Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Kwiecień 29, 2024, 07:21:50


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


  Pokaż wiadomości
Strony: 1 ... 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 [14] 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 ... 57
326  O Projekcie CHEOPS / Ślęża - i inne miejsca mocy / Odp: Tajemnice III Rzeszy w masywie góry Ślęży. : Kwiecień 06, 2012, 18:11:54
Nazistowskie projekty.

Według pewnych informacji w 1944r. powstał projekt ''Ebores'', jego celem było wywiezienie z pod Ślęży ogromnego kryształu, którego ciężar dochodził do 1,5 tony. Został on podzielony na duże kawałki i ukryty w różnych rejonach miasta Wrocławia. Małe jego części dodawane były do ostatnich odznaczeń żelaznego krzyża obrońców Festung Breslau. Ten potężny kryształ był ponoć małą namiastką tego co kryje jeszcze masyw ślężański. Ciekawy przekaz dotyczy projektu o kryptonimie ''Brunhilda'' mówiący o akcji z roku 1947, podczas której z rejonu Sulistrowiczek dokonano (tzw. kanałem) przerzucenia w rejon Wielkiej Sowy ostatniego, żywego humanoida (nieśmiertelnego żołnierza). Zastanawiające jest to, że produkt Lebensbornu za zgodą rządzących już w tym rejonie Rosjan trafił z powrotem do rąk pierwszych właścicieli.
Groźne są natomiast opowieści dotyczące organizacji Brand Komandos - Podpalaczy, której zadaniem jest i było zatarcie śladów po tzw. ''Twierdzy Ślęża''.
Co tak naprawdę odkryto i zarazem ponownie ukryto pod Świętą Górą jest dzisiaj trudne do określenia? Może była tutaj jedna z baz lub magazyn dawnej cywilizacji Atlantów. Szok

OGNIOWY KRYSZTAŁ - TUAOI KAMIEŃ

Najbardziej potężnym i mistycznym kryształem wspominanym przez Cayce był ogniowy kryształ - kamień, zwany Tuaoi. Wielkich rozmiarów cylindryczny pryzmat, posiadał sześć ścian. Na jego wierzchołku było specjalne wzmocnienie, które koncentrowało wchodzące promienie energii i kierowało ją dokładnie w przeznaczone miejsce. Kamień Tuaoi był połączony z energią słońca, księżyca, z energią ziemską i jeszcze z innymi nieznanymi elementami. Jest wspomniany w Biblii:
Cytuj
" ... Nad głowami żywych istot było coś w kształcie sklepienia błyszczącego jak niesamowity kryształ rozciągniętego w górze nad głowami ... " (Ezekiel 1:22)

Prawdopodobnie kryształ ogniowy spełniał rolę generatora wysyłającego fale energii. Albert Einstein badał przepowiednie Cayce i spekulował w jaki sposób użyć ponad 1 metrowy czworobok kryształu aby uzyskać podobny efekt.

Wspomniane są na Ziemi trzy miejsca, które prawdopodobnie posiadały zapis i znały konstrukcję ogniowego kryształu.

1. Atlantyda - Świątynia Posejdona, w okolicy południowych Azorów.
2. Świątynia Posejdona, w okolicy Bimini
3. Egipt i Jukatan.


Energię tego kryształu porównuje się do lasera, był potężnym strumieniem energii o różnych kolorach. Każdy z tych kolorów posiadał inną falę. Cayce wierzył, że Atlantowie używali energii ogniowego kryształu aby łączyć się z Najwyższym Źródłem. W świecie badaczy kultury Atlantów mówi się, że podobne źródła energii znajdują się w Wielkiej Piramiedzie Cheopsa i Wielkiej Świątyni Inków, zwanej Inkalithlon.

Energia wysyłana przez ogniowy kryształ - Tuaoi nie jest znana dzisiejszej nauce. Wzbudza wielkie zainteresowanie NASA.

Dopóki Tuaoi kamień był używany właściwie służył Atlantom do wspaniałych celów:

- neutralizowali za jego pomocą negatywne energie,
- leczyli aurę i system czakr,
- poprawiali witalność ludzi,
- aktywowali kontakty człowieka ze Wszechświatem.


Ale kiedy przez własną głupotę zwiększali jeszcze mocniej tą energię, wysoka jej wibracja spowodowała wulkaniczną aktywność wielu miejsc aż w końcu doprowadziła do zniszczenia całej Atlantydy. Wielka moc Tuaoi zadziałała jak bomba nuklearna.

http://www.vismaya-maitreya.pl/zakryte_zagadki_atlantyda_-_moc_krysztalow_cz3.html
327  Człowiek i zdrowie / Medycyna niekonwencjonalna / Odp: ORGON : Kwiecień 03, 2012, 22:20:24
Biały proszek (shem-an-na) był identyfikowany ze świętą manną, którą Aaron umieścił w Arce Przymierza. W Egipcie ciastka wykonane z tego proszku zwano “pokarmem scheffa”, z kolei Izraelici nazywali je “chlebem pokładnym”.....
Na pewno nie był on w zasięgu zwykłych śmiertelników, gdyż był ponoć pokarmem bogów lub ich kapłanów. Z orgonem jest natomiast inna sprawa. Mrugnięcie
328  Hydepark / Kultura i sztuka / Odp: WIEDZA TAJEMNA UKRYTA W OBRAZACH . : Kwiecień 02, 2012, 14:14:29
Jaką rolę będziemy pełnili w nowym wymiarze? Mrugnięcie

Jezus Chrystus w rozmowie z saduceuszami o naszej przyszłości na Nowej Ziemi stwierdził, iż istoty ludzkie „przy zmartwychwstaniu ani się żenić będą, ani za mąż wychodzić, ale będą jak aniołowie Boży w niebie” [Mt 22, 30], tym samym obiecał człowiekowi zmartwychwstałemu uczestnictwo w doskonałej miłości oczyszczonej z niewoli płciowości, która obca jest światu anielskiemu. Obiecane zostało również zjednoczenie wszystkich ludzi w Ciele Chrystusa, a więc doskonała jedność na wzór soboru anielskiego. Anioły nie są istotami płciowymi; jako byty kompletne, wolne są od potrzeby dopełniania się poprzez „bycie jednym ciałem”, dlatego ich wzajemna miłość jest w pełni wyzwolona, ofiarna, dobrowolna i bezinteresowna, zarówno osobowa i indywidualna dla każdego, jak i wszechogarniająca całą anielską wspólnotę.

Anioł – według większości religii, w których to pojęcie występuje, byt duchowy, który służy i na różne sposoby wypełnia zamysły Boga.
Wyraz anioł przeniknął do polszczyzny z języka czeskiego, który zawdzięcza go misji Cyryla i Metodego. Pierwotnie pochodzi on od greckiego słowa ἄγγελος (ángelos, według wymowy bizantyjskiej ánhielos), oznaczającego oryginalnie „posłaniec”. W biblijnym Starym Testamencie analogiczne byty duchowe są nazywane w języku hebrajskim מלאך, mal’ach – co również znaczy „posłaniec”.

Pierwsze wyobrażenia aniołów istniały w starożytnym Egipcie i Babilonii. W religiach tych cywilizacji były całe zastępy duchów i istot, będących pośrednikami między bogami a człowiekiem. Często przedstawiano je jako uskrzydlone zwierzęta z ludzkimi twarzami. Starożytnym aniołom przypisywano pewien rodzaj cielesności, co znajduje potwierdzenie w apokryficznej Księdze Henocha. Anioły tam występujące płodziły dzieci, odczuwały głód i pragnienie. W czasach nowożytnych do tej koncepcji aniołów powrócił Emanuel Swedenborg.

Michael Lucas Willman-Drabina Jakubowa
 

Chrześcijaństwo - Judaizm - Islam
 
Aniołowie często występują w Starym Testamencie (np. Rdz 3, 24; księgi prorockie). Biblia nie mówi jednak wiele o naturze i rodzajach tych bytów. Więcej informacji na ten temat można znaleźć w pismach kabalistycznych oraz w apokryfach. Chrześcijaństwo przejęło wiarę w anioły z judaizmu. W pierwszych wiekach wśród Ojców Kościoła istniały pewne spory co do natury tych bytów. Np. Grzegorz z Nazjanzu, Jan z Damaszku czy Bazyli Wielki wyobrażali anioły jako istoty eteryczno-ogniste. Jeszcze na Soborze Nicejskim II w 787 przypisywano im subtelne ciała. Ostatecznie kwestię tę rozstrzygnął św. Augustyn:

Cytuj
Anioł oznacza funkcję, nie naturę. Pytasz jak się nazywa ta natura? – Duch. Pytasz o funkcję? – Anioł. Przez to czym jest, jest duchem, a przez to co wypełnia, jest aniołem.
 św. Augustyn, Enarratio in Psalmos

Zwiastowanie, fresk Fra Angelico

  Walka Jakuba z Aniołem -
Carlos Schwabe-Anioł śmierci


Upadły anioł obraz Alexandra Cabanela - Tradycja chrześcijańska głosi iż boski nakaz wywołał sprzeciw u jednego z aniołów – Lucyfera który popadł w pychę twierdząc, że nie będzie służył ludziom, gdyż są istotami niższymi od aniołów – doprowadził do buntu 1/3 aniołów.

Upadły anioł – w Kościele katolickim, anioł, który radykalnie i nieodwołalnie sprzeciwił się Bogu, wykorzystując otrzymaną wolną wolę. Jest określany jako diabeł, Szatan, demon lub zły duch. Według Islamu to Iblis, który nie jest aniołem, a dżinnem.

Dżinny były bardzo popularne w ludowej tradycji muzułmańskiej. Zgodnie z ludowymi legendami i baśniami, człowiek przy pomocy zaklęć może sobie w pewnych wypadkach dżinna podporządkować (np. zmusić do spełnienia trzech życzeń), a także uwięzić w lampie lub butelce (Księga tysiąca i jednej nocy). Często pełnili w opowieściach funkcję strażników skarbów, byli mieszkańcami ruin, miejsc ponurych i opuszczonych.
Arabowie w czasach przed islamem uważali, że każdy poeta ma swojego dżinna, od którego zależy wielkość jego talentu. Według hadisów, każdy człowiek ma towarzysza dżina (zwanego po arabsku karin), który namawia go do grzechu. Jedynie karin Mahometa był dobrą istotą.

329  Rozwój duchowy / Bóg i religie / Odp: Islam-religia zła : Kwiecień 01, 2012, 13:46:32
Muzułmanie witają Papieża Benedykta w Londynie 2010 Szok

<a href="http://www.youtube.com/v/4qHBzGen_gs?version=3&amp;amp;hl=pl_PL" target="_blank">http://www.youtube.com/v/4qHBzGen_gs?version=3&amp;amp;hl=pl_PL</a>
330  Hydepark / Hydepark ;) / Odp: Nowe prawo unijne : Marzec 30, 2012, 21:39:16
Krisztina Morvai: Emocjonalny terror UE

<a href="http://www.youtube.com/v/ahMEFh6SObI?version=3&amp;amp;hl=pl_PL" target="_blank">http://www.youtube.com/v/ahMEFh6SObI?version=3&amp;amp;hl=pl_PL</a>

Jako prawnik czesto spotykam się z kwestią przemocy emocjonalnej. W takich przypadkach sprawcę nie zadowala nic, co robi maltretowany partner. Zwracam się do mego rządu, by powiedział: dosyć już tego, odmawiam dalszej współpracy, a jeśli wam się to nie podoba, to występuję z Unii Europejskiej.

