Val Dee
Gość
|
|
« Odpowiedz #125 : Wrzesień 09, 2009, 16:27:00 » |
|
CIEKAWE:
EDNĄ Z NIELICZNYCH INSTYTUCJI SPOŁECZNYCH, KTÓRYCH NIE ZDOŁAŁ ZNISZCZYĆ SOCJALIZM, JEST RODZINA. OBECNIE ODNOWA CYWILIZACYJNA W POLSCE NIE MOŻE SIĘ DOKONAĆ BEZ JEJ UDZIAŁU.
Z zasady ludzie chcą dla swoich dzieci wszystkiego najlepszego. Jeśli sami nie zdołali osiągnąć czegoś w życiu, pragną, by zdobyły to ich pociechy. Mówi się, że małżonkowie pochodzący z rozbitych rodzin powielają wzorce, w których wyrośli. To prawda. Jednak prawdą jest też, że ludzie zawsze starają się wyjść poza swe ograniczenia, odnosząc własne oczekiwania do realnych możliwości. Dla wielu młodych ludzi założenie udanej rodziny jest zatem szczególnym wyzwaniem. Może właśnie dlatego, że przeżyli jej rozpad.
Rodzinę w tym sensie można porównać do pola walki, na którym toczy się batalia o wartości i ideały, gdzie decydują się dalsze losy dzieci i ich rodziców. Zmagania te bywają uwieńczone wielkim, choć niewidocznym na zewnątrz sukcesem, czasem kończą się porażką. Zawsze jednak ludzie podejmujący trud założenia rodziny są gotowi poświęcić wiele ze swego egoizmu, by uszczęśliwić najbliższych.
Rodzina, w której wyrosłam - pisze jedna z uczestniczek krótkiej ankiety zamieszczonej w czerwcowym numerze "Wiedzy i Życia" z 1996 roku w rubryce "Listy" - była dla mnie koszmarem, rodzice wiecznie w konflikcie, ojciec alkoholik (zmarł dwa lata temu). Rodzina, którą założyłam w wieku dwudziestu lat, była nieporozumieniem. Pobraliśmy się na studiach, ale mąż nie chciał studiować, pracować, pomagać w domu [...]. Rozwiedliśmy się, gdy mieliśmy po dwadzieścia trzy lata. Nie ukończyłam studiów [...]. Powtórnie wyszłam za mąż dwa lata później. Obecny związek jest spełnieniem wszystkich marzeń i życzeń [...]. Mąż wspiera mnie w wychowaniu syna z pierwszego małżeństwa. [...] Prawie wszystkie moje koleżanki mają za sobą rozwód, zanim ukończyły trzydziesty rok życia i obecnie są powtórnie mężatkami lub planują ślub. [...] Od dwóch lat prowadzę działalność gospodarczą i jestem szczęśliwa [...]. Rodzinę można nazwać udaną, kiedy każdy człowiek ma w niej swoje miejsce, swoje obowiązki, które są radością, a nie karą [...]. Potrzeba jednak dwudziestu lat treningu, aby to co konieczne nie było przymusem, pokutą. [...] Mam nadzieję, że zdąęż utemperować mojego smyka, by kiedyś był takim wspaniałym mężczyzną, jak mój obecny [mąż] (OA)1.
W przytoczonym liście widać, z jak wieloma problemami muszą uporać się ludzie rozpoczynający dorosłe życie. A więc patologiczna rodzina, w której spędzili dzieciństwo, nieudane małżeństwo u progu dorosłości, nieskończone studia i samotne wychowywanie dzieci. Później drugi związek i ogromny wysiłek włożony w porządkowanie życia oraz przekazanie zdobytej wiedzy dziecku. Autorka, osoba najwyraźniej przedsiębiorcza i samodzielna, prowadzi działalność gospodarczą, która sensownie wypełniając czas, otwiera szerokie pole nowych możliwości.
