Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Maj 05, 2024, 22:12:56


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


  Pokaż wiadomości
Strony: 1 ... 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 [13] 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 ... 57
301  Hydepark / Kultura i sztuka / Odp: WIEDZA TAJEMNA UKRYTA W OBRAZACH . : Maj 01, 2012, 22:46:28
Co fale wyrzucają na brzeg?
Zimą 1803 roku japońscy rybacy natrafili na dziwną łódź wyrzuconą na plażę w Harayadori, na północny wschód od Tokio. Przypominała garnek do gotowania ryżu. Miała wymiary 3,5 x 5,5 metra i otoczona była szerokim rondem. Jej dolna połowa składała się z wielu kręgów z „najprzedniejszego żelaza", a w górnej - czarnej i posmarowanej smołą, znajdowały się szklane okna i przesuwane drzwi. W środku rybacy znaleźli kobietę. Według XIX-wiecznej książki ''Pył z japońskich moreli'', napisanej przez Umenoshashujina, „wyglądała na dwadzieścia lat... miałacerę jak śnieg i piękne, czarne włosy opadające na plecy. Jej urody nie da się opisać". Kobieta nie potrafiła porozumieć się z rybakami; trzymała w dłoniach „małe pudełko i z niezrozumiałych przyczyn nie pozwoliła nikomu zbliżyć się do niego". Podobny opis tego zdarzenia pojawia się w XI tomie ''Anegdot z króliczego ogródka'', autorstwa Kinreishi. W obu książkach są ilustracje przedstawiające kobietę i jej łódź. Dzięki tym obrazkom tajemnica dotycząca pięknej dziewczyny i jej okrągłego pojazdu dotarła do nas. Uśmiech

Robinie "Księgę skarbów" trudno jest kupić bo została dość dawno wydana, ale można ją ściągnąć na pdf -ie  z któregoś ''chomika''.

P.S. Szaraczki niestety, są też ''niebiańskie''. Mrugnięcie
302  Hydepark / Kultura i sztuka / Odp: WIEDZA TAJEMNA UKRYTA W OBRAZACH . : Kwiecień 30, 2012, 21:38:39
E.v. Däniken będzie w tym roku we Wrocławiu, więc mam szansę załapać się na jego autograf. Mrugnięcie
Jeśli dobrze pamiętam to o Goyi coś już tutaj było, ale oczywiście poczytać jeszcze więcej o jego tajemnicach nadal warto.
303  Hydepark / Kultura i sztuka / Odp: WIEDZA TAJEMNA UKRYTA W OBRAZACH . : Kwiecień 30, 2012, 21:13:55
Zachęcam każdego do pisania  w tym temacie. Duży uśmiech
Książki Dänikena czytałem wszystkie (wydane w Polsce), również i tą o Argonautach.

Post o kosmicznym runie oparty jest natomiast na przemyśleniach Roberta Charroux, konkurenta E.v. Dänikena.
Napisał on także jak Erich wiele ciekawych książek dotyczących również tematów poruszanych na naszym forum.

 



304  Archiwum / Śmietnik / Odp: Podróże w czasie : Kwiecień 30, 2012, 20:00:51
Fair Lady sorry, ale wynikło duże nieporozumienie. Powodem jest dość duże przesunięcie w czasie.
Lucy - Fair - a, to postać znana na naszym forum od bardzo(a nawet bardzo, bardzo) dawna.
Krzysiowi w tym wypadku nie chodziło o Ciebie. Coś

Tak jak powyżej. Janusz
305  Hydepark / Kultura i sztuka / Odp: WIEDZA TAJEMNA UKRYTA W OBRAZACH . : Kwiecień 26, 2012, 23:45:10
Runo złote czy kosmiczne?

Złote runo – sierść mitycznego złotego barana Chrysomallosa, cel wyprawy Argonautów. Było ono powieszone na dębowym drzewie w gaju Aresa, gdzie pilnował go smok. Zabrał je stamtąd Jazon podczas wyprawy Argonautów.



