Betti
Gość
|
|
« Odpowiedz #74 : Maj 02, 2009, 23:57:48 » |
|
"Na słowiańskiej góry szczycie pod jasną nadziei gwiazdą zapisuję wróżby słowa wróci - - wróci w stare gniazdo stare prawo, stara mowa i natchnione Słowian życie"
Roman Zmorski
(dokonany w 1848 r. wpis polskiego poety do księgi gości schroniska na szczycie Ślęży)
************* Roman Zmorski, Podania i baśnie ludu, Warszawa, wyd. z 1902 r.
WŁADYSŁAW SEMKOWICZ GÓRA SOBÓTKA I JEJ ZABYTKI POLSKIE
Z 16 ILUSTRACJAMI i 1 TABLlCĄ POZNAŃ - WROCŁAW INSTYTUT ZACHODNI 1949
Przedruk z miesięcznika "Śląsk". wrzesień - październik 1947 r. Materiał ilustracyjny zebrała i przypisami zaopatrzyła Dr M a r i a Woj c i e c h o w s k a
Artykuł ś. p. prof. Wł. Semkowicza, w części pierwszej streszcza i uzupełnia wyniki Jego pracy ptl. Historyczno-geograficzne podstawy Śląska, stanowiącej część zbiorowo napisanej "Historii Śląska od najdawniejszych czasów do roku 1400", wydanej przez Polską Akademię Umiejętności, Kraków 1933 t. I. Druga część artykułu jest wyciągiem z rozprawy pt. Zabytki romańskie na górze Sobótce ogłoszonej w Przeglądzie Historii Sztuki, Rocznik I. Kraków 1929, str. 29-36.
Jeśli w pogodny, jasny dzień z któregokolwiek szczytu Karkonoszów skierujemy wzrok w kierunku Wrocławia, dojrzymy na rozległej dolinie nadodrzańskiej ścielącej się u naszych stóp, w okolicy Świdnicy, wyniosłą, samotną, czarnym lasem pokrytą górę. która wystrzela nagle w niebo z równi śląskiej, chowając najczęściej swą głowę w obłoku. Jest to słynna Góra Sobótka (718 m) wraz z niższą od niej o sto kilkadziesiąt metrów Górą Sępią (572 m). Kształtem swym przypomina ten górotwór z daleka potężny wulkan, coś jakby Wezuwiusz w Zatoce Neapolitańskiej ze swym towarzyszem Monte Cavo.
Rzecz ciekawa i znamienna, że tak wysokiej góry daremnie byśmy szukali na Śląsku poza granicą sudecką, ba! nie znajdziemy takiej wyniosłości w postaci samotnej góry w całej Polsce poza Karpatami, bo i Łysa Góra świętokrzyska jest o 100 m przeszło niższa od Sobótki. Jednym słowem Sobótka to najwyższa wewnętrzna góra nie tylko śląska, ale w ogóle polska i wyższą od niej górę znaleźlibyśmy dopiero za Bałtykiem w Skandynawii a na wschodzie aż na Uralu.
