Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Kwiecień 27, 2024, 01:15:25


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: 1 ... 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 [21] 22 23 24 25 26 27 28 29 |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: WIEDZA TAJEMNA UKRYTA W OBRAZACH .  (Przeczytany 511405 razy)
0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.
songo1970

Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 22
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 4934


KIN 213


Zobacz profil
« Odpowiedz #500 : Listopad 04, 2011, 14:32:26 »

jak można jeszcze poniżyć człowieka idącego na śmierć, który się jej nie boi,-
a pętla, pewnie bali się do ostatniej chwili, że powie jeszcze parę słów prawdy..
Zapisane

"Pustka to mniej niż nic, a jednak to coś więcej niż wszystko, co istnieje! Pustka jest zerem absolutnym; chaosem, w którym powstają wszystkie możliwości. To jest Absolutna Świadomość; coś o wiele więcej niż nawet Uniwersalna Inteligencja."
acentaur


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 12
Offline

Wiadomości: 1464



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #501 : Listopad 05, 2011, 18:30:01 »

dziekuje wszystkim za współudział w rozgryzaniu przemyśleń mistrza Melone.  Uśmiech
Zapisane
Betti
Gość
« Odpowiedz #502 : Listopad 06, 2011, 14:49:16 »

Na fresku Giotta znaleziono w chmurze profil szatana


Zdjęcie z www.corriere.it /Internet

Na fresku Giotta w górnym kościele bazyliki w Asyżu znajduje się profil szatana - twierdzi włoska historyk i znawczyni tematyki związanej z postacią świętego Franciszka Chiara Frugoni. Odkrycia tego dokonano po 8 wiekach, jakie minęły od powstania malowidła.

Na fresku, przedstawiającym dwudziestą scenę z życia świętego Franciszka można dostrzec profil szatana z rogami, który wyłania się z chmury - ogłosiła specjalistka. Scena ta poświęcona jest śmierci świętego i chwili wstąpienia jego duszy do nieba.

Przez 800 lat nie zorientowano się, że w chmurze ukryty jest zarys głowy szatana - twierdzi Frugoni, która swą argumentację przedstawiła w najnowszym numerze magazynu "Święty Franciszek, patron Włoch".

Frugoni kładzie nacisk na to, że dotychczas uważano, iż pierwszym malarzem, który zaczął ukrywać postaci w chmurach był Andrea Mantegna. Tę pionierską metodę zastosował malując świętego Sebastiana w 1460 roku. Na jego obrazie widać rycerza , wyłaniającego się z obłoków.

Teraz zdaniem włoskiej specjalistki za pioniera w tej dziedzinie należy uznać Giotta (Giotto di Bondone ok. 1226-1337, malarz i architekt z Florencji).

Chiara Frugoni wyjaśniając, dlaczego artysta przedstawił taką wizję, przypomniała , że w średniowieczu wierzono, że w niebie mieszkają także demony, które przeszkadzają duszom wejść do niego.

Zobacz galerię zdjęć na stronie internetowej dziennika Corriere della Sera

http://fakty.interia.pl/ciekawostki/news/szatan-na-fresku-giotta-niezwykle-odkrycie,1717495
 http://walinscy.civ.pl/wl_cent/pokaz/um_asg28.htm
« Ostatnia zmiana: Listopad 06, 2011, 17:18:18 wysłane przez Dariusz » Zapisane
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #503 : Listopad 15, 2011, 20:46:29 »

Wszystkie umieszczone poniżej obrazy łączy jedno - ukazany na nich kontakt z innym światem, innym wymiarem.
Można zadać sobie pytanie, z ''czym'' lub inaczej z ''kim'', tak naprawdę zetknęli się ludzie doświadczający takich wizji?
Czy jest to tylko fantazja, błędne tlumaczenie obrazów wytwarzanych w naszych mózgach? Wiele z takich ''przekazów'' miało przecież wielki wpływ na historię  świata (np. misja Joanny d'Arc) oraz odkrycia naukowe. To także one ukształtowały nasze ''widzenie'' niewidzialnego świata, do którego udajemy się po śmierci. Czym tak naprawdę jest sen?  Niezdecydowany

Krąg elfów.

Kiedy w letnią noc światełka migotały w trawie, rozsądni ludzie uciekali z tego miejsca. Światło płynęło z baśniowego kręgu tanecznego, gdzie tańczyły elfy, jeśli mężczyzna czy kobieta weszli w ten krąg, zostali wówczas uwięzieni w świecie elfów.

Uczta Baltazara.

Tajemnicza dłoń kreśląca świetliste słowa będące wyrokiem, karą boską dla króla Babilonu.

Bóg przybywa po dusze krzyżowców.

Nagroda dla tych co zginęli w słusznej sprawie.

Wizja.

Odpowiedź dla poszukującego eliksiru życia.

Mary nocne.

Fantazja erotyczna, czy kontakt z obcą cywilizacją?

Nocne wizje.

Czyżby wędrówka w czasie lub wizja poprzednich wcieleń?
« Ostatnia zmiana: Listopad 15, 2011, 21:33:50 wysłane przez janusz » Zapisane
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #504 : Grudzień 15, 2011, 21:42:48 »

Włócznia Chrystusa daje władzę nad światem


Obraz Rubensa przedstawia moment wbicia włóczni w bok Chrystusa przez Gaiusa Cassiusa.

W wiedeńskim muzeum Schatzkammer znajduje się włócznia, którą, według legendy, rzymski legionista Gaius Cassius przebił bok Chrystusa. Kontakt z boską krwią miał nadać jej wielką moc. Przez sześć lat była w posiadaniu Adolfa Hitlera, który wierzył, że dzięki niej zapanuje nad światem.
Według  wierzeń  niezwykłą moc  posiadają wszystkie Chrystusowe relikwie. Szata miała uzdrawiać i wskrzeszać, Krzyż chronił przed złem, Korona Cierniowa zapewniała posłuch, a Włócznia - władzę nad światem. Dzieje tej ostatniej relikwii to historia poszukiwań i przemocy.

Zaczęło się na Golgocie
Centurion Caius Cassius strzegł wzgórza, na którym stały krzyże. Spokój i godność jednego ze skazanych, Jezusa, wzbudziła w nim wielki podziw, więc kiedy przyszli do niego Żydzi z pozwoleniem od Poncjusza Piłata, by połamać skazańcom golenie, aby szybciej zmarli, postanowił uchronić ciało Jezusa przed profanacją. Wbił swoją włócznię w jego bok - gdy z rany wypłynęła krew i woda, było jasne, że skazaniec nie żyje. Łamanie kości było niepotrzebne. Nie wiedział wtedy,  że  przybyszom  nie  chodziło o sam fakt śmierci Jezusa, ale o starą przepowiednię Izaaka, mówiącą, że Mesjasz nie będzie miał połamanych kości. Gdyby połamano kości Jezusowi, udowodniono by, że nie był on Mesjaszem.
Cassius  wkrótce   nawrócił  się  na chrześcijaństwo (zginął śmiercią męczeńską), przyjął imię Longinusa Włócznika, a jego włócznię, uświęconą krwią Syna Bożego, nazwano Włócznią Przeznaczenia. Stała się jedną z relikwii najbardziej poszukiwanych przez ludzi, którzy pragnęli władzy.

