co kraj to obyczaj
wyjeżdżając do innego kraju trzeba stosować się do reguł w nim panujących (nie jesteśmy w końcu u siebie - wbrew pozorom świat nie został stworzony by Polacy wszędzie pokazywali jakimi to burakami nie są)
Co kraj, to obyczaj , oczywiście, ale czy stąd wniosek taki, że w laickiej Francji muzułmanki musiałyby się dostosować i pozdejmować burki ? Moim zdaniem słusznie protestują muzułmanie. Kultura , styl ubierania się ( czy rozbierania ) lub wiara to są indywidualne wybory światopoglądowe człowieka. W takim razie Polak ma prawo do zachowania osobistej wolności wyrażania swojej kultury wedle wartości, które sam wyznaje ( analogicznie do wyznawcy islamu , który ma prawo kultywować swoje tradycje gdziekolwiek na świecie by nie był ), uważam.
Jeśli muzułmanie dopominają się określonych praw dla siebie na obczyźnie to muszą , wedle reguły wzajemności, uznawać prawa innych nacji u siebie.
To jest reguła fundamentalnej wolności osobistej. Niestety na razie, również w Europie, jest tak, że System wymusza, aby to człowiek żył dla określonych reguł służąc im, podczas, gdy powinno być odwrotnie - reguły mają służyć ludziom , a nie naruszać ich wolność. Wnioskuję to po tym jak Francja walczy ze stylem ubierania się.
Kobieta islamska we Francji , jako obywatelka tego kraju posiada takie same prawa, jak inne nie-islamskie obywatelki i może w pełni skorzystać z przysługującej jej ochrony prawnej, gdyby zechciała porzucić zwyczaje narzucone jej przez wyznawaną religię. Jeśli będąc świadoma swoich praw mimo to stosuje się do zwyczajów własnej religii, to należy uszanować jej wybór.
I tak samo , skoro
Thotal zapragnął wyrazić swój styl ubierania się zgodnie z własną wiarą w niego (a to ci własnowierca
) , to ja uważam, że ma do tego święte i niezbywalne prawo wszędzie na świecie.
W szerszym kontekście to zagadnienie odnosi się do konfliktów wynikających z tego, że ludzie podzielili świat na strefy wpływów w których obowiązują określone "regulaminy" i prawa zabraniające takich czy innych zachowań, ale jednocześnie każda niemal religia , każde Państwo czy ustrój deklarują zachowanie wolności osobistej i prawa człowieka do samostanowienia i wiary. Generalnie więc wszyscy się zgodzą, że człowiek ma prawo do własnej wiary i życia według jej zasad gdziekolwiek na świecie.
Zatem w czym problem , kiedy wiara ta ma tylko jednego wyznawcę i guru na świecie - jego samego ? Wszak "piękno świata tkwi w jego różnorodności ".Przynajmniej dopóty, póki przedstawiciel jednej opcji różnorodności zaczyna ograniczać odmienną opcję , gdyż wówczas jest to już złamanie zasady poszanowania odmienności. Oczywiście jestem zdania, że praw ustanowionych przez właściciela na określonym terytorium należy przestrzegać. Nie godząc się na określony zapis powinniśmy opuścić terytorium.
Z drugiej strony zadziwiające, że ludzie mają skłonność do nazywania buractwem różnorodności, którą sami podziwiają. Na przykład opalanie się topless uważam za piękny przejaw różnorodności
, ale są tacy, którzy będą widzieć w tym nieobyczajność. Mimo to ten zwyczaj zawędrował już na nasze plaże i staje się coraz bardziej powszechny ( w kraju islamskim nie do pomyślenia hehe ) . Ciekawe, co tym sądzicie ?