Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Maj 07, 2024, 09:25:17


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: [1] 2 3 |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Smierc  (Przeczytany 30993 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Betti
Gość
« : Listopad 01, 2009, 18:13:48 »

Oswajanie śmierci

Beata Pawłowicz
Wszyscy boimy się śmierci, bo to lęk pierwotny, wdrukowany w nas. Tym bardziej potrzebujemy się z nim mierzyć i oswajać go. Patrzenie w śmierć jest najbardziej życiodajnym posunięciem, jakie można sobie wyobrazić. Unikanie tematu – rozpaczliwą próbą nieangażowania się w życie. Zróbmy próbę generalną
Dokumentalny film Małgorzaty Szumowskiej „A czego tu się bać?” jest jak balsam na duszę. Reżyserka pojechała na Suwalszczyznę i posłuchała, co ludzie ze wsi mówią o śmierci. A mówią prosto i prawdziwie. Na przykład o tym, że trzeba sobie przygotować ubranie do trumny – rajstopy, majtki, podkoszulkę z krótkim rękawem, gdyby się umarło latem, i z długim, gdyby zimą. Trzeba zamówić sukienkę, raczej szerszą, bo nie wiadomo, czy się do śmierci jeszcze schudnie, czy utyje, z paskiem, żeby można było się przewiązać na wypadek schudnięcia. Trumna raczej dębowa albo lipowa, bo wytrzyma ze 20 lat, nie to co sosnowa. Jak człowiek dobrze żył z innymi, to w trumnie ładnie wygląda – wygładzony, uśmiechnięty, młody, a jak był nieżyczliwy, to umiera przerażony, z wytrzeszczem w oczach. Nieboszczyk leży dwa, trzy dni w domu, ludzie przychodzą i go żegnają, modlą się i śpiewają. Śpią z nim w jednym pokoju. – A czego tu się bać? – dziwią się. – Przecież wszyscy umrzemy i będziemy nieboszczykami.

W niedawno wydanej znakomitej pracy „Patrząc w słońce. Jak przezwyciężyć grozę śmierci” znany amerykański terapeuta Irvin D. Yalom żali się, że gdy mówił o niej przyjaciołom, natychmiast zmieniali temat, chociaż dotąd – gdy pisał inne książki – pytali o nie z żywym zainteresowaniem. Tym razem – koniec rozmowy.

Przez kilkanaście minut – bo tyle z pewnością zajmie przeczytanie tego tekstu – proszę, nie zmieniajmy tematu. W końcu wszyscy będziemy nieboszczykami.

Podróbka nieśmiertelności

Dlaczego właściwie mamy zajmować się tą ponurą sprawą? Lęk przed śmiercią jest lękiem pierwotnym, instynktownym. Wydaje się, że nic nie da się z tym zrobić. „Rani nas to, że jesteśmy śmiertelni – pisze Yalom. – Na nasze istnienie pada cień gorzkiej wiedzy, że będziemy dorastać, kwitnąć i wreszcie – co nieuniknione – zaczniemy słabnąć i umrzemy. Wszyscy boimy się śmierci – każda kobieta, każdy mężczyzna i każde dziecko”. „Wszechobecny lęk przed śmiercią jest główną przyczyną ludzkiej niedoli”, pisał Epikur. Bo skoro wszystko przeminie, jaki sens może mieć życie? Przerażająca wizja nieuniknionej śmierci przeszkadza w przeżywaniu radości życia, nie pozwala niczym cieszyć się w pełni.

Więc unikamy. Zmieniamy temat. Zaprzeczamy. Odwracamy uwagę. Milkniemy. Tylko że wyparty ze świadomości lęk rzutujemy na swoje życie – gromadzimy majątek, korzystamy z życia, póki można, w szaleńczy sposób, popadając w nałogi i najprzeróżniejsze nieszczęścia, ślepo podążamy za władzą i zaszczytami – czyli robimy to wszystko, co daje podrabianą wersję nieśmiertelności.

