Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Maj 03, 2024, 18:58:42


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 [9] |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Z zycia KK w Polsce.  (Przeczytany 99651 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #200 : Luty 12, 2012, 14:34:30 »

                                                    Miłosierdzie Boże drugim imieniem miłości

Renata Fidor | Niedziela | 10 Luty 2012 | Komentarze (0)

Zbliża się szesnaste spotkanie młodzieży na Polach Lednickich. Wspólna modlitwa, taniec i śpiew, połączone z odkrywaniem głębi Bożego Miłosierdzia pozwolą na nowo uwierzyć, bo jak głosi tegoroczne hasło: "Miłość Cię znajdzie!". – Inicjatywa Lednicy – zapewnia o. Jan Góra – to przyszłość Ojczyzny i świata.
Renata Fidor: 2 czerwca 2012 r. młodzi ludzie będą mogli po raz kolejny wybrać Chrystusa. Jakie emocje towarzyszą organizacji kolejnego już spotkania? Co Ojciec czuje jako przewodnik i założyciel Lednicy?

Dołącz do nas na Facebooku

O. Jan Góra:Czuję odpowiedzialność za to, co robię. Wciąż myślę o tym, czy wystarczająco „nakarmię” tych, których zapraszam, czy godnie ukażę im sens życia, jakim jest sam Jezus Chrystus, i jakie będzie to miało konsekwencje w przyszłości. Po szesnastu latach skończył się przecież czas amatorszczyzny.

Jakim językiem powinno się mówić do młodych o wierze?

Przede wszystkim trzeba starać się mówić językiem wydarzenia. Musimy opowiadać o obecności Boga i tę obecność przeżywać, a nie tłumaczyć ludziom poszczególne pojęcia. Język wiary nie jest operacją na pojęciach.

Kto pyta nie błądzi - odpowiedz na pytania naszych użytkowników

Czy ten sposób przybliżania Boga lepiej wpływa na tak duże zainteresowanie Lednicą?

Mam nadzieję. Wierzę, że wydarzenie jest bardziej przekonujące niż wykład. Najważniejsze jest przecież doświadczenie duchowe, bo dzięki temu następuje wzrost osobowości. Trzeba nauczyć się dawać, brać i dzielić się wiarą. W ciągu kilku godzin musimy wyprzedzić czas i dokonać czegoś, co w normalnych warunkach trwałoby latami. Do zrobienia jest dużo, a czasu niewiele.

Czy można powiedzieć, że spotkanie młodych ludzi na Polach Lednickich, pod Bramą Rybą, jest odpowiedzią na problemy współczesnego Kościoła?

Między innymi. Lednica jest wielkim laboratorium wiary i przyszłości. Pokazuje nam wrażliwość młodego pokolenia oraz sposób transmitowania wiary. Na Lednicy nie ma czasu na gadanie, wygłaszanie przemówień. Lednica jest jednym wielkim doświadczeniem wiary. Wiele osób przystępuje do spowiedzi. To znaczy, że wciąż żyje w młodzieży pragnienie osobistego, intymnego spotkania z Chrystusem i Jego miłością. Podobnie przejście przez bramę stało się wydarzeniem o ogromnym ładunku treściowym i emocjonalnym. Pomysł ten wydawał mi się jednorazowy, a tymczasem on trwa. A cóż powiedzieć o adoracji. Kiedy w ciszy i na kolanach młodzi przeżywają intymność z Chrystusem. A cóż powiedzieć o wyborze Chrystusa, wyborze, który tam dokonuje się wśród młodych jako rezonans wyboru Mieszka.

Jakie są plany tegorocznego spotkania? Skąd pomysł na hasło i przewodnictwo s. Faustyny?

Tegoroczne spotkanie na Lednicy miało początkowo nosić tytuł: "Miłość i odpowiedzialność", ale niespodziewanie w nocy odezwał się mój wychowanek i powiadomił, że jeżeli tematem rozważań młodzieży będzie Boże Miłosierdzie, to on ufunduje wszystkim "Dzienniczek" s. Faustyny. To było niesamowite. Co roku każdy, kto przyjedzie na spotkanie, otrzymuje od nas jakiś podarunek. Ten wydaje się bardzo trafiony.

Nawiązaliśmy kontakt z siostrami z Łagiewnik i ustaliliśmy, że będą trzy wielkie części tegorocznego spotkania. Pierwsza to spotkanie z s. Faustyną przez ucałowanie jej relikwii, pierścienia i modlitwa za narzeczonych. Następnie odbędzie się spotkanie z Chrystusem w Eucharystii i wybór Chrystusa, wreszcie trzeci punkt programu: adoracja obrazu Jezusa Miłosiernego połączona zarówno z milczeniem, modlitwą, jak i tańcem oraz śpiewem. To wzruszające, że ludzie domagają się coraz dłuższej chwili uwielbienia w ciszy, kiedy bp Wojciech Polak niesie potężną, 3-metrową monstrancję. To znak, że dla wielu jest to najważniejszy czas kontaktu z Jezusem.

Dlaczego mówienie młodzieży o miłosierdziu jest tak ważne?

Dlatego, że słowo „miłość” wydaje się niekiedy zużyte i nienośne. Tymczasem miłosierdzie jest drugim imieniem niemodnego już słowa „miłość”. Akcentuje branie na siebie potrzeb drugiego i udzielanie przebaczenia. Mówienie o tym młodym ludziom jest konieczne, ponieważ widać wyraźnie, ile jest do roboty, do pomocy innym, do wzięcia na siebie ich potrzeb, a nie egoistycznego przeżywania słodkich chwil w miłym towarzystwie. Miłosierdzie jest postawą czynną, a nie konsumpcją przyjemności.

Czy czas i miejsce organizacji Lednicy ma jakieś znaczenie?

