Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Maj 07, 2024, 09:47:51


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: 1 [2] 3 4 5 6 7 8 9 10 |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Relacje męsko-damskie  (Przeczytany 98432 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
purattu
Gość
« Odpowiedz #25 : Listopad 29, 2010, 10:43:21 »

cytuje 6 minutowy filmik:

"musisz przelknac kochanka/kochanke - nie ma gadania.."
"jest wszystko to co miedzy wami jest lacznie z tym o czym sie nie mowi"
"czyli tajemnice tez sa wazne w zwiazku?"
"zwiazek rozwiazlych dusz - niech ci bedzie"
"no wiec zrob sobie skok w bok siedz cicho i wracaj do domu"   Z politowaniem Cool


<a href="http://www.youtube.com/v/OtgN84fyWSQ?fs=1&amp;amp;hl=pl_PL&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowFullScreen&quot; value=&quot;true&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowscriptaccess&quot; value=&quot;always&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;embed src=&quot;http://www.youtube.com/v/OtgN84fyWSQ?fs=1&amp;amp;hl=pl_PL&quot; type=&quot;application/x-shockwave-flash&quot; allowscriptaccess=&quot;always&quot; allowfullscreen=&quot;true&quot; width=&quot;640&quot; height=&quot;505&quot;&gt;&lt;/embed&gt;&lt;/object&gt;" target="_blank">http://www.youtube.com/v/OtgN84fyWSQ?fs=1&amp;amp;hl=pl_PL&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowFullScreen&quot; value=&quot;true&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowscriptaccess&quot; value=&quot;always&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;embed src=&quot;http://www.youtube.com/v/OtgN84fyWSQ?fs=1&amp;amp;hl=pl_PL&quot; type=&quot;application/x-shockwave-flash&quot; allowscriptaccess=&quot;always&quot; allowfullscreen=&quot;true&quot; width=&quot;640&quot; height=&quot;505&quot;&gt;&lt;/embed&gt;&lt;/object&gt;</a>

« Ostatnia zmiana: Listopad 29, 2010, 10:46:59 wysłane przez purattu » Zapisane
ptak
Gość
« Odpowiedz #26 : Listopad 29, 2010, 13:08:12 »

Są różni ludzie i różne życia. Tyle wiemy o sobie, na ile potrafimy siebie ogarnąć.
W filmiku padło stwierdzenie. "Chcesz przetrwać w związku – nie pytaj za dużo."
Ale, gdy poznasz najmroczniejsze tajemnice, gdy wiemy o sobie wszystko, wtedy jest dobrze, wtedy jesteśmy wolni i spokojnie można oddać się miłości. Jeśli miłość jeszcze jest i jeśli człowiek potrafi  wybaczyć zdradę.
Najważniejsze, to czuć.

Nie jesteśmy tu na długo. Jeśli mamy szczęście, trafi się nam parę miłych wspomnień.
Trafić się też może miłość, ta prawdziwa, tak długo wyczekiwana, wymodlona…
I gdy trafi się poza związkiem, czy musi być przekreślona? Czy w ogóle jest to możliwe?

Owszem, można nie burzyć starego związku w imię takich wartości, jak odpowiedzialność za rodzinę, dzieci, itp. To indywidualny wybór, na miarę możliwości doświadczających.
Tylko, co z miłością? Można zamieść ją pod dywan? Bo normy, bo społeczeństwo, bo oczekiwania innych?
I w tym momencie człowiek wpada w pułapkę. Musi w końcu wybrać. Albo mówi starej partnerce/partnerowi całą prawdę i wspólnie mierzą się z problemem. Albo żyje dalej z tajemnicą. Jednak, czy wówczas nie zabija się siebie? Czy dzień po dniu nie zaprzecza się samemu sobie?
Wydaje się, że to kwestia hierarchii wartości. Ich ustawienia.
I należałoby zastanowić się, jakie to rodzi owoce? Bo każde kłamstwo, nawet w fazie tajemnica, powoduje dysharmonię z samym sobą, również ze światem. A to uniemożliwia wejście w wyższą fazę drgań.
I czy miłość na tym zyskuje? A może jest to właśnie początek jej końca? Bo czy miłość może opierać się na kłamstwie? Chyba, że nie jest to kłamstwo, tylko… no właśnie co?
Tak się zastanawiam.