Nieżyjący już wybitny psychoonkolog Carl Simonton, pracujący z ludźmi chorymi na raka, konfrontację ze śmiercią uczynił kluczowym punktem terapii. Wizualizacja własnej śmierci dla większości chorych jest jak przebudzenie z koszmarnego snu, nawykowego, podszytego lękiem działania. Chorzy doświadczają głębokiej pozytywnej przemiany i często zdrowieją. Układają na nowo życiowe priorytety, przestają przywiązywać wagę do spraw błahych, zyskują siłę do podejmowania decyzji, zaczynają doceniać bliskość i zażyłość i dążą do niej, odkrywają potęgę teraźniejszości, życia chwila po chwili. Budzą się do zachwytu i wdzięczności, a przede wszystkim do współczucia. Jak pisze Sogjal Rinpocze w „Tybetańskiej księdze życia i umierania”: „Kiedy uprzytomniamy sobie wreszcie, że umieramy, że wraz z nami umierają wszystkie istoty, budzi się w nas palące, niemal rozdzierające serce poczucie kruchości i drogocenności każdej chwili i każdego życia; odkrycie to może zrodzić głębokie, czyste, bezgraniczne współczucie dla wszystkich żyjących istot”.

Patrzenie w śmierć zwraca ku życiu. Jest najbardziej życiodajnym posunięciem, jakie można sobie wyobrazić. Konfrontacja z nią nie tylko nie pozbawia energii, ale rozwiewa smutek, pomaga tworzyć życie pełne harmonii i spokoju, zaangażowania, więzi z ludźmi, znaczenia i samorealizacji, wyzwala miłość do życia, jakiej wcześniej nie znaliśmy...

http://partnerstwo.onet.pl/1580040,3505,,oswajanie_smierci,artykul.html
« Ostatnia zmiana: Listopad 01, 2009, 18:14:18 wysłane przez Betti » Zapisane
Betti
Gość
« Odpowiedz #1 : Listopad 03, 2009, 10:52:00 »

I cos o umierniu w godnych wrunkach

Wstyd umierać we własnym łóżku
Bliscy chorych niejednokrotnie wolą, aby umierali oni w szpitalach, a nie w domach...
Bliscy chorych niejednokrotnie wolą, aby umierali oni w szpitalach, a nie w domach... /Super Nowości

Wtorek, 3 listopada (06:56)

Śmierć we własnym łóżku jest coraz mniej akceptowana przez społeczeństwo. Wstydzimy się, gdy nasi bliscy umierają w domach i oburzamy się, gdy "robią to" sąsiedzi.

Rodziny śmiertelnie chorych chcą, by ratownicy medyczni zabierali ich do szpitali, tak, by nie umierali w domach. Wstydzą się podjeżdżającego pod blok karawanu, boją się obmawiania przez sąsiadów, nie chcą by ich dom był naznaczony śmiercią.

- Rzeczywiście, śmierć w domu staje się tematem tabu - przyznaje dr Monika Gołębiewska, zastępca ordynatora SOR w Tarnobrzegu. - Bliscy osoby umierającej wprost mówią nam o tym, że to wstyd umierać w domu. Chcą, by osoby w stanie agonalnym zabierać do szpitala, bo boją się, że zostaną obmówieni przez sąsiadów. To bardzo smutne, bo przecież jeszcze nasi dziadkowie umierali we własnych domach w otoczeniu całej rodziny. Odchodzili w sposób bardzo godny, podniosły, bardzo ludzki.



Ratownicy przyznają, że bywają stawiani w bardzo trudnej dla siebie sytuacji, gdy wiedzą, że osobie, do której zostali wezwani, pozostało zaledwie kilka godzin życia. - Rozumiemy, że rodzina przeżywa bardzo trudne chwile, ale jeśli medycyna jest bezradna, musimy pozwolić odejść w możliwie godny sposób - mówi ratownik Józef Procyk. - Są sytuacje, w których nie da się już nic zrobić poza byciem z umierającym. Nie wszyscy to rozumieją. Próbują wymusić na nas transport do szpitala.

A jak postrzegają ten problem mieszkańcy regionu?

- Najgorsze są sytuacje, gdy ktoś umiera w domu samotnie i sam fakt, że zmarł, wychodzi na jaw dopiero po jakimś czasie. Nie wiem, czy mógłbym mieszkać w takim mieszkaniu, nawet po sąsiedzku - mówi Sławomir Mazur z Tarnobrzega. - Na pewno inaczej myśli się o takiej sytuacji, gdy chodzi o bliską osobę, a jeszcze inaczej, jeśli przypadek dotyczy kogoś obcego.

