Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Marzec 29, 2024, 16:56:33


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: 1 [2] 3 |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Starożytne cywilizacje  (Przeczytany 43076 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Torton
Gość
« Odpowiedz #25 : Sierpień 11, 2010, 21:39:22 »

Archeolodzy z meksykańskiego Narodowego Instytutu Antropologii i Historii po ośmiu miesiącach prac  dotarli do wejścia do tunelu prowadzącego pod Piramidę Pierzastego Węża w prekolumbijskim kompleksie archeologicznym Teotihuacan w Meksyku - informuje serwis internetowy Art Daily.

Teotihuacan było wielkim centrum religijnym i głównym ośrodkiem kultury o tej samej nazwie - rozwijającej się w okresie od III w. p.n.e. do X w. n.e. - położonym na północny-wschód od miasta Meksyk w środkowej części kraju.

Piramida Pierzastego Węża będąca świątynią Quetzalcoatla - jednego z najważniejszych bogów plemion Mezoameryki - jest jedną z budowli Cytadeli w Teotihuacan, kompleksu 15 świątyń otaczających czworokątny plac z ołtarzem ofiarnym.

Jak poinformował archeolog Sergio Chavez Gomez, kierujący pracami wykopaliskowymi, naukowcom po kilku miesiącach prac udało się oczyścić z ziemi i gruzu zasypany około 1800 lat temu przez mieszkańców miasta szyb o średnicy około 5 metrów, wiodący pod ziemię, którego wlot znajduje się w odległości kilku metrów od podstawy Piramidy Pierzastego Węża.

Więcej tutaj http://odkrywcy.pl/kat,111404,title,Tajemniczy-tunel-pod-piramida-w-Meksyku,wid,12552746,wiadomosc.html
Zapisane
krzysiek
Gość
« Odpowiedz #26 : Sierpień 11, 2010, 22:02:12 »

Może zaczęli wtedy budować pierwsze metro?

A tak na poważnie: spodziewam się na przestrzeni najbliższych miesięcy samych sensacyjnych odkryć pod powierzchnią Ziemi. Przecież pod Sfinksem też "ryją". I podobno "coś" wywożą... Szkoda, że w tym wątku nie ma nowych doniesień. Mniej więcej za trzy tygodnie będę się tam kręcił, to opiszę, co widać.
« Ostatnia zmiana: Październik 21, 2010, 15:21:35 wysłane przez Dariusz » Zapisane
Szmer
Gość
« Odpowiedz #27 : Sierpień 11, 2010, 22:33:23 »

Intryguje mnie, przyznam szczerze sprawa tego wywożenia. Krzyśku, jak byś dał radę popatrzeć co tam się dzieje, może jakieś fotki czy coś, stawiam piwko Mrugnięcie Ja odwiedzę to miejsce prawdopodobnie dopiero w listopadzie ;(
« Ostatnia zmiana: Październik 21, 2010, 15:21:55 wysłane przez Dariusz » Zapisane
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #28 : Październik 18, 2010, 20:27:47 »

>Lucyna<, czy miałbyś coś przeciw gdybym zmienił tytuł wątku na "starożytne cywilizacje"?

Odkryto ślady nieznanej dotąd cywilizacji
dzisiaj, 17:31   TSz  /  utro.ru, kp.ru


Jedno ze zdjęć, dzięki którym udało się dokonać odkrycia, fot. AFP

Ślady nieznanej dotąd nauce cywilizacji z epoki brązu odkryto w górach Kaukazu Północnego w Rosji – podaje portal utro.ru.

- Odkryliśmy cywilizację, której istnienie można datować na XVI-XIV w. p.n.e. Przedstawiciele tej kultury mieszkali wysoko w górach, na południe od dzisiejszego miasta Kisłowodsk – powiedział Andriej Bieliński, szef rosyjsko-niemieckiej ekspedycji, która bada ten region od kilku lat.

...

http://wiadomosci.onet.pl/nauka/odkryto-slady-nieznanej-dotad-cywilizacji,1,3737018,wiadomosc.html
« Ostatnia zmiana: Październik 21, 2010, 15:22:12 wysłane przez Dariusz » Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
krzysiek
Gość
« Odpowiedz #29 : Październik 18, 2010, 21:38:04 »

No, ciekawe! Aczkolwiek ten Kaukaz to chyba trochę daleko od starożytnej Ameryki?  Duży uśmiech
Czytając nieco o historii świata zauważyłem, że wiele się działo na Ziemi w tym właśnie okresie. Upadła kultura minojska, Mojżesz wyruszył z Egiptu wraz z pobratymcami, gdzie cywilizacja faraonów osiągnęła szczyty rozwoju, itd.

Zawsze mnie zastanawiało, jak ci naukowcy datują takie odkrycia, nie dysponując szczątkami organicznymi, gdzie izotop węgla C-14 daje szanse na jakieś szacunki czasu. Czy można datować czas wybudowania jakichś murków z kamieni, które jako samoistny twór geologiczny mogą liczyć miliardy lat? Czasem pomaga styl zdobień, odpowiedni dla jakiejś epoki, ale w tym doniesieniu nie ma o tym wzmianki, a poza tym uważa sie tę "cywilizację" (czy to aby nie nadużycie?) za autonomiczną i odseparowaną od wpływów innych cywilizacji. Same tajemnice i pytania... Wiele bym dał za możliwość użycia wehikułu czasu. Ale pewnie nie ja jeden... Uśmiech
« Ostatnia zmiana: Październik 21, 2010, 15:22:30 wysłane przez Dariusz » Zapisane
Lucyna
Gość
« Odpowiedz #30 : Październik 21, 2010, 04:20:03 »

>Lucyna<, czy miałbyś coś przeciw gdybym zmienił tytuł wątku na "starożytne cywilizacje"?

Nie ma problemu
« Ostatnia zmiana: Październik 21, 2010, 15:22:49 wysłane przez Dariusz » Zapisane
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #31 : Czerwiec 01, 2011, 17:10:28 »

Cytat: koliberek
Czy chcesz przez to powiedzieć, podobnie jak Frank Josef o cywilizacji Lemurii, której ślady są obecne na całym świecie, a i my, ludy praindoeuropejskie też wywodzimy się ponoć od nich. A w ogóle to polecam ciekawą jego książkę: " Tajemnica najstarszej kultury na Ziemi"

książka zdaje się być ciekawą (swoją drogą ,>koliberek<, mógłbyś zamieścić informację o tej książce w tym wątku: Książki które warto przeczytać. ) ale czy z tego należy wnioskować, że Lemuria była najstarszą cywilizacją na Ziemi?
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
koliberek33
Gość
« Odpowiedz #32 : Czerwiec 01, 2011, 18:10:49 »

Wg. danych jakie zebrał F. Josef, prócz wielu innych archeologów i antropologów tak; w tym artefaktów, których pełno na całym świecie, a których podobieństwa kulturowe, lingwistyczne są tak uderzające, iż można wysnuć jednoznaczne wnioski, o wspólnych korzeniach. Ogromną też wagę, ów autor przykłada do porównania mitów występujących we wszystkich niemal kulturach, które wskazywałyby  na takie same prapoczątki ( nierzadko z bardzo odległych od siebie miejsc)  i nadzwyczaj zaskakujących podobieństwem wskazującym bezsprzecznie na zasadnicze, tj. jedno i  to samo źródło. Doskonałym nawigatorem jest oczywiście język, nazewnictwo zwłaszcza. Jak też powtarzające się wszędzie bardzo podobne, niemal identyczne rytuały.

Autor powołuje się także na pierwszego piewcę Lemurii, i znanego podróżnika płk. Churchwarda, którego był na początku przeciwnikiem, a także, zwłaszcza w końcowej fazie rozprawy, na wizje niezrównanego Edgara Cayce'a, które najpierw krytykowane, coraz bardziej zaczęły być potwierdzane przez badania, choć już po jego śmierci.

Książka jest fascynująca, ale dla bardzo cierpliwych, z uwagi na ogrom porównań i informacji, a przy tym bardzo imponująca, jeśli chodzi o rozmiar  bibliografii. Rzadki to bowiem dowód tak rzetelnie przygotowanej pracy.
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 01, 2011, 18:12:49 wysłane przez koliberek33 » Zapisane
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #33 : Czerwiec 01, 2011, 19:24:27 »

Czyli warta przeczytania. Duży uśmiech
Pytam o jej określenie "najstarszą" bo z lektur do tej pory przeczytanych wywnioskowałem, że faktycznie była "najstarsza", ale w kontekście "ostatniego "zasiedlenia" Ziemi przez Orionidów. Przed nimi były inne cywilizacje.
A masz może tę książeczkę w elektronice?
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
koliberek33
Gość
« Odpowiedz #34 : Czerwiec 01, 2011, 20:36:52 »

...ta, też o tym myślałem, że z tymi cywilizacjami, to różnie mogło być. Warto też przyjrzeć się informacjom  przekazanych w Misji,(mam elektroniczną wersję) na temat zasiedlenia w pewnym okresie Ziemi z zewnątrz. Frank skupia się na Lemurii w zasadzie tylko.

Nie mam w wersji elektronicznej, mogę Ci wysłać, a jeśli jeszcze jest, to kupić z wyprzedaży za jedyne 13.50. Wcześniej z niejakim Dryfem ( stare forum jeszcze) drogą pocztową wymienialiśmy między sobą książki. Czytanie z internetu jest jak dla mnie, dość męczące.

Pozdrawiam ciepło:

 Uśmiech Uśmiech Uśmiech

« Ostatnia zmiana: Czerwiec 01, 2011, 20:37:27 wysłane przez koliberek33 » Zapisane
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #35 : Sierpień 18, 2011, 19:21:34 »

Wirakoczanie i Inkowie
14 sie 2011



Brien Foerster większość swojego życia spędził w basenie Pacyfiku i jest on przekonany, że mityczny kontynent Mu istniał kiedyś naprawdę i w jego skład wchodziły nie tylko dzisiejsze Hawaje, ale także Peru. Tereny te zamieszkiwał lud zwany Wirakoczanami, którzy byli znani ze swojego wzrostu, jasnej skóry i rdzawych a czasem nawet blond włosów. Był to lud, który żył na tych ziemiach zanim jeszcze pojawiła się na nim kultura polinezyjska czy nawet sami Inkowie.

