Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Maj 05, 2024, 23:44:33


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: 1 2 [3] 4 5 6 7 8 9 10 11 12 |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Dziennik snów - pisz tutaj !  (Przeczytany 136751 razy)
0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #50 : Styczeń 09, 2010, 16:39:00 »

Szanowni forumowicze,bardzo interesują mnie sny,szczególnie
te o Ślęży,może więc wróćmy do sedna tego tematu. Uśmiech Mrugnięcie
Zapisane
Agawa
Gość
« Odpowiedz #51 : Styczeń 09, 2010, 19:49:55 »

Niestety nic na temat Ślęży nigdy mi się nie śniło, pewnie dlatego, że pochodzę z rejonów północno-wschodnich, ale jeden sen zapamiętałam i zobaczyłam tak dobrze, że dla odmiany (od Ślęży) wam o nim opowiem
a było to tak...śnił mi sie jeden z tych snów, które po obudzeniu natychmiast chce sie narysować:

ide sobie spokojnie wieczorem do pracy, jestem już prawie przy samym budynku
i teraz OOO!!!na niebie w oddali pojawia sie dość duże jak na np. Księżyc, pomarańczowe koło,
które powoli kreci sie jak wiatrak, w środku widać jakiś nieruchomy znak, zbliżony do chińskiego(lub ze znaków zodiaku),
stoje i wlepiam oczy w to niecodzienne zjawisko i zastanawiam sie o co chodzi,
moje wrażenia i odczucia w tym śnie były tak samo prawdziwe, jak teraz siedze i to pisze  ,

w pewnym momencie koło zaczyna sie przybliżać i robić coraz wieksze, cały czas wolno wirując,
chcę szybko wejść do budynku, a tam okazuje sie że jest ochrona i nie każdy może wejść,
w końcu mnie wpuszczają, biegnę do szatni, gdzie btw. odbywa sie impreza firmowa,
widze koleżanki z pracy , które piją piwko i dobrze bawia, zaciągam za rękaw jedną z nich do okna i pokazuje co sie dzieje,
podchodzi więcej osób i zaczyna sie panika, nikt za bardzo nie wie czy uciekać, czy lepiej zostać, czy zabierać cos wartościowego 

w końcu z dwiema znajomymi wychodzimy na zewnatrz i idziemy w kierunku samochodu,
ale koło widziane przeze mnie wcześniej przybliżyło sie tak bardzo, że średnice mogę określić jako
wysokość 12-pietrowego wieżowca, albo i lepiej, co ciekawsze koło sie sklonowało i było ich razem z 5,
jedno obok drugiego przesuwały się w kierunkach zach -> wschód, przez całą końcówkę miasta, mój podziw i przerażenie dla tego widoku było ogromne,
koło jakby płonęło przeźroczystym ogniem, w dodatku w pewnym momencie, na chwile, bardziej na wschód pojawił sie i znikął jeszcze inny znak(jak w zodiaku - może waga), przypominający kotwicę w ogniu, ale tez mógł byc to jakis chiński znak(bez koła), wszystko to wydawało z siebie jakąś pulsację, odczuwalną częstotliwość, myślałam, że jest już po mnie, uciekając do samochodu, koło jak piła stolarska zbliżyło sie do mnie zbyt blisko i wtedy wiedziałam, ze mnie przetnie, jednak przeszło tylko przeze mnie
i wtedy poczułam większy spokój i cholernie mocno napawałam sie tym widokiem

dziwne to jak nie wiem co, ale zobaczyłyśmy niedaleko, na stacji benzynowej dwie ogniste postacie, wyglądające jak nadzy, pomarańczowi, pierwotni ludzie, dewastowali, niszczyli, z pomrukiem zadowolenia, autentycznie bałam sie, że jak nas zobacza to umre, jeden nas zobaczył, bardzo powoli podszedł, czymś w rodzaju sztyletu dotknął szyby samochodu, która sie w tym miejscu roztopiła i sztylet przeniknął przez szybe, wydaje mi sie że potem ja cofnął, bo nie czułam już zagrożenia, a raczej wrażenie, ze oni są widoczni i obecni tylko duchem, a nie ciałem, czy coś tak i fizycznie nie mogą zrobić żadnej krzywdy(choć dewastowanie stacji było fizycznie widoczne)