@ Arteq.
Co do Twego wcześniejszego pytania, to mogę jedynie powiedzieć, że właśnie teraz doświadczam opcji z dawaniem komuś całkowitej wolności. Jest to wzajemne. Co z tego wyniknie? Czas pokaże. 
Jednak rodzi się w tym momencie pytanie. Co z oczekiwaniami, marzeniami, pragnieniami? Czy one nie zaburzają owego dawania wolności? A może wolność w związku, to tylko fikcja?


« Ostatnia zmiana: Listopad 29, 2010, 13:13:24 wysłane przez ptak » Zapisane
Thotal
Gość
« Odpowiedz #27 : Listopad 29, 2010, 13:15:36 »

Mówi żona do męża;
- widziałam cię z młodą dziewczyną, obściskiwaliście się, jestem pewna że to twoja kochanka...
- no to co z tego, czego się czepiasz, chcesz być pozbawiona domu, samochodu, kosztowności i wysokiej pozycji społecznej?
- no nie, chyba nie... Ale widziałam też twojego kolegę z młodą laską, to jego kochanka?
- tak, kręcą się już jakiś czas ze sobą.
- to wiesz co, nasza jest ładniejsza.



Pozdrawiam - Thotal Uśmiech
Zapisane
koliberek33
Gość
« Odpowiedz #28 : Listopad 29, 2010, 18:07:21 »

Ta...widziałem ten wywiad kiedyś kilka razy, i mimo że Maciej to mój przyjaciel, a nawet bratnia dusza, nie podzielam tego stanowiska. Ale że nasz bohater był kiedyś w normalnym związku małżeńskim, a ona znalazła sobie potem drugiego i wyszła za mąż, to musiał wypić kielich goryczy. Przeżył to nadzwyczaj boleśnie, gdyż również bardzo kochał swoją córkę. To zostawia ślad i jest cieniem w tych następnych związkach. Na szczęście ten wywiad jest  już dość starawy, a jego Podmiot przechodzi wciąż wielką metamorfozę. I to taką coraz bardziej pozytywną.

Natomiast, polecam koniecznie film "Joe Black". Ten film, to jeden wielki przekaz. Jest tam też scena, kiedy anioł śmierci ( Brad Pitt) pyta jednej (drugoplanowej) niezbyt atrakcyjnej postaci, na czym polega jej szczęście w małżeństwie. Wypowiedź jest tak porażająco prosta. Dotyczy tajemnicy, a raczej jej braku w związku. Osobiście, preferuję taki model i jestem szczęśliwy  w swoim związku. Wciąż też jesteśmy coraz bardziej w sobie zakochani. A lat upłynęło więcej niż kilkanaście, a wyzwań i prób zdecydowanie więcej...

Ptaszeczka również doszła do pięknych wniosków. Raduje się serce, raduje się dusza, gdy czyta się takie przemyślenia!


Pozdrawiam ciepło Uśmiech:


koliberek33
« Ostatnia zmiana: Listopad 29, 2010, 18:56:09 wysłane przez koliberek33 » Zapisane
Kiara
Gość
« Odpowiedz #29 : Listopad 29, 2010, 19:43:10 »

Prawdziwa milosc nie klamie , tam gdzie ona plonie klamstwo juz nie istnieje.
Tam gdzie jest klamstwo jest strach ... przed czym? Ale to jeszcze nie jest milosc , to sa dopiero oczekiwania z pragnieniami.
Bo milosc jest absolutnie czysta nie ma zadnych oczekiwan.

Kto ja raz poznal wie iz rozkwita pieknem , harmonia i szczesciem. Tam gdzie sa takie wartosci oczekiwania sa juz zbedne.

Oczekiwania sa na miare tego co juz znamy , na tej bazie tworzymy przyszle zdarzenia , czyli ograniczamy sie przeszloscia.
A milosc? Ona obdarowywuje nas niespodziankami , pieknem tego czego jeszcze nie bylo , co moze rozkwitnac z uczucia , ktore dopiero wzrasta ponad to , ktore kiedys juz przezywalismy.