łowo Wirakocza oznacza twórcę. Inkowie swojego boga, twórcę i kreatora świata, nazywali właśnie Wirakocza. Niektórzy uważają, że był to raczej Inti – bóg Słońca. Inti jednak był fizycznym wcieleniem kreatora, którego duchem i esencją był Wirakocza. Tak wiec lud Wirakoczan był czymś w rodzaju ziemskiej reprezentacji stworzyciela. Biała skóra i blond włosy u Wirakoczan stwarzają wiele kontrowersji wywołujących rasistowskie napięcia (zwłaszcza wśród ludzi zamieszkujących Andy, którzy nie chcą się pogodzić z takim opisem swoich najdawniejszych przodków i widzą w tym kolejny diaboliczny pomysł na utrwalanie supremacji białych). Tymczasem Wirakoczanie nie mieli nic wspólnego z Europą. Ich istnienie opisują hiszpańscy konkwistadorzy lecz nie wiadomo jest skąd Wirakoczanie pochodzą i jaka jest ich historia.

To pochodzenie można jedynie wywnioskować z tradycji ustnej wciąż kultywowanej w Andach. Informacje takie jednak często mają poetyczny charakter. Np. z takich przekazów dowiadujemy się, że pierwsi Inkowie zeszli na ziemię z nieba lub wynurzyli się z wód Jeziora Titicaca. Jednak Wirakoczanie nie są wyłącznie częścią kultury Andów i pojawiają się w różnych częściach Pacyfiku, jak np w Aotearoa czyli Nowej Zelandii, na Hawajach i Wyspie Wielkanocnej (tzw. Długousi). Wirakoczanie byli więc swego rodzaju nauczycielami i mistrzami duchowymi, czy też strażnikami wiedzy w rozmaitych częściach basenu Pacyfiku. Wg. Briena Foerstera Długousi reprezentowaliby w tym przypadku wiedzę zaginionej cywilizacji Mu. Częścią Mu z pewnością były Hawaje. W czasie ostatniej epoki lodowcowej wyspy Maui, Molokai, Lanai i Koho’olawe były połączone ze sobą lądem. Oznacza to, że na środku Pacyfiku znajdowała się ogromna wyspa, która dla wędrujących przez ocean ludów była doskonałym punktem zaopatrzeniowym.



Wyspa Wielkanocna znana jest oczywiście ze swoich niezwykłych moai czyli kamiennych posągów. Panuje wiele kontrowersji na temat wieku moai. Robert Schoch – cieszący się wielkim autorytetem egiptolog – jest znany ze swojej pracy, dzięki której ustalono wiek Sfinksa. Dwa lata temu odwiedził on Wyspę Wielkanocną prowadząc badania nad posągami. I odkrył, że najstarsze moai są zrobione z niezwykle twardego bazaltu, a te młodsze z wulkanicznego, miękkiego tufu. Robert Schoch doszedł do wniosku, że bazaltowe posągi wykonała zupełnie inna kultura, która została zastąpiona przez konkurencyjną kulturę, która jednakże starała się kontynuować poprzednią tradycję, używając do wykonania posągów znacznie łatwiejszego w obróbce kamienia. Prawdopodobnie chodzi tu o starszą kulturę tzw. Długouchych, zastąpioną przez Krótkouchych, których wiedza i umiejętności nie dorównywały tym pierwszym.

Takie odkrycie daje dużo do myślenia i kojarzy się z budowlami megalitycznymi na terenie dzisiejszego Peru i Boliwii. W powszechnym przekonaniu niezwykłe budowle megalityczne takie jak te w Cuzco czy Macchu Picchu zostały zbudowane przez Inków. Jednak jak się okazuje, większości z nich wcale nie zbudowali Inkowie (!) i pochodzą one z dużo starszej, bliżej nieznanej kultury. Kultura Inków w historycznych ramach mieści się już w naszej erze, gdy tymczasem tereny te były zamieszkane przez twórców budowli megalitycznych od co najmniej 10 tys. lat.



Inkowie przybyli z rejonu zwanego Tiahuanacu, który leży u południowych wybrzeży Jeziora Titicaca. Innym enigmatycznym miejscem pochodzenia Inków jest Puma Punku. Poprzez rozmaite techniki datowania (między innymi dzięki użyciu archeoastronomii) można znaleźć ślady wskazujące, że rejon Tiahuanacu był zamieszkany nawet 15 tys. lat temu. Tak więc wynika z tego, że Inkowie, których początki znajdują się w tym właśnie rejonie pochodzą od megalitycznych mistrzów budowlanych zamieszkujących dwa wymienione miejsca. Kultura Inków została zniszczona w końcu przez hiszpańskich konkwistadorów i aż trudno jest uwierzyć, że 160 zdesperowanych najemników, pokonało 100 tys. armię doskonale wyszkolonych wojowników. Hiszpanie mieli jednak dużo szczęścia, bo tuż przed ich przybyciem na terenach zamieszkałych przez Inków wybuchła krwawa wojna domowa. Swój udział w zniszczeniu tej cywilizacji miały choroby z Europy, które pustoszyły inkaskie miasta już na 10 lat przed przybyciem Pizarra do Peru. Choroby te przywlekli ci Indianie, którzy mieli kontakt z Hiszpanami w Panamie, która była ważną bazą wypadową hiszpańskiej konkwisty. Choroby zniszczyły co najmniej 1/3 populacji zanim na Pacyfiku pojawili się Hiszpanie.

http://nowaatlantyda.com/2011/08/14/wirakoczanie-i-inkowie/
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
songo1970

Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 22
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 4934


KIN 213


Zobacz profil
« Odpowiedz #36 : Sierpień 18, 2011, 19:52:53 »

jeżeli piramidy są fascynujące- to jak "biedni" indianie am. płd. wykonali takie budowle z taką precyzją i jeszcze o takich kształtach jak z dzisiejszych fabryk???
Puma Punku




reszta tu http://www.google.pl/search?q=Puma+Punku&hl=pl&client=opera&rls=pl&channel=suggest&biw=1646&bih=935&tbm=isch&prmd=ivnsm&source=lnt&tbs=itp:photo&sa=X&ei=J15NTrCSMsuWhQflx5XXBg&ved=0CCIQpwUoAg
« Ostatnia zmiana: Październik 31, 2011, 17:35:56 wysłane przez songo1970 » Zapisane

"Pustka to mniej niż nic, a jednak to coś więcej niż wszystko, co istnieje! Pustka jest zerem absolutnym; chaosem, w którym powstają wszystkie możliwości. To jest Absolutna Świadomość; coś o wiele więcej niż nawet Uniwersalna Inteligencja."
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #37 : Październik 23, 2011, 19:25:06 »

Sfinks Karpat
sobota, 22 października 2011 00:00

W paśmie Bucegi w południowych Karpatach znajduje się obszar, gdzie według niektórych badaczy kryją się pozostałości nieznanej kultury. W jego centrum znajduje się tajemnicza skała, z racji podobieństwa do egipskiego monumentu nazywana „Sfinksem”, która uznawana jest przez niektórych za posąg tak stary, że czas zatarł na nim wszelkie szczegóły. A to tylko jedna z wielu tajemnic Bucegi…
____________________
Oana R. Ghiocel, Robert M. Schoch, Atlantis Rising



Wielkiego Sfinksa znają wszyscy, ale o jego odpowiedniku znajdującym się na terenie Rumunii słyszało już znacznie mniej ludzi. Znajduje się on na rozległym płaskowyżu położonym na wysokości ponad 2000 m. n.p.m. w południowej części Karpat, na szczycie masywu Bucegi. Oprócz niego znajdują się tam inne enigmatyczne kamienne formacje o nazwach takich jak Babele (Skała Starej Baby), szczyt Omu, Brodata twarz czy też Pojawiająca się głowa. Na obszarach położonych niżej i oddalonych o dzień drogi od Sfinksa odnaleźć można wiele naturalnych jaskiń, w tym m.in. Ialomitę (przy której wejściu znajduje się klasztor o tej samej nazwie), Coacazej, Jaskinię Nietoperzy czy Niedźwiedzi.

„Karpacki Sfinks” i region, w którym jest on położony, uznawane są za miejsca, gdzie dzieją się rzeczy niezwykłe, o których krąży wiele legend. Wielu świadków twierdziło, że doświadczyło tam istnienia „wirów energetycznych” a także innych zdarzeń o naturze nadprzyrodzonej, z przechodzeniem w odmienne stany świadomości włącznie. Kolejna z legend mówi o zlokalizowanej tam jaskini, która ma stanowić przedmiot zainteresowania rumuńskich oraz amerykańskich specsłużb. Jak twierdzi rumuński pisarz, Radu Cinamar w książce „Transylwański wschód słońca” (2009), ma ona zawierać „holograficzną bazę danych” pozostawioną przez nieznaną cywilizację oraz „wejścia do trzech tuneli prowadzących do wnętrza Ziemi”. Poszukiwania rzekomej cudownej komnaty nie przyniosły oczywiście żadnego skutku, jednak wydaje się, że nie jest to idea całkiem bajkowa.


Babele - jedna z najbardziej charakterystycznych formacji Bucegi

Uczeni [jak np. żyjący na przełomie XIX i XX wieku historyk i entomolog Nicolae Densusianu-przyp.tłum.] sugerowali, że karpacki Sfinks i inne związane z nim „zabytki” świadczą o istnieniu w Bucegi zaawansowanej, choć zaginionej cywilizacji. Jednym z nich był Dan Barneanu oraz nieżyjący już peruwiański ezoteryk, protohistoryk, mason i znawca Nostradamusa, Daniel Ruzo (1900-1991). Badania legend i mitów przekonały go o istnieniu pierwotnej cywilizacji o ogólnoplanetarnym zasięgu, która została zniszczona wskutek kataklizmów naturalnych, a jej jedyni przedstawiciele schronili się w podziemnych jaskiniach i tunelach. Stoi to w wyraźnej opozycji do klasycznej teorii, która zakłada, że narodziny cywilizacji miały miejsce pięć – sześć tysięcy lat temu na Bliskim Wschodzie.