sorry, ze tak długo, ale mam nadzieje, ze ktos z forumowych magików powie mi czy taki sen może coś znaczyć

po obudzeniu, nie mogłam dojść do siebie przez dwa dni, idąc przez miasto nie mogłam nie spoglądac co chwile do góry,
jednak dałam sobie spokój, bo to nie pierwszy dziwny sen w moim życiu(aż tak dziwnych przydarzyło mi sie tylko kilka),
myśle sobie:to tylko sen, po czterech, może pieciu dniach przyśniło mi sie, ze jestem wieczorem w innej części miasta,
oczywiście wieczorem, jakis facet patrzy do góry i przywołuje innych ludzi żeby zobaczyli, nazbierała sie grupka, patrze i ja,
nosz kurde :] to samo ogniste wirujące koło troche mniejsze niż za pierwszym razem, a ciut wieksze od księżyca i w środku znak, przepchałam sie przez tych wszystkich ludzi i mówie im bez emocji, ze ja już to widziałam, no i sie obudziłam,

więcej mi sie to nie przyśniło

później kojarzyłam to sobie z Nibiru i tłumaczyłam sobie, że jeżeli się pojawi to katastrofy jednak nie będzie, liczę na bardziej profesjonalne interpretacje
pozdrawiam wszystkich!
Zapisane
Kiara
Gość
« Odpowiedz #52 : Styczeń 10, 2010, 00:59:35 »

Cytat: Kiara  Styczeń 07, 2010, 18:48:49
Ryba?

No dobrze , stoje sobie raniutko w deszczowy dzien  jesienny pod wieza Eiffla , nagle pod moje nogi spada  z nieba zywa ryba!
Calkiem spora , oddycha , gapimy sie na siebie dluzsza chwile , mnie zamurowalo , nie wiem co mam z nia zrobic?
Za chwile slysze kroki zlnierza pilnujacego placu , odwracam glowe go tylu , na momet.
Chce ponownie popatrzec na rybe zeby cos zrobic... , ale jej juz nie ma!
Skad sie wziela i jak zniknela? hmmm , nie wiem !
Deszcz padal , ludzi nie bylo tylko ja i ryba , a pozniej deszcz ja , ale juz bez ryby.

Bylam tam jeszcze jakis czas , zadnej ryby wiecej.

Acha , to nie byl sen tylko rzeczywistosc.
Kiara Uśmiech Uśmiech
Rozwiązaniem tej zagadki może być słowo Artur. Hahaha nie arteq.

Zwyczajnie nie rozumiesz tego zjawiska , nie wiesz o co w nim chodzi.

Kiara Uśmiech Uśmiech
Zapisane
nagumulululi
Gość
« Odpowiedz #53 : Styczeń 11, 2010, 18:25:12 »

Cytat: Kiara  Styczeń 07, 2010, 18:48:49
Ryba?

No dobrze , stoje sobie raniutko w deszczowy dzien  jesienny pod wieza Eiffla , nagle pod moje nogi spada  z nieba zywa ryba!
Calkiem spora , oddycha , gapimy sie na siebie dluzsza chwile , mnie zamurowalo , nie wiem co mam z nia zrobic?
Za chwile slysze kroki zlnierza pilnujacego placu , odwracam glowe go tylu , na momet.
Chce ponownie popatrzec na rybe zeby cos zrobic... , ale jej juz nie ma!
Skad sie wziela i jak zniknela? hmmm , nie wiem !
Deszcz padal , ludzi nie bylo tylko ja i ryba , a pozniej deszcz ja , ale juz bez ryby.

Bylam tam jeszcze jakis czas , zadnej ryby wiecej.

Acha , to nie byl sen tylko rzeczywistosc.
Kiara Uśmiech Uśmiech
Rozwiązaniem tej zagadki może być słowo Artur. Hahaha nie arteq.

Zwyczajnie nie rozumiesz tego zjawiska , nie wiesz o co w nim chodzi.

Kiara Uśmiech Uśmiech
Witaj,

Jeżeli nie rozumiem, to mnie oświeć. Ja poniekąd zartowałem, choc może była w tym szczypta prawdy, Uśmiech.
Zapisane
Kiara
Gość
« Odpowiedz #54 : Styczeń 12, 2010, 00:04:35 »

Moze to bedzie bardziej czytelne, ma zwiazek ze Sleza poprzez rodzaj symbolu , ktory jest symbolem solarnym Slezy.