Toteż dawne opisy Śląska, porównując kształt tej krainy z wielką tarczą, nazywają Górę Sobótkę guzem, wypukłością, pępkiem, umbilicus Silesiae, mieniąc ją równocześnie najmilszą, naj sławniejszą górą Śląska, mons amoenissimus ac olim celeberrimus. Ta jej wysokość i położenie pośród równiny śląskiej i całej niziny środkowo-europejskiej predestynowały ją do odegrania niezwykłej roli politycznej i kulturalnej zarówno w okresach przeddziejowych jak i we wcześniejszej historii Śląska, w czasie, gdy wokół niej rozbrzmiewała jeszcze tylko polska mowa. Nazwa Góry Sobótki nie jest nazwą najstarszą. Pochodzi ona od miasteczka Sobótki, które rozsiadło się u stóp jej po północnej stronie. Miasteczko powstało ze starszej jeszcze osady targowej dopiero w wieku XIII, a nazwane zostało Sobótką od targów, które się tam odbywały w soboty, podobnie jak śląska Środa czy poznańska Śródka miały swe nazwy od targów środowych. Stąd jest w Polsce więcej osad o nazwie Sobota i Sobótka, wszędzie gdzie dawne targi odbywały się w soboty. A jeśli nasza osada zwała się Sobotą (względnie od XIV w. Sobótka), to przecież ta nazwa nie mogła być starszą aniżeli zaprowadzenie chrześcijaństwa na Śląsku w r. 1000 ze swym kalendarzem chrześcijańskim, który przyjął na określenie ostatniego dnia w tygodniu starozakonną nazwę s a b a t h, sobota, nieznaną kalendarzowi pogańskiemu. Więc nie z pogańskich czasów może pochodzić nazwa Góry Sobótki, lecz dopiero z epoki chrześcijańskiej, tj. po roku 1000. Jeśli zaś ta nazwa nie jest najstarszą nomenklaturą góry, zapytajmyż, jaka była jej nazwa starsza, poprzednia, powiedzmy przedchrześcijańska, pogańska.
Przychodzi nam tu w pomoc kronikarz niemiecki Thietmar, biskup merseburski, żyjący w latach 975-1018 a więc w czasach Mieszka I i Bolesława Chrobrego, który w swej Kronice górę naszą nazywa Mons Silensis, dodając, że ona "z powodu swej jakości i wielkości oraz z powodu przeklętych praktyk pogańskich, jakie tam odprawiano, cieszyła się u wszystkich mieszkańców wielką czcią" 1). Nie ulega wątpliwości, że Thietmar ma na myśli Górę Sobótkę, określając jej położenie koło grodu Niemczy i podając nie tylko jej pierwotną nazwę, ale i niesłychanie ciekawe szczegóły, tyczące się kultu pogańskiego oraz wysokiej czci, jakiej ta góra zażywała w kraju za jego czasów. Co więcej Thietmar stwierdza, że od nazwy góry cały ten kraj zwie się pagus Si/ensis, wskazując, że między nazwą góry a nazwą kraju istniał bezpośredni związek, zrozumiały w świetle tego, co powiedział równocześnie o szczególnym znaczeniu i czci, jaką się ta góra cieszyła pośród mieszkańców kraju.
Co znaczy mons wzgl. pagus Silensis, jaka jest etymologia tego wyrazu? Co do tego istnieje między językoznawcami niemieckimi a polskimi poważny spór, który jest niczym innym jak sporem o pochodzenie nazwy Śląska i Ślężan 2). Otóż niemieccy lingwiści (dziś przede wszystkim prof. berliński Vasmer) wywodzą nazwę Ślężan, pojawiającą się po raz pierwszy jeszcze w IX wieku u tzw. Geografa Bawarskiego w formie Sleenzane (=Ślężanie), od germańskiego plemienia Silingów, odłamu Wandalów, który to szczep przebywał przelotnie w czasach cesarstwa rzymskiego na obszarze Śląska, jak świadczy geograf starożytny Ptolomeusz z II wieku po Chr. Od germańskiego pierwiastka Siling powstać miała słowiańska forma Ślęg jako nazwa góry (przymiotnik Ślęża), nazwa rzeczki Ślęży opływającej tę górę i wpadającej poniżej Wrocławia do Odry, dalej nazwa Ślężan, plemienia mieszkającego wokół góry Ślęży i nad rzeką Ślężą, a wreszcie nazwa całej krainy: ziemia Ślęża, w skróceniu jednym słowem Śląsk (czeskie Slezsko). Językowo byłoby to wszystko w porządku, gdyby nie można było tego procesu odwrócić i powiedzieć, że naprzód jako starsza była słowiańska forma Ślęg, była góra i rzeka Ślęża, wreszcie plemię Ślężanie, z której to nazwy przebywające tam przejściowo w wędrówce swej plemię wandalskie urobiło sobie później przez dodanie końcówki "ingi" nazwę plemienną Silingi. Taką tezę, którą postawiłem w jednej z prac moich śląskich, przyjęła większość dzisiejszych polskich archeologów i językoznawców (z prehistoryków prof. Kostrzewski, z językoznawców prof. Rudnicki, Taszycki, ks. Kozierowski). Wszak w analogiczny sposób z nazwy bez wątpienia już czysto słowiańskiej "Połabianie" utworzyli średniowieczni pisarze germańscy formę "Polabingi" przez dodanie końcówki germańskiej "ingi".
