Rafaela
Gość
|
|
« : Wrzesień 09, 2010, 12:15:36 » |
|
Wokół sekt narosło tyle uprzedzeń, powstało tyle niedobrej atmosfery, że dziś trudno jest podejść do tego pojęcia bez emocji. Nie ma też jednej ścisłej definicji tego słowa. Pochodzi ono od łacińskiego wyrazu secta, który oznacza „sposób życia”, „stronnictwo”, „szkołę czegoś”. Historycznie chyba najstarsze rozumienie tego pojęcia jest oparte na sposobie utworzenia się religijnej społeczności. Sekta, w klasycznym pojmowaniu, to grupa religijna, która oderwała się od którejś z wielkich religii światowych, lub jakiejś religii narodowej, odłam wyznaniowy jakiegoś kościoła. Ta definicja pasuje do wielu ugrupowań religijnych, zwłaszcza tych, które oddzieliły się od kościoła rzymskiego w okresie tzw. reformacji. Z początkowych dużych odłamów, które zapoczątkowali w XVI wieku M. Luter, U. Zwingli i J. Kalwin, wyłoniło się w XVII i XVIII wieku wiele mniejszych. Zgodnie z takim pojmowaniem tego słowa także chrześcijaństwo rozwinęło się z początkowo niewielkiej sekty judaistycznej. W obrębie buddyzmu również powstało wiele tak pojmowanych sekt.
Jednak definicja oparta na odszczepieństwie jest nieścisła i dość ograniczona w czasie, ponieważ większość z tych, nawet początkowo małych ugrupowań, pierwotnie uznawanych za heretyckie, urosło w siłę i zyskało status kościołów. Dziś nawet takie niewielkie grupy religijne, jak mormoni, baptyści, adwentyści, świadkowie Jehowy, nie są już na ogół traktowane jako sekty. Dlatego może nieco bliższe prawdy jest stwierdzenie, że sekta jest to małe i stosunkowo młode ugrupowanie religijne, co do którego społeczeństwo nie ma jeszcze wyrobionego zdania. Niektóre z takich ugrupowań się po jakimś czasie rozpadają, a część z nich się rozrasta i w końcu przestaje być sektą. Inne zaś, nie zmieniając zbytnio swej liczebności, trwają bardzo długo i uzyskują w końcu akceptację społeczną, stając się uznaną religią. Można zaryzykować twierdzenie, że niemal każda sekta, która zdoła przetrwać dłużej niż sto lat, ma duże szanse przestać nią być, przekształcając się w kościół. Zupełnie inne podejście do zagadnienia mają dwaj szwedzcy religioznawcy Helmer Ringgren i Åke V.Ström. Dzielą oni ugrupowania religijne na trzy kategorie - religie narodowe, kościoły (gminy) i sekty. :
*
Religia narodowa to forma wspólnoty, która prawie całkowicie pokrywa się z narodem. Przynależność do takiej religii jest zwykle zapewniona przez urodzenie się w danym narodzie. Nakazy państwa i religii w znacznym stopniu pokrywają się. Takimi religiami były dawne religie germańskie, religia starożytnego Egiptu i tradycyjna religia chińska. Obecnie jako przykład można podać japońską religię sinto. Pewne cechy religii narodowej ma judaizm i islam. *
Kościół (gmina) to forma wspólnoty, do której członkostwo zapewnia ryt przyjęcia. Nie jest ważna przynależność do jakiegoś narodu, nie wymaga się dokonywania żadnych czynów, ani posiadania jakichś kwalifikacji. Np. w kościele katolickim chrzci się zwykle niemowlęta, nic od nich oczywiście nie żądając. Kościół ma urząd kapłana i własne prawo moralne. *
Sekta może czasem powstać poprzez oderwanie się od religii narodowej czy kościoła. Jednak unikalną cechą odróżniającą jest to, że jest to forma wspólnoty religijnej, do której jednostka może być przyjęta lub może być usunięta z racji własnych czynów i kwalifikacji. Urząd kapłana (czy guru), jeśli taki istnieje, opiera się również na takich kwalifikacjach.