Z rąk do rąk
Historycy od lat tropią drogę, jaką Włócznia Przeznaczenia przebyła od wzgórza Golgoty do wiedeńskiego muzeum. Legendy mówią, że w 285 roku jej właścicielem był Mauritius, chrześcijański oficer rzymskiego legionu tebańskiego, składającego się ponoć wyłącznie z chrześcijan (tu historycy mają wątpliwości, gdyż w tych czasach chrześcijanie byli prześladowani). Gdy z całym swym oddziałem przekraczał Alpy w Agaunum (dziś Saint-Maurice w kantonie Valaise w Szwajcarii), musiał stoczyć bitwę. Jego zwierzchnicy zażądali, aby cały legion przed bitwą wzniósł modły do pogańskich bogów. Mauritius i jego żołnierze odmówili. Zostali więc surowo ukarani - zdziesiątkowano ich, a Mauritiusa umęczono. Chrześcijanie uznali go za świętego, a jego włócznię nazwano włócznią św. Maurycego.
Włócznia trafiła w ręce cesarza Konstantyna - tego, który, choć byt poganinem, tak bardzo wpłynął na kształt chrześcijaństwa, i za sprawą którego wreszcie przestano prześladować tę religię. Wierzono, że to właśnie Włócznia Przeznaczenia pomogła mu w osiągnięciu celów.
Po jego śmierci relikwia przechodziła na własność kolejnych cesarzy Rzymu. Jednak nie pomogła w ocaleniu imperium i gdy zostało ono najechane przez Wizygotów w 410 roku, włócznia została zabrana przez ich króla, Alaryka l Śmiałego. Do Rzymu już nie wróciła - stała się cenną zdobyczą, a potem relikwią kolejnych królów chrześcijańskich Północy, którą zawsze mieli przy sobie podczas bitew. Wierzono, że to właśnie Włócznia Przeznaczenia sprawiła, że państwo Franków osiągnęło tak wielką potęgę.
Niezwykłą historię opowiada się w związku z potężnym władcą Franków, Karolem Wielkim. W 800 ro-ku koronował się na cesarza w Rzymie. Na każdą z 47 prowadzonych wojen brał ze sobą Włócznię. Kiedy wracał z ostatniej, zgubił ją, a kilka dni później już nie żył. Relikwia dostała się w ręce Germanów i od tej pory to oni zaczęli rosnąć w potęgę. Przez następne 1000 lat znajdowała się w posiadaniu cesarzy niemieckich i stała się symbolem ich władzy. W 1000 r. cesarz Otto III na zjeździe w Gnieźnie ofiarował kopię włóczni św. Maurycego Bolesławowi Chrobremu. Z czasem kopia sama nabrała cech relikwii i dziś jest przechowywana w skarbcu katedralnym na Wawelu w Krakowie.

W roku tysięcznym, przybywszy do grobu św. Wojciecha w Gnieźnie, cesarz Otto III na widok potęgi księcia Bolesława zakrzyknął: ?Na koronę mego cesarstwa! To, co widzę, większe jest niż wieść głosiła!?. Po czym miał zdjąć z głowy diadem i włożyć go na głowę Bolesława. A ?za chorągiew tryumfalną dał mu w darze gwóźdź z krzyża Pańskiego wraz z włócznią świętego Maurycego? ? relacjonował Anonim zwany Galem. Po diademie pozostała tylko pamięć i dyskusje, jak interpretować gest cesarski. Natomiast włócznia świętego Maurycego do dziś spoczywa na Wawelu.

Zbieg okoliczności czy Przeznaczenie?
Niemcy stracili włócznię po bitwie pod Austerlitz. Niektórzy sądzą, że być może przegrali dlatego, że w tych czasach cesarze nie brali jej już ze sobą na wojny - była przechowywana w Norymberdze jako symbol władzy. Cesarz Niemiec, Franciszek II, po przegranej zrzekł się tytułu, zabrał włócznię i wrócił do Austrii. Austriacy odmówili Niemcom zwrotu włóczni, została im odebrana dopiero w 1938 roku przez Hitlera, który, jako zapamiętały okultysta, wierzył w jej moc. Był przekonany, że dzięki niej zdobędzie władzę nad całym światem. Wierzył też, że jej utrata będzie również jego końcem. W przedziwny sposób tak się właśnie stało. 30 kwietnia 1945 roku, gdy porucznik William Horn z amerykańskiej armii odnalazł ukryte w schronie w Norymberdze regalia Habsburgów, w tym Włócznię Przeznaczenia, Adolf Hitler popełnił samobójstwo.
Przypadek?

JOANNA OLSZEWSKA
* Niektóre źródła podają, że we włóczni tkwi gwóźdź z Krzyża Chrystusowego.

Na obrazie Jana Matejki przedstawiającym Bitwę pod Grunwaldem, półnagi Żmudzin naciera kopią włóczni świętego Maurycego na Ulryka Von Jungingena. Jest to kopia oryginalnej Świętej Lancy, którą Otton III wręczył Bolesławowi Chrobremu

Współcześnie nie ma zgody wśród historyków co do tego, czy włócznia przechowywana we wiedeńskim muzeum jest tą, którą Longinus przebijał bok Chrystusa. Większość badaczy przychyla się do tezy, iż w Hofburgu przechowywana jest zupełnie inna lanca - mianowicie taka, w której grocie umieszczony jest gwóźdź uznawany za relikwię Męki Pańskiej. To właśnie ona, zdaniem części historyków - należeć miała do rzymskiego centuriona Maurycego. W 2003 roku w dokumencie wyemitowanym przez telewizję BBC, brytyjski historyk i inżynier dr Robert Feather dowodził, iż włócznia przetrzymywana we Wiedniu pochodzi z VI bądź VII wieku n.e. Do jej ostrza przytwierdzony był gwóźdź, który ma identyczny kształt i taką samą długość, jak gwoździe używane w I wieku n.e. przez Rzymian. Oznaczałoby to, że we Wiedniu znajduje się zupełnie inny artefakt niż ten, którego z tak wielką pasją poszukiwali naziści.
 
Znanych jest jeszcze co najmniej kilka innych relikwii, których właściciele roszczą sobie pretensje do tego, ażeby to ich włócznię nazwać oryginalną. Do dwóch najważniejszych należy ta, która znajduje się w Bazylice św. Piotra w Rzymie, i ta, która należy do majątku Habsburgów i jest wystawiona w Muzeum Hofsburg w Wiedniu. Jeszcze inne znajdują się w klasztorze dominikanów w Izmirze, w katedrze Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego w Eczmiadzynie a także w archikatedrze Świętego Stanisława i Świętego Wacława w Krakowie. Choć co do tej ostatniej, to akurat nie ma żadnych wątpliwości - "nasza", włócznia jest kopią Świętej Lancy Cesarskiej, którą Bolesławowi Chrobremu podarował Otton III.

http://niewiarygodne.pl/kat,1017181,title,Chrzescijanska-relikwia-i-okultystyczna-bron-nazistow,wid,11728048,drukuj.html?smgajticaid=6d906
 
« Ostatnia zmiana: Grudzień 15, 2011, 22:45:58 wysłane przez janusz » Zapisane
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #505 : Grudzień 30, 2011, 00:57:32 »

