Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Kwiecień 24, 2024, 23:20:29


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: [1] 2 |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: POTWORY - stworzył Bóg piątego dnia  (Przeczytany 41694 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« : Czerwiec 09, 2009, 21:27:08 »

Cytat:  I Mojżeszowa 1:21
I stworzył Bóg wszelkie potwory i wszelkie żywe, ruchliwe istoty ...

Temat o dziwnych stworach, nie tylko o Loch Nes. Swego czasu czytałem książkę (tytułu nie pamiętam), w której było stwierdzone, ze w czasie II wojny światowej dość często znajdowano dziwne, olbrzymie zwierzęta lub ich szczątki, jednak nikt specjalnie nie zajmował się upamiętnianiem tych znalezisk gdyż działania wojenne były ważniejsze niźli takie bzdety. Pamiętam opis (bardzo wyjątkowy z racji jego zamieszczenia przez niemieckiego oficera łodzi podwodnej) znalezienia oka jekiegoś stwora, o średnicicy 1-go metra. To i wiele innych doniesień wskazuje na fakt zamieszkiwania na naszej matuchnie Ziemi zwierząt, których naprawdę nie znamy i mamy wszelkie podstawy przypisać im miano "potworów".
Poniższy link pokazuje ciekawy okaz, jednak chyba daleko mu jeszcze do miana "potwora":

http://video.interia.pl/obejrzyj,film,114205,sortuj,p,st,24H,pozycja,2,Niespotykane_zwierz%C4%99ta



[załącznik usunięty przez administratora]
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #1 : Czerwiec 22, 2009, 21:53:28 »

"Mężczyźni z Lisburn odnaleźli wielkiego węża w Amazonce
To brzmi jak jedna z przygód Indiany Jonesa. Po 23 latach badań wliczając w to wyszczególnioną naukę starożytnej sztuki, kultury obejmującej 3000 lat i trzy kontynenty, aż po najnowszą w technikę obrazowania satelitarnego, ojciec i syn wybrali się w niezwykłą podróż do głębi serca Peruwiańskiej Amazonki, aby potwierdzić ich teorię, że żyje tam wielka Anakonda.




A dokładnie mieszkańcy Lisburn: Mike Warner (73) i jego syn Greg (44), szukali dowodów, na to, że to jest dom ?Yacumamy? i w rzeczywistości chcieli zdobyć zdjęcie tego węża. Potwór z dżungli, o którym raporty mówią, że dochodzi do 40 metrów długości i dwóch metrów w średnicy! To przyćmiewa jakiegokolwiek węża znanego nauce. Ta anakonda nie jest zielona, lecz ciemno brązowa i jest znana miejscowym tubylcom jako 'czarny boa' lub 'Yacumama'. W wolnym tłumaczeniu ?Yacumama? oznacza ?Matkę Wody?, doniesienia o tym olbrzymim wężu mają mnóstwo wspólnego z historią dorzecza Amazonki." ...

http://www.paranormalne.pl/index.php?showtopic=20628
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #2 : Sierpień 27, 2009, 13:41:17 »

Potwór z Loch Ness na Google Earth
Środa, 26 sierpnia (07:44)



Na zdjęciach satelitarnych szkockiego jeziora Loch Ness zauważono niezidentyfikowany obiekt. Zwolennicy teorii grasowania w tych okolicach bestii przypominającej wymarłego plezjozaura uważają, że na zdjęciach uwieczniono słynnego potwora Nessie, który do dziś zwinnie wymyka się naukowcom i wciąż pozostaje wielką tajemnicą. O "odkryciu" na Google Earth pisze "The Sun" w swoim internetowym wydaniu
...

http://anglia.interia.pl/wiadomosci/news/tajemnicza-bestia-na-zdjeciach-satelitarnych,1358070
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
Mobius
Gość
« Odpowiedz #3 : Sierpień 27, 2009, 15:27:26 »

Tak wygląda dziecko kosmitów



Ten stworek jest określany jako "dziecko kosmitów". Cztery lata temu wpadł przypadkowo w pułapkę zastawioną przez meksykańskiego farmera. Ciało tej tajemniczej istoty zostało przekazane naukowcom. I wyniki badań okazały się szokujące, bo "dziecko kosmitów" nie posiada DNA.

<a href="http://www.youtube.com/v/Q3Qpm2BOJuE&amp;hl=pl&amp;fs=1" target="_blank">http://www.youtube.com/v/Q3Qpm2BOJuE&amp;hl=pl&amp;fs=1</a>

 Historię tej tajemniczej istoty przypomina "Fakt". Bulwarówka pisze, że ciało "dziecka kosmitów" badano w renomowanych instytutach badawczych w Meksyku i Kanadzie. I nic. Nie wykryto nic. Ta istota nie posiada kodu DNA. Stąd podejrzenie, że stworek nie jest z naszego świata.

"To kolejny dowód na to, że mamy do czynienia z istotą pozaziemską" - przekonuje na łamach "Faktu" Jaime Maussan, specjalista od UFO.

Cała ta niesamowita historia zaczęła się cztery lata temu, kiedy "dziecko kosmitów" wpadło w sidła jednego z meksykańskich farmerów. Wpaść w nią miały dzikie zwierzęta. Okazało się jednak, że w pułapce "wylądowało" coś, co wzbudziło w farmerze prawdziwe przerażenie.

"Przestraszony Meksykanin wraz z sąsiadami utopił istotę. Kilka miesięcy później jej ciało przekazał naukowcom. Wkrótce sam zginął w tajemniczych okolicznościach" - czytamy w "Fakcie".

źródło- http://www.dziennik.pl/zycienaluzie/article437221/Tak_wyglada_dziecko_kosmitow.html
Zapisane
Symeon
Gość
« Odpowiedz #4 : Wrzesień 07, 2009, 16:11:37 »

Odkryto nowy gatunek - szczur wielki jak kot



Nieznany do tej pory gatunek wielkiego szczura znaleziono w dżungli Papui-Nowej Gwinei - podaje portal internetowy BBC.

Szczur, sfilmowany przez naukowców w kraterze Bosawi w głębi dżungli, miał 82 centymetry długości. Co więcej, zwierzę nie bało się ludzi, z którymi prawdopodobnie wcześniej nie miało żadnego kontaktu. "To największy szczur na świecie" - ocenił wchodzący w skład ekipy dr Kristofer Helgen z muzeum historii naturalnej.

Ekspedycja kręciła film na potrzeby programu BBC "Zagubiony ląd wulkanu".

Krater nieczynnego wulkanu Bosawi ma ściany o wysokości kilometra i stanowi zamknięty ekosystem. Nawet żyjące w pobliżu plemię Kasua, z którego pochodzili przewodnicy współpracujący z BBC, nie znało tej okolicy.

Zdaniem naukowców, gwinejski gryzoń, mający rozmiary dużego kota, należy do tego samego rodzaju co pospolite szczury.

http://wiadomosci.onet.pl/2038355,12,item.html
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 07, 2009, 16:12:06 wysłane przez Symeon » Zapisane
lukasz245
Gość
« Odpowiedz #5 : Wrzesień 07, 2009, 16:22:28 »

 Duży uśmiech ja znalazlem najdzwniejszego stwora wszechczasow  Szok

http://pl.wikipedia.org/wiki/Człowiek
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 07, 2009, 21:03:07 wysłane przez lukasz245 » Zapisane
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #6 : Wrzesień 07, 2009, 20:22:59 »

Lukasz, link który podałeś nie wyświetla mi się.
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
chanell

Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 72
Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 3453



Zobacz profil
« Odpowiedz #7 : Wrzesień 07, 2009, 20:28:19 »

Lukasz, link który podałeś nie wyświetla mi się.


 u  mnie też.

Natomiast dzisiaj przeczytałam taką info;
http://facet.interia.pl/ciekawostki/news/sfotografowali-potwora-z-loch-ness,1364183,4824
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 07, 2009, 20:28:31 wysłane przez chanell » Zapisane

Na wszystkie sprawy pod niebem jest wyznaczona pora.

