Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Maj 03, 2024, 15:22:37


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: [1] 2 |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: HISTORIA POLSKI - zakłamana i zakazana  (Przeczytany 29948 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
greta
Gość
« : Październik 30, 2011, 09:18:33 »

Chociaż okrągła, 400. rocznica hołdu ruskiego przypada dopiero za kilka tygodni, piszę o tym już dzisiaj. Piszę, aby o tym absolutnie wyjątkowym triumfie nie zapomnieli: prezydent RP, premier i ministrowie polskiego rządu, wojskowi, posłowie i senatorowie, duchowieństwo, a także dziennikarze. Ich wszystkich, podobnie jak mnie, nikt w szkole ani na studiach nie uczył o hołdzie ruskim. Ale to nie oznacza, że takiego faktu historycznego nie było. Był! Został tylko bardzo starannie wykreślony, w imię rosyjskiej, a nie polskiej racji stanu.
Czterysta lat temu, 29 października 1611 roku, na Zamku Królewskim w Warszawie miał miejsce hołd ruski – największy triumf w dziejach Polski. Ze względu na okoliczności tego epokowego wydarzenia zostało ono całkowicie wymazane z naszej historii jeszcze przez cenzurę carską w XIX wieku, a komunistyczna cenzura PRL podtrzymała tamten rosyjski zapis. Hołd ruski i data 29 października 1611 roku nie istnieją nie tylko w podręcznikach, encyklopediach, książkach, ale zostały celowo usunięte ze świadomości i pamięci narodowej Polaków. To najdłużej istniejąca biała plama w dziejach Polski, nadal skutecznie utrzymywana przez agenturę rosyjską w Polsce, historyków złej woli oraz przez polityczną poprawność!
29 października 1611 roku wielki wódz i mąż stanu hetman Stanisław Żółkiewski, zdobywca Moskwy, przywiódł do Warszawy wziętych do niewoli wrogów Polski. Byli to car Rosji Wasyl IV, dowódca armii rosyjskiej wielki kniaź Dymitr oraz następca moskiewskiego tronu wielki książę Iwan. Pod łukiem triumfalnym przejechał najpierw zwycięski wódz i hetman Stanisław Żółkiewski, za nim inni dowódcy wojska polskiego, zwycięscy żołnierze, a na końcu car i jeńcy rosyjscy. W konwoju i pod eskortą polskich dragonów przez Krakowskie Przedmieście zostali doprowadzeni na Zamek Królewski, gdzie na uroczystej sesji zebrały się wspólnie Sejm i Senat Rzeczypospolitej. Obecni byli wszyscy posłowie i senatorowie, a także większość biskupów i wojewodów oraz najważniejsi politycy i dowódcy wojskowi. Na tronie zasiadł król w asyście Prymasa Polski i kanclerza wielkiego koronnego.
Car Rosji schylił się nisko do samej ziemi, tak że musiał prawą dłonią dotknąć podłogi, a następnie sam pocałował środek własnej dłoni. Następnie Wasyl IV złożył przysięgę i ukorzył się przed majestatem Rzeczypospolitej, uznał się za pokonanego i obiecał, że Rosja już nigdy więcej na Polskę nie napadnie. Dopiero po tej ceremonii król Polski Zygmunt III Waza podał klęczącemu przed nim rosyjskiemu carowi rękę do pocałowania. Z kolei wielki kniaź Dymitr, dowódca pobitej przez wojsko polskie pod Kłuszynem armii rosyjskiej, upadł na twarz i uderzył czołem przed polskim królem i Rzecząpospolitą, a następnie złożył taką samą przysięgę jak car. Wielki kniaź Iwan też upadł na twarz i trzy razy bił czołem o posadzkę Zamku Królewskiego, po czym złożył przysięgę, a na koniec rozpłakał się na oczach wszystkich obecnych. W trakcie całej ceremonii hołdu na podłodze przed zwycięskim hetmanem, królem i obecnymi dostojnikami Rzeczypospolitej leżały zdobyte na Kremlu rosyjskie sztandary, w tym najważniejszy – carski ze złowieszczym czarnym dwugłowym orłem. Ceremonia hołdu ruskiego zakończyła się uroczystą Mszą Świętą w sąsiadującym z Zamkiem kościele św. Jana (obecnie bazylika archikatedralna), zwanym wówczas kościołem Rzeczypospolitej.
To najdłużej istniejąca biała plama w dziejach Polski, nadal skutecznie utrzymywana przez agenturę rosyjską

