ptak
Gość
|
|
« Odpowiedz #25 : Styczeń 07, 2011, 01:11:52 » |
|
Natomiast, nie tak dawno w rosyjskim naukowym programie wyemitowano bardzo interesujący film o szczęściu, gdzie naukowcy ( nie tylko rosyjscy) badali ten problem długi czas i okazało, że utrzymywanie permanentnego stanu szczęścia doprowadza człowieka do śmierci. Ciekawe co? I proste zarazem. Tak, proste. I potwierdzałoby tezę, że tkwienie w jednym stanie, bez przepływu energii miedzy różnymi potencjałami stanowi jej zanik, czyli śmierć. Szczęście bez odniesienia do nieszczęścia przestaje być szczęściem. Ciekawe, czy permanentna miłość również zabija? Jak to się mówi „można kota zagłaskać na śmierć”. Może dlatego bogowie mają dwa oblicza? I są nieśmiertelni? I stąd Lycyfer?
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
koliberek33
Gość
|
|
« Odpowiedz #26 : Styczeń 07, 2011, 01:35:10 » |
|
Dlatego wciąż te stany zmieniam. Dzisiaj jestem np. szczęśliwy po uwieńczeniu moich ostatnich dokonań zawodowych. I to wraz z naszym współforumowiczem Septerrą (dlatego o tym wspominam, gdyż tutaj się spotkaliśmy i mamy już na koncie dość poważny zawodowy projekt i jego realizację, choć na szczęście mamy też niedosyt twórczy i świadomość, co moglibyśmy lepiej jeszcze!) A prócz tego jestem bardzo zadowolony z całej towarzyszącej nam ( nam - gdyż współpracowało z nami jeszcze naście fantastycznych osób) w związku z tym atmosfery; a może właśnie dlatego tak się skończyło pomyślnie, że trudne były dobrego początki. I warunki pracy też niezbyt sprzyjające. Tak, lucyferyzmu jak pieprzu do zupy, czyli do smaku dodać warto, byle nie za dużo. Ale wracając, to zawsze wolę proces twórczy od samego efektu, choćby nie wiem jaki był dobry. To mi daje najwięcej radości. Jednakże twórczym można być wszędzie. I przy garnkach też (i znowu ten pieprz, no i trochę papryki też!)! :)A za to jak w związku, w rodzinie, to dopiero są możliwości wykazania się. Chyba największe!!! Z tego wynika, że poza szczęściem, nic tak nie zabija jak nuda, albo że permanentne szczęście to największa z nuddddd!
|
|
« Ostatnia zmiana: Styczeń 07, 2011, 02:20:41 wysłane przez koliberek33 »
|
Zapisane
|
|
|
|
Silver
Gość
|
|
« Odpowiedz #27 : Styczeń 07, 2011, 01:56:25 » |
|
To Ya tylko zacytuję... Te kilka prostych słów mowią same za siebie....bo są zbyt oczywiste. A kto rozumie poniższe słowa pytał dalej nię będzie, bo wszystko jasne.
''Gdy zdamy sobie sprawę, że zgubiliśmy drogę do Domu, że pochłonęły nas sprawy posiadania i przetrwania, że powoduje nami lęk i wcale nie jesteśmy szczęśliwi (niezależnie od zewnętrznego obrazu naszego życia, być może wyglądającego na udane, zaczynamy się budzić. Zaczynamy jasno widzieć, że utraciliśmy siebie, zapomnieliśmy, kim jesteśmy i po co właściwie żyjemy''
|
|
« Ostatnia zmiana: Styczeń 07, 2011, 01:57:04 wysłane przez Silver »
|
Zapisane
|
|
|
|
ptak
Gość
|
|
« Odpowiedz #28 : Styczeń 07, 2011, 02:29:16 » |
|
Zaczynamy jasno widzieć, że utraciliśmy siebie, zapomnieliśmy, kim jesteśmy i po co właściwie żyjemy'' Utracić siebie? Czy to w ogóle możliwe? Nawet jeśli zbaczamy z prostej drogi, bo frapują nas mijane krajobrazy, to zawsze jesteśmy MY. Obojętnie jakie przejawiamy stany. One są jedynie tymczasowym odbiciem w lustrze życia, naszą kreacją. Tym, co wypływa z głębi naszego jestestwa, bo w ten sposób zapragnęliśmy siebie poznawać. Ale żeby poznać, trzeba wpierw zapomnieć…
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Silver
Gość
|
|
« Odpowiedz #29 : Styczeń 07, 2011, 02:49:14 » |
|
Utracić siebie? Czy to w ogóle możliwe?
