Niezależne Forum Projektu Cheops

Człowiek i zdrowie => Człowiek i społeczeństwo => Wątek zaczęty przez: Rafaela Marzec 10, 2010, 09:05:01



Tytuł: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: Rafaela Marzec 10, 2010, 09:05:01
Witajcie kochani.

Jest to temat tak stary, ale ciagle na czasie. Przed stu laty ludzie przyzekali sobie milosc i wiernosc do grobowej
deski. Dzisiaj przyzekaja sobie tez, czy sa w stanie dotrzymac danego slowa  w milosci i wiernosci.
Zyjemy w zupelnie innych czasach.

                                                         Rafaela


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: east Marzec 10, 2010, 09:34:15
Wierność. Można by elaborat na ten temat  napisać. Dla mnie to słowo oznacza coś bardzo głębokiego, a mianowicie wierność podjętemu zobowiązaniu wobec drugiej osoby, ale bez naruszania praw tej osoby do samostanowienia i jej własnej wolności.
Wierność to w jakiejś mierze również oddanie własnej wolności w słodki jasyr, chociaż to również przejaw wolnej woli.
Aż kiedyś nadchodzi czas próby wobec przyrzeczenia ...  Trwanie w nim pomimo wszystko, czy to jeszcze służy czyjejkolwiek wolności ? -  czy już raczej jest niewolą  ?


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: Rafaela Marzec 10, 2010, 12:05:37
Wlasnie, dzisiaj ludzie zyja dluzej, tak kobiety jak i mezczyzni. Sposob zycia sie bardzo zmienil. Ludzie zyja
duzo dluzej. Tak wiec lata wspolnego zycia tez sie wydluzaja. Jaka musi byc milosc i madrosc wspolmalzonkow,
aby dotrwali w nilosci i zrozumieniu srebrnego wesela, lub zlotego. Ze starszego pokolenia znajduja sie takie zwiazki, potrafia we wspolnej starosci isc na spacerek za raczke.
Niekiedy mialam takie mysli. Dwoje mlodych zakochanych, przyzekaja sobie zeczy o ktorych tak naprawde nie maja pojecia. Sa zupelnie nieswiadomi tego , czego sie podejmuja.


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: east Marzec 10, 2010, 17:13:13
Dobrze, że się w ogóle podejmują, Rafaelo . Bez względu na to, co ich związek czeka w przyszłości ten etap jest bardzo ważny.
Każdy jest ważny.
Gdybym wiedział to , co wiem teraz prawdopodobnie niewiele by to  zmieniło w moim życiu - chciałbym przeżyć je w podobny sposób.
Może tylko byłbym bardziej świadomy i mniej się wszystkim tak strrrasznie przejmował. Tak samo jak obecnie, tak i wówczas przebaczyłbym wszystkim wszystko bez względu na to, czy oni by mi przebaczyli.
Z przebaczeniem żyje się o wiele lepiej :)


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: Thotal Marzec 10, 2010, 21:22:55
Najpierw uzgodnijmy kto przysięga miłość, serce czy głowa ;D
Rozłóżmy temat na czynniki pierwsze.
Jeśli swoje, dzisiejsze szczęście chciałbyś doświadczać w przyszłości, to musisz w logiczny sposób go zagwarantować. Jeśli przeszłość udowodniła ci, że szczęście jest powtarzalne w jakimś systemie umysłowego doświadczania, stosuj go.

A teraz, jeśli odrzucisz wszystko i zaczniesz odczuwać, będziesz bardziej kochał, szanował siebie, będziesz dostrzegał wartości ukochanej/ukochanego, wybierzesz wolność wyboru jego/jej dla własnego dobra, to co przeszkodzi Ci w procesie wybaczenia?



Pozdrawiam - Thotal


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: east Marzec 10, 2010, 22:16:37
Szczęścia i nieszczęścia nie da się , na szczęście , zagwarantować ;)
Gdyby tak było, to zaraz ktoś by wpadł na pomysł gwarantowanych przeżyć i by to spieniężał.


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: ptak Marzec 10, 2010, 22:32:22
Szczęścia i nieszczęścia nie da się , na szczęście , zagwarantować ;)
Gdyby tak było, to zaraz ktoś by wpadł na pomysł gwarantowanych przeżyć i by to spieniężał.

Ależ samym zejściem w materię gwarantujemy sobie cały zestaw przeróżnych przeżyć,
z uwzględnieniem nieszczęść…  te, nie wiedzieć czemu, jakoś szczególnie upodobaliśmy…  ;D
... no i wszystko spieniężamy (przeliczamy) na energię...
dobrze, gdy bilans jest dodatni...  ;)


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: Silver Marzec 10, 2010, 23:26:07
Szczęścia i nieszczęścia nie da się , na szczęście , zagwarantować ;)
Gdyby tak było, to zaraz ktoś by wpadł na pomysł gwarantowanych przeżyć i by to spieniężał.

Nic z tych rzeczy !
Nic z tych rzeczy, ponieważ My sami w sobie jesteśmy prawdziwym szczęściem.
A nieszczęście jest tylko brakiem szczęścia, czyli pustym miejscem, a nie nieszczęściem.
Czy ciemność jest ciemnością, czy brakiem światła ? Zapal światło w swoim pokoju i się o tym przekonasz.
Więc cóż tu gwaranatować  lub nie gwarantować, skoro tym.. szczęściem jesteśmy my Sami... :)


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: Kiara Marzec 11, 2010, 11:54:28
Ale tak naprawde kto i co jest zdradzane? Czy czlowiek powinien skladac przysiegi , ktore z gory wiadomo iz  bardzo czesto dotrzymuje sie wbrew sobie?

Wszystko jest zmienne nic ale to nic nie jest stale , dlaczego wiec zmiany nazywamy zdradami?
Uczucia rowniez ewoluuja , ludzie sie zmieniaja , zmieniaja sie ich cechy zewnetrzne i wewnetrzne , zmienia sie osobowosc.Czy nalezy wiec wiezic siebie i kogos przysiegami czesto skladanymi na wyrost?

Czy nie llepiej ( jezeli musza brac rozne sluby i skladac przysiegi) powiedziec sobie bede z Toba dopoki milosc bedzie nas laczyc?
Oczywiscie pozniej i tak i tak pozostaje odpowiedzialnos za partnera i dzieci ze zwiazku.. Ale to jest juz inny aspekt wspolnego bycia ze soba.

Moim zdaniem , brak wiedzy iz nic nie trwa wiecznie , malzenstwo rowniez nie musi ,oraz brak zrozumienia wolnosci swojej i uczuc.Strach przed zmianami , oraz odpowiedzialnoscia za konsekfecje wyborow.

Uczuc nie mozna wiezic ni wywolac na sile , zycie we dwoje powinno opierac sie na nich.Kiedy ludzie zaczynaja to rozumiec , nie ma zdrad , jest godnosc zycia i godnosc oraz szacunek dla partnera i jego decyzji. Wowczas rozstania nie sa bolem , sa akceptacja wolnosci cudzej i wlasnej.


Kiara :) :)


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: wiki Marzec 11, 2010, 13:38:48
Cytuj
Uczuc nie mozna wiezic ni wywolac na sile , zycie we dwoje powinno opierac sie na nich.Kiedy ludzie zaczynaja to rozumiec , nie ma zdrad , jest godnosc zycia i godnosc oraz szacunek dla partnera i jego decyzji. Wowczas rozstania nie sa bolem , sa akceptacja wolnosci cudzej i wlasnej.

otóż to  :D

Szkoda tylko, że jeszcze daleko nam do tak głębokiego zrozumienia innych i samego siebie :) życzyłabym tego innym i sobie również

Pozdrawiam :)


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: arteq Marzec 11, 2010, 21:58:25
Nazwijcie w takim razie rzeczy po imieniu. Pomimo, że Kiara przekonuje nas o swoim niesamowitym rozwoju duchowym, miłości to możemy wyczytać, że nie chce brać odpowiedzialności za swoje zachowanie. Nie chce składać deklaracji, bo może ich nie dotrzymać. Stąd niechęć do poważnych obietnic i przysiąg - wyraźnie zauważalna próba dewaluacji i pomniejszania znaczenia. Jeżeli na starcie od razu obniżamy sobie poprzeczkę i zostawiamy furtkę to moim zdaniem nie ma w takim przypadku mowy o prawdziwym, głębokim uczuciu. Oczywiście, że miłość ewoluuje w ramach małżeństwa, trzeba więc ją pielęgnować, dbać, w przeciwnym razie może zblednąć, uschnąć. No ale w takim razie możemy skorzystać z tej furtki mówiąc "no wiesz, miłość się skończyła to i moja deklaracja się kończy..." Przecież to żałosne. Podejrzewam, że taki punkt widzenia "nic nie trwa wiecznie, więc tym bardziej małżeństwo" jest preferowany właśnie z powodu, że nie udało się danej osobie dotrzymać złożonych obietnic. Stąd również niechęć - "po co ślub", "po co papierki i przysięgi" - bo wtedy nasz brak konsekwencji i dotrzymania deklaracji jest jeszcze bardziej uwypuklony i drażniący jak cierń. Dlatego ważne jest aby mieć świadomość, że na wszystko przychodzi odpowiednia pora - gdy po coś zbyt wcześnie sięgamy traci na uroku i sile, pomniejszamy zarówno znaczenie jak i radość z tego.
Co to za miłość której dajemy się wypalić, co z odpowiedzialnością za osobę której "skradliśmy" wiele lat życia, uczuć? Co z np. dziećmi? W wielu wypowiedziach widzę zachęcanie - nie zawsze wprost - do egoizmu i braku dojrzałości - ale to jest związane z wygodnym wytłumaczeniem i uspokojeniem sumienia, bo:
* "taką ścieżkę rozwoju zapewne sobie wybraliśmy" - matko, tylko o jakim rozwoju wtedy mówimy?
* "reinkarnacja..." - spoko, jak teraz nie wyjdzie to zawsze wystartujemy od nowa - ludzie, życie to nie gra komputerowa...
* "nie ma dobra i zła - to tylko doświadczenia" - spoko, im komuś ciężej - to co, że z naszego powodu - tym szybciej się rozwija...

Ponieważ do poważnych spraw podchodzę bardzo poważnie, to nie wiem jak postąpiłbym w przypadku zdrady - być może w bólach, ale wybaczyłbym, zapomnieć - chyba nigdy.
Gdybym ja się tego dopuścił - nie wybaczyłbym ani nie zapomniałbym.


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: marek324 Marzec 12, 2010, 08:32:14
Cytuj
Uczuc nie mozna wiezic ni wywolac na sile , zycie we dwoje powinno opierac sie na nich.Kiedy ludzie zaczynaja to rozumiec , nie ma zdrad , jest godnosc zycia i godnosc oraz szacunek dla partnera i jego decyzji. Wowczas rozstania nie sa bolem , sa akceptacja wolnosci cudzej i wlasnej.

otóż to  :D

Szkoda tylko, że jeszcze daleko nam do tak głębokiego zrozumienia innych i samego siebie :) życzyłabym tego innym i sobie również

Pozdrawiam :)

Tak wiki, masz rację. Kiedy po wielu latach wspólnego życia przychodzi mąż do domu i oświadcza żonie i np. dwójce dzieci że odchodzi do innej kobiety, że oczywiście będzie płacił alimenty itd...  to żona odpowiada: ależ oczywiście kochany mężu, szanuję ciebie jako partnera i podejmowane przez ciebie decyzje, zachowajmy się godnie, oczywiście uszanuję twoją wolność, nasz rozwód nie będzie bólem ani dla mnie ani dla dzieci, a kiedy ze swoją nową kobietą będziecie chcieli wpaść na kawę przychodźcie śmiało, zawsze będę miała dla was drzwi szeroko otwarte. Dzieci chętnie poznają i pobawią się z nową ciocią, a ja chętnie opowiem jej o nowym sposobie szydełkowania którego się ostatnio nauczyłam.

Kiara i wiki, to co piszecie to szczyt hipokryzji. W tej całej wypowiedzi zastanawia mnie jeszcze jeden aspekt, zwłaszcza w kontekście twoim kiaro. Nie raz pisałem o twoich antagonizmach w stosunku do mężczyzn, oczywiście za każdym razem stanowczo zaprzeczasz ale i tak jest to widoczne w twoich wypowiedziach. Czy w efekcie nieudanego życia to co wypisujesz, to co tak dobitnie podsumował arteq nie jest twoją projekcją stanowiącą formę autoasekuracji, tzw. wentyla bezpieczństwa, formy storzenia sobie wizji świata w którym żyjesz i w którym w prosty sposób potrafisz wytłumaczyć swoje niepowodzenia?

"Czy nie llepiej ( jezeli musza brac rozne sluby i skladac przysiegi) powiedziec sobie bede z Toba dopoki milosc bedzie nas laczyc?" - zamiast stwierdzić, nie powiodło mi się, może to była wina moja, może partnera, może oboje coś zaprzepaściliśmy łatwiej jest powiedzieć będę z tobą dopóki miłośc będzie nas łączyć? A co dalej? wspólny dom? konto? stopa życiowa się zmeniła bądź partner się rozchorował więc żegnaj gienia czas się zmienia? wiesz kiaro dlaczego jest to tak żałosne? bo mówi to osoba która powinna mieć na tą sprawę zupełnie inny pogląd.


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: Thotal Marzec 12, 2010, 09:25:54
Może cierpienia przy zdradzie byłyby mniejsze, gdyby rodziny były wieloosobowe...

http://www.eioba.pl/a120812/a_gdyby_tak_malzenstwa_mogly_byc_i_wieloosobowe


Po co się męczyć z "babajagą" albo dręczycielem, którzy podpisali umowę z partnerem w celu manipulacji drugim człowiekiem? Czy wolność od psychopatów nie jest ważniejsza od tak zwanych "obowiązków"?
Czy dzieci wychowywane w patologicznych rodzinach mają sznsę na lepsze życie?


Pozdrawiam - Thotal :)
Ps. zgłosiłem wniosek do Administracji o ukaranie forumowicza, który zwraca się do naszej koleżanki z małej litery. Robi to wyraźnie w celu jej poniżenia w chamski prostacki sposób.


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: marek324 Marzec 12, 2010, 09:41:53
thotal: "Po co się męczyć z "babajagą" albo dręczycielem, którzy podpisali umowę z partnerem w celu manipulacji drugim człowiekiem? Czy wolność od psychopatów nie jest ważniejsza od tak zwanych "obowiązków"?
Czy dzieci wychowywane w patologicznych rodzinach mają sznsę na lepsze życie?"

człowiek jest kowalem swojego losu, jeśli wychodzisz z założenia jak powyżej piszesz, czyli np. sam sobie weźmiesz lub wziołeś "babajagę" za żonę no cóź... pozostaje mi tylko współczuć. twojemu sposobowi myślenia również.

zakładając oczywiście że znasz moje intencje lepiej ode mnie thotal, sam się zabawiasz w hamski i prostacki sposób bawiąc się w donosiciela jak dziecko w piaskownicy. wykazujesz się jedynie małostkowością. i aż dziw bierze że to zazwyczaj tak małostkowi ludzie wypowiadają się o uduchowieniu i wewnętrznym rozwoju.

Jeśli chodzi natomiast jeszcze o poniżanie w chamski i prostacki sposób, wnoszę o przykładne ukaranie thotala za obelżywe, poniżające określenie "babyjagi". Po pierwsze oddzielnie, po drugie z dużych liter: Baby Jagi. Uraziłeś thotal moje dziecinne wspomnienia i ich bohaterów, tak jak to sam ujołes w choamski i prostacki sposób poniżając w ten sposób zarówno Babę Jagę, mnie  jak i jej obraz w mojej świadomości.


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: arteq Marzec 12, 2010, 10:52:49
Widzisz Thotal, i tutaj kłaniają się pewne założenia czy wytyczne które z takim uporem są wyśmiewane. Oczywiście, że ciężko mówić o 100% pewności w stosunku do drugiej osoby, ale są pewne "porady" które pozwalają takie niebezpieczeństwo zminimalizować. Po to "wymyślono" okres np. poznawania się i spotykania vel "chodzenia" aby przekonać się czy z tą drugą osobą nam po drodze, dodatkowo zachowujemy szacunek zarówno dla siebie jak i drugiego człowieka. Po to jest okres narzeczeństwa aby dając "wstępną" obietnicę upewnić się czy chcemy danego związku. Po to jest również zalecenie wstrzemięźliwości seksualnej aby nie krzywdzić innych i mieć [szczególnie kobiety] ochronę przed naciągaczami. Ktoś kto ma poważne i szczere zamiary - nie będzie traktował owych zaleceń jako w jakikolwiek sposób uciążliwych, oszust bądź egoista będzie natomiast krzyczał o zamachu na wolność.
Poprzewracaliście zasady które miały chronić przed nieuczciwością, a teraz zasłaniacie się skutkami takich zachowań. Jeżeli wtłaczacie komuś do głowy: "musisz być wolnym; nie ma dobra i zła; kochaj dopóki będzie Ci się chciało; masz prawo w dowolnym momencie się zwinąć" - to będziecie produkowali egoistów, ludzi bez szacunku dla innych, bez empatii, nieodpowiedzialnych, lekceważących uczucia innych. Do tego nawoływanie wolności i rozwoju - chyba wolności do egoizmu. Miłość często mylicie z popędem seksualnym, rozwój i wolność - z folgowaniem im. Zeby było bez niedomówień - owszem miałem i miewam popęd seksualny, jednak ważne jest co się z nim robi i jak ukierunkowuje oraz czy ważniejszym jest szacunek i dobro drugiej osoby czy nasze zachcianki.

Dodatkowo - pomimo powziętych środków oczywiście może się zdarzyć trafienie na psychopatę czy kata - ani myślę wtedy namawiać do trwania w tak patologicznym związku. Chodzi mi jednak aby nie tłumaczyć swoich słabostek w ten sposób. W pewnych przypadkach KRK uznaje nieważność zawarcia związku.

Już słyszałem, że dekalog stworzono aby zgnębić człowieka - konkretnych argumentów i ich obrony już zabrakło. Od dłuższego czasu słyszę, że moralność zalecana przez KK również jest tłamszeniem człowieka. Jestem zawsze w stanie udowodnić, że jest całkowicie odmiennie - służy dobru człowieka. Skutki nawoływania do fałszywie pojętej wolności i rozwoju możemy obserwować dookoła, pomimo tego [faktów - statystyk] słyszę, że jest lepiej, ludzie są bardziej uduchowieni. To przecież żałosne i tragiczne.

Zauważam natomiast gdy na forum brakuje niektórym argumentów to starają się uciszyć dyskutanta za pomocą zagrywek rodem z piaskownicy - a to źle spojrzał, a to z małej litery, a to zdrobnił, a to użył nazwiska, a to nie użył "Pani", a to nie wolno mu pisać, a to chcę wyłączność na wątek... jednocześnie próbując nadać zdarzeniu niebotyczną rangę - "chamsko zwyzywał" , "naubliżał", "zamach na wolność". W świetle regulaminu forum - jest to błąd ortograficzny, na który można zwrócić uwagę co najwyżej poprzez PW - zachęcam do lektury.
Jakoś ta "troska" o jakość chowa się gdy broniona osoba dopuszczała się pomówień.
Do tego tak boli to osoby tak oświecone, uduchowione, które ego rozłożyły na łopatki...
Żałosne i małostkowe.