Małgorzata Rokoszews
http://polskalokalna.pl/wiadomosci/podkarpackie/news/nie-chca-by-umierali-w-domach-bo-to-wstyd,1391032
ciekawe sa tez komentarze
Zapisane
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #2 : Listopad 01, 2010, 19:33:30 »

Śmierć. Miłość. Władza
prof. Wiesław Łukaszewski
2010-11-01, ostatnia aktualizacja 2010-10-29 18:12


Graffiti na krakowskim Kazimierzu - "Śmierć się czai"     Fot. Mateusz Skwarczek / Agencja Gazeta

Ludzie w obliczu śmierci pragną władzy. Bez względu na to, ile mieli dotąd uznania, zachwytu, wsparcia, i tak jest im za mało. Chcą więcej i muszą mieć więcej

Dorota Wodecka: Można negocjować ze śmiercią?

Prof. Wiesław Łukaszewski: Badania pokazują, że nie tylko można, ale wręcz warto. Takie negocjacje okazują się skuteczne.

Jak negocjować?

- Nie wiem. Ale ludzie bardzo chcą dożyć dnia swoich urodzin i często im się to udaje. Im bliżej tej daty, tym śmierć rzadsza. Szwajcarzy przeanalizowali śmierć 12 milionów osób i 20 procent umarło po swoich urodzinach. Na Ukrainie na 100 tysięcy zmarłych mieszkańców Kijowa - 40 procent wśród mężczyzn i 36 procent wśród kobiet.

Często ludzie mówią sobie, że chcieliby dożyć ślubu córki czy narodzin wnuczka. Dożywają i potem rzeczywiście umierają.

To dowód pewnego porozumienia, kontraktu ze śmiercią. Jakby wynegocjowali długość życia. To fascynujące, tym bardziej że zdrowy rozsądek podpowiada, że tak być nie powinno.

...

1/2

http://wyborcza.pl/1,82709,8590676,Smierc__Milosc__Wladza.html

Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
Lucyna
Gość
« Odpowiedz #3 : Listopad 02, 2010, 06:20:41 »

Co by było gdyby po śmierci okazało sie, że tam po drugiej stronie nie ma nikogo tylko ty? Odzyskujesz pamięć z poprzednich wcielen i znowu szykujesz sie na wycieczkę do matrixa bo w tej niematerialnej przestrzeni jest cholernie nudno. Okazuje się, że tak naprawdę wszystkie istoty w matrixie odegrałeś ty po kolei każdą z osobna, a zważywszy że czas nie istnieje miksujesz dowolnie swoje wcielenia w tym samym czasie w świecie materialnym mając wrażenie, że istnieją jacyś inne osoby które nie znasz. Celowo gdy jesteś w matrixie nie pamietasz swoich wczesniejszych i późniejszych wcieleń by mieć wrażenie spotykania innych istot. A to wszystko po to żeby cos się działo, żeby się rozerwać i miec przygodę. Wielcy mistrzowie powiadają "to co czynisz innym czynisz sobie". Indianie twierdzą, że wszyscy mamy jedna współną duszę.
Każda historia o śmierci którą ezoterycy opowiadają jest ciekawa, a jest ich tyle ile ezoteryków, ciekawe są bo każda inna.
Jakiś czas temu odkryłem gdzie sie znajduje centrum wszechświata, niewiedziałem że jest tak blisko, bardzo blisko.
« Ostatnia zmiana: Listopad 02, 2010, 06:36:27 wysłane przez Lucyna » Zapisane
songo1970


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 22
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 4934


KIN 213


Zobacz profil
« Odpowiedz #4 : Listopad 02, 2010, 06:52:08 »

Co by było gdyby po śmierci okazało sie, że tam po drugiej stronie nie ma nikogo tylko ty? Odzyskujesz pamięć z poprzednich wcielen i znowu szykujesz sie na wycieczkę do matrixa bo w tej niematerialnej przestrzeni jest cholernie nudno. Okazuje się, że tak naprawdę wszystkie istoty w matrixie odegrałeś ty po kolei każdą z osobna, a zważywszy że czas nie istnieje miksujesz dowolnie swoje wcielenia w tym samym czasie w świecie materialnym mając wrażenie, że istnieją jacyś inne osoby które nie znasz. Celowo gdy jesteś w matrixie nie pamietasz swoich wczesniejszych i późniejszych wcieleń by mieć wrażenie spotykania innych istot. A to wszystko po to żeby cos się działo, żeby się rozerwać i miec przygodę. Wielcy mistrzowie powiadają "to co czynisz innym czynisz sobie". Indianie twierdzą, że wszyscy mamy jedna współną duszę.
Każda historia o śmierci którą ezoterycy opowiadają jest ciekawa, a jest ich tyle ile ezoteryków, ciekawe są bo każda inna.
Jakiś czas temu odkryłem gdzie sie znajduje centrum wszechświata, niewiedziałem że jest tak blisko, bardzo blisko.


