Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Maj 03, 2024, 14:00:35


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: 1 2 3 4 5 [6] 7 |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Tajemnicze Księgi  (Przeczytany 136859 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #125 : Czerwiec 15, 2010, 22:17:56 »

Testament Abrahama
Początkowo myślano, że ten utwór został napisany w języku hebrajskim, obecnie przeważa opinia, że powstał w języku greckim. Przyjmuje się, że napisany został około 100 r. po Chrystusie prawdopodobnie w Egipcie. W tym utworze bardzo wyraźnie zaznaczony jest uniwersalizm zbawienia.


Ojciec Abraham dożył miary swego życia, to jest dziewięćset dziewięćdziesiąt lat. Życie przeżył w pokorze, w spokoju, sprawiedliwości, autor wspomina, że „ojciec wiary" był bardzo gościnnym człowiekiem. Namiot rozstawił na rozstaju dróg przy dębie Mamre. Bez wyjątku wszystkich przyjmował pod swój dach w gościnę, kto tylko o to prosił czy potrzebował (królów, bogatych, ułomnych, podróżnych).

Każde życie ma swój koniec. „Gorzki napój śmierci" miał za niedługo wypić również Abraham. Bóg zawołał do siebie Michała Archanioła i polecił mu zejść do Abrahama i powiedzieć o zbliżającej się śmierci by mógł uporządkować swoje sprawy. Tu Bóg wymienił zalety Abrahama, podkreślając, że jest on umiłowanym Jego przyjacielem.

Wtedy archistrateg odszedł od tronu Bożego i udał się pod dąb Mamre. Abrahama spotkał niedaleko pola w gronie synów Maseka. Abraham widząc nadchodzącego Archanioła Michała pod postacią postawnego żołnierza, wyszedł mu na spotkanie, jak to miał w zwyczaju. Wysłannik od Boga pozdrowił czcigodnego starca. Chciał aby wyruszyli do domu końmi, ale Archanioł się nie zgodził, stwierdzając, że nie dosiada czworonożnych, żyjących zwierząt. Święci mężowie poszli piechotą. Przechodząc obok drzewa cyprysowego Abraham usłyszał głos drzewa, które mówiło: „Święty, Święty, Święty jest Pan, Bóg, który go wzywa do tych, którzy go miłują", udał przed posłańcem Pańskim, że żadnych słów nie usłyszał. Gdy Izaak zobaczył ojca swego z Aniołem rzekł do matki, że przybysz nie jest z rodzaju ludzkiego. Izaak, gdy padł do stóp bezcielesnego usłyszał ponownie obietnicę dotyczącą jego, a daną jego ojcu przez Boga i otrzymał błogosławieństwo. Abraham z synem Izaakiem usługiwali Archaniołowi. Umył nogi przybyszowi, poczym ulegając wewnętrznemu wzruszeniu rozpłakał się, a z nim wszyscy obecni. Łzy Archanioła zamieniały się w drogocenne kamienie, które to po kryjomu Abraham schował pod swe odzienie, zachowując tą tajemnicę jedynie dla siebie.

Czcigodny starzec poprosił Izaaka by ten przygotował komnatę, aby mogli( on i posłaniec) pokrzepić się. Zastrzegł mu jednak by przyniósł sprzęty godne najwyższych osobistości. Archistrateg opuścił namiot pod pewną przyczyną i szybko wzniósł się do tronu najwyższego. Wyjaśnił Bogu, że nie jest w stanie przekazać wiadomości temu sprawiedliwemu starcu. Bóg pocieszył Archanioła, aby się nie martwił i spokojnie spożywał pokarmy (duchy nie jadają) z nim, a myśl o śmierci podsunie Abrahamowi jego syn. Archistategowi zostanie jedynie objaśnienie tej myśli.

Michał Archanioł wtedy zstąpił do domu Abrahama i zasiadł z nim do stołu. Po posiłku udali się na spoczynek. W czasie snu Bóg tchną we wnętrze Izaaka obraz śmierci swego ojca. Było to około godziny trzeciej w nocy. Izaak wstał z posłania i pobiegł do namiotu ojca wołając go rozpaczliwie przez łzy. Także Sara słysząc hałas przyszła do namiotu męża.

Sara słysząc głos posłańca poznała, że ten, który mówi jest aniołem Pana. Natychmiast poprosiła ona Abrahama na stronę i wyjaśniła mu, że gość jest jednym z aniołów Pańskich, którzy ich odwiedzili, gdy on zabił młodego byczka, który po ich odejściu znowu odżył i to on obdarował ich Izaakiem. Abraham pokazał w tym momencie Sarze perły, które powstały z łez anioła.

Po tej rozmowie Abraham wszedł do namiotu i poprosił swego syna by ten mu wyjawił swój sen. Wyjaśnił, że widział słońce i księżyc świetlany świecący nad swoją głową. Gdy się nimi radował, zobaczył niebo otwarte, męża świetlanego, który stąpił do niego i zabrał mu słońce. Ten fakt napełnił go smutkiem. Jednak ten mąż znów zstąpił i zabrał mu księżyc. Wtedy mocno płakał. Prosił usilnie o ich zwrot, lecz bezskutecznie. Pozostały przy nim promienie.