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: Rafaela Marzec 12, 2010, 11:27:03
Masz racje  arteq, podpisuje sie obiema rekami pod tym co napisales. W dzisiejszych czasach nie ma czasu na poznawanie sie, ludzie mlodzi nie znaja uczucia tesknoty za ta ja interesujaca osoba. Nie ma czasu na rozwiniecie roznych faktorow ktore w pozniejszym zyciu beda odgrywaly bardzo wazna role. Dzisiaj latwo sie pobrac i latwo sie rozwiesc. Na calym swiecie jest taka sytuacja. Dzisiaj malzenstwo , oboje pracuja, oboje sa zatrudnieniu w wychowywaniu rodziny. Dzisiaj sprawiedliwie nie ma podzialu na kobiety i mezczyzn.
Oboje musza reka w reke isc przez kazdy nastepny dzien  swojego zycia. Tak jest jeszcze ciezsza sytuacja
dla obojga. Jesli on chce isc na mecz, czy pograc w pilke itp, ona chce sie spotkac z przyjacioklami. W tym
momecie musza sobie wierzyc, miec zaufanie do siebie.

Jestem obecnie w bardzo wielkim zaklopotaniu, gdyz widze ze jezyk ojczysty w Polsce bardzo podupadl.
Wczoraj ogladalam polska TV, mlodzi ludzie tanczyli, byly tez 3 osoby ktore ocenialy kwalifikowaly tych tanczacych. Siedzialm spokojnie i ogladalam ten program. Ja kiedy bylam w ich wieku tez lubialam tanczyc i tanczylam bardzo dobrze. W pewnym momecie wypowiadala sie kobieta, oceniala taniec slicznej dziewczyny.
Byla mala dyskusja, a na koniec powiedziala tak naprawde to wygladasz "zajebiscie"- to slowo apsolutnie nie pasowalo do niej, uwazala sie za bardzo wazna i elokwentna i do tej calej sytuacji.Ona stracila w moich oczach wszystko, doslownie wszystko. To nie jest koniec.
Odwiedzam ja tez rodzine w kraju, slysze w malzenstwach taki rynsztok, ze zapytuje sie czy oni znaja
inny jezyk, jezyk ktorym mozna wiele wyrazic. Dla mnie wulgaryzm oznaczal bardzo wiele, oczywiscie negatywnie. W taki sposob odzywaja sie do siebie, do dzieci, przyjaciol. Chodzac do szkoly uczylam sie pieknej mowy. Kiedy zamieszkalam w Niemczech, przez pewien czas nie umialam mowic po niemiecku.
Wtenczas dopiero zobaczylam jakim przeogromnym aparatem jest mowa ojczysta, ze mozna wyrazic milosc , zadowolenie, smutek itp. Malzenstwo, to jest praca nigdy nie zaplacona, jesli brakuje w niej milosci, zrozumienia wspolpracy, to nie ma szans na przyszlosc.   
Mysle ze zdrada jest ciosem mocno kaleczacym ta slabsza osobe.  Ktos kto czuje sie w swoim zwiazku
zle, powinien poprostu w spokoju odejsc, a nie najpierw wchodzic do obcego lozka, a potem pastwic sie nad osoba oszukana i wykozystana. Nalezy zawsze pamietac, ze zabralo sie komus lata zycia. Dlatego
zawsze powinno sie brac odpowiedzialnosc za wlasne czyny.     Rafaela


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: marek324 Marzec 12, 2010, 11:29:17
Mądrze napisane


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: Rafaela Marzec 12, 2010, 11:45:35
Marku- to pisze zycie. Dziekuje Rafaela


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: east Marzec 12, 2010, 13:00:05
Arteq  napisał  " Podejrzewam, że taki punkt widzenia "nic nie trwa wiecznie, więc tym bardziej małżeństwo" jest preferowany właśnie z powodu, że nie udało się danej osobie dotrzymać złożonych obietnic "

Acha .. zatem to obietnice są najważniejsze , a nie prawdziwe , REALNE na tu i teraz relacje międzyludzkie ?

Słuchaj Arteq , umówmy się, że świat jest płaski, bo na przykład obaj tak to postrzegamy w danym momencie. Jak złamiesz tą umowę , bo  zaczniesz dostrzegać inne wymiary ( i żyć podług nich ) to znaczy , że jesteś żałosny - ok ?  Nie sądzę, abyś się zgodził na takie stawianie sprawy, chociaż tak właśnie się dzieje obecnie, kiedy to nowe postrzeganie świata jest niczym więcej jak łamaniem starych praw. Osoby  myślące i czujące inaczej przedstawia się jako " żałosne". Podług własnej konserwatywnej miary.
 Owszem uprościłem to aż do bólu, aby wykazać , że to nie umowy są najważniejsze, a ich realna , aktualna wartość. Ale nie - ludzie uwielbiają budować sobie tożsamość z przeszłości i uparcie, aż do kropli krwi ostatniej jej bronią bez litości tnąc się nawzajem szablą win , nie bacząc na dawny szacunek, na dobro wspólne, ani na dobro dzieci. Najważniejsza jest umowa, najważniejsza jest dawna tożsamość, utrzymać status quo, najważniejsze jest ego.
Tak, pozwoliłem sobie na tak daleko  idące wnioski wobec Twojego toku zarzutów , chociaż nie rozmawiamy tu o tym co jest dobre , a co złe.
"Poprzewracaliście zasady które miały chronić przed nieuczciwością, a teraz zasłaniacie się skutkami takich zachowań. Jeżeli wtłaczacie komuś do głowy: "musisz być wolnym; nie ma dobra i zła; kochaj dopóki będzie Ci się chciało; masz prawo w dowolnym momencie się zwinąć" - to będziecie produkowali egoistów, ludzi bez szacunku dla innych, bez empatii, nieodpowiedzialnych, lekceważących uczucia innych. Do tego nawoływanie wolności i rozwoju - chyba wolności do egoizmu."

Czyli rozumiem, że według powyższego toku rozumowania niemożliwe jest to, co napisał ( prześmiewczo, w jego mniemaniu) obrażający ludzi o odmiennych poglądach marek324 , czyli   "Kiedy po wielu latach wspólnego życia przychodzi mąż do domu i oświadcza żonie i np. dwójce dzieci że odchodzi do innej kobiety, że oczywiście będzie płacił alimenty itd...  to żona odpowiada: ależ oczywiście kochany mężu, szanuję ciebie jako partnera i podejmowane przez ciebie decyzje, zachowajmy się godnie, oczywiście uszanuję twoją wolność, nasz rozwód nie będzie bólem ani dla mnie ani dla dzieci, a kiedy ze swoją nową kobietą będziecie chcieli wpaść na kawę przychodźcie śmiało, zawsze będę miała dla was drzwi szeroko otwarte. Dzieci chętnie poznają i pobawią się z nową ciocią, a ja chętnie opowiem jej o nowym sposobie szydełkowania którego się ostatnio nauczyłam."

To byłoby po prostu  ... jakie marku324 ? żałosne ? Po latach małżeństwa dwoje ludzi siada do poważnej rozmowy i wyjaśniają co im leży na sercu i dlaczego potrzebują zmian. Może być tak, że druga osoba wykazuje się zrozumieniem i wówczas oboje w szacunku wzajemnym rozstają się tak, jak to opisałeś. Niemożliwe ? żałosne ?
To znaczy, że lepiej jak się pokłócą , pobiją, pozwą do sądu, wciągną w swoją żenadę rodzinę, sąsiadów i każdego , kto się napatoczy ? Albo , uświadomiwszy sobie ogrom cierpienia, jakie mogą sobie wzajemnie przysporzyć dalej, aż po grób cierpieć będą  w milczeniu. W więzieniu niespełnionych marzeń, uwikłań w dawne obietnice  i kłamstwa. Tak , kłamstwa , bo w związku bez miłości dawna obietnica związku aż do śmierci to obecne oszustwo. Ale kłamstwo ma tutaj rangę uświęconą, bo POWINNO SIĘ MIEĆ OKREŚLONY RAZ NA ZAWSZE POGLĄD.
Tak właśnie odbieram Cię marek324 , gdy piszesz :
"dlaczego jest to tak żałosne? bo mówi to osoba która powinna mieć na tą sprawę zupełnie inny pogląd."

Powinna mieć według Ciebie. No bo przecież tylko Ty znasz prawdę. Tylko ty wiesz lepiej  co powinno być i jak . Czyż nie ? Szczęśliwe rozstania to według Ciebie .. hipokryzja.




Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: Kiara Marzec 12, 2010, 13:00:41
"Tak wiki, masz rację. Kiedy po wielu latach wspólnego życia przychodzi mąż do domu i oświadcza żonie i np. dwójce dzieci że odchodzi do innej kobiety, że oczywiście będzie płacił alimenty itd...  to żona odpowiada: ależ oczywiście kochany mężu, szanuję ciebie jako partnera i podejmowane przez ciebie decyzje, zachowajmy się godnie, oczywiście uszanuję twoją wolność, nasz rozwód nie będzie bólem ani dla mnie ani dla dzieci, a kiedy ze swoją nową kobietą będziecie chcieli wpaść na kawę przychodźcie śmiało, zawsze będę miała dla was drzwi szeroko otwarte. Dzieci chętnie poznają i pobawią się z nową ciocią, a ja chętnie opowiem jej o nowym sposobie szydełkowania którego się ostatnio nauczyłam." marek234

Tak ludzie powinni nauczyc sie zyc w taki sposob jak napisales, szanujac siebie i innych swoje wybory i innych. Powinni zrozumiec iz liczy sie tylko milosc  niosaca dobro i potrafic ja zzakceptowac.

Zobaczo i le lepsze byly by uklady miedzyludzkie , gdyby nie bylo nienawisci a zrozumienie i akceptacja.Uczucia ( te prawdziwe ) ich laczace trawaly by niezmiennie. A wolnosc wyborow byla by uszanowana.

Nikogo do uczuc zmusic nie mozna , trwanie w zwiazku bez uczuc ,z powodu kontraktu , jest przekazywaniem dzieciom falszywych wzorcow, ktore one rowniez ze strachu ( przed utrata czegokolwiek) przekazuja swoim dzieciom.

I jak sie okazuje rozwodow jest coraz wiecej , wiec warto zapytac , dzlaczego?
A nasytepnie wyciagnac wnioski.

Kiara :) :)


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: wiki Marzec 12, 2010, 13:52:14
Cytuj
Tak wiki, masz rację. Kiedy po wielu latach wspólnego życia przychodzi mąż do domu i oświadcza żonie i np. dwójce dzieci że odchodzi do innej kobiety, że oczywiście będzie płacił alimenty itd...  to żona odpowiada: ależ oczywiście kochany mężu, szanuję ciebie jako partnera i podejmowane przez ciebie decyzje, zachowajmy się godnie, oczywiście uszanuję twoją wolność, nasz rozwód nie będzie bólem ani dla mnie ani dla dzieci, a kiedy ze swoją nową kobietą będziecie chcieli wpaść na kawę przychodźcie śmiało, zawsze będę miała dla was drzwi szeroko otwarte. Dzieci chętnie poznają i pobawią się z nową ciocią, a ja chętnie opowiem jej o nowym sposobie szydełkowania którego się ostatnio nauczyłam." marek234

Mareczku czemu to nadpisałeś?
czemu miało służyć to totalne spłycenie? 
czyżbyś właśnie tak odebrał moje słowa, jest ni przykro, że masz problemy ze zrozumieniem tego co piszę, ale cóż widać nie wszyscy muszą się rozumieć.
 
Pozdrawiam Cię :)

East, niestety są ludzie, którzy do końca będą trzymać się swoich egoistycznych racji i nic Twoje tłumaczenia, jak obserwuje od dawna nie zmienią, smuci mnie to ................


Kiaro Ty to wiesz, ale są ludzie, którzy uważają że do wszystkiego nawet do miłości można zmusić :), smutne ale rozejrzyj się.... często prawdziwe......niestety :(




Pozdrawiam również :)


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: janneth Marzec 12, 2010, 13:58:20
Tak wiki, masz rację. Kiedy po wielu latach wspólnego życia przychodzi mąż do domu i oświadcza żonie i np. dwójce dzieci że odchodzi do innej kobiety, że oczywiście będzie płacił alimenty itd...  to żona odpowiada: ależ oczywiście kochany mężu, szanuję ciebie jako partnera i podejmowane przez ciebie decyzje, zachowajmy się godnie, oczywiście uszanuję twoją wolność, nasz rozwód nie będzie bólem ani dla mnie ani dla dzieci, a kiedy ze swoją nową kobietą będziecie chcieli wpaść na kawę przychodźcie śmiało, zawsze będę miała dla was drzwi szeroko otwarte. Dzieci chętnie poznają i pobawią się z nową ciocią, a ja chętnie opowiem jej o nowym sposobie szydełkowania którego się ostatnio nauczyłam.

:D :D :D

Z jajem to napisałeś. Podobało mi się.
Prawda jest taka, że miłość to najsilniejsze uczucie. Gdy kwitnie, jest najpiękniejsze, a gdy obumiera - życie naprawdę może stracić sens. Absolutnie nie zgadzam się z tym, co napisała Kiara i uważam że jest to bardzo niedojrzała postawa. Oby nikt z nas nie trafił na drugą połówkę reprezentującą ten sam pogląd, bo gdyby na któregoś z nas padło, to biada nam...
Jest to brak odpowiedzialności, zabawa czyimiś uczuciami i metoda na usprawiedliwienie swojego odejścia.
Nie mam chyba nic więcej do dodania, wszystko co mogłabym jeszcze powiedzieć w tym temacie, napisali już Arteq i Rafaela.


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: Rafaela Marzec 12, 2010, 14:16:45
Napisalas bardzo duzo, wypowiedzialas  sie bardzo rezolutnie. To pozytywne stanowisko w dzisiejszych czasach. Rafaela.


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: east Marzec 12, 2010, 14:19:31
Według mnie nie zrozumiałaś Janneth o czym napisała Kiara. Nie jest to brak odpowiedzialności ani niedojrzała postawa. Nie wiesz jak Kiara realizuje to o czym pisze w swoim życiu, więc dlaczego oceniasz jej odpowiedzialność czy dojrzałość ? Może też jest matką i ma wspaniałe relacje z dziećmi oraz partnerem/partnerami bez względu na swój status "rodzinny". Tylko przykładowo tak napisałem , bo ja również nie wiem jak jest w rzeczywistości - to tak tytułem wyjaśnienia bo ktoś mógłby tu jakieś domysły snuć. Wypowiadam się na temat tego, co napisała Kiara poprzez pryzmat własnego życia.

Nie neguję też Twojego zdania w żadnym wypadku. To Twoje zdanie.
Na pewnym etapie swojego życia również kiedyś takie zdanie miałem dlatego bardzo dobrze Cię rozumiem. Miłość to ogromna energia. Czy to nie Ty miałaś kiedyś w opisie  "jeśli coś kochasz  - puść to wolno. Gdy wróci - zostanie na zawsze "  ( coś w podobie ) ?
Nasze oceny innych ludzi oraz ich postaw życiowych dokonują się z poziomu obecnego rozwoju. Ktoś za najważniejsze będzie uważał budowanie domu rodzinnego i relacji z wybraną przez siebie osobą, a ktoś inny ponad wszystko będzie cenił własną wolność zwróciwszy wolność i wszystko co ma drugiej osobie w poszanowaniu jej wyboru.
Arytmetyka miłości jest niesamowita : Kiedy się dzielisz, to jednocześnie mnożysz . :) Nie masz nic posiadając wszystko.


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: janneth Marzec 12, 2010, 14:41:25
Absolutnie nie zgadzam się z tym, co napisała Kiara i uważam że jest to bardzo niedojrzała postawa.

Według mnie nie zrozumiałaś Janneth o czym napisała Kiara. Nie jest to brak odpowiedzialności ani niedojrzała postawa. Nie wiesz jak Kiara realizuje to o czym pisze w swoim życiu, więc dlaczego oceniasz jej odpowiedzialność czy dojrzałość ?

East, ty widocznie też nie zrozumiałeś tego, co napisałam :) Spójrz na mój cytat i racz dostrzec, że to moje zdanie. Że w mojej opinii taka postawa jest niedojrzała i choćbyś na setkę sposobów próbował MI tłumaczyć rację wynikającą ze słów Kiary, to przecież doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że moje zdanie to moje zdanie. I nikt inny go nie zmieni.

Gdyby załóżmy, mój mężczyzna jutro mi powiedział, że odchodzi ode mnie, bo mu się znudziłam i znalazł przyjemność w rozpoczynaniu związku z inną kobietą - na pewno bym go nie pogładziła po głowie chwaląc jego wybór jako manifestację wolnej woli! Gdybym ja odeszła od niego i w jego rozpaczy próbowała mu udowodnić, że musi uszanować moją wolną wolę, to byłby to z mojej strony szczyt egoizmu.
Chciałabym podeprzeć się cytatem Artka:

Oczywiście, że miłość ewoluuje w ramach małżeństwa, trzeba więc ją pielęgnować, dbać, w przeciwnym razie może zblednąć, uschnąć. No ale w takim razie możemy skorzystać z tej furtki mówiąc "no wiesz, miłość się skończyła to i moja deklaracja się kończy..."

Z tego powodu jest najwięcej rozstań. Ktoś dostrzegając zmianę (jak to Arteq nazwał - ewolucję) w uczuciu jakie łączy go z drugą osobą, może omylnie stwierdzić, że miłość się już wypaliła. Symptomów takich zmian jest całe mnóstwo. Każdy z nas wie, jak wspaniale jest, gdy się związek zaczyna. Potrzeba poznania, tajemniczość, trzymanie się za rękę nawet w rzucającym na boki tramwaju, całowanie w każdym miejscu publicznym, po prostu iskrzenie. Niemoc nasycenia się czyjąś obecnością. Inaczej sprawy mają się po roku, inaczej po pięciu latach, dziesięciu, dwudziestu i czterdziestu... Niektórym może wydawać się wówczas, że uczucie "zblakło". Ale według mnie - nic z tych rzeczy. Ono dojrzało wraz z zakochanymi. Na każdym etapie związku zakochani mają inne potrzeby i inaczej postrzegają łączące ich uczucie. Czasami wkradają się chwile zwątpienia i właśnie w takich momentach... Kiedy jedno drugiemu mówi "wiesz co... Ty już mnie chyba nie kochasz tak jak kiedyś. Powinniśmy się rozstać", a myśli "a ja sobie znalazłem inną i mam z nią tak jak z tobą na początku", to jest właśnie pułapka, w której zamiast uszanować czyjąć wolną wolę, powinniśmy mieć odwagę zawalczyć o to, co dla nas najcenniejsze.
Bo jeśli się kogoś kocha East, to niełatwo jest pozwolić mu odejść. I ja ze swojej strony deklaruję, że o miłość walczyłabym dopóki czułabym, że druga osoba mnie kocha. Wiadomo, że czasem zdarzają się zauroczenia. Że ktoś trzeci jest w stanie przypomneć ukochanej/ukochanemu etap zauroczenia, potem etap poznania itd. Ale to nie oznacza, że ukochany/ukochana podąży dobrą ścieżką porzucając wszystko, nad czym od dawna pracował. To co dawało mu uśmiech i łzy. Nie zawsze jest różowo - to prawda. Ale poddanie się nie jest dobre, a jeśli kogoś kochasz, będzie ci zależało nie tylko na zatrzymaniu tej osoby, ale także na tym, by i jej było dobrze.
Dlatego najlepszym rozwiązaniem; prozaicznym i niewiele wymagającym, jest udowadnianie swojej miłości na co dzień. Choćby nawet drobnymi gestami. Miłość należy pielęgnować cały czas. I nie uciekać, gdy wydaje się, że jest źle, tylko dzielnie stawić we dwoje czoła problemom dnia codziennego. Wolna wola - dopóki nie krzywdzisz innych, a szczególnie tych, których twierdziłeś, że kochałeś.

I to jest właśnie moje zdanie. I nikt mi go nie odbierze.



Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: east Marzec 12, 2010, 15:04:31
Piękne zdanie Janneth.
Napisałaś coś bardzo, bardzo ważnego według mnie  :
Cytuj
"Bo jeśli się kogoś kocha East, to niełatwo jest pozwolić mu odejść. I ja ze swojej strony deklaruję, że o miłość walczyłabym dopóki czułabym, że druga osoba mnie kocha "

Nigdy nie jest łatwo pozwolić drugiej osobie odejść.

W innym wątku o filmach pisałem kiedyś o filmie pt ŹRÓDŁO , Aronofskyego. Wspomnę tu o tym tylko dlatego, żeby troszkę zwizualizować to, jak ciężko jest  .. pozwolić drugiej osobie odejść i jak beznadziejną jest czasami walka o to, aby ją zatrzymać. Przewijającą się przez cały film frazą jest zdanie "Dokończ to ". Kiedy usilnie o coś / kogoś walczymy , ta walka wtedy przesłania nam nawet wartość tej osoby. Walczymy o SWOJĄ miłość, o WŁASNE wyobrażenie na temat tej miłości.
 
Pamiętam jeszcze skowyt duszy porzucony przez swoją pierwszą poważną, studencką miłość :) O jakież życie było okrutne ;)
O jakże ja walczyłem - ale nic to nie dało. O jakże przeklinałem los, o  jakże ja cierpiałem... pamiętacie jeszcze siebie z tamtych czasów ?
Kto wtedy cierpiał ? Kto przeżywał ? Czy ten ktoś wygrał tą walkę ? A kto był przegranym ..?


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: Kiara Marzec 12, 2010, 15:05:02
Sztuka jest pokazywac wlasne zdanie , nie pomniejszajac osob posiadajacych odmienne.

Czy wszyscy juz poznali owa sztuke , czy sa juz artystami w jej wyrazaniu?

Kiara :) :)


ps. Trzeba stracic wszystko , zeby zrozumiec iz strata , tak naprawde jest zyskiem.

Kiedy pisze sie nowa historie , nie uzywa sie do tego juz zapisanej kartki, trzeba ja calkowicie wybielic. Bo gdy napiszesz na poprzednim zapisie to czytelny nie bedzie, ni nowy ni stary.

Czas "wybielania" bywa rozumiany , odczowany jako strata , a czy jest nia w rzeczywistosci?
To tylko mozliwosc postrzegania i zrozumienia wszystkich procesow , ktore zaistniec musza.


A ze mnie nie rozumiesz janneth , jeszcze nie... , bardzo wiele osob czytajacych to forum  nie rozumie toku moich mysli , tak jest w rzeczywistosci.


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: arteq Marzec 12, 2010, 15:11:17
East, całkowicie wypaczyłeś sens i przesłanie mojej wypowiedzi. Porównania są chybione, całkowicie nie przystające i nie odzwierciedlające tematu.
Jak już wspomniałem na wszystko jest czas i pora. Każdy etap związku ma swoje radości, prawa i obowiązki. Gdy zaczynamy w tym gmerać i przestawiać wedle własnego widzi mi się [a raczej: jak mi dobrze] to efekty są jakie są. Wyśmiewane są pewne porady, a potem odwraca się kota ogonem i próbuje wybielać. Idziemy na skróty a potem dorabiamy teorię. Jest bardzo dużo czasu aby powiedzieć: "pomimo, że coś do Ciebie czuję, pomimo, że chciałam - to jednak mi nie po drodze z Tobą będzie". Można to zrobić z całym szacunkiem dla siebie i innej osoby - ale !!! - trzeba się i wcześniej z szacunkiem odnosić - nie brnąć w kolejne etapy gdy nie zakończyło się pozytywnie jednych. Bierz tyle ile potrafisz oddać, np. nie jesteś pewien, że chciałbyś aby ta kobieta była matką Twoich dzieci? - nie brnij w pewną intymność i sytuacje które mogą doprowadzić do tego. Nie potrafisz jej tego obiecać? - to nie bierz. Pohamuj swoje zapędy w imię uczciwości i szacunku do drugiej osoby. Przecież to proste i dla przyzwoitego człowieka jak najbardziej akceptowalne. Nikt od nikogo nie wymaga składania deklaracji czy obietnic, nie wymusza ich - natomiast mamy pełne prawo oczekiwać, żeby składać je odpowiedzialnie i z dużym przemyśleniem. Nie chcesz składać? - nie składaj. Złożyłeś? - dochowaj. Nie dochowałeś - nie wciskaj górnolotnych bredni. Proste.

Jestem świadomy, że zdarza się nie dotrzymać obietnic ale wykażmy wtedy absolutne minimum przyzwoitości i nazywajmy rzeczy po imieniu: był egoistą, okłamał, oszukał. Nie chowajmy się za bezczelne i podłe* [tak, mocne słowo, ale sytuacje jest jeszcze "mocniejsza"]: "wiesz, nie będziesz ze mną szczęśliwa..." [szkoda, że mówi to po tym jak z nią zamieszkał, czerpał z jej intymności i uczuć przez dłuższy okres czasu, no i dlaczego nie chce dać jej tego szczęścia] czy "muszę dać Ci wolność, jestem Ci to winien..." [a co stoi na przeszkodzie aby w związku cieszyła się dobrze pojmowaną wolnością?].

Idę o zakład, że szczególnie te osoby które same tak naprawdę miały "potknięcia" w związku szczególnie chętnie i łatwo chowają się za takie obrazy i górnolotne słówka "miłość się skończyła", "trzeba iść dalej i rozwijać się". Jest to udowodnione naukowo i doświadczalnie. Szczególnie w przypadku osób kreujących się czy mających wygórowane mniemanie o swojej wspaniałości i rozwoju. Za nic nie przyznają się do własnej porażki - zawsze będą chcieli szukać wykrętów, nawet tych karkołomnych. I to jest właśnie żałosne.

Natomiast zarzucanie mojej postawie oznak egoizmu jest co najmniej niezrozumiałe.

edit:
*zmiana skurw...kie na podłe


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: janneth Marzec 12, 2010, 15:20:08
A ze mnie nie rozumiesz janneth , jeszcze nie... , bardzo wiele osob czytajacych to forum  nie rozumie toku moich mysli , tak jest w rzeczywistosci.

Ja się po prostu nie zgadzam z twoją opinią Kiaro. Nie mów więc proszę, że cię nie zrozumiałam, bo zrozumiałam. I to w moim mniemaniu - bardzo dobrze. Jestem tu na forum już wystarczająco długo, żeby poznać poglądy wielu użytkowników, w tym także twoje.
I doskonale wiem też, że zawsze gdy napotykasz na przeszkodę w postaci "ktoś ma inne zdanie od mojego" wmawiasz mu, że on jeszcze nie rozumie, że na niego jeszcze za wcześnie, że nie czas, ale kiedyś na pewno otworzy oczy... I gdzie tu to, co mówisz:

Sztuka jest pokazywac wlasne zdanie , nie pomniejszaja osob posiadajacych odmienne.

W pierwszej kolejności wymagaj od siebie. Pokaż innym, że można.


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: Thotal Marzec 12, 2010, 15:36:17
Niektórym wydaje się, że siłą swej osobowości mogą kształtować życie innej istoty, ciągłą walkę o dominację nazywają "ewoluowaniem" miłości, a tak na prawdę wciskają swojego partnera w "kozi róg".

Wielu wywinie się od manipulacji, wielu zgodzi się na nią dla "dobra" małżeństwa dzieci i opinii publicznej, ilość rozwodów jednak dobitnie świadczy, że wolność dla człowieka jest równie ważna co miłość. Ludzie rozwodzą się, bo nie wiedzą co to jest miłość, nie nauczyli się szacunku, wynoszą z domów rodzinnych walkę o dominację i strach. Temat rzeka...


Pozdrawiam - Thotal :)


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: east Marzec 12, 2010, 16:28:41
Ateq napisał  :
Cytuj
Za nic nie przyznają się do własnej porażki - zawsze będą chcieli szukać wykrętów, nawet tych karkołomnych. I to jest właśnie żałosne.
Każdy patrzy na życie przez taki filtr, jaki jest mu dostępny. Porażka .. wykręty ,.. podłość* ( z odnośnikiem to Twojego wyjaśnienia Arteq ) oszustwo, kłamstwo, hańba, wstyd , wykręty.., tam białe , a tu czarne. Konik, szabelka i naprzód rycerzyki  :)
I tak całe życie stawiamy granice, szarpiemy siebie i innych. O pardon - nazywamy rzeczy po imieniu , bo mamy jedynie słuszną rację i nigdy się nie ,mylimy. Po świecie chodzą anioły, albo oszuści i złodzieje. Tertium non datur.
ETAPY !! - jakże to proste, jak w grze komputerowej - nie ukończyłeś levela - dalej nie przechodzisz. Gdybyż tak w życiu było proste wszystko , jak w grze. Tam jest czarny charakter, a tu jest mój biały.
Podjąłeś zobowiązanie więc przekroczyłeś level, po którym już nie ma prawa NIC  się zmienić ?
A co jeśli sytuacja nagle się komplikuje ? W pewnym momencie świat dookoła Ciebie, na tym nowym levelu , nie zachowuje przewidująco. Dochodzą wymiary, których wcześniej tam nie było. Zwykła przyczyna i skutek już niczego nie wyjaśniają. Chciałbyś kogoś obwinić, nazwać oszustem, ale wiesz, że to nie takie proste. Mógłbyś zwalić wszystko na karb własnej winy , ale NIE CZUJESZ SIĘ WINNY. Stare wzorce usilnie szukają winnych, dopominają się , by wszystko jednoznacznie nazwać , określić, a jeśli sam nie wiesz już o co chodzi , to oddajesz sprawę innym - niech SĄD racje rozstrzygnie. To jest właśnie brak odpowiedzialności za swoje czyny , własne myśli , za siebie i swoją postawę, kiedy człowiek zagubi się, zapętli się w swoim "ja".
Piszę o tym , czego sam doświadczyłem, o tym jak ja sam się czułem, o tym, jak musiałem nauczyć się wyjść ze swojego "ego", aby rozpoznać i przyjąć odpowiedzialność.
Żeby było jasne Arteq - niczego Ci nie zarzucam. Ty masz swoją perspektywę , swój ogląd. Ja swój. Rozumiem ich relatywność, bo w obu odnajduję siebie. Mam nadzieję, że Ty również dostrzegasz relatywność. Egoizm łatwo się dostrzega u innych, gdy tymczasem wszyscy go posiadamy. Egoizm jest tym, co nas odróżnia od siebie na wzajem, chociaż można, przy odrobinie dobrej woli dostrzec, że jest on iluzoryczny. Wystarczy przestać nazywać, wyzywać i obnażać innych, dlatego że samemu nie chciałoby się zostać tak potraktowanym. Staram się traktować drugiego człowieka jak siebie samego. Jeśli chce odejść - jest wolny. Zaproszę ją kiedyś na pokaz swojego "szydełkowania" :) .
Ona/on  - To inny ja.
"cokolwiek uczyniliście braciom moim najmniejszym  - mnie żeście uczynili "
Cokolwiek uczynisz komukolwiek - to sobie uczyniłeś. To siebie nazwałeś po imieniu. To siebie oceniłeś. Walczysz o każdy dzień - to ze sobą walczysz cały czas.

Człowiek zwykle sądzi, że tak bardzo kocha , że uuuuch!- bardziej już nie można. Przecież tak się stara. W lot rozpoznajemy wszystkie potencjalne zagrożenia.  A tu na przykład druga "połówka" po latach małżeństwa spotyka miłość swojego życia. Rozumieją się bez słów, kontaktują po kryjomu, "coś" między nimi zaiskrza. Atmosfera robi się "elektryczna". Co wtedy robisz ?
Zwykle ktoś musi za to "beknąć" - zwykle ta druga osoba. A może sam siebie zaczynasz obwiniać ? Nie byłem dość dobry  - za słabo się starałem ... Co jeszcze zrobi twoje ego w imię miłości własnej ? Dlaczego nie pozwolić miłości być miłością nawet kosztem siebie samego ?

pozdrawiam
East "żałosny" ;)



Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: Thotal Marzec 12, 2010, 17:03:23
Dobrze rozumiana ewolucja miłości...
http://www.sfora.pl/Meza-tez-mozna-wytresowac-Jak-psa-a17989


Pozdrawiam - Thotal :)


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: arteq Marzec 12, 2010, 19:21:20
Ależ wielokrotnie twierdziłem, że właśnie życie człowieka to nie gra komputerowa, nie da się nagle rozpocząć go od nowa [jak twierdzą zwolennicy reinkarnacji].
Tak, uważam, że jeżeli ktoś do czegoś po prostu nie dorósł to nie powinien się w to pchać - szczególnie jeżeli w ten sposób mógłby poharatać inne osoby, np. zostanie ojcem może być piękne dla dojrzałego mężczyzny a traumą dla nastolatka, dlaczego? Bo po prostu nastolatek nie dorósł, wszedł w coś czego konsekwencji nie może udźwignąć, ale przecież słyszał, że miłość jest taka piękna, bliskość cudowna... Zmydlono oczy.
Zarówno zagrożenia jak i korzyści powinniśmy jasno artykułować - dla własnego i innych dobra.

Nie wiem co bym zrobił gdyby okazało się, że żona spotyka "drugą" połówkę. Długo upewnialiśmy się, że to my jesteśmy dla siebie tymi połówkami i robię wiele - i to z nieskrywaną radością - aby tak było. Rozumiemy się bez słów, łapiemy myśli i odczucia w lot, uwielbiamy ze sobą rozmawiać i spędzać razem czas... i tak od 11 lat małżeństwa. Jestem świadomy nad czym muszę jeszcze popracować i cieszę się, że ta praca raczej się nie skończy - uwielbiam przy niej stawać się coraz lepszym.

Według mnie ilość rozwodów spowodowana jest właśnie bardziej egoistycznym podejściem ludzi do siebie jak i do życia. Sięganiem zbyt wcześnie po pewne rzeczy które z tego powodu się dewaluują i już później nie cieszą tak jak powinny, powszednieją. Zamiast czekać i pielęgnować ludzie chcą mieć wszystko już i teraz.
Dookoła nam wiele przykładów dozgonnego życia ludzi którzy sobie to ślubowali - byli ze sobą w radościach, kłopotach czy nawet kłótniach, bo zdawali sobie sprawę z tego co życie niesie i byli wobec siebie uczciwi. Nie widziałem aby również musieli się ze sobą męczyć...

Nie rozumiem Thotal skąd u Ciebie taki upór aby sugerować, że u mnie w związku [lub osób o podobnych poglądach] żona musi być tłamszona, manipulowana czy wpędzana w kozi róg? Czy też jest w rodzinie/związku bo dzieci... Z czym masz problem?
No właśnie - tyle rozwodów - wśród boskich ludzi, wśród ludzi którzy są coraz bardziej uduchowieni...
Według mnie bo nasłuchali się bredni, bo zostali oszukani przez złudne wizje i porady.


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: Inteluminatis Marzec 12, 2010, 21:21:38
Sztuka jest pokazywac wlasne zdanie , nie pomniejszaja osob posiadajacych odmienne.

Czy wszyscy juz poznali owa sztuke , czy sa juz artystami w jej wyrazaniu?

Kiara :) :)


ps. Trzeba stracic wszystko , zeby zrozumiec iz strata , tak naprawde jest zyskiem.

A ze mnie nie rozumiesz janneth , jeszcze nie... , bardzo wiele osob czytajacych to forum  nie rozumie toku moich mysli , tak jest w rzeczywistosci.

Teraz już wszyscy rozumieją tok twoich myśli, bo już każdy wie jaka jesteś naprawdę, a w rzeczywistości może być tak, że to Janneth ma rację podobnie jak "bardzo wiele osób czytających to forum", a to ty nie rozumiesz ich toku myśli. Istnieje też inna strona Twojego własnego odbicia i tego co tworzysz i możliwe, że to on jest rzeczywistym i prawdziwym obrazem Twojej własnej odsłony. Każdy medal ma dwie strony.

Jest to podstawą zrozumienia - "jeśli Ty ją prawdziwie rozumiesz, to wiesz, że i ona Ciebie rozumie i tylko na takiej zasadzie to polega" i jest to powszechną i uniwersalną regułą jedności w "świecie ducha" nas wszystkich.


*świat duchowy - sfera myśli, uczuć i emocji, które istnieją na "innej" płaszczyźnie egzystencji.

*innej - tej, która jest w Tobie i Tobą samą i to już pozostawiam wszystkim do przemyślenia i zrozumienia tego.



*To taki mój słowniczek szkolny Kiaro ;)

Mnie również to się tyczy.

Dziękuję ślicznie








Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: Kiara Marzec 12, 2010, 21:28:25
No coz , jezeli chcesz cokolwiek rozwazac janneth w kategoriach lepsze gorsze to rozwazaj , widac tego potrzebujesz.

Ja dyskutuje o odmiennosci , ktora istnieje i istniec bedzie , gdyz nie jestesmy idetyczni ni zewnetrznie , ni wewnetrznie.A co za tym idzie reprezetujemy inne poziomy ogladu zdarzen , oraz rozwiazywania zagadnien z nasza wiedza.

Co dla Ciebie jeszcze jest norma , dla mnie juz ie jest. Tam gdzie jest milosc i wolnosc , istnieje rowniez akceptacja wyborow innych ludzi bez oceniania ich, oceniac mozna sytuacje w kategoriach czy jest moim zdaniem dla mnie dobra , czy mnie buduje , czy pomniejsza?
Zatrzymywanie kogos obok siebie , tylko dlatego iz ja go kocham ( a on/ona mnie nie ) , jest czystym egoizmem , wlasna maloscia , oraz ograniczniem komus prawa do wolnosci.

Milosc takich rzeczy nie czyni, jezeli kogos kochasz naprawde , to jego wybory , jego szczescie , usmiech , sa rowniez twoim szczesciem i radoscia. Takie decyzje nalezy podejmowac ( zwrot wolnosci komus , wyjscie z kontraktu)z milosci do kochanej osoby , a nie z nienawisci , bo mnie  zostawia.

Przeciez matka nie ogranicza wolnosci dorastajacego dziecka , przeciez pomimo iz znajduje inna ukochana osobe , ona je kocha i obdarowywuje wszystkim co najlepsze.Zazwyczaj nie nienawidzi za to dziecko ze dorasta i uklada sobie samodzielne zycie z kims innym. Milosc to milosc , w niej jest radosc ze szczescia ukochanej osoby.
A czym roznia sie relacje na poziomie uczuc , mata dziecko , od partnerskiego?
I w jednym i drugim chciec powinnismy dobra i szczescia osoby , ktora kochamy , czy powinnismy ja nienawidziec za to iz spotkala kogos z kim bedzie jeszcze bardziej szczesliwa?

Nienawisc do partnera z powodu rozstania swiadczy o  niedojzalosci  uczuciowej osoby ktora nienawidzi i zlorzeczy.
Taka sytuacja jest tylko lustrem dla naszego mniemania o sobie.

Ale , tak naprawde jest to bardzo dluga droga poznawania siebie na tle zdarzen i zrozumienia tego iz prawdziwa milosc nigdy , ale to nigdy nie czyni niczego co moglo by kogos zranic.
Kiara :) :)


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: Inteluminatis Marzec 12, 2010, 22:04:33
No coz , jezeli chcesz cokolwiek rozwazac janneth w kategoriach lepsze gorsze to rozwazaj , widac tego potrzebujesz.

Ja dyskutuje o odmiennosci , ktora istnieje i istniec bedzie , gdyz nie jestesmy idetyczni ni zewnetrznie , ni wewnetrznie.A co za tym idzie reprezetujemy inne poziomy ogladu zdarzen , oraz rozwiazywania zagadnien z nasza wiedza.