Mit o Agronautach i ich przygodach, związanych z poszukiwaniem i zdobyciem złotego runa jest chyba najpopularniejszy spośród tysięcy mitów greckich. Pisarz i badacz tajemnic przeszłości, Robert Charroux twierdzi, że opowieść o wyprawie po złote runo stanowi jedną z najgłębszych tajemnic starożytnej Grecji i próbuje dowieść, że skóra „fruwającego złotego baranka" była w istocie czymś zupełnie, ale to zupełnie innym.
Przypomnijmy zatem pokrótce sam mit: królewicz Jazon postanawia wyruszyć do Kolchidy (południowy Kaukaz), by zdobyć złote runo, o którym krążyły niezwykłe opowieści w całej Grecji. Jest to runo złotego skrzydlatego barana, na którego grzbiecie wiele lat temu królewicz Beocji, Friksos i jego siostra Helle uciekli przed śmiercią z ojcowskiej ręki. Otóż wyrocznia delficka orzekła, że kraina Jolkos, dziedzictwo Jazona nie zazna rozkwitu dopóki duch Friksosa nie powróci do ojczyzny wraz ze Złotym Runem. Tego ostatniego zaś pilnował dzień i noc smok, który nigdy nie spał. Jazon rozesłał więc heroldów na wszystkie dwory greckie, wzywając ochotników do tej wyprawy. Argos Tespijczyk zbudował dla załogi okręt o pięćdziesięciu wiosłach. Okręt nazwano „Argo", a jego załogę Argonautami. Po rozlicznych mrożących krew w żyłach przygodach Jazon zdobył Złote Runo i zawiózł do Grecji, a wraz z nim piękną Medeę, córkę króla Kolchidy, bez której czarodziejskich sztuk nigdy nie osiągnąłby celu. Po kilku latach królowa-czarodziejka, zdradzona przez męża, mści się na nim okrutnie, zabijając ich dzieci, a sama ucieka „pojazdem zaprzężonym w skrzydlate węże". Wróćmy na chwilę do załogi „Argo": byli wśród niej synowie królów greckich, miast-państw, najznakomitsi sportowcy, muzycy, żeglarze, łucznicy, był poeta Orfeusz i najsilniejszy człowiek wszechczasów, Herakles, bracia Kastor i Poluks - zapaśnicy: pięćdziesięciu młodzieńców, kwiat ówczesnej Grecji, można by rzec: elita rycerstwa Hellady. To tak jakby w naszych czasach na najszybszy okręt świata wsiedli ludzie tacy jak Einstein, małżonkowie Curie, Picasso... Coś w rodzaju olimpijskiej załogi, spieszącej w niebezpieczną drogę. Po co? By zdobyć baranią skórę. Tamta była wprawdzie złota, a złoto przed tysiącami lat stanowiło kruszec o wiele bardziej cenny niż dzisiaj, lecz mimo wszystko - twierdzi wspomniany R. Charroux - musiał istnieć jakiś inny, diablo podniecający powód, by „motywować" pięćdziesięciu herosów do tak niezwykłej wyprawy. Trzeba bowiem pamiętać o istotnym szczególe: Złote Runo należało do „fruwającego barana", co niektórzy utożsamiają dzisiaj z jakąś latającą machiną. Może przybyszów z innej planety, może „wtajemniczonych". Runo to, z całą pewnością - zdaniem francuskiego pisarza - było niczym innym, jak „karoserią" jakiejś powietrznej maszyny, która lśniąc w słońcu, wydawała się złota. Wskazuje też na to fakt, iż znajdowało się w dzisiejszej Gruzji lub Armenii, a więc w pobliżu gór gdzie, wedle Biblii, osiadła Arka Noego. Przed czterema tysiącami lat Grecy nie widzieli na niebie boeingów, czy jumbo jetów, lecz „latające barany", Asyryjczycy - skrzydlate byki, Fenicjanie - fruwające węże, Chińczycy - smoki, jednym słowem każdy nadawał dziwacznemu przedmiotowi nazwy, kojarzące się z czymś znanym, podobnym. Co stało się potem ze Złotym Runem? Mit nie zajmuje się już nim po przywiezieniu do Grecji. Być może używano go do misteriów na Delos lub w Eleusis. W każdym razie motyw „latającej machiny" raz jeszcze powraca, kiedy to Medea ucieka rydwanem zaprzężonym w uskrzydlone węże, pożyczonym jej przez dziadka Heliosa (Helios - bóg Słońca).



Starożytny pisarz Pauzaniasz twierdzi, że „wyprawa Argonautów należy do najściślej strzeżonych tajemnic antycznych, a tajemnicy fruwającego barana nie wolno było zdradzić". Podobnie w Kabale u Hebrajczyków historia „latających pojazdów należała do najtajniejszej wiedzy, którą można było przekazywać „wybranej liczbie" i to systemem „z ust do ucha". Również kapłani celtyccy, druidzi, uznawali węża za największą i najsekretniejszą z tajemnic, za symbol oznaczający zarówno „latającą machinę", jak i „pierwotną falę", stwarzającą wszechświat.
Nie dowiemy się już chyba, czym naprawdę były „latające zwierzęta" sprzed tysięcy lat, tak jak nie rozstrzygnięty pozostaje spór o to, czym były „ogniste pojazdy" spływające z nieba przed przerażonymi prorokami ze Starego Testamentu. W każdym razie pewne jest, że historia naszego świata pełna jest tajemnic, które przebłyskują w najstarszych legendach, podaniach i wierzeniach. Mrugnięcie

306  O Projekcie CHEOPS / Ślęża - i inne miejsca mocy / Odp: Komes Piotr. : Kwiecień 19, 2012, 16:54:26
Cytat: Kiara
Ruiny tego zamku a zarazem loża najbardziej tajnej elity rycerskiej gdzie sprawdzano najwyższą lojalność rycerskich trójek są do dzisiaj.

