Nasze odrębne JA wyznaczają punkt, z którego dokonujemy obserwacji oraz penetracji świata wewnętrznego także zewnętrznego. To nasze JA, poprzez inwigilację siebie i nieskończone wybory z użyciem wolnej woli o swoim dalszym losie.
Właśnie dlatego , że JA coś wyznacza, jakieś punkty, których wyznaczenie nie ma sensu , a potem staje w tym punkcie filtrując poprzez siebie całą rzeczywistość prowadzi do poczucia osamotnienia w życiu. I tu nie chodzi o to, żeby udowadniać wszystkim, że ma się tłum znajomych bo wśród nich również można poczuć się bardzo samotnie.
To JA wybiera samotność zmuszając istnienie do przyjęcia jednego , określonego, "swojego" losu. I jest to los samotnej drogi, bo nikt inny nim nie kroczy z samej definicji.
Wydaje się, że na końcu drogi czeka nas ostateczny wybór. Pozostać odrębnością, czy zrezygnować z niej
na rzecz Jedni.
Pytanie, czy wówczas poczucie samotności zniknie, czy zostanie zintensyfikowane?
Nie sądzę , że cokolwiek zniknie kiedy wciąż to JA będzie dokonywało wyborów. Jak bowiem JA może zrezygnować z choćby kawałka siebie ? To czy tamto JEMU nie będzie pasowało zawsze i zawsze będzie usiłowało modyfikować sprawy na swoją modłę.
Jedynie puszczenie siebie , puszczenie przywiązań może otworzyć na Jednię , a pomocne w tym jest rozpoznanie czym/kim nie jesteś ... i czy w ogóle jesteś ?