Niezależne Forum Projektu Cheops

Człowiek i zdrowie => Człowiek i społeczeństwo => Wątek zaczęty przez: Kahuna Sierpień 31, 2009, 18:55:49



Tytuł: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Kahuna Sierpień 31, 2009, 18:55:49
Czy to nie Ty i Kiara macie wziac/wzieliscie slub na poludniu Francji??
Nie mam nic przeciw i nie moge miec,ale jesli to prawda,lub nie,to
i tak zycze wszystkiego najlepszego na Nowej Drodze Zycia.
Milosc jest szczesciem,.wiec niech tak sie stanie.
Pozdrawiam.


Tytuł: Odp: Pytania do Kapłana 718 cdn.
Wiadomość wysłana przez: Kiara Sierpień 31, 2009, 19:14:59

Czy to nie Ty i Kiara macie wziac/wzieliscie slub na poludniu Francji??
Nie mam nic przeciw i nie moge miec,ale jesli to prawda,lub nie,to
i tak zycze wszystkiego najlepszego na Nowej Drodze Zycia.
Milosc jest szczesciem,.wiec niech tak sie stanie.
Pozdrawiam.

Ale sobie polecialas?  ??? ??? ??? ::) ::) A skrzydelka nie zabolaly?
Skad masz taka plotke o rzekomym moim slubie? Usmialam sie do bolu. ;D ;D ;D ;D
Dla wszystkich zaciekawionych , nie wychodze za maz ani na poludniu ani na polnocy. Ani z Kaplanem , ani z nikim innym.
Basta. :) :) :) :) :)

I jeszcze jedno milosci nie mozna wiezic zadnymi slubami , bo szybko zamienia sie w nieszczescie.
Ale jak ktos lubi to czemu nie?

A swoja droga Milosc jest Szczesciem! :) :)

Kiara :) :)


Tytuł: Odp: Pytania do Kapłana 718 cdn.
Wiadomość wysłana przez: arteq Sierpień 31, 2009, 19:47:31
I jeszcze jedno milosci nie mozna wiezic zadnymi slubami , bo szybko zamienia sie w nieszczescie.

Ależ bzdura. Więc według Ciebie ślub jest więzieniem miłości? Chyba wyłącznie w mniemaniu osób które mylą miłość z innymi uczuciami/ odczuciami. Taką opinię często wygłaszają osoby które po prostu nie były w stanie dotrzymać ślubów bo ich miłość była jakaś lichawa...
Co to za "miłość" którą ślub jest w stanie szybko zmienia w nieszczęście?


Tytuł: Odp: Pytania do Kapłana 718 cdn.
Wiadomość wysłana przez: ptak Sierpień 31, 2009, 20:10:22
Miłość jest wolnością. Gdy obwarujesz ją ślubami (przyrzeczeniami),  zamkniesz ją w klatce,
uwięzisz w swoich oczekiwaniach i wymaganiach … jak długo wtedy miłość będzie gościć? 


Tytuł: Odp: Pytania do Kapłana 718 cdn.
Wiadomość wysłana przez: Dariusz Sierpień 31, 2009, 20:15:04
Ludeczkowie kochani, znów schodzimy z tematu.


Tytuł: Odp: Pytania do Kapłana 718 cdn.
Wiadomość wysłana przez: Kiara Sierpień 31, 2009, 20:15:16
Miłość jest wolnością. Gdy obwarujesz ją ślubami (przyrzeczeniami),  zamkniesz ją w klatce,
uwięzisz w swoich oczekiwaniach i wymaganiach … jak długo wtedy miłość będzie gościć? 

Calkowicie zgadzam sie ze zdaniem Ptaka. Jezeli jest prawdziwa milosc , jej sluby ( kontrakty papierkowe) wcale nie sa potrzebne.
Zwiazek oparty na milosci powinien trwac doppki milosc trwa , anie ze wzgledu na podpisane akta.
Sprawdzone i potwierdzone wieloscia rozwodow iz slub gwarantem milosci nie jest.

Kiara :) :)


Tytuł: Odp: Pytania do Kapłana 718 cdn.
Wiadomość wysłana przez: arteq Sierpień 31, 2009, 20:22:23
U mnie przeszło 10 lat i jest coraz lepiej. Jeżeli w odpowiedzi macie powiedzieć: "widocznie potrzebujesz takiego "wymuszenia/kajdan" aby kochać i być przy wybranej osobie..." to lepiej się nie odzywajcie, bo na idiotyczne pomysły nie zamierzam odpowiadać.

Jeżeli naprawdę kogoś kochasz to nie boisz się odpowiedzialności i związku, ba cieszysz się, że i w ten sposób możesz potwierdzić swoje uczucia. Chyba, że jesteś tchórzem niepewnym tego co czujesz, a słówkami "miłość" mydlisz drugiej osobie oczy. A w wolnych związkach zawsze traci najwięcej kobieta. Ślub to także wyraz odpowiedzialnosći i troski - np. w przypadku tragicznych zdarzeń losowych - dziedziczenie, renty...
Miłość to też odpowiedzialność i wierność słowom/zapewnieniom. Chyba że masz na myśli taką "miłość": "będę Cię kochała... aż mi się nie znudzisz..."

edit: Kiaro, odsetek rozpadów "wolnych związków" jest jeszcze większy. A jeżeli "kochający" zostawi kobietę /kobietę z dzieckiem na lodzie bo "miłość" wygasła to przynajmniej mają jakieś prawa. Kto jak kto, ale taka bojowniczka o prawa kobiet powinna byc tego świadoma.
Wiem, że zaraz zaczniesz wrzeszczeć o naruszaniu prywatności - ale czy jesteś w stanie przyznać się ile Twoich "miłości" wygasło? Stąd takie, a nie inne Twoje poglądy?


Tytuł: Odp: Pytania do Kapłana 718 cdn.
Wiadomość wysłana przez: Kiara Sierpień 31, 2009, 20:30:44
Nie dyskutujemy o odpowiedzialnosci , a o milosci, bo odpowiedzialnosc za druga osobe ponosi sie rowniez bez kontraktu malzenskiego. Prawo to reguluje.

Jedni lubia to inni drugie, co nie znaczy ze musi to byc przymusem ustawowym w regulacji zabezpieczen prawnych , bo to jest juz kontrakt cos za cos.

Pieknie jak ktos sptyka druga osobe i kwitnie miedzy nimi milos, ale malo logiczne jest myslenie iz tylko dlatego ze wzieli slub.A gdyby go nie wzieli to co? Milosc by zwiedla? Kiepska by zatem byla.

Kiara :) :)


Tytuł: Odp: Pytania do Kapłana 718 cdn.
Wiadomość wysłana przez: Val Dee Sierpień 31, 2009, 20:35:22
ślub to wspaniała sprawa

ślubować ukochanej osobie, że się będzie ją kochało do końca życia to coś pięknego :)

oczywiście jak ktoś zdaje sobie sprawę, że to za długo to ślubów niech nie zabiera i po sprawie :)

i to nie jest żaden kontrakt ale coś wzajemne przyrzeczenie i oznaka miłości

bo jest coś piękniejszego niż obietnica wierności, szacunku i miłości aż do grobowej deski?


Tytuł: Odp: Pytania do Kapłana 718 cdn.
Wiadomość wysłana przez: ptak Sierpień 31, 2009, 20:41:35
Artku, uczucia same potwierdzają się, bez podpisów na papierze… i miłość nie zna strachu …
Zabezpieczenia dla rodziny poprzez małżeństwo, to zupełnie odrębna sprawa nie mająca związku z istotą miłości.
No i nie zatrzymasz miłości żadnymi przysięgami, ni zaklęciami, gdy postanowi odejść …

Życzę kolejnych lat w szczęściu z ukochaną.  :)


Tytuł: Odp: Pytania do Kapłana 718 cdn.
Wiadomość wysłana przez: arteq Sierpień 31, 2009, 20:43:13
Kiaro, nie odwracaj kota ogonem - ślub jest dla mnie przypieczętowaniem i jednym z wyrazów PRAWDZIWEJ miłości. Sam ślub nie gwarantuje miłości, lecz prawdziwa miłość nie boi się ślubu - wręcz przeciwnie: kocham Cię prawdziwie i jestem tylko Twój i udowodnię Ci to na wszelkie sposoby. Ślub kontraktem? Współczuję tak myślącym tchórzom. Nawet jeżeli założymy na chwilę tę brednię to prawdziwie kochając boisz się deklaracji i zapewnień? Twierdzenie "nie potrzebuję" jest w takim przypadku zwykłym tchórzostwem i przejawem niepewności uczuć - więc wtedy nie wycierajmy sobie gęby miłością.

Nie dyskutujemy o odpowiedzialnosci , a o milosci, bo odpowiedzialnosc za druga osobe ponosi sie rowniez bez kontraktu malzenskiego. Prawo to reguluje.
Ależ dyskutują o miłości dyskutujemy równiez o odpowiedzialności, bo prawdziwa miłość niesie w sobie także odpowiedzialność. A strach przed ślubem jest przejawem chęci uniknięcia części odpowiedzialności, ślubując bierzesz wszystkich na świadków, że dotrzymasz obietnic. Znowu kłania się odpowiedzialność za słowa i czyny.

Jedni lubia to inni drugie, co nie znaczy ze musi to byc przymusem ustawowym w regulacji zabezpieczen prawnych , bo to jest juz kontrakt cos za cos.
Tak rózne rzeczy lubią rózne osoby - ale wtedy nazywajmy rzeczy po imieniu, a nie szastajmy miłością.

Pieknie jak ktos sptyka druga osobe i kwitnie miedzy nimi milos, ale malo logiczne jest myslenie iz tylko dlatego ze wzieli slub.A gdyby go nie wzieli to co? Milosc by zwiedla? Kiepska by zatem byla.
I to pisze osoba która wzbrania się przed potwierdzeniem miłości? Napisze coś co zapewne do Ciebie i tak nie dotrze: w KK ślub jest jednym z sakramentów. Sakramenty są postanowieniami w których Bóg umacnia i pomaga człowiekowi wytrwać.

Nie znam żadnej kobiety która uczciwie przyznałaby: nie pragnę/nie chcę ślubu z osobą którą kocham... Czasami same się oszukują twierdząc inaczej - a powody tych twierdzeń są rózne - także niemożność wzięcia ślubu.

 


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Kahuna Sierpień 31, 2009, 21:40:38
Dariuszu,moje pytanie skierowalem do Kaplana 718 i tam powinno pozostac,bez przenoszenia do innego watku.

Kiaro,nie polecialem za daleko i skrzydelka mi nie odpadly.To
nie bylo stwierdzenie faktu,lecz zwykle,bez zlosliwosci,pytanie
do Kaplana 718.Na wypadek zalaczylem rowniez(szczere) zyczenia
pomyslnosci.Zyczenia podtrzymuje i nie ma znaczenia,czy to Ty Kiaro
jestes jego wybranka,czy tez zupelnie inna osoba.
Kaplanie.Nie zen sie nigdy,bo Kiara ma zawsze racje!?.
Poza tym,nie przyszlo mi do glowy,Kiaro,ze to jest dla Ciebie
niemozliwe,wrecz niedorzeczne.Smiej sie wiec do bolu,bo wierze,ze
ten smiech wyjdzie na zdrowie i nie zamieni sie nigdy w placz rozpaczy.
Pozdrawiam.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Kiara Sierpień 31, 2009, 22:18:54
No jest niedorzeczne  i to bardzo ze wzgledu rowniez na roznice wiekowa moja i Kaplana. A najwazniejsze to ze nie bylismy w sobie nigdy zakochani , nawet nigdy w zyciu sie nie widzielismy i nie snulismy takich planow.

Mozna Kaplanowi pogratulowac narzeczonej , pisal o tym , ale to nie ja , ja nie mam 18 lat jak jego wybranka. O tym tez pisal i perypetiach z jej rodzicami, wiec dziwie Ci sie Kahuno skad takie skojarzenia.
Tak wiec rozbawily mnie szczerze te gratulacje , gdy nic nie wiesz kto z kim i dlaczego?

Tak to prawda nie mam zamiaru zawierac  zawierac zadnego zwiazku malzenskiego. Tak z moim zrozumieniem milosci zawieranie zwiazku malzenskiego przezemnie nie jest mozliwe i jest niedorzeczne , to prawda.
Ale tak jest dla mnie, kazdy sam wybierze droge wlasciwa dla siebie.
Moje racje sa dla mni Kahuno , dla Ciebie sa Twoje ( zawsze wlasciwe) tak juz jest i byc powinno.

Ja nie wyrzekam sie milosci , nic podobnego , nie wyrzekam sie cudnego bycia z ukochanym , to nie to.
Mowie tylko o zawarciu zwiaku malrzenskiego i podpisaniu jakiegos kontraktu.
Co to , to nie.

Rowniez pozdrawiam serdecznie Kahuno.

Kiara :) :)


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: arteq Sierpień 31, 2009, 22:58:36
Jeżeli obietnice wygłoszone przy świadkach w imię miłości, stwierdzające że: będę Cię szanowała, będę Ci wierna, uczciwa i pozostanę z Tobą do końca swoich/Twoich dni jest dla Ciebie nie do przyjęcia to o jakiej miłości mówisz?
Która z powyższych deklaracji stoi w opozycji do miłości?
Podpisem potwierdzasz, że takie zdarzenie - deklaracja - miała po prostu miejsce. Publiczne wyznanie miłości też jest nieodpowiednie?


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Kahuna Sierpień 31, 2009, 23:25:10
Kiaro,z jednej strony to ladna melodia,ktora grasz juz od dluzszego
czasu,z drugiej, slysze jakies zgrzyty,konsonanse a nawet brak harmonii.
Przeczytaj sobie listy Pawla z Tarsu n/t milosci.Dowiesz sie,a na pewno w to wierzysz,ze milosc nie wybiera i nie buduje zadnych barier
wiekowych,wyznaniowych,jest niezalezna od naszej wiedzy,woli,
wyksztalcenia,zapatrywan ..itp..itd..mozesz wpisac tu co zechcesz.
Tak wiec nie widze tu zadnych sprzecznosci,jesli chodzi o wiek,a moje
gratulacje..?.to nie gratulacje.. a zyczenia osoby,ktora dobrze zyczy.
Wszystko jest wiec mozliwe,Kiaro,i rzeczy niedorzeczne moga sie stac
dorzecznymi.Czego zycze serdecznie.
PS.
O Kaplanie nie czytalem(jego ostatnie posty),wiec moje skojarzenia
z Toba nie sa chyba obrazajace..?Dla zadnej ze stron..?


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Kapłan 718 Sierpień 31, 2009, 23:38:45
to poczytaj Kahuno i potem dopiero pisz, to tak na przyszłość!

718'


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Kiara Wrzesień 01, 2009, 00:28:54
Kahuno to slyszysz co jest dla Ciebie mozliwe do uslyszenia na ten momet, nic wiecej.
 Milos to milosc rozpala serca ludzi i dziwne zachodza zdarzenia, nie mniej jednak warunek niezmienny, musi sie rozpalic do danej osoby.

Jezeli nie zaistnieje , nie rozkwitnie ( a wymusic tego niczym nie mozna) , co wowczas znaczy wszystko bez niej?
Przepieknie opisuje Pawel z Tarsu, i to prawda tak jest.
 Nie mniej jednak ani ja , ani Kaplan nigdzie nie niusowalismy ze mamy sie ku sobie. Dlatego wielka smiesznosc wywolalo we mnie Twoje pisanie, nie byla to zadna zlosliwosc , byla to szczera radosna reakcja.
I nie ma w tym zgrzytow ni dysharmoni , jest prawda odczuc , ktore zaistnialy.

Milosc jest zalezna od naszej woli ( realizacja jej) , masz wolna wole , mozesz pojsc droga namalowana przez nia , lub nie.
No chyba ze rodzina zmusza do malzenstwa  z dozgonnym kontraktem , ale to juz nie jest milosc

Kiara :) :)

ps. Czy wiek dla milosci nie gra roli naprawde? Nie dla milosc roli on nie odgrywa zadnej, idetycznie mozna kochac 100 latka , jak i 1 latka, to prawda.
Ale... , realizacja takiego zwiazku jako malzenstwa nie jest mozliwa, tak wiec wiek  jednak odgrywa  role
w momecie wchodzenia w intymnosc zwiazku.

Gdyby jednak arteq z jakichs powodow zostal sam ( czego mu absolutnie nie zycze) , to proponuje milosc i wiazek z partnerka rowna prawnuczce, no moze nie wnuczce tez moze byc.
Wszak dla milosci wiek nie istnieje a szkoda czasu z czekaniem na cialo swietliste.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: arteq Wrzesień 01, 2009, 00:46:39
Kahuna, może powinieneś założyć forumowe biuro matrymonialne "Pod mirtową gałązką" ?    ;D

PS. daj już im spokój...

PS2. jak już każdy będzie miał świetliste ciało [a co najmniej Ci najbardziej rozwinięci - do których zaliczają siebie oczywiscie K. i 7,18] to chyba wiek nie będzie odczuwalny jak teraz?  ;] 
Dobra, już spokój.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Kahuna Wrzesień 01, 2009, 00:52:48
Kaplanie 718.
Nie spodziewalem sie podziekowan za zyczenia na nowej drodze zycia
ale..ale arogancja zawsze na wierzch wyplynie.Chocby nie wiem jak ja maskowac.
Nie,nie bylo moim zamiarem kojarzyc forumowiczow i biura matrymonialnego
nie zakladam.Nie wiedzialem tylko,ze pytanie do Kaplana rozpeta taka
burze!Ciiiii...dosyc juz tego.Milosc jest szczesciem i basta. ;D


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Val Dee Wrzesień 01, 2009, 14:50:35
cytując Kiarę:

"uderz w stół a nożyce się odezwą" ;P

coś jest na rzeczy che che :)


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Kiara Wrzesień 01, 2009, 14:54:07
Kaplanie 718.
Nie spodziewalem sie podziekowan za zyczenia na nowej drodze zycia
ale..ale arogancja zawsze na wierzch wyplynie.Chocby nie wiem jak ja maskowac.
Nie,nie bylo moim zamiarem kojarzyc forumowiczow i biura matrymonialnego
nie zakladam.Nie wiedzialem tylko,ze pytanie do Kaplana rozpeta taka
burze!Ciiiii...dosyc juz tego.Milosc jest szczesciem i basta. ;D

Kahuno nie badz cyniczna pytanie  do Kaplana ? Czy gratlacje z okazji zwiazku malzenskiego kaplana i Kiary.

Basta , bo jesli zart to niesmaczny, a jesli na takich niedopowiedzianych informacjach sie zawsze opierasz , to powrot do calosci wiedzy.

Kiara :) :)


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: koliberek33 Wrzesień 01, 2009, 15:28:32
Jeżeli ludzie się "kochają", a boją się wzajemnych zobowiązań, nie ufają sobie nawzajem, czyliż to jest związek prawdziwy? Bojąc się dopełnić jakichś tam "głupich zobowiązań" ( czytaj :formalności), bo "miłość" jest wolna i ponad to, nie traktują siebie nawzajem takie jednostki aby przedmiotowo? Nie spodobasz mi się, to precz mego życia! A póki wydaje mi się, że cię kocham, to wypiję z ciebie najlepsze soki. :P
.
Czyż u podstaw nie istnieje zatem założenie, że ty mnie zniewolisz metalową obrączką i zobowiązaniem wzajemnego poszanowania?  Ja cię kręce, a to ci dopiero "miłość"!  Rozmawiamy o "chemii" związku, czy budowaniu zdrowej i pięknej relacji? Przede wszystkim świadomej, dla której nie ma przeszkód. Ot, i co!

Czyli że prawdziwa"miłość" boi się jakichkolwiek ograniczeń ? A to nie jest sama w sobie wolna??? I  nie wykracza poza wszystko? Czego się boi? Zwykłego papierka, urzędnika? "Miłość" dla której małżeństwo, to okowy zaprzecza swojej istocie, o której się tu próbuje dyskutować.                                                                                                                                                         


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Val Dee Wrzesień 01, 2009, 15:39:49
a to nie jest tak że przy małżeństwie zamyka się jakieś trzecie oko i czakry? ;P


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Kahuna Wrzesień 01, 2009, 17:35:48
Kahuno nie badz cyniczna pytanie  do Kaplana ? Czy gratlacje z okazji zwiazku malzenskiego kaplana i Kiary.

Kiaro,nie ma w moich postach ani grama cynizmu.Pytanie do Kaplana
zadalem,poniewaz nie bylem pewien,czy to Ty,czy inna osoba.Zyczenia
zlozylem rowniez bez wzgledu na to.Poniewaz Kaplan nie odpowiedzial
a zrobilas to Ty kiaro,(przy okazji wyjasniajac,ze to nie o Ciebie chodzi),wiec tu powinna sie dalsza dyskusja zakonczyc.Ale Ty dalej
ciagnelas temat w taki sposob,jakby to sprostowanie do mnie nie
dotarlo,niepotrzebnie zreszta.Jesli chodzi o niedopowiedziane informacje,to dlatego zadaje sie pytania,aby nie opierac sie na nich
i wyjasniac przypuszczenia lub domysly.Czyz jest grzechem zadanie
pytania?Lub zlozenie zyczen?Bo jesli tak,to nie mam wiecej pytan,
koncze ten temat.A zyczen dla Kaplana nie wycofuje,choc bardzo
wspolczuje 19-letniej wybrance.To tyle i koniec.
Pozdrawiam.
Tak,teraz juz na pewno wiem,ze biura matrymonialnego dla forumowiczow
nie otworze,bo by mnie zjedli w pare miesiecy od otwarcia. ;D


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Kapłan 718 Wrzesień 01, 2009, 19:00:50
sobie współczuj pseudohuno  >:D

braku mózgu bo gdybyś go miał to takich chamskich wypowiedzi byś uniknął, to tyle!

718'


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: koliberek33 Wrzesień 01, 2009, 19:09:17
a to nie jest tak że przy małżeństwie zamyka się jakieś trzecie oko i czakry? ;P

Nie, nie jest tak napewno!!!


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Kiara Wrzesień 01, 2009, 19:21:53
Nie mniej jednak prawdziwa milosc do istnienia nie potrzebuje gwarancji urzedowego przypieczetowania , ni zatwierdzenia jej prawnego. Jezeli jest to jest i z tym i bez tego.
Ludzie ze strachu iz obiekt moze wycofac sie ze zwiazku szukaja tych urzedowych praw dla siebie, nie da niej.
 Bo jak sie okazuje po ilosci rozwodow i one milosci dalszego trwania gwarantem nie sa.

Milosc to wolnosc , dana sobie oraz partnerowi, to nie zakaz , ni nakaz. Ale milosc nigdy nie krzywdzi wic jest trwa rowniez bez papierkowych gwarancji i metalowych kolek.

Kiara :) :)


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: zodiakus71 Wrzesień 01, 2009, 19:23:26
Zgadzam się z przedmówcą nie zamyka się trzecie oko i czakry , wręcz przeciwnie ale partnerka zazwyczaj życzy sobie zamykania pierwwszego i drugiego oka jak inna kobieta o miłej aparycji się zbliża  ;D


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: chanell Wrzesień 01, 2009, 19:31:14
Zgadzam się z przedmówcą nie zamyka się trzecie oko i czakry , wręcz przeciwnie ale partnerka zazwyczaj życzy sobie zamykania pierwwszego i drugiego oka jak inna kobieta o miłej aparycji się zbliża  ;D


Tiak........................................;)   bo wasze partnerki zawsze są dla was najpiekniejsze :P


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: arteq Wrzesień 01, 2009, 20:44:28
sobie współczuj pseudohuno  >:D
braku mózgu bo gdybyś go miał to takich chamskich wypowiedzi byś uniknął, to tyle!
O, z tym się nie zgodzę. Robi z Was wała, a Wy nie załapaliście...


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Kapłan 718 Wrzesień 01, 2009, 21:00:31
o! arteq A KIEDY Ty się z kimś zgodziłeś???????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????...

718'


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: kot Wrzesień 01, 2009, 21:04:38
Dobre pytanie,choć odpowiedź znana. :) :)


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: janusz Wrzesień 01, 2009, 22:03:38
Tematem tutaj poruszanym jest miłość w związkach zalegalizowanych i wolnych i tego się trzymajmy.W Polsce jest pięć milonów matek i ojców wychowujących samotnie dzieci.Powodem rozwodów jest sytuacja ekonomiczna tych rodzin.Praca zarobkowa jednego z rodziców za granicą powoduje,że długoletnia rozłąka i brak bezpośrednich kontaktów z rodziną doprowadza do jej rozpadu.Często zadawanym wtedy pytaniem jest - co stało się z łączącą te pary miłością.Nabardziej przeżywają tą sytuacje, nierozumiejące ją dzieci.Jest to problem coraz bardziej w naszym kraju narastający.
Przypominam tutaj piszącym aby nie używali wulgaryzmów i do nich nie prowokowali.To będzie karane usuwaniem postów.     


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: east Wrzesień 01, 2009, 23:13:34
Jeżeli obietnice wygłoszone przy świadkach w imię miłości, stwierdzające że: będę Cię szanowała, będę Ci wierna, uczciwa i pozostanę z Tobą do końca swoich/Twoich dni jest dla Ciebie nie do przyjęcia to o jakiej miłości mówisz?
Która z powyższych deklaracji stoi w opozycji do miłości?
Podpisem potwierdzasz, że takie zdarzenie - deklaracja - miała po prostu miejsce. Publiczne wyznanie miłości też jest nieodpowiednie?
Arteq rozumiem Twoją postawę. Myślałem kiedyś bardzo podobnie, jeśli nie identycznie. Przysięgałem w Kościele, przed Ołtarzem i ludźmi i  Bóg mi świadkiem ,że byłem wtedy szczery i wierzyłem w to co mówiłem.
"Do grobowej deski " ha ha ha  .
Jednakże człowiek nie zna swojej przyszłości , nikt  jej nie zna, nie można przewidzieć co się wydarzy w przyszłości oraz czy sami się nie zmienimy. Czasami dzieją się takie historie ,że nie można inaczej postąpić , jak tylko odwołać swoje śluby. W imię szacunku , uczciwości oraz miłości właśnie, tych prawd, które najbardziej cenisz - choć może to zabrzmieć niewiarygodnie. Nie ma sensu szukać winnych ( kto bardziej winny?).
Powiem z własnego doświadczenia : miłość nie ustaje nigdy. Nawet, gdy nie możesz inaczej postąpić jak się rozwieść, to nawet wtedy nie ustaje.

      Sam ślub to również czynności administracyjne. To kontrakt społeczny. Wiąże obie strony na wiele sposobów, a w tym także majątkiem. Stopień skomplikowania tych zależności czasami bywa tak duży, że nawet, gdy dwoje ludzi zgodnie już postanawia, że nie mogą ze sobą wspólnie żyć to i tak przychodzi im wspólnie stawić czoła niełatwym i kosztownym kwestiom prawnym ( wspólne kredyty, majątek do podziału, kwestia dzieci ), a co dopiero wtedy, gdy para rozstaje się w nieprzyjaźni. Czasami ludzi to przerasta i wolą już niczego nie rozwiązywać. Wiele osób żyje w fikcyjnych związkach małżeńskich,a tak na prawdę osobno. Przysięga małżeńska sprowadza się do zachowania  statystyki w urzędach i na plebanii.  Oczywiście to chora sytuacja i bardzo zakłamana, dlatego powinna być szybko i skutecznie rozwiązana, a jednak Instytucje (np KrK ) skutecznie i długotrwale blokują leczenie tej "choroby".
Powyższy akapit to nie jest na szczęście opowieścią  z mojego życia, ale znam takie historie. Po takich doświadczeniach ludzie stają się przeciwnikami małżeńskich kontraktów "na wszelki wypadek".
 
Ale i tak "głupieją", gdy znowu się zakochują. Dla osoby, którą się kocha zwykle traci się zupełnie głowę oraz tzw "zdrowy rozsądek" :) Gdy zażąda ona "dowodu" w postaci ślubu , to znowu staniemy na głowie, żeby tak się stało he he.

Z drugiej strony jeśli obojgu zakochanym za dowód wystarczy tylko ( i aż ) uczucie, to nie ma takiej siły, która mogłaby nakazać im zawierać kontrakty. Nic i nikt nie może w ten wybór ingerować.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: arteq Wrzesień 02, 2009, 00:21:08
Powiem tak: nie jesteś w stanie zmusić drugiej osoby do dochowania przysięgi, ale sam możesz w niej wytrwać.

Kiedyś był okres zapoznawczy, spotykanie się, następnie narzeczeństwo - ludzie mogli podejmować bardziej świadome decyzje. Teraz jest to wyśmiewane, są zamienniki w stylu "mieszkanie na próbę". W głupim sklepie wyśmieją Cię gdy poprosisz o żelazko na próbę na 2 tygodnie, a tutaj żąda się człowieka do prób...


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: jeremiasz Wrzesień 02, 2009, 09:29:03
Małżeństwo jako zalegalizowany związek (w ramach prawa cywilnego czy kościelego)  to jest w ogóle śmieszna sprawa.

Dlatego, że ludzie obiecują (o matko - przysięgają) sobie coś (miłość, wierność,itp) co i tak jest SKUTKIEM bycia w dobrym związku.

Tak naprawdę, dopiero kiedy związek się kończy można ocenić jego "wartość". Czy była tam miłość, czy była tam wiernosć, czy była tak przysłowiowa uczciwość małżeńska.

Jest to postawione na głowie.

Ludzie obiecują sobie miłość i to ma im zapewnić dobry związek.
A przecież miłość to skutek dobrego związku.

Nie możesz obiecać komuś miłości. Obiecać możesz, że wypierzesz skarperki albo wytrzepiesz dywan.
To jakaś kompletna paranoja.

To tak jakby komuś obiecać, że jak pójdziesz na nieznaną komedię do kina (nawet znanego reżysera) to będziesz się dobrze bawił.
Przecież to kompletna bzdura.
Możesz mieć nadzieję na dobrą zabawę ale pewności nigdy.

To tak, jakby idąc na wycieczkę w nieznane góry obiecywać, że widoki Cie zachwycą.

Obiecujemy, co gorzej, przysięgamy coś, czego NIE JESTEŚMY W STANIE obiecać.

Powinniśmy obiecywać NADZIEJĘ, że wytrwamy w miłości. Tak byłoby uczciwiej.

pozdrawiam


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: arteq Wrzesień 02, 2009, 09:56:19
Tak naprawdę, dopiero kiedy związek się kończy można ocenić jego "wartość". Czy była tam miłość, czy była tam wiernosć, czy była tak przysłowiowa uczciwość małżeńska.
Według mnie wartość związku mozna okreslic w dowolnej chwili jego trwania.
Oczywiście ślub sam w sobie nie jest gwarantem miłości, miłość automatycznie nie pojawi się z chwilą wzięcia slubu, natomiast wynikiem prawdziwej miłości jest chęć bycia z wybrana osobą, związek z nią czyli małżeństwo.

Obiecujemy, co gorzej, przysięgamy coś, czego NIE JESTEŚMY W STANIE obiecać.
Jeremiasz, jeżeli uważasz, że nie jesteś/będziesz w stanie dotrzymać miłości, wiernosci i uczciwości to masz rację - nie obiecuj. Tylko uczciwym wtedy będzie abyś nie zawracał takiej osobie głowy. Powiedz jej wprost zanim zamieszkacie razem: istnieje możliwość, że Cie opuszczę, że nie wytrwam przy Tobie, MUSISZ to zaakceptować, pogodzić się z tym...
Robicie to? Czy też przemilaczacie jako "oczywistość"? 
Tak, ślub to jedna z najpowazniejszych decyzji w życiu, poprzeczka jest bardzo wysoko. Ludzie nie przygotowują się dobrze do wyzwania a potem zdziwienie, że są kontuzje i nie wyszło i pojawia się niechęć... do odpowiedzialnych deklaracji.

Co do porównań do filmówi wycieczek - okres spotykania się i narzeczeństwa jest po to abyś upewnił się, że będziesz zadowolony z "filmu" i "widoków". Tak ja to widzę.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: jeremiasz Wrzesień 02, 2009, 11:05:09
Cytuj
Jeremiasz, jeżeli uważasz, że nie jesteś/będziesz w stanie dotrzymać miłości, wiernosci i uczciwości to masz rację - nie obiecuj.
A Ty jesteś stanie powiedzieć co będziesz czuł za 5,10,20 lat?...
NIE JESTEŚ.
Możesz mieć tylko nadzieję.
Owszem, możesz obiecać że będziesz wierny (czyli np. poskromisz swoją seksualność), możesz obiecać, że będziesz uczciwy (czli np. będziesz sie dzielił równo obowiązkami domowymi), ale nie możesz obiecać swoich EMOCJI.
One są poza zasięgiem twoich obietnic.
Chyba, że miłość rozumiesz jako intelektualną deklarację. Ot... "mam taki pogląd, że cię kocham" , coś na równi "jutro założe niebieską koszulę"

Cytuj
Tak, ślub to jedna z najpowazniejszych decyzji w życiu, poprzeczka jest bardzo wysoko. Ludzie nie przygotowują się dobrze do wyzwania a potem zdziwienie, że są kontuzje i nie wyszło i pojawia się niechęć... do odpowiedzialnych deklaracji.
Dzięki. Nie wiedziałem. Toś mi chłopie teraz przygadał.

Cytuj
Co do porównań do filmówi wycieczek - okres spotykania się i narzeczeństwa jest po to abyś upewnił się, że będziesz zadowolony z "filmu" i "widoków". Tak ja to widzę.

No wiesz Arteq, jeżeli przez 50 lat małżeństwa pozostaniesz takim samym człowiekiem, zero zmian, ani fizycznie (ani jeden siwy włosek), i psychicznie... to tylko pogratulować...  betonu.

Wiesz, moja żona miała identyczne poglądy jak Ty.
Do momentu kiedy musiała się rozwieść z poprzednim mężem.
Czego Tobie serdecznie nie życzę.

pozdrawiam


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Kahuna Wrzesień 02, 2009, 11:11:09
sobie współczuj pseudohuno 

braku mózgu bo gdybyś go miał to takich chamskich wypowiedzi byś uniknął, to tyle!

718'

Hmmm..jesli chodzi o chamstwo,to wystarczy spojrzec na twojego awatara,
a nad nim jest licznik chamstwa - punkty forum(-46).I to juz mowi
wszystko i jest niezbitym dowodem tegoz.No chyba,ze jest to jakas
kolejna,magiczna liczba ,oprocz 718,nad rozszyfrowaniem ktorej strawiles 9 lat zycia,.i ktora nikomu i do niczego sie nie przyda.
Nawet psu na bude..
Gratulacje!


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: koliberek33 Wrzesień 02, 2009, 12:50:48
To tak, jakby idąc na wycieczkę w nieznane góry obiecywać, że widoki Cie zachwycą.

pozdrawiam


Szanowny Jeremiaszu!

Gdy się czyta Twoje wywody, to sama prawda i logika. Jesteś, zdaje się mistrzem w intelektualizowaniu.  Nie mniej Twoje racje oparte są wciąż na ego.

A propos tej wycieczki, to nie trzeba znać gór, by zachwycić się widokiem. Dla człowieka wielkiej wrażliwości, a więc przestrzeni wewnętrznej, piękno jest we wszystkim. Bo, czyż wszystko w swej istocie nie ma "boskiej" natury?  Był nawet taki kierunek w poezji: turpizm, który uczył dostrzegać je w brzydocie, w najbardziej pospolitych przedmiotach codziennego użytku, etc. A czyż człowiek nie jest piękny w starzeniu, w codzienności. Nie dostrzeże tego ten, kto nie dojrzał do takich jakości.

Kilka dni temu opowiadano mi  o tragicznym losie chorej rencistki, której to odumarł konkubin, i który nie zdążył uregulować spraw majątkowych. Na  mieszkanie, które należało do niego, położyła łapę już wystarczająco zamożna, ale chciwa jego rodzinka; i w ten oto sposób wspomniana wyżej konkubinka stała się  z dnia na dzień żebraczką. Zamiast renty mogła mieć jego całkiem dobrą emeryturę...Jest w totalnej rozpaczy. A przecież mu zaufała, bo tak ją kochał...

Cytuj
Jeremiasz, jeżeli uważasz, że nie jesteś/będziesz w stanie dotrzymać miłości, wiernosci i uczciwości to masz rację - nie obiecuj.
A Ty jesteś stanie powiedzieć co będziesz czuł za 5,10,20 lat?...
(...) ale nie możesz obiecać swoich EMOCJI.
One są poza zasięgiem twoich obietnic.


Jeremiaszu, jeżeli "nie możesz obiecać swoich emocji", to nie wchodź w żaden związek. Nad emocjami trzeba pracować, jak mądrze piszesz: poskramiać. Małżeństwo jest lepszym testerem, aniżeli tzw. wolny związek, gdzie zawsze ma się tę "furtkę". Sztuką wielką bowiem, jest zobowiązać się być z kimś na poważnie i nie zawłaszczyć go do końca. W wolnym związku można pograć, bo (on, ona) może mnie w każdej chwili zostawić. Poczucie bezpieczeństwa jest wciąż zachwianie, co bardzo godzi w poczucie wartości partnera, rodzi nerwowość, niepewność...ale gra wciąż się toczy! Bywa, że niejedna panna sugeruje małżeństwo, a jej wielbliciel znika nagle niczym kamień w wodę. Czar prysł. Co najmniej zastanawiające!!!

W małżeństwie natomiast ludzie  myślą, że nie muszą już grać, ale z tego też powodu nierzadko przekraczają granice. I to jest doskonała lekcja na uważność, takt i ogromną mądrość zasadzającą się na świadomym szacunku do siebie i drugiej istoty. Tak dziwnie się składa, że tam gdzie nie ogranicza nas z pozoru nic, mamy tendencje do samoograniczania, lub tego drugiego. Warto zatem zaryzykować taką relację na poważnie i do końca. Wiele można się nauczyć, ale trzeba o tym wiedzieć, że to jedno z najdoskonalszych terytoriów.
Poza tym, to o ile pamiętam, w USC nie ma żadnych przysiąg, a tylko normalne zobowiązanie wzajemnego poszanowania, zapewnia to także regulację prawną nie tylko dot. kwestii majątkowej, spadkowej, ale dotyczy potem również i dzieci.

Myślę  jednak, że w Nowym Świecie nie będzie potrzeba  i takich nawet zobowiązań. Ale to już rozważania przekraczające obecny temat.



Z pozdrowieniami

koliberek po 33-kroć szlachetny ;)



Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Kiara Wrzesień 02, 2009, 15:19:43
Koliberku 33 sytuacja staruszki nie wyplywa z braku milosci jej partnera , a z braku ustaw prawnych uczciwie regulujacych takie sytuacje. Zreszta z tego co wiem to 5 lat zwiazku udokumetowanego w konkubinacie daje podstawy prawne do wielu rzeczy.

To ludzie ustala sami co chca obecnie doswiadczac , czy zwiazow papierkowych , czy zwiazkow nie papierkowych. A zycie pokaze , ktore sa naprawde bardziej trwale.
Te , ktore maja urzedowa "smycze", czy te , ktore sa polaczone miloscia , ktora z milosci nigdy nie tworzy uwiezi z wiezi.

Tak sobie pozwolilam napisac, a odpowie Ci zapewne jeremiasz.

Kiara :) :)



Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: arteq Wrzesień 02, 2009, 15:49:38
Koliberku 33 sytuacja staruszki nie wyplywa z braku milosci jej partnera , a z braku ustaw prawnych uczciwie regulujacych takie sytuacje.
Hmmm... są ustawy prawne regulujące te rzeczy, ale nie skorzystali z nich. Widać tutaj naocznie to na co zwracałem uwagę - miość to także odpowiedzialność i troska. Postąpili zgodnie z zaleceniami Kairy a wbrem moim - teraz kobieta płacze...
Patrzcie na owoce.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: koliberek33 Wrzesień 02, 2009, 19:40:11
I owszem, po pięciu latach konkubin nabywa prawa. Los jest jednak nieprzewidywalny. Nie napisałam, że to była staruszka. Przy obecnych przemianach Pani Śmierć ma pełne ręce roboty i nie specjalnie zważa na wiek. Można nie doczekać i tych pięciu lat. Są i takie sytuacje, że razem budują gniazdko, potem  jedno odchodzi i trudno o sprawiedliwy podział.

Znam taki układ, gdzie on przedstawia sobą ogromny potencjał energetyczny, ale jest mniej praktyczny i obraca się doskonale w świecie inteletu i poza tą sferą już. Gorzej zaś z tzw. "materią".  Ona zaś "robi kasę"; wybudowała dom, ale dopiero wtedy, gdy go spotkała.... I nie zdaje sobie w ogóle sprawy, że intensywnie "jedzie na jego energii". Co jest widoczne dla postronnego, w miarę zorientowanego obserwatora.
Z tego też powodu zdarzył się u niego znaczny spadek energii, co uświadomił sobie wreszcie sam, że nie potrafił się bronić przed jej "wampiryzującymi" skłonnościami. Nie robił z tego tragedii, tylko próbował wyciągnąć wnioski. Jednakże ona postanowiła go porzucić, gdyż w jej mniemaniu, on "już nic nie wnosi do ich związku".

Byłam słuchaczem pokrętnych i żenujących usprawiedliwień tej modliszki.  A nie zdążyli oni  pomieszkać w tym domu razem te pięć lat. W jej opinii wszystko należy wyłącznie do niej, bez względu na to, że włożył on tam wiele swojej fizycznej pracy także, ale nie były to bezpośrednio jego pieniądze. On zajęty był ponadto opieką nad jej trudnym synem i chorą "zalzhaimeryzowaną"  matką. Takich sytuacji jak powyższa nie rozstrzygnie żaden sąd.

Dlatego od kliku lat upraszam o definicję miłości, przynajmniej na miarę tutejszych tęgich umysłów i speców, bo zdaje się mamy takich co najmniej kilku...
Bez tego fundamentu, ta dyskusja i niejedna tutaj, wydaje  się być bezprzedmiotowa.


z ukłonem wobec Szanownych Istności:

koliberek



Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: east Wrzesień 02, 2009, 23:41:40
Ale co tu definiować , Koliberku, i o co tak na prawdę walczyć ?
Cóż On - niepraktyczny, uczyniłby z majątkiem ? A ona, wielce zaradna - po cóż jej majątek bez miłości ? Czy tym majątkiem poradzi sobie z trudnym synem i chorą matką ?
Bez małżeństwa w takim związku  rozstanie jest , jakby to nazwać "bardziej definitywnie skuteczne"  - szybko pozbawia złudzeń, ale też szybciej można zająć się tym, co na prawdę ważne - własnym rozwojem - zamiast tkwić w trudno rozwiązywalnym  i wciąż rozdrapującym rany układzie.

Postawię tu kontrowersyjną tezę, że w pewnym sensie małżeństwo to więzienie wewnątrz publicznie podjętych zobowiązań .
Kiedy człowiek jest zakochany to nie dostrzega tego więzienia , a jeśli nawet, to uważa je za słodką wolność.
Kiedy oboje są skupieni na sobie na wzajem to sam akt małżeński jest właściwie tylko dodatkiem do ich związku.
Wszystkim takich związków życzę.
Kiedy jednak , z rożnych przyczyn, ludzie dochodzą do wniosku, że nie mogą ze sobą być, to instytucja małżeństwa staje się ich gehenną. Muszą się z tego wyzwolić.
Uczucia nie mają nic wspólnego z konsekwencją dotrzymywania obietnic. Można oczywiście się uprzeć i w imię obietnicy trwać w czymś, co umarło, ale czy jest w tym jakikolwiek sens ? Czy można sobie nakazać kochanie ? A może wystarczy udawać, że wszystko jest OK ?
W każdym związku chodzi o to, aby dawać siebie i siebie angażować, współdzielić się sobą. Odpowiedzialność za dzieci również ponoszą obie strony bez względu na to, jaki jest ich status prawny , albo uczuciowy.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: koliberek33 Wrzesień 03, 2009, 01:01:05
Jemu majątek nie jest potrzebny, to nie tego formatu mężczyzna. To dla niej ten majątek ma znaczenie. Zdobyty nie tylko jej wysiłkiem. Chodzi tu o instrumentalne traktowanie drugiego człowieka, o przyzwolenie sobie na to, gdyż "tak naprawdę to nie mamy wobec siebie żadnych zobowiązań i fora ze dwora!"