Odkryli potworną tajemnicę arcydzieła

Amerykański grafik-artysta twierdzi, że odkrył wielką tajemnicę obrazu "Mona Lisa" autorstwa Leonardo da Vinci. Jak twierdzi Ron Piccirillo (37 l.) obok głowy "Mona Lisy" Leonardo da Vinci umieścił lwa, małpę i byka. Artysta twierdzi, że widzi też na obrazie węża i krokodyla po lewej stronie.
Tajemnicę Leonardo da Vinici znalazł po wielu miesiącach studiowania jego twórczości.Tylko po co mistrz umieścił zniekształcone głowy zwierząt na swoim płótnie? Tego wciąż nie wiadomo... Mrugnięcie



  małpa

 
Lew                                                                                                      Byk
Zapisane
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #506 : Styczeń 14, 2012, 16:00:24 »

Freski z Bank of America
22 lis 2010

Niemalże każdy słyszał o freskach z gmachu lotniska w Denver. Wzbudziły one tak wiele kontrowersji, że niektóre z nich przemalowano a inne usunięto lub zakryto. Okazuje się jednak, że nie tylko Denver posiada takie niecodzienne i niepokojące malowidła. Podobne w stylu zdobią siedzibę Bank of America Corporate Center w Charlotte w Północnej Karolinie.




Pierwsze z nich w centralnym swoim punkcie przedstawia chłopca o blond włosach i aryjskich rysach twarzy. Obcasy butów chłopca stykają się ze sobą w klasycznej masońskiej pozycji, tworząc kąt prosty. Większość podłogi pokryta jest szachownicą, wskazującą również na masońską obecność i kontrolę. Podobne znaczenie ma piramida. Na horyzoncie widać gorejący, płonący krzak – być może symbolizujący upadek kultury Zachodu. Siedzący obok mężczyzna czyta, i jakby nie zdaje sobie sprawy z tego, co się wokół niego dzieje. Podobnie i my bagatelizujemy znaki wskazujące na nieuniknione zmiany zachodzące w świecie. Biały mężczyzna ma na sobie czerwony sweter i błękitne jeansy. Te trzy kolory to symbole Ameryki i to ona nie zdaje sobie sprawy z tego, że świat obok płonie. Po lewej stronie na środkowym planie widać tańczącą kobietę-lalkę, kontrolowaną przez kogoś, kto pociąga za sznurki. Niektórzy mówią, że to właśnie następny prezydent USA, którym zostanie kobieta. Na samym dole po lewej stronie, kobieta w wiktoriańskiej sukni i fryzurze, dyskutuje ze współcześnie ubranymi ludźmi. Kobieta być może symbolizuje konstytucję amerykańską, którą niszczą kolejni gracze polityczni. Obie strony dyskusji wskazują na chłopca.



Drugi panel jest również głęboko symboliczny. Wieszczy, że ludzie zostaną uwięzieni, bo dookoła nich znajduje się wysoki mur i wieżyczki strażników. Postaci na niebie otoczone płomieniami to Elita pławiąca się w swoim bogactwie, oddzielona od reszty ludzi siatką (siatka to po ang. net – czyżby był to symbol internetu?). W tłumie poniżej można dostrzec żołnierza i osobę w stroju chemicznym. Tłum w którym się oni mieszają jest wielonarodowy i wieloreligijny. Można w nim dostrzec biskupa, zakonnicę a także człowieka w masce przeciwgazowej. Jeden z budynków w tle interpretowany jest jako krematorium – miejsce, gdzie spalone zostaną zwłoki tych, którzy zginęli od broni chemicznej lub biologicznej. Flagi po prawej stronie mają orły przypominające te hitlerowskie. Drogowskazy są puste, bo nie ma stąd ucieczki. Pusty jest także transparent, bo nie można protestować.



Ostatni panel przedstawia tych co przetrwali, którzy pracują w obozie pracy. Ich łopaty i kilofy zrobione są ze złota sugerując, że tylko ten metal będzie miał jakąś wartość. Ponad robotnikami powstaje Nowy Świat, w którym odpoczywa Elita. W tym świecie nie ma już miejsca dla „normalnych” ludzi. Po lewej stronie można odczytać litery EQ, których znaczenie jest mgliste i niejasne. (Environmental Quality? Emotional Quality?)

EQ – może również oznaczać Equilibrium, czyli równowagę. Słowo to także pojawia się w masońskich tekstach…

Freski stworzył Benjamin F. Long.

http://nowaatlantyda.com/2010/11/22/freski-z-bank-of-america/


EDYCJA:

Poniżej coś o lotnisku w Denver i jego freskach:

<a href="http://www.youtube.com/v/tiNtVHDery8?version=3&amp;amp;hl=pl_PL" target="_blank">http://www.youtube.com/v/tiNtVHDery8?version=3&amp;amp;hl=pl_PL</a>

Więcej o tych ciekawych "malowidłach" można znaleźć na tej stronie:    http://www.google.pl/search?q=freski+z+lotniska+w+Denver&ie=utf-8&oe=utf-8&aq=t&rls=org.mozilla:pl:official&client=firefox-a
« Ostatnia zmiana: Styczeń 14, 2012, 16:10:15 wysłane przez Dariusz » Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #507 : Styczeń 19, 2012, 21:12:51 »

POZNAWANY PO TEM, ŻE ZSTĘPUJE NAŃ GOLĘBICA.
Opracowanie na podstawie książki Andrzeja Niemojewskiego ''Biblia a Gwiazdy - sto pytań, stawianych biblistom, oraz sto odpowiedzi, dla ludzi, umiejących myśleć własną głową''.
 

Gdy góruje Wodnik-Jan, zachodzi Wężownik-Chrystus, zaś góruje w rozgałęzieniu Drogi Mlecznej, Łabędź-Duch.

Widzimy tutaj, do jakiego stopnia Biblia może być nowym źródłem do poznania historii gwiazd i gwiazdozbiorów.
Poznawanym jest Jezus a poznającym Jan Chrzciciel, który powiada, iż taką wskazówkę otrzymał od tego, który go posłał. Według autora opracowania, Chrystusa symbolizuje Wężownik. Gołębica oznacza Ducha Świętego, a temu odpowiadała, konstelacja Łabędzia. Stara zaś tradycja chrześcijańska widziała w Wodniku symbol Jana Chrzciciela, zapisując w kalendarzach: "Aquarius Johannes Baptista, quia in alveo Jordanis salvatorem bablisavit''. Otóż gdy góruje Wodnik-Jan, zachodzi Wężownik-Chrystus, zaś w górze w rozgałęzieniu Drogi Mlecznej (''w niebiosach rozdartych") widnieje Łabędź-Duch, Jeżeli spojrzymy po linii południka od Jana-Wodnika do Łabędzia-Ducha, to będziemy widzieli Łabędzia-Ducha nad Janem-Wodnikiem. Lecz jeżeli spojrzymy od Wężownika-Chrystusa po odnogach Drogi Mlecznej ku Łabędziowi-Duchowi, to Łabędzia-Ducha ujrzymy nad Jezusem.. Oto jest źródło, z którego popłynęła rzeka obrazów chrztu Jezusa przez Jana. Oto jest schemat, na którym się wzorowano, jeżeli chodzi o układ figur. Jan stoi zawsze po prawej, Jezus zawsze po lewej, a stanowisko gołębicy się waha, zależy bowiem od tego, czy patrzy się. na globus nieba od południa, czy od zachodu. Posiadam dwa medale rodzinne, wybite na pamiątkę chrztu mego i mego brata. Na obu medalach wyobrażono scenę chrztu Jezusa przez Jana i na obu, mimo różnic kompozycyjnych, układ figur jest ten sam. Ikonostyka Kościoła rzymsko&not;katolickiego trzymała się ściśle schematu, danego przez globus nieba, o czym naturalnie zapomniano. Natomiast inaczej rzecz się, przedstawia w kościele ortodoksyjnym. I tak w baptisterium w Rawennie układ figur jest akurat odwrotny.