...nie kombinuj... Ażeby wyjaśnić na czym polega ta utrata siebie zacytuję dalej... ''Szczęście nie jest tym samym, co ekscytacja, pobudzenie, zaspokojenie wynikające z cudzej aprobaty, sukcesu czy posiadania. Te rzeczy wynalazła pogrążona w chaosie ludzkość jako substytuty czegoś rzeczywistego – ''prawdziwego'' szczęścia. Wszystkie substytuty szczęścia zależą od sytuacji, od okoliczności, ludzi, przedmiotów etc... Jesteśmy społecznie tak zaprogramowani, że do szczęścia potrzebujemy pochwał, pieniędzy, satysfakcjonującego zawodu, zdrowia, przyjaciół, właściwego partnera itd.; nasze szczęście jest tym uwarunkowane. Poświęcamy, więc swą wolność i szczęście dla potrzeby posiadania i przetrwania w świecie. Czy naprawdę musimy dostosowywać swoje zachowanie i sposób życia do standardów stworzonych przez innych ludzi, przez społeczeństwo ? Wielki filozof, Diogenes, rzekł : Tracisz życie, czyli to, czego szukasz, jeśli gonisz za głupimi luksusami. Nie potrzebujesz dziewięciu dziesiątych rzeczy, za którymi się uganiasz. Nie obawiaj się nie mieć nic. Nie wahaj się być nikim. Szczęście nie jest tym, co masz, lecz tym, KIM JESTEŚ. A jesteś dokładnie tym, kim potrzebujesz być. Zrozum to! Ludzie żyją w uśpieniu ponieważ wypala ich pożądanie aprobaty, popularności, władzy, przestrzeni, które złudnie łączą z pojęciem szczęścia ! Lecz to wszystko opieraja się na lęku, ponieważ nie jest częścią naszej istoty i jako takie mogą być nam prędzej, czy poźniej odebrane lub utracone. Strach przed utratą tych substytutów szczęścia jest przyczyną potrzeby kontrolowania. Nigdy nie możemy się dostatecznie odprężyć, aby cieszyć się życiem, gdyż ten strach jest zawsze w nas obecny. Tkwi w tym pewien paradoks: boimy się utraty czegoś, co składa się na nasze szczęście, a przecież szczęście polega na całkowitym braku lęku. Dlatego lęk przed utratą szczęścia jest właśnie tym, co nie pozwala nam być szczęśliwymi. Czyż nie jest to żałosne.Więc szczeście, to nie robienie czegoś, posiadanie czegoś itd... Nie jest to nawet uczucie, ale stan bycia, stan istnienia, którego utraciliśmy ponieważ uważamy, że to co jest naszym naturalnym stanem, znajduje się gdzieś na zewnątrz'' Na tym polega utrata (kolejny Matrix). Polega na niezrozumieniu tego, czym właściwie JEST szczęście. Innych ludzi też nie potrzebujemy do szczęścia.Potrzebujemy ich, aby wyrazić swoje szczęście, podzielić nim, cieszyć się nim.Cieszyć się razem wspólnym szczęściem... Myślę, że to wystarczy, a nawet za dużo...n a p i s a n e. A teraz niech każdy do tego dorobi swoją teorię jaka mu pasuje.... ...