Chciałbym mieć (jeśli w przyszłości ją załoęż) spokojną rodzinę. Ta decyzja jest skutkiem obserwacji wielu rodziców - najczęściej ojców, którzy rządzili w domu pod wpływem alkoholu lub pod wpływem emocji [...]. Poruszyłem problem alkoholowy, ponieważ najbardziej rzuca mi się w oczy. Z nim też wiążą się najgorsze wspomnienia z dzieciństwa, gdy nieszczęśliwy ojciec zapominał o wielu osobistych sprawach [...].
Każde z rodziców chce, żeby jego dziecko wyrosło na mądrego i dobrego człowieka [...]. Mam ponad dwadzieścia lat i troszkę życiowego doświadczenia, mam swoje zdanie i nie tak szybko załoęż rodzinę, a co przeżyłem i widziałem, na pewno wykorzystam w swoim przyszłym życiu [EM].
Wypowiedź ta ukazuje, w jaki sposób traumatyczne przeżycia z dzieciństwa wzmacniają obawy młodego człowieka przed dojrzałością. Autor najwyraźniej przywiązuje wielką wagę do założenia rodziny, świadom, że dzięki tym więzom można odnaleźć sens w życiu i wewnętrznie się doskonalić. Rodzina może być udana lub nie - wie o tym dobrze z własnych doświadczeń - tym większy więc jego lęk, ale też tym większa świadomość wartości rodziny. Mówiąc, że wszyscy rodzice chcą, by ich dzieci wyrosły na mądrych ludzi, dotknął bardzo ważnego, choć może z pozoru trywialnego problemu. Nawet jeśli mnie się nie powiodło w życiu, to myślę, że moje dzieci lepiej je sobie ułożą. W tym przekonaniu kryje się podstawowa nadzieja na odnowę cywilizacyjną, każdy bowiem będzie starał się przekazać dzieciom najlepsze, może też najbardziej skryte ideały i wartości.
Mama mówi, że jestem jej psychoterapeutką, że w trudnym okresie jej życia postawiłam ją na nogi, że pomogłam jej zmienić stosunek do życia, że ją dowartościowałam. [...] Ludzie rzadko mówią innym o ich prawdziwych zaletach, a przecież to takie ważne. Przyczyną jest pewnie ta przeklęta wszechobecna zazdrość. A my sobie niczego nie zazdrościmy i dlatego potrafimy nazwać głośno to, co jest w nas dobrego [FK].
W codziennym doświadczeniu wszystkich swych członków rodzina jest w stanie pogodzić to, co w innych warunkach spełnione by być nie mogło. To ona, dzięki wspólnocie i wzajemnemu wsparciu, spaja wzniosłe ideały moralne z realiami życia, zdobywa się na wyrzeczenia. Ten wysiłek intelektualny i moralny, często nieuświadomiony albo dokonywany po omacku, towarzyszy - jak twierdzę - niemal każdej rodzinie. Zawsze też podejmuje się go, aby określić wzorce życiowe, które w połączeniu z praktyczną wiedzą nadają życiu sens i zostają przekazane dzieciom. Rodzina, w której wzrosłem, stanowiła ostoję i odskocznię do dalszego życia. Ta, którą stworzyłem, powstała według skorygowanych wzorów domu rodzinnego. Bardziej mi zależało na mocnych kontaktach z dziećmi [MM].
Wielu z tych, którzy odpowiedzieli na ankietę, zauważa rozbieżności między ideałami a realiami życia oraz wynikające z tego faktu napięcia. Niwelować je chcieliby jednak nie poprzez rezygnację z tych pierwszych, lecz raczej przez nasycanie nimi codzienności, odpowiednie ukształtowanie własnego postępowania wobec bliskich oraz przekazanie przyjętych wartości dzieciom jako zasadniczego punktu odniesienia na całe życie. Nie bez powodu postawy mające decydujący wpływ na udane małżeństwo są opisywane w najbardziej prozaicznych kategoriach moralnych:
Rodzina udana to ta, w której panuje wzajemna miłość oparta na dawaniu, a nie tylko na braniu, w której panuje wzajemny szacunek [...], wierność zasadom Dekalogu. Człowiek bez zasad moralnych nie powinien zakładać rodziny [BE].
