Starożytni Astronauci cz.22 lis 2011
Philip Coppens wydał właśnie książkę pt. „Ancient Alien Question: A New Inquiry Into Existence, Evidence and Influence of Ancient Visitors” (Kwestia Starożytnych Astronautów: nowe pytania dotyczące ewidencji, egzystencji i wpływu starożytnych gości). Jest on także jednym z ekspertów w serialu dokumentalnym „Starożytni Astronauci” a także edytorem książki Ericha von Dänikena „Odyssey of the Gods” (Odyseja bogów)Coppens interesuje się antyczną historią od dziecka. Kiedy miał 10 lat napisał swoją pierwszą pracę na temat piramid egipskich. W późniejszym swoim życiu interesował się bardziej tematyką polityczną by później powrócić znów do rozmaitych aspektów antycznych cywilizacji. Coppens zauważył, że historia ignoruje wiele istotnych pytań i postanowił sam znaleźć na nie odpowiedź. Szybko stał się ekspertem w tej tematyce i w 1995 roku, został zaproszony na konferencje poświęconą problemom starożytnych cywilizacji, zorganizowaną w Bernie przez Ericha von Dänikena. Został on także zaproszony do produkcji superpopularnego serialu dokumentalnego pt. „Starożytni Astronauci”. Jego ostatnia książka, po raz kolejny rewiduje kwestie dotyczące wizytacji Ziemi w zamierzchłej przeszłości przez istoty spoza naszej planety. Coppens uznaje, że prawdopodobieństwo takie było bardzo wysokie. W swojej książce prezentuje on dowody wskazujące na takie odwiedziny a także omawia popularne teorie, które wskazują na ingerencję pozaziemskich. Co zaskakujące, wiele z nich Coppens uznaje za nieprawdziwe a nawet mylące. Rozważa on także powody, dla których nauka unika wyjaśniania stawianych w ten sposób pytań i nie chce w ogóle brać udziału w dyskusji na temat kontaktów starożytnych z istotami pozaziemskimi. Nauka, która w swoim założeniu ma przełamywać wszelkie tabu, ale sama je tworzy. Nauka w swoim podejściu do tematu na podstawie fizycznych dowodów na istnienie bądź nieistnienie czegoś stawia poprzeczkę tak wysoko, że właściwie nie istnieje sposób aby sprostać wyznaczonym przez nią kryteriom, co sprowadza się do uniemożliwienia dyskusji na ten temat. Np. jeden z uniwersyteckich historyków uznał, że kwestia wizytacji pozaziemskich w przeszłości będzie miała naukowe podstawy wyłącznie w przypadku odnalezienia pojazdu kosmitów, odtworzenia go i wyjaśnienia rodzaju napędu jaki on używał – wówczas historia jako nauka uzna taką kwestię za wartą rozważenia. W przeciwnym przypadku są to fantazje i nienaukowe spekulacje. To pokazuje jak wysoko naukowcy stawiają poprzeczkę tym, którzy ośmielają się włączać w naszą ziemską historię istoty z innej planety. Naukowcy zazwyczaj w obliczu tak postawionej kwestii oświadczają, że wiedzą, iż taki kontakt był niemożliwy, a zapytani skąd to wiedzą? odpowiadają z całą stanowczością, że… po prostu wiedzą… Uznając takie oświadczenie za „naukowy” argument.
Przykładem takiego zachowania mogą być uniwersyteccy naukowcy, którzy w 2008 roku, na naukowej konferencji poświęconej piramidom w Bośni, starali się uzasadnić że najstarszymi piramidami na świecie są te w Egipcie, przez co nie może być mowy o piramidach w Bośni. Tymczasem ci naukowcy, będąc wybitnymi ekspertami w dziedzinie egipskich piramid, nie mieli świadomości tego, że np. w Peru istnieją piramidy starsze od tych egipskich. Pokazuje to, jak odizolowani są naukowcy od wszystkiego, co może zmienić informacje zawarte w oficjalnych uniwersyteckich podręcznikach i jak kompromitujące jest ich zamknięcie się na inne odkrycia. Nauka w dzisiejszych czasach wg. Coppensa opiera się na dogmatach. Wg nauki hipotetycznie zakładając, że jakieś istoty pozaziemskie odwiedzały Ziemie, to z pewnością nie były w stanie krzyżować się z człowiekiem. Powodem miało być to, że ET „musiało” różnić się w sposób ogromny od człowieka, przez co taka krzyżówka była niemożliwa. Uznawali, że już łatwiej byłoby człowiekowi rozmnożyć się z dinozaurem niż z poczciwym ET. Tymczasem wydaje się być absolutnie możliwe, że my sami pochodzimy z innej planety. Tak przynajmniej twierdził noblista, Francis Crick, odkrywca struktury DNA, który uznał kod genetyczny za zbyt skomplikowany, aby był on wyłącznie tylko dla Ziemi. Potwierdziło to pół wieku później Lawrance Livermore National Laboratory, gdzie wykazano, że pierwsze aminokwasy mogły zostać przywleczone na Ziemię przez kometę. Astrofizyk – sir Fred Hoyle – uznał za fakt niezwykle wiarygodny to, że nawet prosty wirus grypy może pochodzić z kosmosu. Jego badania potwierdziła Chandra Wickramasinghe.
