Sen
Widzę przed sobą zgęszczona przestrzeń – lustro?
Po drugiej stronie dzieje się proces przypominający narodziny Człowieka.
Narodziny różnią się tym, ze ,,poród” odbywa się z Matki, z niej całej.
Tak jakby z jednej postaci wyszła druga mniejsza, podobna, a jednak inna.
Nowo narodzony Człowiek mimo że ciało mam małe nie zachowuje się jak bezradne dziecko, wokoło niego widzę zjawisko energetyczne, które porównałbym do aury tylko, że to obszarem i zasięgiem i melodią bardzo się rózni.
Oczy tego dziecka niczym nie różnią się od oczu człowieka dojrzałego.
Po chwili nasze spojrzenia spotykają się.
W trakcie czuje jak drga wszystko wewnątrz mnie.
Po chwili obraz się zaciemnia kontakt wzrokowy się urywa, ale tylko wzrokowy.
Pozostaje więź.
Więź, której nie mogę porównać do nic wcześniej przeżytego
Po jakimś czasie obraz w lustrze rozjaśnia się i widzę człowieka, który sięga mi do brody
Znowu nasze spojrzenia krzyżują się
Nie tylko spojrzenia czuje jedność serc wspólny rytm.
W jednej chili wyciągamy dłonie w swoja stronę i odczuwam promieniujący falami przepływ ciepła
Obraz zaciemnia się.
Więź pozostaje i jeszcze coś jakieś nowe odczucie niedoświadczane przeze mnie nigdy wcześniej
Kolejne rozjaśnienie obrazu ukazuje mi nieznacznie wyższego ode mnie człowieka
Nasze spojrzenia spotykają się a Serca łączą
Tym razem mam przeświadczenie, że to ja więcej korzystam na tych przepływach ciepła.
Obraz się zaciemnia.
W czasie następnego rozjaśnienia widzę, że sięgam Człowiekowi z lustra do kolan.
Widzę też, ze lustro zaczyna zmieniać się tracąc gładkość powierzchni, bardziej przypomina prostokąt malutkich kuleczek, coraz bardziej się kształtujących.
Nachodzi mnie odczucie, że zaraz te lustro rozpadnie się na pojedyncze malutkie kuleczki, chce bliżej się przyjrzeć temu lustru, ale zaczynam odczuwać gorąc w środku mnie
Gorąc bardzo szybko narasta aż staje się nie do wytrzymania.
Zamykam oczy i próbuje krzyknąć, lecz po chwili przychodzi ukojenie i radość.
Otwieram oczy i widzę przed sobą mała kopkę szarego popiołu
to pa