Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Maj 05, 2024, 23:37:57


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: [1] |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Kultura pogrzebow z calego swiata  (Przeczytany 11093 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Rafaela
Gość
« : Styczeń 03, 2012, 23:22:48 »

Niebiański pogrzeb

Marta Woźniak | Onet.pl | 30 Czerwiec 2011 |

Słowo „niebiański” w kulturze europejskiej, zdominowanej przez religię chrześcijańską, przywodzi na myśl skojarzenia związane z dobrobytem, bogactwem, ładem i harmonią. Kiedy po raz pierwszy usłyszałam sformułowanie „niebiański pogrzeb”, wyobraźnia podsunęła mi obraz pięknej ceremonii. Jak się okazało, ten popularny w Tybecie obrządek ma niewiele wspólnego z tego typu estetyką.
Według wierzeń buddyjskich ciało po śmierci przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Nie istnieje wiara w jego zmartwychwstanie, lecz w reinkarnację jaźni. Dusza ludzka wkracza w stan bardo, czyli przejściowy stan egzystencji. Przybiera tam postać ciała subtelnego, aż do momentu powtórnych narodzin. W związku z tym w Tybecie mogła rozwinąć się forma pochówku niszcząca ludzką powłokę. „Niebiański pogrzeb” polega bowiem na rozszarpaniu zwłok przez sępy, uważane za święte ptaki, pomagające wzlecieć duszy do nieba.

Poza religijnym aspektem, owa tradycja związana jest również z czynnikami geograficznymi i gospodarczymi. Tybet leży na terenie skalistym, niesprzyjającym pochówkom w ziemi. Potencjalne koszty związane z kremacją znacznie przewyższają natomiast możliwości finansowe kraju. Zgodnie z wierzeniami opartymi na nieśmiertelności duszy i traktującymi ciało jako obiekt tymczasowy, buddyści wychodzą z założenia, że lepiej jest wspomóc egzystencję innych stworzeń, dając im pożywienie, niż pozostawiać nieboszczyka procesom gnicia i rozkładu.

Sępom na pożarcie

Po stwierdzeniu zgonu, Tybetańczycy rozpoczynają kilkudniową ceremonię pogrzebową. Zanim zwłoki staną się pożywieniem drapieżnych ptaków, członkowie rodziny zbierają się w domu zmarłego. Modląc się każdego dnia, wraz z mnichami, pragną pomóc krewnemu w rozpoznaniu stanu śmierci. Proces ten jest niezbędny dla uwolnienia duszy, którą czeka daleka droga przed ponownymi narodzinami.

Nagie ciało zawija się w białe płótno. Rankiem, zazwyczaj po trzech lub pięciu dniach modłów, zostaje ono wysłane do „Doliny Buddy”. Jest to odosobnione miejsce, położone pośród górskich szczytów, w którym następuje dopełnienie rytuału. Zwłoki układane są w kamiennym kręgu. Zapach palonego jałowca przywołuje głodne sępy. Następnie Daodeng, człowiek odpowiedzialny za przebieg pochówku, nacina ciało nożem, przypominającym tasak.

Po nim czynność powtarzają zebrani na wzgórzu grabarze. Ubrani w białe fartuchy, niczym rzeźnicy, zaopatrzeni w długie kije zakończone ostrzem, spuszczają krew z nieboszczyka. Ptaszyska mogą rozpocząć swoją ucztę. Pożarcie następuje w ciągu mniej więcej pół godziny. Pozostały szkielet najpierw zostanie obrócony w pył za pomocą drewnianych młotów, a następnie zmieszany z mąką jęczmienną, by mógł stać się strawą dla wron i jastrzębi.

„Niebiański pogrzeb” obarczony jest pewnymi tabu. Członkowie rodziny nie powinni w nim uczestniczyć, niemile widziani są również inni goście. Tybetańczycy wierzą bowiem, że ich obecność może zakłócić wędrówkę duszy w stanie bardo. Ani Daodeng, ani inni świadkowie obrzędu nie powinni również, przez co najmniej dwa dni, pojawiać się w domu zmarłego, by przypadkiem nie zabrać z powrotem ze sobą jego ducha.

Wielowiekowa tradycja
Najnowsze doniesienia naukowe sugerują, że praktykowanie „niebiańskich pogrzebów” mogło mieć swoje początki już 1500 lat temu. Ekipa badawcza z National Geographic odnalazła grotę w Himalajach, stanowiącą swego rodzaju zbiorowy grób. Odkryto, że ciała, jeszcze przed pochówkiem, pozbawione zostały tkanek miękkich. Oznacza to, że „pogrzebano” jedynie szkielety.

Dziś, pomimo lat represji i tłumienia kultury buddyjskiej w Tybecie, praktykowanie „niebiańskich pogrzebów” nadal jest dość popularne, zwłaszcza w Tybetańskim Regionie Autonomicznym. Tylko najubożsi mieszkańcy pozostawiają umarłych naturalnym procesom rozkładu. Komunistyczne Chiny, które jednak w dalszym ciągu sprawują kontrolę nad Tybetem, starają się zwalczać wszelkie przejawy religii i tradycji, uznając je za czynnik dezintegrujący. Sytuacja polityczna Chin i Tybetu jest skomplikowana, więc swoboda praktykowania tych obrzędów przez buddystów ulega falowym zmianom.

http://religia.onet.pl/publicystyka,6/niebianski-pogrzeb,382,page1.html

« Ostatnia zmiana: Styczeń 03, 2012, 23:25:15 wysłane przez Rafaela » Zapisane
songo1970


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 22
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 4934


KIN 213


Zobacz profil
« Odpowiedz #1 : Styczeń 04, 2012, 12:00:01 »