no i co zrobiłeś Lucyna- popsułeś calą zabawę,-
i teraz trzeba będzie wymyślać wszystko od początku Duży uśmiech

pozdr.
Zapisane

"Pustka to mniej niż nic, a jednak to coś więcej niż wszystko, co istnieje! Pustka jest zerem absolutnym; chaosem, w którym powstają wszystkie możliwości. To jest Absolutna Świadomość; coś o wiele więcej niż nawet Uniwersalna Inteligencja."
east
Gość
« Odpowiedz #5 : Listopad 02, 2010, 11:50:58 »

Wręcz przeciwnie, Lucyna teraz dopiero rozpoczął zabawę Uśmiech
Ludzie traktują śmierć strasznie poważnie ( w dniu zaduszkowym temat na czasie, nie uważacie ?). Niczym wyrok ostateczny. Traktują ją tak dlatego, że nikt naukowo nie obalił mitu jej ostateczności, a religie podtrzymują ten mit. Utrzymanie go jest łatwe z powodu niewiedzy o tym czy cokolwiek jest poza kurtyną śmierci. Nasze zaprogramowanie strachem jest tak silne, że nawet opisy ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną nie są w stanie zmienić naszego pojmowania śmierci.
Istotą tego strachu jest to, że  boimy się utracić swoją tożsamość. Ciało , którego używamy jest wszystkim, co doświadczamy od urodzenia się, jesteśmy tak silnie z nim związani, że kiedy ono czuje głód, to zrobisz wszystko, by go zaspokoić. U większości ludzi poczucie szczęścia jest niemal równoznaczne z zaspokojeniem wszystkich popędów fizycznych, a jednak , pomimo ich zaspokojenia wciąż tego szczęścia brakuje ... CZEGOŚ brakuje, jak sądzimy i szukamy tego, co zaspokoi nasze pragnienie. Ciągle więcej. I szybciej, bo przecież ... śmierć się zbliża i nie zdążymy znaleźć tego szczęścia. Kiedy jednak nadchodzi, to wszystko, co robiliśmy w pogoni za uszczęśliwianiem siebie przestaje mieć znaczenie. I życie nam udowadnia, że to może się stać w każdej chwili, na drodze, na spacerze, w budynku ..
Zróbcie takie ćwiczenie , odpowiedzcie sobie proszę uczciwie na pytanie "co bym zrobił dziś, gdybym jutro miał umrzeć ?"
Przejdźmy przez ten moment śmierci najpierw mentalnie, a może spotkamy tam, jak proponuje Lucyna .. siebie samego ?
Istotę ponadczasową , potężną, wieczną , mądrą , pełną wiedzy .

Śmierć wydaje się nie tylko kluczem do samopoznania, ale również do pełni życia.

Czy można ją "oszukać"?  Poznać ZANIM fizycznie się zabawa skończy ?
Czymś takim, w moim rozumieniu jest Przebudzenie. W Biblii mowa o zmartwychwstaniu i życiu wiecznym po ponownym przyjściu Chrystusa.
Po przyjściu tu, do naszej rzeczywistości.
Przygotowanie się na to Przebudzenie można różnie interpretować, ale wydaje mi się, że będzie ono podobnym doświadczeniem do śmierci, a więc totalnym porzuceniem przywiązania się do obecnej tożsamości. Może pozornie , zewnętrznie nic się nie zmieni, ale za to Ty zyskasz zupełnie nowy punkt widzenia - jak z opowieści ludzi , którzy w stanie śmierci klinicznej z obojętnością, albo zdziwieniem, przyglądali się "z góry" swojemu ciału i różnym zabiegom nad nim wyczynianym tak, jakby to był film na ekranie, a nie ich własne ciało.
Zapisane
arteq
Gość
« Odpowiedz #6 : Listopad 02, 2010, 11:55:55 »

Traktują ją tak dlatego, że nikt naukowo nie obalił mitu jej ostateczności, a religie podtrzymują ten mit.
Czy możesz sprecyzować które to z religii traktują i przedstawiają smierć jako coś ostatecznego? jestem wielce zaskoczony takim stwierdzeniem, czy czasem nie przejęzyczyłeś się?
Zapisane
songo1970


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 22
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 4934


