Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Kwiecień 30, 2024, 12:07:48


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: [1] 2 3 4 5 6 |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Rozwój duchowy - co to właściwie jest?  (Przeczytany 51847 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Tenebrael
Gość
« : Wrzesień 19, 2010, 10:03:57 »

Witam

Jest już temat o tym, po co jest rozwój duchowy. Są inne tematy na ten...ee...temat ( Chichot ). I zauważyłem jedną rzecz. Każdy chyba na forum ma nieco inną koncepcję tego, czym w zasadzie JEST sam rozwój duchowy. Niektóre koncepcje są do siebie zbliżone, inne - diametralnie się różnią. Dlatego postanowiłem założyć ten temat. Jak myślicie, czym tak na prawdę jest rozwój duchowy? Jakie są jego cele, jakie wyznaczniki, jakie zachodzą zależności?

Ja się wypowiem ze swojej perspektywy, nieco w formie polemiki. Polemiki z tezą, że istotną (a nawet decydującą) częścią rozwoju duchowego jest dążenie ku dobru, miłości bezwarunkowej, szlachetności.

Cóż, ktoś może zakrzyknąć: "Ale przecież chyba dążymy do dobra, no nie?! Na tym to polega!"

Cóż, uważam, że niekoniecznie. Uważam, że podstawową kwestią w rozwoju duchowym jest dogłębne ZROZUMIENIE samego siebie. Tu również zaznaczę, że nie zgadzam się z twierdzeniem, że rozwój duchowy polega na wykorzenieniu, wyplenieniu własnego Ego, włąsnego Ja, na korzyść czystej emocji, odczucia, energii.

Uważam, że każdy z nas posiada stronę zarówno jasną, pełną miłości, jak i ciemną, która popycha nas do czynienia krzywdy. Jednak nie uważam żadnej z tych stron za lepszą, czy bardziej wartościową. Uważam, że są one jak Yin i Yang - dwoma harmonijnymi częściami całości, przenikającymi się wzajemnie. MOim zdaniem rozwój duchowy to przede wszystkim dążenie do zrozumienia samego siebie - zarówno strony "jasnej", jak i "ciemnej". Poznania wzorców swoich zachowań (ale niekoniecznie ich łamanie - czasami wzorzec może być bardzo przydatny), i życie ŚWIADOME. Co daje świadomość? Ano to, że zarówno nasza jasna, jak i ciemna strona stają się elementami, z których korzystamy wedle woli. Nie jesteśmy już niewolnikami miotających nami w te i we wte sił. Siły te, odwieczny Eros i Thanatos, stają się naszymi "przyjaciółmi", świadomymi elementami nas samych, które jednak nami nie rządzą, ale są częścią nas, i możemy nimi świadomie dysponować.

Co natomiast z Ego? Uważam, że walka z nim, walka o pozbycie się go, jest bezsensowna. Jesteśmy całą naszą osobą - zarówno naszą podświadomością (uczuciami, emocjami, energiami), naszym Ego (logiką, oceną, świadomością) jak i naszą Iskrą Boskości (Wyższym Ja, Superego...?). Uważam, że zatracenie się w jednym z tych elementów jest tak samo patologiczne, jak i odrzucenie któregoś z nich. Nie powinniśmy walczyć z Ego - ego jest tak samo potrzebne do rozwoju, jak pzoostałe elementy. Bez któregokolwiek z nich równowaga jest zachwiana.

Właśnie, równowaga. Uważam, że jest to meritum całej sprawy. Kluczem jest świadomość siebie - dogłębne zrozumienie tego, jak działają nasze elementy składowe Id, Ego i Superego, Eros i Thanatos. Zrozumienie i wyczucie, a także zbudowanie równowagi między nimi. Bez tej równowagi jesteśmy jak łódka kołysana na falach. Moim zdaniem, sednem rozwoju duchowego jest poznanie siebie, i nauczenie się świadomie być sobą - z łódki na falach stanie się statkiem na spokojnym morzu, na podniesionych żaglach - żaglach, które sami ustawiamy, świadomie wybierając kierunek.

Tak ja widzę rozwój duchowy. Czekam oczywiście na kontrpropozycje i polemikę Uśmiech
Zapisane
soook
Gość
« Odpowiedz #1 : Wrzesień 19, 2010, 11:11:47 »



    Miłość , pisana literą dużą , nie potrzebuje określeń , bezwarunkowa , ludzka , wielka , etc.
   
    Miłość Jest . Około określenia , są  zbędne . Jaka jest słowna definicja Miłości ?
    Rozmowa o Czymś , czego się nie określi  jest próżna .
     Uśmiech  Nie wiem nic o pisowni języka stepów Mongolii .  I nie mówię o tamtejszych sagach .
Zapisane
quetzalcoatl44
Gość
« Odpowiedz #2 : Wrzesień 19, 2010, 11:14:44 »

tak zloty srodek jest jak zawsze najlepszy , ale hm ja uwazam ze raczej trzeba tlumic pragnienia i projekcje ego, poniewaz to one sprowadzaja na zla sciezke Uśmiech pozatym w chwili smierci cala osobowosc zwiazana z ego pewnie sie rozpada..
Zapisane
Tenebrael
Gość
« Odpowiedz #3 : Wrzesień 19, 2010, 11:34:17 »

tak zloty srodek jest jak zawsze najlepszy , ale hm ja uwazam ze raczej trzeba tlumic pragnienia i projekcje ego, poniewaz to one sprowadzaja na zla sciezke Uśmiech pozatym w chwili smierci cala osobowosc zwiazana z ego pewnie sie rozpada..