Ruzo większą część swojego życia spędził na poszukiwaniach fizycznych dowodów istnienia starożytnej prehistorycznej kultury. W 1952 r. w jego ręce trafiła fotografia olbrzymiej, wyrzeźbionej w skale głowy pochodzącej z płaskowyżu Marchuasi w peruwiańskich Andach. Od 1953 do 1960 Ruzo intensywnie poszukiwał „rzeźby” z Marchuasi (płaskowyż pokryty jest wieloma formacjami skalnymi, które mogą być zarówno pochodzenia naturalnego jak też utworzone celowo) przekonany o tym, iż stanowi ona ślad zaginionej cywilizacji. Wędrował także poza granice Peru aby wykazać, że monumenty z Marchuasi nie są wyizolowanym fenomenem i stanowią część większego kompleksu starożytnych stanowisk. Podobnych miejsc szukał w Brazylii, Meksyku, Francji, Anglii i Egipcie. W 1968 r. odbył podróż do gór Bucegi w Rumunii aby zobaczyć tamtejszego „Sfinksa”. Był zdumiony tym co tam odkrył.

Barneanu również doszedł do wniosku, że skała o nazwie Sfinks i niektóre sąsiadujące z nią obiekty są pozostałością po starożytnej cywilizacji. Rumuński badacz, którzy posiada bogate archiwum fotografii (wśród których znajdują się także te z podróży, którą odbył do Bucegi z Ruzo), spisał wnioski Peruwiańczyka na temat znajdujących się tam obiektów. Ruzo uznawał, że skała o nazwie Sfinks to „starożytny posąg wyrzeźbiony zanim potop uszkodził jego twarz”. Uznał też, że Bucegi to miejsce, gdzie schronienie znaleźli przedstawiciele przedpotopowej cywilizacji ocaleni z katastrofy. Jak mówił: „Tu, w górach Rumunii są podziemne tunele, w których ludzkość schroniła się podczas potopu. Są to jaskinie skarbów, do których odwołuje się tak wiele legend.”


Daniel Ruzo

Na długo przed katastrofą trwała według niego „epoka prawdy i wiedzy”. Ludzie, którzy tam zamieszkiwali przekształcili szczyty górskie, aby dać przyszłym pokoleniom znak, gdzie znajdują się korytarze. Wkrótce nadszedł koniec ich cywilizacji, choć nie wiadomo jaka była jego przyczyna. „Wkrótce po tych wydarzeniach ocalałej grupce przyszło żyć w wielce trudnych warunkach i z czasem przekształcili się w jaskiniowców. Jednak wszystkie symboliczne systemy, wszystkie legendarne postaci utrwalone w anonimowych mitach i opowieściach, które przetrwały do dziś, pochodziły z tego zaginionego ludu…”

Ruzo twierdził, że w pobliżu Sfinksa z Bucegi znalazł inne formacje i symbole, które miały stanowić pozostałości tej cywilizacji. Odnosząc się do jednej z nich, stwierdził: „Będąc przyzwyczajonymi do typowych budowli, które wznosi się od czasów Sumerów w tych posągach upatrujemy dziś dzieł natury. Są to jednak dzieła cudowne […] stworzone przez cywilizację, której rozumienie świata było całkowicie odmienne od naszego.”

Ruzo uważał, że Bucegi kryje sekretne jaskinie i korytarze zawierające skarby starożytnych, które za wszelką cenę należy znaleźć. Wynikało to z jego przekonania, iż epoka w której żyjemy zakończy się kosmiczną katastrofą a ludzkość czeka dziś takie samo zagrożenie, jak w czasach Noego. Wiązało się to z jego poglądami natury ezoterycznej, w których „arki” epoki starożytnej odgrywały znaczącą rolę. Aby móc je jednak odnaleźć, trzeba włożyć w to wiele starań. Jak mówił Ruzo: „Jedynie mapa lub plan całego regionu przestudiowany przez kogoś, kto rozumie różnorakie odniesienia, może wskazać drogę do jaskiń, które służyły jako schrony dla rozbitków z poprzedniej cywilizacji.”

Peruwiańczyk nie był pozytywnie nastawiony do współczesnej ludzkości i możliwości naszego zrozumienia sensu dziejów, jak i przyszłości. Podsumowując swoje poglądy, stwierdził: „Posągi tej dawno zaginionej ludzkości znajdują się na wszystkich kontynentach. Ówcześni ludzie nie zadowalali się jedynie kształtowaniem górskich szczytów. Wznosili także budowle megalityczne, a monumentalizm był wyrazem ich kultury. Wraz z mijającym czasem budowle te stawały się jednak coraz mniej okazałe, a człowiek przyzwyczaił się do wizji przemijającego świata i życia. Znowu zapomniano o tragedii całej cywilizacji. Dziś ludzkość zapomniała o przeszłości. Ludzka świadomość zawiera bowiem mechanizmy, które pozwalają człowiekowi negować symptomy zbliżającego się końca, choć jest on bardzo blisko. Dopiero w obliczu nieuchronnej śmierci człowiek akceptuje swój koniec. Równia pochyła, po której staczają się całe imperia i instytucje tego świata staje się widoczna, gdy zaczyna się badać przeszłość. Wszystko wokół nas przemija. Dlaczego mielibyśmy wierzyć, że ten proces dla nas się skończył?”


Kolejna przypominająca twarz skała z Bucegi

Ruzo opuścił Rumunię wierząc, że klucz do zrozumienia naszej przeszłości i przyszłości leży na Płaskowyżu Bucegi, choć nie udało mu się go dokładnie zlokalizować. Pałeczkę przejął po nim Dan Barneanu. Ruzo poszukiwał śladów zaawansowanej cywilizacji, która zniknęła, ale jej pozostałości zdołały odcisnąć piętno na kulturze „kolejnej fali” ludzkości, czyli nas. Choć nie znalazł dowodów, mógł mieć je pod nosem. Nie zauważał ich, jako że nie pasują one do utartych wyobrażeń o zaawansowanych cywilizacjach. Mówiąc dokładniej, skąpe pozostałości po starożytnej, zaawansowanej cywilizacji zostały źle zinterpretowane przez uczonych, którzy jej nie rozumiejąc nadawali jej błędne cechy. Z tego powodu nasi poprzednicy uznani zostali za brutalnych jaskiniowców – podludzi, którzy żyli na Ziemi dostatecznie długo, ale nie pozostawili po sobie żadnych śladów. O kim mowa? O człowieku neandertalskim.

W ostatnich latach zmieniło się całkowicie nasze postrzeganie neandertalczyków. Jednym z ojców tego podejścia był pisarz Stan Gooch (1932-2010). Począwszy od lat 70-tych publikował on w swych książkach takich jak „The Dream Culture od the Neanderhals” („Kultura snu neandertalczyków”) czy „Cities of Dreams” („Miasta snów”) poglądy stojące w wyraźnej sprzeczności wobec utartego wizerunku Homo neanderthalensis. Ich mózgi były większe niż u ludzi, ale równocześnie nieco inaczej zbudowane. Według Goocha u neandertalczyków występowały znacznie większe móżdżki, które łączył on z takimi zdolnościami, jak intuicja, przeczucia, zdolności uznawane za nadprzyrodzone i inne. Miało to skutek w stworzeniu przez nich „zaawansowanej cywilizacji snów” jak mówi autor w książce „Cities of Dreams”. Neandertalczycy mogli rozwinąć głębokie zrozumienie świata zewnętrznego, które nie polegało jednak na logicznym, „naukowym” podejściu Homo sapiens. Gooch pisał: „Myślę, że neandertalczycy uzyskiwali wiedzę nie w sposób doświadczalny, lecz intuicyjny”. Twierdził on również, że to oni byli pierwotnymi twórcami kultury wysokiej, wartości symbolicznych oraz religijnych ceremonii, które zostały skopiowane i przyswojone przez wczesnych ludzi, którzy nie potrafili ich jednak w pełni zrozumieć. Cywilizacja neandertalska nie wytworzyła skomplikowanej technologii, jednak jej duch może żyć dziś w naszych wierzeniach, mitach, folklorze i tradycjach religijnych.


Oblicze Sfinksa z Bucegi

Czy to neandertalczycy byli starożytnymi, przedpotopowymi twórcami cywilizacji, o których mówił Ruzo? W Rumunii znajdywano ich szczątki, a jaskinie w Bucegi zawierały szczątki wskazujące na ich przebywanie w tym regionie. Czy przed kilkunastoma tysiącami lat kwitło tu centrum kultury neandertalskiej?

Niektórzy w znajdujących się w Bucegi skałach odnajdą wskazówki wiążące je z wyglądem zewnętrznym Neandertalczyków. Formacja skalna o nazwie „Brodata głowa” może przypominać oblicze jaskiniowca. Podobieństw tego typu dopatrzeć można się również w Sfinksie z Bucegi. Być może Neandertalczycy dostrzegali w nich to, co my, stąd też cały region mógł pełnić szczególną rolę w ich kulturze.

Interpretację tą wzmacniają legendy z Bucegi, wywodzące się z zamierzchłych czasów. Zostały one zebrane dzięki staraniom królowej rumuńskiej Elżbiety (1843 – 1916). Dodatkowo słynny antropolog i filozof Mircea Eliade (1907-1986) zebrał i poddał interpretacji wiele rumuńskich tradycji, które wywodzą się jeszcze ze starożytnej Tracji. Jak pisał w swej książce pt. „Zalmoxis”, kult „Zalmoksisa, jak i inne mity, symbole i rytuały wskazywały, że rumuński folklor miał swe głębokie korzenie w wartościach duchowych, które pojawiły się jeszcze przed wielkimi cywilizacjami w basenie Morza Śródziemnego.” Możliwe zatem, że cywilizacje, których poszukiwał Ruzo, ale też wielu innych, były w rzeczywistości światem Neandertalczyków…

Zobacz także:
Skomentuj na INFRA FORUM
Cywilizacja neandertalska
Święta geografia
Stan Gooch: Siły uśpionego umysłu
Cud neolitu
_____________________
Tłumaczenie i opracowanie: INFRA
Autorzy: Oana R. Ghiocel, Robert M. Schoch
Źródło: Atlantis Rising

http://www.infra.org.pl/historia-/zagadki-dziejow/1169-sfinks-karpat
« Ostatnia zmiana: Październik 23, 2011, 19:26:43 wysłane przez Dariusz » Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
songo1970

Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 22
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 4934


KIN 213


Zobacz profil
« Odpowiedz #38 : Październik 31, 2011, 17:37:00 »

http://www.eioba.pl/a/3g7z/zagubieni-w-drodze-ewolucji

Zagubieni w drodze ewolucji...