 
Wzór brano bezpośrednio z nieba a nie z globusu astralnego, to znaczy właściwie, że obraz globusowy odwracano. Z tym łączy się również różnica pomiędzy żegnaniem się znakiem krzyża u katolików i u prawosławnych; katolicy żegnają się od lewej ku prawej a prawosławni od prawej ku lewej.


Na podstawie książki ''Kabała Mądrość przedwieczna'' Zdzisława L.Nikuli znak krzyża, czyli żegnania się, miał pochodzić według tradycji tajemnej obrządku wschodniego chrześcijaństwa, od Jana Apostoła. Zwano go ''Sławosłowiem''.
Znak ten wykonany poprawnie oznacza pełną realizację Wielkiego Arkanu Magii, jest wyrazem (obrazem?) maksymalnej mocy człowieka posiadającego autorytet. Pełna realizacja Wielkiego Arkanu Magii jest wynikiem neutralnego (androgynicznego) początku (tj. operatora), działającego na trzech planach: mentalnym, astralnym i materialnym, i zależy od rozwoju człowieka.

Całość tekstu sławosłowia brzmi następująco:

„Albowiem Tobie przynależy Królestwo i Sprawiedliwość, i Miłosierdzie poprzez eony".

Słowo „eony" oznacza twórcze cykle wszechświata.
Tak wykonany krzyż, jak mniemają niektórzy, powinien rozpoczynać i kończyć operację magiczną. Jest on bowiem źródłem przeświadczenia o posiadanej naturalnie mocy z racji naszego podobieństwa do Boga. To przeświadczenie umacnia nas w wierze we własne siły. Rysunek pokazuje sposób żegnania się. Należy go dobrze przestudiować i przemyśleć, zanim się go użyje.



„TIBI" rzutuje się na twarz (tzn. na czoło). „SUNT" wymawia się podczas przenoszenia ręki (prawej) od czoła w dół — kierunek pokazują strzałki. „MALCHUTH" rzutuje się na plexus solaris. „Et GEBURAH" rzutuje się na lewe ramię. „Et CHASED" rzutuje się na prawe ramię. Przy słowach „per aeonas" składa się obydwie dłonie na piersi w modlitewnym skupieniu.
Sławosłowie, jeśli uważnie nań popatrzeć, jest skróconym seflrotycznym obrazem Drzewa Żywota.
Istnieje jednak inny odczyt Uwielbienia. W układzie Wielkiego Arkanu Magii termin „Królestwo" odnosi się do Elementarnej ROTA, termin „Siła" odnosi się do Astralnej ROTA, a termin „Chwała" odnosi się do Metafizycznego Trójkąta. Wskutek tego kabalista skłonny jest odczytać Uwielbienie następująco:

"Tibi sunt Malchuth et Tiphereth, et Kether per aeonas".

Mamy tu wyraźne odniesienie do kanału centralnego i ten odczyt naprowadza na to w sposób oczywisty.
Tak zwane Uwielbienie wywodzi się i zasadza na koncepcji systemu sefiretycznego. Tradycja ta nie sięga dalej niż początki chrześcijaństwa. Nie należy nią z tego powodu pogardzać. Jeśli komuś odpowiada, ten odniesie z niej niewątpliwie korzyść duchową. Warunkiem jest wiara.
Zapisane
Kapłan 718
Gość
« Odpowiedz #508 : Styczeń 19, 2012, 22:42:12 »

od zawsze uwielbiałem Twój ten wątek Januszu, teraz mogę dorzucić coś od siebie gdyż dyskusja wkroczyła na tematykę na której się znam Uśmiech

"Tibi sunt Malchuth et Tiphereth, et Kether per aeonas".

Malkuth, to dziesiąta (pierwsza od dołu diagramu) sefira na Drzewie Życia, oznacza Królestwo po hebrajsku, Tiferet to 6 sefira na kabalistycznym Drzewie Życia i oznacza Piękno, Kether natomiast jest sefirą pierwszą na samym szczycie a, słowo to oznacza Korona w języku hebrajskim, per eonas to nasze "na wieki", ja jednak wolę używać bardziej właściwego tłumaczenia a więc eony, niby mała różnica, dla mnie jednak duża. Wracając do wątku, przedstawiam poniżej diagram Drzewa Życia i wyjaśnię pod spodem  w kilku słowach:




widzimy zatem tutaj, że nasze trzy sefiry / sfery są umieszczone na tzw. środkowym filarze Drzewa Życia, jest to w istocie bardzo ciekawe i bardzo istotne, dla mnie osobiście to po prostu kręgosłup po którym wspina się wąż-kundalini, ale to taka mała dygresja.

Różokrzyżowcy także używają (tak, robią to nadal) tego, dla nich Tiferet to Róża, jako wyraz piękna, tajemnicy (sub rosa) i wielu, wielu innych rzeczy.

Nawiązując teraz do pierwszego zdania w poście Janusza "POZNAWANY PO TEM, ŻE ZSTĘPUJE NAŃ GOLĘBICA.", przedstawię inny bardzo ciekawy "obraz" a raczej symbol / lamen o tysiącach znaczeń:




a teraz personalnie, Kiaro, pytałem Cię o to 2-3 lata temu, jako, że Twoja wiedza / mądrość / doświadczenia ciągle wzrastają, jestem ciekaw jak teraz to zinterpretujesz, a watek jest ku temu odpowiednik gdyż, jest to "wiedza tajemna ukryta w obrazach"

Kapłan 718'
« Ostatnia zmiana: Styczeń 19, 2012, 22:44:05 wysłane przez Kapłan 718 » Zapisane
Betti
Gość
« Odpowiedz #509 : Styczeń 28, 2012, 01:12:24 »

Witam ,wlasnie przed chwila dowiedzialam sie od znajomego wlocha ciekawej rzeczy.
Ostatnia wieczerza Leonarda Davinci ma wiele tajemnic a potrzeban do ich rozwiklania jest przezroczysta kartka papieru.
Na You Tube jest ciekawy filmik to ilustrujacy niestety chyba po wlosku
http://www.youtube.com/watch?v=w9N_uyR-7lE
mozna zobaczyc rycerza zakonu templariuszy przy stole i inneciekawe rzeczy
Zapisane
chanell

Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 72
Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 3453



Zobacz profil
« Odpowiedz #510 : Styczeń 28, 2012, 11:11:47 »

fajne ,ale nic nie rozumiem  Z politowaniem Betti może choć trochę przetłumaczysz  Mrugnięcie
Zapisane

Na wszystkie sprawy pod niebem jest wyznaczona pora.

