Mala mentalita
Pewien facet powiedział: "Wystarczyłoby mi zmienić się w kobietę, chociaż na jeden dzień, aby poprawić w sposób znaczący swój byt materialny".
To zaskakujące wyznanie daje wiele do myślenia. Czyżby mężczyźni byli aż tak dwulicowi? Swoje partnerki nękają zazdrością, a sami, gdyby im tylko stworzyć warunki, korzystaliby z kobiecych atutów w iście wyrafinowany sposób. Szokujące? Tylko początkowo. Takie podejście wynika z biologiczno-fizycznych uwarunkowań, a zaborczość nie jest tyko naleciałością wychowania, lecz wrodzonym odruchem dominacji otoczenia. Zauważmy przecież, że w świecie zwierząt odruchy kopulacyjne u samców bardzo często nie mają związku z seksualnością. Odruch kopulacyjny jest potrzebą zdominowania otoczenia, wrodzoną potrzebą bycia Alfą.
Jak pisze John Fischer w swojej książce "Okiem psa": "Osobnik Alfa ma prawo do najlepszych kąsków i je pierwszy. Reszta stada zadowolić się musi tym, co Alfa pozostawi, a i to do czasu, gdy nie zdecyduje się zjeść coś jeszcze". Właśnie, dlatego homoseksualizm w wydaniu męskim jest społecznie nie do przyjęcia. Dominować można tylko kobiety, gdyż one wewnętrznym instynktem się temu podporządkowują i jest to całkiem naturalny odruch.
Kobieta jest przecież "stroną przyjmującą". Równouprawnienie, pod tym względem, jest zatem całkowicie niewykonalne i pozostanie jedynie w sferze nieuzasadnionych, feministycznych marzeń. Nieuzasadnionych, gdyż będących wbrew naturze, która stworzyła kobietę dla konkretnego celu. Niestety kultura i wychowanie ową rolę wypacza, przez co owa staje się li tylko dla kobiety cierpieniem.
Czemu ten mężczyzna zabawiałby się beztrosko swoim kobiecym ciałem?
Można by błędnie pomyśleć, że takie podejście inicjuje wrodzona pogarda do kobiet, która zdominowała męską część populacji. Byłoby to jednak stwierdzenie tendencyjne i niesprawiedliwe.
Mężczyźni, biologicznie rzecz ujmując, mają swoje narządy seksualne "na zewnątrz", stąd też ich lekkie podejście do nich. Kobiety mają narządy seksualne "wewnątrz", dlatego ich seksualność przeżywana jest na innym, wewnętrznym poziomie. Zauważmy, że jeżeli mężczyzna "klepnie" kobietę w pośladki to jest to naruszenie jej sfery osobistej. Jeżeli podobną czynność wykona kobieta wobec mężczyzn, nie nazwiemy tego naruszeniem czegokolwiek. Gotów byłby jeszcze zdjąć spodnie i krzyczeć w zachęcie: klep mnie, klep kochanie, byłem dzisiaj niegrzeczny. No chyba, że owa klepiąca będzie wyjątkowo odrażająca, oczywiście.
Dokładnie podobnie rzecz się ma z męskim podejściem do ciała. Używanie go nie stanowi w tym wypadku dla panów żadnych problemów. Gdyby, więc mieli możliwość zmienić się czasowo w kobiety, najstarszy zawód świata byłby bardzo aktywną profesją. Oczywiście pod warunkiem, że nie zmieniliby się mentalnie, czyli ich stosunek do ciała pozostałby nadal "męski".
Skąd ta zaborczość?
Cóż, kobieta dla mężczyzny zawsze pozostanie swoistym trofeum a przecież trofeum, którym się trzeba dzielić do niczego się nie przydaje. Trofeum musi być osobiste, niemalże opatentowane. Tu znowu nasuwa się skojarzenie ze światem zwierząt. Kiedy suka ma cieczkę, włóczy się za nią cały szpaler potencjalnych tatusiów. Nie dopuszcza ich bynajmniej do siebie. Czeka na najbardziej wytrzymałego.
U ludzi jest podobnie, tyle że okres czekania jest krótszy. Przedstawicielki naszego gatunku są zdecydowanie bardziej "elastyczne". Jak jednak traktowane są panie, co to i tu i tam lubią? Nie cieszą się zbyt pochlebną opinią. Czemu? Odpowiedz jest prosta, żadne z nich trofea.