Co dla Ciebie jeszcze jest norma , dla mnie juz ie jest. Tam gdzie jest milosc i wolnosc , istnieje rowniez akceptacja wyborow innych ludzi bez oceniania ich, oceniac mozna sytuacje w kategoriach czy jest moim zdaniem dla mnie dobra , czy mnie buduje , czy pomniejsza?
Zatrzymywanie kogos obok siebie , tylko dlatego iz ja go kocham ( a on/ona mnie nie ) , jest czystym egoizmem , wlasna maloscia , oraz ograniczniem komus prawa do wolnosci.

Milosc takich rzeczy nie czyni, jezeli kogos kochasz naprawde , to jego wybory , jego szczescie , usmiech , sa rowniez twoim szczesciem i radoscia. Takie decyzje nalezy podejmowac ( zwrot wolnosci komus , wyjscie z kontraktu)z milosci do kochanej osoby , a nie z nienawisci , bo mnie  zostawia.

Przeciez matka nie ogranicza wolnosci dorastajacego dziecka , przeciez pomimo iz znajduje inna ukochana osobe , ona je kocha i obdarowywuje wszystkim co najlepsze.Zazwyczaj nie nienawidzi za to dziecko ze dorasta i uklada sobie samodzielne zycie z kims innym. Milosc to milosc , w niej jest radosc ze szczescia ukochanej osoby.
A czym roznia sie relacje na poziomie uczuc , mata dziecko , od partnerskiego?
I w jednym i drugim chciec powinnismy dobra i szczescia osoby , ktora kochamy , czy powinnismy ja nienawidziec za to iz spotkala kogos z kim bedzie jeszcze bardziej szczesliwa?

Nienawisc do partnera z powodu rozstania swiadczy o  niedojzalosci  uczuciowej osoby ktora nienawidzi i zlorzeczy.
Taka sytuacja jest tylko lustrem dla naszego mniemania o sobie.

Ale , tak naprawde jest to bardzo dluga droga poznawania siebie na tle zdarzen i zrozumienia tego iz prawdziwa milosc nigdy , ale to nigdy nie czyni niczego co moglo by kogos zranic.
Kiara :) :)

Czy ta wypowiedź jest również czymś w stylu - nie rozumiesz mnie? ;)

Rozumiem Cię :)

Polega to na tym, że jak każdy użytkownik tego forum, piszesz nam o czymś co zawsze wolno Ci tutaj powiedzieć :)

W końcu masz takie samo prawo do korzystania z niego, jak każdy inny jego zarejestrowany użytkownik, który logując się wpisując uprzednio swoje dane personalne, klika na dowolny temat w danym dziale i odpowiada na istniejący wątek, w którym poruszona jest rozmowa, na jaki w nim mowa. :)


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: janneth Marzec 12, 2010, 22:06:53
No coz , jezeli chcesz cokolwiek rozwazac janneth w kategoriach lepsze gorsze to rozwazaj , widac tego potrzebujesz.

Nie robię drugiemu, co mnie niemiłe. I jeśli wierzysz w karmę, to doskonale zdajesz sobie sprawę, że co zasiejesz to zbierzesz. Temat tego wątku nie traktuje o tym, jak się uporać ze zdradą i dać człowiekowi odejść. A ty właśnie w ten sposób do tego podeszłaś.
Rozumiem więc, że jeśli kiedykolwiek (czego ci nie życzę, bo to ból niemiłosierny) twój ukochany postawi cię przed faktem dokonanym i powie: "Kochanie, miałem skok w bok", to ty już nie będziesz się zastanawiać nad tym, czy mu wybaczyć i żyć z nim dalej. Prosto z mostu powiesz, żeby sobie poszedł precz, bo całkowicie szanujesz jego wolną wolę i wybór jakiego dokonał zdradzając cię z inną.

Myślę, że nie o to do końca chodziło autorowi wątku. Jest zadane proste pytanie - czy potrafisz przebaczyć zdradę?
Nie wiem, czy zauważyłaś co napisałam, pozwól że te słowa ponownie zacytuję:

Bo jeśli się kogoś kocha East, to niełatwo jest pozwolić mu odejść. I ja ze swojej strony deklaruję, że o miłość walczyłabym dopóki czułabym, że druga osoba mnie kocha.

Czasami (choć to chyba jeszcze bardziej bolesne) jest tak, że ukochany mówi, że cię zdradził, bo... Choć to trywialnie zabrzmi - kocha cię i szanuje. Czuje się z tym, co zrobił źle, ale wie że nie może cofnąć czasu. Nie ma już szansy postąpić odwrotnie, choćby nawet bardzo chciał. Są osoby, które kochają tak mocno, że wybaczą (może nie zapomną, ale wybaczą) i będą stawały na głowie, żeby ten związek, ta miłość nad którą oboje przecież pracowali, trwała nadal. Ja nie wiem jak bym postąpiła i obym nigdy nie musiała stanąć przed takim wyborem. Ale jestem przekonana, że gdybym mimo wszystkich przeciwności losu i kłód rzucanych pod nogi, nadal czuła, że on mnie kocha, to bym zacisnęła zęby i próbowała załatać tą dziurę. I nie jest to ingerencją w wolną wolę.
Dla ciebie zaś zdrada jest już podjętym wyborem, decyzją. Ty wówczas byś odpowiedziała: "szanuję twoją wolną wolę i pozwalam ci odejść". Nie rozpatrujesz tego głębiej, nie myślisz że może być wiele kombinacji takiego wydarzenia. Dla ciebie jest czarno na białym i posługując się jedną prostą jak drut zasadą, możesz skrzywdzić siebie i ukochaną osobę.

Nie oceniam cię, choćbym mogła i może nawet chciała. Po prostu pokazuję ci, że ludzie są bardzo różni. Bardziej niż widocznie ci się wydaje. I każdy ma prawo do własnego zdania, do podejmowania własnych decyzji. Ty pisząc do mnie słowa:

A ze mnie nie rozumiesz janneth , jeszcze nie... , bardzo wiele osob czytajacych to forum  nie rozumie toku moich mysli , tak jest w rzeczywistosci.

dajesz mi dobitnie do zrozumienia, że to twój pogląd jest właściwy, że kiedyś i ja do niego dorosnę i będziemy wspólnie roztkliwiać się nad wolną wolą naszych ukochanych. Może i masz rację. Tylko krowa zdania nie zmienia. Nie wiem, co będę myślała za rok czy dwadzieścia... Ale wiem na pewno, że nigdy nie powiem osobie, która się ze mną nie zgadza i ośmiela mieć własne zdanie, że jeszcze nie dorosła do widzenia świara moimi oczyma.


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: Inteluminatis Marzec 12, 2010, 22:23:34
No i widzisz Kiara takie życie  :)


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: Kiara Marzec 12, 2010, 22:32:24
" Może i masz rację. Tylko krowa zdania nie zmienia. Nie wiem, co będę myślała za rok czy dwadzieścia... Ale wiem na pewno, że nigdy nie powiem osobie, która się ze mną nie zgadza i ośmiela mieć własne zdanie, że jeszcze nie dorosła do widzenia świara moimi oczyma. "janneth

Takie jest Twoje zdanie na ten temat , moje jest inne. Dyskutowalismy w tym temacie rowniez o zgodzie na rozstanie w przyjazni i zrozumieniu woli drugiego czlowieka , gdy uczucia jednej ze stron sie "wypalily".

Wybaczenie to jeden aspekt , tej dyskusji a zgoda partnera na rozstanie z milosci do siebie i niego to drugi aspekt.

Jeszcze raz , prosze odnosic sie do tresci dyskusji i jej oceniania a nie moich domniemanych decyzji w takich sytuacjach.

Kiara :) :)


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: Inteluminatis Marzec 12, 2010, 22:37:11
No i widzisz Janneth takie życie :)


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: arteq Marzec 12, 2010, 22:49:20
Przeciez matka nie ogranicza wolnosci dorastajacego dziecka , przeciez pomimo iz znajduje inna ukochana osobe , ona je kocha i obdarowywuje wszystkim co najlepsze.Zazwyczaj nie nienawidzi za to dziecko ze dorasta i uklada sobie samodzielne zycie z kims innym. Milosc to milosc , w niej jest radosc ze szczescia ukochanej osoby.
A czym roznia sie relacje na poziomie uczuc , mata dziecko , od partnerskiego?

Przecieram oczy ze zdumienia bo nie wierzę. Jak można porównywać i stawiać znak równości pomiędzy odejściem dziecka z domu [no do kogo? - właśnie, do męża, żony] do porzucenia tejże żony czy męża? Przecież po to staramy się wychowywać tak dzieci aby były w życiu dobre i szczęśliwe, aby mogły założyć, a nie rozbić rodzinę. Porównanie jest absurdalne. Czy matka wychowuje dziecko "dla siebie"? Nie. Czy wchodząc w związek pielęgnujesz go dla ukochanej osoby i siebie? Tak.

Jest ponadto napisane: "dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem", próżno szukać zapisów, że "rozerwie to jedno ciało aby być z innym"...


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: Leszek Marzec 12, 2010, 23:45:48
No i widzisz Janneth takie życie :)
Nie Itel... życie jest dokładnie odwrotne...
Tylko niektórzy po prostu je wykoślawiają...




Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: east Marzec 13, 2010, 01:15:31
Arteq napisał
Cytuj
No właśnie - tyle rozwodów - wśród boskich ludzi, wśród ludzi którzy są coraz bardziej uduchowieni...
Według mnie bo nasłuchali się bredni, bo zostali oszukani przez złudne wizje i porady.

Rozwód wcale nie oznacza jakiejś tragedii. Nie oznacza, że ktoś został oszukany przez jakieś wizje czy porady. Wizje czy porady mają tu najmniej do uczynienia. Takie sprawy są zawsze bardzo konkretnie osadzone w indywidualnej sytuacji życiowej i w konkretnych powodach. Poczucie "uduchowienia" może Ci jedynie pomóc przez to przejść bez tragedii , strachu czy też nienawiści. Wydaje się, że jedyne, czego możesz być w miarę pewien to swoje  własne słowa i odpowiedzialność, która za nimi stoi.
Wypowiadając zdanie ""szanuję twoją wolną wolę i pozwalam ci odejść"-  jeśli zechcesz, bym dodał. Nie oznacza to od razu podjęcia wyboru. To jest określenie swojego stanowiska, tego z czym się liczysz , ale równie ważne jest to, czego chce Partner. Bo może wcale nie chce odejść. Wszystko da się jakoś poskładać, jeśli taka jest wola obojga skłaniająca ich ku byciu razem. Lecz jeśli jej nie ma u jednej z osób, to na nic lament i bicie piany, czy powoływanie się na Umowę sprzed iluś tam lat. Na nic roztrząsanie słów i dzieleniem ich na czworo .
Problem rozwodów wśród  ludzi, którzy czują się uduchowieni może polegać na tym, że oni nie walczą o swoje , bo ... nic do nich nie należy. Miłością obdarowujesz dlatego, że kochasz. Tu nie ma warunku oczekiwania w zamian , bo to nie jest handel wymienny. Moim zdaniem ważne jest wyrażenie przebaczenia zdrady czy niewierności, przy takich okazjach dlatego, że wtedy dokonuje się uwolnienie siebie i partnera od przyczyny konfliktu. Para może wtedy zbudować swoje życie na nowo, każde z osobna, albo nawet znowu razem. W tym drugim przypadku, uważam, musiałoby to być przebaczenie do końca prawdziwe przez co rozumiem nie rozdrapywanie przy każdej kłótni zadawnionych ran.


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: Kiara Marzec 13, 2010, 01:36:25
Zycie ludzi jest takie i tylko takie jakim systemem wartosci czlowiek  je  zbuduja.

Zycie nie jest zbudowane z superlatyw wlasnych a bledow cudzych , wrecz odwrotnie. Z bledow wlasnych a superlatyw cudzych.

Sztuka jest tylko ta kolejnosc  zauwazyc.

Kiara :) :)


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: ptak Marzec 13, 2010, 02:19:25
Nie Itel... życie jest dokładnie odwrotne...
Tylko niektórzy po prostu je wykoślawiają...

Jeśli o życiu już mowa, to przejawia się ono w każdym możliwym wariancie. I to my je tworzymy zgodnie z własnymi wyborami, zgodnie z tym, co nam w duszy gra.
Podstawą wchodzenia z kimś w związek jest na ogół obopólna miłość. To ona stanowi o wyjątkowości związku, jest jego fundamentem i fenomenem. Gdy miłość wygasa, związek traci swoją wyjątkowość, staje się układem. Można następnie układ modyfikować wg własnych lub wspólnych potrzeb, można poświęcić się dla drugiej osoby, rodziny. Będzie to rezygnacją z wyjątkowości dalszego przeżywania życia we dwoje. Rezygnacją również w jakiejś części z siebie samego.
Nie dajemy już tego, co najcenniejsze…
Tęsknota jednak do wyjątkowości przeżywania pozostaje. Nie da się siebie oszukać.

Czy słuszna jest rezygnacja z siebie dla zaspokojenia „potrzeb” partnera? Czy właściwe jest opuszczenie partnera wbrew wcześniejszym obietnicom? Czy uzasadnione jest trwanie w martwym uczuciowo związku?
Każdy wybierze wg własnej skali wartości. I każdy zapłaci cenę za niewłaściwy wybór. Choć tak naprawdę, każdy wybór będzie właściwy, bo wynikający z własnych na dany czas możliwości i dający szansę na głębsze zrozumienie siebie. Zaś bolesność doświadczenia świadczyć będzie o pozostawaniu z sobą samym w dysharmonii…


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: arteq Marzec 13, 2010, 10:56:57
Rozwód wcale nie oznacza jakiejś tragedii. Nie oznacza, że ktoś został oszukany przez jakieś wizje czy porady. Wizje czy porady mają tu najmniej do uczynienia.
Zaskakujecie mnie coraz bardziej? Jak to rozwód nie jest tragedią? Czyli co? Mamy to rozpatrywać w kategoriach rozlanego mleka? To teraz naprawdę mnie nie dziwi skąd tyle rozwodów - jeżeli takie poglądy reprezentują rozwodzący się. Otóż zawsze rozwód jest tragedią, zawsze czyjeś uczucia na tym cierpią, zawsze oznacza to czyjś smutek i łzy, cierpienie - no ale jak rozumiem to też nie jest żadną tragedią... DZieci też zapewnie są zadowolone gdy rodzice się rozstają, wszak rozwód to żadna tragedia... Litości.
Nie znam żadnej szczęśliwej pary która rozwodząc siębyłaby zadowolona i szcześliwa - Ty znasz? Bo jeżeli nie to wypisujesz brednie.
 
Wypowiadając zdanie ""szanuję twoją wolną wolę i pozwalam ci odejść"-  jeśli zechcesz, bym dodał.
Powiedz to dzisiaj swojej żonie [jeżeli takową masz] i zaczekaj i obserwuj jej reakcję. Czy - z drugiej strony - ona powiedziałaby Ci "odchodzę, znalazłam szczęście" to również nie odczuwałbyś tego jako tragedię? Powiedziałbyś jedynie "OK, Twój wybór"? W takim razie dlaczego tak cierpiałeś po opisanym wcześniej przez Ciebie młodzieńczym zawodzie miłosnym, skoro to żadna tragedia? A jak rozumiem nie była to Twoja żona, nie mieliście dzieci... Oba stanowiska wzajemnie się wykluczają.

Lecz jeśli jej nie ma u jednej z osób, to na nic lament i bicie piany, czy powoływanie się na Umowę sprzed iluś tam lat. Na nic roztrząsanie słów i dzieleniem ich na czworo.
Zobacz jak niby sprytnie chcesz zdewaluować, pomniejszyć znaczenie przysięgi małżeńskiej i dnia który wiele osób określa jako najważniejszy dzień w życiu - używasz określenia "umowa", stawiasz na jednej półce z umową o kupno telewizora na raty czy wywóz śmieci... Otóż ja nie opieram swojego małżeństwa na tego typu "umowie". Opieram je na złożonej przysiędze która była jasnym i publicznym potwierdzeniem tego wszystkiego co wcześniej mówiłem żonie [wcześniej dziewczynie, nieco później narzeczonej]. Tę przysięgę - tylko w mniej uroczystej formie składam i potwierdzam każdego dnia - przynajmniej tak się staram.
I jeszcze mała uwaga: widzę, że na linię argumentacji przyjęliście "czy da się kogoś zatrzymać na siłę" i to staracie się udowodnić - dla mnie nie musicie, bo potwierdzę, że na siłę nie można nikogo zatrzymać. Natomiast wątek ściślej dotyczy zagadnienia zdrady - czyli niedotrzymania słów i obietnic. I co reprezentują sobą osoby które przed tym uciekają bądź tego nie dochowały, jak pewne zachowania należy po prostu określić, bez uciekania się w piękne słówka.
A to, że ktoś okazał się kłamcą [niedotrzymanie danego słowa to kłamstwo i nie podlega to żadnej dyskusji] i ucieka ze zwiazku, nie oznacza, że druga osoba z tego związku też jest nieuczciwą.


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: wiki Marzec 13, 2010, 12:00:07
Cytuj
Zaskakujecie mnie coraz bardziej? Jak to rozwód nie jest tragedią? Czyli co? Mamy to rozpatrywać w kategoriach rozlanego mleka? To teraz naprawdę mnie nie dziwi skąd tyle rozwodów - jeżeli takie poglądy reprezentują rozwodzący się. Otóż zawsze rozwód jest tragedią, zawsze czyjeś uczucia na tym cierpią, zawsze oznacza to czyjś smutek i łzy, cierpienie - no ale jak rozumiem to też nie jest żadną tragedią... DZieci też zapewnie są zadowolone gdy rodzice się rozstają, wszak rozwód to żadna tragedia... Litości.
Nie znam żadnej szczęśliwej pary która rozwodząc siębyłaby zadowolona i szcześliwa - Ty znasz? Bo jeżeli nie to wypisujesz brednie.


Powiedz to jej.......




10-letnia dziewczynka uciekła od męża.
Najmłodsza rozwódka świata.

Co powiecie na widok młodej rozwódki, która z zachwytem opowiada, że cały dzień spędziła rzucając w innych śnieżnymi kulkami? Dziwne hobby jak na stateczną eks-mężatkę? Niekoniecznie. Pochodząca z Jemenu Nujood Ali ma bowiem dopiero 10 lat i jest najmłodszą rozwódką na świec


Jemenu Nujood Ali 10 lat i jest najmłodszą rozwódką na świecie fot. AP / Jason DeCrow

Została, z woli swojego ojca, poślubiona trzykrotnie starszemu mężczyźnie, pierwszy raz ujrzanemu w dniu ślubu. Noc poślubna minęła bez sensacji: panna młoda spędziła ją w towarzystwie rodziców i piętnaściorga rodzeństwa.

Niestety, małżeństwo nie było sielanką. Nujood padała ofiarą gwałtów i rękoczynów, postanowiła więc zakończyć związek. Uciekinierka samodzielnie pojechała do stolicy kraju, gdzie pojawiła się na sali sądowej i usiadła cichutko w kącie. Dopiero gdy budynek opustoszał w czasie przerwy na lunch, zauważył ją sędzia. Zapytana, po co przyszła, odparła "chcę się rozwieść". Mężczyzna zabrał ją do swojego domu
 i zachęcił, by pobawiła się z jego 8-letnią córką. Następnego dnia powódka dostała rozwód.

