Niezależne Forum Projektu Cheops

Rozwój duchowy => Bóg i religie => Wątek zaczęty przez: zuza Październik 31, 2008, 09:38:20



Tytuł: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: zuza Październik 31, 2008, 09:38:20
Jakie refleksje nasuwają się wam w tych dniach?
Na początek link do tekstu dotyczącego dyskusyjnej sprawy zwiazanej z tymi dniami  http://fakty.interia.pl/polska/news/chca-zalegalizowac-rozrzucanie-prochow-zmarlych,1203469
Napiszę od razu, że popieram calkowicie proponowane rozwiązania.


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: Thotal Październik 31, 2008, 12:03:44
Teżbym chciał "popływać" w oceanie...


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: Kiara Październik 31, 2008, 14:29:23
No coz w dalszym ciagu korzysci materialne  dla roznych firm ,sa wazniejsze od woli zmarlego.
Bzdury Koscielne ( zmartwychstanie szkieletow), to juz obelga dla ich logiki i myslenia . A co z tymi z przed kilkuset , czy kilkudziesieciu lat, ktorzy w naturalny sposob ( bez spalenia) stali sie prochem?
Urny z prochami spalonych zmarlych od dawna sa odnajdywane na naszych terenach przez archeologow, ta tradycja jest starsza niz wiedza KK.Moze pora dla nich tez na powiekszenie wiedzy.
A po za tym skoro nie idetyfikuja jako tozsamosc ducha i materie , to o czym dyskusja. Dusza-Duch nie jest uzalezniony od materialnego ciala, on zyje bez ciala, natomiast materialne cialo po opuszczeniu go przez dusze jest martwe, ulega natychmiastowemu  procesowi rozkladu. Nie wiem czy ktoras z dusz chciala by ponownie zamieszkac w rozlozonym , brzydkim ciele, lub w samym szkielecie. Dla mnie to obrzydliwe, a dla duszy degradacja jej mozliwosci.
Kiara


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: Dariusz Październik 31, 2008, 18:32:20
Jeśli chodzi o te dni to ... ??? :o.
Zaraz, przecież jestem facetem, to co ja mogę o tych dniach klikac. Nigdy tego nie miałem, nie doświadczyłem...


Może głupi żart, ale w ten sposób chcę pokazać jaki jest mój stosunek do tego tzw "święta zmarłych" i w ogóle do wszystkiego co związane z religią.


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: Lucyna Październik 31, 2008, 18:37:45
Najważniejsze to uważać na drogach w tych dniach!


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: Dariusz Październik 31, 2008, 18:44:42
Ale tych na czy pod ziemią?


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: janneth Październik 31, 2008, 19:00:33
Dla mnie sprawa, o której mówi Zuza nie jest jasna. Zuza popiera rozwiązanie, ja nie do końca.
A teraz powiem dlaczego. Wyobraziłam sobie sytuację, gdy cała rodzina z małymi dziećmi wyjeżdża na upragnione wakacje nad jezioro. Rodzice cały rok pracowali na te dwa tygodnie sielanki. Siedzą nad jeziorem, mama się opala, tata uczy dzieci pływać. Do przeciwległego brzegu podchodzi grupa przygnębionych ludzi, jedna osoba trzyma w ręku urnę z prochami zmarłego biskiego i zgodnie z jego ostatnią wolą wysypuje zawartość do jeziora. Dzieci patrzą z zaciekawieniem i pytają tatusia, kim są ci ludzie i co oni robią. Tatuś ma dwa wyjścia: uniknąć odpowiedzi albo powiedzieć dziciom, że do wody, w której się właśnie kąpią, ludzie po drugiej stronie jeziorka wsypują skremowane ciało swojego bliskiego. Pierwsza opcja jest bardziej znośna w skutkach, druga popsuje dzieciom i tatusiowi wakacje.

Nie jestem przeciwna kremacji. Sama mając 17 lat musiałam podjąć tę bolesną decyzję dotyczącą mojej Mamy. Za życia mówiła mi, że chce po śmierci zostać skremowana, ponieważ nie chce już wówczas zabierać dużo miejsca na ziemi, zostawiając je żyjącym ludziom. Gdyby kremacja była powszechnie stosowana, wielkość cmentarzy i ich wygląd uległy by poprawie. Natomiast nie popieram rozsypywania prochów zmarłych po całej ziemi w zależności od ich upodobań.

Dla mnie Święto Zmarłych jest absolutnie niepotrzebnym świętem, chociaż kiedyś bardzo je lubiłam. Miałam taką tradycję, że wieczorem, gdy już odwiedziłam z rodziną groby wszystkich bliskich, chodziłam z przyjaciółką na cmentarz.
Kupowałyśmy za swoje oszczędności najtańsze znicze i zapałki, a potem udawałyśmy się do części cmentarza, na której znajdowały się groby żołnierzy. Tam zapalałyśmy nasze znicze w miejscach, gdzie było ich najmniej, a zapałkami podpalałyśmy wszystkie te znicze, które już zgasły. Biegałyśmy między alejkami "robiąc porządek" na grobach nieznanych nam młodych mężczyzn, żołnierzy, którzy ponieśli śmierć w walce o wolność. Zdawałyśmy sobie sprawę, że może by nas w ogóle nie było na świecie, gdyby nie ich odwaga. Teraz leżeli pochowani w ziemi, bez nagrobków, jedynie tabliczki z nazwiskami, tak niewiele po nich zostało. Kiedy już pozapalałyśmy wszystkie pogaszone i kupione przez nas znicze, a stare bez wkładów już powyrzucałyśmy, stałyśmy na środku placu, pomiędzy alejkami i patrzyłyśmy na te światełka, poustawiane przez nas równomiernie, tak aby na każdym miejscu znalazł się choć jeden. To trochę pracy, jaką w to włożyłyśmy wydawało nam się być czymś dobrym, malutkim odwdzięczeniem się za to, co ci młodzi ludzie dla nas zrobili.
Odwdzięczałyśmy się im w ten sposób co roku i nawet jutro (mimo, że mam już swoje latka) zrobimy to samo :)


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: Kiara Październik 31, 2008, 19:30:38
Rosypywanie prochow w kazdym miejscu gdie sie tylko chce jest niestosowne moim zdaniem. We Francji sa wydzielone miejsca gdzie mozna to robic. Byc moze  takie Ogrody Pamieci , ktore sa zaproponowane spelnia to zadanie. Swiatlo dla ludzi ktorzy juz odeszli mozna zapalic wszedzie i zawsze, razem z tym swiatlem przeslac im mysl napelnoina miloscia i to jest to czego naprawde potrzebuja, za czym tesknia w trakcie snu posmiertnego ( czas refleksji nad minionym zyciem, momet oczekiwania na pelna swiadomosc samego siebie).Oni sa wowczas bardzo zadumani, czesto w dlugim letargu, nasze cieple mysli budza ich, przeprowadzaja na wyzszy poziom swiadomosci.
Kiara.


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: Michał Październik 31, 2008, 22:40:55
Wiecie czym jest dla mnie to święto ?? Raz w roku nadarza się okazja do spotkania z kuzynami i zapaleniu jointa..

Zmarłych zostawmy w pamięci i we wspomnieniach.. nie uznaję żadnych świąt kościelnych.


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: chanell Listopad 01, 2008, 16:13:50
Dla mnie to przede wszystkim dzień wolny od pracy !!:P
 O moich zmarłych bliskich,pamiętam zawsze i przez cały rok,a nie tylko 1 listopada.
Właściwie to nie bardzo lubie ten cały zgiełk i tłok na cmentarzach,dlatego idę zawsze rano kiedy jest mało ludzi.Czasem jak jest ładnie i ciepło to idę wieczorem,bo lubie ten widok.
Pozdrawiam

[załącznik starszy niż 60 dni - usunięty przez administratora]


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: Michał Listopad 01, 2008, 18:38:47
cmentarze w nocy, oświetlone tysiącem lampionów wyglądają porywająco.

