Val Dee - niestety to prawda i z takimi kobietami/dziewczynami spotykam się od dzieciństwa.
Pierwsze agresywne próby dominacji dziewczyny przejawiają już w szkole podstawowej.
Pamiętam, że padłam kiedyś ofiarą jednej takiej zarozumiałej (właściwie trzech, bo sama się bała więc wzięła koleżanki).
To było na mniej więcej w połowie nauki w podstawówce, jakiś bal w szkole na który niezaproszone przyszły starsze dziewczyny ze szkoły sąsiedniej. Najpierw tylko się patrzyły i mnie obserwowały, czułam się dziwnie i nie wiedziałam, o co im chodzi. Potem byłam z koleżankami (to też ciekawe pewnie dla facetów, że dziewczyny chodzą hurtem do toalety) w toalecie i sobie rozmawiałyśmy przed lustrami, gdy wpadły one... Dwa razy od nas większe i o zgrozo... wszystkie na platynowy blond farbowane, jakby razem zrzuciły się na farbę do włosów w ukryciu przed rodzicami
Jedna z nich zaczęła mnie obrażać i wyzywać, stałam jak osłupiała i próbowałam sobie przypomnieć, czy ja ją chociaż znam i zrozumieć, czego ona właściwie chce. W jej potoku słów wypowiadanych w towarzystwie rozdygotanych rąk i przybierającej purpurowy kolor twarzy udało mi się wyciągnąć jakieś imię męskie. Nie pamiętam już jakie. W każdym razie wiedziałam, że nie znam nikogo o takim imieniu i powiedziałam, że mnie chyba z kimś pomyliła.
Jak to usłyszała to zrobiła się już całkowicie purpurowa i popchnęła mnie. Wtedy moje koleżanki postanowiły, że nie ma co stać i zaczęły kłócić się z nią, szybko do akcji weszły i jej koleżanki. Od potyczki słownej doszło do szarpaniny w ekspresowym tempie aż przyszła nauczycielka W-F'u, nasza trenerka kosza i zaczęła nas rozdzielać. Dla nas to był koniec zabawy, bo kazała iść nam do domów, a tamte przytrzymała bo groziły, że nie dojdziemy
Do dzisiaj nie wiem, o co jej wtedy chodziło. Jedynie jakieś plotki mi parę osób powtarzało.
W życiu późniejszym miałam jeszcze kilka takich sytuacji, z których nawet nie wiem o co poszło. Zawsze starałam się nie wdawać w rękoczyny i wolałam przyznać rację i odejść niż zniżać się do poziomu aferzystki.
Wielokrotnie widziałam bijące się dziewczyny, najczęściej w klubach muzycznych, na imprezach.
W tym jest coś nienaturalnego. Oto w ładną kobietę, o delikatnych rysach twarzy, z idealnie ułożonymi włosami i w sukience wchodzi jakiś czort i każe jej krzywić brwi, szczerzyć kły i ostrzyć pazurki. Okropny widok, naprawdę.
Miesiąc temu na imprezę otwartą z okazji dni Łodzi przyjechali dj'e z różnych państw, było bardzo fajnie, miałam świetne miejsca siedzące i sączyłam sobie Nestea przez słomkę, gdy nagle przy stoliku obok upadło krzesło wraz z dziewczyną, która na nim siedziała. Walnęła plecami o chodnik, podbiegła do niej druga i zaczęła jej głową bić w ziemię, potem podniosła ją ciągnąc za włosy, zdjęła z nogi szpilkę i zaczęła ją bić obcasem gdzie popadnie. Koledzy z którymi były zaczęli je rozdzielać, polało się trochę krwi. Przyjechała ochrona i wciągnęli je obie do auta, po czym odjechali.
Wtedy właśnie te dziewczyny same siebie poniżyły.
Najczęściej bójki między dziewczynami zaczynają się od sporu o chłopaka bądź o nielojalność.
Kobiety są okropnie zawistne, tworzą hermetyczne grupy wsparcia, jedne się facetami bawią i takimi znajomymi się otaczają, inne na facetów narzekają i otaczają się nieszczęśliwymi żonami bądź rozwódkami.
Jeżeli w ich hermetycznej grupce pojawia się nowa twarz, która różni się od nich poglądami, jest zagrożeniem.
Baaa... jeszcze gorzej jeżeli jest inteligentna, wygadana i atrakcyjna.
Takie kobiece grupki wsparcia widać też tutaj na forum u nas. Ja jak zwykle nie czuję bym mogła przynależeć do tych grupek, bo się od siebie różnimy diametralnie, ale one wykorzystując swoją przewagę liczebną wchodzą ze mną w niekończącą się polemikę. Aż ciekawa jestem, czy któraś się teraz odezwie czy na przekór temu, co napisałam siedzieć będą cicho.
To przykre, kiedy kobieta przestaje być damą, a zaczyna chłopem. Pod tym względem jestem tradycjonalistką.