Poszlysmy ( z nie mniej "szalonymi" jak ja  kolezankami ) zlozyc zyczenia urodzinowe innej kolezance ( ktora w tym dniu musiala kogos zastapic w pracy), byl juz pozny wieczor. Wlaczylysmy muzyke i zaczelysmy tanczyc , mila atmosfera radosnych  kobiet.
Po niedlugim czasie wrocilysmy do hotelu ( bylo to w innym miescie), ja czulam niesamowite pieczenie prawego ramienia.
Zdjelam kurtke i zobaczylam na nim wypalony znak symbol, bylam tak zaskoczona iz nie wiedzialam , co powiedziec i co o tym myslec...  Byly to cieniutkie idealne linnie tak jak ktos by wypalal lasercm tatuaz.
Zostalam "oznakowana" jak ciele farmera.. wypalono mi na ramieniu  bardzo wyrazny znak.
Strupki zeszly po krotim czasie , symbol pozostal  widoczny ponad pol roku. Pozniej zbladl i zniknol , ale czasami czuje jego fizyczna obecnosc na moim ramieniu.
Swiadkami tego zdarzenia byly cztery moje kolezanki ,pozniej ogladalo go wiele osob.

No coz, mi  sie   zdarzaja  rozne dziwne rzeczy  wcale nie rzadko ...
Acha... , to nie byl sen , to sie zaistnialo  w realu.

Kiara Uśmiech Uśmiech


ps. "Jeżeli nie rozumiem, to mnie oświeć. Ja poniekąd zartowałem, choc może była w tym szczypta prawdy,
Dla mnie to zdarzenie nie ma zadnego zwiazku z Arturem.
« Ostatnia zmiana: Styczeń 17, 2010, 21:31:43 wysłane przez Kiara » Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #55 : Styczeń 12, 2010, 00:59:40 »

Agawa pozwól , że nawiążę do Twojego snu.

Mnie również coś podobnego się śniło. Też były znaki na niebie, ucieczka, samochody , próby ratowania rodziny , błądzenie we mgle nawet było, ale po kolei, streszczenie  ...

