Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Maj 12, 2024, 13:05:58


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: [1] |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Wolność a wzorce  (Przeczytany 5429 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
ptak
Gość
« : Luty 10, 2011, 13:56:26 »


„Dusza człowieka, którego życie podporządkowane jest wzorcom nigdy nie zazna wolności.„ (cytat z filmu Tortona)

Zatrzymało mnie to zdanie i zastanawiam się, czy możliwe jest życie bez wzorców? Jak mają się one do wolności i kto je tworzy? Czy żyjemy w oprogramowanej do końca przestrzeni, czy może sami ją programujemy? 
No i w końcu, czym są owe wzorce?

Z pewnością, gdy organizował się Wszechświat musiał być inteligentny plan. Bo przecież wątpliwe, by z chaosu powstała struktura tak doskonale uporządkowana. Która nadal organizuje się według odpowiedniego zestawu wzorców, kosmicznego DNA.
Nauka potwierdza holograficzną i fraktalną naturę Wszechświata. Powoli otwierają się drzwi do wielkiego POZNANIA, które realizuje się przez ewolucję.
Początek jednak jest wciąż mglisty i wymyka się naszemu oglądowi. Zastępujemy to protezą wiary w Stwórcę Wszechrzeczy, Boga, bogów i ducha, jako organizującą wszystko inteligencję.

I gdzieś w tym wszystkim jesteśmy MY, namacalne istoty, myślące i czujące. Doskonałe, a jednocześnie przejawiające tyle niedoskonałości. Istoty wielowymiarowe, które zakodowane są na rozwój przez doświadczenie i zrozumienie. Przynajmniej tak sądzimy.
Istoty wolne, ale czy na pewno?
Czy owa wolność nie jest przypadkiem naszym snem? Czy nie rządzą nami wzorce/kody?
A może to my nimi zarządzamy? My je materializujemy, czyli oprogramowujemy czaso-przestrzeń tworząc określone rzeczywistości?
Posiadamy jakiś zakres wolności w wyborze określonych wzorców, to pewne. Choć zastanawiam się na słowem pewne.

Jeśli jednak żyjemy niekonwencjonalnie, ustanawiając tym samym własne wzorce, to z chwilą ich ukonstytuowania się w nas, przejmują one nad nami władzę, organizując nam naszą przestrzeń wewnętrzną. A ta, jako że Wszechświat jest fraktalny wpływa na innych, tak samo jak i my jesteśmy poddawani wpływom innych.
Jaki zakres więc ma ta nasza wolność?
Może rośnie ona wraz ze zmianą wymiarów? I jest całkowita na końcu, a zarazem początku drogi? Czyli u samego źródła, gdzie zrodziła się świadomość?

A jeśli to My jesteśmy źródłem i nie ma nic innego? Jeśli jest tylko MYŚL?

? ? ?

Zapisane
Sventer
Gość
« Odpowiedz #1 : Luty 10, 2011, 14:53:58 »

Cześć ptak.

Posłużę się fragmentami pewnego tekstu - cudze myśli, które po przemyśleniu wydają mi się być trafne. Tekst pewnego człowieka "Zmiana systemu przekonań i odzyskanie wolności". Jeśli nie chce Ci się czytać całości specjalnie podkreśliłem pewne fragmenty.

Starożytna wiedza Tolteków daje nam narzędzia i instrukcje jak osiągnąć wolność. Droga będzie dla każdego inna, ale techniki i zasady są te same. Wolność osobistą można odzyskać po rozprawieniu się z tzw Pasożytem. Pasożytem nazywa się twór znajdujący się w umyśle składający się z systemu przekonań, naszego wewnętrznego Sędziego i Ofiary. Normalny dorosły człowiek jest dokładnie "udomowiony", jak to się nazywa. Ma dobrze rozwinięty umysł a w nim zestaw przekonań i wierzeń, którymi posługuje się w życiu. Umysł pracował wiele lat aby opracować ten system przekonań -już wie co jest dla niego dobre, a co nie, co jest bezpieczne, co jest możliwe, co jest społecznie akceptowalne i właściwe, wie co może zobaczyć, a co jest bzdurą, itp. System przekonań chroni nas przed bólem /np. emocjonalnym/, przed porażką, przed zewnętrzną oceną. Jest tylko jeden problem - życiem i całym światem nie da się sterować. Co jakiś czas zdarzają się sytuacje, które przynoszą ból, strach, poczucie straty i odrzucenia. I wtedy system przekonań jest modyfikowany - umysł dorzuca jakieś nowe przekonanie, czego należy unikać, co jest niebezpieczne, etc. Tylko, że efektem tego jest nasze dalsze ograniczenie. Od dziecka jesteśmy przez umysł coraz bardziej ograniczani, odgradzani od różnorodności i bogactwa świata. W imię czego? W imię spokoju i posiadania kontroli nad naszym życiem. Umysł chce mieć kontrolę nad życiem i, prawdę mówiąc, u większości ludzi ma taką kontrolę.

Chciałbym uniknąć nieporozumień. Umysł działa w ten sposób nie ze złośliwości. On nie jest jakimś fatalnym implantem, który działa na naszą zgubę. To my sami poprosiliśmy kiedyś - w dzieciństwie, aby trzymał nas z daleka od sytuacji, w których sobie nie radziliśmy, w których czuliśmy ból, odrzucenie, ośmieszenie czy zwątpienie. Gdy takie sytuacje powtarzały się później -to tylko zwiększyło naszą potrzebę odseparowania. To my sami daliśmy władzę umysłowi, aby nas chronił. I on tak robi. Poprzez tworzenie strachu, który powstrzymuje nas od robienia rzeczy, które kiedyś skończyły się bólem. Poprzez stworzenie systemu przekonań i wierzeń, który utrzymuje nas w klatce bezpieczeństwa. Gdy wychodzimy poza tą klatkę, łamiemy jakieś przekonanie - odzywa się nasz wewnętrzny Sędzia - sądzi, ocenia, krytykuje. A adresatem tej krytyki jest nasza wewnętrzna Ofiara. I tak karzemy się sami i krytykujemy i odgradzamy się od świata coraz bardziej i bardziej. Czy znasz to ze swojego życia? Ja to znam. Tysiące razy karałem się za próby zrobienia czegoś inaczej , karałem się za samo tylko myślenie o tym, że mogę ze swojej klatki bezpieczeństwa wyjść.