Jeśli są to dotyczą one raczej innego, bardziej ''ambitnego'' i znanego w tych czasach rodu. Coś

Agnieszka Babenberg pochodziła z rodziny, w której rękach władza cesarska spoczywała od kilku pokoleń.W Niemczech panował wówczas jej przyrodni brat (po matce) Konrad III Hohenstauf. Sławni w tej rodzinie władcy, to dążący do panowania nad światem, Fryderyk I Barbarossa oraz Fryderyk II, królowie Niemiec, Szwabii oraz cesarze Świętego Cesarstwa Rzymskiego.

Fryderyk II, Niemiec z pochodzenia, był niewątpliwie jednym z najbardziej wykształconych, najinteligentniejszych, najoryginalniejszych władców w historii.

Choć otaczało go grono osób wybitnych, to jednak najbliżsi byli mu mistrzowie magii, okultyści, astrolodzy. Marzeniem Fryderyka II było podobno zostanie-poprzez poznanie tajemnic wiedzy i magii-władcą świata. Nic dziwnego, że cenił wysoko rady i nauki wróżbitów, alchemików, kabalistów. Z Bagdadu każe sprowadzić arabskiego maga Pawła, z Anglii Michała Scota iluzjonistę i mistrza „w diabelstwie", koresponduje z uczonym Żydem z Toledo, Juda Cohenem, konsultuje najsłynniejszych okultystów epoki: mistrza Saliano, Riprandino z Werony itd. Jego osobistym doradcą jest Teodor, grecki uczony, ekspert we wszelkich sztukach, który sporządza złaknionemu wtajemniczenia cesarzowi czarodziejskie cukierki, eliksiry młodości, magiczne napoje. W 1228 r. Fryderyk II przewodniczył Okrągłemu Stołowi elity ówczesnego rycerstwa: templariuszy, szpitalników, braci teutońskich, rycerzy arabskich, tureckich itp., którzy zawarli Pactio Secreta (tajemny pakt) w celu ustanowienia na całym świecie powszechnej religii poddanych Wielkiemu Władcy zebranych zakonów. Widać tu związki rycerstwa z inicjacyjnymi tajemnymi zakonami. „Templariusze - pisze Rene Briat - uchodzili za stróży i kontynuatorów jakiejś tajemnicy o najwyższej wadze, tajemnicy o której nie wolno było powiedzieć żadnemu nie wtajemniczonemu, choćby był nim sam król Francji. Czy był to może Graal, symbol poznania, pierwszy etap do zapanowania nad światem?"
Zaprzysiężenie zakonów rycerskich i Pactio Secreta zawsze wzbudzały ciekawość historyków. Po wielu wiekach przypadek, jak to bywa najczęściej, rzucił pewne światło na tę tajemniczą sprawę. W 1952 r. pewna mieszkanka Rampillon (departament Sekwany i Marny we Francji) wykopała kuferek, w którym leżała siatka naszywana perłami, pieczęć w kształcie skarabeusza i pudełeczko z kości słoniowej z wyrzeźbionymi na nim licznymi swastykami. W pudełeczku zloty wzorzec wagi i srebrne spatynowane medaliony. W oddzielnych dwu pudełeczkach tkwiło siedem ośmiobocznych tabliczek, a na nich wygrawerowane kabalistyczne znaki templariuszy, masońskie, hebrajskie, arabskie, różokrzyżowe i inne. Rampillon było w XIII w. posiadłością templariuszy. Znalezisko sprzed 40 lat mimo woli każe myśleć o jakimś supertajnym stowarzyszeniu sprzed wieków łączącym chrześcijan, żydów i muzułmanów. Osoby interesujące się legendą Graala i prawdziwym jej znaczeniem, a także zakonami rycerskimi i zamkiem Władcy Świata, czyli zamkiem Fryderyka II w Castel del Monte (we włoskiej Apulii) bez trudu spostrzegają podobieństwa między symboliką przedmiotów z Rampillon a symboliką architektury zamku. Co więcej, ośmioboczna tabliczka pokryta znakami-kluczami dokładnie odpowiada planowi architektonicznemu Castel del Monte.



Przypuszcza się, że te tabliczki były znakami przynależności do jakiegoś hermetycznego stowarzyszenia, zajmującego się zwłaszcza alchemią. W każdym razie wiadomo, że Fryderyk II Hohenstaufen należał do Pactio Secreta, okultystycznej organizacji rycerstwa sprzed ponad 750 lat i że jego zamek w Castel del Monte, którego sensu nikt do tej pory nie pojmował, stanowi dowód rzeczowy jego snów o hegemonii nad światem.

 

Uważając, że został wybrany „Imperatorem" postanowił zbudować sanktuarium, czyli zamek dla templariuszy - alchemików, zamek którego naczelną zasadą byłaby liczba 8, w kabale symbol nieskończoności i wszechpotężnej władzy. Tak więc i zamek, i wieże, i wszystkie pomieszczenia zbudowane są na planie ośmiokąta. Nie ma tam niczego, co miałoby charakter codziennego użytku: ani kuchni, ani pokoi sypialnych, ani spiżarni.