Ja z kolei uważam (choć to moja subiektywna opinia, nic więcej), że tłumienie jest najgorszą z możliwych możliwości. Gdy coś tłumimy - następuje walka z sobą samym. Skoro mamy ego - mamy je najpewniej po coś, ma ono swoją funkcję. Moim zdaniem tłumienie jego pragnień i projekcji nie jest metodą. O wiele lepszą, moim zdaniem, metodą jest jego poznanie, dogłębne zrozumienie mechanizmów, na jakich działa, schematów, jakich używa. Wtedy Ego staje się naszym sprzymierzeńcem (zależy też, o jakim ego mówimy - ja się tu odwołuję głownie do koncepcji freudowskiej, z lekkim skrętem na Hunę) - przestaje być naszym panem, a staje się bratem, przyjacielem, który często może pomóc, a nie przeszkadza.

Co do rozpadu osobowości, to nie jestem tego taki pewien. Uważam, że raczej nasza podświadomość (Id) i świadomość (Ego) się unifikują, stapiają w jedno, kumulując doświadczenia obu stron. Rozpadają się moim zdaniem jedynie wspomnienia (a może nawet i one nie, jedynie są "wyciszane" do kolejnej inkarnacji). Zauważ, że Ego jest też częścią nas samych - z jego perspektywy również odczuwamy, podobnie jak z perspektywy Id, podświadomości. Dlatego sądzę, że obie te perspektywy po śmierci łączą się, kumulują, integrują, by na nowo narodzić się w świecie.

Uważam też, że rozłączenie ego i id nie jest stanem naturalnym. Zauważ, że np dziecko nie widzi rozróżnienia między światem duchowym (przez dorosłych zwanego fantazją) a światem fizycznym (materialnym). Dla niego to jedno i to samo. Czy oznacza to, że ego wtedy jeszcze nie istnieje? Uważam, że nie - moim zdaniem oznacza to, że ego i id działają wtedy w idealnje harmonii, nie negując nawzajem swojej perspektywy doświadczania świata. To proces socjalizacji je rozdziela, stawia między nimi barierę, każąc jednej walczyć z drugą.

Takie oczywiście moje subiektywne zdanie.

EDIT:

Ważne też, co rozumiemy pod pojęciem Ego. Może ono być rozumiane dwojako:

1. Jako poczucie odrębności od całości, Ja vs Reszta Świata.

2. Jako racjonalna, materialistycznie myśląca część człowieka.

Ja miałem na myśli głównie tą drugą możliwość.

Natomiast często odnoszę wrażenie, czytając to forum, że ludzie mieszają te dwa rozłączne pojęcia, traktując je jak jedno, i przypisując jednemu cechy drugiego, w toku dyskusji. Moim zdaniem jest to błąd - owszem, wersja 1 może wynikać z wersji 2, ale nie musi. Jest tu może pewna minimalna współzależność, ale nie taka, by stawiać znak równości.

Scaliłem posty
Darek
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 19, 2010, 17:57:45 wysłane przez Dariusz » Zapisane
wiki
Gość
« Odpowiedz #4 : Wrzesień 19, 2010, 12:22:26 »

mi najbardziej pasuje opis ego przez Max Freedoma Longa, ego jako dziecko które może być przyjacielem lub rozkapryszonym bachorem.

  a rozwój duchowy według mnie to głównie poznawanie siebie i słuchanie siebie , analizowanie i rozumienie swoich zachowań zarwano tych złych jak i dobrych, zgłębianie sensu życia, rozwijanie empatii.

Pozdrawiam:)
Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #5 : Wrzesień 19, 2010, 13:09:19 »

Tene napisaleś :

Cytuj
MOim zdaniem rozwój duchowy to przede wszystkim dążenie do zrozumienia samego siebie - zarówno strony "jasnej", jak i "ciemnej". Poznania wzorców swoich zachowań (ale niekoniecznie ich łamanie - czasami wzorzec może być bardzo przydatny), i życie ŚWIADOME. Co daje świadomość? Ano to, że zarówno nasza jasna, jak i ciemna strona stają się elementami, z których korzystamy wedle woli. Nie jesteśmy już niewolnikami miotających nami w te i we wte sił. Siły te, odwieczny Eros i Thanatos, stają się naszymi "przyjaciółmi", świadomymi elementami nas samych, które jednak nami nie rządzą, ale są częścią nas, i możemy nimi świadomie dysponować.

Zgoda . Zrozumienie to początek wyzwolenia. Uświadomienie istniejących w sobie elementów. Lecz w samym tylko zrozumieniu nie ma dzialania. Osiągnij równowagę i co dalej ? Do czego wykorzystasz zrozumienie ? Jeśli nic z tym nie zrobisz, to tzw rozwój duchowy nie nastąpi. Nie zmieni się nic. Sama obserwacja i zrozumienie nie są dzialaniem.

