Mialem dzisiaj w nocy niezwykly sen.
We śnie fruwalem. Polegalo to na lewitacji. Nie zapomnę tego uczucia, przedziwnego. Chcąc się unieść po prostu czulem taką niewyslowioną wdzięczność i lekkość . Musialem sobie trochę pomagać rękoma, ale tylko po to, aby nadać kierunek lotu. Czulem się lżejszy od powietrza, a powietrze mialo większą gęstość, prawie jak woda. Lewitowanie przypominalo zresztą plywanie w wodzie. Wystarczylo kilka ruchów rękoma by się utrzymać w powietrzu i nie opaść na ziemie ( dno) .
Ludzie, z góry wszystko wygląda piękniej !!!
Najcudowniejsze uczucie jest wtedy, gdy unosisz się obok wysokiego drzewa. Powoli, mijasz wszystkie galęzie , widzisz liście, możesz przyjrzeć się czubkowi drzewa, a jakiż stamtąd widok !!
Mam pewne uwagi techniczne. Podczas wznoszenia się należy unikać dotykania czegokolwiek, co ma styczność z ziemią. Każde dotknięcie np galęzi drzewa, albo nawet listka powoduje oslabienie sily wznoszącej tak, że mozesz opaść nawet kilka metrów w dól. Podczas szybkiego latania trzeba uważać na linie wysokiego napięcia, nawet nie dlatego , żeby nie porazilo Cie
, co styczność z nimi odbiera Ci moc i możesz runąć jak kamień w dól. Kiedy to się stanie nie wolno panikować, po prostu należ zaufać tej mocy, że Cię ochroni i zatrzyma upadek. Nawet metr nad ziemią, tuż przed uderzeniem. Myślę zresztą, że ludzie , którzy chodzą po ziemi są przygnieceni potężnym ciężarem problemów również z powodu samej Ziemi. Są uziemieni, dosłownie. Nie potrafią latać, bo nie umieją pokonać elektrycznej sily z jaką przyciąga ich nasza planeta. Po prosu nie wiemy jak ją pokonać, a ja we śnie wiedziałem. Czulem to.
Radość z lewitacji jest przeogromna. Im wyżej się uniesiesz, tym większa milość do tego lez padolu zwanego Ziemią. Wtedy kochasz wszystkich ludzi, wszystko co tam na dole jest, każde ziarenko piasku najmniejsze. Ponadto lewitacja uwalnia myśli. Ich energia może się rozchodzić jak fale radiowe i można nawiązać lączność ze wszystkim , co żyje. Jest to przydatne podczas planowania trasy przelotu, bo wtedy drzewa i rośliny Cię prowadzą jak znaki na autostradzie. Uwolnione myśli także dzialają jak telepatia. Możesz się skupić na kimś , albo na czymś i już w lot rozumiesz co myśli albo czuje ptak , zwierze, drzewo czy czlowiek, z czego i jak jest zbudowane. Odczucia roślin są piękne i czyste, wolne od nienawiści i wolne od spięcia, są pelne spokoju i slońca, delikatnie, cichutko śpiewają, ale jakże pięknie !!!. Zwierzęta mają swoje popędy, którym ufają calkowicie, ich pragnienia plyną wartko jak rzeka, niezbyt to lubię, ale nie ma w nich nienawiści. Ludzie są pelni jazgotu myśli nieuporządkowanych. Jeszcze pojedynczy czlowiek jest jakoś do zniesienia, bo przeważnie ma myśli , które już znalem , albo podobne do moich, albo takie, które można sobie wyobrazić, ale już jazgot dwóch , trzech lub więcej umyslów jest nie do wytrzymania...brrrr i ta nienawiść, zawiść , zlość, irytacja ..brrrr .