            Księga Koheleta 3,1
lukasz245
Gość
« Odpowiedz #8 : Wrzesień 07, 2009, 21:05:13 »

 Płacz nie wiem dlaczego ale nie moge zmienic tego linka , nawet jak go recznie wpisze i tak dzieje sie to samo

hmmmmmmm a moze ten stwor nie istnieje  Coś Duży uśmiech
Zapisane
Symeon
Gość
« Odpowiedz #9 : Wrzesień 07, 2009, 21:19:11 »

Lukasz245, zrób tak: kliknij na "modyfikuj wiadomość" a następnie zaznacz cały adres i wybierz opcję "umieść odnośnik", to jest trzecia od lewej dolna ikona.
Nawet bez wchodzenia na stronę można się domyślić, że tym potworem ma być człowiek Mrugnięcie
Zapisane
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #10 : Luty 25, 2010, 19:41:22 »

Wielki wąż morski sfilmowany!!
wp.pl | dodano: 2010-02-09 (13:23)



Podczas badań prowadzonych w Zatoce Meksykańskiej, przez grupę pracowników Uniwersytetu Stanowego w Luizjanie na zlecenie firm paliwowych, oczom naukowców ukazała się gigantyczna, bardzo dziwna ryba.

...
Krążą mity na temat olbrzymich morskich potworów przypominających węże. Jest to jednak najprawdopodobniej osobnik z gatunku Regalecus glesne – Wstęgor królewski. Dotychczas widziane osobniki miały najwyżej 8 metrów długości, natomiast ten – aż 17 metrów! Ma wydłużony, wężowaty kształt, żyje na dość dużych głębokościach, dlatego pierwszy raz udało się uchwycić to stworzenie w jego naturalnym środowisku.
...

http://odkrywcy.pl/kat,111394,title,Wielki-waz-morski-sfilmowany,wid,11941717,wiadomosc.html
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #11 : Czerwiec 05, 2010, 13:25:02 »

Legendarny wąż morski naprawdę żyje!

Żeglarze od stuleci opowiadali o morskim potworze, gigantycznym wężu żyjącym w głębinach. Okazuje się, że takie stworzenie realnie istnieje. Zespół naukowców sfilmował je w wodach Zatoki Meksykańskiej.


Przypadkowo złowiony, długi na 5 m, wstęgor królewski /MWMedia

...

Tajemnica oceanów

Nauka miała dotąd tylko sporadyczny kontakt z ogromnymi egzemplarzami tej ryby. Były to zwykle martwe stworzenia wyrzucone przez fale na brzeg. Największy przebadany przez ekspertów osobnik z gatunku Regalecus glesne, czyli wstęgora królewskiego, miał ok. 8 metrów długości i ważył 272 kg.

...

http://facet.interia.pl/ciekawostki/groza-i-kryminaly/news/legendarny-waz-morski-naprawde-zyje,1481995,4824

////////////////////////////////////////////////////

Edycja:

Rekiny-giganty grasują w głębinach

Doniesienia o spotkaniach z olbrzymimi rekinami, większymi od żarłaczy białych, napływają z wielu regionów świata. Kryptozoolodzy twierdzą, że są to pradawne drapieżniki - megalodony.


Szczęki megalodona sprzed kilku milionów lat /MWMedia

...

Największy współczesny rekin niebezpieczny dla człowieka, żarłacz biały (Carcharodon carcharias), może podobno osiągać 12 m długości i 7 t wagi, jednak największe okazy złowione były długie na 5 m i ważyły 2 t.
czytaj dalej
 

Drapieżniki te stanowią więc tylko blade odbicie groźnego megalodona, który długi był na 33 m i ważył ok. 125 ton. Co istotne, skarłowaciała odmiana megalodona żyła w morzach jeszcze

Skamieniały ząb megalodona /MWMedia

100 tysięcy lat temu.

Wielu kryptozoologów wskazuje, że właśnie ten "karzeł" - mierzący ponad 20 m i ważący ponad 50 ton! - mógł przetrwać do dziś i to on odpowiada za tajemnicze zgony turystów na Pacyfiku w rejonie Australii.

...

http://facet.interia.pl/ciekawostki/groza-i-kryminaly/news/rekiny-giganty-grasuja-w-glebinach,1392093,4824
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 05, 2010, 15:33:48 wysłane przez Dariusz » Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #12 : Lipiec 23, 2010, 10:01:36 »

Gigantyczna meduza poraziła 150 osób
23.07.2010  08:07


Poparzone dzieci były bardzo przestraszone Fot. AP/Rich Beauchesne

Największa meduza świata zaatakowała na plaży.

 
Bełtwa festonowa pojawiła się na plaży w amerykańskim stanie New Hampshire. Około 150 osób zostało poparzonych, dziewięcioro dzieci trafiło do szpitala.

 
Gatunek spotykany jest często w chłodniejszych częściach Pacyfiku, Oceanu Atlantyckiego a także w Bałtyku. Jej ciało może mieć 2 metry średnicy. Najgorsze są jednak czułki. Są zgrupowane w ośmiu pękach mają nawet 30 metrów długości, ale są cienkie i prawie niewidoczne. Bełtwy rzadko pojawiają się na plażach. - Nigdy w życiu nie widziałem czegoś takiego - powiedział Brian Warburton, pracownik Parku Narodowego New Hampshire.

...

http://deser.pl/deser/1,97052,8168948,Gigantyczna_meduza_porazila_150_osob.html

 A oto to "zwierzątko":


Bełtwa festonowa  Autor: Robert Dzwonkowski
« Ostatnia zmiana: Lipiec 23, 2010, 10:04:42 wysłane przez Dariusz » Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #13 : Styczeń 19, 2011, 19:17:15 »

Potwory z głębin Bałtyku



Większości z nas Bałtyk kojarzy się z wakacyjnym wylegiwaniem się na plaży, albo leniwymi kąpielami w spokojnych i wydawałoby się – całkiem bezpiecznych wodach. Tymczasem Morze Bałtyckie skrywa w sobie wiele mrocznych tajemnic, o których nie śniło się bohaterom serialu „Z archiwum X”.

Okazuje się bowiem, że nasze pozornie niepozorne morze jest od stuleci siedliskiem dziwnych stworzeń. Już w XVI stuleciu Francuz Abroise Pare wydał traktat „O pochodzeniu potworów”, który miał być atlasem potworów morskich ku przestrodze żeglarzy. Jak wynika z traktatu - Morze Bałtyckie tego okresu budziło wśród żeglarzy największą trwogę z powodu grasujących w nim potworów, takich jak na przykład gigantyczne ślimaki i biblijny lewiatan. Pojawiały się tu regularnie również węże i diabły morskie, ogromne kałamarnice, syreny i trytony. No cóż, okazuje się, że nasz sędziwy Neptun włada niezliczoną ilością morskich tajemniczych stworzeń.



Czym jest tajemniczy lewiatan? Słowo to używane jest czasem na określenie dużego zwierzęcia morskiego. Na przykład w w Moby Dicku Hermana Melville'a określa się nim wieloryby. Dawniejsze zapisy mogą jednak sugerować, że było to zupełnie inne stworzenie. Świadczą o tym na przykład zapisy z Biblii, gdzie w Księdze Hioba występuje bardzo szczegółowy opis tego stworzenia. Wynika z niego że lewiatan jest stworzeniem wodnym, wyposażonym w ostre zęby, ma ciało pokryte łuskami, a z paszczy tryska mu ogień. Nic dziwnego, że niektórzy naukowcy twierdzą, iż lewiatan był jakimś rodzajem dinozaura – wielkim morskim gadem żyjącym jeszcze w czasach starożytnych. Inni upierają się, że lewiatanem był daleki krewniak krokodyli – sarkozuch. W opisach związanych z Morzem Bałtyckim lewiatan dodatkowo wzbudzał strach swoim rykiem. Niektórzy marynarze twierdzili też, że łeb ma podobny do głowy konia.

