Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Maj 04, 2024, 06:42:36


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: 1 [2] 3 4 5 6 7 8 9 |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość  (Przeczytany 86274 razy)
0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.
koliberek33
Gość
« Odpowiedz #25 : Wrzesień 01, 2009, 19:09:17 »

a to nie jest tak że przy małżeństwie zamyka się jakieś trzecie oko i czakry? ;P

Nie, nie jest tak napewno!!!
Zapisane
Kiara
Gość
« Odpowiedz #26 : Wrzesień 01, 2009, 19:21:53 »

Nie mniej jednak prawdziwa milosc do istnienia nie potrzebuje gwarancji urzedowego przypieczetowania , ni zatwierdzenia jej prawnego. Jezeli jest to jest i z tym i bez tego.
Ludzie ze strachu iz obiekt moze wycofac sie ze zwiazku szukaja tych urzedowych praw dla siebie, nie da niej.
 Bo jak sie okazuje po ilosci rozwodow i one milosci dalszego trwania gwarantem nie sa.

Milosc to wolnosc , dana sobie oraz partnerowi, to nie zakaz , ni nakaz. Ale milosc nigdy nie krzywdzi wic jest trwa rowniez bez papierkowych gwarancji i metalowych kolek.

Kiara Uśmiech Uśmiech
Zapisane
zodiakus71
Gość
« Odpowiedz #27 : Wrzesień 01, 2009, 19:23:26 »

Zgadzam się z przedmówcą nie zamyka się trzecie oko i czakry , wręcz przeciwnie ale partnerka zazwyczaj życzy sobie zamykania pierwwszego i drugiego oka jak inna kobieta o miłej aparycji się zbliża  Duży uśmiech
Zapisane
chanell

Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 72
Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 3453



Zobacz profil
« Odpowiedz #28 : Wrzesień 01, 2009, 19:31:14 »

Zgadzam się z przedmówcą nie zamyka się trzecie oko i czakry , wręcz przeciwnie ale partnerka zazwyczaj życzy sobie zamykania pierwwszego i drugiego oka jak inna kobieta o miłej aparycji się zbliża  Duży uśmiech


Tiak........................................Mrugnięcie   bo wasze partnerki zawsze są dla was najpiekniejsze Język
Zapisane

Na wszystkie sprawy pod niebem jest wyznaczona pora.

            Księga Koheleta 3,1
arteq
Gość
« Odpowiedz #29 : Wrzesień 01, 2009, 20:44:28 »

sobie współczuj pseudohuno  Zły
braku mózgu bo gdybyś go miał to takich chamskich wypowiedzi byś uniknął, to tyle!
O, z tym się nie zgodzę. Robi z Was wała, a Wy nie załapaliście...
Zapisane
Kapłan 718
Gość
« Odpowiedz #30 : Wrzesień 01, 2009, 21:00:31 »

o! arteq A KIEDY Ty się z kimś zgodziłeś?CośCośCośCośCośCośCośCośCośCośCośCośCośCośCośCośCośCośCośCośCośCośCośCośCośCośCośCośCośCośCośCośCośCośCoś?...

718'
Zapisane
kot
Gość
« Odpowiedz #31 : Wrzesień 01, 2009, 21:04:38 »

Dobre pytanie,choć odpowiedź znana. Uśmiech Uśmiech
Zapisane
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #32 : Wrzesień 01, 2009, 22:03:38 »

Tematem tutaj poruszanym jest miłość w związkach zalegalizowanych i wolnych i tego się trzymajmy.W Polsce jest pięć milonów matek i ojców wychowujących samotnie dzieci.Powodem rozwodów jest sytuacja ekonomiczna tych rodzin.Praca zarobkowa jednego z rodziców za granicą powoduje,że długoletnia rozłąka i brak bezpośrednich kontaktów z rodziną doprowadza do jej rozpadu.Często zadawanym wtedy pytaniem jest - co stało się z łączącą te pary miłością.Nabardziej przeżywają tą sytuacje, nierozumiejące ją dzieci.Jest to problem coraz bardziej w naszym kraju narastający.
Przypominam tutaj piszącym aby nie używali wulgaryzmów i do nich nie prowokowali.To będzie karane usuwaniem postów.     
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 01, 2009, 22:16:09 wysłane przez janusz » Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #33 : Wrzesień 01, 2009, 23:13:34 »