Tekst wystąpienia dostępny na: http://karasekus.blogspot.com/

► Parlament Europejski, Bruksela - 26 marca 2012 r.
► Komisja Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych
► Punkt obrad: Ostatnie wydarzenia polityczne na Węgrzech
► Mówca: Krisztina Morvai, niezrzeszona, Węgry
331  Hydepark / Kosmos / Odp: Świadome planety : Marzec 29, 2012, 23:23:23
Rozwój i Świadomość ~ There are no ordinary moments...

„Wszystkie organizmy żywe czy tego chcą czy nie, tworzą część ogromnego organizmu o rozmiarach naszej planety. Nieświadomie, ale wszyscy należymy do Gai, tego jedynego organizmu żywego, który nie zmienia się i nigdy nie umiera.” J. Lovelock

Hipoteza Gai- jest to sformułowana na początku lat siedemdziesiątych przez Jamesa E. Lovelocka teoria głosząca, że ziemskie warunki klimatyczne oraz skład atmosfery i litosfery są stabilizowane i modelowane dzięki działaniu organizmów żywych w sposób najbardziej sprzyjający istnieniu życia.
 
Biosfera, atmosfera, oceany i gleby tworzą jeden żywy organizm, nazwany przez niego Gają. Gai jest systemem utrzymującym klimat w homeostazie. Samoregulacja klimatu i skład chemiczny środowiska są emergentnymi cechami Gai, która ewoluuje poprzez długie okresy homeostazy przedzielone nagłymi zmianami zarówno w świecie organizmów żywych, jak i w środowisku. Również naturalna selekcja organizmów stanowi element ewolucji Gai. W skrajnym sformułowaniu hipotezy Gai wytworzenie istoty rozumnej na drodze ewolucji również było jedną z prób stabilizacji warunków życia na Ziemi. Jedynie w ten sposób może się ono obronić przed zagrażającymi mu katastrofami kosmicznymi.
 
Tak skrajnie sformułowana hipoteza Gai nadaje biosferze Ziemi wymiar metafizyczny, staje się ona samoistnym bytem zdolnym do celowego działania. Bardziej umiarkowane (oryginalne) sformułowania podkreślają jedynie decydujący wpływ organizmów żywych na środowisko naturalne, pierwotnie (w prekambrze) przekształcający je tak, by było najbardziej sprzyjające istnieniu życia, później wpływ ten miałby stabilizować warunki klimatyczne na podobnym poziomie, pomimo znacznych zmian w strumieniu energii słonecznej docierającej do Ziemi. Sterującą rolę odgrywa produkcja i pochłanianie gazów (m.in. gazów cieplarnianych), głównie przez fitoplankton, mające cechy ujemnego sprzężeniu zwrotnego w układzie środowisko – organizmy żywe.
 
Hipoteza Gai jest ceniona za holistyczne ujęcie problemów Ziemi. W swej nazwie hipoteza nawiązuje do greckiej bogini Matki-Ziemi: Gai.
Encyklopedia Wiem

Czy jest Gaja i jaka jest rola człowieka?
 autor :darayavahus
Gaja jest największą forma życia, automatycznie optymalizującym się systemem; czy nazwać ją superorganizmem, to bardziej kwestia terminologii niż istoty zagadnienia. Zdolność do homeostatycznej regulacji jest nieodłączną cechą planety, na której istnieje życie. Naukowe rozstrzygnięcia stanowić będą jedynie potwierdzenie tej teorii świata.

Cytuj
““Nazwa żyjącej planety, Gaja, nie jest synonimem biosfery, czyli tej części Ziemi, zamieszkanej przez żywe istoty. Nie jest też tym samym, co flora i fauna (biota), które są zbiorem wszystkich indywidualnych żywych organizmów. Flora i fauna + biosfera razem tworzą część, ale nie całość Gai. Tak jak muszla jest częścią ślimaka, tak samo skały, powietrze i oceany są częścią Gai. Gaja trwa w ciągłości z przeszłością sięgającą aż do samych początków życia, a w przyszłości będzie trwać tak długo, jak będzie trwać życie. Gaja, jako żywa istota planetarna, posiada właściwości, które wcale nie są łatwo dostrzegalne jedynie poprzez wiedzę o pojedynczych gatunkach czy populacjach organizmów razem żyjących…” (J. Lovelock, “The Ages of Gaia”)

[...] W tym miejscu nieuchronnie pojawia się pytanie o rolę człowieka.
Jakkolwiek optymistycznie nie spojrzelibyśmy na ostateczne możliwości adaptacyjne Gai, to nie ulega kwestii, że dotychczasowa i obecna działalność człowieka jest przyczyną istotnych zmian w biosferze – wymierania i zmniejszania się populacji wielu gatunków. Spadek różnorodności życia na Ziemi i zanikanie naturalnych ekosystemów przybiera katastrofalny rozmiar.
 
Równowaga Gai może być zachwiana w przypadku wielkich kataklizmów, np. trzęsień ziemi czy zderzeń z wielkimi meteorytami. Do podobnego załamania może dojść wskutek przerostu ludzkiej populacji.
 
Do tej pory, w fanerozoiku, miało miejsce pięć „wielkich wymierań”:

''1)     ordowik – sylur (~435 mln lat);
 2)     dewon – karbon (~360 mln lat);
 3)      perm – trias (~250 mln lat) – najbardziej katastrofalne, wyginęło wtedy ponad 90% form życia;
 4)     trias – kreda (~200 mln lat);
 5)      kreda – trzeciorzęd (~65 mln lat) – najprawdopodobniej spowodowane impaktem asteroidy, m.in. wyginięcie dinozaurów.''

Oprócz powyższych miało miejsce szereg mniej ekstremalnych katastrof, z których ostatnia miała miejsce na przełomie paleocenu i eocenu (~38 mln lat temu).
 
Świadomość, że Gaja przetrwała niejednokrotnie wielkie globalne kataklizmy, pozwala mieć nadzieję, że i tym razem powróci do stabilności, odbudowując różnorodność życia i homeostazę, jak to już kilkakrotnie miało miejsce w historii Ziemi.  Chociaż, jak pisze L. Margulis:  „ekspansja jednego gatunku zawsze musi skończyć się katastrofą, ponieważ żaden z nich nie może odżywiać się własnymi odpadami.” Ale to nie Gaja najbardziej ucierpi na naszej destrukcyjnej działalności, tylko my sami – równowaga biologiczna zostanie przywrócona – z nami lub bez nas…Gaja przetrwa – POMIMO obecności tak destruktywnego gatunku, jak Homo sapiens.

http://zenforest.wordpress.com/tag/zyjaca-planeta/
332  Hydepark / Historia / Odp: Polska przed i powojenna - ciekawostki ... : Marzec 29, 2012, 23:04:17
Polski bastion GRU i STASI
Dolny Śląsk był i jest przesycony agenturą peerelowskiego kontrwywiadu, enerdowskiej STASI i radzieckiego GRU. Dlatego tam grzęzną kluczowe, polityczne śledztwa a emerytowani funkcjonariusze służb specjalnych lokują swoje interesy we Wrocławiu.
 