1/2

...

http://jegoego.pl/kat,112878,title,Potwory-z-glebin-Baltyku,wid,13051999,wiadomosc.html?ticaid=5ba14
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
Betti
Gość
« Odpowiedz #14 : Styczeń 19, 2011, 19:55:00 »

lewiatan

Żydowskie legendy i literatura rabiniczna
Słowo "Lewiatan" pojawia się w komentarzu Szlomo Jicchakiego (Rasziego) na temat ustępu w Księdze Rodzaju 1:21, mówiącego: Tak stworzył Bóg wielkie potwory morskie i wszelkiego rodzaju pływające istoty żywe, którymi zaroiły się wody, oraz wszelkie ptactwo skrzydlate różnego rodzaju[10]. W hebrajskim oryginale wielkie potwory morskie to taninim. Raszi pisze: Zgodnie z legendą, odnosi się to do Lewiatana i jego towarzyszy. Bóg stworzył samca i samicę Lewiatana, później zabił samicę i zostawił dla prawych, ponieważ gdyby Lewiatany rozmnożyły się, świat nie wytrzymałby tego.
W żydowskiej legendzie zapisanej w midraszu Pirke de-Rabbi Eliezer z VIII/IX w., pojawiła się informacja, że ryba, która połknęła Jonasza, ledwo co uniknęła pożarcia przez Lewiatana, który zjadał jednego wieloryba dziennie[11].
W hymnie autorstwa Eleazara Kalira, Lewiatan jest wężem, który otacza Ziemię, trzymając ogon w pysku, podobnie jak grecki Uroboros lub nordycki Jormungand.
W literaturze kabalistycznej Lewiatan symbolizował Samaela (anioła śmierci, oskarżyciela, uwodziciela, ducha zniszczenia), który w przyszłości miał zginąć[12].
Poza legendą o podaniu mięsa Lewiatana (jak również Behemota i Ziza) prawym podczas Sądu Ostatecznego, wzmianki o tym stworzeniu interpretowane są jako symbolizującym morze[13] (podczas gdy Behemot - ziemię, a Ziz - powietrze).
Żydowskie podania o Lewiatanie przypominają kanaanickie legendy o konfrontacji pomiędzy bogiem Baalem i siedmiogłowym potworem Lotanem, którego pokonuje[14]. Tymczasem w babilońskim eposie Enuma Elisz, pojawia się historia walki boga Marduka z potworem morskim, jego babką i boginią chaosu oraz stworzenia Tiamat. Została ona pokonana, a z jej ciała powstaje ziemia i niebo[15]. Te mity starożytnych ludów śródziemnomorskich miały wpływ na powstanie legend żydowskich o Lewiata
Księga Hioba 41:1-34 - Czy krokodyla [tj. Lewiatana] chwycisz na wędkę lub sznurem wyciągniesz mu język, czy przeciągniesz mu powróz przez nozdrza, a szczękę hakiem przewiercisz? Może cię poprosi o łaskę? czy powie ci dobre słowo? Czy zawrze z tobą przymierze, czy wciągniesz go na stałe do służby? Czy pobawisz się nim jak z wróblem, czy zwiążesz go dla swych córek? Czy towarzysze go sprzedadzą, podzielą go między kupców? Czy przebijesz mu skórę harpunem, głowę mu dzidą przeszyjesz? Odważ się rękę nań włożyć, pamiętaj, nie wrócisz do walki. Zawiedzie twoja nadzieja, bo już sam jego widok przeraża. Kto się ośmieli go zbudzić? Któż mu wystąpi naprzeciw? Kto się odważy go dotknąć bezkarnie? - Nikt zgoła pod całym niebem. Głosu jego nie zdołam przemilczeć, o sile wiem - niezrównana. Czy odchyli kto brzeg pancerza i podejdzie z podwójnym wędzidłem? Czy otworzy mu paszczy podwoje? Strasznie jest spojrzeć mu w zęby. Grzbiet ma jak płyty u tarczy, spojone jakby pieczęcią. Mocno ze sobą złączone, powietrze nawet nie przejdzie. Tak jedna przylega do drugiej, że nie można rozluźnić połączeń. Jego kichanie olśniewa blaskiem, oczy - jak powieki zorzy: z ust mu płomienie buchają, sypią się iskry ogniste. Dym wydobywa się z nozdrzy, jak z kotła pełnego wrzątku. Oddechem rozpala węgle, z paszczy tryska mu ogień. W szyi się kryje jego potęga, przed nim skacząc biegnie przestrach, części ciała spojone, jakby ulane, nieporuszone. Serce ma twarde jak skała, jak dolny kamień młyński. Gdy wstaje, mocni drżą ze strachu i przerażeni tracą przytomność. Bo cięcie mieczem bez skutku, jak dzida, strzała czy oszczep. Dla niego żelazo - to plewy, brąz - niby drzewo zbutwiałe. Nie płoszy go strzała z łuku, kamień z procy jest źdźbłem dla niego. Dla niego źdźbłem maczuga, śmieje się z dzidy lecącej. Pod nim są ostre skorupy, ślad jakby wału zostawia na błocie. Głębię wód wzburzy jak kocioł, na wrzątek ją zdoła przemienić. Za nim smuga się świeci na wodzie, topiel podobna do siwizny. Nie ma mu równego na ziemi, uczyniono go nieustraszonym: Każde mocne zwierzę się lęka jego, króla wszystkich stworzeń[3].
Księga Psalmów 74:14 - Ty zmiażdżyłeś łby Lewiatana, wydałeś go na żer potworom morskim[4].
Księga Psalmów 104:24-26 - Jak liczne są dzieła Twoje, Panie! Ty wszystko mądrze uczyniłeś: ziemia jest pełna Twych stworzeń. Oto morze wielkie, długie i szerokie, a w nim jest bez liku żyjątek i zwierząt wielkich i małych. Tamtędy wędrują okręty, i Lewiatan, którego stworzyłeś na to, aby w nim igrał[5].
Księga Izajasza 27:1  W ów dzień Pan ukarze swym mieczem twardym, wielkim i mocny
Niektórzy kreacjoniści twierdzą, że Lewiatan był dinozaurem, takim jak parazaurolof
(Był dużym hadrozaurem osiągał do 10 metrów długości oraz 4,5 metra wysokości. Ważył od około 4,5 do 5 ton.)
 lub wielkim morskim gadem - kronozaurem
Był to jeden z największych w historii Ziemi gadów morskich. Długość jego opływowego ciała wynosiła około 9 metrów, przy masie ciała około 10 ton. Wcześniej szacowano, że miał 12-13 metrów długości,

Porównanie sylwetki człowieka z parazaurolofem

Kronosaurus

Betti Uśmiech pozwoliłam sobie zmniejszyć obrazek - chanell
« Ostatnia zmiana: Luty 13, 2011, 23:29:54 wysłane przez chanell » Zapisane
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #15 : Luty 13, 2011, 19:28:57 »

Australijski naukowiec: Na Nowej Gwinei żyją dinozaury!
mwmedia 03.02.2011 12:57


Ludzie, którzy twierdzą, że widzieli żywego Apatosaurusa (fot. mwmedia)

Australijski kryptozoolog Brian Irwin twierdzi, że w trakcie swej podróży przez Papuę Nową Gwineę spotkał wielu ludzi, którzy napotkali wielkie gady, które nauka uznaje za wymarłe.

Według Briana Irwina, nie wszystkie dinozaury wymarły 65 milionów lat temu. Dowodów na to jest, podobno, wiele. Niektóre z nich Irwin zebrał w 2010 roku, w trakcie swej podróży na Papuę Nową Gwineę. Szczególnie istotne mają być relacje świadków, tubylców mieszkających na setkach wysp zajmujących znaczny obszar tego państwa.

Przykładowo, kilku mieszkańców osady na wyspie New Britain, zapewniało go, że w okolicznych lasach tropikalnych zaobserwowali dwa stworzenia podobne do dinozaurów. Zbliżone informacje przekazała także ludność wyspy Ambungi, gdzie w 1990 roku widziano duże “gadzie” stworzenie, które wyszło z morza na brzeg i zniknęło w gęstym lesie. Z kolei na wyspie Alage podobnego dużego i poruszającego się na dwóch nogach gada widziano w latach 2005-2006. Stworzenie miało długi ogon i długą szyję, głowę jak żółw. Świadkowie twierdzili, że było naprawdę ogromne, bo długości 10-15 metrów.

Najwięcej świadków, jak twierdzi Brian Irwin, opisywało widziane przez nich wielkie gady tak, jak według paleontologów miał wyglądać Therizinosaurus wymarły dziesiątki milionów lat temu.

W przypadku spotkania z takim zwierzęciem na wyspie Ambungi, świadkami były dwie kobiety płynące łodzią po morzu. Zapewniały, że widziały takie gada stojącego przez chwilę na skałach klifu i spoglądającego w ich kierunku. W sumie podobne relacje złożyło dziewięć osób, które widywały takiego wielkiego gada od początku lat dziewięćdziesiątych XX-go wieku. Według świadków, spotkania miały miejsce co 4-5 lat, zwykle pod koniec grudnia. Irwin zakłada, że mogą to być stworzenie prowadzące nocny tryb życia.