|
|
« Ostatnia zmiana: Styczeń 07, 2011, 03:06:27 wysłane przez Silver »
|
Zapisane
|
|
|
|
ptak
Gość
|
|
« Odpowiedz #30 : Styczeń 07, 2011, 03:15:17 » |
|
Nie kombinuję. Właśnie dlatego, że JESTEM, nie mogę siebie stracić. A „tracenie” życia, to nie to samo, co utrata siebie. Szczęśliwa, czy nieszczęśliwa, zawsze to jestem JA. I nie musisz tłumaczyć, czym jest prawdziwe szczęście. Potrafię je odróżnić od iluzji szczęścia. Zgadzam się z Tobą, że nie zależy ono od stanu posiadania, bo jest stanem bycia. Którego doświadczam coraz częściej. Mimo pozornej „niedoli”.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Silver
Gość
|
|
« Odpowiedz #31 : Styczeń 07, 2011, 03:47:16 » |
|
Nie kombinuję. Właśnie dlatego, że JESTEM, nie mogę siebie stracić. A „tracenie” życia, to nie to samo, co utrata siebie. Ależ oczywiście... NIC nie możemy stracić ! Ale w kontekście, tego o czym mówimy TRACIMY szczęście... Tą strate można porównać do tego jakby ubrać ciemne okulary i sądzić, że utraciliśmy wzrok bo wszystko widzimy czarne.Czarne nie jest. Tylko... patrzymy przez ciemne okulary, a patrząc przez nie tracimy, w tym czasie zdolność widzenia tego co jasne, kolorowe i piękne itd....itp... Tak w tym subtelna różnica.... Prawdopodobnie powodem tego wszystkiego (braku pełnej swiadomości Siebie) tym samym świadomości swojego własnego szczęścia jest utracenie 10 z 12 Helis i zarazem okrojenie percepcji NIE wzrokowej, ale pojęciowej, świadomościowej. I tu możemy się zastanawiać, czy faktycznie straciliśmy owe Helisy na zawsze, czy tylko na jakiś czas ? No bo jeżeli na zawsze, no to... hm...chyba straciliśmy ?
|
|
« Ostatnia zmiana: Styczeń 07, 2011, 03:55:20 wysłane przez Silver »
|
Zapisane
|
|
|
|
ptak
Gość
|
|
« Odpowiedz #32 : Styczeń 07, 2011, 11:11:19 » |
|
Silver, a przecież ludzie bywają szczęśliwi, mimo owych okrojeń. Więc braki, o których piszesz nie są ostateczną determinantą. Chyba nie chcesz powiedzieć, że wszyscy biorą szczęście za jego iluzję, bo wówczas cała ta dyskusja byłaby bezprzedmiotowa. Ja zaś WIEM, że bywam szczęśliwa, TERAZ też jestem… Właściwie, to zawsze jestem szczęśliwa, tylko czasami wpędzam się w inne stany. Dla poznania… Pozdrówka serdeczne
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Silver
Gość
|
|
« Odpowiedz #33 : Styczeń 07, 2011, 18:05:05 » |
|
Ja zaś WIEM, że bywam szczęśliwa, TERAZ też jestem… Szczęście jest TERAZ, ALBO NIGDY. Wczoraj było, a jutro pojutrze dopiero będzie. Problem w tym, że jutro to dziś tyle, że jutro, a jutro gdy nadejdzie i tak będzie TERAZ. W związku z powyższym SZCZĘŚCIE może istnieć tylko w chwili obecnej i taka jest natura rzeczywistości, czy się to komuś podoba, czy NIE. Jednakże ludzie nie żyją chwilą obecną.Chwila obecna to subtelny stan medytacji, który czasem pojawia się przy głębokim wyciszeniu. Więc to szczęście jest pewnym subtelnym doświadczeniem szczęścia. Z reguły szczęście sobie definiujemy. Wystarczy, że kogoś zwolnią z pracy i już ''szczęście'' przeminęło. W istocie przeminął substytut szczęścia, bo to co prawdziwe jest doskonałe, a co doskonałe jest prawdziwe, więc nigdy nie może przeminąć.Trwa wiecznie i bezmiennie... zawsze JEST tym czym jest i nie zależy od niczego.