Był piękny ,słoneczny dzień. Idę na spacer z rodziną. Wychodzimy spomiędzy bloków na otwartą przestrzeń, a tam wielu ludzi gapi się w niebo. Zadzieram głowę i dostrzegam dziwne znaki na niebie. Przeróżne figury geometryczne, kręgi, piramidy , trójkąty , krzyże nawet oraz krążące między nimi kuliste, ogniste obiekty. Poczułem niepokój i strach o bezpieczeństwo rodziny, ale jednocześnie fascynację. Dzieci się boją, płaczą , żona każe mi COŚ zrobić i to szybko. Zatrzymuję czarne auto, jakby taksówkę. Wysiada przystojny gentelman i grzecznie pyta się czym może służyć. Każę wsiadać rodzinie i zawieźć ich w bezpieczne miejsce, ale w taksówce nie ma już miejsca dla mnie . Nic to, mówię, jedźcie, spotkamy się później. W tym momencie ogniste kule niczym rój meteorytów uderzają w budynki i  w ludzi zamieniając ich w białe kule światła. Każę taksówce ruszać i uwazać na atak ognia z nieba. Ten wprawnie omija uderzenia metorów niemal o włos, nikną mi z oczu. Ja sam biegnę w stronę budynku ,żeby się schować przed ogniem z nieba, ale nagle tuż przede mną pojawia się ognista kula, wyraźnie mnie namierza. Staję w bezruchu świadom bezcelowości ucieczki. Kula mnie fascynuje i  nie boję się. Kula na chwile nieruchomieje nade mną a potem uderza , a ja się rzucam na nią jakbym chciał się z nią zmierzyć, ale świadom,że za chwilę zniknę i że to już będzie koniec. Nic nie widzę prócz białego , pulsującego światła . W dalszym ciągu jestem spokojny. Po chwili jasność ustępuje, a ja ,leciutki, zwieszony metr nad ziemią , przemieniony w pół-człowieka, pół-kulę, otoczony jakby wirującym światłem obserwuję jak ludzie w panice uciekają przed ognistymi kulami. Są przerażeni , ale udaje im sie w większości zwiać tak, jakby ich strach jednak odpychał kule. Te zaś, gdy nie trafiają, tam gdzie spadną rozpuszczają budynki, ziemię, ulice , wszystko zamieniając w rozpływające się niczym zamki na plaży, piaskowe , bezkształtne konstrukcje. Człowiek , który raz umknął kuli nie jest powtórnie atakowany. Czułem wobec tych ludzi współczucie. Współczułem im tego, że się boją. Czasami przestraszeni ludzie skakali w ogień lub z okien budynków zabijając się. Wszystko ze strachu. Ja czułem się lekki i niczego się nie bałem. Kiedy zapragnąłem zaobserwować coś z bliska po prostu się do tego zbliżałem z dużą prędkością i nagle wyhamowywałem w powietrzu. Moja wola była rozkazem. Wtedy przypomniałem sobie o rodzinie i przestraszyłem się tego, że mogli sobie coś zrobić. Zapragnąłem być przy nich i chronić ich, ale nie wiedziałem gdzie są. Wtedy skupiłem się na ostatniej scenie, jak taksówka odjeżdżała i nagle poczułem , że znalazłem ślad i  z ogromną prędkością  pomknąłem w ich kierunku . Dotarłem do szkieletów budynków roztopionych niczym czekolada od gorąca , a między zgliszczami znalazłem zniszczoną, roztopiona taksówkę . Usłyszałem płacz i rozpoznałem że to mój starszy syn. Odnalazłem gromadkę , która przylgnęła do ściany czegoś, co dawniej było naszym domem. Był z nimi kierowca taksówki pocieszający kobietę, którą uważałem za swoją żonę. Chciałem ich pocieszyć, ale spotkałem się ze stekiem wyzwisk i strachem i nieufnością w oczach starszego syna. Tylko najmłodsze maleństwo gapiło sie na mnie i uśmiechało. Odpłynałem nieco na bok, a on poszedł śmiało za mną , a za nim cała gromadka . I tak szli otuleni szarym pyłem i mgłą w ciemności nocy. Wiedziony intuicją wybierałem szlak i oświetlałem im w mroku drogę sobą, aż zmęczeni, ostatkiem sił, doszli do polanki wolnej od mgieł , całej wyłożonej kobiercem z miękkiego, ciepłego i suchego mchu. Popadali i zasnęli otuleni mchem niczym kołdrami. To było miejsce do którego przemienieni, tacy , jak ja, sprowadzali tych, którzy pozostali w dawnym świecie, aby bezpiecznie mogli przeżyć.  Małe dzieci nie spały. Czerpały energię z mchów i radośnie bawiły się między śpiącymi.

Nie wiem co było dalej , bo się obudziłem, ale sen pamiętam chronologicznie i ze szczegółami, a zwłaszcza te symbole i znaki na niebie. To było jakby wszystkie symbole religijne naraz chciały opanować niebo.
Sen miał swoje częściowe odzwierciedlenie w rzeczywistości, ale to nie miejsce na tego typu wynurzenia.
Częściowo się sprawdził i dalej się sprawdza w pewnym sensie.
Zapisane
nagumulululi
Gość
« Odpowiedz #56 : Styczeń 17, 2010, 21:13:01 »

Agawa pozwól , że nawiążę do Twojego snu.

Mnie również coś podobnego się śniło. Też były znaki na niebie, ucieczka, samochody , próby ratowania rodziny , błądzenie we mgle nawet było, ale po kolei, streszczenie  ...