www.zenobiuczblog.worldpress.com
« Ostatnia zmiana: Październik 30, 2011, 11:13:03 wysłane przez Dariusz » Zapisane
acentaur

Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 12
Offline

Wiadomości: 1464



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #1 : Październik 30, 2011, 12:37:47 »

Rzeczywiscie niewiele mozna znalezc informacji na tan temat, ale calkowicie nie udalo sie ich wymazac.
Przytocze to co znalazlem, jako uzupelnienie postu Grety.

http://krzystofjaw.salon24.pl/358670,badzmy-dumni-z-polski-rosja-i-niemcy-juz-oddawali-jej-holdy#comment_5217226

<<4 lipca 1610 roku wojska polskie ówczesnego wojewody kijowskiego (późniejszego - od 1918 roku - hetmanem i kanclerza wielkiego koronnego) Stanisława Żółkiewskiego liczące około 7 tys. żołnierzy rozbiły 35 tys. armię rosyjską wspomaganą przez armię Szwedzką. Wkrótce potem doszło do rokowań, które rozpoczęły się 5 sierpnia, zakończonych układem z dnia 27 sierpnia, na mocy którego królewicz Władysław został uznany carem Rosji. W obręb moskiewskich murów wojska polskie wkroczyły 12 września, a 8 października Żółkiewski przybył na Kreml. Car Wasyl Szujski oraz jego bracia Dymitr Szujski i Iwan Szujski zostali więźniami hetmana. Natychmiast Wasyl Szujski uznał prawa królewicza Władysława Wazy do tronu rosyjskiego. Dowódcą wojsk polskich na Kremlu moskiewskim został Aleksander Korwin Gosiewski.  Była to jedyna w historii Rosji jej klęska, której wynikiem był upadek Moskwy i przejęcie jej przez wrogie jej wojska!
 
Rok później 29 października 1611 hetman Żółkiewski w uroczystym orszaku wkroczył ze swoim wojskiem do Warszawy wioząc ze sobą Wasyla Szujskiego oraz jego braci, którzy w obecności szlachty i senatu na Zamku Królewskim złożyli królowi Zygmuntowi III Wazie przysięgę wierności. Oddali pokłon polskiemu królowi i narodowi polskiemu uniżenie bijąc głową w posadzkę... Do dziś (jak przypomina Ob-Ciach intuicji) ""na cokole kolumny Zygmunta - od strony zachodniej – znajduje się tablica, na której widnieje łacińska inskrypcja (wolne tłumaczenie): „Zygmunt III Waza, na mocy wolnej elekcji król Polski, z tytułu dziedziczenia, następstwa i prawa – król Szwecji, w umiłowaniu pokoju i w sławie pierwszy pomiędzy królami, w wojnie i zwycięstwach nie ustępujący nikomu, wziął do niewoli wodzów moskiewskich, stolicę i ziemie moskiewskie zdobył, wojska rozgromił, odzyskał Smoleńsk, załamał pod Chocimiem potęgę turecką, panował przez czterdzieści cztery lata, w szeregu czterdziesty czwarty król, dorównał w chwale wszystkim i przyjął ją (chwałę) całą”". >>
Zapisane
acentaur

Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 12
Offline

Wiadomości: 1464



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #2 : Listopad 11, 2011, 19:51:18 »

Warto przypominac historie Polski, teraz bitwa pod Komarowem, ktora wymazano calkowicie z podrecznikow. Skopiowalem z blogu na salonie 24.