KIN 213


Zobacz profil
« Odpowiedz #7 : Listopad 02, 2010, 12:59:42 »

http://www.nautilus.org.pl/index.php?p=echosonda&sp=show&id=149 Chichot
Zapisane

"Pustka to mniej niż nic, a jednak to coś więcej niż wszystko, co istnieje! Pustka jest zerem absolutnym; chaosem, w którym powstają wszystkie możliwości. To jest Absolutna Świadomość; coś o wiele więcej niż nawet Uniwersalna Inteligencja."
east
Gość
« Odpowiedz #8 : Listopad 02, 2010, 13:13:50 »

Arteq, chodzilo mi o mit strasznego demona śmierci z kosą. A poza tym, ta ostateczność związana jest z ostateczną nagrodą, albo wieczną karą w przypadku katolickiej religii. Nie masz wyboru , możesz tylko zostać osądzony i teraz , w strachu przed niekorzystnym werdyktem kombinujesz jak tu uniknąć kary, czyli postępujesz tutaj w określony sposób, aby TAM spotkała Cię nagroda. Zamiast skupiać się na istocie śmierci i życia skupiasz się na tym, aby Ci było kiedyś dobrze, choć nie masz żadnej gwarancji. Tobie, czyli istocie utożsamionej silnie z egotycznym JA.

Oswajanie śmierci - śmierć inaczej ...
Pomijając śmierć naglą, dlaczego umieramy ?

Istnieje coś takiego jak zaprogramowana śmierć komórki. Umieramy, bo ciało się starzeje, ale co to tak na prawdę oznacza, że ciało się starzeje ?
Oznacza to, że komórki już się nie regenerują.
Apoptoza [z gr.] w tłumaczeniu dosłownym opadanie liści jest przenośnią, oznaczającą w odniesieniu do biologii zaprogramowaną śmierć komórki w organizmie wielokomórkowym – dzięki temu mechanizmowi usuwane są zużyte lub uszkodzone komórki. Można ją przyrównać do zaplanowanego samobójstwa komórki, mającego na celu dobro całego organizmu.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Apoptoza

Inne źródlo "Apoptoza to śmierć komórki, jej genetycznie zaprogramowane samobójstwo. Zjawisko to jest częścią procesów związanych z rozwojem organizmu i odnawianiem tkanek. Choć może się to wydawać paradoksalne, śmierć ta potrzebna jest do życia.
W czasie rozwoju organizmu liczba komórek gwałtownie rośnie. Z czasem przekształcają się one i różnicują, tworząc tkanki i narządy. Ale aby organizm zachował równowagę, ilość tych komórek musi być właściwa, a do tego konieczny jest właśnie proces apoptozy. "
http://www.pulsmedycyny.com.pl/index/archiwum/1985,nobel,medycynie,opisanie.html

Zatem śmierć jako taka nie jest czymś strasznym, złym a przeciwnie - jest powszechnym regulatorem rozwoju życia. Komórki umierają z powodów .. altruistycznych  Duży uśmiech . Umierają by zrobić miejsce nowym komórkom.
Podobnie w społeczeństwie - choć to stwierdzenie może się wydać okrutne-  rozwój nowych idei możliwy jest bezkonfliktowo przeważnie dopiero wtedy, kiedy wymrze skostniała "elita". Z tym , że w organizmie społecznym nikt nie chce umrzeć dobrowolnie, z powodów altruistycznych Uśmiech
Każdy walczy jak może ze śmiercią, co w ostatecznym rozrachunku żadnej tożsamości się jeszcze nie udało Uśmiech

Ptaku, wciąż mnie zadziwiasz .. jakże trafnie zauważając
Cytuj
Najważniejszy jest jednak proces zachodzący w nas. A ten stymulowany jest życiem.
Do życia zaś potrzebna jest śmierć... tego, co je zabija… panta rei…
« Ostatnia zmiana: Listopad 02, 2010, 14:00:54 wysłane przez east » Zapisane
m11
Gość
« Odpowiedz #9 : Listopad 02, 2010, 14:28:25 »

Cytuj
Cytuj
Cytat: east  Listopad 02, 2010, 12:50:58
Traktują ją tak dlatego, że nikt naukowo nie obalił mitu jej ostateczności, a religie podtrzymują ten mit.
Cytat: Arteq
Czy możesz sprecyzować które to z religii traktują i przedstawiają smierć jako coś ostatecznego? jestem wielce zaskoczony takim stwierdzeniem, czy czasem nie przejęzyczyłeś się?

Z tego co mi wiadomo to nauczają tak świadkowie Jehowy.