Wybudowany z matematyczną precyzją zamek przez lata rozgrzewał wyobraźnię pisarzy i poetów. Dopatrywano się kolejnych ósemek wraz z ich magicznym znaczeniem. Osiem symbolizuje nieskończoność. W religii osiem oznacza połączenie pomiędzy Bogiem i Człowiekiem. Pisano, że Fryderyk II chciał symbolicznie łączyć Wschód z Zachodem i Ziemię z Niebem. Mateusz Paris nazwał Fryderyka stupor mundi - zdumieniem świata.

Jedna z teorii głosi, że zamek to wielki astronomiczny kalendarz. Zwolennicy takiego twierdzenia obliczyli precyzyjnie jaka była oryginalna wysokość wież i murów. Na tej podstawie, porównując to z obserwacjami, dopatrzyli się specyficznego układu cieni rzucanych na korytarze i dziedziniec przez Słońce w dniu przesilenia 23 września. Inni wiążą wymiary zamku z pomiarami piramidy Cheopsa. Oczywiście teorii jest dużo więcej i przy odrobinie szczęścia można spotkać zwolenników i przeciwników poszczególnych twierdzeń podczas zwiedzania. Za dodatkową opłatą można nabyć też precyzyjne wykresy ułatwiające na przykład dowiedzenie związku pomiędzy wymiarami zamku oraz gwiazdami i znakami zodiaku.
Znamy nazwisko budowniczego tej ezoterycznej budowli: Philippe Chinard z Francji. Gdy tylko była gotowa, wielki władca zamykał się w niej na długie dnie i noce razem ze świtą swych czarodziei, alchemików, astrologów. Do jakiego boga, jakiego demona kierowali swe zaklęcia? Czy udało im się dokonać tak upragnionej przemiany metalu w złoto? Nikt tego się nie dowie, chyba że ktoś kiedyś odcyfruje znaczenie tajemniczych znaków, wyrytych na murze istniejącego do dziś zamku: ukazują one niewiastę, stojącą pokornie przed władcą, otoczonym gromadą zbrojnych rycerzy. Pod spodem zaś widnieje enigmatyczny zapis:
                                                                                  Ds IDCa DB 10 CLPSHAz
W nim prawdopodobnie kryje się tajemnica Fryderyka II i jego zamku.
http://www.medianet.pl/~czejarek/swiat09.htm
307  Hydepark / Natura - Ekologia / Odp: WULKANY : Kwiecień 18, 2012, 22:40:05
Wzrasta aktywność podwodnego wulkanu Santorini

Duży podmorski wulkan Santorini, który w przeszłości doprowadził do zagłady całej cywilizacji minojskiej znowu wykazuje objawy wzmożonej aktywności. Naukowcy sugerują wręcz, że może nadchodzić okres ponownej erupcji.
Według badaczy z Georgia Institute of Technology, wspomagających się technologia satelitarną, w obrębie Santorini dochodzi do eskalacji zjawisk wulkanicznych. W okresie od września do stycznia na głębokości 5 kilometrów doszło do akumulacji lawy o wielkości 14 metrów sześciennych.
 
Naukowcy opublikowali swoje odkrycia w najnowszym wydaniu magazynu Geophysical Research Letters. Twierdzą oni, że badanie pokazuje, iż tworzenie się kopuły lawy przyspiesza i może to prowadzić do erupcji wulkanicznej, w tym wyrzutu popiołu, osuwiska lub nawet tsunami.
 
Santoryn, w starożytności był nazywany Strongili, czyli "okrągła”, bo taki kształt miała ta wyspa wulkaniczna. Jednak około 1600 roku pne wulkan wybuchł niszcząc wyspę a w wyniku osuwiska powstały fale tsunami o wysokości do 200 metrów. Wielu badaczy wskazuje to zdarzenie, jako początek mitu o Atlantydzie.
 
Po tej katastrofalnej erupcji wyspa została w większości zatopiona i powstała wielka 10 kilometrowa kaldera, jedna z największych takich struktur na świecie. Znając historię trudno się dziwić, że wulkan jest wciąż monitorowany a zagrożenie, jakie sprawia nie jest bagatelizowane.
http://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/wzrasta-aktywnosc-podwodnego-wulkanu-santorini
308  Hydepark / Natura - Ekologia / Odp: Trzęsienia ziemi : Kwiecień 18, 2012, 22:33:24
To fakt i jeszcze podmorski wulkan Santorini w pobliżu daje znać. Szok
309  Hydepark / Natura - Ekologia / Odp: Trzęsienia ziemi : Kwiecień 17, 2012, 22:43:32
Dzięsiątki wstrząsów o średniej intensywności między Grecją a Turcją


pon., 2012-04-16 18:48

W ciagu ostatnich godzin wzrasta aktywność sejsmiczna w basenie Morza Śródziemnego a w szczególności między Grecją a Turcją . Obszar jest bardzo aktywny sejsmicznie ale od wczorajszego popołudnia intensywność jak i ilość wstrząsów narasta.