Cytuj
Co natomiast z Ego? Uważam, że walka z nim, walka o pozbycie się go, jest bezsensowna. Jesteśmy całą naszą osobą - zarówno naszą podświadomością (uczuciami, emocjami, energiami), naszym Ego (logiką, oceną, świadomością) jak i naszą Iskrą Boskości (Wyższym Ja, Superego...?). Uważam, że zatracenie się w jednym z tych elementów jest tak samo patologiczne, jak i odrzucenie któregoś z nich. Nie powinniśmy walczyć z Ego - ego jest tak samo potrzebne do rozwoju, jak pzoostałe elementy. Bez któregokolwiek z nich równowaga jest zachwiana.
Ja również uważam , że z ego nie należy walczyć. Nie z powodu konieczności zachowania równowagi samej w sobie, ale dlatego , że z nim nie wygrasz. Kluczem jest zrozumieć, że ego utożsamia Cię ze sobą. Ono użyje wszystkich swoich sztuczek - będzie się bilo nawet z wlasnym klonem , którego mu przeciwstawisz. Co więcej - wlaśnie to robimy na codzień. Każdy czlowiek z którym sie spieramy, klócimy , walczymy, to kopia naszego wlasnego ego. Mamy to każdego dnia. Zrozumienie polega na tym, że czlowiek ów -nasz przeciwnik, to tak na prawdę inny ja , lecz tak samo jak "ja" , pochodzi on z Jednego Źródla, z Jednej Świadomości. Ale on tego nie rozumie, powie Twoje ego - muszę mu pokazać drogę, muszę go naprostować -czy nie mam racji ? - powie Twoje ego . I w ten sposób ego znowu zwycięża. A Ty, pzostający w równowadze  - nie zrobisz z tym nic, bo równowaga i wlasny spokój są najważniejsze ... nie tędy droga moim zdaniem. Ego to narzędzie, nie może być tak, że zawladnie ono Tobą, że każe Ci robić to czy tamto. Pewnie, że zawsze będzie próbowalo. I tak się dzieje .Moim zdaniem ulegamy mu , ponieważ pragniemy zapelnić w sobie puskę , odwieczny brak DUCHA ( stąd pytanie : kim jestem ?) . Gdyby udalo CI się uważnością swoją utrzymać ego na dystans ,to poczulbyś potężne ssanie tej pustki w środku, pustki, która wydaje się bezdenna jak czarna dziura. Nic , co pochodzi z dzialania ego nie jest w stanie jej zapelnić. Znamy to przecież - kupujemy rzeczy, coraz więcej, coraz droższe, zapelniamy mózg wiedzą, coraz wymyślniejszą, ale ssanie się wzmaga .. a ego owszem, chętnie "pomaga" nam zapelnić tą dziurę.
Nie ma wiec sposobu na  ego ?
Moim zdaniem jest. Jest nią wlaśnie milość. Jedyna niedestruktywna i harmoniczna energia, którą jeśli dzielisz się, to się mnoży, wracając do Ciebie. Kiedy jesteś zakochany jest tej energii tak wiele, tak bardzo CIę wypelnia, że czujesz, że musisz dzielić się nią z innymi bo oszalejesz Uśmiech Uśmiechasz się do ludzi, pomagasz im bezinteresownie, objąć chcialbyś caly świat, obdzielić tym uczuciem jak największą liczbę ludzi, za darmo, bez zobowiązań, ot tak, po prostu. A milość wciąż naplywa do Ciebie.. ... ego ,jeśli jeszcze gdzieś tam w Tobie jest, ma teraz zajęcie, aby wymyśleć co jeszcze mnoże zrobić , aby tą energię rozdać Uśmiech)) Lecz kiedy pozwolisz decydować mu, to ego zamyka milość w sobie (pragnąc ją zatrzymać dla siebie) ,a kiedy ogranicza jej przeplyw, wtedy rozwój ustaje.. znowu pojawia się uczucie pustki..
Więc rozwój duchowy wg mnie to zarówno zrozumienie, równowaga, jak i dzialanie na podstawie nie gasnącej energii duchowej -milości.

pozdr
Zapisane
songo1970


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 22
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 4934


KIN 213


Zobacz profil
« Odpowiedz #6 : Wrzesień 19, 2010, 13:29:42 »

Empatia i braterstwo wszystkich ludzi(a nawet więcej)- cały czas i nieprzerwanie! Chichot
może wystarczy w końcu stać się w pełni człowiekiem, a nie tylko inteligentnym zwierzęciem, i zrozumieć że wszyscy jesteśmy tym samym.
Zapisane

"Pustka to mniej niż nic, a jednak to coś więcej niż wszystko, co istnieje! Pustka jest zerem absolutnym; chaosem, w którym powstają wszystkie możliwości. To jest Absolutna Świadomość; coś o wiele więcej niż nawet Uniwersalna Inteligencja."
quetzalcoatl44
Gość
« Odpowiedz #7 : Wrzesień 19, 2010, 13:29:44 »

wg mnnie rozwoj duchowy to zrozumienie ze wszystko jest zludzeniem umyslu, swiatlem, ze jestesmy warunkowani kulturowo, genetycznie, karmicznie, wiedza, nie wiedza itd Uśmiech ze ogolnie wszystko jest jednoscia Uśmiech stad wynika milosc, a bledy i splamienia ego czasem zacieraja ten obraz Uśmiech z ego fakt pewnie nie da sie zawsze walczyc ale warto obserwowac kiedy ego cos podszeptuje itd:)
Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #8 : Wrzesień 19, 2010, 13:52:22 »

