nie wiem czy w dobrym watku ale umieszczam:
Stosunki państwo - Kościół po zamachu majowym
Autor: historyk (zredagowany przez: Magda Głowala-Habel)
Słowa kluczowe: zamach majowy, II Rzeczpospolita, kościół, współpraca, tolerancja, Watykan
2010-02-05 10:37:20
Udokumentowane opisanie stosunków kościelno-państwowych po zamachu majowym Piłsudskiego.
Zamach stanu, dokonany 1926 roku oddał władzę w ręce Piłsudskiego. Polska weszła w nowy okres, którego cechą charakterystyczną była stopniowa likwidacja swobód obywatelskich zagwarantowanych przez konstytucję marcową oraz rządy autorytarne, ogarniające swoim zasięgiem całe społeczeństwo. Nastąpił także zwrot w polityce zagranicznej poprzez polepszenie stosunków z Niemcami. Te między innymi przyczyny spowodowały ocieplenie stosunków pomiędzy Watykanem a Polską. Duży wpływ na to miał charakter stosunków pomiędzy Piłsudskim a papieżem Piusem XI. Były one bardzo osobiste, a ich początek sięga okresu, gdy późniejszy papież Pius XI był nuncjuszem w naszym kraju jako A. Ratti. Naczelnik Państwa popierał działalność Rattiego, a ten z kolei ze zrozumieniem i sympatią wyrażał się o planach Naczelnika. Obaj mężowie stanu byli raczej przeciwnikami demokracji parlamentarnej i liberalizmu.
Dla Rattiego, który niebawem po opuszczeniu Polski zasiadł na papieskim tronie jako Pius XI, ponowne objęcie władzy przez Piłsudskiego było gwarancją, że Polska nie zboczy z tej linii politycznej, która była korzystna dla Watykanu. 26 maja, a więc w okresie, kiedy wiele rządów europejskich było wstrzemięźliwych wobec wydarzeń w Polsce "Nasz Przegląd" w wydaniu z 28. 05. 1926r. zamieścił komunikat; "W dniu wczorajszym premier Bartel odwiedził kardynała Kakowskiego, który powrócił z Rzymu. Dowiadujemy się, że kardynał Kakowski przywiózł błogosławieństwo papieskie dla marszałka Piłsudskiego i dla rządu p. Bartla".
Błogosławieństwo takie miało swoja wymowę polityczną i przedstawiało dużą wartość dla nowych władz, których pozycja nie była jeszcze ugruntowana. Wybitni przedstawiciele episkopatu; arcybiskupi Teodorowicz i Sapieha, biskupi Łoziński i Łukomski piastowali mandaty senatorskie z ramienia narodowej demokracji i dopiero na wyraźne polecenie papieskie zrzekli się ich w marcu 1923 roku. Dla reżimu autorytarnego sprawa pozyskania kleru miała niebagatelne znaczenie. I taka zmiana nastąpiła pod dyskretnym naciskiem Rzymu. Efektem takiego działania, stosunki pomiędzy klerem a obozem rządzącym były coraz lepsze i ściślejsze. Doniosłą role w doprowadzeniu do tego sojuszu, w jego utrzymaniu i pogłębieniu odegrali dwaj dostojnicy kościelni: arcybiskup gnieźnieńsko-poznański i prymas Polski kardynał August Hlond oraz nowy nuncjusz przy rządzie Rzeczypospolitej – Francesco Marmaggi.
Szczególnie pierwszy z nich był obok Piusa XI i Piłsudskiego osobistością, której wpływ najsilniej zaważył na stosunkach polsko-watykańskich w tym okresie. Hlond był najbardziej rzymskim spośród polskiego episkopatu, nie był związany z żadną partią polityczną, nie miał żadnych zobowiązań w stosunku do zwalczających się ugrupowań. Był reprezentantem watykańskiej racji stanu, a ta nakazywała porozumienie między kościołem a władzami i tę politykę porozumienia i współpracy Hlond realizował konsekwentnie. Jako rzecznik interesów watykańskich był partnerem wymagającym choć potrafił być elastyczny w sprawach mniejszej wagi. Rząd widział w nim swego sojusznika, a liczne fakty wskazywały, że i w Rzymie ma on wyjątkowo mocną pozycję. Stał się najwyższym przedstawicielem kościoła w Polsce i stopniowo usuwał w cień arcybiskupa warszawskiego, Kakowskiego.