Jak to powiadają: " okazja czyni złodzieja i coś w tym jest". Może, nie istnieje takie pojęcie jak miłość? Uczucia i owszem. Ale jak twierdzisz - one umierają nierzadko. Dlaczego? Bo, druga strona nie spełniła naszych oczekiwań?  A czyż te nie biorą się z ego, wzajemnych utarczek o dominację itp... i wtedy następuje niedojrzałe "good by"?

Nie zamierzam oceniać takich postaw, bo błądzić jest rzeczą ludzką. Wynikałoby z tego, że  uczucia, które mogą obumrzeć, to nie miłość. Prędzej pożądanie oparte na wzajemnej atrakcyjności itp...Więc, cóż to jest miłość między dwojgiem. Cóż, to jest w ogóle miłość? Co jest gwarantem udanego związku? Lepsze dopasowanie, znalezienie drugiej połówki" Jak się okazuje, to wtajemniczeni powiadają, że można znaleźć drugą połówkę i zniszczyć z nią relację, by potem znów rozpaczliwie się szukać...

Widzisz, jeśli chodzi o wspomniany związek, to on zdał sobie sprawę, że jak masz energię, to jesteś potrzebny, więc wziął się w garść i znów są razem.  Przy tym, uczy się w tym usytuowaniu zadbać o swoje granice i potrzeby, a ona szacunku do jego samozaparcia i szerszego spojrzenia na rzeczywistość. Ponieważ jego życie było w śmiertelnym niebezpieczeństwie, wtedy właśnie robiła wszystko, by od niego odejść, co też i po części uczyniła uciekając na ten czas za granicę.

Jednakże zdumiała ją jego determinacja, umiejętność pracy ze sobą najpierw. Oraz to, że posiada rzeczywistych przyjaciół, którzy nie opuścili go  w potrzebie. Zatrzymała ją też przy nim jego tajemnica na "nieśmiertelność", gdyż wyraźnie przebija z niego ten potencjał, choć to ona teraz tryska zdrowiem...

Postawię tu kontrowersyjną tezę, że w pewnym sensie małżeństwo to więzienie wewnątrz publicznie podjętych zobowiązań .
Kiedy człowiek jest zakochany to nie dostrzega tego więzienia , a jeśli nawet, to uważa je za słodką wolność.
wspólnego z konsekwencją dotrzymywania obietnic.

Eaście!

Weź pod uwagę to wreszcie
iż wolnego wewętrznie człowieka
nie ograniczają żadne pęta, ni więzienie
 
Zniewolone zawsze czuje się i tylko ego.
resztę Drogi Kolego, pozostawiam do oglądu
przez Twe Wnętrze, czyli sumienie...*



Gwoli uzupełnienia dodam jeszcze, iż  bohater tej opowieści otrzymał  on niedługo potem dom w spadku i pieniądze; bowiem, mimo niestabilnego jeszcze stanu zdrowia opiekował się z całym oddaniem, chorą ciotką. Ma też mieszkanie. Nie zrezygnował jednak z tej relacji, gdyż kieruje nim zwyczajna empatia, zrozumienie i chęć świadomego uczestnictwa i doskonalenie się w układzie, który wcześniej stworzyli z tą kobietą.. Nie szukał innej, ani nie był urażony takim potraktowaniem. Dzisiaj w śnie przyszła do mnie informacja o ich rychłym malżeństwie. Kto wie, kto wie...

Z tej historii można wysnuć niejakie i to dość odważne wnioski... Ot i co!


koliberek uff!
 ;)^-^
* Szanowny Eaście!

 nie traktuj to jako osobisty przytyk, zbyt CIe szanuję, ale wiesz "licencja poetica" ;)


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: jeremiasz Wrzesień 03, 2009, 07:55:18
Cytuj
A propos tej wycieczki, to nie trzeba znać gór, by zachwycić się widokiem. Dla człowieka wielkiej wrażliwości, a więc przestrzeni wewnętrznej, piękno jest we wszystkim. Bo, czyż wszystko w swej istocie nie ma "boskiej" natury?  Był nawet taki kierunek w poezji: turpizm, który uczył dostrzegać je w brzydocie, w najbardziej pospolitych przedmiotach codziennego użytku, etc. A czyż człowiek nie jest piękny w starzeniu, w codzienności. Nie dostrzeże tego ten, kto nie dojrzał do takich jakości.
Masz 100% racji ale pod jednym warunkiem. Sam (Sama? - wybacz, nie znam Twojej płci a Koliber jest rodzaju męskiego) napisałeś "dla człowieka wielkiej wrażliwości".
Może precyzyjniej byłoby "dla człowieka odpowiednio rozwiniętego duchowo" - masz rację, taki człowiek we wszystkim znajdzie miłość, wszystko potrafi pokochać, i paradoksalnie, jest mu zupełnie obojętnie z kim pójdzie przez życie.
Bo dla niego samo pójście przez życie jest już wystarczającym cudem, od drugiego człowieka niczego nie oczekuje, każdą chwilę traktuje jak coś niezwykłego. Tak rozwinięty człowiek dosknale zna swoje ciało i umysł, umie przewidzieć ich reakcje, ich sztuczki, itp.. Dla takiego człowieka deklaracja, że będzie kochał całe życie.. jest oczywista.

Pytanie tylko - ilu jest takich ludzi?
Zwykły, przeciętny człowiek, czy tego chce, czy nie, kieruje się jakimś interesem podczas wchodzenia w związek. Może nawet nie uświadamia sobie tego interesu, tego, że oczekuje spełnienia jakiś swoich potrzeb.
Jemu się np. "podoba" jego dziewczyna. Nie rozumie nawet co to znaczy, że mu się "podoba".  A Ci którzy ustalają tekst przysięgi małżeńskiej oczekują od niego, że zrozumie sens słowa "miłość".
Bo jeżeli mam deklarować ŚWIADOMIE miłość na całe życie to chyba tylko wtedy kiedy WIEM co to jest.

Zapytaj ludzi na ulicy czy wiedzą co to miłość. I sam oceń wg tego jaki procent zawierał swoje małżeństwo świadomie.

Cytuj
Jeremiaszu, jeżeli "nie możesz obiecać swoich emocji", to nie wchodź w żaden związek. Nad emocjami trzeba pracować, jak mądrze piszesz: poskramiać. Małżeństwo jest lepszym testerem, aniżeli tzw. wolny związek, gdzie zawsze ma się tę "furtkę". Sztuką wielką bowiem, jest zobowiązać się być z kimś na poważnie i nie zawłaszczyć go do końca. W wolnym związku można pograć, bo (on, ona) może mnie w każdej chwili zostawić. Poczucie bezpieczeństwa jest wciąż zachwianie, co bardzo godzi w poczucie wartości partnera, rodzi nerwowość, niepewność...ale gra wciąż się toczy! Bywa, że niejedna panna sugeruje małżeństwo, a jej wielbliciel znika nagle niczym kamień w wodę. Czar prysł. Co najmniej zastanawiające!!!
Pozwolę się nie zgodzić.
Z tym małżeństwem jako formalny związek (obojętnie czy kościelny czy nie) to jest trochę tak, że owszem, daje pewne poczucie bezpieczeństwa, szczególnie kobiecie. Ona bowiem w okresie ciąży, porodu i wychowywania dziecka jest w dużym zakresie pozbawiona możliwości zarobkowania.  Więc, "papierek", w jakimś tam sensie jest "gwarancją", że ojciec dziecka się nie ulotni jak kamfora.
W tym sensie, mogę się jedynie zgodzić z tym, że jeżeli nie mam zamiaru wziąść odpowiedzialności za rodzinę (choćby finansowej) to fakt, lepiej nie wchodzić w formalny związek.

Jeszcze takie słówko co do emocji. Nie uważam, że należy je "poskarmiać", zbytnio przypomina mi to "tłumić".
Uważam, że powinno się je świadomie wyrażać, pozwalać na ich przepływ. Użyłem "poskromić swoją seksualność" w kontekście wierności. To też temat na zupełnie oddzielną dyskusję.

Piszesz, żę w małżeństwie ludzie myślą, że nie musza już grać.
Celne stwierdzenie.
Ale oznacza to także, że wcześniej ciąglę odgrywali komedyjkę. Że ich intencje nie były czyste. Od samego początku.
Że wchodzili w związek licząc na to jakie korzyści dla siebie osiągną z tego, że są z drugą osobą.
Wachlarz tych korzyści jest szeroki - a to bezpłatny seks, a to zabezpieczenie finansowe, a to podniesienie swojej stopy życiowej, a to dowartościowanie się, a to chęć zaimponowania otoczeniu swoim partnerem, itp, itp

Jest więc tak, że małżeństwa zawierane są już góry w pewnym interesie a okrasza się to pięknymi słowami o miłości, itp.
Smutne to wszystko.

pozdrawiam


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: koliberek33 Wrzesień 03, 2009, 12:07:06
Szlachetny Jeremiaszu!

Tu jestem koliber i to zdecydowanie wystarczy. Nie ma znaczenia moja płeć, ani pochodzenie, ale to co chcę przekazać.
Piszesz: "ilu jest takich świadomych?" Otóż, niewielu, ponoć o wiele więcej biorobotów. Ale to są ich wybory. Nie nam ich zbawiać, ale wskazać jedynie jak dojść do świadomości siebie samych. Zresztą to już było nieraz i dawno czynione.

Przerażające jest jednak to, co piszesz w trzeciej części. Ludzie, którzy  wiedzą, że się zwiążą nie muszą dodatkowo grać ( każdy z nas odgrywa jakieś role, ale to osobny aspekt) Grają ci, którzy nie wiedzą na czym stoją.
Poza tym jeżeli ktoś chce kosztem drugiej osoby realizować własne oczekiwania, to zrozumie prędzej, czy później, że nie tędy droga.

Piszesz też:
Bo jeżeli mam deklarować ŚWIADOMIE miłość na całe życie to chyba tylko wtedy kiedy WIEM co to jest.  

No, właśnie: CO TO JEST? I  to jest tu najważniejszym zadaniem, a nie wchodzenie w spory, jak tu się nierzadko zdarza.

oraz:
W tym sensie, mogę się jedynie zgodzić z tym, że jeżeli nie mam zamiaru wziąść odpowiedzialności za rodzinę
(choćby finansowej) to fakt, lepiej nie wchodzić w formalny związek.
 

Jeśli się nie chce wziąć odpowiedzialności za rodzinę, to nie należy wchodzić w żaden związek! Takie jest moje zdanie. W wolnym związku mogę narazić rodzinę na upokorzenie porzucenia i zaniedbania?
I czyż w wolnym związku seks jest płatny, skoro w zalegalizowanym, jak piszesz "bezpłatny"?.

Piszemy o "poskromieniu emocji". Sądziłem, że zachodzi raczej proces skanalizowania emocji, bądź przetransformowanie ich na zdrowe uczucia, a nie tłumienie. Czyżbyś seks tłumił? To bardzo niebezpieczne dla zdrowia! Wiem, jakoś z tego wybrnąłeś, ale....A czy zabezpieczenie finansowe drugiej osoby i siebie także, to jakiś grzech, czy raczej przejaw troski i szacunku do siebie nawzajem? Liczenia się z potrzebami., które są gwarantem przeżycia, bądź godnego życia, a do tego ma każdy prawo. Wymieniamy się energią, choćby poprzez seks, to dobrze jeśli i tutaj wszystko też jest wspólne. I jaki tu interes? Raczej zdroworozsądkowe postawienie sprawy. Wszak "w zdrowym ciele, zdrowy duch."

Poza tym w razie czego, sąd rozstrzygający problem, wie na czym stoi. Ustało współżycie i ekonomia nas rozdziela, uczucia "umarły"...I sprawa jest jasna. Sąd pomógł w sprawiedliwym zazwyczaj rozdzieleniu i nie ma wzajemnych pretensji. A może jednak związek nie obumarł, tylko tak nam się wydaje. Przed sądem można nierzadko się otrząsnąć i opamiętać. Albo inaczej : wiele wspaniałych związków uległoby rozbiciu, bo poddali się kryzysowi, a wizja sądu oddaliła tę decyzję. I okazało się, że jednak są dla siebie stworzeni.

A jeśli ktoś "chce zaimponować swoim partnerem", to biada jemu, co nam do tego. To on podejmuje takie decyzje. To jednak osobna kwestia i uboczna tego, o czym traktujemy. Szpanować można wszędzie i w wolnym związku. To nie ma siły przetrwania.
Miło się z Tobą rozmawia Jeremiaszu, bo trzymasz tu poziom, ale smutne jest Twoje widzenie. Choć nie pozbawione w pewnym sensie, a przynajmniej częściowo podstaw.

Pozdrawiam

koliberek


Tytuł: Małżeństwo | ma - Łże`ństwo
Wiadomość wysłana przez: PHIRIOORI Wrzesień 03, 2009, 12:29:59
nie rozumiem tematu topika.

Piszesz, że ma Łże`ństwo
..Czy dobrze domyślam sie że chodzi ci o "podstawowa komorka" Łże Elity?


Czy chodzilo o jakies inne oszustwo?

ew. Któz jest POSIADACZEM ("ma") owo ŁŻE`ństwo?!..


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Linda Wrzesień 03, 2009, 12:42:08
 :)Uwazam ,ze chcac sie wypowiedziaec w tym temacie nie mozemy opierac sie na ocenach innych zwiazków..to nie fer...
  Kazdy wybiera własna droge...nie wazne czy to jest malżeństwo ,czy wolny zwiazek.Tu i tu trzeba byc poprostu uczciwym wobec siebie człowiekiem....to wszystko...zaufanie to najwazniejsza rzecz w kazdym zwiazku .Jesli zaufania zaczyna brakowac..to poczatek konca
Cytuj
Znam taki układ, gdzie on przedstawia sobą ogromny potencjał energetyczny, ale jest mniej praktyczny i obraca się doskonale w świecie inteletu i poza tą sferą już. Gorzej zaś z tzw. "materią".  Ona zaś "robi kasę"; wybudowała dom, ale dopiero wtedy, gdy go spotkała.... I nie zdaje sobie w ogóle sprawy, że intensywnie "jedzie na jego energii". Co jest widoczne dla postronnego, w miarę zorientowanego obserwatora

hmm....rzeczywiscie..wybudowac dom....bułka z masłem...poruszac sie w swiecie intelektu...pewnie ciezka praca...kto włozył spodnie,a kto fartuszek....?...Ale najwazniejsze..kto oceniony dobrze, a kto nie?
Tylko znowu ocena, ocena ,ocena i to w kwesti tak delikatnej jak cudzy zwiazek...Czy wogole jest to dopuszczalne?
Skad pochodzą potrzebne do takiej oceny informacje?.Ile razy zjadłas z nimi śniadanie ,moze kładlas sie z nimi do łozka ,kiedy rozwiazywałas z nimi mniejsze i wieksze problemy?
Nie wiem, skąd mozna wiedziec napewno...?Pewnie od skrzywdzonego faceta..Nie ma nic gorszego niz skarzacy sie na zwiazek  facet....to oznaka najwiekszej słabosci...Uwazam ,ze zwiazek powinno sie uzdrawiac samemu,za pomoca spokojnej analizy,kazdej nawet najbardziej absurdalnej sytuacji.Mozna skarzyc sie, a mozna tez spokojnie tłumaczyc i wyjasniac,bo wszystko dzieje sie po to bysmy doswiadczali.Trudne i zawiłe sytuacje sa po to ,bysmy sie albo bardziej do siebie zblizyli , ;)albo zobili krok ku rozstaniu.
To takie proste a jakze trudne.Zamiast tego lepiej sie poskarzyc i budowac niesprawiedliwe opinie.Dla mnie to jest swiadome życie  .Wszystko co mnie spotyka jest skutkiem czegos...Muszę wiec znalezc najlepszy sposób by to rozwiazac.
Jezeli tego nie robie, to poprostu ten zwiazek juz nie istnieje.
Cytuj
Byłam słuchaczem pokrętnych i żenujących usprawiedliwień tej modliszki
]bez  komentarza..
Cytuj
I nie zdaje sobie w ogóle sprawy, że intensywnie "jedzie na jego energii
masz sposób by to ocenic...chetnie poznam..
Cytat: Jeremiasz
Jeszcze takie słówko co do emocji. Nie uważam, że należy je "poskarmiać", zbytnio przypomina mi to "tłumić".
Uważam, że powinno się je świadomie wyrażać, pozwalać na ich przepływ.
Zgadzam się z Tobą całkowicie...tylko świadome wyrazane tego co w danej chwili boli ,może dokładnie oczyscic sytuację.
Budujmy wiec ocene udanych zwiazków, lub mniej udanych na podstawie swoich własnych.....unikniemy skrzywdzenia moze całkiem niewinnych ludzi.Dla mnie rzeczą najwazniejszą jest by w chwilach krytycznych ,które kazdemu zdarzają sie w zyciu ,móc w pełni liczyc na partnera,to podstawa.Niejeden związek takiego egzaminu niestety nie zdaje.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: koliberek33 Wrzesień 03, 2009, 12:44:57
Drogi PHIRIOORI !

Ciekawe spojrzenie.  Skojarzenie samo w sobie ma swoje odniesienia i to każdy z nas dobrze wie. Jest taka metoda wyleczenia  z nałogu. Zapodaje się delikwentowi olbrzymie ilości używki, aż poczuje, że już więcej i nigdy nie zmoże się w tym parać.  Myślę, że i ta forma niesie w sobie taką odwagę i jak pisałem w Nowym Świecie żadne tego typu ustalenia: "wolny" związek", czy "małżeństwo" nie będą już potrzebne. Jednakże na tym etapie zaistnienia tej struktury, próbuję dopatrzeć się głębszego sensu. W tym ujęciu dotyczy to także i związków niezalegalizowanych...


Panno(ni) Lindo.

Nie wiem tego od skrzywdzonego przyjaciela, gdyż oboje jednako są moimi przyjaciómi. Opiekowałem się  nim w najtrudniejszym momencie. Był sekundy od śmierci, zapewniam. Poza tym nie jest on typem, który ubolewa i się skarży. To nie ten poziom, gdyż ma on świadomość konsekwencji własnych decyzji i odpowiedzialności za nie. Podkreśliłem pewne aspekty dla uwydatnienia problemu. Mam zbyt duży udział w tym, że są razem. Więc jak to Ty teraz ocenisz? Jeśli ktoś się skarżył, to przyjaciółka, a nie jej partner. Jednakże wyraźnie zaznaczyłem, że "każdy ma prawo błądzić". Tego nie dostrzegłaś w moim poście dotyczącym tej historii.

Piszesz, że nie wolno pisać o innych związkach, bo cóż o nich wiemy. A cóż wiemy, jak to jest w małżeństwie, czy w związku niezalegalizowanym. Czy na podstawie doświadczeń jedynie z własnego podwórka mamy prawo zabierać się za takie tematy?

Zapodałem tu pewien casus, daleko jestem od oceny tych dwojga. Bez względu na wszystko oboje są mi bardzo  bliscy. Zresztą, nie jestem jedynym opiniotwórcą w tej kwestii. Nie trzeba być z kimś w łóżku, żeby widzieć pewne rzeczy. Zresztą o sprawach łóżkowych też  byłem poinformowany. Zwłaszcza, gdy ktoś Ci zdaje dokładne relacje.
Jednakże nie popełnili oni żadnej zbrodni, by się tak oburzać. To są ludzkie i jakże częste sprawy. Występują oni tu anonimowo, ponadto. I mogą to być znajomi każdego z nas tutaj.... Znaczenie ma fakt zaistnienia takiego problemu.

Dodam, że on stał sie o wiele bardziej praktyczny, jej trudniej idzie przesterowanie się. Ale są razem. Ponadto, zmieniła swoją decyzję. Czyż to nie bardzo wiele? Też należy jej się szacunek, nie mniejszy. Wszystko jeszcze przed nimi. Ten fakt zaś wymyka się ocenie.

Wybudować dom rękami fachowców i po części partnera, to może i bułka z masłem. Na intelekt taki nie inny i to co poza nim, trzeba bardzo długo pracować. Często i niejedno życie. Tak jest w jego przypadku. Cóż, są wśród nas i modliszki. Nie tylko kobiety. Nazywam rzeczy po imieniu. (MOŻE TO WYBRZMIAŁO OCENIAJĄCO. NIE TAKI MIAŁEM JEDNAK CEL, BY DOKOPAĆ TEJ DZIEWCZYNIE. JEŚLI TAK TO WYGLĄDA, TO PODZIELAM TWOJE OBURZENIE) To nie jest trudne w zauważeniu. A jak się widzi, czy ktoś komuś zabiera energią? Także i to wymaga lat i wcieleń może, by to pojąć. W uzupełnieniu dodam, iż każde z nich znałem o wiele wcześniej z osobna i ta znajomość trwa lata, a TY chciałabyś gotowych rozwiązań? Niemniej wiesz, że można to wiedzieć, bo co byś robiła na takim forum?
Taką przynajmniej żywię nadzieję..

koliberek.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: jeremiasz Wrzesień 04, 2009, 10:33:03
Witaj Koliberku33,

przyznam że chyba się nie zrozumieliśmy.

Przede wszystkim, nie opisuje mojego związku i moich motywów wstępowania w związek. Po prostu pisze o moich przemyśleniach dotyczących związków w ogóle. Tak jak je widzę w społeczeństwie.

Po drugie, muszę się zgodzić z  Eastem - dla dobrego związku, opartego na prawdziwej miłości, żadne "papierki" nie są potrzebne.
Natomiast ludzie, którzy się boją o swoją przyszłość oczekują od partnerów różnych gwarancji.
Jaka bowiem może być przyczyna inna niż strach, że oczekuję od kogoś, że "potwierdzi" urzędowo lub kościelnie swój związek.

Zawarcie małżeństwa ma też kontekst społeczny. To trochę tak jakby wszystkim dookoła powiedzieć - tak, jesteśmy małżeństwem.
Tutaj także głównym motorem jest strach. Dawniej pewne rzeczy były możliwe tylko w małżeństwie. Chyba najważniejsza - seks. Zawracie małżeństwa oznaczało niejako społeczne przyzwolenie na to, że oni mogą ze sobą spółkować.
Odwracając - bez małżeństwa spółkowanie niedopuszczalne.
W wielu doktrynach religijnych czy społecznych seks małżeński jest ok, poza małżeński jest BE.
Zawarcie małeństwa pozwala nie bać się, co ludzie powiedzą, że "on ze mną sypia".

Cytuj
Bo jeżeli mam deklarować ŚWIADOMIE miłość na całe życie to chyba tylko wtedy kiedy WIEM co to jest.  

No, właśnie: CO TO JEST? I  to jest tu najważniejszym zadaniem, a nie wchodzenie w spory, jak tu się nierzadko zdarza.

No właśnie - co to jest? Toż to swoisty paradoks - deklarujemy publicznie miłość do kogoś a nikt tak naprawdę nie wie o czym mowa.  ;)

Cytuj
W tym sensie, mogę się jedynie zgodzić z tym, że jeżeli nie mam zamiaru wziąść odpowiedzialności za rodzinę
(choćby finansowej) to fakt, lepiej nie wchodzić w formalny związek.
 

Jeśli się nie chce wziąć odpowiedzialności za rodzinę, to nie należy wchodzić w żaden związek! Takie jest moje zdanie. W wolnym związku mogę narazić rodzinę na upokorzenie porzucenia i zaniedbania?
I czyż w wolnym związku seks jest płatny, skoro w zalegalizowanym, jak piszesz "bezpłatny"?.

1. Nie każdy związek to rodzina. Rodzina to zwykle rodzice+dzieci. Sama para to jeszcze nie rodzina.  Można być w związku i wcale nie mieć ochoty na potomstwo.
2. Wolny czy zarejestrowany nie ma nic współnego z upokorzeniem czy zaniedbaniem.
3. W wolnym związku seks jest także bezpłatny.  Punkt dla Ciebie. Ale już mniej społecznie akceptowalny.

Cytuj
Piszemy o "poskromieniu emocji". Sądziłem, że zachodzi raczej proces skanalizowania emocji, bądź przetransformowanie ich na zdrowe uczucia, a nie tłumienie. Czyżbyś seks tłumił? To bardzo niebezpieczne dla zdrowia! Wiem, jakoś z tego wybrnąłeś, ale...
Mi także chodzi o skanalizowanie emocji. Nie o tłumienie.
Fakt jest natomiast taki, że z tym skanalizowaniem np. popędu seksualnego w związkach (jakichkolwiek)  bywa różnie.
Tutaj wchodzimy na tematy wierności, niewiernosći, itp, itp - zupełnie inna dyskusja.

Cytuj
.A czy zabezpieczenie finansowe drugiej osoby i siebie także, to jakiś grzech, czy raczej przejaw troski i szacunku do siebie nawzajem? Liczenia się z potrzebami., które są gwarantem przeżycia, bądź godnego życia, a do tego ma każdy prawo.
Nigdzie nie pisałem, że to grzech.
Pisałem tylko że osoba zawierająca formalny związek często o ten byt materialny przestaje się martwić, ma go zabezpieczony niejako. A przynajmniej w takiej iluzji żyje.
Odpowiedzialny człowiek nie zostawia swojej rodziny obojętnie czy jest w wolnym czy formalnym związku.
To po prostu inna cecha.
Odpowiedzialny nie oznacza taki, który zawiera związek formalny. To zupełnie inne sprawy.

Zawarłem swoje małżeństwo po 3 latach mieszkania z rodziną.
Z powodów czysto hmm, prawnych. Po prostu, jako małżeństwo pary posiadają większe prawa.
Nie ja ustalałem te zasady, więc musiałem się temu podporządkować.

Natomiast jeżeli chodzi o uczucia to nie widzę żadnej zmiany. Było dobrze i jest dobrze.

W jednej ksiażce trafiłem na piękne zdanie:
w życiu robimy coś albo z miłości albo ze strachu

Uważam, że większość małżeństw zawieranych jest ze strachu. Niestety.

pozdrawiam




Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Linda Wrzesień 04, 2009, 11:10:35
 :)
Cytuj
(MOŻE TO WYBRZMIAŁO OCENIAJĄCO. NIE TAKI MIAŁEM JEDNAK CEL, BY DOKOPAĆ TEJ DZIEWCZYNIE. JEŚLI TAK TO WYGLĄDA, TO PODZIELAM TWOJE OBURZENIE) To nie jest trudne w zauważeniu.

Ja tez nie oceniam co myslałes...Próbowałam spojrzec na tą sytuacje z twojego punktu widzenia.Kobiety mysla inaczej ,mezczyzni inaczej.Róznica w ocenie pomiedzy mezczyznami a  kobietami jest dosc istotna.Tak tez odnosze sie do postów ,
biorac po uwage kto to pisze i jaki moze byc punkt widzenia danej osoby i jej ocena sytuacji..Natomiast w twoim przypadku jest to niemozliwe....Raz piszesz jako kobieta ..innym razem uzywasz rodzaju meskiego w odniesieniu do swojej osoby...Odpisując Tobie ,miałam problem natury czysto technicznej..napisac "myślałas ",czy   "myslałes..." Moim zdaniem to nie jest takie do konca fer.. Bo i po co robić sobie dodatkowe problemy? Nie bedziemy chyba dyskutowac na ten temat bez konca.Czasem trzeba zaakceptowac fakt ,że komus sie nie podoba to co napisałas i daje temu wyraz na forum....


Tytuł: Małżeństwo | ma - Łże`ństwo
Wiadomość wysłana przez: PHIRIOORI Wrzesień 04, 2009, 11:50:03
a zatem motywatorem "podstawowej komorki społecznej" jest strach.
A dokładniej nieuświadomiony, podskórny strach, któremu sie zaprzecza. tabu
A jeszcze większy strach przed uświadomieniem sobie tego leku.

Komu na tym zależy?
Kto za tym stoi?
I czemu to ma służyć?


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: koliberek33 Wrzesień 04, 2009, 11:50:27
Wiem, że nie opisujesz Jeremiaszu swojego związku, sposób zwracania się w taki sposób do Ciebie, to zwyczajny zabieg stylistyczny, a nie bezpośrednie odniesienie do Ciebie. Jakże bym śmiał. ^-^

Prawdą jest, że dla dobrego związku nic nie jest potrzebne, ale i też dobry związek niczego się boi. Nie ma dla niego żadnych ograniczeń. Takie jest mniej więcej moje podejście. Ale dlaczego to strach ma być przyczyną podjęcia wspólnych zobowiązań.

Może jest wręcz przeciwnie. Ludzie ze strachu boją się z sobą wiązać, bo a nuż coś nie wyjdzie. Nigdy nie słyszałem, od żadnego małżonka, że ożenił się, bo się bał. Zawsze jest jedna odpowiedż; "bo ją, czy jego kochałem(-am)".

Natomiast zdarzyło mi się usłyszeć nie raz zdanie:" Ależ my jesteśmy na próbę, bo nie wiemy co będzie dalej, bo szkoda pieniędzy na rozwód. Bo on będzie miał nade mną władzę, a tak będzie się ze mną musiał liczyć. A może spotkam kogoś bardziej interesującego". I czy to nie zaświadcza o większym wyrachowaniu jeszcze? Albo następny argument: "tyle kobiet jest bitych przez mężów, w wolnym związku, nie będzie śmiał na mnie podnieść ręki, a jeśli, to odejdę.". Albo: "po co się mamy rozwodzić się tak jak nasi rodzice, lepiej rozejść bez tych wszystkich sądowych ceregieli." Swoje wywody opieram na obserwacjach, rozmowach.

A propos; co ludzie powiedzą. Ci ludzie, to też my. Nie można niczego czynić pod publiczkę, ale też nie liczenie się zupełnie ze zdaniem innych, jest zwyczajnym przejawem społecznej arogancji i wyobcowania. Ale  to tylko dygresja.

Wielu opiera się na opisie miłości św. Pawła z Tarsu. Dotyczy to chrześcijan i starają się realizować te definicje, a wielu: "bo chcą ze sobą być", bo twierdzą, "że się kochają, są dla siebie stworzeni, nie mogą bez siebie żyć" itp deklaracje.... Jakie są tego efekty, wiemy. Stąd napomykam nie raz o świadomym budowaniu związku i zdefiniowaniu ostatecznym tego zasadniczego spoiwa.

To, że nie każdy związek, to rodzina, to nie ma większego znaczenia. Ale może się nią w każdej chwili stać. Może się nie udać i przyjdzie obojgu stanąć np. przed faktem wyboru: aborcja, czy też nie? Jakie to czyni spustoszenie w psychice kobiety, to już osobna kwestia.  

W środowisku, mieście w którym jestem, a znam też i małe miasteczka, gdzie ludzie już akceptują wolne związki. Nasze dzieci narzuciły nam taką modłę. A jest to przebojowe, jak wiadomo, pokolenie. Z moich obserwacji  wynika także, że wolne związki, a raczej ich zalążki, dość często się rozpadają. No, bo "nam nie wyszło" A najczęściej przyczyną tego jest, że ona spotkała bardziej zasobnego, albo on bardziej atrakcyjną.  Oczywiście upraszczam i  nie biorę się za ocenę tego faktu, to tylko spostrzeżenie....

Nie odważyłbym się napisać, że większość małżeństw zawartych jest z powodu strachu. Wolałbym się oprzeć na wypowiedziach tych ludzi. I to po długim dystansie małżeńskim. Mam za sobą  długi związek i nie narzekam. Różnie bywa ale najważniejszą sprawą jest świadomość tego, po co i jak jesteśmy ze sobą. Jeżeli ego zaczyna się panoszyć, zaczyna być gorzej, ale gdy się je poskromi, jest naprawdę bosko, i wcale lata nie mają nic do tego.

I nie istnieje coś takiego, że uczucia "umierają". To największa z iluzji. A może to wszechwładne ego rozpanoszyło się na tyle, albo nigdy nie byliśmy dla siebie.? Najzwyklejsze pożądanie, czyli " chemię " wzięliśmy za uczucia. Włożyłem teraz "kij w mrowisko" ( to nie do Ciebie Jeremiaszu.) Zapewniam, że  w każdym związku trzeba zwyczajnie"pracować", ale najpierw nad sobą. Wiem, to są już truizmy. Chyba, że ktoś wierzy  w wiecznie roztaczającą się woń "miłości", która zrobi za nas wszystko. A może jest to kwestia lepszego, lub gorszego dopasowania energetycznego ( w tym i fizycznego), a nad resztą zwyczajnie  trzeba i całkiem poważnie, acz z dystansem i humorem, się  pochylić. I oto cała tajemnica tzw. miłości w związku.


Lindo!

A podoba mi się Twój głos wcześniejszy, to że Ci wyjaśniam, nie znaczy, że się burzę.
Czyli, że "jest dobrze, nie najgorzej jest!" ;)

Pozdrawiam.  :)

koliberek


 


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: arteq Wrzesień 04, 2009, 12:24:42
a zatem motywatorem "podstawowej komorki społecznej" jest strach.
A dokładniej nieuświadomiony, podskórny strach, któremu sie zaprzecza. tabu
Byc moze dla Ciebie, dla mnie motywatorem jest to co czuję do drugiej osoby - miłość, jak również troska o nią. Moge dodać, że jeszcze w KK jest sakramentem - ale tego zdaje się nie zrozumiesz...

Po drugie, muszę się zgodzić z  Eastem - dla dobrego związku, opartego na prawdziwej miłości, żadne "papierki" nie są potrzebne.
Natomiast ludzie, którzy się boją o swoją przyszłość oczekują od partnerów różnych gwarancji.
Jaka bowiem może być przyczyna inna niż strach, że oczekuję od kogoś, że "potwierdzi" urzędowo lub kościelnie swój związek.
Ponieważ pewne argumenty nie trafiają do Ciebie to pominę pewne aspekty zawarcia małżeństwa [które są dla mnie ważne a dla Ciebie nie] i odwrócę nieco pytanie: czy boisz się składania deklaracji? Czy boisz się potwierdzić to o czym zapewniasz? Czy ten "papierek" przeszkadzałby Twojej "miłości", osłabiał ją? Czy uczciwy człowiek boi się potwierdzenia swojej uczciwości?
Dodatkowo jescze raz przypomnę o "doraźnych korzyściach" w postaci zabezpieczeń dla bliskich...

Tutaj także głównym motorem jest strach. Dawniej pewne rzeczy były możliwe tylko w małżeństwie. Chyba najważniejsza - seks. Zawracie małżeństwa oznaczało niejako społeczne przyzwolenie na to, że oni mogą ze sobą spółkować.
Odwracając - bez małżeństwa spółkowanie niedopuszczalne.
W wielu doktrynach religijnych czy społecznych seks małżeński jest ok, poza małżeński jest BE.
Byc może to także wpływało na "przyśpieszenie" decyzji o związku. Według mnie zalecanie aby do zbliżeń dochodziło w małżeństwie ma za zadanie ochronę człowieka i troskę jego dobro. Może Was to zdziwi ale małżeństwo automatycznie nie uprawnia do współżycia "kiedy się chce". Według mnie decydują się na współzycie należy wziąć pod uwagę możliwe konsekwencje - czyli np. ciążę. Decydując się na współżycie powinienes być gotowy na przyjęcie nowego zycia - jeżeli nie jesteś gotowy zalecane jest poczekanie. Widzimy ile tragedii ludzkich wynika z tego, że ludzie nie byli na to przygotowani - patrz np. aborcje. Skoro - jak wiele osób tutaj zapewnia - życie jest wartością najważniejszą i nalezy zapewnić mu możliwie optymalne warunki rozwoju i troski o nie.
Ślub i zwiazane z tym założenie rodziny ma za zadanie również chronić i wpomagać jej członków. Nawet podchodząc do ślubu wybitnie cynicznie - to deklarujac miłość chcemy rówineż chronić osobę przed przykrościami - więc aby nie narażac tej osoby na obgadywanie, wytykanie poprzez wredne otoczenie - podpisz ten papierek, skoro on i tak NIC dla Ciebie nie znaczy.

Jeżeli nie potrafię, ba nawet więcej - nie pragnę potwierdzić swojej domniemanej miłości poprzez deklaracje i czyny - nie powinienem zwodzić "wybranki". Nabiorę pewności - wrócę, o ile będzie to jeszcze możliwe 


Tytuł: Małżeństwo, ma - Łże`ństwo | a miłość | NOWE ŻYCIE a STARA ŚMIERĆ
Wiadomość wysłana przez: PHIRIOORI Wrzesień 04, 2009, 12:53:42
Cytat: arteq
Decydując się na współżycie powinienes być gotowy na przyjęcie nowego zycia - jeżeli nie jesteś gotowy zalecane jest poczekanie.
No ale przecież większosć katoholików nie jest przygotowana "na przyjęcie nowego zycia".
Jest natomiast DOSKONALE PRZYGOTOWANA na przyjęcie nowej śmierci.

..i ZABIJANIE NOWEGO ŻYCIA zaczyna się już na samym początku.

Rodzic jest doskonale przygotowany do rozpoznawania i odrózniania czym jest  STARA ŚMIERĆ i NOWE ZYCIE,
jednak bezwiednieukierunkowany jest na wybór STAREJ ŚMIERCI. A wszystko to podświadome programy.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: koliberek33 Wrzesień 04, 2009, 12:54:07
Gwoli uzupełnienia mojej powyższej wypowiedzi.

Każda z religii, tudzież pozareligijne "tzw. ścieżki " rozwoju duchowego" i nie tylko, jak najbardziej zalecają dla dobra każdej jednostki, wstrzemięźliwość seksualną. By nie wytracać min. energii, obniżać wibracji, narażać na cierpienie partnera, który nam zaufał etc.. Małżeństwo jest zatem niezłym "poligonem". Jeśli ktoś się boi takich ograniczeń, to nie bardzo jeszcze wie, czego tak naprawdę chce. A raczej, chce jak najmniejszym kosztem poszaleć sobie jeszcze, co też nie jest wykluczone. I to bez ewentualnego obciążenia sumienia. Gdyż przeczuwa, że ono jest. Nie jest do tego potrzebna żadna religia. Bo, w przeciwnym razie, przed czym tak się wzdraga? Cóż, może tak naprawdę nas ograniczyć, prócz nas samych???


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: arteq Wrzesień 04, 2009, 13:03:03
Phi, czy możesz poprzeć swoje teorie czyms bardziej konkretnym niz własne wymysły?


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Rafaela Wrzesień 04, 2009, 13:15:38
MALZENSTWO- ogromna praca, poswiecenie, w ciagu wspolnych lat milosc przeradza sie w zupelnie inne uczucie ktore jeszcze bardziej wiaze wiarygodnych partnerow. To jest piekne kiedy razem sie starzeja, razem pokonuja rozne progi zycia, ich ciala sa nadal piekne dla nich. Nie jest to latwe, ale jezeli miedzy nimi byla naprawde prawdziwa milosc, wiec to byl bardzo dobry fundament do dalszego wspolnego zycia i wspolnych osiagniec. Taki zwiazek jest czyms nadzwyczajnym i niepowtazalnym. Nie czesto sie to zdaza, ale sie zdaza.
Czlowiek ktory zyje bez rytualow w swoim zyciu, jest biednym czlowiekiem.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: PHIRIOORI Wrzesień 04, 2009, 13:32:55
Cytuj
czyms bardziej konkretnym niz własne wymysły?
obserwacja faktów. obserwacja katolickiego umierania. obserwacja o życiu zapiewania.
Kto tak tęskni za życiem?... UMARŁY.

Owszem Rafaela, można sie podniecać wątpliwym "pieknem umierania", jak nazwałaś Nominalną faktyczną dewastację ŻYCIA, i niszczenie organizmu z premedytacją.

Wszystko ma swój UROK.
Ale sa i piękniejsze uroczyska!.. które sie filozofom i religiantom nie śniły



Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Rafaela Wrzesień 04, 2009, 13:48:12
Prowokujesz, ale nie masz pojecia o czym ja mowie, nie masz pojecia bo tez z kad?

Kazdy ma mozliwosci wyboru, jeden chce spokojnego zycia, wlasnych dzieci i wlasnych prawnukow z krwi i kosci. Innym jest obojetne czy sa to jego dzieci, czy jego prawnuki?
Hulaj dusza, piekla nie ma. Ja jestem bardzo wybredna jesli chodzi o wybor. Cenie sobie bardzo godne zycie, 
i jestem szczesliwa z tego co mam, to jest moja sprawa.
Jesli chodzi o umarlego, to jest najwiekszym szczesciazem.
        Zastanow sie nad swoja staroscia, to jest ciekawszy temat.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: PHIRIOORI Wrzesień 04, 2009, 14:18:07
..no i teraz z butami mi wciskasz starość.

Dlatego wspominałem gdzieś o sile tego opętania. Dajesz fajne posty o Aniołach, czakrach, a jednocześnie jesteś niewolnikiem pewnych programów... i to entuziastycznym ;)

Zachowaj sugestie Destrukcji ciała i duszy dla siebie - lub się z nich wylecz ;)


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: koliberek33 Wrzesień 04, 2009, 15:37:27
Rafaela pięknie i zrozumiale pisze, ale to są już stare programy. W starym, należy po staremu, ale na nowe warto już się przygotowywać. Zdaje się, iż przeczuwam o jakich uroczyskach traktuje jej przedmóca, czyli PHIRIOORI . Wtedy się obaczy, który z wolnych związków, bądź małżeństwo przetrwa. 
 


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Val Dee Wrzesień 04, 2009, 15:55:38
a mi się wydaje że to ze strachu ludzie właśnie związków małżeńskich nie zawierają...
boją się że będą musieli się starać pielęgnować miłość
boją się odpowiedzialności
boją się utrzymywania wierności

ale jest światełko w tunelu
skoro tak niektórym przeszkadza małżeństwo i legalizacja związków - zaprawdę idźcie i nauczajcie o tym środowiska homoseksualne - niech nie popełniają tego błędu! niech nie wchodzą na drogę legalizacji swoich związków! niech miłością się dzielą w związkach wolnych tak jak to czynią obecnie!

przeciwnicy związków małżeńskich do dzieła!


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: PHIRIOORI Wrzesień 04, 2009, 16:35:11
A nie mieści Ci sie w głowie bez związku małżeńskiego:

-starać pielęgnować miłość
-odpowiedzialność
-utrzymywanie wierności

????
Bo cóż ma jedno do drugiego?! Chyba to ze mało tego w związkach ma łże`ńskich.


A Kto tu chce sie "przejechać na gapę"?

=================================================

A tu ciekawostka socjologiczna, okołotematyczna:
http://www.sfora.pl/Kobiety-sa-niewierne-Ale-dobrze-to-ukrywaja-a11108

Scaliłem posty
Darek


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Val Dee Wrzesień 04, 2009, 17:12:35
no skoro nie ma zobowiązań to trudno mówić o odpowiedzialności, wierności itd prawda?


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Dariusz Wrzesień 04, 2009, 17:19:31
no skoro nie ma zobowiązań to trudno mówić o odpowiedzialności, wierności itd prawda?