Celem umysłu u większości normalnych ludzi jest kontrola nad ich życiem Ale ta kontrola to tylko iluzja. Podświadomie mamy w sobie pokłady strachu lub agresji, które nie pozwalają nam żyć w pełni, nie pozwalają brać od życia tego co dla nas najlepsze. Każdy ma inne strachy. Dla niektórych strach jest podstawową emocją obecną w życiu - może to być strach przed odrzuceniem /skrytykowaniem, skrzywdzeniem fizycznym lub emocjonalnym. Strach powstrzymuje nas przed zrobieniem czegoś. Po co mam to zrobić - mogę przecież zostać skrzywdzonym, lub ten nowy pomysł może mi się nie udać i będzie mi przykro albo stanę się pośmiewiskiem. Więc po co w ogóle próbować. Lepiej nic nie robić - niech będzie tak jak jest. Nic nie zmieniać! Możesz się z tym zgodzić. Ale możesz też powiedzieć: nie. Bo człowiek zasługuje na wszystko co najlepsze. I Ty też.

Aby utrzymać w mocy każde z przekonań umysł zużywa energii. Człowiek marnotrawi więc ogromną ilość energii - swojej mocy osobistej na utrzymywanie swojego systemu przekonań. Dobrą wiadomością jest to, że można to zmienić. Każde przekonanie, to umowa, którą kiedyś człowiek sam ze sobą zawarł - jako dziecko pod wpływem rodziców lub później jako osoba dorosła pod wpływem doświadczeń życiowych. Takie umowy można jednak świadomie zmienić! Nie jest to łatwe, bo umysł używa całej Twojej energii na to by te przekonanie-umowy dalej utrzymywać, by Cię "uchronić" przed możliwością porażki, straty , itp. Ale możesz umowę świadomie zmienić lub rozwiązać i wtedy energia, która była użyta do reanimowania przez laty starego przekonania-umowy zostaje uwolniona. I jest to Twoja energia. Twoja MOC OSOBISTA jest większa. Z tą energią jest będzie Ci łatwiej pracować z innymi przekonaniami. To jest jak rozpędzona kula śniegu.

Jak zmienić umowę? Poprzez świadomą zmianę zachowania. Należy podkreślić, że świadomość jest tu kluczowym pojęciem. Na przykład gdy świadomie zaobserwujemy, że mamy tendencję do unikania ludzi, chowania się - zamiast ucieczki od ludzi możesz świadomie zacząć sama nawiązywać kontakt z innymi. Albo prostsze rzeczy - zamiast jedzenia kanapki na śniadanie możesz jeść to co jesz na obiad i odwrotnie. Jeśli zaniedbywałaś dotychczas swoje ciało- możesz zacząć zwracać na nie uwagę - pójść na masaż, zacząć tańczyć, zapisać się na jogę. I nie znaczy to, że od razu staniesz się duszą towarzystwa lub twojemu ciału ubędzie 20 lat. Pamiętaj, że przez ostatnie 10, 20 czy 40 lat postępowałaś według ustalonego wzorca zachowania, który został narzucony poprzez odpowiednie przekonanie twojego umysłu. Daj sobie czas i bądź dla siebie delikatna.

Możesz zdecydować się zmienić różne nawykowe czynności, które wykonujesz tak samo od lat - jeśli co rok jeździsz na wakacje nad morze - pojedź w góry, pójdź pieszo do sklepu zamiast jechać samochodem. Pójdź spać o kilka godzin wcześniej lub później. Staraj się robić różne rzeczy inaczej. Twój umysł może być przestraszony - możesz odczuwać dyskomfort i poczucie utraty kontroli - zmieniasz reguły, z którymi czujesz się bezpiecznie od lat. Ale Ty nie jesteś swoim umysłem. Umysł tylko Ci tylko tak mówi, że on to Ty. Umysł Cię opanował, rządzi Tobą, a wszystkie rutyny oznaczają po prostu brak wyboru reakcji. Pomyśl - życie jest nieograniczone, w każdej, nawet najprostszej sytuacji jest wiele możliwych reakcji i zachowań. A my często wybieramy jedno i to samo - niekoniecznie najlepsze dla nas.

Pomysł ze zmianą rutynowych zachowań jest prosty. Jeśli się na to zdecydujesz - zwróć uwagę na to, jak się czujesz /często będzie to nieprzyjemne uczucie/ oraz pomyśl jakie nowe możliwości uzyskujesz zmieniając rutyny. Na przykład- jeśli codziennie dojeżdżasz do pracy samochodem - raz na jakiś czas pojedź autobusem. Pewnie będziesz zdenerwowana - bo kolejki, tłok, facet obok pachnie nikotyną, etc. To normalne - umysł się wścieka, bo boi się stracić kontrolę nad Tobą. A teraz spójrz na możliwości - możesz patrzeć na park koło przystanku i posłuchać ptaków, możesz porozmawiać z kimś czekając na autobus, możesz przebywać więcej na świeżym powietrzu, spacerować, możesz przejść koło nowego sklepu i odkryć niesamowitą okazję, możesz też poznać faceta /dziewczynę/ swojego życia, który akurat dzisiaj też jedzie autobusem bo ma samochód w naprawie.

To tyle na temat "zmiękczania" umysłu poprzez zmianę naszych automatycznych czynności i zwyczajów.

Teraz więcej na temat metodycznego rozprawienia się z systemem przekonań. Najpierw słów kilka o tym, jak tworzą się przekonania. Przekonania to umowy, które zawarłaś sama ze sobą - wiele lat temu. W momencie zawierania - było to dla Ciebie dobre. Byłaś akurat w sytuacji traumatycznej i czułaś ból i powiedziałaś - nigdy więcej nie chcę tak cierpieć. A Twój umysł powiedział - ok. I od wtedy chroni Cię wszelkimi metodami /najczęściej używając strachu/ przed znalezieniem się w tej sytuacji. Może też być inne pochodzenie przekonań. Kiedy byłaś małym dzieckiem rodzice byli dla Ciebie bogami. Byli dwa razy więksi od Ciebie i bardzo ich kochałaś. Kochałaś ich tak bardzo, że wierzyłaś we wszystko co mówią. Stąd pochodzi wiele przekonań. Rodzice przyciągali do siebie uwagę dziecka i mówili /lub dawali przykład/ - co jest dobre, bezpieczne, właściwe. Kochałaś bardzo rodziców więc przejęłaś też prawdopodobnie większość ich zachowań, poglądów, strachów. Szczególnie takich, które nie były otwarcie słownie wyrażane. Dziecko energetycznie wyczuwa i rozumie co się dzieje wokół niego. Nawet jeśli słowa mówią co innego - dziecko i tak wie jaka jest prawda. I często tak bywa, że przejmuje tą prawdę, jako umowę na temat życia - przekonanie, którego będzie używać przez całe swoje życie, także i wtedy gdy założy własną rodzinę. Dlatego tak wiele wzorców jest powielanych przez dzieci - nawet wtedy gdy jako dorosła osoba to dziecko wie, że ten wzorzec jest zły i szkodliwy. Energetycznie ma go w sobie.