Spotkanie odbywa się zawsze w pierwszą sobotę czerwca ze wskazania kard. Stanisława Dziwisza. Jest to czas nawiązywania i wspomnienia wszystkich pielgrzymek Ojca Świętego Jana Pawła II do Polski. Miejsce jest także szczególne, bo przypomina o chrzcie naszej Ojczyzny. Wierzymy, że miał on miejsce na wyspie i tam bije to źródło, a Pola Lednickie są właśnie wielkim rezonatorem tego wydarzenia i tego miejsca. To się czuje do dziś.

Czy można uznać, że Jan Paweł II jest wciąż duchowym opiekunem Lednicy?

Nie tylko można, ale trzeba! To właśnie jego wyobraźnia, intuicja i siła sprawiły, że Lednica jest taka, jaka jest. Wszystko powstawało pod jego bezpośrednim wpływem i okiem. Ojciec Święty zawsze miał dla nas swoje przesłanie i błogosławił nam przed i w trakcie spotkania. Następnie oczekiwał relacji i sprawozdań. Teraz przewodzi nam z nieba, a patronat nad Lednicą przejęli Benedykt XVI i Prymas Polski. Nie zmienia to faktu, że Lednica była, jest i będzie papieska i kościelna.

Dlaczego tylu księży przyjeżdża na Lednicę? W ubiegłym roku było ich ponad dwa tysiące. Jaka jest ich rola?

Księża mają genialne wyczucie rzeczywistości Bożej, intuicję wiary i chcą być z młodzieżą, bo wiedzą, że to w nich tkwi siła przyszłości Ojczyzny i Kościoła, którą oni sami z dnia na dzień kształtują u siebie. Jesteśmy w końcu uczniami Jana Pawła II, który młodzież traktował poważnie, bo to właśnie jej powierzył przyszłość.

Jak Lednica zmieniła życie Ojca?

Poprzez ciągłe myśli o tym wielkim wydarzeniu wyeliminowałem wszystkie te zajęcia, które uniemożliwiały mi pełne, całkowite zaangażowanie dla Lednicy, która ostatecznie stała się osią mojego życia. Lednica uczy mnie odpowiedzialności. Kiedy stoję pod Bramą Rybą, to zawsze myślę o słowach Jezusa wypowiedzianych do Apostołów: "To wy dajcie im jeść". Ci wszyscy młodzi ludzie nie przyjeżdżają kilkaset kilometrów po nic. Chcą czegoś doświadczyć. Ja muszę dać im tę potrzebną do życia "kromkę sensu". Myślę, że Lednica poprzez to, że uczy mnie myślenia do przodu, jest zapowiedzią wiary jutra. Chciałbym, byśmy zawsze mogli się rozpoznać po „łamanym chlebie” i słyszeć wciąż niezagłuszone niczym słowa Apostołów idących do Emaus, którzy mówią do Jezusa: "Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił". A On został. "Wtedy oczy im się otworzyły i poznali Go".

Wierzę w to, że "łamanie chleba" na Lednicy, już po raz szesnasty, będzie niezwykle czytelnym znakiem obecności Chrystusa między nami, a także źródłem radości i pokoju dla następnego pokolenia. Młodzież lednicka to liderzy przyszłości – tego jestem pewien! A rozpoznawać się będą zawsze po pokoju i radości, które z nich będą promieniować.

http://religia.onet.pl/wywiady,8/milosierdzie-boze-drugim-imieniem-milosci,30856.html
...



 
« Ostatnia zmiana: Luty 12, 2012, 14:38:43 wysłane przez Rafaela » Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #201 : Luty 15, 2012, 15:47:21 »

                                                                                                        Zawód: ksiądz

o. Bernard Sawicki OSB | PSPO | 15 Luty 2012 


Coraz mniej ich widać na mieście. Boją się ujawniać – zwłaszcza w dużych miastach. Bo wcale nie jest bezpiecznie i miło przejść choćby ulicami Warszawy w sutannie czy w habicie. Można usłyszeć to czy owo, niekiedy nawet dostać w głowę. A przecież jest ich w Polsce ponad trzydzieści tysięcy! I wciąż wielu młodych ludzi przygotowuje się do tego, jak to ktoś powiedział, najbardziej męskiego zawodu świata.


Ich istnienie i postrzeganie w społeczeństwie ma chyba coś w sobie z ostrych społecznych reakcji. Oczywiście społeczeństwo bacznie obserwuje tak całą grupę, jak i poszczególne jednostki. I jest niekiedy bardzo bezlitosne – a zwłaszcza mass media. Ale też – zwłaszcza w Polsce – czasami bardzo wyrozumiałe. Ich postrzeganie jak rzadko która grupa społeczna uwikłane jest w liczne stereotypy. Tym bardziej i rozpaczliwiej szukają więc nowych form zaistnienia w mentalności społecznej. A i samo społeczeństwo – a zwłaszcza mass media – tak bardzo lubi "dobierać się" do nich. Na rozmaite sposoby.

No właśnie. Od zawsze intrygowali, zastanawiając lub wręcz denerwując. Pozostało to do dziś. "Księża na księżyc!", "Czarni!” to najbardziej klasyczne chyba hasła z naszych murów w ostatnim czasie. Z drugiej strony z całym szacunkiem mówi się o powołaniu księdza (obok powołania nauczyciela czy lekarza).

Dołącz do nas na Facebooku

Skąd się biorą? Po co są?

Zastanawiające jest, że wciąż tylu młodych ludzi (nade wszystko w Polsce – ale nie tylko) decyduje się na taki styl życia. Może imponuje im ekstrawagancja, szukają form awansu społecznego (wciąż jeszcze). Ale czy taka motywacja jest w stanie wystarczyć na całe życie? Proszę pomyśleć o starości księży emerytów, nie mają rodziny, która by się o nich zatroszczyła – także zakonnej. Nie zawsze są w stanie pracować na parafii do końca. Szczególnie smutna jest wizyta w domu księży emerytów!.