..hmm- wolę jednak kremacje Duży uśmiech

Przybysze odwiedzający Tana Toraja, witani są chłodnym górskim powietrzem, którego próżno szukać w innych rejonach Indonezji. Okolica tonie w soczystej zieleni lasów równikowych, pośród których rozpościerają się pola ryżowe. Poza malowniczym krajobrazem przybyszów zaskakują, specyficzne dla tego rejonu domy zwane "tongkonan". Ludność Tana Toraja, przybyła tu przed kilkuset laty z Chin. Charakterystyczny, łukowaty kształt dachów domostw, przypominał im po części zabudowania ojczyzny, po części kształt statków, którymi jak wierzą przybyli na tę wyspę. Chaty budowane bez użycia gwoździ, zapewniają solidne schronienie na dziesiątki lat. Misterna bambusowa konstrukcja dachu, jest doskonałą izolacją, przed prażącym mocno słońcem, dzięki czemu wewnątrz, zawsze panuje przyjemny chłód. Budynki stoją na wysokich palach, co chroni mieszkańców w trakcie ulewnych deszczy, kiedy to przez wioski płyną potoki wody a także zabezpiecza lokatorów przed dzikimi zwierzętami. Budynek stoi na linii północ - południe. Składa się z trzech pomieszczeń. Każda izba jest sypialnią dla jednego zamieszkującego domostwo pokolenia. Południowa sypialnia, jedyna która jest odgrodzona ścianą od pozostałych izb, często pełni inną rolę. Jest miejscem, gdzie przechowuje się ciała zmarłych czekające na uroczysty pogrzeb, ale o tym nieco później. Mieszkańcy Tana Toraja są mocno przywiązani do tradycji, co przejawia się nie tylko w zachowaniu tradycyjnego stylu zabudowań. Królewscy Ludzie (jak nazywają ich mieszkańcy innych rejonów Sulawesi), mimo, że przyznają się do wiary chrześcijańskiej, nadal kultywują prastare, animistyczne tradycje i obrzędy. Najlepszym ich przykładem i są tutejsze ceremonie pogrzebowe.
 
Wbrew temu, co napisane jest w niektórych przewodnikach, ciał zmarłych nie chowa się tutaj dwukrotnie. Ceremonia pogrzebowa ma miejsce tylko raz. Staranne przygotowania trwają co najmniej rok a czasem nawet dwa lata. Pogrzeb jest uroczystością bardzo kosztowną. Do czasu pochówku, zmarły uznawany za chorego, przebywa z rodziną. Otoczony jest szacunkiem. Domownicy pielęgnują go, karmią, a czasem nawet pozwolą zapalić papierosa. Jako osoba uznawana za chorą, leży w jedynym, oddzielonym od reszty chaty pomieszczeniu, co zapewnia mu odpowiedni spokój, pozwalający mu z godnością dotrzeć do "kresu życia". Ludzie Toraja znają odpowiednie zioła, użycie, których zatrzymuje rozkład oczekujących na pogrzeb zwłok i powoduje ich mumifikacje. Ostatnio jednak coraz częściej zdarza się, że do celów konserwacji wykorzystywana jest formalina. W przeciwieństwie do Europejczyków, mieszkańcy gór Sulawesi, nie boją się śmierci, uważają ją za coś naturalnego, nie wywołującego strachu albo obrzydzenia.

 

Szczyt sezonu pogrzebowego przypada na lipiec i sierpień. Te dwa miesiące, to okres najmniejszych opadów. W tym czasie istnieje najmniejsze ryzyko, że trwające 7 dni uroczystości zostaną zakłócone przez gwałtowny deszcz czy burzę. Ciało zmarłego przenosi się w procesji, na wysoką platformę zbudowaną w kształcie tongkonan. Wielkość oraz zdobienia, zależą wyłącznie od zamożności i liczebności rodziny. Największe z nich, często przekraczają swoimi rozmiarami domostwo, w którym zmarły mieszkał za życia. W ciągu kilku dni, przybywa mnóstwo ludzi, aby oddać hołd zmarłemu. Pojawiają się sąsiedzi, przyjaciele i znajomi wraz ze swoimi rodzinami. Ich imiona i nazwiska wyczytywane są przez prowadzącego uroczystość, w niekończącej się litanii. Potok słów rozlegających się z głośników potęguje ogólny hałas, powodowany przez, docierające z różnych stron dźwięki muzyki, głośno rozmawiających gości (ceremonia jest świetną okazją do przekazania sobie najnowszych ploteczek), oraz wrzasku śmiertelnie przerażonych zwierząt. Otóż, tradycyjnym prezentem pogrzebowym jest bawół lub prosię. Wybór zależy od zasobności portfela darczyńcy. Prosięta są ciasno przywiązane do bambusowych nosideł, bawoły idą o własnych siłach. Zwierzęta są przerażone - wszędzie czuć zapach palonej sierści, pieczonego mięsa, zwierzęcych odchodów. Prosięta kwiczą w niebogłosy, świdrujący dźwięk, pełnego rozpaczy i lęku wrzasku wbija się ostrzem w bębenki. Przerażone bawoły, szukają oparcia w swoich opiekunach, nie zdając sobie sprawy, że ten, od którego oczekują ratunku i pomocy to ich oprawca. Zwierzęta ćwiartuje się obok miejsca gdzie kolejne czekają na swoją śmierć. Widok jest szokujący, tym bardziej dziwi zainteresowanie turystów, dla których możliwość podarowania na rzeź żywego zwierzęcia jest dodatkową atrakcją.
 