Drugim dostojnikiem kościelnym, który przyczynił się do utrwalenia dobrych stosunków pomiędzy klerem a sanacją był nuncjusz papieski Marmaggi. Był on dyplomatą papieskim o dużym doświadczeniu, zdobytym w czasie swej działalności na różnych stanowiskach ( był m. in. nuncjuszem w Pradze). Do Warszawy przybył w marcu 1928 roku.
Wspomniałem wcześniej o dobrych stosunkach pomiędzy obiema stronami. Pierwszym oficjalnym potwierdzeniem dojścia do porozumienia był przebieg Zjazdu Katolickiego, odbytego w Warszawie w dniach 27-30 sierpnia 1926r. W zjeździe wziął udział prezydent Mościcki, a otwierający zjazd kard. Kakowski oświadczył w swym przemówieniu: „Swoją obecnością na Zjeździe Katolickim, Pan Prezydent stwierdza publicznie ze najwyższy przedstawiciel państwa i władz świeckich w Polsce łączy się myślą i duchem z ludnością katolicką, która stanowi olbrzymią większość narodu, i dobro tej ludności leży mu na sercu. Korzystając z tej okazji, oznajmiamy tu uroczyście Panu Prezydentowi i Rządowi Polskiemu, że my, katolicy, jesteśmy siłą duchową Państwa, która w każdej chwili, w czasie pokoju i wojny, oddaje się całkowicie i bez zastrzeżeń na usługi najjaśniejszej Rzeczypospolitej Polskiej, pełna ofiary i poświęcenia stoi niezachwianie przy Prezydencie Rzeczypospolitej i Rządzie, od których ma w zamian prawo spodziewać się i domagać się, aby oni oddani byli dobru całego narodu i szanowali prawa, uczucia religijne i przekonania religijne ludności katolickiej”( za Przeglądem Powszechnym z 1926r,str.53-54).
Tego rodzaju deklaracji nie składał episkopat żadnemu z poprzednich rządów. Została ona niebawem potwierdzona w czasie zjazdu metropolitów kościoła katolickiego, który odbył się w Warszawie na przełomie listopada i grudnia 1926 roku. Świadczy o tym wizyta kardynała Hlonda u ministra sprawiedliwości Meysztowicza, który zastępował chorego premiera i złożone wtedy przez kardynała oświadczenie: „Prymas Polski, deklarując szczerą lojalność episkopatu wobec Państwa i Rządu, oświadcza, ze episkopat pragnie harmonijnej współpracy z władzami państwowymi i zgodnie ze swym posłannictwem działać stale dla dobra Ojczyzny, nie wchodząc w politykę partyjną, która prasa różnych kierunków niesłusznie episkopatowi podsuwa. Pragnie atoli episkopat, aby Wysoki Rząd ze swej strony otoczył Kościół katolicki szczerą opieką i aby władze państwowe w zarządzeniach swych unikały wszystkiego, co by katolików mogło niepokoić i nieprzychylnie do Rządu usposobić.”(Dz. U. R. P. nr 124 z 1926r.,poz. 714).
Charakterystyczna tu jest warunkowość tych deklaracji. Przedstawiciele kościoła występowali w stosunku do rządu jako równorzędny partner. Zgłaszali możliwość lojalnej współpracy, ale pod warunkami, określonymi dość ogólnikowo. Chodziło o to-jak pisał kardynał Hlond, by rząd unikał wszystkiego, co by mogło katolików niepokoić lub nieprzychylnie do rządu nastawić. Ogólnie biorąc, ten postulat zapewnienia kościołowi uprzywilejowanego stanowiska, a klerowi maksymalnej swobody działania był przez władze sanacyjne przyjęty i przestrzegany. W ciągu następnych lat zostały wydane liczne rozporządzenia wykonawcze i zarządzenia władz, które w sposób znaczacy zwiększyły uprawnienia kleru.
