Rafaela
Gość
|
|
« Odpowiedz #1 : Sierpień 21, 2010, 20:15:56 » |
|
MILOSC BEZWARUNKOWA
Miłość bezwarunkowa, to miłość, która nie zna potrzeb, oczekiwań i zazdrości. To miłość, która stara się nikomu nie zaszkodzić, nikogo nie skrzywdzić. To miłość, która nie rani, ale goi, która nie dzieli, a łączy, która nie krzywdzi, ale naprawia krzywdy, która nigdy nie przynosi smutku, ale zawsze jest źródłem szczęścia i radości. Miłość taka gdy jest dawana, zawsze powraca w zwielokrotnionym natężeniu. Neale Donald Walsh napisał3, że prawdziwa, czysta miłość to:
„Coś, co nie zna warunków, ograniczeń i potrzeb. Ponieważ nie zna warunków, nie wymaga niczego aby się wyrazić. Nie żąda niczego w zamian. Nie wstrzymuje niczego w odwecie.
Ponieważ nie zna ograniczeń, nie krępuje drugiego. Jest bez końca i trwa wiecznie. Nie doświadcza zapór i granic.
Ponieważ nie zna potrzeb, stara się nie brać niczego, co nie pochodzi z hojności serca. Stara się nie zatrzymywać niczego, co nie pragnie być zatrzymane. Stara się nie dawać niczego, co nie jest przyjmowane z radością.
I jest wolne. Miłość jest tym, co swobodne, albowiem wolność stanowi istotę Boga, a miłość to przejaw Boga.”
Miłość romantyczna powstaje spontanicznie, miłość rodzinna też zwykle tworzy się w sposób naturalny. W przeciwieństwie do nich, miłość bezwarunkowa jest sztuką, którą należy posiąść. Równocześnie jednak, nie można nic zrobić, aby ją posiąść. Wydaje się, że dwa ostatnie zdania są ze sobą sprzeczne. Jak można coś posiąść, jeśli nic nie da się zrobić, aby to posiąść? Ten paradoks jest tylko pozorny. Prawdziwa, czysta miłość nie jest wynikiem określonych warunków, jakie muszą wystąpić, aby mogła zaistnieć. Przeciwnie, to określone warunki powstają jako wynik miłości. Miłość warunkowa jest reakcją. Miłość bezwarunkowa jest decyzją. Twórczym postanowieniem nie wywołanym czynnikami zewnętrznymi, ale pochodzącym od wewnątrz. Opartym na tym, co w każdym jest najistotniejsze, na tym, co jest w nim obrazem i podobieństwem Stwórcy. Stwórca jest miłością, tego uczy prawie każda religia. Zatem to, co jest jego obrazem i podobieństwem, jest też miłością. Trzeba tylko o tym wiedzieć. A zatem posiąść miłość bezwarunkową, to uświadomić sobie, że się nią jest. Niczego nie trzeba więcej. Ale być miłością, to nie to samo co miłować. Kochać, to przemienić bycie miłością w jej doświadczenie. Doświadczenie miłości wyznacza określone warunki. Tak oto miłość stwarza warunki, a nie warunki – miłość.
Skoro w doświadczeniu miłości wychodzimy od siebie, a nie od warunków zewnętrznych, świadomi, że nasza wyższa jaźń jest miłością, to miłość nasza nie potrzebuje niczego z zewnątrz aby się wyrazić. Możemy więc kochać wszystkich i wszystko, nic od nich przy tym nie potrzebując i nic od nich nie oczekując w zamian. Nie występuje w nas również lęk, że coś lub ktoś zagraża tej miłości i że możemy ją utracić, ponieważ to czy i jak kochamy zależy tylko od nas. Czysta miłość nie stwarza więc nigdy warunków do wystąpienia zazdrości. Takiej miłości nie można też zranić.
