Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Maj 05, 2024, 22:19:28


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: 1 [2] |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: „Pij mleko, będziesz wielki” kto i co nas truje.  (Przeczytany 33199 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
diabolicq
Gość
« Odpowiedz #25 : Kwiecień 17, 2009, 10:10:19 »

Jak wiemy, polityka wobec niektórych środków psychoaktywnych, w tym również marihuany i jej przetworów od kilkudziesięciu lat kształtowana jest przede wszystkim na poziomie międzynarodowym a dopiero w drugiej kolejności na szczeblu państwowym. Generalnie w większości krajów na świecie przyjęta została zasada prohibicji. Takie podejście jest owocem w prostej linii, fanatycznych działań USA a w tym najbardziej Harrego J. Anslingera. Zdecydowanej większości niepodległych państw na świecie – został można by rzec narzucony – amerykański model walki z narkomanią.

Szacuje się, że marihuaną i jej przetworami regularnie i sporadycznie odurza się do 25% ludności całego globu. Dla europejskiego czytelnika taka statystyka może wydawać się zdecydowanie zawyżona – trzeba mu jednak pamiętać, że w Azji i Afryce – gdzie zgrupowana jest większość ludności ziemi (75%) marihuana i haszysz jest używką kulturową, powszechną i naturalną tak jak alkohol w Europie czy Ameryce. Mimo tego, bez poszanowania tych danych, łamiąc przyrodzone prawo człowieka do wolności kolejne konwencje ONZ wyznaczyły model, w którym zwalczanie narkotyków i zjawiska narkomanii pozostawione jest przede wszystkim organom ścigania i represji karnej.

Tak jest od 1961 roku, kiedy amerykańska prohibicja rozszerzyła się na 60 państw, członków ONZ, które podpisały „Uniform Drug Convention”, przez co zobowiązały się do wycofania konopi z użycia w ciągu najbliższych 25 lat. Wprawdzie ratyfikowanie konwencji było dobrowolne, jednak przedstawiciele USA zaznaczyli, że żaden kraj nie otrzyma pomocy gospodarczej jeśli jej nie podpisze. I odtąd dominujące jest podejście prohibicyjne w obszarze zapotrzebowania, używania, obrotu i produkcji na całym niemal świecie. Wyznaczone przez mniejszość dla większości. Takie podejście w załażeniu miało ograniczyć liczbę tych, którzy narkotyki – w tym marihuanę i jej przetwory używają. Jak wiemy model taki, choć powszechny w większości współczesnych państw nie zdołał jednak zapobiec rozprzestrzenianiu się tego zjawiska. Co gorsze, prohibicja, która miała chronić ludzi przed tzw. pierwotnymi następstwami zażywania narkotyków, będących pochodną ich farmakologicznych właściwości, spowodowała wystąpienie licznych problemów wtórnych.

W sytuacji, kiedy niemal cały świat – choć z kwaśną miną – to jednak przyklasnął polityce prohibicji, pod wpływem dyplomatycznego szantażu USA to jeden niewielki europejski kraj wyróżnił się podejściem prawnym do tego problemu.

Zapoczątkowane bowiem w 1976 roku podejście Holendrów do narkotyków, jako punkt wyjścia przyjęło stanowisko pośrednie wobec problemu narkotyków – pomiędzy całkowita wolnością i całkowitym zakazem. Uznano, jak się portem okazało nie bez racji zresztą, że substancje odurzające jako, że towarzyszą ludziom od pradziejów, zostały już zintegrowane we współczesnych społeczeństwach w tak znaczący sposób, że kontrolowane dopuszczenie tych środków stanowi nie tylko naturalny i oczywisty krok naprzód ale także obowiązek nowoczesnego państwa w trosce o zdrowie i – co najbardziej godne podkreślenia – wolności jego obywateli.