Muszę stwierdzić, że to święto jest bardzo rodzinnym świętem (mimo ogólnego wydźwięku) Ludzie zjeżdżają się ze wszystkich zakątków kraju i świata. nawet na boże narodzenie czy Wielkanoc rodziny nie spotykają się tak liczebnie.   


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: Enigma Listopad 02, 2008, 15:27:32
W Indiach które teraz rozwijają sie gospodarczo problemem jest zanieczyszczenie rzek (podobnie jak u nas) Ale tam dodatkowo tradycja rozrzucania prochów zmarłych do wody jest nadal praktykowana i związana z wierzeniami. Myśle ze wybór takiego czy innego pochówku powinien być dowolny, w Polsce chyba mamy zakaz trzymania urny w domu, ze wzgledu na szacunek... Ale gdyby ktos zarzyczył sobie być rozsypanym np w lesie, moze i powinny być specjalne do tego miejsca ale według mnie bez nadmiernego rygoru. Podobnie nie rozumiem jaki jest sens, skremowania zwłok a nastepnie zamykania prochu w szczelnej bańce i zakopywania tego do ziemi  ::)


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: Loukas Listopad 03, 2008, 02:13:09
Cytuj
natychmiastowemu  procesowi rozkladu. Nie wiem czy ktoras z dusz chciala by ponownie zamieszkac w rozlozonym , brzydkim ciele, lub w samym szkielecie. Dla mnie to obrzydliwe, a dla duszy degradacja jej mozliwosci.
Kiaro, nie posądzałem Cię o aż taki prymitywizm... Musisz przecież być świadoma, że zmartwychwstanie ciał nie oznacza ożywienia "szkieletów i prochu", przeciwnie, człowieka takim, jakim był - a nawet więcej, przebóstwionego, odnowionego ciała - ale jednak ciała, ponieważ jest ono integralną, nieodłączna częścią człowieka - obok duszy i ducha (umysłu). A jakim problemem jest kremacja? Przecież, jak sama zauważyłaś, każdy staje się prochem - in pulverem reverteris, lub jeszcze lepiej, w scs, ziemla jesi, w ziemlu idieszi - i też każdy z tego prochu powstanie, jako kompletny człowiek. Nie bój się, w dniu Paruzji nie zapanuje "świt żywych trupów".

A święto zmarłych... cóż, nie lubie go - zwłaszcza ze względu na tłok, którego nienawidze... Zreszta wcale nie spełnia ono w takiej formie swojego przeznaczenia, ludzie przychodzą na groby żeby pogadać i pokazać swoje kwiatki przed "sąsiadami". Scenka rodzajowa - idąc alejką cmentarną, słyszałem jak obok mnie, przy grobie, kobieta stojąca z dwójką ludzi mówi głośno i z oburzeniem "no ja nie rozumiem jak na tych pocztach mogą być takie kolejki!", po czym słysze zza pleców reakcję jakiejś dziewczyny, która zaczyna się głośno i głupkowato śmiać - ja z kolei, zobaczywszy ją, pomyślałem natychmiast "co mała k-o wykrzywiasz gębę". Tak zachowują się na cmentarzu ludzie 1. listopada.


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: Michał Listopad 03, 2008, 10:57:51
ja z kolei, zobaczywszy ją, pomyślałem natychmiast "co mała k-o wykrzywiasz gębę".

no toś wcale nie lepszy niż one  >:D


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: arteq Listopad 03, 2008, 11:41:30
Może niepotrzebnie czepiacie się Loukasa, może taki mają język w domu i tym mianem zwykli określać niestosownie zachowujące się przedstawicielki płci żeńskiej w rodzinie...

Tak to wychodzi prawdziwe oblicze - na forum Loukas kreuje się na mistrza mowy polskiej lubującego się w wyrafinowanych zwrotach i próbujący przytłaczać forumowiczów elokwencją słowną a tak naprawdę najbliższe mu ["pomyślałem natychmiast"] są słowa bardziej niz prymitywe.

Loukas, mówiąc to samo - jak widać - bliższym Ci językiem:

i po jaki ch-j było ludziskom mydlić ślepia?   


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: Loukas Listopad 03, 2008, 12:42:37
Cytuj
no toś wcale nie lepszy niż one

Zupełnie nie zrozumiałem sensu tego, co powiedziałem... Abstrawując od tego, że było to bardzo trafne określenie - w tamtym wypadku - chodzi o całe to "święto". I czy ja w ogóle mówiłem, że jestem lepszy? Moge się nawet zgodzić, że dużo gorszy. I co z tego?

Czy mamy zacząć rozmawiać o funkcjach języka? Umiejętność posługiwania się mową polega na dostosowaniu do kontekstu, do tego, co akurat chce się wyrazić. Nie jestem zwolennikiem przesadnej - dobrze, nie jestem zwolennikiem jakiejkolwiek - eufemizacji. To sztuczne i tyle.


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: Kiara Listopad 03, 2008, 12:54:35
Jezeli nie istotne sa szczatki  doczesne dla duszy  bo i tak bedzie potrafila ( pomimo ich braku) stworzyc sobie piekna nowa  powloke  materialna. To po co ten caly korowod z gloryfikacja ciala po smierci? Te cmetrze na miare miast posmiertnych i te wyszukane uroczystosc gloryfikujace ludzkie szczatki ( relikwie koscielne). Cale piekno i moc jest w DUSZY nie zas juz niezyjacej materii.
Moje ekspresyjne porownanie mialo to pokazac ( czasami slowa drastyczne sa niezbedn).
Uczucia do czlowieka sa zachowane w pamieci o nim, mysl  bliskiej mu osoby napelnoon miloscia i wdziecznoscia za wszystko co po sobie zostawil ma wieksza moc niz koscielne msze odprawiane za pieniadze przez obojetnego mu obcego czlowieka.
Moze pora na refleksje i zmiany? Ogien dla kogos kto juz odszedl mozna zapalic zawsze i wszedzie, niech niesie w sobie nasze uczucia, nie obowiazek.
Kiara

ps. Lokus bronisz tego co mi zarzucales w kolorycie slow. ;)


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: arteq Listopad 03, 2008, 12:58:37
Loukas, nie pogrążaj się. Trafne określenie? No co? Przeciez mylisz pojęcia i to bardzo. Co innego głupkowate zachowanie się, bezmyślny chichot [opieram się na Twojej opinii], a co innego prostytucja. Na oba zachowania jest wiele synonimów - potocznych, naukowych czy wręcz wulgarnych - którego użyłeś - ale jakim sposobem można opisane przez Ciebie zachowanie dziewczyny opisać jako oddawanie się prostytucji? Według mnie nijak.
Nie zasłaniaj się więc "Umiejętnością posługiwania się mową polega na dostosowaniu do kontekstu, do tego, co akurat chce się wyrazić" bo tutaj czegoś takiego nie ma - wręcz przeciwnie - dałeś pokaz całkowitego braku "inteligencji" językowej. Jest natomiast zwykłe chamstwo.