Jeżeli obietnice wygłoszone przy świadkach w imię miłości, stwierdzające że: będę Cię szanowała, będę Ci wierna, uczciwa i pozostanę z Tobą do końca swoich/Twoich dni jest dla Ciebie nie do przyjęcia to o jakiej miłości mówisz?
Która z powyższych deklaracji stoi w opozycji do miłości?
Podpisem potwierdzasz, że takie zdarzenie - deklaracja - miała po prostu miejsce. Publiczne wyznanie miłości też jest nieodpowiednie?
Arteq rozumiem Twoją postawę. Myślałem kiedyś bardzo podobnie, jeśli nie identycznie. Przysięgałem w Kościele, przed Ołtarzem i ludźmi i  Bóg mi świadkiem ,że byłem wtedy szczery i wierzyłem w to co mówiłem.
"Do grobowej deski " ha ha ha  .
Jednakże człowiek nie zna swojej przyszłości , nikt  jej nie zna, nie można przewidzieć co się wydarzy w przyszłości oraz czy sami się nie zmienimy. Czasami dzieją się takie historie ,że nie można inaczej postąpić , jak tylko odwołać swoje śluby. W imię szacunku , uczciwości oraz miłości właśnie, tych prawd, które najbardziej cenisz - choć może to zabrzmieć niewiarygodnie. Nie ma sensu szukać winnych ( kto bardziej winny?).
Powiem z własnego doświadczenia : miłość nie ustaje nigdy. Nawet, gdy nie możesz inaczej postąpić jak się rozwieść, to nawet wtedy nie ustaje.

      Sam ślub to również czynności administracyjne. To kontrakt społeczny. Wiąże obie strony na wiele sposobów, a w tym także majątkiem. Stopień skomplikowania tych zależności czasami bywa tak duży, że nawet, gdy dwoje ludzi zgodnie już postanawia, że nie mogą ze sobą wspólnie żyć to i tak przychodzi im wspólnie stawić czoła niełatwym i kosztownym kwestiom prawnym ( wspólne kredyty, majątek do podziału, kwestia dzieci ), a co dopiero wtedy, gdy para rozstaje się w nieprzyjaźni. Czasami ludzi to przerasta i wolą już niczego nie rozwiązywać. Wiele osób żyje w fikcyjnych związkach małżeńskich,a tak na prawdę osobno. Przysięga małżeńska sprowadza się do zachowania  statystyki w urzędach i na plebanii.  Oczywiście to chora sytuacja i bardzo zakłamana, dlatego powinna być szybko i skutecznie rozwiązana, a jednak Instytucje (np KrK ) skutecznie i długotrwale blokują leczenie tej "choroby".
Powyższy akapit to nie jest na szczęście opowieścią  z mojego życia, ale znam takie historie. Po takich doświadczeniach ludzie stają się przeciwnikami małżeńskich kontraktów "na wszelki wypadek".
 
Ale i tak "głupieją", gdy znowu się zakochują. Dla osoby, którą się kocha zwykle traci się zupełnie głowę oraz tzw "zdrowy rozsądek" Uśmiech Gdy zażąda ona "dowodu" w postaci ślubu , to znowu staniemy na głowie, żeby tak się stało he he.

Z drugiej strony jeśli obojgu zakochanym za dowód wystarczy tylko ( i aż ) uczucie, to nie ma takiej siły, która mogłaby nakazać im zawierać kontrakty. Nic i nikt nie może w ten wybór ingerować.
Zapisane
arteq
Gość
« Odpowiedz #34 : Wrzesień 02, 2009, 00:21:08 »

Powiem tak: nie jesteś w stanie zmusić drugiej osoby do dochowania przysięgi, ale sam możesz w niej wytrwać.

Kiedyś był okres zapoznawczy, spotykanie się, następnie narzeczeństwo - ludzie mogli podejmować bardziej świadome decyzje. Teraz jest to wyśmiewane, są zamienniki w stylu "mieszkanie na próbę". W głupim sklepie wyśmieją Cię gdy poprosisz o żelazko na próbę na 2 tygodnie, a tutaj żąda się człowieka do prób...
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 02, 2009, 00:23:41 wysłane przez arteq » Zapisane
jeremiasz
Gość
« Odpowiedz #35 : Wrzesień 02, 2009, 09:29:03 »

Małżeństwo jako zalegalizowany związek (w ramach prawa cywilnego czy kościelego)  to jest w ogóle śmieszna sprawa.