Był piękny ,słoneczny dzień. Idę na spacer z rodziną. Wychodzimy spomiędzy bloków na otwartą przestrzeń, a tam wielu ludzi gapi się w niebo. Zadzieram głowę i dostrzegam dziwne znaki na niebie. Przeróżne figury geometryczne, kręgi, piramidy , trójkąty , krzyże nawet oraz krążące między nimi kuliste, ogniste obiekty. Poczułem niepokój i strach o bezpieczeństwo rodziny, ale jednocześnie fascynację. Dzieci się boją, płaczą , żona każe mi COŚ zrobić i to szybko. Zatrzymuję czarne auto, jakby taksówkę. Wysiada przystojny gentelman i grzecznie pyta się czym może służyć. Każę wsiadać rodzinie i zawieźć ich w bezpieczne miejsce, ale w taksówce nie ma już miejsca dla mnie . Nic to, mówię, jedźcie, spotkamy się później. W tym momencie ogniste kule niczym rój meteorytów uderzają w budynki i  w ludzi zamieniając ich w białe kule światła. Każę taksówce ruszać i uwazać na atak ognia z nieba. Ten wprawnie omija uderzenia metorów niemal o włos, nikną mi z oczu. Ja sam biegnę w stronę budynku ,żeby się schować przed ogniem z nieba, ale nagle tuż przede mną pojawia się ognista kula, wyraźnie mnie namierza. Staję w bezruchu świadom bezcelowości ucieczki. Kula mnie fascynuje i  nie boję się. Kula na chwile nieruchomieje nade mną a potem uderza , a ja się rzucam na nią jakbym chciał się z nią zmierzyć, ale świadom,że za chwilę zniknę i że to już będzie koniec. Nic nie widzę prócz białego , pulsującego światła . W dalszym ciągu jestem spokojny. Po chwili jasność ustępuje, a ja ,leciutki, zwieszony metr nad ziemią , przemieniony w pół-człowieka, pół-kulę, otoczony jakby wirującym światłem obserwuję jak ludzie w panice uciekają przed ognistymi kulami. Są przerażeni , ale udaje im sie w większości zwiać tak, jakby ich strach jednak odpychał kule. Te zaś, gdy nie trafiają, tam gdzie spadną rozpuszczają budynki, ziemię, ulice , wszystko zamieniając w rozpływające się niczym zamki na plaży, piaskowe , bezkształtne konstrukcje. Człowiek , który raz umknął kuli nie jest powtórnie atakowany. Czułem wobec tych ludzi współczucie. Współczułem im tego, że się boją. Czasami przestraszeni ludzie skakali w ogień lub z okien budynków zabijając się. Wszystko ze strachu. Ja czułem się lekki i niczego się nie bałem. Kiedy zapragnąłem zaobserwować coś z bliska po prostu się do tego zbliżałem z dużą prędkością i nagle wyhamowywałem w powietrzu. Moja wola była rozkazem. Wtedy przypomniałem sobie o rodzinie i przestraszyłem się tego, że mogli sobie coś zrobić. Zapragnąłem być przy nich i chronić ich, ale nie wiedziałem gdzie są. Wtedy skupiłem się na ostatniej scenie, jak taksówka odjeżdżała i nagle poczułem , że znalazłem ślad i  z ogromną prędkością  pomknąłem w ich kierunku . Dotarłem do szkieletów budynków roztopionych niczym czekolada od gorąca , a między zgliszczami znalazłem zniszczoną, roztopiona taksówkę . Usłyszałem płacz i rozpoznałem że to mój starszy syn. Odnalazłem gromadkę , która przylgnęła do ściany czegoś, co dawniej było naszym domem. Był z nimi kierowca taksówki pocieszający kobietę, którą uważałem za swoją żonę. Chciałem ich pocieszyć, ale spotkałem się ze stekiem wyzwisk i strachem i nieufnością w oczach starszego syna. Tylko najmłodsze maleństwo gapiło sie na mnie i uśmiechało. Odpłynałem nieco na bok, a on poszedł śmiało za mną , a za nim cała gromadka . I tak szli otuleni szarym pyłem i mgłą w ciemności nocy. Wiedziony intuicją wybierałem szlak i oświetlałem im w mroku drogę sobą, aż zmęczeni, ostatkiem sił, doszli do polanki wolnej od mgieł , całej wyłożonej kobiercem z miękkiego, ciepłego i suchego mchu. Popadali i zasnęli otuleni mchem niczym kołdrami. To było miejsce do którego przemienieni, tacy , jak ja, sprowadzali tych, którzy pozostali w dawnym świecie, aby bezpiecznie mogli przeżyć.  Małe dzieci nie spały. Czerpały energię z mchów i radośnie bawiły się między śpiącymi.