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: janneth Listopad 03, 2008, 13:02:42
Fragment autentycznego wykładu prof. Miodka na wydziale Polonistyki
Uniwersytetu Wrocławskiego:

"Kiedy się człowiek potknie albo skaleczy woła "O kurwa!". To cudowne,
lapidarne słowo wyraża jakże wiele uczuć, począwszy od zdenerwowania,
rozczarowania poprzez zdziwienie, fascynacje a na radości i satysfakcji kończąc.
Przeciętny Polak w rozmowie z przyjacielem opowiada np.: "Idę sobie stary przez
ulice, patrzę, a tam taka dupa, że o kuuurrrwa."
Kurwa może również występować w charakterze interpunktora czyli zwykłego przecinka,
np.; "Przychodzę kurwa do niego, patrzę kurwa a tam jego żona, no i się kurwa
wkurwiłem no nie?". Czasem kurwa zastępuje tytuł naukowy lub służbowy, gdy nie
wiemy, jak się zwrócić do jakiejś osoby płci żeńskiej ("chodź tu kurwo jedna!").
używamy kurwy do charakteryzowania osób ("brzydka, kurwa nie jestś", "o kurwa,
takiej kurwie na pewno nie pożyczę"), czy jako przerwy na zastanowienie
("czekaj, czy ja, kurwa lubię poziomki?").
Wyobraźmy sobie jak ubogi byłby słownik przeciętnego Polaka bez prostej
kurwy. Idziemy sobie przez ulicę, potykamy się nagle i mówimy do siebie: "bardzo
mnie irytują nierówności chodnika, które znienacka narażają mnie na upadek.
Nasuwa mi to złe myśli o władzach gminy". Wszystkie te i o wiele jeszcze
bogatsze treści i emocje wyraża proste "O kurwa!", które wyczerpuje sprawę.
Gdyby Polakom zakazać kurwy, niektórzy z nich przestaliby w ogóle mówić,
gdyż nie umieliby wyrazić inaczej swoich uczuć. Cała Polska zaczęłaby
porozumiewać się na migi i gesty. Doprowadziłoby to do nerwic, nieporozumień,
niepewności i niepotrzebnych naprężeń w Narodzie Polskim. A wszystko przez jedna
małą "kurwę"
Spójrzmy jednak na rodowód tego słowa. Kurwa wywodzi się z łaciny od `curva` czyli
krzywa. Pierwotnie w języku polskim kurwa oznaczała kobietę lekkich obyczajów,
czyli po prostu dziwkę. Dziś kurwę stosujemy również i w tym kontekście, ale
mnogość innych znaczeń przykrywa całkowicie to jedno. Można z powodzeniem
stwierdzić, że kurwa jest najczęściej używanym przez Polaków słowem.
Dziwi jednak jedno - dlaczego słowo to nie jest używane publicznie (nie
licząc filmów typu "Psy" czy "Krol", gdzie aktorzy prześcigają się w rzucaniu kurwami),
praktycznie nie słyszymy aby politycy czy dziennikarze wplatali w swe zdania
zgrabne kurwy. Pomyślmy o ile piękniej wyglądałaby prognoza pogody wygłoszona w
następujący sposób: "Na zachodzie zachmurzenie będzie kurwa umiarkowane, wiatr
raczej kurwa silny. Temperatura maksymalna ok. 2 st. Celsjusza, a wiec kurewsko
zimno kurwa będzie. Ogólnie, to kurwa jesień idzie"

DODANE: Nie pamiętam już gdzie i kiedy, ale słyszałam, że ponieważ słowo "k***a" jest jednym z najczęściej używanych słów przez Polaków i w sposób niezastąpiony niekiedy wyraża emocje, są plany nad uznaniem go za słowo nie wulgarne :)

// Przepraszam ;)


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: chanell Listopad 03, 2008, 14:02:47
Loukas, nie pogrążaj się. Trafne określenie? No co? Przeciez mylisz pojęcia i to bardzo. Co innego głupkowate zachowanie się, bezmyślny chichot [opieram się na Twojej opinii], a co innego prostytucja. Na oba zachowania jest wiele synonimów - potocznych, naukowych czy wręcz wulgarnych - którego użyłeś - ale jakim sposobem można opisane przez Ciebie zachowanie dziewczyny opisać jako oddawanie się prostytucji? Według mnie nijak.
Nie zasłaniaj się więc "Umiejętnością posługiwania się mową polega na dostosowaniu do kontekstu, do tego, co akurat chce się wyrazić" bo tutaj czegoś takiego nie ma - wręcz przeciwnie - dałeś pokaz całkowitego braku "inteligencji" językowej. Jest natomiast zwykłe chamstwo.

arteq :)
To chyba niemozliwe,potwierdzają się twoje słowa!!!  po raz drugi zgadzam się z tobą w 100% :P
ale mu "przysoliłeś" ;)


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: arteq Listopad 03, 2008, 17:26:46
Chanell, zadne przysoliłeś, wypowiedziałem swoje zdanie i tyle.

No i przecież Ci mówiłe, że z czasem będziesz się ze mna zgadzała coraz bardziej  ;]


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: Andaren Listopad 04, 2008, 16:09:58
Cytuj
DODANE: Nie pamiętam już gdzie i kiedy, ale słyszałam, że ponieważ słowo "kurwa" jest jednym z najczęściej używanych słów przez Polaków i w sposób niezastąpiony niekiedy wyraża emocje, są plany nad uznaniem go za słowo nie wulgarne Uśmiech

Apropo tego tupu słów. To my nadajemy im znaczenie i w przeklinaniu niema nic złego jeżeli kogoś to nie obraża... Są ludzie(Ja i moi koledzy) którzy często używają tego typu słownictwa i nic się nie dzieje złego.

PS: Janneth pobiłaś rekord przekleństwo w poście ciekawe co na to admin ;D


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: Thotal Listopad 04, 2008, 16:24:42
Szkoda tylko, że byle "kurwa" przesłoniła nam idee Wszystkich Świętych...


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: janneth Listopad 04, 2008, 17:26:37
PS: Janneth pobiłaś rekord przekleństwo w poście ciekawe co na to admin ;D

Nie miałam tego w planach :( Mam nadzieję, że admin przymknie oko ;)


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: Michał Listopad 04, 2008, 20:36:17
PS: Janneth pobiłaś rekord przekleństwo w poście ciekawe co na to admin ;D

Nie miałam tego w planach :( Mam nadzieję, że admin przymknie oko ;)

wątpię.. może lepiej edytować post i w przekleństwie środkową literkę zastąpić kreską ?? 


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: tom1ek Listopad 04, 2008, 20:41:26
PS: Janneth pobiłaś rekord przekleństwo w poście ciekawe co na to admin ;D

Nie miałam tego w planach :( Mam nadzieję, że admin przymknie oko ;)

wątpię.. może lepiej edytować post i w przekleństwie środkową literkę zastąpić kreską ?? 

bez przesady

haha :D

ludziska, to tylko CYTAT, i to jeszcze nie byle kogo ale Miodka, znam ten tekst - może zostać jak jest


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: janneth Listopad 04, 2008, 20:42:12
Done. Poprawiłam, ale kropkami :P Mam nadzieję, że nic nie pominęłam :)

Tom1ek postarałam się, aby cytat nadal był przejrzysty i czytelny i cieszył ludzi :)


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: tom1ek Listopad 05, 2008, 20:43:41
Done. Poprawiłam, ale kropkami :P Mam nadzieję, że nic nie pominęłam :)

Tom1ek postarałam się, aby cytat nadal był przejrzysty i czytelny i cieszył ludzi :)

wolałem w poprzedniej wersji :P
ale to twój post, rób z nim co chcesz


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: janneth Listopad 05, 2008, 20:56:00
Tom1ek, więc dziękuję za przyzwolenie, z chęcią skorzystam :) Poprawiony po raz drugi :)


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: zuza Listopad 06, 2008, 15:54:53
Szkoda tylko, że byle "kurwa" przesłoniła nam idee Wszystkich Świętych...

Dokladnie :( nie tak to sobie wyobrażalam zakladając ten wątek.
No cóż...


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: janneth Listopad 06, 2008, 16:02:02
1 listopada już za nami, do następnego pozostał niecały rok :)


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: Dariusz Październik 27, 2010, 21:06:17
Do którego nieba trafię po śmierci?
Autor: Piotr Kapusta      2010-10-25 14:04:52

(http://t0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRkg8fF94KFrLzfueJbT-dVLc6uxwbYdGFZJ7Ok6HZQzvQY1m0&t=1&usg=__C_bXpweA2475rL3i0igWcKXxmPY=)    (http://t1.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcTNWoWTzXJT4KyDdxHBBacyFhp9531HX693g7MYcF5_k-O9Hvs&t=1&usg=__pCbavMqpMRG4ovunMHbz9_tAQEU=)    (http://t2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcTLHcHHx4gD4gIw2uTZybOxl8SalfhR1Gp3uhCqNE8_Zov4jZA&t=1&usg=__-VfXoN4m5BjSTJGRAV1SkVMLojA=)


Zbliżająca się uroczystość Wszystkich Świętych, skłania do refleksji nad tym, co dalej, co po śmierci, czy będę w Niebie? Pytanie tylko, w którym niebie? Współczesny pogląd o jednym niebie dla wszystkich na początku nie był dla chrześcijan czymś oczywistym.

