Jedzenie ma znaczenie

<< < (8/21) > >>

Barbarax:
Śmieciowe jedzenie uzależnia


Od "junk food" można się uzależnić jak od kokainy

Od wysokokalorycznej, lecz posiadającej niskie właściwości odżywcze taniej żywności tzw. junk food, można się uzależnić tak samo, jak od nikotyny i kokainy - twierdzą naukowcy, których ustalenia publikuje "Nature Neuroscience".

Powodem jest to, że zarówno osoby nałogowo zajadające się żywnością, konsumowaną nie tyle dla zaspokojenia poczucia głodu, co dla przyjemności, jak i osoby uzależnione od nałogu narkotycznego, podlegają oddziaływaniu tych samych molekularnych zjawisk w mózgu.

Naukowcy badali efekty chemiczne zachodzące w mózgu z udziałem dopaminy (tzw. hormonu szczęścia). Dopamina wydzielana jest w czasie przyjemnych doznań i wywołuje uczucie sytości i zadowolenia.

Zażycie kokainy stymuluje wydzielanie dopaminy, powodując wrażenie "zalania mózgu", przez co staje się on nieczuły na narkotyk, co prowadzi do uzależnienia. Odstawienie substancji narkotycznej wywołuje patologiczne obniżenie stężenia dopaminy w mózgu, co objawia się dysforią oraz objawami głodu narkotykowego.

Ten sam proces, autor badań dr. Paul Kenny z Instytutu Badawczego Scripps na Florydzie zaobserwował badając niemożność powstrzymania się od konsumpcji hamburgerów, parówek, solonych paluszków, słonych plasterkowanych frytek, ciastek itp.co prowadzi do otyłości.

Otyłość zdaniem naukowców idzie w parze z postępującym zakłóceniem chemicznej równowagi w części mózgu, w której kształtują się emocje kojarzone z nagrodą: sytość i seksualne spełnienie.

W miarę jak część mózgu, w której powstają takie emocje staje się mniej wrażliwa, konsumpcja tłustej, słonej, lub słodkiej junk food przekształca się w nałóg. Taką prawidłowość zaobserwowano u doświadczalnych szczurów karmionych parówkami, bekonem i ciastkiem sernikopodobnym.

Zwierzęta konsumowały coraz więcej kalorii aż stały się otyłe. Te same zmiany w ich mózgu zaobserwowano podając im kokainę lub heroinę. O tym, że wykształciły w sobie nałóg świadczyło to, iż nie przestawały zajadać mimo, iż spodziewały się elektrycznych szoków, które aplikowano im wraz z niezdrową żywnością.

Zmiany u uzależnionych szczurów porównano następnie ze szczurami odżywiającymi się normalnie, którym szoków nie aplikowano. U pierwszej kategorii zaobserwowano przybieranie na wadze i preferencję do odżywiania się najgorszą jakościowo żywnością, a gdy usiłowano je przestawić na zdrową żywność, odmawiały jej konsumowania.

"Były to osobniki, których obwody mózgowe generujące poczucie zadowolenia i nagrody miały zachwianą równowagę. To te same szczury, które jadły nawet wówczas, gdy spodziewały się elektrycznego szoku" - wskazuje dr. Kenny.

Według niego "organizm przestawia się ze zdrowej żywności na junk foods zdumiewająco łatwo. Nadmierna konsumpcja żywności wywołującej przyjemne uczucie sytości uruchamia reakcje w części mózgu generującej poczucie nagrody, co z kolei wywołuje przymus konsumpcji".
http://www.cyberbaba.pl/content/view/1942/237/

Barbarax:

Chemia w diecie
Dorota Reinisch

Rakotwórcza wędlina, warzywa i owoce z konserwantami, ryby pełne metali ciężkich. Inne produkty – też bywają niebezpiecznie wzbogacone. Czy mamy szansę zdrowo jeść? Tak, odpowiadają dietetycy. Radzą tylko radykalnie zmienić menu.