Nie wiem co było dalej , bo się obudziłem, ale sen pamiętam chronologicznie i ze szczegółami, a zwłaszcza te symbole i znaki na niebie. To było jakby wszystkie symbole religijne naraz chciały opanować niebo.
Sen miał swoje częściowe odzwierciedlenie w rzeczywistości, ale to nie miejsce na tego typu wynurzenia.
Częściowo się sprawdził i dalej się sprawdza w pewnym sensie.
Rozumiem że nie podzielisz się interpretacją a ja nie bedę tu wypisywał treści o twoich problemach w rodzinie.  Sądzę że to twoja droga duchowa jest przyczyną niezrozumienia, rozpadu rodziny i tak dalej ...To ma duży zwiazek z poprzednim snem i ta kobietą.  Szkoda że to nie o Śleży ale można próbować interpretować na poziomie archetypów i zdarzeń dotyczacych szerszeej rzeszy ludzi.

================================================

Niestety nic na temat Ślęży nigdy mi się nie śniło, pewnie dlatego, że pochodzę z rejonów północno-wschodnich, ale jeden sen zapamiętałam i zobaczyłam tak dobrze, że dla odmiany (od Ślęży) wam o nim opowiem
a było to tak...śnił mi sie jeden z tych snów, które po obudzeniu natychmiast chce sie narysować:

ide sobie spokojnie wieczorem do pracy, jestem już prawie przy samym budynku
i teraz OOO!!!na niebie w oddali pojawia sie dość duże jak na np. Księżyc, pomarańczowe koło,
które powoli kreci sie jak wiatrak, w środku widać jakiś nieruchomy znak, zbliżony do chińskiego(lub ze znaków zodiaku),
stoje i wlepiam oczy w to niecodzienne zjawisko i zastanawiam sie o co chodzi,
moje wrażenia i odczucia w tym śnie były tak samo prawdziwe, jak teraz siedze i to pisze  ,

w pewnym momencie koło zaczyna sie przybliżać i robić coraz wieksze, cały czas wolno wirując,
chcę szybko wejść do budynku, a tam okazuje sie że jest ochrona i nie każdy może wejść,
w końcu mnie wpuszczają, biegnę do szatni, gdzie btw. odbywa sie impreza firmowa,
widze koleżanki z pracy , które piją piwko i dobrze bawia, zaciągam za rękaw jedną z nich do okna i pokazuje co sie dzieje,
podchodzi więcej osób i zaczyna sie panika, nikt za bardzo nie wie czy uciekać, czy lepiej zostać, czy zabierać cos wartościowego 

w końcu z dwiema znajomymi wychodzimy na zewnatrz i idziemy w kierunku samochodu,
ale koło widziane przeze mnie wcześniej przybliżyło sie tak bardzo, że średnice mogę określić jako
wysokość 12-pietrowego wieżowca, albo i lepiej, co ciekawsze koło sie sklonowało i było ich razem z 5,
jedno obok drugiego przesuwały się w kierunkach zach -> wschód, przez całą końcówkę miasta, mój podziw i przerażenie dla tego widoku było ogromne,
koło jakby płonęło przeźroczystym ogniem, w dodatku w pewnym momencie, na chwile, bardziej na wschód pojawił sie i znikął jeszcze inny znak(jak w zodiaku - może waga), przypominający kotwicę w ogniu, ale tez mógł byc to jakis chiński znak(bez koła), wszystko to wydawało z siebie jakąś pulsację, odczuwalną częstotliwość, myślałam, że jest już po mnie, uciekając do samochodu, koło jak piła stolarska zbliżyło sie do mnie zbyt blisko i wtedy wiedziałam, ze mnie przetnie, jednak przeszło tylko przeze mnie
i wtedy poczułam większy spokój i cholernie mocno napawałam sie tym widokiem

dziwne to jak nie wiem co, ale zobaczyłyśmy niedaleko, na stacji benzynowej dwie ogniste postacie, wyglądające jak nadzy, pomarańczowi, pierwotni ludzie, dewastowali, niszczyli, z pomrukiem zadowolenia, autentycznie bałam sie, że jak nas zobacza to umre, jeden nas zobaczył, bardzo powoli podszedł, czymś w rodzaju sztyletu dotknął szyby samochodu, która sie w tym miejscu roztopiła i sztylet przeniknął przez szybe, wydaje mi sie że potem ja cofnął, bo nie czułam już zagrożenia, a raczej wrażenie, ze oni są widoczni i obecni tylko duchem, a nie ciałem, czy coś tak i fizycznie nie mogą zrobić żadnej krzywdy(choć dewastowanie stacji było fizycznie widoczne)