A więc naprzód byli slowiańscy, polscy Ślężanie, a potem od nich przezwali się germańscy Silingi, którzy zresztą w V wieku wywędrowali wraz z Wandalami i Alanami do Hiszpanii i tam zostali wytępieni.
Zapytajmy z kolei, co oznacza słowiański pierwiastek "ślęg", tkwiący w nazwie Góry Ślęży? Pierwiastek ten dochował się po dziś dzień w polskich wyrazach: ślągwa, ślągnąć, ślęganina, prześlągły, oznaczając tyle co deszcz, słota, potem miejsce wilgotne, mokre. Otóż tym pojęciom odpowiada surowy, obfitujący w deszcze i mgły klimat Góry Slęży, której szczyt spowity jest, jak wspomniałem, przeważnie w chmurach, rzeczka zaś Ślęża płynie w terenie bagnistym i wilgotnym, ma niskie, rozlewne brzegi, co również mogłoby odpowiadać charakterowi klimatycznemu i hydrograficznemu kotliny zamieszkałej przez plemię Ślężan. Nazwy więc Góra Slęża i rzeka Ślęża są to typowe nazwy topograficzne a nazwa plemienna Ślężan jest nazwą pochodną, utworzoną nie od nazwy germańskich Silingów, jak chcą Niemcy, ale przyjętą przez osiadłe w okolicy Góry Ślęży i rzeki Ślęży plemię polskie.
Jeśli zaś chodzi o to, kto od kogo zapożyczył swą nazwę, Ślężanie od Silingów czy Silingi od Ślężan, to o tym rozstrzygnie chyba stwierdzenie, które z tych plemion jest autochtonicznym, a które przybyszem i tylko czasowym okupantem? Prehistoryczne badania prof. Kostrzewskiego oraz językowe badania prof. Lehra-Spławińskiego nad pierwotną kolebką Słowian, oparte na bardzo rozległym materiale, wykazują dowodnie, że kolebką tą są właśnie dzisiejsze ziemie zachodnioslowiańskie, a więc przede wszystkim polskie, i to już co najmniej na kilkaset lat przed Chr., podczas gdy Germanie pojawiają się w środkowej Europie znacznie późniei, w II w. przed Chr., tak że dziś nie ma wątpliwości, iż polscy Ślężanie siedzieli w swych siedzibach na długo, długo przed przyjściem na Śląsk plemion germańskich. Jeśli więc Niemcy nazywają dziś późniejszą Górę Sobótkę Siling, to jest to nonsens i anachronizm. Góra ta nazwy Siling nigdy nie posiadała - nazywała się z dawien dawna po polsku Ślęż, Góra Ślęża tj. słotna, deszczowa, mokra góra, która to nazwa naturą uzasadniona' przetrwała w źródłach naszych do XIII w. po Chr. i występuje w dokumentach w formie zlatynizowanej jako Mons Silentii (Zlenz, Zlenc), dla rzeki zaś fluvius Selenza, Slenza, tj. rzeka Ślęża. Pamięć i tradycja o pochodzeniu nazwy Śląska od góry i rzeki Ślęży przetrwała do wieku XV i XVI, kiedy tak Góra Sobótka jak i rzeka opodal niej płynąca już te nazwy zatraciły. Oto Konrad Celtes, słynny niemiecki humanista