Nie do końca prawda.
Znam osobiście przykłady związków niezalegalizowanych, które są sobie wierne.
Znam tez bez liku związków zalegalizowanych w krórych wierność to pieśń przeszłości.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Val Dee Wrzesień 04, 2009, 17:21:18
no cóż...
widełki zawsze są

niemniej jednak znacznie więcej związków nielegalizowanych się rozpada niż małżeństw


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Dariusz Wrzesień 04, 2009, 17:23:48
Ośmielę się z Tobą nie zgodzić.
Prędzej postawiłbym znak równości niźli skazywał na przegraną tych w niezalegalizowanych związkach.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: koliberek33 Wrzesień 04, 2009, 17:40:08
Związki niezalegalizowane, nie mają zbyt długiej "żywotności" w sensie  procederu społecznego. Małżeństwa tak. Myślę, że za wcześnie jest oceniać i porównywać. Osobiście znam takie wolne związki, które nie sprawdziły się. I znam takie, które jeszcze trwają.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Dariusz Wrzesień 04, 2009, 17:43:51
Tymi samymi kategoriami można również w drugą stronę (vice versa).
Napisałem to co osobiście znam i obserwuję.
Znam "wolne związki", które trwają juz dłuuugie lata, znam również małżeństwa, które po bardzo krótki czasie wspólnego pożycia rozleciały się, nie bacząc na przysięgi czy sakramenty.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: PHIRIOORI Wrzesień 04, 2009, 17:51:48
stawiam na: Co ma piernik do wiatraka.

..i pasaŻĘRCÓW na gapę.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Val Dee Wrzesień 04, 2009, 18:14:12
Ośmielę się z Tobą nie zgodzić.
Prędzej postawiłbym znak równości niźli skazywał na przegraną tych w niezalegalizowanych związkach.

no chyba żartujesz sobie ;P

ile małżeństw się rozpada? 30-50% (przyjmując ogólną statystykę dla Europy)
a związków nieformalnych?

łatwo obliczyć - każdy miał w życiu kilka - kilkanaście związków - z czego jedna, góra dwa małżeństwa (zazwyczaj)
to już daje ok 90% rozpadania się związków nieformalnych


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: PHIRIOORI Wrzesień 04, 2009, 18:16:20
związki nieformalne czasem też się nierozpadają , a po prostu kończa w harmonii z naturalna strukturą czasOprzestrzenną.

Co lezy zapewne poza granicami twoich wyobrazeń

Małżeństwo natomiast może sie tylko rozpaść (dzięki swojej definicji - nie może zostać zakończone). Po uprzednim (najczesciej długotrwałym) rezonansie ze sztuczną strukturą czasOprzestrzenną, ku męczarniom podmiotów owego.

O czym ta rozmowa. Z demagogami. Szkoda czasu mi.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: east Wrzesień 04, 2009, 21:12:23
Koliberek napisal
Cytuj
Gwoli uzupełnienia dodam jeszcze, iż  bohater tej opowieści (..)  Nie zrezygnował jednak z tej relacji, gdyż kieruje nim zwyczajna empatia, zrozumienie i chęć świadomego uczestnictwa i doskonalenie się w układzie, który wcześniej stworzyli z tą kobietą.. Nie szukał innej, ani nie był urażony takim potraktowaniem
Na początek uwaga do Lindy .Potraktujmy tę opowieść Koliberka jak opowieść z książki, a nie jak życiową historię. Autorowi opowieści nikt nie stawia absurdalnych zarzutów, że dokonuje oceny postaci - od tego jest. Zresztą każda opowieść ( a przecież wszystko dookola jest jakąś opowieścią ) ma swojego autora, przez któego się przejawia - tego , który opowiada.  ;D
Wracając do tematu.
Zwykle czlowiek odnosi się do swojej wlasnej relacji jeśli chodzi o związek z kobietą. Napisaleś wlasnie o czymś takim określając to tak " nie zrezygnowal z relacji, ktora stworzyl" oraz jako "doskonalenie się w ukladzie,który wcześniej stworzyl". Jest to calkiem naturalne, gdyż zawsze myślimy najpierw o sobie i swoim ukladzie. Postawa faceta z tej opowieści trochę wykracza poza "ja", "swoje", "wlasna relacja", gdyż bez względu na to co kobieta uczynila i co jeszcze uczyni on jest stabilny i pewny swoich uczuć. Jest to odpowiedź na twierdzenieArteqa w kwestii "wytrwania w postanowieniu" . I również tutaj nie widzę niezbędności zawarcia lub nie zawiązku malżeńskiego. Tego żadna instutucja nie ureguluje.
Natomiast proponuję rozwinąć nieco tę  opowieść o nowy wątek, który jest mi znany z rzeczywistości , ale równie dobrze móglby być fikcją. Ona zakochuje się w innym mężczyźnie ( i jest to autentyczna milość ), a na dodatek owocem tego krótkiego i burzliwego romansu jest dziecko. Jak to wplywa na naszego ŚWIADOMEGO siebie bohatera i jego wybory, gdy
a) pozostawalby z tą kobietą w związku malżeńskim
b) lączylby ich tylko konkubinat

Chodzi o to, że w nowej sytuacji nie ma już tylko dwóch zmiennych czyli ona-i-on.  Jest ona, on , nowa osoba i jeszcze dziecko.
Jest wiele możliwych dalszych scenariuszy w zależności od tego w jaki sposób calą sytuację postrzegać.
Natomiast nasz cierpliwy i świadomy , spokojny bohater najprawdopodobniej zaakceptuje wybór swojej wybranki bez względu na to jakie skutki to mialoby na nim wywrzeć. Gdyby byl kimś innym to możliwe, że rozpocząlby krucjatę wyniszczającą wszystkich uczestników tego dramatu nie wylączając malego dziecka.
Natomiast bez względu na osobiste odczucia bohatera w tej nowej sytuacji mamy dwie odslony scenariusza, które będą rzutować na wszystkich "aktorów".
Malżeństwo - z formalnego punktu widzenia - jest tu przeszkodą dla zawarcia nowego związku, chyba ,że zakochanej parze nie przeszkadza status prawny kobiety w tym ukladzie ( w co nie wierzę). W przypadku b. następuje nowe rozdanie bez ingerencji Instytucji i wszyscy mają szansę poukladać sobie szczęśliwie życie na nowo . W tym przypadku nikt nikogo nie będzie straszyl potępieniem i karą boską ( co Bóg zlączyl czlowiek niech się nie waży rozlączyć ). Milość może kwitnąć dalej, a co więcej - jest w niej miejsce dla każdego uczestnika, również dla naszego bohatera, o ile nikt nie zabroni mu wspierać bylej partnerki i jej rodziny tak, jakby sam byl częścią tej nowej rodziny.
Ktoś może mi tu zarzucić, że z rodziny uczynilem  jakaś komunę hippisowską  ;) , ale zastanówcie się, z poziomu świadomości , a nie z poziomu ego ( którego nadrzędność mi zarzucil Koliberek  ;D ). To o czym wlaśnie napisalem, to jest praktyczne doświadczanie rodziny w ogólnoludzkim sensie , a także milości bezwarunkowej. Tak sądzę.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: ptak Wrzesień 04, 2009, 23:10:03
a zatem motywatorem "podstawowej komorki społecznej" jest strach.
A dokładniej nieuświadomiony, podskórny strach, któremu sie zaprzecza. tabu
A jeszcze większy strach przed uświadomieniem sobie tego leku.

Komu na tym zależy?
Kto za tym stoi?
I czemu to ma służyć?

No właśnie, komu zależy na naszym strachu? Na nie/kontrolowanym rozroście „podstawowych komórek społecznych”, 
oraz na nieuświadomieniu sobie tego lęku?
Zgadzam się, że małżeństwo zawierane jest głównie ze strachu.
Zatem, czy zawarcie małżeństwa jest kanalizacją strachu, czy jego zacementowaniem w podświadomości?
A co zacementowane, nie może być przecież wyrzucone, skazując "szczęśliwców" na dalszą wędrówkę przez życie ze strachem,
który ŁŻE i wypiera miłość.
Kto za tym stoi? Zapewne konsumenci - smakosze strachu i jego produktów pochodnych ...
I zapewne masz na myśli wszelkie egregory … i pewnie nie tylko …  ;D

Kto programuje nam strach? Nie współdziałamy czasem?


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: arteq Wrzesień 04, 2009, 23:26:48
O przepraszam, ślubu nie brałem ze strachu, nawet stresu nie było, tylko radość...


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Thotal Wrzesień 05, 2009, 07:07:42
Ja też "zaklepałem" sobie swoją starą z wielką przyjemnością ;D
A jaki byłem dumny, jaki szczęśliwy ze świstka pozwalającego mi korzystać z praw, do dzisiaj mnie to szczęście rozpiera i zastanawiam się co bym zrobił nie mając takiego zaświadczenia?


Pozdrawiam - Thotal ;D


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Val Dee Wrzesień 05, 2009, 07:24:27
Małżeństwo natomiast może sie tylko rozpaść. Po uprzednim (najczesciej długotrwałym) rezonansie ze sztuczną strukturą czasOprzestrzenną, ku męczarniom podmiotów owego.

o matko... a skądżeś taki wniosek wysnuł?
bo chyba nie z tego że ponad połowa małżeństw wytrzymuje próby czasu i innych czynników...

a oto krótkie opowiadanie (nie mojego autorstwa)
"Czy Twój dziadek poślubił twoją babcię z miłości?" - zapytał mnie mój afrykański przyjaciel.
Nie, dobrze o tym wiedziałem.
Moja mama bardzo często opowiadała, jak jej tata pewnego dnia został wdowcem z pięciorgiem małych dzieci. To, że poślubił moją babcię, nie było wcale oznaką wielkiej miłości. Potrzebował on matki dla swoich dzieci, która opiekowałaby się całym domem.
"Widziałeś swojego dziadka nad grobem babci i twierdzisz, że on jej nie kochał?" - zapytał ponownie mój przyjaciel.
A wtedy przypomniałem sobie mokry i zimny dzień w listopadzie roku 1942 na małym cmentarzu w rodzinnej wiosce mojej mamy: zobaczyłem pochylonego starego mężczyznę w czarnym płaszczu; stał nad grobem i starał się opanować łzy. I kiedy sobie to przypomniałem, nie miałem żadnych wątpliwości, że w małżeństwie moich dziadków nie brakowało miłości, pomimo tego, że dziadek poślubił przed laty matkę dla swoich dzieci i gospodynię domu."


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: janneth Wrzesień 05, 2009, 12:57:00
Kiedyś koleżanka oglądała mój pierścionek zaręczynowy. Pokazałam jej dumnie nie zdejmując go z palca. Jakże się zdziwiłam, gdy ta nagle powiedziała: "On nie ma diamentów! Naprawdę zgodziłaś się wyjść za niego? Jakby mój mi dał taki pierścionek, to bym go odrzuciła i czekała na następny".
Na początku zrobiło mi się przykro - nie dlatego, że w moim pierścionku nie było diamentów, ale dlatego, że nie spodziewałabym się takiej nieżyczliwości od niej usłyszeć. Mój narzeczony oświadczał mi się dwa razy. Za pierwszym razem zrobił własnoręcznie pierścionek z metalowego obicia szklanki do herbaty. Już wtedy się zgodziłam :)
Miłości niepotrzebne są skarby drogocenne, one nie zagwarantują stałości uczuć.
Myślę również, że małżeństwo tak jak diamenty - nie ma ani siły burzącej ani naprawczej.
Jest jedynie pięknym powtórzeniem przyrzeczenia, jakie zakochani powtarzają sobie na co dzień we dwoje.
Biorąc małżeństwo przyrzekamy sobie miłość po grób w obliczu świadków, a potem wspólnie z nimi cieszymy się swoim szczęściem.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: kot Wrzesień 05, 2009, 13:31:41
Kiedyś koleżanka oglądała mój pierścionek zaręczynowy. Pokazałam jej dumnie nie zdejmując go z palca. Jakże się zdziwiłam, gdy ta nagle powiedziała: "On nie ma diamentów! Naprawdę zgodziłaś się wyjść za niego? Jakby mój mi dał taki pierścionek, to bym go odrzuciła i czekała na następny".
Na początku zrobiło mi się przykro - nie dlatego, że w moim pierścionku nie było diamentów, ale dlatego, że nie spodziewałabym się takiej nieżyczliwości od niej usłyszeć. Mój narzeczony oświadczał mi się dwa razy. Za pierwszym razem zrobił własnoręcznie pierścionek z metalowego obicia szklanki do herbaty. Już wtedy się zgodziłam :)
Miłości niepotrzebne są skarby drogocenne, one nie zagwarantują stałości uczuć.
Myślę również, że małżeństwo tak jak diamenty - nie ma ani siły burzącej ani naprawczej.
Jest jedynie pięknym powtórzeniem przyrzeczenia, jakie zakochani powtarzają sobie na co dzień we dwoje.
Biorąc małżeństwo przyrzekamy sobie miłość po grób w obliczu świadków, a potem wspólnie z nimi cieszymy się swoim szczęściem.

...a czasem nieszczęsciem,bo zdarza się często,że uczucie źle odkodowane zostało i mylnie jako miłość jakiś czas funkcjonowało.

Co kraj,to obyczaj i wszędzie różnie z tą miłościa jest i myślę,że w każdym zakątku świata obyczaj tam panujący za najwłaściwszy jest uznawany.

O co mi chodzi?

Ano o to,że w niektórych kulturach miłość swą stadkiem kózek,świnką,czy też barankiem plus mały wielbłądzik-okazujemy i młoda panna rada hojności naszej pokochać na zawsze nas postanawia.

Myślę,że procedury wszędzie różne na tym świecie za te najwłaściwsze są uznawane mimo,że nam sie w głowie nie mieści,gdzie tu na miłość jest miejsce?

Nieprawdaz? :) ;)

 


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: east Wrzesień 05, 2009, 14:06:48
Czyli wszystko tak na prawdę zależy od tego, czy małżeństwo jako instytucja i "zaklepanie sobie"  rezonuje z człowiekiem i jego wyobrażeniami o świecie, czy nie.  I tak żyjemy doświadczając, konfrontując swój rezonans z rzeczywistością i upływającym czasem  - każdego dnia. Nikt nie jest w stanie powiedzieć co się wydarzy i chyba nawet nie ma potrzeby o tym myśleć.
Po prostu płyniemy. Inni płyną obok nas. Jeśli przyjąć by terminologię żeglarską, to  małżeństwo przypomina mi katamaran. Dwa związane ze sobą kadłuby,dwa silniki, jeden okręt - pełna współpraca. No i to, co je wiąże, ten pomost. U ludzi nazywa się to miłość.
Jeśli jednak, z jakiejkolwiek przyczyny, kadłuby już nie mogłyby być jednym okrętem to dobrze by było, aby mogły się bez strat własnych podzielić znowu na dwa niezależne okręty.
Niestety często jest tak, że w wyniku walki o jak największą część okrętu jeden, albo nawet oba ulegają zatonięciu. Moim zdaniem przyczyną jest program strachu, ale nie wyciągałbym takich wniosków, że strach zostaje przywleczony wraz z instytucją małżeńską. On już był tam przedtem. Jego siła się wzmacnia z czasem, jest tak obezwładniająca, że po latach,  ze strachu przed rozpadem pozorów i konsekwencjami zerwania istniejących więzów, już nawet nie chce się ludziom myśleć o rozwodach i układ pozostaje. Ile z tej "ponad połowy małżeństw wytrzymującej próbę czasu i innych czynników " jest takich wysysających energię , chorych układów ? Tego nie wie nikt. Dane statystyczne o tym nie mówią. Wtedy łatwo założyć, że są to same szczęśliwe pary. Oby tak było.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: arteq Wrzesień 05, 2009, 14:27:23
Ja też "zaklepałem" sobie swoją starą z wielką przyjemnością ;D
A jaki byłem dumny, jaki szczęśliwy ze świstka pozwalającego mi korzystać z praw, do dzisiaj mnie to szczęście rozpiera i zastanawiam się co bym zrobił nie mając takiego zaświadczenia?
Nikogo sobie nie zaklepywałem to raz, dwa - nigdy nie przyszło by mi do głowy aby o żonie powiedzieć: moja stara [cudzysłowu nie użyłeś] - jeżeli Ty traktujesz ślub jakoś świstek i zaklepywanie "swojej starej" to Twoja żałosna sprawa. W każdym razie sobie nie życzę aby tak chamskie i cyniczne zachowanie jakie prezentujesz [nawet w formie ironii] w jakikolwiek sposób [nawet w nawiązaniu do mojego postu] odnosić do mnie i mojej żony. Myślę, że wyraziłem się wystarczająco jasno. Tak uduchowiona i błyskotliwa osoba za jaką się uważasz z pewnością to załapie...


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Thotal Wrzesień 05, 2009, 14:46:32
Mój cynizm jest niczym w porównaniu z Twoim oszukiwaniem samego siebie. Pozory jakie próbujesz nam wszystkim wcisnąć są jednym wielkim kłamstwem. Ego każe Ci mówić MOJA żona, a ona nigdy nie będzie Twoja, ani nikogo innego, możesz przywiązać ją do kaloryfera, pozbawić butów by nie wychodziła z chałupy, ale i tak nie możesz jej mieć. To bardzo ładnie, że kochasz swoją żonę, moja stara i ja, też się kochamy, mamy oboje duże poczucie humoru, a świstki (choć mamy) nigdy się do niczego nie przydały.
Strach, który wyłazi Ci poprzez agresję, nie służy uczuciom, może służyć tylko do tworzenia niewoli swoim najbliższym.


Pozdrawiam - Thotal :)


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: janneth Wrzesień 05, 2009, 15:09:03
Stokroć bardziej wolałabym, by mój mężczyzna mówił o mnie "moja żona" niż "moja stara".
Thotal, oprócz tego, że posługujesz się innym rzeczownikiem, również piszesz o niej jako o SWOJEJ starej.
Hipokryzja... Przykro patrzeć, gdy człowiek kiedyś spokojny i nie szukający zaczepek, dzisiaj chwyta w dłonie szablę, którą nigdy posługiwać się nie chciał i nie umiał, by pokazać gorszą stronę siebie. Jeśli chciałeś komukolwiek zaimponować, to wiedz, że to co robisz jest tak do Ciebie niepodobne, że wygląda niczym błazenada.
Jak nastolatek, który papierosa w usta bierze przy kolegach, a pierwsze dymem zaciągnięcie kaszlem przepłaca.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: kot Wrzesień 05, 2009, 16:51:09
Ja myślę,ze określenie "moja stara" w przypadku Thotala bardziej humorystyczne miało być niż

obraźliwe i nie sądzę,aby jego żona czytając ten post by się pogniewała.

Raczej uśmiechnęłaby się i żartobliwego kuksańca by mu sprzedała pod żeberko.

Myslę,że w tym przypadku tak właśnie jest,więc nie oceniałbym tego określenia tak negatywnie. :) :)


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Thotal Wrzesień 05, 2009, 17:22:58
Ludzie którzy całe swoje życie szukają w drugim człowieku zła nie potrafią się uśmiechać i na żartach też się nie znają. Arteq jest mistrzem w gnębieniu forumowiczów, wcale bym się nie zdziwił gdyby podobny terror psychiczny stosował wobec swojej rodziny, to smutne, ale to człowiek oszukujący samego siebie, wierzący, że tylko on ma rację. Przez cały czas funkcjonowania tego forum prześladuje innych, jest moim skromnym zdaniem "czarną owcą" tego środowiska. Są też inni dręczyciele, ale on jest najwytrwalszy.


Pozdrawiam - Thotal :)


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: koliberek33 Wrzesień 05, 2009, 18:02:07
East napisał:

Czyli wszystko tak na prawdę zależy od tego, czy małżeństwo jako instytucja i "zaklepanie sobie"  rezonuje z człowiekiem i jego wyobrażeniami o świecie, czy nie.  I tak żyjemy doświadczając, konfrontując swój rezonans z rzeczywistością i upływającym czasem  - każdego dnia. Nikt nie jest w stanie powiedzieć co się wydarzy i chyba nawet nie ma potrzeby o tym myśleć.
Po prostu płyniemy. Inni płyną obok nas.

Nie wiem dlaczego, ale w ustach człowieka, który pisał o mocy oddziaływania myśli, energii, (podpierając się naukowymi wywodami także), a tym samym o kreacji, powyższy tekst trąci hipokryzją. A jeśli nie, to może to dowodzić jak tragedia osobistego niepowodzenia może zakłócić widzenie tego, o czym się wcześniej z takim przekonaniem traktowało.
Miałem zmilczeć i nie być taki obcesowy, ale zbyt Cię lubię i szanuję East, bym tak postapił.

Napisałeś: nikt nie jest w stanie wiedzieć, co się wydarzy. A człowiek świadomy powinien wiedzieć, co chce, by się wydarzyło. I zmierzać w takim kierunku. Pięknie napisałeś o współpracy...Dotyczy to obojga, a więc i wcześniejszych wyborów. Bo "miłość" chyba sama w sobie to aż taka ślepa nie jest.

Myślę też, że nie strach jest zasadniczym czynnikiem, ale ochrona żywotności rodziny, a  więc i całych społeczeństw potem.

Kobieta, jako strażniczka ogniska domowego instyktownie wie, jak chronić potomstwo. Mężczyzna z natury jest bardziej egoistyczny, a więc i w jego mniemaniu wolny. Takie ma przynajmniej życzenie. Dlatego nierzadko boi się deklaracji małżeńskich. A jeśli się, nie do końca przekonany, w nim znajdzie, to i tak dominować będzie roszczeniowa postawa i wszelkie możliwe zachowania ucieczkowe, ( np. ucieczka w komputer, mecz, filozofię i inne atrakcyjne poglądy, ezoterykę, politykę, muzykę, kolegów, w najgorszym przypadku używki, mogą być też niewinne z pozoru pasje, hobby, karty, turystykę, nawet seks z własną partnerką, co też i ona niechybnie odczuje etc...)jakie tylko potrafi wymanipulować.

W "wolnym" zaś związku ma za to świadomość, że jak coś nie wyjdzie, to pójdzie do tej nastepnej, załóżmy, że  w jego mniemaniu, mniej wymagającej. I jeśli zostaną w związku dzieci, będą okaleczone, bo tatuś swoją energię, pieniądze dzielił będzie z inną, bądź innymi. A żadna  normalna matka, nie zechce pozwolić na takie małe "morderstwa" I zaczyna się niewygodna szarpanina, ból, i znowu ucieczkowa huśtawka etc... I jeśli Państwo myślą, że w tzw. wolnych związkach "samiczki" i ich partnerzy zachowują się zdecydowanie inaczej, to iluzja. Wystarczy dobrze poobserwować. Może partnerzy tylko lepiej "grają', o czym już pisałem.

Związek prawdziwie wolny byłby wtedy, gdyby oboje partnerzy byli nieustannie kreatywni, do końca odpowiedzialni, nawet z możliwością uprawiania seksu z innymi partnerami, ale musiało by to tworzyć zwartą energetycznie grupę, czyli bardzo świadomą, a więc istotnie opartą na współpracy, gdzie dzieci są wspólne i wychowują je wszyscy członkowie z nie mniejszą pieczołowitością. W przeciwnym razie, dochodzi do okaleczania najbliższych. I dotyczy to obydwu form budowanych związków. W takim odniesieniu jest niczym innym jak hipokryzją i rozpaczliwą próbą szukania jak najlepszych rozwiązań.

Wiem, daleko "pojechałem", ale próbuję unaocznić, tylko to, co obserwuję.

koliberek odważny


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: arteq Wrzesień 05, 2009, 18:35:53
Thotal, zapewne doskonale wiesz o co chodzi, ale spokojnie wytłumaczę. Mówiąc "moja" nie ma na myśli aktu własności na żonę lecz określam z kim ja/ona wzięła ślub. Nigdy nie pomyślałbym o człowieku w kategoriach właśności. łapiesz różnicę pomiędzy włąsnosćią a przynależnościa? Mówiąc bez przymiotnika "żona" nie byłoby wiadomo o której/czyjej żonie mówię o ile nie wynikałoby to z kontekstu. Nie uwierzę również, że sam nigdy nie użyłeś przymiotnika "moja" w stosunku do wypowiedzi o Twojej żonie. Mi zarzucasz używanie "moja" a sam 2 zdania dalej to robisz. Sam już naprawdę nie wiesz czego się przyczepić.

Możesz sobie myśleć o mnie jak Ci się żywnie podoba, Twoja opinią będzie wyłącznie opinią która jest różna od rzeczywistości. Jeżeli uważasz, że gnębię forumowiczów to proszę bardzo - podaj przykłady adminowi i po sprawie. Obawiam się, że jako gnębienie postrzegasz moje dyskusje w któych wytykam istniejące moim zdaniem sprzeczności w wypowiedziach innych. Swoje "osądy" zawsze staram się popierać argumentami - jeżeli uważa ktoś że są chybione - to niech wskaże merytorycznie gdzie, zastanowimy się nad tym wspólnie. Same epitety nic nie wnoszą i świadczą owszem o sprzeciwie ale bezsilnym/nieuzasadnionym. Tak, używam często dobitnych słów, bo uważam, że należy nazywać rzeczy po imieniu, szczególnie te negatywne. Nie obrażam się o takie słowa w stosunku do mnie. A swoje zdanie potrafię/a przynajmniej zawsze starm się rzeczowo bronić. Dlatego tak Cię/Was złoszczę? Bo odzieram Was z pozorów które z takim mozołem budujecie dookoła siebie? A może niewygodne jest dla Was gdy mówię: Ok, teraz sprawdzam. Wtedy zaraz zaczybnaja sie uniki i zarzuty o naruszanie prywatności. Mój świat, nawet ten duchowy jest konkretny, dobre to dobre, złe to złe, oszustwa to oszustwa i tyle. Nie boję się bronić swoich pogladów i ideałów bo wielokrotnie przekonałem się o ich słuszności i pozytywnym wydźwięku. Brońcie i Wy swoich - ale uczciwie.

Tak samo w tym topicu - małżeństwo/ślub sprowadzacie do poziomu papierka i bezcelowych obietnic. Próbujesz je odrzeć z duchowości i sprowadzić do tranzakcji kupna, żałośnie czepiając się określenia "moja". Wyraziłem swoją opinię - gdybym mieszkał z osobą którą kocham, matką moich dzieci bez małżeństwa to po prostu bym był nieuczciwy, nieodpowiedzialny, wykorzystywał ją i okłamywał za każdym razem gdybym powiedział słowo "kocham". Zarzucasz mi pozory - jakie znowu pozory? To o czym mówię, do czego namawiam sam stosuję, zaczynam od siebie. Do tego zarzucasz, że są kałmliwe? Jakim prawem twierdzisz, że to co mówię jest kłamstwem, skoro postępuję tak od ponad 10 lat małżeństwa i nikt poza Tobą nie zarzucił mi, że żyję kłamliwie. Ani żona [a ona chyba wie najlepiej], ani dzieci, ani rodzice ani znajomi. Sugerujesz terror u mnie w domu? Na jakiej podstawie? Zapewniam, że nie ma terroru u mnie w domu i jesteśmy szczęśliwi - zapewniają mnie o tym uśmiechy na twarzach rodziny, radość z jaką witamy się nawet po kilku/kilkunastogodzinnych rozłąkach. Jesteśmy spokojni bo wiemy, że możemy na siebie liczyć, a co obiecam to dotrzymuję i jestem wiernym swoim poglądom. Myślę, że nieco wyjaśniłem.

Dziękuję.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Silver Wrzesień 05, 2009, 18:39:42
 Trzymając się tytułu niniejszego wątku, nie mogę stwierdzić, że miłość ma wiele wspólnego z małżeństwem.
Myślę, że wiele ma wspólnego , ale z partnerstwem.
Ale to też może stanowić pewne wyobrażenia, pewną powierzchnię rzeczy.
Dlaczego ?
Ponieważ tym wszystkim co się dzieje steruje przecież wielki, przeogromny proces życia.
Ponieważ twią w Nas zdyskryminowane i odrzucone części nas samych, które nie mogą pozostać w zamknięciu na zawsze nasze pole energetyczne przyciąga do naszego życia określonych ludzi i sytuacje. Zadaniem tego wszystkiego, tego procesu jest pomóc nam odzyskać równowagę i ule­czyć się. Osoby takie jak ( mąż i żona ) ożywiają naszą prze­szłość, a My  uświadamiając ją sobie, rozpoczynamy na­turalny proces uzdrawiania. 
A więc ludzie (tym bardziej mąż, czy żona) zjawiają się w naszym życiu po to, aby nas uzdrowić i pchnąć ku wolności. Nieste­ty, ale nazbyt często nie zdajemy sobie z tego sprawy , że chodzi tu o proces uwalniania od  trudnych emocjonalnych przeżyć, które głęboko tkwią w pokładach naszej pamięci.
Dlatego małżeństwo, to nie tylko małżeństwo (jakiś tam zalegalizowany sobie związek).Czyli koniec końcem nie chodzi tu nawet o małżeństwo, lecz chodzi  tu o proces. Proces , którego  nazwał bym procesem uzdrawiania dusz.



Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: koliberek33 Wrzesień 05, 2009, 18:47:47
.... że też zabrakło mi tego jednego mądrego słowa: proces. Można też powiedzieć, że:
to nie forma nas ogranicza, tylko my formę.


koliberek



Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: east Wrzesień 05, 2009, 23:07:55
East napisał:
Czyli wszystko tak na prawdę zależy od tego, czy małżeństwo jako instytucja i "zaklepanie sobie"  rezonuje z człowiekiem i jego wyobrażeniami o świecie, czy nie.  I tak żyjemy doświadczając, konfrontując swój rezonans z rzeczywistością i upływającym czasem  - każdego dnia. Nikt nie jest w stanie powiedzieć co się wydarzy i chyba nawet nie ma potrzeby o tym myśleć.
Po prostu płyniemy. Inni płyną obok nas.

Nie wiem dlaczego, ale w ustach człowieka, który pisał o mocy oddziaływania myśli, energii, (podpierając się naukowymi wywodami także), a tym samym o kreacji, powyższy tekst trąci hipokryzją.
Gdybym w cytowanym przez Ciebie tekście nie użył słowa "małżeństwo", lecz na przykład "zjawisko" w odniesieniu do jakiejś innej sfery życia to czy nazwałbyś mnie hipokrytą ?
Być może moje zdanie o małżeństwie dotknęło Cię , gdyż stoi w sprzeczności z Twoimi wyobrażeniami o nim i stąd taka uwaga. Dla mnie jest to instytucja. Z punktu widzenia Państwa to stworzenie efektywnie kontrolowanej , zarejestrowanej komórki społecznej, czyli tak na prawdę bateryjki zasilającej System. Małżeństwo sakralne jest konsekrowane jako rytuał przez Kościoły różnych wyznań, które uzurpują sobie prawo do nadawania ważności lub unieważniania tej umowy. Natomiast ludzie po prostu wyznają sobie miłość i podejmują wobec siebie wzajemnie zobowiązania. To jest świadome Partnerstwo. Jeśli potrzebują je ogłosić światu w tym, czy innym obrządku, lub gdy chcą mu nadać rangę prawną, to nie widzę w tym nic złego, ale powinno się również uważać na to, co usiłuje się podpiąć pod święty związek między ludźmi. Mają taką potrzebę, bo z tym rezonuje ich wnętrze. Tylko tyle i aż tyle. Takie mam na ten temat zdanie.
Ciekawi mnie gdzie tu dostrzegasz hipokryzję ? W bliskich relacjach  międzyludzkich nie można traktować drugiej osoby jak własnego folwarku, albo stronę kontraktu.
Cytuj
Napisałeś: nikt nie jest w stanie wiedzieć, co się wydarzy. A człowiek świadomy powinien wiedzieć, co chce, by się wydarzyło. I zmierzać w takim kierunku. Pięknie napisałeś o współpracy...Dotyczy to obojga, a więc i wcześniejszych wyborów.
Każdy świadomy ma swój obraz świata, który stara się dostrzegać wokół siebie, budować swoją rzeczywistość. Niemniej jednak w tym akcie kreacji znajdują się potrzeby innych ludzi, które również ewoluują, zmieniają się. Z szacunku i wielkiej miłości do drugiej osoby, uważam , nie powinno się wpływać na nią i kreować jej świata podług własnych wyobrażeń. Moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiej osoby. Na pograniczu tych wolności wszystko zdarzyć się może i dlatego niczego nie powinno się przewidywać. Jest to oczywiście mój wniosek z porażki w związku w którym byłem. Teraz nawet nie odczytuję tego jak porażkę. To jest ciągła ewolucja mojej i tej drugiej osoby.

Cytuj
A jeśli nie, to może to dowodzić jak tragedia osobistego niepowodzenia może zakłócić widzenie tego, o czym się wcześniej z takim przekonaniem traktowało.

Zakłócić ? Czy uzupełnić ?
Mógłbyś rozwinąć dla mnie tę myśl? Chyba czegoś nie rozumiem, możliwe, że czegoś tu nie dostrzegam, a bardzo bym chciał.

Cytuj
Myślę też, że nie strach jest zasadniczym czynnikiem, ale ochrona żywotności rodziny, a  więc i całych społeczeństw potem.
Jeśli ochrona to przed czym ? Czego się obawiać ,aby trzeba było to chronić ?

Jeśli ochrona ma dotyczyć społeczeństw opartych na rodzinie, to w takim razie - jak rozumiesz rodzinę ? Jakie granice ma rodzina i co jej z zewnątrz zagraża ? Czy brak instytucji małżeństwa w związku to brak rodziny ?

Zwróciłem się do Koliberka, ale tak na prawdę to zwracam się do wszystkich. Z góry dzięki za odpowiedzi.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: koliberek33 Wrzesień 06, 2009, 22:23:27
Oj, Eaście, aż tak jednoznacznie to się nie wypowiadam na Twój temat.... Może coś mi trąci, a może to zupełnie inna przyczyna...Raczej skłaniam się ku tej drugiej. Koliberek zawsze lubił trochę prowokować. Toż pamiętasz jego stare dzieje. I także dla przemyślenia ogólnego, czepia się jakiegoś tam egzemplum!!!

I najważniejsze: Twoje zdanie o małżeństwie w ogóle mnie nie dotknęło. Czuję się w nim wystarczająco szczęśliwie. Najpierw to był wolny związek.  Pojawiło się potomstwo, to i zalegalizowaliśmy. I jednako cieszymy się sobą w obydwu formacjach  Żadnej zmiany nie ma. Takie same problemy były wtedy, jak i teraz.  Ale i takie same radości, wspólne odkrycia, przeżywania i mnożyć by można wiele, wiele innych doświadczeń. Żadna z formacji nie miała jakiegoś specyficznego wpływu na nasze uczucia i wzajemną potrzebę odpowiedzialnej współpracy i rozwoju.

Pewne sprawy prawne są  uregulowane i w tym lepiej czują się także i dzieci. Nie tracimy energii na zbędne uwarunkowania. Jest tyle przestrzeni razem i osobno do odkrycia. Najważniejsze, że oboje mamy świadomość, że problemy idą z ego, z folgowania sobie, jak pięknie określił to Don Juan ( u Castanedy): i że nie może to być decydentem, jak ma wyglądać nasza relacja. Zdajemy sobie sprawę, że jest to nieustający proces i nie on ma nami zawładnąć, ale to my mamy mieć coraz większy wpływ na jego oblicze. Jest to "mont everest", ale kto nie lubi pokonywać szczytów? A jakie są potem widoki i wciąż nieustające radości, że dało się znowu radę. A tyle urwisk i przepaści wokół. I nieraz noga była tuż, tuż... I nieraz umęczenie i niecierpliwość chciałoby zdominować ten marsz, ale gdy się ma cel, idzie wytrwać. I tak się to człowiek wciąż czuje zakochany i to coraz bardziej i głębiej, wraz z upływem lat. I ten starzejący partner jest coraz bardziej atrakcyjny, piękny także i fizycznie. I oboje tak to postrzegamy.

I nie czujemy też absolutnie, że zasilamy jakikolwiek system. Tak się czułeś w małżeństwie? Jeśli jesteś wolny sam w sobie, to nie dopadnie Cię nikt. Statystyki są potrzebne z innych względów także. Żeby dopomóc głodującym, chorym np. na gruźlicę i inne społeczne choroby, poszczególnym rodzinom, czy ich członkom etc.... Nie należy wszystkiego demonizować, bo wszystko ma dwie strony medalu. Łatwiej wtedy planować budżet i inne ustalenia, jeśli się ma świadomość jakie są potrzeby i uwarunkowania społeczeństwa. Natomiast bodaj we wszystkich kulturach podkreśla się moment połączenia  dwojga ludzi i  sankcjonuje w zależności od obyczaju i rytuału. Połączenie się dwojga w jedno, to kosmiczne sakrum radości spotkania, to ewangelia, której nie sposób nie ogłosić światu. A jeżeli wchodzą kalkulacje, to jakoś trudniej się tym dzielić A czasem po prostu ludzie po prostu są ze sobą i tyle, bo tak jakoś się zdarzyło. Jednak czas i ich decyzje pokażą, w jakim to ostatecznie pójdzie kierunku.



Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: east Wrzesień 06, 2009, 22:43:36
Witaj koliberku .
Jak zwykle pięknie dziękuję za odpowiedź.
Piszesz o związku dwojga ludzi
Cytuj
" Jest to "mont everest", ale kto nie lubi pokonywać szczytów? A jakie są potem widoki i wciąż nieustające radości, że dało się znowu radę. A tyle urwisk i przepaści wokół. I nieraz noga była tuż tuż.."
A mnie się w związku z tym przypomina pewne przysłowie o zdobywaniu szczytów  " wejść , wlazłem, ale jak zejść ?"  ;D
I co wtedy, gdy już wszystkie szczyty zdobędziesz ? Pozostać tam na górze niewzruszonym ? Po co złazić ? A może ważne jest samo włażenie i różne podejścia na tą samą górę ?
Jasne, ze można i tak, ale w mojej sytuacji to już nie jest moja góra. Nigdy nią nie była. Nie poznałbym jej nawet za tysięcznym wejściem. Chociaż z drugiej strony .... Veni, Vidi, Vici chociaż w jakimś aspekcie.
Dzisiaj czuję się raczej jak mnich tybetański żyjący w cieniu swojej świętej góry. Dobrze jest wiedzieć, że ona wciąż tam jest, gdy rano otworzę oczy, ale nie muszę już na nią włazić  ;)

Pozdrawiam
"skojarzeniowy" East


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: koliberek33 Wrzesień 06, 2009, 23:19:44
A ja wierzę, że przy Twojej świadomości, jeszcze wszystko uda Ci się naprawić.
Nie mogę od razu Ci odpisać na wszystko, bo jeśli chcę wystukać dłuższy tekst, to klawiatura wariuje i nie pozwala pisać więcej. Kiedyś można było w tej ramce pisać do woli, a teraz totalny bunt i człowiek się, a raczej koliberek męczy. Czy TY też tak masz? Dlatego, powyżej w międzyczasie, coś dokleiłem.

Co zagraża rodzinie? Wspomniałem o tym, że jeżeli jedno z partnerów, a najczęściej ojciec, który zabezpiecza byt rodziny ( co głównie, bądź zupełnie, zależy od kultury), jest np.  niedojrzały do związku i pozwala sobie na różnego rodzaju "ucieczki" bądź zdradę nawet, to okrada partnerkę w tym przypadku i dzieci  z czasu,  zasobów energetycznych, co się przekłada też na materię i zabezpieczenie najbliższych.

Niedotykane dziecko umiera. Mniej dotykane, też usycha emocjonalnie. A gdzie wspólne bycie, rozmowy, dzielone razem troski i radości. A poza tym środowisko zewnętrzne, w jakim dzieci wzrastają nie jest obojętne. A niby czasu buszu minęły.... Dobrze wiesz, o czym mówię. Zakłócone emocjonalnie dziecko, to zakłócone potem społeczeństwo....Przeciążony i zrozpaczony partner też nie ma dobrego wpływu na harmonijny rozwój latorośli. Jest taka znakomita książka, a właściwie broszurka pt "Zdradzony przez ojca" Polecam każdemu do przeczytania. Ta książka musi niejednego "zatrzymać" I jeśli się ma już dzieci, to nie można żyć w "mnisiej iluzji". Jest też taki genialny film, zdaje się z Robinem Wiliamsem, który przebiera się za kobietę i najmuje się do byłej żony i dzieci jako "gosposia". Znakomita rola, film i przesłanie. Zapewne, ktoś mi tu podpowie ten słynny tytuł.

Piszesz także:
Każdy świadomy ma swój obraz świata, który stara się dostrzegać wokół siebie, budować swoją rzeczywistość. Niemniej jednak w tym akcie kreacji znajdują się potrzeby innych ludzi, które również ewoluują, zmieniają się. Z szacunku i wielkiej miłości do drugiej osoby, uważam, nie powinno się wpływać na nią i kreować jej świata podług własnych wyobrażeń. Moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiej osoby. Na pograniczu tych wolności wszystko zdarzyć isę może i dlatego się przewidywać. Jest to oczywiście mój wniosek z porażki w związku w którym byłem. Teraz nawet nie odczytuję tego jak porażkę. To jest ciągła ewolucja mojej i tej drugiej osoby.  

Tu, jak się domyślam,  zabrakło determinacji, bo jeśli cały czas pracujesz ze sobą, to umiesz coraz lepiej nawiązywać dialog z drugą osobą. I Wasze potrzeby zaczynają coraz bardziej się "spotykać ze sobą". Zaczynacie po prostu realizować harmonię Wszechświata. A więc pomyłki są coraz rzadsze... To wszystko, o czym powyżej, wykracza oczywiście poza intelekt i perorowanie, tu niejednokrtonie należy z czułością się pochylić nad drugim, a przede wszystkim nauczyć się być  z nim(nią), no i umieć słuchać.. Co jest, oczywiście, najtrudniejsze.


a koliberek wciąż i wciąż się tego uczy. ;D..

Ps. w poprzedniej wypowiedzi ten "mont everest" jet celowo z małej litery napisany, gdyż tym celem jest nieustający rozwój i droga. Ten z dużej litery kończyłby się zaliczeniem szczytu i co wtedy? Na szczęście w  przypadku świadomej relacji, takie pytania nam raczej nie grożą.



Pozdrawiam zwykle ciepło i słonecznie, a raczej kiężycowo. :)








Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Thotal Wrzesień 06, 2009, 23:49:30
Przepraszam wszystkich, których uraziłem dosadnością i nadmiernym zapałem obnażania prawdy. Mój wewnętrzny spokój zakłócają czasem ludzie szukający w innych mniej rozumu, logicznego myślenia, to taka moja czarna strona osobowości. Każdy ją ma, jedni zdają sobie sprawę, inni nie...

Wierzę Artkowi, że kocha swoją żonę, że ją szanuje, bo gdyby tak nie było, nie byliby razem, chyba że na siłę. Prowokacje które czasami potrafię stworzyć (ciemna strona ;D) służą tylko do odkrycia się tych, którzy potrafią z całą premedytacją odkrywać błędy innych i nie zdają sobie sprawy z tego co czynią.


Pozdrawiam - Thotal :)


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: east Wrzesień 07, 2009, 00:07:59
Drogi Koliberku . Postaram Ci się odpowiedzieć na to , o czym piszesz
Cytuj
Zakłócone emocjonalnie dziecko, to zakłócone potem społeczeństwo....Przeciązony i zrozpaczony partner tez nie ma dobrego wpływu na harmonijny rozwój dziecka
Nie wiem dlaczego, ale ludzie uważają, ze każde dziecko, którego rodzice nie mieszkają ze sobą razem , musi być zakłócone emocjonalnie, zaś partnerzy MUSZĄ być przeciążeni i zrozpaczeni. Oczywiście ten punkt widzenia będzie głoszony przez pary pozostające we wspólnym gospodarstwie domowym.
Nie zwraca się przy  tym zupełnie uwagi na pary, które są małżeństwem, ale nie tworzą rodziny tak na prawdę. Tych się zwykle rozgrzesza bo .... są małżeństwem. Przykładowo - żona gospodyni domowa, a mąż marynarz - wiecznie nieobecny w domu. To nie jest patologia, gdyż istnieje małżeństwo. Tak się utarło, tak się domniemywa z punktu widzenia "małżeńskiego".
Jednakże dziecko tak nie myśli. Dla niego małżeństwo jest czymś abstrakcyjnym. Najważniejsza dla każdego dziecka jest poczucie miłości. Jeśli tylko dziecko czuje, że jest kochane i akceptowane przez obojga rodziców , jeśli ma z nimi codziennie więź, to czuje się bezpieczne, także emocjonalnie. Dla odmiany dziecko, które jest przedmiotem w codziennej walce rodziców razem zamieszkujących może nie czuć się kochane i wtedy można mówić o zakłóceniu emocjonalnym dziecka.
Piszę o tym ,aby wykazać, że małżeństwo nie jest żadną tarczą ochronną dla dziecka. To rodzice oraz ich stosunek do dziecka są jego tarczą.
 