Spadkobiercy tradycji żydowskich


...

http://interia360.pl/artykul/do-ktorego-nieba-trafie-po-smierci,40042


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: songo1970 Październik 28, 2010, 05:30:37
Dziady (zwyczaj)
 
Pokarmy dla duchów zmarłych i maski (karaboszki) je symbolizujące - Dziady 2009 RKP / Chram Mazowiecki

Dziady – zwyczaj ludowy Słowian i Bałtów, wywodzący się z przedchrześcijańskich obrzędów słowiańskich. Jego zasadniczym celem było nawiązanie kontaktu z duszami zmarłych i pozyskanie ich przychylności. Dziady obchodzono dwa razy w roku – wiosną i jesienią[1]:
wiosna: wiosenne święto zmarłych obchodzone w okolicach 2 V (wedle faz księżyca)[2]
jesień: Dziady obchodzone w noc z 31 X na 1 XI, zwane też Nocą zaduszkową, będące niejakim przygotowaniem do jesiennego święta zmarłych, obchodzonego w okolicach 2 XI (wedle faz księżyca)

Obrzędy
 
Chram Mazowiecki RKP w trakcie obchodów święta Dziadów w 2009 r.
 
Maska (karaboszka) symbolizująca duchy zmarłych - Dziady 2009 RKP
 
Przygotowania do obchodów święta Dziadów - RKP (2008), Pęcice
 
Przygotowanie obiaty w trakcie święta Dziadów - RKP (2008), Pęcice

W najbardziej pierwotnej formie obrzędu dusze należało ugościć, (np. miodem, kaszą i jajkami) aby zapewnić sobie ich przychylność i jednocześnie pomóc im w osiągnięciu spokoju w zaświatach. Wędrującym duszom oświetlano drogę do domu rozpalając ogniska na rozstajach, aby mogły spędzić tę noc wśród bliskich[3]. Echem tego zwyczaju są współczesne znicze. Ogień mógł jednak również uniemożliwić wyjście na świat upiorom – duszom ludzi zmarłych nagłą śmiercią, samobójców itp (między innymi w tym celu rozpalano go na podejrzanej mogile). W niektórych regionach Polski, np. na Podhalu w miejscu czyjejś gwałtownej śmierci każdy przechodzący miał obowiązek rzucić gałązkę na stos, który następnie co roku palono.

W tym dniu wspierano jałmużną żebraków (początkowo ofiarowując im dary w naturze, później także pieniądze) aby wspominali dusze zmarłych. W tym dniu niektóre czynności były zakazane, np. wylewanie wody po myciu naczyń przez okno, by nie oblać zabłąkanej tam duszy i palenie w piecu, bowiem tą drogą dusze dostawały się niekiedy do domu[1].
Zwyczaj dziadów w literaturze [edytuj]

Do tego zwyczaju nawiązuje Adam Mickiewicz w Dziadach, gdzie opisano wzywanie dusz podczas obrzędu odbywającego się w opuszczonym miejscu kultu (kaplicy, kościele) lub na cmentarzu. Obrzędowi przewodniczył Guślarz (Koźlarz, Huslar), wzywający dusze zmarłych przebywających w czyśćcu, aby powiedziały, czego potrzeba im do osiągnięcia zbawienia i aby posiliły się z żywymi. Etnologia przedstawia jednak święto "Dziadów" w trochę odmiennej postaci. Obrzędy z okazji Dziadów odbywały się za czasów chrześcijańskich w miejscach związanych archetypowo (a często również i lokalizacyjnie) z dawnymi ośrodkami kultu – na wzgórzach, wzniesieniach, pod świętymi drzewami, w miejscach uważanych za święte (czasem rzeczywiście przy kaplicach, które często były budowane na dawnych miejscach kultu pogańskiego). Z racji swojego charakteru Dziady często odbywały się również przy grobach przodków, na cmentarzyskach. Mickiewiczowskie nawiązania do terminów takich jak "czyściec" i "zbawienie" są natomiast wynikiem nałożenia i przemieszania prastarych zwyczajów żywych od wieków wśród ludu oraz narzuconego chrześcijaństwa.
Dziady a chrześcijaństwo [edytuj]

W związku z ekspansją chrześcijaństwa lokalne, miejscowe zwyczaje tzw. pogańskiego pochodzenia, były sukcesywnie zakazywane. Ostatecznie jednak to, czego nie udało się wyprzeć nawet surowymi zakazami, było adaptowane lub zastępowane znanymi dziś formami – współczesnym odpowiednikiem dziadów są Zaduszki.

Szczątki dawnych świąt przetrwały nawet do początków ubiegłego wieku. Znane były dość powszechnie jeszcze w latach 30. specjalne rodzaje pieczywa, które rozdawano ubogim (zazwyczaj jako zapłatę za modlitwę w intencji zmarłych), a pierwotnie będące przeznaczone dla dusz.

Jednym z przykładów zachowania się i przenikania z chrześcijaństwem "Dziadów" jest obrzęd, jaki występował do początków XX wieku w rejonie Latowickim. Sprzyjało temu pewna izolacja od większych skupisk ludzkich oraz odległość od lokalnej parafii. Podobne sytuacje, gdy dawne obrzędy zachowały ciągłość mimo przyjęcia chrześcijaństwa (także przy częściowej zmianie charakteru obrzędowości) miały miejsce także w Puszczy Kozienickiej, Bojkowszczyźnie i Ukraińskim Polesiu.

Dziady w rejonie latowickim rozpoczynały się drugiego listopada uroczystą modlitwą (tzw."dziadami") w starej, niezamieszkanej chacie, a następnie odprawiano je w konkretnych, uznanych za magiczne miejscach, m.in. na miejscowym uroczysku gdzie wg lokalnej tradycji w dawnych wiekach znajdowało się miejsce cmentarne. W centralnym miejscu obrzędu palono ogień, na prowadzącego obrzęd wybierano starca i ubranego w białą szatę guślarza. Wywoływali oni kolejno dusze zmarłych i karmili odrobinami postnego jadła namaczanego mlekiem i miodem, jako że wierzono, że właśnie tego dnia zmarli wracają, by się pożywić oraz także w to, że dusze trwają w zaświatach dopóki trwa pamięć o nich. Obowiązywała także zasada ciszy na obrzędzie oraz chusty okrywające twarze uczestników, spojrzenia mogły spowodować porwanie przez dusze w zaświaty. Obrzęd kończył się zawsze przed północą[4].
Współczesne obchody [edytuj]

Do dnia dzisiejszego na terenach wschodniej Polski, Białorusi, Ukrainy i części Rosji kultywowane jest wynoszenie symbolicznego jadła, w symbolicznych dwójniakach, na groby zmarłych. Dziady kultywuje też większość współczesnych słowiańskich ruchów neopogańskich (rodzimowierczych), zwykle pod nazwą Święta Przodków[3]. W Krakowie co roku odbywa się tradycyjne Święto Rękawki (Rękawka), bezpośrednio związane z pradawnym zwyczajem wiosennego święta przodków.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Dziady_(zwyczaj)


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: Kiara Październik 31, 2010, 09:57:32
Ku pamieci tych , ktorzy odeszli.....


http://www.youtube.com/watch?v=xot8Ni0g ... re=related


http://www.youtube.com/watch?v=kLXw5O2hv7g&feature=related


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: Dariusz Październik 29, 2011, 13:48:42
Przed nami kolejne "wszystkich świętych".
Czy macie jakieś nowe przemyślenia?