            Księga Koheleta 3,1
Betti
Gość
« Odpowiedz #511 : Styczeń 28, 2012, 17:08:05 »

Zobaczmy w skrucie ,bo nie jestem tlumaczem.
 Chodzi o to odkrył że jwesli zrobi się fotokopie na papierze przeżroczystym ostatniej wieczerzy to widac na niej pare ukrytych przez Leonarda dodatków:
-Jezus ubrany jest w szate całkowicie czerwoną,na dole niewilka czesc błękitna
-po lewej stronie widzimy rycrza templariuszy
-jesli popatrzymy troch blizej srodka widac postac z noworodkim na ręku,
-jesli przesuniemy stronę przezroczystą ,jej lewą strone na prawą strone normalnego       wydruku to zobaczyc można twarz Leonarda.
To tak w skrócie.
Zapisane
Kapłan 718
Gość
« Odpowiedz #512 : Styczeń 28, 2012, 22:18:33 »

bardzo ciekawe Betti, a szczególnie ten Templariusz! jeszcze wiele tajemnic skrywa ten obraz...
Zapisane
chanell

Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 72
Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 3453



Zobacz profil
« Odpowiedz #513 : Styczeń 28, 2012, 23:56:47 »

Dzięki Betti Chichot  ale to niewiele wyjaśnia Duży uśmiech 
Cytuj
zobaczyc można twarz Leonarda.
tak to akurat zauważyłam,ale co do reszty to ,hm....
Zapisane

Na wszystkie sprawy pod niebem jest wyznaczona pora.

            Księga Koheleta 3,1
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #514 : Luty 21, 2012, 23:41:00 »

Zaskakujące znalezisko - wygląda jak "Mona Lisa"
W magazynach madryckiego muzeum Prado odnaleziono kopię "Mony Lisy" Leonarda da Vinci. Powstała ona w tym samym czasie, co oryginał. Sportretowana postać wygląda jednak młodziej i bardziej "świeżo" niż na oryginalnym obrazie, który znajduje się w paryskim Luwrze - pisze "The Art Newspaper".
 

Po lewej "Mona Lisa" Leonarda da Vinci, po prawej obraz ze zbiorów muzeum Prado

Jak podkreśla "The Art Newspaper", kopia "Mony Lisy" została ukończona w tym samym czasie co oryginał i powstawała w pracowni Leonarda da Vinci - tuż obok dzieła mistrza. Autorem nie był jednak sam da Vinci, ale jeden z jego uczniów. Badacze wierzą, że odkrycie "młodszej" "Mony Lisy" ułatwi zrozumienie jednego z najsłynniejszych obrazów na świecie. Znaleziska dokonano, kiedy konserwatorzy usunęli z obrazu czarne tło. Wcześniej twierdzono, że obraz jest późniejszą kopią "Mony Lisy". Okazało się jednak, że pod czarną farbą ukrywało się tło znane z oryginalnego dzieła.
 
"The Art Newspaper" pisze, że "młodsza" "Mona Lisa" nie jest wyłącznie kopią gotowego obrazu - zmieniała się ona wraz z kolejnymi pomysłami Leonarda da Vinci.
W pełni odrestaurowana replika będzie pokazana w muzeum Prado w połowie lutego.

We Florencji rozpoczynają się poszukiwania grobu Lisy Gherardini Del Giocondo (1479-1542), która, jak się sądzi, pozowała Leonardo da Vinci do jego arcydzieła "Mona Lisa". Miejscem poszukiwań będzie dawny klasztor świętej Urszuli.
 
- Jestem pewien, że jej grób tam jest - powiedział badacz życia i twórczości Leonarda da Vinci Giuseppe Pallanti, który przed czterema laty postawił hipotezę, że to właśnie na dawnym klasztornym terenie w samym sercu miasta znajduje się miejsce pochówku kobiety. Pallanti utrzymuje, że po śmierci męża, kupca, Lisa Gherardini wstąpiła do klasztoru i tam zmarła w wieku 63 lat. Poinformowano, że ustalenie, czy znalezione szczątki to słynna "Gioconda" możliwe będzie dzięki rekonstrukcji wyglądu na podstawie badań DNA.

Odnalezienie grobu Mony Lisy to cel, jaki postawił sobie krajowy komitet do spraw dóbr historycznych, kulturalnych i naturalnych, mający poparcie władz Florencji.
 
Swoista "wizja lokalna", przeprowadzona w tych dniach przez naukowców , dysponujących specjalnym radarem, pozwoliła stwierdzić istnienie krypty pod jednym z dwóch kościołów na terenie dawnego klasztoru, gdzie znajdują się prawdopodobnie groby z XVI wieku. Znalezione tam szczątki zostaną potem skonfrontowane z fragmentami kostnymi dwojga dzieci Lisy Gherardini, pochowanych we florenckim kościele Santissima Annunziata.
 
Budynki klasztoru świętej Urszuli pochodzą z 1309 roku. Klasztor znajdował się tam do 1810 roku. Potem urządzono w nim fabrykę wyrobów tytoniowych. W kolejnych latach zabytek użytkowany był przez miejscowy uniwersytet, a w ostatnich dziesięcioleciach popadł w ruinę, z której został częściowo ocalony.
 
Jednak mimo pewności włoskich ekspertów nie brakuje głosów zagranicznych specjalistów o tym, że szanse odnalezienia grobu bohaterki słynnego obrazu z Luwru są niewielkie, między innymi z powodu gruntownych robót, prowadzonych w latach 80. zeszłego wieku, w wyniku których znajdujące się tam krypty zostały praktycznie zniszczone.
 
Włosi nie tracą jednak nadziei, że mimo wszystko podziemne groby wciąż tam są, a wśród nich - ten najbardziej poszukiwany.
« Ostatnia zmiana: Luty 21, 2012, 23:42:04 wysłane przez janusz » Zapisane
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #515 : Marzec 15, 2012, 01:01:01 »

Sandro Botticelli i bieluniowy haj Mrugnięcie

„Mars i Wenus” to jeden ze sztandarowych obrazów Botticellego. Nie tak dawno pewien historyk przyglądający się dziełu dostrzegł szczegół, który dotychczas umykał uwadze znawców sztuki. Znajdujący się w prawym dolnym rogu obrazu, lekko „rozanielony” satyr trzyma pewien przedmiot, który jest niczym innym jak owocem bielunia – rośliny o silnych właściwościach psychoaktywnych. Efektami jej zażycia jest m.in. obłęd i pożądanie – wiedzieli już o tym starożytni Grecy.



To z pozoru mało istotne odkrycie rzuciło całkiem nowe światło na obraz Botticellego. Pojawiła się nawet teoria mówiąca, że zamierzeniem artysty było metaforyczne przedstawienie Adama i Ewy oraz zakazanego owocu zerwanego z drzewa poznania dobra i zła.

Zapisane
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #516 : Marzec 22, 2012, 00:00:47 »

Brytyjski fotoamator sfotografował zjawę sprzed dwóch tysiącleci.