Cytuj
Jest taka znakomita książka wląściwie broszurka pt "Zdradzony przez ojca" Polecam każdemu do przeczytania. Ta książka musi niejednego "zatrzymać" I jeśli się ma już dzieci, to nie można żyć w mnisiej iluzji
Prawda ( moja) jest taka, że każdy żyje w klasztorze własnego ciała, własnego umysłu i własnej duszy. Relacje z otoczeniem mogą być rożne, oczywiście ważne jest, aby z rodzicami były one jak najlepsze, ale bez równowagi z własną wewnętrzną trójcą ( ciało, umysł, dusza vel świadomość ) nigdy te relacje nie będą prawidłowe. Każdy człowiek zdobywa swoje doświadczenia , a dziecko to taki sam człowiek jak Ty czy ja. Nie można powiedzieć "mam dziecko". Naturalnie wyrażamy się w ten sposób dla uproszczenia, ale zawsze trzeba pamiętać że jest to ciągle zmieniająca się, interaktywna relacja w której obie strony powinny traktować się z należytym szacunkiem i miłością. To jak samemu się postrzega świat , na takim poziomie będzie relacja z dzieckiem, które również jest podróżnikiem przez życie zamkniętym we własnym klasztorze czy nam się to podoba czy nie - jest indywidualnością coraz bardziej oddzieloną od rodziców.  Kwestie formalne , czyli wzajemne relacje między rodzicami , o ile nie są patologiczne, to sprawa drugorzędna, uważam, w kontakcie z dzieckiem.
Utrzymywanie na siłę iluzji rodziny to budowanie u dziecka fałszywego obrazu tejże rodziny. Prawdziwy obraz przynajmniej oszczędza rozczarowań.
Niestety w społeczeństwie dominuje stereotyp "rozbitej rodziny", czyli koniecznie nieszczęśliwej rodziny i cierpiących z tego powodu dzieci. Ze swojego doświadczenia oświadczam tu i teraz, że jest to kolejny mit , kolejny program wgrany w ludzki umysł.
Konsekwencje tego programu są bardzo głębokie.
Przykładowo takie :
Rodzina to mama, tata, dzieci, dalej bracia, siostry , dziadkowie, wujkowie, ciocie, kuzynostwo  itd .. ale z każdym dalszym "okręgiem"  siła tych więzi stopniowo maleje, aż w końcu pojawia się ... obcy. Obca rodzina. Inny naród, inna rasa.
Nawet wewnątrz rodziny każdy jej członek pełni inną rolę . Chodzi mi o to, że rzadko myślimy o jedności jako podstawowej cesze ludzkiej . Rzadko myślimy kategoriami:  jedna rasa, jeden organizm , ja to inny TY. Raczej na każdym poziomie dominuje pielęgnacja istnienia barier niż dostrzeganie tej samej natury każdej komórki.
A jeśli tak , to zawsze "moja sytuacja" będzie "lepsza" niż twoja.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: koliberek33 Wrzesień 07, 2009, 00:31:12
Twoje argumenty, począwszy już od pierwszych linijek, to są oczywiste oczywistości, że nawet ich nie umieściłem....Obawiałem się, że mi to wytkniesz, liczyłem jednak, że to chyba  jednoznaczne. Mam wrażenie, że to trochę takie wojownicze i nie na miejscu odwracanie "kota ogonem". Nikt nie pisze, że małżeństwo jest tarczą obronną. Ale twierdzę stanowczo, że nie jest też specjalnie większym zagrożeniem, jeśli nie mniejszym, dlatego, że jest właśnie małżeństwem.

Z tej strony na to wszystko patrzę. Po prostu nie demonizuję żadnej z form, ale wykraczam poza obie... Zatem w obydwu mogę się spokojnie znaleźć, a na dowód opowiedziałem o swoim doświadczeniu. I obecnie wiem, w którym zmierzam kierunku. I będę się starał wciąż...

East, tak pięknie piszesz i masz tu "na papierze" rację, a jednak  przebija z tego wszystkiego wielka iluzja i oszukiwanie się. Proszę, wybacz moje czepialstwo, ale tak to odbieram i czuję. Nie będę zatem rozdzielał włosa na czworo, bo temat stanie się jak włoski makaron, a mnie się  w tej chwili zachciało chleba naszego powszedniego. ;)

Może też i późna pora nie usposabia mnie do kontynuacji tematu i powrócę jutro, nie wiem. A może porozmawiamy po lekturze, w której nie mówi się  o małżeństwie, tylko o dzieciach, którym z różnych przyczyn brakuje rodzica, w mniejszym, bądź większym stopniu, no i oczywiście po obejrzeniu filmu.

Wiesz, rzadko myślimy o jedności, bo jedność zaczyna się od tych dwojga właśnie. I fajnie jak dziecko, to najpierw zobaczy, ale jeśli rodzice tego nie wiedzą, to jak dziecko może kojarzyć jakiegoś "murzyna" z nim samym,.....Gdzieś trzeba tę jedność najpierw zacząć....

W każdym razie  TY i Twoja rodzina macie ode mnie zawsze jak najlepsze życzenia. :)

koliberek.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Thotal Wrzesień 07, 2009, 00:42:39
Książkę "Zdradzony przez ojca" powinien każdy przeczytać.
Zgadzam się z east'em, w wielu przekazanych myślach, małżeństwo może zaspokoić wszystkie prawno-formalne skutki funkcjonowania całej rodziny, ale gdybyśmy wyjęli jeden klocek, który dominuje w postawie funkcjonowania rodziny, zauważymy, że moglibyśmy budowę zacząć od nowa. Tym klockiem do budowy naszego domu jest system finansowy, zwykły ordynarny pieniądz, wciśnięty nam w ręce dla naszej zguby. Podobno nie śmierdzi (byłem w miejscu gdzie powstał ten pogląd - zwykły mieszczański kibel, za czasów rzymskich), ale to co dzieje się z całą cywilizacją w związku z jego siłą jest właśnie tym, co sprowadza całą ludzkość do roli sprzedajnej dziewki. Kobiety sprzedają się na rogach, ale także w małżeńskim łożu, mężczyźni zaprzedają swoje dusze za możliwość kupienia kobiety. Jedna wielka prostytucja, usankcjonowana przez dominujące religie i urzędy państwowe.
(wiem, że to mocne słowa, ale czuję że można żyć inaczej)


Pozdrawiam - Thotal :)


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: koliberek33 Wrzesień 07, 2009, 00:52:26
Nie ma sprzedajności, gdzie żyje się zgodnie z potrzebami, a nie z chciejstwem i ponad miarę. :P A za to oboje są jednako odpowiedzialni. I ma się to..., albo ma się to nijak... do obydwu form jednocześnie...


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Thotal Wrzesień 07, 2009, 00:58:15
Każdy człowiek potrzebuje miłości, a za tę chęć często się zatraca...


Pozdrawiam - Thotal :)


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: koliberek33 Wrzesień 07, 2009, 01:00:08
Jeśli się samemu nie umie dawać, to się i człowiek zatraca, ot i co! :(


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Thotal Wrzesień 07, 2009, 01:04:52
Albo zatraciwszy się zupełnie, nie wie, że może dać cokolwiek...


Pozdrawiam - Thotal :)


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: koliberek33 Wrzesień 07, 2009, 01:10:43
I w ten o to sposób mamy najzwyklejsze uzależnienie, czyli  "słodką" dysfunkcję rodzącą patologię.  >:D



I oczywiście jasne, że wciąż pozdrawiam, tylko żem w pisaniu leń! ;D

koliberek.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Kahuna Wrzesień 07, 2009, 01:58:46
Thotal.Karabiny same nie zabijaja.,sa tylko narzedziem w rekach ludzi.
To samo dzieje sie z pieniedzmi.Trudno jest obwiniac pieniadz
za nasze ulomnosci i dlatego musimy sie wciaz doskonalic,aby
wyeliminowac i karabiny i wzajemne zaleznosci.
Pozdrawiam.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: jeremiasz Wrzesień 08, 2009, 09:05:09
Przyglądam sie tej dyskusji i takie oto wyciągam wnioski.

Ci, którzy tak bardzo upierają się przy formalnych związkach jako argument często powołują się na odpowiedzialność, opiekę, zapewnienie warunków finansowych rodzinie, itp
Chciałbym zauważyć jednak, że odpowiedzialność czy opieka nad rodziną nie ma nic wspólnego z tym czy związek jest formalny czy nie.
Można bowiem wziąść odpowiedzialność za związek nieformalny i uchylać się od odpowiedzialności w związku formalnym. Przykłady na to widoczne są na każdym kroku.

Kolejny argument za związkiem formalnym - to tzw. deklaracja miłości. Informowanie wszem i wobec, że od tej pory ta para na zawsze już będzie razem.
W takim razie pytam - komu to jest potrzebne?
Jest taki mechanizm, który pomaga np. walczyć z nałogami. Powiedzieć o tym, ze np. postanawiam rzucić palenie swojej rodzinie. Wtedy czuję większą presję na wytrwaniu w tym zobowiązaniu, wtedy niejako rodzina mnie "wspiera", a raczej wspiera mnie samego wstyd, ktory będzie większy jeżeli złamię publiczną obietnicę, publiczne zobowiązanie.

Oczywiście, jest także druga strona medalu. Czyli  - jesteśmy szczęśliwi i chcemy aby cały świat się o tym dowiedział i cieszył się wraz z nami.

Czego jest więcej, każdy może sobie to ocenić.

Pojawił się zarzut, że wytrwanie w związku formalnym jest trudniejsze, a nieformalny tak łatwo zerwać, itp.
To mi przypomina taką sytuację, spotykają się dwie koleżanki. Jedna zamężna druga singielka.
- zobacz, ja tutaj muszę w tym chłopem siedzieć, nic nie robi cały dzień, pije, bije...  a co u Ciebie?
- no zerwałam z Maćkiem bo mnie okłamywał, ale spotykam się z Józkiem - odpowiada singielka
- no tak, ja to mam ciężkie życie, nie to co ty - mówi mężatka

Brutalnie powiem - jeżeli ktoś jako argument ZA związkiem formalnym podaje, że jest to trudniejsza sprawa, że trudniej się rozejść, itp to zachowuje się jak ktoś kto bierze 100kg wór na plecy i płacze - "patrzcie jak mi ciężko".
Jeżeli komuś imponuje zachowanie męczennika to jego sprawa, ale niech nie robi z tego filozofii, niech nie szuka jakiś dziwnych wytłumaczeń, itp - tylko powie wprost - "cierpię, bo lubię".

Dyskutowaliśmy także o strachu.
Że często ludzie nie biorą ślubu ze strachu, że żyją sobie razem "na próbę" żeby sprawdzić czy się uda.
To świetny przykład strachu uświadomionego. Wiem czego się boję i staram się unikać takich sytuacji - boję się wydatków przy rozwodzie, boję się problemów, sądów, itp.
No cóż. Ja także, ze strachu, nie dotykam przewodów pod napięciem. Mam świadomość tego jakie mogą być skutki.

Nieskończenie gorszy, jest NIEUŚWIADOMIONY strach.
Strach przed odrzuceniem przez społeczeństwo, rodzinę jeżeli zamieszka się razem przed ślubem. Bo przecież wszyscy porządni ludzie biorą ślub a nie żyją na kocią łapę.
Strach przed starością w samotności. Bo przecież latka lecą a nie ma niczego lepszego na oku.
Strach przed biedą, życiem w nędzy. Przecież on dobrze zarabia, a moja pensja to wystarczy jedynie na waciki...
Itp, itp..
Ten strach, wprogramowany w nas. np przez rodziców kiedy jako dzieci przysłuchiwaliśmy się ich rozmowom, to jakich określeń używali ("zdziwaczała stara panna", "robili TO przed ślubem - kto to widział", itp, itp)
ten strach siedzi w nas i popycha nas do robienia różnych rzeczy.

Znajdujemy na to różne wyjaśnienia, staramy się przekonać innych ludzi o swoich racjach, wypieramy się tej emocji.
Dlaczego?
Także ze strachu.
Bo inaczej uświadomilibyśmy sobie wtedy jak nędzne życie prowadziliśmy do tej pory. Spojrzelibyśmy prawdzie w oczy i łkalibyśmy przez tydzień, pierwszy raz rozumiejąc co zrobiliśmy ze swoim prawdziwym kochającym i pragnącym miłości JA.

Od tej pory nic już nie będzie takie samo.
Czego wszystkim serdecznie życzę.

pozdrawiam


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Thotal Wrzesień 08, 2009, 09:26:35
Kochające wewnętrzne JA najbardziej ceni sobie wolność.

Bo MIŁOŚĆ  =  WOLNOŚĆ


Wszystkie konflikty rodzinne polegają na wkraczaniu na "cudze terytoria", zawłaszczaniu sobie praw należących do współmałżonka, dzieci, rodzeństwa itd. Żaden "zniewalający" dokument nie jest w stanie dopilnować kochającego wewnętrznego JA przed buntem.



Pozdrawiam - Thotal :)


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Val Dee Wrzesień 08, 2009, 11:22:59
a mnie ciekawi jak wszyscy "single" tak mają złe komuś za to, że woli związek formalny... ;P

to jakiś kompleks jest czy coś?

jeremiaszu fajnie że mówisz o kochającym JA ale prawdziwa miłość to dbanie przede wszystkim nie o JA ale o NIĄ/NIEGO...

ja w małżeństwie nie widzę naprawdę nic złego - są to trwalsze związki a kto będzie chciał z niego odejść to odejdzie i tak

ja nie rozumiem jak można bać się rozwodów a nie bać się ślubu - przecież to znacznie większy stres...

ale problem widzę w tym, że tzw single nie zrozumieją żonatych/mężatych - bo nigdy w małżeństwie nie byli ;P
odwrotna sytuacja jest niemożliwa gdyż KAŻDY był kiedyś w związku nieformalnym - część postanowiła sobie jednak wyznać miłośc przed świadkami, Bogiem czy USC (do wyboru - do koloru) tym samym podnosząc związek o jeden szczebel :)


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Rafaela Wrzesień 08, 2009, 11:31:01
MILOSC rowna sie Wolnosc, - jakos mi to wszystko nie pasuje. Pierwsza milosc, wspolne mazenia, chec bycia z soba w kazdej minucie, oddychac soba, zamieszkac razem, chec mienia dziecka z tym kochajacym mezczyzna- kobieta, budowac razem przyszlosc i zestrzec sie razem. Jest to program majwiekszej milosci dwojga ludzi. Miedzy wierszami tego programu nie pisze jak to wszystko naprawde wyglada, wkradaja sie miedzy ten plan stare, niemodne przyzwyczajenia ktore czesto rozbrajaja ten przepiekny program naszej wymarzonej milosci, i to jest prawda ze zaden slub nie pomoze, jezeli lenistwo, naiwnosc, brak odpowiedzialnosci  zajma miejsce w tym programie. Ja mysle ze jezeli ja kogos kocham i jestem przekonana ze to jest ta osoba z ktora chce cale zycie przezyc, to musze wiedziec jak to sie stanie:
         Dzisiaj wiemy wszyscy ze musimy pracowac, tak wiec oboje wychodza rano do pracy i pod wieczor wracaja razem do domu, tak wiec razyem zarabiali na utrzymanie tego wspolnego gniazda. Uwazam ze  w dzisiejszych czasach nie moze istniec
dawne przyzwyczajenie ze pan po powrocie do domu siada i czyta gazete, a kobieta po calym dniu pracy, idzie dalej do pracy
gotuje obiad, podaje do stolu, potem pranie ,pracowanie, odkuzenie mieszkania, przygotowanie do pracy w nastepnym dniu- tak wiec nastepny etat ktory jest nigdy nie zaplacony. Tak wlasnie wkradaja sie nieporozumienia ktore niszcza ta wspaniala milosc.  Czesto miedzy tym dwojga jedno jest masywnie wykozystywane , czy to jest sprawoedliwe i jak dlugo moze ciagnac ta osoba wykozystywana taka sytuacje.
Zyjemy w czasach ze musimy razem pracowac, aby uzeczywistnic nasze marzenia, aby budowac nasze jutro razem i dzielic
je razem. To jest recepta na przetrwanie wspolnego zycia . Czlowiek musi ciagle sie uczyc , kazdego dnia musi miec oczy otwarte i widziec co jest do zrobienia, jak mozna wypoczac, ale razem, pomyslec obopolnie o przyjemnosciach, a kiedy przychodzi jakis zyciowy problem byc blisko tek ukochanej osoby i podac reke, nie zostawiac na lodzie. Obojetnie czy to jest
mezczyzna czy kobieta, oni ciagle powinni byc razem.

Ja mysle ze na milosc prawdziwa musi sie zlozyc duzo roznych  zyciowych skladnikow, aby mogla rosnac i rozwijac sie zdrowo, napewno wolnosc , zaufanie powinno byc na pierwszym niejscu.  Pozdrawiam Rafaela


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: east Wrzesień 08, 2009, 18:25:19
(..)  część postanowiła sobie jednak wyznać miłośc przed świadkami, Bogiem czy USC (do wyboru - do koloru) tym samym podnosząc związek o jeden szczebel :)
Czyli, że jak wyznam miłość do kobiety przed kolegami-świadkami, albo we własnym sercu, przed Bogiem, który widzi wszystko , albo przed starszyzną wioski, lub przed kapitanem na statku ( też ma uprawnienia administracyjne ), to znaczy, że podniosłem związek już o szczebel wyżej ?
Według mnie o tym kolejnym szczeblu świadczy raczej to, co napisała Rafeala o wspólnym życiu , a nie to przed kim się miłość wyznaje.
Należałoby osobno rozpatrywać małżeństwo jako akt administracyjny i osobno jako akt mistyczny, a jeszcze inaczej jako deklaracja własna.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Thotal Wrzesień 08, 2009, 18:34:33
Rafaello potwierdzasz moją opinię, że miłość to wolność, człowiek wolny może wybierać każdego dnia miłość do swojego współmałżonka, czując się kochany oddaje miłość pomnożoną, angażując się w życie rodzinne, pracę, poświęcenie, wyrozumiałość.


Pozdrawiam - Thotal :)


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: jeremiasz Wrzesień 09, 2009, 08:27:13
Cytuj
MILOSC rowna sie Wolnosc, - jakos mi to wszystko nie pasuje.
Może dlatego, że pierwsze skojarzenie między związek a wolność czyli "wolny związek" rozumiemy tak a nie inaczej.

Powiedz mi, co jest łatwiej zrobić?
Założyć komuś obrączkę, przywiązać go do siebie słowami "nie mogę bez ciebie żyć", "od tej pory tylko my na zawsze", itp..
czy może powiedzieć:
"jeżeli pasuje ci moje towarzystwo, to zapraszam, jeżeli nie - możesz bez wyrzutów się oddalić"

pomyśl teraz w drugą stronę,
chciałabyś aby ktoś Cię uwiązał do siebie, czy może aby Twoja obecność przy nim była Twoim wyborem?

pozdrawiam

=====================================

Cytuj
jeremiaszu fajnie że mówisz o kochającym JA ale prawdziwa miłość to dbanie przede wszystkim nie o JA ale o NIĄ/NIEGO...

Nieprawda.
powinieneś dbać o SIEBIE, o swoje szczęście. Jeżeli sam z siebie będziesz szczęśliwy, to obdzielisz tym szczęściem cały świat.
Twój partner/partnerka także powinien dbać o SIEBIE, o swoje szczęści. On/Ona także wtedy potrafi obdzielić szczęściem cały świat.
Jeżeli każdy z partnerów jest sam z siebie szczęśliwy to przy połączeniu dadzą jeszcze większe szczęście.

Uczą nas w szkołach, domach, że powinniśmy dbać o tę drugą stronę.
I można się zgodzić z tym tylko jeżeli chodzi o wsparcie, o pomoc przy wspólnych obowiązkach, o opiekę w czasie choroby - to jasne.

Natomiast nie dotyczy się to ogólnie przyjętego "szczęścia".
Dam Ci przykład:
Jako kawaler facet lubi chodzić z kumplami na piwo - taki ma zwyczaj, sprawia mu to frajdę i nie ma w tym nic złego.
Po ślubie żona próbuje wywrzeć na nim presję:
- a może byś wziął mnie ze sobą, a po co masz tam iść, przecież ja jestem w domu, itp
Zwykle  facet w imię "miłości" postanawia zmienić się, postanawia zarzuć dawny zwyczaj, który dawał mu frajdę.
Nie chodzi już z kolegami na piwo. -  "Bo miłość wymaga poświęceń".
A ona "zadowolna". Zamiast przyznać się sama przed sobą, że boi się tego co jej facet tam robi i przyjrzeć się tej emocji, woli wpłynąć na faceta. I tylko odracza wyrok.


Jego ulubionym ubiorem są jeansy i swetr, ale idą na przyjęcie do znajomych.
Zawsze chodził w jeansach i swetrze do tych znajomych, ale teraz idzie pierwszy raz z żoną.
I ona mu gdera - może byś ubrał marynarkę, może ubrał inne spodnie.
I facet rezygnuje. "Bo miłość wymaga poświęceń"
Idą na imprezę, facet źle się czuje w garniturze.
A ona "zadowolna". Znowu zamiast przyznać sama przed sobą, że boi się co powiedzą ludzie kiedy zobaczą ich rożnie ubranych (ona odstrzelona a on w starych jeansach) tylko odracza wyrok.

Facet wieczorami lubi kleić sobie samoloty. Małe, plastikowe. To jego hobby.
Ale żona - że może by się wziął do jakiejś roboty, że samolociki to kleją mali chłopcy a nie starzy faceci, że kto to widział.
I facet rezyguje ze swojego hobby, rezygnuje ze swoich pasji.
Bo to nie wypada, bo może ma rację, bo "miłość wymaga poświęceń"

A potem pewnego dnia poznaje kobietę, która akceptuje jego wyskoki do baru, akceptuje jego jeansy i jego samolociki.
I dopiero teraz zaczyna się dramat.

A wszystko dlatego, że z miłości do żony zrezygnował z samego siebie.

Ku przestrodze.

pozdrawiam
ps. przykład dotyczył faceta i jego "wrednej" żony, ale równie często jest dokładnie odwrotnie.

Scaliłem posty
Darek



Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Val Dee Wrzesień 09, 2009, 09:05:59
no to teraz SPRAWDZAM!

napisać mi tu kto jest małżonkiem/żoną ;P

a kto żyje w wolnym związku ;P

tylko bez kłamstw i krętactw!

KAWA na ŁAWĘ!!! ;P

jeremiasz - a jak w domu jest małe dziecko i żona chce aby mąż pomógł i nieco ją odciążył a on sobie woli iść na piwo z kolegami to żona go ogranicza czy po prostu stara się mu dać do zrozumienia, że powinien się bardziej odpowiedzialnie zachowywać? (to odnośnie Twojego powyższego postu)


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: jeremiasz Wrzesień 09, 2009, 09:55:34
Cytuj
jeremiasz - a jak w domu jest małe dziecko i żona chce aby mąż pomógł i nieco ją odciążył a on sobie woli iść na piwo z kolegami to żona go ogranicza czy po prostu stara się mu dać do zrozumienia, że powinien się bardziej odpowiedzialnie zachowywać? (to odnośnie Twojego powyższego postu)

Jeżeli żona chce aby mąż pomógł bo jest małe dziecko to powinien pomóc żonie. Tutaj nie ma żadnej wątpliwości.
Chodzi o wspólną odpowiedzialność za potomstwo.
Zysk z tego, że mąż zostanie w domu jest taki, że np. mogą się podzielić obowiązkami.

Powiedz mi, co żona traciła albo zyskiwała kiedy mąż poszedł na piwo, kiedy ubrał jeansy albo sklejał samolot?
Niczego nie traciła ani niczego nie zyskiwała.
Utwierdzała się tylko w swoim strachu.

Inaczej mówiąc: nikomu nic by się nie stało, gdyby poszedł na piwo albo ubrał jeansy czy sklejał samoloty.
Kiedy zaś trzeba się opiekować dzieckiem, to piwo czy samolot idzie w odstawkę. Ale nie dlatego, że żona tego chce.
Dlatego, że opieka nad dzieckiem tego wymaga.

pozdrawiam

ps. żyję w zalegalizowanym związku


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: koliberek33 Wrzesień 09, 2009, 11:59:28
A propos tych jensów, samolocików etc...  Twierdzisz zatem, że wolny związek automatycznie wyeliminowałby te problemy i tak żyliby sobie wolni i szczęśliwi z większą szansą na przetrwanie, bo są wolni? Mam za ścianą taki wolny związek i tak się wciąż głośno kłócą, a raczej żrą, ( choć bardzo fajni ludzie z osobna), że jestem mimowolnym świadkiem tych przekraczających daleko zdrowy rozsądek awantur, że niejedno małżeństwo, aż tak nie ma. A też są za drugą ścianą, u góry, na dole... A ściany cienkie! A więc wszędzie i różnie bywa. Jako rzekłem, nie w formie się to zawiera, ale przede wszystkim w nas samych. Jak jesteś głupi, to nic cię i nikt człecze z tego nie wyzwoli, jeśli sam nie podejmiesz takiej decyzji. A jeśliście się rzeczywiście niedobrali, a ty stoisz na wysokości zadania wciąż i pracujesz ze sobą i nad sobą, to osoba niepożądana, leniwa, głupia, "zła" "odpadnie" w taki sposób, że cię to nie zaboli i ona nie będzie się czuła zraniona. Niejako " samo i bezboleśnie" się to wszystko dokona. A więc rwanie szat i granie roli cierpiętnika na nic i nikomu się nie zda.


koliberek święty ;)


A propos pomagania żonie: to znałem w przeszłości takie małżeństwo, w którym kiedyś mąż rzekł do żony: "Kochanie wytarłem ci kurz z fortepianu", a ona jemu na to: "Kochanie jeśli wytrzesz mi kurz z mojej trumny, to wtedy mi o tym powiedz, dobrze?".

 :)


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Rafaela Wrzesień 09, 2009, 12:07:55
Piszac moja wiadomosc bralam pod uwage ludzi doroslych. Co ja teraz czytam, poprostu to co zawsze ma miejsce.
Ona mowi to, ona kaze mi to, ona tu, ona tam, a ja biedny robie wszystko z milosci ze az mam tego dosyc.-
A moze od pierwszego dnia rozpoczac inaczej zycie we dwoje. Kiedy idziecie razem do pracy i potem razem wracacie do domu, tak wiec razem nalezy myslec o pracach zwiazanych z domem i rodzina.  Planowanie co najpierw , a co potem, a kiedy wszytko
jest zalatwione , to mysle ze bez problemu on moze isc na piwo z kumplami, a ona do swojej mamy czy przyjaciolki.
Zapomnialam ze powinni zachowac swoje hobby i zmiescic je w rodzinie.
Drodzy panowie, wczesniej zalatwiala matka mase spraw, ze mogliscie robic na co mieliscie ochote. Teraz przyszedl czas ze ta zapracowana matka ma nareszcie czas dla siebie i niech biedaczka pozyje jeszcze pare lat w spokoju, niech spelni swoje marzenia, rozwinie swoje hobby i zobaczy jak wyglada swiat.
Trzeba prawdzie w oczy spojzec, szukacie zawsze kogos do wykozystania, najpierw matka, potem zona, a potem ta trzecia- ale pamietajcie nie na dlugo. A tak naprawde, to nalezy sie wstydzic za takie pojmowanie doroslego zycia pasozytniczego.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: jeremiasz Wrzesień 09, 2009, 12:41:32
Cytuj
A propos tych jensów, samolocików etc...  Twierdzisz zatem, że wolny związek automatycznie wyeliminowałby te problemy i tak żyliby sobie wolni i szczęśliwi z większą szansą na przetrwanie, bo są wolni?
Nic takiego nie twierdzę.
Moja odpowiedź dotyczyła tego czy należy dbać o siebie czy o partnera. Obojętne czy w związku formalnym czy nie.

Może to nieporozumienie wynikło z tego, że w pierwszej części była odpowiedź na pytanie o wolność w związku.

pozdrawiam



Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Rafaela Wrzesień 09, 2009, 12:45:01
Moja odpowiedz jest jednoznaczna, jesli tworzy sie zwiazek , to nalezy dbac obopulnie, razem pracowac i razem wypoczywac, choc kazdy moze odpoczywac inaczej.



Jesli chodzi o wolnosc w zwiazku, to nalezy zapytac jaka wolnosc, takich wolnosci moze byc duzo. Jesli ktos chce zyc w wolnosci- to zwiazek  obojetnie jaki to juz przeszkoda. WOLNOSC to WOLNOSC


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: jeremiasz Wrzesień 09, 2009, 12:46:13
Cytuj
Trzeba prawdzie w oczy spojzec, szukacie zawsze kogos do wykozystania, najpierw matka, potem zona, a potem ta trzecia- ale pamietajcie nie na dlugo. A tak naprawde, to nalezy sie wstydzic za takie pojmowanie doroslego zycia pasozytniczego.
Kobieto, jakich Ty facetów spotykasz? :)

pozdrawiam


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: arteq Wrzesień 09, 2009, 12:59:32
z forum?  :]


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: koliberek33 Wrzesień 09, 2009, 13:02:26
Zdaje się, że przedmówczyni Jeremiasza, to Rafaela. Jeśli się chce jakąś kobietę zdyskredytować, upokorzyć, to się mówi do niej właśnie per "kobieto". Dalej to już zmilczę sobie, bo bym się znowu zanadto rozpisał... :(

A w związku dobrze jest, jeśli dba się tak samo o siebie jak i o partnera, ( o jego, czy jej przestrzeń także). Czyli, jak to było? : "Miłuj bliźniego swego jak siebie samego"? "A z żoną swoją jednym ciałem od tej chwili jesteście?" Tak to mi się kojarzy, nie inaczej!


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: arteq Wrzesień 09, 2009, 13:03:31
Zwrot "kobieto" upokarza?  :o


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: koliberek33 Wrzesień 09, 2009, 13:11:17
Otóż i to! Kobiety, to subtelne istoty, może Ty byś wolał, gdyby do Ciebie, zwracać się per mężczyzno, zamiast po imieniu. Chociaż mężczyźni są tak obecni zniewieściali, że potraktowaliby to jako najwyższy komplement. Jak zatem mogą pojąć zwrot skierowany do kobiety. A "kobieta  wszak to nie człowiek" i takie tam inne nierzadko królujące jeszcze stereotypy. Na szczęście, już coraz bardziej śladowo i w kawałach się pojawiające, ale jednak....

Bardzo uprościłem, ale tak gorąco i nie chce mi się więcej uzasadniać. Szkoda dnia! O0


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Symeon Wrzesień 09, 2009, 13:19:13
Zwrot "kobieto" według mnie jeszcze nie upokarza, gorsze jest powiedzenie o swej żonie "moja stara" ;)


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: jeremiasz Wrzesień 09, 2009, 15:19:29
Nie chciałem nawet w najmniejszym stopniu dokuczyć Rafaeli, przykro mi jeżeli to tak zostało odebrane.
Przepraszam.

pozdrawiam


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Val Dee Wrzesień 09, 2009, 16:27:00
CIEKAWE:

EDNĄ Z NIELICZNYCH INSTYTUCJI SPOŁECZNYCH, KTÓRYCH NIE ZDOŁAŁ ZNISZCZYĆ SOCJALIZM, JEST RODZINA. OBECNIE ODNOWA CYWILIZACYJNA W POLSCE NIE MOŻE SIĘ DOKONAĆ BEZ JEJ UDZIAŁU.

Z zasady ludzie chcą dla swoich dzieci wszystkiego najlepszego. Jeśli sami nie zdołali osiągnąć czegoś w życiu, pragną, by zdobyły to ich pociechy. Mówi się, że małżonkowie pochodzący z rozbitych rodzin powielają wzorce, w których wyrośli. To prawda. Jednak prawdą jest też, że ludzie zawsze starają się wyjść poza swe ograniczenia, odnosząc własne oczekiwania do realnych możliwości. Dla wielu młodych ludzi założenie udanej rodziny jest zatem szczególnym wyzwaniem. Może właśnie dlatego, że przeżyli jej rozpad.

Rodzinę w tym sensie można porównać do pola walki, na którym toczy się batalia o wartości i ideały, gdzie decydują się dalsze losy dzieci i ich rodziców. Zmagania te bywają uwieńczone wielkim, choć niewidocznym na zewnątrz sukcesem, czasem kończą się porażką. Zawsze jednak ludzie podejmujący trud założenia rodziny są gotowi poświęcić wiele ze swego egoizmu, by uszczęśliwić najbliższych.

Rodzina, w której wyrosłam
- pisze jedna z uczestniczek krótkiej ankiety zamieszczonej w czerwcowym numerze "Wiedzy i Życia" z 1996 roku w rubryce "Listy" - była dla mnie koszmarem, rodzice wiecznie w konflikcie, ojciec alkoholik (zmarł dwa lata temu). Rodzina, którą założyłam w wieku dwudziestu lat, była nieporozumieniem. Pobraliśmy się na studiach, ale mąż nie chciał studiować, pracować, pomagać w domu [...]. Rozwiedliśmy się, gdy mieliśmy po dwadzieścia trzy lata. Nie ukończyłam studiów [...]. Powtórnie wyszłam za mąż dwa lata później. Obecny związek jest spełnieniem wszystkich marzeń i życzeń [...]. Mąż wspiera mnie w wychowaniu syna z pierwszego małżeństwa. [...] Prawie wszystkie moje koleżanki mają za sobą rozwód, zanim ukończyły trzydziesty rok życia i obecnie są powtórnie mężatkami lub planują ślub. [...] Od dwóch lat prowadzę działalność gospodarczą i jestem szczęśliwa [...]. Rodzinę można nazwać udaną, kiedy każdy człowiek ma w niej swoje miejsce, swoje obowiązki, które są radością, a nie karą [...]. Potrzeba jednak dwudziestu lat treningu, aby to co konieczne nie było przymusem, pokutą. [...] Mam nadzieję, że zdąęż utemperować mojego smyka, by kiedyś był takim wspaniałym mężczyzną, jak mój obecny [mąż] (OA)1.

W przytoczonym liście widać, z jak wieloma problemami muszą uporać się ludzie rozpoczynający dorosłe życie. A więc patologiczna rodzina, w której spędzili dzieciństwo, nieudane małżeństwo
u progu dorosłości, nieskończone
studia i samotne wychowywanie dzieci. Później drugi związek i ogromny wysiłek włożony w porządkowanie życia oraz przekazanie zdobytej wiedzy dziecku. Autorka, osoba najwyraźniej przedsiębiorcza i samodzielna, prowadzi działalność gospodarczą, która sensownie wypełniając czas, otwiera szerokie pole nowych możliwości.

Chciałbym mieć (jeśli w przyszłości ją załoęż) spokojną rodzinę. Ta decyzja jest skutkiem obserwacji wielu rodziców - najczęściej ojców, którzy rządzili w domu pod wpływem alkoholu lub pod wpływem emocji [...]. Poruszyłem problem alkoholowy, ponieważ najbardziej rzuca mi się w oczy. Z nim też wiążą się najgorsze wspomnienia z dzieciństwa, gdy nieszczęśliwy ojciec zapominał o wielu osobistych sprawach [...].

Każde z rodziców chce, żeby jego dziecko wyrosło na mądrego i dobrego człowieka [...]. Mam ponad dwadzieścia lat i troszkę życiowego doświadczenia, mam swoje zdanie i nie tak szybko załoęż rodzinę, a co przeżyłem i widziałem, na pewno wykorzystam w swoim przyszłym życiu [EM].

Wypowiedź ta ukazuje, w jaki sposób traumatyczne przeżycia z dzieciństwa wzmacniają obawy młodego człowieka przed dojrzałością. Autor najwyraźniej przywiązuje wielką wagę do założenia rodziny, świadom, że dzięki tym więzom można odnaleźć sens w życiu i wewnętrznie się doskonalić. Rodzina może być udana lub nie - wie o tym dobrze z własnych doświadczeń - tym większy więc jego lęk, ale też tym większa świadomość wartości rodziny. Mówiąc, że wszyscy rodzice chcą, by ich dzieci wyrosły na mądrych ludzi, dotknął bardzo ważnego, choć może z pozoru trywialnego problemu. Nawet jeśli mnie się nie powiodło w życiu, to myślę, że moje dzieci lepiej je sobie ułożą. W tym przekonaniu kryje się podstawowa nadzieja na odnowę cywilizacyjną, każdy bowiem będzie starał się przekazać dzieciom najlepsze, może też najbardziej skryte ideały i wartości.

Mama mówi, że jestem jej psychoterapeutką, że w trudnym okresie jej życia postawiłam ją na nogi, że pomogłam jej zmienić stosunek do życia, że ją dowartościowałam. [...] Ludzie rzadko mówią innym o ich prawdziwych zaletach, a przecież to takie ważne. Przyczyną jest pewnie ta przeklęta wszechobecna zazdrość. A my sobie niczego nie zazdrościmy i dlatego potrafimy nazwać głośno to, co jest w nas dobrego [FK].

W codziennym doświadczeniu wszystkich swych członków rodzina jest w stanie pogodzić to, co w innych warunkach spełnione by być nie mogło. To ona, dzięki wspólnocie i wzajemnemu wsparciu, spaja wzniosłe ideały moralne z realiami życia, zdobywa się na wyrzeczenia. Ten wysiłek intelektualny i moralny, często nieuświadomiony albo dokonywany po omacku, towarzyszy - jak twierdzę - niemal każdej rodzinie. Zawsze też podejmuje się go, aby określić wzorce życiowe, które w połączeniu z praktyczną wiedzą nadają życiu sens i zostają przekazane dzieciom. Rodzina, w której wzrosłem, stanowiła ostoję i odskocznię do dalszego życia. Ta, którą stworzyłem, powstała według skorygowanych wzorów domu rodzinnego. Bardziej mi zależało na mocnych kontaktach z dziećmi [MM].

Wielu z tych, którzy odpowiedzieli na ankietę, zauważa rozbieżności między ideałami a realiami życia oraz wynikające z tego faktu napięcia. Niwelować je chcieliby jednak nie poprzez rezygnację z tych pierwszych, lecz raczej przez nasycanie nimi codzienności, odpowiednie ukształtowanie własnego postępowania wobec bliskich oraz przekazanie przyjętych wartości dzieciom jako zasadniczego punktu odniesienia na całe życie. Nie bez powodu postawy mające decydujący wpływ na udane małżeństwo są opisywane w najbardziej prozaicznych kategoriach moralnych:

Rodzina udana to ta, w której panuje wzajemna miłość oparta na dawaniu, a nie tylko na braniu, w której panuje wzajemny szacunek [...], wierność zasadom Dekalogu. Człowiek bez zasad moralnych nie powinien zakładać rodziny [BE].

Obok kontaktu fizycznego, równie ważny na drodze do poznania i zgody jest kontakt duchowy [GN].

Pamiętam [swoich rodziców] jako ludzi bardzo taktownych, dobrze ułożonych, serdecznych dla dzieci i grzecznych dla służby [RA].

Rodzina, w której wyrosłam, nie była udana. Brakowało w niej miłości, szacunku, bezpieczeństwa [...]. Myślę, że dlatego szukałam człowieka bardzo dobrego, który będzie dla mnie czuły, będzie o mnie dbał i będzie mnie rozumiał. Myślę, że znalazłam takiego mężczyznę, bardzo go kocham i nie mam żadnych wątpliwości co do słuszności tego związku [PJ].

Tego rodzaju głosów jest więcej. Właściwie każdy, kto zechce opisać udaną rodzinę, ucieknie się do kategorii moralnych. We współczesnej rodzinie mają one ścisłe znaczenie funkcjonalne. Dlatego wzrasta dziś rola wzajemnego stosunku małżonków i ich umiejętności rozwiązywania problemów życiowych zgodnie z zasadami moralnymi.

Również w badaniach empirycznych respondenci, mówiąc o dobrym funkcjonowaniu rodziny i małżeństwa, najczęściej wymieniają: wierność, wzajemny szacunek i zaufanie. Jeśli podkreślają funkcję ekonomiczną rodziny, czyli jej zdolność do zapewnienia odpowiednich warunków życiowych, to również w kontekście moralnej odpowiedzialności, a więc stworzenia właściwych warunków do wychowania dzieci.

Dla większości młodych ludzi dom rodzinny jest miejscem, gdzie są kochani i rozumiani (51%) lub kochani, choć nie rozumiani (32%). Jak wynika z badań CBOS, większość pytanych potwierdza dobre stosunki z rodzicami (z matką - 75%, z ojcem - 50%), którzy interesują się problemami życiowymi swych dzieci (75% - tak, 15% - nie). Młodzi respondenci przyznają też, że zależy im na uznaniu rodziców, zwłaszcza matki (57%). O przyjaźń i szacunek chłopaka lub dziewczyny będzie zabiegało jedynie 30% badanej grupy, przyjaciół - 24%, a koleżanek i kolegów tylko 15%. Co więcej, w trudnych chwilach młodzi liczą przede wszystkim na matkę (71%) oraz ojca (38%). Nic zatem dziwnego, że prawie 50% badanej młodzieży za najważniejszy cel w życiu uznała udane życie rodzinne2.

Dane te świadczą o pozytywnym i spójnym stosunku do własnej rodziny zarówno młodzieży, jak i jej rodziców. Widać również wyraźnie, że obecnej jej sytuacji nie możemy zaliczyć do kryzysowych, przeciwnie - jest wysoce korzystna. Jednocześnie jednak zarysowują się tendencje nieco zaskakujące.

Ocena domu rodzinnego wiąże się z religijnością jego członków. Im bardziej aktywny udział w praktykach religijnych, tym bardziej przyjazny dom. Rodzice 91% dorosłych respondentów - jak wykazują badania OBOP z czerwca i lipca 1995 roku - dbali o to, aby ich dzieci chodziły do kościoła. Również za nauczaniem religii w szkołach jest obecnie 67% badanych, którzy tym samym potwierdzają prorodzinną funkcję wiary i religii. Większość natomiast respondentów, którzy ujemnie oceniali swój dom rodzinny, wskazywali też na jego areligijność 3.

Sondaże wskazują również na inną zależność. Zrozumienie rodziców i bliską z nimi więź charakteryzuje przede wszystkim młodzież, której ojcowie i matki nie mają wyższego wykształcenia. Oznacza to, że w rodzinach inteligen-
ckich nastąpiło zachwianie pozytywnych wzorców identyfikacji rodzinnej i przekazu wartości oraz świadczy o kryzysie polskiej inteligencji. Znacznie wyższy poziom więzi rodzinnych widoczny jest w środowisku prywatnych przedsiębiorców, rolników i osób ze średnim wykształceniem. Jest to obserwacja ważna, każe się nam bowiem odnieść z dystansem do tezy o dominującej i dodatniej roli inteligencji w przemianach cywilizacyjnych.

