Tragedia w Norwegii. Co najmniej 91 osób zginęło w zamachachczyżby przebudzili się ekstremiści całego świata??Mateusz Szaniewski, Bartosz Węglarczyk 2011-07-22, ostatnia aktualizacja 2011-07-23 12:11:04.0
Skoordynowane ataki terrorystyczne na Norwegię. Bomby eksplodują w dzielnicy rządowej, jednocześnie zamachowiec atakuje letni obóz dla młodzieży. To największy zamach w zachodniej Europie od ataku w Londynie w 2005 r.
Sobota: rośnie liczba ofiar
Liczba ofiar piątkowego ataku terrorystycznego na Norwegię wzrosła już do 91 zabitych i kilkudziesięciu rannych. 7 osób zginęło od wybuchu bomby w centrum miasta, a co najmniej 84 w strzelaninie na wyspie Utoeya.
Mężczyzna, który metodycznie zabijał uczestników obozu młodzieżowego na wyspie Utoeya pod Oslo, jest Norwegiem sympatyzującym ze skrajną prawicą.
Całą noc norweska policja i lekarze przeszukiwali wyspę. Znajdowali pochowanych, przerażonych młodych ludzi. Znaleźli także 84 ciała zabitych przez zamachowca. Część z nich została najpierw raniona, a potem dobita strzałem w głowę. Policjanci ostrzegają, że ponieważ poszukiwania cały czas trwają, liczba ofiar może jeszcze wzrosnąć.
W momencie zamachu na wyspie znajdowało się ok. 300-400 osób. Część z nich uciekła wpław na ląd. Inne pochowały się na niewielkiej wysepce. Niektórzy nie chcieli opuścić kryjówek nawet wówczas, gdy wyspę opanowała już brygada antyterrorystyczna. Na dodatek policjanci znaleźli tam również niezdetonowane ładunki wybuchowe.
Wszyscy zabici byli uczestnikami obozu młodzieżówki rządzącej w Norwegii Partii Pracy. Zdecydowana większość ofiar miała od 13 do 22 lat. W sobotę obóz ma odwiedzić norweski premier.
Pojawiają się kolejne relacje świadków. Zamachowiec zaskoczył młodych ludzi, był bowiem przebrany za policjanta. Według jednego ze świadków "gdy biegliśmy przerażeni po usłyszeniu strzałów, zobaczyliśmy policjanta, który kazał nam spokojnym tonem zebrać się w grupę, po czym bardzo spokojnie wyciągnął pistolet i zaczął do nas strzelać".
W nocy z piątku na sobotę norweskie media podały tożsamość sprawcy.
Zatrzymany zamachowiec to trzydziestokilkuletni rdzenny Norweg Anders Behring Breivik. Założył on kilkanaście dni temu konto na Twitterze. Przez zamachem wysłał tylko jedną informację: "Jedna człowiek wiary jest wart tyle, ile 100 tys. ludzi wierzących tylko w robienie interesów".
Na swej stronie na Facebooku, zablokowanej już przez norweską policję, Breivik określił się jako konserwatysta, miłośnik myślistwa, kulturystyki. Interesował się masonerią. Jego znajomi powiedzieli policji, że kilka lat temu Breivik stał się zwolennikiem skrajnej prawicy i opowiadał się m.in. przeciwko mieszaniu się różnych ras i wyznań.
Według nieoficjalnych informacji Breivika widziano w pobliżu kancelarii premiera w Oslo na krótko przed wybuchem tam bomby w piątek tuż po godz. 15. Policja twierdzi, że ma dowody, że Breivik rzeczywiście łączy oba zamachy, ale nie wyklucza, że brały w nich udział jeszcze jakieś inne osoby.
Kim jest zamachowiec:
Podsumowano straty, do jakich doszło w Oslo. W wybuchu bomby pod kancelarią premiera zginęło siedem osób, a kilkadziesiąt zostało rannych. Zniszczony jest budynek rządowy, uszkodzonych zostało też kilka sąsiednich budynków. To największy atak terrorystyczny w historii Norwegii i największy atak w Europie Zachodniej od 2005 r. i ataku islamskich ekstremistów na londyńskie metro.
ZAMACHY W NORWEGII:
Co się stało w piątek?
Eksplozja nastąpiła w piątek o godz. 15.30 przy kompleksie budynków rządowych, gdzie jest też siedziba premiera Jensa Stoltenberga. Wybuch był tak silny, że zniszczył cały front budynku, a ulicę zasypały tony gruzu i odpadków.
Bomba zabiła co najmniej siedem osób i raniła kilkadziesiąt. Według niepełnych informacji kilka minut po pierwszej eksplozji niedaleko siedziby premiera wybuchła druga bomba.