Zarówno na wyspie Ambungi, jak i na Alage, świadkowie mieli też wielokrotnie widzieć ogromne, charakterystyczne ślady odciśnięte w piasku - odciski wielkich trójpalczastych stóp. Najbogatszej w szczegóły relacji o spotkaniu z tajemniczym wielkim gadem dostarczyli Brianowi Irwinowi Simon i Margaret Patoklit.

1/2

...

http://niewiarygodne.pl/kat,1017181,title,Australijski-naukowiec-Na-Nowej-Gwinei-zyja-dinozaury,wid,13100561,wiadomosc.html
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #16 : Marzec 16, 2011, 11:03:41 »

10 potworów, które nie istnieją, choć wciąż ich ktoś szuka



Choć pragnienie odkrycia nieznanego jest jednym z najbardziej oczywistych motywów poszukiwań naukowych, to nie zawsze jest ono jednocześnie gwarantem postępu. Poszukując tego, co wciąż nie jest jeszcze odkryte, walczymy często z własnym strachem i własnymi lękami. Stajemy oko w oko z własną, często nie do końca zwerbalizowaną, sferą sacrum. Bo przecież - rzucając wyzwanie światu nauki, odzieramy go z magii domysłów i mniemań. Wchodząc w sferę wiedzy, wychodzimy ze sfery baśni.

Tworząc klasyfikacje, schematy i definicje zabijamy to, co tajemnica natury misternie ułożyła w labiryncie niepewności. Podróż przez labirynt zaś, jak wszyscy wiemy, doprowadzić nas może łatwo do zguby i do szaleństwa. Nie każdy ma przecież swoją Ariadnę i nie każdy pamięta ostrzeżenie wypowiedziane dawno temu przez niemieckiego filozofa: "Ten, który walczy z potworami powinien zadbać, by sam nie stał się potworem. Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również w nas." Pamiętając o tym ostrzeżeniu nie kierujmy się w naszych fascynacjach li tylko i wyłącznie chęcią odkrycia tego, czego jeszcze nikt nigdy nie odkrył i nie zbadał. Być może urok niektórych rzeczy polega na tym właśnie, iż nikt jeszcze nie ośmielił się ich zbadać, zmierzyć i zważyć?

Przedstawiamy Wam 10 legendarnych potworów, których szuka gatunek ludzki w różnych częściach naszego świata. Choć nigdy jeszcze nie udało się znaleźć dowodów na istnienie żadnej z wymienionych przez nas bestii, to świat nie ustaje w poszukiwaniach. Nie ustanie nigdy. Nawet wtedy, kiedy zda sobie sprawę z tego, iż tropiąc potwory, tropi tak naprawdę siebie samego.

1/11

...

http://niewiarygodne.pl/gid,13194464,img,13194585,kat,1017185,title,10-potworow-ktore-nie-istnieja-choc-wciaz-ich-ktos-szuka,galeriazdjecie.html
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #17 : Maj 10, 2011, 20:20:48 »

10 najdziwniejszych monstrów świata



Prezentujemy 10 najdziwniejszych potworów, które udało się sfotografować w różnych rejonach świata. Czy odnalezione monstra są mutacjami jakiegoś znanego już gatunku albo przykładami zwierząt dotkniętych chorobą genetyczną? Nie wiadomo. Żaden ze specjalistów, którzy zetknęli się z fotografiami, nie potrafił w sposób jednoznaczny określić jaki gatunek reprezentują odnalezione stwory.

1/11

...

http://niewiarygodne.pl/gid,13354389,img,13354540,kat,1017185,title,10-najdziwniejszych-monstrow-swiata,galeriazdjecie.html
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #18 : Lipiec 22, 2011, 21:22:09 »

Potwór z plaży Bridge of Don
21 lip 2011



Angielska para spacerująca razem z psem po plaży Bridge of Don, Aberdeen nieoczekiwanie natrafiła na takie znalezisko. Morski potwór mierzy sobie 914 cm a jego szczątki działają na wyobraźnię. Niektórzy usiłują zasugerować, że to rozkładający się delfin, ale w takim przypadku pierwszy z brzegu znawca morskiej fauny by o tym z całą pewnością poinformował. Na razie nie wiadomo, czy ktoś zajmie się tym „znaleziskiem”…



http://nowaatlantyda.com/2011/07/21/potwor-z-plazy-bridge-of-don/

Cadborozaur
22 lip 2011



" Paul LeBlond: Widzę coś, co płynie… O… głowa, podłużne stworzenie…

Dude 1: Teraz! Teraz! Widziałeś? To było świetne. Kiedy zobaczyłem jak się wynurza łeb i zobaczyłem jak wydmuchuje powietrze z tyłu głowy.

Paul LeBlond: To naprawdę dziwne. Oczekujesz, że to wieloryb wydmuchuje powietrze z tyłu głowy, ale te nie wyglądają na wieloryby.

Hillstrand: Nie! W żadnym wypadku.

Paul LeBlond: To duże zwierzęta. Jest ich cała rodzina. Płyną ruchem z góry na dół i prawdopodobnie utrzymują się w ruchu przez poruszanie ogonem. Nie poruszają nim na boki jak ryby, więc to nie są ryby.

Hillstrand: Muszą oddychać w wodzie, bo nurkują… "

...

http://nowaatlantyda.com/2011/07/22/cadborozaur/


Bigfoot pod jabłonką
21 lip 2011



Coś wielkiego żyje w lasach Chatham (stan Illinois). W miasteczku ludzie opowiadają sobie o dziwnych odgłosach jakie słyszeli w lesie, o wyciu, zawodzeniu i o śladach wielkich stóp odciśniętych w podmokłym gruncie.

...

http://nowaatlantyda.com/2011/07/21/bigfoot-pod-jablonka/

« Ostatnia zmiana: Lipiec 22, 2011, 21:31:26 wysłane przez Dariusz » Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #19 : Sierpień 18, 2011, 19:44:32 »

Ogopogo
16 sie 2011



Niemalże wszyscy mieszkańcy kanadyjskiej prowincji Kolumbia Brytyjska są zgodni co do tego, że to czym natura wyróżniła ich najbardziej, jest pięknym jeziorem Okanagan, nad którym niebo niemalże zawsze jest słoneczne. Jezioro jest na dodatek położone strategicznie pomiędzy Vancouver i Calgary, przyciągając wszystkich – zwłaszcza mieszkańców płaskich i monotonnych prerii – spragnionych słońca i plaży. Drugą atrakcją tego regionu jest… tajemniczy potwór Ogopogo, który ma podobno zamieszkiwać mroczne wody jeziora niczym legendarny Loch Ness w Szkocji, czy Champ z Jeziora Champlain pomiędzy Vermontem a Nowym Jorkiem. I dopiero na trzeciej pozycji plasują się unikalne uprawy winorośli i lokalne wina.

Legenda Ogopogo każdego roku rośnie coraz bardziej podsycana opowieściami tych, którzy nieoczekiwanie ujrzeli wynurzający się na ułamek sekundy łeb potwora, a także tych, którzy dobrze wiedzą, że nie ma lepszej reklamy dla jeziora i całego regionu niż tajemnicze prehistoryczne zwierzę, które ukrywa się w jego wodach. Sklepy są pełne pamiątek dzierżących wizerunek Ogopogo – od t-shirtów po solniczki i otwieracze do piwa. Wielką popularnością cieszą się zielone, galaretowate żelki pod działającą na wyobraźnię nazwą „Kupa Ogopogo”. W centrum miasteczka Kelowna stoi solidnych rozmiarów posąg mający przedstawiać wodnego potwora o ciele smoka i głowie kozła. Bill Steciuk, który uważany jest za lokalny autorytet w kwestii potwora, nie jest zadowolony z tego pomnika, bo według niego, w niczym nie przypomina on wyglądu Ogopogo.