Anioł Pański wtedy wyjaśnił, że słońcem jest jego ojciec, a Sara księżycem. Ów mąż to posłaniec Boży, który tobie Abrahamie zabierze życie w tym czasie, zabierając cię do Boga. Po tym Archistrategowi wyjaśnił Abrahamowi, że jest Michał- wódz wojska niebieskiego i posłaniec Boży, który przyszedł zwiastować mu myśl o śmierci. Abraham odparł mu, że nie pójdzie z nim. Po tych słowach anioł znikł.

Św. Michał udał się przed tron Boży i wszystko przedstawił Bogu, który nakazał wrócić Archaniołowi Michałowi do Abrahama i przekazać mu co następuje. A mianowicie, Bóg przyrzeka mu błogosławieństwo oraz jego potomstwu, obiecuje dać wszystko o co tylko poprosi. Archanioł ma się jednak jego spytać, dlaczego sprzeciwia się Bogu, gdyż powinien wiedzieć, że wszyscy ludzie począwszy od Adama są śmiertelni (nikt nie uniknie śmierci).

Sprawiedliwy, gdy go zobaczył padł na ziemię jak martwy. Archistrateg przekazał mu wszystko, co Bóg nakazał przekazać. Po tym Abraham zrozumiał, że pobłądził. Pośród łez padł do stóp Bożego posłańca, błagał o odpuszczenie winy i prosił o spełnienie prośby by mógł przed śmiercią zobaczyć Świat, wszystkie dzieła, które Stwórca stworzył, a wtedy będzie umierać bez żalu.

Bóg polecił Archaniołowi by wziął świetlaną chmurę, aniołów i spełnił prośbę sprawiedliwego starca, a on to wypełnił. Abraham tak podróżując zobaczył wszystkie dobrodziejstwa świata jak i jego zgniliznę. Widząc źle czyniących, wyrażał życzenie ich zagłady. Pod koniec drogi posłaniec podwiózł starca do bram nieba. Zobaczył tu dwie drogi. Jedną szeroką, a drugą wąską, podobne do nich były również bramy. Przy nich siedział mąż- był to Adam, gdy widział ludzi sprawiedliwych wchodzących do nieba, siedział na tronie i się radował, a kiedy potępionych, rzucał się na ziemię płacząc i narzekając.

Po tym podeszli pod sąd Boży. Do sędziego anioł przynosił dusze. Sędzia drugiemu polecał odszukanie wszystkich grzechów i dobrych uczynków, od szali, na którą stronę się przeważy zależało zbawienie ludzi. Sędzią był syn Adama, Abel. Przez Boga ludzie będą sądzeni dopiero przy czasach ostatecznych, wyjaśnił anioł. Funkcja aniołów po bokach stojących: pierwszy-spisuje dobre uczynki, drugi- złe. Trzeci anioł trzymał wagę, na której ważono uczynki. Widząc duszę stojącą po środku, której wahały się losy zbawienia Abraham poprosił Archanioła o modlitwę, którą to modlitwą uratowali od zagłady. Widząc efekt swojej modlitwy prosi o zmiłowanie i miłosierdzie dla grzeszników, których niegdyś w złości przeklną i unicestwił. Posłaniec zawrócił świetlany wóz, gdyż czas Abrahama dobiegał końca i wrócili do komnaty pod drzewo Mamre. Tu przywitała czule rodzina głowę rodziny. Przywitania przerwał anioł ponaglając Abrahama by wydał stosowne rozporządzenia, jednak ten powiedział, że nie posłucha i nie pójdzie za wysłannikiem nieba. Wtedy anioł powrócił przed oblicze Najwyższego.

Niewidzialny Bóg przywołał wtedy do siebie śmierć i nakazał jej przyoblec się najdostojniej, tak, aby nie przerazić Abrahama i sprowadzić go do Niego. Przybrała ona postać świetlistego Archanioła i poszła do niego. Ten zobaczywszy ją wyszedł jej na spotkanie nie zdając sobie sprawy, że został zwiedziony. Śmierć po miłych powitaniach powiedziała do niego, że jest gorzkim napojem śmierci, lecz ten zwiedziony upojnym zapachem i pięknym wyglądem nie uwierzył. Śmierć wyjawiła mu tajemnicę swego przybycia, lecz starzec kolejny raz powiedział, że nie pójdzie. Od tej chwili śmierć się już nie odezwała ani słowem, ale towarzyszyła mu wszędzie.

Abraham zdenerwowany jej obecnością zaczął się z nią kłócić. Zaklinał ją na Boga, ażeby mu prawdę powiedziała czy rzeczywiście jest nią. Usłyszał twierdzącą odpowiedź. Zapytał czy do wszystkich śmiertelników przychodzi w tak powabnym przebraniu. Tym razem odpowiedź była przecząca. Wyjaśniła mu, że do sprawiedliwych przychodzi w młodzieńczym pięknie, i w wielkim spokoju oraz pochlebstwem. Do grzeszników zaś w wielkiej zgniliźnie, surowości, nielitościwym spojrzeniem. Poprosił by mu ukazała swą najgorszą stronę. Po pewnych oporach zarzuciła na siebie śmierć szaty tyrana. Jej wygląd stał się mroczny i okropny... „ Z powodu tej wielkiej goryczy i okrucieństwa umarło około siedmiu tysięcy sług i służebnic. Sprawiedliwy Abraham odczuł swoją niemoc wobec śmierci tak, ze niemal oddałby swego ducha"2.