Kody zniewolenia

Zakodowane jest nasze życie,
tkwimy w niemocy żelaznym uchwycie,
zakodowane jest nasze ciało,
przez lata życia, by wciąż cierpiało.
Gdy się rodzimy, jesteśmy niewinni,
robimy to, cośmy powinni,
bawimy się i radości doświadczamy,
pamięć miłości jeszcze w sobie mamy.
Lecz czas szybko mija i świadomość życia
pakuje nam kody w niewinność z ukrycia.
Zapominamy, że z nieba przyszliśmy.
że niebo na Ziemi tworzyć mieliśmy.
Słuchamy tego, co nam inni każą,
nieświadomi, że z posługą obce kody włażą.
Zaczynamy chorować, bo się z tym nie zgadzamy,
lecz do dziecięcej miłości już nikły dostęp mamy.
Idziemy do szkoły i znów nas kodują,
w strachu i służalstwie każdego wychowują.
Ksiądz na religii straszy Bogiem każącym,
koduje szatanem w kościół wątpiącym.
Przyjmujemy kody, żeśmy grzeszni od urodzenia,
że tylko przez kościół świat na lepszy się zmienia.
Brniemy w tym kłamstwie, szukając na zewnątrz Boga,
bo nas zakodowano, że to jedyna do nieba droga.
Rodzice nasi, korzystając z naszej miłości,
zmuszają nas do powielania swoich błędów młodości.
Niby nas kochają, lecz ciągle kody dają,
chyba już nie wierzą, że nad sobą władzę mają.
I dalej brniemy w życia ślepym zaułku,
przyjmując komunię świętą w kościółku.
Od tego momentu Boga, swego przyjaciela,
zjadać będziemy w kościele co niedziela,
będziemy pić jego krew dla jego chwały,
kodując się dalej, jaki człowiek mały.
Idziemy przez życie z coraz większym kodów bagażem,
pakując podarki niemocy od ludzi z większym stażem.
W szkole się uczymy wszystkiego, tylko nie miłości,
kodując się na innych w uczuciach uległości.
I wtedy co niektórzy budzą sie z letargu,
nie chcą uczestniczyć w życiu dusz przetargu,
znajdują prawdę w sobie, z Bogiem rozmawiają,
budząc strach w innych, że wpływ na życie mają,
są izolowani w życiu społeczeństwa
za odbieranie kościołowi władzy palmy pierszeństwa,
że się ośmielili iść inną drogą, jak kościół każe,
i zamiast cielce miłość i prawdę wnoszą na ołtarze.
Ci, co Boga w swoim sercu do tej pory nie odkryli,
do końca się zamkną i pod dyktando władzy będą żyli.
Sakrament bierzmowania wetrze się w ich Boskie ciało,
żeby służyli hierarchii, gdyż kościołowi jest wciąż mało.
I tak docieramy do wieku mocy dojrzewania,
tłumi się pod strachem energię naszego wzrastania.
Nikt nam nie tłumaczy, jak wielką mocą dysponujemy,
gdyż nieświadomi dobrymi niewolnikami systemu zostaniemy.
Kształcić się będziemy przez lata w wielkim stresie,
nie zdając sobie sprawy, że wiedza jest w nas, a nauczyciele w lesie.
Kończąc naukę, zasilamy szeregi bezrobotnych armii,
licząc na to, że władza i kościół nasze ciała nakarmi.
Gdy już tak tkwimy w niewoli i chorzy z uzależnienia,
nasze dusze wołają o pobudkę ze snu niemocy spełnienia.
I niektórym się udaje zerwać kody nieświadomości,
zdobywając Boską wiedzę napełniając się uczuciem miłości,
zasilając szeregi ludzi pragnących wolności,
doprowadzając tym system do uczucia wściekłości.
Lecz większość niestety we śnie swym zostaje,
licząc wciąż na to, że przy bogatym i głodny się naje.
Większość też ludzi sakrament małżeński przyjmując,
kochaną osobę wiąże, fałszywą miłością kodując.
I rodzą się dzieci Boże w biedzie i braku miłości,
byle było ich więcej, to kod kościoła dla swej chciwości.
Kościół i władza obdzierają nas z ostatniego tchnienia,
zabierając nam godność i możliwość samostanowienia.
Ci, co szczęście mają, pracować będą w pocie czoła,
kodując się na ciężkie życie, smutek rozsiewając dookoła.
Smutki i żale nasze zatopione w oparach alkocholu
wprowadzać będą zakłócenia i kody niemocy w ziemskim polu.
Bogaci jeszcze bardziej bogacić się będą,
nie wiedząc, że tacy do wnętrza klucza nie zdobędą.
Z każdym oddechem materialnego uzależnienia,
będą patrzyli w swą duszę z pozycji własnego cienia.
Jednak i z nich co niektóry ze snu się obudzi
i zapał do gromadzenia w swym sercu ostudzi.
Gdy pojmą, że bogactwo i władza żądzą światem iluzji,
zdejmą kody niewiedzy, budząc świat miłości, energii fuzji,
i będą pionierami, głosząc prawdę w społeczeństwie,
że życie bogate na zewnątrz jest fałszem w bezpieczeństwie,
że świątynią Boga jest nie budynek kościelny,
że ci, co tak myślą, w niewiedzy służą mocom piekielnym,
że Bóg umiłował tylko jednego przedstawiciela,
tego, co w nas żyje i jego nauki w życie wciela.
Lecz takich osób jest i będzie bardzo niewiele,
będą szykanowani i opuszczą ich przyjaciele,
fałszywi zresztą, drżąc ze strachu o egzystencję,
oddadzą swą wolności prawdę w pazerne władzy ręce.
I większość z nich będzie, nie mogąc z kodami sobie dać rady,
szukać na zewnątrz pomocy korzystając z lekarza porady.
Dożywając kwiecia wieku, wieku swego przekwitania,
dusze bardzo wielu ludzi zanucą pieśń rozstania,
pieśń rozpaczy dla ciała, dla duszy westchnienia,
że znowu w tym wcieleniu mało było zrozumienia,
co jest w życiu ważne, po co tu żyliśmy,
za jaką prawdą w świecie ciągle goniliśmy.
Niektórzy odeszli, lecz inni pozostają,
dalszą szansę nauki od swej duszy dostają.
I znowu tylko garstka z nich oprzytomnieje,
że życie to nie starość, co jak metal rdzewieje,
że ważna jest miłość do wszelkiego stworzenia,
by u schyłku życia mieć poczucie zjednoczenia,
że każda istota, co z miłości się tworzy,
nasze serca na wszechświat jedności otworzy.
Uczyć też będą ci szanowni ludzie,
że żyjąc dla pieniędzy żyje się w ułudzie,
że goli tu przyszliśmy i goli odejdziemy,
że tylko w miłości swe spełnienie znajdziemy.
Lecz i oni, gdy odejdą, już na to wpływu nie będą mieli,
złożą ich kości na cmentarzu grobie, choćby tego nie chcieli.
Ostatni kod przyjmą od swego martwego ciała,
że gdy zapłacą za pogrzeb, w niebie ich czeka chwała.
I skończyć w zasadzie tę smutną opowieść można by było,
żeby nie myśl, że bez pieniędzy i władzy lepiej by się żyło.
Bo cóż nam dają te wszystkie kody władzy i kontroli,
niszczą nasze ciała i psychikę trzymają w niewoli,
wyciskują uczucia nienawiści, pogardy i strachu,
gdyż są zła mistrzami iluzji w swym piekielnym fachu.
A gdyby tak spojrzeć na życie nasze z dobrej strony
i mieć wszystkie stworzenia i miłość przed złem do obrony,
żyć chwilą obecną, widzieć w każdym swe odbicie Boskie,
być Bogiem za życia i prowadzić życie beztroskie,
wierzyć w swą moc, o której Chystus opowiadał,
być taki jak on, by każdy świadectwo prawdzie dawał.
Nie będzie morału z tej długiej o życiu opowieści,
scenariusz niech każdy napisze sam, a życie jego prawdę obwieści.