Obok zarządzeń z dziedziny nauki i szkolnictwa, były to następujące rozporządzenia: Rozporządzenie Prezesa Rady Ministrów i Ministra Spraw Wojskowych z dn. 25.11.1926r., które regulowało sprawę duszpasterstwa wojskowego i dawało kapelanom duże możliwości oddziaływania na armię, Rozporządzenie Ministra Sprawiedliwości z 23.02.1927r. dało specjalne przywileje dla duchownych i zakonników odbywających karę więzienia i aresztu zapobiegawczego (Dz.Urz.Min.Spraw.nr.5.1927).Rozporządzenie Prezydenta R.P. z 7.02.1928r. przyznawało władzom kościelnym znaczne ułatwienia przy wpisywaniu do ksiąg hipotecznych własności osób prawnych kościelnych i zakonnych (Dz.U.R.P.,nr.16,1928). Rozporządzenia z maja 1931 i marca 1933 znosiły obowiązujące dotąd postanowienia sprzeczne z konkordatem(Dz.U.R.P.,nr.51,1931r.)
Wreszcie rozporządzenie Prezydenta R.P. z 28 stycznia 1934r. o stowarzyszeniach służących katolickim celom religijnym wyłączyło organizacje katolickie spod mocy obowiązującej prawa o stowarzyszeniach i przyznawało im znaczne ułatwienia w działalności(Dz.U.R.P.nr.9,1934r.).Wydane przepisy w większości wypadków wprowadzały w życie postanowienia konkordatu ale czyniły to w sposób rozszerzający ich interpretację w sensie dla kościoła korzystnym.
Nie tylko w ustawodawstwie, ale i w praktyce działalności władz istniała z góry narzucona tendencja do specjalnego faworyzowania problemów kościelnych i duchowieństwa. W tej sprzyjającej atmosferze rozwijała się bujnie działalność organizacyjna kościoła, rosła ilość stowarzyszeń katolickich obejmujących swym zasięgiem coraz to nowe dziedziny życia publicznego. Wszystkie te organizacje i stowarzyszenia kierowane były przez Akcję Katolicką, będącą swego rodzaju nadbudową zrzeszeń katolickich działających pod wpływem kleru. W ofensywie stowarzyszeń i Akcji Katolickiej czyli mówiąc krótko klerykalizacji życia, szczególny nacisk został położony na działalność wśród młodzieży.
Osiągnięcie decydującego wpływu na naukę i wychowanie, zdobycie rządu dusz nad młodym pokoleniem to były cele zasadnicze i obóz klerykalny walczył o nie z największą zaciętością. W tej dziedzinie (podobnie jak w hierarchicznym ustroju Akcji Katolickiej) podkreślano zasady katolickiego wychowania młodzieży. Wiadomości Archidiecezjalne Warszawskie w nr.4 z 1929r. piszą:” Z tej mądrej a ojcowskiej pedagogii Kościoła wynika, że dwoma zasadniczymi celami powinien kierować się katolicki ruch młodzieży, odcinając się tym samym ostro i całkowicie od wszelkich innych organizacji, które wyłaniają się z nowoczesnego społeczeństwa. Z jednej strony, powinien on czerpać wszelkie natchnienie ideowe i energię wewnętrzną z wiary i boskiego płomienia łaski do tego stopnia iżby w swych zamierzeniach był ruchem istotnie religijnym i by ten charakter niedwuznacznie i stanowczo przejawiał się na zewnątrz. Z drugiej strony, ruch ten powinien być ściśle i jedynie podporządkowany hierarchii kościelnej, owej najwyższej instytucji, której wyłącznie Chrystus powierzył skarby swej nauki, swego prawa i zbawienia”.
