Jak wysadzić WTC 1. Najpierw kwestia podłożenia materiałów wybuchowych. Aby budynek był wyburzony w sposób kontrolowany, musi przy tym pracować cały sztab ludzi.
- im więcej specjalistów tym lepiej,
- dzielisz plan na drobne sekwencje i przekazujesz różnym fachowcom do opracowania. Nieświadomi pełnego obrazu spisku specjaliści, opracowują tylko jego elementy
- po opracowaniu, łączysz plan w całość i przekazujesz oddziałowi specjalnemu do wykonania.
- motywujesz ekipę wykonawczą ogromną sumą pieniędzy i groźbą śmierci
- Zmniejszasz ryzyko zatrudniając swojego Brata i Kuzyna (Securacom) którzy od 1996 do 2002 bendą umieszczali bomby i okablowanie na każdym piętrze pod przykrywką instalacji "Nowego Systemu Bezpieczeństwa"
2. Teraz media. Tyle jest trąbione, że wiedziano o budynku WTC7 20 minut przed jego zawaleniem. Ok. Więc skoro wiedzieli o tym nawet pomniejsi reporterzy, to znowu, wszystko musiało isć od najwyższego szczebla - i kolejne jakieś 50 osób zaangażowane. już mamy 850.
- masz pełną kontrole nad mediami
- reporterzy bezmyślnie realizują twój scenariusz i udadzą się w odpowiednim czasie w miejsca które wskażesz
3. Teraz komisje, strażacy, eksperci, etc. Aby wszystko było pewne, należało oczywiście podkupić komisje, ktore badały WTC, by w raporcie nie znalaqzły się niewygodne fakty. Należało też zamknąć usta wszystkim, ktorzy mieli bezposredni kontakt z ratunkiem ludzi, i mogli widzieć za wiele, każdemu ekspertowi, ktory był na miejscu i oczywiśćie od razu spostrzegł, że to robota zaplanowana i kontrolowane wyburzenie. Spokojnie możemy dodać 150 osób, choć to ZDECYDOWANIE zaniżone kalkulacje. Daje nam to już razem 1000.
- strach przed utratą pracy, ośmieszeniem i podważeniem autorytetó, skutecznie zmobilizuje specjalistów do pominięcia dowodów wskazujących na kontrolowane wyburzenie.
- ośmieszasz medialnie naukowców którzy starają się udowodnić spisek
Przykład:
http://video.google.pl/googleplayer.swf?docid=5640801999884312244&hl=pl&fs=truestyle="width:400px;height:326px
- eliminujesz najbardziej niewygodnych i natarczywych osobników
5. To lecimy dalej. Samoloty uderzające w WTC musiały być pilotowane. Rozmów ze znajomymi i rodzinami, jak wiemy, nie da się sfingować zwykłym syntezatorem mowy. Od razu ktoś by się kapnąl, że ktoryś z pasażerow nie wie, jak nazywał się jego ukochany pies, czy kiedy ostatnio uprawiał sex ze swoją żoną. Musiała więc na pokładzie być grupka, która samolot uprowadziła. Oczywiście nie byli to islamscy terroryści, bo przecież terroryzm nie istnieje! Musieli to być inni ludzie. Ok, tylko gdzie znaleźć maniaka, który poswięci życie, by zrobić taki zamach? Psychiatryk? Odpada, bo moze być nieobliczalny. Wychowywać od małego? Ni dy ry dy, mieli tylko 4-5 lat na wytrenowanie takowego, a 5-cio latek samolotu nie poprowadzi. Więc musiała się znaleźć grupka kamikaze, która chętnie oddałaby życie w wyższej sprawie. Trudne do zrobienia, prawda? Mordercę można przekupić, ale już kogoś, kto
i tak zdechnie - średnio. Zastraszyć? Też trudno, bo znowu szansa, że się wszystko wyda. No i jest pewien szkopuł - bo jeśli nawet znalazłby się taki nienawidzący Ameryki łotr, co by chętnie życie dla sprawy poświęcił, to raczej mało prawdopodobne, by współpracował z najwyższymi politykami rządu tego kraju. Ciężki orzech do zgryzienia...
- modyfikacja autopilota i samego samolotu
- specjaliści od pychomanipulacji pracują nad grupą kamikaze (pranie mózgu, hipnoza, nlp.itp itd)
6. Ale idźmy dalej. Należałoby też przekupić/zaszantażować kontrolerów lotu, analityków wojsowych (np odpowiedzialnych za systemy antyrakietowe - bo przecież w Pentagon rakieta uderzyła!) itp, by się nie wygadali i nic nie robili, kiedy zobaczą porwany samolot i dostaną info. Oczywiście to drastycznie powiększa ilość zaangażowanych osób, które pomniejszają "współczynnik" sukcesu akcji.
- kontrolujesz dowódców o najwyższej randze, którzy wydadzą w odpowiednim czasie rozkazy, które zagwarantują pomyślny przebieg operacji.
- Nikt nie musi wiedzieć o tym co planujesz wystarczy, że bezmyślnie wykona część swojego zadania w wyznaczonym czasie.
7. Teraz kwestia materiałów wybuchowych. Muszą być umieszczone w wieżowcu, w ktory uderzy nałądowany paliwem samolot. Jak tu je zabezpieczyć? Oczywiście należy pamiętać, że kontrolowane wyburzenie nie polega na położeniu kilku ładunków na jednym-dwóch piętrach - do tego celu łądunki muszą się znajdować na wszystkich piętrach, a przynajmniej większości, łącznie z tymi, które możliwe, że dotknie rozprzestrzeniający się ogień. A starczy, że jeden "huknie" wcześniej, i cała konspiracja idzie w łeb. Jak to rozwiązać? Umieścić łądunki w setkach "samolotoodpornych" kapsuł, które się otworzą samoistnie przed wybuchem? Nie, to nie Science Fiction, nie ma takiej opcji. Więc jak? Znowu trudny orzech do zgryzienia.
- umieścić zabezpieczony termit przy rdzeniu wieżowca
- Termit w przeciwieństwie do innych mieszanek pirotechnicznych, nie jest zbyt łatwopalny. Do odpalenia termitu niezbędna jest temperatura rzędu 800 stopni.
]8. I teraz, na koniec, dodać 100 możliwości nieprzewidzianych, na ktore trzeba zareagować, czujne oczy maniaków spisków, którzy będą analizować wydarzenie, dociekania reporterów, rodzin ofiar, ludzi, którzy byli świadkami całej sprawy z bliska (np strażacy, policjanci, sanitariusze etc). I znowu stopień skomplikowania skacze niemiłosiernie w górę.
- sztab specjalistów opracował każdy szczegół spisku nie będąc świadomym całości
- wystarczy jeden wtajemniczony doświadczony strateg oraz ekipa specjalna montująca ładunki wybuchowe.
- w razie wpadki media ośmieszą lub zignorują każdą próbę udowodnienia spisku.