źródło: magazyn Nexus 2/2003 (32)
http://www.nexus.media.pl
Zapisane
soook
Gość
« Odpowiedz #9 : Wrzesień 19, 2010, 14:54:14 »


  Rozwój jest w każdej istocie , na Ziemi także . Usunąć mgliste przed oczyma .
  Maskującą farbę .
   Uśmiech
Zapisane
Tenebrael
Gość
« Odpowiedz #10 : Wrzesień 19, 2010, 18:14:17 »

Ok, więc może jasno najpierw odpowiedzmy na pytanie: Czym jest Ego? Bo czasami mam wrażenie, że termin ten jest używany jako synonim "wszystkiego, co mi się w ludziach i sobie nie podoba". Czasami też wygląda to tak, jakbyście ego rozumieli jako "przerost patrzenia na siebie samego, olewając dobro innych" - tyle, że to jest egoizm, czyli przerost Ego, zaburzenie równowagi.

Dlatego, ponownie: konkretnie i jasno, czym jest ego?
Zapisane
songo1970


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 22
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 4934


KIN 213


Zobacz profil
« Odpowiedz #11 : Wrzesień 19, 2010, 18:38:50 »

podoba mi się cytat z soook-a

Cytuj
112.

Ego jest pewnego rodzaju spisem rzeczy, które potrafimy robić i które robimy, by wydłużyć ten spis.

Jak również gdzieś przeczytana kwestia o ego: czemu czasami nie można przestać myśleć,-
ponieważ ego robi to aby udowodnić sobie że rzeczywiście istnieje, gdy przestajemy myśleć- po prostu go nie ma/nie istnieje,- tak więc ego jest tworem tymczasowym- jakby oprogramowaniem naszego ciała do zarządzania nim, ale nie jest odbiciem naszego wyższego ja- czyli naszej prawdziwej istoty/natury.
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 19, 2010, 18:39:28 wysłane przez songo1970 » Zapisane

"Pustka to mniej niż nic, a jednak to coś więcej niż wszystko, co istnieje! Pustka jest zerem absolutnym; chaosem, w którym powstają wszystkie możliwości. To jest Absolutna Świadomość; coś o wiele więcej niż nawet Uniwersalna Inteligencja."
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #12 : Wrzesień 19, 2010, 19:26:21 »

http://pl.wikipedia.org/wiki/Ego  - mozna poczytac.
Zapisane
Tenebrael
Gość
« Odpowiedz #13 : Wrzesień 20, 2010, 06:18:22 »

Nawiązując do artykułu w Wikipedii, widzę już chyba, czemu występuje między nami różność zdań - ja mam raczej na myśli Ego w rozumieniu freudowskim (choć, jak pisałem, z pewnymi zapożyczeniami z Huny), a Wy z kolei mówicie o Ego w konwencji buddyjskiej.