Jednocześnie uznano, że hasło zerowej tolerancji rodem z USA oraz nierealna wizja społeczeństwa wolnego od narkotyków są niemożliwe do uzyskania. Takie hasła formułowane w ramach błędnego podejścia są po prostu szkodliwe. Nie znaczy to, że holenderska polityka redukcji szkód indywidualnych i społecznych nie stosuje zakazów i sankcji karnych, których w tej materii nie można przecież zupełnie wyeliminować. Uznaje jednak w odróżnieniu od np. ustawodawstwa polskiego i innych zacofanych w tej marerii krajów, za ważniejsze dla walki z narkomanią angażowanie służb do tego odpowiednio przeznaczonych, a wiec socjalnych i służby zdrowia – nie zaś organów ścigania i represji karnej, która do leczenia się nie nadaje. Takie podejście odwraca całkowicie postrzeganie tego problemu ale... w swojej prostocie jest trudne do zrozumienia dla większości z nas. Aby go zrozumieć należy się mu nieco głębiej przyjrzeć.

Otóż w holenderskim modelu walki z narkomanią represje karne związane z popytem na niektóre środki odurzające zepchnięte zostały na dalszy plan ustępując miejsca znacznie istotniejszym problemom, takim jak zapobieganie przez edukowanie, informowanie i odpowiednio skonstruowaną propagandę antynarkotykową. Porównując holenderski model walki z narkomanią do powszechnie występujących i stosowanych w innych krajach, możemy uznać go za szokujący: powierzchownie bowiem wygląda to tak, że detaliczny handel marihuaną i haszyszem jest w pewnym zakresie dopuszczalny. Jednocześnie należy jednak zaznaczyć i obalić powszechnie panujący mit jakoby Holandia była tym krajem gdzie narkotyki są legalne. Narkotyki w Holandii nie są legalne i twierdzenie inne jest nieprawdą. Prawo międzynarodowe – przede wszystkim tzw. konwencje ONZ, a nade wszystko art. 3 ust. 2 konwencji wiedeńskiej z 1988 roku , który nakazuje kryminalizację posiadania, nawet na własny użytek środków psychoaktywnych, w tym także przetworów konopi, nie pozwala na to – tak wiec legalizacja konopi czy to w Holandii czy w innym kraju, który ratyfikował wspomnianą konwencję (także Polska) byłaby niedopuszczalnym złamaniem międzynarodowego prawa.


Jak zatem możliwe jest, że w Holandii można kupić na własny użytek marihuanę czy haszysz? Aby to zrozumieć w pełni trzeba wniknąć nieco głębiej w mechanizmy procesowe i praktyczną wykładnię holenderskiego prawa.

W Holandii obowiązuje w procesie karnym tzw. zasada oportunizmu, pozwalająca uelastycznić prawo. W jej wyniku Ministerstwo Sprawiedliwości wydaje faktyczne wytyczne dla prokuratorów, ustalając hierarchicznie najważniejsze do osiągnięcia cele . Samo zażywanie marihuany i jej przetworów jest w myśl tych wytycznych na samym dole tej hierarchii. Dlatego, rzeczywisty zakres ścigania jest bardzo niewielki a dla organów ścigania jest najmniej ważny w świetle całościowej polityki walki z narkomanią. Dodatkowo, narkotyki podzielono.


Nikt rozsądny, a przede wszystkim o odpowiedniej wiedzy nie może upierać się, że wszystkie środki odurzające i substancje psychoaktywne są w tak samo niebezpieczne. Nie można bowiem do jednego worka wrzucać marihuany, haszyszu, nikotyny, alkoholu, extasy, amfetaminy, kokainy, LSD, heroiny, morfiny, kodeiny, metadonu i pozostałych leków a nawet łysiczki lancetowatej czy inhalantów identycznie jak nie można tego robić z kradzieżą, gwałtem, morderstwem czy wymuszeniami i prostytucją.