Obok kontaktu fizycznego, równie ważny na drodze do poznania i zgody jest kontakt duchowy [GN].
Pamiętam [swoich rodziców] jako ludzi bardzo taktownych, dobrze ułożonych, serdecznych dla dzieci i grzecznych dla służby [RA].
Rodzina, w której wyrosłam, nie była udana. Brakowało w niej miłości, szacunku, bezpieczeństwa [...]. Myślę, że dlatego szukałam człowieka bardzo dobrego, który będzie dla mnie czuły, będzie o mnie dbał i będzie mnie rozumiał. Myślę, że znalazłam takiego mężczyznę, bardzo go kocham i nie mam żadnych wątpliwości co do słuszności tego związku [PJ].
Tego rodzaju głosów jest więcej. Właściwie każdy, kto zechce opisać udaną rodzinę, ucieknie się do kategorii moralnych. We współczesnej rodzinie mają one ścisłe znaczenie funkcjonalne. Dlatego wzrasta dziś rola wzajemnego stosunku małżonków i ich umiejętności rozwiązywania problemów życiowych zgodnie z zasadami moralnymi.
Również w badaniach empirycznych respondenci, mówiąc o dobrym funkcjonowaniu rodziny i małżeństwa, najczęściej wymieniają: wierność, wzajemny szacunek i zaufanie. Jeśli podkreślają funkcję ekonomiczną rodziny, czyli jej zdolność do zapewnienia odpowiednich warunków życiowych, to również w kontekście moralnej odpowiedzialności, a więc stworzenia właściwych warunków do wychowania dzieci.
Dla większości młodych ludzi dom rodzinny jest miejscem, gdzie są kochani i rozumiani (51%) lub kochani, choć nie rozumiani (32%). Jak wynika z badań CBOS, większość pytanych potwierdza dobre stosunki z rodzicami (z matką - 75%, z ojcem - 50%), którzy interesują się problemami życiowymi swych dzieci (75% - tak, 15% - nie). Młodzi respondenci przyznają też, że zależy im na uznaniu rodziców, zwłaszcza matki (57%). O przyjaźń i szacunek chłopaka lub dziewczyny będzie zabiegało jedynie 30% badanej grupy, przyjaciół - 24%, a koleżanek i kolegów tylko 15%. Co więcej, w trudnych chwilach młodzi liczą przede wszystkim na matkę (71%) oraz ojca (38%). Nic zatem dziwnego, że prawie 50% badanej młodzieży za najważniejszy cel w życiu uznała udane życie rodzinne2.
Dane te świadczą o pozytywnym i spójnym stosunku do własnej rodziny zarówno młodzieży, jak i jej rodziców. Widać również wyraźnie, że obecnej jej sytuacji nie możemy zaliczyć do kryzysowych, przeciwnie - jest wysoce korzystna. Jednocześnie jednak zarysowują się tendencje nieco zaskakujące.
Ocena domu rodzinnego wiąże się z religijnością jego członków. Im bardziej aktywny udział w praktykach religijnych, tym bardziej przyjazny dom. Rodzice 91% dorosłych respondentów - jak wykazują badania OBOP z czerwca i lipca 1995 roku - dbali o to, aby ich dzieci chodziły do kościoła. Również za nauczaniem religii w szkołach jest obecnie 67% badanych, którzy tym samym potwierdzają prorodzinną funkcję wiary i religii. Większość natomiast respondentów, którzy ujemnie oceniali swój dom rodzinny, wskazywali też na jego areligijność 3.