EDYCJA:

Kto wymyślił Zaduszki?
dodano: 2011-10-28 (14:04

(http://i.wp.pl/a/f/jpeg/27881/dziady_wikipedia_gibich_640.jpeg)
(fot. wikipedia/gibich (cc-by-sa 3.0))

Każdy z nas wie, że na początek listopada przypada święto, podczas którego ludzie oddają hołd bliskim, którzy odeszli, lub też tym zupełnie nieznanym zmarłym... Skąd jednak święto to w ogóle wzięło się w naszym kalendarzu? Czym różni się Dzień Wszystkich Świętych od Święta Zmarłych, Święto Zmarłych od Zaduszek, a Zaduszki od Dziadów?

Historia święta nie jest jednolita. W tradycji chrześcijańskiej związana jest z kultem męczenników, którzy oddali życie za wiarę w Chrystusa.

Dzień poświęcony modlitwie za ich męczeńską śmierć obchodzono w maju, dopiero w roku 731 papież Grzegorz III (http://wikipedia.wp.pl/wiki/Grzegorz_III_%28papie%C5%BC%29?ticaid=1d49a) przeniósł dzień uroczystości na 1 listopada. Nie wiemy dlaczego dokładnie zdecydował się na ten manewr – przypuszcza się, że na wiosnę istniały problemy z wyżywieniem pielgrzymów, zjeżdżających do Rzymu. Inny papież, Grzegorz IV, w roku 837 zdecydował, że dzień 1 listopada jest dniem poświęconym pamięci nie tylko męczenników, lecz wszystkich świętych Kościoła.

Oczywiście, tradycja katolicka tradycją katolicką, zaś wierzenia ludowe – wierzeniami ludowymi. Kultura chrześcijańska zawsze przeplatała się z różnego rodzaju pogańskimi pozostałościami, przeszczepiając na swój grunt obyczaje z terenów, na których się pojawiała. Stąd też, akurat w Polsce, można doszukać się pozostałości po znanych nam głównie z literatury „Dziadach”.

Celem uroczystości Dziadów było nawiązanie kontaktu ze zmarłymi. Od Mickiewicza wiemy, że istniał zwyczaj wynoszenia duszom jadła (co do dziś, w symbolicznej oczywiście postaci, praktykowane jest nadal na Białorusi, Ukrainie czy w Rosji. Poza jedzeniem, zmarłym pozostawiano także oświetloną drogę do domu. Współczesnym śladem tej tradycji są palące się na nagrobkach znicze.

Dziady obchodzono dwa razy w roku – wiosną i jesienią. Termin jesienny pokrył się z obchodami chrześcijańskiego święta Wszystkich Świętych.

Dowiedz się więcej! (http://dot.wp.pl/redir?SN=ecommerce_oferia&url=http%3A%2F%2Foferia.wp.pl%2Fuslugi%2Fedukacja-szkolenia%2Flekcje-korepetycje)

1/2

...

http://odkrywcy.pl/kat,111404,title,Kto-wymyslil-Zaduszki,wid,13940844,wiadomosc.html


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: Rafaela Październik 29, 2011, 21:58:49
Wiemy co to sa te dwa dni. Co roku jest ta sama historia. Dzisiaj rozmawialam z kuzynka i powiedziala mi ze w dniu dzisiejszym zatrzymano
400 kierowcow pijanych i 17 osob zginelo w wypadkach no i odpowiednia ilosc rannych. Kazdego roku jest ta sama sytuacja. Kraj zyje swietem zmarlych. W Polsce to swieto uroslo do niesamowitych wielkosci. Dlaczego kazdego roku ginie w wypadkach samochodowych tak duzo osob.
Dlaczego w Polsce ludzie tak bardzo lekcewaza przepisy i tworza niebespieczenstwo nie tylko dla siebie ale i dla innych.
To dobrze ze policja juz teraz kontroluje kierowcow. Zycze wszystkim w calym kraju szczesliwej podrozy i szczesliwego powrotu do domu.

Pozdrawiam.  Rafaela


LISTOPADA
Święto Zmarłych

Święto Wszystkich Świętych wprowadził dla całego kościoła Grzegorz IV w 834r. jako pamięć o zmarłych.
Tradycja Wszystkich świętych albo Święto zmarłych ma swój początek w starym celtyckim święcie \"Samhain\". Samhain (śmierć ciała) oznaczał dla naszych przodków początek nowego roku. Jeśli dziwi, że początek roku zaczynał się 1 listopada, należy sobie uświadomić, że Celtowie byli rolnikami i dla nich żniwa zaczynały się sianiem ozimin, czyli obdarowaniem zaczątkiem życia gleby śpiących jeszcze pól.
Ponadto wszyscy obchodzą to święto dokładnie lub mniej więcej w tym samym dniu, w którym według sprawozdania Mojżeszowego rozpoczął się potop, tzn. siedemnastego dnia drugiego miesiąca- miesiąca odpowiadającego w przybliżeniu naszemu listopadowi (p3kJ. Garnier, Londyn 1904, s. 4). Tak więc w rzeczywistości początek temu świętu dało składanie hołdu ludziom, którzy za dni 1\'-roego zginęli w kataklizmie potopu.
Wszystkich świętych /Kościół Katolicki, Episkopalny i Luterański/ - to cześć dla wszystkich świętych w niebie (tych znanych i tych nieznanych). Halloween znaczy dzień przed Wszystkimi świętymi, czyli 31 października. Ten dzień określa się też jako Hallowmass (wzięte ze staroangielskiego Hallow, co oznacza uświęcać). W Kościele Katolickim jest to jeden z najważniejszych obrzędów w roku. W tym dniu wszyscy katolicy są zobligowani do uczestniczenia w mszy.
Drugi listopada jest to dzień poświęcony zmarłym, których w tym dniu szczególnie się wspomina.
Są to dni, które skłaniają ludzi żyjących do duchowego kontaktu z innymi, czy to z żyjącymi czy ze zmarłymi. Nie kwiat, czy wieniec, które są ważne, ale usposobienie duchowe pomagają nam dobrze przeżyć te dni. Czynności zewnętrzne mają jedynie charakter pomocniczy, Można być bowiem, w tych dniach, bardzo blisko zmarłej osoby, której doczesne szczątki spoczywają gdzieś daleko, wiele kilometrów od nas i wiele lat temu to nastąpiło.

Na Słowacji w zaduszkową noc zostawiano na stole chleb lub inne potrawy. Ludzie chcieli w ten sposób uczcić zmarłych, którzy mieli w tym czasie przychodzić do domu. Nasi przodkowie dekorowali grób matami i zapalali świeczki. Kto nie mógł iść na cmentarz, zapalał w domu dla każdego zmarłego z rodziny po jednej świeczce.

Brytyjczycy wrzucają do ogniska kamienie, warzywa, orzechy by odgonić złe duchy. Ludzie robili też zagłębienia w rzepie i dyni i wstawiali świece by odgonić złe duchy z domu.

Meksykańskie obrzędy ku czci zmarłych trwają dłużej niż w Polsce i mają zupełnie inny charakter.
Tradycyjnie ceremonie odbywają się w trzech miejscach - w domu, w kościele (Meksykanie są katolikami) i na cmentarzu.
27 i 28 października w domach rozpoczyna się wielkie sprzątanie - w najbliższych dniach, przybędą bowiem na ziemię dusze zmarłych. Należy je przywitać nie tylko z szacunkiem, ale i radością.
Dusze najpierw odwiedzają domy bliskich; do ich wizyty trzeba specjalnie się przygotować.
W pokoju lub na patio 31 października wznosi się tzw. ofiarę, przeznaczoną dla dusz zmarłych krewnych. Zazwyczaj jest to odpowiednio zaadaptowany ołtarzyk domowy, zwany ołtarzem ofiarnym lub ofiarą\". Na ścianie pokoju zawieszane są obrazki świętych, a pod nimi ustawiany stół przykryty obrusem, na którym umieszcza się wiele różnych przedmiotów - lichtarze ze świecami, kadzielnice z copal (kadzidło z żywicy sosny ocote), figurki świętych i aniołków, wazony i słoiki z kwiatami oraz inne ozdoby.