Dlatego, że ludzie obiecują (o matko - przysięgają) sobie coś (miłość, wierność,itp) co i tak jest SKUTKIEM bycia w dobrym związku.

Tak naprawdę, dopiero kiedy związek się kończy można ocenić jego "wartość". Czy była tam miłość, czy była tam wiernosć, czy była tak przysłowiowa uczciwość małżeńska.

Jest to postawione na głowie.

Ludzie obiecują sobie miłość i to ma im zapewnić dobry związek.
A przecież miłość to skutek dobrego związku.

Nie możesz obiecać komuś miłości. Obiecać możesz, że wypierzesz skarperki albo wytrzepiesz dywan.
To jakaś kompletna paranoja.

To tak jakby komuś obiecać, że jak pójdziesz na nieznaną komedię do kina (nawet znanego reżysera) to będziesz się dobrze bawił.
Przecież to kompletna bzdura.
Możesz mieć nadzieję na dobrą zabawę ale pewności nigdy.

To tak, jakby idąc na wycieczkę w nieznane góry obiecywać, że widoki Cie zachwycą.

Obiecujemy, co gorzej, przysięgamy coś, czego NIE JESTEŚMY W STANIE obiecać.

Powinniśmy obiecywać NADZIEJĘ, że wytrwamy w miłości. Tak byłoby uczciwiej.

pozdrawiam
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 02, 2009, 09:47:52 wysłane przez jeremiasz » Zapisane
arteq
Gość
« Odpowiedz #36 : Wrzesień 02, 2009, 09:56:19 »

Tak naprawdę, dopiero kiedy związek się kończy można ocenić jego "wartość". Czy była tam miłość, czy była tam wiernosć, czy była tak przysłowiowa uczciwość małżeńska.
Według mnie wartość związku mozna okreslic w dowolnej chwili jego trwania.
Oczywiście ślub sam w sobie nie jest gwarantem miłości, miłość automatycznie nie pojawi się z chwilą wzięcia slubu, natomiast wynikiem prawdziwej miłości jest chęć bycia z wybrana osobą, związek z nią czyli małżeństwo.

Obiecujemy, co gorzej, przysięgamy coś, czego NIE JESTEŚMY W STANIE obiecać.
Jeremiasz, jeżeli uważasz, że nie jesteś/będziesz w stanie dotrzymać miłości, wiernosci i uczciwości to masz rację - nie obiecuj. Tylko uczciwym wtedy będzie abyś nie zawracał takiej osobie głowy. Powiedz jej wprost zanim zamieszkacie razem: istnieje możliwość, że Cie opuszczę, że nie wytrwam przy Tobie, MUSISZ to zaakceptować, pogodzić się z tym...
Robicie to? Czy też przemilaczacie jako "oczywistość"? 
Tak, ślub to jedna z najpowazniejszych decyzji w życiu, poprzeczka jest bardzo wysoko. Ludzie nie przygotowują się dobrze do wyzwania a potem zdziwienie, że są kontuzje i nie wyszło i pojawia się niechęć... do odpowiedzialnych deklaracji.

Co do porównań do filmówi wycieczek - okres spotykania się i narzeczeństwa jest po to abyś upewnił się, że będziesz zadowolony z "filmu" i "widoków". Tak ja to widzę.
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 02, 2009, 09:57:07 wysłane przez arteq » Zapisane
jeremiasz
Gość
« Odpowiedz #37 : Wrzesień 02, 2009, 11:05:09 »

Cytuj
Jeremiasz, jeżeli uważasz, że nie jesteś/będziesz w stanie dotrzymać miłości, wiernosci i uczciwości to masz rację - nie obiecuj.
A Ty jesteś stanie powiedzieć co będziesz czuł za 5,10,20 lat?...
NIE JESTEŚ.
Możesz mieć tylko nadzieję.
Owszem, możesz obiecać że będziesz wierny (czyli np. poskromisz swoją seksualność), możesz obiecać, że będziesz uczciwy (czli np. będziesz sie dzielił równo obowiązkami domowymi), ale nie możesz obiecać swoich EMOCJI.
One są poza zasięgiem twoich obietnic.
Chyba, że miłość rozumiesz jako intelektualną deklarację. Ot... "mam taki pogląd, że cię kocham" , coś na równi "jutro założe niebieską koszulę"

Cytuj
Tak, ślub to jedna z najpowazniejszych decyzji w życiu, poprzeczka jest bardzo wysoko. Ludzie nie przygotowują się dobrze do wyzwania a potem zdziwienie, że są kontuzje i nie wyszło i pojawia się niechęć... do odpowiedzialnych deklaracji.
Dzięki. Nie wiedziałem. Toś mi chłopie teraz przygadał.