Pogrom Konarmii Budionnego
 

Bitwa pod Komarowem stoczona 31 sierpnia 1920 roku, w wyniku której rozbita została Konarmia Budionnego, była największą bitwą kawaleryjską w XX wieku.
 Wymarsz 25 sierpnia 1 Armii Konnej spod Lwowa w kierunku na Zamość i Lublin na odsiecz wojskom Tuchaczewskiego mógł okazać się bardzo groźny dla polskich oddziałów ścigających uciekających żołnierzy Frontu Zachodniego. Dlatego też Naczelne Dowództwo Wojska Polskiego zarządziło przygotowanie operacji mającej na celu zniszczenie szerzącej panikę wśród polskiej piechoty Konarmii Siemiona Budionnego. Powodzenie tej operacji pozwoliłoby na zintensyfikowanie działań ofensywnych w Małopolsce Wschodniej i na Wołyniu oraz szybkie wyparcie bolszewików za Zbrucz.
   
 Przeznaczone do walki z Konarmią polskiego ugrupowanie składało się z grupy gen. Stanisława Hallera (13 DP i 1 Dywizja Jazdy), 2 Dywizji Piechoty Legionów płk. Michała Żymierskiego, 10 DP gen. Lucjana Żeligowskiego oraz słabej liczebnie, ale bitnej ukraińskiej dywizji płk. Marko Bezruczki.
   
 Pod Zamość Budionny na czele swych 6 tysięcy żołnierzy dotarł dopiero 29 sierpnia. Garnizon miasta, składający się z 31 pp kpt. Mikołaja Bołtucia oraz wspomnianej dywizji ukraińskiej Bezrruczki, przez dwa dni odpierał kolejne ataki zdecydowanie silniejszego przeciwnika. Rankiem 31 sierpnia pod Zamość przybyły pierwsze jednostki 13 DP. Budionny zagrożony rozbiciem swej armii, podjął decyzję wycofania się w kierunku Hrubieszowa. W pościg za Konarmią wyruszyła polska 1 DJ płk. Juliusza Rómmla, składająca się z 6 BJ płk. Konstantego Plisowskiego (w jej skład wchodził słynny 1 Pułk Ułanów Krechowieckich płk. Sergiusza Zahorskiego oraz 12 Pułk Ułanów Podolskich rtm. Tadeusza Komorowskiego i 14 Pułk Ułanów Jazłowieckiech kpt. Michała Beliny-Prażmowskiego), 7 BK płk. Henryka Berezowskiego oraz 8 Pułku Ułanów im. Ks. Józefa Poniatowskiego rtm. Konela Krzeczunowicza. Polska dywizja liczyła ok. 1500 żołnierzy i dysponowała 70 ckm oraz 12 działami.
   
 Polscy ułani dotarli do Komarowa, którego ludność powitała im niezwykle serdecznie. „Nigdzie więcej nie spotkałem– wspominał Stefan Dembiński - takiej szczerej serdecznej przychylności dla żołnierza jak w tych stronach. Żaden ułan i koń nie opuścił głodny ich gościnnych progów, a co ważniejsza, unosił ze sobą cząstkę ich serca i świadomości, że walczy za wielką i sprawiedliwą sprawę”.Z kolei ppor. Bronisław Wojciechowski napisał:
„A zwycięstwo było nam w tym dniu pisane. Zwiastowało nam o tem nasze przeczucie własne, tajemne. Zwiastowały działa nasze, które grzmiały jakoś więcej tryumfalnie, niż dni ubiegłych. Zwiastowały dzwony zwycięstwo co biły w kościele pobliskim, gdzie przed godziną ksiądz z monstrancją błogosławił nas, jadących na bój śmiertelny. Klęczeli wieśniacy przed chatami błagając Pana Zastępów o zwycięstwo dla braci, szlochały kobiety, wyciągające ręce ku niebiosom i żegnając nas pobożnem <Boże błogosław>, kiedyśmy w pędzie już bitewnym gnali za wrogiem. A słońce jasne i piękne po raz pierwszy od dni wielu uśmiechało się ku nam w tysięcznych blaskach i wzniecało pełną radość życia”.
 