sorry, ze tak długo, ale mam nadzieje, ze ktos z forumowych magików powie mi czy taki sen może coś znaczyć

po obudzeniu, nie mogłam dojść do siebie przez dwa dni, idąc przez miasto nie mogłam nie spoglądac co chwile do góry,
jednak dałam sobie spokój, bo to nie pierwszy dziwny sen w moim życiu(aż tak dziwnych przydarzyło mi sie tylko kilka),
myśle sobie:to tylko sen, po czterech, może pieciu dniach przyśniło mi sie, ze jestem wieczorem w innej części miasta,
oczywiście wieczorem, jakis facet patrzy do góry i przywołuje innych ludzi żeby zobaczyli, nazbierała sie grupka, patrze i ja,
nosz kurde :] to samo ogniste wirujące koło troche mniejsze niż za pierwszym razem, a ciut wieksze od księżyca i w środku znak, przepchałam sie przez tych wszystkich ludzi i mówie im bez emocji, ze ja już to widziałam, no i sie obudziłam,

więcej mi sie to nie przyśniło

później kojarzyłam to sobie z Nibiru i tłumaczyłam sobie, że jeżeli się pojawi to katastrofy jednak nie będzie, liczę na bardziej profesjonalne interpretacje
pozdrawiam wszystkich!
Tu prawdopobnie chodzi o planete Mars, zwykle rudą i oznaczająca archetyp stepowego wojownika o rudych włosach który zwykle niszczył świat. Pewnie zodiak skojarzył ci się z symbolem planety. W hiduizmie jest on wyobrazany może jako bóg Rudra lub Agni jadący na baranie, w mojej interpretacji jako diabeł i chrystus, wyzwoliciel od złego ale jednocześnie kat i morderca. Ciekawy jest aspekt stacji beznynowej która łaczy się z moimi głebszymi badanami. Trudno jednoczesnie odnieść ten sen do twojego życia prywatnego (z pewnością istnieje) ale jego wymowa w postaci ognistej postaci jest znamienna. Wielu ludzi ognistą postać odczytuje w snach jako Szatana.

EDIT:Uzupełnienie:
http://www.jezuici.pl/am/arc/arc_051.htm
      Położona niżej mozaika przedstawia Kotwicę w formie krzyża, symbol nadziei pokładanej w Zbawicielu. W górnej części mozaiki, na złotym tle, widoczny jest grecki napis ICHTYS - ryba, oznaczający Chrystusa. W dolnym polu mozaiki widzimy czerwone pływające ryby, dobrze widoczne w zielononiebieskich falach wody. Są one zwrócone pyszczkami do siebie i pływają nad ramionami kotwicy. Oznaczają one społeczność chrześcijan, bo chrześcijanin to alter Christus.

Scaliłem posty
Darek
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 13, 2010, 21:17:56 wysłane przez Dariusz » Zapisane
PHIRIOORI
Gość
« Odpowiedz #57 : Styczeń 17, 2010, 23:14:59 »

Agawa,
Na poczatek napiszę, że miałaś fascynujacy, piekny sen.
Trochę Ci zazdroszczę nawet, bo dawno nie miałem snu, który trzyma kilka dni. To jest wspaniałe.
.. i do tego z follow-up`em po 5-ciu dniach Mrugnięcie

Sen Twój jest przesycony symboliką.
Nie będę wszystkiego roztrząsał, ale wspomne kilka znaczeń

Cytuj
koło jakby płonęło przeźroczystym ogniem, w dodatku w pewnym momencie, na chwile, bardziej na wschód pojawił sie i znikął jeszcze inny znak(jak w zodiaku - może waga), przypominający kotwicę w ogniu, ale tez mógł byc to jakis chiński znak(bez koła), wszystko to wydawało z siebie jakąś pulsację

waga mogłao znaczać rozstrzyganie czegoś w odniesieniu do Twojej istoty. Kotwica z kolei cumuje wynik rozstrzygnięcia. Fakt iż Znaki są w ogniu sa wyrazem że ma to związek z procesami Życia, transformacji.