Wystraszony Abraham pytał się dlaczego tyle służby pomarło i dowiedział się od niej, że gdyby prawica Boża nie była z nim, też musiałby oddać duszę. To, że żyje to jest cud. Modlił się ze śmiercią o przywrócenie do życia sług, a jego prośby zostały wysłuchane. Po tym udał się do komnaty aby odpocząć, a śmierć poprosił by odeszła bo duch jego jest znużony. Znowu zaczął się kłócić ze śmiercią o życie nie przestając się targować. W tym miejscu Abraham został pouczony o każdym obliczu śmierci, jaki został mu ukazany.

Śmierć ukazała i powiedziała mu wszystko, co chciał, alei poprosiła zacnego Abrahama: „ Teraz powiadam ci, najsprawiedliwszy Abrahamie, zaprzestań wszystkich twoich pragnień i zaniechaj pytania o cokolwiek! Chodź, pójdź za mną."3 I tak prosił ją aby odeszła.

Wszedł Izaak, weszła żona jego i użalali się nad omdlałym śmiertelnie Abrahamem. Słudzy przyszli i też lamentowali. Śmierć oszukała Abrahama i pocałował jej prawicę. Zjawił się Archanioł z aniołami i zabrali jego duszę na rękach na płótnie utkanym przez Boga. Gdy hymny pochwalne ucichły, aniołowie przenieśli jego duszę do raju.

My też naśladujmy cnotliwego Abrahama w naszym życiu, abyśmy też zostali uznani godnymi życia wiecznego.
Zapisane
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #126 : Lipiec 01, 2010, 18:52:21 »

KAMIENNA BIBLIOTEKA Z ICA
Jedni uważają ją za dowód pobytu na Ziemi kosmicznej cywilizacji, inni za oszustwo wszech czasów.
To huaqueros, cmentarne hieny, rabusie grobów, dokonali największego odkrycia wszystkich czasów, całkowicie zlekceważonego przez oficjalną naukę.
''Od lat skupuję od nich to, co świat poznał pod nazwą Kamieni z Ica. Wykopują je w tajemnicy gdzieś w pobliżu osady Ocucaje, 40 km na południe od Ica. Mam już 30 tysięcy takich kamieni, od 20-gramowych do 50-kilogramowych głazów. Każdy bezcenny, bo na każdym wyryto okruch wiedzy o człowieku, który istniał na Ziemi co najmniej dwieście milionów lat przed nami!''



''Siadamy przy biurku. Doktor Cabrera podsuwa mi przed oczy kamień z rysunkiem liścia, wszystkich jego żyłek. - To najważniejszy z symboli - objaśnia i ręką wskazuje dokoła. - Występuje zawsze obok ludzi i zwierząt, oznaczając "życie". Dlaczego? Bo w liściu jest aparat chemiczny pozwalający przekształcać energię słoneczną w chemiczno-elektryczną, która z kolei wytwarza białka, tłuszcze, cukry. Liść oznacza także, że Człowiek Gliptolityczny był zdolny czerpać fluidy z kosmosu, a potem je wydzielać, by napędzać aparaty i latające maszyny. Tamta ludzkość w ogóle przybyła z kosmosu. To ona wszczepiła kod genetyczny istniejącym na Ziemi małpoludom, stwarzając z nich ludzi...''

Badania kamieni z Ica przeprowadzone przez prof. Josefa Frechena z Instytutu Mineralogii i Petrografii na uniwersytecie w Bonn, a także przez cenionych naukowców z Instytutu Górnictwa przy Narodowym Uniwersytecie Technicznym w Peru, dra Fernando de las Casas i dra Cesara Sotillo, wykazały bez wątpienia, że wiek patyny pokrywającej kamienie oraz rysunki wynosi co najmniej 12 tysięcy lat. Ten zaskakujący wiek potwierdziły też inne analizy chemiczne. Według archeologów, 12 tysięcy lat temu na kontynent amerykański zaczęły dopiero napływać wędrowne plemiona z Azji, które docierały tu poprzez zamarzniętą Cieśninę Beringa. Przy okazji: niektórzy badacze twierdzą (i mają na to dowody), że port zbudowany przy najwyżej położonym jeziorze świata, Titicaca, ma co najmniej... 40 tysięcy lat!
Więcej na temat kamiennej biblioteki w poniższym linkach.
http://www.gwiazdy-mowia.pl/component/content/article/5847-kamienna-biblioteka-z-ica
http://zagadkowe-zjawiska-swiata.blogspot.com/2010/03/kamienie-z-ica.html
« Ostatnia zmiana: Lipiec 01, 2010, 19:44:03 wysłane przez janusz » Zapisane
sarah54
Gość
« Odpowiedz #127 : Lipiec 01, 2010, 19:03:59 »