Wiele przekonań powstaje w szkole i na lekcjach religii. Szkoły przecież wymyślono po to by stworzyć masowo dobrze wykształconych /= udomowionych/ obywateli. Szkoła doskonale przekazuje dzieciom sen planety. Podobnie autorytety religijne - co jest grzechem co się powinno robić etc. Powstają wtedy mocne przekonania na temat świata - np. idealizowanie cierpienia czy biedy.

Pierwszym krokiem do zmiany przekonań jest ich świadome zauważenie. Możesz założyć zeszyt zatytułowany "Mój stary system przekonań" lub jeszcze lepiej "Księga Praw". Określenie "Księga Praw" oddaje w pełni prawdę. Za łamanie tych praw /przekonań/ człowiek jest karany przez wewnętrznego Sędziego. Zeszyt podziel na kilka części - każda poświęcona jakiejś sferze życia. W każdej części będziesz wpisywać swoje przekonania, umowy i prawdy związane z tą sfera życia. Możesz zrobić następujące działy: umowy osobiste /ja i moje ciało, jak wyglądam, jakie mam zdrowie, etc/, Rodzina, przyjaciele i inni ludzie /co to jest być ojcem, matką, córką, poglądy na temat przyjaciół, kontaktów z innymi, miłość, seks i wszystkie przekonania z nim związane/, umowy duchowe /Bóg, duchowość, choroba, śmierć, straty, wszechświat, jaki jest świat itp/, Umowy finansowe /przekonania dotyczące pieniędzy i sukcesu w ogóle, porażka, praca i kariera, kim chcę być/. To tylko przykład jak można podzielić przekonania. Sam podział nie ma znaczenia. Ważne jest aby spisywać przekonania jak je tylko zauważysz. Niektóre przekonania są głęboko podświadome - w ogóle nie zdajemy sobie z nich sprawy i tylko wytrawny myśliwy może je odnaleźć.

Stwórz intencję, że świadomie zauważysz swoje najważniejsze przekonania i że zmienisz te, które już Ci nie odpowiadają i te, które utrudniają Ci życie. Zapal świeczkę w tej intencji i skup się. Pomyśl lub powiedz głośno co jest Twoim celem pracy z przekonaniami /np. szczęśliwe życie, wolność osobista, życie w bezwarunkowej miłości, etc/. I poproś o wsparcie i pomoc w Twojej pracy- np. Stwórcę, Boga, Archanioła Michała, swoje anioły, duchowego przewodnika czy po prostu wszechświat.

Codziennie skup swoją uwagę na innej sferze życia. Ze szczerością i otwartością zauważ jakie masz poglądy w tej dziedzinie. Pewna myśl może wyglądać już na pierwszy rzut oka jak przekonanie, może to być jakieś przysłowie czy powiedzenie, które przychodzi Ci do głowy. /np. pieniądze szczęścia nie dają - całkiem ciężkie przekonanie odgradzające człowieka od obfitości/. Czasem możesz mieć przeczucie, że tu jest coś ważnego, lecz nie możesz wyrazić tego w słowach. Daj sobie czas, po prostu zapamiętaj, że tu coś było. Czasem przychodzi coś do głowy w trakcie dnia czy podczas medytacji. Spisuj to wszystko.

Gdy zapiszesz swoje przekonanie w Księdze Praw zastanów się jakie ono jest - ograniczające czy nieograniczone. Zadaj sobie pytanie - jakie moje działania powoduje to przekonanie - ograniczone /bazujące na strachu/ czy nieograniczone /bazujące na miłości/. Co jest przyczyną tego przekonanie - strach czy miłość? Jeśli jest to przekonanie ograniczające - zapisz pod nim nową wersję - nieograniczoną, taką, która będzie Cię wspierać na drodze do szczęścia w każdej chwili i bezwarunkowej miłości.

Na przykład przekonanie z mojej przeszłości "Zawsze powinienem dużo wiedzieć, szczególnie w dziedzinach, w których się specjalizuję." Zdecydowanie przekonanie to bazuje na strachu przed oceną i ośmieszeniem lub odrzuceniem. Można to zamienić na: "Jeśli czegoś nie wiem - przyznaję się do tego." Przyznawanie się do słabości, niewiedzy, prośba o pomoc są oznaką siły a nie słabości. Szczególnie ważne jest to w przypadku mężczyzn.

Zrób tak z wszystkimi przekonaniami opartymi na strachu. Jak będziesz przeglądać swój zeszyt - pomyśl jak te przekonania wpłynęły na Twoje życie. I wyobraź sobie, jak życie wyglądałoby, gdyby wszystkie twoje przekonania były oparte na miłości.

Następnie wybierz dwa lub trzy przekonania, które bardzo chcesz zmienić. Zauważ jak Ci przeszkadzają w życiu i przypomnij sobie ich nowe wersje oraz jak te nowe wersje mogą Ci pomóc w nowym życiu. Zapal świeczkę. Przeczytaj stare przekonanie. Może nawet przypomnisz sobie, od kogo przejęłaś to przekonanie. Jeśli nie - to i tak nie ma znaczenia. Powiedz głośno do siebie: Taką umowę zawarłam kiedyś sama ze sobą.. Żyłam z tym przez wiele lat jednak teraz podejmuję decyzję, żeby zmienić tą umowę. Od teraz chcę, aby brzmiała ona - i tu mówisz głośno nową wersję. Proszę /Stwórcę, Boga, moje anioły, wszechświat/ o wsparcie w budowaniu życia w oparciu o tą moją nową umowę. Napisz nowe przekonanie na wielu karteczkach, zawieś na lustrze na lodówce, koło lampki, żeby przypominać sobie o nim jak najczęściej.

