Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Maj 04, 2024, 06:59:21


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: [1] |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Tożsamość - korzenie  (Przeczytany 9506 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
east
Gość
« : Lipiec 10, 2010, 10:57:03 »

Do założenia tego tematu zainspirował mnie fragment postu Acentaura w którym odnosi się on do korzeni, jako bardzo istotnego obszaru decydującego o kierunku ludzkiego postępowania

Cytuj
Jednym z "brakow" jest problem tzw. korzeni. Okazalo sie , ze ich nie daje sie wygenerowac. Dlatego trzeba produkowac nieprzerwanie rozne substytuty
W tym wątku chciałbym poruszyć ten temat pomijając konotacje z  patriotyzmem ( o tym jest osobny wątek) , oraz w oderwaniu od korzeni tzw rodzinnych, gdyż o tym również jest tutaj osobny temat.

W szczególności chciałbym na początek odnieść się do tego założenia ( może dasz radę to uzasadnić Acentaur ?) : Okazalo sie , ze ich nie daje sie wygenerowac [korzeni]

Problem ten jest mi szczególnie bliski , gdyż , jak wiecie, mieszkam w Szczecinie, który przed wojną należał do Rzeszy. Po wojnie został zasiedlony przez Polaków- przesiedleńców.
Zresztą od samego początku istnienia tego miasta aż 13 cie razy przechodziło ono "z rąk do rąk". Ziemia szczecińska w różnych okresach swojej historii  należała do książąt pruskich, a to do plemion pomorskich, luźno tylko związanych z korzeniami naszego Narodu, a to do Szwedów, do Duńczyków , a nawet, był taki okres, że stanowiliśmy lenno vikingów. Najczęściej w posiadaniu tych ziem byli oczywiście Niemcy ( słynny związek miast Hanzy, pod którego wpływami był Szczecin i pobliskie miasteczka ). Z racji swojego położenia geograficznego Szczecin od zawsze był związany z gospodarką morską, z handlem i wymianą kulturową. Tyle kontekstu w olbrzymim skrócie.
Po II WŚ ludność , która tutaj się osiedliła pochodziła z najróżniejszych rejonów Kraju, ( moja babcia z wileńszczyzny pochodziła na przykład ), a samo miasto znalazło się pod kontrolą wojsk radzieckich.Niemców stąd wypędzono na zachód.

Zmierzając do sedna: Ani etnicznie, ani narodowościowo nowi mieszkańcy nigdy nie byli związani z tą ziemią , nie było tu wspólnej kultury , wszystko było nowe. Tereny miejskie i pozamiejskie o które z pieczołowitością dbała ludność niemiecka po wojnie popadły w zapomnienie. Te więzy zaczęły się dopiero tworzyć.
I w tym momencie można by po prostu stwierdzić  : "Okazalo sie , ze ich nie daje sie wygenerowac"

Czy na pewno ?
Niemalże od razu po uprzątnięciu miasta z pożogi wojennej postawiono tutaj na przemysł stoczniowy. Z racji położenia i ukształtowania terenu miasto od zawsze związane było z wodą i handlem. Woda łączyła każdą dzielnicę miasta zanim odgruzowano drogi. To tutaj zaczęły się ogniskować tradycje morskie. Z czasem przypomniano sobie o wikingach, o handlu morskim, rybołówstwie. Te korzenie tu zawsze były bez względu na to, jacy ludzie tu rządzili, jakie nacje okupowały to miasto. Naturalną koleją rzeczy wokół  Jeziora Dąbie i rzeki Odry zaczęły powstawać mariny żeglarskie , gdzie postawiono na wychowanie młodzieży poprzez żeglarstwo. Jako młody chłopak  również uległem magii żeglarstwa. Najnowsza historia Szczecina udowadnia, że postawienie na żeglarstwo to dobry krok. Pozyskano środki z UE  na budowę i remonty marin, w turystyce i morskim wychowaniu dostrzegając szansę nie tylko dla Portu , ale również dla szeregu małych miejscowości ulokowanych nad wodą. Starsi już dzisiaj, niegdysiejsi wychowankowie szkółek żeglarskich czują się zakorzenieni kulturowo z tym rejonem, z tradycją morską.
Po raz pierwszy od wielu lat zbudowano w miarę spójną wizję miasta opartą na tej tradycji, gdzie hasło "jachting i ekologia" znalazło się w trójce najważniejszych celów miasta , a sam projekt nazwano Floating Garden - pływające ogrody.
Więcej tutaj http://www.szczecin.eu/