|
|
« Ostatnia zmiana: Styczeń 07, 2011, 18:07:36 wysłane przez Silver »
|
Zapisane
|
|
|
|
koliberek33
Gość
|
|
« Odpowiedz #34 : Styczeń 07, 2011, 19:05:15 » |
|
Taaaaa, Twoje wywody Silver są jak należy! Doskonale rozumiem, o czym mówisz.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
ptak
Gość
|
|
« Odpowiedz #35 : Styczeń 10, 2011, 14:23:01 » |
|
Wydaje się, że szczęście wypływa z poznania i możliwości realizacji swojej własnej natury. A wcześniej ze stworzenia sobie przestrzeni, w której będzie to możliwe. Niektórzy twierdzą, że potrzebna jest do tego dojrzałość będąca efektem zespolenie mądrości, mocy i miłości. Chociaż mówi się też o szczęściu dziecięcym. Ale dziecku brakuje przecież dojrzałości, mimo, że ono również realizuje swoją naturę. Jeszcze nierozpoznaną i czystą. I czyni to spontanicznie, niejako na kredyt… I tu pewnie pojawią się oponenci... przecież dziecko nie może przeżywać prawdziwego szczęścia. Bo świat dziecka bywa mało stabilny uczuciowo i emocjonalnie oraz pozbawiony jest wiedzy, którą zastępuje fantazja. Tylko, gdzie jest powiedziane, że fantazja jest mniej wartościowa od wiedzy, mniej szczęsciodajna? Czy wiedza jest zatem niezbędnym składnikiem rodzącym szczęście? No i jaka wiedza? Od którego jej momentu? Zatem, drzewo nie może być szczęśliwe? Wydaje się, że szczęścia tak jak miłości nie da się zdefiniować. Po prostu trzeba wejść w jego pole i je poczuć. Tylko tyle. A jak się już je poczuje, definicje staną się zbędne.
|
|
« Ostatnia zmiana: Styczeń 10, 2011, 14:27:02 wysłane przez ptak »
|
Zapisane
|
|
|
|
east
Gość
|
|
« Odpowiedz #36 : Styczeń 10, 2011, 18:34:08 » |
|
Silver w kontekście, tego o czym mówimy TRACIMY szczęście... Tą strate można porównać do tego jakby ubrać ciemne okulary
Czyż nasz umysł zaprzątnięty "wczoraj" oraz "jutro" , nasze narzędzie, nie przysłania nam, niczym owe ciemne okulary, samej wszechobecnej natury szczęścia ? Skoro szczęście JEST, to wystarczy "tylko" usunąć przesłonę - umysł, który warunkuje. PtakuWydaje się, że szczęście wypływa z poznania i możliwości realizacji swojej własnej natury. A wcześniej ze stworzenia sobie przestrzeni, w której będzie to możliwe. No właśnie - szczęście jest naturalne, wypływa z natury ludzkiej, jest naturalnym stanem ! Czy zatem trzeba stwarzać je ? Może inaczej - stworzyć przestrzeń w sobie dla tego szczęścia,żeby zbierało się w niej tak, jak woda wypełnia pusty zbiornik Zbiornik pusty , czyli bez umysłowych warunkowań i sztucznych tam, które stwarza myśl. SilverSZCZĘŚCIE może istnieć tylko w chwili obecnej i taka jest natura rzeczywistości, czy się to komuś podoba, czy NIE. Jednakże ludzie nie żyją chwilą obecną.Chwila obecna to subtelny stan medytacji, który czasem pojawia się przy głębokim wyciszeniu. Czy ja wiem, czy do tego potrzeba aż medytacji ? Może z początku tak, po to, aby utworzyć przestrzeń - ciszy serca. Później wystarczy ją podtrzymywać i czuć jak się wlewa weń życiodajne szczęście Kiedy zbiornik się wypełnia szczęście wylewa się poza jego granice, aż będzie OBECNE w każdej chwili każdego aktu myślenia, gdzieś pomiędzy formą , między korzeniami myśli..co więcej - ono będzie je poić