===================================================

EDIT:

Ja to widzę w taki sposób. Najpierw terminologia, która się posługuję:

ID - podświadomość, dążenia, czyste pragnienia, emocje
EGO - świadomość, logiczne myślenie, "filtr materialnej rzeczywistości"
SUPEREGO - wyższe Ja, aspekt wyższej duchowości, ponadludzka świadomość, bliższa Absolutowi

Uważam, że te części "składowe" naszej duszy mamy od początku. Nie są żadnym efektem ubocznym, negatywnym skutkiem czegoś. Są kolejnym krokiem ewolucji. Jesteśmy częścią jednej całości, Absolutu, który z bycia "wszystkim i niczym" (nazwijmy to Chaosem) krystalizuje się, dzieli, po to, by poznać siebie, zyskać samoświadomość. Krystalizuje się w nas, dzieląc się na różne aspekty.

Jak to wygląda z technicznego punktu widzenia? Otóż:

1. Najpierw był chaos, punkt, wszystko w jednym i nic jednocześnie.
2. Poprzez Wielki wybuch podzielił się na aspekty: materia, antymateria i próżnia
3. Materia zgrupowała się, tworząc nową jakość - planety, gwiazdy i inne ciała niebieskie.
4. (tu już nasza ziemia) Ziemia była nieożywiona - ziemia, skały, woda.
5. Kolejny podział - pojawiło się życie (podział na ożywione i nieożywione). Tu Absolut pierwszy raz mógł zamanifestować się w formie Duszy - duszy nieożywionej, i duszy ożywionej, w roślinach
6. Dusza ożywiona ewoluowała dalej - powstały pierwsze gatunki zwierząt - dusza ożywiona podzieliła się na pasywną (rośliny) i aktywną (zwierzęta)
7. Dusza aktywna podzieliła się dalej - na zwierzęta, które mają samoświadomość, i te, które jej nie mają.
8. Powstał człowiek, i dusza podzieliła się dalej - na świadomość Wyższą (Superego), Średnią (Ego) i Niższą (Id)

Tak to w wielkim skrócie i jeszcze większym uproszczeniu widzę.

Jaki jest więc cel naszego istnienia? Powrót do nieskrystalizowanego absolutu, z powrotem przez poziomy od 8 do 1. Ale przecież to regres! Otóż nie. Owszem, wracamy do początku, integrując na nowo aspekty, które zostały rozłączone. Ale wracamy ze ŚWIADOMOŚCIĄ siebie.

Przyrównajmy sytuację do samochodu. Mamy samochód, możemy nim jeździć. Ale nie wiemy, jak to to działa. Po prostu, znamy metodę, ale nie mechanikę. Po czym rozkładamy samochód na części pierwsze, oglądamy każdą część, patrzymy, jak działa, i skłądamy na nowo. Czy wracamy do punktu zerowego? Tak. Ale czy to ten sam punkt zerowy? Nie - gdyż teraz mamy ten sam samochód, ale ze świadomością, jak i dlaczego działa. Z chaosu wyłania się kosmos, porządek.

Oczywiście, w punktach podałem, jak takie rozłączenie na skłądowe mogło wyglądać z punktu widzenia świata materialnego. To samo, moim zdaniem, dzieje się na poziomie duchowym.

Świat, od pierwotnej "Jedności", Absolutu, dzielił się, krystalizował. Dzielił się na aspekty, które z kolei wewnętrznie dzieliły się na aspekty, które znowu dzieliły się na aspekty. Uważam, że nasz świat, fizyczny, jest efektem pluralizmu, pluralizmu wielu pluralizmów, którym poddał się Absolut.

Odzwierciedlenie widzimy w hierarchii światów. Mamy świat fizyczny - najbardziej pełen dualności w wielu aspektach. Wyżej mamy świat astralny - mniej gęsty, bo np nie występuje już w nim dualizm materia-brak materii, a więc nie ma apsketu miejsca. Dalej mamy świat mentalny, w którym jest jeszcze mniej podziałów - nie ma podziału na czas, miejsce, o wiele mniejszy jest podział na poszczególne jednostki.

Gdybyśmy tak szli po nitce do kłębka, zobaczylibyśmy, że im wyższy świat, tym mniej aspektów, gdyż zbliża się on do Absolutu, pirwotnej Jedynki, która po prostu JEST.

I, moim zdaniem, do tego właśnie dążymy - do powrotu do Absolutu, ale nie przez ODRZUCENIE dualizmu, tylko przez poznanie go, i dzięki temu możliwość przeniesienia świadomości PONAD dualizm.