W wielkiej bitwie kawaleryjskiej, która trwała przez cały dzień 31 sierpnia, wzięło udział 6 pułków polskich oraz 10 bolszewickich (z 11 i 6 Dywizji Jazdy). Kronikarz tego boju, rotmistrz Kornel Krzeczunowicz, tak zapisał: „Owego dnia Dywizja Jazdy miała iść jako boczne ubezpieczenie 13 Dywizji Piechoty, w kierunku północnym na Cześniki. Już o godzinie 7 natyka się swoim pierwszym rzutem na oddziały armii konnej u zachodniego krańca bagien komarowskich we wsi Wolica Śniatycka i w ten sposób dochodzi na wyżynie na północ od linii bagien do największego w XX wieku, całodziennego boju konnego i śmiem twierdzić - największego od 1813 roku. Takiego boju nie było przez następne 107 lat”.
 
 
 Dla przebiegu bitwy pod Komarowem najbardziej istotne były szarże pułków 7 Brygady Jazdy, wykonane w godzinach rannych. Płk Brzezowski wspominał: „ Po zorientowaniu się w terenie i przestudiowaniu mapy wiedziałem, że muszę zająć jak najprędzej wzgórze 255, na północ od Wolicy Śniatyckiej. Był to punkt dominujący, który umożliwiał obserwację aż po Sitno. Posiadanie tego wzgórza zabezpieczało 6 Brygadzie podejście i dawało podstawę do rozpoczęcia właściwej naszej akcji, jednym słowem, wzgórze 255 było kluczem sytuacji. Na całym długim południowym stoku wzgórza 255, które ciągnie się w kierunku wschodnim na Śniatycze, nie mogłem na razie stwierdzić nieprzyjaciela; artyleria nieprzyjaciela strzelała z kierunku Cześniki. 2 Pułk Szwoleżerów i 8 ułanów zbierały się szybko. 9 pułku nie było, miałem więc tylko dwa pułki”.
 
Po zdobyciu wzgórza 255, bolszewicy podjęli kontratak, przeprowadzony wielkimi siłami. „Widziałem, że pułk ten– wspominał Henryk Berezowski - tak potężnego uderzenia wytrzymać nie jest w stanie i że będzie w krótkim czasie z dużymi stratami zepchnięty na Wolicę Śniatycką, a może nawet zawahać się i nawróci przed szarżą. A jednak ta szczupła garstka szwoleżerów ani na moment się nie zawahała: słyszę ich zdecydowany okrzyk "hurra" i już tworzy się jedna skłębiona masa - walka wręcz się rozpoczęła. (…) W tym tak krytycznym momencie podjeżdża do mnie galopem major Dembiński, d-ca 9 Pułku Ułanów, melduje swoje przybycie z pułkiem. Nocował w Tyszowcach, od godz. 5 jest w marszu i przebył już 20 km. Pokazuję mu, co się dzieje na wzgórzu i daję rozkaz do szarży. Major Dembiński galopem podjeżdża do swojego pułku, widać jak w galopie wyjeżdżają taczanki, a za nimi szykuje się pułk do natarcia. Obawiam się, że szwoleżerowie nie wytrzymają aż do przybycia 9 Pułku Ułanów i śledzę wciąż marsz tego pułku, a chociaż ułani szybko się posuwają, mam wrażenie, że trwa to bez końca. 2 Pułk Szwoleżerów wytrzymał. Szarżował raz po raz i podtrzymywał walkę konną z niezwykłym męstwem nie ustępując terenu. Walka się wzmogła”.
 