Ale to nie wszystko. Ze starym przekonaniem żyłaś wiele lat - może nawet dzesiątki lat. Nie jest prawdą, że je zmienisz w ciągu 2 minut. Musisz ŻYĆ zgodnie z nowymi umowami. Dlatego trzeba ilość zmienianych w ten sposób przekonań jednorazowo ograniczyć do 1, 2 lub 3. Bo musisz ciągle o nich pamiętać. To jest tak jak ścieżka przez łąkę. Stara dróżka jest już uklepana, widać ją dokładnie. Nowa ścieżka jest ledwo widoczna i trzeba dobrze patrzyć aby z niej nie zejść. Ale po odpowiedniej ilości spacerów będzie coraz łatwiej.

Bądź dla siebie wyrozumiała. Pamiętaj, że nie jesteś swoim umysłem. Bo Twój umysł będzie próbował sprowadzić Cię na starą ścieżkę - do starej umowy. Będzie Cię przekonywał, że nie ma sensu, nie wiadomo czy się uda, po co marnować czas i energię, może nawet dostarczy Ci trochę bólu i strachu. Wybaczaj sobie błędy i idź dalej.

Jest to droga wojownika. Wojownika, który walczy przeciw swoim własnym ograniczonym wzorcom zachowania. Jest to droga do wolności osobistej. Jest to droga poprzez uzdrowienie wszystkich ran emocjonalnych, których doznałeś od dzieciństwa. Nagrodą jest możliwość prowadzenia własnego życia, zbudowanego na podstawie tego jaki jest twój prawdziwy cel obecności na tej planecie, na podstawie tego kim jesteś naprawdę. Celem jest bycie wolnym. Celem jest bycie szczęśliwym w każdej chwili. Celem jest posiadanie wyboru swojego zachowania w każdej chwili i możliwość stałego połączenia z bezwarunkową miłością, która jest podstawową energią we Wszechświecie.

Źródło: http://www.toltec.pl/artykuly/m_zarek_przekonania.html
« Ostatnia zmiana: Luty 10, 2011, 14:54:42 wysłane przez Sventer » Zapisane
koliberek33
Gość
« Odpowiedz #2 : Luty 10, 2011, 16:01:57 »

Wniosek z tego taki: Zawarłeś kiedyś umowę, a teraz masz zawrzeć nową, ale też umowę. Niemniej, jest tu przedstawiony znakomity pomysł na burzenie wszelkich schematów. Sam go świadomie od lat stosuję, a i tak nierzadko doświadczam "żelaznych łap" powtarzających się uwarunkowań. ( i tych elektronicznych też! Mrugnięcie)

Wszystko jednak we Wszechświecie trzyma się kupy, bo jakoś wciąż pulsuje, ma swój rytm, zasady; a my je mniej lub bardziej umiejętnie, tak czysto po "ludzku" powielamy.  Wystarczy za przykład wziąć kodeks drogowy. Widziałem jak się jeździ w Kairze np. O zgrozo!!!  I ma to oczywiście przełożenie na ilość wypadków. Śmierć tam, z tego już choćby powodu, zbiera o wiele bardziej  pokaźne żniwo, aniżeli gdzie indziej, gdzie jednak respektuje się  te podstawowe choćby normy.

Idąc tak sobie po mieście patrzę na pracę ludzi, na niesamowite, mrówcze wręcz i nadzwyczaj oddane zorganizowanie takiego zaledwie skrawka przestrzeni, jakim jest np. miasto, państwo, nie mówiąc o poszczególnych resortach. Funkcjonuje to wszystko w zdumiewający sposób, cokolwiek byśmy nie powiedzieli i jakkolwiek byśmy nie narzekali. I tak jest niemal z każdą placówką. Ktoś nas ogrzewa, dostarcza wody, gazu, regularnie wywozi śmieci....etc, etc...Nieustannie jestem pełen podziwu i szacunku dla całej tej struktury!

Wszystko musi zatem mieć najpierw swój zamysł, wreszcie wzorzec. I jak widać zasady, które organizują Wszechświat, zaspakajają nasze zasadnicze potrzeby, są niezbędne. Byle jednak nie popadać w nadmiar, kontrolę, w zniewalący schematyzm wreszcie.

I nie może nas z tego uwolnić  burzenie schematów, by "zawierać nowe umowy". Tak tworzy się nieustanne koło samsary.
Moim skromnym zdaniem, uważne wsłuchiwanie się w ten rytm Wszechświata, w jego Serce,  to najlepsza droga do wolności.

Może warto mi nieco na chwilę choć "zejść na ziemię" i porównać te powyższe moje rozważania do jazdy konnej. Bowiem tyko zupełne zestrojenie się jeźdźca z wierzchowcem da mu potrzebne zespolenie i właściwą rozkosz doświadczania jazdy. I to jest ta podstawowa zasada. Reszta to już tylko technika i wszelkiego rodzaju sztuczki manipulacyjne. Lepsze, bądź gorsze, ale jednak.
« Ostatnia zmiana: Luty 11, 2011, 12:37:19 wysłane przez koliberek33 » Zapisane
ptak
Gość
« Odpowiedz #3 : Luty 10, 2011, 16:38:42 »

Cytat: sventer
Celem umysłu u większości normalnych ludzi jest kontrola nad ich życiem Ale ta kontrola to tylko iluzja.

A czyż Wszechświat nie jest pod ścisłą kontrolą dla jego przetrwania? Przed popadnięciem w chaos? Chociaż chaos wydaje się być wpisany w przejaw Wszechświata i być może to on stanowi ostatni przyczółek wolności, wolności od wzorców. Kiedy to dopuszczona jest całkowita i niekontrolowana swoboda zdarzeń. Chociaż dziwnie tak się jakoś dzieje, że prędzej czy później z chaosu wyłania się porządek i organizacja form. Jaki zatem UMYSŁ sprawuje tu pieczę? Czy jego kontrola, to również iluzja?
Jeśli przyjąć, że jest tylko świadomość/myśl, to faktycznie wszelkie zagrożenie dla wymyślonych form jest iluzją, bo nie ma żadnych form.
Tylko, co zrobić z czuciem? Naszymi uczuciami, cierpieniem, radością, bólem, miłością? Czyżby była to samo odczuwalna myśl? Która dotyka samą siebie? I wprowadzając się w określone drgania czuje je?

Cytat: sventer
Aby utrzymać w mocy każde z przekonań umysł zużywa energii.