Takie rozumienie pojęcia sekty wyłącza większość ugrupowań chrześcijańskich, zostawiając tylko te, które stawiają swoim wyznawcom określone wymagania. Np. baptyści zdają się pasować do definicji, bo stawia się tam żądanie zdecydowanego nawrócenia. Dotyczy to również wszystkich innych ugrupowań religijnych, które wymagają nie tylko wyznania wiary, ale i jej praktycznego potwierdzania swoim życiem, uzależniając od tego przynależność do grupy2. Ta definicja w sposób szczególny określa większość sekt opartych na religiach Wschodu, w których podstawowym wymaganiem jest uznanie „guru” za najwyższy autorytet i całkowite podporządkowanie się mu. Również wiele młodych ugrupowań religijnych, które powstały po 1960 roku, spełnia warunki tej definicji, ponieważ wymaga się tam zwykle od członków wykonywania obowiązków wynikających z przyjętej doktryny, czy nakazów lidera, albo też osiągnięcia określonego stopnia wtajemniczenia.
Są również inne definicje sekt akcentujące ich hierarchiczną strukturę organizacyjną i autorytarne kierownictwo głoszące jedynie słuszną drogę dla swych członków, ale są one na tyle nieścisłe, że pozwalają wyłączyć spod tak rozumianego pojęcia sekty wiele różnych ugrupowań religijnych, które tradycyjnie są za sekty uznawane (np. kwakrów), w zamian za to włączyć tego rodzaju ugrupowania, które sektami na pewno nie są. Wartość takich definicji jest więc problematyczna. Kryteria wyróżniające sekty
Skoro nie można zdefiniować sekty w sposób ścisły, jednoznaczny i nie budzący wątpliwości, to może lepiej sformułować zespół cech swoistych, które mogłyby wskazywać na to, że dana organizacja religijna jest sektą. Kryteria rozpoznawania sekt mogłyby być następujące:
*
Ugrupowanie powstało wskutek oderwania się od jakiejś wielkiej religii. *
Ma ono niewielką liczbę członków w porównaniu z uznanymi kościołami. *
Od daty powstania ugrupowania minęło mniej niż 100 lat. *
Przyjęcie do grupy uzależnione jest od wykazania się jakimiś czynami, posiadania określonych kwalifikacji, lub od spełnienia pewnych wymagań. *
Członkowie religijnej społeczności są podporządkowani silnej indywidualności przywódcy grupy. *
Liderzy ugrupowania starają się jego członków mocno od siebie uzależnić, ograniczając ich wolność. *
Wyznawców grupy religijnej charakteryzuje duże poczucie wspólnoty, a także rygoryzm religijny i etyczny. *
Ugrupowanie izoluje się od reszty społeczeństwa, zamykając się na wpływy z zewnątrz.
Problem w tym, że żadna sekta nie ma wszystkich takich cech jednocześnie, ale niemal wszystkie mają przynajmniej połowę z nich. Można zatem przyjąć, że jeśli dana grupa religijna ma więcej niż połowę wymienionych właściwości, to nazwanie jej sektą jest zasadne. Dlaczego sekty powstają i po co ludzie do nich przychodzą?