Janusz- słowo skupuję,znaczy dla Ciebie to samo, co dla mnie?
Czyli, że to Ty skupujesz+znak zapytania...
Zapisane
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #128 : Lipiec 01, 2010, 19:36:58 »

Janusz- słowo skupuję,znaczy dla Ciebie to samo, co dla mnie?
Czyli, że to Ty skupujesz+znak zapytania...
Droga Saro, przepraszam za mój błąd. Uśmiech
Oczywiście, że to nie ja skupuję ale Doktor Cabrera. Chichot
To też nie ja przeprowadzam z nim wywiad. Uśmiech
« Ostatnia zmiana: Lipiec 01, 2010, 19:43:10 wysłane przez janusz » Zapisane
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #129 : Lipiec 22, 2010, 20:38:39 »

Beatusy
Pod koniec ósmego stulecia mnich Beatus z Liébany w Hiszpanii, napisał
pierwszy zbiór komentarzy do Apokalipsy charakteryzujący się kunsztownym pismem i przepięknymi kolorowymi ilustracjami.Wkrótce powstała płodna szkoła
naśladowców.Zdumiewające jest, iż ustępy Biblii i dotyczące ich komentarze
przetykane są aluzjami do sytuacji dotyczacej danych czasów.
Szczególnie znane są Beatusy związanne z bliskim końcem pierwszego tysiąclecia.
Właśnie wtedy Europę przepełniał strach przed tym co miało nadejść, czyli
końcem świata.Miał on być poprzedzony przez lokalne, ale znaczące katastrofy.
Wszędzie panowała śmierć i zniszczenie powodowane przez wojny.Pola leżały
odłogiem,szerzyły się choroby i głód.Wszystkie symptomy zapowiadały rychły koniec.Związki między strachami tamtych czasów i naszymi nie są tak bardzo odległe.I znowu przeszłość zapowiada przyszłość.


Siedmiu aniołów z czaszami z końca X wieku.


Czterech jeźdźców Apokalipsy.


Niewiasta, Smok i dziecko.
« Ostatnia zmiana: Lipiec 22, 2010, 20:42:02 wysłane przez janusz » Zapisane
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #130 : Sierpień 03, 2010, 22:51:57 »

Księga Ziemi z grobowca Ramzesa VI

Istnieje szereg przesłanek wskazujących na to,że nasza planeta ma ukrytego odpowiednika przesłoniętego przez Słońce i że starożytne cywilizacje zostały zasiane przez zaawansowane Istoty pozaziemskie znane Egipcjanom jako Neferu.
Okres, w którym zbudowano piramidy, sięga prehistorycznego antyku. U pod­staw całego starożytnego państwa egipskiego i jego systemu religii leżały poglądy i wiedza przejęte od jeszcze starszej i bardziej rozwiniętej cywilizacji. Jej ślady, widoczne na wszystkich etapach historii starożytnego Egiptu, prowadzą do miejsca, w którym znajdujemy pierwsze wzmianki o piramidzie, a następnie do czasów legendarnej Atlantydy, którą pochłonęła później gigantyczna powódź.
Cofnijmy się w czasie o 15000 lat do okresu, który w tekstach pochodzących ze starożytnego Egiptu nazywany jest „Pierwszym Czasem" (Zep Tępi) lub erą Neferu („kiedy Neferu żyli na Ziemi i rozmawiali z ludźmi").
Słowo Neferu (Netheru), tłumaczone jako „bogowie", posiada złożoną we­wnętrzną strukturę. Znajdowane w tekstach opisy wskazują, że były to istoty ludz­kie o boskich zdolnościach. To właśnie te istoty przekazały ludziom wiedzę mate­matyczną, architektoniczną, astronomiczną i medyczną, a także o budowie układu słonecznego, cyklicznych procesach i prawach leżących u podstaw wszechświata. Wszystko, co uczyniło Egipt wielkim, pochodzi od Neferu.
Znaczenie otrzymanej od Neferu wiedzy, która miała wpływ na wszystkie sfery życia, było tak wielkie, że wszystkie następne cywilizacje i pokolenia uznawały kontynuację władzy i zasadność istnienia czegoś tylko wtedy, gdy było to usankcjo­nowane, wyjaśnione lub związane z „Pierwszym Czasem" - erą Neferu.
Rewelacje z egipskiej Księgi Ziemi.
Wróćmy do Egiptu do Doliny Królów i odwiedźmy grobowiec Ramzesa VI, faraona XX dynastii z okresu Nowego Państwa. Wejdźmy do środka na górny poziom J i udajmy się ku centralnej części ściany po prawej stronie.
Jest tutaj wizerunek, który zawiera  kilka warstw informacji, ale na razie skupmy się na głównym temacie.