Lepiej wiec nie miec oczekiwan zadnych zaufac milosci i szczesciu oraz radosci  , ktore ona niesie.

Jak niewiele , a jak wielkiego wysilku trzeba by zaufac bezgranicznie.

Kiara Uśmiech Uśmiech


ps. Wyborow dokonuje kazdy z nas indywidualnie co i na jakom miare jest jego szczesciem.
Jednak zawsze powinna istniec w nas wiedza iz zwiazek jednego czlowieka z drugim jest swietosciom , ktorej trzeci naruszac nie ma prawa.

Nie ma prawa, ale... prawo ma zawsze , zlamac i zdeptac nawet swietosc.
Bo istnieje wolna wola.

Tylko co dalej?
Zapisane
ptak
Gość
« Odpowiedz #30 : Listopad 30, 2010, 12:48:04 »

Cytat: Kiara
ps. Wyborow dokonuje kazdy z nas indywidualnie co i na jakom miare jest jego szczesciem.
Jednak zawsze powinna istniec w nas wiedza iz zwiazek jednego czlowieka z drugim jest swietosciom , ktorej trzeci naruszac nie ma prawa.

Nie ma prawa, ale... prawo ma zawsze , zlamac i zdeptac nawet swietosc.
Bo istnieje wolna wola.

Tylko co dalej?

No, dobrze, świętość. Tylko co, gdy stary związek jest już martwy uczuciowo a jeden z partnerów spotyka miłość poza związkiem. Natomiast nie może zerwać starego związku, gdyż wiążą go różne zależności, nie do zerwania na dany czas. Partner czuje się odpowiedzialny za rodzinę. A partnerki nie chce ranić i dlatego nową miłość trzyma w tajemnicy.

I teraz mamy dylemat. Co z prawami nowej miłości? Czy jest ona poza nimi? Przecież też tworzy się nowy związek, jednak już bez znamion świętości? I tylko dlatego, że trzeba chronić martwy związek, bo tak nakazują normy, bo kiedyś złożyło się ślubowanie?
Przecież w ten sposób człowiek staje się niewolnikiem i to największego kalibru. Bez prawa do ponownego przeżywania miłości, gdy stare uczucie już się wypaliło, gdy nie ma nic poza obowiązkami.

Czy właściwym krokiem jest zabicie wówczas nowej miłości? To przecież operacja na samym sobie, to jakby zabicie siebie samego i skazanie się na poniewierkę uczuciową. A człowiek ma przecież prawo kochać. Również byłoby to zabiciem osoby, którą się pokochało i która pokochała. Co z odpowiedzialnością w tym zakresie, skoro mówimy już o odpowiedzialności za stary związek?

Czy konieczne jest tu przypisanie winy osobom, które spotkało to szczęście, a może nieszczęście, że się w sobie zakochali? Czy faktycznie można mówić tu o winie?
Miłość nie wybiera, jest wolna. Ale niesie konsekwencje, jak każde uczucie. Bo nie przeżywa się uczuć w oderwaniu od życia i różnych zapętleń sytuacyjnych.
A krzywda? W opisanej wyżej sytuacji, kto będzie najbardziej skrzywdzony i poprzez co?
Przez nieumiejętność wyboru? Ale jakiego wyboru i wg jakich kryteriów? Wg kryterium norm społecznych, czy naturalnego prawa do bycia wolnym w sferze uczuciowej?

Są to niełatwe wybory i każdy dokonuje ich na własną miarę. Czy mamy jednak prawo osądzać i przypinać łatki na cudzych życiach z napisem <świętość> lub <niemoralność> ?
I co dalej?
A co, gdy sytuacja taka spotka zagorzałych sędziów? Czy dalej będą tacy niezłomni w swoich osądach?

Miłość przecież nie wybiera. To my wybieramy życie z nią lub bez niej.
Czy wybór jest słuszny lub mniej słuszny? Jakikolwiek by nie był, jest to nasz wybór i nasze jego konsekwencje. A cudzy osąd, to ingerencja w cudze życie.
Czy może się mylę?
Zapisane
Kiara
Gość
« Odpowiedz #31 : Listopad 30, 2010, 13:17:14 »

Zadalas mi Ptaku duzo pytan.