Obszar dzisiejszego województwa dolnośląskiego, przez propagandę nazywany Ziemiami Odzyskanymi, został włączony do Polski po II wojnie światowej kosztem terytorium III Rzeszy. Miasta „odniemczano” zmieniając ich architekturę oraz zasiedlając mieszkańcami Kresów Wschodnich i centralnej Polski, a najbardziej wysunięte na Zachód stały się strategicznym zapleczem dla polskich i innych komunistycznych służb wywiadowczych oraz wojskowych. Z uwagi na zachowaną w dobrym stanie infrastrukturę poniemieckich obiektów militarnych aż do 1993 roku w Legnicy stacjonowały jednostki Armii Czerwonej. Północna Grupa Wojsk zajęła 1/3 miasta, w nim też znajdował się przez większość czasu jej sztab główny, a od 1984 roku Naczelne Dowództwo Wojsk Kierunku Zachodniego Sił Zbrojnych ZSRR szczebla strategicznego dla Europy Środkowej i Zachodniej.
 W 1991 roku Dowództwo przeniesione zostało do Smoleńska. Do tego jednak czasu tutejszemu dowództwu powierzono najważniejszy odcinek frontu III wojny światowej i 40% potencjału sił zbrojnych ZSRR, w tym m.in. Grupy Wojsk Armii Radzieckiej w Polsce, Czechosłowacji oraz najsilniejszą niemiecką – pozostającą w stałej gotowości bojowej i w bezpośrednim pobliżu wojsk NATO, Białoruski Okręg Wojskowy, Zjednoczoną Flotę Bałtycką Układu Warszawskiego, Czechosłowacką Armię Ludową, Narodową Armię Ludową NRD i Wojsko Polskie. Na wypadek nowej wojny światowej siły zbrojne stacjonowały w odległości umożliwiającej szybkie uderzenie na RFN. Także w Legnicy zlokalizowano sztab nadzorujący inwazję na Czechosłowację w 1968 roku. Globalne znaczenie ośrodka dolnośląskiego wymusiło ścisłą ochronę kontrwywiadowczą regionu.
 Główny parasol ochronny rozpostarło GRU, jednak w Legnicy i Wrocławiu znajdowały się rezydentury wszystkich komunistycznych służb specjalnych regionu, w tym enerdowskiej Stasi. Wszelkie istotne urzędy i obiekty użyteczności publicznej zostały wręcz przesycone agenturą, co zapewniać miało nie tylko wszechstronną infiltrację społeczeństwa, ale i ochronę antysabotażową. Według akt przejętych po transformacji ustrojowej przez Pełnomocnika Rządu RFN ds. Służby Bezpieczeństwa Państwa byłego NRD w części grup zawodowych na terenie Dolnego Śląska nawet 70% kadry kierowniczej zostało zarejestrowane jako TW lub objęte statusem informatora służb. Szczególny reżim dotyczyć miał prokuratorów, milicjantów, funkcjonariuszy wymiaru sprawiedliwości, służby zdrowia i administracji państwowej, mediów i instytucji kulturalnych, reprezentantów robotników, dyrektorów i kierowników zakładów przemysłowych, a także kierownictwa szkół – warunkiem zatrudnienia i kariery był pozytywny wynik procedury weryfikacyjnej Wewnętrznej Służby Wojskowej (późniejszej WSI) i Zwiadu Wojsk Ochrony Pogranicza. Akta z tych czynności trafiały następnie do GRU i Stasi, co często przekładało się na asymilację danej osoby do ich agentury. Ścisłym rygorem współpracy z WSW, ZWOP, a także ze służbami bratnich narodów objęci mieli być prokuratorzy, sędziowie i milicjanci pełniący funkcje kierownicze. Stworzona w ten sposób atmosfera „wzajemnego zrozumienia” uczyniła z Dolnego Śląska późniejsze zagłębie postkomunistycznych interesów.
 Rozpad bloku wschodniego skutkował exodusem działaczy i funkcjonariuszy z posad w sferze budżetowej wprost do sektora prywatnego. Wrocław stał się krajową potęgą windykacyjną. Utworzono tam wszystkie najważniejsze kancelarie tej branży, a w niektórych z nich załatwić można było niemożliwe. Windykowano długi od lat przedawnione, stosując jedyne znane środowisku policji politycznej metody – bezczelnie ubliżano dłużnikom, nękano, straszono. Spolegliwe sądy potrafiły nawet wydać wyrok w sprawie już osądzonej na drugim krańcu kraju – pomimo braku właściwości terytorialnej i podstawy prawnej orzekania, a także wbrew dowodom takim jak pokwitowania uregulowania należności. Szczególne zaufanie do wrocławskich windykatorów przejawiały także duże przedsiębiorstwa państwowe i banki zlecając im, często wbrew rachunkowi ekonomicznemu, egzekucję pakietów wartościowych wierzytelności.
 Najgorszą opinię ze wszystkich wrocławskich organów ścigania mają policjanci z dzielnicy Krzyki. Tam dochodziło do ciężkich pobić podczas przesłuchań. Jednego chłopaka skatowano, ponieważ był podejrzewany o kradzież maszynki do golenia. Po kilkugodzinnych torturach wątłej postury ofiara została kaleką. Nadużywanie przemocy to nawyk z lat bezkarnej pacyfikacji opozycjonistów. Doniesień o pobiciach każdego roku jest mnóstwo, jednak prokuratura umarza większość postępowań. Słowu pobitego przeczą wszak słowa licznych zwykle policjantów. Zgłaszane są też inne przestępstwa. Koledzy oprawców z wydziału dochodzeniowego sprzedawali kobiety do austriackich domów publicznych. Naiwne, poszukujące lepszego życia zamieniano w prostytutki. Również na tym komisariacie ginęły z magazynów depozyty, w tym wartościowy sprzęt komputerowy. To czubek góry lodowej, której zwieńczeniem było tuszowanie samobójstwem zabójstwa agenta polskiego kontrwywiadu – werbowanego przez AWO Marka Stróżyka. Do tego celu na Krzyki oddelegowano z KWP doświadczonego oficera SB, który wcześniej pracował ze Stróżykiem i szczerze go nienawidził.
 Apatia i spolegliwość były powodami dla których w tym właśnie mieście Jeremiasz Barański zakupił, a może otrzymał, willę, gdzie dzielono strefy wpływów tzw. mafii paliwowej oraz goszczono, a właściwie blichtrem salonu korumpowano, działaczy politycznych wszelkich opcji, prokuratorów i oficerów. Zarówno poszkodowani działaniem naftowych gangsterów, jak i prokuratura krakowska zdołali owiany legendą dom zlokalizować, choć było to nieosiągalne dla lokalnych organów ścigania. Jak oświadczył, po konsultacji z Centralnym Biurem Śledczym, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu: „Policja pierwszy raz słyszy o jakiejś willi Barańskiego”. Sprawy nie wyjaśniano. Przeczekano i zapomniano.
 Wrocławska prokuratura prowadziła również postępowania karne przeciwko wicepremierowi ostatniego rządu PRL, szefowi Głównego Urzędu Ceł, kontrahentowi pruszkowskich gangsterów i zarazem agentowi AWO – Ireneuszowi Sekule (sygn. akt IV Ds. 17/94). Nadmienić należy, iż zarzucane czyny karalne w większości nie podlegały pod tamtejszą jurysdykcję i powinny być wyjaśniane przez inne prokuratury. Sam Sekuła odpowiadał w czasie transformacji ustrojowej za inwestowanie majątku PZPR, a w praktyce za utworzenie kilkudziesięciu tzw. nomenklaturowych spółek wyjętych spod nadzoru likwidatora partii. W latach masowego przemytu nadzorował służby celne, a w maju 1990 roku utworzył spółkę Polnippon, której jedynym realnym projektem były formalnie skrajnie nierentowne linie lotnicze. Sekuła zakupił w NRD dwa samoloty Iljuszyn 18D (polskie rejestracje SP-FNB i SP-FNC) o zasięgu powyżej 7000 km. Rejsy kierowano m.in. do Turcji, Kongo, Pakistanu i ogarniętych wojnami Afganistanu, Somalii i Jugosławii. Czy Sekuła wypełniając zobowiązania agenta AWO przewoził dla wojskowych służb specjalnych ładunki „wrażliwe” – broń, narkotyki, kamienie szlachetne? Z takich transakcji słynęły wówczas wskazane destynacje.
 Śledztwa dotyczące nierentownych interesów ciągnęły się przez wiele lat, akta zbierały kurz. Wkrótce po tym, jak sprawa trafiła do sądu, Sekuła został odnaleziony w swoim biurze z trzema ranami postrzałowymi brzucha i klatki piersiowej. W liście pożegnalnym przygotowanym na komputerze pisał, że „zabrakło mu kilku dni”. Sam wezwał pomoc. Zmarł w szpitalu. Sprawa została umorzona jako targnięcie samobójcze, zamknięto też postępowania karne dotyczące Polnipponu. Nagły zgon tego agenta AWO przerwał niewygodne spekulacje na temat gospodarczego przeznaczenia lotów oraz koneksji samobójcy z masową defraudacją, służbami specjalnymi i Pruszkowem.
 W połowie lat 80-tych we Wrocławiu narodził się projekt masowego handlu organami ludzkimi. Niechlubnym architektem „komercyjnego” sektora transplantologicznego był doktor medycyny – powiązany z wywiadem wojskowym i aparatem partyjnym brat wpływowego prokuratora Prokuratury Apelacyjnej, a zarazem zaprzyjaźniony z Markiem Stróżykiem. Zapewniona aprobata dla dyskretnego typowania zgodnych tkankowo dawców uczyniła z jednostkowego zazwyczaj w tej kategorii przestępstwa wysoce zorganizowany przemysł produkujący „części zamienne”. Cena tylko jednej nerki na czarnym rynku to kilkadziesiąt tysięcy dolarów amerykańskich, a niemal każdy element ciała człowieka – komórki, tkanki lub narządy – wykorzystany może zostać do transplantacji. Warunkiem pozostaje jedynie zgodność dawcy i biorcy, co można na koszt skarbu państwa potwierdzić badaniami w szpitalnym zaciszu, bez wzbudzania przy tym żadnych podejrzeń. Wybrane placówki medyczne wspierały proceder. Przestępcze pozyskanie narządów mogło opierać się na kradzieży, czyli zwyczajnym zatajeniu ich wycięcia z ciała zmarłego pacjenta, albo stanowić zbrodnię zabójstwa – celowe złe zdiagnozowanie dawcy i oczekiwanie na zgon lub pobranie organu od zdrowego pacjenta oraz przyspieszenie jego śmierci przy pomocy środków niemal niewykrywalnych, takich jak insulina lub chlorek potasu. Kto jednak miałby wykryć zabójstwo lub kradzież, jeśli sekcję zwłok, a także ewentualne śledztwo, prowadzić będą osoby niezainteresowane ujawnieniem procederu, tak jak miało to miejsce w przypadku śmierci Stróżyka, czy Sekuły?
 Handel organami do przeszczepów stanowi stosunkowo często spotykane i milcząco akceptowane przez władze źródło pozabudżetowego finansowania służb wojskowych. O tego typu praktyki oskarżane było wojsko Izraela. Tamtejsi lekarze mieli pobierać organy od zmarłych w aresztach młodych Palestyńczyków z Zachodniego Brzegu Jordanu i Strefy Gazy. Podobne przypadki odnotowano na Bałkanach, gdzie donoszono o uprowadzeniu setek Serbów przez kosowskich Albańczyków w czasie wojny w latach 1998-99. Na terenie Albanii w obozach miano pobrać ich organy a następnie zgładzić. W Chinach masowo sprzedawano narządy straconych więźniów. Nie tylko przestępców lub dysydentów politycznych, ale jeśli wymagało tego zamówienie także niewinnych ludzi. W żadnym z przytoczonych przypadków nie zdołano nikomu udowodnić winy. W Polsce nigdy nawet nie próbowano podjąć tego tematu na drodze karnej. Podobnie jak wielu innych gałęzi „przemysłu”, zognioskowanych we Wrocławiu i Legnicy a nielegalnych lub realizowanych w oparciu o korupcyjne powiązania i protekcję ze strony czynnych urzędników państwowych. Tam jest bepiecznie, nikt nie przeszkadza.
 Na mapie Polski znajduje się obecnie kilka miast zupełnie zagarniętych przez dawny aktyw komunistyczny – zarówno cywilne i wojskowe służby specjalne, jak i działaczy partyjnych. Od samorządu, przez spółki komunalne, aż po instytucje wymiaru sprawiedliwości i półświatek przestępczy dostrzegalne są gorące zażyłości z lat minionego ustroju. Tzw. prywatne miasta kontrolują na zależnym terenie niemal każdą dziedzinę istotną z gospodarczego i politycznego punktu widzenia. Wrocław wyróżnia z nich wszystkich zdominowanie nie przez aparatczyków, a przeszkolonych w ZSRR specjalistów od zbrodni i konspiracji.
 
Kazimierz Turaliński /Nowy Ekran/

http://gazetaobywatelska.info/polski-bastion-gru-i-stasi
333  Rozwój duchowy / Człowiek energetyczny / Odp: Inni o energii. : Marzec 29, 2012, 22:55:48
Pracujemy nad dostosowaniem waszych pól energetycznych

Ukochani!
Wielu z was czuje senność wczesnym wieczorem i nie macie innego wyjścia jak położyć się do łóżek, tak dominujące jest to uczucie.  Pracujemy obecnie nad dostosowaniem waszych pól energetycznych i najłatwiej jest nam to robić, gdy wasze fizyczne ciała pogrążone są w głębokim śnie.  Jeśli odczuwacie wspomniane symptomy, wiedzcie, że właśnie nadeszła wasza kolej – jesteście dostrajani i korygowani. Każdy, bez wyjątku członek naszej Rodziny Światła jest poddawany takiej osobistej opiece po to, by przyspieszyć proces transformacji.
 
Przez odżywienie i zrozumienie tego, co się z wami dzieje – nie będziecie uważali się za leniwych czy opieszałych, po prostu przyjmiecie to jako część procesu, zaakceptujecie i pozwolicie na to. Niektórzy z was czują dyskomfort w waszych ciałach w ciągu dnia – to również minie. Słuchajcie sygnałów jakie otrzymujecie i odpoczywajcie, gdy macie taką potrzebę. Działajcie, gdy jesteście rześcy, pozostając w pozytywnym, wzniesionym stanie umysłu tak często jak to tylko możliwe. Gdy przychodzą wam do głowy negatywne myśli, od razu przekierujcie je na pozytywny tor. W ten sposób stajecie się mistrzami waszego procesu
 myślenia.
 