Jeśli więc kochamy kogoś miłością bezwarunkową, to za to kim jest, a nie za to, co możemy dzięki niemu zyskać. Jeśli nawet pragniemy z nim być, to dla samego faktu bycia z nim, a nie z żadnych innych powodów. Jeśli nawet chcemy stworzyć związek z ta osobą, to nie jest dla nas ważne, ile wyniesiemy z tego związku, ale ile możemy do niego wnieść.
Miłość bezwarunkowa to miłość Stwórcy do stworzenia. Choć liczne religie to przyznają, to jednak w doktrynach religijnych jest wiele stwierdzeń, które temu przeczą. Według chrześcijańskich źródeł Bóg jest zazdrosny, mściwy, groźny4, uzależniający swoją miłość do człowieka od tego, czy człowiek będzie wypełniał jego wolę. W przeciwnym razie wtrąci go do piekła na wieczne męki. Chodzi tu nie tylko o teksty biblijne. Poglądy głoszące, że miłość boża jest warunkowa, wypowiada się również obecnie5.
Jak więc przeciętny chrześcijanin ma kochać miłością bezwarunkową, jeśli powiada mu się, że Ten, którego obraz i podobieństwo nosi w sobie, jest zazdrosny, mściwy i miłuje warunkowo? Zapytany o miłość bezwarunkową opisaną przez Pawła z Tarsu odpowiada: List do Koryntian? Nie, to dobre dla matek. Ja muszę zazdrościć, nie wyobrażam sobie niczego innego. I kocha miłością zazdrosną. I mści się. I czasem nawet zabija.
A przecież tak niewiele trzeba. Wystarczy odkryć czystą miłość w sobie. Wtedy będziemy zdolni pokochać siebie. Jeśli pokochamy siebie, pokochamy innych. Gdy pokochamy innych, pokochamy Życie. Gdy pokochamy Życie, pokochamy Boga. Wtedy zdamy sobie sprawę z tego, że On kocha nas tak samo, miłością czystą, bezwarunkową. Pozostałe rodzaje miłości
Można jeszcze wyodrębnić miłość rodzinną, miłość w przyjaźni i koleżeństwie, ogólną miłość bliźniego, miłość do przyrody, do ojczyzny, a nawet do psa, kota czy kanarka. Właściwie można kochać wszystko i wszystkich. Cechą charakterystyczną tego rodzaju miłości jest to, że są one uwarunkowane w mniejszym, czasami nawet w znacznie mniejszym stopniu niż miłość romantyczna. Miłość macierzyńska jest uwarunkowana najmniej ze wszystkich wymienionych, choć nie jest w pełni wolna od wymagań czy oczekiwań. Matka zwykle kocha swoje dziecko nie w zależności od tego jakie jest, ale po prostu dlatego, że jest, nawet, gdy jest niepełnosprawne fizycznie czy umysłowo. Ale taka miłość różni się od miłości czystej tym, że często jest obłożona protokołem i że upatruje korzyści, które będą widoczne dopiero w przyszłości. Jest do niej jednak bardzo zbliżona. Miłość ojca do swych dzieci częściej zależy od tego, w jakim stopniu spełniają jego oczekiwania. Ogólna miłość bliźniego jest uwarunkowana pojmowaniem tego, kto jest, a kto nie jest bliźnim drugiego.
Cechą wyróżniającą wymienione rodzaje miłości jest to, że są one zwykle pozbawione pierwiastków seksualnych. W zamian za to obejmują przyjaźń, szacunek i życzliwe nastawienie. Jest tu także miejsce na upodobanie, zachwyt, przywiązanie, odczuwanie piękna i wszelkie inne możliwe ciepłe uczucia, docenianie, a także troskę, współczucie, odpowiedzialność. Inną cechą charakterystyczną takich miłości jest ich długotrwałość. Mogą one zaistnieć nawet na całe życie, a nawet przekroczyć barierę śmierci. Najważniejsze jednak jest to, że każda taka miłość może się rozwijać, stale wzbogacać o coś nowego, a nawet przekształcić w miłość bezwarunkową. Miłość a seks
Słowo „miłość” jest niejednokrotnie kojarzone ze stosunkiem seksualnym, np. w takich zwrotach jak np. „uprawiać miłość” czy „miłość francuska”, ponieważ w wielu językach nie ma właściwych słów do określenia tego aktu, a te, które są w potocznym użyciu, to zwykle słowa wulgarne. W rzeczywistości, miłość i seks to różne pojęcia. Nie da się ich używać zamiennie, bowiem możliwa jest miłość bez seksu i seks bez miłości. Jednak seks często towarzyszy miłości. W przypadku miłości romantycznej jest jej celebracją i niemal nieodłącznym składnikiem. Zbliżenie seksualne może pozwolić na fizyczne doświadczenie miłości i w ten sposób ją dopełnić. Seks jest więc fizyczną nutą w akordzie miłości i jeżeli pozostaje w harmonii z innymi nutami, sprawia, że akord ten brzmi jeszcze piękniej.