Sondaże wskazują również na inną zależność. Zrozumienie rodziców i bliską z nimi więź charakteryzuje przede wszystkim młodzież, której ojcowie i matki nie mają wyższego wykształcenia. Oznacza to, że w rodzinach inteligen- ckich nastąpiło zachwianie pozytywnych wzorców identyfikacji rodzinnej i przekazu wartości oraz świadczy o kryzysie polskiej inteligencji. Znacznie wyższy poziom więzi rodzinnych widoczny jest w środowisku prywatnych przedsiębiorców, rolników i osób ze średnim wykształceniem. Jest to obserwacja ważna, każe się nam bowiem odnieść z dystansem do tezy o dominującej i dodatniej roli inteligencji w przemianach cywilizacyjnych.
Według respondentów badań nad międzypokoleniowym przekazem wartości w rodzinie najważniejszą cechą małżeństwa jest wzajemne wsparcie w trudnych chwilach, a zatem zaspokojenie potrzeby bezpieczeństwa. Twierdziło tak 84% dziewcząt, 66% chłopców oraz ponad 83% rodziców. Jednocześnie zdaniem przeważającej części ankietowanych małżeństwo nie ogranicza ludzkiej wolności. Innego zdania jest zaledwie 7% dziewcząt, 12% chłopców i 7% rodziców4.
Kwestia odczuwania i rozumienia wolności wydaje się tu szczególnie znacząca. W środkach masowego przekazu oraz wielu publikacjach naukowych nierzadko pojawia się pogląd, że dla większości ludzi małżeństwo i rodzina stanowią ograniczenie wolności. Socjologowie często opisują "wyzwalanie się spod presji rodzinnych". Obserwacje te jednak nie pokrywają się z odczuciami przytłaczającej większości badanych, według których rodzina nie tylko nie tłumi indywidualności jednostek, ale przeciwnie - daje jej pełną możliwość rozwoju.
Idąc tym tropem, wypada przytoczyć opinie na temat roli dzieci w rodzinie. Respondenci zgodnie stwierdzają, że dzieci są "źródłem radości" (60% młodzieży i 85% dorosłych), "równoprawnymi członkami rodziny" (odpowiednio: 47% i 78%) albo "osobami, które trzeba przygotować do samodzielnego życia" (62% i 85%). Bardzo niewiele osób twierdzi, że dzieci są "przeszkodą w realizacji własnych celów życiowych" (poniżej procenta dorosłych, około 3% młodzieży). Dane te świadczą o w pełni osobowym traktowaniu dzieci i swoich wobec nich obowiązków, które w pojęciu badanych nie ograniczają ich indywidualnej wolności.
W tych samych badaniach postawiono problem rozumienia wartości moralnych. Wśród najbardziej cenionych znalazły się kolejno: solidarność, wolność, prawda i odpowiedzialność. Nawet bez pomocy skomplikowanej aparatury statystycznej z badań tych wyłania się następujący obraz: ceniąc sobie wolność, respondenci nie traktują ani małżeństwa, ani rodzicielstwa jako istotnych przeszkód dla wolności.
W omawianych badaniach uwagę zwraca wysoki poziom racjonalizacji i świadomości postaw życiowych. Stawiane cele, problemy rodzinne, własne dążenia i wyzwania moralne są analizowane na co dzień i brane pod uwagę przy podejmowaniu decyzji. Aspiracje rodzinne łączą się z planami zawodowymi oraz majątkowymi i tworzą pragmatyczne, otwarte postawy życiowe. Coraz większa liczba badanych wierzy, że zmieni swój status majątkowy, zbuduje dom, kupi samochód. Jednocześnie zwiększa się grupa tych, którzy nie boją się zmian rynkowych, chcą założyć własne firmy, opuścić wieś.