Holenderski wysoki priorytet ścigania obejmuje tylko najcięższe gatunkowo przestępstwa związane z narkotykami – czyli ich masową produkcję, (szczególnie narkotyków twardych) przemyt, handel hurtowy na wielką skalę i uznaje takie czyny jako przestępstwa, które są najbardziej szkodliwe... jednocześnie nie uznając za priorytet polowania Policji na zwykłych konsumentów konopi, którzy są relatywnie nieszkodliwi w porównaniu do zorganizowanych grup czerpiących gigantyczne korzyści z obrotu niedozwolonymi substancjami. Holendrzy zatem, wykorzystując tę wiedzę, podzielili substancje narkotyczne na tzw. miękkie, do których zaliczyli m.in. marihuanę i jej przetwory oraz twarde czyli wszystkie pozostałe z wyłączeniem tytoniu i alkoholu jako legalne całkowicie. Ten wydawałoby się oczywisty podział wynika z przekonania, że choć wszystkie narkotyki niosą ze sobą ryzyko, to w przypadku marihuany i jej pochodnych niebezpieczeństwa te są względnie niewielkie. Jednocześnie trafnie uznano, że alkohol i tytoń, choć generalnie bardziej niebezpieczne dla zdrowia (zgodnie z wynikami badań naukowych) wrosły w kulturę europejska zbyt głęboko by z nimi walczyć. W praktyce oznacza to, że posiadanie nieznacznej ilości marihuany bądź haszyszu w Holandii (do 30 gram) stanowi jedynie wykroczenie, co jest w zasadzie całkowicie niekaralne. Konsumenci konopi jako niegroźni nie pozostają w obszarze zainteresowania organów ścigania, o ile posiadają wspomnianą niewielką ilość narkotyku przeznaczonego na własny użytek. Ten niski priorytet ścigania posiadania, detalicznego handlu konopiami i jej pochodnymi, ewoluując, doprowadził po czasie do zinstytucjonalizowania owej pseudo legalizacji. Lokalne władze, przy tolerancji ze strony Policji i prokuratury, wydają zezwolenia na prowadzenie specjalnych kawiarni (coffeshops), w których dopuszczalna jest detaliczna sprzedaż marihuany i jej pochodnych pod kontrolą. Oczywiście aby taka działalność mogła mieć miejsce, trzeba dodatkowo spełnić szereg wymogów i zastosować się do ograniczeń, dzięki którym bez zakłóceń dla porządku publicznego funkcjonuje ona przynosząc zyski dla budżetu państwa, które można przeznaczać do realizacji o wiele skuteczniejszych metod walki z narkomanią – tzw. polityki redukcji szkód, nie zaś nieskutecznego ścigania drobnych posiadaczy.

Dzięki takiemu podejściu w Holandii, można legalnie wejść w posiadanie konopi w celu rekreacyjnego odurzania się. Decyzja o pozornej legalizacji marihuany, choć nadal wywołuje dyskusje co do słuszności i dla wielu jej przeciwników stanowi niedopuszczalny błąd – to jednak z punktu widzenia jej efektywności okazała się po ponad 30 latach niezwykle trafną, co tylko potwierdza jej słuszność. Państwo zamiast bowiem finansować bezsensowne działania Policji, prokuratur i sądów, pieniądze podatników wykorzystuje znaczenie efektywniej w ramach profilaktyki, leczenia chorych i ich ewentualnej społecznej readaptacji. Oddzielenie narkotyków twardych od miękkich, zaowocowało także zahamowaniem wzrostu liczby użytkowników narkotyków twardych – co potwierdziły badania statystyczne – zaprzeczając wykrzykiwanej przez przeciwników takiej polityki teorii przechodzenia z narkotyków miękkich na twarde (tzw. teorii eskalacji).

Holandia stanowiła do niedawna wyjątek w Europie, gdzie podobnie jak w Ameryce, od lat obserwujemy dynamiczny rozwój narkomanii mimo restrykcyjnej polityki prohibicji i coraz większych nakładów na ściganie konsumentów środków odurzających. Korzyści związane z takiego podejścia do konopi są jednak dużo większe społecznie i ekonomicznie niż można by na pierwszy rzut oka przypuszczać. Narkomania przestała być bowiem tam tabu, co zaowocowało przede wszystkim zaprzestaniem spychania na margines wszystkich uzależnionych, tak jak odbywa się to np. u nas. Dzięki temu podniosła się znacznie świadomość społeczna w zakresie środków odurzających, ich niebezpieczeństw i leczenie... czego całkowicie brak w naszym kraju.

