A co cie obchodzi co tam sobie ludzie o Tobie pomyślą i za kogo Cie uznają. Żyjesz dla ludzi, czy żyjesz dla siebie.Ty masz swoje wartości, swoje ideały inni mają inne. Każdy ma prawo podążac swoją drogą, ma swój własny umysł, swoją wolną wolę i nie potrzebuje oglądac się za siebie.
Masz rację, tylko zważ na to, że chcąc wyjść do ludzi z otwartymi ramionami spotkasz się z totalnym niezrozumieniem, podejrzewam, że nawet najbliżsi uznaliby, że zwariowałem. Więc po co mi to? Czy nie mogę sobie żyć w spokoju i jakoś specjalnie nie manifestować własnych przekonań? Nie jestem Jezusem i nie będę przecież chodził po ulicach i nauczał ludzi, że żyją w nienawiści, kulcie pieniądze i w totalnym niezrozumieniu, bo zamiast rozmawiać ze sobą wolą się opluwać i kierując domysłami oceniać. Nie miej do mnie więc żalu czy pretensji za to, że nie chcę tego robić. Nie czuję się nie w porządku w stosunku do innych ludzi bo tak naprawdę nic im nie robię. To tyle a propos tego.
Myślisz, czy nie myślisz ?
Oszczędź sobie uprzejmości...
Więc przeczytaj jeszcze raz cały fragment tego, co z niego zacytowałeś. Czyli uchwyc kontekst.
Dobrze, przeczytałem raz jeszcze uważnie i ze zrozumieniem. Oczywiście masz rację, ale nie wszyscy ludzie wywołują konflikty przez to, że boją się świata i innych ludzi. To jest to o czym pisałem wyżej. Ale to oczywiście w odniesieniu do jednostki, indywiduum. Mówię tutaj o sobie. Oczywiście, że moim celem nie jest peace and love i wspólne dobro ludzi i całego świata, nie jestem Dalajlamą.
Bo naszym celem bycia, czy istnienia wcale nie jest właśnie ochrona siebie w niebezpiecznym swiecie, tylko ludzie, całe społeczeństwa tak się zachowują. Czyli wpierw żyją strachem, lękiem, a potem bojąc się, że im coś zagraża
chronią siebie, lub boją się więc atakują, wywołują wojny, konflikty it...
Co do jednego masz rację, że to społeczeństwa wywołują konflikty, nie jednostki, ale i lunatycy często wywołują pewne sytuacje.
Ani świat, wszechświat nie jest zły, ani my nie jesteśmy źli.
Z natury nie.
Tak poprostu krok po kroku następują procesy rozwojowe.Fakt, że przysparza to wiele bólu, cierpienia i łez, ale sądze, jakby wszystko było cacy, wszystko było usłane różami, to nie wiem czy byśmy się wiele nauczyli. Im trudniej, im cięższe są lekcje, tym więcej nauki i doświadczenia. Sami się nie stworzyliśmy, sami się niezaprojektowaliśmy, więc kogo mamy za to winic, że tacy jesteśmy - Boga, czy jakieś Stwórce ? Ja nie mam zamiaru nikogo winic, więc nie mogę powiedziec, ze ludzie są źli. Są poprostu na takim etapie rozwoju swiadomości i to tyle. A skoro ludzie sami siebie nie wymyśli, no więc ...? skąd pochodzi to niby ''zło'' - od Stwórcy ? ...!
Dlatego trzeba popatrzec na wiele rzeczy z różnej perspektywy, a nie tylko walic prosto z mostu, że ludzie są źli. Bo bardzo łatwo jest osądzac i każdy to potrafi, lecz o wiele trudniej to wszystko zrozumiec.