Po udekorowaniu ołtarzyka domownicy ustawiają na stole naczynia z potrawami, a na kwietnym łuku zawieszają owoce i słodycze - pokarm dla dusz, które po przebyciu długiej drogi z zaświatów będą bardzo głodne. Są niewidzialne i żywią się tym, czego nie widać - woniami i fluidami czekających na nie potraw. .
Zgodnie z wierzeniami, na ziemię najpierw przybywają dusze zmarłych dzieci, zwane aniołkami\".
Oznajmia to bicie kościelnych dzwonów 31 października o godzinie 20. Ofiara\" dla nich musi być przygotowana wcześniej. Na stole Meksykanie stawiają więc to, co lubią dzieci, a więc słodkie napoje, jak czekolada czy przypominające nasz budyń atole, mleko, ugotowane kolby kukurydzy i wiele innych potraw Aniołki\" odchodzą z domów następnego dnia, zwykle w południe, co również oznajmiają kościelne dzwony. Zbliża się czas przybycia dusz dorosłych, należy więc zmienić ofiarę\". Teraz ustawia się na stole to, co oni lubili. Pozostają owoce, chleb umarłych\", czaszki z cukru i inne słodycze oraz napoje gazowane, bo w nich także gustują dorośli. Dostawia się natomiast popularnego w całym Meksyku indyka lub kurczaka w pikantnym sosie czekoladowym mole, a także tortillas i tamales, wypełnione ostro przyprawionymi farszami, czy specjalnie przygotowaną wieprzowinę.
Na koniec zapala się kadzidło i każdemu ze zmarłych jedną dużą świecę. Ud y rodzina pragnie w szczególny sposób uczcić pamięć jakiejś osoby, wtedy - podobnie jak w wypadku dzieci - stawia jej fotografię, a w pobliżu ołtarzyka zawiesza rzeczy należące do zmarłego, głównie odzież; najczęściej przez niego używaną, czasami nową. Tak przygotowany ołtarz czeka na przybycie dusz; wszystko pozostanie na swoim miejscu do 3 listopada, kiedy nastąpi kolejny etap ceremonii - wymiana ofiar\" .
Najbardziej widowiskowa część świąt odbywa się 2 listopada na cmentarzu, zwykle po północy lub po godzinie 2, ale w wielu rejonach Meksyku ludzie przychodzą tam dopiero o świcie. Na cmentarzach tłoczno jest przez cały dzień. Wszyscy czyszczą groby i ozdabiają je kwiatami. Z płatków i koszyczków kwiatowych układają kolorowe obrazy - przeważa symbolika katolicka, głównym motywem jest krzyż, nie brak też serc i aniołków.
Pobyt na cmentarzu to nie tylko wspominanie tych, co odeszli, oraz spotkanie z krewnymi i znajomymi. Meksykanie wierzą, że to także okazja do ponownego, bliskiego kontaktu ze zmarłymi. Rozmawiają z nimi: czasami również śpiewają ich ulubione piosenki. Wieczorem wszyscy ponownie przybywają na cmentarz i zapalają świece. Zbliża się czas odejścia dusz zmarłych - blask migoczących świec i zniczy oświetla im drogę powrotną. W nocy cmentarz powoli pustoszeje.
Następnego dnia od rana zaczynają się przygotowania do wymiany ofiar\". Z ołtarzyka zbiera się jedzenie oraz napoje - część przeznaczana jest dla członków najbliższej rodziny, reszta zostanie podarowana dalszym krewnym i powinowatym. Ci w zamian również przekazują jedzenie, aby jak mówią- krewni mogli spróbować tego, co zostawili umarli. Niekiedy wymieniane dary cała bliższa i dalsza rodzina spożywa wspólnie. Ta ceremonia jest bardzo ważna dla społeczności lokalnych - oddawanie czci zmarłym utrwala więź z przeszłością, a wymiana ofiar\" pozwala na zachowanie poczucia wspólnoty w obrębie grupy.


Święto Zmarłych
Już od bardzo wielu lat obchodzimy dzień 1 listopada \"święto zmarłych\". Gdy nadejdzie czas ciszy i zadumy wszyscy niezależnie od tego w co wierzymy odwiedzamy cmentarze i miejsca śmierci drogich nam osób, odwiedzamy groby bliskich nam zmarłych zapalamy. Zapalamy znicze i modlimy się przy mogiłach. W tym dniu chodzimy również na miejsca krwawych bitew i na cmentarze wojenne. Nie możemy zapomnieć o tych, dzięki którym żyjemy w kraju wyzwolonym, w kraju wolnym politycznie, dlatego każdy z nas powinien się pomodlić za poległych za ojczyznę, powinien zapalić znicz na Grobie Nieznanego Żołnierza. Jest to jedyny dzień w roku, który skłania mnie do wspomnień o zmarłych, do zadumy i refleksji. To jedyne święto w roku, które skupia wszystkich bliskich przy mogiłach. Pozwala na spotkanie po latach z ludźmi, z którymi dawno straciło się kontakt.
Szanujmy groby! Zanim ktoś wpakuje się swymi buciorami na czyjąś mogiłę, niech pomyśli, że chodzi po zmarłym.
Cmentarz to nie miejsce na głupie gonitwy czy zabawy w chowanego!!!
Musimy szanować cmentarz, przecież wszystko co ziemskie przemija, więc my też kiedyś będziemy spoczywać w tym miejscu i będziemy pragnąć spokoju.

To święto ma swą wymowę eschatologiczną, ale też jest wyrazem naszej pamięci o tych, którzy byli przed nami.
Jesteśmy Im wdzięczni - choć ich nie znaliśmy - za czyny, poświęcenie nieraz i ofiarę życia czy swych możliwości dla przyszłych pokoleń - czyli dla nas.
Ludzie każdej bez wyjątku kultury tę pamięć zachowują i póki ją mają, póty mają poczucie bycia wspólnotą, bycia razem, w końcu i swego wspólnego interesu. Nie dadzą się tak łatwo - mówiąc językiem sportowym - rozprowadzić. W pamięci przodków znajdują motywację do lepszego czy gorszego, ale wspólnego, działania i wypełniania narzuconych sobie obowiązków wobec przyszłych następców - czyli zachowania ciągłości istnienia społeczności.
Oderwanie tej potrzeby pamięci od życia codziennego - jest groźne. W szybkim tempie rośnie szansa zapomnienia, zerwania ciągłości, w ogóle potrzeby tej ciągłości i istnienia całości. Roztopienie w masie jest tylko formalnością. Tu na piękne słówka i ogólniki nie wolno się dać nabierać.
Jak ludzie rozwiniętej ekonomii i techniki te rzeczy w istocie wysoko sobie cenią, niech zaświadczy duma narodowa Francuza, Anglika, Niemca czy Amerykanina. Tam od wczesnego dzieciństwa ten codzienny - nie huczny a codzienny - patriotyzm jest wpajany jako podstawowy element wychowawczy. Byle mecz - a od chorągiewek ciemno.
Zaznaczmy - nie mówimy o nacjonalizmie tylko o wspólnym spoiwie.
Na tym tle zobaczmy wszczepiane na nasz grunt zupełnie nam obce kulturowo ludyczne zabawy(?!) święta zmarłych czy zanalizujmy na własny użytek informację, która stała się bezpośrednim powodem tego mojego wystąpienia.
Oto informacja.
W święto zmarłych hiper- i supermarkety mają działać - to raz. I mało tego, w przedłużonych godzinach - to dwa. I klienci i tym bardziej - obowiązkowo - obsługa, będą mieli czas zajęty. Nie żadnym tam odwiedzaniem grobów, ćwiczeniem pamięci, lekcjami ciągłości pokoleniowej dla młodych. Będzie za to nowa łacalnych zakupów, spędzania czasu w młynku i szumie wodospadu konsumpcyjnego i w poczuciu frustracji. Ciągłej frustracji - i poczucia nieszczęścia (bo szczęściem jest oczywiście dostępność konsumpcji) - nie wszystko mogę kupić. Inni to kupują - ja nie. Itd. itd.
W naszym wspólnym interesie leży obrona przed takim oderwaniem myśli, uczuć i odczuć.
Czy musimy - idiotycznie zupełnie iść do supermarketów - w święto zmarłych? Jak pacynki pociągane sznurkiem reklamy i zapomnienia o wszystkim?