Zrezygnuj z nowalijek, bo pełne są szkodliwych związków. Nie jedz drobiu, gdyż ptactwo hodowlane karmione jest antybiotykami. Uważaj na ryby, ponieważ mogą zawierać metale ciężkie. Takie ostrzeżenia docierają do nas od co najmniej kilkunastu lat. Zawsze jednak znajdowali się eksperci, którzy łagodzili te ostre wypowiedzi. Mieli bowiem mocny argument – brakowało badań, które jednoznacznie potwierdzałyby szkodliwość tych czy innych produktów. Tym razem jest inaczej. Na początku września br. szwedzcy uczeni z renomowanego Karolinska Institutet stwierdzili, że azotyny i azotany, których pełno jest w każdej wędlinie (to dzięki nim szynka czy polędwica ma piękny różowy kolor i cudownie pachnie), mogą sprzyjać rozwojowi raka. Uczeni wnikliwie przejrzeli 15 liczących się prac naukowych poświęconych wpływowi tych związków na nasz organizm. Analizy te przeprowadzono w latach 1966–2006, a łącznie objęły one 4,7 tysiąca osób. Na ich podstawie szwedzcy naukowcy uznali, że jedzenie przetworzonego mięsa jest bardzo niebezpieczne dla zdrowia. U dzieci już kilka solidnych porcji wędliny może zablokować hemoglobinę, co grozi niedotlenieniem organizmu i sinicą. W późniejszych latach życia konserwanty te mogą wywołać różnego rodzaju nowotwory. Drugi wniosek, jaki wyciągnęli szwedzcy uczeni, jest jeszcze bardziej niepokojący: by mieć poważne kłopoty zdrowotne, wcale nie trzeba obżerać się wędlinami. Wystarczą 2–4 plasterki szynki dziennie przez kilkanaście lat, by ryzyko raka żołądka wzrosło nawet o jedną trzecią. Potwierdzono też, że azotyny i azotany sprzyjają jeszcze innym nowotworom: jelita grubego oraz przełyku. Wszystkie te schorzenia zabiją każdego roku kilkanaście tysięcy Polaków.

Jak to się dzieje, że związki chemiczne dodawane do żywności, w niewielkich przecież ilościach, mogą spowodować takie spustoszenie w organizmie i wywołać jedne z najgroźniejszych dziś chorób? Naukowcy podejrzewają, że azotyny i azotany łączą się w żołądku z aminami. W wyniku tej reakcji powstają nitrozoaminy, które działają rakotwórczo. Inni uczeni twierdzą natomiast, że już same azotyny wpływają na obecny w jądrze komórkowym DNA. Powstają mutacje, które podczas podziałów komórek są przekazywane następnym ich pokoleniom. Nagromadzenie zaś zmutowanych komórek prowadzi do nowotworu. Ta druga koncepcja lepiej tłumaczy powstawanie raka w różnych miejscach przewodu pokarmowego. Nie rozwiązuje jednak podstawowego problemu: co jeść, by być zdrowym? Nie odpowiada też na pytanie: co zrobić, by jednak móc jeść wędlinę, a jednocześnie nie zachorować na nowotwór?

Sprawa nie jest wcale prosta. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) rozważa, by całkowicie zakazać stosowania tych związków do produkcji wędlin. Czym je jednak zastąpić? Znane obecnie metody są albo mało wydajne, np. wędzenie w dymie trwa wiele dni, albo budzą kontrowersje, jak choćby promieniowanie radioaktywne. Konserwowanie wędlin azotanami i azotynami ma na celu nie tylko polepszenie ich smaku czy wyglądu, lecz przede wszystkim ochronę przed niebezpiecznymi bakteriami, o wiele groźniejszymi niż same te związki. Azotyny i azotany zabezpieczają przed bakteriami Clostridium (jadu kiełbasianego), zatrucie którymi może prowadzić nawet do śmierci. Przed kilkoma tygodniami pojawiła się jednak nadzieja na zdrowe wędliny. Na pomysł nowej metody zabezpieczania mięsa przed bakteriami wpadli specjaliści z amerykańskiej firmy Intralytix w Baltimore. Proponują oni, by do wędlin dodawać bakteriofagi, wirusy całkowicie bezpieczne dla człowieka, ale groźne dla wielu bakterii.