Masz rację co do genezy zła, ale czy to zmienia fakt, że ludzie wywołują zło i niebezpieczeństwa? No jest i masz całkowitą rację, że nie możemy nic na to poradzić na naszym stadium ewolucji czy to samej w sobie czy też duchowej czy jakkolwiek to nazwiesz. Tak, masz absolutną rację, ale fakt faktem boimy się świata przez nas samych, boimy się tak naprawdę ludzi, jednostek i naprawdę uważam, że jest to uzasadnione. Gdyby było inaczej nie byłoby konfliktów, nie umieraliby ludzie przez drugiego człowieka. To zamknięta pętla, a Ty uważasz, że ludzie mają dążyć do wspólnego dobra? To ja Ci mówię i powtarzam, że gdybym tego chciał dostałbym prędzej w mordę na ulicy, kulkę w łeb albo zgniłbym jako warzywo w wariatkowie. Rzeczywistość - enjoy!
co do tego, że koniec świata może być każdego dnia.
Tak, powinienem napisac "koniec świata" - bo chodziło mi o osobisty, subiektywny koniec świata.
Kiedyś przeprowadziłem taki esperyment myślowy.
Co by było gdyby się okazało, że mam jeszcze rok życia?
No, pewnie żyłbym podobnie jak dzisiaj, do pracy nadal bym chodził, itp.
A gdyby się okazało, że został mi miesiąc?
To pewnie nie poszedłbym do pracy tylko np. starał się zrobić to, co odkładałem do tej pory
"na kiedyś", te wszystkie pragnienia, marzenia, itp
A gdyby sie okazało, że tylko tydzień?
To jak wyżej, tylko jeszcze bardziej intensywanie, wybrałbym tylko te najważniejsze.
A jeżeli juz jutro mam umrzeć?
Co zrobiłbym TERAZ, gdyby sie okazało, że jutro mam umrzeć?
Czyż nie jest naiwnością sądzić, że pozostał mi AŻ JEDEN dzień?
Być może pozostała mi w tej chwili ostatnia sekunda. A tracę ją na pisanie głupich tekstów na forum.
pozdrawiam
Hehe, to samo sobie myślę, właśnie dlatego staram się żyć normalnie, ale nie uważam żeby pisanie tekstów na forum było bezcelowe czy głupie. Raczej ciężko w swoim otoczeniu odnaleźć osoby i móc porozmawiać na tematy tak głębokie o jakich rozmawia się na forach. Przede wszystkim jest nam łatwiej, mamy możliwość analizowania tego co mówimy i mówią inni, powracania do wypowiedzi i ponownej analizy. W przypadku rozmowy słownej jest to niemożliwe, chyba, ze nagrywać rozmowy i tworzyć z nich skrypt, ale to raczej nieczęsto spotykana praktyka w rozmowach ze znajomymi
Ok Panowie i Panie czas na inne postrzeganie..
Przyjmijmy że czas nie jest liniowy - niektórych przyprawia ta teza o zawrót głowy.
Da się działać tylko tu i teraz - innymi słowy jedząc wczoraj śniadanie zrobiłeś to teraz.
Takie myślenie - dla wielu marzenie - pozwala na.. w czwarty wymiar wejrzenie.
Kończę teraz z wymiarami i przechodzę do rzeczy - "katastrofa", o której piszecie może zdarzać się w nieskończonej ilości "żyć wszechświata". Stąd między innymi wynika również problem jasnowidztwa, przepowiadania przyszłości - medium widzi po prostu jedną z nieskończenie wielu możliwości. Pomimo, że każdy z nas ma wpływa na rzeczywistość, którą kształtuje to równocześnie mamy nieskończoną ilość scenariuszy.
Nie gmatwając więcej (bo nie chodzi mi o przedstawianie teorii, której sam do końca nie mogę pojąć) - nic się nie stanie w 2012 bo już się stało i to nieskończoną ilość razy. Z politowaniem Mrugnięcie
Aż mnie głowa boli rzeczywiście
Ale to też potwierdza jak mali jesteśmy i nieistotni i jak prozaiczne są nasze przemyślenia i rozkimny. Pewnie bardziej rozwinięte byty astralne mają z nas niezłą bekę, że tak się wczuwamy
Ale taka nasza ludzka natura, czy powinniśmy tego wstydzić? Nie, jesteśmy jednym z wielu gatunków na Ziemi, mamy tyle pięknych rzeczy to poznania i zobaczenia i dlatego warto chyba nami być.