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
krzysiek
Gość
|
|
« Odpowiedz #37 : Styczeń 10, 2011, 23:45:37 » |
|
Z reguły szczęście sobie definiujemy. Wystarczy, że kogoś zwolnią z pracy i już ''szczęście'' przeminęło
Zastanawiam się, czy praca, ciężka i wycieńczająca praca, jest synonimem szczęścia... Zapytajcie konia, czy jest bardziej szczęśliwy ciągnąc furę z węglem, czy może wolałby hasać na zielonej łące. Ja wiem: praca, pieniądze, spłata kredytów, dobra doczesne, itd. itp. Ale ja w tym szczęścia nie widzę. O wiele bardziej wolałbym żyć na bezludnej wyspie (prawie bezludnej; jakaś Piętaszka mile widziana ). Przymusowej pracy nienawidzę.
|
|
« Ostatnia zmiana: Styczeń 10, 2011, 23:46:45 wysłane przez krzysiek »
|
Zapisane
|
|
|
|
Silver
Gość
|
|
« Odpowiedz #38 : Styczeń 11, 2011, 05:39:31 » |
|
Zastanawiam się, czy praca, ciężka i wycieńczająca praca, jest synonimem szczęścia... Zapytajcie konia, czy jest bardziej szczęśliwy ciągnąc furę z węglem, czy może wolałby hasać na zielonej łące. Ja wiem: praca, pieniądze, spłata kredytów, dobra doczesne, itd. itp. Ale ja w tym szczęścia nie widzę. O wiele bardziej wolałbym żyć na bezludnej wyspie (prawie bezludnej; jakaś Piętaszka mile widziana ). Przymusowej pracy nienawidzę. Doskonały temat.Zacytuję wpierw zdanie z ksiąg psychologii : ''Odnoszę sukcesy, mam władzę, mam dobrą reputację, szczęśliwe życie rodzinne, ciężko pracuję i rozwijam się zawodowo. Jestem nawet uduchowiony i spełniam dobre uczynki. Nie ma nic niewłaściwego w odnoszeniu sukcesów lub posiadaniu szczęśliwej rodziny ITD... Ale nie myśl, że dodaje to choćby jedną kroplę do tego, aby być szczęśliwym ponieważ szczęście nie zależy od ilości posiadania rzeczy i sytuacji. Skąd zatem wiemy, że jesteśmy szczęśliwi, mówiąc, że tacy jesteśmy. Skąd wiemy, że odnosimy sukcesy, że nasze życie rodzinne jest dobre itd...? Wiemy o tym tylko stąd, że porównujemy się z innymi ludźmi, a także dokonujemy porównań między różnymi obszarami swego życia, co oznacza, że przyklejamy swemu życiu etykietki. Zatracamy się zatem w grze pozorów, a następnie owe pozory uważamy za prawdziwe''. Nic w tym dziwnego skoro tak wychowała nas rodzina, najbliźsi, społeczeństwo. Wobec powyższego nie możemy odkryć i doświadczyć swego prawdziwego szczęścia, ponieważ utożsamiamy się z tym co nie ma nic Z nim wspólnego na dodatek mocno wierząc, że nim jest ! Tymczasem szczęście JEST TYM co pociąga za sobą Wszystko, pociąga za sobą całą resztę.... Jak pisaliśmy wcześniej brak odkrycia i doświadczenia swojego prawdziwego szczęścia, prowadzi do chorób, psychoz, przedwczesnego starzenia się i śmierci. Zatem życie nie polega na lunatycznym i notorocznym