Nic w świecie nie trwa wiecznie, każdy system religijny pozostaje niezmienny dopóty, dopóki zadowala tych, którym ma służyć. Jednak w miarę ewolucji pojmowania rzeczywistości, odpowiedzi, jakie oferuje taki system, mogą stać się niewystarczające. Konieczne więc stają się pewne zmiany i korekty, które by go dostosowały do nowego poziomu rozumienia. Jednak na przeszkodzie stoi zwykle sztywność takiego systemu, wyrażająca się w głoszeniu nienaruszalności zasad, na których jest oparty, niezmienności tradycji, itp. Niekiedy doprowadza to oderwania się od kościoła pewnych grup i zapoczątkowania nowego nurtu religijnego w postaci sekty. Takie zjawiska miały miejsce już w starożytności. Jednak sekt było wtedy stosunkowo niewiele. Jako przykład można by tu podać kult Mitry w Cesarstwie Rzymskim i żydowską sektę esseńczyków. W wiekach średnich również było mało sekt, szczególnie w chrześcijaństwie, zwłaszcza dlatego, że groziło to potępieniem przez władze kościelne, a w okresie Inkwizycji – oskarżeniem o herezję, z wiadomym skutkiem. Istniejący w XI wieku ruch Orleańczyków został oskarżony o herezję, a jego przedstawicieli spalono na stosie. Można by tu także wymienić katarów i albigensów3, którzy działali w XII i XIII wieku. Zostali oni jednak niemal kompletnie wymordowani w wyniku 20-letniej krucjaty, jaką przeciw nim podjął papież Innocenty III. Również powstały w drugiej połowie XII wieku ruch waldensów był ścigany i prześladowany przez inkwizycję. Jednak w miarę jak reformacja zataczała coraz szersze kręgi, a groźba spalenia na stosie stawała się coraz mniejsza, zaczęło tworzyć się coraz więcej sekt, chociaż najwięcej z nich pojawiło się dopiero w drugiej połowie XX wieku, zwłaszcza w Japonii i Stanach Zjednoczonych4. Tworzenie się nowych sekt wciąż trwa, a nawet się nasila. Wiele z takich ugrupowań powstało w oparciu o religie Wschodu. Niektóre z nich działają w Polsce, jak np. założone w 1966 przez A.C. Bhaktivedantę Swamiego Prabhupadę „Międzynarodowe towarzystwo świadomości Kriszny”, zwane popularnie „Hare Kriszna”.
Można wyróżnić klika przyczyn powstawania nowych ugrupowań religijnych. Jedną z nich jest to, że w obrębie systemów religijnych zawsze znajdują się tacy, którzy nie zgadzają się a pewnymi teologicznymi praktykami i dają temu wyraz w różny sposób. Czasami prowadzi to do oderwania się od kościoła, jak to miało miejsce w przypadku M. Lutra, który zaprotestował przeciw handlowi odpustami, co zapoczątkowało reformację i pociągnęło za sobą powstanie wielu sekt w późniejszym czasie.
Inni, nie zadowalając się tym, co kościoły podają do wierzenia, prowadzą poszukiwania na własną rękę, studiują pisma święte i wyciągają z tego własne wnioski. Mogą one być jednak nie do pogodzenia z istniejącą doktryną, co zwykle prowadzi do zapoczątkowania nowego nurtu religijnego. W XVIII i XIX wieku wiele osób, w tym teologów, dociekało daty ponownego przyjścia Jezusa na Ziemię (paruzji). Posługując się Apokalipsą św. Jana, Księgą Daniela i innymi źródłami starotestamentowymi, dokonywali obliczeń przynoszących różne wyniki, zależne od przyjętych założeń. Po ogłoszeniu tych wyników zyskiwali zwolenników, co dawało początek nowej sekcie. I tak na przykład amerykański baptysta William Miller wyliczył przyjście Chrystusa na dzień 21 marca 1844 roku, co dało początek sekcie adwentystów. W ustalonym dniu nastąpiło wielkie rozczarowanie, co spowodowało nowe wyliczenia i w następstwie przesunięcie tej daty o pół roku. Po nowym rozczarowaniu wystąpiła ekstatyczka Ellen White, która wszystkim wyjaśniła, że Jezus już przyszedł i rozpoczął „przesłuchania w niebie”. To zadowoliło członków sekty, a adwentyzm rozwinął się i dziś nie jest już nawet za sektę uważany. Jednak największe sukcesy spośród ruchów apokaliptycznych odnieśli świadkowie Jehowy. Ich założyciel, amerykański baptysta i adwentysta Ch. T. Russel, ogłosił, że przyjście Jezusa już nastąpiło „w świecie duchów” w 1874 roku. To ugrupowanie religijne rozwinęło się nad wyraz i dziś ma swoich członków w stu dwudziestu kilku krajach.
Bywa również i tak, że niektórzy doznają niezwykłych przeżyć mistycznych, nie zawsze zgodnych z dogmatami ich dotychczasowej wiary, co daje początek nowemu odłamowi religijnemu. Przykładem takiej prorockiej sekty są mormoni. Jej założycielowi, Josephowi Smithowi miał ukazać się w wieku 14 lat Jezus, co doprowadziło5 w końcu do powstania nowej religii. Na przeżyciach mistycznych oparte jest też ugrupowanie swedenborgian i zielonoświątkowców.