''Postać w środku powyższej sceny jest pokryta żółtą farbą. Z jej fallusa na głowę małej ludzkiej postaci kapie nasienie. Jakie skojarzenia budzi to w nas? Egiptolodzy również się nad tym zastanawiali i wytłumaczyli to następująco: postać w środku to Słońce i stąd złoty kolor jej ciała, zaś fallus i na­sienie to symboliczny dar życia!
Proszę jednak przyjrzeć się jeszcze raz. Przez środek głów­nej postaci przebiega krzywa. To orbita. Przechodzi przez trzecią czakrę (splot słoneczny), co bezpośrednio wskazuje położe­nie orbity. Na orbicie są pokazane dwie planety: jedna z przodu postaci i druga z tyłu. Ta kompozycja mówi jasno, że na ziemskiej orbicie (trze­ciej od Słońca) poruszają się dwie planety: Ziemia i jakieś inne ciało. Słońce patrzy na Ziemię, której roz­miary (masa) są mniejsze od rozmiarów planety usytuowanej za nim. Ta druga planeta znajduje się dokładnie po przeciw­nej stronie Słońca, za nim, przez co nie możemy jej widzieć!''

Najwyraźniej Egipcjanie starali się przekazać w ten spo­sób informację uzyskaną od Neferu. Przetrwała ona nie tylko na ścianach grobowca w Dolinie Królów, ale również w kosmologii Filolaosa pitagorejczyka (ok. 480-405 p.n.e.), który także twierdził, że za Słońcem (które zwał Hestią, centralnym paleniskiem) znajduje się ciało podobne do na­szej planety - Przeciw-Ziemia lub Anty-Ziemia.
To częściowo zacienione ciało wyłaniające się zza Słońca to 12 planeta, której brakowało w eleganckim i stabilnym ob­razie budowy układu słonecznego, który przekazali nam staro­żytni. Sumerowie twierdzili, że to właśnie z dwunastej planety układu słonecznego „Bogowie Niebios" zstąpili na Ziemi?.
Należy podkreślić, że położenie tej planety na naszej orbicie, tyle że po drugiej stronie Słońca, sprawia, iż znaj­duje się ona w sprzyjającej życiu sferze, w przeciwieństwie do (wymienianej przez Sitchina) planety Marduk, której okres obiegu wzdłuż orbity wynosi 3600 lat i której orbita wychodzi daleko poza „pas życia" i granice układu słonecz­nego, sprawiając, że życie na niej jest niemożliwe.
Przy takim założeniu wszystko zaczyna do siebie pasować i pierwszy wniosek z tego, co zosta­ło powiedziane, który powinniśmy umieścić w naczelnym miejscu, winien głosić, że „źródło" wiedzy starożytnych wydaje się być poza­ziemskiego pochodzenia!
To z kolei zmusza nas do rady­kalnej rewizji poglądów na ocalałe dzieła starożytnych, jako że prawdo­podobnie zawierają one bezcenne
informacje na temat otaczającego nas świata, ludzkości, praw­dziwej historii Ziemi i naszych zadziwiających przodków.
''Zapomniane dzieje''
Teraz, kiedy już mamy podstawowe pojęcie o „źródle" wiedzy, możemy przejść do następnego etapu: rozważenia powodów zbudowania piramid.
W celu zrozumienia zainteresowań starożytnych i roli, jaką w ich realizacji odgrywały piramidy, będziemy musie­li zrobić coś, czego nikt przedtem nie robił: sformułować podstawową koncepcję w sprawie losu naszej cywilizacji. Nie będzie to łatwe, ale też i nie należy szukać łatwych dróg wiodących ku prawdzie...
Jeśli zdecydujemy się słuchać krzykliwej i głoszącej sprzeczne opinie zgrai konwencjonalnych historyków, nasze szansę odkrycia prawdy w tym życiu będą równe zeru. Od­wołajmy się do naszych własnych umysłów i logiki, a otwo­rzy się przed nami pewna szansa poznania prawdy. W tym celu wróćmy do początku tej historii, która, jak się już prze­konaliśmy, ma wyraźnie pozaziemskie pochodzenie. Z tego też względu nie powinniśmy zastanawiać się nad tym, co wy­darzyło się na Ziemi, w izolacji od tego, co zaszło w całym układzie słonecznym. Wszystko to się ze sobą wiąże.
Przesuńmy astronomiczny zegar o 15 000 lat wstecz.
Mimo iż wzajemne interakcje między Ziemianami i Neferu miary już wówczas znaczną historię, kontakt ten nigdy nie był otwarty i był jeszcze mniej uniwersalny w swoim charak­terze. Dla większości mieszkańców Ziemi, która wiedziała o istnieniu Neferu, pozostawali oni tajemniczy i byli otocze­ni aurą półbogów. Taka sytuacja odpowiadała im, ponieważ
oddawanie im przez Ziemian czci jako „istotom boskim" dawało im nieograniczone możliwości załatwiania własnych spraw, których część miała bardzo praktyczny charakter.
Kontakty między Ziemianami i Neferu zaczęły się dużo wcześniej przed opisanymi tu wydarzeniami i to z inicjaty­wy samych Neferu, w trakcie eksploracji przez nich planet układu słonecznego.
W tym obiecującym okresie rozwoju układu słonecznego „strefa życia" obejmowała trzy planety, na których istniało życie: Marsa, ojczyznę Neferu Faetona (Maldek) i Ziemię.
Każdy, kto posiadł pewną wiedzę astronomiczną, natych­miast zauważy trochę inną konfigurację ówczesnego układu planet. Po pierwsze, wszystkie trzy zamieszkałe planety znaj­dowały się bliżej Słońca, przez co ich klimaty były znacznie cieplejsze. Ale to nie wszystko, co różniło „harmonię sfer" w tamtym czasie od tego, co mamy obecnie.
Otóż obok Ziemi nie było Księżyca ani Wenus.
Ogólna konfiguracja układu słonecznego była bardzo optymistyczna: rozwój centralnych planet, Marsa i Faeto­na, posuwał się żywo do przodu. Ziemia odstawała trochę od tej pary, ale i z nią były wzajemne oddziaływania, choć w mniejszym zakresie.