Chodzi mi o to, że bez względu na to, jakie korzenie rodzinne czy narodowościowe Polacy przynieśli ze sobą na te Ziemie po wojnie, to z powodu rozdrobnienia kultury  ich tożsamość uległa powolnemu zanikowi, ale jednocześnie w to miejsce nowe pokolenia zaczęły budować nową tożsamość, zapuszczać nowe korzenie.
Korzenie te nie opierają się na pokoleniowych tradycjach, lecz na tradycji miejsca. Kiedy mówię o swoich korzeniach związanych ze Szczecinem to nie mam na myśli więzów krwi.  Kiedy oglądam stare płótna w muzeum morskim na których żaglowce dumnie wypinają potężne flagi duńskie, szwedzkie, fińskie czy lokalne bandery księstw niemieckich to rośnie we mnie poczucie korzeni z międzynarodowym charakterem   ponad podziałami etnicznymi. Zapuściłem korzenie w tradycji morskiej tego miejsca, albo inaczej - to one mnie sobą oplotły , one zawsze tu były bez względu na to jaki naród chwilowo posiadał to miasto. Niczego nie musiałem generować poza życzliwym otworzeniem siebie na działanie tych korzeni.

Nie ma dla mnie znaczenia to , czy Szczecin i okolice będą polskie, niemieckie czy szwedzkie . Ma znaczenie to, żeby były zdrowe, czyste, ekologiczne i żeby tutaj tętniło życie, na wodach jeziora i Zalewu paradowały jachty niosące wielokolorowe bandery różnych narodów, a w mieście tętnił handel.
Powiem więcej - nie zależy mi na tym, aby Szczecin pozostał Polski. Teza o polskości tych ziem jest strasznie naciągana ( argumenty na początku mojego postu). Zależy mi na tym, aby korzenie tkwiące w potencjale tego miasta oplatały każdego, kto tu osiądzie. Każdego Europejczyka.
Zapisane
acentaur


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 12
Offline

Wiadomości: 1464



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #1 : Lipiec 12, 2010, 20:29:17 »

Witaj east,
Cytuj
W szczególności chciałbym na początek odnieść się do tego założenia ( może dasz radę to uzasadnić Acentaur ?) : Okazalo sie , ze ich nie daje sie wygenerowac [korzeni]
to jasne jak slonce a poniewaz mamy to przed wlasnym nosem ... Uśmiech
Te korzenie nie zawezaja sie tylko do przynaleznosci etnicznej czy do regionu. To jedna z tajemnic tego swiata, ta ktora jest instyktownie wyczuwana. Ta tajemnica
zdaje sie nie istniec, ale zawsze wylazi na powierzchnie  w chwilach krytycznych. Doswiadczyly tego chyba wszystkie narody a i do tej pory jest tym, na czym opieraja sie np. ruchy narodowowozwolencze na swiecie oraz walka calej afryki o swoje jestestwo. Jaka to roznica, bycia dumnym byc polakiem a bycia dumnym z sieci supermarketow nalezacych do obcych firm? Albo czy jest tym samym, byc dumnym z polskiej mysli naukowej, polskiej muzyki i literatury a bycia dumnym z zycia w kraju pelnym zagranicznych firm i skomercjalizowana kultura na wzor  zachodni..itd..itd.
Zalezy to od kryterium jakie zastosujemy, jesli tym jest pelna miska chipsow i adidasy ..to znamy odpowiedz. Jakie sa te inne kryteria?  Takie same jak dla czegokolwiek innego  na tym dualnym swiecie. Naturalna roznorodnosc czegokolwiek jaka doswiadczamy w zyciu to te kryterium. Zachowac wlasna ( narodowa jak i osobista ) odrebnosc we wszyskich aspektach i dostrzec wspolne czy nadrzedne czynniki wiazace cala ludzkosc. I nie chodzi tu o  "wspaniale" swiaty pod flaga Rotschildow, Rockefelerow czy roznych czerwonych pomiotow. Dlatego tez nie ma jednego monoorganizmu zwierzecego, roslinnego, dlatego nie ma monomuzyki, monojezyka......dlatego nie ma uniwersalnego czlowieka z ujednoliconym ego.....
pozdrawiam
Zapisane
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #2 : Lipiec 12, 2010, 20:45:41 »

Coś w tym jest. Choć przedstawiłeś to od strony bardziej materialnej, ja to staram się skupić na naszym języku:

http://www.cheops.darmowefora.pl/index.php?topic=5301.0

I o Polskości języka polskiego prosiłbym wypowiadać się pod wskazanym wątkiem.

