Tenebrael
Gość
|
|
« Odpowiedz #83 : Kwiecień 22, 2009, 21:46:46 » |
|
Ok, teraz zrobię nieco inny ruch, i chwilowo założe, że teorie spiskowe są prawdziwe. Że faktycznie - za całym zamachem stała klika Busha, wszystko było starannie zaplanowane, planowane wyburzenia, etc etc. Zastanówmy się teraz, jakich przygotowań i środków wymagałaby taka wersja:
1. Najpierw kwestia podłożenia materiałów wybuchowych. Aby budynek był wyburzony w sposób kontrolowany, musi przy tym pracować cały sztab ludzi. Nie jest to 10-ciu ludzi, a cała ekipa (załóżmy dla bezpieczeństwa, by nie przegiąć w jedną ni w drugą - 50 na jeden budynek, przy czym obie wieże licze jako jeden, bo mają identyczną konstrukcję). Grupa ta zawiera architektów, inżynierów, speców od materiałów wybuchowych etc. Razem daje to 150 ludzi. Ok. Teraz grupa operacyjna, która wnosiłaby materiały wybuchowe do budynku. Jedyny moment, kiedy miałoby to być możliwe, to wyłączenie prądu w budynkach. Pamiętajmy, że do takiej eksplozji potrzebne byłyby tony materiałów wybuchowych - nic, co można wnieść "pod pazuchą". Tak więc potrzebne by były ciężarówki, które by materiały wybuchowe przywiozły, i całe ekipy montujące. Załóżmy po 50 osób na blok, znowu - by nie przeginać w żadną stronę (choć potrzeba by znacznie więcej, by zrobić to w tak krotkim czasie). Wszyscy oczywiście obeznani z materiałami wybuchowymi. Co z kolei daje 200 osób (bo tu już na każdą wieżę po 50). Razem już 350 osób. Dodajmy do tego 50 osób, które zabezpieczyłyby teren, zapewniły, że żaden z pracowników się nie przyplącze, nic nie zobaczy (co byłoby ekstremalnie trudne, ale ok), i mamy już 400 osób. 400 osób pracujących razem, wnoszących tony materiałów wybuchowych do budynków, licząc na to, że nikt z przebywających tam ludzi nie zorientuje się, co jest grane. Oczywiście liczących też na to, że ci, co coś zobaczą, zginą potem w wieżach, a nie będą np chorzy, nie przyjdą do pracy, a ptoem w prosty sposob powiążą fakty. Zaczyna się robić mało prawdopodobne? To lecimy dalej. 400 osób, które wiedzą przynajmniej w zarysie, co jest grane. którzy mają rodziny, znajomych, i mogą coś wypaplać, choćby przy kielichu. Kontrolowanie ich to co najmniej jedna osoba na każdego, by trzymać rękę na pulsie. Robi się juz 800 osób (a osoby kontrolujące też nie muszą być "pewne"). Reasumując, mamy 800 osob, które mogą coś wypaplać, mogą się stać "slabym ogniwem". Ktoś powie: "ale przecież Pentagon został trafiony pociskiem, a nie wyburzony, więc liczba jest mniejsza!". To niech weźmie sobie ilość osob, które będą potrzebne do wyciagnięcia takiego pocisku bez robienia szumu (czyli konspiracja od najwyższych do najniższych szczebli) i jego wystrzelenia - to im się ta różnica pokryje.
2. Teraz media. Tyle jest trąbione, że wiedziano o budynku WTC7 20 minut przed jego zawaleniem. Ok. Więc skoro wiedzieli o tym nawet pomniejsi reporterzy, to znowu, wszystko musiało isć od najwyższego szczebla - i kolejne jakieś 50 osób zaangażowane. już mamy 850.
3. Teraz komisje, strażacy, eksperci, etc. Aby wszystko było pewne, należało oczywiście podkupić komisje, ktore badały WTC, by w raporcie nie znalaqzły się niewygodne fakty. Należało też zamknąć usta wszystkim, ktorzy mieli bezposredni kontakt z ratunkiem ludzi, i mogli widzieć za wiele, każdemu ekspertowi, ktory był na miejscu i oczywiśćie od razu spostrzegł, że to robota zaplanowana i kontrolowane wyburzenie. Spokojnie możemy dodać 150 osób, choć to ZDECYDOWANIE zaniżone kalkulacje. Daje nam to już razem 1000.