zdobywania czegoś z zewnątrz, nawet nie polega na intelektualnym zdobywaniu wiedzy, wykształcenia, tylko polega na doświadczeniu własnej prawdy, własnego szczęścia, czyli swojego świadectwa. I to jest powodem, że jesteś tutaj na tej planecie, ponieważ życie nie da się zdegradować gdyż jest ono prawdziwe, a skoro prawdziwe jest doskonałe. Zatem będziesz przybywał tu tak długo, aż doświadczysz swojego prawdziwego szczęścia. Ciężka praca jest wyrazem braku szacunku i poczucia wartości wobec samego siebie. Jest również zatreceniem szczęścia ponieważ, nie może nic odbywać się naszym kosztem, jak i zrówno czyimś kosztem. Tak przez wieki kreowano ludzkie postawy i przekonania, że Ci co ciężko pracują są lepsi, wartościowści, bardziej potrzebni. Nic z tych rzeczy, to tylko tak wymyśliła sobie uśpiona ludzkość. Ale, już w wielu środowiskach tzw. ''woły robocze'' nie są zbyt mile widziani, a przez to że tak kreują swe życie na woła roboczego są nawet spychani... Budzący się ze zwierzęcego snu ludzie zaczynają odkrywać, że liczy się przede wszystkim piękno, miłość, radość i szczęście, czyli to co pociąga za sobą Wszystko, a nie archaiczny, przedpotopowy sposób sposób życia i bycia. Ci co walczą, o władzę, wpływy, stanowiska, walczą o majątki, to bez żadnej przesady zwierzecę umysły... co można poczytać w wielu naukowych pracach. Człowiek świadomy ZASŁUGUJE, a nie walczy. ZASŁUGUJE na Wszystko co NAJLEPSZE.
|
|
« Ostatnia zmiana: Styczeń 11, 2011, 06:01:05 wysłane przez Silver »
|
Zapisane
|
|
|
|
ptak
Gość
|
|
« Odpowiedz #39 : Styczeń 11, 2011, 11:57:20 » |
|
Silver, pięknie napisałeś o tych wołach roboczych i ich złudnym poczuciu szczęścia. Zgadzam się w zupełności. Może dlatego, że sama raczej sytuuję się na przeciwnym biegunie, w gromadzie „ptaków niebieskich”, co to przez życie radośnie i beztrosko… przyprawiając innych o ból głowy… I dlatego praca ciężka mnie się nie ima, zaś szczęście i owszem. I za każdym razem, gdy tracę pracę wskutek wewnętrznej niezgody na niewolnictwo, zyskuję coś z wewnętrznych darów. A to pozwala cieszyć się pięknem naszej przecudnej planety i jej stworzonek mniejszych bądź większych. I z ubolewaniem obserwuję, jak ludzie wypalają się w katorżniczym wyścigu szczurów, jak ich człowieczeństwo bywa rozdeptywane przez tych ze szczytów wszelkich korporacji. A konie ciągną zaprzęg, coraz bardziej nieczułe na razy i świst bata… by żłób był pełen siana… by samochód lepszy, dom okazalszy, wakacje wspanialsze… a szczęście wyśnione, wymarzone, jakoś tak chyłkiem i bokiem, jakoś zawsze obok… niedoścignione… Cóż więc tak uparcie ścigamy? I tylko czasami w snach prawdziwych, na łąkach zielonych... jeszcze słychać śpiew i rżenie koni… tych wolnych, jeszcze nie „uczłowieczonych”… Zaś na jawie „szczęściodajny system” szykuje nam inne sny. I tak uśpieni wędrujemy przez życie, tudzież życia. Trza nam chyba jakiegoś koguta na płocie, by pobudkę uskutecznił!
|
| | |