Walka o opanowanie młodzieży łączyła się ściśle z walką o opanowanie szkolnictwa, przynajmniej podstawowego i średniego, o uzyskanie kontroli nad nauczaniem, Toczyła się ona pod hasłem „szkoły wyznaniowej”, w której uczniowie i nauczyciele byliby wyłącznie katolikami i w której wzbronione byłoby głoszenie jakichkolwiek poglądów sprzecznych z nauką kościoła. W tej dziedzinie nacisk kleru był tak ogromny a władze tak ustępliwe, ze Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego wydal rozporządzenie w grudniu 1926 roku o nauce szkolnej religii katolickiej (Dz.U.R.P.nr.1 z 1927r.) Ten tzw. okólnik Bartla wprowadzał we wszystkich zakładach naukowych z wyjątkiem szkół wyższych poza obowiązkową nauką religii także OBOWIĄZEK UCZESTNICZENIA MŁODZIEŻY SZKOLNEJ W PRAKTYKACH RELIGIJNYCH.
Nauczyciele zostali zobowiązani do kontroli tego zarządzenia. Wprowadzenie przymusu było wyraźnym pogwałceniem wolności sumienia zagwarantowanej w konstytucji. W ślad za nim nastąpiły dalsze, które uzależniały dobór katechetów i nauczycieli religii w szkołach od władz duchownych. Ten kościelny personel religijny, uniezależniony od władz świeckich, stanowił na terenie szkół czynnik odrębny, dążący konsekwentnie do uzyskania decydującego wpływu na proces nauczania i całe życie szkoły. Taka klerykalizacja szkolnictwa spotkała się ze zdecydowanym sprzeciwem nauczycielstwa. Dało ono temu wyraz na walnym Zjeździe Nauczycielstwa Polskiego. W odpowiedzi episkopat 9 sierpnia 1930 roku wydał odezwę atakująca w sposób zdecydowany ZNP i cale nauczycielstwo. Zarzuca się w niej „znieprawienie duszy młodego pokolenia”, podburza rodziców przeciwko nauczycielom i wzywa do występowania z szeregów ZNP.
Nawiasem mówiąc, atak na szkołę był wycinkiem walki o opanowanie całego życia kulturalnego kraju, był chęcią eliminowania wszystkiego, co mogło przeciwstawić się klerykalizacji . W liście pasterskim z 21 lutego 1934 roku biskupi pisali: „Gdy narody słusznie grzebią ducha rewolucji francuskiej, to u nas pewne garstki ludzi tego ducha wskrzeszają.”. W ich rozumieniu przejawami myśli rewolucji francuskiej były zarówno świecka szkoła i równość wszystkich obywateli wobec prawa, jak i nowy, bardziej postępowy projekt prawa małżeńskiego czy dorobek pisarski Stefana Żeromskiego.
Sprawa unifikacji prawa małżeńskiego jest niezmiernie charakterystyczna dla kościoła i dla stanowiska władz sanacyjnych. Na ziemiach polskich obowiązywały – po odzyskaniu niepodległości różne systemy prawne. Komisja kodyfikacyjna przeprowadziła unifikacje ustawodawstwa, przygotowując odpowiednie projekty. Nie odbiegały one zasadniczo od założeń przyjętych we wszystkich nowoczesnych ustawodawstwach i przyznawały państwu jurysdykcję w sprawach małżeńskich. I podobnie jak w szkolnictwie, tak i tym razem wzbudził on gwałtowne protesty episkopatu. Kościół dał temu wyraz w liście pasterskim z dnia 10.11.1931roku: „Zamierzone prawo jest sprzeczne z prawem Bożym. Zamierzone prawo jest posiewem bolszewizmu w naszej rodzinie. Zamierzone prawo grozi Ojczyźnie śmiertelną zarazą duchową i ostateczną klęską („Prąd”,1936,str.222-226).