A ileż w ciągu całego życia momentów samotności, jałowej ludzkiej pustki emocjonalnej! Jeśli ktoś czuje się samotny, niech pomyśli o syndromie niedzielnego popołudnia i wieczoru księdza, kiedy to wszystkie nabożeństwa są już odprawione. Ludzie cieszą się urokami rodzinnego ogniska, a on? Owszem, można gdzieś pojechać, coś obejrzeć. Ale – dobrze wiemy – że to tylko namiastka prawdziwej bliskości z kochaną osobą. Inny obraz – po wspaniałym wyjeździe wakacyjnym, którego duszą jest właśnie ksiądz, na peronie wszystkie dzieci rozchodzą się do rodziców, do domów – a on zostaje sam. I niekiedy nie ma nawet komu opowiedzieć o przeżyciach z wyjazdu.

Kto pyta nie błądzi - odpowiedz na pytania naszych użytkowników

Po co więc takie męczarnie? Coraz więcej osób o to pyta – podejmując zwłaszcza problem sensowności (czy wręcz możliwości) celibatu. Oczywiście odpowiedzi jest wiele. Koncentrują się zasadniczo na postaci Pana Jezusa. Bo każdy ksiądz ma być "drugim – Chrystusem", jego uosobieniem dla wierzących. Ale co to oznacza w praktyce – i jak z tym ma żyć zwyczajny, niekiedy bardzo słaby i ograniczony człowiek? Problem nie jest banalny.

Tak jak Pan Jezus jest uosobieniem solidarności Boga z najbardziej opuszczonymi i cierpiącymi, tak ksiądz ową solidarność przedłuża i ukonkretnia w naszych czasach, szczególnie intensywnie dźwigając w swoim życiu całą wielkość i boleść ludzkiej egzystencji. Pomyślmy o dyspozycyjności, posłudze spowiedzi, otwartości i ofiarności dla ludzi, które powinny cechować księdza. A także o licznych przecież przejawach niedostawania do tych ideałów. Odnajdziemy wtedy samych siebie w naszej szarpaninie pomiędzy ideałami, a naszymi ograniczeniami. Ta szarpanina księdza odbywa się w pewnym sensie publicznie. Nasza – może na szczęście nie. Ale przynajmniej wiemy, że nie jesteśmy sami, że ktoś szarpie się także i dla nas. Jeśli to zobaczymy – to może warto powiedzieć idącemu na ulicy księdzu "Niech będzie pochwalony…", lub "Szczęść Boże!". Wciąż jest wszak w Polsce 96% katolików…
 
http://religia.onet.pl/benedyktyni-tynieccy,38/zawod-ksiadz,31743.html

....................................

Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #202 : Luty 21, 2012, 15:11:51 »

                                                          CZYNIC  KOSCIOL  DOMEM

ks. inf. Ireneusz Skubiś | Niedziela | 9 Styczeń 2012 | Komentarze (0)

Z arcybiskupem Wacławem Depo – nowym metropolitą częstochowskim – rozmawia ks. inf. Ireneusz Skubiś
Ks inf. Ireneusz Skubiś: Pragnę przede wszystkim wyrazić naszą ogromną radość z wyboru Waszej Ekscelencji na urząd Arcybiskupa Metropolity Częstochowskiego. Cieszą się kapłani i wierni, cieszy się redakcja „Niedzieli”... Pierwszy biskup częstochowski Teodor Kubina `mówił o sobie, że jest pierwszym ministrem Matki Bożej. Czy Ksiądz Arcybiskup także pragnie być ministrem Matki Bożej?

Dołącz do nas na Facebooku

Abp Wacław Depo: Serdecznie pozdrawiam wszystkich: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Tego pozdrowienia nauczyliśmy się jeszcze pod sercami naszych matek, w naszych rodzinach, i dlatego tym pozdrowieniem bardzo serdecznie witam każdego z Was i obejmuję modlitwą. Jestem wdzięczny Bogu za dar tej diecezji, a przede wszystkim osób, które ją stanowią – po Bogu, po Maryi. Chcę bardzo serdecznie podziękować za wszystkich pasterzy Kościoła częstochowskiego, poczynając od wspomnianego pierwszego biskupa diecezji Teodora Kubiny, po arcybiskupa Stanisława Nowaka i obecnych biskupów Antoniego i Jana. Częstochowa wraz z Jasną Górą i Obrazem Jasnogórskiej Pani jest dla nas zawsze miejscem szczególnego świadectwa i zawierzenia. Nie dziwię się, że bp Kubina określił siebie mianem ministra Matki Bożej, a więc kogoś, kto Jej służy. Ona jest przecież pierwszym świadkiem odwiecznej miłości Boga, który przez Nią zrodził swojego Syna, aby obdarzyć nas godnością dzieci Bożych. I to od Niej uczymy się odkrywać nasze własne tajemnice, tajemnice własnych wezwań przez Boga po imieniu, wsłuchiwania się w Jego słowo, w Jego głos, aby później okazać się nie tylko słuchaczem słowa, ale człowiekiem zawierzenia. Bo to słowo będzie dla mnie słowem kluczem, kiedy będę chciał odpowiedzieć sobą na tajemnicę współpracy z łaską. I potwierdzam to za Janem Pawłem II, z jego listu „Rosarium Virginis Mariae”, że brak wpatrywania się w Jej oblicze – a wraz z tym utrata prawdy o Chrystusie, który za sprawą Ducha Świętego z Maryi stał się człowiekiem – uniemożliwia nam wniknięcie w samą tajemnicę nie tylko istnienia Boga i Jego miłości, ale w tajemnicę zrozumienia siebie samego. Dlatego chcę być takim ministrem, który służy i daje siebie przez Maryję Bogu.