Historia nie zakończyła się w tym azjatyckim państwie. Dziewczynka stała się gwiazdą wielu artykułów, a "Glamour" przyznał jej tytuł kobiety roku. Wystawna ceremonia ozbyła się na Manhattanie, a gośćmi były między innymi Hillary Clinton i Condoleezza Rice.

uh
Time
źródło: dziennik.pl
http://nedds.pl/topic/162855-10-letnia-dziewczynka-uciekla-od-meza/


i jej też......

http://www.efakt.pl/Uciekla-od-meza-tyrana,artykuly,48658,1.html



Ludzie czy nie widzicie, że punk widzenia zależy od punktu siedzenia, błagam nie generalizujecie tak jak to robi na swoim przykładzie Arteq, cieszę się, że jesteś wspaniałym mężem i przykładem w swojej okolicy, ale nie wszyscy są tak doskonali jak Ty. Nie wszyscy tak dojrzale wchodzili w związki, nie wszyscy tak nieomylni, że pierwsze zauroczenie pomylili z miłością, niestety ja jestem omylna i nie raz sie oparzyłam, żałuję że nie jestem tak dojrzała i tak doskonała, ale jestem człowiekiem, który przynajmniej w stosunku do siebie jest uczciwy......

Jestem po rozwodzie wiem, że to jest najlepsza rzecz jaka mi się trafiła w życiu, moje dziecko jest wreszcie szczęśliwe, znalazłam miłość mojego życia, a tak tkwiłabym w zakłamanym układzie dziś, ale okolica by mówiła, że dobrze żyjemy bo się nie rozstajemy, ale czy na pewno? czy ktoś z boku wie wszystko co się dzieje u kogoś w domu?
Czy wystarczy być co niedziela w kościele z mężem pod pachą, aby sąsiedzi myśleli, że jesteśmy wspaniałą rodziną?

Pozdrawiam :)


To, że coś komuś nie mieści się w głowie nie znaczy, że tak być nie może...............





edit

" Głoś chwałę tego, czym jesteś dziś, lecz nie potępiaj tego, czym byłeś wczoraj ani nie przekreślaj tego, czym możesz stać się jutro.
Zrozum, że gdy mówisz, że coś jest “słuszne", a co innego “naganne", coś jest “w porządku", a co innego “nie w porządku", dajesz tylko wyraz swym najnowszym preferencjom i wyobrażeniom. "


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: east Marzec 13, 2010, 12:05:55
Arteq  mało jeszcze wiesz o świecie , skoro piszesz takie rzeczy  :
Cytuj
Otóż zawsze rozwód jest tragedią, zawsze czyjeś uczucia na tym cierpią, zawsze oznacza to czyjś smutek i łzy, cierpienie - no ale jak rozumiem to też nie jest żadną tragedią... DZieci też zapewnie są zadowolone gdy rodzice się rozstają, wszak rozwód to żadna tragedia... Litości.
Nie znam żadnej szczęśliwej pary która rozwodząc siębyłaby zadowolona i szcześliwa - Ty znasz? Bo jeżeli nie to wypisujesz brednie.

Znam taką parę. To ja i moja była żona. Nikt nie cierpiał, nie lały się łzy, a mój syn jest zadowolony, że oboje rodzice go kochają, chociaż tata mieszka osobno. Ma teraz dwa domy i jeszcze dużo więcej , czego wcześniej nie doświadczał  ( i nie chodzi o sprawy materialne ). Brednie to są ciasne przekonania ,że ludzie muszą cierpieć , jak się rozstają.
Jeśli Cię to Arteq zaskakuje to cóż - człowiek całe życie się uczy ..


Cytuj
W takim razie dlaczego tak cierpiałeś po opisanym wcześniej przez Ciebie młodzieńczym zawodzie miłosnym, skoro to żadna tragedia?

A właśnie i tu dochodzimy do sedna. Cierpienie związane jest ściśle z ego, z przywiązaniem , z utożsamianiem się , zawłaszczaniem miłości. Młodzieniec, którym byłem uważał , że jEGO miłość została zdradzona, że jEGO świat runął w gruzy. Z perspektywy lat uśmiecham się na tamto wspomnienie. Tak, cierpiała cała moja konstrukcja psychiczna, którą sobie wybudowałem w oparciu o DRUGIEGO CZŁOWIEKA. Kiedy tego filaru zabrakło, to cała reszta mnie odczuła bolesne tąpnięcie - byłem przygnieciony ciężarem własnych zawiedzionych oczekiwań.
Po takich porażkach człowiek się hartuje, uczy się siebie, buduje silniejszą osobowość ( to jest zresztą sens każdej choroby ). Kiedy następnym razem zaufałem drugiej osobie to z pełną świadomością już raz przeżytego bólu. Wiem już jak boli koniec. To jest jak mała śmierć. Lecz kiedy raz przejdziesz przez "małą śmierć" to tym bardziej doceniasz czas współdzielenia i współtworzenia i każdą jedną przeżytą chwilę. Świadomość poradzenia sobie z utratą wszystkiego, co wydawało się ważne może na  zawsze uwolnić od strachu przed kolejną dekonstrukcją - bo po niej również rozkwita życie ( nieprzypadkowo najbujniejsze życie odradza się z popiołów po pożodze ). Tak się stało w moim przypadku.  Bardzo pomogła mi w tym świadomość, że wszyscy jesteśmy jednym źródłem. Wierzę w prawdziwość zdania "kto sieje wiatr, ten zbiera burzę ".
Cytuj
I co reprezentują sobą osoby które przed tym uciekają bądź tego nie dochowały, jak pewne zachowania należy po prostu określić, bez uciekania się w piękne słówka.
A to, że ktoś okazał się kłamcą [niedotrzymanie danego słowa to kłamstwo i nie podlega to żadnej dyskusji] i ucieka ze zwiazku, nie oznacza, że druga osoba z tego związku też jest nieuczciwą.

"Kto nie jest bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem " - chciałoby się napisać w odpowiedzi na powyższe. Uważam, że cały świat, wszystko , co mnie otacza nie dzieje się bez przypadku. To dzieje się również z mojego powodu. Wszystko jest ważne i wszystko ewoluuje, zmienia się, życie nie stoi w miejscu. Człowiek przysięga niezmiennie kochać na zawsze, ale kiedy to mówi to już kłamie bo nie wie jak życie i druga osoba mogą zmienić się w przyszłości i czy on sam się nie zmieni. Wszystko , co można zrobić, uważam, to tak jak piszesz Arteq - potwierdzać swoją miłość każdego dnia. Nie jutro , czy pojutrze, ale tu i teraz. Fajnie , jeśli druga osoba to również czuje i w ten sam sposób się odwzajemnia Tobie, ale wiesz - ja bym nie budował na tym zamku. Nawet ludzie , którzy deklarują miłość do Boga potrafią trzy razy się Go zaprzeć nim zapieje kur .Czy należy ich nazywać kłamcami, bo nie dochowali swoich obietnic ? Jeśli tak, to widać , że nawet kłamcy mogą stać się świętymi .



Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: ptak Marzec 13, 2010, 13:15:27
Cytat: Arteq
I jeszcze mała uwaga: widzę, że na linię argumentacji przyjęliście "czy da się kogoś zatrzymać na siłę" i to staracie się udowodnić - dla mnie nie musicie, bo potwierdzę, że na siłę nie można nikogo zatrzymać. Natomiast wątek ściślej dotyczy zagadnienia zdrady - czyli niedotrzymania słów i obietnic. I co reprezentują sobą osoby które przed tym uciekają bądź tego nie dochowały, jak pewne zachowania należy po prostu określić, bez uciekania się w piękne słówka.
A to, że ktoś okazał się kłamcą [niedotrzymanie danego słowa to kłamstwo i nie podlega to żadnej dyskusji] i ucieka ze zwiazku, nie oznacza, że druga osoba z tego związku też jest nieuczciwą.

A czym jest zdrada?
Przysięgając podczas ślubu, oddajemy niejako siebie całego, z całą sferą uczuciową, mentalną i fizyczną drugiej osobie i to na całe życie. Nakładamy na siebie obowiązek kochania, myślenia i współżycia tylko z tą, wybraną osobą. I OK. Na ten czas tak czuliśmy i myśleliśmy. Taką mieliśmy wolę a ta wynikała z tego kim wówczas byliśmy i kim był partner.
Życie jednak, to ciągła ewolucja, zmiany w myśleniu, które wymuszają zmiany w uczuciach. Inne wartości już nas zachwycają, innymi żyjemy. Jeżeli następuje zbyt duży rozdźwięk między partnerami, czy możliwe jest harmonijne współbrzmienie? Czy powiększający się dysonans nie brzmi fałszywą nutą? Nie ma już zestrojenia, słychać kakofonię… a ta rani nie tylko zmysły…

Czy w takiej sytuacji właściwym jest do końca życia brzmieć fałszywie? Tylko dlatego, że kiedyś w innych okolicznościach, będąc innym człowiekiem i mając do czynienia z inną osobą złożyło się przysięgę? Czy jej dochowanie nie jest zdradą siebie samego i tego, do czego doszliśmy i czym się staliśmy?
Oczywiście, że odejście będzie bolało. Ale, czy wspólne, nieharmonijne życie nie boli bardziej?
Zdrada siebie samego niesie najbardziej traumatyczne przeżycia, ciągły stres, rozbija nas od wewnątrz. Czy taką cenę trzeba płacić, by dochować przysięgi?



Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: arteq Marzec 13, 2010, 13:20:36
10-letnia dziewczynka uciekła od męża.
Najmłodsza rozwódka świata.
Co powiecie na widok młodej rozwódki, która z zachwytem opowiada, że cały dzień spędziła rzucając w innych śnieżnymi kulkami? Dziwne hobby jak na stateczną eks-mężatkę? Niekoniecznie. Pochodząca z Jemenu Nujood Ali ma bowiem dopiero 10 lat i jest najmłodszą rozwódką na świecie
Wiki, to tylko potwierdza to o czym mówię - na wszystko jest odpowiedni czas i miejsce, szczególnie w związku. Jak myślisz, czy ta dziewczynka sama wybrała sobie męża? Sama zadecydowała, że chce wyjść za mąż? Oczywiście, że nie - a przykład który podałaś jest patologią, straszliwą patologią. Decyzję podjęto ZA tą nieszczęśliwą dziewczynkę - "Została, z woli swojego ojca, poślubiona trzykrotnie starszemu mężczyźnie, pierwszy raz ujrzanemu w dniu ślubu" Taki ślub, czy przysięga jest po prostu nieważna, bo niesamodzielna i wymuszona.
Nie wiem jak ten przykład miałby obalać moje argumenty, skąd taki pomysł?  

Sarkazm Wiki także jest niepotrzebny, choć rozumiem, że jest spowodowany pewnym rozgoryczeniem oraz tym, że uważasz, że nie znam Twojej sytuacji a moje słowa Cię krzywdzą - nie jestem i nie uważam się za jakiś wzór, jestem świadom własnych ułomności i nie zaprzeczam ich. Natomiast staram się, po prostu staram się i nie pobłażam sobie, nie wybielam się i nie uciekam za nadmuchiwane słówka. Oczywiście, że są sytuacje z których nie jestem dumny i się ich wstydzę, ciężko mi się do nich przyznać - ale muszę się uczciwie do nich przyznać. To przecież ja twierdzę - wbrew licznym głosom na tym forum - że człowiek jest ułomny, więc i ja także. Apeluję aby temu po prostu w ramach uczciwości nie zaprzeczać. Chodzi mi aby tę świadomość wykorzystywać pozytywnie - w celu doskonalenia się.
W życiu kieruję się pewnymi zasadami, które przynoszą pozytywne efekty i szczęście. Przedstawiam je, a nie generalizuję. Wielokrotnie te zasady były wyśmiewane na tym forum. Widzisz Wiki - podejrzewam na granicy z pewnością - że mógłbym wykazać, że wiele z wytycznych którymi się kieruję zostało przez Ciebie naruszonych, mógłbym spróbować wykazać, że to przyczyniło się do sytuacji z której chciałaś się wyrwać... Jednak niestosownym byłoby publicznie wchodzić w szczegóły Twojego życia.
Rozwód nie bierze się z nikąd, nadal uparcie będę twierdził, że jest jest tragedią bądź wynikiem tragedii.
Dla jasności - powtórzę jeszcze raz: doskonale zdaję sobie sprawę, że są sytuacje w których jedna ze stron okazuje się potworem czy też to ona ucieka od danego słowa. Zdaję sobie sprawę z różnych okoliczności i gradacji "niedotrzymania" obietnicy.

Znam taką parę. To ja i moja była żona. Nikt nie cierpiał, nie lały się łzy, a mój syn jest zadowolony, że oboje rodzice go kochają, chociaż tata mieszka osobno. Ma teraz dwa domy i jeszcze dużo więcej , czego wcześniej nie doświadczał  ( i nie chodzi o sprawy materialne ). Brednie to są ciasne przekonania ,że ludzie muszą cierpieć , jak się rozstają.
Jeśli Cię to Arteq zaskakuje to cóż - człowiek całe życie się uczy ...
Twoje tłumaczenia mnie nie zaskakują, ich treść - owszem. Czy chcesz powiedzieć, że się oboje cieszyliście z rozwodu? Że dziecko cieszyło się, że rodzice się rozstają? Że nie będzie miało obojga rodziców przy sobie? Słyszysz sam siebie? Dlaczego nagle teraz ma więcej? Dlaczego nie miało mieć tego wszystkiego w żyjącej razem rodzinie? Czy to "więcej" to jednak nie podświadoma próba rekompensaty za - co by tu nie mówić - wyrządzoną mu krzywdę? Czy w tym "więcej" nie ma również udziału właśnie sumienie które się gdzieś tam odzywa?
Żaden zdrowy i odczuwający człowiek nie czerpie radości z rozstania się z osobą która była mu bliska. Oczywiście mogę zaraz usłyszeć - "nie Ty byłeś w mojej sytuacji, więc nie wiesz co czułem"... Nie zmienia to jednak pewnych faktów. Z perspektywy czasu pewne rzeczy wyglądają inaczej, o pewnych okolicznościach i odczuciach związanych z daną sytuacją zapominamy lub bledną, nie są już takie tragiczne.
Znam - moja niedaleka sąsiadka - dziewczynę która po sprawie rozwodowej poszła z byłym mężem, siostrą, znajomymi na... pizzę i piwo, grobowej atmosfery tam nie było. Oczywiście ktoś z boku powie to co Ty East - "zobaczcie, żadna tragedia, rozstają się bez kłótni, jakby w "przyjaźni"... natomiast wiem jaka tragedię przeżyła, ile łez wypłakała. Teraz ma drugą rodzinę, też stara się bagatelizować tamtą sytuację, rozstanie, rozwód... Czasami jednak tamte przeżycia wracają, pomimo, że bardzo głęboko schowane...
Jeżeli na kimś taka sytuacja nie generuje pewnej traumy to jest wyprany z pewnych uczuć. Ale sam je zagłusza - powodów jest wiele, niektóre z nich opisuję tutaj.

Nie jutro , czy pojutrze, ale tu i teraz. Fajnie , jeśli druga osoba to również czuje i w ten sam sposób się odwzajemnia Tobie, ale wiesz - ja bym nie budował na tym zamku.
East, to na czym Ty budujesz? Skoro nie na sercu i rozumie? Skoro nie na miłości i pracy włożonej w związek? Na czym zbudowałeś "poprzedni" zamek?

Nawet ludzie , którzy deklarują miłość do Boga potrafią trzy razy się Go zaprzeć nim zapieje kur .Czy należy ich nazywać kłamcami, bo nie dochowali swoich obietnic ? Jeśli tak, to widać , że nawet kłamcy mogą stać się świętymi .
Należy nazwać uczciwe każde z zachowań. Kiedy Piotr skłamał to skłamał - i nie ma co dorabiać dziwnych teorii do tamtej konkretnej sytuacji, owszem możemy rozpatrywać pewne okoliczności łagodzące, ale nie zmienia to faktu wyparcia się Jezusa.
Zauważ, że Piotr jako wzór nie jest również stawiany w oparciu o tamtą sytuację lecz inne czyny których dokonał - to one są wskazywane jako właściwe.


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: wiki Marzec 13, 2010, 13:43:16
Cytuj
Sarkazm Wiki także jest niepotrzebny, choć rozumiem, że jest spowodowany pewnym rozgoryczeniem oraz tym, że uważasz, że nie znam Twojej sytuacji a moje słowa Cię krzywdzą - nie jestem i nie uważam się za jakiś wzór, jestem świadom własnych ułomności i nie zaprzeczam ich.

Twoje słowa mnie nie krzywdzą  :D a to, że swoje małżeństwo i zachowanie w nim Twojej osoby stawiałeś wiele razy za wzór pozwala mi tylko przypuszczać, że jesteś doskonały


Cytuj
W życiu kieruję się pewnymi zasadami, które przynoszą pozytywne efekty i szczęście. Przedstawiam je, a nie generalizuję. Wielokrotnie te zasady były wyśmiewane na tym forum. Widzisz Wiki - podejrzewam na granicy z pewnością - że mógłbym wykazać, że wiele z wytycznych którymi się kieruję zostało przez Ciebie naruszonych, mógłbym spróbować wykazać, że to przyczyniło się do sytuacji z której chciałaś się wyrwać... Jednak niestosownym byłoby publicznie wchodzić w szczegóły Twojego życia.

 A więc w Twoim mniemaniu nie Ty, ale Twoje zasady są nieomylne i kryształowe,tak nie chodzę do kościoła, nawet nie wiem czy jest bóg, ale staram się jak tylko umiem szanować wybory i decyzję innych ludzi. Nie mi oceniać czy To Twoje zasady są słuszne czy moje, ponieważ ja czuję się szczęśliwą osobą i z tego co piszesz ty również, więc nie mam pojęcia co chcesz wykazać  ???
Jestem szczęśliwa, wcześniej nie byłam czy wg Ciebie mam czuć się winna?

Masz rację, że rozwód nie bierze się  znikąd, ale jeżeli się w końcu bierze to zacytuję tu Ptaka, ponieważ mysle podobnie :

Cytuj
Czy w takiej sytuacji właściwym jest do końca życia brzmieć fałszywie? Tylko dlatego, że kiedyś w innych okolicznościach, będąc innym człowiekiem i mając do czynienia z inną osobą złożyło się przysięgę? Czy jej dochowanie nie jest zdradą siebie samego i tego, do czego doszliśmy i czym się staliśmy?
Oczywiście, że odejście będzie bolało. Ale, czy wspólne, nieharmonijne życie nie boli bardziej?
Zdrada siebie samego niesie najbardziej traumatyczne przeżycia, ciągły stres, rozbija nas od wewnątrz. Czy taką cenę trzeba płacić, by dochować przysięgi?

Pozdrawiam :)))
 i wkleję jeszcze raz słowa boga z książki Walscha

" Głoś chwałę tego, czym jesteś dziś, lecz nie potępiaj tego, czym byłeś wczoraj ani nie przekreślaj tego, czym możesz stać się jutro.
Zrozum, że gdy mówisz, że coś jest “słuszne", a co innego “naganne", coś jest “w porządku", a co innego “nie w porządku", dajesz tylko wyraz swym najnowszym preferencjom i wyobrażeniom. "



Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: east Marzec 14, 2010, 01:11:51
Odpowiadając Artkowi
Cytuj
Czy chcesz powiedzieć, że się oboje cieszyliście z rozwodu?
Pozwól , że w odpowiedzi Ptaka zacytuje
Cytuj
Czy w takiej sytuacji właściwym jest do końca życia brzmieć fałszywie?
Tylko dlatego, że kiedyś w innych okolicznościach, będąc innym człowiekiem i mając do czynienia z inną osobą złożyło się przysięgę?
Nie , nie cieszyliśmy się. Zrobiliśmy to, co było trzeba. Inaczej nie mogę Ci odpowiedzieć bez naruszania prywatności.
Cytuj
Że dziecko cieszyło się, że rodzice się rozstają?

Nie odwracaj kota ogonem. Nigdzie nie napisałem , że się cieszyło. Zrozumiało to. Dzieci nie postrzegają świata tak , jak dorośli. Czują to, kim dla niego są rodzice. Mama i Tata. W tym NIC się nie zmieniło z perspektywy dziecka.
Cytuj
Że nie będzie miało obojga rodziców przy sobie?