Na nie wszystkie jest odpowiedz postaram sie to zrobic.
Po pierwsze czy chciala bys byc w roli oklamywanego partnera?

Czy chciala bys byc kims kogo traktuje sie jak kamien u nogi i z litosci nad Toba utrzymuje jakoms pokraczna forme zwiazku?

Co Twoim zdaniem blokuje ludzi w mowieniu prawdy?

Odpowiedzialnosc za rodzine z poprzedniego zwiazku i prawna i moralna nie mija razem z rozstaniem sie partnerow.

Zycie w klamstwie natomiast bardzo koliduje z cala otoczka  prawosci i godnosci tworzona wokol wlasnej osoby.

Sa ludzie dla ktorych zycie w klamstwie  jest  normalnoscia , ja mowie w moim imieniu ; dla mnie nie.

Zatem jezeli z roznych powodow zwiazek jest martwy a nie mozna prosic o rozwod , jest separacja z cala odpowiedzialnoscia za rodzine.
Jezeli nie separacja prawna ,  to prawda powiedziana partnerowi. Prawda  ktora otwiera podejmowanie nowych decyzji zyciowych . Jednak ucziwie z wiedza partnera.
Co blokuje takie decyzje? Nie oszukujmy sie zawsze to samo strach przed czyms , lub naszymi wyobrazeniami niemozliwosci z wielu wzgledow.

Czy milosc moze byc zablokowana czym kolwiek? Nie , nigdy , jezeli sie kogos kocha naprawde to nie naraza sie go na dyskonfortowe ponizajace sytuacje.

Jezeli sie kogos kocha to z milosci do niego robi sie wszystko by milosc miala szanse  tworzyc sytuacje  czyste i piekne.

Milosc to nie koniecznosc bycia fizycznego obok , to uczucie , ktore mozna realizowac rowniez z daleka kiedy  okolicznosci jeszcze nie pozwalaja na  zaistnienie jej calkowitego  piekna.

Ja nikogo nie oceniam i nie wartosciuje , moge i mam prawo wypowiedziec sie na temat gdy widze sytuacje , gdy jestem pytana.
Co nie znaczy iz komukolwiek czegokolwiek zabraniam , wymuszam na nim decyzje wbrew jego woli.

Realizacja zycia jest osobistym aktem opartym na osobistym systemie wartosci.

Moj jest inny , czyjs jest inny.

Wazne by to co sie pieknie mowi rownie pieknie realizowac we wlasnym zyciu.By nie istniala dysharmonia miedzy mysla slowem i czynem.

A jezeli jeszcze sie tego nie potrafi? To nic ,przezywanie pojawiajacych sie sytuacji to sprawdziany nas wobec nas , bysmy mogli wyciagac wnioski , piekniec i isc dalej jako Istoty juz nie krzywdzace ni siebie ni innych.

Dzieje sie tak w roznych aspektach naszego zycia , naprawde we wszystkich, intymnosc , uczuciowoosc , godnosc i partnerstwo jest podstawa tworzenia osobistego obrazu.


Jakim on bedzie? Takim jakim go stworzymy sami sobie.

Kiara Uśmiech Uśmiech



ps. Jeszcze raz , ja nie jestem od oceniania i osadzania ludzi , kazdy to moze i powinien czynic sam wobec siebie.

Ja natomiast nie przekraczam granic moich wartosci , by nie ranic nikogo i nie byc raniona.

Ale zeby moglo rozkwitnac pieknem nowe , trzeba by stare brzydkie dalo mu miejsce. Czyli nie zakladamy pieknej  nowej sukni  na stara podarta brudna i cuchnoca rozpadem, prawda?
« Ostatnia zmiana: Listopad 30, 2010, 16:27:58 wysłane przez Kiara » Zapisane
ptak
Gość
« Odpowiedz #32 : Listopad 30, 2010, 14:17:40 »

Pytania nie były kierowane bezpośrednio do Ciebie, Kiaro, a raczej do każdego z nas z osobna. 
Ale dobrze, że odpowiedziałaś.
I nie mogę się w wielu kwestiach z Tobą nie zgodzić.