Steciuk bada fenomen Ogopogo od 1978 roku, kiedy przejeżdżając obok jeziora zauważył jak na jego powierzchni zanurzają się i wynurzają trzy sporych rozmiarów garby. Steciuk gwałtownie zatrzymał samochód na środku drogi i podbiegł do brzegu, aby bliżej przyjrzeć się niezwykłemu zjawisku. Zablokował w ten sposób drogę i po chwili razem z nim, potworowi przyglądało się już kilkanaście innych osób. Całą historię opisała lokalna gazeta, która poprosiła o telefony od naocznych świadków wydarzenia. Nikt jednak nie odważył się o tym opowiedzieć publicznie. W tamtych czasach każdy, kto opowiadał takie historie brany był za kogoś niespełna rozumu, lub pod wpływem alkoholu, albo narkotyków.



Bill Steciuk jednak zdecydował się przeprowadzić własne śledztwo w tej sprawie i mimo oporów, zdołał przekonać wielu ludzi do tego, aby opowiedzieli o niezwykłym zwierzęciu jakie widzieli w jeziorze. Okazało się, że Ogopogo widziały steki ludzi i wiele śladów wskazuje na to, że widok potwora nieobcy był także pierwszym osadnikom na tych terenach jeszcze w XIX w. Obecność niezwykłego kryptoida potwierdzają także indiańskie legendy opowiadające o wodnym demonie N’ha-a-itk, zamieszkującym jezioro Okanagan.

Przez te wszystkie lata Steciuk zorganizował wiele wypraw mających udowodnić istnienie niezwykłego zwierzęcia. Jezioro przeszukiwała ekipa płetwonurków, zdalnie sterowane batyskafy i wojskowy sonar. Ogopogo nie odnaleziono, ale też niełatwo jest go znaleźć w jeziorze o długości prawie 140 km i 250 m głębokości. Na jego dnie leży warstwa osadów o grubości 600 m i to w nich ma się on ukrywać przed ludzkimi oczami. Na dodatek dno usiane jest wieloma podwodnymi jaskiniami, które są być może kryjówką potwora…

Pewnego razu jeden z płetwonurków znalazł spory szkielet na dnie jeziora, który przedwcześnie okrzyknięto szkieletem małego Ogopogo, bo okazał się być pozostałością po jeziornej odmianie łososia zwanego tu Kokanee. Do tej pory najpoważniejszym dowodem na istnienie Ogopogo jest zdjęcie z sonaru, który znalazł punkt cieplny z dużą szybkością przesuwający się tuż przy dnie jeziora. Niektórzy uważają że wygląd Ogopogo przypomina ciało wieloryba z niewielką głową na długiej szyi.



O ile 30 lat temu ludzie tacy jak Steciuk byli przedmiotem drwin, dziś już tak nie jest. Ludzie są znacznie bardziej otwarci na możliwość istnienia czegoś, co stoi w sprzeczności z nauką. Nad jezioro Okanagan każdego roku przyjeżdżają kolejne ekipy filmowe aby opowiedzieć niezwykłą historię potwora. NA również szykuje się do takiej ekspedycji – jednakże nie wcześniej niż w przyszłym roku, podczas której zamierzam odwiedzić wszystkie ważniejsze jeziora, które kryją w sobie niezwykłe okazy kryptozoologicznej fauny (Manipogo, Memphere, Champ i inne). Być może będzie okazja porozmawiać o Ogopogo z samym panem Stecikiem. Podobno najłatwiej zobaczyć Ogopogo, gdy kończy się krótkie kanadyjskie lato i w pierwszy poniedziałek września po raz ostatni zapłoną nad jeziorem grille wyznaczające koniec sezonu. Wówczas nieśmiały Ogopoga znów wynurza z wody swoje trzy garby, łapiąc ostatnie promienie letniego słońca, w jeziorze wreszcie wolnym od motorówek, turystów i wędkarzy.

http://nowaatlantyda.com/2011/08/16/ogopogo/
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #20 : Październik 13, 2011, 12:03:15 »

Kraken
12 paź 2011



Być może legendy o potężnej ośmiornicy zwanej krakenem, która porywała swoimi mackami ludzi z pokładów statków a czasem zatapiała całe jednostki – wcale nie są przesadzone. Takie monstrualne zwierzę żyło prawdopodobnie w czasach prehistorycznych i było najgroźniejszym stworem ówczesnego oceanu, z łatwością radząc sobie z ichtiozaurem wielkości szkolnego autobusu.

Kraken miał prawdopodobnie ok. 30 m długości a swoją ofiarę topił lub po prostu łamał jej kark, by później zaciągnąć ją do swojej kryjówki i zjeść. Podobnie zachowują się żyjące współcześnie ośmiornice, które szczątki swoich ofiar układają w stos często przekładając je dla zabawy w rozmaite konfiguracje.

Ponieważ ciało takiego potwora-głowonoga nie posiada kręgosłupa, nie ma bezpośredniego dowodu na istnienie krakena, bo nie zachowały się jego skamieniałe szczątki. Niektórzy badacze zgadzają się, że mógł on istnieć, na podstawie znalezionych stosów kości ichtiozaurow, które musiały paść ofiarą czegoś znacznie większego i silniejszego od siebie. Kości wskazują na użycie brutalnej siły, która łamała je z łatwością by później ułożyć w stosy podobnie jak to robią współcześnie żyjące ośmiornice. Te pośrednie dowody wskazują, że kraken mógł istnieć naprawdę.



Takim konkretnym (aczkolwiek nadal pośrednim) dowodem na istnienie krakena są ślady na kościach dziewięciu 15-metrowych ichtiozaurow z gatunku Shonisaurus popularis, żyjących 250 mln lat temu. Skamieniałe szczątki tych morskich gadów znaleziono w okolicy miasta Berlin w Newadzie. Walka tych morskich potworów z krakenem musiała przypominać współczesne zmagania kaszalota z gigantyczną kałamarnicą. Połamane kręgi ichtiozaurów zostały ułożone przez wielkiego drapieżnika w sposób w jaki zostały uchwycone przez jego wielkie macki, przez co widać ich kształt na dnie kryjówki wielkiej ośmiornicy.

Niektórzy powątpiewają czy ośmiornica – nawet tak ogromna – była w stanie dać radę szybkiemu i niebezpiecznemu drapieżnikowi jakim był niewątpliwie ichtiozaur. Wszystko wskazuje jednak na to, że tak. W akwarium w Seatlle niemalże co tydzień znajdowano na dnie szczątki sporej wielkości rekina. Przez długi czas nie udało się rozwiązać zagadki w jaki sposób duża, drapieżna ryba mogla stać się czyjąś ofiarą. W końcu pracownicy akwarium zaczęli zostawać na noc i obserwować życie w wielkim zbiorniku. Okazało się, że mordercą rekinów jest ośmiornica, z którą półtorametrowej wielkości ryby nie miały żadnych szans.

<a href="http://www.youtube.com/v/JjKZEX2CgMI?version=3&amp;amp;hl=pl_PL" target="_blank">http://www.youtube.com/v/JjKZEX2CgMI?version=3&amp;amp;hl=pl_PL</a>

http://nowaatlantyda.com/2011/10/12/kraken/
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #21 : Listopad 06, 2011, 21:03:51 »

Wszystkie posty o Yeti i jemu podobnych stworzeniach wydzieliłem jako niezależny wątek: Hominidy
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #22 : Styczeń 13, 2012, 19:11:37 »

Lindorm
12 sty 2012



W połowie XVIII wieku, biskup norweskiego Bergen, Erik Pontoppidan w swojej „Historii naturalnej Norwegii” wspomniał o tajemniczym zwierzęciu, w którego istnienie wierzą ludzie mieszkający na wybrzeżu. Biskup napisał:

Morskie węże nie powstają w morzu a na lądzie i kiedy urosną tak bardzo, że nie będą w stanie prześlizgiwać się pomiędzy kamieniami, idą do morza, gdzie nabierają z czasem pełną wielkość. Wielu rolników widziało te lądowe węże osiągające długość wielu sążni. Nazywają je lindormami co oznacza wielkie węże. Podobne stworzenia – wg skandynawskich legend – zamieszkują także słodkowodne jeziora.


Wiara w istnienie tych monstrualnych węży przetrwała do XIX wieku. Lindormy żyły nie tylko w legendach, ale także w zeznaniach naocznych świadków. W 1885 roku, szwedzki folklorysta Gunnar Olof Hylten-Cavallius w swojej książce: „O smoku zwanym także Lindormem”, umieścił 48 relacji ze spotkania z wężem – w wielu z nich uczestniczyło kilku świadków.

