jeremiasz napisał :
" I np. naukowcy badają świat, rozbijają atomy, szukają kwarków, itp.. ale sprytny program działa w taki sposób, że sam pomysł o tym, że istnieją kwarki powoduje, że te kwarki stają się rzeczywistością.
A dlaczego nie? Skoro to tylko efekt działania programu... Przecież na "ekranie rzeczywistości' można wyświetlić WSZYSTKO. "
Jeśli wszystko, to czy również świadomość ? Jak według Ciebie
jeremiaszu wygląda wyświetlona na ekranie świadomość ?
E.. no zaraz, przeciez w tym modelu chłopek na ekranie nie ma świadomości, świadomość ma jedynie ktoś, który nim steruje.
Problem jedynie w tym, że jeżeli grasz na komputerze, to zwykle wiesz, że to gra (zawsze możesz spojrzeć poza monitor i widzisz - acha, to jest monitor a tu jest "rzeczywistość".
W grze w życie tak zwyczajnie nie możesz spojrzeć poza monitor. Stąd zatraca się pamięć o tym, że to gra. Zresztą, całkiem podobnie jak u tych, którzy zbyt długo grają na komputerach.
Samo modyfikujacy się matrix ma tę zaletę w porównaniu ze statycznym matrixem, że jest doskonałym miejscem kreacji. Bez możliości kreacji, wolna wola ograniczałaby się do wyborów nakreślonych przez programistę na początku. Czyli programista musiałby WIEDZIEĆ jakie są możliwości działania gracza. Musiałby w takim razie wiedzieć kim jest.
A przecież NIE WIE. Dlatego gra w matrixa, dlatego nakłada sobie ograniczenia matrixa aby się dowiedzieć kim jest. (o czy mówiliśmy już wcześniej)
Co więcej, własnie te matrixowe kreacje są właśnie tym co najlepiej opisuje gracza. Czyli są metodą na jego samopoznanie.
Gdyby sprytny program przewidywał, że postaci przez niego generowane mogą same aktywnie zmieniać program, czyli samą ideą stwarzać rzeczywistość, to musiałby również przewidzieć, że postać zechce kiedyś opuścić ów program, wyjść poza niego.
Słusznie. W programie, niejako z definicji umieszczona jest możliwość opuszczenia programu, wyjścia poza niego. (w naszym filmowym matrixie były to te pigułki niebieska i czerwona bodajże na które przyzwolenie dał sam Archtekt)
W naszej grze życia możliwość "wylogowania się" jest tą fundamentalną właściwością, na której także opiera się cały koncept matrixa. To po prostu jeden z warunków brzegowych, konieczne organiczenie. Co więcej, bez tego warunku koncept matrixa jaki jest ZAŁAMUJE SIĘ. (dlatego chrześcijanie wierzą w taką opcję, ot taki swoisty super cheat (kod) w grze pozwalający złamać jej zasady).
Jakby z drugiej strony jest możliwość "wlogowania się" w grę. Również dla nas niedostępna z naszego poziomu. (heh, i tutaj znowu chrześcijanie mają swoją wersję na cudowne "niepokalane wlogowanie się do systemu")
I co wtedy ? Wtedy, aby mu się wszystko nie rozlazło, program musiałby nałożyć jakieś ograniczenia. Byłyby one widzialne, opisywalne i mierzalne, matrix miałby określone granice.
Jak najbardziej ma, czyt. powyzej.
Albo , z drugiej strony, musiałby dopuścić możliwość narodzin nowego matrixa. Czyli wyjście z jednego programu to tak na prawdę narodziny w innym. Przekraczanie wymiarów ? Abstrakcyjne, ale możliwe.
No, z naszego poziomu ciężko będzie się nam tego dowiedzieć, ale jest wysoce prawdopodobne, że tak jest w istocie.
Że kolejne matrixy zawierają się w kolejnych matrixach.
I te, na coraz niższym poziomie nakładają coraz więcej ograniczeń, ale tez pozwalają na coraz lepsze zbliżenie się do owego "poznanania", dowiedzenia się "kim jestem" w tym małym ograniczonym wycinku.
Te na coraz wyższym poziomie, zdejmują ograniczenia, pozwalają syntezować ową wiedzę wyniesioną z niższych poziomów, pozwalają uchwycić to "kim jestem" w szerszym kontekście, bogatszym o wiedzę z niższych poziomów.
Wyobraź sobie, że jesteś kartografem i chcesz się dowiedzieć jaka jest linia brzegowa twojego kraju.