Gdy komputer pracuje z jakimkolwiek oprogramowaniem, zużywa energię. Ale czy to na pewno  oprogramowanie jest przyczyną jej zużycia (pomijając wadliwe programy, które powodują blokady), czy sam proces życia? Życie jest kosztowne, musi mieć zasilanie, paliwo. Choć z drugiej strony życie również wytwarza energię, inaczej dawno już by znikło. Musi zostać zachowana równowaga.
Można rozważać przyczyny nadmiernego zużycia energii przez jednostki, które funkcjonują wg mało energooszczędnych programów/wzorców. Można też doświadczalnie dopracować się wzorców energotwórczych. Jednak trudno mówić w takim wypadku o wolności, gdy istnieje potrzeba dopasowania odpowiednich wzorców, by utrzymać się przy życiu.
Czyli wracamy do podstawowego pytania. Czy dusza człowieka, którego życie podporządkowane jest wzorcom nigdy nie zazna wolności?
I o jaką wolność tu chodzi?
Zapisane
koliberek33
Gość
« Odpowiedz #4 : Luty 11, 2011, 12:55:58 »

Wspomniałem o dopasowaniu się wierzchowca do jeźdźca. Czyż nie daje mu to uczucia ogromnej radości i swobody, czyż rytm pór roku nie jest dla nas uczuciem ogromnej radości, gdy np. po solidnej zimie spod ziemi niewinnie wychyla łebki  przed i wiosenne już, różnobarwne kwiecie, gdy drzewa pęcznieją sokami na nowo i wybuchają jasnymi, niosącymi nadzieję kolorami. Gdy zapach jest oddechem Boga ( mam na myśli jego nieosobową postać ). Gdy słońce ogrzewa, rozświetla i rozbrzmiewa świat promieniami.

Żaden chaos nie jest w stanie się przez to wszystko przebić. Czasem przejawi się z hukiem i tyle. Ład jest nadrzędnym wzorcem do Całości. I choć w jednostkowych manifestacjach może to inaczej wyglądać; to nie poczuje się Harmonii jako nadrzędnej siły organizującej, jeżeli intelekt będzie wciąż się motał i motał w spekulacjach. To on właśnie, przesadnie uruchamiany stoi za ograniczaniem wszelkiej wolności. W Ciszy, poprzez którą poczujemy Rzeczywisty PULS Wszechświata zapewne już tylko radość i wolność zupełną się słyszy!!!


Tak sobie, przynajmniej mniemam Uśmiech


koliberek33
Zapisane
Sventer
Gość
« Odpowiedz #5 : Luty 11, 2011, 13:02:37 »

A może spróbujcie sobie wyobrazić wszechświat, Ziemię bez człowieka. Tylko same zwierzęta, natura itd. Jeśli już mamy gadać o chaosie to człowiek jest jego przejawem Mrugnięcie Nasza inteligencja która prowadzi do kreatywności rodzi różne rzeczy, czasem wspaniałe, a czasem głupie - nie potrzebne - niszczące świat wokół.

Być może jakiś tam wzorzec wszechświata jest, ale nasza wolność zależy tylko od nas. Nikt Twojego umysłu nie zamknie, nie załamie jeśli Ty się na to nie zgodzisz. I tego powinniśmy być świadomi - a jak wiadomo jeśli czegoś się jest świadomym jest się o krok naprzód - gdziekolwiek byś nie szedł.
Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #6 : Luty 09, 2012, 15:38:40 »

Sądzę ze temat wart odświeżenia zwłaszcza w świetle najnowszej wypowiedzi Artka stąd :
http://www.cheops.darmowefora.pl/index.php?topic=1357.msg91303#msg91303

Cytuj
Zakaz, prawo jest owszem, co najwyżej półśrodkiem, ale dopóki nie uświadomimy sobie wielu aspektów, nie dojrzejemy do szacunku i nie krzywdzenia innych ma za zadanie ich właśnie bronić, odstraszać od złych uczynków.
Dla mnie od znacznego już okresu czasu np. mogłyby nie obowiązywać mandaty i punkty karne bo jeżdżę zgodnie z przepisami i to nie ze strachu przed ewentualną karą ale z powodu szacunku dla zdrowia i życia innych, jak również świadomości, że tez maja potrzebę sprawnego, w miarę bezstresowego dotarcia do celu. Ale znieśmy mandaty i punktu karne... ileż osób niezawinienie zginie?

Nikt nie próbował jak do tej pory znosić mandatów za nieprawidłową jazdę, przeciwnie - ich wysokość stale rośnie. Czy to ma odzwierciedlenie w niższych statystykach wypadków drogowych, czy bardziej trzeźwą i odpowiedzialną postawą kierowców ?
Nie.
Próbowano kiedyś w USA wprowadzić i wyegzekwować dotkliwymi karami prohibicję na alkohol. W efekcie powstały gangi wiele osób straciło życie w wojnach o wódkę, a podatników ściganie kosztowało miliony dolarów nie mówiąc o tym, że alkoholizmu nie leczono. Jakiś czas po zniesieniu prohibicji ludzie zaczęli pić kulturalniej, a Państwo zamiast na karanie przestawiło się na leczenie, nikt już nie zabijał za alkohol.
Dzisiaj eksperymenty Holenderski i Czeski z depenalizacją posiadania miękkich narkotyków również wyjmują argumenty mafii z rąk.
Gdyby zamiast wciąż rosnących wydatków na aparat ścigania poświęcono środki na zabezpieczenie techniczne przeciwzderzeniowe na drogach, to uratowano by więcej osób niż poprzez zwiększone karanie. Jeszcze lepsze efekty dałoby kształcenie odpowiedzialnych obywateli w szkołach z naciskiem na odpowiedzialność i uświadamianie jak zachowywać się na drodze i za kółkiem.
Muszą być inne sposoby niż wpędzanie ludzi w wir strachu przed karą i winą. Ale ludzie , nawet ci, którzy sami rozumieją odpowiedzialność i wg niej postępują, zdają się wogóle tego nie dostrzegać. Trzeba pozwolić ludziom dojrzeć a zatem stworzyć ku temu warunki.
Zapisane
Kiara
Gość
« Odpowiedz #7 : Luty 09, 2012, 15:57:38 »

Człowiek wyrośl już z piaskownicy zakazów i nakazów teraz potrzebuje innego rodzaju doświadczeń. Niezbędna jest pełna INFORMACJA o skutkach i konsekwencjach podejmowania takich czy innych decyzji , by mógł je podejmować całkowicie wolną wolą ale z pełną odpowiedzialnością za swoje czyny.