W Varend (w południowej Szwecji) i prawdopodobnie w innych częściach Szwecji, również wciąż istnieje gatunek gigantycznych węży, zwanych smokami lub lindormami. Zazwyczaj lindorm osiąga 3 metry długości, ale widziano także osobniki o długości 5.5 a nawet 6 metrów. Jego ciało jest grubości męskiej łydki, jego kolor jest czarny z płomieniście żółtym brzuchem. Starsze osobniki noszą na swoim karku osłonę z długich włosów lub łusek, często przypominającą końską grzywę. Ma on płaski, okrągły lub kanciasty łeb, rozwidlony język i pysk pełen białych, błyszczących zębów. Jego oczy są wielkie i o kształcie spodka o strasznym, rzucającym iskry spojrzeniu. Jego ogon jest krótki i przysadzisty a ogólny kształt stworzenia jest ciężki i nieporęczny.



Raporty Hyltena-Cavalliusa wskazują, że lindorm był silny i niebezpieczny. Zaniepokojony wydawał syczące dźwięki i zawijał się w krąg, po czym wznosił się nagle na wysokość 2 metrów i uderzał z góry na ofiarę. Wąż miał duże wyłupiaste oczy i często jego pysk był określany jako przypominający konia lub… suma. Można go było spotkać na pustkowiach obfitujących w bagna, mokradła, jaskinie i jeziora. Spotkanie ze stworzeniem było tak traumatyczne, że ci którzy go doświadczyli albo postradali zmysły, albo przez całe lata doznawali nocnych koszmarów sennych. Bardzo trudno było zabić lindorma, który po śmierci wydawał z siebie paskudny zapach.

Wśród świadków spotkania z lindormem byli ludzie o nieposzlakowanej opinii a także członkowie szwedzkiego parlamentu. Upewniło to Hyltena-Cavalliusa, że monstrum jest jak najbardziej realne i szwedzki naukowiec wyznaczył nawet nagrodę pieniężną za przyniesienie jego szczątków. Po nagrodę jednak nigdy się nie zgłoszono.

Nigdy nie zdołano również, w satysfakcjonujący sposób wyjaśnić, co stało za tymi raportami ze spotkania z lindormem. Szwedzki pisarz Sven Rosen uznał, że musiało być to obiektem halucynacji a w przypadku większej ilości świadków – zbiorowej halucynacji. Niewątpliwie coś w tym jest, a z taką halucynacją nietrudno się spotkać także i dziś. Kilka dni temu na jednym z blogów zawieszono zrobione w Argentynie, zdjęcia gigantycznego węża, płynącego z nurtem wzburzonej rzeki. Burzliwa dyskusja jaka powstała wśród oglądających zdjęcie podzieliła ich na tych, którzy widzieli na nim zdjęcia i tych, którzy uważają to za halucynacje wywołaną pędzącą po kamiennym dnie wodą. Zresztą możecie osądzić to sami.



http://nowaatlantyda.com/2012/01/12/lindorm/

Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #23 : Styczeń 29, 2012, 19:03:25 »

Zapomniana bestia z Bodalog
1 cze 2010

Miasteczko Rhayader w środkowej Walii ma długą i bogatą – trwającą niemalże 5 mileniów – historię. To tu znajdowało się jedno z głównych centrów tajemniczych pogańskich kultów, budujących kamienne kręgi, obrócone później w perzynę przez okrutnych Anglów i Sasów. Krew na tych terenach lała się w zamierzchłej przeszłości często lecz z czasem mieszkający tam ludzie stracili swoją krwiożerczość, prowadząc spokojne i raczej monotonne życie. I kiedy wydawało się już, że trudno będzie do historii tego miejsca dopisać coś niezwykłego, nieoczekiwanie, w październiku 1988r roku, na obrzeżach Rhayader pojawiła się bestia.

Pojawiła się nieoczekiwanie i zaatakowała z wzbudzającą przerażenie siłą. Na farmie Bodalog, leżącej tuż poza granicami Rhayader ofiarami okrutnego ataku bestii stało się 35 owiec. Bliżej nieznany drapieżca działał szybko, z morderczą precyzją zabijając zwierzęta dokładnie w ten sam sposób, poprzez głębokie i śmiertelne ugryzienie w mostek klatki piersiowej. Mordercę najwyraźniej interesowało wyłącznie zadawanie śmierci, bo nie pożarł on żadnej owcy. Niektórzy twierdzą, że wiele zwierząt było pozbawionych krwi, ale mogło być to wynikiem zadanych potężnych ran.

Tak bezprecedensowa rzeź postawiła całą okolicę w stan alarmu. Zwołane na szybko – uzbrojone po zęby – pospolite ruszenie zaczęło przeczesywać okolice w poszukiwaniu bestii. Wyszkolone do tropienia zwierzyny myśliwskie ogary kilkakrotnie łapały trop lecz szybko go gubiły. Mimo ogromnego wysiłku i energii z jaką prowadzono nagonkę, tajemnicza bestia wymknęła się z rąk ścigających. Dziennikarze opisujący tą niezwykłą historię z braku jakichkolwiek poszlak co do wielkości i wyglądu drapieżnika, zaczęli snuć historie o czarnej panterze widywanej tu czasem przez okolicznych chłopów. Jednak wielkość ugryzienia jakie bestia zostawiła na swych ofiarach i siła z jaką zadawała mordercze ciosy, nie pozostawiała wątpliwości, że czarna pantera jest w porównaniu z nią raczej niewinnym kotkiem.



To co dla ścigających – często wytrawnych myśliwych – było niepojęte, to brak jakichkolwiek śladów łap, które tej wielkości morderca niewątpliwie musiał po sobie zostawić ścigając na pastwisku owce. Zamiast tego znaleziono korytarze wygniecione w wysokiej trawie okalające farmę Bodalog. Tym samym jasne stało się, że bestia z pewnością nie jest czworonożnym ani nawet dwunożnym drapieżnikiem a raczej ogromnej wielkości wężem (!). Podążając wygniecionymi w trawie śladami. Ścigający monstrum ludzie, dotarli do rzeki Wye, gdzie ślad urywał się w wodzie. Od tego czasu wszelki słuch po bestii z Bodalog zaginął i gdyby nie kilkadziesiąt zabitych w okrutny sposób owiec, nikt o zdrowych zmysłach nie uwierzyłby w historie o wielkim, krwiożerczym wężu, grasującym po Walii w ciemne i chłodne październikowe noce.

http://nowaatlantyda.com/2010/06/01/zapomniana-bestia-z-bodalog/
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #24 : Luty 10, 2012, 21:28:36 »

Ciekawe zdjęcia nieznanego gatunku zwierzęcia z
Islandii

czw., 2012-02-09 20:10

<a href="http://www.youtube.com/v/K3dTutNOpe4?version=3&amp;amp;hl=pl_PL" target="_blank">http://www.youtube.com/v/K3dTutNOpe4?version=3&amp;amp;hl=pl_PL</a>

Pierwsze skojarzenie, jakie się ma oglądając powyższy film to, że przedstawia słynnego potwora z Loch Ness. To nagranie nie pochodzi jednak ze Szkocji, ale z Islandii. Wideo nakręcił amatorską kamerą jeden z mieszkańców.

Według informacji prasowych film nakręcił niejaki Hjörtur Kjerúlf. Miejsce obserwacji zwierzęcia to lodowcowe rzeka Jökulsá í Fljótsdal, we wschodniej Islandii. Film przedstawia jakby wielkiego węża morskiego, zwierzę to autochtoni nazywają Lagarfljótsormurinn.



Podobno wiara w istnienie potwora z jeziora Lagarfijot sięga, co najmniej 1345 roku. Wierzono, że jego obserwacje to zły omen.

http://innemedium.pl/wideo/ciekawe-zdjecia-nieznanego-gatunku-zwierzecia-islandii


EDYCJA:

Anomalnaja Rossija: „Czort” z Jeziora Łabynkyr
sobota, 21 stycznia 2012 00:00



Mieszkańcy okolic jeziora Łabynkyr w Jakucji twierdzą, że żyje w nim zagadkowy „Czort” (ros. Чёрт) – niegdyś zmora okolicznych hodowców reniferów. W zimie wybijał on ponoć w lodzie szczeliny, dzięki którym oddychał. Niekiedy też spotykany był w sąsiednim jeziorze Worota, gdzie w latach 50-tych widzieć go mieli członkowie ekspedycji z ramienia Akademii Nauk. Niestety, od bardzo dawna łabynkyrskiego Czorta, jednego z wielu wodnych potworów Rosji, nikt nie widział…
____________________
Wadim Czernobrow

Witaj jezioro!