Mamy zapomnieć o tych naszych przodkach?
Mamy zapomnieć w ogóle - wszystko?
Czy posłuchali sobie Państwo dobrze w tym kontekście wywiadu p. Bartoszewskiego z Przedstawicielem Unii - królującym w ocenach ex katedra i poklepywaniem po ramionach i rozmową jak z małym Jasiem - dostaniesz cukiereczka jak będzie grzeczny. Wart jest analizy i dobrego zrozumienia ton tych wypowiedzi i rodzaj używanej argumentacji.
A ciągle nie wiem czy to jest cukierek czy może ciągnąca się guma do żucia w opakowaniu cukierkopodobnym.
Rozumiem chęć wchodzenia w jakiś układ - ale nie rozumiem konieczności zapomnienia przy okazji jak się nazywam, kto był moim dziadem, ojcem i jakie nauki dla mnie płyną z historii. Chyba, że chodzi o to, bym tych nauk broń Boże nie pamiętał. Łatwiej będzie się z taką amebą dogadać w sprawie jej zgody na cokolwiek. Nawet na wyroby czekoladopodobne.
Mam tego już - mówiąc szczerze - dość. Dam temu zawsze wyraz i w głosowaniach i w referendach.
A jak naród i w tej kwestii jest traktowany przez tych, którzy doszli do wniosku, że stopień ogłupienia jest widać wystarczający, by zadawać ludziom bobu - są pytania referendalne w sprawie uwłaszczenia, ostatnio proponowane przez SLD. W końcu sposób i teren wygranej - jest wymowny.
Takie rzeczy trzeba widzieć łącznie.
Na tle wielkiej zadumy i nad przeszłością i nad z niej wypływająca - przyszłością.

http://www.sciaga.pl/tekst/12706-13-swieto_zmarlych


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: Dariusz Październik 29, 2011, 22:40:39
Cytuj
Mamy zapomnieć o tych naszych przodkach?
Mamy zapomnieć w ogóle - wszystko?

Nie, nie musimy o nich zapominać i nie musimy też gloryfikować tego typu świąt.
Skoro jednak zwolennicy takich świąt nie chcą zapominać nic, to może miast trzymać się chrześcijańskich naleciałości warto byłoby powrócić do słowiańskich korzeni?
Wszak naszym głównym, ukorzenionym pniem jest Słowiaństwo, chrześcijaństwo zaś to tylko obca roślina - szczepka, siłą nam narzucona - zaszczepiona.
I porzućmy to upolitycznianie wszystkiego.


Tytuł: Odp: 1 i 2 dzień listopada
Wiadomość wysłana przez: Rafaela Październik 31, 2011, 10:22:48
Jestesmy w przededniu  1 i 2 listopada. Wykozystajmy ten czas na zastanowienie sie nad sensem zycia na ziemi.
Wspominajmy  w gronie rodzinnym naszych najukochanszych ktorzy odeszli na zawsze, ale ktorzy sa ciagle w naszych sercach.

http://www.youtube.com/watch?v=de0H_WqxZIQ&feature=related

Pozdrawiam serdecznie.Rafaela

                                                         Nie smierc dzieli ludzi, ale brak milosci.
:::::::::::::::::::::::::::::::::::::

                                                          "W obliczu śmierci każdy jest samotny"
Anna Korzec

Śmierć jest wydarzeniem, o którym bardzo niewiele wiemy - każdy umierający jest tu debiutantem. To zupełnie naturalne, że doświadczenie, z którym stykamy się po raz pierwszy, jest dla nas trudne i obawiamy się go - nie wiemy przecież, jak będzie ono przebiegaćdr hab. Bartłomiej Dobroczyński
- Podczas trzech podstawowych aktywności naszej egzystencji, czyli narodzin, kopulacji i śmierci, za pierwszym razem nigdy nie jest łatwo - mówi w wywiadzie dla Wirtualnej Polski dr hab. Bartłomiej Dobroczyński. Psycholog z Uniwersytetu Jagiellońskiego wyjaśnia, co najbardziej przeraża nas w końcówce życia. Rozmawiamy też o tym, czy na ten koniec można się jakoś przygotować?



Anna Korzec: Czy boi się pan śmierci?

Dr hab. Bartłomiej Dobroczyński: - Zależy, co pani rozumie przez słowo „boję się” - czy na samą myśl o śmierci uciekam do kąta i dygoczę, czy pyta pani o coś bardziej subtelnego i złożonego.

Nie podejrzewałam pana o tego typu ucieczkowe reakcje. Miałam na myśli ten bardziej subtelny wymiar lęku przed śmiercią.

- Tak, oczywiście - mam takie chwile, kiedy bardzo niepokoi mnie fakt, że - jak mówił Heidegger - człowiek jest Sein-zum-Tode, czyli bytem ku śmierci. Śmierć jest wydarzeniem, o którym bardzo niewiele wiemy - każdy umierający jest tu debiutantem. To zupełnie naturalne, że doświadczenie, z którym stykamy się po raz pierwszy, jest dla nas trudne i obawiamy się go - nie wiemy przecież, jak będzie ono przebiegać. Inni weseli teoretycy mówią, że podczas trzech podstawowych aktywności naszej egzystencji: czyli narodzin, kopulacji i śmierci, za pierwszym razem nigdy nie jest łatwo. Sprawy nie ułatwia też świadomość, że z narodzinami i śmiercią mamy do czynienia po raz pierwszy i ostatni.


A w obliczu śmierci jesteśmy też zupełnie sami...

- Tak, w śmierci każdy z nas jest samotny - tutaj nikt nie może nam towarzyszyć. Ja umieram, a inni nie. Albo umierają, ale też robią to w samotności, niejako na własny rachunek. To wyjątkowa sytuacja dlatego, że w tym doświadczeniu nikt inny nie może być w takiej relacji z moją świadomością, w jakiej ja jestem.


Czy śmierć przeraża nas tylko dlatego, że jest wielką „wyprawą w nieznane”?

- Myślę, że na lęk przed śmiercią składa się kilka elementów - to nie jest nic jednorodnego. Pamiętam, że wiele lat temu na ścianie kurii biskupiej w Krakowie ktoś sprejem nabazgrał bardzo trafne przesłanie. „Nie boję się śmierci, ale umierania” - głosił ten napis. Śmierć przeraża nas nie tylko dlatego, że to swego rodzaju akt ostateczny. Postrzegamy ją też jako pewien proces i to, co do niego prowadzi. Przyzwyczailiśmy się, żeby patrzeć na śmierć z perspektywy mediów – jako na skutek straszliwego wypadku albo agonię podczas długiego pobytu w szpitalu, gdzie podłączeni jesteśmy do wenflonów, cewników i przebywamy w otoczeniu krwi, flegmy i kroplówek…. Na klepsydrach czytamy: „odszedł po długich a ciężkich cierpieniach”. To wszystko nie napawa optymizmem. Jeśli obiecałaby pani ludziom, że w trakcie umierania nie będą cierpieć, to na pytanie „czy boisz się śmierci” wielu odpowiedziałoby: „eee, nie ma problemu”.

Dobrze, to przyjmijmy, że uporaliśmy się z lękiem dotyczącym procesu umierania i związanego z tym cierpienia. Co dalej?

- Problem polega na tym, że nie wiemy, „co dalej”. To zależy od tego, w co wierzymy. Niektórzy odpowiadają: „dalej nic”, zgodnie z tym, co mówił już 300 lat p.n.e. Epikur: „Kiedy ja jestem śmierci nie ma, kiedy śmierć jest, nie ma mnie”. Wtedy pojawia się lęk przed próżnią - po łacinie „horror vacui”. Wyobrażenie tej pustki to dla wielu trudne do zniesienia przeżycie. Do tego może się jeszcze dołączyć żal związany z niespełnieniem, poczucie, że nie udało mi się osiągnąć w życiu wszystkiego, co sobie wymarzyłem.
Badania pokazują bardzo ciekawe zjawisko: ludzie w ostatnich chwilach życia, wbrew temu, co można by przypuszczać, nie tyle żałują tego, co zrobili, ale tego, czego nie udało im się zrealizowaćdr hab. Bartłomiej Dobroczyński
Badania pokazują bardzo ciekawe zjawisko: ludzie w ostatnich chwilach życia, wbrew temu, co można by przypuszczać, nie tyle żałują tego, co zrobili, ale tego, czego nie udało im się zrealizować.