Byli i już ich nie ma. Pozostały po nich legendy i teorie spiskowe. Żyją w postaci przekazywanych historii o dawnej świetności, której nikt już dzisiaj nie jest w stanie ocenić...

Byli i już ich nie ma. Pozostały po nich legendy, opowieści i teorie spiskowe. Żyją w postaci przekazywanych z pokolenia na pokolenie historii o dawnej świetności, której nikt już dzisiaj nie jest w stanie ocenić.

Najbardziej mistyczne zakopane są w ziemi. Wkręcone w zastygłej magmie i zatrzymane w swojej kamiennej niemocy. Są też ukryte głęboko w oceanie - cienie skalnych bloków rzucające wyzwanie odkrywcom.

Agharta i Yonaguna. Dwa tajemnicze światy. Jeden ukryty podobno głęboko w ziemi i żyjący swoim tempem i drugi leżący na morskim dnie swojego przeznaczenia bez tchu i bez nadziei na ożywienie.

Agharta powstała sześćdziesiąt tysięcy lat temu schodząc pod ziemię i tam tworząc swój nowy, bezpieczniejszy świat. Świat bardziej rozwinięty i bez przemocy, obejmujący swoim terenem całą kulę ziemską, połączony pasmem korytarzy mogących doprowadzić do każdego miejsca na naszej ziemi. Najbardziej znane przejście – Czerwone Wrota – znajdują się w pałacu Dalajlamy.

Kolejne na biegunach.

(Kiedyś – właśnie nad biegunem południowym, dziwny przekaz otrzymał lotnik amerykański – Richard Byrd. Nie dość, że przelatując nad Antarktydą zobaczył zieloną równinę z pasącymi się na niej  zwierzętami, to jeszcze dojrzał tam ludzi. Jakby tego było mało miał możliwość rozmowy z mieszkańcami tych terenów. Amerykanie zwąchawszy możliwość podboju terenu, kilkanaście lat później przygotowali operację badawczą pod kryptonimem High Jump i… uzbrojeni po zęby wyruszyli w rejony Antarktydy. Po niedługim czasie flotylla wróciła do Ameryki uszczuplona o samoloty, niszczyciel i kilkudziesięciu ludzi. Do tej pory trwa zmowa milczenia co tak naprawdę stało się w tamtym czasie).

Szukali Agharty europejscy podróżnicy, powstały książki na ten temat – nakład jednej, z powodu zbyt dużej ilości wiedzy na temat tajemniczej cywilizacji, został zniszczony. Wszystko dlatego, że autora odwiedzili tajemniczy Hindusi. Zresztą wszystko co wiemy o Aghatrze jest zasługą himalajskich buddystów, tybetańskich lamów i hinduskich joginów.

Agharta znaczy ‘ta, której spotkać nie można’. Ma swoją stolicę i swojego opiekuna. Ma swoje biblioteki  wypełnione świętymi tekstami opowiadającymi historię wszystkiego, co działo się na naszej planecie i poza nią. Ma też swoich wygnańców, którymi są nieokiełznani Romowie – znawcy tarota i magii kart. Historia o Agharcie zaczyna nabierać rumieńców gdy przejrzymy wykopaliska zakazanej archeologii, która pokazuje zmumifikowane zwłoki - karłowatych i olbrzymów. Która pokazuje system wymyślnych sztucznych jaskiń w różnych częściach naszego globu, i która jest tak konsekwentnie odrzucana przez zesztywniałe i skostniałe środowisko archeologów.

Agharta wysyła nam co jakiś czas potężnych myślicieli. Ich wysłannikami byli: Mojżesz, Budda, Orfeusz czy Jezus. Niedługo będziemy mieli okazję poznać wszystkich Aghartczyków…

*****

Gdyby przenieść się w okolicę Tajwanu, do archipelagu Riuku i zanurkować w okolicach wyspy Yonaguni oczom naszym ukaże się starożytne miasto – tym razem nie wiadomo jakiej cywilizacji. Miasto leży dwadzieścia pięć metrów pod wodą. Można tam wyodrębnić drogi, świątynie, cylindryczne sklepienia czy coś na kształt amfiteatru…

Wiek – 8000 pne.

Czy byłaby to poszukiwana Lemuria lub Mu?

Gdy przeglądniemy badania świata podwodnego lub popatrzymy dokładnie na mapy Geo Event czy Google Earth, okaże się, że w ciągu ostatniej epoki lodowcowej cywilizacje ziemskie rozwijały się na dawnych wybrzeżach  i miały bardziej rozwinięte budownictwo niż obecne modele prehistorii są skłonne im przyznać. Do tej pory wszystkie nowe teorie cywilizacji były krępowane poprzez brak dowodów, ale wyniki zaawansowanego badania dna morskiego z wykorzystaniem najnowocześniejszego sprzętu, zdają się być powoli  tykającą bombą, której wybuch zmieni całkowicie nasze postrzeganie historii ziemskich cywilizacji i naszego istnienia.

lex.
<a href="http://www.youtube.com/v/Ddf0SMVWwK8?version=3&amp;amp;hl=pl_PL" target="_blank">http://www.youtube.com/v/Ddf0SMVWwK8?version=3&amp;amp;hl=pl_PL</a>
Zapisane

"Pustka to mniej niż nic, a jednak to coś więcej niż wszystko, co istnieje! Pustka jest zerem absolutnym; chaosem, w którym powstają wszystkie możliwości. To jest Absolutna Świadomość; coś o wiele więcej niż nawet Uniwersalna Inteligencja."
chanell


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 72
Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 3453



Zobacz profil
« Odpowiedz #39 : Listopad 01, 2011, 00:10:24 »

SongoUśmiech   film świetny ,ale jest on już chyba w trzech tematach na naszym forum Chichot  zapodaj coś całkiem nowego .. plisss Chichot

Cytuj
Agharta powstała sześćdziesiąt tysięcy lat temu schodząc pod ziemię i tam tworząc swój nowy, bezpieczniejszy świat. Świat bardziej rozwinięty i bez przemocy, obejmujący swoim terenem całą kulę ziemską, połączony pasmem korytarzy mogących doprowadzić do każdego miejsca na naszej ziemi. Najbardziej znane przejście – Czerwone Wrota – znajdują się w pałacu Dalajlamy.

Skąd wiadomo że 65tys lat temu i skąd ta wiedza ( nie chodzi mi o link)
Zapisane

Na wszystkie sprawy pod niebem jest wyznaczona pora.

            Księga Koheleta 3,1
songo1970

Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 22
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 4934


KIN 213


Zobacz profil
« Odpowiedz #40 : Listopad 01, 2011, 12:57:33 »

Puma Punku- jeszcze raz

 Kategorie: Archeologia, HISTORIA
Tagi: Archeologia, Arthur Posnansky


Puma Punku-dowód z przeszłości na istnienie bardzo rozwiniętej cywilizacji lub ingerencja kosmitów w starożytności..

Kompleks Puma Punku znajduje się w dzisiejszej Boliwii, w ośrodku archeologicznym Tiahuanaco.Całość ośrodka składa się z dwóch zespołów ruin połączonych ze sobą na powierzchni ponad 3km. kwadratowych. Pierwszy zespół złożony jest ze struktury architektonicznej zwanej Kalasassaya – monumentalnej budowli o powierzchni: 120 x 130 metrów (ponad 2 hektary powierzchni !!!) oraz z innej zwanej piramidą Akapana.Całość tej częsci dopełnia ośrodek architektoniczny pod nazwą Putuni.

Drugą częścią jest Puma Punku;niewiarygodny zespół ruin,który wprawia w osłupienie i spędza sen z oczu niejednemu ekspertowi od archeologii. Budowle w Puma Punku wykonane były z granitu oraz diorytu o twardości odpowiednio 7 i 6 w 10-cio stopniowej skali twardości minerałów (Measurement of hardness). Gdybyśmy mieli do czynienia z jakimś małym przedmiotem wykonanym w przeszłości o bardzo precyzyjnych kształtach z pewnością umknęło by to uwadze archeologów lub po prostu zbanalizowano by ten przedmiot. Lecz w przypadku Puma Punku mamy do czynienia z ogromną masą gotowych elementów budowlanych ,od bardzo małych aż do kolosalnych wręcz płyt i bloków ważących po 400 ton i więcej.Wszystkie te kamienne elementy zostały przycięte z zaskakującą precyzją , montowane bez zaprawy oraz idealnie dopasowane przy pomocy systemu zakładek jak na przykładzie geometrycznej układanki puzzle.Wszystkie płaszczyzny,kąty proste,odległości pomiędzy wierceniami są są wykonane z niesłychaną dokładnością. To co zdumiewa najbardziej dzisiejszych inżynierów to jest fakt,że w dzisiejszych czasach do takiej obróbki granitu lub diorytu potrzebne są urządzenia wiertnicze jak;wiertarki oraz piły wyposażone w końcówki diamentowe ponieważ jedynie diament o twardości :10 MH może ciąć lub piłować granit. Oprócz tego dzisiejsi specjaliści są zgodni co do tego ,że aby móc zrealizować budowle w Puma Punku potrzebne są plany,obliczenia,oraz znajomość conajmniej matematyki i fizyki.Niestety nic takiego nie przetrwało do naszych czasów.

Istnieje jeszcze jedna zagadka: otóż jak można wytłumaczyć transport tych kolosalnych,obrobionych bloków skalnych z kopalni granitu znajdującej się ok. 60 kilometrów od miejsca budowy.Dziś wiadomo,że przynajmniej granit znajdujący się w Puma Punku był niegdyś wydobywany w Cerro de Scapia koło dzisiejszej Zepity w Peru,odległej o dobre km. od ruin budowli.