Takie podjecie istotnie ograniczyło również działalność zorganizowanych grup przestępczych czerpiących zyski z działalności narkotykowej hamując tym samym rozwój narkotykowego podziemia. Doprowadziło do w naturalny sposób do zwiększonej kontroli nad światem uzależnionych ułatwiając dotarcie do najbardziej potrzebujących pomocy. Nie trzeba dodawać, że eliminacja działań mafii, pociągnęła za sobą minimalizacje wszystkich dodatkowych przestępstw towarzyszącym aktywności mafijnej. Wbrew przewidywaniom sceptyków, nie zanotowano wzrostu liczby użytkowników narkotyków a konsumpcja środków miękkich, od lat utrzymuje się na podobnym poziomie. Efektem takiego podejścia jest także ograniczenie liczby użytkowników najniebezpieczniejszych opiatów oraz najniższa w Europie śmiertelność heroinistów. Holenderska pozorna wolność narkotykowa stanowi uznanie szeroko rozumianego humanizmu, w którego centrum stoi człowiek co winno być naturalnym podejściem w tzw. demokratycznych państwach szczycących się rzekomą wolnością jednostki.

Poza tym ma ona swój wymiar pragmatyczny i ekonomiczny: Holendrzy, najwcześniej spośród Europejczyków uznali, że takie działanie jest po prostu bardziej opłacalne: Oszacowano, że rynek marihuany wart jest w Holandii ok. 5 mld EUR rocznie. W kraju tym sprzedaż miękkich narkotyków jest opodatkowana a same narkotyki są kontrolowane pod kątem jakości – identycznie jak jest to u nas w wypadku alkoholu. Przynosi to zyski a nie straty. Za eksperymentem Holenderskim podążają kolejne państwa (np. Belgia) zdając sobie sprawę z faktu, że współcześnie na pytanie czy powinniśmy zalegalizować miękkie narkotyki odpowiada się... nie czy... ale kiedy.

Aleksander Sowa,  http://www.eioba.pl/a82620/holandia_panstwo_wolne_od_narkotykow
« Ostatnia zmiana: Kwiecień 17, 2009, 10:12:48 wysłane przez diabolicq » Zapisane
Michał
Gość
« Odpowiedz #26 : Maj 04, 2009, 11:31:42 »

Cheeseburgery bardziej zdrowe niż jedzenie dla dzieci

http://www.sfora.pl/Cheeseburgery-bardziej-zdrowe-niz-jedzenie-dla-dzieci-a6077

jakże to tak?  Coś
Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #27 : Luty 02, 2010, 13:30:21 »


          MLEKO- CICHY ZABOJCA

http://www.youtube.com/watch?v=KJkSLqYozfM&feature=related
Zapisane
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #28 : Marzec 30, 2010, 20:58:58 »

Wracając do mleka:



Surowe mleko podzieliło Amerykę
Piątek, 26 marca (10:16)

Na pierwszą stronę tygodnika "The Brooklyn Paper" trafiła historia pewnej matki, która należy do tak tajemniczej grupy, że nie może nawet ujawnić jej nazwy. Towarzyszące artykułowi zdjęcie pokazuje kobietę, Hannah Springer, trzymającą na jednej ręce małe dziecko, a w drugiej - szklankę mleka. Nie wygląda jakby handlowała narkotykami lub pirackimi płytami DVD - i rzeczywiście nie zajmuje się tym. Tajemnicza organizacja, której kobieta jest entuzjastyczną członkinią, kupuje i rozprowadza produkt, którego sprzedaż detaliczna jest w Nowym Jorku zakazana - surowe, nieprzetworzone i niepasteryzowane mleko.


Moda na mleko "prosto od krowy" bardzo szybko rozprzestrzenia się w USA /AFP

Kiedy Springer spodziewała się 18-miesięcznego dziś dziecka, dowiedziała się, że ma poważne problemy z tarczycą. Zaczęła pić surowe mleko, kupowane w Pensylwanii, przemycane przez granicę i sprzedawane w tajnych punktach na Brooklynie. I wyzdrowiała.

- Nie muszę już dłużej zażywać leków na tarczycę, które - jak uważali wszyscy lekarze - będę musiała brać do końca życia - powiedziała "The Brooklyn Paper". Dodała, że jej syn pije dwie szklanki dziennie i w rezultacie jest o wiele zdrowszy.
...