Kobiety kreują rzeczywistość
Na całym świecie są miejsca, gdzie kobiety są wyjątkowo poniżane. Są sprzedawane, wykorzystywane, gwałcone, poddawane obrzezaniu, ale kto tak naprawdę za tym stoi? Czy za ten tragiczny stan rzeczy należy obwiniać panów. Nie koniecznie. Mężczyźni pomimo wszystko są bardziej podatni na zmiany. Mężczyźni mają też w sobie więcej współczucia. Kobiety potrafią sobie z tym uczuciem doskonale radzić, gdyż są odporniejsze psychicznie, a co za tym idzie mają niesamowitą wręcz zdolność "duszenia" w sobie emocji.
Ów mechanizm został ciekawie ukazany w filmie "Pan i pani Smith". Główna bohaterka jest gotowa walczyć niemalże na śmierć. Jej partner wręcz przeciwnie, walczy do momentu, kiedy racjonalizm daje o sobie znać. Kobiety potrafią być zawistne i mściwe. Nauczyły się walczyć podstępem. Mężczyźni z reguły walczą wprost, głównie dla zaznaczenia swojego terytorium. Dają sobie wtedy "po pysku", ustalają granice, a następnie idą na piwo. Kobiety zupełnie nie rozumieją tego mechanizmu. Nie jest rzadkością widok mamuś rozdzielających walczących o prawo do piaskownicy przedszkolaków.
Chłopcy tak mają i to jest zdrowe, ale u przedstawicielek płci pięknej takie sytuacje zawsze będą budziły lęk. Dla nich walka to zapowiedź tragedii, nie rozumieją bowiem jej mechanizmów. Ich walka (kobiet) nie zna przecież granic, bo w przeciwieństwie do mężczyzn, ich walka nie ma z reguły sensu. Kobiety do walki, szczególnie wobec siebie, motywuje zazdrość. Rywalka staje się wtedy wrogiem numer jeden, którego należy bezwzględnie zniszczyć, a nie mu dorównać. Wręcz nieprawdopodobnym byłoby pójście z nią na kawę, do kosmetyczki czy do solarium.
Kobiety walcząc, walczą do upadłego. Pomijam tu sytuacje walki o życie potomstwa. Walczą wtedy jak przysłowiowe lwice, są to jednak zachowania instynktowne. Szkoda, że i one zostały mocno zmienione przez tzw. cywilizowaną kulturę.
Muzułmanki cierpią i są poniżane
Ich katami są mężczyźni? Mężczyźni, wychowani przez swoje matki, w duchu bycia kimś lepszym. Celem życiowym muzułmanki nie jest zmiana stanu rzeczy. Jej celem jest wyjście za mąż i urodzenie jak największej ilości synów. Rodzenie dziewczynek jest przekleństwem. Kobieta, która rodzi chłopców ma zapewnioną starość i ważne stanowisko w rodzinie. Teściowa w rodzinie muzułmańskiej liczy się najbardziej. Teściowa potrafi wyrzucić z domu nieproduktywną (bezpłodną lub rodzącą same dziewczynki) synową, wiedząc jednocześnie, że skazuje ją tym na śmierć.
Jedna z najbardziej przejmujących scen, to scena z filmu "Kwiat pustyni", w którym stara kobieta dokonuje w makabryczny sposób obrzezania, wycięcia genitaliów, małej, niespełna trzy letniej dziewczynce i na boga, jest to film oparty na faktach. Codziennie tysiące dziewcząt, w imię zwyczaju, tradycji czy kultury, zostaje poddanych temu zabiegowi, a wykonawcami owego rytuału są właśnie kobiety. Być może znalazłby się i męski wykonawca tej procedury, myślę jednak, że byłyby to wyjątki. Dla mężczyzn już samo oglądanie porodu, że tak powiem "od dupy strony", jest nie lada przeżyciem, więc cóż tu mówić o obrzezaniu.
Bohaterce filmu, notabene znanej dziś modelce, udaje się uciec zarówno fizycznie jak i mentalnie z tego chorego systemu. Jej szczęście polega na tym, że dość wcześnie zostaje odcięta od wpływu matki. To bolesne doświadczenie jest niczym odcięcie pępowiny, przez którą przedostaje się cały ten mentalny balast zwany kulturą czy wychowaniem.
"Europejskie obrzezanie"
To przygnębiające, ale ową procedurę obrzezania dokonuje również kultura europejska, gdzie ponad 70% kobiet nie doświadcza przyjemności seksualnej lub przeżywa tylko jej namiastkę. Czy nie jest to mentalne wycięcie tej części nas, która odpowiada za doznawanie rozkoszy?