Wiedząc co stracimy lub co zyskamy ( naturą ludzką jest dążenie do zysku , bo on daje satysfakcje i radość) nie chcemy strat. Zatem świadome decyzje oparte o informacje zazwyczaj przynoszą dużo większe korzyści niż te zakazowo /nakazowe ze strachu. Bowiem już tak jest iż to co jest zakazane stanowi większą atrakcję i bodziec sprawdzenia dlaczego jest zakazane?
Ludzkość w swojej ewolucji dorosła do kolejnego progu doświadczeń rozwojowych korzystania z własnych praw do wolności wyboru w oparciu o informacje a nie zakaz .

Kiara Uśmiech Uśmiech
Zapisane
Przebiśnieg
Gość
« Odpowiedz #8 : Luty 09, 2012, 18:53:33 »

Wzorce - wolność?  Uśmiech
Czy samodzielnie myśląc potrzebuje jakieś wzorce jakiś autorytet? Język
Człowiek pracujący nad własnym rozwojem, szuka źródeł, np. poglądów, z którymi się spotyka i sposobu na ich potwierdzenie.
Wierzący dla swojej wygody przyjmuje wszelkie informacje na wiarę i ich nie sprawdza. Wystarczy mu jakiś idol, autorytet (wzorzec)
Naślądując wybrany przez siebie lub narzucony sobie przez innych jakiś wzorzec jest jego „powielaczem” jego treści, czy teorii.
Nie zdaje sobie z tego sprawy, że jego myślenie jest przetwarzaniem danych, które zostały zapisane na jego twardym dysku przez ,,wzorzec"
Treści od wzorca są kodowane na jego poziomie podświadomym.
Byle impuls, bodziec sprawia, że wydostają się na światło dzienne i są powtarzane, jako prawda. Duży uśmiech
Gdy taki ludek napotyka na opór, automatycznie uruchamia się w nim prawo własności i broni zaciekle narzuconej mu wcześniej przez wzorzec teorii czy światopoglądu. Język
Nie wzorcowy czyli pracujący nad własny rozwojem, samodzielnie myślący dzieli się wnioskami, faktami, ale ich nie broni !  Język
Przekazuje wiedzę, wnioski z doświadczył, innym.
Szuka porozumienia z drugim człowiekiem, bez nacisków i przymuszeń.
Opierając się na wzorcach hm traci czy wolność? ale indywidualizm na pewno Duży uśmiech
« Ostatnia zmiana: Luty 09, 2012, 18:54:36 wysłane przez Przebiśnieg » Zapisane
arteq
Gość
« Odpowiedz #9 : Luty 09, 2012, 19:05:41 »

Nikt nie próbował jak do tej pory znosić mandatów za nieprawidłową jazdę, przeciwnie - ich wysokość stale rośnie. Czy to ma odzwierciedlenie w niższych statystykach wypadków drogowych, czy bardziej trzeźwą i odpowiedzialną postawą kierowców?
Rozmawiałem o kwestii mandatów z wieloma osobami, przysłuchiwałem się innym rozmowom. Niestety, tłumaczenia nic nie dawały, owszem - praktycznie nie było osób które negowałyby zalecenie myślenia i odpowiedzialności za kierownicą lecz... ewentualna niedojrzałość ich nie dotyczy. Z reguły przeceniają swoje możliwości jak i techniczne możliwości samochodów. Jak mantrę powtarzają: ale moje auto ma ABS, ESP... Cóż, jeszcze nie wymyślili układu który naginałby prawa fizyki - np. siłę odśrodkową. W większości przypadków tłumaczenie, przekonywania, uświadamianie daje mizerne efekty - nawet sytuacja z kursami zbijającymi punkty karne. Potrzebne jest doświadczenie, przemyślenia, dojrzałość. Niestety od chwili otrzymania PJ do jakiegoś sensownego poziomu dojrzałości upływa bardzo wiele czasu, czasami nigdy do niej nie dochodzi. I co robić w tym okresie? Ano jakimś łataniem dziury, doraźnymi środkami jest chronienie takiego człowieka przed samym sobą, jak i innych przed skutkami jego działań poprzez konkretny zakaz, czy też przypisywanie odczuwalnych konsekwencji jego nietrafnych działań - i takowym jest np. mandat. Dobrym posunięciem było wprowadzenie punktów karnych - to zimny prysznic dla niektórych i wielokrotnie słyszałem - "muszę uważać bo... mam już tyle punktów". Niestety praktycznie nie słyszałem - muszę uważać bo szanuję innych użytkowników...
Zanim zaczną tak myśleć mniej opłakanym będzie w skutkach rozliczanie za nakazy i zakazy niż pozwolenie uczenia się na własnych, niestety często nieodwracalnych błędach - np. lekkomyślnością przyprawienie innych o śmierć bądź kalectwo.

East, w Skandynawii, w Anglii, Beneluxie, Szwajcarii, Austrii statystyki są zdecydowanie mniej tragiczne - a kary są tam znacznie dotkliwsze niż u nas. Całej różnicy nie da się wytłumaczyć autostradami - bo weźmy np. naszą A4... Mogę usłyszeć, że tam panuje... inna kultura jazdy, owszem - ale ona z czegoś wynika.

Czy my jako społeczeństwo kierowców mamy szansę szybko wzrosnąć w kulturze i odpowiedzialności jazdy, szczególnie w przypadku rozluźnienia? Nie wiem, ale biorąc nawet pod uwagę zdarzenie które mnie dzisiaj spotkało, z dystansem podchodzę do tego. Jadąc przez teren zabudowany o dosyć zwartej zabudowie, w pobliżu szkoły (50-60 m) widzę jak z lewej przez jezdnię (poza pasami) zaczyna przechodzić starszy, niedołężny człowiek, doszedł do połowy i widzę, że zaczyna się delikatnie wahać. Zwolniłem, zatrzymałem się - kiwam ręką aby przechodził, wiec idzie dalej. Jest w połowie mojej maski gdy widzę w lusterku jak po mojej prawej przeciska się (nie było nawet drugiego pasa, tylko odrysowany ciągła linią kawałek asfaltu dla rowerów - ok. 80-90 cm szerokości) z pewną prędkością auto, ba dodatkowo przejeżdżając trąbi (podejrzewam, że jechał zbyt szybko, sporo więcej niż 50 i nie dawał rady wyhamować - chwilę wcześniej patrząc w lusterku nie widziałem bezpośrednio za mną żadnego auta). Człowiek przeszedł, pojechałem dalej, zatrzymałem się przy sklepie, omijający mnie pojazd również. Wysiada z niego człowiek około 37-38 lat, za nim żona z dzieckiem na ręku. Na moje słowa, dlaczego się nie zatrzymał, dlaczego mnie omijał i o mały włos nie rozjechał starszego człowieka usłyszałem, że... utrudniałem mu ruch, że dziadek nie przechodził na przejściu, że jakby we mnie uderzył to by była współwina, że powinienem doczytać przepisy i douczyć się, że on zajmuje się tym zawodowo to wie... i zaraz "załatwi" mi kontrolę drogową. Otworzyłem oczy ze zdziwienia i przerażenia, jedynie co udało mi się powiedzieć, że według niego to powinienem rozjechać albo zepchnąć dziadka żeby... on nie musiał zwalniać i owszem, bardzo chciałbym aby "załatwił" tę kontrolę to może koledzy (z kontekstu butnej wypowiedzi wynikało, że jest chyba policjantem z drogówki) czegoś go nauczą. Niestety pomimo, ze chwilę spędziłem na zakupach kontrola nie dojechała.