 Polski inżynier o dkrywca; Arthur Posnansky (1873-1946) poświęcił pół wieku na badaniach archeologicznych Tiahuanaco. Według prof. Posnansky’ego budowle w Puma Punku zostały skonstruowane 15 000 lat temu.Swoją ocenę wieku tego miejsca Prof. Posnansky opiera na zbieżności kilku danych fizycznych i astronomicznych tego zadziwiającego kompleksu.


 Do czasu,gdy nauka nie udowodni ,że to ludzka cywilizacja dokonała robotę w Puma Punku na najwyższym poziomie technologicznym,przewyższającym nawet tę naszą współczesną,to należy się zgodzić z faktem,że kosmici nam to zbudowali,lub co najmniej pomogli nam to zrealizować.
http://nowaatlantyda.com/2011/10/31/puma-punku/
« Ostatnia zmiana: Listopad 01, 2011, 12:58:08 wysłane przez songo1970 » Zapisane

"Pustka to mniej niż nic, a jednak to coś więcej niż wszystko, co istnieje! Pustka jest zerem absolutnym; chaosem, w którym powstają wszystkie możliwości. To jest Absolutna Świadomość; coś o wiele więcej niż nawet Uniwersalna Inteligencja."
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #41 : Listopad 25, 2011, 15:35:52 »

Cywilizacja konusów
24 lis 2011



Wydłużone czaszki znajdowane są w Peru od dawna, mimo to w zdumiewający sposób są ignorowane przez naukę, która w takim niezwykłym kształcie głowy nie widzi nic godnego zainteresowania. Nikt nie ukrywa tych czaszek, nie utrudnia do nich dostępu, na dodatek są ich setki mimo to były i nadal są prawie nieznane większości ludzi. Ostatni przypadek odkrycia takiej czaszki również przeszedłby bez echa, gdyby nie trójka naukowców, która na ich widok powiedziała, że wyglądają jak… z innej planety. Żaden z tych naukowców nie zgodził się na ujawnienie swoich personaliów – co jest świetnym przykładem na to, jak skostniała i bizantyjska w swojej strukturze jest oligarchia naukowa – ale ich na wpół żartobliwe określenie wystarczyło, żeby tak zdjęcia jak i skąpe informacje o czaszce trafiły do mediów i obiegły świat dookoła. Nauka z bojaźnią traktuje takie czaszki. Nie są one wyjątkowe dla Peru i można je spotkać w różnych zakątkach Ziemi. Kilka z nich znaleziono np. na Malcie. Pokazano je nawet w lokalnym muzeum, ale kiedy ludzie zaczęli szeptać, że są to czaszki kosmitów, szybko zdjęto je z wystawy.



Wydaje się oczywiste, że najlepszą metodą zdobycia wiedzy nie tylko na temat samych czaszek ale i ludzi do których należały, są wszechstronne badania genetyczne. Jednak żadna placówka naukowa nie wykazuje zainteresowania podjęciem badań w tym kierunku. Zaledwie garstka niezależnych badaczy podjęła się pionierskiej pracy aby przybliżyć światu niezwykłą i tajemniczą kulturę, która żyła u podnóża Andów na długo przed Inkami. David Hatcher Childress i Brien Foerster napisali książkę pt. „The Enigma of Cranial Deformation” („Zagadka czaszkowych deformacji”), ale ukaże się ona dopiero w lutym przyszłego roku (jest już na liście zakupów NA). Ich prace wspiera Lloyd Pye – człowiek który prowadzi badania genetyczne czaszki Starchild – i ma dostęp do laboratorium oraz genetyków, którzy są w stanie zbudować genom osobnika na podstawie badań organicznych próbek z jego ciała. Brien Foerster zarządza muzeum peruwiańskich starożytności w Paracas, i zdobył zgodę na pobranie pierwszych ośmiu próbek z wydłużonych czaszek, potrzebnych do takich badań. Próbki zostały przewiezione do USA i są już po pierwszej rundzie testów. Tworzenie takiego genomu jest procesem niezwykle żmudnym i pracochłonnym, zwłaszcza wtedy, kiedy genetyk ma do czynienia z ciałem od dawna martwym i zanieczyszczonym bakteriami. Niestety Lloyd Pye nie jest milionerem a takie badania potrzebują siedmiocyfrowych nakładów finansowych. Dlatego mimo iż się już rozpoczęły, to przebiegają one niezwykle wolno. Genetycy dosłownie inwestują w prace swoje weekendy, poza właściwą pracą, z której się utrzymują.

Zapytani o zdanie na temat takich czaszek naukowcy często odpowiadają, że ich niezwykły kształt jest chorobą wodogłowia. Choroba ta to upraszczając oczywiście – woda w mózgu a właściwie płyn rdzeniowy, który dochodzi do mózgu, ale jego powrót do rdzenia kręgowego uniemożliwia wadliwy zawór. Dlatego ilość tego płynu rośnie i tworzy głowę przypominającą kształtem balon. Tymczasem czaszki o których mowa mają kształt wydłużony w sposób naturalny nie przez ciśnienie wewnątrz głowy a przez geny, które pozwalały czaszce rosnąć w ten właśnie sposób. Tak wielka ilość różnic z czaszką człowieka oznacza być może, że mamy do czynienia z innym rodzajem kodu genetycznego. Dlatego określenie tego DNA jest zadaniem kluczowym i można sobie wyobrazić co się stanie z „naukowym” podejściem do historii ludzkości, gdy wydłużone czachy okażą się być kimś innym niż my… To główny powód dla którego nauka omija ten temat szerokim łukiem.



Kim byli ludzie o głowach w kształcie kokonu? Być może to właśnie oni byli tymi, których ludzie tacy jak my, nazywali bogami. Ludzie traktowali ich z wielką powagą i szacunkiem. Próbowali ich nawet naśladować i kształtowali głowy własnych dzieci tak, aby nabrały podobnego, wrzecionowatego kształtu. Jednak takie czaszki nawet po osiągnięciu przez ich właściciela wieku dorosłego tylko z pozoru przypominały wydłużone czaszki z Peru. Oryginalne wydłużone czaszki posiadają pojemność dwa razy większą od typowego człowieka. Każda z nich ma 2800-3000 cm³ pojemności. Tymczasem ludzka czaszka ma zaledwie 1400 cm³ pojemności. Czyżby naprawdę ludzie o wrzecionowatych głowach nie pochodzili z Ziemi? Jeśli my – ludzie – pochodzimy z Ziemi, oni z pewnością z niej nie pochodzą. Jeśli jednak pochodzą to… wszystko wskazuje na to, że to nas przywieziono tutaj z jakiejś innej planety.

Cywilizacja wydłużonych czaszek nie jest medyczną dewiacją. Jest faktem historycznym i antropologicznym. Konusy (że użyję tego staropolskiego, ale chyba właściwego słowa) dominującą kulturą, którą ludzie nazywali bogami (przez małe „b”). Nie wiemy dlaczego przybyli na Ziemię, nie wiemy kiedy i skąd przybyli, nie wiemy dokąd polecieli dalej i dlaczego opuścili naszą planetę lub co ich zabiło. Istnieje także możliwość, że są oni efektem hybrydyzacji. Mimo tych wszystkich różnic z człowiekiem, posiadają wiele cech wspólnych jak np. podobną szczękę, zęby, niewielką twarz. Hybrydyzacja nie jest zjawiskiem unikalnym. Igor Burcew opisuje np. historie Zany – homonida, który żył w rosyjskiej wsi na Syberii przez 40 lat. Zana nie była człowiekiem, ale spółkowała z wieloma mężczyznami we wsi i miała z nimi potomstwo. Czwórka z tego potomstwa przetrwała. Była ona dużo większa i silniejsza od reszty ludzi. Jednak możliwości intelektualne takich hybryd były daleko mniejsze od naszych. Jeśli więc coś takiego było możliwe na Syberii, to kto wie… być może my sami jesteśmy taką hybryda stworzoną przez konusów. Być może wśród jajogłowych wybuchł konflikt i wygrana frakcja postanowiła na zawsze uniknąć podobnych problemów poprzez zmanipulowanie genetyczne buntowników i zmniejszenie ich mózgu o połowę. I w taki sposób na świecie pojawiliśmy się my. Nikt, kto potrzebuje niewolników nie chce, aby byli oni zbyt mądrzy i któregoś dnia powstali przeciw swoim panom.



Dlatego być może odkrycie z Andahuaylillas, zapali wystarczająco dużą ciekawość i sprawi, że jakaś instytucja naukowa zdecyduje się przeprowadzić rzetelne badania genetyczne na szczątkach doczesnych kultury o rodowodzie, który być może sięga gwiazd.

http://nowaatlantyda.com/2011/11/24/cywilizacja-konusow/
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
east
Gość
« Odpowiedz #42 : Listopad 25, 2011, 20:21:22 »

Zwrot "mieć cięzką głowę" w tym kontekście nabiera nowego znaczenia Mrugnięcie Nie wyobrażam sobie nosić takiego czerepu na swoich kręgach szyjnych.
To musiałoby być karczycho większe niż u klasycznego dresa, albo większe , masywniejsze kręgi. Tułów więc bardziej rozbudowany , inaczej rozmieszczony środek cięzkości.
Ale najciekawsze byłoby się dowiedzieć co potrafił mózg w takiej czaszce.
Zapisane
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #43 : Grudzień 10, 2011, 17:08:15 »

Ozyria cz.1
10 gru 2011

Ozyria, to zaawansowana, starożytna cywilizacja, która rozwijała się równolegle z Atlantydą. W ezoterycznej tradycji często jest mowa o całym szeregu wyrafinowanych cywilizacji na Ziemi, których zmierzch wyznaczany jest na 15 tys. lat temu. W czasach kiedy istniała Atlantyda i sąsiadujące z nią Imperium Rama – Ozyria zajmowała żyzną dolinę, którą dziś znamy jako Morze Śródziemne. Dolina była usiana szeregiem jezior, które zasilała rzeka Nil, skręcająca swój bieg ostro na zachód gdzieś pomiędzy dzisiejszą Kretą i Maltą, by tam – już pod nazwą Styks minąć dzisiejszą Sycylię, dotrzeć do Słupów Herkulesa w Cieśninie Gibraltarskiej i skończyć swój bieg w Atlantyku. Ozyria rozciągała się więc na olbrzymim obszarze i należała do niej także wielka połać dzisiejszej Sahary, która kiedyś była krainą miodem i mlekiem płynącą.