Według respondentów badań nad międzypokoleniowym przekazem wartości w rodzinie najważniejszą cechą małżeństwa jest wzajemne wsparcie w trudnych chwilach, a zatem zaspokojenie potrzeby bezpieczeństwa. Twierdziło tak 84% dziewcząt, 66% chłopców oraz ponad 83% rodziców. Jednocześnie zdaniem przeważającej części ankietowanych małżeństwo nie ogranicza ludzkiej wolności. Innego zdania jest zaledwie 7% dziewcząt, 12% chłopców i 7% rodziców4.

Kwestia odczuwania i rozumienia wolności wydaje się tu szczególnie znacząca. W środkach masowego przekazu oraz wielu publikacjach naukowych nierzadko pojawia się pogląd, że dla większości ludzi małżeństwo i rodzina stanowią ograniczenie wolności. Socjologowie często opisują "wyzwalanie się spod presji rodzinnych". Obserwacje te jednak nie pokrywają się z odczuciami przytłaczającej większości badanych, według których rodzina nie tylko nie tłumi indywidualności jednostek, ale przeciwnie - daje jej pełną możliwość rozwoju.

Idąc tym tropem, wypada przytoczyć opinie na temat roli dzieci w rodzinie. Respondenci zgodnie stwierdzają, że dzieci są "źródłem radości" (60% młodzieży i 85% dorosłych), "równoprawnymi członkami rodziny" (odpowiednio: 47% i 78%) albo "osobami, które trzeba przygotować do samodzielnego życia" (62% i 85%). Bardzo niewiele osób twierdzi, że dzieci są "przeszkodą w realizacji własnych celów życiowych" (poniżej procenta dorosłych, około 3% młodzieży). Dane te świadczą o w pełni osobowym traktowaniu dzieci i swoich wobec nich obowiązków, które w pojęciu badanych nie ograniczają ich indywidualnej wolności.

W tych samych badaniach postawiono problem rozumienia wartości moralnych. Wśród najbardziej cenionych znalazły się kolejno: solidarność, wolność, prawda i odpowiedzialność. Nawet bez pomocy skomplikowanej aparatury statystycznej z badań tych wyłania się następujący obraz: ceniąc sobie wolność, respondenci nie traktują ani małżeństwa, ani rodzicielstwa jako istotnych przeszkód dla wolności.

W omawianych badaniach uwagę zwraca wysoki poziom racjonalizacji i świadomości postaw życiowych. Stawiane cele, problemy rodzinne, własne dążenia i wyzwania moralne są analizowane na co dzień i brane pod uwagę przy podejmowaniu decyzji. Aspiracje rodzinne łączą się z planami zawodowymi oraz majątkowymi i tworzą pragmatyczne, otwarte postawy życiowe. Coraz większa liczba badanych wierzy, że zmieni swój status majątkowy, zbuduje dom, kupi samochód. Jednocześnie zwiększa się grupa tych, którzy nie boją się zmian rynkowych, chcą założyć własne firmy, opuścić wieś.

Jak to możliwe, że ludzie wychowani w rodzinach, które w wyniku polityki socjalistycznego państwa padły ofiarą marginalizacji, demonstrują tego rodzaju postawy? Gdzie podziała się "wyuczona bezradność" i "anomia postaw"? Gdzie "rozchwianie norm", "wichrowatość społeczna" czy "brudna wspólnota" wielokrotnie dostrzegane w badaniach? Niewątpliwie zjawiska te istnieją i wpływają w znacznym stopniu na kształtowanie klimatu społecznego. Jednak nie decydują o stylu życia Polaków i ich aspiracjach życiowych. Istotniejszą rolę w polskim społeczeństwie odgrywają identyfikacje normatywne i dążenia do godnego ułożenia własnego życia. Słabość wzorców może oznaczać również otwartość i podatność na zmiany, o które łatwo w społeczeństwie o płytkiej stratyfikacji. Ta zaś daje w warunkach demokracji względną równość życiowych szans.

Podatność na zmiany wszelako nie oznacza dowolności postaw, lecz autonomiczność i samodzielność dążeń społecznych, a wymienione wyżej postawy prorodzinne stabilizują kierunek oraz charakter aspiracji i zmian.

Silne poczucie więzi z własną rodziną oznacza, że dorosła jednostka, niezależnie od związków z dziećmi, traktuje swego współmałżonka jako "osobę znaczącą" i w odniesieniu do niej określa własną tożsamość. Historycznie ukształtowały się dwa stanowiska wobec tych szczególnych więzi. Wedle pierwszego, bliska identyfikacja małżonków osłabia indywidualność jednostki i jej samodzielność, czyniąc z niej niepełnowartościowego uczestnika życia zbiorowego. Taki pogląd odnajdziemy w tradycji marksistowskiej lub - sięgając dalej - w myśli politycznej J. J. Rousseau, a nawet Platona. Dla myślicieli tego nurtu rodzina, zamykając lojalność jednostki w wąskiej grupie, jest przeszkodą w socjalizacji oraz we właściwym ułożeniu egalitarnych stosunków społecznych. Warunkiem szczęśliwości jest podporządkowanie jednostki ogółowi, a w konsekwencji państwu.

Odmienna jest tradycja związana z imieniem Arystotelesa, z filozofią chrześcijańską, z nazwiskami J. Locke'a, G. W. F. Hegla, A. de Tocqueville'a. Tu rodzinę uznaje się za fundament społeczeństwa i - co szczególnie istotne - podstawę wolności. Wedle Arystotelesa dwie są rzeczy, które budzą w ludziach uczucie troski i miłości: osobista własność i ukochana istota. Obserwacja ta prowadzi go do wniosku, że na tych właśnie dwóch filarach - własności i rodzinie - należy budować system demokratyczny. Każdy bowiem chętnie poprze ustrój umacniający to, co dla niego najcenniejsze.

Rozróżnienie tych dwóch stanowisk nie jest tylko kwestią teoretyczną, ale ma również istotne konsekwencje praktyczne. Silne identyfikacje rodzinne bowiem mogą w Polsce wspierać rozwój cywilizacyjny, rozumiany zarówno jako kształtowanie struktur demokratycznych, jak i budowa ekspansywnej gospodarki rynkowej, dającej szanse upowszechnienia dobrobytu.

Wolność i dobrobyt zależą od osobowych postaw, od tego, czy ludzie samodzielnie i odważnie potrafią radzić sobie w zmiennej i niepewnej rzeczywistości społecznej. Wolność polityczna znajduje swoje źródło w małżeństwie i rodzinie, a więc w bliskości osób. Rodzina, tak jak rysuje się jej obraz w polskich badaniach, stanowi miejsce, gdzie człowiek uczy się cenić wolność oraz racjonalnie i etycznie układać swoje współżycie z otoczeniem. Tym samym jest ona podstawowym źródłem stabilizacji politycznej i odnowy cywilizacyjnej w Polsce.

Artykuł pochodzi z "Wiedzy i Życia" nr 5/1997


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Rafaela Wrzesień 09, 2009, 18:11:07
Zdaje się, że przedmówczyni Jeremiasza, to Rafaela. Jeśli się chce jakąś kobietę zdyskredytować, upokorzyć, to się mówi do niej właśnie per "kobieto".

 Trzeba prawdzie w oczy spojzec, szukacie zawsze kogos do wykozystania, najpierw matka, potem zona, a potem ta trzecia- ale pamietajcie nie na dlugo. A tak naprawde, to nalezy sie wstydzic za takie pojmowanie doroslego zycia pasozytniczego.
Kobieto, jakich Ty facetów spotykasz? Uśmiech

 No coz Jeremiaszu, trafilam w bardzo dobry punkt, i oczywiscie pozwoliles sobie mnie tak potraktowac jak traktujesz kobiety ktore spotykasz. - Usmiech

Zapamietaj sobie dobrze co ja napisalam i wiedz ze kazda kobieta tak samo mysli. Przyjemny usmiech.
Ja nie spotykam zadnych facetow, ja zdecydowalam sie przed 40-stu laty na jednego i jestesmy ciagle szczesliwi. Mamy swoje hobby i przezylismy ten czas w bardzo ciekawy sposob.


Jeremiaszu- przymuje przeprosiny i pozdrawiam cie serdecznie.

Val Dee , wlasnie przeczytalam ten art: o rodzinie, bardzo mi sie podoba , bardzo zyciowo ujety temat rodziny.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: janneth Wrzesień 09, 2009, 18:58:59
Rafaelo, skąd tak przygnębiająca wizja męskiego świata? Nie możemy stawiać teorii opierając się na nielicznych przypadkach. Znam mężczyzn, którzy w kobietach nie doszukują się kontynuacji matczynej opieki. Są zaradni życiowo, potrafią zarówno zarabiać pieniądze, jak i wyprasować koszulę czy posprzątać w domu. Analogicznie jest z kobietami. Mamy wszechstronne zalety. W wypadku, gdy ktoś po kilkunastu latach małżeństwa ciągle krytykuje swoją połówkę, to wina leży zawsze po obu stronach. Jestem zwolenniczką mieszkania razem przed ślubem, przed planowaniem poszerzania rodziny. Para ma nie tylko dobrze funkcjonować w przelocie (podczas krótkich randek, spotkań, imprez), ona musi przede wszystkim dobrze funkcjonować jako jedność. Razem przeciw stresującym sytuacjom, razem przeciw wszelkim obowiązkom. Małżeństwo - jak najbardziej tak, ale dopiero wówczas gdy zakochani będą pewni, że wytrzymają ze sobą różniste przeciwności losu.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Rafaela Wrzesień 09, 2009, 19:26:07
Janneth- nie rozumiem twojego zdziwienia na moj artykul. Ja odpisalam tylko na problemy ktore podaja nasi koledzy z forum.
Czytajac ich wypowiedzi totalnie przytlaczajace kobiete, dalam odpowiednia odpowiedz. A tak naprawde to czy nie mam racji,
oczywiscie ze sa tez niezalezni mezczyzni, potrafia sobie poradzic w kazdej sytuacji, tacy nie beda piszczec ze nie moga isc wypic piwo. Oni wykonaja swoje obowiazki, zatroszcza sie o swoja kochana kobiete i znajda czas na pojscie z kolegami na piwo. Takiej wypowiedzi na naszym forum nie znalazlam, dlatego z czystym sumieniem napisalam to co istnieje naprawde, co jest powodem rozwodow, zdrad , czesto zmeczenia kobiety fizycznego i psychicznego czego nikt nigdy nie widzi, a szkoda.
     Czesto w rodzinach panuja starodawne regoly, choc swiat jest tak nowoczesny, nie widzisz tego.

Spotkaly sie dwie stare przyjaciolki, ktore sie dlugo nie widzialy. No co u ciebie slychac nowego, jak tam twoje dzieci.
No wiesz, corka wyszla za maz, ma tak dobrego meza, chlopak robi wszystko, sprzata, gotuje, zajmuje sie domem doslownie ja na rekach nosi.
Syn sie tez ozenil, ale nie trafil tak dobrze, ta kobieta jego nic nie robi, tylko paznokcie lakieruje, przebiera sie pare razy dziennie i ciagle narzeka ze nie ma czasu na nic.
No tak  odpowiada jej przyjaciolka, tak to jest jak sie nie ma szczescia.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: kamil771 Wrzesień 09, 2009, 19:29:16
Otóż i to! Kobiety, to subtelne istoty, może Ty byś wolał, gdyby do Ciebie, zwracać się per mężczyzno, zamiast po imieniu. Chociaż mężczyźni są tak obecni zniewieściali, że potraktowaliby to jako najwyższy komplement. Jak zatem mogą pojąć zwrot skierowany do kobiety. A "kobieta  wszak to nie człowiek" i takie tam inne nierzadko królujące jeszcze stereotypy. Na szczęście, już coraz bardziej śladowo i w kawałach się pojawiające, ale jednak....

Bardzo uprościłem, ale tak gorąco i nie chce mi się więcej uzasadniać. Szkoda dnia! O0



Droga dziewczyno!
Nie wiem po są potrzebne takiego typu ataki wymierzone w płeć przeciwną?!
Dlaczego próbujesz dowieść,że kobiety to idealne,bez wad,wprost anioły,
natomiast mężczyźni źli,okrutni i tak dalej,
Koliberku i wszyscy którzy jeszcze nie zrozumieli,że takim sposobem prowadzenia rozmowy nic nie ugrają apelują o rozsądek,bo bezpodstawne wartościowanie samych siebie obróci się przeciwko wam......


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: koliberek33 Wrzesień 09, 2009, 19:47:04
Wyraźnie zaznaczyłem, że jest to uproszczenie, pogoda dzisiaj zbyt piękna, by się szczegółowo rozpisywać. Nie jestem wrogiem męskiego rodzaju, absolutnie. Czy stanąć w obronie godności konkretnej osoby, tak może być odebrane? Uderzyłam niechcący w Twoje męskie ego? Idiotyzmem byłoby twierdzić, o wyższości jednej płci nad drugą. Że mężczyznom jest trudniej do "Boga" wiadomo, tak są uwarunkowani, ma to także swoje głębsze przyczyny. Zatem nie mnie oceniać. Odróżnij proszę ocenę, od stwierdzenia faktu. Nie mam do tego emocjonalnego stosunku, a to wiele tłumaczy. I już to wszystko z mojej strony.

koliberek, nie sufrażystka. ^-^


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Rafaela Wrzesień 09, 2009, 20:07:07
Jesli kogos obrazilam, to przepraszam.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: east Wrzesień 09, 2009, 20:24:44
Rafaelo , muszę w tym momencie wtrącić swoje 3 grosze, gdyż uważam za krzywdzące zdanie, które wypowiedziałaś o mężczyznach generalnie, czyli
Cytuj
Trzeba prawdzie w oczy spojzec, szukacie zawsze kogos do wykozystania, najpierw matka, potem zona, a potem ta trzecia- ale pamietajcie nie na dlugo. A tak naprawde, to nalezy sie wstydzic za takie pojmowanie doroslego zycia pasozytniczego
Po pierwsze, czy Ty nie pozwoliłaś sobie potraktować mężczyzn "z góry ?" Przecież NIE ZAWSZE mężczyzna szuka kobiety, aby ją wykorzystać.
Po drugie to zauważ, że we współczesnym świecie wiele inteligentnych kobiet wykorzystuje mężczyzn w równie przewrotny sposób. Są świadome swojej urody, inteligencji i generalnie -władzy nad facetami. I korzystają z tego bez litości  ;D

Val Dee zacytowałeś z "Wiedzy i Życie"  :
Cytuj
(..)tradycja związana z imieniem Arystotelesa, z filozofią chrześcijańską, z nazwiskami J. Locke'a, G. W. F. Hegla, A. de Tocqueville'a. Tu rodzinę uznaje się za fundament społeczeństwa i - co szczególnie istotne - podstawę wolności. Wedle Arystotelesa dwie są rzeczy, które budzą w ludziach uczucie troski i miłości: osobista własność i ukochana istota. Obserwacja ta prowadzi go do wniosku, że na tych właśnie dwóch filarach - własności i rodzinie - należy budować system demokratyczny. Każdy bowiem chętnie poprze ustrój umacniający to, co dla niego najcenniejsze.

No cóż, powoływanie się na "dziadka" Arystotelesa i jego "prawo własności"  jako budulca więzów rodzinnych to lekka przesada. Wprawdzie nikt nie zabroni człowiekowi wybierać sobie poglądów z dowolnej epoki, ale budowanie wartości na tych podstawach, gdy pędzący świat zmienia z dnia na dzień podstawy swojego funkcjonowania ( odchodzi się od posiadania na rzecz wynajmowania, wypożyczania, leasingowania )  to krok wstecz.

Poza tym należałoby ponownie zdefiniować pojęcie rodziny. Wtedy stałoby się jasne o jakim społeczeństwie mówimy.
Czy rodzina to mąż i żona ,czy również związek nieformalny ?
Czy w rodzinie jest równorzędne miejsce na więcej niż dwie dorosłe osoby różnej płci nie związane więzami krwi ? - na przykład czy można uznać  ludzkość jako jedną rodzinę .
Pytam nie bez przyczyny, jako że w moim przekonaniu tradycyjnie rozumiane rodziny jako "komórki społeczne" przede wszystkim troszczą się o swój własny rozwój nawet kosztem innej "komórki". Mówi się np  o "bogatej rodzinie przemysłowców", którzy posiadają ileś tam fabryk w których ciężko pracują całe rodziny. W świecie ostrej konkurencji między firmami ( również rodzinnymi ) pracownicy są coraz gorzej opłacani i muszą nierzadko pracować za darmo ponad ustawowo przyjęty czas pracy.
Chodzi mi o to, że "komórka rodzinna" jest bardzo wygodnym narzędziem kontroli Systemu nad obywatelami.
Po pierwsze dlatego, że "komórki rodzinne" muszą konkurować między sobą w  walce o przysłowiową marchewkę. Normalnie Familiada.
Dla rodziny Konkurencją rzadko jest jakaś korporacja, system czy instytucja. Przeważnie jest nią inna rodzina, ale to System ustanawia reguły gry choćby za pomocą takich programów jak to podkreślone w cytacie powyżej zdanie :Każdy bowiem chętnie poprze ustrój umacniający to, co dla niego najcenniejsze.
. Umacnia się rodzinę - oddzieloną od reszty rodzin "komórkę społeczną" - należałoby uczciwie dodać.

A gdyby tak rozszerzyć pojęcie rodziny. Gdyby każda jednostka z pełną determinacją zastosowała wobec każdej innej jednostki zasadę " ja to inny Ty" , gdyby zatem zapanowała powszechna świadomość, że każdy jest członkiem rodziny, to jak wyglądałby nasz świat ?
Poza tym , że małżeństwo jest po prostu związkiem ( dla niektórych  świętym związkiem ), jest również związkiem zalegalizowanym. Legalizowanym przez Państwo. Tak jak człowiek oprócz tego, że jest istotą ludzką, jest również numerem seryjnym ( pesel) w Systemie. Poddajemy się kontroli Systemu , bo uważamy , że nadaje on nam niezbywalne prawa. I tak np człowiek ma prawo do wolności wyznania i godności osobistej co zostało zapisane w Konstytucji. W związku małżeńskim partnerzy również nabywają wobec siebie prawa i obowiązki poprzez przysięgę zawsze w obecności jakiegoś funkcjonariusza administracyjnego.
Zachowujemy się wtedy tak, jakby to jakaś Instytucja miała stać na straży naszych ludzkich praw.To trochę nieświadome postępowanie, uważam.  Tymczasem  świadoma istota po prostu wie, że ma prawa ludzkie z zasady, poprzez urodzenie się człowiekiem. Ponieważ drugi człowiek  jest "innym ja", to on ma również takie same prawa. Kiedy każdy człowiek  zdawałby  sobie sprawę z nieuchronności i powszechności obowiązujących praw płynących z faktu urodzenia się człowiekiem tak, jak z prawa powszechnego ciążenia, prawa tarcia, prawa zachowania energii, to nie byłoby Instytucji, które nas kontrolują. Nie mówilibyśmy o nie-legalnych związkach i związkach zalegalizowanych.
I mam nadzieję, że w nowym świecie, który nastanie będę mógł powiedzieć  "Poprzez urodzenie się człowiekiem należysz do rodziny".
Przecież nawet dzisiaj mało kto zaprotestuje wobec zdania, że "wszystkie dzieci są nasze".


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Val Dee Wrzesień 09, 2009, 20:31:22
Arystoteles jest ponadczasowy a jego filozofia uniwersalna :)


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: PHIRIOORI Wrzesień 09, 2009, 20:44:34
hehe.. poczytałem troszku...
i.. instytucja małzeństwa pochodzi prosto z Sumeru, to się nazywało... ;/ zapomniałem.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Rafaela Wrzesień 09, 2009, 21:11:35
Kochani, dobrze wiecie co ja mysle sa rozni ludzie i rozne sytuacje. Nie chcialam nikogo obrazic, ani mezczyzn ani kobiet.
Jednak w tym temacie przeczytalam takie wypowiedzi, ze postanowilam odpowiednio zajac stanowisko.
Szkoda ze nie czytacie wszystkich wypowiedzi w tym temacie, gdyby  byly czytane, to nie byloby do mnie pretensji.
Pozdrawiam wszystkich Rafaela


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Thotal Wrzesień 09, 2009, 21:25:47
Rafaello,
myślę , że nikt nie chciał Cię urazić, ale niektórzy zauważyli tylko stopień dominacji nad partnerem.
Czyli: kochamy się, ty robisz to, ja robię inne rzeczy, ale wszystko jest pod kontrolą... moją ;)
A ON - musi być szczęsliwy ;D


Pozdrawiam wesoło - Thotal :)


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Rafaela Wrzesień 09, 2009, 22:04:58
No tak kochani mezczyzni, w moim zyciu nie ma zadnych dominacji. Ja nikogo nie trzymam na sile. Niech kazdy robi co chce, chce isc na piwo, prosze bardzo, chce przespac sie z kims innym prosze , niech to robi, chce isc w dzinsach na wystawne przyjecie, nie mam nic przeciwko temu.
Jest jedna roznica w moim pojeciu, ja nie wybralam sobie mezczyzny ktory po pracy stal pod kioskiem z piwem, moj wybranek jest zawsze elegancki /dobrze ubrany/ wychodzimy razem do pracy i wracamy razem do domu. Podzial pracy nie wymaga zadnych regol, robimy to co nalezy danego dnia zrobic a potem kazdy idzie zajac sie tym co go interesuje, oboje mamy hobby i oboje mamy swoja prywatna sfere, tzn. np znajomosci. Kiedy byly dzieci w domu, bylo mniej czasu dla naszych osobistych zajec. Dzisiaj jestesmy tylko we dwoje i mozemy sobie pozwolic na to co nas interesuje.

      Z mojego zycia szybko wyciagnelam wnioski, szukajac meza i zakladajac rodzine wiedzialam dobrze czego nie chce w zadnym wypadku. Zycie nie jest latwe ,dobremu zwiazkowi musi towazyszyc zaufanie , szacunek i milosc. Trzeba dbac obopulnie o zdrowie, co jest bardzo wazne. Schodzi sie dwoje ludzi, kazde z innej rodziny, oboje wnosza rozne kultury zycia rodziny. Dobry poczatek jest wtedy kiedy kazde wniesie jakas czesc, a reszte musza stworzyc sami, wtedy jest dobry fundament do budowania dalszego zycia rodzinnego. To jest tajemnica dobrej zdrowej rodziny.

Slodki usmiech, pozdrawiam serdecznie wszystkich Rafaela   


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: koliberek33 Wrzesień 10, 2009, 10:59:12
Jak to się stało, że osoba rzekomo dominująca, gęsto się tłumaczy? :D

Rafaelo, uważnie czytałem poprzednie wypowiedzi. Twoje posty są jedynie wyrażeniem opinii na konkretne zachowania i nie masz się naprawdę  z czego tłumaczyć. Te dzieści lat praktyki dały Ci wgląd, który nie dla każdego jest jeszcze zrozumiały. Nie godzisz w nikogo nazywając rzeczy po imieniu. Zjawisko, o którym piszesz jest dość powszechne, niestety; a że przebija i wśród tutejszych niektórych wypowiedzi, to nie Twoja wina. I nie masz za co przepraszać, gdyż nie czuje się w Twoich wypowiedziach wrogości, nieprzejednanej postawy, czy też dominacji, którą próbuje Ci się tu wpasować; a jedynie mądrość wynikającą z doświadczenia i spokojną życzliwość.

Z ukłonem:

koliberek33


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Rafaela Wrzesień 10, 2009, 12:54:56
Koliberku, serdecznie dziekuje. Ciesze sie bardzo ze sa na swiecie ludzie  tacy jak ty, milo mi bardzo ze zrozumiales moje intencje. Jest bardzo ciezko sie wypowiadac w niektorych tematach, bo mozna bardzo predko uwiklac sie w niepotrzebne
dla siebie problemy. Najwazniejsze ze sprawa zakonczyla sie pozytywnie, serdecznie dziekuje. Pozdrawiam cie tez bardzo serdecznie. Dziekuje  Ci za ten promyk sloneczka ktory mi dzisiaj sprezentowalas kochany ptaszku, bardzo tego dzisiaj potrzebowalam, czuje sie dzisiaj bardzo zle. Rafaela.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: koliberek33 Wrzesień 10, 2009, 13:17:46
Dla Ciebie w podziękowaniu za dziękowanie, dwie szczęśliwe pary:

Karavan Familia: Chorro shavo

http://www.youtube.com/watch?v=TqH58ZQFOpk&feature=related

jak widać, szczęście idzie pięknym marszem w następne pokolenia... :)




Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Thotal Wrzesień 10, 2009, 23:01:57
Rafaello,
wiesz, że nie chciałem sprawić Ci przykrości, jeśli tak się stało, to bardzo przepraszam.
Tematy filozoficzno - moralne będę musiał przenieść na dział " mężowie naszych kochanych forumowiczek".


Pozdrawiam - Thotal :)


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: arteq Wrzesień 10, 2009, 23:07:57
Kiedys to były klimaty...
http://www.youtube.com/watch?v=gpteigo3YVg&feature=related


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: koliberek33 Wrzesień 11, 2009, 00:31:11
Ach, miło słuchać, a to też niejako w temacie:

Happysad - Miłość
http://www.youtube.com/watch?v=c-yHXs1oAZU&feature=related

Piotr Rubik - Psalm Kochania
http://www.youtube.com/watch?v=kB_UPReZnUY&feature=related

Piotr Rubik - Most dwojga serc
http://www.youtube.com/watch?v=SJ2x6pkeZeo&feature=fvw


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: chanell Wrzesień 11, 2009, 07:57:44
Arteq   Akurat idealnie trafiłeś z tą piosenką.Słuchając jej trafiłam na to ;http://www.youtube.com/watch?v=-X0aGQg_NZ4&feature=related
Myslę że też na czasie :)


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: arteq Wrzesień 11, 2009, 09:36:13
Wszystkie ich kawałki są ciekawe. A dla naszych "uduchowionych" polecałbym kawałek "tylko najwięksi" ze względu na tekst...
Ale koniec offa


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: koliberek33 Wrzesień 11, 2009, 11:10:06
Jaki off top! Temat jest poważny, a nawet dla niektórych bardzo ciężki :'( (małżeństwo), przekazanie treści w  przyzwoitej piosence, również daje do myślenia. Poza tym treść jest bardziej zobiektywizowana; a przy okazji jeszcze, to znakomity przerywnik na oddech i złagodzenie obyczajów. :)

Nie bądźmy zatem tacy sztywni. Bowiem, trwanie w stadle małżeńskim szczególnie wymaga od nas łamania schematów. I radości w tym wszystkim. Muzyka to wielki czarodziej, z którego usług warto nierzadko skorzystać...Gdzieś trzeba zacząć.

się nie czaję i wrzucam :"Tylko największych"- http://www.youtube.com/watch?v=BbdoD5JGj0c

koliberek33

ps. i gwoli schematów łamania:

Akurat- Nuta o ptakach - http://www.youtube.com/watch?v=0BZQOFSdhzA&feature=related
 :)


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: east Wrzesień 12, 2009, 23:20:10
Akurat bardzo lubię ( super muza) ..... z wami mówić .

I ja również przepraszam Cię Rafaelo jeśli się gdzieś wyraziłem nie teges.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: koliberek33 Wrzesień 13, 2009, 15:29:14
Widzę, że temat się pięknie i mądrze zamyka. Miło na sercu się robi, zatem dedykacja dla wszystkich tu serdecznych;

PIN - Konstelacje - http://www.youtube.com/watch?v=XsYeBmmeGKs&feature=SeriesPlayList&p=DEA01A4C565F43C5&index=12

Feel i Iwona Węgrowska - Pokonaj siebie
http://www.youtube.com/watch?v=FlOgaBY7Wts&feature=channel



Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Byt Wrzesień 17, 2009, 07:09:18
Ślub sam w sobie jest jedną z najbardziej idiotycznych ceremonii jakie można odbyć w życiu. W dodatku całkowicie obraża i hańbi często mocno ugruntowane długoletnie związki. To działanie wbrew naturze, pieczętowanie uczuć. I nawet nie chce mi się rozpisywać bo jak tylko myślę o ślubie to chce mi się rzygać.

"Zresztą nikt nie lubi ślubów. Siedzieć w tym kościele i jeszcze prezent dać wypada. A potem to żarcie i picie do rana i te zakazane mordy co się raz na ruski rok widzi."


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: koliberek33 Wrzesień 17, 2009, 12:43:21
Toś musiał mieć paskudny ślub chyba ??? I czemu zaraz w kościele i z "setką" gości? Współczuję ;) W naszym związku ślub( nie kościelny) jest bodaj najpięknięjszym dniem w pamięci. Rocznica ślubu to każdego  roku wielka radość dla obojga. Codzienność też dostarcza  wiele radości ze wzajemnego obcowania, mimo, że na niebie czasem przewalają się chmury. Jak to w naturze...Jesteśmy jednak wystarczjąco długo ze sobą, bym miał odwagę, to napisać. Takie bardzo jednoznaczne wypowiedzi winny być oparte na własnym i to długoletnim doświadczeniu. Inaczej traci to sens, ponieważ ludzie mają naprawdę różne doświadczenia i różny stosunek do tej samej sprawy. Poza tym każdy dzień wciąż przynosi nowe niespodzianki... Oby najlepsze, czego sobie i wszystkim innym życzy:

kiliberek33.




Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Dariusz Maj 27, 2010, 12:21:35
Kobieta mnie bije...

(http://img.interia.pl/facet/nimg/m/i/Mezczyzni_coraz_czesciej_4211419.jpg)
Mężczyźni coraz częściej zgłaszają się na policję w związku z przemocą domową /East News

Z policyjnych statystyk wynika, że w ostatnim dziesięcioleciu gwałtownie zwiększyła się liczba mężczyzn, którzy padają ofiarami przemocy domowej ze strony kobiet. W 1999 roku zarejestrowano około 4 tys. takich przypadków, w ubiegłym roku niemal 13 tys.

(http://www.interia.pl/i/1274878976433_wnss_kobietamniebije_sgcut.jpg)

- Pytanie jednak brzmi: czy kobiety częściej biją, czy mężczyźni częściej zgłaszają ten fakt policji? - zastanawia się Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendanta Głównego Policji.

Wzrostu liczby mężczyzn szukających pomocy w wyspecjalizowanych instytucjach nie zaobserwował Piotr Antoniak, psycholog kliniczny z Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia":
czytaj dalej
 

- Mężczyzn, którzy dzwonią i podają się za ofiary przemocy domowej, zwracających się przy tym o pomoc, jest nadal niewielu.

Agresja w innej formie

...

http://facet.interia.pl/ciekawostki/roznosci/news/kobieta-mnie-bije,1476197


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Rafaela Maj 27, 2010, 13:26:25
Ja uwazam, ze swiat sie ciagle unowoczesnia, ubrania, zachowania ale nie stare tradycje ktore niestety
ciagle pozostaja nie naruszone. Kobieta jest wyksztalcona, pracuje zawodowo, rodzi dzieci i je tez wychowuje.
Typowy mezczyzna ma wyksztalcenie, ale czesto nie jest w stanie zarobic na utrzymanie rodziny, zaplacenie mieszkania i reszty wydadkow ktore sa nieodzowne , aby rodzina zyla na normalnym poziomie.
Tak wiec oboje wychodza rano z domu, on jedzie do pracy, ona odprowadza dziecko do przedszkola i biegiem
leci do pracy. Pracuja po osiem godzin oboje. Po zakonczeniu pracy, ona odbiera dziecko z przedszkola, robi
male zakupy po drodze i wraca do domu. Maz w tym czasie tez juz jest w domu. Ona gotuje obiad, on czyta gazete, albo wlasnie chce obejzec najnowsze wiadomosci, co sie dzieje na swiecie. Kiedy zjedza obiad, ona
sprzata po obiedzie, sprzata mieszkanie, wstawia pranie albo musi poprasowac i przygotowac czyste ubrania
dla meza , dzieci i dla siebie. Czas szybko mija, przychodzi czas kolacji i przygotowania rodziny do snu. Co robil malzonek po przyjsciu do domu, trudno powiedziec, gazeta jest przeczytana, dwa piwa wypite, moment rozmowy w rodzinie no i jest bardzo zmeczony. Specjalnie opisalam klasyczny obraz rodziny w naszych czasach. Frustracja kobiety rosnie. Wszystko jest praktycznie na jej glowie. Tak plyna lata, uczucia  milosci
oziebiaja sie, problemy rosna, a ona jest ciagle sama z tym calym bagazem. Proba rozmow z malzonkiem
nie przynosi zadnych pozytywnych skutkow, wrecz rozkreca sytuacje coraz ostrzej.
Mysle ze reszte moze sobie kazdy sam dopowiedziec. Biorac slub przyzekali sobie milosc, wiernosc, wspolna prace w rodzinie. Wszystko bylo rozowe, ale po czasie zniknal roz, zaczelo sie prawdziwe zycie.
Odpowiedzialnosc za wszystko zostalo zlozone na rece kobiety i bez szans, aby malzonek poprostu wzial
sie do pomocy kiedy wroca razem z pracy. A wieczorem kiedy wszystko bedzie zrobione, oboje powinni
pomyslec o sobie- co tak naprawde to prawie nie egzystuje.
Kiedy kobieta jest przepracowana, zmeczona i malzonek lekcewazy prosby, i ja sama, do czego moze doprowadzic taki stan zeczy. Zyjemy w czasach, ze oboje powinni razem pokonywac obowiazki zawodowe i rodzinne. Powinni dbac o wypracowanie czasu dla siebie, nie kosztem kogos innego.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: janneth Maj 27, 2010, 14:53:05
Rafaelo, ten opis to odnośnie artykułu wklejonego przez Darka? :) "Unowocześniłaś" w nim kobietę pomijając mężczyznę. Mężczyzna ma większe możliwości zarobku, a jak już zarabia to też za zwyczaj więcej niż mogła by zarobić kobieta. Kobiety idą do pracy, ponieważ są takie czasy, że ceny w sklepach i rachunki za życie przewyższają średnią krajową pensję. Są jednak też takie przypadki, gdy kobiety idą do pracy, bo chcą. Chcą się wyrwać z domu, z obowiązków domowych, chcą mieć kontakt z ludźmi, spełniać się zawodowo... To też często jest ich wybór. Przestały chcieć być już tylko gospodyniami domowymi. Dlatego wielkim problemem stał się dla nich przymus wykonywania obowiązków domowych, które do tej pory wykonywane były przez nasze mamy i babcie bez mrugnięcia okiem, były kobiecą domeną. To nie facet nagle się rozleniwił, tylko kobieta uaktywniła i to, co opisujesz jest właśnie tego skutkiem.

Mówiłam o tym, że "unowocześniłaś" kobietę zapominając o mężczyźnie. Otóż, ja w gronie swoich znajomych, najczęściej rówieśników, dostrzegam postępy modernizacyjne wśród płci męskiej. Właśnie przed chwilą widziałam się z kolegą, który wrócił ze swoją niespełna roczną córeczką ze szczepienia. Mama w pracy, tata w domu z dzieckiem. Taki model wśród młodego pokolenia jest już normalny. Mężczyźni widzą, że kobiety się usamodzielniły, że mają teraz tyle samo obowiązków co i oni. Sytuacją patologiczną jest dla mnie taka, którą opisujesz i wydaje mi się, że wśród mojego pokolenia stanowi już ona rzadkość. Częściej widzę swoich kolegów zajmujących się domem i dziećmi niż koleżanki. One robią kariery, skoncentrowały się na finansowej samodzielności i ich ukochani niejako z przymusu zostali postawieni przed nowymi obowiązkami. A idzie im to znakomicie. Pary dzielą się teraz wszystkim na pół.

A ślubowanie, o którym mówiłaś... Małżeństwo nie ma tu nic wspólnego. Tak samo para niezaślubiona jak i zaślubiona, prowadząca wspólne gospodarstwo domowe i wychowująca własne dzieci, boryka się z takimi samymi problemami i takim samom musi stawić czoła.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Rafaela Maj 27, 2010, 15:26:31
Twoj punkt widzenia dotyczy par ktore  ida z czasem . Ja napisalam o parach, ktore nie radza sobie, a jest ich duzo. Chodzi tez o agresywnosc kobiety w malzenstwie, o tym wspomnial Darek. Ja postaralam sie pokazac
dlaczego dochodzi do takich sytuacji. W rodzinach gdzie ludzie nie maja wyksztalcenia na odpowiednim poziomie, ich zarobki sa tez duzo nizsze, a praca niestety ciezsza, no i brak rozumienia sie obojga , dochodz
do rekoczynow, zalaman nerwowych itp.
Oczywiscie, sa mlode malzenstwa gdzie praca nie jest dzielona, jest poprostu wykonywana wedlug potrzeb, nie ogladajac sie na druga polowe. Ja mam przyklad  z moimi dziecmi. Kobiety dostaja tez czas na wyjscie
z domu i spotkanie sie z przyjaciolkami, tak jak i mezczyzni dostaja czas aby pielegnowac swoje przyjaznie z kumplami. Wogole , to jest moja mysl, ktora przekazywalam moim dzieciom kiedy zakladali swoje rodziny :
Kiedy  mlodzi ludzie decyduja sie na wspolne zycie, to powinni: czesc rytualow wprowadzic z rodzin z ktorych pochodza, a reszte powinni stworzyc sami, twozac wlasna niezalezna rodzine . Przykre to bardzo jesli mloda
kobieta musi sluchac, bo moja mama, albo w moim domu tak nie bylo.... itp.
Nie wspominalam tez o wplywie rodzin z jednej i z drugiej strony, co moze byc bardzo tragiczne dla dwojga
mlodych ludzi rozpoczynajacych samodzielne zycie.
Obowiazkiem rodzicow, jest przygotowanie swojego dziecka do samodzielnego zycia, co zdaza sie bardzo zadko, co czesto ma tez swoje konsekwencje w dalszym zyciu.

Pozdrawiam Rafaela


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Elzbieta Maj 27, 2010, 18:13:14
Według GUS 24 proc. żon jest głowami rodziny i zarabia albo tyle co mąż, albo więcej. W tych małżeństwach kobiety zarządzają też domowymi budżetami - decydują, na co i ile pieniędzy ma być przeznaczone. - Te dane nie oddają pełnej skali zjawiska. W Polsce to wciąż wstyd przyznać, że rodzina nie jest tradycyjna, patriarchalna. Sądzę, że jest więcej małżeństw, w których dom utrzymuje kobieta. Jeszcze więcej takich przypadków może być w związkach nieformalnych - zaznacza prof. Wojciech Łukowski, socjolog z warszawskiej Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej i UW. O konkubinatach dokładnych danych jednak nie ma.
http://kobieta.gazeta.pl/kobieta/1,48622,3293808.html
Milusiego dzionka - Ela


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Rafaela Maj 27, 2010, 19:32:49
Interesujacy temat, wychodzi na to ze w Polsce wszyscy zarabiaja super pieniadze, za co te kobiety bija swoich mezow, tego nie rozumiem. Kiedy odwiedzam rodzine i rozmawiamy o dochodach, to u nikogo tak dobrze to nie wyglada. Siostra zarabiala 1600 zlotych , ale pracowala na trzy zmiany na produkcji.Inni tez
nie maja tak okazalych zarobkow. Wydaje mi sie, ze jest to mowa o niewielkiej ilosci spoleczenstwa. Czesto
slyszy sie, ze mlodym malzenstwom z dziecmi bardzo pomagaja finansowo rodzice.Na zachodzie cos takiego
nie istnieje. Czlowiek wychodzi z domu i musi sobie sam radzic.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Dariusz Październik 16, 2010, 15:59:56

Muzułmański duchowny: Gwałt w małżeństwie? Nie ma czegoś takiego

ps, PAP
2010-10-15, ostatnia aktualizacja 2010-10-15 14:02

Prominentny muzułmański duchowny z Wielkiej Brytanii publicznie stwierdził, że mężowie dopuszczający się gwałtu na żonach nie powinni być ścigani przez prawo, ponieważ "seks jest elementem małżeństwa", a niektóre zamężne kobiety twierdząc, że zostały zgwałcone zwyczajnie kłamią.

...

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,8517251,Muzulmanski_duchowny__Gwalt_w_malzenstwie__Nie_ma.html


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: east Październik 17, 2010, 09:30:05
Chcialbym trochę napisać o tym zjawisku :
Cytuj
Z policyjnych statystyk wynika, że w ostatnim dziesięcioleciu gwałtownie zwiększyła się liczba mężczyzn, którzy padają ofiarami przemocy domowej ze strony kobiet. W 1999 roku zarejestrowano około 4 tys. takich przypadków, w ubiegłym roku niemal 13 tys.
- Pytanie jednak brzmi: czy kobiety częściej biją, czy mężczyźni częściej zgłaszają ten fakt policji? - zastanawia się Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendanta Głównego Policji.

Temat mógłby się wydawać nawet zabawny, no bo jak to - facet nie potrafi się obronić przed słabszą płcią ? Jest przecież silniejszy.
To tylko tak na pozór wygląda i wcale tu nie chodzi o silę. Kobiety sięgają coraz częściej po przemoc fizyczną wtedy, gdy czują się bezkarne i - paradoksalnie - dzieje się tak wtedy, gdy mężczyźnie autentycznie zależy na rodzinie i  związku, ale niestety , z różnych przyczyn , nie radzi on sobie na tyle dobrze by sprostać stojącym przed nim zadaniom. Bywa, ze wtedy "przedsiębiorcza" kobieta zastosuje lanie jako panaceum na męską bezradność.
Są mężczyźni, którzy nie są w stanie bronić się przed tymi, których bezgranicznie kochają. Dodatkowo stereotyp pokrzywdzonej kobiety, której się współczuje oraz bezwartościowego mężczyzny-fajtłapy, który sobie nie radzi - a więc nie zasługuje na obronę -  wciąż dominuje w społeczeństwie. Bo facet ma być tym twardzielem z założenia.
Niedawno czytałem na wp.pl o przypadku mężczyzny wielokrotnie zgwałconego przez kobiet w Kongo. Poszedł on na Policję donieść o zajściu, ale tamtejsze prawo w ogóle nie rozpatruje takich przypadków z góry wychodząc z założenia, że gwałcone są tylko kobiety. Oczywiście to dotyczy odległego Konga, ale pokazuje to pewną zależność, tendencję, a czasami z góry przyjęte założenie, że to mężczyzna jest tym gorszym i bardziej brutalnym. Statystycznie tak istotnie jest, ale tu nie chodzi o statystykę, tylko o równe prawa dla każdego CZŁOWIEKA bez względu na pleć oraz ilość "statystycznych przypadków".


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Dariusz Styczeń 30, 2011, 21:54:23
                                               12. TWORZENIE UDANYCH ZWIĄZKÓW

Wiele osób odczuwa obecnie pilną potrzebę uporządkowania osobistych spraw, jakie od pewnego czasu dają im się we znaki. Mogą dotyczyć związków miłosnych, rodziny, przyjaciół czy też ich samych. To naglące poczucie wynika stąd, że przechodzicie właśnie z jednej wibracyjnej rzeczywistości do drugiej. Założenia i zasady rządzące jedną rzeczywistością nie mogą jednak być przeniesione do drugiej. Jeśli próbujecie wnieść do rzeczywistości czwartej gęstości (4G) przekonania i przesłanki wspierające podział i nie chcecie zostawić ich za sobą, będziecie odczuwać silne wewnętrzne rozdarcie.

Z perspektywy ewolucji, zasady rzeczywistości trzeciej gęstości (3G) oparte na pojęciu odrębności były konieczne do ludzkiego rozwoju. Płynęły z nich fundamentalne nauki, dzięki którym ludzie mogli wzrastać w związkach. Jednak wraz z przemianą człowieka przeobrazić się musi też charakter jego związków. Dla lepszego porównania obecnych i przyszłych związków, rozważmy najpierw ustanawiające podziały reguły rzeczywistości 3G.