Cytuj
Cytat East:
Zatem śmierć jako taka nie jest czymś strasznym, złym a przeciwnie - jest powszechnym regulatorem rozwoju życia. Komórki umierają z powodów .. altruistycznych

Albo śmierć pojmujemy jako proces kolejnego przejścia, albo jako coś ostatecznego. W pierwszym przypadku śmierć nie jest istotna, w drugim przypadku jest  czymś przerażającym, ponieważ jest to śmierć myśli, osobowości i możliwości działania - ostateczny i kompletny koniec. Generalnie opcja druga jest odrzucana przez zdecydowaną większość ludzkości.

Wbrew poglądom wielu osób piszących tutaj na forum (a skłaniającym się ku opcji pierwszej) - prawda wg mnie nie jest wcale taka oczywista. Przekonanie o dalszych losach po śmierci ma istotny wpływ na to co człowiek robi za życia. Można więc z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że element ten będzie podlegał notorycznej manipulacji przez istoty, którym zależy na tym co robią ludzie.
Bardzo sceptycznie podchodzę do przekazów różnych "myślicieli" oraz doświadczeń w odmiennym stanie świadomości. Przy założeniu, że życie duchowe istnieje i jest czymś normalnym (co wcale nie udowadnia tego, że człowiek żyje po śmierci) to w moim przekonaniu istotom żyjącym tam natywnie bardzo łatwo manipulować wizjami, które widzi człowiek żyjący normalnie w świecie zgoła całkiem odmiennym.

To tak jakby ludzie żyli w domu bez drzwi, ale z małymi, nieprzezroczystymi okienkami. Już od niepamiętnych czasów ktoś regularnie puka w szybki, więc społeczność zamknięta w domku  (elity, myśliciele, filozofowie, guru itd.) uważa, że widocznie po śmierci cząstka człowiek wylatuje kominem i czasami straszy żyjących pukając w szybki. Niektórzy jednak posiedli zdolność niepojętą dla innych: nauczyli się otwierać te malutkie okienka i spoglądać przez nie. I co widzą?
No cóż może widzą to co jest, a może widzą to co inni namalowali i umieścili przed tymi małymi okienkami (od razu kojarzy mi się film Seksmisja i widok spalonej ziemi w bunkrze przy wyjściu razem z odczytami "promieniowania" Uśmiech ). Mogą nawet z kimś porozmawiać poprzez to okienko (przedstawił się nawet jako Zenek - no przecież zmarł nie dalej niż tydzień temu Uśmiech ).

Udowadnianie życia po śmierci śmiercią kliniczną to w ogóle dla mnie nieporozumienie. Kompletny brak logiki. Śmierć kliniczna to nie śmierć całego organizmu, a przede wszystkim mózgu. To tak jakby udowadniać, że można zasypać ocean Indyjski, bo przecież wczoraj zasypałem koparką mój stawek za płotem.

Wg mnie wszystko jest kwestią wiary, a nie rzeczywistym poznaniem co do którego można być absolutnie pewnym.

m11
Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #10 : Listopad 02, 2010, 14:39:46 »

Witaj m11
U
Cytuj
dowadnianie życia po śmierci śmiercią kliniczną to w ogóle dla mnie nieporozumienie.

A jednak pełno jest relacji ludzi, których przywrócono do życia po faktyczny stwierdzeniu zgonu.. To, co PO TAMTEJ STRONIE widzieli, to ich osobiste relacje , ale przede wszystkim rodzi się pytanie KTO  widział, kto obserwował, skoro byli martwi ? To , że relacje te istnieją w wielkiej liczbie świadczy wiele książek, począwszy od Raymonda Moodyego i teraz znowu, od Twojego podejścia do tematu zależy czy nazwiesz to bzdurami wyssanymi z palca ( no przecież oni się wszyscy umówili, że będą gadać tak samo, żeby nam zrobić wodę z mózgu ), albo podejdziesz do tych relacji  z otwartym umysłem i odrobiną empatii.
Zapisane
arteq
Gość
« Odpowiedz #11 : Listopad 02, 2010, 14:46:28 »

Nie boję się śmierci, chociaż oczywiście chciałbym jeszcze pożyć. Od pewnego czasu zauważam, że życie coraz bardziej mnie cieszy i potrafię się cieszyć coraz to mniejszymi jego okruszkami czy przejawami. W końcu zaczynają mnie autentycznie cieszyć przyjęte priorytety w zyciu i postawa, przynoszą namacalne efekty.
Jedyne czego bym nie chciał, to płaczu czy cierpienia bliskich gdybym odszedł - prosiłem juz o to żonę.
Zapisane
m11
Gość