No więc co w końcu wymagać od szarych kierowców, skoro osoba, która powinna mieć szczególną wiedzę bo na jej podstawie rozlicza innych, szczególne poczucie odpowiedzialności, świecić przykładem zachowuje się jak wyżej. Nie ma poszanowania dla starszej niedołężnej osoby, stanowiska jakie zajmuje czy nawet najbliższej własnej rodziny - żony i dziecka). Nie do pojęcia dla mnie jest jak można wykazać się taką butą, arogancją i ignorancją, a przecież jako "znawca" ośmieszył się (patrz art. 26 pkt. 7), niestety we własnym mniemaniu nadal jest nieomylny... i niebezpieczny tym samym.

Według mnie trzeba znaleźć jakiś rozsądny kompromis pomiędzy samymi nakazami i zakazami a pełna dowolnością.

Powyżej odniosłem się do zakazów, nakazów i całkowitej dowolności w odniesieniu do podwórka "drogowego".
Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #10 : Luty 09, 2012, 20:31:16 »

Rozmawiałem o kwestii mandatów z wieloma osobami, przysłuchiwałem się innym rozmowom. Niestety, tłumaczenia nic nie dawały, owszem - praktycznie nie było osób które negowałyby zalecenie myślenia i odpowiedzialności za kierownicą lecz... ewentualna niedojrzałość ich nie dotyczy. Z reguły przeceniają swoje możliwości jak i techniczne możliwości samochodów.
nie wszyscy tak myślą. Weź zawodowych kierowców. Oni też zachowują się wyniośle na drogach niejednokrotnie, ale niezwykle rzadko powodują wypadki, bo mają coś bezcennego - doświadczenie.
Nie ma kierowcy, który by nie narzekał na taksówkarzy, ale jakoś ta "kasta" potrafi w sobie wiadomy sposób wyczuć rytm jazdy i nawet z wyprzedzeniem reagują na warunki drogowe. Pozornie wydaje się , że jeżdżą jak potłuczeni i przekraczają wszelkie normy. Ale w tym co robią jest coś bezcennego  -doświadczenie. To nie kary ani przepisy decydują często o bezpieczeństwie na drodze, lecz umiejętność zachowania płynności ruchu i wyczucie jego rytmu. Jak wszędzie w życiu.

Cytuj
Jak mantrę powtarzają: ale moje auto ma ABS, ESP... Cóż, jeszcze nie wymyślili układu który naginałby prawa fizyki - np. siłę odśrodkową
Tak ,to częsta "przypadłość"  kierowców myślących wyłącznie o sobie i własnym bezpieczeństwie. W tym przypadku WZORCEM jest prywatna wolność, która nie ma nic wspólnego z wolnością innych użytkowników.
W tym tkwi problem.
W rozdzielniu.
Bo gdyby człowiek wiedział, że odpowiada nie tylko za siebie, ale i za innych, ponieważ to jego bracia i siostry, to inaczej by myślał.  Na prawdę kary byłyby wtedy jego najmniejszym zmartwieniem.
O tym właśnie jest ten temat.



Cytuj
doraźnymi środkami jest chronienie takiego człowieka przed samym sobą, jak i innych przed skutkami jego działań poprzez konkretny zakaz,

No właśnie to nie skutkuje mimo jasnych i oczywistych intencji, a to ze względu na to, iż dobro ogólne postrzegane jest zbyt abstrakcyjnie. Liczy się "JA", a dopiero potem wszystko inne i w tym celu używane są wszelakie środki , jak w opisanym przez Ciebie przykładzie człowieka tak mocno skupionego na sobie i własnej racji, że aż nie wahał się Ciebie nastraszyć swoimi układami i własnym rozumieniem przepisów drogowych.

Rozdzielnie skutkuje naginaniem przepisów i nadużywaniem władzy. To oczywiste. To wszędzie widać i dlatego po pierwsze ten paradygmat powinen być zmieniony, ale nie nakazowo. On wyniknie w trakcie życia. No cóż, będą ofiary z tego powodu być może, ale mam nadzieję i wierzę w ludzką umiejętność rozpoznawania prawdy, że jednak opamiętamy się.
Nie ma innej możliwości niż się o tym przekonać doświadczalnie.
W windowaniu zakazów i kar ratunku nie ma bo statystyki i tak rosną. Trzeba się odwołać do człowieczeństwa.

Jak to jest w innych krajach ? No cóż to kwestia różnic w mentalności. Przykładowo Włosi wpychają się wszędzie, rozwalają zderzaki sąsiadom na parkingach i nadużywają sygnałów dźwiękowych, ale w jakiś cudowny sposób płynność ruchu zachowują. I tam sie nie obywa bez ofiar.
Natomiast szczytem beztroski wykazują się Hindusi. Kiedyś tu wrzuciłem fajny filmik na ten temat, ale np ten
http://www.youtube.com/watch?v=RjrEQaG5jPM
przykład wiele wyjaśnia  Szok
To i tak nie najgorsza kultura jazdy biorąc pod uwagę, że co drugi Hindus jest uduchowiony Mrugnięcie

 
Cytuj
wielokrotnie słyszałem - "muszę uważać bo... mam już tyle punktów". Niestety praktycznie nie słyszałem - muszę uważać bo szanuję innych użytkowników...
No właśnie, to jest kwestia fundamentalnego podejścia do rzeczywistości raczej niż szeroko pojętej kultury osobistej, uważam.