Postać, której nie było widać gołym okiem, uwiecznił na zdjęciu amator fotografii, George Gunn.Ten mieszkaniec Outwood, miejscowości w okolicach Wakefield w zachodnim regionie hrabstwa Yorkshire i członek stowarzyszenia Outwood Community Video Club, przypadkowo utrwalił swoim cyfrowym aparatem niewyraźną, świetlistą sylwetkę. W opinii Gunna, tajemnicza postać przypomina rzymskiego legionistę sprzed dwóch tysiącleci - w tamtych odległych czasach Rzymianie podbili spory obszar Anglii.
 
Zdjęcie powstało na początku października 2007 r., kiedy to Gunn wybrał się na spacer ścieżką uczęszczaną przez miejscowych amatorów joggingu. W lutym 2008 r. całą tę sprawę ujawniono, a niezwykłą fotografię zaczęli badać eksperci.
 
Tamtego jesiennego dnia George Gunn wybrał się w dobrze mu znaną okolicę, aby utrwalić w kadrze lokalne pejzaże. Spędził na tych zajęciach kilka godzin, a przestał fotografować, gdy pojawili się ludzie zakłócający kompozycję - w kadrze pojawiło się dwóch biegających dla zdrowia mieszkańców Outwood.
 
George Gunn wrócił do domu, ale materiał zdjęciowy przejrzał dopiero kilka dni później. Odkrył wtedy, że aparat fotograficzny zapisał coś niezwykłego. Seria zdjęć dokumentowała przebieg zdarzenia. Najpierw pojawiła się nagle na ścieżce świetlista postać, maszerująca jak na rzymskiego legionistę przystało. Kiedy jednak tą sama drogą nadbiegli miłośnicy joggingu, tajemnicza sylwetka zniknęła.
 
George Gunn ma absolutną pewność, że kiedy wykonywał te zdjęcia, nie widział zjawy. W tym czasie nie wydarzyło się też nic niezwykłego, co by mogło zaskoczyć fotografika.
 
- Słyszałem opowieści, że na tym obszarze widywane są jakiś duchy, ale w to nie wierzyłem - oświadczył Gunn dziennikarzowi serwisu BBC News kilka miesięcy później, kiedy już jego zdjęciem zajęli się fachowcy. - Fotografuję od lat i nigdy jeszcze coś takiego mi się nie zdarzyło. Na zdjęciach zawsze było to, co chciałem sfotografować, a nie to, co niewidoczne dla ludzkich oczu.
 
Członkowie Outwood Community Video Club wsparli swego klubowego kolegą. Złożyli oświadczenie, że zamierzają wesprzeć George'a Gunna i pomóc mu zbadać nawiedzone miejsce.
« Ostatnia zmiana: Marzec 22, 2012, 00:02:50 wysłane przez janusz » Zapisane
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #517 : Marzec 29, 2012, 22:19:04 »

Wolna Wola – dlaczego jest a jednocześnie jej nie ma? Dlaczego to jest Bogini/energia ukryta?

Ta kulka na środku to Wolna Wola – robisz krok, nadeptujesz ją  i już…  skręcasz w lewo lub prawo, idziesz prosto lub zawracasz - obraz "Rozstaj Dróg" Moniki Blatton

Wolna Wola  – Bogini – nie bóg a bogini – miękkość kapryśna i nieobliczalna, objawiająca się w fizycznym świecie poprzez impulsy/emocje, bez niezbędności logicznej, a więc bez możliwości objaśnienia jej sensu. Swąt-Wola, czyli Jego-Wola a jednocześnie Swa-Wola (swoja i swawolna). Dlaczego jest i jej nie ma?
 
Dlaczego została ukryta i wyklęta z Pocztu Bogów i schowana w Kłódzi Swąta– w Pierwotnej Ciemności, w archetypowej rodni, w nieistnieniu, w przedżyciu, w przedbycie  – w Kłodzie Drzewa Świata uwięziona i uwięzła. Dlaczego jest ukryta tam, gdzie odseparował się także sam Bóg Bogów?

Dlatego jest tam właśnie w Krainie Potencji, że wolna wola to jedynie przeskok od „tak” do „nie”, od “plus” do “minus”. To chwila i ruch, to decyzja… mgnienie. Jest, ale nim to mgnienie dostrzeżemy, już jej nie ma -  nie istnieje.
 
A dalej?

Dalej już nie ma Wolnej Woli – jest tylko Wola i Niewola. Dzieło (ruch/rzecz/ byt/ osoba) NARODZIŁO SIĘ – stało się. Obiekt zostaje wchłonięty przez Sieć Przeznaczenia – przez determinanty, które go otaczają. Wykonawca/osoba staje się zależny – nie jest  już wolny, lecz jego wola w ograniczonym stopniu nadal może  kontrolować czyn/obiekt i nim sterować.



Wolna Wola to graniczność – umowna linia między dwoma znaczeniami – TU i TAM – graniczność następujących po sobie mgnień Rzeczywistości, graniczność (czerta 5), lecz zawsze w jedynym naszym przeznaczeniu, któremu nigdy nie umykamy i w które nieustannie brniemy, zagłębiamy się krok po kroku, sekunda po sekundzie. Po przejściu granicy = 5, RODZI SIĘ BYT MATERIALNY = 6. Wolna Wola to energia/bogini tego granicznego przejścia. Gdy byt dojrzeje “przyrodzony” (przy-gotowany)do narodzin co równa się czercie 3 i osiągnie pełnię duchową (boską) = 4 przechodzi granicę fizyczności = 5 i rodzi się jako obiekt fizyczny (materialny). Idee mają także swój wymiar materialny.

Dalej działanie jest  już aktem Woli zdeterminowanym przez Przeznaczenie. Zwykła Wola nie jest Niewolą, lecz wolnością ograniczoną w wyborach. Niewola to brak wyboru całkowity, lub gdy rozumiana wężej  – brak wyboru w jakimś aspekcie – np. w płaszczyźnie narodowej – pozbawienie narodu państwa  na rzecz innych państw oznacza jego niewolę.

Zwykła Wola = Dola. Niewola = Bytowanie (egzystencja, fizyczne istnienie bez własnej woli – Panem tego rodzaju Przeznaczenia jest Wid-Makowic [Wid-Wij]- Pan o Niezamykającym Się OKU, Ten Który Widzi Przyszłość, ale nic z nią uczynić nie może).

Więcej.....http://bialczynski.wordpress.com/
 

 
Zapisane
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #518 : Kwiecień 02, 2012, 14:14:29 »

Jaką rolę będziemy pełnili w nowym wymiarze? Mrugnięcie

Jezus Chrystus w rozmowie z saduceuszami o naszej przyszłości na Nowej Ziemi stwierdził, iż istoty ludzkie „przy zmartwychwstaniu ani się żenić będą, ani za mąż wychodzić, ale będą jak aniołowie Boży w niebie” [Mt 22, 30], tym samym obiecał człowiekowi zmartwychwstałemu uczestnictwo w doskonałej miłości oczyszczonej z niewoli płciowości, która obca jest światu anielskiemu. Obiecane zostało również zjednoczenie wszystkich ludzi w Ciele Chrystusa, a więc doskonała jedność na wzór soboru anielskiego. Anioły nie są istotami płciowymi; jako byty kompletne, wolne są od potrzeby dopełniania się poprzez „bycie jednym ciałem”, dlatego ich wzajemna miłość jest w pełni wyzwolona, ofiarna, dobrowolna i bezinteresowna, zarówno osobowa i indywidualna dla każdego, jak i wszechogarniająca całą anielską wspólnotę.