Ufff, nieco chaotycznie, ale pisałem z głowy, więc... Uśmiech

Scaliłem posty
Darek


>Tene<, edytuje się post już istniejący, nie następny, nowy z dopiskiem :"edytcja"  Uśmiech
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 20, 2010, 19:45:08 wysłane przez Dariusz » Zapisane
songo1970


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 22
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 4934


KIN 213


Zobacz profil
« Odpowiedz #14 : Wrzesień 20, 2010, 16:37:53 »

Oczywiście to racja że nawet gdyby wrócić na „linie startu” to nic już nie będzie takie samo jak było przed pierwszym podzieleniem- to jasne!,-
pytanie co dalej, następna podróż poprzez oceany zdarzeń i czasu?, ale już w całkiem innej jakości postrzegania samych siebie i otoczenia..
Zapisane

"Pustka to mniej niż nic, a jednak to coś więcej niż wszystko, co istnieje! Pustka jest zerem absolutnym; chaosem, w którym powstają wszystkie możliwości. To jest Absolutna Świadomość; coś o wiele więcej niż nawet Uniwersalna Inteligencja."
Tenebrael
Gość
« Odpowiedz #15 : Wrzesień 20, 2010, 16:44:22 »

Songo - uważam, że niekoniecznie. Że gdy przepracujesz już tą "gęstość" (nie lubię tego określenia, ale niech będzie...), zrozumiesz dualne (czy raczej trzyczłonowej) aspekty swojej duszy, doprowadzisz je do współpracy, i na nowo spoisz w jedną jakość, wtedy jesteś gotowy do przejścia do rzeczywistości o niższej gęstości, bliższej Absolutowi, mniej nasyconej dua/plura-lizmem. I tak dalej, aż w pewnym momencie, po dojrzenia w ostatnim, najmniej gęstym planie istnienia, planie który często postrzegamy jako boski, gdyż posiadający jedynie dwa aspekty, pierwotny dualizm, nad którym jest jedynie nieokręślony Absolut - na nowo łączysz się w Jedno z Absolutem, On staje się Tobą, a Ty Nim. Jednak On/Ty nie jesteście już tą samą jakością, co na wejściu - gdyż zyskaliście samoświadomość, kolejny puzzel dla Ciebie/Jego/Absolutu do zyskania pełnej samoświadomości.
Zapisane
songo1970


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 22
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 4934


KIN 213


Zobacz profil
« Odpowiedz #16 : Wrzesień 20, 2010, 17:00:23 »

A więc nawet po ponownym zjednoczeniu z absolutem nie będziemy tym samym co na początku,-
będziemy czymś więcej(z wartością dodaną całości tego co się wcześniej wydarzyło), ale jakimi konsekwencjami to zaowocuje- to się dopiero przekonamy- Chichot
to i tak akademicka dyskusja- więc można sobie pozwolić na dużą swobodę. Mrugnięcie
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 20, 2010, 17:00:59 wysłane przez songo1970 » Zapisane

"Pustka to mniej niż nic, a jednak to coś więcej niż wszystko, co istnieje! Pustka jest zerem absolutnym; chaosem, w którym powstają wszystkie możliwości. To jest Absolutna Świadomość; coś o wiele więcej niż nawet Uniwersalna Inteligencja."
Kiara
Gość
« Odpowiedz #17 : Wrzesień 20, 2010, 18:44:47 »

Z tego co jest mi wiadome nie mozna sie ponownie zlaczyc w jednie z Absolutem, tworzac jeden twor energetyczny. To nie jest mozliwe z powodu potecjalu energetycznego stworzonego przez zjednoczone juz indywidualne osobowosci.

Gdyby do tego doszlo nastapil by przeogromny nie do opisania wybuch.
Zreszta po co sie ponownie laczyc w jednie? Istniejaca tedecja w Zaswiatach , to dazenie do tworzenia wyzwolonych ( pelnych energetycznie ) jednostek , ktore beda mogly i potrafily siac zycie.

To bardzo dluga droga , ale temu sluza zycia w swiatach materialnych, wlasnie zdobywaniu wiedzy o sobie i tworzeniu. Dla osiagniecia potecjalu stworcow.

Zaswiat jest przeogromny  ma tedecje rozszerzania sie , czeka on na nowych siewcow zycia.


Kiara Uśmiech Uśmiech
Zapisane
Tenebrael
Gość
« Odpowiedz #18 : Wrzesień 20, 2010, 18:52:45 »

Tworzenie jedni to nie do końca to, co miałem na myśli. Właśnie tu tkwi haczyk, paradoks - łącząc się na nowo w jedno, stajemy się jednocześnie Absolutem i częścią tego Absolutu. To nieco jak moja ręka jest jednocześnie mną i samą sobą. Uważam, że przechodzenie na coraz wyższe "poziomy" (że tak to ujmę) nie sprawia, że zanika właściwe dla niższych poziomów świadomość bycia indywidualnością. Jednak w obecnym świecie, na obecnym poziomie, nasze poczucie indywidualności wydaje się nie do pogodzenia z jednoczesnym byciem wszystkim. Uważam, że im bardziej się rozwijamy, tym więcej takich "rozłączeń" i "dzieleń" przezwyciężamy, dzięki czemu możemy funkcjonować z poziomu pełni, zachowując wiedzę i możliwość jednostki.