Najsilniejszy jak do tej pory wstrząs został odnotowany w rejonie Peloponezu o 13:23 czasu polskiego o magnitudzie ponad 5 stopni w skali Richtera ( 5,5 według USGS , 5,3 według Greckiego Instytutu Geofizyki ), 40 minut później nastąpił wstrząs w tym samym rejonie o sile 4,7 w skali Richtera.
 
W Turcji dziś rano nastąpił wstrząs o sile 4,5,  oprócz niego wystąpiło około 20 wstrząsów o sile powyżej 3 stopni i około 50 o sile ponad 2,5 . Pomimo że rejon ten jest najaktywniejszy sejsmicznie w całej Europie już sama liczba wystepujących trzęsień jest co najmniej dziwna. Kontynuujemy monitorowanie z uwagą narastającą tam sytuację sejsmiczną z nadzieją że nie przyniesie ona poważniejszych w skutkach wstrząsów .
http://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/dziesiatki-wstrzasow-o-sredniej-intensywnosci-miedzy-grecja-turcja
310  Hydepark / Natura - Ekologia / Odp: ZAGADKOWE dziury w ziemi : Kwiecień 17, 2012, 22:38:06
Ogromne zapadlisko w Szwecji


Widok zapadliska z lotu ptaka

Zjawiska takie jak zapadliska zdarzają się na świecie coraz częściej. Informowaliśmy ostatnio o wielu set zjawiskach tego typu w Chinach, ale to, co można zobaczyć w Szwecji jest naprawdę szokujące.
Zapadlisko, nazwano punktem Fabiana i jest zlokalizowane w okolicy miasteczka Gallivare w północnej Szwecji. Najnowsze zdjęcia lotnicze pokazują nam trochę szczegółów na temat tej niesamowitej formacji.



Ten sinkhole ma prawie regularny kształt o boku około 150 metrów. Miejscowi mieszkańcy oczywiście nie są zachwyceni takim towarzystwem zwłaszcza, że z otworu słychać czasami głośne odgłosy prawdopodobnie spowodowane wiatrem.



Świadkowie twierdzą, że odgłosy czasami trwają do 45 minut i przypominają odgłos startujących samolotów. Niektórym odgłos emitowany z zapadliska przypomina dźwięki wulkanu.
311  Rozwój duchowy / Wydarzenia, kursy, prezentacje i warsztaty / XVI UFO Forum – Wrocław 28.04.2012 : Kwiecień 17, 2012, 12:22:35
Program XVI UFO Forum – 28.04.2012

Program XVI UFO Forum
 
28 kwietnia (sobota) 2012 roku
 
Ośrodek Działań Artystycznych FIRLEJ
 
Wrocław, ul. Grabiszyńska 56
 
Organizator: Ośrodek Edukacji Janusz Zagórski
 
Patronat medialny: Czwarty Wymiar, niezaleznatelewizja.pl
 
Sponsor: Kręgielnia MIRAŻ
 
15.00
 
Otwarcie Forum przez Janusza Zagórskiego
 
15.10
 
Wybrane zapisy wideo z 15 – letniej historii UFO Forum (cz.1)
 
15.30
 
Fotografie orbsów bez fleszy – prezentacja Stanisława Barskiego i Leszka Owsianego
 
16.00
 
Obserwacje UFO nad Łodzią
 
Prezentacja Jana Dominiaka i Piotra Kaźmierczaka z Łodzi
 
16.30
 
W cieniu gadzich istot – ukryta historia świata
 
Prezentacja Krzysztofa Rogali
 
17.15
 
Technologie, UFO a tajemnice III Rzeszy – wystąpienie Dariusza Kwietnia
 
18.30
 
Wystąpienie Grzegorza W. ofiary wielokrotnych porwań przez UFO
 
19.00
 
Omówienie wizyty Ericha von Danikena we Wrocławiu na Festiwalu POLCON 2012 – Janusz Zagórski, Edyta Muł-Palka
 
19.15
 
Wystąpienie pani Elżbiety Łan: co pamiętam ze spotkań z Obcymi?
 
19.45
 
Kim dla nich jesteśmy?
 
Pierwsza w Polsce dyskusja panelowa z udziałem osób opowiadających o swoich doświadczeniach wzięć: Elżbieta Łan, Grzegorz W. Marek Kulik
 
20.15
 
ET. Na co czekamy?
 
Dyskusja panelowa z udziałem między innymi: Pawła Nogala, Łukasza Bartoszewicza, Dionizego Pietronia, Stanisława Barskiego, Janusza Zagórskiego
 
20.45
 
Świadkowie UFO – prowadzi Irek Krokowski
 
21.05
 
Wybrane zapisy wideo z 15 – letniej historii UFO Forum (cz.2)
 
21.30
 
Przegląd rejestracji foto – wideo UFO.
 