Biskupi nie pozostali tylko przy protestach słownych lecz wzywali wiernych do demonstracji przeciw projektowi. No i co? Ano rząd przestraszył się tych wystąpień i wyparł się projektu. Na posiedzeniu komisji budżetowej Sejmu w styczniu 1932 roku minister W.R. i O.P. – Jędrzejewicz oświadczył, że rząd nie uważa projektu komisji kodyfikacyjnej za swój i wcale go nie rozpatrywał. Tak na marginesie: kościół broniący nierozerwalności węzła małżeńskiego, dopuszczał jednak taką możliwość w wypadku osób „ze świecznika”. Otóż kiedy w 1933 roku prezydent Mościcki zapragnął pojąć za żonę mężatkę, bardzo szybko uzyskała ona unieważnienie małżeństwa. Ślubu udzielił „młodym” kardynał Kakowski 10.01.1933 roku, a nowożeńcom przesłał swoje błogosławieństwo papież.
Istotnym elementem rzeczywistości kościoła w II Rzeczypospolitej jest jego zaplecze materialne. Konkordat wyraźnie zobowiązywał państwo do stworzenia kościołowi solidnej bazy materialnej. Polska zobowiązywała się do wypłacania duchowieństwu uposażenia i pokrywania niektórych wydatków rzeczowych. I tak np. dotacje Skarbu Państwa w latach 1927-1929 wyniosły do 22 mln. złotych rocznie (Mały Rocznik Statystyczny z 1939r.) A sumy te nie obejmowały dotacji specjalnych na różne cele katolickie. Przewidziana w konkordacie parcelacja majątków kościelnych na cele reformy rolnej nigdy nie doszła do skutku z powodu wnoszonych przez stronę kościelną obiekcji co do interpretacji konkordatu. W rzeczywistości kościół nie tylko nie zmniejszył swego stanu posiadania lecz go rozszerzył przede wszystkim kosztem kościoła prawosławnego.
Wzajemne korzyści współpracy na linii państwo - kościół zostały wyraźnie przez episkopat podkreślone po wyborach z 1930 roku. Przegląd Powszechny z 1931 roku pisze: „Już zaś temu rządowi można zapewne wytknąć to i owo niedociągnięcie lub fałszywe pociągnięcie w stosunku do Kościoła katolickiego, nie wypada jednak, chcąc pozostać lojalnym wobec prawdy, robić zarzutu złej woli i świadomego dążenia do jakiejś walki z katolicyzmem i religią(....) Jeżeli nie z głębi religijnego przekonania, to z dobrze rozumianej polityki członkowie rządu nie mają żadnego interesu we wszczynaniu w Polsce walk religijnych, a lojalność rządu wobec zobowiązań zaciągniętych względem katolicyzmu przez konkordat będzie stanowić dość silny hamulec na radykalne zapędy pewnych elementów obozu rządzącego. Obecność zaś w tym obozie religii życzliwych, pewnej liczby nawet uświadomionych i zdecydowanych katolików także winna działać w tym kierunku i być nie mniej dla Kościoła korzystna niż obrona spraw religijnych podejmowana przez opozycję”.
Episkopat polski deklarował rządowi Piłsudskiego lojalność i współpracę przede wszystkim z powodu zbieżności polityki polskiego rządu z polityką Watykanu. Stosunki te miały charakter co najmniej serdeczny i harmonijny, co było stale podkreślane przez obie strony.
Czy można do tego coś dodać? Chyba nie ma potrzeby patrząc na dzisiejszą Rzeczpospolitą. I tak jak politycy ogłosili, III Rzeczpospolita jest kontynuatorką swojej (II) poprzedniczki – sprawdziło się. Tyle, że w stosunkach państwo - kościół jest to najbardziej widoczne. Kościołowi nie ma się co dziwić, że wykorzystuje koniunkturę. Ale że władze niczego się nie nauczyły? To już nie grzech, to działanie wbrew społeczeństwu.
http://interia360.pl/artykul/stosunki-panstwo-kosciol-po-zamachu-majowym,30409