Przykłady wpływu mentalności na życie kobiet można mnożyć w nieskończoność. We Włoszech, jeszcze dwadzieścia lat temu żona musiała uzyskać zgodę męża, aby wyjechać za granicę. W Polsce, nie kto inny jak właśnie kobiety podtrzymują system patriarchalny. System, który poniża kobiecość na każdym kroku, a jednocześnie utrzymuje się z rent i emerytur tysiąca Polek! Nie trudno zauważyć, że na zgromadzeniach religijnych (mszach, procesjach, pielgrzymkach) jedynymi facetami okazują się często tylko ci w sutannach i habitach. Reszta do damskie zaplecze. Cóż, tak zwana moralność, zwyczaj czy kultura nadal tkwi w rękach kobiet, które jak na złość, nic nie chcą znowelizować.
Jedna z włoskich pisarek Dacia Maraini pisze: "Kobiety z pokoleń mojej matki czy babki nawet nie pomyślałyby o tym, żeby odejść. One uważały, że małżeństwo jest rodzajem przeznaczenia, czymś na całe życie".
To kobiety wychowują głupich mężczyzn
Same ubolewają, że im nikt nie pomaga, ale jak synkowi trafi się "babka z jajami" to siekierą gotowe by ją zarżnąć. Matki wychowują swoje dzieci ukazując im ich miejsce i rolę w życiu. Troskliwie umacniają i prostują poglądy swych pociech tak, by w dorosłym życiu odpowiedzialnie pełniły swoje (matek) przeznaczenie.
Synek powinien być mężczyzną, córka kobietą, wszyscy wg wizji kobiety-matki. Zakorzenia się to w kulturze i trwa przez kolejne pokolenia. Pokolenia "dominujących" mężczyzn i "uległych" kobiet. Okazuje się, że mimo, iż to mężczyźni wypełniają karty historii, to jednak kobiety kreują rzeczywistość, w jakiej przychodzi wszystkim żyć. To kobiety dają wzór fałszywej moralności, gnębiąc wszelki przejaw emancypacji. To kobiety mogłyby zmienić świat, ale wolą przemoc i niewolę. Nadal, nawet w najbardziej cywilizowanym kraju, mężczyzna jest nadrzędnym celem w życiu kobiety.
Czy to jakaś bliżej niezidentyfikowana siła rządzi nami, kobietami? Myślę, że swoistej identyfikacji owej siły dokonał Lars von Trier w swoim dziele "Antychryst". Ukazał w nim całą tragedię, jaką niesie za sobą mentalność. Młoda kobieta pisze książkę o naturze kobiet. Stara się dociec, dlaczego kobiety w średniowieczu pomawiano o współpracę z diabłem, nazywano czarownicami i palono na stosach? Niestety, jako kobieta nie potrafi się sama zdystansować do tego, co pisze i ulega owym chorym treściom. Zaczyna wierzyć w zło tkwiące w kobietach i w niej samej. Kolejnym etapem jest udowodnienie, że tak naprawdę jest, aż w końcu dochodzi do samoukarania. Po drodze reżyser nie zapomniał ukazać jak rodzi się nieuzasadniona nienawiść do męskiej populacji. Samoukaranie polega na wycięciu tego, co stanowi naszą, kobiecą seksualność. Czyż nie te same argumenty, a mianowicie zło tkwiące w naturze kobiet, stoją za obowiązkiem obrzezania kobiet w Somalii?
Cechą, którą szczerze podziwiam u mężczyzn, jest ich swoista zdolność dystansowanie się. Jak dzieci potrafią bawić się życiem, przez co są de facto zyskują wolność. Kobiety przywiązują się i angażują, tworząc tym samym kierat dla samych siebie. Jeden z moich ulubionych cytatów pochodzi z filmu "Gorączka". Neil Mc Cauley, w rolę którego wcielił się Robert De Niro, zwykł był mawiać: "Nie wolno przywiązywać się do czegoś, czego (…) nie porzucisz w ciągu 30 sekund".
Pytanie wbrew pozorom nie brzmi: czy potrafisz to zrobić? Pytanie brzmi: czy chcesz to zrobić? Pozycja kobiet wynika z ich nieumiejętności czy z braku chęci?
* (j. wł) zła mentalność
http://interia360.pl/artykul/mala-mentalita,41291