Zasady rządzące związkami w trzeciej gęstości

Zatajanie należy do szeroko rozpowszechnionych zwyczajów w 3G. Polega ono na ukrywaniu informacji przed partnerem lub przed samym sobą. Zasada zatajania nie dotyczy wyłącznie twoich stosunków z innymi; odgradza cię ona również od znacznych obszarów twej własnej istoty. Ponieważ jest wyrazem odrębności, przykłada się do niej wielką wagę w związkach.

Monogamia podyktowana strachem. Innym przejawem odrębności jest monogamia wynikająca z lęku raczej niż z wyboru. Kryje się za tym przeświadczenie, że jeśli uda wam się skłonić kogoś, aby oddał się bez reszty wam, to wtedy uchronicie się przed spojrzeniem prawdzie o sobie prosto w oczy. Stworzycie sobie iluzję bezpieczeństwa, oddzieleni od świata. Jednak bez możliwości wzrastania związek na ogół okazuje się nieudany czy wręcz zgubny.

Miłość uwarunkowana. Miłość uwarunkowana jest niezbędna dla utrzymania związku w rzeczywistości 3G. Oznacza ona to, że będziesz kochał kogoś, o ile on zaspokoi twe potrzeby czy pragnienia. Jeśli te warunki nie zostaną spełnione, wówczas z czystym sumieniem możesz przestać kochać. Co do pojęcia miłości bezwarunkowej, panuje w rzeczywistości 3G mylne wyobrażenie. W obrębie podziału wszystko rozpatruje się z perspektywy odrębności. Dlatego też miłość w 3G jest miłością uwarunkowaną.

Oczekiwania. Ludzie na ogół wnoszą do związku własne oczekiwania, które nieświadomie rzutują na osobę partnera. Nawet jeśli nie jest w stanie czy nie chce im sprostać, może dojść do próby zmuszenia go do ich spełnienia. Partner staje się wówczas narzędziem do zaspokajania nieuświadamianych potrzeb drugiej osoby.

Manipulacja nie musi być jawna. W typowych związkach 3G dochodzi do głęboko ukrytej wzajemnej manipulacji, tak że zostają zaspokojone potrzeby obu stron i obie strony strzeżone są przed własnymi lękami i poczuciem zagrożenia czy braku. Są to na ogół odbywające się na podświadomym poziomie transakcje, które mają na celu wzajemną ochronę.

Potrzeba sprawowania kontroli to kolejna cecha głęboko zakorzeniona w rzeczywistości 3G. Tak przejawia się brak wiary w wyższą rzeczywistość – w to, że wszystko dzieje się tak, jak powinno, dla wspólnego dobra. Ponieważ nie pokładasz zaufania w bieg zdarzeń, siłą wtłaczasz związek w określone ramy.

Ponieważ rzeczywistość czwartej gęstości oparta jest na jedności, nie ma w niej miejsca na cechy właściwe związkom w 3G. Związkami w 4G rządzą następujące zasady:

Zasady związków w czwartej gęstości

...

Lissa Royal, Milenium


Tytuł: Odp: Izas - Jeshua - Jezus
Wiadomość wysłana przez: Kiara Październik 06, 2012, 11:15:07
Jezus był absolutnym przeciwnikiem składania jakich kolwiek przysięgi, zatem wszystkie które są wymuszane przez KRK i inne opcje religii podpierających siebie jego autorytetem są niezgodne z tym co On propagował w środ   ludzi których nauczał!



Cytuj
A czy Jezus był (lub nie był) esseńczykiem? Temat ten stanowi dziś źródło licznych polemik. Z jednej bowiem strony trudno nie zauważyć daleko idącego podobieństwa zwyczajów esseńczyków i pierwszych gmin chrześcijańskich. Jedne i drugie uznawały wspólnotę majątkową. Wspólne posiłki mnichów z Qumran nasuwają analogię ze wspólnymi ucztami chrześcijan upamiętniających nimi Ostatnią Wieczerzę. Dodajmy do tego inne podobieństwa między regułą esseńczyków a naukami Jezusa, na przykład zestawmy następujący przekaz Józefa Flawiusza: "Odmawiają oni składania przysiąg, uważając je za rzecz gorszą od krzywoprzysięstwa, gdyż ich zdaniem ludzie, którym nie można ufać bez przysięgi na Boga, są już teraz potępieni"- Wojna żydowska, zgodnie z wypowiedzią Jezusa: "Słyszeliście, że powiedziano przodkom "nie będziesz fałszywie przysięgał, lecz dotrzymasz przysięgi". A ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie - ani na ziemię, bo jest tronem Bożym, ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego króla. Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie możesz ani jednego włosa uczynić białym albo czarnym. Niech wasza mowa będzie: Tak, tak, nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi" (Mt 5,33-37).


http://iluminaci.pl/religie/judaizm/zwoje-z-qumran-znad-morza-martwego


Skoro przysięga nie obowiązuje zgodnie ze słowami Jezusa, to po co jest obowiązkowo wymuszana jej wypowiedz  w trakcie zawierania małżeństw, a jeżeli była by nie obowiązkowe jej dotrzymywanie , to dlaczego taki problem z otrzymywaniem rozwodów kościelnych? Zwyczajnie nie ma nikt obowiązku jej dotrzymywać i nie musi zgodnie z jej treścią być w związku do śmierci.

Ale nie zapominajmy przy tym ile trzeba zapłacić za ślub kościelny? takiej gratki żadna parafia nie przepuści, a rozwód gdyby dało się je brać bez problemu to nie wiem czy 10% zawieranych związków by przetrwało.
Zwyczajnie oszustwo goni oszustwo.

Kiara :) :)



Tytuł: Odp: Izas - Jeshua - Jezus
Wiadomość wysłana przez: Kiara Październik 09, 2012, 00:54:26
Zgodnie z powyższym tekstem wymuszanie przez KrK przysięgi małżeńskiej i innych przysiąg nie jest absolutnie zgodne z naukami przekazanymi nam przez Jezusa!
Są to wymysły tej organizacji służące podporządkowaniu sobie ludzi i władania ich życiem osobistym, bowiem skoro nie ma obowiązku składania takiej przysięgi zgodnie z naukami Jezus( a z tymi utożsamia się KRK), to nie ma żadnego powodu nie wydawanie zgody na rozwody kościelne.

O co w tym zatem chodzi? jak zwykle o władzę i pieniądze.

Kiara :) :)


Tytuł: Odp: Izas - Jeshua - Jezus
Wiadomość wysłana przez: Kiara Październik 09, 2012, 12:59:49
Warto bardzo uważnie przeczytać informację o dokumencie Damasceńskim by przybliżyć sobie określenie Mesjasz oraz połączenie informacyjno zwyczajowe z tą rolą. Co to znaczy skąd pochodzi i co miała wypełnić?

"Dokument Damasceński to historia opisująca dzieje jakiejś nieznanej historykom sekty żydowskiej, kierowanej przez jakiegoś - również nikomu nie znanego - Mistrza Sprawiedliwości. Dokument ten zawierał przepisy szczegółowo organizujące życie jej wyznawców, w pewnym momencie, nakazując im ucieczkę "na pustynię do Damaszku" ( to właśnie wspomniana w jego tekście "ucieczka do Damaszku" sprawiła, że zwyczajowo dokument ów zaczęto nazywać "Dokumentem Damasceńskim"), gdzie mieli zawrzeć "nowe przymierze". Szechter uznał, że ma do czynienia z jakąś tajemniczą sektą, założoną przez ludzi uważających się za jedynych spadkobierców tradycji żydowskiej. Według Dokumentu Damasceńskiego sekta ta miała powstać około roku 196 p.n.e. założona przez owego Mistrza Sprawiedliwości. Prześladowani przez kapłanów świątyni opuścili oni Judeę, udając się do "ziemi damasceńskiej", gdzie zawarli to "nowe przymierze". Mistrz Sprawiedliwości zmarł (lub został wzięty do nieba), lecz jego naśladowcy trwali w oczekiwaniu na jego powrót w czasach ostatecznych. W owych czasach na temat owej sekty nie było wiadomo nic pewnego, sam Szechter nie zaryzykował wysuwania jakiejkolwiek hipotezy. Najczęściej dzisiaj sądzi się, że sekta ta powstała w czasach panowania dynastii Hasmoneuszy. W okresie tym hierarcha świątynna uległa kompletnej korupcji, urząd arcykapłana świątyni przypadał niejednokrotnie temu, "kto dał więcej", zaś królestwem wstrząsały częste wojny domowe. W dodatku sami Hasmoneusze nie pochodzili z rodu Dawida, co w oczach wielu odbierało im prawo do tronu. W tych warunkach mogło dojść do tego, że grupa religijnych Żydów odmówiła legitymizacji tak władzy królewskiej, jak i hierarchii świątynnej. Ale wszystko to są domysły.

Po opublikowaniu Dokumentu Damasceńskiego Szechter stwierdził, że według wszelkiego prawdopodobieństwa sekta ta dysponowała również swoimi własnymi tekstami liturgicznymi oraz bardzo zwartą strukturą organizacyjną, oraz wyraził przekonanie, że być może przyszłe badania doprowadzą do zdobycia większej wiedzy na jej temat. Czas pokazał, że nie mylił się. Po odkryciu Zwojów znad Morza Martwego okazało się, że zawierają one wzmianki o owym tajemniczym Mistrzu Sprawiedliwości wspomnianym w Dokumencie Damasceńskim, oraz że reguła zakonna, odnaleziona w Qumran, przypomina tę opisaną w tym dokumencie. A na koniec - w grotach Qumran odnaleziono nowe kopie Dokumentu Damasceńskiego. Wniosek był jednoznaczny: Qumran stanowiło siedzibę sekty, której istnienie po raz pierwszy stwierdził Szechter. Można więc powiedzieć, że pierwszy fragment Zwojów znad Morza Martwego odnaleziony został w roku 1897 w starej synagodze w Kairze. Odkrycie to pociągnęło za sobą następne: w końcu znaleziono 11 jaskiń, zwoje i ówczesną osadę. Od 1947 roku, obszar ten został nazwany - Regionem Qumran. Teren pustyni został dokładnie przeszukany a osada Qumran całkowicie przekopana. Obecnie teksty ze zwojów są już opublikowane i przetłumaczone na różne języki, ale to nie zakończyło wiążących się z nimi konfliktów. Zwoje zawierają między innymi regułę, czyli przepisy organizujące życie w nieznanej wcześniej osadzie żydowskiej, która zajmowała ten teren od I wieku p.n.e. do I wieku n.e. Są tam także modlitwy i pieśni liturgiczne oraz, co najważniejsze, wszystkie księgi Biblii hebrajskiej, oprócz Księgi Estery. Wiele dokumentów jest dużo starszych od samej osady. Pięcioksiąg ze zwojów to najstarszy zachowany zapis Tory. Znajdują się na nich również liczne księgi apokryficzne, które znamy z innych źródeł. Są to jednak apokryfy żydowskie, a nie chrześcijańskie. Choć osada, której mieszkańcy przechowywali te zwoje, istniała za czasów Jezusa, nie ma w nich o nim żadnej wzmianki, tak samo jak o jakichkolwiek elementach nowej religii. Ze zwojów dowiadujemy się trochę o świecie, w którym żył Jezus. Wynika też z nich, że choć Stary Testament nie przybrał jeszcze ostatecznego kształtu, to składające się na niego święte teksty już istniały. Są w nich też fragmenty, które mówią o nadejściu Mesjasza. Dla niektórych ludzi oznacza to, że zwoje są w istocie wczesnymi tekstami chrześcijańskimi. Nie sądzę, żeby tak było. W żadnym z dotychczas przetłumaczonych dokumentów nie ma wzmianki o tym, że Mesjasz już przybył. Mowa jest w nich tylko, że nadejdzie w przyszłości w nadziei autorów jak najbliższej. Ważniejsze jest użyte w nich sformułowanie: "Syn Boży, będą mówili o nim. Synem Najwyższego będą go nazywać". Fragment ten pokazuje, że ludzie mieli już pewne wyobrażenie, jaki będzie obiecany Mesjasz.
"


http://iluminaci.pl/religie/judaizm/zwoje-z-qumran-znad-morza-martwego

Dokument Damasceński czyli posiadający związek z Damaszkiem.

Historia

Damaszek to jedno z najstarszych miast rejonu Morza Śródziemnego znane już od XV wieku p.n.e. z inskrypcji egipskich (uważa się je za najstarsze nieprzerwanie zamieszkane miasto na świecie – pierwsze ślady osadnictwa pochodzą z III tysiąclecia p.n.e.).

Na przełomie II i I tysiąclecia p.n.e. stolica niezależnego państwa aramejskiego. W 732 p.n.e. Damaszek został zdobyty przez Asyryjczyków, potem krótko należał do Babilonii, a następnie dostał się we władanie perskie (był stolicą satrapii). Jak całe imperium perskie znalazł się w państwie Aleksandra Wielkiego, a w okresie hellenistycznym na zmianę należał do państwa egipskich Ptolemeuszy lub państwa Seleukidów. W 64 p.n.e. wszedł do rzymskiej prowincji Syrii. Po podziale imperium w 395 stał się częścią Bizancjum. W 635 Damaszek zajęli Arabowie. Do 750 był stolicą kalifatu umajjadzkiego, a po przeniesieniu stolicy pozostał jednym z najważniejszych miast świata arabskiego.

W X wieku podbity na krótko przez egipską dynastię Fatymidów, zdobyty następnie przez turków seldżuckich w 1076. W czasie wypraw krzyżowych wielokrotnie oblegany pozostał niezdobyty i przekształcił się w centrum oporu przeciw najeźdźcom i został stolicą Saladyna i dynastii Ajjubidów. W XIII wieku ponownie pod wpływami władców Egiptu, tym razem dynastii mameluckiej. W 1401 miasto zdobyli i prawie całkowicie zburzyli mongołowie pod przywództwem Tamerlana.

W XVI wieku zdobyty przez Turków osmańskich pozostawał w ich rękach do I wojny światowej podczas której został zajęty przez arabskich sojuszników Wielkiej Brytanii. Po wojnie stał się stolicą Syrii (pozostającej wówczas pod francuską administracją) i status ten zachował do dziś.

W swojej historii Damaszek zasłynął z produkcji:

    jedwabiu, głównie adamaszku
    stali damasceńskiej
    fajansów damasceńskich


http://pl.wikipedia.org/wiki/Damaszek


Historia

Pierwsze wzmianki historyczne od XV w. p.n.e. Od X w. p.n.e. jedno z głównych miast aramejskich. W 732 p.n.e. podbity wraz z całą Syrią przez władców asyryjskich. Od 64 n.e. w składzie imperium rzymskiego. W 655 zdobyty przez Arabów, był w latach 661-750 siedzibą kalifów z dynastii Omajjadów.

http://portalwiedzy.onet.pl/69401,,,,damaszek,haslo.html?drukuj=1


Tytuł: Odp: Izas - Jeshua - Jezus
Wiadomość wysłana przez: arteq Październik 09, 2012, 18:07:55
Zgodnie z powyższym tekstem wymuszanie przez KrK przysięgi małżeńskiej i innych przysiąg nie jest absolutnie zgodne z naukami przekazanymi nam przez Jezusa! Są to wymysły tej organizacji służące podporządkowaniu sobie ludzi i władania ich życiem osobistym, bowiem skoro nie ma obowiązku składania takiej przysięgi zgodnie z naukami Jezus( a z tymi utożsamia się KRK), to nie ma żadnego powodu nie wydawanie zgody na rozwody kościelne.
Ech...
Po 1: to, że ktoś kiedyś coś napisał, nie oznacza, ze taka jest prawda. Trzeba patrzeć na inne źródła, oceniać ich wiarygodność i uważnie patrzeć na owoce. Idąc Kiaro Twoim tokiem myślenia, przyszli archeologowie wygrzebując jakąś nam współczesną powieść s-f dowodziliby, że głównym środkiem naszej lokomocji byłaby np. teleportacja.
Po 2: mnie tam nikt do żadnej przysięgi w KRK nie zmuszał - kto i do jakiej Ciebie zmuszał?
Po 3: wreszcie: składałem przysięgę małżeńską żonie przed Bogiem, a nie księdzu...
po 4: z tego tytułu (złożenia przysięgi jak tez dochowywania jej) nie muszę wnosić żadnych opłat abonamentowych...

Co do związków małżeńskich - proszę przeczytaj naprawdę co na ten temat twierdził Jezus... co do owoców - czy pamiętasz jeszcze o dostarczonej Ci statystyce, w odpowiedzi na którą rzuciłaś coś w stylu "nie interesuje mnie to..."


Tytuł: Odp: Izas - Jeshua - Jezus
Wiadomość wysłana przez: Kiara Październik 09, 2012, 19:02:17
Jezus był absolutnym przeciwnikiem składania jakich kolwiek przysięgi, zatem wszystkie które są wymuszane przez KRK i inne opcje religii podpierających siebie jego autorytetem są niezgodne z tym co On propagował w środ   ludzi których nauczał!



Cytuj
A czy Jezus był (lub nie był) esseńczykiem? Temat ten stanowi dziś źródło licznych polemik. Z jednej bowiem strony trudno nie zauważyć daleko idącego podobieństwa zwyczajów esseńczyków i pierwszych gmin chrześcijańskich. Jedne i drugie uznawały wspólnotę majątkową. Wspólne posiłki mnichów z Qumran nasuwają analogię ze wspólnymi ucztami chrześcijan upamiętniających nimi Ostatnią Wieczerzę. Dodajmy do tego inne podobieństwa między regułą esseńczyków a naukami Jezusa, na przykład zestawmy następujący przekaz Józefa Flawiusza: "Odmawiają oni składania przysiąg, uważając je za rzecz gorszą od krzywoprzysięstwa, gdyż ich zdaniem ludzie, którym nie można ufać bez przysięgi na Boga, są już teraz potępieni"- Wojna żydowska, zgodnie z wypowiedzią Jezusa: "Słyszeliście, że powiedziano przodkom "nie będziesz fałszywie przysięgał, lecz dotrzymasz przysięgi". A ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie - ani na ziemię, bo jest tronem Bożym, ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego króla. Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie możesz ani jednego włosa uczynić białym albo czarnym. Niech wasza mowa będzie: Tak, tak, nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi" (Mt 5,33-37).


http://iluminaci.pl/religie/judaizm/zwoje-z-qumran-znad-morza-martwego


Skoro przysięga nie obowiązuje zgodnie ze słowami Jezusa, to po co jest obowiązkowo wymuszana jej wypowiedz  w trakcie zawierania małżeństw, a jeżeli była by nie obowiązkowe jej dotrzymywanie , to dlaczego taki problem z otrzymywaniem rozwodów kościelnych? Zwyczajnie nie ma nikt obowiązku jej dotrzymywać i nie musi zgodnie z jej treścią być w związku do śmierci.

Ale nie zapominajmy przy tym ile trzeba zapłacić za ślub kościelny? takiej gratki żadna parafia nie przepuści, a rozwód gdyby dało się je brać bez problemu to nie wiem czy 10% zawieranych związków by przetrwało.
Zwyczajnie oszustwo goni oszustwo.

Kiara :) :)




Tytuł: Odp: Izas - Jeshua - Jezus
Wiadomość wysłana przez: arteq Październik 09, 2012, 19:26:04
Kiaro, pozbawiona argumentów (czy też po wykazaniu, że piszesz nieprawdziwe informacje) milkniesz lub - jak teraz - zmieniasz temat, starając się budować wrażenie, że prowadzisz rzeczową dyskusję. Odniosłem się do Twoich teorii dotyczących przysięg i tego jakoby Jezus ich zakazywał. Dopowiedziałaś sobie również, że KRK zmusza do tychże - podałem fakty, ze to kłamstwo, informacje z pierwszej, mojej ręki. Zapytałem również - skoro zamieszczasz twierdzenia jak wyżej - kiedy, kto i do jakiej przysięgi w KRK Cię zmuszał? I... to samo - nie odniosłaś się już do tego tylko na kolejny kwiatek - płatności za ślub... i z mety znowu zarzucasz oszustwo, gdy z jednych oszczerstw jeszcze nie zdążyłaś się wytłumaczyć.
Nie ma sprawy, możemy porozmawiać i o płatnościach za ślub (tutaj również wykażę, ze się mylisz...) - stanę do każdej dyskusji z Tobą -  tylko może dokończmy jeden wątek.


Tytuł: Odp: Izas - Jeshua - Jezus
Wiadomość wysłana przez: Kiara Październik 09, 2012, 19:44:48
Ceny usług kościelnych..

(http://cdn9.se.smcloud.net/t/photos/thumbnails/158992/tabela_640x0_rozmiar-niestandardowy.jpg)

http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/cennik-uslug-koscielnych-w-polsce-ile-kosztuje-slub-pogrzeb-chrzest-czy-slynne-co-laska_244193.html


Skoro Twoim zdaniem przysięga małżeńska nie jest obowiązkowa w trakcie ślubu , to może przytocz ustawę regulującą tą nie obowiązkowość i zgłoś kilkuset letnie nadużycie księży wymuszające jej składanie w trakcie ceremonii.

Jak już to zrobisz to wklej na forum wszystkie dowody potwierdzające tą niezasadność.
A jak tego nie posiadasz to się nie ośmieszaj i nie rób z siebie po raz kolejny pośmiewiska.

Kiara :) :)



Tytuł: Odp: Izas - Jeshua - Jezus
Wiadomość wysłana przez: arteq Październik 09, 2012, 20:17:06
Dla dania dobrego przykładu odpowiem, pomimo, ze Ty nie raczyłaś tego zrobić.

Manipulujesz Kiaro słowami i to bardzo bezczelnie jak również i nieudolnie - napisałaś "wymuszanie przez KrK przysięgi małżeńskiej i innych przysiąg", gdy zadałem kłam temu stwierdzeniu pozwoliłaś sobie na manipulację juz pisząc: "obowiązkowa w trakcie ślubu"... ale... nawet i po tej manipulacji stwierdzenie to jest nieprawdziwe. Powtórzę - do składania jakiejkolwiek przysięgi w KRK NIKT NIGDY MNIE NIE ZMUSZAŁ - fakt. Do ślubu - również nie - kolejny fakt. W ceremonii tej wziąłem udział całkowicie dobrowolnie, ba - w KRK - poproszono mnie (jak i wielu innych) odpowiednio wcześniej aby dokładnie przemyśleć tę decyzję - kolejny fakt. Nawet gdy złożyłem deklarację i umówiłem się na ceremonię nie było to jednoznaczne z tym, że w jej trakcie muszę złożyć przysięgę. Zanim DOBROWOLNIE ją złożyłem - po raz kolejny raz zapytano minie czy chcę to zrobić NIEPRZYMUSZENIE, nawet w tym momencie, podczas ślubu mogłem powiedzieć "nie" i wyjść. Tak samo do chrztu, I KŚ nie przymuszano mnie w jakikolwiek sposób, jak również nie uzależniano udzielenia tych sakramentów od opłaty. Jedna z kobiet której dziecko szło do I KŚ powiedziała, że nie będzie uczestniczyła w żadnych składkach, etc. i... nie robiono jej problemów z tego powodu.
"Ustawa" regulująca tę "nieobowiązkowość" to wolna wola otrzymana przez BOGA. Wyobraź sobie, że nawet jako zdeklarowanego, praktykującego katolika, żaden ksiądz nie wyciąga mnie z łóżka zmuszając do udania się na np. nabożeństwo, ba - nawet nie zadzwoni...
Więc gdzie Ty tutaj widzisz przymus? Widzę, że kolejny raz mylisz pojęcia, w tym przypadku mylisz PRZYMUS z DOBROWOLNĄ CHĘCIĄ uczestnictwa w danej uroczystości.

Co do "takiej gratki żadna parafia nie przepuści, a rozwód gdyby dało się je brać bez problemu to nie wiem czy 10% zawieranych związków by przetrwało. Zwyczajnie oszustwo goni oszustwo" powiem również na swoim przykładzie. Podczas dopełniania formalności nie podobało mi się podejście, zachowanie wikarego - nowego w parafii, spokojnie powiedziałem swoje uwagi, przy okazji zapytałem czy istnieje również jakiś cennik o którym bywa, że się słyszy... Natomiast ksiądz który miał udzielać mi ślubu - proboszcz mojej parafii - nie chciał ode mnie żadnych pieniędzy... powiedział "daj spokój, masz dużo teraz na głowie, idź przygotuj się. Ofiara nie jest obowiązkowa, jak zachcesz dasz, jak nie to nie. Jeżeli będziesz zamierzał coś ofiarować, ofiarujesz ile uważasz..."
Więc jak widzisz Twoja informacja jakoby "takiej gratki żadna parafia nie przepuści," jest kolejnym nieprawdziwym stwierdzeniem.

Teraz proszę, bądź tak uprzejma i racz wrócić do moich wcześniejszych pytań/przykładów, udzielając na nie odpowiedzi/ustosunkowując się do nich, a mianowicie:
Po 1: to, że ktoś kiedyś coś napisał, nie oznacza, ze taka jest prawda. Trzeba patrzeć na inne źródła, oceniać ich wiarygodność i uważnie patrzeć na owoce. Idąc Kiaro Twoim tokiem myślenia, przyszli archeologowie wygrzebując jakąś nam współczesną powieść s-f dowodziliby, że głównym środkiem naszej lokomocji byłaby np. teleportacja.
Po 2: mnie tam nikt do żadnej przysięgi w KRK nie zmuszał - kto i do jakiej Ciebie zmuszał?
Po 3: wreszcie: składałem przysięgę małżeńską żonie przed Bogiem, a nie księdzu...
po 4: z tego tytułu (złożenia przysięgi jak tez dochowywania jej) nie muszę wnosić żadnych opłat abonamentowych...


Tytuł: Odp: Izas - Jeshua - Jezus
Wiadomość wysłana przez: Kiara Październik 09, 2012, 20:32:51
Poproszę o przykład tylko jednego ślubu kościelnego który odbył się bez złożenia przysięgi małżeńskiej , oraz ustawę kościelną iz taki może się odbyć bez składania przysięgi małżeńskiej. Do puki tego nie przedstawisz jesteś dla mnie zwykłym manipulantem i kłamcą , który usiłuje oszukiwać ludzi.
Nie interesują mnie Twoje blablania o twoich życiowych przygodach... interesuje mnie ustawa kościelna która mówi iż składanie przysięgi małżeńskiej , zakonnej i innych są nie obowiązkowe!
Mojej przyjaciółki córka chciała nieco zmienić rotę kościelną , nie było nawet mowy o tym , a co dopiero o wzięciu ślubu bez przysięgi.

Kiara :) :)


Tytuł: Odp: Izas - Jeshua - Jezus
Wiadomość wysłana przez: arteq Październik 09, 2012, 21:49:14
Ech...
Kiaro, mogę być dla Ciebie nawet myszką Miki, ale to nie zmieni faktu, ze w swej nienawiści do katolików/krk często piszesz bzdury i kłamstwa. Tak było np. podczas dyskusji nt. Niepokalanego Poczęcia. Tak samo dzieje się i teraz. W jakimś niezrozumiałym amoku ciskasz się, manipulujesz swoimi wypowiedziami i żądaniami. Powtórzę po raz ostatni - wyraźnie napisałaś, że kościół zmusza do przysiąg, na co ja odparłem, że mnie jako praktykującego katolika do żadnej przysięgi nie zmuszał. Ponadto zapytałem grzecznie czy/i kiedy Ciebie zmuszał to takowego zachowania... cisza, na ale trzeba jakoś odciągnąć uwagę, prawda?  Decydując się na ślub decyduję się tym samym na pewną formę liturgiczną, lecz nikt do ślubu mnie nie zmusza. Namacalne fakty, do tego z pierwszej ręki określasz mianem "blablania"... Mylisz wolną wolę z konsekwencjami decyzji podejmowanych w oparciu o nią. To tak jak twierdzić, że ktoś mnie zmusza do egzaminu na prawo jazdy - nikt nikogo nie zmusza, jednak decydując się na jazdę samochodem, godzisz się z przebyciem kursu i udowodnieniem, że poznałaś przepisy i nabyłaś podstawowych umiejętności. Dlatego twierdzenie, że jesteś zmuszana do egzaminu jest czystą manipulacją. Tak samo jak twierdzić, że ktoś zmusza Cię do zawarcia ślubu w USC, bo... wymaga potwierdzenia Twojej decyzji poprzez wyrecytowanie formuły... Wiesz, w tym momencie mógłbym nawet odnieść się do sytuacji u Twojego konika - judaizmu...  :]

Ale, nawet tutaj spotka Cię przykra niespodzianka - bo po raz kolejny udowadniająca, że nie za bardzo wiesz o czym mówisz. Otóż w krk dopuszczalne są małżeństwa mieszane, tzn. osoby z krk z ateistą, innowiercą, apostatą... wtedy to ta osoba nie składa przysięgi małżeńskiej, a małżeństwo takie jest przez krk uznane za ważne. Jest ślub, jest małżeństwo w świetle krk, a współmałżonek nie musi nic mówić, zupełnie nic...
(Przepisy zawarte we Wstępie do Obrzędów sakramentu małżeństwa, n. 8; zob. Obrzędy zawarcia małżeństwa między osobą należącą do Kościoła katolickiego a osobą nieochrzczoną, s. 31-38).

Ponadto uczestniczyłem (sic! znowu osobiście, nie?) w ślubie mojej kuzynki (katoliczki wyznania rzymsko-katolickiego), który odbył się w Cerkwi - więc nawet w kościele nie byli, tym samym nie było w nim żadnej przysięgi, a ślub jak najbardziej w krk uznany i tym samym małżeństwo.

Czy w świetle tego dowiem się w końcu kto, kiedy, w jaki sposób i do jakiej to przysięgi ZMUSZAŁ Cię w krk?


Tytuł: Odp: Izas - Jeshua - Jezus
Wiadomość wysłana przez: Kiara Październik 09, 2012, 22:29:39
Poproszę o dokument , który stwierdza iż może być zawarty związek małżeński w KRK bez złożenia przysięgi małżeńskiej ( nie chodzi o śluby mieszane) bo w nich tez jedna osoba składa przysięgę.

Intratniej taki dokument czy nie, krótko i na temat , przestań się wić jak piskorz. DOKUMENT, USTAWA PRAWNA.
Druga sprawa śluby zakonne i przysięgi uprawniające do pełnienia funkcji księży, można je pełnić bez przysięgi czy nie?


Kiara :) :)


Tytuł: Odp: Izas - Jeshua - Jezus
Wiadomość wysłana przez: nagumulululi Październik 09, 2012, 22:35:24

Właściwie to mnie zastanawia dlaczego tracisz czas na kiare. Hmmm jedyną myśl ... może jesteś księdzem ... nie znam katolika który tak wytrwale broniły jego imienia :)

Kiara zostaw w spokoju ona potrzebuje tego forum aby istnieć jest tu prawie 24 h
Pamiętam kapłana ... przegrzal na piecu i pewnie wylądował w miejscu odosobnienia ... choc mozemoże twoje chłodzenie kiary może wyjdzie jej na zdrowie ... w przeciwnym wypadku pewnie ogłosiły się mm i może żeńskie chrystusem ...


Tytuł: Odp: Izas - Jeshua - Jezus
Wiadomość wysłana przez: arteq Październik 09, 2012, 22:48:07
Kiaro, proszę, przeczytaj samą siebie... żądasz coraz to nowych, wyimaginowanych rzeczy - nie mających już nic wspólnego z zarzutem który postawiłaś: ZMUSZANIE przez KRK do składania przysięg... Jeżeli ktoś nie rozumie dziecinnych spraw - że ktoś dobrowolnie podejmując ważną decyzję może zostać poproszony o jej potwierdzenie i nie ma to nic wspólnego z przymuszaniem do jej podjęcia - tym samym wykazuje duże ograniczenia vel amok. I nie ma takiej siły na świecie która spowodowałaby aby chociaż spróbowała myśleć logicznie.

masz jajko - za mało
masz dwa - za dużo
masz 1,5 - nie bo przekrojone...

nie, nie jestem księdzem ani też duchownym w jakiejkolwiek wierze, ani tez członkiem jakiejś "bojówki" katolickiej, oazy, etc... - chociaż swojego czasu "nieomylna" Kiara tak twierdziła.
To nie tracenie czasu, tym bardziej na Kiarę - czasami jak widzi się ogromną bzdurę, tym bardziej wtłaczaną inny do głów... to ciężko przejść całkowicie obojętnie


Tytuł: Odp: Izas - Jeshua - Jezus
Wiadomość wysłana przez: Kiara Październik 09, 2012, 22:53:11
Małżeństwo zawarte bez przysięgi JEST NIE WAŻNE!


3. Kiedy — wbrew pozorom — małżeństwo nie zostało zawarte?

Zawarcie małżeństwa polega na złożeniu sobie przez nowożeńców przysięgi miłości. Przysięga ta powinna wypływać z dobrowolnie i świadomie podjętej decyzji. Tylko takie bowiem zaangażowanie się jest podniesione przez Boga do rangi sakramentu. Nie może zatem być sakramentem wypowiadanie przysięgi pod przymusem lub nieświadomie. Także poważna choroba psychiczna może być powodem nieważności małżeństwa. Jeśli osoby zawierają małżeństwo, lecz ich zamiary godzą w jego naturę, również jest ono nieważne, np. gdy z góry wykluczają potomstwo, nie chcą sobie dochowywać wierności, nie postanawiają zawierać związku na całe życie (por. kan. 1095-1107).



http://www.teologia.pl/m_k/zag06-7b.htm#3

Jezus na to....

Jezus był absolutnym przeciwnikiem składania jakich kolwiek przysięgi, zatem wszystkie które są wymuszane przez KRK i inne opcje religii podpierających siebie jego autorytetem są niezgodne z tym co On propagował w środ   ludzi których nauczał!



Cytuj
A czy Jezus był (lub nie był) esseńczykiem? Temat ten stanowi dziś źródło licznych polemik. Z jednej bowiem strony trudno nie zauważyć daleko idącego podobieństwa zwyczajów esseńczyków i pierwszych gmin chrześcijańskich. Jedne i drugie uznawały wspólnotę majątkową. Wspólne posiłki mnichów z Qumran nasuwają analogię ze wspólnymi ucztami chrześcijan upamiętniających nimi Ostatnią Wieczerzę. Dodajmy do tego inne podobieństwa między regułą esseńczyków a naukami Jezusa, na przykład zestawmy następujący przekaz Józefa Flawiusza: "Odmawiają oni składania przysiąg, uważając je za rzecz gorszą od krzywoprzysięstwa, gdyż ich zdaniem ludzie, którym nie można ufać bez przysięgi na Boga, są już teraz potępieni"- Wojna żydowska, zgodnie z wypowiedzią Jezusa: "Słyszeliście, że powiedziano przodkom "nie będziesz fałszywie przysięgał, lecz dotrzymasz przysięgi". A ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie - ani na ziemię, bo jest tronem Bożym, ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego króla. Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie możesz ani jednego włosa uczynić białym albo czarnym. Niech wasza mowa będzie: Tak, tak, nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi" (Mt 5,33-37).


http://iluminaci.pl/religie/judaizm/zwoje-z-qumran-znad-morza-martwego


Basta!

Poproszę o dokument , który stwierdza iż może być zawarty związek małżeński w KRK bez złożenia przysięgi małżeńskiej ( nie chodzi o śluby mieszane) bo w nich tez jedna osoba składa przysięgę.

Intratniej taki dokument czy nie, krótko i na temat , przestań się wić jak piskorz. DOKUMENT, USTAWA PRAWNA.
Druga sprawa śluby zakonne i przysięgi uprawniające do pełnienia funkcji księży, można je pełnić bez przysięgi czy nie?


Tekst i znaczenie przysięgi małżeńskiej, bez złożenia jej małżeństwo w oczach KrK jest nie ważne.

http://www.nspjtomaszow.zam-lub.pl/malzenstwo.htm





kiara :) :)


Tytuł: Odp: Izas - Jeshua - Jezus
Wiadomość wysłana przez: arteq Październik 09, 2012, 23:08:55
Tak, każda próba zawarcia małżeństwa w dowolnym podmiocie bez potwierdzenia tej chęci będzie skutkowała nieudzieleniem takowego... ale jak to ma się do tezy, że ktoś tym samym zmusza do jego zawarcia?   :]

Przecież zamieszczony przez Ciebie cytat popiera moje stanowisko:
Zawarcie małżeństwa polega na złożeniu sobie przez nowożeńców przysięgi miłości. Przysięga ta powinna wypływać z dobrowolnie i świadomie podjętej decyzji. Tylko takie bowiem zaangażowanie się jest podniesione przez Boga do rangi sakramentu. Nie może zatem być sakramentem wypowiadanie przysięgi pod przymusem lub nieświadomie.

Jak można słowa "dobrowolnie" użyć do poparcia tezy o zmuszaniu?  wow
Twoje ślepe zacietrzewienie w tkwieniu w napisaniu nieprawdy, walka z moimi argumentami jak tez "wartość" Twoich jako żywo przypominają mi ostatnią dyskusję - na temat wieku pewnego forumowicza...

Coraz zabawniej, zawartość amoku w amoku pikuje ostro w górę. Oceniać KRK poprzez pryzmat treści zawartych np. na stronie "iluminaci..." to tak jak za wiarygodne przyjąć poglądy Hitlera na Żydów...
ale... niestety są osoby to czyniące i dzisiaj...


Tytuł: Odp: Izas - Jeshua - Jezus
Wiadomość wysłana przez: Kiara Październik 09, 2012, 23:20:45
 Nie rób już z siebie głupa chociaż, bez tej przysięgi małżeństwa zawrzeć nie można , zatem czy ktoś chce czy nie musi ją złożyć żeby ślub był prawomocny. Dodatkowym uzupełnieniem tego wymuszenia prawnego jest tekst przysięgi , którego  możliwość  wypełnienia  nie jest  możliwa do zagwarantowania w  100% przez nikogo w dniu ślubu! Są to przypuszczenia i domniemania, oraz chęci być może szczere bardzo w danym momencie i nic więcej.

Złożenie takiej przysięgi jako warunek zawarcia ślubu jest wymuszeniem.

A ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie - ani na ziemię, bo jest tronem Bożym, ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego króla. Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie możesz ani jednego włosa uczynić białym albo czarnym. Niech wasza mowa będzie: Tak, tak, nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi" (Mt 5,33-37).

A co dopiero przewidzieć jak potoczą się twoje losy za kilka czy kilkadziesiąt lat.... Jezus to wiedział dlatego twierdził iż składanie takich przysiąg jest bezprawne.

Nie mniej ważna sprawa oparta na przysięgach to wszystkie śluby zakonne i przysięgi księży włącznie z życiem w celibacie, kto i jakim prawem wymusza od nich te przysięgi? I nie mów iż są dobrowolne, bo było by takimi  gdyby bez składania ich ludzie ci  mogli pełnić  wybrane przez siebie funkcje.


Kiara :) :)


Tytuł: Odp: Izas - Jeshua - Jezus
Wiadomość wysłana przez: arteq Październik 10, 2012, 00:03:10
Kiaro, oczywiście mogę być i głupem, do tego robić z siebie jeszcze większego, nie pierwszyzna mi to słyszeć i zapewne nie koniec. W tym zapewne i z Twojej strony, nie szkodzi. Mamy  odmienne poglądy na wiele spraw, popatrzmy jednak na owoce... pierwsze z brzegu. Twierdziłaś, że Twoja wiedza jest pewna i prawdziwa, ale ileż to razy myliłaś się w ocenie faktów związanych ze mną - kim jestem, czym się zajmuję. Spokojnie czytałem Twoje wypowiedzi - zapowiedzi i przewidywałem na bazie bycia głupem które z nich są bzdurą i... te Twoje zapewnienia się nie potwierdziły, tak jak i zapowiedzi ekipy PCH.
Kolejnym jest różnica w poglądzie na istotę człowieka - Ty twierdzisz, że jesteśmy prawie bogami, ja wręcz odwrotnie - jesteśmy ułomni ale z ogromnym potencjałem. Teraz w sprzeczności do tych wcześniejszych zapewnień... napisałaś powyżej, że nie ma pewności aby dotrzymać danego słowa... jak to? Półbóg nie ma takiej możliwości?
Czy czasem nie dlatego walczysz z krk bo pomimo zapewnień o oświeceniu, uduchowieniu, kierowaniu się miłością w tym licznie bezwarunkową poprzeczka jest postawiona jednak za wysoko aby móc stroszyć piórka? Bo trzeba byłoby się przyznać do konkretnych porażek? Czyż nie jest tak, że dlatego tak teraz walczysz z przysięgą małżeńską bo... sama nie byłaś w stanie jej sprostać?
Fakt, nie wiem co mnie spotka za klika czy kilkadziesiąt lat, ale już wcześniej jak i teraz robię co tylko możliwe abym nie musiał się za swoje zachowanie wstydzić. Dużo wcześniej pracowałem aby zmaksymalizować szanse na dochowanie przysięgi, szczęśliwe dochowanie - nie mylić z poczuciem kajdan. Widzisz, praktycznie w swojej pracy nad sobą stosowałem diametralnie różne podejście niż to które zachwalasz. I od ponad 13 lat z rosnącą radością dochowuję tej przysięgi, a od ponad 19 obietnicy. Nie muszę dzisiaj chować się za "w imię miłości daliśmy sobie wolność"...
Może w wielu innych sprawach będę miał potknięcia - ale jestem świadomy swoich ułomności, nie kreuję się na kogoś kim nie jestem, będę wstawał. Aby szczęśliwie żyć i rozwijać siebie i bliskich nie muszę stosować żadnych sztuczek. Nie muszę budować sobie tarcz, piktogramów - znam swoje możliwości jak też i niebezpieczeństwa, dlatego nie mamią mnie świecidełka i nie chodzę na skróty. Nie muszę nikomu nawijać makaronu na uszy jaki to jestem wspaniały i co on może przy mnie osiągnąć aby się dowartościować czy wydębić korzyści. Nie kłamię, nie przestawiam faktów, nie konfabuluję - dlatego nie muszę uciekać od dyskusji z kimkolwiek, nie muszę rozmywać tematów aby tuszować swoje wpadki.


Żyj długo i szczęśliwie.


Tytuł: Odp: Izas - Jeshua - Jezus
Wiadomość wysłana przez: Kiara Październik 10, 2012, 01:16:31
arteq nie interesują mnie twoje wyssane z palca dyrdymały na mój temat, ani historia twojego życia, chcesz sobie snuć te opowieści dziwnej treści to jest miejsce  "wyraź siebie".

W tym temacie proszę o konkretną potwierdzoną ustawą odpowiedz na poniższy  temat...

Nie rób już z siebie głupa chociaż, bez tej przysięgi małżeństwa zawrzeć nie można , zatem czy ktoś chce czy nie musi ją złożyć żeby ślub był prawomocny. Dodatkowym uzupełnieniem tego wymuszenia prawnego jest tekst przysięgi , którego  możliwość  wypełnienia  nie jest  możliwa do zagwarantowania w  100% przez nikogo w dniu ślubu! Są to przypuszczenia i domniemania, oraz chęci być może szczere bardzo w danym momencie i nic więcej.

Złożenie takiej przysięgi jako warunek zawarcia ślubu jest wymuszeniem.

A ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie - ani na ziemię, bo jest tronem Bożym, ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego króla. Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie możesz ani jednego włosa uczynić białym albo czarnym. Niech wasza mowa będzie: Tak, tak, nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi" (Mt 5,33-37).

A co dopiero przewidzieć jak potoczą się twoje losy za kilka czy kilkadziesiąt lat.... Jezus to wiedział dlatego twierdził iż składanie takich przysiąg jest bezprawne.