 Około godziny 10. uderzył 9 Pułk Ułanów po dowództwem majora Stefana Dembińskiego.Na jego rozkaz ruszył 1 i 2 szwadron. „Zawahały się szeregi bolszewickie,-wspominał Tadeusz Machalski -zamarł krzyk przeraźliwy, który przechodził już w nutę zwycięstwa. A kiedy oba szwadrony, nie zważając na przewagę liczebną rozsypanych na polu nieprzyjaciół, wbijają się między nich klinem - zawracają bolszewicy w pośpiesznej ucieczce ku Cześnikom. Mimo zmęczenia poprzednich dni pędzą za nimi nasi ułani. Już dopadają pojedynczych grupek nieprzyjaciół, sieką, biją, rąbią. Konie choć upadają na mokrej zaoranej ziemi, dobywają wszystkich sił, aby jeźdźcom swoim dać możność doścignięcia wroga. Zda się pościg zmieni się w klęskę zupełną bolszewików. Coraz bezładniejsze wielkie ich kupy uchodzą przed rozhukanym, choć słabszym liczebnie przeciwnikiem”.
 
Jednak bolszewicy rzucili do walki nowe siły i zepchnęli Polaków. „Kryzys osiągnął swój szczyt –wspominał Stefan Dembiński. Dowódca brygady wraz z rotmistrzem Morawskim kierują sami ogniem baterii. Artylerzyści z oparzonymi rękami obsługują działa, obok istna reduta karabinów maszynowych zieje żywym ogniem wprost przed siebie na wschodnią część Wolicy Śnatyckiej. Tam właśnie ześrodkowało się natarcie nieprzyjacielskie, szukające naszego skrzydła. Na szczęście bagnista łączka uniemożliwiała szybkie posuwanie się w konnym szyku. Ześrodkowany ogień zmusił nieprzyjaciela do szukania zasłony poza domami wsi. Na przedpolu kotłuje się nadal. Nie rozumiesz kto kogo bije, kto zwycięża, ale każdy doświadczony żołnierz czuje, że długo nie trzeba będzie czekać na załamanie - musi ono nastąpić lada chwila. Zdawałem sobie sprawę, że pułk poniósł bardzo ciężkie straty, że napięcie nerwowe jest ogromne, że jeżeli nastąpi załamanie i odwrót, to będzie on ucieczką, której się nie da tak łatwo opanować. Potrzebne będą do tego świeże oddziały. Osobiście nie miałem już żadnych odwodów, a zatem straciłem możność interwencji. Znając swoich oficerów wiedziałem, że nie ustąpią żywi z placu; dalsza ingerencja w walkę była bezcelowa. Doskoczyłem więc do moich karabinów maszynowych, zsiadłem ze swojej broczącej krwią kasztanki i postanowiłem tu pozostać dla zorganizowania ewentualnej osłony odwrotu. Do załamania szczęśliwie nie doszło”.
 
 W tym momencie na pole bitwy przybyły galopem 1 i 14 Pułk Ułanów. Jak huragan ruszyły do walki zmiatając przed sobą wszystko co napotkał. W słońcu błysnęły szable ułańskie. Jak łan maków zakwitły czerwone otoki Krechowiaków, którzy rozwinięci w ławę zbliżali się szybko wraz z Jazłowiakami. Jak nawałnica wpadli na pole bitwy i w ciągu kwadransa oczyścili cały plac z wojsk bolszewickich. „Pośpiesznie cofały się –pisał rtm.Wojciechowski -groźne przed chwilą watahy. Czego nie dokonały kule karabinów maszynowych i dział, kończyła szabla ułańska. Plac boju pozostał przy nas”.

Zdecydowane wkroczenie 6 Brygady doprowadza w krótkim czasie do zupełnego przełomu położenia, dając dywizji zwycięstwo.O godzinie 11.30 zakończyła się porannaI faza bitwy. Bohaterem tej bitwy była 7 Brygada płk Henryka Brzezowskiego, która wzięła na siebie główny ciężar walk i od rana walczyła na polu bitwy.
   