Na pewno, nie chciałabym znaleźć się w roli okłamywanej partnerki. Chociaż zdaję sobie sprawę, że jest to bolesne, wolę jednak prawdę. Ale to ja.
Niewątpliwie masz również rację, że oprócz innych względów, za utrzymywaniem w tajemnicy nowej miłości stoi strach. Strach przed tym, że trzeba byłoby podjąć jakieś kroki, że sytuacja mogłaby wymknąć się spod kontroli, że zburzyłaby spokojne dotąd, w jakiś sposób ustabilizowane życie.
I tak, sytuacja czasami nas przerasta.

Z kolei rodzi się pytanie o jakość nowej miłości. Nie mi oceniać innych, wiem jedynie jak ja postąpiłabym w danej sytuacji. Bo faktycznie, czy miłość nie wymaga oczyszczenia z tego ją brudzi?
Tylko, czy miłość może cokolwiek zabrudzić? Ona jest przecież wolna od ludzkich ułomności.
Miłość sama w sobie jest nieskażona i trwa ponad wszystkim. Może jedynie być, albo nie być. Reszta, to okoliczności jej towarzyszące, a te dotykają bardziej EGO, niż samą miłość. 

Co jest więc brudzone? Miłość, czy człowiek?
No i czy ów brud to grzech? Czy istnieje w ogóle grzech, gdy człowiek to istota doświadczająca różnych opcji i możliwości?
Wciąż rodzą się nowe pytania, bo nic nie jest jednoznaczne. Nawet wyznawane dziś wartości, jurto mogą przyjąć zupełnie inny kształt.
 
Zapisane
Kiara
Gość
« Odpowiedz #33 : Listopad 30, 2010, 15:30:04 »

Zadajesz pytania retoryczne.

Milosc jako uczcie , energia jest czysta. Zachowania ludzkie towarzyszace realizacji tego uczucia tworza sytuacje nie zawsze piekne.
Pokazuja osobowosc czlowieka , ktory sklada deklaracje zbyt czesto bez pokrycia o pieknie i nieskazitelnosci swojej osoby oraz tworzeniu dzieki nim piekna dla siebie i innych obdarowywanych tym uczuciem.

Na biel wlasnej osobowosci pracuje sie cale zycie, milosc jej nigdy nie brudzi , niegodne zachowania tak.
Owszem trudne jest zycie z kregoslupem moralnym "twardym" , powiedziala bym bardzo trudne. Takie "naginanie" go do sytuacji , szukanie tlumaczen siebie , itp.... jest o wiele latwiejsze.

Ale...  w taki sposob zyjac nie osiaga sie bieli , co najwyzej jakoms barwe , ale czy najpiekniejsza i wymarzona?

Czlowiek ewoluuje , rozwija sie i rozkwita pieknem dzieki doswiadczeniom osobistym. Dzieki dokonywaniu wyborow tego co w systemie wartosci uzna za piekno , dzieki dazeniu do owego piekna.

Tylko jaki system wartosci uznaje za wlasny , jakimi kryteriami sie kieruje?

Czy nie krzywdzenie i nie bycie krzywdzonym juz potraktowal jako swoj priorytet? Czy zrozumial zasade iz co czyni innemu czyni tak naprawde sam sobie , bo w swoja swiadomosc i bagaz zdarzen do doswiadczen wpisuje owe kreacje jako te ktorych wartosci nie zna i przezyc osobiscie bol bedzie mosial zeby go innym juz nie zadawac.

Czy zatem warto wchodzic w zdarzenia , ktore i tak i tak odbija pietno swojej niedoskonalosci na nas?

Na to pytanie kazdy powinien odpowiedziec sobie sam.

Kiara Uśmiech Uśmiech
« Ostatnia zmiana: Listopad 30, 2010, 15:36:47 wysłane przez Kiara » Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #34 : Listopad 30, 2010, 15:43:35 »

Witaj Ptaku
Wiele pytań a temat niezwykle ciekawy. Wydaje mi się że wielu ludzi takie dylematy miało choć raz w swoim życiu.