...

http://fakty.interia.pl/new-york-times/news/histeria-w-usa-z-powodu-surowego-mleka,1457228
« Ostatnia zmiana: Marzec 30, 2010, 20:59:38 wysłane przez Dariusz » Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
JACK
Gość
« Odpowiedz #29 : Marzec 31, 2010, 07:03:25 »

Mleko- Temat to ciekawy i mocno związany z pochodzeniem człowieka współczesnego o którym piszę tutaj.
http://www.cheops.darmowefora.pl/index.php?topic=2367.0

Polacy są typowymi białymi mieszańcami i mają w sobie całkiem sporo  białej krwi  obcych przybyszów Annunaki z planety Nibiru.

Jedna rzecz jest charakterystyczna w populacji ludzkiej.
Poziom tolerancji cukru mlecznego (laktozy) u dorosłych niemal pokrywa się z wielkością domieszki białej krwi u ludzi.
Od całkowitej nietolerancji w rasie żółtej  do niemal pełnej tolerancji wśród  białych ludzi z płn. Europy.
Podobnie jest z tolerancją alkoholu, będącym min. pochodną spożycia węglowodanów

Annunaki pochodzili bowiem z planety o praktycznie zerowym promieniowaniu UV , gdzie  istnienie cywilizacji mogło najprawdopodobniej opierac się o powszechne spożycie produktów mlecznych i także węglowodanowych.

Stąd wynika pewnie dostosowanie  DNA białych przybyszów z planetu Nibiru do mleka i węglowodanów.
Opisy Sumeryjskie wskazują , że życie na Nibiru miało sztuczny, "hodowlany" charakter.
 Annunaki  po przylocie na planetę Ziemia byli wręcz zaskoczeni wielością istniejących tu gatunków.

Prawdopodobnie na Nibiru to właśnie krowa była tym genialnym chemicznym laboratorium umożliwiającym przetwarzanie całkowicie niestrawnej dla istot humanoidalnych celulozy w wysokowartościowy tłuszcz i białko.

Nie ma w przyrodzie drugiej takiej fabryki.
Jedna krowa potrafi wytworzyc kilkaset kilogramów tłuszczu i białka rocznie.
Byc może dlatego w Indiach do dziś pozostaje święta.

Niestety poza laktozą także z białkiem mleka jest spory problem . Ma w sobie dużo niestrawnej kazeiny, a także innych białek powodujących alergie u ludzi z nieszczelnym jelitem, co jest obecnie powszechną ludzką przypadłością.
Stąd ludzkośc powinna opanowac odpowiednie metody przetwarzania mleka , aby spożywac je w formie niemal strawionej do pojedynczych aminokwasów, co zlikwiduje problem wszelkich alergii i niestrawności.







Zapisane
Hutier
Gość
« Odpowiedz #30 : Czerwiec 30, 2010, 16:52:22 »

Witam przepraszam,że odświeżam stary temat,ale mam pytanie czy mleko prosto od krowy (od gospodarza nie te w sklepach)jest trawione przez ludzki organizm i czy ono jest dla nas zdrowe?Czy białko zawarte w krowim mleku(w tym od gospodarza) jest dla nas przyswajalne?Czy mógłbym używać go jako dodatek diety do treningu na rozrost mięśni?
Zapisane
JACK
Gość
« Odpowiedz #31 : Lipiec 01, 2010, 07:15:20 »

Białko mleka ma w sobie dużo tzw. kazeiny. To taki trudny do strawienia klej. Chyba jeszcze gorszy do strawienia niż gluten ze zbóż.
Im człowiek starszy tym ma większy problem z wytwarzaniem enzymu trawiącego kazeinę- podpuszczki.
Lepsze byłoby pewnie mleko "nadtrawione" przez jakieś mikroorganizmy typu drożdze kefirowe czy coś innego wytwarzającego tzw podpuszczkę mikrobiologiczną.
Mleko prosto od krowy może być lepsze bo nie jest niszczone temperaturą 135 stopni  używaną teraz powszechnie do pasteryzacji.