To wszystko widać z lotu ptaka, masz możliwość dostrojenia się, wniknięcia w naturę materii nieożywionej i ożywionej, niczym sokól, który z kilometra wysokości wypatrzy myszkę w stogu siana. I jeszcze coś... poznając naturę roślin na przyklad okazuje się, ze wszystko, cala materia jest utkana z energii, jest dynamiczną konstrukcją geometrycznych, kolorowych wzorów energii, jak pstrokata tkanina , coś jak dywany czy arrasy , z tym, że jest to w 3D i w dodatku wibruje, ale zachowuje ksztalty i swój oryginalny wygląd jaki znasz z ziemi, lecz jest to tylko nakladka na taniec energii. Lewitując masz możliwość , dzięki energii myśli , wczuć się w to kolorowe wibrowanie , możesz jakby pobrać kopię któregoś ze wzorów 3D i wchlonąć w siebie - tak wlaśnie się odżywiasz. Pochlaniasz tylko te, które są najbardziej "smakowite". Nie musisz zrywać rośliny , aby się żywić energią witamin i mineralów, które ona zawiera. Roślinie to nie przeszkadza. Oczywiście kopia jest statyczna i po wchlonięciu szybko się rozpada , tak więc musisz co jakiś czas pobierać nowe kopie energetycznych wzorów, bo lewitowanie też kosztuje trochę energii, ale to nie oslabia zbytnio żadnej rośliny , nikomu nie szkodzi, a dziala tak, jak realne pożywienie , jakbyś zjadl owoc albo warzywo. Z tym, że nie musisz już ograniczać się do owoców czy warzyw, a masz dostęp do calego lasu , do nieograniczonych zasobów energii i niczego nie musisz niszczyć, bo wszystko się natychmiast odnawia - przecież nie zrywasz oryginalu, tylko pobierasz kopię. Energia , która jest Ci potrzebna kusi Cię pastelowymi barwami
Lewitowalem tak caly dzień, a zaczęlo sie u mojego brata na podwórku w domu na wzgórzu. Zostawilem rodzinkę na podwórku z rodziawionymi gębami i pomachalem na dowidzenia oznajmiając aby się nie martwili, bo wrócę do nich za jakiś czas
Pamiętam, że kiedy już opanowalem jako tako lewitację już mialem wznieść się wysoko i rozwinąć pelną prędkość, kiedy mój umysl zarejestrowal cierpienie i mimowolnie dostroilem się do jakiejś osoby , która strasznie cierpiala , miala chyba raka mózgu, czy coś w tym guście. Byla agresywna i zla na caly świat, to byla mala dziewczynka., calkiem lysa, bo powypadaly jej już wlosy. Jej ojciec byl w rozpaczy. Cóż , pomyślalem, calego świata nie zbawię i chcialem już się rozpędzić, ale nie moglem tego tak zostawić. Coś mówilo mi , abym spróbowal pomóc tej dziewczynce. Z niechęcią uleglem .Znalazlem ją w jakieś szopie na tylach rozpadającego się domu. W ogóle nie chcialem dotykać niczego, by nie oslabnąć , tylko z powietrza, przez otwarte okno nawiązalem z nią kontakt. Ona myślala ,że to aniol mówi do niej i że przyszedl ją zabrać i nie zwracala uwagi na moje wyjaśnienia. Byla pelna nadziei, że ból i cierpienie się zaraz skończą , ona umrze, a ja ją zabiorę. Bylem wściekly bo już wiedzialem, ze jej tak nie zostawię. Nie wiedzialem jak jej pomóc, ale coś musialem zrobić. Postanowilem uziemić się. Stając na ziemi od razu poczulem jak wysysa ze mnie lekkość i energię, ale olalem to. Przelazlem przez okno i klęknąem przy lóżku dziewczynki. Byla strasznie chuda, zapytala czy jestem aniolem, a ja jej na to, że nie. Wtedy zaczela na mnie bluzgać, że ją oszukalem, ale ja spokojnie na ile potrafilem staralem się objąć ją i uspokoić nerwy. Nie mogla się bronić , byla tak slaba. Przytulilem ją i glaskalem po glowie i wyczulem