Nastawienie do seksu zależy od regionu świata i kultury. Na wschodzie rozwijała się bogata sztuka erotyczna, co nawet owocowało powstaniem dzieł w rodzaju Kamasutry. Również kultura islamska jest bogata w tego rodzaju literaturę choć z praktyką jest tu znacznie gorzej. Chrześcijańska kultura Zachodu długo była nieufna wobec seksualności, gloryfikowała celibat, dziewictwo, powściągliwość seksualną, ustanowiła szereg zakazów i ograniczeń, a wszelkie urozmaicenia sztuki miłosnej utożsamiała z wyrafinowaniem, wyuzdaniem. Do pewnego stopnia tak jest nadal, zwłaszcza w kościele katolickim. W myśl doktryny, stosunki seksualne, dozwolone tylko w małżeństwie, mają służyć prokreacji, a wszelka antykoncepcja, z wyjątkiem tzw. metod naturalnych, jest zabroniona. Ci, który głoszą takie poglądy, nie chcą zauważyć, że w opozycji do doktryny, sztuka erotyczna Zachodu rozwinęła się w nie mniejszym stopniu niż w innych kulturach, a ograniczanie seksu do prokreacji nie wpłynęło prawie w ogóle na praktykę w tej dziedzinie. Aby zapewnić przetrwanie gatunku wystarczy przecież, aby każdy miał za sobą kilka lub co najwyżej kilkanaście zbliżeń w ciągu życia. W rzeczywistości przeciętny żonaty mężczyzna lub zamężna kobieta mają ich po kilka tysięcy.
Ci, co zmuszają ludzi do ograniczania seksu wyłącznie do prokreacji, zadają gwałt ludzkiej naturze. Nie rozumieją natury wszechświata. Nie dostrzegają, że z jednej strony polaryzacja, a z drugiej strony przyciąganie się przeciwieństw, jest cechą powszechną i dotyczy wszystkich aspektów rzeczywistości od elektronu i protonu zaczynając, a na mężczyźnie i kobiecie kończąc. Energia seksualna przyciąga i spaja ludzi, ponieważ we wszechświecie, podzielonym i zróżnicowanym, powszechne jest dążenie do jedności. Jakże pięknie to zostało powiedziane w słowach: „Będziecie dwoje jednym ciałem”6. Prokreacja nie jest więc celem zbliżenia fizycznego, ale raczej jednym z jego możliwych, szczęśliwych następstw. =======================================
A co z seksem bez miłości? Zaspokojenie fizyczne bez głębszych uczuć jest też możliwe. Nie posuwa ono jednak naprzód w rozwoju. Ponadto od takiego seksu łatwo się uzależnić. Związki oparte tylko na przyciąganiu seksualnym są jeszcze mniej trwałe niż oparte na miłości romantycznej. Jedna ze stron może je łatwo wykorzystać do kontroli, manipulacji oraz osiągania różnych korzyści. Niektórzy (nawet nie związani z chrześcijaństwem) nauczyciele duchowi głoszą wyższość celibatu, dziewictwa i zalecają całkowitą rezygnację ze zbliżeń cielesnych, świadcząc o tym własnym przykładem. Dlaczego tak się dzieje? Oni po prostu nie wierzą, że można skutecznie kontrolować popęd seksualny, tak jak wielu nie wierzy, że można używać narkotyki bez popadnięcia w nałóg. Mówią, że energia seksualna jest najniższą formą energii jakiej może człowiek doświadczyć, która uzależniając człowieka przeszkadza w doświadczaniu energii wyższych i utrudnia w ten sposób bądź uniemożliwia rozwój duchowy. Ci nauczyciele jednak mylą się, przynajmniej częściowo. Nie jest możliwe skuteczne wyrzeczenie się seksu rozumiane jako samozaparcie. Istnieje bowiem prawo naturalne, które brzmi: „To, czemu się opierasz, umacniasz”. Zatem każde tłumienie popędu seksualnego w końcu zaowocuje pojawieniem się tego