Z trafionych odłamkami budynków ludzie zaczęli dzwonić po pomoc. Karetki pogotowia i przechodnie pomagali rannym - większość z nich była pokaleczona odłamkami szkła.
Ponieważ istniało ryzyko kolejnych eksplozji (policjanci znaleźli w pobliżu podejrzaną paczkę), władze zaleciły mieszkańcom, by nie wychodzili z domów. Na wszelki wypadek ewakuowano parlament, główny dworzec kolejowy, centra handlowe oraz siedziby kilku przedsiębiorstw.
W kluczowych punktach Oslo wieczorem pojawiły się patrole wojska i policjanci uzbrojeni w broń maszynową. W mieście de facto panował stan wyjątkowy.
Ofiar eksplozji pewnie byłoby znacznie więcej, ale w lipcu dużo Norwegów wyjeżdża na wakacje i ulice Oslo były względnie puste. Na dodatek większość urzędów pracuje do godz. 15 i wiele osób zdążyło wyjść przed wybuchem.
Przeciążone sieci komórkowe nie działały, więc policja poprosiła mieszkańców o udostępnienie bezprzewodowych sieci internetowych. Miało to ułatwić wezwanie pomocy przez ludzi być może uwięzionych jeszcze w budynkach.
- Sytuacja jest bardzo poważna - mówił tuż po wybuchu premier Stoltenberg. Krótką rozmowę przeprowadził z dziennikarzami przez telefon, ze względów bezpieczeństwa nie podając, gdzie dokładnie przebywa. Ujawnił jedynie, że w zamachu nie ucierpiał żaden z członków rządu.
Kiedy premier uspokajał rodaków, na leżącej na południe od Oslo wyspie Utoya rozgrywał się kolejny dramat. Ubrany w policyjny mundur mężczyzna zaczął strzelać do kilkuset młodych ludzi biorących udział w letnim obozie młodzieżówki rządzącej Partii Pracy.
Na wyspie zapanował totalny chaos. Młodzi ludzie skakali do wody, by dopłynąć na stały ląd, lub chowali się przed napastnikiem i wysyłali prośby o pomoc przez telefon albo internet. Przez kilkadziesiąt minut norweskie media donosiły o policyjnej brygadzie antyterrorystycznej, która leciała helikopterami na pomoc uwięzionym na wyspie. Norweska telewizja apelowała do krewnych młodych ludzi, by nie próbowali do nich dzwonić, bo mogą ich narazić na niebezpieczeństwo.
Po kilku godzinach policja zapanowała nad sytuacją - napastnik został aresztowany. W piątek wieczorem rozmiar tragedii na Utoya nie był jeszcze dokładnie znany. Przed północą policja podała, że na wyspie zginęło co najmniej 10 osób. Rano ta liczba wzrosła do 80. Ponadto na wyspie znaleziono materiały wybuchowe.
W piątek do uczestników obozu miała przemawiać była premier Gro Harlem Brundtland, a w sobotę miał się tam pojawić Stoltenberg.
W piątek wieczorem premier zwołał kryzysowe posiedzenie rządu.
Policja i służby bezpieczeństwa nie chciały snuć przypuszczeń, kto jest odpowiedzialny za ataki. Czy trop może prowadzić do islamskich organizacji terrorystycznych? Norwegia znalazła się na ich celowniku już w 2001 r., kiedy Oslo wysłało swoich żołnierzy do Afganistanu. Norweskie lotnictwo bierze też udział w nalotach na Libię.
Na dodatek islamscy fanatycy od lat grozili Norwegii zemstą za to, że jedna z tutejszych gazet opublikowała w 2006 r. karykatury Mahometa. W kraju tym mieszka co najmniej kilku znanych działaczy radykalnych organizacji islamskich. Jeden z nich, zagrożony deportacją do Iranu, wprost zagroził śmiercią norweskim politykom. Nakaz deportacji został cofnięty.
Na dodatek islamscy fanatycy od lat grozili Norwegii zemstą za to, że jedna z tutejszych gazet opublikowała w 2006 r. karykatury Mahometa. W kraju tym mieszka co najmniej kilku znanych działaczy radykalnych organizacji islamskich. Jeden z nich, zagrożony deportacją do Iranu, wprost zagroził śmiercią norweskim politykom. Nakaz deportacji został cofnięty.
Podane w nocy informacje o osobie sprawcy przeczą jednak tej hipotezie. Norweska telewizja NRK podała, że sprawca nazywa się Anders Behring Breivik, jest rdzennym Norwegiem. I ma powiązania z radykalną prawicą. Jest określany jako konserwatysta i nacjonalista.
Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.pl -
http://wyborcza.pl/0,0.html © Agora SA