Koszmarna historia "katolickiej" rodziny
Wybory sumienia wierzącego hipokrytyAutor: NataliiB 2010-09-15 21:11:54
Jesteśmy krajem w którym ponad 70 procent obywateli deklaruje się jako katolicy. Potrafimy krzyczeć o krzyż, czy oburzać się na brak wiary u innych. Surowe bywają nasze oceny wobec otoczenia, ale czy nie postępujemy w myśl powiedzenia, że nie widzimy w swoim oku belki a w cudzym widzimy drzazgę?Niedzielny poranek. Państwo Kowalscy wybierają się jak zwykle do kościoła. Siadają w pierwszej ławce, od lat w tym samym miejscu. Prowadzą sklep ze zdrową żywnością. Wiedzie im się dobrze, są na świeczniku niewielkiej miejscowości, w której mieszkają. Często udzielają się w kościele. Ostatnio ufundowali nową chrzcielnicę. Całe miasteczko usłyszało o ich kolejnym datku podczas ogłoszeń parafialnych. Chętnie pomagają przy wszystkich akcjach charytatywnych, zawsze z rozgłosem. Przez lokalne społeczeństwo są uważani za wzór do naśladowania, bo pobożni, hojni, z sercem na dłoni. Oni sami mają poczucie dobrze spełnionej roli. Mieszkają w pięknym 200 metrowym domu, luksusowo wyposażonym, pełnym wygód.
Dwie ulice dalej mieszka Mariola z małą Klaudią. Mariola była bardzo dobrze zapowiadającym się naukowcem. Zawsze pilna, ułożona, pełna wdzięku, inteligencji i kultury osobistej. Oczko w głowie rodziców, którzy zawsze, przy każdej okazji mogli pochwalić się córką. Kiedy Mariola była na czwartym roku studiów poznała Marcina. Zakochała się w nim bez pamięci. Długo nie pozwalała na intymność, ponieważ rodzice wpoili jej, że sex jest dozwolony tylko dla małżeństw kościelnych. Jednak po roku znajomości uległa chwili, która okazała się brzemienna w skutki. Rodzice wpadli w panikę. Naciskali na natychmiastowy ślub. Marcin jednak okazał się kompletnym przeciwnikiem związku małżeńskiego. W końcu w akcie desperacji spakowali córkę i za karę kazali jej się wyprowadzić. Dziewczyna miała pół godziny na wyprowadzkę. Wyjechała na drugi koniec Polski. Przerwała studia, znalazła pracę za niewielkie pieniądze, Marcin przyjeżdżał co tydzień, dbał o nią i malował piękną przyszłość. Kiedy po porodzie okazało się, że dziecko urodziło się chore Marcin postawił jej ultimatum - albo dziecko albo on. Wybrała dziecko. Została sama. Wsiadła w pociąg i z maleństwem pojechała do rodziców licząc na zrozumienie. Rozczarowała się kiedy rodzice powiedzieli jej, że nie mają córki i nie chcą jej widzieć na oczy. Znajomych, rodzinę a nawet miejscowego proboszcza poinformowali, że Mariola wyjechała na staż. Dziewczyna została bez mieszkania, środków do życia z małym dzieckiem na ulicy. Trafiła najpierw do domu samotnej matki, a kiedy znalazła pracę koleżanka z pracy zaproponowała jej współlokatorstwo. Mieszkanie było oddalone od domu rodziców o niecały kilometr. Młoda mama zatrudniła się w dwóch firmach, żeby móc zapewnić córce leczenie. Obcy ludzie, całkiem prości pomagali jej jak mogli. Darowali jej ubrania, czasem sąsiadka przyniosła ciasto, czy zupę, ktoś zorganizował zbiórkę na leki dla dziecka. Kiedy Klaudia skończyła 5 lat konieczne stało się wysłanie dziewczynki na szereg turnusów rehabilitacyjnych, które nie były w pełni refundowane. To przerosło możliwości Marioli, ale znalazły się osoby, które postanowiły zebrać brakującą kwotę.