Bakteriofagi, zwane też fagami, dosłownie pożerają szkodzące nam drobnoustroje. Z tego powodu od lat są wykorzystywane w medycynie. Leczą chorych z ciężkimi zakażeniami, u których nie działają żadne antybiotyki i wyczerpane zostały inne konwencjonalne metody. Dotyczy to pacjentów z przewlekłymi infekcjami skóry, zakażeniami stawów, kości, dróg moczowych, przewodu pokarmowego, ranami pooperacyjnymi czy trądzikiem. Skuteczna terapia bakteriofagami musi być indywidualnie dobrana do chorego. Od siedmiu lat z powodzeniem stosuje ją wrocławski Instytut Immunologii i Terapii Doświadczalnej PAN, kierowany przez prof. Andrzeja Górskiego. W produkcji żywności bakteriofagi dopiero rozpoczynają karierę. Na ich stosowanie kilka tygodni temu wyraził zgodę amerykański Urząd ds. Żywności i Leków (FDA). Na razie jednak dobroczynne wirusy będą zwalczać pojawiające się w mięsie bakterie Listeria. Drobnoustroje te wywołują tzw. listeriozę, groźną chorobę, która często powoduje zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. Potem przyjdzie kolej na zabezpieczenie produktów żywnościowych przed bakteriami E. coli oraz Clostridium.

Eksperci przewidują, że z czasem bakteriofagi będą też dodawane do innych produktów żywnościowych: ryb, słodyczy czy lodów, a nawet owoców, pod warunkiem, że te ostatnie nie będą zbyt kwaśne. Niskie pH niszczy bowiem dobroczynne wirusy. Ale to dopiero przed nami. A co dziś mamy jeść? Wiadomo, że azotynów i azotanów nie usuniemy z wędlin żadnym domowym sposobem. Gotowanie, grillowanie czy pieczenie nie zniszczy ich, a wręcz przeciwnie – uwolni jeszcze większą ilość tych związków. A to oznacza, że rak może rozwinąć się jeszcze szybciej. By zminimalizować to zagrożenie, na Zachodzie pojawiły się już wędliny, które nie zawierają azotynów ani azotanów. Są one przeznaczone do pieczenia, smażenia lub gotowania. Takie produkty zostały wyraźnie oznakowane. Mają krótszy termin przydatności do spożycia, ale za to bezpiecznie można je obsmażać. W Polsce takich kiełbas czy kotletów jeszcze nie wprowadzono.

Pojawia się więc pytanie: a może by po prostu zrezygnować z jedzenia mięsa lub choćby ograniczyć jego ilość w codziennym menu? Do tego ostatniego od lat usilnie namawiają specjaliści od żywienia. W Polsce jemy bowiem zdecydowanie za dużo mięsa i jego przetworów, szczególnie wieprzowiny, która sprzyja chorobom serca i otyłości. – A wystarczy byśmy te produkty jadali tylko 2–3 razy w tygodniu. Nie zaś jak to w polskich domach często się zdarza – trzy raz dziennie. Na śniadanie, obiad i kolację – przekonywała prof. Anna Gronowska-Senger z Komitetu Nauki i Żywieniu Człowieka PAN na konferencji „Medycyna a jakość życia”, zorganizowanej z okazji 50-lecia Wydziału Nauk Medycznych PAN.