To właśnie Ozyria miała dać początek cywilizacji egipskiej i stworzyła na płaskowyżu w Gizie Sfinksa a także struktury takie jak Osirion w starożytnym egipskim mieście Abydon. Ozyria była śmiertelnym wrogiem Atlantydy, którą zniszczyła wieloma wojnami i najazdami. W historii spisanej przez Platona w dialogach Kritias i Timaios, można przeczytać, że Atlantyda tuż przed swoim katastroficznym upadkiem najechała Grecję. Owa Grecja nie miała jednak nic wspólnego z Grecją Platona, który z pewnością miał na myśli Ozyrię.

Nazwa Ozyria pochodzi oczywiście od Ozyrysa, który był synem Nieba i Ziemi. Był on także pierwszym władcą Egiptu po tym jak udało mu się ucywilizować mieszkańców tych ziem, gdy nauczył ich uprawiać ziemię, nadał im prawa i nauczył czcić bogów. Kiedy zakończył swe dzieło, wyruszył w świat aby ucywilizować innych ludzi. Pod jego nieobecność Egiptem władała jego żona Izyda, ale brat Ozyrysa – Set (Szatan) – starał się za wszelką cenę zniszczyć jej dzieło. Kiedy Ozyrys wreszcie powrócił ze swojej misji niesienie cywilizacji Set postanowił go zabić i posiąść Izydę.



Set zaczął knuć i udało mu się zjednać do pomocy 72 wspólników. Kazał zbudować piękną skrzynię dokładnie pod wymiar Ozyrysa i podczas bankietu zaprosił wszystkich do zabawy, która polegała na tym, że ten kto zmieści się w niej w sposób idealny, zostanie jej właścicielem. Oczywiście wygrał Ozyrys, ale nie cieszył się długo swoim zwycięstwem, bo Set zatrzasnął wieko a jego wspólnicy szybko zabili je gwoździami. Skrzynię zalali następnie ołowiem i wrzucili do Nilu, z którego nurtem dopłynęła ona do morza. Zrozpaczona Izyda, gdy dowiedziała się o losie męża natychmiast wyruszyła na jego poszukiwanie.

Tymczasem skrzynia z Ozyrysem została wyrzucona na brzeg w okolicy libańskiego miasta Byblos niedaleko Ba’albek. Wokół skrzyni wyrosło drzewo i skryło ją w swoim wnętrzu. Drzewo spodobało się królowi Byblos, który kazał je ściąć i ustawił je u siebie w pałacu jako kolumnę. Tam znalazła go Izyda, która przywiozła kolumnę do Egiptu. Set, gdy się o tym dowiedział otworzył skrzynię i posiekał Ozyrysa na kawałki i rozrzucił po wszystkich zakątkach kraju. Niezmordowana Izyda wyruszyła na ich poszukiwanie i w każdym miejscu, w którym znajdowano odrąbaną część Ozyrysa – budowano świątynię. To dlatego Egipt jest tak usiany świątyniami.



W innej wersji tej legendy Izyda jedynie udawała, że grzebie szczątki Ozyrysa a potajemnie składała go w jedną całość. Na koniec udało jej się znaleźć wszystkie jego kawałki oprócz fallusa. Mimo to udało jej się przywrócić Ozyrysa do życia i ten mocno wkurzony tym wszystkim co zaszło, nakazał swojemu synowi Horusowi, aby go pomścił. Horus – bóg o ludzkiej postaci i głowie jastrzębia przebił Seta – który przedstawiany jest w postaci węża – włócznią, co żywo przypomina scenę biblijną, w której św. Jerzy przebija włócznią smoka.

cdn

http://nowaatlantyda.com/2011/12/10/ozyria-cz-1/
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
songo1970

Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 22
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 4934


KIN 213


Zobacz profil
« Odpowiedz #44 : Grudzień 10, 2011, 17:25:12 »

Amerykańska starożytna cywilizacja Olmeków mogła pochodzić z Afryki
admin, sob., 2011-12-10 11:12


Jedną z najbardziej tajemniczych kultur, jakie żyły na Ziemi są z pewnością Olmekowie. Przez dłuższy czas nauka odmawiała im istnienia, ale ilość znajdowanych wciąż artefaktów zmusił do rewizji niektórych zatwardziałych sceptyków. Nadal jednak nie ma zgodności, co do tego, kim byli Olmekowie i skąd się właściwie wzięli.

<a href="http://www.youtube.com/v/tI1ZuIjmp6I?version=3&amp;amp;hl=pl_PL" target="_blank">http://www.youtube.com/v/tI1ZuIjmp6I?version=3&amp;amp;hl=pl_PL</a>
 

Swoją interesującą teorię wysnuł Zecharia Sitchin. Środowisko naukowe zaakceptowało istnienie tej kultury mezoamerykańskiej dopiero, w 1869 kiedy to wykopano wielką rzeźbioną głowę z okresu olmeckiego. To właśnie rysy twarzy na tej głowie stanowią podstawę teorii słynnego badacza.

Uważa on, że to są rysy afrykańskie i jakkolwiek występowanie ludów azjatyckich w Ameryce jest uważane za normalne tak możliwość istnienia tam cywilizacji opierającej się na przybyszach z Afryki wydawała się nieprawdopodobna.


Stichin polemizował również z odkryciami odnośnie szacowania wieku tej wielkiej pierwotnej cywilizacji Ameryki. Uważa on, że to, co najmniej 5000 lat i że wiedzę i zaczyn tej kulturze dali przybysze z Egiptu.

Jako dowód podaje podobną architekturę i ikonografię. Poza tym tłumaczy, że olmecki kalendarz Haab (365 dniowy) i tzolkin (260 dniowy) były ze sobą sprzężone i zbiegały się w jednym punkcie dokładnie, co 52 lata a była to święta liczba również dla egipskiego boga Księżyca Thota.

Z kwestią kalendarza wiąże się też interesujący aspekt tzw. kalendarza długiej rachuby liczonego od dnia pierwszego. Sama koncepcja dnia pierwszego jest intrygująca, bo czymże on jest, że zasłużył na bycie pierwszym? Czy to data ot tak czy coś na tyle znaczącego, ze zasłużyło, aby być oznaczeniem nowej ery.


Ten dzień pierwszy według naszej rachuby czasu to 13 sierpnia 3113 r. p.n.e.

http://innemedium.pl/wideo/amerykanska-starozytna-cywilizacja-olmekow-mogla-pochodzic-afryki
« Ostatnia zmiana: Grudzień 10, 2011, 17:25:30 wysłane przez songo1970 » Zapisane

"Pustka to mniej niż nic, a jednak to coś więcej niż wszystko, co istnieje! Pustka jest zerem absolutnym; chaosem, w którym powstają wszystkie możliwości. To jest Absolutna Świadomość; coś o wiele więcej niż nawet Uniwersalna Inteligencja."
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #45 : Grudzień 14, 2011, 17:11:16 »

Ozyria cz.2
13 gru 2011



Ozyrię i legendę Ozyrysa oraz Izydy przypominam nie bez powodu. Ta boska para nieustannie przewija się przez naszą historię, często tylko ukryta pod innymi imionami. Czasem jednak wraca bezceremonialnie i pod własnym imieniem, tysiące lat później, jak to miało miejsce w Francji po zburzeniu Bastylii i Rewolucji Francuskiej. Dlatego niemalże wzorem Izydy, zbieram kawałki tego Ozyrysa w rozmaitych historiach, i składam powoli na NA w jedną całość. Oczywiście wciąż pozostaje kwestia penisa Ozyrysa, na co zwrócili uwagę pt. Komentatorzy w poprzedniej części. Bolesny brak istotnej części ciała egipskiego boga, jak się później okazało wcale nie przeszkodził Ozyrysowi spłodzić z Izydą jeszcze jednego syna – Harpokratesa – który niestety był wcześniakiem i gdy dorósł miał kłopoty z chodzeniem. Poza tym nic więcej mu nie dolegało.



Dziś trudno jest znaleźć ślady mitycznej Ozyrii, bo przykrywają je w większości wody Morza Śródziemnego. Wiele jednak wskazuje, że częścią tej cywilizacji były Ba’albek, Jerozolima, Giza i Osirion w Abydos. Do takich miejsc można zaliczyć także Maltę i inne wyspy Śródziemnomorskie, gdzie niemalże wszędzie można znaleźć ślady megalitycznych budowli. Nie sposób dziś logicznie wytłumaczyć w jaki sposób np. zbudowano Osirion – miejsce poświęcone Ozyrysowi, a zbudowane zanim rozpoczęły nad Nilem swoje panowania egipskie dynastie. Budowle w Osirion stworzono przy użyciu olbrzymich, sześciennych bloków skalnym, z których wiele ważyło 60 ton i więcej. Ściany Osirionu nie są też pokryte malowidłami i hieroglifami, tak jak późniejsze budowle stworzone już przez faraonów. Robert Schoch znalazł wiele podobieństw pomiędzy świątynią w Osirion a dwiema świątyniami u stóp Sfinksa, którego powstanie także wydaje się tonąć w mrokach historii, w czasach przed piramidami. Interesującym elementem architektonicznym w głazach użytych do budowy Osirion, są kamienne wypustki, które lekko wystają ponad kamień, a o których nikt nie wie do czego służyły. Niemalże identyczne znaleziono na budowlach w peruwiańskim Cuzco.



Z jeszcze większym rozmachem zbudowano świątynię zwaną Ba’albek, która leży w dzisiejszym Libanie, kilkadziesiąt kilometrów od Bejrutu. Ba’albek jest jedną z największych konstrukcji kamiennych na świecie. Świątynia ta została zbudowana ku czci boga Ba’ala i bogini Astarte (czyli po prostu Ozyrys i Izyda). Powstała ona na gigantycznej platformie utworzonej z bloków skalnych tak wielkich, że nawet przy dzisiejszym nowoczesnym sprzęcie nie udałoby się ich podnieść. Tak naprawdę nie do końca wiadomo czemu miała służyć ta właśnie świątynia. Wszędobylscy Grecy nazywali ją Heliopolis, czyli Miasto Słońca, co znów w jakiś sposób koresponduje z cywilizacją Inków.