Cytuj
East, w Skandynawii, w Anglii, Beneluxie, Szwajcarii, Austrii statystyki są zdecydowanie mniej tragiczne - a kary są tam znacznie dotkliwsze niż u nas.
Inna kultura jazdy raczej nie  wynika z wysokości kar, bo kierowcy z tych krajów u nas dalej zachowują kulturę jazdy, a przecież karami nie musieliby się przejmować , bo to drobniaki przy ich wysokości wynagrodzeń.
Nie chodzi o wyskokość kar tylko od początku o podejście do potencjalnego kierowcy już na kursie. Czyżby kultura wyżej ceniona jest od znajomości przepisów ?

Cytuj
Czy my jako społeczeństwo kierowców mamy szansę szybko wzrosnąć w kulturze i odpowiedzialności jazdy, szczególnie w przypadku rozluźnienia? Nie wiem
Ja mam nadzieję ,że mimo wszystko damy radę Uśmiech

Cytuj
Według mnie trzeba znaleźć jakiś rozsądny kompromis pomiędzy samymi nakazami i zakazami a pełna dowolnością.
Początkowo taki kompromis na pewno będzie potrzebny, jako proteza, lecz docelowo potrzebny nie będzie.

Kiedyś pamiętam, że oglądałem film o Japończykach, w którym to filmie było pokazane, jak zmęczony po pracy Japoniec w schludnym garniturku, z teczunią , kładzie się na chodniku między latarniami, teczuszka pod główkę i zasypia. Ruch wokoło jak w mrowisku, ale nikt go nie zaczepia, nie szturcha, nie okrada, nie zgarnia na dołek. Ot normalny widok.

Wolność wyraża się również prawem do własnej przestrzeni, która się człowiekowi należy z racji samego bycia człowiekiem.
Zapisane
arteq
Gość
« Odpowiedz #11 : Luty 10, 2012, 15:45:46 »

Weź zawodowych kierowców. Oni też zachowują się wyniośle na drogach niejednokrotnie, ale niezwykle rzadko powodują wypadki, bo mają coś bezcennego - doświadczenie.
East, mój kuzyn oraz jego znajomy prowadzą firmy transportowe - z ich relacji wyłania się nieco inny obraz, chociaż statystycznie (w oparciu o ilości przejechanych kilometrów) powodują mniej zdarzeń. Inną, ale mającą znaczny wpływ kwestią, że np. duże ciężarowe samochody są lepiej widoczne i kierowcy na których stosowane są wymuszenia mają więcej czasu na reakcję - np. ucieczkę. Druga grupą kierowców "zawodowych" są przedstawiciele handlowi - można powiedzieć, ze tez mają doświadczenie, ale niestety bardzo rzadko przekłada się ono na bezpieczną i odpowiedzialną jazdę - wymuszanie, znaczne przekraczanie prędkości, wyprzedzanie w niedozwolonych miejscach i na tzw. "trzeciego" to w większości tych kierowców niestety chleb powszedni.

Nie ma kierowcy, który by nie narzekał na taksówkarzy, ale jakoś ta "kasta" potrafi w sobie wiadomy sposób wyczuć rytm jazdy i nawet z wyprzedzeniem reagują na warunki drogowe. Pozornie wydaje się , że jeżdżą jak potłuczeni i przekraczają wszelkie normy. Ale w tym co robią jest coś bezcennego  -doświadczenie.
Nie zgodzę się z tym co napisałeś. Owszem z racji dobrej znajomości topologii miasta mogą daną trasę przejechać znacznie szybciej i sprawniej - i to mogę zaliczyć im jako plus, spryt. Natomiast innym czynnikiem wpływającym na szybkości ich przemieszczania się po mieście jest właśnie jazda "jak potłuczeni" i wymuszenia. Ktoś powie "ale im się udaje". Udaje im się dlatego, że znaczny odsetek kierowców stara się jeździć po mieście w miarę normalnie, dając tym samym im pole do wciskania się, zajeżdżania, skrętów z innych pasów, etc... A to już nie spryt tylko bezczelność i cwaniactwo drogowe. Zastanów się co by się działo gdyby wszyscy nagle zaczęli jeździć tak jak oni... makabra. Ponadto, proszę idź na jakiś ruchliwy odcinek trasy w mieście i zobacz ile na "płynnej i sprawnej" jeździe takiego taksówkarza traci innych kierowców, nie ma żadnego zysku czasowego dla szerszej grupy aut. Taksówkarz "zyska" a w tym samym czasie kilkunastu straci, bo kierowca któremu zajechano drogę musi hamować, a wraz z nim kilkanaście innych aut, które potem po kolei JEDEN PO DRUGIM muszą ruszać. Tak samo jak jazda z premedytacją pasem z którego nie można skręcić tam gdzie taksówkarz zamierzał (i doskonale wiedział) - dojeżdża do skrzyżowania, kierunek i się wpycha, a za nim... sznurek samochodów które mogłyby jechać w przewidzianym dla tego pasa kierunku ale są zblokowane.

Dlatego ze smutkiem stwierdzam, że wzrost doświadczenia ma zdumiewająco małe przełożenie na kulturę jazdy, przestrzeganie przepisów. Dlatego potrzebne są niestety nakazy, zakazy - ta proteza, przynajmniej do czasu, aż ta proporcja ulegnie znaczącej zmianie.

Niestety instytucja mandatów została wypaczona przez policję, bo tylko w TV leją krokodyle łzy, że to jedynie ku poprawie bezpieczeństwa, że to ich jedyny cel, a tak naprawdę w wielu, bardzo wielu przypadkach chodzi o to aby zarobić na kierowcach, podreperować budżet, ciche nakazy na odprawach - "musicie wypisać co najmniej tyle a tyle mandatów na zmianie" i zaczyna się - stanie po krzakach, przy bzdurnie postawionych znakach, etc. I to wszystko zamiast dać kierowcom do myślenia powoduje wyłącznie irytację. Lepszym byłoby np. zamiast wypisania mandatu obowiązkowe (może być odpłatne) skierowanie na godzinny, dwugodzinny kurso-prezentację z filmem przedstawiającym wypadki, wypowiedzi ludzi w tym uczestniczących, próbę godzinnego funkcjonowania na wózku inwalidzkim, z zaklejonymi oczami czy związanymi rękami...
Zapisane
Przebiśnieg
Gość
« Odpowiedz #12 : Luty 11, 2012, 16:15:48 »

Może by założyć temat o mandatach Chichot
Zapisane
Strony: [1] |   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Strona wygenerowana w 0.253 sekund z 17 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

lisowska radiomms telenowele team-speak-3 jasminowygaj