Po kilku dniach, na zakończenie uroczystości, procesja odprowadza ciało zmarłego do grobowca. Trumnę ustawia się w jaskini, lub podwiesza na bambusowych palach do skalnego klifu. U podnóża pionowej ściany leżą rozsypane zbielałe kości, które wypadły z trumien, zniszczonych przez czas. Jaskinie pełne są doczesnych szczątków. Można tu również znaleźć ślady podarków przynoszonych zmarłym przez rodzinę, często są to papierosy lub żywność. W skalnych niszach, posadzono "Tau Tau" - drewniane, naturalnych rozmiarów figury, przedstawiające pochowane tu osoby.
Zupełnie inaczej chowane są ciała dzieci. Śmiertelność wśród noworodków, oraz dzieci do piątego roku życia, jest w tym rejonie bardzo wysoka. Celem ceremonii jest zatem, uproszenie natury, aby nie zabierała kolejnych potomków. W przeciwieństwie do pochówków dorosłych, pogrzeb odbywa się w przeciągu kilku dni po śmierci. Uroczystość jest skromna. Ciało chowa się w specjalnie w tym celu wydrążonej w pniu drzewa dziupli, którą przesłania się matą. W przeciągu kilku lat, otwór w pniu zarasta. Po kilkunastu latach trudno jest dostrzec ślad po pochówku.
Społeczność Toraja, żyjąca na Indonezyjskiej wyspie Sulawesi nadal kultywuje swoje dawne obrzędy. Z jednej strony obserwujemy zwyczaje takie jak mieszkanie ze zmarłym przez rok pod jednym dachem oraz towarzyszące pogrzebowi niehumanitarne zabijanie niezliczonej ilości zwierząt, a z drugiej strony wielki szacunek, jakim darzy się ludzi w podeszłym wieku i czułą opieką, jaką ich się otacza. Mamy, więc dwie strony medalu na jednej jest krew, na drugiej miłość. Czy jednak mamy prawo oceniać społeczeństwa różniące się od nas? My, ludzie cywilizowani, którzy w pogoni życia codziennego czasem gubimy to, co w życiu najważniejsze.

 

Tekst: Agnieszka Lang, Marek Lang
http://www.lang.waw.pl/sulawesi.html       
« Ostatnia zmiana: Styczeń 04, 2012, 12:12:04 wysłane przez songo1970 » Zapisane

"Pustka to mniej niż nic, a jednak to coś więcej niż wszystko, co istnieje! Pustka jest zerem absolutnym; chaosem, w którym powstają wszystkie możliwości. To jest Absolutna Świadomość; coś o wiele więcej niż nawet Uniwersalna Inteligencja."
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #2 : Styczeń 04, 2012, 14:24:42 »

                                                                      Pogrzeb w kulturze żydowskiej

Żydzi uważają cmentarze, że miejsca wymagające dużego szacunku, jednocześnie jednak, są one traktowane jako obszar „nieczysty”. Dosłownym dowodem na to, jest każdorazowe obmywanie rąk zaraz po wyjściu z cmentarza. Specjalnie do tego celu wybudowane są studnie z wodą.

Judaizm nie godzi się na likwidację bądź rozkopywanie nekropolii, bardzo sceptycznie podchodzi również do ekshumacji. Religia ta tłumaczy to przekonaniem ludzkie ciało powinno cały czas oczekiwać na dzień zmartwychwstania, czyli nadejścia Mesjasza.

Zaleca się, aby pogrzeb odbył się jak najszybciej, najlepiej w czasie pierwszej doby od śmierci.

Co ciekawe, Żydzi przez długi czas nie używali w ogóle trumien, a to dlatego, aby ułatwić zmarłemu bardzo bliski kontakt z ziemią. Obecnie stosuje się pochówki w trumnie, jednak najczęściej mają one wycięty otwór. Oczywiście bez względu na wyznania, jeżeli odbywa się przewóz zwłok z zagranicy, konieczna jest metalowa trumna ze specjalnym, hermetycznym zamykaniem.

Aby okazać zmarłemu szacunek podczas tej ostatniej podróży, drogę na cmentarz przebywa się w bardzo wolnym tempie.

Kolejną ciekawostką jest to, że na cmentarz nie można wnieść przedmiotów nadających się do spożycia, ponieważ nie są one dostępne dla zmarłych. Zakazane jest również umieszczanie na nagrobku zdjęcia osoby pochowanej. W zamian tego wspomnieć należy o niezwykle bogatej, niesamowicie nacechowanej symbolicznie ornamentyce grobów.


Żydowskie obrzędy pogrzebowe

Pogrzeby żydowskie budziły u chrześcijan co najmniej podejrzliwość. Odbywały się bowiem bardzo szybko i skromnie, co w 1876 r. skłoniło krakowski magistrat do wymierzenia gminie żydowskiej kary, gdyż w domu pogrzebowym brakowało dzwonka i leków potrzebnych do odratowania "pozornie zmarłych". Było to echo swoistej fobii XIX w. (widocznej np. w nowelach E.A. Poe [link]), a związanej ze strachem przed pochowaniem żywcem. I chociaż zwyczaj żydowski nakazuje czuwanie przy zmarłym, to władze miejskie były w tym wypadku nieubłagane.
 Szybki pogrzeb

Pogrzeb żydowski

Dlaczego jednak starozakonnym było tak spieszno pozbyć się zwłok? No cóż, taki był zwyczaj, wywodzący się jeszcze z czasów biblijnych. Jak wiemy, dawniej Żydzi zamieszkiwali tereny o klimacie cokolwiek ciepłym. Szczątki ludzkie pozostawione na dłużej niż dzień szybko się psuły, roztaczając wokół niepowtarzalny "aromat".

Z drugiej strony taki trup był rzeczą nieczystą i trzeba było jak najszybciej się go pozbyć, aby nie kalał swoich współziomków. Stąd zabronione jest, aby w pobliżu zwłok przebywał kohen (kapłan), a każdy, kto opuszcza dom zmarłego winien symbolicznie umyć ręce, nawet jeśli nie dotykał ciała.