z końca XV w., wspomina amnem Slesum a pierwszy opis Śląska Stenusa z początku XVI w. wprost mówi, że nazwa Śląska pochodzi od rzeki Slesus. Ostatecznie uzasadnił naukowo związek nazwy Śląska z górą i rzeką Ślęzą uczony śląsko-polski Bandtkie. Co prawda Stenus i Bandtkie nie mieli pełnej racji, o tyle że nie rzeka, ale Góra Ślęża była właściwym źródłem nazwy rzeki i krainy Śląska, jak to wyraźnie stwierdza Thietmar, pisarz z Xl w., o tyle więc bliższy tych zamierzchłych czasów plemiennych, kiedy nazwa ta ograniczała się do znacznie węższego terytorium w najbliższej tylko okolicy Góry Ślęży, rzeki tej nazwy i istniejącego już wtedy Wrocławia. Dopiero z czasem w ciągu XI w. nazwa Śląska rozpostarła się szerzej na cały basen Odry i wyparła dawne nazwy innych plemion, jak Trzebowian, Bobrzan, Dziadoszan na Dolnym Śląsku, oraz Opolan i Gołężyców na Górnym Śląsku. Stało się to niewątpliwie dzięki centralnemu położeniu plemienia Śląska, dzięki temu, że Wrocław stał się stolicą kościelną całej tej nadodrzańskiej krainy, ale musiał do tego przyczynić się niemało i ten wzgląd, że nad całą tą krainą panował wierzchołek najwyższej w niej góry - Ślęży.
A była to góra święta już nie tylko dla mieszkańców najbliższej okolicy, ale dla całego Śląska, gdyż - jak świadczy Thietmar - stanowiła ona centrum pogańskich praktyk. Około tej góry i tych kultów skupił się cały śląski element pogański, wrogi oczywiście świeżo zaprowadzonemu chrześcijaństwu, które trzymało się miasta Wrocławia i jego katedry na wyspie odrzańskiej. Thietmar wyraźnie powiada o sile tego pogańskiego elementu, że Góra Ślęża z swoimi świętościami pogańskimi "u wszystkich mieszkańców była we czci wielkiej", nie tylko zatem z powodu swych znacznych rozmiarów. Jakie to były te pogańskie kulty - dziś już nie wiemy, ale może spośród obrzędów, które dotąd siłą tradycji dochowały się wśród naszego ludu, najbardziej nasuwałoby się święto Kupały, obchodzone w okresie świętojańskim a znane dotąd w całej Polsce pod nazwą Sobótki. Nazwa obrzędu "Sobótka" nie jest dotąd całkowicie wyjaśniona, w każdym razie z sobotą jako nazwą dnia nie ma nic bezpośrednio wspólnego, wobec tego zaś, co wiemy o niezwykłym znaczeniu tej świętej góry i pogańskich praktyk, oraz o dalekim zasięgu tychże praktyk, odprawianych właśnie na górach, m. i. także po dziś dzień na Górze Sobótce, istnieje prawdopodobieństwo związku obchodu palenia sobótek z Górą Sobótką, jakkolwiek otrzymał on już nowszą, XIIl-owieczną nazwę tej góry, utworzoną, jak wspomniałem, od nazwy miasta Sobótki.