Nie mniej ważna sprawa oparta na przysięgach to wszystkie śluby zakonne i przysięgi księży włącznie z życiem w celibacie, kto i jakim prawem wymusza od nich te przysięgi? I nie mów iż są dobrowolne, bo było by takimi  gdyby bez składania ich ludzie ci  mogli pełnić  wybrane przez siebie funkcje.


Kiara  :) :)


Jeżeli zorganizowana religia władająca ludzkimi losami od prawie 2000 lat opiera swoje założenia na słowach Jezusa i nie honoruje ich , a wręcz przeciwnie manipuluje nimi i wymusza wbrew nim swoją opcję władzy, to jest karygodny proceder, zarówno w oczach prawa ludzkiego jak i Boskiego. 
Należy się zastanowić ilu set tysiącom ludzi zniszczono życie wymuszając przeróżne przysięgi w imię Boga i Jezusa  z których ludzie ci nie mogli się nigdy uwolnić.

Jak dla mnie jest to obrzydliwa manipulacja z wykorzystywaniem autorytetu Jezusa, który jedynie tej religij służy jako szyld.
Ja mówię temu NIE! NIE! NIE! STOP! i BASTA ! RAZ NA ZAWSZE!


Kiara :) :)


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: ptak Październik 10, 2012, 10:24:37
Cytat: Kiara
Dodajmy do tego inne podobieństwa między regułą esseńczyków a naukami Jezusa, na przykład zestawmy następujący przekaz Józefa Flawiusza: "Odmawiają oni składania przysiąg, uważając je za rzecz gorszą od krzywoprzysięstwa, gdyż ich zdaniem ludzie, którym nie można ufać bez przysięgi na Boga, są już teraz potępieni"

Rozumiem, że ONI, którzy odmawiają składania przysiąg to esseńczycy, z których wywodził się Jezus?
I to ONI propagowali potępienie przez Boga tych, którym nie można ufać bez przysięgi?
Ciekawe i jakież humanitarne! Jakiż to Bóg potępiający? Czyż nie na miarę swoich wyznawców?
Czy współczesny człowiek, humanista, byłby w stanie wypromować takie prawo? Z potępieniem człowieka
za jego słabość?
Owa doktryna potępienia zaprzecza celowi i zasadności reinkarnacji, zaprzecza jej samej.
Zaprzecza możliwości samorozwoju, samo naprawy człowieka.
Dalsze wnioski? Chyba oczywiste i zbędne.

----------------------------

Co do przysięgi ‘małżeńskiej’. Jest ona składana nawet wówczas, gdy dwoje ludzi nie formalizuje
związku a pragnie wspólnie iść przez życie. Wyznanie miłości, bądź innych uczuć, czy nawet zwykłej
deklaracji opieki nad drugą osobą jest przysięgą.
Samo uczucie jest przysięgą, która nie musi być nawet zwerbalizowana.
Ważność przysięgi jest gwarantowana uczuciem i zamiarem. Gdy te giną, przysięga traci moc.
Tak rozumiem sens przysięgi. 


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Kiara Październik 10, 2012, 10:38:03
Ktoś kto kocha prawdziwie nie musi składać żadnych przysięg , których dotrzymania nie jest pewien, bowiem wszystko jest zmienne, a wpływu na swoją  niezmienność nikt nie ma i mieć nie może.

A ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie - ani na ziemię, bo jest tronem Bożym, ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego króla. Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie możesz ani jednego włosa uczynić białym albo czarnym. Niech wasza mowa będzie: Tak, tak, nie, nie.  A co nadto jest, od Złego pochodzi" (Mt 5,33-37).



Kiara :) :)


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: ptak Październik 10, 2012, 10:52:21
Cytuj
A co nadto jest, od Złego pochodzi

A Myśliciele nauczali, że nie ma zła ani dobra. Jest tylko doświadczenie i wyrażenie.

To gdzie ten zły?  :D
I co z tym potępieniem człowieka, któremu nie można ufać bez przysięgi na Boga?  ;D


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Kiara Październik 10, 2012, 10:59:40
Myśliciele nauczali i nauczają iż wszystko co odczuwasz jako zło dla siebie jest nim, a ponadto iż wymuszanie czegoś wedle własnej woli  na kimś jest złem dla tego na kim dokonuje się wymuszeń ale rownież dla tego kto wymusza. Zatem nie można wymuszać niczego na nikim( przysięgami) jeżeli nie mamy pewności możliwości ich dotrzymania. Bowiem wówczas kodujemy w kimś poczucie winy gdy jej nie dotrzyma i bycie w sytuacji bardzo złej dla kogoś gdy usiłuje dotrzymać przysięgi pomimo zła które wypływa dla niego z bycia w takim stanie.

Każde wymuszenie jest złem.


Kiara :) :)


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Fair Lady Październik 10, 2012, 11:03:09
Co do przysiegi, to ja to widze inaczej. Chodzi o dotrzymanie obietnicy. Staram sie w zyciu dotrzymywac slowa, to moja dewiza, gdy przyrzekne komus, ze cos tam wykonam, bede na czas, zorganizje to jest to u mnie na pierwszym planie.
Taki mam swoj wlasny wewnetrzny kodeks.

Co do przysiegania publicznego - to chyba chodzi o rodzine, aby dzieci mialy mame i tate (potwierdzonych prawnie).

Jest jeszcze takie fajne zdanko po lacinie polecam ;)

lex dubia non obligat


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: ptak Październik 10, 2012, 11:13:16
Cytat: Kiara
Myśliciele nauczali i nauczają iż wszystko co odczuwasz jako zło dla siebie jest nim

Czyli subiektywne odczucie. A co z obiektywizmem?  ;D

Co do wymuszania przysiąg, zgadzam się. Nie powinno być wymuszania.
Ale przyszli małżonkowie formalizując małżeństwo sami dobrowolnie deklarują się złożyć przysięgę.
Nikt ich nie zmusza do tego. Gdy nie chcą, mogą nie formalizować związku.

No i wciąż nie odnosisz się do doktryny potępienia, reprezentowanej przez esseńczyków.
Chociaż nie musisz, bo cóż tu można powiedzieć?  :D


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Fair Lady Październik 10, 2012, 11:39:17
Niektorzy lubia skaladac przysiege malzenska w najrozniejszych miejscach np. w Las Vegas, tam nie potrzeba zadnych ceregieli, nawet jezyka nie trzeba porzadnie znac. Zaznaczam, ze akt slubu jest wazny na calym swiecie. Wow!

A tak na marginesie to wsrod moich znajomych z realu jest mniej wiecej 50/50 czyli tych wytrwalych w przysiedze (oficjalnie) i tych co sie z okowow malzenskich wezlow uwolnili.
Tylko, ze na slub kupuje sie prezenty,a na rozwod nie.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Kiara Październik 10, 2012, 13:02:09
Esseńczycy jak i Myśliciele uznają iż wieź międzyludzką tworzy miłość, zatem ona i tylko ona  łączy związki prawdziwie. Gdy wygasa ( może to zaistnieć i nikt nie wie czy tak się stanie czy nie)  ludzie w związkach mają prawo do rozłączenia się. Co wcale nie zdejmuje z nich obowiązków wobec potrzebującego pomocy współmałżonka czy dzieci. To są już oddzielne sprawy i oddzielny temat uregulowań prawnych.
Oczywiście iż trzeba ponosić odpowiedzialność z danego słowa i wziętych na siebie obowiązkowa, ale nie jest to powód do wymuszania trwania związku , który chociaż by  przez jednego z partnerów jest już nie chciany.

Żadne więzienie ludzi nie jest ich dobrem , lepiej się rozstać i pozostać przyjaciółmi( o ile jest to możliwe) niż budować w życiu  z kimś ale tylko   obok nienawiść , złość i zgorzknienie.


Kiara :) :)


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: east Październik 10, 2012, 14:31:12

Fakt, nie wiem co mnie spotka za klika czy kilkadziesiąt lat, ale już wcześniej jak i teraz robię co tylko możliwe abym nie musiał się za swoje zachowanie wstydzić. Dużo wcześniej pracowałem aby zmaksymalizować szanse na dochowanie przysięgi, szczęśliwe dochowanie - nie mylić z poczuciem kajdan.
No to masz cel życiowy i musisz wypaść jak najlepiej ;D

Cytuj
Nie muszę dzisiaj chować się za "w imię miłości daliśmy sobie wolność"...
Chować się za tym ? Chłopie masz kupę wyobrażeń w głowie na ten temat, a rzecz wcale nie polega na unikaniu wyimaginowanych straszaków.
Jeśli twierdzisz, że kochasz z wzajemnością i jesteś szczęśliwy to nie ma powodu, aby Tobie nie wierzyć, ale tak samo nie ma powodów nie wierzyć w to, że ludzie dają sobie wolność aby móc dalej kochać ... choćby i dlatego, aby tzw sobą nie więzić drugiej osoby. To, że Tobie się to w pale nie mieści doprawdy nic nie znaczy.
A nie mieści Ci się, bo jak mantrę powtarzasz w kółko ten sam tekst o chowaniu się za .... o dupochronach, ... unikach , .... człowieku. Czego Ty się boisz ? W życiu na prawdę nie ma się czego bać :D
Cytuj
Nie kłamię, nie przestawiam faktów, nie konfabuluję - dlatego nie muszę uciekać od dyskusji z kimkolwiek, nie muszę rozmywać tematów aby tuszować swoje wpadki.
Słowem chłop z Ciebie szczery , otwarty, miłosierny , osz kurde że niemalże doskonały. I faktycznie, w swoim mniemaniu kimś takim jesteś. Swoje wpadki tylko Ty sam uznajesz za wpadki, o ile je dostrzeżesz, tak samo jak jedynie Ty sam masz o sobie mniemanie.
To bezpieczne ciepełko jednakże również jest iluzją. Nawet nie wiesz o tym ,no bo i skąd miałbyś to wiedzieć, że te obietnice małżeńskie (a nawet wszystko, co wydaje się takie stałe, czyste i niezmienne ) są kłamstwem, bo osadzone są w fałszywej i  zakłamanej rzeczywistości, co zdaje się w tej materii wykazywać Kiara .


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Przebiśnieg Październik 10, 2012, 17:11:07
Moim skromnym zdaniem związek dwojga ludzi (kobieta i facio o innych nie piszę ;D) jest w porządku dopóki jest w nim miejsce na akceptację drugiego.
Pomocne bywa postawienie drugiego jako lustra i jeżeli coś w tym lustrze na nas działa negatywnie to wypadało by to u siebie sprawdzić.
Akceptacja inności drugiego pomaga też dlatego, że hm z punktu widzenia energetycznego to to co dla faceta jest sufitem dla kobiety jest podłogą i dlatego facet czując się hm ...gorszym może sięgnąć do przewagi fizycznej budowy ciała.
Więc kobieta powinna pierwsza ustąpić w/g starej zasady mądrzejszy głupszemu zawsze pierwszy ustąpi ;D
Moim skromnym zdaniem nie trzeba sobie przysięgać ale jak już ktoś to zrobi to dlaczego nie samo w sobie nie jest złe chyba, że zadział wytrych tzn załączy się prawo własności, bo wtedy cóż ....
W każdym razie moim skromnym zdaniem za złamanie przysięgi małżeńskiej winowajce powinno się karać klasztorem ;D lub kolonia karną  ;D hm dybami.... ;D
Albo przysięga albo nie a jak przysięga i nie dochowuje wierności to ...to na pustelnika za karę ;D
to pa ;D


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: arteq Październik 10, 2012, 22:35:50
No to masz cel życiowy i musisz wypaść jak najlepiej
Nie muszę, ale chcę, to subtelna różnica. I nie rozumiem co jest nagannego czy do wyśmiania w tym, że ktoś chce wzrastać? Czyż nie o tym jest to forum?

Jeśli twierdzisz, że kochasz z wzajemnością i jesteś szczęśliwy to nie ma powodu, aby Tobie nie wierzyć, ale tak samo nie ma powodów nie wierzyć w to, że ludzie dają sobie wolność aby móc dalej kochać ... choćby i dlatego, aby tzw sobą nie więzić drugiej osoby. To, że Tobie się to w pale nie mieści doprawdy nic nie znaczy.
East, czyżbyś Ty także "dawał wolność"? Niestety takie rzeczy mi się mieszczą, tylko, że powody są odmienne do tych którymi staracie się podpierać... Ciężko mi tylko pojąć, że ni z tego ni z owego (bo przecież zapewniacie, ze rozstanie podyktowane jest... miłością) osoby które z powodu miłości zdecydowały się być ze sobą, kochają się nagle... muszą... khm... przepraszam w imię tejże miłości się rozstają. Więc albo to co ich połączyło nie było miłością (i  byc może zabrakło rozeznania/pewnej chronologii to zapewniającej), albo to co czują teraz nie jest miłością, albo powód rozstania jest taki, że nie mogą ze sobą już wytrzymać... ewentualnie dzięki wzajemnej "miłości" zmienili się na gorsze... Ale wtedy ględzenie o wznoszącym rozwoju duchowych idzie w las...

Przykład z poradni małżeńskiej. Mąż - jeszcze - mówi, że nie może już z zoną wytrzymać (przynajmniej nazwał uczciwie rzeczy po imieniu a nie smęcił o dawaniu wolności w imię miłości), że
żona uosabia wiele negatywnych cech i dalej narzekania. W końcu słowotok zostaje mu przerwany pytaniem: Panie, to po coś Pan z taką wiedźmą się żenił? Krótkie zdziwienie i wybełkotał: no ale jak się żeniłem to taka nie był, wręcz przeciwnie... W odpowiedzi na to usłyszał: w takim razie przy panu się tak zmieniła...  Mina człowieka zresetowanego... Powoli, powoli, to małżeństwo dało się uratować i jak stwierdził ponownie są szczęśliwi...
Tyle tylko, że trzeba uczciwie przyznać się do swoich błędów i chcieć je naprawić, zrezygnować z egoizmu, popracować, czyli... dokopać się chociaż do iskierki pierwotnego uczucia.

A nie mieści Ci się, bo jak mantrę powtarzasz w kółko ten sam tekst o chowaniu się za .... o dupochronach, ... unikach , .... człowieku. Czego Ty się boisz ? W życiu na prawdę nie ma się czego bać
Ależ ciągle te dupochrony są budowane. Co do strachu - niewielu rzeczy się boję, ale są takie. Natomiast unikanie obietnic, deklaracji, przyrzeczeń - jest właśnie strachem przed odpowiedzialnością i własną ułomnością (której to w świetle jupiterów bez zająknięcia się powtarza), antykoncepcja czy usuwanie ciąży - to nic innego jak strach przed dzieckiem, bezbronną istotą; tudzież strach przed pozbawieniem możliwości bezkonsekwencyjnego, w dowolnej chwili zaspokajania chęci na przyjemność... I Wy będziecie zarzucali mi strach? No proszę, darujcie...

Słowem chłop z Ciebie szczery , otwarty, miłosierny , osz kurde że niemalże doskonały. I faktycznie, w swoim mniemaniu kimś takim jesteś. Swoje wpadki tylko Ty sam uznajesz za wpadki, o ile je dostrzeżesz, tak samo jak jedynie Ty sam masz o sobie mniemanie.
Jestem świadomy swoich mocnych cech jak i ułomności i jako jeden z nielicznych, na tle tych wszystkich wspaniałych mam odwagę wprost, bez ogródek do niedoskonałości się przyznać. Szczerość jest tutaj również często niezbyt mile widziana, bo zaraz pojawiają się oskarżenia o chęć prowokowania sprzeczek, czy tez insynuowanie ograniczeń w pojmowaniu/postrzeganiu.

Jeżeli czegoś jestem ciekaw, istoty sprawy to ją analizuję, w tym uważnie patrzę na efekty. Także na tym forum przeczytałem wiele teorii, których potwierdzenia szukałem w otaczającym świecie czy też zachowaniu osób je propagujących. Niestety większość z tych teorii pozostała wyłącznie teoriami. Widzę czasami również, że ktoś ma lepszy pomysł, lepiej sobie radzi, a mi ciężko mi do tego dorównać, jednak wtedy nie ciągnę go w dół, nie wyśmiewam, że nie ma pojęcia o czym mówi, że ma chore wyobrażenia... Zabawne jest to, że wiele z moich zasad, schematów postępowania wyśmiewacie, a gdy pokazuję, że równanie w praktyce działa (w przeciwieństwie do wielu Waszych), nadal to czynicie - pisząc o przedstawionych owocach jako dyrdymałach, bleblaniach, czy też "nie obchodzi mnie to"... Ok, można i tak.

East, zastanawia mnie jedna rzecz - dlaczego od życia, realnego życia uciekłeś w zaprzeczanie istnienia czegokolwiek. To, że schowasz głowę w piasek/zamkniesz oczy nie oznacza, że świat przestaje istnieć... Skoro jak twierdzisz Ciebie nie ma, mnie nie ma... to nie ma też i moich wyobrażeń o czymkolwiek - a takowe (nietrafne) mi raczysz zarzucać.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: east Październik 11, 2012, 08:45:06

.. Ciężko mi tylko pojąć, że ni z tego ni z owego (bo przecież zapewniacie, ze rozstanie podyktowane jest... miłością) osoby które z powodu miłości zdecydowały się być ze sobą, kochają się nagle... muszą... khm... przepraszam w imię tejże miłości się rozstają. Więc albo to co ich połączyło nie było miłością (i  byc może zabrakło rozeznania/pewnej chronologii to zapewniającej), albo to co czują teraz nie jest miłością, albo powód rozstania jest taki, że nie mogą ze sobą już wytrzymać...


A nie pomyślałeś, że może to "rozstanie z miłości" to również etap wzrastania i to wykraczający poza tradycyjne pojęcie związku ?
Poza więzi typu MOJA kobieta, MÓJ facet. Czarno-biała klisza tradycyjnego rozumienia związku to jeszcze nie cały świat, Arteq . Zresztą od wieków miłość przekraczała tabu.
Może obejrzyj kilka filmów, albo poczytaj romanse takie jak Romeo i Julia. Z wielkiej miłości to nawet można zabić, wiedziałeś o tym ? Z miłości, a nie z nienawiści. A Ciebie oburza rozstanie z miłości, uwolnienie ... brak przywiązań. Co nie oznacza nieodpowiedzialności za dzieci.

Cytuj
Przykład z poradni małżeńskiej. Mąż - jeszcze - mówi, że nie może już z zoną wytrzymać (przynajmniej nazwał uczciwie rzeczy po imieniu a nie smęcił o dawaniu wolności w imię miłości), że
żona uosabia wiele negatywnych cech i dalej narzekania. W końcu słowotok zostaje mu przerwany pytaniem: Panie, to po coś Pan z taką wiedźmą się żenił? Krótkie zdziwienie i wybełkotał: no ale jak się żeniłem to taka nie był, wręcz przeciwnie... W odpowiedzi na to usłyszał: w takim razie przy panu się tak zmieniła...  Mina człowieka zresetowanego... Powoli, powoli, to małżeństwo dało się uratować i jak stwierdził ponownie są szczęśliwi...


No właśnie, ludzie nie wiedzą sami kim są, nie widzą nawet tego, co powodują ( ze wzajemnością zresztą) ,bo trzymają się wyobrażeń . Dla nich nawet URATOWANIE MAŁŻEŃSTWA to po prostu kolejne wcielenie wdrukowane i utożsamione , tylko że oni o tym nie wiedzą. Śnią swoje sny całe życie. Praca nad sobą to syzyfowa robota bo to jakby wiecznie rzeźbić kawałek drewna. Można ciągle z tego coś nowego wycinać co i tak nie ożywi rzeźby. Ale za to doradcy rzeźbiarza mają "pracę" (poradnie).
Cytuj
Tyle tylko, że trzeba uczciwie przyznać się do swoich błędów i chcieć je naprawić, zrezygnować z egoizmu, popracować, czyli... dokopać się chociaż do iskierki pierwotnego uczucia.

Dobrze, ale uczciwie, bez przyjmowania kolejnych protez wstawianych przez tzw autorytety od zwiazków. Nie bój się zobaczyć iluzji :D

.
Cytuj
Natomiast unikanie obietnic, deklaracji, przyrzeczeń - jest właśnie strachem przed odpowiedzialnością i własną ułomnością

Mylisz to z elementarną uczciwością. Nie można obiecać czegoś na co nie masz wpływu.
Cytuj
Jestem (..)
Nie , nie jesteś, ale to temat na inny wątek. Tutaj jest dyskusja o małżeństwie ;D

Cytuj
East, zastanawia mnie jedna rzecz - dlaczego od życia, realnego życia uciekłeś w zaprzeczanie istnienia czegokolwiek.

Widzisz, to co projektujesz to są mniemania człowieka zaślepionego SOBĄ i swoimi wyobrażeniami. Nie ma ucieczki od niczego, za to jest rozpoznanie tego , co jest. To jest żywe, jest życiem, jest wszystkim, nikt temu nie zaprzecza (skąd to wyobrażenie w głowie Artka ?). Realne życie to poziomy dużo głębsze niż papier od instytucji państwowej lub kościelnej i usiłowanie podporządkowania temu całego życia. Bo tak robią wszyscy, bo tak JA czuję ?

 
Cytuj
To, że schowasz głowę w piasek/zamkniesz oczy nie oznacza, że świat przestaje istnieć...
Ale właśnie to TY zamykasz oczy na świat ,Ty chowasz głowę w piach trzymając się swoich wyobrażeń o tym co i jakie jest.

Największą ściemą jest JA, którym siebie widzisz. Popatrz, że ludzie w poradniach małżeńskich to odkrywają również, ale wnioski wyciągają nie do końca właściwe zatrzymując się w pół drogi. To, że odkrywają iż to z nimi jest coś nie tak, to tylko część prawdy. Całkowitą prawdą jest to, że JA nie istnieje. Jest fikcją. Błąd polega na budowaniu nowych uzależnień i nowych wizerunków siebie - tego co jest fałszem samo w sobie.
Cytuj
Skoro jak twierdzisz Ciebie nie ma, mnie nie ma... to nie ma też i moich wyobrażeń o czymkolwiek - a takowe (nietrafne) mi raczysz zarzucać.

To jest jak gra komputerowa w którą się bawi życie, udając ,że jest tym ludzikiem grającym w grę. Przekręt polega na tym, że nastąpiło utożsamienie z pionkiem na planszy. To tylko pionki tu się przerzucają ilością oczek i "najswoiszych" racji ;D


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: arteq Październik 11, 2012, 17:17:22
A nie pomyślałeś, że może to "rozstanie z miłości" to również etap wzrastania i to wykraczający poza tradycyjne pojęcie związku ?
Pomyślałem, że ktoś może w takie tłumaczenie uciekać szukając dla siebie usprawiedliwienia. Kolejny etap wzrastania poprzez pozostawienie ot tak, osób które się rzekomo kocha??? Jak rozumiem w takich sytuacjach wydaje się uroczyste przyjęcie, wszyscy są szczęśliwi, dzieci wprost rozpromienione... Kocham Cię, kocham dzieci, więc... Was porzucam... Słowo miłość niestety zostało mocno wyświechtane, a takie sytuacje właśnie mocno na to zapracowały... Do tego East, gdyby nawet na chwilę założyć, że takowe "rozstanie z miłości" to kolejny etap w miłości/doskonaleniu się, to człowiek po takim zabiegu nie powinien wiązać się już z inną osobą, bo byłaby to czystej wody hipokryzja - no wszak ten etap ma za sobą...
Daj spokój, wiem, że w pewnych przypadkach postrzegacie mnie jak idiotę, ale teraz..., no proszę...

Poza więzi typu MOJA kobieta, MÓJ facet. Czarno-biała klisza tradycyjnego rozumienia związku to jeszcze nie cały świat, Arteq . Zresztą od wieków miłość przekraczała tabu.
East, na temat tego przymiotnika już rozmawialiśmy, ale przypomnę. Niestety język polski nie ma tutaj szerszego pola manewru, ale dlaczego upierasz się w kontekście, że moja = niewolnicza własność? Wtedy zapytałem się Ciebie o alternatywne określenie dla "moja" które jednoznacznie ucinałoby podejrzenia o taki tak myślenia... pytałem jakim przymiotnikiem określiłbyś np. dzieci które począłeś... nie otrzymałem odpowiedzi.

Może obejrzyj kilka filmów, albo poczytaj romanse takie jak Romeo i Julia. Z wielkiej miłości to nawet można zabić, wiedziałeś o tym ? Z miłości, a nie z nienawiści. A Ciebie oburza rozstanie z miłości, uwolnienie ... brak przywiązań. Co nie oznacza nieodpowiedzialności za dzieci.
Kolejna bzdura, bo każesz mi wierzyć, że człowiek dokonując jednej z największych zbrodni - zabijając innego człowieka - ma wtedy w sercu miłość? Nią się kieruje? Według mnie wtedy nie ma krzty miłości, za to mogą władać nim wtedy zawiść, nienawiść, strach, żądza... Ponadto każesz mi wierzyć, jakoby kolejnym, wyższym etapem miłości jest... porzucenie/rozstanie??? Hmmm... to może było sobie kochać na odległość i nie zawracać komuś głowy... Albo - skoro popieracie ideę reinkarnacji - to może w tym życiu do końca zachowaj się już przyzwoicie (nie mówiąc o miłości) a kolejny szczebelek - wolność - zaplanujesz sobie na kolejne życie... Co do dzieci, to praktycznie każde (poza sytuacjami gdy rodzic jest katem) rozstanie rodziców jest krzywdzeniem ich, żadne dziecko nie chce rozstania rodziców. Każde chce pełnej, kochającej się rodziny. I to jest idealne środowisko do optymalnego wzrostu dziecka - szczególnie psychicznego. Każde odstępstwo od tego bardziej lub mniej lecz zawsze niekorzystnie wpływa na rozwój dziecka. Tłumaczenie, że będę dał o dzieci, bo zajrzę w weekend, czy w jakieś popołudnie "na tygodniu", zadzwonię, zabiorę na wakacje jest wyłącznie protezą.

No właśnie, ludzie nie wiedzą sami kim są, nie widzą nawet tego, co powodują ( ze wzajemnością zresztą) ,bo trzymają się wyobrażeń . Dla nich nawet URATOWANIE MAŁŻEŃSTWA to po prostu kolejne wcielenie wdrukowane i utożsamione , tylko że oni o tym nie wiedzą. Śnią swoje sny całe życie. Praca nad sobą to syzyfowa robota bo to jakby wiecznie rzeźbić kawałek drewna. Można ciągle z tego coś nowego wycinać co i tak nie ożywi rzeźby. Ale za to doradcy rzeźbiarza mają "pracę" (poradnie).
Tak, ludzie się gubią. Czasami uda im się pomóc odzyskać wzrok... Nie wiem dlaczego to powrót do szczęścia miałby być czymś negatywnym, dlaczego szczęście żony czującej, że mąż ponownie daje jej szczęście jest zły, dlaczego radość dzieci, że ojciec powraca do domu/przestaje się kłócić z matką jest nieodpowiednie? A osoba która w tym cokolwiek pomogła posądzana jest o małostkowość? Tak, East, praca nad sobą jest ciężką, a końca nie widać, no ale wszak zapewniacie że chodzi o doskonalenie się, wzrastanie...Więc jak to w końcu jest? Jeżeli samemu nie wystarcza Ci sił, chęci czy zapału aby "porzeźbić" to nie neguj pracy i pozytywnych chęci u innych.

Dobrze, ale uczciwie, bez przyjmowania kolejnych protez wstawianych przez tzw autorytety od zwiazków. Nie bój się zobaczyć iluzji :D
Dosyć pyszałkowatym byłoby stwierdzenie, że jesteśmy najmądrzejsi, wiemy wszystko najlepiej i nikt nie jest w stanie poradzić sobie z daną sprawą lepiej. A już ociera się o głupotę w sytuacji gdy dana sprawa jednak nas przerosła...

Mylisz to z elementarną uczciwością. Nie można obiecać czegoś na co nie masz wpływu.
Ależ ma się wpływ, gdy tylko się chce. Co najwyżej wymaga to wysiłku, no ale wysiłek w imię miłości jest słodyczą. Na co nie masz wpływu? Czyżbyś nie miał wpływu aby być np. uczciwym, przyzwoitym, starać się dawać szczęście, nie zdradzać, prawdomównym? Zawsze możesz być przyzwoitym człowiekiem, zawsze - czasami tylko cena za to jest znaczna.

Realne życie to poziomy dużo głębsze niż papier od instytucji państwowej lub kościelnej i usiłowanie podporządkowania temu całego życia. Bo tak robią wszyscy, bo tak JA czuję ?
East, smutne, że małżeństwo któryś raz przyrównujesz do papierka, jakoby on był wyłącznym czy też głównym gwarantem szczęścia w nim. "Papierek" to oficjalne potwierdzenie zamiarów, pragnień czasami papierek lakmusowy prawdziwych zamiarów - dla mnie małżeństwo to również sakrament i wypływająca z niego siła - pomoc Boża, co potwierdzają nawet suche statystyki jak również i słowa samych zainteresowanych.

Ale właśnie to TY zamykasz oczy na świat ,Ty chowasz głowę w piach trzymając się swoich wyobrażeń o tym co i jakie jest.
Hmmm... East, widzę efekty tych "wyobrażeń" jak również efekty wyobrażeń przeciwnych...

To jest jak gra komputerowa w którą się bawi życie, udając ,że jest tym ludzikiem grającym w grę. Przekręt polega na tym, że nastąpiło utożsamienie z pionkiem na planszy. To tylko pionki tu się przerzucają ilością oczek i "najswoiszych" racji ;D
Nie przerzucam się, rozmawiam, bo można byłoby to wszystko szybko wyjaśnić mówiąc sprawdzam - do czego namawiam, ale wtedy zamiast "wyłożenia kart" słyszę - nie interesują nie "dyrdymały", bądź "to zamach na prywatność", etc...
Ponadto dziwnym jest, że jeżeli to gra, ściema, złudzenie i do tego - jak twierdzisz - jesteś tego świadomy... tak chętnie w tym grasz, dyskutujesz z kimś kogo nie ma... dyskutujesz z jego poglądami - które są podwójnym złudzeniem... Syndrom wyimaginowanego "kolegi"?

Jednak winny jestem Ci podziękowania, za rozmowę, wyłuszczenie swoich poglądów, racji - które to z każdym krokiem upewniają mnie co do poczynionych obserwacji i przypuszczeń. Dziękuję za to bez jakichkolwiek ukrytych podtekstów.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Przebiśnieg Październik 11, 2012, 19:20:14
Ok arteq ;D
A jak sobie radzisz z tym zjawiskiem 8)
Znaczy budzisz się i koło Ciebie ta sama twarz ;D
Budzisz się po roku i znowu ta sama twarz ;D
Budzisz się po kilku latach i znowu ta sama twarz ;D
Podobno tez kobieta jest jak pocisk wpada w oko dziurawi kieszeń i wychodzi bokiem ;D
to pa ;D


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: arteq Październik 11, 2012, 19:22:58
Cieszę się i nie wiem dlaczego opisujesz tą sytuację jako problem?


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: east Październik 12, 2012, 00:09:52
A nie pomyślałeś, że może to "rozstanie z miłości" to również etap wzrastania i to wykraczający poza tradycyjne pojęcie związku ?
Pomyślałem, że ktoś może w takie tłumaczenie uciekać szukając dla siebie usprawiedliwienia.
I tylko do takich wniosków jesteś zdolny ? No cóż, ale to nie dziwi, wszak JA nie jest w stanie wyjść poza własne ograniczenia. To co widzisz opisujesz własnym aparatem poznawczym, a więc -> "ucieczka w usprawiedliwienia".
 
Cytuj
Kolejny etap wzrastania poprzez pozostawienie ot tak, osób które się rzekomo kocha???

To, co postrzegasz jako pozostawienie "ot tak" wiąże się z najwyższym możliwym poświęceniem SIEBIE. A jednocześnie jest to logiczny krok we wzrastaniu. Porzucenie siebie i przywiązań między innymi dla innych, dla tych których się kocha, bo oni mają prawo do innych ścieżek - bo tak wybrali. Jednocześnie - to NIE oznacza porzucania ludzi w potrzebie, zatem nie dokonuj nadinterpretacji.

Cytuj
Jak rozumiem w takich sytuacjach wydaje się uroczyste przyjęcie, wszyscy są szczęśliwi, dzieci wprost rozpromienione...

Nie mieszaj do tego dzieci. Nie masz pojęcia jak dzieci postrzegają rodziców . Jeśli nie widzą nienawiści, jeśli każde okazuje dziecku miłość, a jednocześnie ani słowem na ex-małżonka nie narzeka, to różnica dla dziecka niewielka czy rodzice są razem czy nie. A dorośli faktycznie mogą wydać przyjęcie z powodu rozstania , a nawet są takie pary, które celebrują to bardziej intymnie ;)
To znowu przekroczenie pewnych wyobrażeń i katolickich tabu w myśl których rozstający się rodzice czynią dziecku piekło, a sami powinni się pozabijać o parę groszy.

Cytuj
Kocham Cię, kocham dzieci, więc... Was porzucam...
Nie do końca, ale tak. Odchodzę, chociaż kocham , a nawet dlatego, ponieważ kocham i oni kochają również, tyle że inne obiekty ;) Coś takiego jak brak zazdrości chyba się Tobie w głowie nie mieści również Arteq ?
I nie chodzi tu o porzucanie, bo porzucić to możesz sobie brudne buty. To słowo nie musi oddawać istoty rozstania.

Cytuj
Słowo miłość niestety zostało mocno wyświechtane, a takie sytuacje właśnie mocno na to zapracowały...

A Ty sobie zrobiłeś zeń ikonę. Miłość jest naturalnym stanem bycia człowieka. Nie zależy od kogoś drugiego , ani trzeciego.

Cytuj
Do tego East, gdyby nawet na chwilę założyć, że takowe "rozstanie z miłości" to kolejny etap w miłości/doskonaleniu się, to człowiek po takim zabiegu nie powinien wiązać się już z inną osobą, bo byłaby to czystej wody hipokryzja - no wszak ten etap ma za sobą...
Bez sensu założenie. Co ma miłość do wiązania lub nie wiązania się w pary ? Ludzie ze sobą bardziej lub mniej rezonują i to na bardzo wielu różnych płaszczyznach. Miłość niejedno ma imię i nie jest to atrybut do zawłaszczenia dla małżeństwa, a samo małżeństwo nie powinno być szczytem miłości.
Sprowadzanie Miłości do małżeństwa "po bożemu" to zawłaszczanie tej pięknej energii do celów podporządkowanych programowaniu społecznemu. Oczywiście są ludzie, jak Ty i Twoja małżonka ,którzy się realizują w 100% w małżeństwie i to jest też w porządku. Tylko ,że nie w porządku jest to, kiedy tacy ludzie zaczynają porządkować innym życie wg własnych reguł.

Państwo wspiera rzekomo małżeństwo (no bo ta pierwotna komórka społeczna napędza całą machinę ) poradniami i poradami specjalistów od socjotechniki. To już jest cały przemysł do urabiania  umysłów.

Tak czy inaczej utknięcie w utartych katolickich schematach bardzo blokuje , a wręcz zniewala samą Miłość. Bo ona jest tak na prawdę wolna i kpi sobie z prób jej ujarzmiania i kodyfikowania. I bardzo dobrze :D

Cytuj
... pytałem jakim przymiotnikiem określiłbyś np. dzieci które począłeś... nie otrzymałem odpowiedzi.
Po prostu DZIECI. Bez przymiotników.

Cytuj
Kolejna bzdura, bo każesz mi wierzyć, że człowiek dokonując jednej z największych zbrodni - zabijając innego człowieka - ma wtedy w sercu miłość? Nią się kieruje?

JA Ci każę ? Nie, po prostu dostarczam Ci materiałów do przemyśleń, bo nic nie jest takie jakie sobie poszufladkowałeś, a tym bardziej miłość. Miłość szalona bywa, czasami nieszczęśliwa, czasem przekracza nawet granice życia i śmierci, granice ważności własnej.
W czasach ekstremalnego zagrożenia ludzie idą zabijać z miłości. Z miłości do swojego kraju i swoich rodzin. Idą zabijać innych ojców i synów , dzieci takie same jak "własne". To wszystko z poczucia miłości, Arteq i to nawet wiedząc, że sami nie przeżyją. I nawet bez nienawiści do tzw wroga. To się w ogóle w głowie nie mieści, ale tak właśnie ludzie są urabiani, tak są wykorzystywani. Miłością się wygrywa brudne interesy klas nielicznych.

Cytuj
Według mnie wtedy nie ma krzty miłości, za to mogą władać nim wtedy zawiść, nienawiść, strach, żądza...
Łatwo tak zwalać na niskie wibracje aby obronić wyobrażenia o miłości.

Cytuj
Ponadto każesz mi wierzyć, jakoby kolejnym, wyższym etapem miłości jest... porzucenie/rozstanie???

Nie każę niczego. Chodzi o to, że ... wszystko się zmienia. Ulega rozszerzeniu, połączeniu, uwzniośleniu. Nie ma porzucenia, ale też nie ma uwięzienia. Ludzie wchodząc w różne relacje i w nowe związki nie muszą jednocześnie nienawidzić "starych" partnerów. Zresztą w pewnym sensie "stara miłość" nie rdzewieje ;) . Dzieci nie muszą cierpieć, a odwrotnie, mogą doświadczyć że są kochane przez nawet większą rodzinę . Mają trzech dziadków i trzy babcie, albo i więcej hahaha. Czy to Ciebie strasznie razi ?
Cytuj
Hmmm... to może było sobie kochać na odległość i nie zawracać komuś głowy...

A to jest jeden z aspektów miłości. Są i takie związki nieskonsumowane hahaha ;D
Co w tym złego ?

Cytuj
... Co do dzieci, to praktycznie każde (poza sytuacjami gdy rodzic jest katem) rozstanie rodziców jest krzywdzeniem ich, żadne dziecko nie chce rozstania rodziców. Każde chce pełnej, kochającej się rodziny. I to jest idealne środowisko do optymalnego wzrostu dziecka - szczególnie psychicznego. Każde odstępstwo od tego bardziej lub mniej lecz zawsze niekorzystnie wpływa na rozwój dziecka.

Ateq napakowałeś się różnymi przekonaniami ,których nawet osobiście nie sprawdziłeś, a jedynie postraszono Cię nimi w poradniach, w szkołach, albo z ambony. Nic z tego co piszesz nie jest prawdą ostateczną. To ,że rozstania pomiędzy ludźmi o wysokim stopniu przywiązania do SIEBIE ( do wyobrażeń i mniemań o sobie, albo o szczęściu dziecka)  teraz dominują , to efekt społecznego programowania określonego modelu rodziny , a nie jakaś reguła , czy norma. Statystyki tylko pokazują ludzkie zombie urobione przez tzw autorytety moralne, ale jest to tylko pokaz skali utożsamień z iluzorycznym , kłamliwym JA.

Przestań powtarzać wprogramowane do umysłu regułki bo świat się zmienia i nic nie będzie tak, jak to postrzegasz.
Cytuj
Tłumaczenie, że będę dał o dzieci, bo zajrzę w weekend, czy w jakieś popołudnie "na tygodniu", zadzwonię, zabiorę na wakacje jest wyłącznie protezą.
Są ludzie wychowani w takich właśnie rodzinach i wcale nie gorsi od tzw porządnych katolików. Dzieci nie należą do Ciebie, a ich styl i charakter niekoniecznie będzie pozytywny dlateo, że  będziesz ich nasączał swoją osobą 24h/24h. Ileż to dzieci z tzw "porządnych rodzin" popełnia przestępstwa lub wykroczenia ? Jest ich dużo.

Cytuj
. Nie wiem dlaczego to powrót do szczęścia miałby być czymś negatywnym, dlaczego szczęście żony czującej, że mąż ponownie daje jej szczęście jest zły, dlaczego radość dzieci, że ojciec powraca do domu/przestaje się kłócić z matką jest nieodpowiednie?
Ależ nic w tym złego O ILE właśnie tego człowiek oczekuje. Tyle, że nie szufladkuj tego podług swojego widzimisię i przyjętych z góry kryteriów ocen co do ludzkiego szczęścia . I tylko tyle.

Cytuj
Tak, East, praca nad sobą jest ciężką, a końca nie widać, no ale wszak zapewniacie że chodzi o doskonalenie się, wzrastanie...Więc jak to w końcu jest? Jeżeli samemu nie wystarcza Ci sił, chęci czy zapału aby "porzeźbić" to nie neguj pracy i pozytywnych chęci u innych.
Nie neguję , ale i Ty nie neguj dróg o których nie masz pojęcia. Swoje oceny sytuacji w oparciu o własne przekonania zostaw dla siebie. Nie dostaniesz końcowych wniosków na tacy, ani wyjaśnień bo nawet jakbyś takie dostał to na obecnym etapie odrzucisz je, albo nie zrozumiesz i nie ma w tym niczego złego.
Wzrastanie to wzrastanie a nie praca nad sobą, przynajmniej na pewnym etapie. Nie chodzi tu o etap wyższy czy lepszy w odniesieniu do Twojego. Po prostu to coś zupełnie innego.
Rzeźbienie siebie to nie kończąca się zabawa , a kiedy już przestaje bawić, to zmienia się postrzeganie, co nie znaczy, że musi być krzywdzenie kogokolwiek.

Cytuj
Dosyć pyszałkowatym byłoby stwierdzenie, że jesteśmy najmądrzejsi, wiemy wszystko najlepiej i nikt nie jest w stanie poradzić sobie z daną sprawą lepiej.

Tak, byłoby, ale nie chodzi o to, że lepiej czy że inni gorzej. To są inne etapy rozwoju i tyle.

Cytuj
A już ociera się o głupotę w sytuacji gdy dana sprawa jednak nas przerosła...
Nie czyń założeń nie do udowodnienia opierając się na niepełnych danych ;D Twoje postrzeganie nie musi być wyrocznią dla innych, a to usiłujesz czynić teraz.

Cytuj
Mylisz to z elementarną uczciwością. Nie można obiecać czegoś na co nie masz wpływu.
Ależ ma się wpływ, gdy tylko się chce.
Pozory wpływu, a efekty mogą być opłakane dla każdej ze stron, ale przecież to nie ważne co nie? Byle mieć wpływ hahaha ;D Jakikolwiek.
Cytuj
Co najwyżej wymaga to wysiłku, no ale wysiłek w imię miłości jest słodyczą.

Można się w to wkręcić pod warunkiem że się nie krzywdzi innych przy tym.

Cytuj
Na co nie masz wpływu? Czyżbyś nie miał wpływu aby być np. uczciwym, przyzwoitym, starać się dawać szczęście, nie zdradzać, prawdomównym?
Tak, na to też nie masz wpływu nawet jeśli uważasz teraz ,że to wszystko TY robisz.
Kiedy przyciśniesz dziecko do muru pytaniem gromowładnego ojca "DLACZEGO SKŁAMAŁEŚ?"  ono, kuląc się ze strachu, powie prawdę - " bo ten smok w głowie mówi mi skłam, skłam, skłam " .Ty nie przyjmiesz tego za wyjaśnienie, bo Ty musisz usłyszeć od dziecka, że to ONO skłamało, a nie jakiś tam smok w głowie. Nie rozumiesz tego, że dziecko mówi w tym momencie prawdę. Nie rozumiesz, bo zapomniałeś, bo sam tak robiłeś bo to widziałeś, bo w końcu stałeś się smokiem w głowie w ten sam sposób w jaki teraz wymuszasz na dziecku odpowiedź.
Nie pisz mi że to jakieś bzdury Arteq bo w głębi duszy wiesz, że tak jest. Tylko zapomniałeś o tym. I dziś wypierasz to nawet, kiedy dziecko to pokazuje. Na wiele rzeczy nie mamy wpływu, bo tak na prawdę to COŚ z czym się utożsamiliśmy ten wpływ przejmuje. I kreuje świat jaki ma być , jaki powinien być, a jaki nie powinien i będzie o to walczyć ze wszystkimi którzy widzą iluzję tych wyobrażeń.