Prawo nakazywało więc pochować nieboszczyka jeszcze tego samego lub następnego dnia, chyba że wypadał szabat lub inne święto (w każdym razie nie później niż trzy dni).
Ostatnia minuta

Zwyczaj żydowski nakazuje, aby w obliczu śmierci człowiek nie pozostawał sam. I tak np. statut Chewra Kaddisza (Święte Bractwo, patrz niżej) w Mordach zobowiązywał swoich członków, aby odwiedzali chorego oraz towarzyszyli mu w liczbie dziesięciu1 w jego ostatnich chwilach2. On sam powinien natomiast gorąco się modlić słowami Szema Israel (Słuchaj Izraelu)3, a jeśli nie jest w stanie tego uczynić, winni go zastąpić obecni przy nim.
Przygotowanie do podróży
Pogrzeb zydowski - ciało niesione na marach
Ciało niesione na marach
(1890 r.)

Kiedy widać już, że człowiek przeniósł się na łono Abrahama, zamyka się mu oczy, a ciało układa na podłodze, przykrywa materią i stawia obok płonące świece. Aż do pogrzebu czuwają przy nim bliscy lub członkowie Świętego Bractwa, określani szomrim (hebr. strażnicy).

Tuż przed pochowaniem zwłok krewni obmywają je rytualnie, spowijają w całun (białe, lniane prześcieradło) i układają w prostej drewnianej trumnie lub na marach. Czynności te mogą być również wykonywane w specjalnym pomieszczeniu cmentarnym zwanym tahara.

W starożytności śmierć ogłaszano dźwiękiem rogu, aby jak najwięcej mieszkańców mogło uczestniczyć w pogrzebie. Kto napotykał kondukt żałobny miał obowiązek się do niego przyłączyć, przy czym kobiety i mężczyźni postępowali za trumną w oddzielnych grupach.

Ceremonia na cmentarzu jest bardzo krótka. Zwykle syn zmarłego lub bliski krewny odmawia modlitwę, czyli tzw. kaddisz. Co jednak ciekawe, jest to bardziej wyznanie wiary i ufności w moc Boga, a nie ma tam słowa o śmierci4.

Podczas tych czynności pogrzebowych nieboszczyk winien być zasłonięty, aby wrogowie zmarłego nie mogli cieszyć się z jego bezsilności5.
Złożenie ciała zawiniętego w całun do grobu (getto warszawskie 1941 r.)
Złożenie ciała zawiniętego w całun do grobu
(getto warszawskie 1941 r.)

Wbrew ludowym przesądom, według których Żydzi grzebią zmarłych w pozycji "w kucki", zwłoki winny być złożone "tradycyjnie", czyli poziomo. Użycie trumny również nie było jakimś wymogiem, a szczątki ludzie składano po prostu do dziury w ziemi wyłożonej deskami. Dopiero z czasem zaczęto stosować proste trumny, zbite z desek (ale bez użycia gwoździ).

Czasami zmarły dostawał też dodatkowe wyposażenie np. jeśli był rabinem na trumnie kładziono zwój Tory6, a i zwykłym ludziom wkładano nieraz... zamknięte kłódki na znak "zamknięcia" grobu na wieczne czasy7.

Na zakończenie całej tej imprezy wyprawiano stypę, choć jest to może zbyt "wielkie" słowo ;-). Przeznaczona była bowiem tylko dla żałobników, a podawano m.in. chleb, soczewicę, jajka (symbol życia) oraz wino, czyli "kielich pociechy". Wtedy też można składać kondolencje, zabronione podczas wcześniejszych etapów pogrzebu.

Żałoba

Zwyczajem wywodzącym się z daaaawnych czasów jest rozdzieranie szat. Z czasem ograniczano się tylko do naddarcia fragmentu ubrania na klatce piersiowej (na sercu, gdy zmarł rodzic, na prawej stronie - inny krewny).

Kraków - święto Lag Baomer na cmentarzu Remuh (1936 r.)

Świat przed katastrofą : Żydzi krakowscy w dwudziestoleciu międzywojennym, [red. nauk. J.M. Małecki], Kraków 2007.

Już w dniu pochówku rozpoczynał się okres ścisłej, siedmiodniowej żałoby (tzw. sziwa - siedem), obowiązujący najbliższą rodzinę zmarłego. Nie można wtedy pracować, czytać pism świętych, nosić sandałów, "spółkować", a nawet myć się, jednym słowem robić rzeczy, które sprawiają przyjemność. Wywraca się też wszystkie łóżka w domu i porządkuje je dopiero po upływie żałoby. W czasie tym w domu zmarłego rano i wieczorem odprawia się nabożeństwa. Opłakiwanie należy jednak przerwać jeśli wypada szabas lub inne święto.

Kolejny etap (tzw. szloszim - trzydzieści) trwał trzydzieści dni od pogrzebu i w tym czasie żałobnicy nie mogą uczestniczyć w zabawach ani... obcinać włosów.

Po śmierci rodziców obowiązywał tzw. avelut, kiedy to podczas dwunastu miesięcy od pochówku należy wstrzymywać się od rozrywek, a przez jedenaście miesięcy syn zobowiązany jest do odmawiania kaddisz w synagodze.

Z kolei w rocznicę zgonu zapala się świecę, która powinna płonąć przez całą dobę oraz odmawia kaddisz w bóżnicy.

Jednym słowem zachowujemy wstrzemięźliwość i modlimy się, ale nie tylko. W ramach ciekawostki warto tu dodać, że na przełomie XIX i XX w. pojawił się nowy typ wycinanek żydowskich8 tzw. luach zikkaron. Upamiętnieniały one imiona zmarłych członków rodziny oraz daty ich śmierci, a więc także dni, kiedy należało pomodlić się za dusze świętobliwych przodków9.

Ostatki
Tradycja owej "szybkiej i cichej" ceremonii została zachwiana w XIX w. wraz z pojawieniem się ruchów asymilacyjnych i reformą judaizmu (poł. XIX w.). Wybitnych maskilów (zwolennicy haskali tj. tzw. oświecenia żydowskiego) chowano z wielką "pompą": liczny kondukt odprowadzał ich na cmentarz, gdzie wygłaszano przemówienia i modlitwy.