Kto pyta nie błądzi - odpowiedz na pytania naszych użytkowników

Jak Ekscelencja mógłby zdefiniować swoje pierwsze zadania w nowej archidiecezji?

Na pewno będę starał się wejść w program, który już rozpoczęliśmy, i który Arcybiskup Stanisław rozpoczął również w archidiecezji i metropolii częstochowskiej, żeby czynić Kościół domem. Co to oznacza? Przede wszystkim oznacza wspólnotę ludzi – „communio personarum” – którzy związani są z Bogiem i dlatego są związani między sobą. Jak bowiem przypomniał nam Kościół w dokumentach soborowych, spodobało się Bogu zbawiać ludzi nie tylko pojedynczo, osobno, ale utworzyć z nich lud. W związku z tym chciałbym, żeby każdy na nowo odnalazł swoje miejsce w Kościele – jak nam to zadał również bł. Jan Paweł II czy dzisiaj proponuje Benedykt XVI – przez dzieło nowej ewangelizacji. A to oznacza nowe przylgnięcie osobowe, umysłem i sercem, każdego z nas do Chrystusa.

Chciałbym bardzo mocno podkreślić, że nie mam tu na myśli tylko ludzi, którzy już przynależą do Kościoła i są w jego kręgu, ale chodzi o to, by rzeczywiście stwarzać przestrzeń prawdy i wolności, czyli wolnego wyboru dla wszystkich, którzy dzisiaj mogą być daleko od Kościoła albo patrzą nań bardzo krytycznie, a przecież oni też są ogarnięci miłością naszego Odkupiciela. Maryja z pewnością nie poskąpi im swojej macierzyńskiej troski i opieki w prowadzeniu ich do Boga. I to dzieło – nowej ewangelizacji – wydaje mi się pierwszym moim zadaniem, priorytetem. A później – zrozumienie siebie w tajemnicy Kościoła, w tym, oczywiście, posługa sakramentalna. To jest nieodzowne, bo bez realizmu spotkania i dotknięcia Chrystusowej łaski, zwłaszcza w sakramencie pokuty i Eucharystii, nie możemy doświadczyć bliskości Boga i Chrystusa, który jest naszym

Co Ksiądz Arcybiskup chciałby powiedzieć kapłanom nowo obejmowanej diecezji?

Pierwszym słowem, które chciałbym skierować do moich współbraci w kapłaństwie, jest zdanie, jakie zapisał Jan Paweł II w ostatnim swoim Liście do kapłanów, dosłownie na progu swojego przejścia do domu Ojca, a mianowicie, że poprzez nasze istnienie i poprzez naszą posługę wszyscy jesteśmy ukierunkowani na Chrystusa. To jest istnienie, które musi być wdzięczne za to, kim jest. I jeszcze to, co z kolei podkreślił Benedykt XVI, a ja chciałbym, żeby mocno do każdego z moich braci kapłanów dotarło – że Kościół jest Wam wdzięczny za to, kim jesteście. Najpierw za to, kim jesteście wobec Boga i wobec ludzi, a na drugim miejscu za to, co czynicie, stając się głosicielami, szafarzami i przewodnikami wspólnot Kościoła na każdym odcinku – czy to Kościoła lokalnego, czy powszechnego. Dlatego dziękuję Bogu za Was i bardzo proszę o ufną modlitwę, ażebym mógł Wam służyć jako ojciec, brat i przyjaciel.

Wiem, że z moją posługą wśród Was jest związana tajemnica czasu i tajemnica miejsca. Wchodzę do archidiecezji, która ma już swoje zręby, fundamenty, która już jest zbudowana na Chrystusie. Chcę dostrzec każdego z Was, konkretnego człowieka, i powiedzieć: Każdy z Was jest ważny w oczach Boga. Bo przecież Bóg chciał nas dla nas samych – jak to pięknie podkreśla „Gaudium et spes” (Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym). Dlatego do każdego spotkanego na mojej drodze posługi – na pielgrzymich szlakach, w aulach uniwersyteckich, w seminarium duchownym, które jest źrenicą oka biskupa i sercem diecezji, na różnych sympozjach, w różnych miejscach posługi, zwłaszcza wobec ludzi chorych, cierpiących – wypowiadam dzisiaj swoje słowo pozdrowienia i ufnej modlitwy i ślę wszystkim swoje błogosławieństwo. W szczególny sposób obejmuję również siostry zakonne, osoby życia konsekrowanego, wraz z domem Matki zawierzania na Jasnej Górze. Niech każdy z Was czuje się dotknięty moim spojrzeniem i moim błogosławieństwem.

Ekscelencjo, na wieść o nominacji Księdza Arcybiskupa na metropolitę częstochowskiego o. Izydor Matuszewski – generał Zakonu Paulinów odmówił modlitwę „Chwała Ojcu...”. Proszę o słowo do stróżów Jasnogórskiego Sanktuarium.

Jestem bardzo wzruszony i pomogę sobie fragmentem poematu jeszcze wtedy arcybiskupa Karola Wojtyły, kiedy nawiedzał Ziemię Świętą w czasie obrad Soboru Watykańskiego II. A pisał on: „Nie mogę po tobie tylko stąpać, muszę przyklęknąć. Przez to odciskam pieczęć i odchodzę stamtąd, i powracam jako świadek. Zostaniesz tutaj, a ja zabiorę ciebie i przeobrażę w sobie na miejsce nowego świadectwa” (por. „Wędrówka do miejsc świętych”).