Bierzesz przyrządy geodezyjne i mierzysz to w kilometrowych odcinkach.
Ale czy jest to prawdziwa wiedza o linii brzegowej?...
O, tutaj jest mała zatoczka, zaledwie na kilkanaście metrów, nie uwzględniłeś jej w tej skali.
Więc weźmy mniejszy przymiar. Weźmy taśmę mierniczą.
Mierzysz więc w odcinkach po 10 metrów.
Tak jest lepiej. Dokładniej.
Ale oto było parę głazów. Nie uwzględniłeś ich podczas pomiaru. Trzeba znowu wziąść mniejszy przymiar.
Bierzemy linijkę, mierzymy tą linię brzegową z dokładnością centymetrową?
Czy tak jest dobrze....
Hmm, przecież małe kamyczki i muszelki są mniejsze niż centymetr. Co z tym zrobić?
To może suwmiarką? I można mierzyć każde ziarenko piasku i zapisywać w kajecie.
Ale czy ziarenko piasku to kres pomiaru?
Ojej, przecież to ziarenko piasku także posiada chropowatości. Wystarczy wiąść lupę i widać je dokładnie.
Jak to zmierzyć, może mikroskopem?...
Itp, itp..
Każdy kolejny matrix "w głąb" oznacza coraz mniejszą skalę, stajesz się coraz bardziej 'mały' aby coraz dokładniej doświadczyć kawałka siebie. Coraz mniejszy swój kawałek. Coraz bardziej prymitywne emocje. Pomyśl jak prymitywne są emocje ameby - głód, strach, itp. Coraz bardziej wyraźiście widać z tej perspektywy to ziarenko emocjonalnego piasku. Ale i też coraz bardziej znika z widzenia całość. Wiedza o jakiejś linii brzegowej czy nawet zatoczce, gdzieś uleciała. Skupiasz się na nierównościach ziarenka piasku.
Każdy kolejny matrix "na zewnątrz" oznacza coraz szersze spojrzenie na temat, ale też coraz bardziej zatracają się szczegóły, coraz mniejsze jest spolaryzowanie, coraz trudniej być za czy przeciw. Nagle z tych kamyczków czy zarenek piasku zaczyna być dostrzegalny fragment linii brzegowej, jakiś kawałek większej _całości_.
A jednak ziarenko piasku w takim samym stopniu tworzy linię brzegową jak stu kilometrowy jej odcinek.
W innej skali - tak, ale w takim samym stopniu ważności.
I nie trzeba być naukowcem, aby dostrzec w świecie tę niesamowitą fraktalną zasadę, wg której bakteria jest tym dla mrówki, czym mrówka dla mrowiska, czym mrowiska dla lasu, a czym las dla kraju, kraj dla Ziemi, etc.
Skoro w każdym z nas istnieje pragnienie wyjścia na jakąś "górę" aby zobaczyć "więcej", wzlecenia "wyżej" aby widok był "szerszy", to należałoby przyjąć że jest to powszechne pragnienie w każdym możliwym stanie istnienia.
Pragnienie doświadczenia _całości_. To z powodu tego pragnienia jedni rozbijają atom, inni żeglują w nieznane, jeszcze inni lecą w gwiazdy, a jeszcze inni medytują czy odprawiają rytuały.
Wczoraj miałam sen, chyba o matrixie. [...]
W pewnym momencie krążąc po więzieniu zauważyłam drzwi i nacisnęłam klamkę… jakież było moje zdumienie, gdy otworzyły się. Pomyślałam, że zapomnieli je zamknąć i szybko zaczęłam uciekać kierując się w stronę dworca PKP. I w tym momencie zadzwonił budzik…
Piękny sen.
Różne przemyślenia i sztuczki nie pomagały, ponieważ myślenie jest częścią matrixa i tak jak oko nie potrafi zobaczyć siebie, tak sposobem wyjścia z matrixa nie może być matrixowa metoda.
Ot niejako zupełnie "przypadkiem" odkryłaś, że Twoje więzenie _wcale więzieniem nie było_. Za takie je jedynie uważałaś.
Drzwi były otwarte, ale ponieważ nie wiedziałaś tego, myślałaś, że jesteś w więzeniu.
Zaiste symboliczny sen.
Dopóki myślimy że jesteśmy w więzieniu, nawet nie przyjdzie nam do głowy sprawdzić czy drzwy nie są "przypadkiem" otwarte.
pozdrawiam