Legendarne Jezioro Łabynkyr (Łabyng-kyr) leży we wschodniej części Jakucji (Republiki Sacha). Zgodnie z wieloma relacjami i obserwacjami (prowadzonymi między innymi z helikopterów) zamieszkuje je „potwór” – olbrzymie zwierzę, być może pochodzenia reliktowego. Jezioro położone jest na wysokości 1020 m n.p.m., rozciąga się z północy na południe na długości 14.3 km, jego szerokość jest wszędzie jednakowa – ok. 4 km, a głębokość sięga 52 m. (przy przejrzystości wody w części północnej do 10 m.). Temperatura wody, nawet w upalne dni nie przewyższa 9 stopni, a przy dnie wynosi od 1.3 do 2 stopni Celsjusza. Na jeziorze znajdują się 3 wyspy, w tym jedna o średnicy 30 m. (na samym jego środku). Miejscowi twierdzą, że wyspa ta od czasu do czasu pogrąża się pod wodą (co prawdopodobnie jest optyczną iluzją, bowiem poziom wody w jeziorze jest praktycznie niezmienny).

W odróżnieniu od innych jezior (np. w Szkocji i Irlandii), które mają stanowić dom „potworów”, Łabynkyr przez część roku skuwa lód, choć pojawia się on znacznie później niż w przypadku innych zbiorników w regionie. Kiedy po nich jeżdżą już ciężarówki, na Łabynkyrze nie ma jeszcze nawet cienkiej warstewki lodu. Co jednak dzieje się z zagadkową istotą, gdy jezioro zamarza? Co drugi z miejscowych twierdzi, że zimą na powierzchni lodu pojawia się kilka dużych otworów (zwanych „czarcimi oknami”), wokół których widywane są ślady dużego zwierzęcia. Choć inni tego nie potwierdzają przyznają, że nie tylko jazda, ale nawet spacery po łabynkyrskim lodzie są niebezpieczne. Bywają miejsca, gdzie jest on bardzo cienki i może się zapaść nawet podczas kilkudziesięciostopniowych mrozów.


Położenie Łabynkyru na mapie Federacji Rosyjskiej. Jezioro leży na Wyżynie Ojmiakońskiej, u podnóża gór Suntar-Chajata. Przepływa przez nie rzeka Łabynkyr (za: Wikipedia).

Rejony jeziora są stosunkowo rzadko odwiedzane przez ludzi. Najbliższe miejscowości, Kujdusun i Tomtor (gdzie w 2004 r. padł rekord zimna wynoszący - 72.2 stopnia Celsjusza), leżą 105 km dalej na północ. Mieszkańcy innych części Jakucji oraz sąsiedniego obwodu magadańskiego rzadko kiedy zbliżają się do Łabynkyru, choć położone w jego sąsiedztwie jeziora, takie jak Alysardach, Mjamiczi czy mniejsze zbiorniki stanowią cel częstych wypraw wędkarskich. Nie dzieje się tak z powodu bojaźni przed siłami nieczystymi a raczej z obawy przed popsuciem stosunków z tubylcami, którzy do Łabynkyru mają stosunek bardzo szczególny. „Potwora tam nie ma, to wszystko legendy ale jezioro jest niezwykłe, może nawet święte!” – mówią zarówno Jakuci z Tomtoru jak i Rosjanie z Kujdusunu.

Pierwsze relacje

Dziś wśród miejscowych trudno już znaleźć osoby, które widziały potwora. Większość opowieści pochodzi sprzed wielu lat, a ostatni świadkowie jego obserwacji odeszli pod koniec XX wieku. Jeden napotkany 80-letni starzec powiedział: - Niedawno zmarł mój znajomy, który był ode mnie 20 lat starszy. On to coś widział! Ale cholera wie, co to za potwór?!

Jakut Dima zapytany o potwora tylko machnął ręką:

- Niczego tam teraz nie ma!

- A było?

- Może i było, a teraz to wiadomo jaką mamy ekologię!

- Nie wierzy pan swoim przodkom?

W odpowiedzi zamilkł. Niemniej jednak niektórzy mieszkańcy Tomtoru uważają, że jezioro od zawsze zamieszkuje jakieś niezwykle agresywne zwierzę. Według lokalnych opowieści miało ono kiedyś ścigać rybaka, a innym razem połknęło płynącego postrzelonego zdziczałego psa. Kierowca Siergiej Trunow opowiedział, że jakiś nieuchwytny stwór zaciągnął pod wodę czyjeś dziecko...

Najczęstszymi ofiarami bywały renifery. Do niezwykłego wypadku miało dojść, kiedy jeden z pasterzy postanowił przywiązać swoje zwierzęta do wystającego z lodu pnia. Podczas gdy rozpalał ognisko na brzegu usłyszał trzask, pień zakołysał się, lód pękł i coś ogromnego wciągnęło renifery w szczelinę. Zwolennikom szkockiego Nessie coś takiego się z pewnością nawet nie śniło...

Relacje o „potworze” są z reguły do siebie podobne: zazwyczaj mówi się o czymś „ogromnym, koloru ciemno-szarego z wielką głową”. Jest ona wielkości tradycyjnej tratwy, jaką budują miejscowi z 10 pni. Dla mieszkańca centralnej Rosji takie określenie, przy założeniu, że pień średnio ma średnicę 30-40 cm, dawałoby wynik 3-4 m. szerokości. Dużo! Jednak jak się okazuje, w tamtym rejonie drzewa są znacznie cieńsze. 10 złożonych razem pni daje 1.2-1.5 metra.

Doniesienia o gigantycznych rozmiarach stworzenia miały potwierdzać rewelacje kołchoźnika Piotra Winokurowa, który na północnym brzegu przypadkowo znalazł fragment zwierzęcej szczęki. Była ona ponoć tak ogromna, że „postawiona pionowo, byłaby wysokości jeźdźca na koniu”... Ustalić jej realnych rozmiarów jednak nie sposób, bowiem znalezisko zaginęło, podobnie zresztą jak sam Winokurow. W sąsiadującym z Łabynkyrem jeziorze Worota również niejednokrotnie obserwowano rzekomego potwora. Do najbardziej wiarygodnych świadków można zaliczyć kierownika geologicznego oddziału Wschodniosyberyjskiej Filii Akademii Nauk ZSRR, W. Twierdochliebowa oraz geologa B. Baszkatowa, którzy w swoim dzienniku podróży pod datą 30 lipca 1953 r. zapisali:


Łabynkyrski Czort według W.Czernobrowa (za: kosmopoisk.org). Niekiedy opisuje się go jako istotę podobną do wymarłych plezjozaurów. Inne relacje wskazują na podobieństwo do orki.

„To coś płynęło i to całkiem blisko. Było to coś żywego, jakieś zwierzę. Wpierw płynęło wzdłuż jeziora a potem skręciło wprost w naszą stronę. Wraz z tym jak się zbliżało poczuliśmy dziwne odrętwienie. Na powierzchni wody widać było ciemno-szary korpus... Wyraźnie widoczne były dwie symetryczne plamy, podobne do oczu zwierzęcia, a z jego ciała wystawało coś w rodzaju ‘pałki’... Widzieliśmy tylko niewielką część stworzenia; pod wodą musiała skrywać się ogromna masa cielska. Monstrum porusza się: unosi się nieco nad wodę, następnie ciężko opada i całkiem zanurza. Otwiera paszczę, łapie rybę... Nie było wątpliwości: widzieliśmy ‘Czorta’ – legendarnego w tych stronach potwora”.

Publikacja tych dzienników oraz artykuły o „monstrach z północy” w gazecie „Młodzież Jakucji” były główną przyczyną zorganizowania szeregu ekspedycji nad Łabynkyr. W maju 1960 r. grupa uczniów 10-tych klas (licealistów – przyp.tłum.) spędziła tam miesiąc. Latem 1963 r. 18-osobowa grupa na czele z B. Baszkatowem i innym naukowcami z Akademii Nauk przeprowadziła długotrwałe poszukiwania. W 1969 r. miała miejsce ostatnia próba odnalezienia potwora. Bez skutku.