Ograniczenie jedzenia mięsa będzie sprzyjać zdrowiu. Zamiast niego powinniśmy jeść więcej ryb, owoców, warzyw i ziemniaków. Nadal w naszej diecie za mało jest mleka i jego przetworów. Dietetycy ostrzegają też przed kwasami tłuszczowymi typu trans, które znaleźć można w twardych margarynach, fast foodach, ciastkach, batonach, wyrobach czekoladowych, pieczywie. Złe jedzenie, obfitujące choćby w mięso i wędliny, sprzyja rozwojowi co najmniej kilkudziesięciu chorób, w tym tak poważnych, jak osteoporoza, schorzenia układu krążenia, nowotwory, cukrzyca, otyłość. Te zaś sprawiają, że statystyczna Polka żyje prawie dwa lata krócej niż przeciętna mieszkanka Europy Zachodniej, a Polak – blisko cztery lata. A może być jeszcze gorzej. Z badań przeprowadzonych trzy lata temu przez naukowców Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie wynika, że już trzy miliony dzieci w Polsce ma problemy zdrowotne z powodu nieprawidłowego żywienia. Wina leży zarówno po stronie rodziców (nie pilnują, by dzieci przed wyjściem do szkoły zjadły śniadanie), jak i nauczycieli. Nadal w szkolnych sklepikach królują ciastka, słodycze i napoje gazowane. Owoce czy napoje mleczne należą do rzadkości. Wiele do życzenia pozostawia także jakość codziennych posiłków. Za mało jest w nich nabiału, owoców, warzyw, ziemniaków, gruboziarnistego pieczywa i kasz, a za dużo – mięsa i jego przetworów.

Może więc zamiast narzekać na złą jakość wędlin oraz mięsa i niepokoić się przerażającymi wynikami szwedzkich uczonych, sięgnijmy po inne, o wiele zdrowsze produkty. Jeśli jeszcze będziemy dbać, by nasze codzienne menu było bardzo zróżnicowane, to organizm upora się ze szkodliwymi związkami. Zmiana diety tylko nam wyjdzie na zdrowie.
http://dobrydietetyk.pl/czytelnia/154/chemia_w_diecie/

Dariusz:
My chcemy masła a nie margaryny


Prof. Grażyna Cichosz

Na wyjaśnienie roli tłuszczów roślinnych i zwierzęcych w zagrożeniu miażdżycą poświęciłam cztery lata pracy, przestudiowałam ponad 600 publikacji z różnych ośrodków naukowych z całego świata. I aktualnie nie mam cienia wątpliwości, że hipercholesterolową teorię miażdżycy wymyślono w celu zdyskredytowania tłuszczów zwierzęcych i wprowadzenia do diety ludzi znacznie tańszych olejów roślinnych oraz margaryn. Rozmowa z prof. Grażyną Cichosz 

Masło jest do jedzenia, a margaryna na sprzedaż.
 
To margaryna nie nadaje się do jedzenia? 
 
- Nie ma w niej nic zdrowego.
 
A codziennie w reklamach słyszę, że margaryna jest zdrowa.
 
- Mówi się, że margaryna jest źródłem niezbędnych dla organizmu człowieka nienasyconych kwasów tłuszczowych. Owszem, ale nie mówi się, że w procesach technologicznych, jakim jest poddawana, zanim trafi na nasze stoły, te nienasycone kwasy są przekształcane w nasycone. W dodatku powstają sztuczne izomery trans, które są obce dla organizmu człowieka. Nie tylko więc nie ma z nich żadnego pożytku, lecz wręcz przeciwnie - szkodzą.

Nie ma zalet?
 
- Nasze zmysły smaku i zapachu nie wyczuwają procesów starzenia się margaryny i to jest jej największą "zaletą". W przeciwieństwie do masła, które dość szybko jełczeje, margarynę można znacznie dłużej przechowywać. Swoją popularność margaryna zawdzięcza niesłychanie zyskownej produkcji: tańszej 5-7-krotnie od masła, podczas gdy cena w sklepie jest tylko 2-3 razy niższa. Dla producentów jest to więc niesamowity biznes.
 
Czym więc jest margaryna?
 
- Margaryna to utwardzony olej roślinny. Podczas uwodornienia lub estryfikacji zamienia się konsystencję oleju z płynnej na stałą. Nienasycone kwasy zawarte w olejach, które teoretycznie mają służyć naszemu zdrowiu, w procesie utwardzania przekształcają się w coś, co nam szkodzi.
 