Są rodzice, którzy na zmianę zajmują się dziećmi z powodu pracy. Są tacy, którzy widzą swoje dzieci raz na tydzień czy miesiąc (np kierowcy tirów, albo marynarze ) , ale to , jak rozumiem , Artku, wg doktryny dalej oznacza "mieć rodziców przy sobie". Moje dziecko ma każdego  rodzica przy sobie kiedy tylko tego zapragnie i nawet obojga. Razem omawiamy nasze rodzinne sprawy. TAK - chociaż może Ci się to wydać szokujące, to rodzice w stosunku do swojego dziecka , zawsze będą stanowili rodzinę. Dziecko i wszystko , co je dotyczy to cała rodzina bez względu na to, jaki status urzędowy reprezentują rodziciele wobec siebie.

Cytuj
Słyszysz sam siebie?

Dobrze siebie słyszę i rozumiem. Rodzina to coś więcej niż zamieszkiwanie w jednym domu. Miłość to coś więcej niż dogadzanie sobie nawzajem w wiecznym tańcu godowym. To podstawowy dźwięk, częstotliwość bez której nic nie istnieje.

Cytuj
Dlaczego nagle teraz ma więcej?
Ma więcej ojca , ma więcej matki, ma więcej pewności rodziny , bo ona istnieje dla niego pomimo tego, że wszystko się zmienia.
Kod:
 Dlaczego nie miało mieć tego wszystkiego w żyjącej razem rodzinie? 
Szczegółów nie mogę tu niestety publicznie zdradzić. Kiedyś , jak się spotkamy, może Ci opowiem.

Cytuj
Czy to "więcej" to jednak nie podświadoma próba rekompensaty za - co by tu nie mówić - wyrządzoną mu krzywdę?

Nie ma żadnej krzywdy - co by tu nie mówić. Miłość nie ma wyznania, to nie jest kontrakt, ani umowa, czy przysięga małżeńska . Miłości nic nie warunkuje. Jeśli to wszystko dziecko czuje, ma dobre wyniki w nauce i wsparcie to powiedz mi, jaką miałoby odczuwać krzywdę ? Mój syn dzisiaj z podniesioną głową może powiedzieć "moi rodzice się rozwiedli" stwierdzając po prostu fakt. Ma już 12 lat i nie widzi w tym żadnego wstydu. Nie czuje się gorszy od rówieśników z tzw pełnych rodzin. To już sa zupełnie inne czasy Arteq, nie ma w tym względzie ostracyzmu społecznego na szczęście.
Cytuj
Żaden zdrowy i odczuwający człowiek nie czerpie radości z rozstania się z osobą która była mu bliska

Przecież tu nie chodzi o żadną radość z rozstania. Nie będę tego rozwijał bo musiałbym się podzielić szczegółami , których nie mogę upubliczniać bez zgody ex-żony. Jestem zdrowy , odczuwam i czuję radość z wielu powodów. Niech to Ci  wystarczy.

Co do samej przysięgi małżeńskiej to po prostu zacytuję Siostrę w rozumie ;) :
Cytuj
Czy jej dochowanie nie jest zdradą siebie samego i tego, do czego doszliśmy i czym się staliśmy?

Co do Piotra. Kłamca jest świętym. Nie oznacza to , że go potępiam za ten trzykrotny czyn, ani za jakikolwiek inny. Co więcej - usprawiedliwiam go sytuacją i okolicznościami, którym nie podołał po wielekroć. Jego miłość do Jezusa była prawdziwa, a kiedy wszystko się zmieniło to zaparł się Go i to też jest takie bardzo ludzkie. Z tego nauka płynie, żebyśmy nie musieli się zapierać ludzi, kiedy wszystko się w życiu pogmatwa i pozmienia. Obyśmy potrafili wybaczyć i potrafili poprosić o wybaczenie. To przenosi relacje ludzkie na zupełnie inny wymiar duchowego połączenia, gdzie nawet zdrada uczy tego, jak kochać tych, którzy i tak są zawsze ze sobą połączeni.


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: Thotal Marzec 14, 2010, 09:05:07
Wśród moich znajomych są dwie pary, które podjęły podobną próbę bycia ze sobą na odległość.
Mimo rozejścia są nadal mocno związani, często dzwonią do siebie, spędzają święta i wakacje. Być może nie jest to "układ" idealny, ale na pewno dużo lepszy od sytuacji gdzie zmuszeni byli żyć razem. Emocje opadły, więź pozostała, wybrali drogę najlepszą jaką na ten moment dyktowało im życie. Dzieci również dostosowały się do nowych warunków, ale wiedzą, że obydwoje rodzice je kochają, że mają w nich podporę.
Myślę, że emocjonalne niedopasowanie rodziców i stały konflikt w rodzinie ma dużo większy, niekorzystny wpływ na rozwój emocjonalny dziecka.



Pozdrawiam - Thotal :)


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: wiki Marzec 14, 2010, 13:09:43
Polecam dość obszerny cytat z "Rozmów z Bogiem" na temat małżeństwa, zdrady i miłości



Jak mówiłem... rodzaj ludzki dąży do zaznania miłości, która jest nieograniczona, wieczna i wolna. Próba uwiecznienia miłości jest wasza instytucja małżeństwa. W ramach niej zgadzacie się zostać ze sobą na całe życie. Ale nie sprzyja ona miłości, która jest “nieograniczona" i “wolna".
Dlaczego? Jeśli żenimy się z wolnego wyboru, czy nie jest to przejawem wolności? A deklaracja, że z nikim innym prócz małżonka nie będzie się obcowało intymnie, to nie ograniczenie, lecz wybór. A wybór to nic innego jak użytek, jaki robimy z wolności.
Tak długo jak pozostaje wyborem, owszem. Musi pozostać. Taką złożyliśmy obietnicę. Tak – i w tym właśnie sęk.
 
Pomóż mi zrozumieć.
Posłuchaj, może przyjść czas, że zechcesz doświadczyć czegoś naprawdę szczególnego w związku z drugą osoba. I nie chodzi o to, czy jest ona kimś wyjątkowym, ale niepowtarzalny sposób, w jaki zamierzasz okazać miłość, jaka żywisz do wszystkich ludzi
-  i do samego życia – jest możliwy tylko z ta właśnie osoba.
W istocie sposób, w jaki wyrażasz swa miłość do każdej z osób, które kochasz, jest wyjątkowy. Nikogo nie kochasz tak samo. Ponieważ jesteś istota twórcza, cokolwiek tworzysz, jest niepowtarzalne. Twoje myśli, słowa, czyny powielać się po prostu nie mogą. Nie potrafisz powielać, potrafisz tworzyć.
Wiesz, dlaczego nie ma dwóch takich samych płatków śniegu? Ponieważ to jest niemożliwe. “Tworzenie" to nie “powielanie", a Stwórca może jedynie tworzyć.
Dlatego nie ma dwóch takich samych płatków śniegu, ludzi, myśli, związków – żadnych dwóch takich samych rzeczy.
Wszechświat – i wszystko, co się w nim znajduje
- jest jedyne i niepodobne do niczego innego.
Oto po raz kolejny Boska Dychotomia. Wszystko jest niepowtarzalne, mimo to wszystko jest Jednym.
Właśnie. Każdy palec u twej ręki jest inny, ale to ta sama ręka. Powietrze w twoim domu nie jest różne od powietrza gdzie indziej, lecz powietrze w poszczególnych pokojach nie jest takie same, czuje się wyraźna różnice.
Podobnie jest z ludźmi. Wszyscy są Jednym, lecz nie ma dwóch takich samych ludzi. Nie można wiec kochać dwóch osób w taki sam sposób, nawet gdyby się chciało – ale tego nigdy byś nie próbował, ponieważ miłość to jedyna i niepowtarzalna reakcja na to, co jedyne i niepowtarzalne.
Toteż kiedy okazujesz swa miłość jednej osobie, robisz to w sposób wyjątkowy, niemożliwy do powielenia wobec drugiej. Twoje myśli, słowa i czyny -twoje reakcje – są jedyne w swym rodzaju... tak jak osoba, do której są skierowane.
Jeśli zapragnąłeś okazać miłość w ten szczególny sposób wyłącznie z ta jedna osoba, wybierz to, ogłoś. Lecz niech twoje oświadczenie będzie nieustannie ponawiana deklaracja wolności, a nie wiążącym zobowiązaniem. Prawdziwa miłość zawsze jest wolna, nie do pogodzenia z obowiązkiem.
Jeśli zaś swą decyzje postrzegasz jako świętą obietnicę, której nie wolno złamać, może przyjść czas, że doświadczysz tej obietnicy jako zobowiązania – i będzie ci ona ciążyć. Lecz jeśli widzieć w niej będziesz nie jednorazowe przyrzeczenie, lecz wolny wybór, dokonywany wciąż na nowo, nigdy nie będzie dla ciebie uciążliwa.
Pamiętaj: Jedna tylko jest święta obietnica – abyś głosił swoją prawdę i nią żył. Wszystkie inne stanowią zaprzepaszczenie wolności, a to nie ma nic wspólnego ze świętością. Albowiem wolność jest twoją prawdziwą istotą. Gdy zaprzepaszczasz wolność, zaprzepaszczasz swą Jaźń. A to nie sakrament, to bluźnierstwo.
 
13
Mocne słowa! Twierdzisz więc, że nigdy nie powinniśmy składać obietnic – że nie powinniśmy niczego nikomu przyrzekać?
Patrząc na to, jakie życie wiedzie większość z was, w każdej obietnicy skrywa się kłamstwo. Skąd bowiem możecie dziś wiedzieć, jakie będą wasze uczucia i co będziecie chcieli zrobić w dowolnej chwili w przyszłości? Tego wiedzieć nie możecie, gdyż prowadzicie życie reaktywne. Tylko wtedy gdy staniecie się istotami prawdziwie kreatywnymi, możecie składać obietnice wolne od kłamstwa.
Istoty twórcze wiedza, co będą czuły wobec danej rzeczy w dowolnej chwili w przyszłości, ponieważ istoty twórcze stwarzają swoje uczucia, kształtują je, a nie po prostu przeżywają.
Dopóki nie potrafisz stworzyć swej przyszłości, dopóty nie możesz jej przewidzieć. Dopóki nie potrafisz przewidzieć swej przyszłości, dopóty nie możesz prawdziwie nic obiecać.
Ale nawet ten, kto zarówno tworzy jak i przewiduje swa przyszłość, ma władze – i prawo – aby ja zmienić. Zmiana jest niezbywalnym prawem wszelkich stworzeń. Nawet więcej niż “prawem", ponieważ “prawo" jest nadane. “Zmiana" jest tym, co Jest.
Zmiana jest.
Ty jesteś zmiana.
Nie można ci tego nadać. Ty jesteś tym.
 
Zatem skoro jesteś “zmiany" – skoro zmiana to w tobie jedyna stała rzecz – nie możesz obiecać, że zawsze będziesz taki sam, bo skłamiesz.
Chcesz powiedzieć, że we wszechświecie nie ma nic stałego? Że w całym stworzeniu nic nie pozostaje niezmienne?
Proces zwany życiem polega na stwarzaniu na nowo. Wszystko, co składa się na życie, ciągle stwarza się na nowo w każdej chwili teraźniejszości. 'Wyklucza to identyczność, jeśli coś jest identyczne, to wcale się nie zmieniło. Lecz chociaż identyczność jest niemożliwa, podobieństwo nie. Podobieństwo uzyskuje się dzięki procesowi przemiany przynoszącemu wynik zbieżny z poprzednim.
Gdy twórczość osiąga wysoki stopień podobieństwa, mówicie, że to identyczność. I z waszego niedoskonałego punktu widzenia, tak to się przedstawia.
Dlatego w ludzkiej percepcji wszechświat wydaje się w dużej mierze stały. To znaczy, rzeczy wyglądają na jednakowe, tak jak czyny i reakcje. Postrzegacie tu spójność.
To dobrze, ponieważ dzięki temu zyskujecie system odniesienia, w ramach którego możecie doświadczać istnienia w świecie fizykalnym i je rozważać.
Ale Ja powiadam ci: W perspektywie całości życia – zarówno fizykalnego jak niefizykalnego – pozory stałości znikają. Rzeczy doświadczane są takimi, jakimi są naprawdę: stale ulegającymi przemianie.
Wynika stąd, że zmiany czasami są tak subtelne, tak drobne, iż z naszego punktu widzenia rzeczy
wydają się takie same – niekiedy dokładnie takie same – podczas gdy w istocie nie są.
W istocie.
Nie ma czegoś takiego jak “identyczne bliźniaki". Otóż to. Świetnie to ująłeś.
Mimo to potrafimy stworzyć się na nowo w postaci dostatecznie zbliżonej, aby powstał efekt stałości.
Tak.
I możemy tego dokonywać w obrębie naszych związków, jeśli chodzi o nasze postępowanie i o to, za kogo się uważamy.
Owszem – chociaż większości przychodzi to niezwykle trudno.
Ponieważ stałość stanowi pogwałcenie naturalnego prawa i trzeba wielkiego mistrza, aby stworzyć nawet pozory identyczności.
Mistrz przezwycięża naturalna skłonność do zmiany po to, aby uchodzić za takiego samego. W rzeczywistości nie może on występować w takiej samej postaci. Potrafi jednak wystąpić w postaci na tyle zbliżonej, aby powstało wrażenie identyczności.
Ale ludzie, którym daleko do mistrzostwa, ciągle są tacy sami. Znam osoby, które są tak przewidywalne, że można postawić na nie swoje życie.
 
Ale celowe takie działanie wymaga wiele wysiłku.
Mistrz to ten, kto osiąga wysoki stopień podobieństwa (“spójności") w sposób zamierzony. Ucznia poznać po tym, że spójność, jaka przejawia, niekoniecznie jest zamierzona.
Ktoś, kto zawsze reaguje tak samo w określonych okolicznościach, często mówi: “Nie mogłem nic na to poradzić".
Tego mistrz nie powie nigdy.
Nawet gdy czyjaś reakcja przynosi wynik godny podziwu – coś, za co otrzymują pochwałę – słyszy się często w odpowiedzi: “To nic takiego. Działałem odruchowo. Każdy by tak postąpił".
Tak również nie zachowałby się mistrz.
Mistrz to ten, kto – całkiem dosłownie – wie, co robi.
Wie także dlaczego.
Dla ludzi, którzy nie wznieśli się na ten poziom, zagadka jest często i jedno, i drugie.
Dlatego tak trudno jest dotrzymać obietnicy?
Miedzy innymi. Jak mówiłem, dopóki nie potrafisz przewidzieć swojej przyszłości, dopóty nie możesz niczego prawdziwie przyrzekać.
Drugim powodem, dla którego trudno ludziom dotrzymać danego słowa jest to, że popadają przez to w konflikt ze swa autentycznością.
Co masz na myśli?
Chodzi mi o to, że ich prawda podlega ewolucji i różni się od tego, co jak przysięgali, na zawsze
pozostanie ich prawda. Prawda ta może dotyczyć różnych zjawisk. Powstaje wiec głęboki konflikt. Czemu mam być wierny – mojej prawdzie czy mojej przysiędze.
Twoja rada?
Dawałem wam ja już wcześniej:
Zdradzenie samego siebie po to, aby nie zdradzić drugiego, to mimo wszystko zdrada. To zdrada najwyższego rzędu.
Ale to spowodowałoby powszechne łamanie obietnic! Przestałoby się w ogóle liczyć słowo dane w jakiejkolwiek sprawie. Nie można byłoby na nikim polegać!
Zatem liczyłeś na innych – że dotrzymają danego słowa, tak? Nic dziwnego, że wciąż byłeś taki nieszczęśliwy.
Kto mówi, że byłem nieszczęśliwy?
Chcesz powiedzieć, że tak przedstawia się i zachowuje ktoś, kto jest szczęśliwy?
W porządku, zgoda. Bywałem nieszczęśliwy. Nieraz.
Wiele razy. Nawet kiedy miałeś wszelkie podstawy ku temu, aby być szczęśliwy, ty się unieszczęśli-wiałeś. Zamartwiałeś się tym, czy uda ci się zachować szczęście.
 
A martwiłeś się dlatego, że “zachowanie szczęścia" zależało w dużej mierze od dotrzymania obietnic przez innych.
Chcesz powiedzieć, że nie mam prawa oczekiwać albo chociaż mieć nadziei na to, że inni dotrzymają swego słowa?
Dlaczego chciałbyś mieć takie prawo?
Jeśli ktoś nie chce wywiązać się z obietnicy, to dlatego, że nie chce – albo uważa, że nie może, co na jedno wychodzi.
A jeśli ktoś nie chce lub uważa, że z jakiegoś powodu nie może, dotrzymać słowa, dlaczego chciałbyś, aby to zrobił?
Czy naprawdę zależy ci na tym, aby ktoś dotrzymał umowy, której nie chce dotrzymać? Czy naprawdę sadzisz, że powinno się zmuszać ludzi do robienia czegoś, czego ich zdaniem zrobić nie mogą?
Dlaczego chciałbyś zmuszać kogoś, aby robił coś wbrew swojej woli?
Może taki powód wystarczy: ponieważ puszczenie im tego płazem uderzyłoby we mnie – lub moją rodzinę.
Czyli aby uniknąć uderzenia, wolisz sam uderzyć.
Nie rozumiem, w jaki sposób może ktoś ucierpieć, gdy prosi się go po prostu o dotrzymanie słowa?
Niemniej on sam musi widzieć w tym uszczerbek dla siebie, bo inaczej z chęcią wywiązałby się z obietnicy.
Więc to ja powinienem doznać uszczerbku lub moje dzieci i rodzina, zamiast narażać na “cierpienie" kogoś, kto dał swoje słowo, przez żądanie, aby go dotrzymał?
Czy naprawdę uważasz, że jeśli wymusisz na kimś, aby wywiązał się z obietnicy, nie doznasz uszczerbku?
Powiadam ci: Więcej szkody wyrządzają drugim osoby zadręczające się skrycie (to znaczy, postępujecie tak, jak w swym mniemaniu “musza" postępować), aniżeli ci, którzy swobodnie oddają się temu, co chcą robić.
Kiedy dajesz komuś wolni} rękę, dusisz zagrożenie w zarodku, nie podsycasz go.
Owszem, może wyglądać tak, że zwolnienie kogoś z obietnicy czy zobowiązania na krótka metę przynosi ci szkodę, ale nigdy nie zaszkodzi ci w dłuższej perspektywie, albowiem kiedy dajesz komuś wolność, dajesz wolność również sobie. I w ten sposób uwalniasz się od ciepień, ataków na własną godność i poczucie własnej wartości, które nieuchronnie muszą nastąpić, gdy zmuszasz kogoś do dotrzymania obietnicy, której dotrzymać nie chce.
Czy ma to również odniesienie do biznesu? Czy można w taki sposób prowadzić interesy?
To jedyny rozsądny sposób na ich prowadzenie.
Problem z całym waszym społeczeństwem polega na tym, że opiera się ono na sile. “Mocy prawa" oraz, zbyt często niestety, na “sile pięści", czyli jak to nazywacie, “siłach zbrojnych".
Nie opanowaliście jeszcze sztuki perswazji.
 