Anioł – według większości religii, w których to pojęcie występuje, byt duchowy, który służy i na różne sposoby wypełnia zamysły Boga.
Wyraz anioł przeniknął do polszczyzny z języka czeskiego, który zawdzięcza go misji Cyryla i Metodego. Pierwotnie pochodzi on od greckiego słowa ἄγγελος (ángelos, według wymowy bizantyjskiej ánhielos), oznaczającego oryginalnie „posłaniec”. W biblijnym Starym Testamencie analogiczne byty duchowe są nazywane w języku hebrajskim מלאך, mal’ach – co również znaczy „posłaniec”.

Pierwsze wyobrażenia aniołów istniały w starożytnym Egipcie i Babilonii. W religiach tych cywilizacji były całe zastępy duchów i istot, będących pośrednikami między bogami a człowiekiem. Często przedstawiano je jako uskrzydlone zwierzęta z ludzkimi twarzami. Starożytnym aniołom przypisywano pewien rodzaj cielesności, co znajduje potwierdzenie w apokryficznej Księdze Henocha. Anioły tam występujące płodziły dzieci, odczuwały głód i pragnienie. W czasach nowożytnych do tej koncepcji aniołów powrócił Emanuel Swedenborg.

Michael Lucas Willman-Drabina Jakubowa
 

Chrześcijaństwo - Judaizm - Islam
 
Aniołowie często występują w Starym Testamencie (np. Rdz 3, 24; księgi prorockie). Biblia nie mówi jednak wiele o naturze i rodzajach tych bytów. Więcej informacji na ten temat można znaleźć w pismach kabalistycznych oraz w apokryfach. Chrześcijaństwo przejęło wiarę w anioły z judaizmu. W pierwszych wiekach wśród Ojców Kościoła istniały pewne spory co do natury tych bytów. Np. Grzegorz z Nazjanzu, Jan z Damaszku czy Bazyli Wielki wyobrażali anioły jako istoty eteryczno-ogniste. Jeszcze na Soborze Nicejskim II w 787 przypisywano im subtelne ciała. Ostatecznie kwestię tę rozstrzygnął św. Augustyn:

Cytuj
Anioł oznacza funkcję, nie naturę. Pytasz jak się nazywa ta natura? – Duch. Pytasz o funkcję? – Anioł. Przez to czym jest, jest duchem, a przez to co wypełnia, jest aniołem.
 św. Augustyn, Enarratio in Psalmos

Zwiastowanie, fresk Fra Angelico

  Walka Jakuba z Aniołem -
Carlos Schwabe-Anioł śmierci


Upadły anioł obraz Alexandra Cabanela - Tradycja chrześcijańska głosi iż boski nakaz wywołał sprzeciw u jednego z aniołów – Lucyfera który popadł w pychę twierdząc, że nie będzie służył ludziom, gdyż są istotami niższymi od aniołów – doprowadził do buntu 1/3 aniołów.

Upadły anioł – w Kościele katolickim, anioł, który radykalnie i nieodwołalnie sprzeciwił się Bogu, wykorzystując otrzymaną wolną wolę. Jest określany jako diabeł, Szatan, demon lub zły duch. Według Islamu to Iblis, który nie jest aniołem, a dżinnem.

Dżinny były bardzo popularne w ludowej tradycji muzułmańskiej. Zgodnie z ludowymi legendami i baśniami, człowiek przy pomocy zaklęć może sobie w pewnych wypadkach dżinna podporządkować (np. zmusić do spełnienia trzech życzeń), a także uwięzić w lampie lub butelce (Księga tysiąca i jednej nocy). Często pełnili w opowieściach funkcję strażników skarbów, byli mieszkańcami ruin, miejsc ponurych i opuszczonych.
Arabowie w czasach przed islamem uważali, że każdy poeta ma swojego dżinna, od którego zależy wielkość jego talentu. Według hadisów, każdy człowiek ma towarzysza dżina (zwanego po arabsku karin), który namawia go do grzechu. Jedynie karin Mahometa był dobrą istotą.

« Ostatnia zmiana: Kwiecień 02, 2012, 14:25:15 wysłane przez janusz » Zapisane
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #519 : Kwiecień 06, 2012, 20:44:52 »

Koniec i początek - Świat według wedy



Na poczatku był Purusza – Człowiek, pierwsze stworzenie, które jest wszystkim, co kiedykolwiek istniało i istnieć będzie. Miał on tysiąc głów, tysiąc oczu i tysiąc stóp. Został złożony w ofierze. To z niego powstały potem wszelkie stworzenia, a także bogowie, słońce i księżyc. Z jego pępka zrodziła się atmosfera, z głowy niebiosa, a ze stóp twardy grunt pod nogami. Tak właśnie, wedle wierzeń wyznawców hinduizmu, powstał świat. Razem z całą rzeczywistością – miał powstać nie tylko człowiek, ale i cały system społeczny, funkcjonujący do dziś w Indiach. Ludzie bowiem od razu zostali podzieleni na grupy, zwane warnami. Pierwsza – powstała z głowy Puruszy, to kapłani. Druga – z ramion – wojownicy. Trzecia – z ud – rolnicy. Najniższą grupą społeczną są służący. Tak oto legenda wyjaśnia powstanie systemu kastowego, który teoretycznie został w Indiach zniesiony, jednak do dziś funkcjonuje. Każda warna ma ściśle określone obowiązki, znane pod nazwą dharma. Dharma to zbiór norm etycznych i moralnych, których należy przestrzegać. Obejmuje ona szacunek do boga i wszystkich żywych istot (stąd większość Hindusów to wegetarianie) oraz spełnianie obowiązków religijnych i rodzinnych. Nagrodą za przestrzeganie zasad jest odrodzenie się w przyszłym wcieleniu w tej samej warnie. Wyznawcy hinduizmu wierzą bowiem w reinkarnację, terminem atman określając duszę, czyli nasze „prawdziwe ja”. Dla niektórych atman jest częścią boskiej istoty, dla innych bytem niezależnym, który tu na ziemi przybiera materialną formę. Można wręcz powiedzieć, że to dusza doznaje przeżycia „bycia człowiekiem”, nie zaś człowiek posiada „życie duchowe”. Jednocześnie w działaniu jest prawo karmy, wedle którego wszelkie dobre i złe myśli czy uczynki mają swój wpływ na naszą przyszłość. Ostatecznym celem duszy jest zużytkowanie całej nagromadzonej przez wcielenia karmy i dostąpienie oświecenia.

Od wieku złotego do ciemnego

Ale mit o powstaniu świata kryje jeszcze jedną tajemnicę. Bo wedle hinduistycznych wierzeń nie ma jednego aktu stworzenia!