JA jest ułomne, nieszczere, zdradza, kłamie i nieuczciwie postępuje. To widać. Walka z tym , lub wypieranie tego, poprzez pozornie odwrotne postępowanie, na siłę, na maksa, to jest ucieczka od przejrzenia na oczy , to budowanie własnego , niby porządnego wizerunku. Możesz czuć się super uczciwy, ale osądzając czyjąś postawę nie pomagasz.

Cytuj
Ale właśnie to TY zamykasz oczy na świat ,Ty chowasz głowę w piach trzymając się swoich wyobrażeń o tym co i jakie jest.
Hmmm... East, widzę efekty tych "wyobrażeń" jak również efekty wyobrażeń przeciwnych...
No cóż w Twoim życiu dostrzegasz to co chcesz widzieć i dopóki na prawdę nie przejrzysz na oczy to będziesz projektował tak dalej. To świetnie ,że się Tobie układa bo tak akurat się życie potoczyło. I niech ono Ciebie zawsze prowadzi w dobrą stronę, ale to nie daje Tobie prawa do ferowania wyroków.

Cytuj
można byłoby to wszystko szybko wyjaśnić mówiąc sprawdzam - do czego namawiam,
A co takiego chcesz sprawdzić ?
Czy rodzina z pięciorgiem bitych dzieci jest ważna BARDZIEJ niż ta z jedym, albo rodzina po rozwodzie z jednym szczęśliwym dzieckiem ? Jakie sprawdzanie i wg jakich kryteriów ? Twoich ulubionych ?Daruj sobie , Arteq i się nie ośmieszaj. Nie masz monopolu na rację ani na jedynie słuszne wartości.

Tematu dalej nie ma co ciągnąć.

Cytuj
Ponadto dziwnym jest, że jeżeli to gra, ściema, złudzenie i do tego - jak twierdzisz - jesteś tego świadomy... tak chętnie w tym grasz, dyskutujesz z kimś kogo nie ma... dyskutujesz z jego poglądami - które są podwójnym złudzeniem... Syndrom wyimaginowanego "kolegi"?
Nie. Nadzieja, że treść i słowa dotrą poza to , czym sądzisz, że jesteś i zarezonują.

Cytuj
Jednak winny jestem Ci podziękowania, za rozmowę, wyłuszczenie swoich poglądów, racji - które to z każdym krokiem upewniają mnie co do poczynionych obserwacji i przypuszczeń. Dziękuję za to bez jakichkolwiek ukrytych podtekstów.
TO było do przewidzenia, bo każde JA upewnia się w swoich racjach bez względu na argumenty. Ale nie dziękuj, ponieważ ziarno przebudzenia zostało zasiane a ONO , kiedy zakiełkuje, zniweczy Twój komfort poczucia SIEBIE.



Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: arteq Październik 14, 2012, 02:31:21
To, co postrzegasz jako pozostawienie "ot tak" wiąże się z najwyższym możliwym poświęceniem SIEBIE. A jednocześnie jest to logiczny krok we wzrastaniu.
East, już Ci napisałem - jest to czystą hipokryzją, jeżeli po takim "rozstaniu" przedstawianym przez Ciebie jako wzrost, oderwanie się od przywiązań... za chwilę ląduje w kolejnym  :]

Nie mieszaj do tego dzieci. Nie masz pojęcia jak dzieci postrzegają rodziców . Jeśli nie widzą nienawiści, jeśli każde okazuje dziecku miłość, a jednocześnie ani słowem na ex-małżonka nie narzeka, to różnica dla dziecka niewielka czy rodzice są razem czy nie. A dorośli faktycznie mogą wydać przyjęcie z powodu rozstania , a nawet są takie pary, które celebrują to bardziej intymnie ;) To znowu przekroczenie pewnych wyobrażeń i katolickich tabu w myśl których rozstający się rodzice czynią dziecku piekło, a sami powinni się pozabijać o parę groszy.
Przecież dzieci "same" zostały wmieszane - uczestniczą w tym "uwolnieniu" i "wzroście" rodziców. Mam również pojęcie na temat tego jak dzieci potrafią postrzegać, jak wnikliwie oraz jak takie "dawanie miłości" przekłada się na ich rozwój, problemu, odczucia. I to dotyczy dzieci niezależnie od religii w której wyrastają.

Jeśli nie widzą nienawiści, jeśli każde okazuje dziecku miłość, a jednocześnie ani słowem na ex-małżonka nie narzeka, to różnica dla dziecka niewielka czy rodzice są razem czy nie
Jedna z większych bredni, do tego bardzo niebezpieczna. Czy zastanawiałeś się co wtedy myśli dziecko? - skoro rodzicie się kochają, ale jednak się rozstali - jaki jest tego powód, może ja? I zapewniam, że dziecko przez skórę wyczuje naciągane tłumaczenia w stylu "to w imię miłości", "kocham Was, zawsze będę Was kochał... ale muszę odejść"... Nawet to słowo "muszę" jest kłamstwem, prawdziwe słowo to "chcę z powodu..." - tyle tylko, ze mało kto potrafi uczciwie się do tego przyznać. Jeżeli ktoś nie wyprowadza Cię przemocą z domu, wbrew Twojej woli to powinieneś użyć słowa "chcę bo..."

Odchodzę, chociaż kocham , a nawet dlatego, ponieważ kocham i oni kochają również, tyle że inne obiekty ;)
Wybacz, ale chyba winniśmy ustalić definicję słowa "kocham/miłość" bo jak widzę mylisz znaczenia. Jeżeli kochasz to chcesz jak najlepiej dla osoby obdarzanej tym uczuciem, jeżeli robisz jej krzywdę - zamiast uciekać - zmień się, (chociaż jeżeli kochasz to o jakiej krzywdzie mówimy?) - to bardzo łatwe - doskonalenie się w imię miłości.

Oczywiście są ludzie, jak Ty i Twoja małżonka ,którzy się realizują w 100% w małżeństwie i to jest też w porządku. Tylko ,że nie w porządku jest to, kiedy tacy ludzie zaczynają porządkować innym życie wg własnych reguł.
Ależ nie chodzi tylko o realizację w małżeństwie, chodzi o bycie etycznym człowiekiem, doskonalenie się. I - bardzo ważne - to nie są moje reguły, nie ja je wymyśliłem, one są uniwersalne bo... działają. Przyglądałem się bardzo, bardzo wielu przypadkom - i ludzie haratają się tym bardziej im dalej od nich się znajdują.

Państwo wspiera rzekomo małżeństwo (no bo ta pierwotna komórka społeczna napędza całą machinę ) poradniami i poradami specjalistów od socjotechniki. To już jest cały przemysł do urabiania  umysłów.
Według mnie Państwo co najwyżej udaje że wspiera rodziny, ale to temat na inna rozmowę. Co do specjalistów od socjotechniki - nie wiem gdzie z takowymi spotkałeś się w poradniach, ale jeżeli to ich główny "atut" to należy od nich uciekać, bo mogą co najwyżej zaleczyć na chwilę, a nie naprawdę trwale pomóc. To chyba też temat na ewentualny inny wątek.

Tak czy inaczej utknięcie w utartych katolickich schematach bardzo blokuje , a wręcz zniewala samą Miłość. Bo ona jest tak na prawdę wolna i kpi sobie z prób jej ujarzmiania i kodyfikowania. I bardzo dobrze
Juz mówiłem - pewne zasady są uniwersalne, niezależne od wiary, narodowości czy koloru skóry, a Ty ciągle katolicy i katolicy.

Cytuj
... pytałem jakim przymiotnikiem określiłbyś np. dzieci które począłeś... nie otrzymałem odpowiedzi.
Po prostu DZIECI. Bez przymiotników.
Wybieg i to kulawy. Przekombinowałeś. Wcześniej czy później użyjesz przymiotnika "moje" (co mogę udowodnić na nieskończonej ilości przykładów), co jak wspomniałem nie musi być równoznaczne z niewolniczym/przedmiotowym posiadaniem.

Cytuj
Kolejna bzdura, bo każesz mi wierzyć, że człowiek dokonując jednej z największych zbrodni - zabijając innego człowieka - ma wtedy w sercu miłość? Nią się kieruje?

JA Ci każę ? Nie, po prostu dostarczam Ci materiałów do przemyśleń, bo nic nie jest takie jakie sobie poszufladkowałeś, a tym bardziej miłość. Miłość szalona bywa, czasami nieszczęśliwa, czasem przekracza nawet granice życia i śmierci, granice ważności własnej.
Miłość tak, ale uczucia towarzyszące człowiekowi gdy odbiera życie innemu nie noszą oznak miłości. I nie wiem jakbyś się nie napinał, nie obronisz swojej tezy - zabić w imię/z miłości.

W czasach ekstremalnego zagrożenia ludzie idą zabijać z miłości. Z miłości do swojego kraju i swoich rodzin. Idą zabijać innych ojców i synów , dzieci takie same jak "własne". To wszystko z poczucia miłości, Arteq i to nawet wiedząc, że sami nie przeżyją. I nawet bez nienawiści do tzw wroga. To się w ogóle w głowie nie mieści, ale tak właśnie ludzie są urabiani, tak są wykorzystywani. Miłością się wygrywa brudne interesy klas nielicznych.
Nieprawda. Idą zabijać nie z miłości lecz ze STRACHU o własne rodziny, z obawy, ze złości, z nienawiści, ale nie z miłości.

Nie każę niczego. Chodzi o to, że ... wszystko się zmienia. Ulega rozszerzeniu, połączeniu, uwzniośleniu. Nie ma porzucenia, ale też nie ma uwięzienia. Ludzie wchodząc w różne relacje i w nowe związki nie muszą jednocześnie nienawidzić "starych" partnerów. Zresztą w pewnym sensie "stara miłość" nie rdzewieje ;) . Dzieci nie muszą cierpieć, a odwrotnie, mogą doświadczyć że są kochane przez nawet większą rodzinę . Mają trzech dziadków i trzy babcie, albo i więcej hahaha. Czy to Ciebie strasznie razi ?
Rozstanie - połączenie?! Pozostawienie - uwznioślenie?! Oczywiście, lepiej chować się za eufenizmy... East, nie napisałem rozstanie = nienawiść, dyskutuję z tezą rozstanie (z rodziną) = miłość, wzrost. Zdałem pytanie już wcześniej - skoro była miłość, jest miłość i ogólnie wszystko cacy to skąd pomysł na odejście w imię tejże? Co w takim razie się zmieniło, dlaczego kiedyś w imię miłości postanowiłeś być razem, miłość trwa niby w najlepsze a nagle - koniec, ale konkretnie bez wodolejstwa w stylu "wzrost", "wyjście z powiązań" - co i dlaczego? Szczere, naprawdę szczere odpowiedzi wyłonią prawdziwy obraz


Cytuj
Hmmm... to może było sobie kochać na odległość i nie zawracać komuś głowy...

A to jest jeden z aspektów miłości. Są i takie związki nieskonsumowane hahaha ;D Co w tym złego ?
W miłości platonicznej nie ma nic złego. Ale należy jednocześnie pamiętać - parafrazując: "że nie można "służyć" dwóm paniom jednocześnie".

Ateq napakowałeś się różnymi przekonaniami ,których nawet osobiście nie sprawdziłeś, a jedynie postraszono Cię nimi w poradniach, w szkołach, albo z ambony. Nic z tego co piszesz nie jest prawdą ostateczną. To ,że rozstania pomiędzy ludźmi o wysokim stopniu przywiązania do SIEBIE ( do wyobrażeń i mniemań o sobie, albo o szczęściu dziecka)  teraz dominują , to efekt społecznego programowania określonego modelu rodziny , a nie jakaś reguła , czy norma. Statystyki tylko pokazują ludzkie zombie urobione przez tzw autorytety moralne, ale jest to tylko pokaz skali utożsamień z iluzorycznym , kłamliwym JA.
East, zgadza się, na sobie nie sprawdziłem "rozstań w imię miłości" i nie zamierzam. Natomiast co do weryfikacji - niestety bardzo wiele osób sprawdziło to na sobie, często bardzo boleśnie. To fakty. I nie ma to nic wspólnego ze straszeniem. Mylisz najwyraźniej straszenie z ostrzeganiem. I właśnie na tej podstawie - obserwacji i doświadczenia - wiedziałem wcześniej jakich odpowiedzi będziesz udzielał, jaki słów używał i jaką linię "dyskusji" przyjmiesz... Tak samo jak wiem z obserwacji jaką pokręconą logikę potrafią przyjąć ludzie (najczęściej mężczyźni) aby usprawiedliwić swoje postępowanie...
Ale co tam moje wywody, jeżeli się odważysz - zapytaj dzieci - "powiedzcie szczerze chciałybyście abyśmy się nie rozstawali i byli razem jak wcześniej czy lepiej jak się jednak rozstaliśmy? Kiedy odczuwałyście więcej szczęście - wtedy czy teraz?"

Są ludzie wychowani w takich właśnie rodzinach i wcale nie gorsi od tzw porządnych katolików. Dzieci nie należą do Ciebie, a ich styl i charakter niekoniecznie będzie pozytywny dlateo, że  będziesz ich nasączał swoją osobą 24h/24h. Ileż to dzieci z tzw "porządnych rodzin" popełnia przestępstwa lub wykroczenia ? Jest ich dużo.
East, proszę nie manipuluj moimi słowami. Nigdzie nie napisałem, ze dzieci z rozbitych związków są gorsze, napisałem, że mają gorsze warunki do wzrastania niż w pełnej (za wyjątkiem patologii) rodzinie. To kolosalna różnica. Nie jest również moim, że właśnie dzieci z rozbitych rodzin mają później często trudności podczas bliskich relacji z płcią, której był rodzic którego zabrakło. To smutny fakt. Dzieci te mają znacznie gorzej na starcie - i to niezależnie od tego czy rodzic odszedł z nienawiści czy też z "miłości".
Co do popełniania wykroczeń dzieci z "porządnych" rodzin - tutaj również wskazałbym Ci na znaczne odstępstwa od zasad, które wyśmiewasz, negujesz (hmmm... może się mylę, ale czy to nie Ty swojego czasu twierdziłeś, że zakazy i nakazy w wychowywaniu dzieci są złe?)

Nie neguję , ale i Ty nie neguj dróg o których nie masz pojęcia. Swoje oceny sytuacji w oparciu o własne przekonania zostaw dla siebie. Nie dostaniesz końcowych wniosków na tacy, ani wyjaśnień bo nawet jakbyś takie dostał to na obecnym etapie odrzucisz je, albo nie zrozumiesz i nie ma w tym niczego złego.
Oczywiście mam własne przekonania, wypracowane na bazie wieloletnich doświadczeń i obserwacji, tylko "problem" w tym, że idealnie sprawdzają się/pasują do obserwowanych dookoła sytuacji. Nie oczekiwałem niczego na tacy - wręcz przeciwnie, czekałem na potwierdzenia, weryfikowałem, obserwowałem.

Wzrastanie to wzrastanie a nie praca nad sobą, przynajmniej na pewnym etapie. Nie chodzi tu o etap wyższy czy lepszy w odniesieniu do Twojego. Po prostu to coś zupełnie innego.
yyyy... a w jaki inny sposób niż pracą? Przyjdzie ktoś z czarodziejską różdżką, machnie i będę już lepszy, bardziej rozwinięty, świadomy? Ktoś odwali cała pracę za mnie? Chociaż... na tym forum bardzo wiele osób w to wierzy i łyka sterydy...

Cytuj
Na co nie masz wpływu? Czyżbyś nie miał wpływu aby być np. uczciwym, przyzwoitym, starać się dawać szczęście, nie zdradzać, prawdomównym?
Tak, na to też nie masz wpływu nawet jeśli uważasz teraz ,że to wszystko TY robisz.
Mam wolna wolę i mam wpływ na podejmowane decyzje, gdy takowe zachodzą.

Kiedy przyciśniesz dziecko do muru pytaniem gromowładnego ojca "DLACZEGO SKŁAMAŁEŚ?"  ono, kuląc się ze strachu, powie prawdę - " bo ten smok w głowie mówi mi skłam, skłam, skłam " .Ty nie przyjmiesz tego za wyjaśnienie, bo Ty musisz usłyszeć od dziecka, że to ONO skłamało, a nie jakiś tam smok w głowie. Nie rozumiesz tego, że dziecko mówi w tym momencie prawdę. Nie rozumiesz, bo zapomniałeś, bo sam tak robiłeś bo to widziałeś, bo w końcu stałeś się smokiem w głowie w ten sam sposób w jaki teraz wymuszasz na dziecku odpowiedź.
Takie zachowania są mi obce.
Czy rodzina z pięciorgiem bitych dzieci jest ważna BARDZIEJ niż ta z jedym, albo rodzina po rozwodzie z jednym szczęśliwym dzieckiem ? Jakie sprawdzanie i wg jakich kryteriów ? Twoich ulubionych ?Daruj sobie , Arteq i się nie ośmieszaj. Nie masz monopolu na rację ani na jedynie słuszne wartości.
Nie wiem do czego to napisałeś.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Przebiśnieg Październik 19, 2012, 18:41:23
Szacowni a dlaczego nie zaakceptujecie faktu własnej inności 8)
Jestem cierpliwy więc cierpliwie powtórzę szacowny arteq wspaniale czuje się w stanie małżeńskim i moim skromny zdaniem jest to ok i tak samo szacowny east dobrze czuje się hm i tu jest problem bo deklaruje że go nie ma ;D
W każdym razie każdy człowiek jest inny więc dla każdego co innego ;D
topa ;D


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: arteq Październik 20, 2012, 00:12:57
wydaje mi się, że P. mylisz pojęcia - tolerancję z przyklaskiwaniem...


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Przebiśnieg Październik 22, 2012, 19:17:41
A może akceptuje inność drugiego.
A może żyje sam i daje żyć innym.
Może doświadczyłem, że nie ma przypadków.
Może akceptuje fakt prawa do indywidualnego rozwoju Człowieka.
I może wreszcie nauczyłem się że drogi do tego samego są inne.
I może staram się wstrzymywać ocenę drugiego
to pa :)


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: blueray21 Październik 22, 2012, 19:29:57
Przebisniegu, ten zestaw powinie wisieć na ścianie zamiast wiekszości ślubnych fotografii!


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: east Październik 22, 2012, 23:37:06
To, co postrzegasz jako pozostawienie "ot tak" wiąże się z najwyższym możliwym poświęceniem SIEBIE. A jednocześnie jest to logiczny krok we wzrastaniu.
East, już Ci napisałem - jest to czystą hipokryzją, jeżeli po takim "rozstaniu" przedstawianym przez Ciebie jako wzrost, oderwanie się od przywiązań... za chwilę ląduje w kolejnym  :]
Oj w wielu wielu przywiązaniach człowiek ląduje niezależnie od poczynionych wcześniej uwolnień. Nie przeciwko. Nie na złość Bogu, czy sobie ,czy innym ludziom o ile jesteś w stanie to pojąć. Jeśli nie , to choć przyjmij do wiadomości.
Cytuj
Nie mieszaj do tego dzieci. Nie masz pojęcia jak dzieci postrzegają rodziców . Jeśli nie widzą nienawiści, jeśli każde okazuje dziecku miłość, a jednocześnie ani słowem na ex-małżonka nie narzeka
Przecież dzieci "same" zostały wmieszane - uczestniczą w tym "uwolnieniu" i "wzroście" rodziców.

W pewnym sensie. Ty jednak nadajesz temu znaczenie pejoratywne. Bo tak się zafiksowałeś, a moze naoglądałeś tragedii .. nie wiem. To czym się chlubisz , czyli swoim obiektywizmem, jakoś wybiórczo działa.

Cytuj
Jeśli nie widzą nienawiści, jeśli każde okazuje dziecku miłość, a jednocześnie ani słowem na ex-małżonka nie narzeka, to różnica dla dziecka niewielka czy rodzice są razem czy nie
Jedna z większych bredni, do tego bardzo niebezpieczna. Czy zastanawiałeś się co wtedy myśli dziecko?


Nie ma nadziei ,że Twoje zabetonowane "Widzimisię" runie, więc tylko przyjmij taką możliwość - z doświadczenia życiowego easta , które stało się historią - że owa "niebezpieczna brednia" nie pogwałciła psychiki mojego dziecka (jak wg katolickich standardów powinno to wyglądać) .

 Wiem, co czuje i myśli MOJE dziecko, bo z nim o tym rozmawiam.

Cytuj
Jeżeli ktoś nie wyprowadza Cię przemocą z domu, wbrew Twojej woli to powinieneś użyć słowa "chcę bo..."
Zapewne naumiało CIę życie takiego postrzegania. Miej go sobie i żyj w tym ciepełku .

Cytuj
Odchodzę, chociaż kocham , a nawet dlatego, ponieważ kocham i oni kochają również, tyle że inne obiekty ;)
Wybacz, ale chyba winniśmy ustalić definicję słowa "kocham/miłość" bo jak widzę mylisz znaczenia. Jeżeli kochasz to chcesz jak najlepiej dla osoby obdarzanej tym uczuciem, jeżeli robisz jej krzywdę - zamiast uciekać - zmień się, (chociaż jeżeli kochasz to o jakiej krzywdzie mówimy?) - to bardzo łatwe - doskonalenie się w imię miłości.
Czy Ty w ogóle czytasz ze zrozumieniem co się pisze ? Wciskasz człowiekowi jakieś ucieczki , dajesz jakieś oazowe porady typu "zmień się".... Tak ,zmiana nastąpiła. Nie ma komu się więcej zmieniać . Nie ma dokąd uciec , ani komu ;D

Miłość istnieje zawsze, tylko nie ma tu już tego, który ją sobie zawłaszcza, ale tego to raczej nie próbuj komentować, bo Ci nie wychodzi .............


Cytuj
nie chodzi tylko o realizację w małżeństwie, chodzi o bycie etycznym człowiekiem, doskonalenie się. I - bardzo ważne - to nie są moje reguły, nie ja je wymyśliłem, one są uniwersalne bo... działają. Przyglądałem się bardzo, bardzo wielu przypadkom - i ludzie haratają się tym bardziej im dalej od nich się znajdują.
Oj tak. Haratają SIEBIE. Bo SIEBIE znajdują gdzieś dalej, albo bliżej od rzekomo uniwersalnych reguł ... stadnie uprawianych . Poharatani jak nie płyną z prądem, a ciśnienie stada wywiera presję  ... "zmień się , zmień się , zmień się " ;D ........ bo jak nie to CIEBIE wytkniemy palcami ,będzie Ci wstyd ;)
W imię uniwersalnych prawd , oczywiście. Amen.

Cytuj
Co do specjalistów od socjotechniki - nie wiem gdzie z takowymi spotkałeś się w poradniach
W tym kraju począwszy od ambony ,a na sklepie monopolowym skończywszy żyją sami specjaliści od cudzych problemów ;) .... jakbyś nie zauważył.


Cytuj
Cytuj
... pytałem jakim przymiotnikiem określiłbyś np. dzieci które począłeś... nie otrzymałem odpowiedzi.
Po prostu DZIECI. Bez przymiotników.
Wybieg i to kulawy. Przekombinowałeś. Wcześniej czy później użyjesz przymiotnika "moje" (co mogę udowodnić na nieskończonej ilości przykładów)
Specjalnie dla TWOJEJ satysfakcji użyłem wczesniej przymiotnika MOJE dziecko. Ten zaimek jednak nic nie znaczy więc nie schlebiaj sobie ;)
Cytuj
, co jak wspomniałem nie musi być równoznaczne z niewolniczym/przedmiotowym posiadaniem.
Co do tego nie ma złudzeń, że każde CZYJEŚ dziecko jest indoktrynowane tym czy innym światopoglądem, etyką, moralnością "jedynie słusznej opcji" . I nie odnosi się to jedynie do opcji katolickiej. Twoje chciejstwo, aby tego w ten sposób nie odczytywać  tu bynajmniej nie ma żadnego znaczenia - to zasłona dymna.

Cytuj
I nie wiem jakbyś się nie napinał, nie obronisz swojej tezy - zabić w imię/z miłości.
A jednak z miłości o piękną Helenę Troja spłonęła ;D

Cytuj
Nieprawda. Idą zabijać nie z miłości lecz ze STRACHU o własne rodziny, z obawy, ze złości, z nienawiści, ale nie z miłości.
Prawda czy nie, nie Tobie oceniać. Masz inne zdanie i ok.
Cytuj
Rozstanie - połączenie?! Pozostawienie - uwznioślenie?! Oczywiście, lepiej chować się za eufenizmy..
.
Nie ma tu nawet komunikacji między nami, więc już daruj sobie.

Cytuj
Zdałem pytanie już wcześniej - skoro była miłość, jest miłość i ogólnie wszystko cacy to skąd pomysł na odejście w imię tejże? Co w takim razie się zmieniło, dlaczego kiedyś w imię miłości postanowiłeś być razem, miłość trwa niby w najlepsze a nagle - koniec, ale konkretnie bez wodolejstwa w stylu "wzrost", "wyjście z powiązań" - co i dlaczego? Szczere, naprawdę szczere odpowiedzi wyłonią prawdziwy obraz

Stop. Tu dalej nie będzie zwierzeń . Prawo do prywatności (ojej, jaki dupochron co nie ? )

 Ale może opiszę inny "przypadek". Przypadek jakich wiele. Zakochanie, chodzenie, związek, rozstanie. Być może też dla Ciebie niezrozumiały przypadek z powodu tego "rozstania" na końcu, ale uwierz, dość częsty wśród NORMALNYCH ludzi.
Ludzie wzrastają i wyrastają też ze związków bo jedno , obojętnie które, z parnterów, zwyczajnie wybiera inną drogę, nie wspólną. Ludzie się zmieniają. Tak po prostu. Uczucie związane z człowiekiem nie może istnieć bez tego człowieka - w sensie określonej konstrukcji psychicznej . Jeśli do tego partner również przechodzi metamorfozę, to uczucia się łatwo mogą rozjechać.
I teraz.
Albo mamy klasyczne "zmień się " , "ratuj związek" , albo pełne szacunku , a nawet uczucia, rozstanie.
Te rzeczy mogą być na prawdę proste, bez artkowego kombinowania , bez poradni i księdza w domu z krucjatą przed rozpadem związku, poradami rodziców i korowodem babć-zatroskanych, bez wyobrażeń o tragedii i nieszczęściu .

I nawet jeśli ów związek został "zapieczętowany" stułą to tak na prawdę liczą się tylko te osoby oraz ich relacja.

Nawet , bo byłem świadkiem u kolegi na jego rozwodzie kościelnym, tzw autorytety moralne , kiedy stwierdzają , że już nie ma miłości, to dają rozwód. W tym kościelny. Nie ma tragizowania i budowania wizerunku nieszczęśliwych ludzi po przejściach o ile Ci ludzie nie czują się nieszczęśliwie po rozstaniu.
Takie to proste.
A teraz się wyginaj , Arteq ;)


Cytuj
Ale należy jednocześnie pamiętać - parafrazując: "że nie można "służyć" dwóm paniom jednocześnie".
Przecież służysz czy tego chcesz, czy nie :D


Cytuj
. I właśnie na tej podstawie - obserwacji i doświadczenia - wiedziałem wcześniej jakich odpowiedzi będziesz udzielał, jaki słów używał i jaką linię "dyskusji" przyjmiesz..
.
A nawet więcej Artku. Ty już wiedziałeś z góry , bo tak se założyłeś, że jakiekolwiek argumenty dyskutanta nie mają żadnej wartości. Stąd wynika ton wyższości oraz retoryka o kłamstwach.
Dyskutant jednak szanuje Twoje argumenty i Twoje poglądy na kwestie małżeństwa.

Cytuj
Ale co tam moje wywody, jeżeli się odważysz - zapytaj dzieci - "powiedzcie szczerze chciałybyście abyśmy się nie rozstawali i byli razem jak wcześniej czy lepiej jak się jednak rozstaliśmy? Kiedy odczuwałyście więcej szczęście - wtedy czy teraz?"
No pewnie, to może od razu zapytaj się  "kochane dziecko, czy bardziej czułoś się szczęśliwe ze mną w mieszkaniu ,czy beze mnie , ale z tym obcym facetem u boku mamy ?" . Gratuluje TOBIE takiego wymuszania tzw "Szczerości", panie "śledczy".

"Kiedy odczuwasz więcej szczęścia - z tatą czy bez taty ?" Nie widzisz w tym pytaniu czystej głupoty , Arteq ?
Tak, głupoty, ponieważ jak można tak sterować młodym człowiekiem ? Pytanie jest wręcz obrzydliwe ,bo nieważne jaka padnie odpowiedź , a będzie ona sprawiać, że dziecko nie poczuje szczęścia BARDZIEJ . Takie pytanie zabija rozumienie szczęścia,zabija samo pojęcie szczęścia.

Uzależnianie szczęścia dziecka od ustosunkowania się do braku lub nie braku ojca, czy matki jedynie pod kątem związku rodziców to paranoidalne jest. Dziecko ma prawo do szczęścia z każdym z rodziców z osobna tak samo, jakby byli razem. Koniec i kropka.

Cytuj
napisałem, że mają gorsze warunki do wzrastania niż w pełnej (za wyjątkiem patologii) rodzinie.

To jedynie założenie, że gorsze i to pominąwszy patologie. W porządnych domach gdzie niczego nie brakuje , a związek wręcz się stawia za przykład zgodnej rodziny bywają tragedie , bo ... na przykład brakuje uczuć. To przecież nie patologia, prawda ?

I odwrotnie - w rozbitej rodzinie dzieci wcale nie muszą odczuwać braku uczuć rodziców.

Skończ z tymi założeniami bez pokrycia ,z tymi stereotypami, Arteq.

Cytuj
Dzieci te mają znacznie gorzej na starcie - i to niezależnie od tego czy rodzic odszedł z nienawiści czy też z "miłości".
Gorzej ? Czemu gorzej ? Czyzby ZDROWE społeczeństwo dyskryminowało dzieci dzieląc je na pochodzenie z dobrych  bo pełnych ,i niedobrych -bo niepełnych rodzin ? Bo takie panuje przekonanie, ze trzeba dać im to odczuć ?
A wierz, ze z doświadczenia "szkolnego" przekonałem się , że tak właśnie jest.

Cytuj
Co do popełniania wykroczeń dzieci z "porządnych" rodzin - tutaj również wskazałbym Ci na znaczne odstępstwa od zasad, które wyśmiewasz, negujesz 
To zależy o jakich ODSTĘPSTWACH mówisz. Spotkałem dzieciaki, które wychowywały się na osiedlu. Nie wiem czy były z rozbitych rodzin, czy nie, ale miały poczucie sprawiedliwości, uczciwości, i poszanowania dla innych. Niektórzy "Pełni" rodzice nie znają swoich dzieci bo te wychowuja się na ulicy. Ulica, w powszechnym mniemaniu jest zła bo nie jest rodziną, ale to  tam dzieciaki uczą się życia i ulicę uznają za swoją prawdzią rodzinę  -bywa.

Cytuj
(hmmm... może się mylę, ale czy to nie Ty swojego czasu twierdziłeś, że zakazy i nakazy w wychowywaniu dzieci są złe?)
Może ...ale to temat na inny wątek

Cytuj
Oczywiście mam własne przekonania, wypracowane na bazie wieloletnich doświadczeń i obserwacji, tylko "problem" w tym, że idealnie sprawdzają się/pasują do obserwowanych dookoła sytuacji.
Nie. Tylko w Twoim domu i tyle możesz na prawdę uczciwie napisać.

Cytuj
... a w jaki inny sposób niż pracą? Przyjdzie ktoś z czarodziejską różdżką, machnie i będę już lepszy, bardziej rozwinięty, świadomy? Ktoś odwali cała pracę za mnie? Chociaż... na tym forum bardzo wiele osób w to wierzy i łyka sterydy...
Nie za Ciebie :D . Ty nie masz tu nic do rzeczy.

Jak przestaniesz się szamotać ze SOBĄ to znajdziesz odpowiedź.

Cytuj
w końcu stałeś się smokiem w głowie w ten sam sposób w jaki teraz wymuszasz na dziecku odpowiedź.
Takie zachowania są mi obce.
Patrz zatem wyżej w pytaniu o szczęście (kiedy było większe ) do dziecka. Nie są Ci obce takie zachowania.



Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: arteq Październik 23, 2012, 11:40:03
East, widzę, że nie dojdziemy do porozumienia, ok.
Uważasz, że odłączając się od rodziny wzniosłeś się, rozwinąłeś, uważam nieco inaczej i argumentowałem to.
Ciskasz się komentując moje pytania, że niby obrzydliwe - no ale w czym obrzydliwe? bo... może rzucają rzeczywiste światło na sprawę i wygląda ona wtedy mniej "uduchowiona"? bo... jednak coś tam zakuło? A może dlatego, że zadaje kłam Twoim teoriom (np. że dziecko praktycznie nic nie traci gdy rodzice rozstają się w jako-takim spokoju) - dlatego niby moje pytanie jest głupie? Dlaczego pytanie kiedy dziecko jest najbardziej szczęśliwe, w jakich okolicznościach (np. podając kilka z zaistniałych do wyboru), ma być głupie czy wymuszeniem? A czy dopuszczasz możliwość, że głupia może być... Twoja argumentacja w świetle powyższego pytania?

Co do dzieci z dobrych i zamożnych domów i ich problemów - wyjaśniałem powody, których Ty jednak niby nie zauważasz, bo wszak twierdziłeś - że nie należy stosować żadnych nakazów i zakazów...
Ech East, ludzie potrafią wybudować sobie niesamowicie pokraczne wytłumaczenia które sprawiają logicznych aby usprawiedliwić swoje zachowanie, sytuację, co wszak nie jest tożsame z tym, że jest ona odpowiednia.
Zapewniam, że odzwierciedlenie swoich poglądów, ich "poprawność" obserwuję w życiu, zarówno swoim jak i ludzi dookoła.

Podsumowując - nie zamierzam się z Tobą licytować na temat zasadności poglądów. Co jednak daje mi i tym razem do myślenia... nie musiałem się wycofywać z podjętych na ich bazie decyzji, Ty zdaje się - i tu bez cienia złośliwości - nie miałeś tyle szczęścia opierając się na swoich... 


aha, to co opisałeś o "rozwodzie" kościelnym jest delikatnie mówiąc, mocno nieścisłe. Proponuję najpierw dowiedzieć się co i jak, a dopiero potem być ekspertem. 


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: east Październik 23, 2012, 12:38:11
East, widzę, że nie dojdziemy do porozumienia, ok.
Ok ;D

Cytuj
Uważasz, że odłączając się od rodziny wzniosłeś się, rozwinąłeś, uważam nieco inaczej i argumentowałem to.
Nie dziwota, że będziesz mierzył innych własną miarką. Proste i wyczerpuje temat.

Cytuj
Ciskasz się komentując moje pytania, że niby obrzydliwe - no ale w czym obrzydliwe? bo... może rzucają rzeczywiste światło na sprawę i wygląda ona wtedy mniej "uduchowiona"? bo... jednak coś tam zakuło?
Cóż, zabrzmiało w Twoich ustach jak patologia z którą sam usiłujesz walczyć na wszelkie sposoby pokazując jaki to czyściutki i wzorowy związek tworzysz. I to zostało pokazane poprzez Twój stosunek przedmiotowy do dziecka w braku delikatności w pytaniach. To TY się obnażyłeś sam, a teraz odkręcasz kota ogonem ,że coś tam easta zakłuło. 
Nie dasz rady zakłuć tego czym jest east z powodów Tobie już wiadomych ;D

Będziesz się jednak dalej wyślizgiwał , to normalne przy wysokim mniemaniu o własnej nieskalaności.

Cytuj
A może dlatego, że zadaje kłam Twoim teoriom (np. że dziecko praktycznie nic nie traci gdy rodzice rozstają się w jako-takim spokoju) - dlatego niby moje pytanie jest głupie?
Głupie jest z powodów o których wyjaśnienia padły, a kłam to zadajesz tylko we własnej wyobraźni. Nie zweryfikowałeś przypadku o którym mowa tylko naoglądałeś się tragedii w różnych związkach i na tej podstawie wyrobiłeś sobie uparte zdanie. Masz do tego prawo, ale jednocześnie ,kiedy dowiadujesz się ,ze sprawy mogą wyglądać zupełnie inaczej to zaczynasz się ciskać i wierzgać nóżkami i łapkami bo Ci to do modelu nie pasuje. To takie przewidywalne .

 Przykre są te tragedie w rodzinach i nikt nie twierdzi, że ich nie ma, ale to nie jest obraz całości.

Cytuj
Dlaczego pytanie kiedy dziecko jest najbardziej szczęśliwe, w jakich okolicznościach (np. podając kilka z zaistniałych do wyboru), ma być głupie czy wymuszeniem?
Nie tylko jest to głupie, ale wręcz małostkowe i w dodatku jest manipulacją na młodym umyśle. Czemu ? Ponieważ same pytania sugerują mierzenie szczęścia miarką zadającego pytania. Jeśli tak ma wyglądać POZIOM Twojego szczęścia, to o szczęściu wiesz na prawdę niewiele.
Dziecko ma prawo do wyrażania szczęścia samodzielnie, bez sugestii co do tego kiedy szczęścia ma być więcej a kiedy mniej (mama czy tata ? kogo bardziej Artku kochasz , słoneczko ,spójrz na tatusia ? - teraz coś się  rozjaśnia w główce ?)

Cytuj
A czy dopuszczasz możliwość, że głupia może być... Twoja argumentacja w świetle powyższego pytania?
A kto pyta ? W Twoim mniemaniu pewnie głupia. Argumentacja zaistniała. Nie jest moja :D

Cytuj
Co do dzieci z dobrych i zamożnych domów i ich problemów - wyjaśniałem powody, których Ty jednak niby nie zauważasz, bo wszak twierdziłeś - że nie należy stosować żadnych nakazów i zakazów...
Temat nie jest o nakazach i zakazach. Jak chcesz to powałkuj to gdzie indziej.
Cytuj
Ech East, ludzie potrafią wybudować sobie niesamowicie pokraczne wytłumaczenia które sprawiają logicznych aby usprawiedliwić swoje zachowanie, sytuację, co wszak nie jest tożsame z tym, że jest ona odpowiednia.
Vide Twoje ;D
Lustereczko, powiedz przecie .....

Cytuj
Zapewniam, że odzwierciedlenie swoich poglądów, ich "poprawność" obserwuję w życiu, zarówno swoim jak i ludzi dookoła.
Zapewnienie również przyjmij, iż z tej strony nie dzieje się żadna niepoprawność i niczyjej szkody nie ma, no chyba , że się jednak zdecydujesz licytować na poprawności (mimo zapewnień, że jednak nie ), ale na wiele nie licz Artku drogi.

Wszak sam napisałeś , że Ty już swoją prawdę masz . Teraz usiłujesz tylko to potwierdzać .

Cytuj
.. nie musiałem się wycofywać z podjętych na ich bazie decyzji, Ty zdaje się - i tu bez cienia złośliwości - nie miałeś tyle szczęścia opierając się na swoich... 
A co więcej , zweryfikowanie JA zupełnie rozpuściło tego, któremu się zdawało. Nie miałem szczęścia, bo szczęścia się nie da posiadać , ale za to potrafi ono przenikać nieziemsko, kiedy nic tego szczęścia nie blokuje, jak również kiedy żaden JA nie blokuje go nikomu.

Cytuj
aha, to co opisałeś o "rozwodzie" kościelnym jest delikatnie mówiąc, mocno nieścisłe. Proponuję najpierw dowiedzieć się co i jak, a dopiero potem być ekspertem. 
Byłeś kiedyś świadkiem takiej procedury ? Odpowiadałeś na pytania Księdza-śledczego ? Oglądałeś wyrok ? Tak czy inaczej kolega jest szczęśliwy uzyskawszy rozwód kościelny.

Co do Twoich zaleceń o dowiedzenie się ...

Aby móc zawrzeć powtórnie ślub kościelny niezbędne jest przeprowadzenie procesu o stwierdzenie nieważności małżeństwa lub otrzymanie dyspensy od małżeństwa zawartego, a niedopełnionego.
http://www.kancelaria-kanoniczna.com/
I dalej :

Nowy Kodeks Prawa Kanonicznego z 1983 r. podaje następujące wyjaśnienie: „Ważne małżeństwo pomiędzy ochrzczonymi nazywa się tylko zawartym, jeśli nie zostało dopełnione; zawartym i dopełnionym, jeśli małżonkowie podjęli w sposób ludzki akt małżeński przez się zdolny do zrodzenia potomstwa, do którego to aktu małżeństwo jest ze swej natury ukierunkowane i przez który małżonkowie stają się jednym ciałem" (kan. 1061 § 1). Współżycie cielesne stron w okresie przedślubnym, a nawet posiadanie potomstwa z tego czasu, nie ma tu, pod względem prawnym, znaczenia. Następnie prawodawca stwierdza, że: „małżeństwo niedopełnione, zawarte przez ochrzczonych lub między stroną ochrzczoną i nieochrzczoną, może być ze słusznej przyczyny rozwiązane przez Biskupa Rzymskiego, na prośbę obydwu stron lub tylko jednej, choćby druga się nie zgadzała" (kan. 1142).2 „Tylko małżonkowie albo jeden z nich, chociażby wbrew woli drugiego, mają prawo prosić o łaskę dyspensy od małżeństwa zawartego a niedopełnionego" (kan. 1697).3

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TA/TAI/pr_malzenskie_09.html

No cóż .. wynika z tego, ze małżeństwo bezdzietne , czyli NIEZDOLNE DO ZRODZENIA POTOMSTWA może zostać uznane za niedopełnione , a zatem i rozwiązane bez problemów.

Ekspercka porada to może nie jest, ale wyjaśnia czemu mój kolega uzyskał "rozwód kościelny" bez problemów. Mógł nawet argumentować (tego nie wiem) ,ze akt "dopełnienia" odbywał się "na pieska" , a więc w nie bardzo ludzki sposób ;D


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: arteq Październik 23, 2012, 13:36:07
Za dyskusję nt. małżeństwa, zasad i opinii dziękuję - doceniam poświęcony czas.

Co do uznania małżeństwo za nieważne zawarte w kontekście Twojego opisu proponuję:
1. zwrócić uwagę, że niedopełnione nie jest tożsame z nieważnym (ściślej: nieważnie zawartym)
2. a małżeństwo bezpłodne nie jest tożsame z... niedopełnionym.

Dlatego małżeństwo bezdzietne to nie automatycznie niedopełnione, ściślej: każde niedopełnione jest bezdzietne - bez dzieci z danego małżeństwa, ale nie każde bezdzietne jest niedopełnionym.
Szczegóły, lecz bardzo ważne. Natomiast Ty, niepomny ich wstawiłeś co najmniej o jeden znak równości za dużo.
No i zdaje się, że używasz słowa "może", a interpretujesz dalej jako "będzie".

Niezrozumienie tematu potwierdzają nawet te Twoje słowa: Mógł nawet argumentować (tego nie wiem) ,ze akt "dopełnienia" odbywał się "na pieska" - co przecież świadczy jednoznacznie, że małżeństwo zostało... dopełnione i nie można skorzystać ze ścieżki dyspensy. Więc tak czy siak coś pokręciłeś.
Niepłodność nie może być przyczyną uznania małżeństwa za nieważne, chyba, że była to niepłodność zatajona przez jedną ze stron.


Tytuł: Odp: Małżeństwo - związek zalegalizowany a miłość
Wiadomość wysłana przez: Przebiśnieg Październik 23, 2012, 20:22:31
Gruby jestem i mam zadyszkę ale niech no ja was obydwu kiedyś dorwę w moje ręce  >:(
Spiorę na kwaśne jabłko zagryziuny jedne
to pa


Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

brygadaszarika grotasmierci foxlive k-l naprawiacze