Baumann, Bau Man ..to chyba jakiś budowniczy..
Straciliśmy kontrolę nad światem?
Gorzej. Straciliśmy kontrolę nad światem, który sami stworzyliśmy.
Dobre..
To element
gry rozwojowej.....kazdy twórca(adept) predzej czy poźniej (w tym wypadku później) musi się skonfrontowac z takim lękiem..
..Z poczuciem braku kontroli.
Co najczęściej okazuje się przypadłością organizmu z nadsterownoscią umysłu rozumu i mentala
..by po "CHWILI" bezsilności..
"Wymyśliłem i wdrozyłem straszliwa broń.. oddalem do dyspozycji jakichś troglodytów,
a jeszcze gdzies zapodziały mi się te kody "atomowe"
..by po chwili odwolac się do serca, pt.
"no ale jakoś to będzie, w końcu zwierzeta, nawet te drapieżne tez coś czują"
Nie lubię sformulowania "jako to będzie"
Symbolicznie nowoczesność zaczęła się przecież od sprzeciwu Woltera wobec bezmyślności przyrody, która w straszliwym trzęsieniu ziemi, pożarze i czymś w rodzaju tsunami, jakie nawiedziły Lizbonę, na równi zabijała winnych i niewinnych, podłych i szlachetnych.
Bo trzeba bylo się z Przyrodą na Kawke umówic.. przenegocjowac i uzgodnić te "podlości" i "szlachetności"..
wypić z Przyroda piwo lub drinka (sory..Przyroda na slużbie nie pije)..
Po 250 latach okazuje się, że pomysł Woltera, żeby światu narzucić ludzki, racjonalny ład, który uporządkuje ślepą, niegodną zaufania przyrodę, sprawił, że to wytwory naszych działań zachowują się jak katastrofy naturalne.
"nieGODNĄ zaUfania ?!??" - Bedzie Wichura!
Bo w miejsce jednego za czasów Woltera mamy dziś dwa niespętane żywioły – przyrodę i cywilizację,
które miały się nawzajem korygować i ujarzmiać, a sprzęgły się przeciw nam.
Ale barierą okazuje się mózg, który ogarnia coraz mniejszą część tej rzeczywistości i wypiera to, czego nie ogarnia.
Znaczy ze mózg przejął władzę.
Klopot.
Ja tam z zasady polegam na kutasie , ale ostatnio mnie w Ch*** robi...
Coś nie ogarnia chyba tej rzeczywistości.
W żaden ład ostateczny nie wierzę, tak jak nie wierzę, że możliwe jest ogólne ostatecznie rozwiązanie (wspomnienia odrzucają mnie od niego, prawdę mówiąc).
Niemcy z natury są zbyt gruboskórni by powierzać im takie kwestie.
Ja bym postawil na Słowiańską elastycznośc i wyczucie.
Nieustanne partactwo natomiast faktycznie staje się gwarantem
długotrwalej renegocjacjiPrzykład? - "koniec swiata".
To kwestia artystyczna. Kazde danie można podać w strawnej formie..
..pod warunkiem , ze nie ma utozsamienia z daniem.
Chyba że ktos spłaca dług karmiczny za to, ze wymyslił Kanibalizm.
..albo Chrześcijaństwo.
A jak już przy Plutonie jestesmy.. to czy nie jest zastanawiający fakt tego względnego(wzgl. ziemi) ruchu pozornego tami i z powrotem.. rytowanie i renegocjacje.. jednak nie cześciej zdajesię niz 3 x krotne.
..tak, ze parę spraw do zrobienia jest, zeby to ogarnąć.
A w ów czas.. słowo "gorzej" nabrać może nowych barw.
Ten dowcip z Dublinem oddaje zlożonosc sytuacji.