Wasza czakra serca otwiera się szerzej, co może powodować palpitacje. Jeśli tak się dzieje, odpocznijcie, zrelaksujcie się i poczekajcie, aż to minie. Mogą się zdarzać bóle niewiadomego pochodzenia w różnych częściach waszych ciał – jest to oznaka dostrojenia i przystosowania, jakie się właśnie odbywa. To jest czas przyzwalania na to co przychodzi, w miejsce stawiania oporu. Taki opór często bierze się z faktu, że żywicie uprzedzenia albo robicie założenia jak ma wyglądać proces Wzniesienia. Wiele rzeczy może być zawieszonych w czasie, gdy to wszystko się odbywa. Wiedzcie jednak, że wszystkie one powrócą, gdy nadejdzie odpowiednia pora i potoczą się gładko, z wdziękiem oraz lekkością.
 
Zauważyliście pewnie, że wasze osobiste interakcje z ludźmi  przechodzą pozytywną przemianę. Wielu ludzi wyraża swoje wewnętrzne uczucia i myśli bardziej otwarcie i jest to dobry krok w kierunku świadomej jedności. Kiedy możemy zaakceptować siebie nawzajem bez krytyki i osądzania, otwierają się przed nami drzwi do głębszego zrozumienia i pełniejszej komunikacji. To sprzyja zaufaniu – tylko prawdziwi ludzie pozbawieni masek mogą świecić swoim Światłem dla Świata.
 
Bądźcie dumni z tego kim jesteście. W całym Wszechświecie nie ma nikogo, kto byłby taki sam jak wy. Jesteście unikalni i stanowicie integralną część całości. Całość nie byłaby całością bez was, w tym czasie. Jak najczęściej praktykujcie utrzymywanie myśli  wypełnionych miłością i błogosławieństwem  – to pomoże zakotwiczyć waszą Świadomość Chrystusową. Utożsamiajcie się z atrybutami waszego Wyższego Ja, uhonorujcie je i pozwólcie mu się zamanifestować. Jesteście tam, gdzie są wasze myśli. Czasy wymagają stosownej pilności i każdy z was ma w niej udział. Nasze serca wypełnia Miłość, gdy widzimy jak z dnia na dzień uczciwie idziecie naprzód, Drodzy Moi. Wiedzcie, że otacza was wasza Rodzina Światła i że idziemy razem z wami.
 
Do następnego tygodnia.
 Jestem Hilarion

http://krystal28.wordpress.com/2012/03/28/pracujemy-nad-dostosowaniem-waszych-pol-energetycznych/
334  Hydepark / Kultura i sztuka / Odp: WIEDZA TAJEMNA UKRYTA W OBRAZACH . : Marzec 29, 2012, 22:19:04
Wolna Wola – dlaczego jest a jednocześnie jej nie ma? Dlaczego to jest Bogini/energia ukryta?

Ta kulka na środku to Wolna Wola – robisz krok, nadeptujesz ją  i już…  skręcasz w lewo lub prawo, idziesz prosto lub zawracasz - obraz "Rozstaj Dróg" Moniki Blatton

Wolna Wola  – Bogini – nie bóg a bogini – miękkość kapryśna i nieobliczalna, objawiająca się w fizycznym świecie poprzez impulsy/emocje, bez niezbędności logicznej, a więc bez możliwości objaśnienia jej sensu. Swąt-Wola, czyli Jego-Wola a jednocześnie Swa-Wola (swoja i swawolna). Dlaczego jest i jej nie ma?
 
Dlaczego została ukryta i wyklęta z Pocztu Bogów i schowana w Kłódzi Swąta– w Pierwotnej Ciemności, w archetypowej rodni, w nieistnieniu, w przedżyciu, w przedbycie  – w Kłodzie Drzewa Świata uwięziona i uwięzła. Dlaczego jest ukryta tam, gdzie odseparował się także sam Bóg Bogów?

Dlatego jest tam właśnie w Krainie Potencji, że wolna wola to jedynie przeskok od „tak” do „nie”, od “plus” do “minus”. To chwila i ruch, to decyzja… mgnienie. Jest, ale nim to mgnienie dostrzeżemy, już jej nie ma -  nie istnieje.
 
A dalej?

Dalej już nie ma Wolnej Woli – jest tylko Wola i Niewola. Dzieło (ruch/rzecz/ byt/ osoba) NARODZIŁO SIĘ – stało się. Obiekt zostaje wchłonięty przez Sieć Przeznaczenia – przez determinanty, które go otaczają. Wykonawca/osoba staje się zależny – nie jest  już wolny, lecz jego wola w ograniczonym stopniu nadal może  kontrolować czyn/obiekt i nim sterować.



Wolna Wola to graniczność – umowna linia między dwoma znaczeniami – TU i TAM – graniczność następujących po sobie mgnień Rzeczywistości, graniczność (czerta 5), lecz zawsze w jedynym naszym przeznaczeniu, któremu nigdy nie umykamy i w które nieustannie brniemy, zagłębiamy się krok po kroku, sekunda po sekundzie. Po przejściu granicy = 5, RODZI SIĘ BYT MATERIALNY = 6. Wolna Wola to energia/bogini tego granicznego przejścia. Gdy byt dojrzeje “przyrodzony” (przy-gotowany)do narodzin co równa się czercie 3 i osiągnie pełnię duchową (boską) = 4 przechodzi granicę fizyczności = 5 i rodzi się jako obiekt fizyczny (materialny). Idee mają także swój wymiar materialny.

Dalej działanie jest  już aktem Woli zdeterminowanym przez Przeznaczenie. Zwykła Wola nie jest Niewolą, lecz wolnością ograniczoną w wyborach. Niewola to brak wyboru całkowity, lub gdy rozumiana wężej  – brak wyboru w jakimś aspekcie – np. w płaszczyźnie narodowej – pozbawienie narodu państwa  na rzecz innych państw oznacza jego niewolę.

Zwykła Wola = Dola. Niewola = Bytowanie (egzystencja, fizyczne istnienie bez własnej woli – Panem tego rodzaju Przeznaczenia jest Wid-Makowic [Wid-Wij]- Pan o Niezamykającym Się OKU, Ten Który Widzi Przyszłość, ale nic z nią uczynić nie może).

Więcej.....http://bialczynski.wordpress.com/
 

 
335  Rozwój duchowy / Bóg i religie / Odp: Bóg jest zbędny : Marzec 28, 2012, 21:16:15
Historia powstania Wszechświata w 10 minut. Uśmiech

<a href="http://www.youtube.com/v/-Ip5BAEfZuA?version=3&amp;amp;hl=pl_PL" target="_blank">http://www.youtube.com/v/-Ip5BAEfZuA?version=3&amp;amp;hl=pl_PL</a>
336  Hydepark / Hydepark ;) / Odp: Nowe prawo unijne : Marzec 23, 2012, 22:58:18
Gorzej Coś Ja boję się przejść na światłach dla pieszych, bo ustawiony czas jest tak krótki, że zanim postawię stopę to już po....zawodach a kamerki mnie obserwują i nie daj boże abym złamał przepisy....wtedy jestem nagrany rozszyfrowany i mogę mieć niedługo wizytę panów w czerni w domu. Mrugnięcie Chichot Smutny
337  Hydepark / Hydepark ;) / Odp: Nowe prawo unijne : Marzec 23, 2012, 22:30:43
INDECT jako projekt Unii Europejskiej to oficjalnie "Inteligentny system informacyjny wspierający obserwację, wyszukiwanie i detekcję dla celów bezpieczeństwa obywateli w środowisku miejskim". Jest przewidziany na lata 2009-2013. Jak nietrudno jest się domyślić jest on obecnie w bardzo zaawansowanym stadium. System ten umożliwia śledzenie obywatela na każdym kroku począwszy od internetu, przez laptop, telefon komórkowy, po kamery w komunikacji miejskiej i małe bezzałogowe samoloty latające nad miastami. Wszystkie te dane są analizowane i łączone w całość przez superkomputer, który ma za zadanie oceniać potencjalne ryzyko wystąpienia "nietypowego zachowania" monitorowanych obywateli. W praktyce wystarczy umieścić niewygodny i oceniony przez komputer jako "niebezpieczny" materiał w sieci, aby być na każdym kroku śledzonym za pomocą wszelkich dostępnych technologii, które będą stopniowo uzupełniać nasz obraz jako osoby.

<a href="http://www.youtube.com/v/gcrFt7z4080?version=3&amp;amp;hl=pl_PL" target="_blank">http://www.youtube.com/v/gcrFt7z4080?version=3&amp;amp;hl=pl_PL</a>
338  Hydepark / Hydepark ;) / Odp: AGENCI NA INTERNETOWYCH FORACH!!! : Marzec 23, 2012, 00:35:46
Ich czas jest krótki Duży uśmiech Natępujące szybko ''zmiany'', mają ponoć ''wykurzyć'' ich z naszej planetki Mrugnięcie
339  Rozwój duchowy / Bóg i religie / Odp: Bóg jest zbędny : Marzec 23, 2012, 00:25:58
Ciekawość - kto stworzył wszechświat?

<a href="http://www.youtube.com/v/O1Yf3ADkJmw?version=3&amp;amp;hl=pl_PL" target="_blank">http://www.youtube.com/v/O1Yf3ADkJmw?version=3&amp;amp;hl=pl_PL</a>
340  Hydepark / Kultura i sztuka / Odp: WIEDZA TAJEMNA UKRYTA W OBRAZACH . : Marzec 22, 2012, 00:00:47
Brytyjski fotoamator sfotografował zjawę sprzed dwóch tysiącleci.



Postać, której nie było widać gołym okiem, uwiecznił na zdjęciu amator fotografii, George Gunn.Ten mieszkaniec Outwood, miejscowości w okolicach Wakefield w zachodnim regionie hrabstwa Yorkshire i członek stowarzyszenia Outwood Community Video Club, przypadkowo utrwalił swoim cyfrowym aparatem niewyraźną, świetlistą sylwetkę. W opinii Gunna, tajemnicza postać przypomina rzymskiego legionistę sprzed dwóch tysiącleci - w tamtych odległych czasach Rzymianie podbili spory obszar Anglii.
 
Zdjęcie powstało na początku października 2007 r., kiedy to Gunn wybrał się na spacer ścieżką uczęszczaną przez miejscowych amatorów joggingu. W lutym 2008 r. całą tę sprawę ujawniono, a niezwykłą fotografię zaczęli badać eksperci.
 
Tamtego jesiennego dnia George Gunn wybrał się w dobrze mu znaną okolicę, aby utrwalić w kadrze lokalne pejzaże. Spędził na tych zajęciach kilka godzin, a przestał fotografować, gdy pojawili się ludzie zakłócający kompozycję - w kadrze pojawiło się dwóch biegających dla zdrowia mieszkańców Outwood.
 
George Gunn wrócił do domu, ale materiał zdjęciowy przejrzał dopiero kilka dni później. Odkrył wtedy, że aparat fotograficzny zapisał coś niezwykłego. Seria zdjęć dokumentowała przebieg zdarzenia. Najpierw pojawiła się nagle na ścieżce świetlista postać, maszerująca jak na rzymskiego legionistę przystało. Kiedy jednak tą sama drogą nadbiegli miłośnicy joggingu, tajemnicza sylwetka zniknęła.
 
George Gunn ma absolutną pewność, że kiedy wykonywał te zdjęcia, nie widział zjawy. W tym czasie nie wydarzyło się też nic niezwykłego, co by mogło zaskoczyć fotografika.
 