Jak to możliwe, że ludzie wychowani w rodzinach, które w wyniku polityki socjalistycznego państwa padły ofiarą marginalizacji, demonstrują tego rodzaju postawy? Gdzie podziała się "wyuczona bezradność" i "anomia postaw"? Gdzie "rozchwianie norm", "wichrowatość społeczna" czy "brudna wspólnota" wielokrotnie dostrzegane w badaniach? Niewątpliwie zjawiska te istnieją i wpływają w znacznym stopniu na kształtowanie klimatu społecznego. Jednak nie decydują o stylu życia Polaków i ich aspiracjach życiowych. Istotniejszą rolę w polskim społeczeństwie odgrywają identyfikacje normatywne i dążenia do godnego ułożenia własnego życia. Słabość wzorców może oznaczać również otwartość i podatność na zmiany, o które łatwo w społeczeństwie o płytkiej stratyfikacji. Ta zaś daje w warunkach demokracji względną równość życiowych szans.
Podatność na zmiany wszelako nie oznacza dowolności postaw, lecz autonomiczność i samodzielność dążeń społecznych, a wymienione wyżej postawy prorodzinne stabilizują kierunek oraz charakter aspiracji i zmian.
Silne poczucie więzi z własną rodziną oznacza, że dorosła jednostka, niezależnie od związków z dziećmi, traktuje swego współmałżonka jako "osobę znaczącą" i w odniesieniu do niej określa własną tożsamość. Historycznie ukształtowały się dwa stanowiska wobec tych szczególnych więzi. Wedle pierwszego, bliska identyfikacja małżonków osłabia indywidualność jednostki i jej samodzielność, czyniąc z niej niepełnowartościowego uczestnika życia zbiorowego. Taki pogląd odnajdziemy w tradycji marksistowskiej lub - sięgając dalej - w myśli politycznej J. J. Rousseau, a nawet Platona. Dla myślicieli tego nurtu rodzina, zamykając lojalność jednostki w wąskiej grupie, jest przeszkodą w socjalizacji oraz we właściwym ułożeniu egalitarnych stosunków społecznych. Warunkiem szczęśliwości jest podporządkowanie jednostki ogółowi, a w konsekwencji państwu.
Odmienna jest tradycja związana z imieniem Arystotelesa, z filozofią chrześcijańską, z nazwiskami J. Locke'a, G. W. F. Hegla, A. de Tocqueville'a. Tu rodzinę uznaje się za fundament społeczeństwa i - co szczególnie istotne - podstawę wolności. Wedle Arystotelesa dwie są rzeczy, które budzą w ludziach uczucie troski i miłości: osobista własność i ukochana istota. Obserwacja ta prowadzi go do wniosku, że na tych właśnie dwóch filarach - własności i rodzinie - należy budować system demokratyczny. Każdy bowiem chętnie poprze ustrój umacniający to, co dla niego najcenniejsze.
Rozróżnienie tych dwóch stanowisk nie jest tylko kwestią teoretyczną, ale ma również istotne konsekwencje praktyczne. Silne identyfikacje rodzinne bowiem mogą w Polsce wspierać rozwój cywilizacyjny, rozumiany zarówno jako kształtowanie struktur demokratycznych, jak i budowa ekspansywnej gospodarki rynkowej, dającej szanse upowszechnienia dobrobytu.
Wolność i dobrobyt zależą od osobowych postaw, od tego, czy ludzie samodzielnie i odważnie potrafią radzić sobie w zmiennej i niepewnej rzeczywistości społecznej. Wolność polityczna znajduje swoje źródło w małżeństwie i rodzinie, a więc w bliskości osób. Rodzina, tak jak rysuje się jej obraz w polskich badaniach, stanowi miejsce, gdzie człowiek uczy się cenić wolność oraz racjonalnie i etycznie układać swoje współżycie z otoczeniem. Tym samym jest ona podstawowym źródłem stabilizacji politycznej i odnowy cywilizacyjnej w Polsce.
Artykuł pochodzi z "Wiedzy i Życia" nr 5/1997
|