22.00
 
Zakończenie imprezy
 
Info:
 
Janusz Zagórski
 
Bilety – 30 zł. Sprzedaż w dniu i miejscu imprezy od 14.00. Można ewentualnie rezerwować pod adresem: januszzagorski8@gmail.com oraz opłacić przelewem na konto:
 
Deutsche Bank
 89 1910 1064 0030 2553 4121 0001
 
dopisek XVI UFO Forum
312  O Projekcie CHEOPS / Ślęża - i inne miejsca mocy / Odp: Komes Piotr. : Kwiecień 16, 2012, 20:15:31
Cytuj
''puki co zachęcam do osobistych poszukiwań. Zawsze to cenniejsze doświadczenia niż odsłuchanie cudzych informacji.''
Zawsze stosuję tą prostą zasadę poszukiwacza prawdy. Dlatego wiem, że nasz Piotr Włostowic (nie Dunin, nie Włost ani Włast) nigdy w Danii nie był, nie musiał też nigdzie uciekać a główną przyczyną jego osobistej tragedii, była właśnie zła kobieta, kłamliwa, mściwa i okrutna Agnieszka, żona Władysława II. To ona doprowadziła do okropnego okaleczenia Piotra i wygnania jego rodziny ze Śląska. Smutny
http://www.wladcy.myslenice.net.pl/Polska/opisy/Agnieszka.htm - dużo o Agnieszce Babenberg.

XIX-wieczne wyobrażenie sceny oślepienia Piotra Włostowica


Prawdziwy Piotr Dunin
http://pl.wikipedia.org/wiki/Piotr_Dunin

Piotr Dunin z Prawkowic (ur. ok. 1415, zm. 1484) – starosta malborski 1478-1484, kasztelan sieradzki od 1478, wojewoda brzeskokujawski od 1479.

Piotr Dunin pochodził ze starego rodu Łabędziów. Był synem Krystyna ze Skrzyńska, Pratkowic i Śmiłowa oraz bratankiem podkanclerzego koronnego Dominika ze Skrzyńska zwanego Dominem. To właśnie po tym współpracującym z królem duchownym ród przyjął przydomek Donin lub Dunin.
Był bohaterem zwycięskiej dla Polski wojny trzynastoletniej. Mało jednak brakowało, aby militarny talent Piotra Dunina, herbu Łabędź, służył... Krzyżakom.

Po wybuchu antykrzyżackiego powstania w lutym 1454 r. i po podpisaniu przez Kazimierza Jagiellończyka aktu inkorporacji Prus do Królestwa Polskiego Zakon stanął w obliczu katastrofy. Większą część kraju opanowały oddziały zbuntowanych stanów pruskich. Zamkniętemu w Malborku wielkiemu mistrzowi pozostało już tylko modlić się o cud. Póki ten nie następował, zaciągał jak najwięcej wojsk najemnych.
 
Krzyżaccy werbownicy działali wszędzie, gdzie było to możliwe – w Niemczech, Czechach i na Śląsku. W Polsce z wiadomych względów nie. Z tym większym zaskoczeniem przyjęto ofertę pomocy z… Mazowsza. Na początku kwietnia 1454 r. w Malborku pojawił się Łukasz Miczowski, wysłannik księcia Władysława Płockiego. Oświadczył, że jego pan nie tylko przepuści przez swe ziemie wojska, idące Krzyżakom z pomocą, ale też zgadza się na zaciągi na swym terytorium.
 
TAJEMNICZY VON DONEN
 

Oferta była szokująca, bo pochodziła od lennika polskiego króla. Miczowski pojawił się w Malborku z oddziałami już 20 kwietnia. Tego samego dnia przybył tam też – okrężną drogą z Królewca przez Płock – jakiś von Donen z 7 ludźmi z Mazowsza. O jego obecności w Malborku mówią dokumenty, znajdujące się w gdańskim archiwum, i kronika „Geschichte wegen eines Bundes”. Nazwisko von Donen od razu wydaje się znajome. Przypomina Piotra Dunina z Prawkowic, bohatera walk z Krzyżakami. Czy von Donen to właśnie on? Czy rzeczywiście tak niewiele brakowało, by najznamienitszy polski dowódca z czasów wojny trzynastoletniej służył Krzyżakom?
 
Jak dotąd, większość historyków dyskretnie omija te fakty. Prof. Marian Biskup w swej „Trzynastoletniej wojnie z Zakonem Krzyżackim” najpierw zdaje się te przypuszczenia potwierdzać (s. 190), później jednak im zaprzecza (s. 611). Trudno się temu dziwić, bo zapis kroniki jest niejasny. Równie dobrze wspomnianym przez nią von Donenem mógł być jakiś inny przedstawiciel rodu Łabędziów o przydomku Dunin. Z drugiej strony jednak nie można też wykluczyć, że chodzi o Piotra. Von Donen przybył do Malborka jako dowódca roty zaciężnej. Skoro jechał z Królewca, to mógł już wtedy być na krzyżackim żołdzie. Najemników było wówczas wielu, ale nie dowódców o przydomku von Donen. Jak dotąd nie udało mi się spotkać żadnego, z wyjątkiem Piotra Dunina.
 