To słowa wypowiedziane wobec tajemnicy miejsca, jakim jest Ziemia Święta, ziemia naszego Zbawiciela. Ale myślę, że w ten sam sposób, w tym samym duchu wiary będę chciał stawać na Jasnej Górze. Tam nie wolno tylko stawać, wpatrywać się i słuchać. Tam trzeba przyklęknąć i bardzo osobiście odbierać te zwiastowania, które Maryja, wskazując nam na Syna, będzie nam przekazywać, aby stamtąd odchodzić umocnionym jako świadek nadziei, której tak wszyscy bardzo dzisiaj pragniemy.
I za ponad 600-letnią posługę Jasnej Góry jestem Bogu wdzięczny całym sercem... Brakuje już słów dla wyrażenia tej wdzięczności.

pielgrzymom, słuchaczom Radia Maryja i Telewizji Trwam, Radia Fiat i Radia Jasna Góra oraz Czytelnikom „Niedzieli” w kraju i na świecie?

Bardzo serdecznie dziękuję za to miejsce, które jest miejscem twórczego niepokoju. Kiedy patrzymy na twarz Maryi, widzimy Jej niepokojące się oczy. Ale nie jest to niepokój, który burzy jakiś porządek serca i umysłu. To jest niepokój zatroskania. I tak jak uczył nas Ojciec Święty Jan Paweł II, pragnę powiedzieć, że przychodzimy, aby tutaj przykładać swoje serce i usłyszeć, jak biją nasze serca w sercu Matki. Trzeba to wołanie przyjąć, pomimo że ono nieraz jest niepokojące, trudne. Ale przecież do kogóż przyjdziemy, jeśli nie do Matki, która stale prowadzi nas do swojego Syna? Dlatego będę się starał być pierwszym wśród pielgrzymów i wszystkich ludzi, którzy dają swoją własną odpowiedź Bogu na Jego miłość miłosierną, dźwigającą nas i dotykającą każdej naszej ludzkiej rany, tej duchowej i tej fizycznej.

Już dzisiaj z serca błogosławię wszystkim, którzy stają na tym miejscu i którzy będą z ufną modlitwą przychodzić do Matki, aby przylgnąć do Jej Syna.

Prosimy o słowo do naszego arcybiskupa seniora Stanisława Nowaka...

Z serca dziękuję za dar osoby i posługi Księdza Arcybiskupa Stanisława. Miałem tę radość i szczęście poznać Księdza Arcybiskupa jeszcze jako rektora Seminarium w Krakowie, a później już arcybiskupa, szczególnie przez naszą współpracę na terenie metropolii częstochowskiej, kiedy posługiwałem jako rektor Seminarium w Radomiu. Zawsze z otwartym sercem i otwartymi ramionami byłem przyjmowany jako duchowy syn. Przyznam, że wspólną dla nas troską, obok Jasnej Góry i Matki Bożej Częstochowskiej, jest Matka Boża z Ludźmierza, Gaździna Podhala, pod której przewodem Ksiądz Arcybiskup zdobywał swoje pierwsze doświadczenie w posłudze kapłańskiej. Niejednokrotnie stawaliśmy przy Niej razem, ale Ksiądz Arcybiskup jako ten pierwszy, który zawsze z serca się wypowiadał i nas błogosławił. Dlatego dzisiaj wiem, że wchodzę tutaj w przestrzeń tajemnicy jego łaski, a jednocześnie przedłużenia serca w tej posłudze, również wobec mojej osoby jako swojego następcy. Ogarniam go swoją modlitwą i już dzisiaj zapraszam na wszelkie drogi mojej apostolskiej posługi w Kościele lokalnym.

Dziękuję za tę piękną wypowiedź – jeszcze na gorąco. Byłem obecny na spotkaniu 29 grudnia 2011 r., podczas którego abp Stanisław Nowak przedłożył pisma Nuncjatury Apostolskiej, informujące o nominacji Ekscelencji na arcybiskupa metropolitę częstochowskiego. Wszyscy świadkowie tego wydarzenia bardzo się ucieszyli. Przekazuję najserdeczniejsze życzenia i zapewniam o naszych otwartych ramionach. Podobną radość przeżywaliśmy m.in. 16 października 1978 r., gdy kard. Karol Wojtyła został posłany na Stolicę Piotrową...

Ta radość jest dla mnie wielkim zobowiązaniem, aby nie utracić nic z tych darów, które Pan Bóg przeze mnie chce Wam przekazać. Powiem słowa, którymi w ubiegłym roku zatytułowałem rekolekcje na Jasnej Górze dla ojców paulinów: „Wiem, Komu zawierzyliśmy, i niech Maryja prowadzi nas po drogach łaski”.

http://religia.onet.pl/wywiady,8/czynic-kosciol-domem,27966,page1.html
...
                                                              TAJEMNICE  ZAKONNIKOW.

Tajemnice zakonników. Jak zarobić na Kościele?

W Polsce żyje 31 mln katolików. Dla biznesmena to najlepszy target komercyjny. Osoby wykształcone i proste, bogaci i biedni, starcy i młodzież. Chętnych na to, by zarobić na Kościele jest wielu. Jak wygląda reklama i promocja?
Reklama? By przynajmniej raz w tygodniu pojawili się w kościele, nie trzeba telewizyjnych spotów ani billboardów. Akwizytorzy? Księża, zakonnice, katecheci, wreszcie rodzina działają lepiej niż najsprawniej wyreżyserowany marketing szeptany. Podaż? Wszystko - od dewocjonaliów po książki kucharskie i telefony komórkowe. Chętnych na to, by zarobić jest wielu.

Tajemnice kuchni zakonników

Moda na "gotowanie na ekranie" nie ominęła spokojnych i żyjących na uboczu zakonów żeńskich. Jak się okazuje, klasztorne kuchnie są skarbnicą wiedzy o staropolskich, tradycyjnych potrawach. Gotujące siostry za aprobatą swych przełożonych, dzielą się nią z milionami widzów, słuchaczy i czytelników.