Na długo przed opisywany­mi tu wydarzeniami cywilizacje na Marsie, a później na Faetonie, odkryły na swoich planetach arte­fakty, które wskazywały na istnie­nie życia w galaktyce. Badania tych artefaktów - wszelkiego rodzaju obiektów o charakterze technicz­nym, podobnych do tych, które są obecnie porozrzucane po całej
Jakucji w północno-wschodniej Syberii - znacząco przyspie­szyły rozwój tych cywilizacji.
Po pewnym czasie osiągnęły one niezwykły poziom. Bez przesady można powiedzieć, że większość dzisiejszych mieszkańców Ziemi, ujrzawszy geniusz, techniczne osią­gnięcia i parapsychiczne zdolności Neferu tamtych czasów, zaczęłaby ich wielbić i oddawać im religijną cześć.
Poziom rozwoju Neferu był tak wysoki, że nasza obec­na wiedza nie byfaby w stanie go zaakceptować, mimo iż zdołaliśmy już przyswoić sobie dużo zadziwiających rzeczy. Najbardziej fantastycznym fizycznym dowodem naukowego i technicznego geniuszu Neferu jest gigantyczny podziemny system obrony przed meteorytami i asteroidami zbudowany na terenie dzisiejszej zachodniej Syberii.1
Ten zbudowany tysiące lat temu kompleks (o czym mó­wią podania Jakutów) wciąż funkcjonuje w sposób automa­tyczny. To właśnie on zniszczył w roku 1908 meteoryt tunguski, w roku 1947 meteoryt Sichote-Aliń2, w roku 1984 bolid Chulym3, a nocą 24 września 2002 roku meteoryt Witim.
System obrony przed asteroidami był rezultatem badań historii układu słonecznego prowadzonych przez Neferu. Nasz planetarny żyroskop cyklicznie przechodzi na swo­jej drodze przez galaktykę przez strumień meteorów - raz na 33 miliony lat, kiedy przecina płaszczyznę galaktyki. Nawiasem mówiąc, 65 milionów lat temu ten strumień spo­wodował wyginięcie na Ziemi dinozaurów. Ten zabójczy deszcz nieraz niszczył ziemskie formy życia, które były zdol­ne do rozwinięcia inteligencji.
Już sama myśl o tym, jakie wyżyny mogła osiągnąć cywili­zacja w układzie słonecznym pod przewodnictwem Neferu,jest fascynująca.
Ziemia w tym odległym „Pierwszym Cza­sie" była czymś w rodzaju stowarzyszonego członka cywi­lizacji Neferu, przy czym jakiekolwiek porównania między poziomami rozwoju Neferu i Ziemian są nie na miejscu. Ten brak równowagi odegrał w konsekwencji ważną rolę w losach Ziemi i układu słonecznego, niemniej Ziemia nie była pozostawiona sama sobie.
Przygotowanie Ziemian do głębszych kontaktów z Nefe­ru zaczęło się od wyłonienia elity zdolnej do przyswojenia wiedzy Neferu i przekazania jej ludziom. W tym celu przed­stawiciele Neferu weszli w bezpośrednie kontakty z przy­wódcami plemiennych sojuszy żyjących w tych częściach globu, które szczególnie ich interesowały.
Uderzającym przykładem na to może być Hyperborea, ogromna wyspa istniejąca niegdyś na północnym krańcu Ziemi, oraz sąsiednie ogromne terytoria północnej części euroazjatyc­kiego płaskowyżu. W tamtych odległych czasach klimat północ­nej części naszej planety był znacznie cieplejszy niż teraz.
Nawiązując bezpośrednie kontakty z przywódcami Hy-perborei, Neferu wspierali ich w ich zatargach z innymi ple­miennymi sojuszami. W ten sposób powstało pierwsze pań­stwo. Utworzenie państwa i rozwój Hyperborei rozpoczęły się w momencie, gdy Neferu zaczęli wydobywać rudę uranu w swojej kolonii na Hyperborei, o której wspominają mezopotamskie przekazy jako o „Ziemi Kopalń" mieszczącej się tam, gdzie obecnie leży Półwysep Kolski.
Następnym etapem było utworzenie ogómoplanetarnego systemu łączności, co miało rozszerzyć możliwości Neferu sty­mulacji rozwoju umysłów Ziemian. Aby zrealizować to skom­plikowane zadanie, pewnej grupie Ziemian przekazano „in­strukcje" mówiące, jak wznieść budowle, w których byliby oni zdolni słyszeć „głos boga" (Neferu) i komunikować się z nim.
Poprzez wizyty w „domu boga" (piramidzie) w dniach wyznaczonych przez „bogów", ci wybrańcy otrzymywali wie­dzę „boskiego pochodzenia". Wykorzystując tę wiedzę, mo­gli poprawiać stan swojego zdrowia, nabywać wyjątkowych zdolności, „wsłuchiwać się w wszechświat" i widzieć miejsca położone w innych punktach Ziemi i poza nią. Krótko mó­wiąc, kapłani zrozumieli, że „bogowie" wybrali ich do wyko­nania wielkiej misji i że każdy krok, każde osiągnięcie zbliży ich do „bogów" i do „nadnaturalnych" umiejętności, jakie oni posiadali. Przed ludźmi otworzyły się niezwykłe możli­wości. No i z zapałem przystąpili do pracy.
Ludzie zaczęli wznosić piramidy w różnych częściach świa­ta według planów i instrukcji „bogów". Dzięki temu bezpre­cedensowemu wysiłkowi Ziemian powstał kompleks, który objął całą Ziemię spiralnym ciągiem z południa na północ.
W skład tego kompleksu wchodziły piramidy, stele, do­lmeny, wzgórza i szczyty górskie, którym nadano kształt pi­ramidy. Wszystkie jego elementy wzniesiono w specjalnie wybranych miejscach połączonych z energetycznie aktywny­mi geologicznymi uskokami, które w egipskich przekazach religijnych były znane jako „Święte Wzgórza Pierwszego Czasu". Ogółem wybrano ich 64. Odległość pomiędzy pi­ramidami należącymi do kompleksu wynosiła 5000 kilome­trów. Dolmeny, które (podobnie jak komory piramid) dzia­łały jako rezonatory wzmacniające przepływ określonych energii, były umieszczane bezpośrednio na tych uskokach z wejściem skierowanym ku odległemu obiektowi należące­mu do kompleksu, tworząc w ten sposób obwód przenoszą­cy energię. Z kolei piramidy były budowane w ścisłej orien­tacji ich boków w linii północ-południe...