Nie chcę przez to powiedzieć, ze popieram tylko to co "nasze" a wszystko inne jest "be", jednak musimy bardziej uważać by nie zachłysnąć się tym "światem". A co jeśli w czasie zachłyśnięcia nie będzie przy nas nikogo, kto walnął by nas w plecy lub zrobił sztuczne oddychanie, by nas ocucić?  Mrugnięcie
« Ostatnia zmiana: Lipiec 12, 2010, 20:46:43 wysłane przez Dariusz » Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
east
Gość
« Odpowiedz #3 : Lipiec 13, 2010, 13:10:49 »

acentaur  piszesz 
Cytuj
Doswiadczyly tego chyba wszystkie narody a i do tej pory jest tym, na czym opieraja sie np. ruchy narodowowozwolencze na swiecie oraz walka calej afryki o swoje jestestwo. Jaka to roznica, bycia dumnym byc polakiem a bycia dumnym z sieci supermarketow nalezacych do obcych firm? Albo czy jest tym samym, byc dumnym z polskiej mysli naukowej, polskiej muzyki i literatury a bycia dumnym z zycia w kraju pelnym zagranicznych firm i skomercjalizowana kultura na wzor  zachodni..itd..itd.

Napisałeś  "walka całej Afryki o swoje jestestwo ". Nie ma czegoś takiego jak jestestwo Afryki, chociaż były w historii  pomysły prezentowane na przykład przez Marcusa Garveja , które można byłoby zawrzeć w sloganie  "Africa Unite" . Afryka jest podzielona na tle etnicznym , narodowościowym, a przede wszystkim plemiennym. Krwawe walki Tutsi z Hutu to chyba nie jest to, co masz na myśli pisząc o dumie narodowej ? Niemniej jednak do tego właśnie prowadzi duma narodowa w wydaniu najbardziej prymitywnym. Podzielone narody to narody słabe , które silniejsi bezwzględnie wykorzystują do swoich celów. Korzenie wynikające z wielowiekowego osadnictwa na danym terytorium też kiedyś powstały - nie wzięły się z powietrza, lecz "wygenerowały się". I nie ma powodów , aby twierdzić, że ten proces "generowania się" nagle zatrzymał się ileś set lat temu.
Moim zdaniem na przykładzie Europy możemy obserwować proces permanentnego "generowania się" nowych korzeni - zanik granic państwowych, swoboda podróżowania, osiedlania się i prowadzenia interesów wewnątrz Unii - to są czynniki, które powoli, acz nieustanie przeobrażają nas samych. Przyszłe pokolenia będą już bardziej zinternacjonalizowane. To jednak nie oznacza zanik lokalności. Każda społeczność ma prawo do swoich tradycji, swoich świąt, swojej kultury. Przykładem są landy niemieckie. Tam nawet lokalny język różni się od języka szkolnego. Ludzie wrastają w lokalną kulturę miejsca swojego zamieszkania do tego stopnia, że są dumni z lokalnego browaru, wyrobu, czy miejsc historycznych , co nie zmienia faktu, że czują się także Niemcami - jednym narodem. Jedno drugiemu nie przeszkadza, a co więcej - nie zaprzecza to też formule Europy jako - w przyszłosci - jednego narodu. Różnorodność jest wręcz pożądana, gdyż jest siłą napędową dla Jedności. Napiszę nawet tak : bez różnorodności nie ma jedności.