Pewne wątpliwości

Na przełomie lipca i sierpnia 1962 r. oficjalnie głos zabrali w tej sprawie ichtiolodzy poddając w wątpliwość istnienie legendarnej istoty. Ich zdaniem „potwór” był jedynie „załamaniem światła na wodzie”. Wśród krytyków „Nessie północy” znalazł się pracownik Instytutu Zoologii, A.N. Tołstow, którego zdaniem świadkowie widzieli ogromnego 5-metrowego suma ważącego ok. 300 kg (ta wersja okazała się być niemożliwa, bowiem w Łabynkyrze w ogóle sumów nie ma). A. Pankow z kolei utrzymywał, że „potworem” mógł być stary, stuletni szczupak (to realna możliwość, aczkolwiek w tych okolicach nigdy takich okazów nie widziano).

Największą rybą w jeziorze jest miętus, zwany tutaj „gospodarzem”. Oprócz niego Łabynkyr zamieszkuje co najmniej 20 gatunków ryb, tak więc pokarmu dla potencjalnego gigantycznego zwierzęcia brakować nie powinno.

Czas ciszy


Widok z brzegu Łabynkyru (za: itogi.ru)

Po początkowym wzroście zainteresowania Łabynkyrem nastąpił czas kiedy przez 30 lat na jego brzegu nie stanęła noga naukowca. Jedynym stałym mieszkańcem tamtych rejonów był niejaki Aljams – postać niezwykle barwna. Był to nieco szalony były więzień pobliskiego Gułagu (należy pamiętać, że do lat 50-tych w okolicach tych znajdowały się obozy pracy, do których zsyłano „nieprawomyślnych” obywateli). Aljams po odbyciu kary postanowił nie wracać w rodzinne strony i zamieszkał na Łabynkyrem. Łowił tam ryby, które później wymieniał u przyjezdnych na żywność i wódkę, a następnie podchmielony opowiadał takie historie, od których u słuchaczy oczy szeroko się otwierały. Dowiadywali się, że „potwór” w każdą pełnię musiał otrzymywać specjalną „daninę”. Podobno Aljams przykuwał uwagę swymi opowieściami, których zakończeniem niezmiennie było wypraszanie u słuchaczy daniny... dla niego.

Przez jakiś czas „gospodarzem” Łabynkyru był też Josif Dobrykin – postać jeszcze bardziej zagadkowa. Był Rosjaninem mówiącym o sobie „jakucki książę”. Jakuci samozwańca słuchali i jego „system rządzenia” zgodnie akceptowali. Dobrykin rozporządzał kto, kiedy i ile ryb może złowić w Łabynkyrze. Jednak co stało się później z „księciem” i gdzie się podział nie wiadomo.

Sondowanie jeziora


Wadim Czernobrow sondujący dno Łabynkyru (za: kosmopoisk.org)

Ekspedycja grupy Kosmopoisk (w składzie W.Czernobrow, A. Pawłow), pojawiła się nad Łabynkyrem 15 października i pozostała tam do 3 listopada 1999 r. Była ona częścią większej wyprawy nad jeziora leżące w Jakucji, obwodzie magadańskim i w europejskiej części Rosji. Jej celem było poszukiwanie dowodów na żyjące w nich rzekomo gigantyczne stworzenia.

Zimowa pora została wybrana nieprzypadkowo. Badacze uznali, że miejsca występowania dużego zwierzęcia na jeziorze łatwiej zaobserwować zimą dzięki tzw. „cieniznom” na lodzie. Dla rzekomego potwora ich istnienie jest konieczne do przetrwania. Warto zaznaczyć, że nikomu dotąd nie udało się uchwycić na zdjęciu domniemanego „Czorta”, czego nie ułatwiały olbrzymie rozmiary Łabynkyru. Hipotetycznie zimą wydaje się to prostsze – wystarczyłoby zasadzić się z aparatem w pobliżu miejsca, gdzie ód jest cienki lub wybite są w nim szczeliny. Członkowie ekspedycji postanowili wykorzystać także echolokator, dzięki któremu zostaliby ostrzeżeni o zbliżającym się do otworu zwierzęciu. Tego rodzaju technika i sprzęt miały być zastosowane na Łabynkyrze po raz pierwszy.

Jakuckie jeziora już na przełomie września i października zaczynają pokrywać się lodem. W połowie października jeżdżą po nich samochody. Wyjazd do Jakucji w późniejszym okresie może być niebezpieczny zarówno dla ludzi jak i sprzętu ze względu na bardzo silne mrozy. Dlatego właśnie wybrano termin ekspedycji na przełomie października i listopada.

Tymczasem rzeczywistość na miejscu zaskoczyła badaczy. Kiedy dotarli do Jakucji przekonali się, że wszystkie jeziora faktycznie już były skute lodem… oprócz Łabynkyru i Woroty. Fenomen ten prawdopodobnie można wytłumaczyć specyficznym mikroklimatem. Tak czy inaczej członkowie ekspedycji zmuszeni byli zmienić plany. Zamiast spuszczać echosondę poprzez otwory w lodzie, musieli robić to z łódki.

Łabynkyr był sondowany przy użyciu sonaru APICO-Fish X-48. Na głębokości 39 m. odkryto pochyłe dno oraz dwa wejścia do podwodnych tuneli (za pomocą których jezioro łączy się najprawdopodobniej z sąsiednimi zbiornikami, być może z jeziorem Worota). Na całym badanym obszarze nie znaleziono nawet jednej ryby. To miałby być „dom” tego słynnego „potwora”? Nie było wątpliwości, że szerokość owych tuneli była wystarczająca, aby pomieścić dużych rozmiarów zwierzę. Niestety echosonda była za słaba, aby sprawdzić czy w ich środku „coś” się znajduje. Na dnie jeziora znaleziono też inne „dziwne” struktury, które były prawdopodobnie wrakami aut, pod którymi załamał się lód. Miejscowi potwierdzili później, iż było kilka takich przypadków (m.in. pęknięcie lodu pod naczepią transportującą drewno).

Na brzegu jeziora odnaleziono pewne ślady. Przede wszystkim rzucały się w oczy sople, które najwyraźniej powstały z wody spływającej z ciała zwierzęcia przebywającego na brzegu. Sądząc po nich, musiało ono mieć ok. 1-1.5 m. szerokości. Istota prawdopodobnie wypełzła na brzeg a potem... wróciła do wody. Tymczasem 28 października, około 6-7 rano, nagle w pobliżu namiotu członków wyprawy kilkakrotnie rozległ się głośny dźwięk przypominający „nieludzki” śmiech. Obchód nie przyniósł wyjaśnień – w pobliżu nie było żadnego zwierzęcia ani tropów. Albo krzyczące zwierzę było bardzo małe (ale za to głośne), albo wynurzało się z wody (namiot rozbity był 3-4 metry od jeziora). Jakiś czas później członkowie ekspedycji rozmawiali z myśliwymi, ci jednak nie byli w stanie powiedzieć jakie zwierzę może wydawać podobne odgłosy. Jedynym wyjątkiem są kuropatwy, ale robią one tak tylko na wiosnę; jesienią i zimą milczą... A może była to wydra?

Można pokusić się o stwierdzenie, że w przypadku rosyjskich potworów wodnych nie sprawdza się europejsko-amerykański scenariusz, w którym stanowią one turystyczny wabik. Do hotelów nad Loch Ness ściągają rokrocznie dziesiątki turystów w nadziei ujrzenia potwora a lokalni przedsiębiorcy spoglądają nieco krzywym okiem na wszelkie próby naukowego wyjaśnienia jego zagadki. Ale co z Łabynkyrem? Pojawiło się wiele różnych hipotez tłumaczących legendy o wodnym potworze, choć na pierwsze miejsce wysuwają się względy kulturowe.

[Ekspedycja ichtiologów z Rosyjskiej Akademii Nauk z 2005 r. również nie natrafiła na jednoznaczne ślady istnienia w jeziorze dużego zwierzęcia - przyp.tłum.]


« Ostatnia zmiana: Luty 11, 2012, 19:22:04 wysłane przez Dariusz » Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
Strony: [1] 2 |   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Strona wygenerowana w 0.102 sekund z 19 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

gangsa antyczni apelkaoubkonrad692 bizancjum catziee