0 autorze
Dr Walery Michajfowicz Uwarow jest szefem Departamentu Badań UFO, Paleonauk i Paleotechnologii Państwowej Akademii Bezpieczeń­stwa Rosji. Od prawie 20 lat prowadzi badania w zakresie ufologii
1 spuścizny po starożytnych cywilizacjach. Jest autorem licznych prac z zakresu paleotechnologii i paleonauki oraz ufologii i ezoteryki pu­blikowanych w rosyjskiej i zagranicznej prasie. Inicjował i uczestniczył w wielu ekspedycjach do Indii, Egiptu i Syberii w poszukiwaniu mate­rialnych dowodów potwierdzających wiedzę starożytnych. Uczestniczy w międzynarodowych konferencjach ufologicznych i wygłasza odczyty w Rosji, Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych, Niemczech i Skandy­nawii. Niniejszy artykuł jest zredagowanym fragmentem jego mającej się wkrótce ukazać drukiem książki The Pymmids (Piramidy), która jest obecnie dostępna w formacie PDF do pobrania za oplata ze strony Ne-xusa zamieszczonej pod adresem www.nexusmagazine.com. Skontak­tować się z nim można za pośrednictwem poczty elektronicznej pisząc na adres nsa@homeuser.ru lub departament13@mail.ru.
Przełożył Jerzy Florczykowski
Wiecej na ten temat,również poniżej.
http://percepcja44.republika.pl/nibiru.html