Na dworze Kazimierza Jagiellończyka pojawia się ni stąd, ni zowąd w 1455 r., a w 1461 r. zostaje najwyższym dowódcą polskich wojsk zaciężnych. Nikt nie potrafi wyjaśnić, jak to się stało, że człowiek, o którego wcześniejszych dokonaniach wojskowych nic nie wiadomo, został nagle głównodowodzącym armii. Dywaguje się, że za młodu uczył się wojaczki gdzieś na Zachodzie. Jednak w średniowieczu szkół wojskowych nie było, więc w grę wchodzić mogła tylko nauka praktyczna. Czyli zaciągnięcie się do walki w jakiejś wojnie, których wówczas nie brakowało. Tyle że dla polskiego młodzieńca, pochodzącego z dość ubogiego rodu, wybór nie był już tak szeroki. Jeśli nie chciał służyć jako podrzędny żołnierz za marne pieniądze, to powinien wybrać służbę u jednego z władców sąsiednich krajów – np. cesarza i króla czeskiego. To tam, a nie we Francji czy Włoszech (jak chce historyk Karol Górski), Dunin mógł zarobić i przy okazji czegoś się nauczyć.
 
Kiedy w 1454 r. wybuchła wojna w Prusach, Dunin miał małe szanse, by jako żołnierz zaciężny służyć pod polskim sztandarem. Monopol na wojowanie miało u nas pospolite ruszenie, a nieliczne wojska zaciężne składały się głównie z Czechów lub Ślązaków. Może zatem ktoś (np. Miczowski) zaproponował mu służbę po stronie krzyżackiej? Wbrew pozorom jest to bardzo prawdopodobne. Warto przypomnieć przypadek Bernarda Szumborskiego – najwybitniejszego dowódcy wojsk krzyżackich, który spuścił Polakom lanie pod Chojnicami. Z początku był on przecież na usługach stanów pruskich, ale wiosną 1454 r. przeszedł na żołd Krzyżaków, namówiony przez Piotra Szafrańca z Pieskowej Skały.
 
CZŁOWIEK ZNIKĄD?
 

Flirt Władysława Płockiego z Zakonem nie trwał długo. Kiedy panowie koronni przywołali go do porządku, oddziały mazowieckie zostały z Malborka odwołane. Wtedy w roku 1455 w otoczeniu królewskim pojawił się Piotr Dunin. Najpierw jako dworzanin, później zaś jako burgrabia krakowski. Był też przy królu podczas wyprawy na Łasin. Być może Kazimierz Jagiellończyk trzymał go przy sobie, by zapobiec jego ewentualnemu powrotowi do Krzyżaków? W średniowieczu walczące strony często „podkupywały” co zdolniejszych dowódców.Po pięciu latach król nagle awansował Dunina. Najpierw mianował go marszałkiem nadwornym. Potem, w 1461 r., postawił go na czele nowo tworzonej grupy wojsk zaciężnych. Sytuacja strategiczna była wówczas odmienna od tej z 1454 r. Teraz to nie Krzyżacy, lecz Polacy byli w tarapatach. Z każdym rokiem zajęte przez nich tereny w Prusach kurczyły się. Krzyżacy napierali, choć to Polska miała większy potencjał militarny. Winę za to ponosił polski system wojskowy, prawie w całości oparty na pospolitym ruszeniu szlacheckim, niezdolnym do szybkich operacji i długich oblężeń. Jego słabość ujawniła się szczególnie latem 1461 r., kiedy to niepowodzeniem zakończyła się wyprawa na Pomorze Gdańskie. Klapa ta ostatecznie przekonała Kazimierza Jagiellończyka, że z taką armią wojny nie wygra. Postanowił więc oprzeć się na wojskach zaciężnych.
 
Awans Dunina był rzeczywiście błyskawiczny, ale król miał przy sobie niewiele osób, które znały się na dowodzeniu. I to szczególnie wojskami zaciężnymi. Wodzowie pospolitego ruszenia byli nieudolni. Książę Janusz Oświęcimski, który walczył na czele zaciężnych, odszedł już w 1456 r. Podobnie Czech Jan Kolda z Żampachu. Idealnym dowódcą byłby Prandota Lubieszowski, ale zmarł w 1460 r. Na placu boju pozostał więc tylko Czech Jan Skalski oraz Piotr Dunin. Król wybrał Polaka i trudno się temu dziwić. Skoro miał go cały czas przy sobie, to ufał mu bardziej niż Skalskiemu, który przebywał z wojskiem na Warmii.
 
Czy był to jedyny powód? Jeśli zaufać naszej literaturze historycznej, to tak. Dunin wydawał się nie mieć ani doświadczenia wojskowego, ani też zasług, które predestynowałyby go na dowódcę armii zaciężnej. Gwarancją, że się sprawdzi, mogły być jakieś wcześniejsze, nieznane nam osiągnięcia wojskowe. A jedynym dowodem na to jest właśnie notatka o panu von Donen. Jeśli mowa jest tam o Duninie, to nie był on człowiekiem znikąd, lecz doświadczonym dowódcą rot zaciężnych. Krótki epizod krzyżacki tylko podnosił jego wartość.
 
