Mam w związku z tym pytanie - czy fakt, że czegoś nie pamiętamy upoważnia nas do stwierdzenia, że coś się nie wydarzyło?
Naturalne, że nie możemy, ale tym bardziej nie możemy stwierdzić, że to się wydarzyło.
Ależ nikt nie twierdzi, że się wydarzyło.
Ale sama możliwość to dużo. W przeciwieństwie do wykluczenia.
Wrócę do tego na końcu posta.
Zawsze, ale zawsze we śnie uczestniczy moje "JA". To nigdy nie jest tak, jak np. w kinie - zdajemy sobie sprawę z tego, że siedzimy w fotelu i oglądamy "film".
Nawet jeżeli zdam sobie we śnie sprawę z tego, że to tylko sen, to i tak uczestniczy w tym moje "JA".
Tak Jeremiaszu, masz rację, ale wydaje mi się, że sam nie wiesz już do czego pijesz. Sen podałam jako przykład na to, że nasze myśli i świadomość znajdują się w mózgu. I tak właśnie teraz i Ty to przedstawiłeś.
Ja to widzę dokładnie odwrotnie. To, że istnieje sen jest wynikiem tego, że Twoje "JA" odłącza się od ciała i gdzieś tam sobie "fruwa".
Przecież, nie masz żadnej gwarancji, że przebywasz ciągle w swojej głowie.
Sny są tak różnorodne, odbywają się w tak nieprawdopodnych sceneriach.
Bywaja w nich także inni ludzie.
Czy to wszystko to tylko wyobraźnia?
Nie jestem tego taki pewien.
Sny dla mnie to w ogóle temat dziwny, bo nie znam wiele osób, które jak ja, pamiętają każdy sen z każdej nocy i co po kolei w nim było. Jestem też w stanie nad nim przejąć kontrolę. Nie rozumiem do końca fenomenu snu świadomego, o ile w ogóle można go fenomenem nazwać, postrzegam to raczej jako jakieś zaburzenie. Nie czujcie się urażeni tym zaburzeniem, sama się zastanawiam nad własnym
Skoro więc potrafisz świadomie śnić to udaj się np. do biblioteki i przeczytaj jakąś książkę.
Taką, której jeszcze nie czytałaś.
Jeżeli poznasz jej treść i później sprawdzisz na jawie że istnieje to będziesz miała dowód, niejako potwierdzenie tego, że to nie był tylko sen.
Możesz wymyslić inny rodzaj "weryfikacji". Pytanie tylko czy chcesz? Bo mogłoby się okazać, że jednak sen to nie tylko mózg.
Przyjrzyjmy się także doświadczeniu z komorą deprywacyjną. Człowiek w maksymalnym stopniu odizolowany od wszelakich bodźców. Wydawałoby się, że po "wyłączeniu" zmysłów, naturalne będzie zapadnięcie w głęboki sen. A tymczasem dla osób biorących udział w eksperymencie bywa głębokim przeżyciem.
Absolutnie nie, nie wiem skąd przyszedł Ci do głowy wniosek, że wystarczy odciąć człowieka od bodźców, by zapadł w głęboki sen. Najpierw taka osoba odczuwa odprężenie, by potem wpaść a panikę. Nie widzieć, nie słyszeć, nie czuć... To tak jak znaleźć się w środku niczego. Nasi obrońcy (zmysły) zostają odcięte, więc zaczynamy odczuwać w końcu strach przed tym, co nas otacza, a czego nie widzimy. Nie porównuj tego do tych kilku chwil przed snem, bo wówczas nie odcinasz swoich sensorów. Czujesz, że leżysz na czymś, czujesz że przykrywa Cię kołdra, słyszysz różne dźwięki.
Akurat kompletnie się z tym nie zgadzam.
Po pierwsze, nasze zmysły to nie są nasi obrońcy. To nasze zmysły.
Po drugie, to nie oko postrzega świat. Postrzegasz świat swoim umysłem. A czasami nie postrzegasz. Czasami patrzymy a nie widzimy. To też ciekawy problem.
Po trzecie - jak masz się bać czegos, czego nie ma?.. rozumiem, że np. słyszysz szmer i wyobraźnia podpowiada ci obraz złodzieja zbliżającego się do domu. Ale kiedy nie ma szmeru?
Nie ma obrazu?? Nie ma czucia?
Czego tutaj się bać?... chyba samego siebie....
Ja akurat muszę mieć cisze i spokój aby zasnąć. Potrafi mnie wybudzić byle hałas, byle szmer.
Dla mnie stan, kiedy niczego nie słyszę i nie widzę jest akurat dość pożądany.
Żeby powoli kończyć tę dyskusję.
Widzisz cały problem w tym szukaniem swojego "ja" polega na tym, że Twoje teorie także są tylko teoriami, a moje teorie to także tylko teorie.
Kilkukrotnie to powtarzałem, ale powiem jeszcze raz - ja NIE WIEM gdzie znajduje się moje "ja". Rozważamy różne koncepcje.
Niektórzy zaraz podciągają to pod reinkarnacje a ja w ciągu całej tej dyskusji ani razu nie powiedziałem słowa o reinkarnacji.
Tym natomiast się różnimy, że Ty swoją teorię uznajesz za pewnik, ja natomiast i Twoją i moją i jeszcze inne uznaje za prawdopodobne.
Obawiam się także, że spór nasz nie zostanie rozstrzygnięty. Ale to chyba nawet dobrze.
Ani Ty nie masz dowodu na to, ze Twoje "JA" mieszka w mózgu, ani ja nie mam dowodu, że jesteśmy czymś więcej niż tylko kłębki neuronów.
Ale to dobrze. Dobrze jest wiedzieć, że się nie wie.
Nawet dla Ciebie istnieje coś, co wydaje się conajmniej dziwne - sama napisałaś, że tym czymś jest sen. To dobry punkt startu - świadomy sen.
Boję się także, że nauka nigdy nie da odpowiedzi na to pytanie.
Nauka bowiem, jeżeli ma pozostać nauką, musi opierać się na powtarzalnym eksperymencie.
W sprawach związanych ze świadomością, ze snami, z tymi wszystkimi przypadkami śmierci klinicznej, itp, problem polega na tym, że i aparturą badawczą i badaną "materią" jest ta sama osoba. To ona bowiem przeprowadza eksperymenty na sobie i z tego wyciąga wnioski.
I każde takie doświadczenie z założenia pozostanie jedynie w sferze osobistej tego człowieka.
Nie wiem czy patrząc na zewnątrz dowiemy się kiedykolwiek jak jest.
Może należy szukać w sobie, jak głoszą wszyscy nauczyciele duchowni.
pozdrawiam