Czyli cale przeszlosc odgrywa niesamowita role w terazniejszosci , ktora tworzy przyszlosc.
Jeżeli ktoś cale swoje życie będzie opierał na niskim systemie wartości ( , kradł ,łajdaczył się i zabijał ), bo przynosi mu to korzyść i przyjemność , tak zbuduje swój świat. To próżno oczekiwać by pozniejsze życie wiódł prawe , godne i etyczne.
W jego świecie pewne zachowania , które stworzyły jego kręgosłup etyczno moralny przy nadarzającej się okazji i tak i tak pokażą jego twarz.
Przeszłość bowiem tak ukształtowała jego kręgosłup moralny iż jego norma są takie a nie inne zachowania.
Nie jest to do końca prawdą. Ogromny wpływ ma też aktualne środowisko. Wpływ tegoż środowiska świetnie przedstawia znany chyba wszystkim słynny "eksperyment więzienny" Zimbardo. W eksperymencie tym w ciągu 2 dni (!!!) ze zwykłych, nieagresywnych ludzi (zostało to wcześniej przebadane), powstała grupa brutalnych oprawców. Natomiast praktycznie od razu po zakończeniu eksperymentu, wszystko wróciło do normy.
Tak więc wyuczone wzorce to jedynie jeden z czynników. Drugim, mającym tak samo duże, jeśli nie większe znaczenie, jest AKTUALNA sytuacja, aktualne środowisko.
Tylko zdecydowane przeciwstawienie się dawnym zwyczajom i normom może to zmienić. Ale to nie jest proste , bo trzeba wyzerować przeszłość i to nie słowem a czynem.
Przeciwstawienie się brutalności za pomocą brutalności? To może teraz ja zacytuję pewną frazę: "Ten, który walczy z potworami, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich"...
I drugie przysłowie; " Po czynach ich poznacie...." , czyli po owocach , a nie po tym jak pięknie o czymś mówią.
Jeśli miałbym tak poznawać, musiałbym uznać, Kiaro, że praktykujesz
nienawiść bezwarunkową. Bo o miłości mówisz, a jadem plujesz.
EDIT:
I nie mówię tego z niechęci do Ciebie. Ale jeśli mam być szczery, to mam wrażenie, że widzisz przysłowiową drzazgę w oczach innych, ale belki w swoim nie zauważasz. Że mówisz o miłości, mając w sobie (co widać po postach) ogromne pokłady nienawiści. W dodatku - co dla rozwoju duchowego gorsze - wydajesz się absolutnie wypierać ze świadomości tą kwestię. Teoretycznie głosisz wolność, nieocenianie innych, suwerenność. Ale nie zauważasz chyba, że w Twoich postach wciąż pobrzmiewa wyższość, jakbyś uważała, że posiadasz wiedzę lepszą od innych, pochodzącą z wyższych niż inni poziomu świadomości, do której trzeba dojrzeć do Twojego (w rozumieniu - wyższego) poziomu świadomości.
Nie wiem, czy mam rację, ale zastanów się nad tym. Bo stawianie siebie w pozycji nauczyciela, nie dopuszczając do siebie myśli, że czasem warto być uczniem, może prowadzić jedynie do duchowej stagnacji, zapatrzenia w siebie, a zamknięcia na innych.