W naszym Kraju wiele złego przeciwko lokalnym społecznościom uczynił komunizm. Wszystko musiało się kiedyś kręcić wokół władzy centralnej, która zawsze wiedziała lepiej co dla każdej mieściny jest najlepsze - oczywiście ze swojego centralnego punktu widzenia. Ponad 40 lat komunizmu wykończyło samorządność i lokalność. Dlatego , być może , takie fobie w naszym narodzie wobec "obcych",bo  - "cudze chwalicie, a swego nie znacie".
I tu nie trzeba dokonywać karkołomnych przyrównań dumy z bycia Polakiem do dumy z supermarketu . Ja takich porównań nie rozumiem, bo nie mają one sensu, wg mnie. Lokalność jest wartością samą w sobie, zupełnie niezależną od wielkopowierzchniowych sklepów.
Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #4 : Lipiec 13, 2010, 13:32:19 »

Witajcie!
Ja zaczne ten temat od siebie. Uwazam ze kazdy czlowiek chce znac swoje pochodzenie-swoje korzenie. Moze byc ze nie zawsze bedzie dumny z takich informacji, jednak to jest bardzo wazne w zyciu czlowieka. Mnie wykorzeniano mase lat, jednak przyszedl moment ze poznalam moje korzenie,
moje pochodzenie. Ze strony mojej matki biologicznej, bo niestety ale bylam malutkim dzieckiem kiedy mnie rozlonczono z matka i nigdy jej nie poznalam. Bylam na jej grobie, poznalam jej dzieci, moje pol rodzenstwo. Dzisiaj wiem jak wazne sa korzenie. Kiedy spotkalismy sie po raz pierwszy w ciagu 15-stu
minut, wiedzialam ze laczy nas cos wiecej jak ta momentalna znajomosc. Poznalam tez historie rodziny mojego ojca, jest bardzo piekna, siegnieto do roku 1855. Czytajac historie tej rodziny, bo zostala napisana ksiazka, niesamowicie czulam sie w kontakcie z moja prababka. Upodobania, talenty,
organizowanie zycia rodzinnego, bylo mi tak bliskie, w domu mojej prababki oredownikiem byl sw.Antoni. Ja bralam slub 13 czerwca- ten dzien to swieto Sw.Antoniego, zostalismy przez ksiedza oddani pod opieke Sw.Antoniego. Do dnia dzisiejszego opiekuje sie on moja rodzina.
Czlowiek bez kozeni, to tak jak dlugi ciezki pociag bez odpowiedniej lokomotywy. Dawniej rodziny dbaly o dobre zdanie, o dobre pochodzenie.
Dzisiaj ludzie zyja innymi wartosciami. Czy to dobrze?.
Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #5 : Lipiec 13, 2010, 14:24:56 »

Witaj Rafaelo.
Bardzo sobie cenię Twoje zdanie na temat tożsamości, jednakże o tej szczególnej, rodzinnej tożsamości i rodzinnych korzeniach jest tu na PCH już inny temat. Tam również przeczytałem Twoją, szalenie inspirującą wypowiedź.
Zakładając ten temat już na samym początku zaznaczyłem, że chciałbym uniknąć rozmów na temat korzeni i tradycji rodzinnych, lecz  skierować ten "pociąg" bardziej na ogólne tory generowania się korzeni i tożsamości.
Nawiązując do wątku "rodzinnego" przyrównałbym to "generowanie się" korzeni , tradycji do powstania nowej rodziny ( na bazie dwóch rodów). To dzieje się cały czas. Z tygla dwóch odrębnych tradycji w nowym związku krystalizują się nowe więzy. Powiedzmy, że nowożeńcy przeprowadzają się z Polski do Norwegii. Tam zakładają rodzinę, budują ognisko domowe, ale również zupełnie od nowa , na nowym terytorium , zaczyna się wznosić nowa tradycja , która asymiluje się z lokalną tradycją nowego miejsca zamieszkania. Tworzy się coś zupełnie nowego, co wcześniej, w domowych tradycjach małżonków byłoby nie do pomyślenia. Możliwe, że miną trzy, cztery pokolenia, a korzenie nowej tożsamości polskiej rodziny wrosną zupełnie w nową ziemię , zwyczaje, rytm życia.
Na początku tego tematu podałem przykład miejsca, które generuje nową jakość życia. Ludność napływowa na nowe "ziemie odzyskane" była tyglem różnorodnych tożsamości i tradycji, które z czasem się rozpadły. W tym przypadku korzenie decydujące o tożsamości Szczecinian  opierają się na ... braku narodowej tożsamości. Nie wiem, czy jest coś takiego jak tożsamość ponadnarodowa , ale tak właśnie opisałbym korzenie, tą energię , która przenika aż do samego drzewa genów człowieka, który tutaj wiąże swoją przyszłość.