Izomery trans, o których pani wspomniała.
 
- Tak, kwasy nienasycone o izomerii trans. W sytuacji kiedy mamy niedobór w organizmie kwasów omega-3, izomery trans wbudowują się w błony naszych komórek. A błona komórkowa jest jak balonik. Żeby ten balonik mógł dobrze pracować, czyli przyjmować do wnętrza potrzebne substancje i wydzielać na zewnątrz zbędne, musi być jakby podziurawiony. Jeżeli w te miejsca wbudowane są kwasy omega-6 i omega-3, komórka może normalnie funkcjonować. Przy ich braku wbudowują się tu izomery trans i usztywniają tę błonę komórkową. Zaczynają się dysfunkcje - najpierw na poziomie komórki, potem tkanki, organu i w końcu w całym organizmie. 
 
Te procesy są szczegółowo zbadane, głównie przez Skandynawów. Od 30 lat wiadomo, że im większe spożycie margaryn zawierających sztuczne izomery trans, tym większe zagrożenie otyłością, cukrzycą typu 2, miażdżycą, udarami mózgu i nowotworami. Jeszcze dziesięć lat temu naukowcy twierdzili, że izomery trans nie powodują raka, teraz już wiadomo, że jest przeciwnie.
 
Duńczycy już w 1994 roku - jako pierwszy kraj na świecie - wprowadzili ograniczenia w spożyciu izomerów trans do 2 proc. w dziennej dawce energii. I te przepisy są przestrzegane. Z materiałów prezentowanych na Europejskim Kongresie Otyłości w Budapeszcie w 2007 roku wynika, że w fast foodach z sieci KFC sprzedawanych w Danii zawartość izomerów trans nie przekracza 2 proc. Tymczasem w próbkach żywności tej samej sieci sprzedawanych w Polsce, na Węgrzech, w Bułgarii, Czechach, Ukrainie i Białorusi było od 29 do 34 proc. izomerów trans.
 
Czy to znaczy, że oleje roślinne są zdrowe, a stają się niezdrowe po przekształceniu w margarynę?

...

http://www.sm.fki.pl/index.php?nr=mleko-a-nie-margaryna
 
===========================================

Edycja:

Surowo wzbronione


Niektóre warzywa po ugotowaniu są zdrowsze niż na surowo 
/© Bauer

Brokuły lepiej ugotować na parze, pomidory udusić, a marchewkę, o zgrozo, usmażyć. Przybywa dowodów na to, że nie wszystkie owoce i warzywa najzdrowsze są surowe.

Gotowanie pozbawia warzywa i owoce witamin oraz minerałów? To prawda, ale są wyjątki - twierdzą włoscy naukowcy z uniwersytetu w Parmie. Testowali różne sposoby przyrządzania marchewki, brokułów i cukinii. Gotowali jarzyny w wodzie i na parze oraz smażyli, by sprawdzić, co dzieje się z zawartymi w nich składnikami odżywczymi: m.in. karotenoidami, które chronią wzrok, czy polifenolami o działaniu przeciwrakowym. Efekty? Pod wpływem wrzątku znacznie wzrosła ilość karotenoidów we wszystkich badanych roślinach. Najbogatszym ich źródłem okazała się marchewka. W ugotowanej było prawie 20 proc. więcej karotenoidów niż w surowej.

...

http://www.styl.pl/kuchnia/mistrzyni-kuchni/news-surowo-wzbronione,nId,278809

Barbarax:
Owoce i warzywa
Zofia Kawińska

Coraz większa część polskiego społeczeństwa jest otyła, a nadmiar ma-sy ciała sprzyja nadciśnieniu tętniczemu, cukrzycy, chorobom wątroby oraz żołądka. Wszystkie te dolegliwości można zmniejszyć prawidłową dietą korzystnie wpływającą na zdrowie, zgrabną sylwetkę, wygląd cery i włosów oraz spowalniającą procesy starzenia. Żywieniowcy apelują o umieszczanie w codziennym jadłospisie pięciu porcji (łącznie) warzyw lub owoców. Są one niezastąpionym źródłem witamin, minerałów i błonnika, w konsekwencji ważnym elementem poprawiającym kondycję.