Dołącz do nas na Facebooku

Telewizja ma jedną gwiazdę w habicie – siostrę Anielę Garecką. Jej "Anielską kuchnię" emituje stacja Religia.tv. Urocza salwatorianka dzieli się ze swoimi widzami nie tylko kulinarną wiedzą, ale również przemyśleniami moralnymi i religijnymi. Oprócz tego z jej programów można dowiedzieć się wielu ciekawostek o starych polskich zwyczajach. Głosem poczciwej babci zakonnica gawędzi o zasadach postu i radości karnawałowego obżarstwa.

W eterze niepodzielnie króluje inna gotująca zakonnica: legendarna już siostra Leonilla, która na antenie Radia Maryja prowadzi "Porady kulinarne". Loretanka specjalizuje się w kuchni prostej, sycącej, opartej przede wszystkim na polskich składnikach. Opowiada o nich w krótkich, zwięzłych zdaniach, tak, by słuchacze bez problemu mogli nadążyć z zapisywaniem receptur.

Wszyscy ci, którzy nie słuchają radia, przepisy siostry Leonilli znajdą w jej książkach kucharskich. Możemy znaleźć tam informacje o tych samych potrawach co w radiowych "Poradach kulinarnych", tyle że z drobnymi zmianami: ilości potrzebnych produktów są podawane w dekagramach, a nie jak mawia siostra w audycjach, "na wiadra".

Kto pyta nie błądzi - odpowiedz na pytania naszych użytkowników

Drukowane porady z klasztornych kuchni idą jak woda. Wydawnictwo WAM podaje, że książki kucharskie autorstwa Anastazji Pustelnik ze Zgromadzenia Córek Bożej Miłości sprzedały się już w 3 mln. egzemplarzy. Równie dochodowe okazać się może prowadzenie restauracji, której szefem kuchni jest duchowny. Szczególnie, kiedy ma ona tak rewelacyjną lokalizację jak ta założona przez ojców benedyktynów w klasztorze w Tyńcu. Potraw przyrządzanych według tradycyjnych zakonnych receptur spróbować można nie tylko na miejscu. Ojcowie sprzedają swe specjały w ogólnopolskiej sieci sklepów z produktami benedyktyńskimi, które dostępne są również w internecie.

Jak zarobić na pielgrzymce

Dochodowym biznesem jest też turystyka religijna. Co roku setki tysięcy osób wyjeżdżają na zorganizowane pielgrzymki, objazdy, wycieczki do miejsc świętych. Ubożsi pątnicy wybierają eskapady do lokalnych miejsc kultu. W Polsce rekordy frekwencyjne biją niezmiennie Jasna Góra, Licheń, Wadowice i Łagiewniki. Do wybranego sanktuarium można jechać autokarem, rowerem, samochodem lub iść pieszo.

Wzdłuż najpopularniejszych szlaków stworzona została świetnie funkcjonująca infrastruktura obejmująca hotele, dormitoria, pola namiotowe, sklepy z pamiątkami czy restauracje. Oprócz Polaków korzystają z nich również turyści zza granicy. O każdej porze roku spotkać można rzesze Włochów i Hiszpanów (ich jest wśród religijnych turystów najwięcej), którzy przyjeżdżają do Polski, by odwiedzić miejsca związane z Janem Pawłem II – Kraków, Wadowice, Mazurskie Jeziora i Tatry.

Zamożniejsi polscy pielgrzymi wybierają się do Rzymu, Medjugorie, Fatimy czy do Ziemi Świętej. Rzadko kiedy są to wycieczki indywidualne. Częściej pątnicy korzystają z usług biur podróży specjalizujących się w obsłudze takiego ruchu turystycznego. Koszty takich wyjazdów są niemałe; 7-dniowy pobyt w Izraelu ze zwiedzaniem Nazaretu i Jerozolimy to wydatek co najmniej 3 000 PLN, Rzym i Watykan około 2 000 PLN.

Z podróży, szczególnie tej dalekiej warto przywieźć bliskim pamiątkę. We wszystkich, najmniejszych nawet sanktuariach, bez problemu można znaleźć sklepy z dewocjonaliami. Oferta jest bogata: różańce, figurki, obrazki, flakony na święconą wodę, t-shirty z religijnym nadrukiem, a także płyty z muzyką religijną i filmy na DVD.


« Ostatnia zmiana: Luty 21, 2012, 15:18:14 wysłane przez Rafaela » Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #203 : Luty 21, 2012, 15:25:17 »

Papież my love

Papież Jan Paweł II, obok Jezusa i Marii jest niekwestionowaną ikoną polskiego katolicyzmu. Jeszcze za życia wierni postawili mu spiżowy pomnik złożony z milionów gadżetów z "naszym papieżem”. Jego śmierć była wielkim wydarzeniem medialnym; przez kilka kwietniowych dni 2006 roku uwaga wszystkich redakcji i odbiorców skupiła się na pogrzebie wielkiego Polaka. Był to początek niespotykanego dotąd fenomenu – głowa Kościoła katolickiego stała się obiektem nie tylko kultu religijnego, ale weszła również na arenę popkultury. Uśmiechnięta twarz Karola Wojtyły spogląda na nas z kubków, koszulek, okładek płyt, komiksów, parasolek, a nawet zniczy nagrobnych. O papieżu powstało kilkanaście filmów dokumentalnych i fabularnych, napisano dziesiątki piosenek, takich jak "Tak mówił papież" w wykonaniu Iwana Komarenki, a nawet góralska opera "Ojciec Święty Jan Paweł II na Podhalu", która swą premierę miała w zeszłym roku w Zakopanem.

Tu zrodzić się może pytanie o to, kto jest właścicielem "JP II trade mark". Przecież prawami do zdjęć innych znanych zmarłych postaci dysponują rodziny lub inni spadkobiercy. Mimo że od dawna nieżyjący, Marilyn Monroe czy Elvis Presley wciąż zarabiają miliony "użyczając" swojego wizerunku najróżniejszym kampaniom reklamowym. Jak wygląda to w przypadku Jana Pawła II? W 2009 r. Sekretariat Stanu Watykan wydał dokument "Deklaracja w sprawie ochrony wizerunku papieża", który miał regulować tę kwestię. W Polsce nie ma on jednak żadnej mocy prawnej.