- Słyszałem opowieści, że na tym obszarze widywane są jakiś duchy, ale w to nie wierzyłem - oświadczył Gunn dziennikarzowi serwisu BBC News kilka miesięcy później, kiedy już jego zdjęciem zajęli się fachowcy. - Fotografuję od lat i nigdy jeszcze coś takiego mi się nie zdarzyło. Na zdjęciach zawsze było to, co chciałem sfotografować, a nie to, co niewidoczne dla ludzkich oczu.
 
Członkowie Outwood Community Video Club wsparli swego klubowego kolegą. Złożyli oświadczenie, że zamierzają wesprzeć George'a Gunna i pomóc mu zbadać nawiedzone miejsce.
341  Hydepark / POLSKA / Odp: HISTORIA POLSKI - zakłamana i zakazana : Marzec 20, 2012, 22:16:43
Mitoteka narodowa

Karmienie się mitami może dobrze wpływać na samopoczucie, ale na pewno negatywnie na zdolność do trzeźwej oceny rzeczywistości.

Jak każdy naród na świecie także i my lubimy słuchać o sobie, mile głaszczące nasze ego interpretacje historyczne, z których wynika, że nasze zasługi dla nas i przy okazji dla reszty świata są nie do przecenienia. Jednym z troskliwie pielęgnowanych mitów narodowych jest ten, który mówi, że Polska w listopadzie 1918 roku odzyskała niepodległość w wyniku trwających cały wiek XIX (i kawałek XVIII) powstań narodowych, tudzież dzięki Legionom Józefa Piłsudskiego, które przegnały zaborców z naszej ziemi precz. Prawda jest niestety mniej patetyczna, a konstruktywny stosunek do niej wymaga więcej dystansu, niż namiętności. Ojczyzna nasza zmartwychwstała, ponieważ bandyci którzy ją zamordowali pobili się pomiędzy sobą. Ta oczywista, wręcz trywialna prawda nie może jednak przejść przez gardło wielu historykom (także z profesorskimi tytułami), ani tym bardziej spłynąć z ich piór na kartę papieru
 
Na początku, zanim niektórzy okrzykną mnie infamisem i parricydą, chciałbym złożyć jak najpoważniejsze oświadczenie: z całym szacunkiem chylę głowę przed wolą niepodległości, jaką nasz naród wykazywał przez cały okres niewoli, przed bohaterstwem powstańców i hartem ducha polskich kobiet, które ich wspierały, z należną czcią odnoszę się do zbrojnego czynu legionów polskich, tak Jana Henryka, jak i Józefa. Uznanie dla męstwa ludzi z bronią w ręku walczących o wolność nie może jednak moim zdaniem oznaczać akceptacji dla krętactw polityków, którzy za plecami walczących załatwiali swoje małe interesy i zaspokajali chore ambicje oraz dla przykrawania faktów pod zapotrzebowanie polityczne.
 
Do kategorii faktów wstydliwych najnowszej historii powszechnej, chętnie pomijanych przez piewców legendy o naszej samodzielnej drodze do niepodległości, należy fakt uzyskania w tym samym czasie niepodległości przez inne kraje, które nigdy zbrojnie o nią nie zabiegały, że wymienię tylko z naszego kręgu geograficznego Finlandię i Czechosłowację.  Finowie swoją lojalność w stosunku do okupanta posunęli tak daleko, iż do tej pory Helsinki ozdabia pomnik ich ciemiężyciela imperatora Wszechrosji Aleksandra dwa bądź trzy (dokładnie nie pamiętam jego numeru porządkowego, a nie jest to aż tak ważne, aby mi się chciało sprawdzać), o lojalności Czechów w stosunku do każdego okupanta nie ma co nawet wspominać, z obrzydzeniem od wielu dziesiątków lat mówią o niej nasi trubadurzy patetycznych hekatomb. Stanowczo nie ma sprawiedliwości na tym świecie, jeżeli Polska musiała witać niepodległość w takim towarzystwie. Proponuję: Finlandia i Czechosłowacja do lustracji, jakoś przecież trzeba zmazać tę niepedagogiczną plamę.
 
Gdyby nie wojna powszechna, o którą od czasów Mickiewicza modliły się całe pokolenia Polaków moglibyśmy jeszcze długo czekać na cud wolności. Zorganizowana grupa przestępcza występująca m.in. pod ksywką Trzy Czarne Orły, która z większej części Europy uczyniła więzienie narodów, mogła upaść tylko tak, jak upadła – kiedy złodzieje pobili się o łupy. Takie są fakty i nic nie pomoże zasłanianie ich nawet najbardziej „słusznymi” fantazjami historycznymi. Jednakże w naszym polskim przypadku sam fakt wybuchu wojny światowej był zaledwie warunkiem koniecznym, ale niestety nie wystarczającym. Nasi bowiem rozbiorcy tak sprytnie podzielili się rolami, że bez względu na to która ze stron konfliktu by nie  wygrała, zawsze  w obozie zwycięskim byłby co najmniej jeden z nich, który już by zadbał o to, aby polskie aspiracje do niepodległości przykroić do właściwych wymiarów.
 
Widzę oczami naszych wybitnych przedstawicieli gatunku historical fiction, tę budującą scenę, kiedy to na cesarze niemiecki i austro-węgierski po wygranej przez nich wojnie uroczyście i ze skruchą zrzekają się zagrabionych w czasie rozbiorów ziem polskich i po złączeniu ich z odebraną podstępnym Kacapom częścią naszego terytorium wskrzeszają niezawisłą Rzeczpospolitą od morza do morza (nota bene kolejny to mit – Rzeczpospolita nigdy granic swoich o wybrzeża Morza Czarnego nie oparła). Równie porywająca i co ważniejsze bliższa realizacji jest wizja, w której to zwycięski Mikołaj II w Wersalu zrzeka się wszystkich naszych ziem ukradzionych od czasów pokoju andruszowskiego, a wzruszeni przywódcy Ententy  rzucają mu się na szyję i wszyscy razem płaczą ujęci jego szlachetnością. Niestety wtrąciła się w sprawę zdradziecka bolszewia i do tej pięknej sceny nigdy nie doszło. Jaka szkoda, łza się do prawdy w oku kręci.
 
Jakby nie spojrzeć na sprawę, to właśnie w wyniku Rewolucji Październikowej (obecnie wydarzenie to jest nazywane przez historyków, którym dwadzieścia lat temu w sposób cudowny spadły klapy z oczu i szczęśliwe mogli na nie przejrzeć, puczem lub w najlepszym przypadku przewrotem) Rosja zawarła odrębny pokój z Niemcami, co w sposób automatyczny wyłączyło ją z grona zwycięzców. Co więcej, głoszone przez bolszewików hasła i ich praktyczna realizacja spowodowały przeświadczenie o konieczności odsunięcia jej granic jak najdalej od „cywilizowanej” Europy. I dopiero w takich warunkach nasza niepodległość stała się do zaakceptowania przez zwycięską koalicję.
 
Gdyby nie konieczność stworzenia „kordonu sanitarnego” na nic by się nie zdały nawet najbardziej strzeliste akty naszego patriotyzmu, interes Rosji dla Francji i Anglii zawsze był ważniejszy niż nasze aspiracje (oba wymienione kraje jeszcze przed wojną zobowiązały się traktatowo wobec swojego rosyjskiego sojusznika traktować kwestię polską, jako wewnętrzną sprawę Rosji). Przypomnijmy – nawet w czasie wojny krymskiej, w której państwa te wystąpiły przeciwko Rosji, pomimo zabiegów naszej emigracyjnej dyplomacji, na Zachodzie nie chciano z nami mówić na temat naszej niepodległości. Dążenia Polaków w sposób dyskomfortowy zakłócały tak pięknie ułożony na Kongresie Wiedeńskim porządek europejski. Jest także wątpliwe, aby powstał  „trzynasty punkt” Wilsona, gdyby Mikołaj II w dalszym ciągu „zasiadał na majestacie”. W najlepszym przypadku moglibyśmy się doczekać czegoś w rodzaju Królestwa Kongresowego, okrojonego kadłubka z okrojoną suwerennością.
 
Takie zresztą plany miały w stosunku do nas państwa zaborcze. Chcąc pozyskać w toczącej się wojnie przychylność polskiego społeczeństwa i świeże mięso armatnie kokietowały Polaków wizjami autonomicznego państwa.  W tym kierunku zmierzał tzw. Akt 5 listopada wydany w 1916 roku przez cesarzy niemieckiego i austro-węgierskiego oraz wcześniejsza (z 14 sierpnia 1914 roku) odezwa wodza naczelnego armii rosyjskiej wielkiego księcia Mikołaja Mikołajewicza. Nawet rząd tymczasowy, który powstał w Rosji w wyniku rewolucji lutowej przewidywał dla Polski jedynie ograniczoną suwerenność. O żadnej natomiast suwerenności nie chcieli nawet mówić białogwardyjscy dyktatorzy usiłujący w ciągu kilku lat bezskutecznie obalić bolszewicką władzę.
 
Zdawał sobie z tego sprawę Józef Piłsudski,  który odmówił mimo nacisków ze strony Francji współdziałania z Białymi przeciwko Czerwonym. W październiku 1919 roku, mimo dobrze rozwijającej się dla Polaków sytuacji w działaniach przeciwko Armii Czerwonej, zatrzymał on nasz front na rubieży słynnej Berezyny. Gdyby przyłączył się wtedy do ofensywy gen. Denikina Rosja Radziecka najprawdopodobniej wyzionęłaby ducha.  Ale tego właśnie Marszałek nie chciał. Legitymizowani biali generałowie w razie przejęcia władzy zażądaliby od swoich zachodnich sojuszników respektowania zobowiązania, że kwestia polska jest wewnętrzną sprawą Rosji.
 
Ale to wszystko miało miejsce później; wojna o granice, ofensywa 1919 roku, Bitwa Warszawska i odwrót bolszewików były następstwem upadku państw zaborczych wykrwawionych w wyniszczającej wojnie oraz upadku trzech zaborczych dynastii. I naprawdę nawet najbardziej bohaterskie czyny legionistów (a przykładów bohaterstwa dali wiele) czy dodatkowe dziesięć powstań narodowych w XIX wieku sytuacji by nie zmieniły. Za duża była dysproporcja sił, a i państwa zaborcze były dla Zachodu znacznie ważniejsze niż rozdarty na trzy części naród. Przykłady Finlandii i Czechosłowacji prawdę tą w pełni potwierdzają. Naszym natomiast „autorskim” sukcesem jest niewątpliwie wspomniana wojna o granice, powstania śląskie (niewykorzystane w pełni) i wielkopolskie (jedyne w naszej historii w pełni wykorzystane) oraz wygrana wojna bolszewicka.
 
Legionistów  w czasie I wojny było tylu ilu było, ale na pewno zdecydowanie za mało, aby pokonać choćby najsłabszego z zaborców, nie mówiąc już o wszystkich trzech naraz. Zaczęli się oni cudownie rozmnażać dopiero po ustaniu działań wojennych. W 1933 roku w Krakowie z okazji 250-tej rocznicy bitwy po Wiedniem odbył się zlot legionistów. Kiedy Marszałek wszedł na trybunę ustawioną na Błoniach i zobaczył owo morze głów oraz sztandarów, to zwracając się do swojego otoczenia powiedział z przekąsem:
 
– Gdybym miał ich tylu w 1920 roku, to bym do Moskwy doszedł.
 