popędu w najmniej oczekiwanym momencie, w postaci trudnej do przezwyciężenia żądzy. Doświadczają tego zakonnicy i kapłani kościoła katolickiego, o czym świadczą wciąż wybuchające afery związane z molestowaniem czy wykorzystaniem seksualnym przez duchownych. Nie jest też prawdą, że seks, jako niska energia, utrudnia dojście do energii wyższych. Przeciwnie, niejednokrotnie dojść do tego co wysokie można tylko poprzez to co niskie. Wszak aby zdobyć szczyt górski trzeba zacząć od podstawy. Dlatego w życiu każdego człowieka seks może odegrać pozytywną rolę. Zdarza się jednak czasem, że gdy spełni już ową rolę, przestaje być czymś atrakcyjnym. I wówczas ktoś może go odstawić, jak dziecko odstawia zabawkę, z której już wyrosło, lub jak odkłada ubranie, które jest za ciasne, czy jak biesiadnik, który odsuwa kolejny deser od siebie, bo już naprawdę nie może więcej. Dzieje się to zwykle wtedy, gdy ów ktoś odkryje inne źródło szczęścia, radości i rozkoszy, przy którym seks wydaje się bladą imitacją. Nie jest to jednak w tym przypadku wyrzeczenie, ale odstawienie i wybór czegoś innego.
Cieszmy się zatem seksem i bawmy się nim, dopóki nas to bawi. Nie używajmy go jednak do kontroli, manipulacji, dominacji czy osiągania różnych korzyści. Pamiętajmy, że zbliżenie seksualne staje się dopiero wtedy naprawdę piękne, kiedy jest wyrazem miłości. Czy można kochać wiele osób?
W przypadku licznego rodzeństwa czy wielu przyjaciół odpowiedź jest natychmiastowa: oczywiście, że można. Jednak w przypadku miłości romantycznej wielu odpowiedziałoby, że nie. Jeśli nawet można, to nie powinno się. Panuje bowiem dość powszechne przekonanie, że kochając nie tylko swojego partnera, ale i kogoś innego, w jakiś sposób się tego partnera zdradza. Taka dodatkowa miłość prawie zawsze traktowana jest jako zagrożenie i prawie zawsze wywołuje zazdrość. Czy jednak rzeczywiście można kochać tylko jednego i jakakolwiek nowa miłość niszczy starą? Jeśli nawet tak się dzieje, to nie dlatego, że nowa miłość oddziałuje destrukcyjnie na dotychczasową, ale dlatego, że starą miłość zabija zazdrość. Tak naprawdę można kochać wiele osób, w taki sposób kocha nas Stwórca. Przekonania, że są wybrani ludzie, czy wybrane narody, to tylko pobożne życzenia niektórych. Bóg kocha wszystkich jednakowo. W tym miejscu może się jednak pojawić protest: No dobrze, może można kochać wielu, lecz miłością bezwarunkową, ale nie w taki sposób, nie miłością romantyczną, nie z podtekstem seksualnym. Odpowiedź jest następująca: Czy się komu to podoba, czy nie, tak się zdarza w praktyce i to nie tylko w poligamicznych związkach islamskich czy mormońskich, ale również w szanowanych rodzinach chrześcijańskich. Jak już poprzednio powiedziano, miłość romantyczna pojawia się spontanicznie i zwykle nie ma się wpływu na to kiedy, jak i w kim powstaje. Mówiąc językiem poety7: „Serce nie sługa, nie zna co to pany i nie da się okuć przemocą w kajdany”. Dlatego nikt nie jest winny, że kocha. Nie ma i nie może być miłości zakazanej. Każda miłość jest święta, bo jest darem Stwórcy. Kochanie kogokolwiek nigdy nie może stanowić zdrady, nawet gdyby kochało się wielu. Pokochanie kogoś nie musi oznaczać zaprzestania kochania kogoś innego. Pogląd, że w sposób romantyczny można kochać tylko jedną osobę to mit.