Cytuj
Co do porównań do filmówi wycieczek - okres spotykania się i narzeczeństwa jest po to abyś upewnił się, że będziesz zadowolony z "filmu" i "widoków". Tak ja to widzę.

No wiesz Arteq, jeżeli przez 50 lat małżeństwa pozostaniesz takim samym człowiekiem, zero zmian, ani fizycznie (ani jeden siwy włosek), i psychicznie... to tylko pogratulować...  betonu.

Wiesz, moja żona miała identyczne poglądy jak Ty.
Do momentu kiedy musiała się rozwieść z poprzednim mężem.
Czego Tobie serdecznie nie życzę.

pozdrawiam
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 02, 2009, 11:15:57 wysłane przez jeremiasz » Zapisane
Kahuna
Gość
« Odpowiedz #38 : Wrzesień 02, 2009, 11:11:09 »

sobie współczuj pseudohuno 

braku mózgu bo gdybyś go miał to takich chamskich wypowiedzi byś uniknął, to tyle!

718'


Hmmm..jesli chodzi o chamstwo,to wystarczy spojrzec na twojego awatara,
a nad nim jest licznik chamstwa - punkty forum(-46).I to juz mowi
wszystko i jest niezbitym dowodem tegoz.No chyba,ze jest to jakas
kolejna,magiczna liczba ,oprocz 718,nad rozszyfrowaniem ktorej strawiles 9 lat zycia,.i ktora nikomu i do niczego sie nie przyda.
Nawet psu na bude..
Gratulacje!
Zapisane
koliberek33
Gość
« Odpowiedz #39 : Wrzesień 02, 2009, 12:50:48 »

To tak, jakby idąc na wycieczkę w nieznane góry obiecywać, że widoki Cie zachwycą.

pozdrawiam


Szanowny Jeremiaszu!

Gdy się czyta Twoje wywody, to sama prawda i logika. Jesteś, zdaje się mistrzem w intelektualizowaniu.  Nie mniej Twoje racje oparte są wciąż na ego.

A propos tej wycieczki, to nie trzeba znać gór, by zachwycić się widokiem. Dla człowieka wielkiej wrażliwości, a więc przestrzeni wewnętrznej, piękno jest we wszystkim. Bo, czyż wszystko w swej istocie nie ma "boskiej" natury?  Był nawet taki kierunek w poezji: turpizm, który uczył dostrzegać je w brzydocie, w najbardziej pospolitych przedmiotach codziennego użytku, etc. A czyż człowiek nie jest piękny w starzeniu, w codzienności. Nie dostrzeże tego ten, kto nie dojrzał do takich jakości.

Kilka dni temu opowiadano mi  o tragicznym losie chorej rencistki, której to odumarł konkubin, i który nie zdążył uregulować spraw majątkowych. Na  mieszkanie, które należało do niego, położyła łapę już wystarczająco zamożna, ale chciwa jego rodzinka; i w ten oto sposób wspomniana wyżej konkubinka stała się  z dnia na dzień żebraczką. Zamiast renty mogła mieć jego całkiem dobrą emeryturę...Jest w totalnej rozpaczy. A przecież mu zaufała, bo tak ją kochał...

Cytuj
Jeremiasz, jeżeli uważasz, że nie jesteś/będziesz w stanie dotrzymać miłości, wiernosci i uczciwości to masz rację - nie obiecuj.
A Ty jesteś stanie powiedzieć co będziesz czuł za 5,10,20 lat?...
(...) ale nie możesz obiecać swoich EMOCJI.
One są poza zasięgiem twoich obietnic.


Jeremiaszu, jeżeli "nie możesz obiecać swoich emocji", to nie wchodź w żaden związek. Nad emocjami trzeba pracować, jak mądrze piszesz: poskramiać. Małżeństwo jest lepszym testerem, aniżeli tzw. wolny związek, gdzie zawsze ma się tę "furtkę". Sztuką wielką bowiem, jest