Od tego czasu nic się nie zmieniło. W ten sam cudowny sposób do monstrualnych rozmiarów rozrósł się po ostatniej wojnie ZBoWiD, a potem obecne związki kombatanckie, gdzie można zaleźć ludzi, którzy walczyli z okupantem jako niemowlęta sikając mu na przekór w pieluszki (i to przez ponad miesiąc).
 
Innym z mitów wiążących się z odzyskaniem niepodległości jest tzw. Cud nad Wisłą wylansowany przez endecję i Kościół. W zamyśle skierowany był przeciwko socjaliście Piłsudskiemu, który wprawdzie wysiadł był z czerwonego tramwaju na przystanku niepodległość, ale dla prawicy i tak był nie do zaakceptowania. Koncepcja tego mitu zasadzała się na tezie, że bitwę warszawską w 1920 roku wygraliśmy tylko dzięki interwencji sił nadprzyrodzonych, a więc wpływ na zwycięstwo Pana Marszałka był żaden. Nie przejmowano się tym, że przy okazji poniżało to Wojsko Polskie, generalicję która nim dowodziła i w końcu naród, który stał za swoją armią murem. Okazywało się bowiem, że wszyscy Polacy razem wzięci byli za małymi Bolkami, aby wygrać samodzielnie z niezwyciężoną Armią Czerwoną. Prawda jest banalna – wygraliśmy bitwę, ponieważ w tym czasie i w tym miejscu byliśmy po prostu lepsi od przeciwnika. Historia wojen zna wiele takich zaskakujących zwrotów, ale z reguły ich autorstwo przypisuje się konkretnym ludziom, nie mieszając do tego Pana Boga, choćby dlatego że nie akceptuje on zabijania ludzi i na pewno do żadnej z jego form nie chciałby przykładać ręki (co innego wprawdzie wynika z lektury Pisma Świętego, ale nie bądźmy drobiazgowi).
 
Najnowszym wyhodowanym u nas mitem jest ten, jak to Polacy dzięki uzdolnieniom pewnego elektryka do skakania, obalili światowy komunizm. Jak powiedział Akbah-Ułan do pułkownika Kmicica (cytuję z pamięci): „Wojna effendi, jest po to, aby mężowie zbrojni łup brać mogli”. Jest to definicja, której jak sądzę nie powstydziłby się sam generał major von Clausewitz. Łupem, o który przez wiele dziesięcioleci prowadzona była wojna pomiędzy Moskwą a Waszyngtonem  były setki miliardów, a może nawet biliony dolarów i wszelkie polskie zabiegi na rozstrzygnięcie tej wojny miały naprawdę marginalny wpływ. Nie ta skala, a poza tym nie słyszałem jeszcze o wojnie po której zwycięscy musieliby płacić reperacje, a polskie społeczeństwo przecież je płaci – bezrobociem, dziećmi, które dostają tylko jeden posiłek dziennie, wyparciem nas ze światowych rynków, spauperyzowaniem większości społeczeństwa itd. itd..
 
Z mitami można próbować walczyć, ale rezultaty są mierne, ponieważ każdy woli widzieć się pięknym i bogatym, niż brzydkim i biednym. A poza tym zbyt wiele sił jest zainteresowanych ich eksploatacją dla własnych potrzeb. Mimo to jednak próbować trzeba.
 
I jeszcze na koniec korzystając z faktu, że jestem przy głosie chciałbym postawić pewne pytanie nie związane z tematem mojej wypowiedzi, ale dla mnie bardzo frapujące. Przy okazji ostatnich obchodów Wszystkich Świętych dowiedziałem się z mediów, że polskim Kościele istnieje funkcja kapelana dla rodzin, których bliscy polegli, bądź zostali pomordowani na Wschodzie. Otóż ciekaw jestem, czy jest także osobny kapelan dla rodzin, których bliscy polegli, bądź zostali pomordowani na Zachodzie. A jeżeli nie to dlaczego, czy śmierć z rąk niemieckich oprawców była mniejszą tragedią niż z rąk oprawców stalinowskich?
 
Wiecej: http://www.eioba.pl/a/3nxw/mitoteka-narodowa#ixzz1ph5AXWrt
342  Hydepark / Historia / Odp: Polska przed i powojenna - ciekawostki ... : Marzec 15, 2012, 23:17:01
Polski szpieg. Jerzy Sosnowski.

O tym arcyciekawym człowieku planowałem napisać już dawno. Jest to na tyle jednak znana postać, iż artykułów o nim powstało już dość dużo. Przejrzałem ich wiele i w prawie każdym to samo. Mniej lub bardziej dokładne ale podstawowe dane biograficzne są. Wszystko więc co ja dałbym radę napisać byłoby tylko kolejnym ich powieleniem. Sam z postacią Jerzego Sosnowskiego spotkałem się bardzo dawno czytając książkę, o której później wspomnę. Pod innym nazwiskiem pojawił się również w serialu "Pogranicze w ogniu" a rola jego zagrana została przez Tomasza Stockingera.
 
Wybrałem więc dwa. Z "Newsweeka" Rafała Geremka i "Wprost " Adama Nogaja. Z autorem pierwszego nie zgodzę się w stwierdzeniu, że Sosnowski był pierwowzorem Jamesa Bonda. O takich niby pierwowzorach słyszałem już tyle, że poważnie zastanawiałem się nad taką publikacją-Pierwowzory Jamesa Bonda w służbach wywiadowczych całego świata. Z czym jeszcze oprócz tego nie zgadzam się oczywiście napiszę.
 
"Podobno to Polak, Jerzy Sosnowski, był pierwowzorem najsłynniejszego agenta świata Jamesa Bonda. Niemcy, których szpiegował, zrobili nawet o nim film.
 
"Byłem szpiegiem z zamiłowania. Szpiegostwo to pasja jak sport, takie swoiste zawody, w których walczy się mózgiem” – tak po latach mówił o swojej pracy Jerzy Sosnowski, jeden z najwybitniejszych agentów przedwojennej Dwójki, czyli Oddziału II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.
 
Wysoki brunet o ciemnych oczach i eleganckich manierach, który świetnie jeździł konno i dobrze znał języki, łatwo mógł udawać arystokratę. W Berlinie, gdzie brylował na salonach, nikt nie przeczuwał, że Georg von Nałęcz-Sosnowski, playboy ze Wschodu, jest agentem. Rotmistrz Jerzy Sosnowski przez osiem lat wodził za nos niemiecki kontrwywiad i to dzięki niemu w latach 1926-1934 wygrywaliśmy wojnę szpiegowską z Niemcami. Żył w Berlinie jak dandys, a kolejne kochanki wynosiły dla niego tomy akt z najważniejszych urzędów w państwie.
 
Raporty Sosnowskiego były dla międzywojennej Polski na wagę złota. To on jako pierwszy donosił do Warszawy o zacieśnieniu współpracy niemiecko-sowieckiej, które w 1939 roku doprowadziło do podpisania paktu Ribbentrop – Mołotow, przekazywał też informacje o niemieckich szpiegach w Polsce. Jednak największym sukcesem polskiego agenta było zdobycie planu sztabowego „Organisation-Kriegsspiel” (Organizacja Gra Wojenna), który zawierał wykaz działań na wypadek wojny z Polską.
 
Podobno to właśnie jego postacią zasugerował się pisarz Ian Fleming i stworzył swojego agenta nad agentami Jamesa Bonda. Aż dziwne, że u nas nie powstał film o rotmistrzu. Jedynie na przełomie lat 80. i 90. jego losami zainspirowali się twórcy serialu „Pogranicze w ogniu”. Rotmistrz Jerzy Osnowski był w nim jednym z agentów polskiego wywiadu w Niemczech. Film o Sosnowskim zrobili za to… Niemcy – poświęcili Polakowi jeden z odcinków serialu dokumentalnego o szpiegach. W Polsce Sosnowski do niedawna był kompletnie nieznany, ale na szczęście pojawiła się wreszcie pierwsza biografia „Rotmistrz Sosnowski. As wywiadu Drugiej Rzeczypospolitej” autorstwa prof. Henryka Ćwięka. Choć to praca historyczna, czyta się ją jak powieść sensacyjną.
 
Jerzy Sosnowski, lwowianin pochodzący ze średniozamożnej rodziny inteligenckiej, w 1914 roku w wieku 18 lat wstąpił do 1. Pułku Piechoty Legionów. Jeszcze w grudniu pierwszego roku I wojny światowej przeniesiono go do szkoły oficerów kawalerii austriackiej. Na koniu czuł się wyjątkowo pewnie, co od razu dostrzegli przełożeni i już w maju 1915 roku mianowano go dowódcą plutonu pułku ułanów. Rok później pięciokrotnie odznaczono go za odwagę na froncie. W 1916 roku przeszedł przeszkolenie lotnicze i latał m.in. w samolotach bojowych na froncie albańskim. Służbę w armii austriackiej zakończył w randze porucznika.
 
Po odzyskaniu niepodległości znowu został ułanem. Podczas wojny z bolszewikami w 1920 roku aż czterokrotnie odznaczono go Krzyżem Walecznych i awansowano na rotmistrza (kapitana kawalerii). W czasie pokoju jego pasją stały się wyścigi konne. Startował na torach w Berlinie, Paryżu, regularnie ścigał się w Sopocie. Pewnie mógłby odcinać kupony od wojennych wyczynów, gdyby nie słabość do kobiet. Odbił narzeczoną jednemu z przełożonych i pojął ją za żonę. Skandal wprawdzie w końcu ucichł, ale jasne było, że Sosnowski wielkiej kariery w armii już nie zrobi. Tym bardziej że marszałek Piłsudski promował przede wszystkim legionistów, a byłych oficerów armii państw zaborczych awanse omijały. Podczas podróży z żoną po Europie Sosnowski obejrzał niemiecki film o bohaterskim szpiegu i już wiedział, kim chce zostać.
 
W 1926 roku pojawił się w Berlinie, wynajął luksusowy apartament w dobrej dzielnicy i w stajni przy wyścigach umieścił sześć swoich koni. Natychmiast wzbudził zaciekawienie. Mówił wszystkim, że żyje ze sporego majątku ziemskiego pozostawionego w Polsce. W rozmowach określał siebie jako przeciwnika sanacji i zapiekłego wroga bolszewików. Elita berlińska przyjęła go z otwartymi ramionami, a najzupełniej dosłownie uczyniła tak Benita von Falkenhayn, jego pierwsza kochanka. Krągłą brunetkę Sosnowski poznał kilka lat wcześniej podczas wyścigów konnych w Sopocie, gdzie ścigał się jako dżokej z niemieckimi jeźdźcami. Stali się modną parą. Falkenhaynowie byli niezwykle ustosunkowaną rodziną, Benita znała wiele sekretarek w ministerstwach. Ponadto miała ponadprzeciętny talent do odkrywania ludzkich słabości. Z miłości do polskiego ułana dała się zwerbować, a potem już wspólnie namówili do współpracy oficera Abwehry Günthera Rudloffa, który z powodu skłonności do kart i alkoholu ciągle popadał w długi. Rudloff nie przekazał polskiemu wywiadowi jakichś rewelacyjnych materiałów, ale udaremnił próbę rozpracowania przez niemiecki kontrwywiad rotmistrza przeprowadzoną latem 1927 roku.
 