Są również i tacy, którzy nie chcą być tylko posłusznymi wyznawcami tego, co ich kościoły podają do wierzenia i szukają prawdy z pominięciem tych kościołów, wierząc w możliwość poznania nadprzyrodzonego opartego nie na wierze, lecz na wiedzy. Pojęcie zła czy grzechu wiążą z niewiedzą, a swoje wyzwolenie upatrują w poznaniu prawdy i przez to – w uwolnieniu się od niewiedzy. W ten sposób powstają sekty gnostyckie. Jednym z przykładów takich ugrupowań jest „Towarzystwo teozoficzne”, założone w 1875 roku przez Amerykankę rosyjskiego pochodzenia – Helenę Pietrowną Bławatską. Celem tego ruchu miało być zestawienie mądrości wszystkich religii. W istocie, można się tam dopatrzyć kabalistyki, mistyki, magii o zabarwieniu egipskim, hinduizmu i chrześcijaństwa. Z teozofii wyłoniło się towarzystwo „Powszechne braterstwo”, założone w USA przez Katarzynę Tingley, oraz „Towarzystwo antropozoficzne”, założone w Niemczech przez Rudolfa Steinera. Innym gnostyckim ugrupowaniem jest „Christian Science”, które powstało w 1866 roku w USA.
Zatem sekta może wyrosnąć zarówno na gruncie sprzeciwu wobec oficjalnej religii, niezależnych interpretacji pism świętych, przeżycia mistycznego, jak i własnego poszukiwania prawdy. Chociaż nie każda sekta jest oderwaniem się od jakiejś konkretnej religii, to jednak prawie zawsze do sekt przychodzą ci, którzy są rozczarowani swoją poprzednią religią, a nie są jeszcze gotowi, aby się obejść bez żadnej religii. Oczywiście obchodzenie się bez religii nie musi oznaczać ateizmu. Można bowiem wierzyć w Boga bez pomocy pośredników. Jednak taka wiara jest przymiotem ludzi kreatywnych, którzy mogą raczej dawać początek nowym nurtom religijnym, niż do nich wstępować jako wyznawcy. Przeważająca większość to ludzie reaktywni, którzy na ogół nie tworzą swego życia w oparciu o własne koncepcje, własne wybory i własne doświadczenia, ale wsłuchują się w cudze opinie, wybierają cudze koncepcje i powielają cudze, podjęte już kiedyś przez innych decyzje. Dotyczy to szerokiego zakresu wszystkich dziedzin życia, począwszy od sposobu ubierania się i fryzury, a skończywszy na zagadnieniach moralnych i pojmowaniu Boga. Ludzie tacy nie chcą sami decydować w sprawach zasadniczych. „Niech ktoś postanowi, ja się podporządkuję” - mówią. „Niech ktoś mi powie, co jest dobre, a co złe!”. „Niech ktoś mi powie, co jest słuszne, a co nie!”. „Niech ktoś mi powie w co mam wierzyć i jak mam wierzyć!”. „Niech ktoś za mnie zadecyduje!”. To może się wydawać niewiarygodne, ale wielu opiera się na cudzych decyzjach nawet przy przechodzeniu przez ulicę. Jakże często w dużych miastach widzimy grupkę ludzi stojącą na czerwonym świetle. Mimo, że nic nie jedzie, nikt nie przechodzi. Jeśli jednak ktoś się odważy i przejdzie pierwszy, wtedy cała grupa podąży za nim. Taki schemat można by nazwać „owczym pędem” lub „podążaniem za przewodnikiem”. Tego typu ludzie, a jest ich większość, odczuwają silną potrzebę jakiejś władzy, jakiegoś kierownictwa (w tym również duchowego) nad sobą, - stąd wielka popularność religii. Nie jest w gruncie ważne, jaka to jest religia, byleby udzielała jasnych i stanowczych odpowiedzi na podstawowe pytania egzystencjalne. Im bardziej jest sztywna w swoich wymaganiach, tym bardziej jest przez takich ludzi ceniona.