Według krajowego Kodeksu Cywilnego dozwolone jest używanie wizerunku zmarłej osoby publicznej (np. głowy państwa) bez niczyjej zgody pod warunkiem, że jego wykorzystanie nie jest czysto komercyjne i wiąże się z wykonywaną przez tę osobę za życia funkcją. W praktyce każdy gadżet z postacią Jana Pawła II uznany być może za związany z piastowaniem przez Karola Wojtyłę funkcji następcy świętego Piotra. Nad Wisłą kwitnie więc lukratywny handel papieskimi popielniczkami, długopisami i breloczkami. Nie sposób nawet ocenić, ile tak naprawdę wart jest rynek produktów z wizerunkiem papieża Polaka.

Medialne imperium

Najbardziej znanym biznesmenem w sutannie jest bez wątpienia ojciec Rydzyk. O jego przedsiębiorczości zrobiło się głośno już w 1991 r., kiedy założył "Radio Maryja", katolicką rozgłośnię radiową, w której sprawuje funkcję jednoosobowego organu nadzorczego, zarządzającego i kontrolnego. Dziś imperium medialne redemptorysty rozrosło się kilkakrotnie i oprócz wyżej wspomnianego radia obejmuje m.in. "Twój Dziennik", "Telewizję Trwam" oraz "Miesięcznik Radia Maryja". Ojciec Tadeusz do tego stopnia zafascynowany jest światem mediów, że powołał do życia prywatną szkołę kształcącą przyszłych katolickich dziennikarzy. Działająca w Toruniu Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej prowadzi nabór na takie kierunki jak informatyka, dziennikarstwo i komunikacja społeczna czy politologia.

Oprócz tego ojciec Rydzyk zasiada we władzach "Fundacji Servire Veritati Instytut Edukacji Narodowej" i "Fundacji Lux Veritatis". O działalności tej drugiej ostatnio szeroko dyskutowano w mediach, a to za sprawą kilku projektów pilotowanych przez fundację. Głośno było choćby o odwiertach geotermalnych, które redemptorysta chciał finansować z funduszy europejskich. Mimo że rząd cofnął dotację, przedsiębiorczemu zakonnikowi i tak udało się dopiąć swego – w zeszłym roku w rurach instalacji geotermalnej zbudowanej przez fundację popłynęła ciepła woda. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, już niedługo woda ta ogrzewać będzie Centrum Polonia in Tertio Millennio; kompleks złożony z kościoła wotywnego wznoszonego ku czci papieża Jana Pawła II oraz aquapark i hotel.

Zafascynowany możliwościami, jakie daje współczesna technika Rydzyk, rozszerzył działalność "Lux Veritatis" o telefonię komórkową "W Rodzinie". Interesy przynoszą dochody, co cieszy tym bardziej, że większość z nich nie jest opodatkowana. Jak to możliwe? Dzięki luce w prawie, która zwalnia z obowiązku płacenia podatków wszystkie kościelne osoby prawne, o ile dochód z ich działalności przeznaczany jest na cele kultu religijnego, oświatowo-wychowawcze, naukowe i kulturalne. Jak się nie trudno domyślić, niemal wszystkie interesy redemptorysty mają takie właśnie cele.

A jakie są dochody samego ojca Rydzyka? Oficjalnie oczywiście żadne, bo wszystko co posiada, nie jest jego własnością, a zakonu redemptorystów. Jak to się dzieje, że ojciec jeździ Maybachem, najdroższym produkowanym samochodem świata? Albo że wakacje spędza na Wyspach Kanaryjskich? Pytania o zamożność zbywane są najczęściej bon motem o bogactwie duchowym. Trudno też jednoznacznie orzec, jak faktycznie idą interesy ojca Rydzyka. Żadne wiarygodne dane nie są znane, bo dzięki przepisom jego fundacje nie muszą prowadzić pełnej dokumentacji podatkowej. I nawet jeśli liczba słuchaczy "Radia Maryja" regularnie spada, a "Nasz Dziennik" generuje straty, to przedsiębiorczy zakonnik zawsze może liczyć na hojność wiernych. Wszak wpłaty na konto fundacji sięgały już 5 mln. złotych rocznie, a obowiązki etatowych pracowników można powierzyć rzeszy wolontariuszy.

Zarobić na religijności

W dobie kryzysu każda inicjatywa nakręcająca koniunkturę i tworząca miejsca pracy jest na wagę złota. Jak pokazują liczne przykłady, polscy duchowni świetnie radzą sobie w świecie biznesu. Są obecni w mediach, tworzą dobrze funkcjonującą sieć dystrybucji wytwarzanych produktów, mają wiernych klientów zadowolonych z oferowanych usług. Prawdą jest, że to rynek bardzo specyficzny, rządzący się swoimi prawami. Ci, którzy chcą zarabiać na ludzkiej religijności powinni szczególnie dbać o biznesową etykę. Działając na wolnym rynku, nie sposób wyłącznie korzystać z jego dobrodziejstw, omijając przy tym wynikające z niego obciążenia.

http://religia.onet.pl/publicystyka,6/tajemnice-zakonnikow-jak-zarobic-na-kosciele,31819,page1.html

............................................................