 Po kilku godzinach przerwy, bolszewicy podejmują nowy atak. „W ostatnich blaskach zachodzącego– opisuje Dembiński -słońca migotały krzywe szable, łopotały czerwone chorągwie, a groźne krzyki i dzikie wycia rozdzierały powietrze. Obraz mrożący krew w żyłach. Nie było innego wyjścia, jak tylko zawrócić całą Brygadą i szarżować. Wszyscy czuli to instynktownie, nikt nie czekał na rozkazy. Wszystkie karabiny maszynowe wytrysnęły na grzbiet wzgórza, które panowało nad całą okolicą i otworzyły ogień. Artyleria odprzodkowała i już widać było w zapadającym zmroku błyski jej wystrzałów. 9 Pułk Ułanów, który maszerując na ogonie kolumny był najbardziej narażony, dosiadł natychmiast koni. Padły ostre słowa komendy. Oficerowie z dobytymi szablami wyskoczyli przed front oddziałów. Za ich przykładem pułk ruszył w stronę przeciwnika, najpierw stępem, rozmyślnie szanując swoje konie, by w ostatniej fazie szarży wszystko z nich wydobyć. W między czasie nasze karabiny maszynowe zbierały krwawe żniwo. Nieprzyjaciel natychmiast zwolnił tempo”.
 
8 pułk ułanów rozpoczyna ostatnią szarżę: „rotmistrz Krzeczunowicz płazem szabli wprowadza swego przemęczonego deresza w cwał, i już pułk całym impetem rusza do szarży i w mgnieniu oka pokrywa odległość kilkudziesięciu zaledwie kroków, dzielącą go jeszcze od wroga. Tej niezwykle silnej szarży nie wytrzymał nieprzyjaciel. Przyjął ją salwą z pistoletów, ledwie dosłyszalną wśród naszych gromkich "hurra" i natychmiast podał tyły”.
 
Zakończenie bitwy nastąpiło już o zupełnym zmroku, czerwona kawaleria przepadła w ciemnościach przepadającej nocy. „Spokój, pustkę i kojącą ciszę –napisał Machalski -przyniosła nastająca noc, a ogromna biała tarcza księżyca rozlała swe mdłe i zimne światło na pola i gaje, na których odbywały się cały dzień tak gorąco zmagania tysięcy ludzi.Oto ostatnia walna bitwa, którą wydała sowiecka armia konna polskiej kawalerii. Bitwa została wygrana; siła bojowa armii konnej została tutaj złamana i więcej jej już nie odzyskała”.
 
 Pułkownik Juliusz Rómmel po zakończonej bitwie podziękował ułanom za bohaterską i zwycięską walkę, w której zginęło lub zostało rannych 300 kawalerzystów. Wszyscy oszołomieni byli sukcesem. Pokonali tego, który wcześniej siał panikę w ich szeregach. Zwycięstwo było jednym z najchlubniejszych wyczynów polskiej jazdy w kampanii przeciw bolszewikom.
   
   
 Wybrana literatura:
   
 T. Machalski – Ostatnia epopeja
 Epizody kawaleryjskie
 C. Leżeński – Zostały tylkoślady podków
 H. Berezowski – Bitwa pod Komarowem
 A. Wojda, B. Biszczan – Komarów. Ocalić od zapomnienia.
 A. Pragłowski - Wspomnienia
Zapisane
zodiakus71
Gość
« Odpowiedz #3 : Listopad 11, 2011, 21:16:46 »

Nastał "kapitalizm" i sprzedaliśmy Polskę po kawałku część wyjechała za granicę , tam pracują i żyją , budują inne państwa , dają dzieciom obce obywatelstwo i powoli kończy się historia naszego narodu ani prawdziwa ani zakazana tylko rzeczywista .
Zapisane
acentaur

Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 12
Offline

Wiadomości: 1464



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #4 : Listopad 11, 2011, 21:40:30 »

zodiakus71,
Cytuj
Nastał "kapitalizm" i sprzedaliśmy Polskę po kawałku część wyjechała za granicę , tam pracują i żyją ,
sprzedano i nas i innych wielokrotnie, ale jakoś można wyjść z tego. Nawet jak to czasem musi potrwać. Niestety te nieprzytomne sprzedawczyki, obrońcy "wartosci" wszelakich, z nieschodzącym uśmieszkiem na ustach, niekiedy rozmnażają się ponad stan, jak ta szarańcza. I jak nie widzą dlaczego
do takiego wysypu dochodzi tak i nie wiedzą co powoduje zagładę ich samych. To taki fenomen mądrej natury. Jeśli nawet nie natychmiast, to powoli trzeba tej naturze pomóc.
Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #5 : Listopad 11, 2011, 23:32:39 »