Pomarańczowe zdrowie

Wszystkie warzywa i owoce zawierają witaminy, minerały oraz błonnik. Jednak pewne ich grupy mają w swym składzie większe niż przeciętne ilości określonych substancji, przez co uznawane są za reprezentatywne źródło tych składników. Marchew, szpinak, suszone morele i brzoskwinie, dynia, mango, boćwina, szczypiorek, brokuły, sałata, cykoria są źródłem beta-karotenu. Jest on jednym z najsilniejszych antyoksydantów, zwalczającym bardzo aktywne cząsteczki zwane wolnymi rodnikami. Powstają one wraz z niezbędnym do życia oddychaniem. Tak jak przy spalaniu drewna oprócz ciepła mamy dym i sadzę, tutaj wytworzone w przemianie tlenowej ustroju wolne rodniki niszczą DNA komórki. Mają swój udział w uszkodzeniu systemu odporności, atakują mózg, serce, układ nerwowy. Przyczyniają się do powstawania nowotworów czy degeneracyjnych schorzeń stawów. W walce z tymi szkodnikami powodującymi „korozję” organizmu, może pomóc zwykła marchewka. Według źródeł amerykańskich, zjedzenie jednej dziennie zmniejsza ryzyko udaru mózgu u kobiet o 68%, a raka płuc o 50%. Wysokie dawki beta-karotenu przeciwdziałają też chorobie wieńcowej, pomagają obniżyć zbyt duże stężenie cholesterolu, uregulować pracę przewodu pokarmowego. Są nieocenione przy kłopotach ze wzrokiem. Beta-karoten pobudza wytwarzanie śluzu nawilżającego warstwę ochronną oka, którego niedobór prowadzi do schorzeń spojówki i rogówki. Naukowcy z Uniwersytetu Harvarda dowiedli, że wysokie dawki tej witaminy oraz innych antyutleniaczy są w stanie spowolnić (nawet zatrzymać) proces zaćmy. Lekarze z Katedry Zdrowia Uniwersytetu w Teksasie uważają, że jedna marchewka dziennie i pół pomarańczy zmniejsza ryzyko choroby nowotworowej o 28%.

Para potężnych sprzymierzeńców

Doskonałymi antyutleniaczami są witaminy C i E, które wzajemnie wzmacniają swe działanie. Witamina C bardzo szybko regeneruje się po zniszczeniu wolnego rodnika. Ma też zdolność odnawiania witaminy E, niesprawnej po potyczce z agresorem. Dlatego w naszym codziennym menu powinny znaleźć się obie. Skarbnicą witaminy C są owoce cytrusowe, czarna porzeczka, natka pietruszki i zielone liście warzyw, pomidory, papryka, ziemniaki. Najwięcej witaminy E mają: orzechy, migdały, pestki słonecznika, kukurydza, soja, fasola, rośliny strączkowe, otręby pszenne i ryżowe. Obie zapobiegają uszkodzeniu naczyń krwionośnych zwiększając odporność krwinek czerwonych na hemolizę (proces osłabiający krwinkę). Obniżają ciśnienie krwi, zapobiegają zlepianiu płytek oraz powstawaniu blaszek miażdżycowych w ścianach tętnic. Nawet ich niewielkie dawki potrafią zwiększyć poziom korzystnej frakcji cholesterolu HDL, co zapobiega zwężeniu tętnic. Dzięki nim, szczególnie witaminie E, znacznie lepszy jest też przepływ krwi przez tkankę mózgową. Niektórzy naukowcy twierdzą, że jest ona pomocna w spowalnianiu procesów starzenia mózgu i związanego z nim spadku zdolności intelektualnych, włączając w to nawet chorobę Alzheimera. Witamina C podnosi odporność organizmu, tworząc pierwszą linię obrony w starciu z wirusami i bakteriami atakującymi organizm. Jej obecność zwiększa produkcję białych krwinek (limfocytów), które niszczą chorobotwórcze patogeny. Witamina E odmładza układ odporności. Wielokrotny laureat Nobla, dr Linus Pauling twierdził, że może ona przedłużyć życie o kilkanaście lat dzięki temu, że osłania cząsteczki lipidów wchodzące w skład błony komórkowej przed utlenieniem (zmianami porównywalnymi z jełczeniem masła).