Obecnie ludzie mają duży problem z mlekiem ze względu na powszechną nieszczelność jelit.
Przy szczelnych jelitach nawet niestrawiona kazeina nic nie zrobi, bo zostanie wydalona.
Przy nieszczelnych jest gorzej. Zarówno gluten jak i kazeina wchodzi wtedy do krwioobiegu i zaczyna się tzw. wojna immunologiczna w organizmie i inne problemy.
tu opisano trochę teorii:
www.leap.pl

Najlepiej zacząć od tzw. testu buraczkowego i sprawdzic na szybko swoją "przepuszczalność"
www.bioslone.pl
Zapisane
arteq
Gość
« Odpowiedz #32 : Lipiec 01, 2010, 08:33:04 »

Mleko prosto od krowy może być lepsze bo nie jest niszczone temperaturą 135 stopni  używaną teraz powszechnie do pasteryzacji.
Standardowa temperatura pasteryzacji mleka/śmietany to około 85 st. C., w wyjątkowych sytuacjach [zanieczyszczone biologicznie] może dochodzić do 95 st. C. ,a to baaardzo dużo do 135...

Skoro uzywasz stwierdzenia "powszechna" będe wdzięczny za wskazanie zakładów [no chociaż 2 z klikudziesięciu umieszczonych w Polsce] w których dokonywana jest pastaryzacja w takiej temperaturze.
« Ostatnia zmiana: Lipiec 01, 2010, 08:35:07 wysłane przez arteq » Zapisane
Kiara
Gość
« Odpowiedz #33 : Lipiec 01, 2010, 08:36:16 »

Nieszczelnosc jelit.


Nieszczelnosc jelit to duzy problem wspolczesnosci , on to zazwyczaj odpowiada za wiekszosc alergji , oraz wiele innych chorob powodowanych przenikaniem do organizmu substancji w nich bedacych.

Ja znam jeden prosty i skuteczny sposob na uszczelnienie jelit.
Jest nim marchewka gotowana zmiksowana , zmieszana z lyzeczka mala smietany i dwoma duzymi lyzkami soku jagodowego.

Trudno dostac czysty sok jagodowy ( sklepowy nie wchodzi w gre) , ale mozna robic sobie samemu z mrozonych jagod.

Sok jagodowy.
Zagotowac je z cukrem i mala iloscia wody mysle ze na pol kilo gdzies szklanka do poltorej , bo sie woda wygotowywuje.Pogotowac kilka minut , mozna zmiksowac i przetrzec przez sitko.
Z powodzeniem mozna trzymac dluzszy czas w lodowce taki sok.

Marchewke ze smietana i sokiem jagodowym dobrze jest jesc na podwieczorek gdzies okolo 16 na cieplo.

Jest skutecznym uszczelniaczem jelit , poprawia wzrok  , oraz jakosc cery , ma doskonaly wplyw na skore , uzupelnia mikroelemety. Reguluje trawienie.
W sumie smaczne.

Marchewke mozna przygotowac na dwa max trzy dni i trzymac w lodowce zmiksowana.

Powodzenia.
Zapisane
JACK
Gość
« Odpowiedz #34 : Lipiec 01, 2010, 23:14:21 »

Miałem Artku na myśli mleko UHT, powszechnie produkowane i sprzedawane, przez większość dużych zakładów.
ultra high temperature- z tego co pamiętam 135 stopni.

Co do nieszczelnych jelit to jest to wg mnie temat zdrowotny nr 1
Ciekawa mikstura Kiaro.
Nigdy się z nią nie spotkałem.
Np. Słonecki zajmujący się uszczelnianiem chyba o niej nie wspominał.

Zapisane
Thotal
Gość
« Odpowiedz #35 : Lipiec 03, 2010, 07:06:29 »

Do mikstury Kiary, dołożyłbym zamiast masła olej lniany, ale generalnie, to bardzo ciekawe zestawienie...trzeba wypróbować Uśmiech



Pozdrawiam - Thotal Uśmiech
Zapisane
Kiara
Gość
« Odpowiedz #36 : Lipiec 03, 2010, 11:22:59 »

Do mikstury Kiary, dołożyłbym zamiast masła olej lniany, ale generalnie, to bardzo ciekawe zestawienie...trzeba wypróbować Uśmiech



Pozdrawiam - Thotal Uśmiech


Tam sie nie uzywa zadnego masla ani oleju tylko lyzeczke mala smietany na kazda jedzona porcje.


Kiara Uśmiech Uśmiech
« Ostatnia zmiana: Lipiec 03, 2010, 11:23:29 wysłane przez Kiara » Zapisane