Co ciekawe, jakkolwiek zwłoki były nieczyste, to podczas ceremonii pogrzebowych dbano, aby w niczym nie urazić zmarłego. Ot, choćby poprzez wspomniane odsłonięcie ciała, ale także zabraniano w jego obecności studiować święte pisma czy modlić się, a wiec wykonywać czynności, na które nieboszczyk nie mógł sobie już pozwolić.

Niepochowanie ciała, jak zresztą dopuszczenie do jego zniszczenia lub naruszenia poprzez kremację, balsamowanie (także sekcję zwłok) czy pozostawienie na pastwę zwierząt, było postrzegane jako zbezczeszczenie i wielki grzech. Stąd we wszystkich gminach istniały tzw. Chewra Kaddisza (Święte Bractwa), troszczące się, aby nawet najbiedniejszy Żyd miał odpowiedni pochówek tj. stosowne ubranie, prostą, drewnianą trumnę.

Zachował się statut takiego Bractwa z Zamościa z 1687 r.10 Mówił on nie tylko o zadaniach Chewra kaddisza, ale też wyjaśniał różne "kwestie sporne", jakie mogły być związane z pogrzebem. I tak np. chęć pogrzebania i ewantualne opłaty należało zgłaszać tylko Zarządowi i tylko on miał prawo wskazać, kto ma się zająć pochówkiem. Było to spowodowane zapewne nagminną praktyką, że ktoś komuś coś zlecał, za co zostały pobrane pieniądze, a co potem okazało się niewykonane. Statut wspominał zresztą nawet o kłótniach nad zwłokami ;-). Na Bractwu spoczywał też obowiązek odprawienia modłów za zmarłego, jeśli ten nie posiadał bliskich. Co więcej, bez zgody Bractwa i uiszczenia pewnej opłaty nie można było nic przedsięwziąć na cmentarzu: ani ogrodzić nagrobka, ani zbudować nowego.

Zapewnienie dobrego pogrzebu uważane jest w judaizmie za najszlachetniejszy uczynek, jak zresztą widać, wymaga on ogromnego poświęcenia, więc w sumie nic dziwnego ;-).

© Sowa
24.05.2006

Przypisy

    Tzw. minjan - co najmniej dziesięciu dorosłych mężczyzn (tj. powyżej 13 lat), tworzących zgromadzenie niezbędne przy niektórych modlitwach np. kaddisz.
    J. Jagielski, Cmentarze żydowskie w Polsce [w:] Studia z dziejów Żydów w Polsce : materiały edukacyjne dla szkół średnich i wyższych : T. 1, [Warszawa 1995], s. 171.
    Jedna z najważniejszych modlitw judaizmu, odmawiana rano i wieczorem, żydowskie wyznanie wiary. Tekst można znaleźć m.in. tu.
    W istocie jest kilka odmian kaddisz. Kaddisz żałobny można przeczytać m.in. tu (po hebr. i ang.).
    Hasło Życie, śmierć i żałoba [w:] Żydowskie FAQ, 19.05.2006.
    Niesamowite, biorąc pod uwagę, jak pracochłonne jest wykonanie takiego zwoju (sofer, czyli pisarz nie może się pomylic ani razu, bo inaczej trzeba prace zaczynać od początku).
    J. Jagielski, op. cit., s. 171. Chodzi zapewne o uchronienie zwłok od zbezczeszczenia.
    W judaizmie (w przeciwieństwie do tzw. wycinanek łowickich) pełnią one funkcje kultowe, stąd obok symboli sakralnych (menora, zwierzęta, rośliny) zawierają także pisane po hebrajsku fragmenty psalmów itp. - Patrz także: M. Gołąb, Wycinanki Żydowskie.
    R. Żebrowski, Z. Borzymińska, Po-lin : kultura Żydów polskich w XX wieku : (zarys), Warszawa 1993, s. 15.
    P. Fijałkowski, Dzieje Żydów w Polsce : wybór tekstów źródłowych XI-XVIII wiek, Warszawa 1993.

Źródła

    P. Fijałkowski, Dzieje Żydów w Polsce : wybór tekstów źródłowych XI-XVIII wiek, Warszawa 1993.
    Hasło Życie, śmierć i żałoba [w:] Żydowskie FAQ, 19.05.2006.
    J. Jagielski, Cmentarze żydowskie w Polsce [w:] Studia z dziejów Żydów w Polsce : materiały edukacyjne dla szkół średnich i wyższych : T. 1, [Warszawa 1995], s. 169-186.
    A. Żbikowski, Żydzi, (A To Polska Właśnie), Wrocław 1997.

http://www.cmentarium.sowa.website.pl/Historia/Zydzi.html

   
« Ostatnia zmiana: Styczeń 04, 2012, 14:26:23 wysłane przez Rafaela » Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #3 : Styczeń 06, 2012, 21:43:16 »

                                                          Pogrzeb w kościele prawosławnym

W wielu kulturach sposób przeprowadzenia ceremonii pogrzebowej był uzależniony on statusu społecznego. W kościele prawosławnym inaczej grzebie się osoby świeckie, dzieci, duchownych oraz zmarłych w trakcie trwania Oktawy Wielkanocnej.

Ciało osoby świeckiej przed pogrzebem musi zostać odpowiednio przygotowane. Symboliczne pożegnanie ze światem żywych dokonuje się poprzez umycie zmarłego oraz ubranie go w odświętne szaty. Nakrywa się go także sawanem, czyli białym, lnianym płótnem, co oznacza jego przynależność do kościoła prawosławnego. Uroczystości odbywają się w 3 dzień po śmierci, do tego czasu żałobnicy modlą się o przejście duszy do świata zmarłych. Po okadzeniu ciała przenosi się je do cerkwi, gdzie odbywa się liturgia pogrzebowa, czyli Panichida. W jej trakcie zebrani odmawiane są psalmy, błogosławieństwa, śpiewane są pieśni, czytane fragmenty dotyczące Zmartwychwstania Pańskiego. Trumnę składa się do grobu, kropi wodą święconą i posypuje ziemią.