Cytuj
koło jak piła stolarska zbliżyło sie do mnie zbyt blisko i wtedy wiedziałam, ze mnie przetnie, jednak przeszło tylko przeze mnie
i wtedy poczułam większy spokój i cholernie mocno napawałam sie tym widokiem
Spotkałas się z czymś, co może być bardzo niebezpieczne, bezwzględne, jednak nie zrobiło Ci krzywdy.
Psychologiczny wymiar takiego doświadczenia ma chyba większą skalę niż chodzenie po ogniu.
Z pewnościa jakiś rodzaj konfrontacji z czymś strukturalnym, wiekszym od siebie, z czymś czego nie możesz kontrolowac ..masz już za sobą.

Cytuj
czymś w rodzaju sztyletu dotknął szyby samochodu, która sie w tym miejscu roztopiła i sztylet przeniknął przez szybe, wydaje mi sie że potem ja cofnął, bo nie czułam już zagrożenia, a raczej wrażenie, ze oni są widoczni i obecni tylko duchem, a nie ciałem, czy coś tak i fizycznie nie mogą zrobić żadnej krzywdy(choć dewastowanie stacji było fizycznie widoczne)
Dewastowaie stacji paliw symbolizuje zniszczenie dotychczasowych sposobów i nawyków pozyskiwania energii. Sztyletem zniszczono samochód jako formę wyrazająca potoczny sposób na przemieszczanie w koonotacji ze stacją paliw. Po prostu samochód na bęzynę stopniowo odchodzi (taki został zasztyletowany).
Ty byłas świadkiem i nie chodziło o Ciebie.. po prostu równoległość wątków. Te postacie to Elementale.
Na Ciebie nikt nienastawał, po prostu tam byłaś. Wiaże sie to tez z koleżanka jakoś i codziennością. Ale te sprawy nie mają nic do Ciebie, jaką jesteś w istocie.

Generalnie jesteś dosyć bezpieczna wewnetrznie we wszystkich tych procesach, a nawet jestes pewnego rodzaju ostoją dla innych. poprzez spokój wynikający z wcześniejszych doświadczeń.

Pozdrawiam Uśmiech  Ciepło

do admina
"Wystąpił błąd!
Katalog załączników jest pełny. Spróbuj wysłać mniejszy plik i/lub skontaktuj się z administratorem."


p.s.
cos o symbolice zodiakalnej wagi do mnie pukało kilka dni temu - ale miałem inne sprawy i niepamietam
chyba coś z Venus związane
« Ostatnia zmiana: Styczeń 21, 2010, 13:40:18 wysłane przez PHIRIOORI » Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #58 : Styczeń 18, 2010, 10:08:49 »

Ja myślę, że cały znany nam świat  powoli odchodzi. Nie tylko stacje paliw, samochody, nie tylko budynki, jak z mojego snu, lecz również , a może przede wszystkim - odchodzi stare DNA.
Kule ognia, czy ogień jako taki jest symbolem oczyszczenia i przemiany. Fizycznie ogień spala, czyli zamienia rzecz w energię. Ogień, światło - jako przemiana ?

Dla mnie interesująca była zagadka znaków na niebie. Jak coś takiego odczytać ? Nie pamiętam już samych znaków, ale wiem, że miały postać  figur geometrycznych. Fakt, że zapowiedziały przemianę przybywającą z nieba, ale czy same w tej przemianie uczestniczyły  ?
Zapisane
nagumulululi
Gość
« Odpowiedz #59 : Styczeń 18, 2010, 10:46:18 »

Ja myślę, że cały znany nam świat  powoli odchodzi. Nie tylko stacje paliw, samochody, nie tylko budynki, jak z mojego snu, lecz również , a może przede wszystkim - odchodzi stare DNA.
Kule ognia, czy ogień jako taki jest symbolem oczyszczenia i przemiany. Fizycznie ogień spala, czyli zamienia rzecz w energię. Ogień, światło - jako przemiana ?

Dla mnie interesująca była zagadka znaków na niebie. Jak coś takiego odczytać ? Nie pamiętam już samych znaków, ale wiem, że miały postać  figur geometrycznych. Fakt, że zapowiedziały przemianę przybywającą z nieba, ale czy same w tej przemianie uczestniczyły  ?
Gwiazdozbiory wyobraża się często jako figury geometryczne. W psycholiogii głebi przedstawiają najgłębsze pokłady nieświadomości zbiorowej, archetypy pierwotnych bogów wyprojektowane na nieboskłon jako ciało bogini Nut w egipskiej tradycji.
Z