Kilka miesięcy później Benita wytypowała na szpiega Irene von Jena, urzędniczkę z ministerstwa wojny, która przekazała Sosnowskiemu dokumenty dotyczące budżetu Niemiec (w tym wydatków wojskowych). Kolejną agentką była Renate von Natzmer, która dostarczyła polskiemu wywiadowi niezwykle ważne dokumenty dotyczące niemiecko-sowieckiej współpracy wojskowej. Za dostarczane do kraju informacje w 1929 roku Sosnowskiemu nadano Złoty Krzyż Zasługi, a dwa lata później awansowano do stopnia majora.
 
Do wpadki polskiego szpiega doprowadził skrajny brak roztropności. Na początku 1932 roku rodzice Sosnowskiego złożyli mu wizytę w Berlinie. Mama rotmistrza przypadkiem zwierzyła się hrabinie Bucholtz, że wraz z mężem żyją skromnie w Milanówku. Dodała też, że nie mogą pomagać synowi. A przecież Sosnowski otwierał przy niemieckich znajomych koperty z pieniędzmi, które rzekomo miał mu wysyłać ojciec! Hrabina wcześniej próbowała zdobyć względy Sosnowskiego, ale ten ją ignorował, pałała więc żądzą zemsty. Zainspirowała powstanie artykułu w „Berliner Tribune”, w którym autor prawie wprost nazywał Sosnowskiego agentem. Wydawało się, że to bomba, ale po publikacji nic się nie wydarzyło. Rotmistrza nawet nie przesłuchano, a hrabinę Bucholtz – gdy się okazało, że to jej intryga – ludzie z towarzystwa wykluczyli ze swego grona. Zaś Sosnowskiego witano na przyjęciach żartobliwym powitaniem: „Dzień dobry, panie szpiegu!”.
 
Jednak Abwehra po cichu zaczęła prześwietlać Sosnowskiego, o czym poinformowała polskiego agenta kolejna kochanka z wyższych sfer. Oficerowie niemieckiego kontrwywiadu nasłali na dandysa piękną i rozwiązłą Ksenię von Bockenheim, by zdobyła serce rotmistrza, a potem przeszukała jego kieszenie i szuflady. Scenariusz wydarzeń znów był taki sam: Ksenia szaleńczo zakochała się w przystojnym obiekcie rozpracowania i wszystko mu wyśpiewała.
 
Sosnowskiego i jego siatkę zdekonspirowała w końcu tancerka Maria Kruse, którą rotmistrz rutynowo uczynił swoją nałożnicą. Podobnie jak w przypadku hrabiny Bucholtz kierowała nią zazdrość. Maria odnalazła listy, z których miało wynikać, że obiecał małżeństwo innej, poczuła się więc zdradzona. Gdy w styczniu 1934 roku major Sosnowski otrzymał rozkaz powrotu do kraju, zignorował go, bo pewnie wierzył, że znowu mu się uda wyprowadzić Niemców w pole. Jednak miesiąc później gestapo zgarnęło Sosnowskiego i jego świtę podczas przyjęcia, jakie wyprawił w domu. Aresztowano kilkadziesiąt osób, w tym samego rotmistrza i trzy jego najważniejsze agentki. Choć Polak nie mógł zapobiec temu, że dwie kobiety przez niego skazano na śmierć za szpiegostwo, podczas procesu w berlińskim sądzie całą winę starał się przyjąć na siebie, czym po raz kolejny ujął Niemców.
 
Sam Sosnowski był zbyt cenną zdobyczą, by tak po prostu ściąć mu głowę – dwa lata później wymieniono go na siedmiu niemieckich agentów złapanych przez polskie służby. W kraju na berlińskiego playboya i bohatera nie czekał jednak awans, ale dalsze więzienie. Polski wywiad uwierzył w prowokację Niemców, że Sosnowski był podwójnym agentem i pracował dla Rzeszy. Po stronniczym procesie, w którym m.in. nie dopuszczano świadków powołanych przez rotmistrza, został on skazany na 15 lat więzienia. Oprócz zdrady zarzucono mu także defraudację i niegospodarność – placówka pochłonęła w sumie 2 mln zł.
 
Po wybuchu II wojny światowej i zdobyciu Warszawy Niemcy nie dostali Sosnowskiego. Przewieziono go z Warszawy do Lwowa, a w końcu dostał się do niewoli sowieckiej. Miał umrzeć w wyniku wyczerpania po głodówce w celi więziennej w maju 1942 roku, jak wynika z dokumentów NKWD. Bardziej prawdopodobne wydaje się, że Polak, by przeżyć, podjął grę z sowieckimi służbami.
 
Do współpracy z Sowietami zwerbować go miał m.in. Paweł Sudopłatow, generał-lejtnant NKWD, specjalista od dywersji i zabójca Jewhena Konowalca, przywódcy Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów na emigracji. We „Wspomnieniach niewygodnego świadka” opublikowanych w 1996 roku generał napisał, że Sosnowski miał odstąpić stronie sowieckiej dwóch swoich szpiegów pracujących ciągle w Niemczech. Oprócz tego rotmistrz miał w Saratowie szkolić młodych enkawudzistów.
 
Rzekomy flirt Sosnowskiego z Sowietami potwierdza także śledcza NKWD Zoja Woskriesienska-Rybkina, na której rotmistrz, mimo zniszczenia więzieniem, zrobił niesamowite wrażenie. Reszta to domysły i strzępy niepewnych informacji. Podobno w 1943 roku Sosnowskiego przerzucono na terytorium Polski, by pomagał Armii Ludowej. We wrześniu 1944 roku miał przebić się do walczącej Warszawy i dopiero tam zginąć. Potwierdził to Iwan Sierow, późniejszy szef KGB i GRU, dodając, że rotmistrza zabito na rozkaz AK.
 
Czy tak było? Nie ma na to dowodów, podobnie jak na to, że Jerzy Sosnowski kiedykolwiek szkodził Polsce. A za jego misję berlińską jesteśmy mu winni wdzięczność i pamięć.
 
Rafał Geremek"
 
Tu skorygować należy jeszcze to, w jaki sposób rotmistrz dostał się w ręce NKWD( o ile faktycznie tak było). Otóż 16 czy 17 września 1939 roku, kiedy jak wiemy wszyscy, większość znaczniejszych ludzi w państwie przekraczała granice rumuńską i węgierską, Sosnowskiego jako osobę wiele wiedzącą a zatem być może dla niektórych niewygodną i niebezpieczną, rozkazano rozstrzelać. Żandarmi wyrok wykonywali(czy wykonali?), czy wtedy zginął czy ciężko ranny dostał się właśnie w ręce NKWD? Są różne hipotezy. Jeżeli ktoś z szanownych czytelników wiedzieć coś będzie na ten temat byłbym ogromnie zobowiązany.
 
 
WPROST nr7/2007
 
"II Rzeczpospolita stworzyła jeden z najlepszych wywiadów na świecie
 
Miesiąc po rozpoczęciu II wojny światowej akta polskiego wywiadu wpadły w ręce wroga. W ten sposób pogrzebano doskonałe siatki wywiadowcze, które wojskowe służby specjalne stworzyły w krótkim, dwudziestoletnim, okresie istnienia II Rzeczypospolitej.
Historia wywiadu i kontrwywiadu wojskowego II Rzeczypospolitej jest nierozerwalnie związana z Oddziałem II Wywiadowczym Sztabu Głównego Wojska Polskiego, popularnie zwanym "dwójką". Był on jedynym organem wywiadu i kontrwywiadu państwa polskiego.
Oko na Rzeszę
Do najgłośniejszych upublicznionych sukcesów polskiego wywiadu należała działalność placówki IN3. Kierował nią rotmistrz Jerzy Sosnowski, były oficer armii austriackiej, oficer 8. Pułku Ułanów, czterokrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych w wojnie polsko-bolszewickiej 1919-1920 r. Wysłany przez Oddział II do Berlina grał tam rolę polskiego arystokraty negatywnie nastawionego do rządu.Wielki znawca i miłośnik koni, doskonały gawędziarz opisujący m.in. walki z bolszewikami, potrafił bardzo szybko nawiązać kontakty w środowiskach wojskowych. Zwerbował nawet oficera Abwehry Gintera Rudolpha z placówki Abwehry przy dowództwie okręgu w Berlinie. Od niego otrzymał nazwiska kilku agentów w Polsce oraz tajne instrukcje Abwehry. Podbił także serce wcześniej poznanej w Polsce Benity von Falkenhayn, kuzynki szefa Sztabu Generalnego Reichswehry. W jej domu, w reprezentacyjnej dzielnicy Berlina Charlottenburg, często odbywały się przyjęcia, na których zdobywano cenne informacje oraz zawierano nie mniej cenne znajomości.
Rotmistrz Sosnowski zwerbował do współpracy z wywiadem nie tylko swoją starą przyjaciółkę, ale podając się za brytyjskiego dziennikarza, także kilka innych dam. Jedna z jego sympatii pracowała w Reichswehrministerium. Na podstawie fotokopii dokumentów oraz uzyskanych informacji dowództwo Wojska Polskiego miało wgląd w sytuację polityczną w Niemczech oraz plany rozbudowy armii niemieckiej. W 1932 r. Sosnowski zdobył nawet plany mobilizacyjne Reichswehry, ale zostały one uznane za niewiarygodne przez Oddział II. Sosnowski stracił bowiem zaufanie swoich zwierzchników. Podejrzewano go, że stał się sługą dwóch panów. Zdradzony przez jedną z kochanek trafił w lutym 1934 r. do więzienia. W kwietniu 1936 r. został wymieniony na siedmiu niemieckich agentów i przekazany do Polski. Tu jednak po dwuletnim śledztwie prowadzonym przez Oddział II, 7 czerwca 1939 r. skazano go za zdradę na 15 lat więzienia. Sosnowski nigdy się do zdrady nie przyznał."
 
O działalności słynnej polskiej "dwójki", niesamowitych wyczynach jej agentów, do roku 1939 i w czasie wojny do 1945, polecam książkę Stanisława Strumpha Wojtkiewicza "TIERGARTEN". Ja posiadam egzemplarz wydany przez wydawnictwo Książka i Wiedza z 1978 roku.

Wiecej: http://www.eioba.pl/a/3oik/polski-szpieg-jerzy-sosnowski#ixzz1pE5YpEV6
343  Hydepark / POLSKA / Odp: HISTORIA POLSKI - zakłamana i zakazana : Marzec 15, 2012, 20:15:51
Konotopy. Wojna z Moskwą 1654-1667.

Z serii "Bitwy i wojny ważne dla nas a nieznane".