O sile pogaństwa na Śląsku w dobie wprowadzenia chrześcijaństwa zdają się świadczyć nowsze wykopaliska niemieckie, które wykryły zarówno u stóp Góry Ślęży jak na stokach jej i na wierzchołku obwarowania i wały kamienne, pochodzące z czasu ok. r. 1000 po Chr., a więc z tego właśnie czasu, o którym wspomina Thietmar, mówiąc o górze jako o centrum pogaństwa. Była to prawdziwa twierdza przez pogan silnie obwarowana, i to w odległości niespełna 40 km od stolicy biskupiej we Wrocławiu. Nie wiemy, jak się wobec tego zachowywali pierwsi chrześcijańscy władcy Polski, odbiwszy Czechom w końcu X w. Śląsk, przypuścić jednak można; że trzymając w karbach lud pogański, raczej tolerowali jego świętości na Górze Sobótce, aby sobie nie stwarzać trudności w pogranicznym pasie lewobrzeżnego Śląska. Co najwyżej prowadzili tam prace misyjne. Wiemy, że w okolicy Oławy, a zatem w niedalekiej odległości od Góry Sobótki, działał w tym kierunku za czasów Chrobrego św. Świerad, późniejszy apostoł Słowacji, którego kult pozostawił w Oławic~ wyraźne ślady jeszcze w XIV w. Za to odkąd nie stało mocnej ręki Chrobrego, po tajemniczej śmierci syna jego Mieszka II, kiedy zwaliła się na młode państwo polskie cała koalicja wrogich sąsiadów, reakcja pogańska podniosła znowu w Polsce głowę. Najsilniej jednak powstała ona na Mazowszu i na Śląsku. Na Śląsku miała ona punkt oparcia na Górze Sobótce. Biskup i kler z Wrocławia musieli uchodzić z miasta i kryć się w Smogorzowie czy w Ryczeniu. a domiar nieszczęścia Brzetysław czeski wpadł do Polski, złupił ją doszczętnie i lewobrzeżną część Śląska wraz z Górą Sobótką przyłączył do Czech. Dopiero po kilkunastu latach powiodło się Kazimierzowi Odnowicielowi odzyskać tę część Śląska (l050), poskromić pogaństwo a biskupi w r. 1051 mogli znów wrócić do Wrocławia.
Trzeba przypuszczać, że odnowienie chrześcijaństwa we Wrocławiu i powrót biskupa poprzedzić musiało zupełne zlikwidowanie gniazda pogaństwa na Górze Sobótce. Źródła co prawda milczą o tym, co się tam działo w ciągu drugiej połowy XI w., ale zdarzenia z początku XII w. rzucają światło wstecz i pozwalają wysnuć pewne wnioski retrogresywne. W tym bowiem czasie, za Bolesława Krzywoustego, Góra Sobótka wypływa znów na widownię dziejową, i to w sposób nie byle jaki. Oto na wierzchołku góry wznosi się wówczas ogromne grodzisko, w którym siedzi możny i potężny rycerz polski, Piotr Włostowic czyli Piotr Włast z rodu Łabędziów, palatyn księcia Bolesława, którego późniejsza tradycja nazywa Duńczykiem a ród jego wywodzi z dalekiej Danii. Dziś jednak wiemy, że był to ród od dawna w Polsce osiadły, ojciec Piotra miał imię Włost (tj. Włościbor), brat imię Bogusław, syn Świętosław, same słowiańskie imiona, a więc nie ma tu śladów nordyckiego pochodzenia, jak chcą Niemcy. Co więcej, wiemy, że już dziad Piotra miał na Śląsku posiadłości w pobliżu Wrocławia i co najciekawsze w pobliżu Góry Sobótki, która musiała być centrum majątków i główną siedzibą rodu. W czterdzieści lat po śmierci Piotra, w samym końcu XII w., papież zatwierdził klasztorowi kanoników regularnych NPM na Piasku we Wrocławiu, fundacji Piotra Własta, dziesięciny ze wszystkich posiadłości, jakie przypadły nieboszczykowi komesowi Piotrowi "w spadku po dziadzie i ojcu". Jeśli tedy dziad Piotra Własta już miał Górę Sobótkę, a życie jego przypada na czasy Kazimierza Odnowiciela, tj. połowę XI w., to