Ale w tym miejscu zaczynają się problemy z uczciwością. Np. mąż, który oprócz żony kocha jeszcze inną, może żonie tego nie powiedzieć. Może w tajemnicy przed żoną utworzyć i konsumować drugi związek. To już jest zdrada, bowiem zdrada to nieuczciwość, to życie w kłamstwie. Tłumaczenie, że ukrywa swój drugi związek przed żoną, bo nie chce jej ranić, jest zwykłym wykrętem. Kochającej żonie zawsze należy się prawda. Zresztą każde kłamstwo ma krótkie nogi i taki ukrywany romans czy prędzej czy później się wyda.
Może być i odwrotna sytuacja. Zakochany podwójnie mąż nie chcąc łamać wyznawanych zasad moralnych stara się wyprzeć swojej drugiej miłości, stłumić ją, zepchnąć do podświadomości. Ze względu na wyznawane zasady czy religię, rezygnuje więc z niej. Ale to co robi, to jest „zakuwanie swojego serca w kajdany”, co nie jest w gruncie rzeczy możliwe. Wypierając się miłości, umacnia ją. Wypierając się miłości zdradza siebie. A zdradzenie samego siebie to też zdrada. Skutkiem takiego postępowania będzie to, że mąż albo nie wytrzyma i w końcu zdradzi żonę, albo będzie się przez lata zamartwiał po cichu, przez co w końcu wpędzi się w jakąś chorobę. Takie tłumienie w sobie miłości może również wypaczyć jego charakter, prowadząc do ujawnienia się zaborczości.
Najlepszym rozwiązaniem jest więc prawda. Powiedzenie żonie, że się kocha jeszcze kogoś innego to nie zdrada. To uczciwość. Dlatego im prędzej mąż to uczyni, tym lepiej. Taka sytuacja nie musi prowadzić do rozbicia małżeństwa. Każda ze stron w tym dramacie powinna sobie wówczas zadać pytanie: Jak postąpiłaby miłość? I to miłość nie tylko do tego jednego czy tej jednej, ale do wszystkich uczestników dramatu. Rozwiązania mogą być różne. Może mąż w imię miłości do żony postanowi nie tworzyć nowego erotycznego związku i jego miłość przekształci się w miłość platoniczną? W ten sposób nie wyprze się swojej miłości, ale tylko odsunie od siebie jej erotyczne aspekty. Może żona oświadczy, że taka sytuacja jest dla niej nie do przyjęcia i odejdzie? Może jednak da mężowi wolną rękę? A może ta druga, nie chcąc rozbijać małżeństwa, sama odejdzie? Każde rozwiązanie, które zostanie przyjęte, będzie dobrym rozwiązaniem pod warunkiem, że będzie to porozumienie wszystkich stron zawarte w imię miłości.