  Wszyscy chyba, którzy choć trochę interesują się historią albo zaczytywali się w Sienkiewiczu słyszeli o kozakach i Chmielnickim. O Szwedzkim Potopie zapewne też. Ale o tym, że w tym samym czasie bo w latach 1654-1667 ( z przerwami w wyniku rozejmów) Rzeczpospolita prowadziła wojnę z Rosją chyba już pamięta niewielu. Konflikt był bardzo poważny i dla tej części świata dość istotny a sam przebieg walk i szereg stoczonych bitew niezmiernie interesujący zarówno z przyczyn militarnych jak i politycznych. Gorąco zachęcam wszystkich pasjonatów do poznania tematu bo naprawdę warto. Spłycając bardzo przyczyny wybuchu wojny i upraszczając można stwierdzić, iż dotyczyła ona Ukrainy a konkretnie praw do panowania nad nią. Chmielnicki bowiem oddał się pod protekcję Moskwy a część kozaków tego nie zaakceptowała. Nie podobało się to również Polsce i tatarskiemu chanowi. I wojna gotowa. Po jednej stronie więc Rosja i część zaporoskich kozaków, po drugiej Rzeczpospolita wraz z częścią zaporoskich kozaków i Tatarami. Jak widać "przedmurze chrześcijaństwa" czasami dopuszczało do sojuszów i niewiernych.

Jak już wspomniałem przebieg walk i cała sytuacja poltyczna były bardzo interesujące. Jako ciekawostkę, która może skłoni kogoś do zapoznania się dokładniej z tymi wydarzeniami podam jakieś fakty. Stoczono ponad 20 dość poważnych bitew na bardzo rozległym terenie. 3 listopada 1656 roku podpisano traktat polsko-rosyjski, w którym uzgodniono, że car Aleksy zostanie wybrany na króla Polski jeszcze za życia obecnego polskiego władcy Jana Kazimierza. Ten jednak będzie mógł zachować swą władzę dożywotnio. Na szczęście późniejsze wydarzenia, między innymi wojna ze Szwecją, zniweczyły te plany. Sojusznik tatarski zachowywał się bardzo lojalnie wobec polskiego władcy, często militarnie wymuszjąc dla niego wiele korzystnych rozwiązań i decyzji...Zachowanie wojsk podległych hetmanowi Czarnieckiemu potwierdza tezy o o tym, że wojna nie zawsze prowadzona była "po rycersku" jak to w szkole uczyli. To znaczy przez stronę polską bo o innych uczyli. Krwawe pacyfikacje, miasteczko Stawiszcze po dwukrotnym buncie przeciwko polskiej władzy pozostało bez ani jednego mieszkańca a zwłoki Bogdana Chmielnickiego na rozkaz hetmana zostały wyrzucone z grobu. Ale nie o tym, jak jeszcze raz namawiam-zainteresowani niech sięgną do żródeł bo warto. Tyle wstępem.
 
W roku 1659 miejscowość Konotop oblegana była przez Rosjan w sile ponad 35 tysięcy, pod dowództwem księcia Trubeckiego. Przeciwko nim wyruszył hetman kozacki Iwan Wyhowski prowadząc (źródła podają różnie o sile wojsk kozackich i tatarskich ale na pewno nie mniej niż 29 tysięcy) i 1500 żołnierzy polskich. Na wieść o ich zbliżaniu się książe Trubecki dla ich zatrzymania wysyła około 5600 żołnierzy rosyjskiej jazdy i 2000 kozaków a dowodzi nimi Semen Pożarski. Wyhowski zaatakował Rosjan od czoła a bardzo ruchliwi Tatarzy obeszli zagonem i natarli na tyły. To zadecydowało o wyniku bitwy. Ponad 5 tysięcy Rosjan i sam Pożarski dostali się do niewoli. Jeńców oddano Tatarom. Sam Pożarski stanął przed chanem. Ten musiał go czymś sprowokować bowiem jeniec napluł władcy w twarz. To spowodowało wymordowanie wszystkich jeńców. Ponad 5 tysięcy ludzi.
 
Dziś na Ukrainie przez wielu historyków Konotopy uznawane są za miejsce największego zwycięstwa wojsk ukraińskich nad Rosjanami. O udziale w bitwie Polaków, Tatarów zbyt często się nie wspomina. O tym, że była to też walka bratobójcza, bo część kozaków popierało moskiewskiego cara również.
 
Sam Iwan Wyhowski był również ciekawą ale i tragiczną postacią. Kozak ale i posiadał polskie szlachectwo. W bitwie pod Żółtymi Wodami trafił do tatarskiej niewoli. Wykupił go sam Bohdan Chmielnicki i powierzył mu stanowisko pisarza generalnego wojska zaporoskiego. jak mozna się już było domyślić był zwolennikiem porozumienia kozacko-polskiego. Brał czynny udział w wojnie, o której tu wspominamy i odniósł wiele zwycięstw ( jeszcze raz plecam zapoznać się z tym fragmentem historii). Od 1660 roku sprawował urząd wojewody kijowskiego. Przez wrogów politycznych został oskarżony o sprzyjanie carowi. Bez wyjaśnienia i sądu został rozstrzelany przez polskie wojsko.
 
http://www.youtube.com/watch?v=RIIV_QGHM9Y&feature=related



344  O Projekcie CHEOPS / Ślęża - i inne miejsca mocy / Odp: Komes Piotr. : Marzec 15, 2012, 18:40:21
Witaj Barneyos. Uśmiech .....Tak naprawdę, to cały obraz jest kluczem.
Biskup, o którego płaszczu wspomniałeś ma prawdopodobnie twarz samego Matejki. Czy jest tutaj głowa lwa? Trudno powiedzieć. W brodzie Piotra moja koleżanka zauważyła kobietę z dzieckiem na ręku i grupę towarzyszących jej osób. Niesamowita jest ręka unosząca się nad głową tej niewiasty. Obraz z Piotrem zapromowała po raz pierwszy w historii nasza telewizja. Zielone oblicze Bafometa na pierwszym planie było wprost rewelacyjne. Na jednym ze zbliżeń fotograficznych, które udało się zrobić w muzeum, widać wyraźnie podpis mistrza Jana oraz datę powstania samego obrazu.
   

   
345  Rozwój duchowy / Wydarzenia, kursy, prezentacje i warsztaty / Odp: Nizależna Telewizja - Audycja specjalna – 12 marca 20:00 : Marzec 15, 2012, 16:58:48
U mnie wszystko jest Ok. Może jakość ogladania zależy od dostarczyciela internetu.
Moim jest TV kablowa VECTRA. Uśmiech
346  Rozwój duchowy / Wydarzenia, kursy, prezentacje i warsztaty / Jare Gody 2012 : Marzec 15, 2012, 16:45:04
Zachodniosłowiański Związek Wyznaniowy  SŁOWIAŃSKA WIARA zaprasza wszystkich członków i sympatyków na obrzęd budzącego się życia – JARE GODY u podnóża Świętej Góry Ślęży. Jak co roku spotykamy się na polanie z białym kamieniem -  Sobótka,  ul  Armii Krajowej.  Także i tym razem wynajęliśmy schronisko  „Pod Wieżycą”. Koszt noclegu wraz z obiadem to 75 złotych. Liczba miejsc jest ograniczona. W celu rezerwacji prosimy o kontakt:  zzwsw@strona.pl



 PLAN  UROCZYSTOŚCI
 
PIĄTEK  -  30 MARCA
Święto poprzedzi koncert black - metalowy we wrocławskim  klubie Madness, ul Hubska 6.

SOBOTA -  31 MARCA
12:00 – 13:30 ­­– Wiec ZZW SW (tylko dla członków zaprzysiężonych).

14:00 – 16:00 – Prelekcja Michała Adamusa: „Magia słowiańska. O narodzinach i śmierci w wierze przyrodzonej ” oraz  spotkanie z autorem książki „Axis Mundi”.

16:30 – 18:00 – Przygotowania do obrzędu

18:00 – Rozpoczęcie obrzędu.

19:30 – 21:00  Wieczerza

21:00 ­­– Rozpoczęcie koncertu kapeli folkowej Percival.

 NIEDZIELA - 1 KWIETNIA
Zwiedzanie masywu Ślęży.

http://www.slowianskawiara.info.pl/
347  O Projekcie CHEOPS / Ślęża - i inne miejsca mocy / Odp: Komes Piotr. : Marzec 15, 2012, 11:03:15
Ostatnia moja wizyta w Muzeum Narodowym we Wrocławiu zaowocowała lepszymi zdjęciami obrazu J.Matejki - ,,Piotr Włostowic sprowadza cystersów do Polski'', na których można teraz zobaczyć więcej ciekawych szczegółów. Uśmiech




Jak dokładnie widać, noga Piotrowego tronu opiera się na tajemniczym Sfinksie.


Zdrożony podróżą pielgrzym przypomina tarotowego ''głupca'', na którego czeka nowa droga życia.

Ciekawa postać saracena, ukryta po lewej stronie obrazu Matejki.
                   
Dziecko stojące za tronem Piotra, całujące głowicę miecza.

Edit. Przywrócono zdjęcia.
348  Hydepark / Kultura i sztuka / Odp: WIEDZA TAJEMNA UKRYTA W OBRAZACH . : Marzec 15, 2012, 01:01:01
Sandro Botticelli i bieluniowy haj Mrugnięcie

„Mars i Wenus” to jeden ze sztandarowych obrazów Botticellego. Nie tak dawno pewien historyk przyglądający się dziełu dostrzegł szczegół, który dotychczas umykał uwadze znawców sztuki. Znajdujący się w prawym dolnym rogu obrazu, lekko „rozanielony” satyr trzyma pewien przedmiot, który jest niczym innym jak owocem bielunia – rośliny o silnych właściwościach psychoaktywnych. Efektami jej zażycia jest m.in. obłęd i pożądanie – wiedzieli już o tym starożytni Grecy.



To z pozoru mało istotne odkrycie rzuciło całkiem nowe światło na obraz Botticellego. Pojawiła się nawet teoria mówiąca, że zamierzeniem artysty było metaforyczne przedstawienie Adama i Ewy oraz zakazanego owocu zerwanego z drzewa poznania dobra i zła.

349  Rozwój duchowy / Wydarzenia, kursy, prezentacje i warsztaty / Odp: Nizależna Telewizja - Audycja specjalna – 12 marca 20:00 : Marzec 12, 2012, 22:53:04
To prawda, może dzięki nim więcej tajemnic ujrzy światło dzienne.
Audycję można od jutra oglądać w umieszczonym na stronie archiwum oraz na yutobie Uśmiech

http://www.youtube.com/user/niezaleznatelewizja
350  Rozwój duchowy / Wydarzenia, kursy, prezentacje i warsztaty / Nizależna Telewizja - Audycja specjalna – 12 marca 20:00 : Marzec 12, 2012, 17:35:14
Uwaga! Dzisiaj mamy dla Was gorący materiał specjalny dotyczący podziemi Dolnego Śląska. Prosimy o zaproszenie na audycję znajomych, jak również rozpowszechnienie zapisu dzisiejszej audycji, ponieważ waga informacji w nim zawartych jest wielka.

http://niezaleznatelewizja.pl/2012/03/audycja-specjalna-12-marca-20-00/
Strony: 1 ... 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 [14] 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 ... 57
Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Strona wygenerowana w 0.266 sekund z 19 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

rekogrupastettin grotasmierci world-anime k-l naprawiacze