Pytasz
Cytuj
Czy właściwym krokiem jest zabicie wówczas nowej miłości? To przecież operacja na samym sobie, to jakby zabicie siebie samego i skazanie się na poniewierkę uczuciową. A człowiek ma przecież prawo kochać

W pytaniach, które zadajesz pojawia się dylemat WYBORU. Wybór polega na ALBO-ALBO i w potocznym rozumieniu tzw uczciwości wydaje się , że innego wyjścia nie ma, to znaczy, że trzeba dokonać wyboru.
Nie wnikając głębiej w sytuację tego konkretnego wyboru można by zastanowić się nad czymś jeszcze innym.

Chciałbym tu poruszyć  w tym temacie kwestię  Miłości do wielu ludzi

To nie w naszej kulturze, ale wiadomo, że istnieją takie, nawet prawnie usankcjonowane w których np mężczyzna ma wiele żon. W naszej kulturze też sie tak dzieje, ale nie w strefie małżeńskiej. Jedna kobieta może mieć kilku partnerów i każdego z nich kochać inaczej. To się zdarza na przykład w związkach z konieczności na odległość, na przykład gdy on jest marynarzem, a ona czeka samotnie miesiącami w domu, ale ma kochanka, albo dwóch. On z kolei ma pannę w każdym porcie Mrugnięcie
To są życiowe sprawy.
Kluczem jest tutaj wspólna przestrzeń, ta miłość, która dotyczy tylko tych dwoje ludzi, nikogo więcej. W tej strefie nie ma prawa nikt inny przebywać i nie zawsze chodzi tu o przestrzeń seksu.
Kiedyś dawno temu oglądałem piękny serial z Richardem Chamberlainem pt " Ptaki ciernistych krzewów" . On - ksiądz, potem kardynał, i jego kochanka do której latami wracał. Wierni sobie po grób w pewnym sensie.  Piękny związek i świetny film o miłości, która istnieje PONAD doczesność, a nawet ponad święte śluby.

Oczywiście można odrzucić taką formulę, dzielenie się ukochaną osobą z innymi. Czy jest to jednak do końca miłość , czy już może bardziej chęć posiadania kogoś dla siebie na wyłączność.
Zadam te najważniejsze pytania :
Czy można kochać tą osobę i wszystkie jej wybory życiowe z przeszłości wraz ze wszystkimi konsekwencjami w teraźniejszości BEZWARUNKOWO ?
Czy da się zaakceptować fakt, że trzeba się z kimś dzielić tą osobą, może nawet przez cale życie ?

Tak jak ludzie dzielą się miłością po prostu...

Ciekawi mnie jaką rolę Kiara w tak pogmatwanej sytuacji widziałaby dla miłości bezwarunkowej.
Zapisane
ptak
Gość
« Odpowiedz #35 : Listopad 30, 2010, 15:53:48 »

Cytat: Kiara
Zadajesz pytania retoryczne.

Może moje pytania są retoryczne, a może nie?
Wydaje mi się, że warto uściślić pojęcie „twardego” kręgosłupa moralnego. Bo niekoniecznie musi on prowadzić do piękna. Czasami twardość oznacza utknięcie w czymś, co uniemożliwia pójście dalej. A Wszechświat i jego przejaw jest raczej względny. I to my tworzymy ową względność poprzez oscylację między dobrem a złem, między słuszne a niesłuszne, między kochać szczerze a tkwić w martwocie starego związku.

Między biegunami jest jeszcze cała skala wartości. Oraz człowiek doświadczający owych wartości poprzez swoje wybory.
Czerń i biel dają całą paletę barw. Po co są barwy?
I kiedy jest krzywdzenie? Czy jest na to jednoznaczna odpowiedź? A może owo krzywdzenie jest w istocie dobrem, bo doprowadza do niego zaangażowane w daną sytuację osoby?