W trakcie pogrzebu dziecka mającego nie więcej niż 7 lat uczestnicy skupiają się na nieszczęściu rodziny i niewinności dziecka. Dzieci nieochrzczone lub zmarłe w trakcie porodu z reguły chowa się jak dzieci ochrzczone.

Najbardziej uroczysty jest pogrzeb duchownych. Ich ciała smarowane są olejem oraz ubiera zgodnie ze stanem, funkcją jaką zmarły pełnił w strukturze kościelnej. W ręce kapłanów i biskupów wkłada się Ewangelię i krzyż, mnichom (a także osobom świeckim) natomiast daje się ikony Zbawiciela. W trakcie Panichidy odczytuje się pięć fragmentów z Listów Apostolskich i pięć fragmentów Ewangelii według Św. Jana. Uroczystość pogrzebowa nawiązuje do jutrzni Wielkiego Piątku i ma uroczysty charakter. Mnisi i biskupi są obmywani wodą i przywdziewają swoje stroje. Ciało i trumnę skrapia się święconą wodą, a na czole kładzie się wieniec jako znak nadziei na wieniec chwały.

Pogrzeby odprawiane w Oktawie Wielkanocnej, a więc od Niedzieli Zmartwychwstania Pańskiego do Niedzieli Św. Tomasza zachowują charakter uroczystości odbywających się z okazji Zmartwychwstania. Zmarli w tym okresie są chowani według tego samego porządku bez względu na swój status społeczny.

Kościół prawosławny nie pozwala na kremację zwłok ponieważ według niego jest to sprzeczne z wiarą w życie pozagrobowe i jest traktowane jako sprzeciw wobec słów Boga: prochem jesteś i w proch się obrócisz, a także słowom zawartym w księdze Hioba: a wszelkie ciało zginie i człowiek w pył się obróci.

 http://znicz.net.pl/tag/pogrzeb-prawoslawny/

.............................................................................


                                               Indianie Kuna Yala i ich obrzędy pogrzebowe

Wszystko zaczyna się już w momencie agonii. Wówczas do umierającego członka plemienia wzywa się szamana nele lub uzdrowiciela curandero, którzy dokonują ostatnich czynności. Po tem, jak nastąpi śmierć, ciało zmarłego myte jest w wywarze z albahaca, czyli wonnej bazylii. Czynności obmycia dokonać może tylko osoba tej samej płci co zmarły. Następnie ciało nieboszczyka umieszczane jest na hamaku i przykrywane białym płótnem, do którego przyszywa się dwa impregnowane w ziarnach drzewa achiote, które służą jako czerwony lub pomarańczowy pigment, z których tworzy się krzyż. Tą samą substancją maluje się ciało zmarłego, aby nadać mu odświętnego wyglądu.

Linek, z których uformowany był krzyż, używa się później do przywieszenia hamaka do pala. Wszystko to dla łatwiejszego transportu zmarłych na cmentarz.

Indianie wierzą, że achiote chroni zmarłych przed nieprzyjaznymi duchami, albahaca natomiast ma być swego rodzaju perfumą.

Gdy już zawiesi się zmarłego na hamaku w odpowiednim miejscu, układa się pod nim na ziemi przedmioty, których używał on za życia. Poza tym kilka przedmiotów, które Indianie wierzą, że pomogą zmarłemu w podróżny do nieba. Jest to małe kanoe do przepłynięcia wody, oraz mała drabinka. Oprócz tego koszyk z pożywieniem „na drogę”, chicha i chucula, czyli napoje, oraz dwie paczuszki. W nich właśnie znajdują się liście pringamosa (czerwone i białe) i dwie kurze stopy. Te dwa zawiniątka mają być pokarmem dla zmarłego, który spożywać będzie podczas ostatniej podróży.

                                        Przygotowania do pochówku Indian z wysp San Blas

Indianie plemienia Kuna Yala zamieszkują wybrzeże atlantyckie Panamy i archipelag wysp San Blas. Ich rytuały związanie z pochówkiem zmarłych są bardzo złożone, a w swym wymiarze bardzo symboliczne.
Wszystko zaczyna się już w momencie agonii. Wówczas do umierającego członka plemienia wzywa się szamana nele lub uzdrowiciela curandero, którzy dokonują ostatnich czynności. Po ty, jak nastąpi śmierć, ciało zmarłego myte jest w wywarze z albahaca, czyli wonnej bazylii. Czynności obmycia dokonać może tylko osoba tej samej płci co zmarły. Następnie ciało nieboszczyka umieszczane jest na hamaku i przykrywane białym płótnem, do którego przyszywa się dwa impregnowane w ziarnach drzewa achiote, które służą jako czerwony lub pomarańczowy pigment, z których tworzy się krzyż. Tą samą substancją maluje się ciało zmarłego, aby nadać mu odświętnego wyglądu.

Linek, z których uformowany był krzyż, używa się później do przywieszenia hamaka do pala. Wszystko to dla łatwiejszego transportu zmarłych na cmentarz.

Indianie wierzą, że achiote chroni zmarłych przed nieprzyjaznymi duchami, albahaca natomiast ma być swego rodzaju perfumą.

