Kiedy cierpisz, lub oglądasz czyjeś, niepotrzebne cierpienie wtedy elementarne poczucie sprawiedliwości woła wewnątrz Ciebie o "wyrównanie krzywd". Lecz kiedy opuści Cię cierpnienie , gdyż sama z niego wyjdziesz, albo zobaczysz w innym świetle, że cierpienie było wyborem cierpiącego ( jako karma, albo wynik własnych zaniedbań, czy wręcz jako wybór ),albo niezbędną nauką, to - przynajmniej w moim przypadku tak jest -wraz z cierpieniem opuszcza mnie również żądza zemsty, znika potrzeba "wyrównania krzywd"
Ktoś musi przerwać koło karmy w którymś momencie.
Temat rzeka i nie chodzi tu bynajmniej żądze zemsty. Chrześcijańska zasada nadstawiania drugiego policzka, kreuje w nas przeświadczenie że powinnismy wybaczać wszystkim naszym złoczyńcom. Ale po co wybaczać komuś kto tego wybaczenia nie chce, nie potrzebuje go i gardzi nim? Błąd w jakim tkwi, bedzie powtarzać nadal, a dzieki potulnemu znoszeniu krzywd - tym bardziej przeświadczony o słuszności swoich błędnych decyzji. Pozwalając na takie zachowanie, wcale nie pomagamuy innym - pozwalamy na zło. Wydaje mi sie raczej że był to dobry środek na trzymanie ludzi w ryzach, potulnych, posłusznych i potrafiących znieść wiele świństw bez szemrania. Tymczasem prawdziwe odpuszczenie przewinień nastepuje po
pokucie o czym wiele osób zapomina. To że my mamy chęc komuś wybaczyć, wcale nie oznacza że ujmiemy mu bagażu karmicznego, gdyż wspomnieć mogę także żal za grzechy, postanowienie poprawy... Wybaczenie może pomóc nam, jako refleksja nad samym sobą, lecz nie zbawi reszty świata. Jakoś tak bramy raju, znów zamykaja mi sie, jesli używac logiki.
Inną kwestia w
równaniu jest matematyczna zgodność osoby w równowadze. Może sie to wydać nieprawdopodobne, ale z doświadczenia wiem że każdy śmiech, wywoła kiedyś płacz, a każda łza osuszona jest radością. Reakcje te, tak oczywiste dla nas na codzień, wszystkie one maja swoje konsekwencje. Jeśli potrafisz zapanować nad swoim charakterem, emocje które tak trudno nam zrozumieć, stają sie naturalne jak fakt że po deszczu świat roślin wzrasta, po słońcu kwitnie, a w noc usypia błogim snem. Cykl ten zamknięty jest, powtarzalny, naturalny i właściwy. Cokolwiek więc istota zywa by nie przezywała, wszystkie te sytuacje nie dotykają, jej naważniejszego głębokiego jestestwa. Są ne jak deszcz, który mimo że potrafi zamoczyć skórę, ubranie - ostatecznie wysycha. Nie znaczy to że karmy nie ma, reakcja czynu pojawia sie w odpowiednim momencie, kto uchwyci złoty środek duszy, nie popada w emocjonalne rozchwianie lęku pomieszanego z niewiadomą. Poznanie przyczyny i skutku (dwuch przeciwieńst) pozwala ukonstytuować sie na pozycji błogiego spokoju. Świat wokół kręci sie nadal, a zasda postępowania bez kolejnego uwikłania w reakcje karmiczną, prowadzi na ścieżkę nirwany - która nie jest bezczynem, lecz nie wikłaniem sie w kolejne sprzężenia zwrotne. Może brzmi to odrobinę zawile, ale w sumie jest tak przyjemne jak ta niezbyt zdrowa kawa o poranku.
a przez to, że człowiek ma licencję pilota nie należy rozumieć, że jest półbogiem
I chociaż z punktu widzenia małpy, skacze po niebie niczym bóg, wcale nie znaczy to że osiągnoł juz maksimum swoich mozliwości. Wręcz przeciwnie, takowe popisy moga być bardzo mylące i sprawic, że owa małpa kiedyś równiez zechce powtórzyc te wyczyny zamiast zająć sie czymś naprawdę ważnym i dla niej wartościowym
"złoty środek" , jak "złoty podział" , czy "złota spirala" to harmoniczna zasada rządząca prawami wszechświata obecna wszędzie w przyrodzie, również w budowie szkieletu naszych organizmów. Dlaczego miała by być czymś nienaturalnym ? Tylko dlatego, że "rozdwojony" umysł tak twierdzi ?
Hm, chyba nie tak sie wyraziłam. Nie 'nienaturalnym', lecz pzrnie niedostępnym ponieważ zyjemy w materi w której to dominuje dualizm. Mamy mężczyznę i kobiete, setki przykładów przeciwieństw wyrażonych choćby w języku. Duchowa jednośc jest ideałem trudnym do osiagnięcia. Pokorne odebranie skutków
swoich czynów i zrozumienie swojego błędu, aby go nie powtarzać, tez nie jest czyms łatwym. Tymniemniej jest sprawą mozliwą, jak fakt że liczba Fi(materialnej konstrukcji) w rzeczywistości nasladuje doskonałość liczby Phi(miłość bezwarunkowa). Podobnie jak Demiurg zaledwie naśladuje swoim dzielem, doskonałość duchowego królestwa. Śnimy oświecie idealnym, lecz przed oczami mamy zaledwie jego marne odbicie...
Tak jakby teren "po prostu" "uprzątnięto" "i zaadoptowano."
Ha,ha ph to norma bo kiedy pojawia sie jednostka/ki wybijające sie ponad przeciętność, zawsze znajdzie sie ta zaangazowana siła która równa całość do bezpiecznego poziomu... co ja mówie? Czy ja wiem wogóle co mówie?