Zastrzyk dla mózgu

Zaawansowany wiek często idzie w parze ze spadkiem zdolności intelektualnych. W świetle najnowszych badań, zanik pamięci, brak zdolności koncentracji, otępienie i demencja mają związek z niedoborem witaminy B6, B12 i kwasu foliowego. Witaminy B12 w owocach i warzywach jest niewiele. Zawiera ją dieta bogata w mleko, sery, jajka, ryby i drób. Pozostali sprzymierzeńcy jasnego umysłu i systemu nerwowego niepodatnego na stresy oraz dołki psychiczne znajdują się: ● witamina B6 – w kapuście, sałacie, warzywach strączkowych, awokado, soi, melonie, kantalupie, niełuskanym ryżu, orzechach ziemnych i włoskich; ● kwas foliowy (folacyna, należąca do grupy witamin B) – w białej fasoli, szparagach, rzepie, burakach, warzywach zielonolistnych, morelach, dyni, malinach i soku pomarańczowym. Ta triada jest niezbędna do prawidłowego procesu powstawania neuroprzekaźników w mózgu. Witamina B6 przyczynia się do produkcji serotoniny odpowiedzialnej za nastrój. Obniżenie jej poziomu sprzyja depresji, bezsenności, drażliwości, bólom głowy, migrenom, zmęczeniu, osłabieniu koncentracji. Niedobór witaminy B12 i kwasu foliowego upośledza tworzenie się otoczki mielinowej (izolacji chroniącej włókna nerwowe). Przyczynia się to do zakłóceń w przepływie neuroprzekaźników, skutkując pobudliwością oraz zmiennością nastroju. Witamina B12 bierze też udział w wytwarzaniu krwinek czerwonych, powodując lepsze ukrwienie mózgu. Uczestniczy też w procesie powstawania dopaminy i nor adrenaliny, zwiększających odporność na stres i depresję. Kwas foliowy odgrywa dużą rolę w syntezie DNA, podziale komórek, metabolizmie cukrów oraz aminokwasów, tym samym przeciwdziała starzeniu się całego organizmu łącznie z mózgiem. Uczeni z uniwersytetu kalifornijskiego przypisują witaminie B6, B12 i kwasowi foliowemu dużą rolę. Uważają, że niezdiagnozowane zaburzenia psychiatryczno-neurologiczne u osób starszych należy wiązać z ich niedoborem.

Co mogą minerały?