Gdy już zawiesi się zmarłego na hamaku w odpowiednim miejscu, układa się pod nim na ziemi przedmioty, których używał on za życia. Poza tym kilka przedmiotów, które Indianie wierzą, że pomogą zmarłemu w podróżny do nieba. Jest to małe kanoe do przepłynięcia wody, oraz mała drabinka. Oprócz tego koszyk z pożywieniem „na drogę”, chicha i chucula, czyli napoje, oraz dwie paczuszki. W nich właśnie znajdują się liście pringamosa (czerwone i białe) i dwie kurze stopy. Te dwa zawiniątka mają być pokarmem dla zmarłego, który spożywać będzie podczas ostatniej podróży.

                                                        Pogrzeb u Indian Ameryki Południowej

Obrzędy związane ze śmiercią w każdej kulturze świadczą o podejściu ludzi do śmierci, a także życia. W szczególny sposób żegnali swoich bliskich Indianie z plemion zamieszkujących Amerykę Południową. Część z nich została wyparta przez kulturę europejską, niektórym jednak udało się przetrwać i do tej pory kultywują swoje tradycyjne obrzędy.

Indianie Ameryki Południowej wierzyli w życie duszy po śmierci ciała. Według ich przekonań zmarli żyli w roślinach, zwierzętach i otaczających ich przedmiotach. Pełnili rolę pośredników pomiędzy światem ludzi, a światem boskim. Powodzenie żyjących zależało od przychylności i pomocy ich przodków, dlatego należała im się wyjątkowa cześć i szacunek.
Główną rolę w trakcie pogrzebu pełniły kobiety. W plemieniu Abipon (północna Argentyna) niewiasty przez dziesięć dni tańczyły w rytm bębnów, opiewając przy tym zalety i cnoty nieboszczyka. Natomiast te należące do plemienia Chibcha (Kolumbia) były odurzane za pomocą chichy, tytoni i dodatkiem datury. W ten sposób odurzone kobiety chowano żywcem z ich mężczyznami.

Drastyczny charakter miały obrzędy pogrzebowe i żałobne Indian Tereno i Aymaya (Peru). W pierwszym przypadku matki i córki przez miesiąc rozrywały sobie piersi ostrymi kawałkami drzewa, a rany smarowały ziemią. W tym czasie siedzącym nago kobietom z rogu chaty nie wolno było z nikim rozmawiać i na nikogo patrzeć. Indianki Aymaya, które zmarły w trakcie połogu lub były podejrzewane o magię grzebano twarzą do ziemi lub palono.

Popularną praktyką wśród wielu plemion było obcinanie palców. Kobiety należące do plemienia Timbu obcinały jeden palec przy odejściu jednego członka rodziny. Gdy nie było już żadnych u rąk, pozbawiały się palców u stóp. Często kaleczyły swe biodra i ramiona włóczniami i nożami.

Wyżej wymienione przykłady mogą być dla Europejczyka zbyt drastyczne i świadczyć o barbarzyństwie Indian. W rzeczywistości jednak taki sposób przeżywania śmierci był wyrazem wielkiego szacunku do niej i żalu z powodu odejścia bliskiej osoby. Część plemion niestety została wyeliminowana przez kolonizatorów, a wraz z ich odejściem zaginęła ich barwna kultura. Ci, którym udało się przetrwać dzielnie walczą z narzucanymi przez człowieka cywilizowanego standardami i oby im się udało wytrwać w tym nierównym boju.

                                                    Obrządek pogrzebowy u Indian Kuna Yala

Indianie Kuna Yala w bardzo szczególny sposób obchodzą śmierć bliskiej osoby. Szereg elementów jakie składają się na rytuał pogrzebowy ma zapewnić zmarłemu bezpieczną podróż do zaświatów, a żyjących uchronić od upiora. Każdy z nich ma wyjątkowy symboliczny wydźwięk.

Gdy chory wchodzi w stan agonii, wzywany jest do niego szaman – nele lub uzdrowiciel – curandero, którzy przygotowują go do śmierci. Gdy wyzionie on ostatni oddech, osoba tej samej płci obmywa go w wywarze z albahaca, czyli tamtejszej bazylii. Następnie nieboszczyka należy ubrać i ponownie ułożyć na łożu śmierci, którym najczęściej jest hamak. Przykrywa się go wtedy białym płótnem do którego przyszyte są impregnowane w achiote dwa białe sznury skrzyżowane ze sobą. Achiote stosuje się również do malowania nieboszczyka, będzie ono jego ozdobą podczas wstępowania do nieba a także ma go ochronić przed złymi duchami.
Pod hamakiem na którym spoczywa zmarły goście ustawiają przedmioty, których używał on za życia. By zapewnić mu bezpieczną podróż w zaświaty dostaje także małe kanoe – by mógł przepłynąć rzekę, drabinę – by mógł wspiąć się do nieba. By nie zabrakło mu jedzenia pod hamakiem znaleźć się też powinien kosz z pożywieniem, napoje chicha i chucula. Nie może zabraknąć paczek z czterema białymi i czerwonymi liśćmi pringamosa i kurzą stopą.

Podczas valerio, czyli czuwania nad zmarłym kobiety śpiewnie lamentują wychwalając zmarłego, mężczyźni natomiast pozostają w milczeniu. Spożywają wówczas pokarmy, których część ustawiają pod hamakiem, a także raczą się chichą i palą papierosy. Wierzą iż popiół zamieni się w chichę, którą dusza zmarłego opije demona i dzięki temu uniknie krzywdy. Valerio trwa do momentu wykopania grobu. Wtedy to mężczyźni zbierają paczki leżące pod hamakiem i szepcą mu do ucha wskazówki jak ma ich użyć, by uchronić się z zaświatach przed tygrysem. Na ciele zmarłego kładzie się także pieniądze, którymi zapłaci czerwonej arze za swoje grzechy. Gdy jego dusza zostanie rozgrzeszona znajdzie się na drodze do raju, czyli miejsca podobnego do ziemskiego świata, pozbawionego jednak zmartwień i chorób.