Do sklepu ze zdrową żywnością przyszedł chłopak z plakatem. Na plakacie zdjęcie Marioli i małej Klaudii, oraz opis i numer konta. Na pytanie chłopaka czy może zawiesić plakat w witrynie, pani Kowalska zaniemówiła, za to pan Kowalski aż kipiał ze złości. Doskonale wiedzieli, że to ich córka potrzebuje pomocy, że ich wnuczka jest chora. Wiedzieli, że dziewczyna mieszka w warunkach urągających godności człowieka, że pracuje na dwa etaty, a ostatnio usłyszeli, że prawdopodobnie się prostytuuje. Nie raz mijali swoją córkę i wnuczkę, zawsze odwracali wzrok. Kiedyś spotkali się w kościele. Nie poznali jej. Mariola bardzo schudła, postarzała się. Koniec końców państwo Kowalscy nie pozwolili absolutnie powiesić plakatu.
Dwa dni później Mariola dostała list od matki. "Jeszcze raz jakiś twój chłoptaś będzie brudził moje progi swoimi nogami to policzymy mu wszystkie kości. To co cię teraz spotyka jest karą za twoje bezbożne życie. Za grzechy trzeba zapłacić. Nigdy więcej nie chcemy z ojcem oglądać ciebie i twojego bękarta"
Klaudia wyjechała na turnus. Akcja obcych dla niej ludzi zakończyła się sukcesem. Mariola postanowiła pomóc innym matkom, bezdomnym. Wspólnie z przyjaciółmi szukają osób potrzebujących pomocy i starają się im jej udzielić. Mariola chodzi do kościoła, wtedy kiedy czuje taką potrzebę, ale nie czuje już tego ciężarku bycia na świeczniku. Czuje, że żyje w zgodzie sama ze sobą, choć czasem wdziera się ziarnko goryczy i żal, że rodzice wykreślili ją ze swojego życia.
Niedzielne popołudnie. Nieszpory. Ksiądz informuje, że po nabożeństwie będzie zbiórka na cele charytatywne. Państwo Kowalscy podchodzą do koszyczka. Wyciągają trzy banknoty dwustuzłotowe oraz kartkę z nazwiskiem i ofiarowaną kwotą i powolnym ruchem ręki umieszczają to w koszyku.
Kilka miesięcy później, pan Kowalski ulega wypadkowi. Wieść szybko dociera do Marioli. Wie, że ojciec jest sparaliżowany. Kilka razy widziała matkę jak całymi dniami przesiadywała w kościele. Kiedy dowiedziała się, że ojciec jest w domu przełamała się i poszła. Stanęła pod drzwiami, zadzwoniła. Nikt nie otworzył. Wsunęła klucz do drzwi. Zdziwiła się , że rodzice od tylu lat nie zmienili zamka. Weszła do środka. Z wnętrza dobiegło ją wołanie ojca. Nikogo nie było. Podeszła do niego, złapała za rękę. Kowalski oniemiał, najpierw kazała się wynosić, po chwili już płakał. Okazało się, że Kowalska zostawiła go na cały dzień samego bo pojechała na pielgrzymkę. Tyle ludzi pojechało, to jakby to wyglądało gdyby ona nie pojechała.
Córka zajęła się bez słowa ojcem. Matka po powrocie urządziła awanturę, że szatana wychowała. Pół roku później dziewczyna nadal zajmowała się ojcem ale też nadal mieszkała w ciasnym zagrzybiałym pokoju. Matka nadal wyrzuca jej, że nie chodzi do kościoła, że żyje poza moralnymi zasadami i przynosi im nieustannie wstyd. Ojciec już nic nie mówi. Analizuje. Natomiast razem z żoną jest nadal przekonany , że taką córką nie można się chwalić.
Państwo Kowalscy nie wiedzieć dlaczego czasem czują dziwny ucisk. Mariola często jest zmęczona, ale spokojna. Kręgosłup moralny i etyczny to indywidualna sprawa każdego z nas. Dla jednych to życie na świeczniku, dla innych wręcz odwrotnie. Zanim jednak ocenimy kogokolwiek zajrzyjmy w głąb siebie, w swoje sumienie.
http://interia360.pl/artykul/wybory-sumienia-wierzacego-hipokryty,38838