                                                                  Sprawa TV TRWAM trafi na forum UE

W związku z odrzuceniem przez KRRiT wniosku fundacji Lux Veritatis, dotyczącego przyznania miejsca Telewizji Trwam na cyfrowym multipleksie, poseł do Parlamentu Europejskiego, prof. Mirosław Piotrowski wraz z eurodeputowanymi Solidarnej Polski oraz PiS skierował pytanie do Komisji Europejskiej.
Posłowie chcą się dowiedzieć, „jakie kroki zamierza podjąć Komisja Europejska w obszarze transparentności cyfryzacji i poszanowania równych zasad konkurencyjności podmiotów na rynku w Polsce”. Chcą też poznać opinię Komisji „w sprawie dyskryminowania mediów ze względu na ich katolicki charakter”. Komisja Europejska zobligowana jest do udzielenia odpowiedzi na to pytanie na piśmie.

Dołącz do nas na Facebooku

Zdaniem Piotrowskiego, decyzja Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji sprzeczna jest z poszanowaniem podstawowych wartości UE, do których należy m.in. zasada niedyskryminacji ze względu na poglądy religijne. – Celem podjętej akcji jest przede wszystkim zainteresowanie Komisji Europejskiej niedopuszczalnymi praktykami dyskryminującymi media katolickie w Polsce, kraju, który jest jednym z członków Unii Europejskiej. Kwestią cyfryzacji w Komisji Europejskiej zajmuje się pani komisarz Neelie Kroes. Spodziewamy się, że udzieli nam ona pisemnej odpowiedzi i że jej stanowisko zostanie uwzględnione w Polsce. Należy rozważyć, czy łamaniem zasad transparentności nie powinni zająć się również inni komisarze, np. komisarz ds. sprawiedliwości i praw podstawowych oraz ds. konkurencji – powiedział Piotrowski.

Kto pyta nie błądzi - odpowiedz na pytania naszych użytkowników

Odpowiedzi KE w sprawie „dyskryminacji TV Trwam” domaga się również poseł Janusz Wojciechowski. Przypomina on, że „Komisja Europejska wielokrotnie wypowiada się w kwestiach dotyczących wolności mediów na świecie, więc teraz niech się zajmie sprawą wolności mediów w kraju członkowskim Unii Europejskiej”.

Pod formularzem zgłoszenia pytania pisemnego podpisali się następujący eurodeputowani: Mirosław Piotrowski, Ryszard Czarnecki, Tomasz Poręba, Marek Gróbarczyk, Janusz Wojciechowski, Zbigniew Ziobro, Jacek Kurski oraz Tadeusz Cymański.

Reakcji Komisji Europejskiej należy spodziewać się w ciągu kilku tygodni.

http://religia.onet.pl/kraj,19/sprawa-tv-trwam-trafi-na-forum-ue,27993.html
.........................................
                                             "Alleluja i do przodu!". Słuchacze Radia Maryja wybrali piosenkę roku

MW | Gazeta.pl | 14 Luty 2012 | Komentarze (0)

Piosenka Macieja Wróblewskiego "Alleluja i do przodu!" o słudze bożym, małym rycerzu, co "obroni Toruń" został piosenką roku Radia Maryja - donosi portal gazeta.pl.
Piosenka "Alleluja i do przodu!" nagrana z okazji 20-lecia Radia Maryja zebrała najwięcej głosów słuchaczy. Wyniki plebiscytu zostały ogłoszone podczas audycji "Piosenka tygodnia".

Wróblewski wykonał swój utwór podczas grudniowej uroczystości z okazji urodzin stacji w kościele redemptorystów na toruńskich Bielanach. Zakonnicy często emitują go w swojej stacji. Słowa piosenki mówią o rozgłośni:

Jest takie radio co ma Bóg w opiece swej

w stajence lichej tak jak on zrodziło się.

Urosło w siłę i jak piękny młody las

pod swą koronę dziś przygarnia wszystkich nas.

Gdy ci doskwiera obojętność, strach, zły los

przekręcasz gałkę, pocieszenia słyszysz głos.

I sławią ojca Tadeusza Rydzyka:

Jest sługa boży, co go ojcem ludzie zwą

więc po ojcowsku zawiaduje stacją swą.

Jak "mały rycerz" co Jasnej bronił Góry

Dzierżąc w dłoni szabli piorun

On obroni Toruń !

W pierwszej trójce znalazły się również utwory: "Una Gran Senial" - w wykonaniu Kiko Argüello, założyciela Neokatechumenatu oraz "Strażnik raju" - Grzegorza Wilka.

Audycję "Piosenka tygodnia" można posłuchać w Radiu Maryja w każdą sobotę o godzinie 16.30.

http://religia.onet.pl/kraj,19/alleluja-i-do-przodu-sluchacze-radia-maryja-wybrali-piosenke-roku,31714.html
Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #204 : Kwiecień 23, 2012, 19:02:19 »

Życie po habicie

Maciej Stańczyk | Onet Religia | 27 Marzec 2012 | Komentarze (717)

Życie po habicie

Walczę. Jestem po maturze, muszę znaleźć pracę, mieszkanie, muszę sama się utrzymać. Życie zaczynam od zera. Nie mam dosłownie nic i jestem zdana na siebie. To wszystko mnie przeraża. Mam lęki i obawy, ale wiem, że to jest moja droga. Mam dwadzieścia pięć lat, sześć lat byłam w klasztorze – pisze w przejmującym liście była zakonnica.

Z listu od S.:

Wcześniejsza decyzja była dla mnie o wiele łatwiejsza. Jak się jest na fali uczuć i zachwytu, to się zrobi wszystko żeby pójść, pokona się każdą trudność. Ale co jeśli, człowiek jest zrezygnowany i ma już tego wszystkiego dość? Tak, jak ja dzisiaj. Walczę. Jestem po maturze, muszę znaleźć pracę, mieszkanie, muszę sama się utrzymać. Życie zaczynam od zera. To wszystko mnie przeraża. Mam lęki i obawy, ale wiem, że to jest moja droga. Mam dwadzieścia pięć lat, sześć lat byłam w klasztorze.

Dołącz do nas na Face