I znów szarżować szable nurzając w ciałach wroga ?
Jakież to chwalebne polec, a jakież dumne walczyć by zabić "moskala". Tylko ta mądrość jakoś nie chce przyjść, a szablą jej nie zmusisz, bo co tu ciąć ?
Zapisane
acentaur

Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 12
Offline

Wiadomości: 1464



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #6 : Listopad 12, 2011, 20:33:04 »

east,
Cytuj
I znów szarżować szable nurzając w ciałach wroga ?
to Ty tak widzisz i nie możesz wyjść poza takie schematy. Rzeczywistość jest duzo bardziej bogata, tym bardziej, że jest pochodną Ducha.
Czy to tak trudno zauważyć wspólne źródło , wspólne metody, wspólne schematy wgrywania i oczywiście takie same rezultaty w postaci zachowań człowieka, grup ludzi czy jeszcze większych populacji. No, oczywiscie wtedy, jak ktoś nie ma w głowie jakiś kosmitów, faraonów, gęstości z jednej strony a kwantów, fraktali i strun, z drugiej strony.  Duży uśmiech
Więc można zauważyć. Te samo źródło jest odpowiedzialne za "wiedzę" zarówno o kraju który Ciebie żywi, jak i za "wiedzę" o świecie, a szczególnie o tych wydarzeniach jak WTC, Irak, Libia....
Te samo źródło wpaja schematy zachowań, te samo źródło premiuje pożądane zachowania....jak w podręczniku psychologii. Nie ukrywam, że ta skala i dla mnie jest niepodzianka. Ciekawe co jeszcze można zrobić z człowieka? W kulturze i gospodarce już zrobiono swoje, więc pozostaje nagi czlowiek
do formowania.
Zapisane
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #7 : Listopad 12, 2011, 21:16:05 »

Cytat: acent
więc pozostaje nagi czlowiek
do formowania.

Tak, to daje ogromne możliwości. Tylko jak one zostaną wykorzystane i przez kogo?
Czy rzeźbiarzem samego siebie będę ja czy może ... kto inny? Mrugnięcie
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
acentaur

Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 12
Offline

Wiadomości: 1464



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #8 : Listopad 12, 2011, 22:57:56 »

Darek,
Cytuj
Czy rzeźbiarzem samego siebie będę ja czy może ... kto inny?
ależ oczywiście , że Ty sam. O to zawsze chodziło i chodzi. Plan rzeźby zjesz razem z jakąs strawą albo będzie nadany na częstotliwości x, co to za różnica. Najważniejsze , że potem będziesz wykonywał dla systemu zadania a będziesz przekonany, że to dla dobra ludzkości. I nie będziesz wcale czekał az Cię poproszą. Samoprogramujący sie biorobot.  Duży uśmiech
Zapisane
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #9 : Listopad 12, 2011, 23:02:25 »

Cytat: acent
Samoprogramujący sie biorobot. Duży uśmiech

Uważam, że lepiej być samoprogramującym się niż zaprogramowanym przez "kogoś". Duży uśmiech

Cytuj
Najważniejsze , że potem będziesz wykonywał dla systemu zadania a będziesz przekonany, że to dla dobra ludzkości.

Najważniejsze, że dziś wykonuję coś samodzielnie myśląc, że to dla ludzkości. co będzie potem ... zobaczymy. Mrugnięcie Duży uśmiech
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
acentaur

Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 12
Offline

Wiadomości: 1464



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #10 : Listopad 12, 2011, 23:25:35 »

Darek,
Cytuj
Uważam, że lepiej być samoprogramującym się niż zaprogramowanym przez "kogoś".
ale jak si