4. Teraz przeprowadźmy proste obliczenie. W klasycznej nauce, by teoria została uznana za prawdziwą, stopień jej pewności musi wynosić co najmniej 95% (0,95). Założmy więc bardzo optymistycznie, że taka sama jest pewność, ze ludzie nie zaczną paplać (choć, biorąc warstwę emocjonalną człowieka, jeśli przekroczyłoby to 70%, to byłoby DOBRZE, ale ok). Jakie więc jest prawdopodobieństwo, ze nikt nie zacznie mówić, i nie pociagnie to reakcji łańcuchowej? Proste obliczenie: 0,95 do potęgi 1000 (tysiac ludzi). Jaka jest otrzymana szansa, że nikt nic nie powie. Otóż taka: 0,000000000000000000000052918227. Ale ok, nie bądzmy tacy drobiazgowi, przecież to spisek! Więc załóżmy, że jakimś cudem ograniczyli ilość zaangażowanych ludzi o połowę (do 500), i wzięli tylko tych najbardziej wiarygodnych (99%, co się u ludzi praktycznie nie zdarza). Wynik? 0,006570483042414580000000000000. Dalej nędznie. Ok, niech to będą ludzie pewni w 99,9%. Wynik: 0,606378944861187. Już lepiej, ale czy dobrze? Przy ekstremalnie rygorystycznych załóżeniach, przy zaniżonych obliczeniach i prawie fanatycznie oddanych ludziach szansa, że nikt nic nie powie to tylko 60% - nawet nie 2/3! Dodam, że szansa, że cokolwiek powie mniej niż 10-ciu ludzi to około 61% A że chociaż połowa się nie wygada: 78%. Marnie, prawda? Jak na taką operację, jak na możliwość bycia posądzonym o zbrodnię przeciw ludzkości, szansa na nie wygadanie się połowy uczestników na poziomie 78%, przy założeniu prawie fanatycznego oddania, i przy wręcz niemożliwej minimalizacji ilości zaangażowanych osób, to raczej kiepska opcja. A to przy bardzo "liberalnych" i pobłażliwych założeniach!
5. To lecimy dalej. Samoloty uderzające w WTC musiały być pilotowane. Rozmów ze znajomymi i rodzinami, jak wiemy, nie da się sfingować zwykłym syntezatorem mowy. Od razu ktoś by się kapnąl, że ktoryś z pasażerow nie wie, jak nazywał się jego ukochany pies, czy kiedy ostatnio uprawiał sex ze swoją żoną. Musiała więc na pokładzie być grupka, która samolot uprowadziła. Oczywiście nie byli to islamscy terroryści, bo przecież terroryzm nie istnieje! Musieli to być inni ludzie. Ok, tylko gdzie znaleźć maniaka, który poswięci życie, by zrobić taki zamach? Psychiatryk? Odpada, bo moze być nieobliczalny. Wychowywać od małego? Ni dy ry dy, mieli tylko 4-5 lat na wytrenowanie takowego, a 5-cio latek samolotu nie poprowadzi. Więc musiała się znaleźć grupka kamikaze, która chętnie oddałaby życie w wyższej sprawie. Trudne do zrobienia, prawda? Mordercę można przekupić, ale już kogoś, kto i tak zdechnie - średnio. Zastraszyć? Też trudno, bo znowu szansa, że się wszystko wyda. No i jest pewien szkopuł - bo jeśli nawet znalazłby się taki nienawidzący Ameryki łotr, co by chętnie życie dla sprawy poświęcił, to raczej mało prawdopodobne, by współpracował z najwyższymi politykami rządu tego kraju. Ciężki orzech do zgryzienia...
6. Ale idźmy dalej. Należałoby też przekupić/zaszantażować kontrolerów lotu, analityków wojsowych (np odpowiedzialnych za systemy antyrakietowe - bo przecież w Pentagon rakieta uderzyła!) itp, by się nie wygadali i nic nie robili, kiedy zobaczą porwany samolot i dostaną info. Oczywiście to drastycznie powiększa ilość zaangażowanych osób, które pomniejszają "współczynnik" sukcesu akcji.
7. Teraz kwestia materiałów wybuchowych. Muszą być umieszczone w wieżowcu, w ktory uderzy nałądowany paliwem samolot. Jak tu je zabezpieczyć? Oczywiście należy pamiętać, że kontrolowane wyburzenie nie polega na położeniu kilku ładunków na jednym-dwóch piętrach - do tego celu łądunki muszą się znajdować na wszystkich piętrach, a przynajmniej większości, łącznie z tymi, które możliwe, że dotknie rozprzestrzeniający się ogień. A starczy, że jeden "huknie" wcześniej, i cała konspiracja idzie w łeb. Jak to rozwiązać? Umieścić łądunki w setkach "samolotoodpornych" kapsuł, które się otworzą samoistnie przed wybuchem? Nie, to nie Science Fiction, nie ma takiej opcji. Więc jak? Znowu trudny orzech do zgryzienia.
8. I teraz, na koniec, dodać 100 możliwości nieprzewidzianych, na ktore trzeba zareagować, czujne oczy maniaków spisków, którzy będą analizować wydarzenie, dociekania reporterów, rodzin ofiar, ludzi, ktorzy byli świadkami całej sprawy z bliska (np strażacy, policjanci, sanitariusze etc). I znowu stopień skomplikowania skacze niemiłosiernie w górę.
I teraz proste pytanie - jak wykonalna byłaby taka akcja, biorąc pod uwagę trudności wymienione wyżej? Niech ktoś opisze, odnosząc się punkt po punkcie, jak miałoby to być zaplanowane, jak wykonane. Jeśli uważa, że ktoryś z punktow źle opisałem, niech sprostuje - ale też odnosząc się do konkretnego punktu i go omawiając, a nie "hahaha, nie widzisz pełnego obrazu!" - bo taka dyskusja jest na poziomie zerowym.
|