Najczęściej ludzie się grupują wokół wielkich religii światowych, jak różne odmiany chrześcijaństwa, islamu i buddyzmu, a także i wielu mniejszych. Jednak odpowiedzi, jakie oferują dane religie z czasem przestają niektórym wystarczać, a pewne, tkwiące w nich mity i zmyślenia, nie wytrzymują próby czasu. Kościoły głoszą, że Słońce kręci się wokół Ziemi, a tu pojawia się człowiek z otwartym umysłem, którzy dowodzi, że jest odwrotnie. Bibliści wyliczają, że świat trwa nie dłużej, niż kilka tysięcy lat, a naukowcy dowodzą, że trwa już miliardy lat. Bardziej dociekliwi wyznawcy zaczynają się z czasem zastanawiać: „Jak to jest, że Bóg dał człowiekowi wolną wolę, a jednocześnie żąda spełniania swojej woli, pod groźbą skazania na wieczne męki?”. Dlaczego mamy się bać tego, który jest miłością? Dlaczego rodzimy się obciążeni piętnem niegodziwości, ponosząc konsekwencje grzechów praprzodków? Jednak nie uzyskują zadowalających odpowiedzi na tego typu wątpliwości od swoich duchowych przewodników, bo „sztywność” teologii nie pozwala na dostosowanie jej do nowych pytań i wprowadzenie odpowiednich zmian. Taka sytuacja daje czasem powody do zwątpienia i poszukiwania odpowiedzi w różnych sektach.
Kolejnym powodem rozczarowań może być rozmijanie się oczekiwań odnoszących się do danej religii, opartych na tym co ta religia głosi, z codzienną praktyką, jaką niesie życie. Młodzież, a nawet starsze dzieci często dostrzegają hipokryzję dorosłych w sprawach religii i moralności. Ksiądz, który ślubował celibat, ma troje dzieci. Biskup molestuje seksualnie kleryków. Proboszcz jadąc po pijanemu powoduje wypadek. Przykład idzie również od rodziców. Matka, z jednej strony stale poucza swoją córkę, że nie wolno kłamać, ale pewnego dnia mówi do niej: „Gdyby dzwoniła pani Kowalska, powiedz, że mnie nie ma”. Ojciec blokuje synowi możliwość korzystania z erotycznych stron internetowych, a równocześnie sam do nich często zagląda. Młodzi zauważają znacznie więcej, niż się dorosłym wydaje i szybko odkrywają, że religijność wielu ludzi jest głównie „na pokaz”. Obraca się to w końcu przeciw samej religii i skłania niektórych do poszukiwania w sektach tego, czego nie znaleźli w swoim kościele.
Inni szukają w swoich kapłanach i w swoich współwyznawcach miłości, a spotykają hipokryzję i świętoszkowatość, co również może być powodem rozczarowań, prowadząc ostatecznie do zwątpienia w oferowaną drogę do Boga i poszukiwania alternatywnych dróg w sektach. Nierzadko powodem takiego stanu rzeczy jest brak miłości w rodzinie. Często również surowe, purytańskie wychowanie, kojarzące religię i Boga z jakimś przymusem raczej niż z miłością, oparte na dyscyplinie i lęku, prowadzi do poddawania tej religii w wątpliwość i kończy się czasem przejściem do sekty lub nawet ateizmem.
Zdarzają się również przypadki zwykłego „zauroczenia sektą” lub „uwiedzenia przez sektę”, która ze względu dużą siłę przekonywania, ciekawsze odpowiedzi na podstawowe pytania egzystencjalne i atrakcyjniejsze obietnice, przyciąga kogoś bardziej, niż kościół, do którego do tej pory należał. Tak już jest, że jedni potrafią być wierni swoim przekonaniom przez całe życie, a inni – podatni na wpływy, łatwo ulegający sugestii – często je zmieniają. Czy to dobrze, czy źle? Dobrze, jeśli prowadzi do duchowego rozwoju, źle – jeśli wiedzie na manowce. Właściwie ocenić to może jedynie sam zainteresowany.
cdn
|