A co z wiarą w życie pozagrobowe?

- Oczywiście, istnieją różne tradycje duchowe i religijne, które uczą, że śmierć nie jest końcem życia. Dzięki panującej współcześnie globalizacji mamy dostęp do różnych informacji i ta wielość doniesień też raczej pogłębia naszą niepewność. Przychodzą mi do głowy trzy takie modelowe scenariusze wydarzeń. Pierwszy pochodzi z naszej tradycji - chrześcijańskiej. Według niej istnieją cztery rzeczy ostateczne - śmierć, sąd Boży, niebo albo piekło. Ale tu też toczą się spory w obrębie różnych wyznań i kościołów - teologowie spierają o to, czy zmartwychwstanie następuje w momencie śmierci, czy leży się w grobie i czeka się na sąd ostateczny, niektórzy zastanawiają się, co będzie w okresie pomiędzy złożeniem do grobu, a zmartwychwstaniem. Jak mówi Szymborska: „Bóg się chowa, diabli wiedzą gdzie”, nie wiadomo, wtedy my też będziemy schowani diabli wiedzą gdzie… I do zwykłej obawy o śmierć biologiczną, dołącza się jeszcze tzw. „lęk metafizyczny”: nie wiadomo, co będzie dalej, do jakiego miejsca trafimy. Ale tradycje orientalne też stawiają przed nami trudne zadania. Na Wschodzie wierzy się w tzw. samsarę, czyli koło narodzin i śmierci. Mamy do czynienia z wędrówką dusz, czyli tzw. metempsychozą. To znaczy, że impreza się nie kończy – co prawda umieramy, ale dusza wychodzi z ciała i zostaje poddana jakiemuś osądowi. Po tym dostaje nowe ciało, ludzkie bądź zwierzęce. Jak twierdził Platon, chodzi o to, żeby przypomnieć sobie swoje wzniosłe powołanie do świata idealnego, odpokutować za to, co się zrobiło. Później znowu śmierć i - w zależności od danej tradycji - odpoczynek albo od razu bezpośrednio nowe wcielenie. Rosyjska teozofka, Helena Bławatska dopuszczała pewne ułatwienie, bo twierdziła, że dusza będzie mogła przez 1,5 tys. lat odpoczywać w Dewachanie, krainie szczęścia, w której doświadczy wszystkiego, czego tylko zapragnie. Koło narodzin i śmierci jest o tyle problematyczne, że możemy dostać bardzo złe wcielenie (np. zostać ostrygą). Poza tym, jest to swego rodzaju katorga, męka, no bo co to za przyjemność kilkakrotnie rodzić się, męczyć się w życiu pełnym cierpienia i chorób.


Buddyści mają specjalny przewodnik po śmierci.

- Bardo Todol, znany jako Tybetańska Księga Zmarłych. Myślę, że lepszym określeniem byłoby tu „podręcznik do umierania”. Zgodnie z zaleceniami buddyzmu, kiedy człowiek umiera, powinien być przy nim ktoś, kto będzie mu czytał tę księgę w momencie, gdy z punktu widzenia zachodniej medycyny jest on już martwy. Buddyści wierzą, że umysł takiej osoby nadal odbiera wrażenia z otoczenia, bo jest w stanie bardzo podobnym do tego, kiedy mamy marzenia senne. Mówi się nawet, że ludzie, którzy umarli, często nie są tego świadomi. Czytany wtedy tekst Tybetańskiej Księgi Umarłych opowiada, na co dany człowiek natrafi po swojej śmierci. Podstawą buddyzmu tybetańskiego jest przekonanie, że śmierć to moment, w którym musimy dokonywać najważniejszych wyborów. Będą się przed nami zjawiać różne bóstwa, kusić nas lub odpychać różnobarwne światła. Nasza reakcja na te wydarzenia może bardzo pogorszyć lub poprawić naszą sytuację. W przypadku dobrego wyboru, zmarły albo otrzyma lepsze wcielenie, albo nawet wyzwoli się z koła narodzin i śmierci - i osiągnie stan nirwany - najlepszy, jaki sobie można tylko wyobrazić. Jak zatem widać, są różne scenariusze wydarzeń pośmiertnych, jednak w przypadku każdego z nich można stawiać sobie pytanie: czy sprostam w momencie, kiedy któryś z nich się rozegra? W takiej sytuacji człowieka może ogarnąć rozpacz i zwątpienie.

Czy twarda wiara w któryś z tych scenariuszy to nie jest przywilej, który zapewni spokój w „momencie ostatecznym”? Jeśli wiemy, co wydarzy się po śmierci, możemy się czuć bardziej pewnie…

- Nie, bo żaden z tych scenariuszy niczego nie zapewnia! Moim zdaniem,
Niezależnie od lęku przed próżnią, nieistnieniem, równie przerażające może być to, że w momencie śmierci trafimy w ręce sił potężniejszych od siebie, które za nas zdecydują o naszym losiedr hab. Bartłomiej Dobroczyński
niezależnie od lęku przed próżnią, nieistnieniem, równie przerażające może być to, że w momencie śmierci trafimy w ręce sił potężniejszych od siebie, które za nas zdecydują o naszym losie. Każda z religii przedstawia gotowy scenariusz, jednak żadna z nich nie mówi „dasz sobie radę na pewno”. Ktoś może wierzyć - mówiąc językiem naszej tradycji - w miłosierdzie Boże, ale i tak nie może być pewny, że będzie ono jego dotyczyć. Oto pewnej osobie śniła się kolejka do Sądu Ostatecznego, w której zajmowała miejsce tuż za Matką Teresą z Kalkuty. Obok tej kolejki przechodził się Jezus. I kiedy zbliżył się do tej świetlanej Postaci, powiedział: „Wiesz co, Tereniu, mogłabyś się w tym swoim życiu trochę bardziej postarać”. Osoba budzi się zlana potem. Horror metafizyczny. Bo zawsze może się okazać, że w zetknięciu z Absolutem nie ma pani żadnych szans. Te scenariusze wydarzeń zmieniały się też na przełomie dziejów, 1,5 tys. lat temu św. Augustyn wierzył, że większość ludzi idzie do piekła, w tym nienarodzone dzieci, jak również te, które umarły zaraz po porodzie nie otrzymawszy chrztu. To jest dość złożona kwestia.


Nasz stosunek do śmierci jest też kształtowany przez kulturę.

- Oczywiście, są kultury, w których ludzie ze śmiercią żyją za pan brat - na przykład Meksyk. Tam śmierć jest celebrowana na wiele różnych sposobów, podkreśla się śmiertelność człowieka, a święto zmarłych jest radosnym festynem i ucztowaniem. Natomiast kultura Zachodu, w której zostaliśmy wychowani, ma do śmierci stosunek paniczno-paranoidalny i za wszelką cenę próbuje usunąć ją z naszej świadomości. Jest to pewien paradoks, bo równocześnie śmierć jest wszechobecna w mediach, napędza emocje, budzi zainteresowanie, podnosi oglądalność.

W mediach mamy raczej do czynienia z trywializacją śmierci- pokazuje się zdjęcia z egzekucji znanych dyktatorów, wystawia na widok publiczny zwłoki postaci znanych z życia publicznego.

- Nie jestem pewien, czy to jest kwestia strywializowania. To naturalne, że kultura żywi się emocjami, które towarzyszą kluczowemu w życiu każdego człowieka wydarzeniu. Ludzie jednak przyzwyczajają się do obrazu śmierci prezentowanego przez