Następnie rozpoczynają się przygotowania do transportu zmarłych. Po czterech stronach nieboszczyka umieszczane są pale nasączone woskiem, które są podpalane. Potem owinięte hamakiem ciało za pomocą skrzyżowanych lin przywiązywane jest do dwóch pali. Gdy wszystko jest gotowe pochód wyrusza na cmentarz. Przewodzą mu mężczyźni niosący ciało, za nimi pozostali panowie, na końcu kobiety niosące dary spod hamaka.

Grób również musi być odpowiednio przygotowany. W dokładnie wyczyszczonym dole, układa się gałęzie albahaca i zapala kadzidło. Hamak ze zmarłym zostaje zawieszony w grobie. Zabija się go następnie deskami i układa na nim ubrania zmarłego. Po zasypaniu dołu przez grabarzy układa się na nim przedmioty pochowanego, również produkty spożywcze, które rodzina przynosi przez kolejne osiem dni.
Teraz czas by żyjący zabezpieczyli się przed powrotem zmarłego. Uczestnicy pogrzebu rozsypują ziemię w różne strony, potem obmywają ręce w wywarze z albahaca, a w domu palą wszystkie rzeczy których używał nieboszczyk. Często zabija się również jego ulubionego psa. Na domach odwiedzanych niegdyś przez zmarłego umieszcza się bawełnę umoczoną w popiele i achiote. Te zabiegi mają odstraszyć zmarłego i poinformować go, że nie jest już mile widziany w oznaczonych progach. Gdy wszystkie rytualne zabiegi zostaną wykonane rodzina maluje ciało jaguą, owocem barwiącym na czarną i oddaje się żałobie.

http://znicz.net.pl/category/obrzadek-pogrzebowy-indian/



« Ostatnia zmiana: Styczeń 06, 2012, 22:09:28 wysłane przez Rafaela » Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #4 : Styczeń 10, 2012, 22:57:29 »

                                         Uroczystości pogrzebowe statożytnych ludów

Pochówek w Starożytnym Rzymie

Sposób pochówku zmarłych w Starożytnym Rzymie zależał, jak nie trudno się domyślić, od zamożności zmarłego i jego rodziny. Różnił się on przede wszystkim widowiskowością. Początkowo bardzo wyraźna granica zaczęła zacierać, a zwykły pochówek w V wieku p.n.e. ustąpił miejsca kremacji.

Osoby wywodzące się z biedoty miejskiej chowane były według funus translaticum, który cechowała niezwykła skromność i był pozbawiony ceremonii. Ciało zmarłego obmywano wodą i przed pojawieniem się pierwszych porannych promieni słonecznych wyrzucano do zbiorowego grobu, a raczej dołu zwanego puticoli. Na ich miejsku w I wieku p.n.e. powstały ogrody Gajusza Cilniusza Mecenasa.

Bogatym mieszkańcom Rzymu przysługiwał funus indicativum. Była to uroczystość złożona, bogata w lamenty i pełna przepychu. Rozpoczynała się jeszcze przed śmiercią umierającego. Bliski krewny nadstawiał ucho, by wyłapać ostatnie jego tchnienie, a zgromadzeni żałobnicy podnosili lament. Następnie układano zmarłego na podłodze i wygaszano palący się jeszcze ogień. W międzyczasie jeden z członków rodziny załatwiał wszystkie formalności w urzędzie znajdującym się przy świątyni Wenus Libitina. Musiał uiścić opłatę, zwaną lucar Libitinae za którą urzędnik wpisywał dane nieboszczyka na listę zmarłych oraz zgłaszał potrzebę organizacji pogrzebu. Dodatkowo należało opłacić pollinctores, których zadaniem było namaszczenie denata, prafeicae, płaczki i tibicines, czyli muzyków oraz vespilones – panów niosących trumnę.

Po załatwieniu wszystkich formalności pollinctores musiał także przygotować pośmiertną maskę, która zasłaniała twarz zmarłego w czasie, gdy był on wystawiony na widok publiczny, co zwykle trwało od 3 do 7 dni.

Zmarłego ubierano w szaty zgodne z jego statusem społecznym i wkładano do ust obolę, którym miał zapłacić Charonowi za przewóz na drugą stronę. Wokół tak przygotowanego zmarłego ustawiano świece lub (jeżeli ktoś mógł sobie na to pozwolić) niewolników ze świecami. Na zewnętrznej stronie drzwi wieszano gałązki cyprysu lub sosny, oznaczające że ten dom nawiedziła śmierć, a rodzina i przyjaciele są zgromadzeni na czuwaniu.

Pewne zmiany organizacyjne nadeszły wraz z wprowadzeniem prawa XII tablic. Nakazano wyjąć zmarłemu złoto, a w przypadku kremacji dokonać tego tuż po zebraniu prochów.  Zdecydowano także, że po kremacji należy odprawić ponownie ceremonię.

W orszaku podążającym za trumną znaleźli się nie tylko najbliżsi, ale także muzykanci, niewolnicy, liktorzy, aktorzy – mimowie, którzy w maskach stworzonych na wzór twarzy nieboszczyka odgrywali scenki z życia zmarłego, a także klienci, przebrani za jego przodków. Nie zabrakło łupów wojennych, insygniów władzy i ważnych dla niego przedmioty. Sposób transportu zmarłych i uroczystości mu towarzyszących był bardzo wystawny i barwny. Niesiono je poza miasto, gdzie dokonywano pochówku lub ciałopalenia. Przed włożeniem ciała do grobu umieszczano najpierw tam najpierw jakąś część ciała, np. palec lub rzucano garść prochów. Spalone na stosie szczątki umieszczano w wysmarowanej miodem i ziołami trumnie. Odchodząc żałobnicy żegnali się ze zmarłym wypowiadając standardowe sentencje np. „Żegnaj nieskazitelna duszo”.

http://znicz.net.pl/tag/kremacja/
..............................................................................

                                              &nb