Ale jak można wpłynąć na drugą stronę, aby dotrzymała warunków umowy, jeśli nie drogą sądową, “mocą prawa"?
Zważywszy na etykę panująca obecnie w waszym społeczeństwie, może nie być innego sposobu. Lecz gdy etyka społeczna się zmieni, sposób, w jaki teraz zapobiegacie odstępowaniu od umowy, wyda się prymitywny.
Mógłbyś to wytłumaczyć?
Obecnie wasza gwarancja, że umowa będzie przestrzegana, jest siła. Lecz ze zmiana etyki społecznej, kiedy uwzględnicie to, że wszyscy stanowicie Jedno, nigdy nie uciekniecie się do przemocy, ponieważ to zaszkodziłoby wam samym. Nie bije się lewej ręki prawa.
Nawet jeśli lewa ręka dusi cię za gardło?
Do czegoś takiego również by nie doszło. Skończyłoby się samookaleczanie, odgryzanie sobie nosa na złość cioci. Łamanie umów. Rzecz jasna, same umowy wyglądałyby zupełnie inaczej.
Przekazywanie wartości przestałoby się odbywać tylko i wyłącznie pod warunkiem otrzymania czegoś nie mniej wartościowego w zamian – jak to ma miejsce obecnie. Dzielenie się z innymi przestałoby się odbywać tylko i wyłącznie dla godziwego zysku.
Dawałbyś i dzielił się odruchowo, dlatego zawierano by i łamano znacznie mniej umów, ponieważ umowa dotyczy wymiany dóbr i usług, zaś twoje
życie polegałoby na dawaniu dóbr i świadczeniu usług, niezależnie od tego czy wymiana dojdzie czy nie dojdzie do skutku.
Lecz to właśnie w takim jednostronnym dawaniu musicie upatrywać zbawienia dla siebie, bo w ten sposób odkryjecie to, czego doświadczył Bóg: to, co dajesz drugiemu, dajesz samemu sobie. Co od ciebie wychodzi, trafia z powrotem do ciebie.
Wszystko, co płynie od ciebie, do ciebie powraca.
Z nawiązka. Nie trzeba się więc martwić tym, co dostanie się w zamian. Trzeba tylko myśleć o tym, co dać z siebie. W życiu chodzi o najwyższej jakości dawanie, a nie dostawanie.
Ten zwrot pociągnie za sobą gruntowne przewartościowanie pojęcia “sukcesu". Obecnie miara “sukcesu" w waszej kulturze jest to, ile “dostajesz", ile zgromadzisz zaszczytów, pieniędzy, władzy i majątku. W Nowej Kulturze twój “sukces" będzie mierzyć się tym, ile dzięki tobie zdołają zgromadzić inni.
Ironia polega na tym, że im więcej dzięki tobie zgromadza inni, tym więcej nabędziesz ty sam, bez żadnego wysiłku. Bez “kontraktów", “targów", “negocjacji", procesów, sadów czy innych form nacisku służących do wyegzekwowania od was, abyście dawali sobie nawzajem to, co “obiecaliście".
W gospodarce przyszłości nie będzie się działać dla własnego zysku lecz dla własnego rozwoju, który będzie stanowić twój zysk. Lecz przypadnie ci też w udziale “zysk" liczony w kategońach materialnych w miarę, jak będziesz stawał się coraz okazalsza, świetniejsza wersja siebie, Jakim Jesteś W Istocie.
 
Posługiwanie się. siłą w celu uzyskania od kogoś czegoś, co “obiecał", wyda się wtedy wam rzeczą niesłychanie prymitywną. Jeśli ktoś nie dotrzyma słowa, pozwolicie mu pójść swoja droga, dokonywać własnych wyborów i kształtować swoje doświadczenie siebie. I nie będzie ci brakowało tego, czego od nich nie otrzymałeś, gdyż będziesz wiedzieć, że “jest tego więcej tam, skąd to się wzięło" – i że to nie on jest tego źródłem, lecz ty.
Rozumiem. Ale chyba trochę odbiegliśmy od tematu. Punktem wyjścia do tej dyskusji było moje pytanie o miłość – czy ludzie kiedykolwiek pozwolą sobie na wyrażanie jej bez ograniczeń. Z tego wyniknęła kwestia małżeństwa otwartego. Potem nagle odbiegliśmy od tematu.
Niezupełnie. Wszystko, o czym teraz była mowa, jest jak najbardziej na miejscu, l ładnie wiąże sip z twym pytaniem o społeczeństwo oświecone czy też wyżej rozwinięte. Ponieważ w oświeconym społeczeństwie nie występuje ani “małżeństwo", ani “biznes" – ani żaden inny sztuczny twór wymyślony dla scalenia społeczeństwa.
Tak, racja, zaraz do tego przejdziemy. Chcę jednak doprowadzić tę dyskusję do końca. Kilka twoich spostrzeżeń mnie zaintrygowało. Jak ja to widzę, chodzi o to, że istoty ludzkie nie mogą dotrzymywać obietnic, zatem nie powinny ich składać. To podważa właściwie samą instytucję małżeństwa.
Podoba Mi się słowo “instytucja" w tym kontekście. Tak doświadcza tego większość ludzi żyjących w małżeństwie.
Albo jeszcze lepiej “zakład" – karny lub dla umysłowo chorych czy przynajmniej naukowy!
Właśnie. Dokładnie. To właśnie jest doświadczeniem ogółu ludzi.
Żarty żartami, ale chyba nie ogółu ludzi. Miliony ludzi kochają instytucję małżeństwa i chcą ją zachować.
Obstaję przy tym, co powiedziałem. Dla większości -ludzi małżeństwo to ciężka przeprawa, nie odpowiada im to, jak ono na nich wpływa.
Dowodzi tego rosnąca liczba rozwodów na świecie.
Czyli twierdzisz, że małżeństwo należy odstawić do lamusa?
Nie mam preferencji, jeśli o to chodzi, tylko -- wiem, wiem, dzielisz się spostrzeżeniami.
Brawo! Usiłujesz zrobić ze Mnie Boga, który ma swoje upodobania, a tak nie jest. Cieszę się, że próbujesz z tym skończyć.
Cóż, w ten sposób załatwiliśmy nie tylko małżeństwo ale i religię!
To prawda, że religie straciłyby racje bytu, gdyby ludzkość zrozumiała, że Bóg nie ma upodobań, ponieważ religia uchodzi za wierne odbicie Boskich preferencji.
 
' A jeśli nie masz swoich upodobań, to religia musi byś kłamstwem.
Kłamstwo to za ostre stówo. Nazwałbym ja fikcją. Waszym wymysłem.
Tak jak wymyśliliśmy sobie, że Bóg woli, kiedy zawieramy związek małżeński?
Zgadza się. Nie preferuje małżeństwa. Zauważam jednak, że wy tak.
Dlaczego? Dlaczego wolimy się żenić czy wychodzić za mąż, skoro wiemy, że to takie trudne wyzwanie?
Ponieważ nie potrafiliście w inny sposób zagwarantować swojemu doświadczeniu miłości stałości czy “wieczności".
Tylko w ten sposób kobieta mogła zapewnić sobie opiekę i przetrwanie; tylko w ten sposób mężczyzna mógł zapewnić sobie seks “na żądanie" i stałe towarzystwo.
Stworzono wiec normę społeczna. Zawarto umowę. Ja dam ci to, a ty mi tamto. Przypominało to transakcje handlowa. Ponieważ obu stronom zależało na tym, aby umowa miała “moc wiążąca", postanowiono, że jest to “święty związek" zawarty przed Bogiem – i kto go zerwie, poniesie karę.
Później, gdy to nie spełniło swego zadania, z pomocą praw ustanowionych przez ludzi próbowano wymóc na obu stronach, aby przestrzegały umowy.
Ale nawet to nie pomogło.
Ani tak zwane prawa Boskie, ani prawa stanowione nie powstrzymują ludzi przed łamaniem ślubów małżeńskich.
Jak to możliwe?
Ponieważ śluby małżeńskie w takiej postaci, jaka im nadaliście, są sprzeczne z jedynym prawem, jakie się Uczy.
Mianowicie?
Prawem naturalnym.
Ale w naturze rzeczy, życia leży wyrażanie Jedności. Czy nie taki wniosek płynie z tych wszystkich rozważań? A małżeństwo jest najpiękniejszym tego ludzkim przejawem. Sam wiesz – “Co Bóg złączył, niech żaden człowiek nie rozłącza", i tak da-lej.
Małżeństwo w waszym wydaniu nie należy do szczególnie powabnych rzeczy. Stanowi bowiem pogwałcenie dwóch z trzech podstawowych prawd ludzkiej natury.
Możemy to powtórzyć? Chyba wreszcie zaczyna mi się to układać w spójną całość.
Dobra. No to jazda.
Jesteście miłością, Tym Jesteście W Istocie.
Miłość jest nieograniczona, wieczna i wolna.
 
Zatem, tacy właśnie jesteście. To stanowi waszą naturę. Jesteście nieograniczeni, wieczni i wolni, z natury.
Co się zaś tyczy wszelkich sztucznych społecznych, moralnych, religijnych, filozoficznych, ekonomicznych czy politycznych ram godzących w wasza naturę, to naruszają one sama Jaźń – a przeciw temu zawsze będziecie się buntować.




Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: wiki Marzec 14, 2010, 13:51:36
Tak się obawiacie żyć – tak się obawiacie samego życia – że wyrzekliście się swej prawdziwej istoty na rzecz bezpieczeństwa. Instytucja zwana przez was małżeństwem to wasza próba zapewnienia sobie bezpieczeństwa, tak jak instytucja zwana przez was rządem – to jedno i to samo w dwóch postaciach, sztuczny twór społeczny, który ma na celu narzucanie określonych zachowań.
Wielkie nieba, nigdy tak o tym nie myślałem. Zawsze uważałem małżeństwo za najwyższy dowód miłości.
W twym własnym wyobrażeniu, owszem, ale nie w takiej formie, jaka mu nadaliście. W takiej formie, jaka mu nadaliście, stanowi najwyższy dowód lęku.
Gdyby małżeństwo pozwalało wam kochać w sposób nieograniczony, wieczny i swobodny, wówczas stanowiłoby najwyższy dowód miłości.
Jednak zważywszy na to, jak się rzeczy maja, bierzecie ślub po to, aby zniżyć swoja miłość do poziomu obietnicy czy gwarancji.
Małżeństwo ma być rękojmią, że tak, “jak jest", będzie zawsze. Gdyby nie zależało wam na takiej gwarancji, małżeństwo nie byłoby wam potrzebne. A do czego służy wam ta rękojmia? Po pierwsze, do zapewnienia sobie poczucia bezpieczeństwa (zamiast oprzeć je na tym, co płynie z waszego wnętrza), a po drugie, gdy to bezpieczeństwo nie jest zapewniane stale i na bieżąco, wykorzystujecie ja jako narzędzie kary. Albowiem odstąpienie od przysięgi małżeńskiej może stanowić podstawę postępowania sadowego.
Toteż małżeństwo okazało się nader przydatne -mimo że z niewłaściwych względów.
Przez małżeństwo usiłujecie też zastrzec sobie, że uczucia, jakie żywicie do siebie nawzajem, nigdy nie zostaną przeniesione na osoby trzecie. Albo przynajmniej wyrażone w taki sam sposób.
Czyli przez seks.
Czyli przez seks.
Wreszcie, małżeństwo w takiej postaci, jaka mu nadaliście, stanowi deklaracje: “Ten związek jest szczególny. Przedkładam go ponad wszystkie pozostałe".
Co w tym złego?
Nic. To nie jest kwestia “dobra" lub “zła". Chodzi o to, co wam służy. Co od nowa tworzy was na kolejny wyższy obraz i podobieństwo Waszej Prawdziwej Istoty.
 
Jeśli jesteś istotę, która oświadcza: “Ten jeden związek – ten właśnie, a nie inny – jest mi droższy od pozostałych", wtedy wasza forma małżeństwa doskonale spełnia swoje zadanie. Ciekawe jednak, że prawie nikt, kto jest uznany za duchowego mistrza, nie jest lub nie był żonaty lub zamężny.
No, tak, bo duchowi mistrzowie żyją w celibacie. Nie uprawiają seksu.
Nie. To dlatego, że mistrzowie nie mogą z czystym sumieniem złożyć oświadczenia, którego wymaga od nich wasza obecna postać małżeństwa: że jedna osoba jest im droższa od pozostałych.
Takie oświadczenie mistrzowi nie przystoi, nie przystoi również Bogu.
Prawda jest taka, że wasze małżeńskie śluby każą wom wypowiadać słowa przysięgi nie mającej z Bogiem nic wspólnego. Lecz jak na ironie uznajecie ją. zarazem za najświętszą, z obietnic, a Bóg takiej obietnicy nie złożyłby nigdy.
Po to, aby usprawiedliwić swoje obawy, wymyśliliście Boga, który postępuje dokładnie tak jak wy. To dlatego powołujecie się na “obietnice" Boga daną. “wybranemu ludowi" oraz na umowy miedzy Bogiem a tymi, których On kocha w sposób szczególny.
Nie możecie pogodzić się z tym, że Bóg nie kocha nikogo bardziej od pozostałych. Tworzycie wiec fikcje o Bogu, który darzy miłością pewnych ludzi z pewnych względów. I nadajecie im miano Religii. Dla mnie są one bluźnierstwem. Albewiem fałszem jest każda myśl, że przedkładam kogoś nad innych – a obrządek, który nakazuje tobie złożyć takie samo
oświadczenie, nie sakramentem jest, lecz świętokradztwem.
O, Boże, przestań. Przestań! Zabijasz we mnie wszelkie dobre myśli na temat małżeństwa! To nie może płynąć od Boga. Bóg nigdy by tak się nie wypowiadał o religii i małżeństwie!
Religia i małżeństwo w takiej postaci, jaką im nadaliście – o tym jest tutaj mowa. Wydaje ci się to zbyt ostre? Powiadam ci: Wypaczyliście Słowo Boga, aby usprawiedliwić swoje leki i uzasadnić obłęd, jaki panuje w waszych wzajemnych stosunkach.
Przypiszecie Bogu każde słowa, byle tylko móc dalej ograniczać siebie nawzajem, ranić, a nawet zabijać w imię Moje.
O, tak, od stuleci głosicie Moje imię, wymachujecie Moim sztandarem i zasłaniacie krzyżem na bitewnych polach, wszystko to na dowód, że Ja przedkładam jeden lud nad inne i domagam się, abyście dali tego świadectwo zabijając.
Lecz Ja oświadczam: Moja miłość jest bezkresna i bezwarunkowa.
Lecz tej jednej rzeczy nie możecie przyjąć do wiadomości, tej jednej prawdy nie możecie ścierpieć, albowiem jej wszechogarniający charakter burzy nie tylko instytucje małżeństwa (w waszym wydaniu), ale także każda z waszych religii oraz instytucji rządu.
Wy bowiem utworzyliście kulturę oparta na idei wyłączności, osadzona w kulturowym micie Boga, który wyklucza.
Lecz Boża kultura zasadza się na idei włączania. Miłość Boża ogarnia każdego. Do Królestwa Bożego zaproszeni są wszyscy.
 
I tę. prawdę wy zwiecie bluźnierstwem.
Musicie. Ponieważ jeśli to prawda, to przekreśla wszystko, co stworzyliście. Wszelkie ludzkie zwyczaje i wszelkie ludzkie wytwory obarczone są skaza w takiej mierze, w jakiej zaprzeczają temu, co nieograniczone, wieczne i wolne.


Rozmowa z Tobą schodzi na tak interesujące tematy, że czasem gubię pierwotny wątek. Lecz tym razem nie. Omawialiśmy małżeństwo. Omawialiśmy miłość i wymagania, jakie ze sobą pociąga.
Miłość nie stawia żadnych wymagań. Dlatego właśnie jest miłością.
Jeśli twoja miłość do drugiego niesie ze sobą wymagania, to wówczas wcale nie jest miłością, lecz jej imitacja.
To staram się tutaj tobie przekazać, na różne sposoby.
Na przykład, w ramach małżeństwa ślubujecie sobie nawzajem pewne rzeczy, czego miłość nigdy by się nie domagała. Ale wy się ich domagacie, ponieważ nie wiecie co to miłość. Dlatego każecie sobie nawzajem przysiąc to, o co miłość nigdy by nie prosiła.
A jednak jesteś przeciwny małżeństwu!
Nie jestem “przeciwny" niczemu. Opisuje tylko to, co dostrzegam.
Wy zaś możecie zmienić ten obraz. Możecie przekształcić instytucje społeczna zwana “małżeństwem" tak, aby nie żądała od was tego, o co Miłość nie prosiłaby nigdy, ale raczej ogłaszała to, co jedynie miłość mogłaby ogłosić.
Innymi słowy, zmieńcie małżeńską przysięgę.
Więcej. Zmieńcie oczekiwania, jakie leżą u podstaw tej przysięgi. To nie przyjdzie łatwo, ponieważ te oczekiwania stanowią wasze kulturowe dziedzictwo. Ono zaś wynika z mitów waszej kultury.
Widzę, że dręczy Cię ta kwestia kulturowych mitów.
Staram się tylko odpowiednio was ukierunkować. Widzę, dokąd chcecie zajść jako społeczeństwo, i próbuje dobrać słowa i określenia, które mogą was naprowadzić na te drogę.


  niestety nie można zrobić z tego jednej wiadomości, ponieważ liczba znaków jest przekroczona stąd posty jeden pod drugim


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: east Marzec 14, 2010, 14:04:17
Piękna wypowiedź wiki. Wiele wypowiedzianych mądrości ze mną rezonuje.


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: Constantin Marzec 14, 2010, 14:23:50
Nic dodać, nic ująć.
nadszedł czas aby ludzie to wreszcie pojęli.