Jedna z części budowli w Ba’albek, zwana Trilithon, wzniesiona jest z największych bloków budowlanych jakich użyto w historii ludzkości. Bloki mają długość 25 m i szerokość 4,5 m i ważą pomiędzy 1300 a 1500 ton (!) każdy (wg „Secret of Lost Races” Noorbergena). Dane na ten temat różnią się nieco miedzy sobą, ale nawet najskromniejsze szacunkowe obliczenia wagi takich bloków, wskazują na olbrzymie i trudne do obróbki obiekty. Jak wzniesiono z nich mur o wysokości ponad 6 metrów – nadal pozostaje tajemnicą. Kilometr od Ba’albek znaleziono ogromny obrobiony blok skalny podobny do tych, jakie użyto do zbudowania Trilithon. Nigdy nie użyto go jako materiału budowlanego, bo porzucono go zanim udało się go zaciągnąć na budowę świątyni. Kamienny blok ma ponad 21 m długości i ponad 4 szerokości. Nie sposób dokładnie oszacować jego wagi, a wspomniany wyżej Noorbergen uważa, że może on ważyć co najmniej 1000 ton lub więcej! Arabowie nazywają ten blok skalny Hadjar el Gouble czyli Kamień Południa. Do dziś nie ma na świecie dźwigu, który by ten głaz ruszył z miejsca. Dla starożytnych jednak nie było to problemem.



Świątynię odwiedzało wielu pielgrzymów z Mezopotamii i Egiptu. Miejsce wspomniane jest nawet w Biblii w Księdze Królów. Pod budowlą znajduje się sieć korytarzy i pomieszczeń, których przeznaczenie nie jest znane. Nikt nie wie kto tak naprawdę zbudował świątynię w Ba’albek. Najstarsze legendy mówią, że powstała ona tuż po Potopie i zbudowali ją giganci na rozkaz króla Nimroda.

cdn

cz.1
cz. 3

http://nowaatlantyda.com/2011/12/13/ozyria-cz-2/
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #46 : Grudzień 17, 2011, 12:04:24 »

Ozyria cz.3
14 gru 2011



Król Nimrod żył tak dawno temu, że kompletnie wymknął się historii i znamy go jedynie z legend. Niektórzy uważają, że rozpoczął on budowę Ba’albek 6 tys. lat p.n.e., ale inni są przekonani, że jest ona jeszcze starsza i zbudowano ją… 12 tys. p.n.e.! Zecharia Sitchin widział w Ba’albek miejsce startów i lądowań starożytnych astronautów, choć z drugiej strony wydaje się raczej pewne, że ci, którzy ewentualnie przybyli z innej planety i pomogli we wznoszeniu tej niezwyklej budowli, mieli technologię znacznie przekraczającą tą, która walczy z grawitacją aby wyjść na orbitę okołoziemską. Przenoszenie na jakąkolwiek odległość ciężarów dorównującym kamieniom z Ba’albek, to nawet dziś nie lada problem. Największym wyczynem współczesnej technologii jest przewiezienie na szynach olbrzymiej rakiety Saturn V na odległość kilkuset metrów, skąd wystartowała w stronę Księżyca. Kamieni w Ba’albek nadal nie jest w stanie podnieść żaden współczesny dźwig.



Wielu badaczy starało się znaleźć jakieś wytłumaczenie, w jaki sposób te gigantyczne, kamienne bloki z których powstała świątynia Ba’albek, najpierw wycięto w kamieniołomach a później przetransportowano na miejsce budowy odległe o ponad kilometr. Z kamieniołomów korzystali także starożytni Rzymianie wykorzystując do cięcia kamieni czegoś w rodzaju piły o średnicy ponad 4 m. Nie wiemy jednak jak wyglądała taka piła, chociaż do dziś można znaleźć ślady jej pracy na niektórych elementach budowlanych w Ba’albek.

Archeolog Friedrich Ragette, w swojej książce pt „Baalbek”, próbował wyjaśnić sposób w jaki transportowano wycięte bloki skalne na plac budowy. Wg jego obliczeń, było to możliwe jeśli pod taki blok podkładano okrągłe belki o średnicy ok. 30 cm. Wówczas nacisk na drewnianą belkę w przypadku bloku skalnego ważącego 800 ton, nie był większy niż 5 kg/cm². Taki transport jednak byłby bardzo pracochłonny i wymagał użycia wielu ludzi i zwierząt pociągowych, a także częstej wymiany rolek, które pod ciężarem potężnych głazów szybko zamieniałyby się w drzewną miazgę. Taki sposób transportu miałby także sens tylko wtedy, gdyby zbudowano solidną, kamienną drogę dojazdową do placu budowy. Dziś jednak archeolodzy nie znaleźli nawet śladu po istnieniu takiej drogi. Mimo, że budowla jest niezwykle efektowna, nie zachował się do naszych czasów żaden zapisek wskazujący na to, kto był jej twórcą. Wydaje się, że każdy władca czy architekt, który stworzyłby tak wspaniałe dzieło chciałby aby doceniono go we wszystkich zakątkach starożytnego świata. Tymczasem nie wiemy o powstaniu Ba’albek dosłownie nic.



Inne ślady po mitycznej Ozyrii, to Ściana Płaczu w Jerozolimie, także zbudowana z wielkich kamiennych bloków podobnych do tych z Ba’albek. Megalityczne budowle odkryto pod wodą tuż u brzegów Aleksandrii. Zatopione miasto znaleziono na zachód od wyspy Faros, gdzie kiedyś stał jeden z cudów świata – latarnia morska. Pod wodą znajdowane są olbrzymie bloki budowlane, które prawdopodobnie służyły do stworzenia świątyni Posejdona. Aleksandria była zbudowana przez Greków lecz jej korzenie są dużo starsze – być może starsze nawet niż minojskie. Starożytni nazywali Atlantydę Poseid a Poseidon był legendarnym królem Atlantydy. Wiele wskazuje na to, że Ozyrys i Poseidon to ta sama postać. Aleksander Macedoński, od którego nosi nazwę miasto, kazał w miejscu zwanym Rhakotis (które jest częścią Aleksandrii) wybudować świątynię poświęconą Ozyrysowi. To stamtąd Aleksander wyruszył na wojnę przeciwko Persji i Indiom by w końcu wrócić do Aleksandrii – jednak już w trumnie.



Kolejnym miejscem zaliczanym do cywilizacji ozyryjskiej, jest Hagar Qim na Malcie. Niektórzy uważają, że dzisiejsza Malta była stolicą Ozyrii, bo leży dosłownie w samym środku imperium. Oczywiście dzisiejsza wyspa Malta to najwyższe szczyty wzgórz, które wznosiły się nad ludzkimi siedzibami w dolinie, zanim zalała je woda. Cały obszar dzisiejszego Morza Śródziemnego miał być żyzną doliną co znaczyło, że Afryka i Europa były jednym kontynentem. Być może to właśnie w Ozyrii mieszkał Noe, zanim ziemia ta nie została zniszczona przez gigantyczne tsunami i Potop, który niemalże zatarł ślady po istnieniu potężnego imperium, i które do dziś zaskakuje swoim rozmachem, oraz wciąż przerastającymi nasze możliwości technologiami.

cz.2

http://nowaatlantyda.com/2011/12/14/ozyria-cz-3/
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #47 : Luty 12, 2012, 11:32:13 »

kontynuacja tematu z tego posta >>:

Konusy i trepanacja
12 lut 2012



Wydłużone czaszki Inków wzbudzają zrozumiałe zainteresowanie, bo nadal brak jest logicznego wytłumaczenia nie tylko skąd się wzięły, ale także dlaczego były tak ważną częścią kultury Inków. Wiele wskazuje na to, że wydłużone czaszki posiadali wyłącznie przedstawiciele arystokracji i kapłaństwa. Niestety, jedyne przekazy pisane na temat kultury Inków pochodzą od Hiszpanów. Niektóre z nich są jednak niezwykle interesujące, jak choćby zapiski Garcilaso de la Vega, który był w połowie Inką i z jego kronik można wyłuskać wiele interesujących informacji. Garcilaso był synem prominentnego konkwistadora, kapitana Sebastiana Garcilasa de la Vega y Vargasa i inkaskiej księżniczki Isabeli Chimpu Ocllo, kuzynki króla Huayna Capaca.

W swoich kronikach wspomina on o tym, że Inkowie albo strzygli swoje włosy „na jeżyka”, albo byli łysi. Tymczasem hiszpańskie rysunki z tamtych czasów pokazują Inków z rozwianymi, długimi, czarnymi włosami. Brien Foerster – znawca tematu – wyciągnął z tego wniosek, że Inkowie strzygli krótko lub golili swoje włosy po to, aby wyeksponować kształt swojej wydłużonej czaszki. Hiszpanie natychmiast niszczyli mumie inkaskich arystokratów. Widząc to Inkowie zaczęli je ukrywać, przez co przez lata nikt nie miał pojęcia o wyglądzie prawdziwego Inki. To co było wiadomo, to fakt, że Inkowie byli ze sobą spokrewnieni i ich liczba była bardzo niewielka.

Nazwą Inka określa się kulturę rozwijającą się u podnóża Andów – głownie w Peru. Tymczasem Inkowie byli kastą rządzącą tą kulturą, która składała się z wielu ludów.



Kształt wydłużonych czaszek nigdy nie jest taki sam. Najbardziej znane są 4 czaszki z muzeum Ica – najczęściej googlowane w internecie. Są to potężne czaszki, których pojemność jest dwa razy większa od typowego człowieka. Jednak często spotyka się wydłużone czaszki znacznie mniejszych rozmiarów. To właśnie te czaszki były wynikiem manipulacji z użyciem deseczek po urodzeniu dziecka. Można odnieść wrażenie, że posiadacze wielkich wydłużonych czaszek w jakimś momencie historii po prostu wymarli, ale ci co pozostali, starali się w jakiś sposób do nich upodobnić. Być może zdesperowani ludzie chcieli powrotu klasy królów i kapłanów. Spotyka się także czaszki w kształcie litery M. W ich przypadku wyraźnie widać, że kształt jaki posiadają został im sztucznie nadany.