Twardość widzenia gubi czasami prawdę.
« Ostatnia zmiana: Listopad 30, 2010, 16:02:11 wysłane przez ptak » Zapisane
koliberek33
Gość
« Odpowiedz #36 : Listopad 30, 2010, 16:08:15 »

Mam takie nieodparte wrażenie, że w takich historiach nie za bardzo o miłość chodzi, ale o jej iluzję, może chemię. Miłość to dojrzałość, to wielka świadomość. Wówczas nie ma potrzeby szukania jej na zewnątrz, ponieważ sami ulegamy ustawicznej transformacji i partner znajdujący się obok nas także. Jeżeli jesteśmy właściwie i wciąż kreatywni, to absolutnie nie ma takiej opcji, że żyje się w podwójnym związku. Nie ma też miejsca na żadne oszustwo, niedopowiedzenia. Tam gdzie nie ma u podstaw prawdy w każdym przejawie, tam nie ma jeszcze miłości, a chcice ego, a w najgorszym przypadku naszej biohemii.

Miłość bowiem nigdy nie rani, zwłaszcza najbliższych, bo nawet gdy nie mówi im się prawdy, to i tak odbierają to energetycznie, zwłaszcza gdy się dzieli się jeszcze z nimi życie i łoże. To straszliwe upokorzenie dla partnera, ogromny brak szacunku do niego, to hajdamaczenie własnym słowem, czy nawet przysięgą. A zwłaszcza jeśli dotyczy to matki. Osobie która dała życie należy się szczególna estyma, nie mówiąc, że poświęciła ileś lat i zabiegała o los dzieci i rodziny.

I taka samą odpowiedzialność ponosi ten trzeci ( ta trzecia)! A Ty, który nie masz nie masz najprostszej odwagi powiedzieć partnerowi prawdy, skoro już uwikłałeś się w "nową historię", to jak możesz potrafić kochać? Jedno wyklucza drugie. Oszukujesz wtedy obydwie osoby, a najbardziej siebie. I wszystko zakrawa na Twój kaprys. A miłość, to słowo - parawan, za którym może się kryć odurzenie itp... Ponadto jeśli umarła miłość w związku, (choć cóż to znaczy???) gdzie kiedyś ponoć kochaliśmy, to świadczy jedynie o naszej niedojrzałość i najwyrażniej o braku kreatywności, oraz świadomości przez duże S...

Ale załóżmy, że ta druga strona jest już zupełnie niereformowalna, głupia i jej zalety przeistoczyły się wyłącznie w wady (sic!) etc.. ( co też nie świadczy dobrze o nas, gdyż wedle chińskiego przysłowia: tylko za wielkim mężczyzną stoi wielka kobieta); to gdy cały czas postępujemy słusznie i godnie, rozwiązanie przyjdzie samo i ta nie chcąca z nami godnie kroczyć osoba,  sama automatycznie "odpadnie". I nie będzie wtedy to nas nic kosztowało. Rozwiązanie pojawi się samo, bez kłamstw i cierpienia z żadnej strony. Inaczej być nie może. Jeżeli jest, to znaczy że mamy jeszcze wiele ze sobą do zrobienia.


To wszystko jest o wiele prostsze, aniżeli się wydaje. Zresztą Kiara dość klarownie to tłumaczy.


 Uśmiech
« Ostatnia zmiana: Listopad 30, 2010, 16:40:36 wysłane przez koliberek33 » Zapisane
Kiara
Gość
« Odpowiedz #37 : Listopad 30, 2010, 16:13:30 »

Milosc bezwarunkowa to wolnosc , calkowita wolnosc , w niej nie ma osoby wiezionej naszymi wyborami jej dobra. Jest danie wolnosci jej doswiadczaniu.

Gdzie w takim ukladzie jest kilku partnerow i kilka partnerek?

Osoba ktorej dajemy calkowita wolnosc z powodu milosci do niej dokonuje wlasnych wyborow , nigdy nie boi sie mowienia prawdy, naprawde nigdy.

Czy zwiazki wielopartnerskie w jedna i drugom strone sa dobre , wlasciwe? Dla tych ktorzy wspolnie z partnerami podejmuja takie decyzje , tak. Ale wspolnie z powiadomieniem ich o tym oraz ich akceptacjom.
Taki rodzaj doswiadczen wlasciwy na dany momet z jakiegos wzgledu.

Jednak wzorcem jest splatanie sie w milosci z jednym partnerem , nie piecioma ni dziesiecioma.

Pelnia Stworcza to 2 , jeden mezczyzna i jedna kobieta , taki uklad sieje ziar