mielibyśmy tu nawiązanie do losów Góry Sobótki, o których była poprzednio mowa, że Kazimierz Odnowiciel w tym czasie zlikwidował tam to groźne gniazdo pogańskie, aby biskupi mogli powrócić do Wrocławia. Otóż zdaje się nie ulegać wątpliwości, że Kazimierz stłumiwszy reakcję pogańską na Śląsku, oddał jej główną twierdzę, tj. Górę Sobótkę, pod straż dziada Piotra Własta, nieznanego nam z imienia Łabędzica. I dopiero w trzeciej generacji Góra Sobótka, jako gród palatyna Piotra, wypływa znowu na widownię dziejową, ale już jako ośrodek misyjny chrześcijański. Piotr Włostowic był rycerzem bardzo bogatym, prócz majątków ziemskich bowiem posiadał jeszcze skarby, które mu przypadły w udziale po podstępnym pochwyceniu ruskiego księcia Wołodara. Skarby te stanowiły podstawę jego bogactwa, które zużytkował na cele religijne, był bowiem człowiekiem żarliwej wiary i gorącej pobożności, a legenda przypisuje mu fundację 77 kościołów i klasztorów w Polsce, która to cyfra, choćby nawet silnie przesadzona, świadczy o niesłychanie ożywionej akcji Piotra w kierunku budowy domów Bożych. Urząd palatyna, jaki sprawował, był najwyższą, najbardziej wpływową godnością w państwie, gdyż nie tylko zastępował we wszystkim księcia, ale sprawował dowództwo nad wojskiem jako naczelny wódz, wojewoda. Był zaś Piotr ponadto osobistością wysoce kulturalną, w stylu prawdziwego Europejczyka, który nawiązał stosunki kulturalne nie tylko z bliższym sąsiadem niemieckim, ale i z dalszym Zachodem francuskim, skąd sprowadzał zarówno światłych zakonników i duchownych jak i budowniczych oraz majstrów i artystów, używając ich do budowy i ozdabiania swoich kościołów i klasztorów.
Jeśli o klasztory i kościoły chodzi, to nie podlega wątpieniu udział Piotra w ufundowaniu kościoła św. Wojciecha we Wrocławiu, oraz dwóch klasztorów: benedyktynów i augustianów, czyli kanoników regularnych. Klasztor benedyktynów pod wezwaniem NPM i św. Wincentego powstał we Wrocławiu około r. 1130 na przedmieściu Olbino poza murami miasta. Była to ulubiona świątynia Piotra Własta, do której powołał mnichów z Tyńca pod Krakowem i w której obrał sobie miejsce na wieczny spoczynek. Klasztor ten już dziś nie istnieje, został bowiem zburzony w r. 1529 przez władze miejskie, gdy Wrocławiowi groziło oblężenie tureckie. Pozostało po nim tylko kilka rysunków oraz parę fragmentów architektonicznych, dziś rozproszonych, m. i. wspaniały portal wmurowany obecnie u wejścia do kościoła św. Marii Magdaleny we Wrocławiu.
Wcześniej przystąpił Piotr Włast do budowy klasztoru augustianów pod wezwaniem NPM, sprowadzając do niego zakonników francuskich reguły św. Augustyna i stąd zwanych augustianami. Reguła zakonna tych tzw. kanoników regularnych, zmierzająca do reformy życia i obyczajów kleru świeckiego, powstała w r. 1121 w Arrovaise w hrabstwie Artois we Flandrii, stamtąd też sprowadził Piotr Włast już rychło potem pierwszych mnichów, nawiązując kontakt z jednym •z najsilniej promieniujących ośrodków kultury zachodnioeuropejskiej oraz życia religijnego. Zachodzi pytanie, gdzie Piotr zamierzał tych mnichów francuskich umieścić, gdzie pragnął zbudować dla nich klasztor? Pytanie to jest w nauce sporne. Wiemy, że klasztor taki stanął później we Wrocławiu na Piasku, tuż w sąsiedztwie wyspy tumskiej, gdzie przetrwał do czasów obecnych (dotkliwie niestety uszkodzony w czasie bombardowania Wrocławia w r. 1945).
|