Wielu naukowców uważa, że stało się ofiarami tej niezwykłej naukowej konspiracji, gdzie samo stawianie niewygodnych dla niej pytań sprawia, że prac jego autora nie były publikowane w naukowych magazynach. Ofiarą takiego podejścia np. astrobiolodzy z NASA, którzy wszystkie swoje ostatnie osiągnięcia publikują na.. konferencjach prasowych a nie w fachowej literaturze. Astrobiologia z samej swojej natury zajmuje się poszukiwaniem życia na innych niż Ziemia planetach. Coppens uważa że to co robi obecnie nauka – za wszelką cenę blokując badania dotyczące życia pozaziemskiego – można porównać do działań inkwizycji w XVI w. Podobnie rzecz się ma z tzw. życiem po życiu, którego istnienie potwierdza setki lekarzy. Nauka ignoruje ten fakt i w doznaniach tego typu widzi działanie substancji chemicznych na mózg człowieka. Dlatego nieoczekiwanie doszedł on do wniosku, że nauka przestała służyć ludzkości.
W książce „Odyssey of the Gods” Erich von Däniken opowiada o istotach pozaziemskich, które człowiek uznał za bogów. Książka dotyczy bogów opisanych w greckiej mitologii lecz nie zamyka się w kulturze greckiej. Kultura grecka w tym sensie nie jest wcale wyjątkowa, ale ponieważ leży u źródeł naszej kultury europejskiej – jest nam przez to najbliższa i najbardziej zrozumiała. Tak nam się przynajmniej wydaje. Po lekturze książki każdy musi uświadomić sobie, że miał wypaczony obraz antycznej Grecji. Te wypaczenia mają często swój początek w tłumaczeniu mitów greckich na inne języki. Widać to choćby w polskich tłumaczeniach greckiej mitologii. Mamy przygodowe i pogodne mity Parandowskiego i ponure i mroczne Kubiaka. Teoretycznie obie książki opisują ten sam system religijny – Däniken szukając w mitach Antycznych Astronautów starał się dotrzeć do oryginalnych historii i przekazów (Däniken zna grekę). Jego książka zaczyna się od opisu przygód Argonautów w wyprawie po Złote Runo, przechowywane w Kolchidzie. Runo – nawet złote jest tylko futrem, dlatego należy zadać sobie pytanie, dlaczego to futro wzbudzało w Argonautach tak wielkie pożądanie, że gotowi byli dla jego zdobycia zmierzyć się z wielkimi niebezpieczeństwami i stanąć oko w oko ze śmiercią. Däniken sam wybrał się na poszukiwanie Złotego Runa, które znalazł w oryginalnych antycznych tekstach i szybko okazało się, że nazywanie tego obiektu runem było uproszczeniem tłumaczy. Runo wśród swoich licznych walorów, potrafiło unosić się w powietrzu. Jeden z towarzyszy Jazona, wyruszył na wyprawę, ponieważ posiadał on umiejętność latania tym runem. Argonauci natrafiali w swojej drodze na potwory ziejące ogniem, bo tak zostały one nazwane przez niefrasobliwych tłumaczy. Tymczasem z oryginalnego tekstu wynika, że był to skomplikowany mechanizm obronny. I znów, w swojej załodze Jazon miał człowieka, który potrafił unieszkodliwić taki mechanizm. Jest to jeden z przykładów na to, że starożytni Grecy i nie tylko oni, mieli do czynienia z istotami na znacznie wyższym poziomie technologicznym, których w konsekwencji nazwano bogami. Z mitu o Argonautach wynika także, że istnieli wówczas ludzie, którzy doskonale zdawali sobie z tego sprawę i próbowali nawet pozyskać tą technologię do własnych celów.
http://nowaatlantyda.com/2011/11/02/starozytni-astronauci-cz-2/