Skład jadłospisu nie pozostaje bez wpływu na gospodarkę kwasowo-zasadową ustroju. Organizm człowieka ma tendencję do zakwaszania (wiele produktów przemiany materii to kwasy). Dlatego warzywa i owoce działające alkalizująco są naszym sprzymierzeńcem. Zawierają one znaczne ilości składników mineralnych o właściwościach zasadotwórczych, np. potas, wapń, magnez. Dzięki temu przeciwdziałają zakwaszeniu organizmu, będącemu powodem dolegliwości gastrycznych, ale często też sprawcą bólów głowy, brzydkiej cery, starczego wyglądu, utraty apetytu, gorszego wykorzystania składników odżywczych z pożywienia. Minerały te spełniają jeszcze inne ważne funkcje: ● potas obniża ciśnienie tętnicze krwi, działa na naczynia mózgowe polepszając zaopatrzenie w tlen, co zwiększa ich elastyczność, odgrywa zasadniczą rolę w aktywności mięśnia sercowego. Bogatym jego źródłem są: ziemniaki, melony, buraki, suszone śliwki, banany, pomidory i kabaczki; ● wapń cementuje kości i zęby, przeciwdziała alergiom, dba o cerę, sprzyja równowadze psychicznej człowieka. Pierwiastek ten jest niezbędny do prawidłowego funkcjonowania układu nerwowego, gdyż wspomaga działanie neuroprzekaźników. Komórki nerwowe stają się nadwrażliwe, kiedy stężenie wapnia we krwi spada. Największe jego „złoża” znajdują się w mleku i nabiale, ale znaczne ilości ma też seler, natka pietruszki, czosnek, zielony groszek, chrzan, brokuły, marchew i fasola; ● magnez przyspiesza przemiany metaboliczne, przyczynia się do właściwego wykorzystania energii, wpływa pozytywnie na układ nerwowy. Bez niego nie byłaby możliwa synteza adrenaliny i noradrenaliny, hormonów, dzięki którym radzimy sobie ze stresem i odzyskujemy równowagę psychiczną. Magnez chroni też mięsień sercowy przed niszczącym działaniem wolnych rodników. Wzmacnia go i utrzymuje prawidłowy rytm bicia serca. Najlepszym jego źródłem jest kakao, orzechy brazylijskie, laskowe i włoskie, ziarna słonecznika, pestki dyni, fasola, groch, szpinak, kapusta, sałata, zielona natka pietruszki.

Często i niewiele

Warzywa i owoce należy jadać pięć razy dziennie, w niewielkich ilościach o jednakowych porach. Wówczas poprawia się ich biodostępność, korzystniej współpracują z innymi składnikami pożywienia. Jedna porcja to: niewielkie jabłko, banan, gruszka, kilka mniejszych owoców (truskawek, czereśni, suszonych śliwek lub moreli), filiżanka warzywnej sałatki czy surówki. Najlepiej, gdy zjadamy je na surowo. Długie gotowanie zabija część witamin, sprawia, że minerały przechodzą do wody, którą potem wylewamy.
http://dobrydietetyk.pl/czytelnia/165/owoce_i_warzywa/

===========================================

Prawda o lodach

Dariusz Szukała - Promotor zdrowia, specjalista ds. żywienia

Nie ma nic lepszego w upalne dni jak porcja zimnych lodów. Wyśmienicie smakują, schładzają organizm, doskonale poprawiają nastrój. Uwielbiamy je, a zarazem nękani wyrzutami sumienia omijamy budki lodowe szerokim łukiem. Lody są przecież tuczące i niezdrowe – taki panuje przesąd. Czy jednak uzasadniony?

...

http://dobrydietetyk.pl/czytelnia/183/prawda_o_lodach/

Scaliłem posty
Darek

Thotal:
Serdecznie zapraszamy na bezpłatny wykład:

„ Nowoczesne metody odżywiania i ochrony swojego zdrowia”


ze specjalistą w zakresie nutricjologii*

8 czerwca 2010 o godzinie 18:00 w Poznaniu



*Nutricjologia - nauka o odżywianiu komórkowym i wpływie na jej energię, wydolność i funkcjonowanie.




Podczas wykładu dowiesz się jak:
 <http://www.iww.com.pl/upload/articles/542/heart_b.gif>

•Oczyszczać swój organizm na poziomie komórkowym •Chronić organizm przed czynnikami środowiska zewnętrznego •Jak odżywiać się na poziome komórkowym •Jak budować odporność naszego organizmu •Jak utrzymać młodość, dobrą kondycje i wysoki poziom zdrowia •Jak pomoc sobie w istniejących chorobach cywilizacyjnych •Jak uniknąć chorób cywilizacyjnych.



W drugiej części wykładu otrzymasz informację o nowych trendach na świecie i możliwościach zmiany jakości swojego życia.



Wtorek, 8 czerwca 2010, godzina 18:00,
Towarzystwo Przyjaciół Nauk w Poznaniu ul. Mielżyńskiego 27/29.

Uprzejmie prosimy o potwierdzenie uczestnictwa.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

ganghg black-for funnybunny siri-ya-ny zlotahodowla11