Nie wiem, jak to zobrazować, szukam odpowiedniej analogii.
Zapisane
songo1970


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 22
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 4934


KIN 213


Zobacz profil
« Odpowiedz #19 : Wrzesień 20, 2010, 19:06:59 »

To jest teoria tzw. Wypustek- którymi jesteśmy, wypustek które są przejawami indywidualności absolutu, mamy ten sam pień, ale każdy żyje indywidualnym życiem/programem.
Zapisane

"Pustka to mniej niż nic, a jednak to coś więcej niż wszystko, co istnieje! Pustka jest zerem absolutnym; chaosem, w którym powstają wszystkie możliwości. To jest Absolutna Świadomość; coś o wiele więcej niż nawet Uniwersalna Inteligencja."
Tenebrael
Gość
« Odpowiedz #20 : Wrzesień 20, 2010, 19:30:32 »

Szczerze, to nie miałem pojęcia, że taka teoria istnieje, ale skoro ktoś do tego już doszedł, to mnie to cieszy - znaczy, że nie jest to tylko wizja mojego pochrzanionego umysłu Chichot (no, chyba, że obaj/oboje z twórcą tej teorii mamy pochrzanione umysły, czego nie wykluczam Chichot )
Zapisane
Torton
Gość
« Odpowiedz #21 : Wrzesień 20, 2010, 19:42:17 »

Rozwój duchowy jest jak wafelka im więcej zjadasz tym jesteś pełniejszy, szczęśliwszy.
Zapisane
Tenebrael
Gość
« Odpowiedz #22 : Wrzesień 21, 2010, 07:54:35 »

Rozwój duchowy jest jak wafelka im więcej zjadasz tym jesteś pełniejszy, szczęśliwszy.

Tak, choć jest tu też pewien szkopuł. Czasami zdaje nam się, że rozwijamy się duchowo - tak postrzega to nasza świadomość i podświadomość, przez co jesteśmy szczęśliwsi. Jednak nie zawsze jest to rozwój duchowy - niekiedy jest to raczej coś jak zastrzyk znieczulający dla naszej osobowości. Postrzegamy świat jako lepszy, samych siebie jako szczęśliwszych, choć nie rozwijamy się duchowo wcale.
Zapisane
Torton
Gość
« Odpowiedz #23 : Wrzesień 21, 2010, 11:42:50 »

Ostatnio mam mało wolnego czasu, dlatego Mniej piszę na forum i napisałem tylko tak w skrócie.
Tak wg. to witaj ponownie Tene. Uśmiech Masz rację rozwój duchowy to nie tylko przyjemności to coś więcej.

Najlepiej zbudować w sobie system wartości, który będzie służył Mi(Czyt. Sobie) i ludziom wokół. Wtedy jest harmonia zachowana. Równowaga. Oczywiście trzeba o tym pamiętać a ciężko jest być takim.

Najciekawsze jest to, że wielu myśli że osoby "Rozwinięte" to takie co medytują godzinami, robią to co myślą itp. Takie idealne cechy, a chyba zapominamy że żyją pośród nas zwykli "szarzy" ludzie, którzy są o wiele bardziej często inteligentni, charyzmatyczni i rozwinięci duchowo niż jeden jakiś tam "guru".


Sam znam kilku ludzi o naprawdę rozbudowane osobowości, otwarci, mili na swój sposób, zabawni, inteligentni, pracowici i co najważniejsze szczerzy. Takich ludzi się lubi i ceni. W dzisiejszym świecie trudno o szczerość. I bawi Mnie też jedna rzecz... Podejście kultury New Age do tego, oni to żeby być rozwinięci muszą się z duchami komunikować, a czasami są gorsi niż nie jeden bezdomny na ulicy któremu by nie pomogli... także jak dyskryminuje się "rozwiniętych ludzi" z powodu słów używanych przez nich a mam na myśli przekleństwa. Zaraz pewnie usłyszę hasło o negatywnej wibracji tych słów.

Oczywiście znam takie osoby, które tego używają i są takie jak wyżej wymieniłem ale one tym nikogo nie obrażają. Głównie to używa się to w żartach lub gdy chce się coś "dosadnie" opisać. Też tak czasami robię i boli Mnie podejście tego chorego Polskiego społeczeństwa do tego słownictwa.

Gdy na kogoś te słowa w obraźliwy sposób trafiają wtedy możemy mówić o negatywnych wibracjach czy jak kto tam chce to nazywać. Myśl tworzy energię i tego się powinni ludzie trzymać, niestety zamiast tego spotkamy się z hipokryzją i ułudą doskonałości. Zamiast wziąć rzeczywistość w swoje ręce.
To tyle.

Pozdrawiam
Torton - Marcin Mrugnięcie
Zapisane
between
Gość
« Odpowiedz #24 : Maj 27, 2011, 12:37:04 »

Wydaje mi się, że rozwój duchowy to coś w rodzaju "pogodzenie się"
Pogodzenie się z sobą, światem, ze wszystkim.
Nie rezygnacja - bardziej akceptacja wynikająca ze zrozumienia przyczyn i skutków.

Tyle, że taki stan pogodzenia się ze wszystkim to skutek, a nie przyczyna.

Jakoś tak mam wrażenie, że człowiek głęboko duchowo rozwinięty  żyje sobie jak każdy inny człowiek - chodzi do pracy, wychowuje dzieci, itp. Nie jest żadnym guru, za którym idą tysiace czy miliony, nie ucieka do pustelni zostawiając żonę i dzieci. Jest po prostu zwyczajnie wyglądającym człowiekiem, może nawet trochę takim "nijakim"

pozdro
Zapisane
Strony: [1] 2 3 4 5 6 |   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Strona wygenerowana w 0.076 sekund z 20 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

stadomagicznychkoni moloromme naszegry kalinowatyper ogrodowe