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: wiki Marzec 14, 2010, 15:34:06
 i jeszcze coś na temat przysięgi małżeńskiej:

"Ale najpierw powiem ci, jak możecie przekształcić wasz wynalazek zwany ,,małżeństwem" tak, aby bardziej służył waszemu celowi.
Nie pozbywajcie się go, nie przekreślajcie – zmieńcie.
Bardzo bym chciał wiedzieć jak. Chciałbym wiedzieć, czy w ogóle możliwa jest forma, w jakiej ludziom będzie wolno wyrażać prawdziwą miłość. Powrócę więc do pytania wyjściowego: Jakie ograniczenia mamy – czy zdaniem niektórych, musimy – nakładać na wyrażanie miłości?
Żadne. Żadnych ograniczeń. I to właśnie powinny uwzględniać wasze śluby małżeńskie.
To zadziwiające, ponieważ dokładnie to zawierały moje i Nancy śluby!
Wiem.
Kiedy Nancy i ja postanowiliśmy się pobrać, w przypływie natchnienia ułożyłem zupełnie nowy tekst przysięgi małżeńskiej.
Wiem.
Nancy mnie poparła. Zgodziła się, że złożenie tradycyjnych ślubów nie wchodzi w rachubę.
Wiem.
Usiedliśmy więc i opracowaliśmy nowe śluby, które “sprzeciwiały się kulturowemu nakazowi", jakbyś to ujął.
Zgadza się. Bytem z was dumny.
Kiedy pisaliśmy, kiedy przelewaliśmy słowa na papier do odczytania przez pastora, naprawdę uważam, że oboje byliśmy natchnieni.
Oczywiście. Chcesz powiedzieć -?
Myślisz, że przychodzę do ciebie tylko wtedy, kiedy piszesz książki?
Jasny gwint.
A jasny, jasny.
Może byś tak przytoczył te słowa tutaj?
Co proszę?
Śmiało. Masz przecież ten tekst. Wstaw go tutaj.
Nie było naszym zamiarem dzielić się nim z całym światem.
Kiedy przystępowałeś do tego dialogu, nie przypuszczałeś, że choć odrobina jego pójdzie w świat. Śmiało. Wstaw go tutaj.
Nie chcę, żeby ludzie pomyśleli, że się chwalę, że to “Przysięga Małżeńska Najlepsza z Możliwych!".
Nagle przejmujesz się tym, co powiedzą ludzie? Och, przestań. Wiesz dobrze, o co mi chodzi.
Słuchaj, nikt nie mówi, że to “Przysięga Małżeńska Najlepsza z Możliwych".
Pewnie masz rację.
Po prostu nikt na tej planecie nie wymyślił dotąd lepszej.
Hej -!
Żartowałem tylko. Trzeba trochę rozładować atmosferę.
Dalej, wstaw te śluby. Odpowiedzialność biorę na siebie. Ludziom na pewno przypadną do serca. Dadzą im wyobrażenie, o czym tutaj mówimy. A może zachęcisz innych, aby złożyli takie śluby. Właściwie to nie tyle “śluby" co obopólne oświadczenia o małżeństwie.
No, dobrze. Oto co Nancy i ja powiedzieliśmy sobie zawierając związek małżeński... pod wpływem “natchnienia", jakiego doznaliśmy:
Kapłanka:
Neale i Nancy przybyli tu dziś wieczór nie po to, aby złożyć uroczystą obietnicę czy połączyć się uświęconym węzłem.
Neale i Nancy przybyli tu dziś, aby ogłosić wszem i wobec swą miłość do siebie nawzajem; obwieścić swoją prawdę; oznajmić o swoim postanowieniu wspólnego życia i wzrastania – pełnym głosem i w waszej obecności, powodowani pragnieniem, abyśmy my wszyscy odczuli bardzo rzeczywiste i intymne podłoże ich postanowienia, i przez to jeszcze bardziej je umocnili.
Przybyli tu ponadto w nadziei, że ten obrządek połączenia pomoże nam wszystkim zbliżyć się do siebie. Jeśli jesteście tu obecni wraz z małżonką czy małżonkiem, niech ta ceremonia będzie dla was odświeżeniem – odnowieniem waszego miłosnego związku.
Zadajmy sobie na początek pytanie: Dlaczego brać ślub?
Neale i Nancy sami odpowiedzieli sobie na to pytanie i przekazali mi odpowiedź. Teraz zapytam ich o to raz jeszcze, aby ugruntowało się ich rozumienie i okrzepło oddanie prawdzie, którą dzielą ze sobą.
(Kapłanka podnosi ze stołu dwie czerwone róże...)
Oto Obrządek Róż, podczas którego Nancy i Neale dzielą się swym rozumieniem i upamiętniają to zdarzenie.
Nancy i Neale, oznajmiliście mi, że jesteście głęboko przekonani, iż powodem zawarcia tego małżeństwa nie jest bezpieczeństwo...
...że jedyne i prawdziwe bezpieczeństwo znaleźć można nie w posiadaniu czy byciu posiadanym, we własności czy byciu własnością...
...nie w żądaniu czy oczekiwaniu, ani nawet w nadziei na to, że ten drugi zapewni ci wszystko, czego twoim zdaniem potrzebujesz w życiu...
...ale w świadomości, że wszystko, czego ci potrzeba... całą miłość, całą mądrość, całą przenikliwość, całą moc, całą wiedzę, całe pojmowanie, całe współczucie i całą siłę... znajdziesz wewnątrz siebie...
...i że nie poślubiacie tego drugiego z nadzieją otrzymania tych rzeczy, ale z nadzieją rozdania tych darów, aby miał on ich jeszcze większą obfitość.
Czy takie jest wasze głębokie przeświadczenie dziś wieczór?
(Odpowiadają, że jest.)
Ponadto, Neale i Nancy, oświadczyliście mi, że nie wstępujecie w ten związek małżeński z zamiarem ograniczania i kontrolowania siebie nawzajem, powstrzymywania przed szczerym wyrażaniem i godnym świętowaniem tego, co w was najwyższe i najlepsze – w tym miłości do Boga, umiłowania życia, umiłowania ludzi, umiłowania twórczości, umiłowania pracy i każdego innego aspektu waszej istoty, który prawdziwie was oddaje i sprawia wam radość. Czy takie jest wasze głębokie postanowienie dziś wieczór?
(Odpowiadają, że jest.)
Wreszcie, Neale i Nancy, powiedzieliście mi, że chcecie być ze sobą nie dlatego, że się do tego
zobowiązaliście, ale abyście sobie nawzajem zapewniali możliwości...
...możliwości rozwoju, wyrażania swej Jaźni, wznoszenia waszego życia na wyżyny swego potencjału, uleczenia fałszywego czy niskiego mniemania o sobie i przez bliskie obcowanie waszych dusz, ponownego zjednoczenia się z Bogiem...
...że to jest prawdziwe święte obcowanie... wspólna podróż przez życie z ukochaną osobą jako równoprawnym partnerem, dzielenie się na równi władzą i obowiązkami, dźwiganie na równi brzemienia i pławienie się na równi w chwale.
Czy ta wizja nadal wym przyświeca?
(Odpowiadają, że tak.)
Wręczam wam teraz te czerwone róże, jako znak waszego indywidualnego rozumienia tych ziemskich spraw; że oboje wiecie i zgadzacie się co do tego, jak będzie wyglądało wasze życie cielesne, w obrę-bie"tworu zwanego małżeństwem. Podajcie sobie teraz te róże, na znak, że w miłości dzielicie ze sobą tę wiedzę i rozumienie.
Teraz weźcie, proszę, po jednej białej róży. Stanowi ona symbol waszego wyższego pojmowania, waszej duchowej natury i duchowej prawdy. Oznacza czystość waszej Prawdziwej i Najwyższej Jaźni, oraz czystość Bożej miłości, która nigdy nie przestaje wam świecić.
(Wręcza Nancy różę z obrączką Neale'a na łodydze, a Neale'owi różę z obrączką Nancy.)
Co będzie symbolem upamiętniającym złożone i otrzymane dziś obietnice?
(Oboje zdejmują obrączki z łodyg i przekazują kapłance, która trzyma je w ręku wypowiadając następujące słowa...)
Okrąg jest symbolem Słońca, Ziemi, wszechświata. Symbolizuje świętość, doskonałość, pokój. Stanowi również symbol wieczności duchowej prawdy, miłości, życia... tego, co nie ma początku i końca. A w tej chwili wspólnym wyborem Neale'a i Nancy jest, aby okrąg symbolizował również jedność, lecz nie posiadanie; połączenie, lecz nie ograniczenie; otoczenie, lecz nie osaczenie. Albowiem miłości nie da się posiąść ani też ograniczyć, l duszy nigdy nie da się osaczyć.
Weźcie teraz, Neale i Nancy, te obrączki, którymi pragniecie siebie obdarować.
(Przyjmują od siebie obrączki.)
Proszę Neale'a, aby powtarzał za mną.
Ja, Neale... proszę ciebie, Nancy... abyś została mą towarzyszką, kochanką, przyjaciółką i żoną... Wyrażam mój zamiar darzenia ciebie najgłębszą przyjaźnią i miłością... nie tylko w chwilach radości... ale i w chwilach smutku... nie tylko wtedy, kiedy jasno pamiętasz, Kim Jesteś... ale i kiedy zapominasz... nie tylko wtedy, kiedy okazujesz miłość... ale i wtedy, kiedy nie okazujesz jej... Ponadto oświadczam... Bogu oraz zebranym tutaj... iż zawsze będę starał się dostrzegać obecne w tobie Światło Boskości... i zawsze będę starał się dzielić... Światłem Boskości obecnym we mnie... nawet i szczególnie... w najczarniejszej godzinie.
Jest moim zamiarem pozostać z tobą na zawsze... w świętym obcowaniu dusz... abyśmy wspólnie mogli tworzyć Boże dzieło... obdarowując tym, co w nas dobre... wszystkich, o których w naszym życiu się ocieramy.
(Kapłanka zwraca się do Nancy.)
Nancy, czy zgadzasz się uczynić zadość prośbie Neale'a i zostać jego żoną?
(Odpowiada, że tak.)
Nancy, powtarzaj teraz za mną.
Ja, Nancy... proszę ciebie, Neale'a... (Składa taką samą obietnicę.)
Kapłanka zwraca się do Neale'a.
Neale, czy zgadzasz się uczynić zadość prośbie Nancy i zostać jej mężem?
(Odpowiada, że tak.)
Zatem weźcie te obrączki, które sobie nawzajem założycie, i powtarzajcie za mną: Tą obrączką... zaślubiam ciebie... i biorę od ciebie obrączkę... (wymieniają obrączki)... którą nakładam sobie... (nakładają obrączki)... jako widoczny dla wszystkich znak... mej miłości do ciebie.
(Na zakończenie kapłanka mówi:)
Jesteśmy w pełni świadomi tego, że tylko oblubieńcy mogą udzielić sobie sakramentu małżeństwa i tylko oni mogą je uświęcić. Ani mój kościół, ani żadna władza powierzona mi przez państwo, nie upoważniają mnie do ogłoszenia tego, co jedynie dwa serca mogą ogłosić i co dusza jedynie może urzeczywistnić.
Tak więc, jako że ty, Nancy, oraz ty, Neale, obwieściliście prawdę zapisaną już w waszych sercach i daliście jej świadectwo w obecności zebranych tu waszych przyjaciół oraz Jedynego Żywego Ducha – wypada mi z radością oznajmić, że tym samym uznaliście się za... poślubionych sobie.
Połączmy się w modlitwie.
Duchu Miłości i Życia: oto z całego świata, te dwie dusze odnalazły siebie nawzajem. Ich losy będą odtąd splecione w jeden wzór, będą nieroz-dzielne i w niebezpieczeństwie, i w szczęściu.
Neale i Nancy, niech wasz dom będzie szczęśliwą przystanią dla wszystkich, którzy wstąpią pod jego dach; przybytkiem, w którym starzy i młodzi znajdą nawzajem pociechę w swoim towarzystwie; miejscem, w którym rozbrzmiewać będzie muzyka i radość, miejscem modlitwy i miłości.
Oby piękno i obfitość waszej miłości wzbogacały tych, którzy was otaczają na co dzień; oby wasza praca przyniosła wam radość a posługę światu, i obyście zaznali długich i pogodnych dni na Ziemi.
Amen.
Jestem taki wzruszony. Poczytuję to sobie za zaszczyt i błogosławieństwo, że znalazłem kogoś, z kim mogłem wypowiedzieć te słowa, szczerze i z przekonaniem. Drogi Boże, dziękuję Ci za to, że zesłałeś mi Nancy.
Ty też jesteś dla niej darem Bożym, wiesz? Mam nadzieję.
Wierz Mi. Chciałbyś poznać moje skryte pragnienie?
Zamieniam się w słuch.
Pragnę, aby wszyscy ludzie mogli złożyć takie Oświadczenia o Małżeństwie. Pragnę, aby je wycięli lub przepisali, i użyli w trakcie swojej ceremonii małżeńskiej. Liczba rozwodów spadłaby na łeb, na szyję.
Niektórym ciężko byłoby wymówić te słowa – a wielu trudno byłoby dochować im wierności.
Mam nadzieję, że nam się uda wytrwać! To znaczy, sęk w tym, że gdy zamieścimy tu te słowa, będziemy musieli wedle nich żyć.
A nie mieliście zamiaru żyć wedle nich?
Oczywiście, że mieliśmy. Ale jesteśmy ludźmi, jak wszyscy inni. Lecz gdy nam się nie powiedzie, jeśli coś przytrafi się naszemu związkowi czy, nie daj Boże, zechcemy go zakończyć, wszyscy będą rozczarowani.
Bzdura. Zrozumieją, że pozostajecie wierni samym sobie; że dokonaliście nowego wyboru. Zważ na moje słowa z księgi pierwszej: Nie należy mylić długości związku z jakością. Nie jesteś chodzące ikona, Nancy też, i nikt nie powinien was wynosić na ołtarze – ty sam również nie powinieneś tam siebie stawiać. Bądź ludzki. Bądź ludzki w pełnym tego słowa znaczeniu. Jeśli później uznacie z Nancy, że chcecie nadać waszemu związkowi inna postać, macie do tego prawo. Na tym polega przesianie tego dialogu.
I to właśnie głosiły nasze oświadczenia!
Dokładnie. Cieszę się, że tak to widzisz.
Podobają mi się te oświadczenia. Dobrze, że je tu wstawiliśmy. To wspaniały nowy sposób na rozpoczęcie wspólnego ze sobą życia. Koniec z żądaniem od kobiety, aby “miłowała, szanowała i była posłuszna". To przejaw próżności i pychy ze strony mężczyzn.
Masz racje, oczywiście.
Jeszcze większym przejawem próżności i pychy było twierdzenie, że taka męska dominacja została ustanowiona przez Boga.
I znów masz racje. Nigdy nie ustanawiałem niczego podobnego.
Wreszcie mamy słowa ceremonii zaślubin naprawdę płynące od Boga. Słowa, które nie czynią osobistej własności z nikogo. Słowa, które mówią prawdę o miłości. Słowa, które nie nakładają więzów, lecz obiecują wyłącznie wolność! Słowa, którym wierne pozostać może każde serce.
Znajda się tacy, którzy wytkną ci, że “każdy może dochować ślubów, które nie stawiają żadnych wymagań". Co ty na to?
Odpowiem im: “Znacznie trudniej jest uwolnić kogoś niż kontrolować. Gdy sprawujesz nad kimś władzę, stawiasz na swoim. Gdy zwracasz komuś wolność, spełniasz jego pragnienie".
Mądra odpowiedź.
Przyszedł mi do głowy świetny pomysł! Powinniśmy wydać książeczkę z tekstem nowej ceremonii małżeńskiej, ludzie mogliby korzystać z niej w dniu swoich zaślubin.
Książeczka ta zawierałaby również kluczowe spostrzeżenia na temat miłości i związków zebrane z trzech części tego dialogu, jak również specjalne modlitwy i medytacje poświęcone małżeństwu -któremu, jak się okazuje, nie jesteś przeciwny!
Tak się cieszę, ponieważ przez chwilę wyglądało na to, jakbyś był wrogiem małżeństwa.
Jak mógłbym być przeciwnikiem małżeństwa? My wszyscy jesteśmy sobie zaślubieni, związani ze sobą nawzajem – teraz i na wieki wieków. Jesteśmy Jednym. Łączy nas najwspanialsza ceremonia małżeńska. Nie ma donioślejszego ślubu niż ten: Będę zawsze cię miłował i dawał wolną rękę we wszystkim. Moja miłość w niczym ciebie nie ograniczaa. Albowiem nieskrępowane stawanie się, Kim Decydujesz się Być, twe największe pragnienie i Mój największy dar.
Czy bierzesz Mnie teraz za swego prawowitego partnera w dziele tworzenia, zaślubionego zgodnie z najwyższymi prawami wszechświata?
Biorę.
A czy Ty bierzesz mnie za swego partnera w dziele tworzenia?
Biorę i zawsze brałem. Teraz i przez całą wieczność stanowimy Jedno. Amen."


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: arteq Marzec 14, 2010, 19:22:31
Widzisz East, w tym momencie aby przekonywać i argumentować swój punkt widzenia, będący innym niż Twój musiałbym wchodzić w Twoją sytuację, ciągnąć Cię za język, wchodzić w strefę prywatności - nie tylko Twojej. Nie chcesz tego i w zaden sposób nie zamierzam do tego namawiać.
Podsumuję tylko 2 rzeczy:
1. przykład z Piotrem - owszem zdradził, ale zrozumiał co zrobił, żałował tego i... tak, wrócił do Jezusa.
2. tak, bronię i namawiam do swoich poglądów, zasad i wytycznych. Zgadzam się, że mówić można dużo, lecz zauważ, że dzięki moim zasadom [nieco koślawe słowo, nie oddające pełni zagadnienia] moja droga wygląda nieco inaczej - nie musiałem się rozstawać, nie musiałem narażać na stres żony, dzieci i trwam w szczęśliwym związku. Nie mogę uczciwie stwierdzić, że zasady te są 100% gwarantem na uniknięcie np. rozwodu, rozstań lecz w znacznym stopniu ograniczają taką ewentualność.   


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: Dariusz Marzec 24, 2010, 20:35:11
Porady na zdrady
Wojciech Orliński
2010-03-23, ostatnia aktualizacja 2010-03-18 17:56

(http://bi.gazeta.pl/im/2/7676/z7676312W,Detektyw-Marcin-Popowski-niejedna-zdrade-malzenska.jpg)
Detektyw Marcin Popowski niejedną zdradę małżeńską wytropił. Teraz radzi, na co dyskretnie zwracać uwagę

Detektyw Marcin Popowski niejedną zdradę małżeńską wytropił. Teraz radzi, na co dyskretnie zwracać uwagę.

Porady na zdrady' czyta się jednym tchem, choć po lekturze można zwątpić w człowieka. Nie w mężczyzn, nie w kobiety - w Ludzkość Jako Taką. W idealnym świecie taka książka nie mogłaby powstać, ale żyjemy, gdzie żyjemy, więc dziw, że powstała dopiero teraz.
...

http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53664,7677462,Porady_na_zdrady.html

-------------------------------------------------------------------------------------------------

Edit:

Przez jej zazdrość mógł stracić życie
Środa, 24 marca (16:45)

(http://img.interia.pl/wiadomosci/nimg/y/s/fot_Barbarowski_Przez_jej_4015440.jpg)

Dolnośląska policja zatrzymała kobietę, która próbowała autem zepchnąć do rowu samochód prowadzony przez jej byłego partnera. Jak przyznała 30-latka, powodem jej zachowania była zazdrość.
...

http://polskalokalna.pl/wiadomosci/dolnoslaskie/wroclaw/news/zemsta-zazdrosnej-30-latki-na-bylym-partnerze,1456329


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: east Marzec 24, 2010, 22:28:24
Cytuj
Załóżmy więc, że czytelniczka tej książki postanowi jednak poznać prawdę o swoim mężu i jego podejrzanie częstych zebraniach. Nim ją pozna, czeka ją dobre kilka miesięcy wyrzeczeń. Detektyw radzi, by bardzo uważała na to, co mówi i o co pyta. Do swoich podejrzeń nie może się przyznać znajomym, bo nie ma gwarancji, że plotka kołem nie dotrze do małżonka. Nie może też pić alkoholu ani w inny sposób osłabiać ciągłej inwigilacyjnej czujności. Detektyw radzi, jak inwigilować profesjonalnie. Należy prowadzić zeszyt obserwacji (godziny przyjścia, godziny wyjścia). Dyskretnie sprawdzić komputer i komórkę, czytając e-maile i SMS-y. Przejrzeć kieszenie. Wszystko notować, bo ważne mogą być zmiany pozornie drobnych szczegółów, np. przesiadka na elegantsze skarpetki albo niespodziewane zamiłowanie do słodyczy (seks pożera kalorie). Sprawdzać wyciągi z kart bankowych ('tankował w Puławach?'), dyskretnie obwąchiwać.

Ale jaja. I po co to komu ? Po co ta wojna podjazdowa pochłaniająca całą energię i radość życia ? Może się okazać , że niewinna z pozoru i całkiem uzasadniona inwigilacja może się przerodzić w obsesję. Można się wkręcić samemu niesamowicie i to na całe życie. To jak budowanie sobie więzienia. Jak już raz zaczniesz to nigdy nie skończysz. Wiecznie będziesz węszyć ...

Nie lepiej oszczędzić sobie i drugiej osobie tego wszystkiego po prostu szczerą rozmową ?
A najlepiej jest zbudować siebie - istotę niezależną mentalnie  od kogokolwiek. Miłość to dawanie, dzielenie się sobą. Jeśli ktoś nie chce przyjąć tego daru to jego/jej strata , a nie Twoja.


Tytuł: Odp: Zdrada, niewiernosc- czy potrafisz przebaczyc.
Wiadomość wysłana przez: arteq Marzec 25, 2010, 10:44:31
Będzie zachwalał takie podejście bo z tego żyje. Dla mnie takowa postawa jest chora i może prowadzić do popsucia relacji z -całkiem prawdopodobne - niewinnym małżonkiem. Nie mozna normalnie funkcjonować w takiej kreowanej atmosferze.


Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

krolestwosurmenii loveismagic teen-wolf gangwa wuss