HETMAN WOJSK POLSKICH
 

Z czasem król przekonał się, że dobrze wybrał wodza najważniejszej armii polskiej, działającej w Prusach. Czy jednak Dunin naprawdę był wojskowym geniuszem, jak tego chcą niektórzy historycy? W 1461 r. nie odniósł żadnych znaczących zwycięstw, bo jego siły były bardzo niewielkie. Jesienią zdobył co prawda Łasin, jednak nie był w stanie przeszkodzić Krzyżakom w zajęciu w następnych miesiącach Brodnicy. Ale druga połowa 1462 roku przyniosła przełom. Najpierw, wraz ze Skalskim, dokonał desantu w Sambii, czym zmusił wielkiego mistrza do wycofania się spod Fromborka. Później zaś ruszył niespodziewanie w kierunku Gdańska, a stąd na Puck. Po drodze, 17 września 1462 r., doszło do bitwy pod Świecinem, a sposób jej rozegrania mógł się podobać. Nie ze względu na zastosowanie taboru, bo tę taktykę Polacy opanowali już dawno. Ciekawszy był sposób użycia piechoty.
 
Pod Świecinem siły polskie dorównywały mniej więcej krzyżackim. Dunin miał ok. 1000 konnych i 1000 pieszych, zaś Frytz von Raweneck ok. 1000 jazdy i 1700 pieszych. Wśród tych ostatnich dominowali jednak chłopi kaszubscy (1300), którzy na wojaczce raczej się nie znali.
 
Dunin ustawił oddziały na wrzosowisku otoczonym lasami. Stworzył obronny tabor ze spiętych łańcuchami wozów, okolony rowem. Gdy dostrzegł, że Krzyżacy próbują go otoczyć, wewnątrz taboru pozostawił jedynie gdańską piechotę, a sam z jazdą i częścią pieszych wyszedł na zewnątrz. Jazda stanęła przed taborem, zasłaniając umieszczoną na lewym skrzydle piechotę, uzbrojoną w kusze.
 
Bitwę rozpoczęła polska jazda, atakując ciężkozbrojną konnicę krzyżacką. Bój trwał bardzo długo. Około południa Krzyżacy popełnili błąd. Zmasowanym atakiem jazdy próbowali rozbić oddziały polskie. Gdy te zaczęły się cofać, Krzyżacy dotarli do miejsca, gdzie stała niewidoczna dla nich piechota. Ostrzelała ona prawe skrzydło szarżującej jazdy przeciwnika i atakujący rozpierzchli się w popłochu. Raweneck, choć ranny, podjął jeszcze próbę ataku, która zakończyła się jednak klęską. Jeśli taki sposób użycia piechoty był zamierzony, to był to rzeczywiście majstersztyk. Tyle że Stanisław Herbst zauważył, że tak znakomite zgranie działań jazdy polskiej z piechotą mogło być zupełnie przypadkowe. Faktycznie, okoliczności odwrotu jazdy polskiej są zastanawiające. Dlaczego zaczęła się ona cofać dopiero po kilku godzinach od rozpoczęcia starcia? Jeśli miał to być manewr, to dlaczego zwlekano z nim tak długo? Na dodatek jazdy polska i krzyżacka przerwały w pewnym momencie walkę, by odpocząć. Dlaczego Polacy zgodzili się na to, skoro zamierzali wpędzić Krzyżaków w zasadzkę? Przecież podczas przerwy przeciwnicy mogli dostrzec zakryte pozycje polskiej piechoty!Pod Świecinem jednego odmówić Duninowi nie można: walczył z pełną determinacją. Kończył bitwę z kontuzjowaną prawą ręką i nogą postrzeloną kulą armatnią. Dzięki zwycięstwu Polska przejęła inicjatywę w wojnie. Zdobyła przewagę na terenie Kaszub i uwolniła Gdańsk od wypadów krzyżackich. Dunin też zyskał – w grudniu 1462 r. w jednym z dokumentów tytułuje się campiductorem. Już wtedy – jak się wydaje – był naczelnym wodzem polskich wojsk zaciężnych w Prusach. Pozostali dowódcy przechodzili pod jego komendę z chwilą, gdy łączyli się z jego oddziałem. Na tej podstawie niektórzy historycy orzekli, że Dunin był pierwszym hetmanem koronnym w historii. Jest to jednak twierdzenie na wyrost. Dunin nigdy nie uzyskał tak szerokich kompetencji.
 
GENIALNY STRATEG?
 

Podczas zdobywania krzyżackich twierdz na Pomorzu w latach 1462–1466 taktyczny talent Dunina nie błyszczał już tak jak pod Świecinem. Osobiście brał udział w oblężeniu Gniewa, Nowego i Chojnic, ale zdobyto je po prostu… głodem. Dookoła każdej obleganej twierdzy Polacy wznosili podwójne drewniano- ziemne umocnienia. Z jednej strony uszczelniały one pierścień okrążenia i umożliwiały odpowiednie kierowanie ogniem dział. Z drugiej zaś zapewniały obronę przed atakami przeciwnika. Wprowadzenie tych umoc