Czy nie uważacie, że to, co określamy nazwą "korzenie" tworzy się również niezależnie od tego, z czego sami się wywodzimy ?
Moja teza brzmi : Środowisko w którym lokalnie żyjemy, mieszkamy, pracujemy i tworzymy wywiera na nas samych ogromny wpływ współdecydując o tym, kim się stajemy.
Nie uznając tego wpływu ( najogólniej nazwijmy to wpływem Ziemi) na istotę ludzką, broniąc się przed tym wpływem, ludzie mogą czuć się w nowych miejscach jak ryby wyciągnięte z wody, ze swoich rodzimych tradycji i dobrze znanych miejsc.
Dlatego na przykład Polak w USA nigdy nie czuł się do końca zasymilowany z Ameryką, a z kolei w Polsce już był traktowany jak nie do końca swój.
Według mnie powodem rozdwojenia jaźni jest właśnie kurczowe trzymanie się idei matiuszki - dumy i tradycji narodowej. W innej sytuacji są ludzie, którzy całą Ziemię traktują  jak integralną część siebie samego, kiedy pozwalają jej oddziaływać lokalnie na samych siebie.
To pierwotne połączenie z Planetą może brać się stąd, iż prapoczątki ludzkości sięgają korzeniami Afryki , skąd ludzie rozleźli się po całej Ziemi. Niestety z czasem podzieliliśmy Ziemię na strefy, kraje , narody. Pomimo to jednak wszędzie możemy być po prostu szczęśliwymi ludźmi żyjącymi zgodnie z lokalnym rytmem, lokalnych korzeni natury. O ile uznamy, że tak na prawdę to nie ma żadnego rozdzielenia.
Zapisane
chanell

Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 72
Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 3453



Zobacz profil
« Odpowiedz #6 : Lipiec 13, 2010, 14:54:27 »

Jestem silnie związana z rodziną ze strony ojca,jej korzenie sięgaja roku 1436 ,kiedy to książęta mazowieccy  Jan Starszy i Bolesław syn,  darowali na wieczne czasy, dwadzieścia włók miary Chełmińskiej wieś Waliska  przy granicach Latowicz, Piaseczna i Syrznia w powiecie Czerskim.Z czasem rodzina rozrosła się i podzieliła.Część wyemigrowała na Litwę ,a znaczna część mieszka teraz na Mazowszu .Nie będę rozpisywać się dokładnie o moich korzeniach ,bo to długa historia ,choć niesamowicie ciekawa i to samo dotyczy rodziny ze strony matki,której korzenie sięgają kresów wschodnich i pewnego bardzo znanego rodu .Bardzo to wszystko skomplikowane i dziwne ,bo z chwilą ślubu moich rodziców oba rody spotkały się na Podhalu Uśmiech
Jest nawet legenda związana z rodzinnym herbem ,oto ona :

Herb Łada
Według legendy zawołanie herbu wywodzi się od imienia bogini,czczonej na terenie Mazowsza we wsi Łada.Opowieść mówi,że spadkobierca dóbr zwany Łada,został napadnięty przez Jaćwingów i Litwinów w trakcie objazdu swoich włości.Bronił się dzielnie i zabił wielu napastników,a gdy zabrakło mu strzał,wyciągał je z zabitych.W końcu jednak uległ napastnikom z powodu ich liczebnej przewagi i uciekł do lasu i tam znalazł widły.W lesie spotkał księcia mazowieckiego i powiadomił go o wrogu.Razem z władcą wrócił na pole bitwy i wspólnie pokonali wrogów.Za bohaterstwo i odwagę odtrzymał herb zwany Łada.Widły którymi dokonczył walkę znajdują się w herbie .
Zapisane

Na wszystkie sprawy pod niebem jest wyznaczona pora.

            Księga Koheleta 3,1
Thotal
Gość
« Odpowiedz #7 : Lipiec 13, 2010, 15:33:51 »

Chanel,
Łada, to imię bogini znanej wszystkim Słowianom, między innymi Ukraińcom, stąd nazwa kultowego samochodu Uśmiech
Ta bogini pomagała Scytom bronić się przed najazdem Persów, wielka moc energii żeńskiej spowodowała ogromną i jedyną chyba przegraną Cyrusa.