Tajemnica Przeciw-Ziemi jest skrywana przed nami nie tylko przez bezmiar kosmicznej przestrzeni, ślepotę i obo­jętność nauki na to, co mówią nam historyczne przekazy, ale i przez jakąś niewidzialną rękę.
To sugeruje, że do zniknięcia radzieckiej sondy kosmicz­nej Fobos l doszło najprawdopodobniej dlatego, że stała się ona „niewygodnym świadkiem". Sondę wystrzelono 7 lipca 1988 roku z kosmodromu Bajkonur. Po wejściu na zaplano­waną orbitę zaczęła zgodnie z przewidzianym programem fotografować Słońce.
Przesłała na Ziemię 140 zdjęć rentgenowskich Słońca i gdyby kontynuowała fotografowanie, zrobiłaby również zdjęcie, które umożliwiłoby to hi­storyczne odkrycie. Jednak nie do­szło do tego i w roku 1988 agencje prasowe na całym świecie doniosły, że utracono kontakt z Fobosem 1.
Los wystrzelonego 12 lipca 1988 roku Fobosa 2 był podobny, aczkol­wiek udało mu się dotrzeć w po­bliże Marsa - przypuszczalnie dla­tego, że nie fotografował Słońca. Kiedy jednak 28 marca 1989 roku
ta sonda dotarła do księżyca Marsa Fobosa, utraciła kon­takt z Ziemią. Ostatnie zdjęcie, jakie przesłała na Ziemię, przedstawiało ogromny, cygarowaty obiekt, który przypusz­czalnie odchylił jej kurs.
Jesteśmy jeszcze bardzo daleko od poznania wszystkich „dziwnych rzeczy", do jakich dochodzi w naszym układzie słonecznym, o których oficjalna nauka woli milczeć. Proszę osądzić to samemu.
Dziwne obserwacje astronomów
Wczesnym rankiem 25 stycznia 1662 roku Gian Domenico Cassini, dyrektor Paryskiego Obserwatorium, odkrył w po­bliżu Wenus nieznane ciało w kształcie półkola, które rzuca­ło cień, co było bezpośrednim dowodem, że była to planeta a nie gwiazda. Wenus również miała w tym momencie kształt półkola i w pierwszym momencie Cassini pomyślał, że odkrył jej satelitę. Ciało było bardzo duże. Cassini oszacował jego średnicę na jedną czwartą średnicy Wenus. Następny jego zapis dotyczący obserwacji tej planety pochodzi z roku 1672. Czternaście lat później, 18 sierpnia 1686 roku, znowu zoba­czył to samo ciało i odnotował to w swoim dzienniku.
23 października 1740 roku tajemniczą planetę zauważył James Short, członek Królewskiego Towarzystwa (Nauko-
wego) i astronom amator. Po wycelowaniu teleskopu na We­nus dostrzegł bardzo blisko niej „gwiazdkę". Celując w nią innym teleskopem, o powiększeniu 50-60 razy, wyposażo­nym w mikrometr, określił, że jej odległość od Wenus wynosi 10,2 stopnia. Widział Wenus wyjątkowo wyraźnie. Powietrze było bardzo przejrzyste i Short przyjrzał się tej „gwiazdce" w 240-krotnym powiększeniu, i ku swemu zdziwieniu odkrył, że znajduje się ona w tej samie fazie co Wenus, co oznacza­ło, że Wenus i ta tajemnicza planeta były oświetlone przez nasze Słońce - planeta miała ten sam rodzaj półkolistego cienia, jaki było widać na dysku Wenus. Pozorna średnica tej planety wynosiła w przybliżeniu jedną trzecią średnicy Wenus. Jej światło nie było tak jasne i wyraźne, ale miała wyjątkowo ostre, wyraziste krawędzie, co było efektem tego, że znajdowała się znacznie dalej od Słońca niż Wenus. Linia przechodząca przez środek Wenus i tej planety tworzyła kąt od 18 do 20 stopni w stosunku do równika Wenus. Short ob­serwował tę planetę przez około godzinę do około 8.15 rano, kiedy została przyćmiona przez światło słoneczne.
Następnej obserwacji dokonał 20 maja 1759 roku astro­nom Andreas Mayer w Greifswaldzie w Niemczech.
Wyjątkowa „usterka" w działaniu słonecznego „dynama", która trwała od końca XVII do połowy XVIII wieku (której objawy znajdujemy w minimum Maundera, w czasie którego przez 50 lat na Słońcu nie było prawie żadnych plam), najwy­raźniej spowodowała niestabilność orbity Przeciw-Ziemi.
W roku 1761 Przeciw-Ziemię obserwowano najczęściej. Przez kilka kolejnych dni (10-12 lutego) o obserwacjach tej planety (sądzono, że to był satelita Wenus) donosił Joseph-Louis La-grange, słynny francuski matema­tyk z Marsylii. Jacąues Montaigne z Limoges we Francji obserwował tę planetę 3,4,7 i 11 marca. Również Monbarreaux z Auxerre we Francji widział 15, 28 i 29 marca w swoim teleskopie ciało niebieskie, które
wziął za „satelitę Wenus". W czerwcu, lipcu i sierpniu ośmiu obserwacji tego ciała dokonał Redner z Kopenhagi w Danii. W roku 1764 tajemniczą planetę zauważył Roedkier. Chri-stian Horrebow z Kopenhagi widział ją 3 stycznia 1768 roku. Ostatniej jej obserwacji dokonał 13 sierpnia 1892 roku amery­kański astronom Edward Emerson Barnard, który dostrzegł w pobliżu Wenus (gdzie nie było gwiazd, z którymi można byłoby powiązać tę obserwację) nieznany obiekt siódmej wiel­kości gwiazdowej, który wycofał się następnie za Słońce.
Różne szacunki rozmiarów tego ciała podają wielkości od jednej czwartej do jednej trzeciej średnicy Wenus.
Skonsternowani czytelnicy mogą zaprotestować, powołu­jąc się na osiągnięcia współczesnej astronomii i dane prze­kazywane przez wysyłane do najdalszych krańców naszego układu słonecznego sondy.
Bardzo ważną sprawą, o której niespecj aliści zwykle nie wiedzą, jest to, że sondy lecące przez przestrzeń kosmiczną nie „rozglądają się na boki". W celu utrzymania i korek­ty ich kursu „elektroniczne oczy" pojazdów kosmicznych są skierowane na określone ciała niebieskie wykorzystywa­ne jako punkty odniesienia, takie jak jasna gwiazda Kano-pus w gwiazdozbiorze Kila.
Odległość od Ziemi do Przeciw-Ziemi jest tak duża, że bio­rąc pod uwagę wielkość samego Słońca i wywoływane przez nie efekty, nawet stosunkowo duże ciało niebieskie może pozostawać nie zauważone.Zasłonięte przez Słońce może pozostawać niewidzialne z Ziemi przez długie okresy czasu