Reasumując należy stwierdzić, że można kochać wiele osób i to na wszystkie możliwe sposoby. Jednak, ze względu na istniejące uwarunkowania kulturowe i obyczajowe, kochanie wielu miłością romantyczną może stwarzać problemy. Jest więc najlepiej, gdy kocha się miłością bezwarunkową. W ten sposób można kochać wszystkich i wszystko bez przeszkód. Tak kocha nas Ten Który Jest. Miłość jako energia
Wszechświat to wieczny ruch, wieczna zmiana, wieczne ewoluowanie. Fizycy już dawno spostrzegli, że nie jest możliwa jakakolwiek przemiana bez energii. Wprowadzenie w ruch, zatrzymanie ruchu, przemiana chemiczna, emisja światła, wytwarzanie dźwięku – wszystko to wymaga energii. Życie to też wieczny ruch, wieczna zmiana, wieczne ewoluowanie. O ile do wytwarzania zjawisk fizycznych potrzebna jest energia fizyczna, o tyle do zaistnienia, podtrzymania i przemieniania życia potrzebna jest energia psychiczna. Podstawą tej energii są uczucia. Uczuciami o największej sile oddziaływania są miłość i strach. Zjawiska psychiczne są właściwe wielu żyjącym formom, niektórzy nawet uważają, że w jakimś stopniu wszystkim formom. Podobno nawet rośliny lepiej rosną gdy są traktowane z miłością. Niemal każdy mały zaniepokojony owad reaguje strachem i ucieka lub nieruchomieje. Najłatwiej jednak zaobserwować uczucia w człowieku. Są one źródłem siły napędowej dla życia i nadają mu sens. Wszystko, cokolwiek człowiek robi, jest powodowane miłością lub strachem. Każde inne uczucie jest oparte na tych dwóch podstawowych. Np. smutek jest skutkiem braku, chwilowego zaniku lub niespełnienia miłości, pozwala on nam pogodzić się z utratą tego, co kochaliśmy, a także pogodzić się z tym, że nie objawiliśmy siebie w swojej najlepszej wersji i nie postąpiliśmy jak postąpiłaby miłość. Złościmy się, jeśli ktoś postąpił z nami tak jakby miłość nie postąpiła, złość pozwala nam również odmówić czegoś co nie wyraża miłości. Smutek czy złość może być też wyrazem lęku o miłość, zwłaszcza, gdy coś jej zagraża czy przeszkadza. Smucimy się, gdy jesteśmy przekonani, że już nie da się nic w danej sprawie zrobić. Złościmy się zwykle wtedy, gdy uważamy, że coś można jeszcze zmienić. Gniew, to emocjonalnie wyrażona wielka złość wywołana silnym lękiem spowodowanym np. zagrożeniem dla tego, co kochamy.
W najwyższym wymiarze wszystko jest wyrazem miłości, nawet strach. Czyż to, że matka się boi, iż dziecko może wyjść na ulicę i zostać przejechane przez samochód, lub że ktoś może go skrzywdzić, nie jest wyrazem miłości? Czyż to, że ktoś boi się, kiedy ukochany długo nie wraca, nie jest wyrazem miłości? W najwyższym wymiarze miłość stanowi wiązkę wszystkich uczuć. Jest to energia podobna do światła białego, którego widmo składa się z wielu barw. Ci, którzy potrafią widzieć więcej, tak właśnie ją widzą. Ci, którzy mieli przeżycia na granicy śmierci, również spotkali się z światłem, które jest miłością. Osoby zdolne do postrzegania pozazmysłowego widzą wokół człowieka świetlistą otoczkę zwaną „aurą”. Twierdzą one, że im więcej w człowieku jest miłości, tym jaśniejsza i bielsza jest ta aura. Może ta intuicyjna wiedza o aurze spowodowała, że świętym na obrazach zwykle domalowuje się aureolę. Badacze tamtej strony życia twierdzą, że istoty rozwinięte duchowo, będące już na końcu swej ziemskiej drogi, świecą oślepiająco białym światłem. Pamiętajmy, że również Jezus powiedział o sobie „Jestem światłością świata”. Nie była to tylko przenośnia.
Wszyscy mamy w sobie światło, wszyscy mamy w sobie miłość. Bez niej nie moglibyśmy istnieć. Nie ukrywajmy jednak tego światła pod korcem. Niech nasza miłość przemieni świat.
Scaliłem posty Darek
|