Pozdrawiam - Thotal Uśmiech
« Ostatnia zmiana: Lipiec 13, 2010, 15:39:02 wysłane przez Thotal » Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #8 : Lipiec 13, 2010, 16:05:27 »

chanell, to masz w historii rodzinnej kogoś o wiele sprytniejszego niż Rambo Mrugnięcie .. pozazdrościć.
Niemniej jednak chciałbym prosić o wypowiedzi mniej związane z korzeniami rodzinnymi, a bardziej dotyczące roli samej tożsamości , czy też roli tzw "korzeni". Jeśli już padają opowieści rodzinne, to niech staną się kanwą do bardziej ogólnych wniosków, na których skorzystamy wszyscy, proszę.
Proponuję zastanowić się nad odpowiedziami na takie pytania :
Na przykład takie pytanie : po co są nam te korzenie ?
Jaką rolę dzisiaj pełni przynależność etniczna czy narodowa ?
pozdr
East
« Ostatnia zmiana: Lipiec 13, 2010, 16:07:16 wysłane przez east » Zapisane
acentaur


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 12
Offline

Wiadomości: 1464



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #9 : Lipiec 13, 2010, 19:06:18 »

Cytuj
Witam wszystkich
,
a jednak wczesniej ludzie doskonale wiedzieli co to sa te "korzenie". W innym temacie, "Wiedza tajemna ukryta w obrazach" Janusz przedstawil dziwnym zbiegiem okolicznosci ilustracje do "Sen nocy letniej" Shakespeara. Traktuje ona o swiecie wszystkich ludow, swiecie dnia przesilenia letniego,
zwanego u nas swiętem Kupaly. W wyjasnieniu podaje -
Cytuj
Akcja komedii rozgrywa się podczas
tej szczególnej w roku nocy - świętojańskiej.W dziele tryumfuje miłość, piękno  i harmonia, wszak taki był cel tych spotkań.
to tylko tyle przetrwalo, dalekie echo tego co jest esencja kazdego narodu. O jaka harmonie tu chdzi?
Oczywiscie pomiedzy czlowiekiem a natura, ziemią ktora go "wydala". Jak jest to realizowane?
Wszystko co zywe musi posiadac odbiornik i antenke zdolna do do rezonansu z "muzyka sfer" czy jak inni twierdza z dzwiekiem fujarki Fauna. Wszystko jedno jak to nazywano, chodzi o zasade. Poniewaz mamy roznorodnosc od poczatku stworzenia, to musza byc jeszcze dzwieki modulujace tony podstawowe, charakterystyczne dla np. narodu. Do tego potrzebne sa wiezi duchowe z duchami przodkow, zwane miejscami mocy, kiedys czczone i stanowiace sile narodu, ludu, plemienia. Potrzebna jest duchowa tradycja i wiezi krwi siegajace gleboko (  tak jak u Chanell ). Tym "muzycznym" organem jest oczywiscie nasze DNA, inne dla kazdej nacji.
pozdrawiam
Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #10 : Lipiec 13, 2010, 20:30:04 »

Witaj Acentaur
Piszesz
Cytuj
O jaka harmonie tu chodzi?
Oczywiscie pomiedzy czlowiekiem a natura, ziemią ktora go "wydala"