guza. Mówilem coś do niej spokojnie , a jak ją glaskalem to pragnąlem aby guz zniknąl i wkladalem w to dużo energii, ale on tylko się nieco zmniejszyl na tyle jednak, że na chwile ból zelżal . Wtedy ona zapytala czy jestem aniolem i czy mogę ją zabrać. Wyjaśnilem, że nie jestem aniolem tylko czlowiekiem,który wie jak latać i mogę ją tego nauczyć choćby to miala być ostatnia rzecz jaką się nauczy. Nie moglem jej uzdrowić bo wszystkie zdolności, które mialem odeszly ze mnie po uziemieniu , wiedzialem, że potrafię tylko lewitować, ale już sam nie mialem pojęcia, czy starczy mi energii. Dziewczynka mi jakoś zaufala bo ulżylem jej w bólu i czula ode mnie wspólczucie i poprosila bym ją nauczyl latać. Uśmichnęla sie . I wtedy ja odczulem, że coś dobrego sie stalo, wpadlem w euforię i unioslem sie cięzko , tylko kilka cm nad ziemię, ale to wystarczylo . I dziewczynka wstala z lóżka a ja wyfrunalem przez okno lapiąc ostatnie promienie slońca jak ryba wodę , ciągle slaby jeszcze. Ona za mną wyszla na podwórko. Już się ściemnialo, ale postanowilem ją jeszcze nauczyć latać. Zebralem calą energię z otoczenia i tchnąlem w nią aż się lekko uniosla , a potem instruowalem ją, aby szla za tym uczuciem lekkości i ona nagle wystrzelila w powietrze, a ja za nią i musialem ją ciągle ochraniać, by nie obijala sie o drzewa czy slupy, ale ona jak szalona chciala latać, wtedy kazalem jej rozejrzeć sie po roślinach i ssać z nich energię wzorów , te wzory, które są najpiękniejsze jak jej sie wydają i ona dzięki temu poczula się znacznie lepiej. Bylem już na prawdę zmęczony i slaby a zachodzące slońce odbieralo sily lewitacji i już nie moglem się wznieść tak wysoko jak za dnia. Wtedy czulem, że muszę znaleźć jakiś cieply kąt, bo w nocy mogę zamarznąć. Dziewczynka wciąż latala wysoko jak ptak i już na mnie nie zwracala uwagi. Zostawilem ją samą z jej szczęściem a sam poszukalem cieplego komina na jakimś dachu i tam wylądowalem, przytulilem sie do cieplego komina.. Wlaściwie to po takim dniu bylem w pelni szczęśliwy , choć makabrycznie zmęczony i nawet świadomość, że moglem nie przeżyć nocy nie robila na mnie wrażenia. Przeżylem jeden , najcudowniejszy dzień w życiu tak, jak chcialem, zupelnie wolny od czegokolwiek i jeszcze pomoglem dziecku , ziścilem jej marzenia. Ogarnęla mnie kojąca energia ziemi i zasnąlem zupelnie nie martwiąc się o jutro.
Wtedy się obudzilem w swoim lóżku.
Mam nadzieję, że ten sen jeszcze do mnie wróci, byl tak realny , taki rzeczywisty. Najpiękniejsze bylo uczucie lewitacji i zadziwienie jakie to proste. To niesamowite uczucie lekkości i wladzy nad materią , nad gęstym jak woda powietrzem i radość i ogromna wdzięczność za to uczucie. Energia plynęla ze mnie i do mnie zewsząd, bylem samą energią. Wszystkie ziemskie sprawy przestaly mieć znaczenie w jednej chwili. Niczego nie musialem, czulem się calkowicie wolny i niezależny. Zmiana perspektywy na lotniczą
zmienila wszystko we mnie. Nic co zostalo zbudowane przez czlowieka nie interesowalo mnie, bylem Pelny, kompletny , a jedyne , co mnie lączylo z ludźmi to uczucie milości i wspólczucia do nich. Wszystkie ziemskie sprawy byly jakieś takie ciężkie, siermiężne, sztuczne , obce. Cala Ziemia na którą patrzylem stala się moim domem, a wszystko co żywe - szczególnie rośliny - bylo takie świeże, energetyczne, kolorowe i "smaczne", że niczego nie