Wiele wskazuje na to, że Inkowie posiadali doskonałą wiedzę na temat ludzkiej anatomii. W rejonie gdzie znajdowane są naturalnie wydłużone lub zdeformowane czaszki znajdują się także czaszki ze śladami zabiegów chirurgicznych, tak skomplikowanych jak np. trepanacja. Oficjalnie tłumaczy się, że operacji tych dokonywano po to, aby leczyć te przypadki, gdy wojownik wracał, lub raczej był znoszony z pola bitwy z głową rozbitą maczugą przeciwnika. Istnieje jednak jeszcze inne wytłumaczenie przeprowadzania takich zabiegów, bo wiele wskazuje, że celem inkaskiego chirurga było dotarcie do szyszynki pacjenta. Szyszynka jest związana z ponadzmysłowymi umiejętnościami człowieka. Takie działanie potwierdzałoby desperackie próby, za pomocą których Inkowie chcieli osiągnąć stan oraz umiejętności rasy panów o naturalnie wydłużonych czaszkach, która w międzyczasie bądź wymarła, bądź po prostu zniknęła z powierzchni Ziemi. Tak więc niewątpliwie kształt i wielkość czaszki miało duże znaczenie, ale na równi z ponadnaturalnymi umiejętnościami Konusów, które Inkowie zamierzali osiągnąć dzięki operacji chirurgicznej na szyszynce, co miało także spowodować wzrost czaszki.



Bardziej prozaiczne wytłumaczenie tych częstych trepanacji, jest związane z samym faktem kształtowania czaszki od dzieciństwa. Zmiana jej kształtu prawdopodobnie nie była obojętna dla mózgu, który niekoniecznie podążał za zmianami kształtu czerepu, co kończyło się często poważnymi migrenami i innymi zaburzeniami pracy mózgu. Aby ulżyć takiemu pacjentowi dokonywano chirurgicznych trepanacji czaszki, aby zmniejszyć ucisk mózgu na czaszkę. Dla Inków trepanacja oznaczała wypuszczenie złych duchów i demonów jakie zagnieździły się w głowie.

http://nowaatlantyda.com/2012/02/12/konusy-i-trepanacja/
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #48 : Luty 25, 2012, 19:40:05 »

Sumer, Inkowie i wyspa Shemya
24 lut 2012

W 1959 roku, robotnicy pracujący w majątku boliwijskiej rodziny Manjon wykopali starożytną misę. Miejsce w którym ją znaleziono leży nieopodal starożytnych ruin Tiahuanaco, gdzie niegdyś mieściła się administracyjna i religijna stolica tego regionu. Misa była wypalona z gliny i ozdobiona motywami o nieznanym znaczeniu. Był to zespół elementów roślinnych i zwierzęcych, które połączone były ze sobą glifami. Niektórych z tych glifów nie da się odczytać do dziś. Jednak większość z nich jest bez wątpienia sumeryjskim pismem klinowym. Fakt ten jednak umknął uwadze rodziny Manjon, która przechowywała misę przez wiele lat. Miejsce w którym ją odnaleziono nazywane jest Magna Fuente, co oznacza wielką fontannę. Misę zbadał boliwijski archeolog Don Max Portugal-Zamora, potwierdzając jej preinkaskie pochodzenie a także dokonując jej drobnych napraw.



Nikt nie interesował się nią przez ponad 40 lat, aż do momentu gdy w 2001 r , ekipa archeologiczna prowadzona przez Bernardo Biadosa odnalazła podczas prac wykopaliskowych w innym rejonie Tiahianaco – zwanym Pokotia, sporych rozmiarów posąg. Posąg odnaleziono wewnątrz wzgórza, które kształtem przypominało piramidę. Miał on półtora metra wysokości i ważył ponad 150 kg. Był on pęknięty w dwóch miejscach a jego rysy twarzy były już niemalże całkowicie zatarte. Posąg przedstawiał mężczyznę, z ramionami opuszczonymi wzdłuż ciała, bransoletkami na przegubach rąk i z przepaską na biodrach. Na jego plecach i nogach wyryto nieznane symbole a także znaki przypominające pismo klinowe.

Kiedy monolit został przywieziony z Pokotii do Muzeum Metali Szlachetnych w La Paz, na tej samej ekspozycji ustawiono poprzednio znalezioną misę z Magna Fuente. Dopiero wtedy zauważono, że pismo klinowe na posągu i na misie jest niezwykle do siebie podobne. Dr Alberto Marini, który jest powszechnie szanowanym autorytetem w dziedzinie kultury i języków Mezopotamii nie miał żadnych wątpliwości, że napisy na misie z Magna Fuente a także na posągu mają pochodzenie sumeryjskie.

Odkrycie to potwierdza wiele innych podobieństw pomiędzy Mezopotamią a kulturą rozwijającą się w Andach. Sumeryjczycy i Inkowie wierzyli w istnienie świętego wzgórza o podwójnym szczycie, gdzie w nocy odpoczywa Słońce. W Sumerze szczyt ten zwano Mashu a Inkowie nazywali go Machu Picchu. Wiele wskazuje na to, że samo słowo Inka jest odmianą sumeryjskiego Enki, co w obu językach oznacza wielkiego władcę. Ziggurat z Ur nie tylko przypomina piramidy schodkowe budowane w Mezoameryce przez Majów, ale przede wszystkim piramidę Chicama leżącą w północno-zachodnim Peru. Inkowie, podobnie jak mieszkańcy Mezopotamii, budowali swoje struktury z wysuszonej na słońcu cegły.



David Hatcher Childress znawca kultur prekolumbijskich i prezydent World Explorer Club publicznie ubolewał nad tym , że mimo ogromnej liczby takich podobieństw, akademiccy naukowcy nie byli zainteresowani w ich dostrzeżeniu. Naukowcy, którzy w naszej kulturze osiągnęli znaczącą i powszechnie szanowaną pozycję, dla utrzymania status quo jakie panuje w naukach historycznych są zdolni do ukrycia a nawet zniszczenia bezcennych artefaktów.

W 1943 r Korpus Inżynieryjny US Army prowadził prace ziemnych przy budowie lotniska na niewielkiej wyspie w archipelagu Aleutów zwanej Shemya. W miejscu gdzie miało ono powstać, teren pokrywały niewielkie pagórki, które postanowiono zrównać buldożerami. Shemya jest niewielką wysepką, o długości ok 3.5 km leżącą zaledwie 200 mil od terytorium Rosji. Wyspa ta nigdy nie była zamieszkana – tak przynajmniej uważano. Kiedy buldożery zaczęły niwelować teren, nieoczekiwanie oczom wojskowych ukazała się wielka liczba ludzkich kości. Niewielkie pagórki okazały się być kurhanami w których pogrzebano tysiące zmarłych.

To, co natychmiast zwróciło uwagę był ogromny rozmiar czaszek – które były średnio trzy razy większe od czaszki współczesnego człowieka. Czaszki miały także wydłużony kształt podobnie jak czaszki Konusów w peruwiańskim Paracas. Wiele z tych czaszek nosiło na sobie ślady trepanacji – znów przywodząc na myśl czaszki Inków a także starożytnych Egipcjan.

Wojskowi złożyli meldunek o znalezisku do Waszyngtonu i wkrótce na wyspę Shemya przybyła ekipa ze Smithsonian Institute. Archeolodzy pozbierali wszystkie ludzkie szczątki i bez słowa wytłumaczenia opuścili wyspę. Od tego czasu o kościach gigantów nikt nigdy nie usłyszał. Nie pokazano nigdy ani jednej fotografii tych kości i nie napisano na ich temat żadnego artykułu. Jeden z inżynierów pracujących w 1943 r na wyspie, spędził kilkadziesiąt lat swojego życia na ich znalezieniu, ale zapadły się one (dosłownie) pod ziemię. Zwrócił się więc o pomoc do znanego i powszechnie szanowanego naturalisty – Ivana T. Sandersona. Sanderson był człowiekiem znanym z radia i telewizji, gdzie często opowiadał o tajemnicach przyrody i historii. Był on m. in. twórcą słowa kryptozoologia. Jego autorytet w świecie nauki był niepodważalny. Miał on także swobodny dostęp do najsławniejszych naukowców Ameryki.



Aby upewnić się, że sensacyjne doniesienie inżyniera jest prawdziwe, Sanderson skontaktował się z innymi uczestnikami prac przy lotnisku na Aleutach, którzy potwierdzili całe zdarzenie. Zwrócił się wtedy do dyrektora Smithsonian, którego znał osobiście, z zapytaniem o los znaleziska. Ten jednak zaprzeczył, aby kiedykolwiek archeolodzy z jego instytucji znaleźli coś w czasach wojny na wyspach Aleutach. Sanderson słuchał tego osłupiały i gdy na koniec rozmowy dyrektor powiedział: “Czyż takie odkrycie nie spowodowałoby pisania naukowych podręczników od nowa?” – wiedział, że dyrektor kłamał. Nie było to zresztą pierwsze i zapewne nie ostatnie kłamstwo tej szacownej instytucji.

http://nowaatlantyda.com/2012/02/24/sumer-inkowie-i-wyspa-shemya/
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
east
Gość
« Odpowiedz #49 : Luty 25, 2012, 21:00:22 »

Spokojnie. Starzy wyjadacze poprzechodzą na emrytury , albo powymierają i wtedy może nagle i w cudowny sposób gdzieś w archiwum znajdą się tajemnicze kości i czaszki. 
Nawet jeśli się nie znajdą tamte, to nowe odkrycia już nie tak łatwo będzie zamieść pod dywan.
Zapisane
Strony: 1 [2] 3 |   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Strona wygenerowana w 0.121 sekund z 21 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

forumhumorystyczne the-world-is-magic obozyjenieckie naszemaluchy panzerdivisiontiger