Dla mnie też to wydaje się oczywiste. Natura to korzeń wspólny  dla wszystkich ludzi, a nie tylko dla jakiegoś narodu. Noc Kupały to nie tylko święto harmonii z matką-ziemią, ale również harmonii o większym zasięgu - bo wyznaczaną astronomicznie. Zatem to harmonia ziemi-człowieka-nieba. Harmonia ta osadza ludzkość w szerszej perspektywie niż naród, bo gdzieś na skali niebiańskiej "muzyki sfer". To jest ta pierwotna, najważniejsza tożsamość. Oczywiście obecne są niuanse choćby w odbiorze tego święta w zależności od miejsca zamieszkania i lokalnej kultury, owej niezbędnej różnorodności o której piszemy ( antenka odbiornika), co nie zmienia znaczenia tego święta i jego ogólnoludzkiego charakteru. Życie przejawia się poprzez różnorodność, ale człowiek to dodatkowo skomplikował wykorzystując różnorodność do odgradzania i dzielenia.  Bierze się to z przekonania które ugruntowała współczesna nauka, że to, co dzieje się w punkcie A nie ma przełożenia na zdarzenie w punkcie B, a jeszcze wcześniej chodziło po prostu o zachowanie wyłączności do lepszych terenów ( łowieckich, uprawnych, bogatych w złoża naturalne) , które zapewniały lepsze perspektywy rozwoju dla własnej grupy plemiennej. Dążenie do znaczenia własnego terenu otrzymaliśmy chyba w spadku po zwierzęcych przodkach, a w każdym razie wraz z tą częścią DNA, która jest wspólna dla całego świata żywego. Wystarczy poobserwować jak zwierzęta dbają o oznaczanie "swojego" terytorium. Co nie oznacza, że na tym terenie nie mogą współegzystować różne gatunki zwierząt - a każdy gatunek po swojemu oznacza "granice". Zasadę tą chyba najlepiej pojęli Aborygeni w których historii przez tysiąclecia nie odnotowano żadnych wojen terytorialnych. Tak, jakby fizyczne pojęcie granic nie istniało dla nich. Przy tym kultura ta posiadała również silne więzi z duchami przodków, a nawet - istot energetycznych, które związane były z określonymi miejscami, a przekazującymi wiedzę, czyli takimi jakby bibliotekarzami-strażnikami wiedzy. Związki Aborygenów z Ziemią można prześledzić studiując ich tańce rytualne.
Zawierają one to o czym piszesz , czyli :
Cytuj
dzwieki modulujace tony podstawowe, charakterystyczne dla np. narodu. Do tego potrzebne sa wiezi duchowe z duchami przodkow, zwane miejscami mocy, kiedys czczone i stanowiace sile narodu, ludu, plemienia.
Przy czym więzy te miały charakter mniej narodowy, a bardziej etniczny, odnoszący się do różnorodnych wzorców energetycznych. Chyba bardziej na zasadzie wzajemnego poszanowania każdej odrębności na danej, charakterystycznej dla siebie częstotliwości.  Bez względu jednak na szczególny charakter obrzędów zawsze miały one silny związek z duchowością oraz Ziemią jako żywym organizmem. To nie odbywało się na zasadzie - popatrzcie , a my mamy lepszą krew, i silniejsze, głębsze, więzi niż wy, więc należy nam się więcej.
Cytuj
Potrzebna jest duchowa tradycja i wiezi krwi siegajace gleboko (  tak jak u Chanell ).

A gdzie umiejscowisz tych, którzy swoich głębokich więzów krwi nie znają, nie chcą znać, albo dopiero je budują ?
Czyżbyśmy tu wracali do dawnych, szlacheckich korzeni i arystokratycznej tożsamości ? Przecież historia już nas nauczyła, do czego doprowadziły podziały na lepszą, błękitną krew i pospólstwo. Różnorodność nie oznacza wartościowania, a niestety tak to się skończyło, czego finalnym przejawem były czerwone rewolucje.

Cytuj
Tym "muzycznym" organem jest oczywiscie nasze DNA, inne dla kazdej nacji.

Jeśli już pisać o różnorodności DNA , to chyba raczej w odniesieniu do każdego człowieka, a nie do nacji. W przeciwnym razie czemu nie stworzyć znowu podziałów wg wyższości ras, albo ważniejszości błękitnego  koloru oczu nad piwnym kolorem. "Muzyczne DNA" jest już bardziej przystępne, gdyż różnorodność muzyczna , poprzez swoją powszechność występowania, nie budzi takich kontrowersji jak segregacja rasowa czy ze względu na "pochodzenie"( tożsamość, szlachetne urodzenie, bogate drzewo genealogiczne itd).

W swoich wypowiedziach starałem się wychwycić niuanse, które mogą powodować zaplatanie się węzłów gordyjskich pomiędzy ludźmi i zachodzenie napięć tam, gdzie one nie powinny występować. Powinniśmy być ich świadomi ze względu na skutki, które już znamy i które przerabialiśmy jako ludzkość.
Zapisane
acentaur