Wygląda to tak: wszechświat rodzi się, a następnie przechodzi przez cztery okresy, zwane yuga. Kolejne yugi trwają 4800, 3600, 2400 i 1200 „boskich lat”. Każdy „boski rok” to 360 lat w ludzkim rozumieniu. Pierwszy okres to złoty wiek, czas rozwoju i wzrastania. Z każdym kolejnym wszechświat dąży ku upadkowi. Ostatni to „wiek ciemny”, czas zniszczenia i rozpadu. Wreszcie dochodzi do wielkiej powodzi, która wszystko niszczy. A potem świat odradza się na nowo, znów pojawiają się zwierzęta i człowiek, i ponownie przechodzą wszystkie cztery fazy. Wszechświat przechodzi zatem coś w rodzaju recyklingu, ginie po to by móc narodzić się od nowa.
Zapisane
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #520 : Kwiecień 26, 2012, 23:45:10 »

Runo złote czy kosmiczne?

Złote runo – sierść mitycznego złotego barana Chrysomallosa, cel wyprawy Argonautów. Było ono powieszone na dębowym drzewie w gaju Aresa, gdzie pilnował go smok. Zabrał je stamtąd Jazon podczas wyprawy Argonautów.



Mit o Agronautach i ich przygodach, związanych z poszukiwaniem i zdobyciem złotego runa jest chyba najpopularniejszy spośród tysięcy mitów greckich. Pisarz i badacz tajemnic przeszłości, Robert Charroux twierdzi, że opowieść o wyprawie po złote runo stanowi jedną z najgłębszych tajemnic starożytnej Grecji i próbuje dowieść, że skóra „fruwającego złotego baranka" była w istocie czymś zupełnie, ale to zupełnie innym.
Przypomnijmy zatem pokrótce sam mit: królewicz Jazon postanawia wyruszyć do Kolchidy (południowy Kaukaz), by zdobyć złote runo, o którym krążyły niezwykłe opowieści w całej Grecji. Jest to runo złotego skrzydlatego barana, na którego grzbiecie wiele lat temu królewicz Beocji, Friksos i jego siostra Helle uciekli przed śmiercią z ojcowskiej ręki. Otóż wyrocznia delficka orzekła, że kraina Jolkos, dziedzictwo Jazona nie zazna rozkwitu dopóki duch Friksosa nie powróci do ojczyzny wraz ze Złotym Runem. Tego ostatniego zaś pilnował dzień i noc smok, który nigdy nie spał. Jazon rozesłał więc heroldów na wszystkie dwory greckie, wzywając ochotników do tej wyprawy. Argos Tespijczyk zbudował dla załogi okręt o pięćdziesięciu wiosłach. Okręt nazwano „Argo", a jego załogę Argonautami. Po rozlicznych mrożących krew w żyłach przygodach Jazon zdobył Złote Runo i zawiózł do Grecji, a wraz z nim piękną Medeę, córkę króla Kolchidy, bez której czarodziejskich sztuk nigdy nie osiągnąłby celu. Po kilku latach królowa-czarodziejka, zdradzona przez męża, mści się na nim okrutnie, zabijając ich dzieci, a sama ucieka „pojazdem zaprzężonym w skrzydlate węże". Wróćmy na chwilę do załogi „Argo": byli wśród niej synowie królów greckich, miast-państw, najznakomitsi sportowcy, muzycy, żeglarze, łucznicy, był poeta Orfeusz i najsilniejszy człowiek wszechczasów, Herakles, bracia Kastor i Poluks - zapaśnicy: pięćdziesięciu młodzieńców, kwiat ówczesnej Grecji, można by rzec: elita rycerstwa Hellady. To tak jakby w naszych czasach na najszybszy okręt świata wsiedli ludzie tacy jak Einstein, małżonkowie Curie, Picasso... Coś w rodzaju olimpijskiej załogi, spieszącej w niebezpieczną drogę. Po co? By zdobyć baranią skórę. Tamta była wprawdzie złota, a złoto przed tysiącami lat stanowiło kruszec o wiele bardziej cenny niż dzisiaj, lecz mimo wszystko - twierdzi wspomniany R. Charroux - musiał istnieć jakiś inny, diablo podniecający powód, by „motywować" pięćdziesięciu herosów do tak niezwykłej wyprawy. Trzeba bowiem pamiętać o istotnym szczególe: Złote Runo należało do „fruwającego barana", co niektórzy utożsamiają dzisiaj z jakąś latającą machiną. Może przybyszów z innej planety, może „wtajemniczonych". Runo to, z całą pewnością - zdaniem francuskiego pisarza - było niczym innym, jak „karoserią" jakiejś powietrznej maszyny, która lśniąc w słońcu, wydawała się złota. Wskazuje też na to fakt, iż znajdowało się w dzisiejszej Gruzji lub Armenii, a więc w pobliżu gór gdzie, wedle Biblii, osiadła Arka Noego. Przed czterema tysiącami lat Grecy nie widzieli na niebie boeingów, czy jumbo jetów, lecz „latające barany", Asyryjczycy - skrzydlate byki, Fenicjanie - fruwające węże, Chińczycy - smoki, jednym słowem każdy nadawał dziwacznemu przedmiotowi nazwy, kojarzące się z czymś znanym, podobnym. Co stało się potem ze Złotym Runem? Mit nie zajmuje się już nim po przywiezieniu do Grecji. Być może używano go do misteriów na Delos lub w Eleusis. W każdym razie motyw „latającej machiny" raz jeszcze powraca, kiedy to Medea ucieka rydwanem zaprzężonym w uskrzydlone węże, pożyczonym jej przez dziadka Heliosa (Helios - bóg Słońca).



Starożytny pisarz Pauzaniasz twierdzi, że „wyprawa Argonautów należy do najściślej strzeżonych tajemnic antycznych, a tajemnicy fruwającego barana nie wolno było zdradzić". Podobnie w Kabale u Hebrajczyków historia „latających pojazdów należała do najtajniejszej wiedzy, którą można było przekazywać „wybranej liczbie" i to systemem „z ust do ucha". Również kapłani celtyccy, druidzi, uznawali węża za największą i najsekretniejszą z tajemnic, za symbol oznaczający zarówno „latającą machinę", jak i „pierwotną falę", stwarzającą wszechświat.
Nie dowiemy się już chyba, czym naprawdę były „latające zwierzęta" sprzed tysięcy lat, tak jak nie rozstrzygnięty pozostaje spór o to, czym były „ogniste pojazdy" spływające z nieba przed przerażonymi prorokami ze Starego Testamentu. W każdym razie pewne jest, że historia naszego świata pełna jest tajemnic, które przebłyskują w najstarszych legendach, podaniach i wierzeniach. Mrugnięcie

Zapisane
Fair Lady
Gość
« Odpowiedz #521 : Kwiecień 30, 2012, 13:05:07 »

Wpisuje ten post, aby ukazac Tobie Janusz, ze chytrych metod (jak to okresliles na smietniku) nie stosuje, bo nie musze.
Ale glupstwa na bok.
Zajrzalam na Twe wpisy i zobaczylam ten o Argonautach.
Jesli temat Cie interesuje to poczytaj ksiazke E.v. Dänikena "W imie Zeusa - Grecja - Zagadki - Argonauci".
Zadal sobie ogromny trud, studiujac te ich wyprawe. Podaje (autor) wiele zrodel - polecam, choc ciezko sie czyta i jest jak najbardziej wiarygodne.
Np. przytacza Apolloniusza: "i tak pociagneli bohaterowie wpoprzek miasta do statku w dol nieopodal Rheede Pagasae Magnitides. Z nimi i wokolo nadbiegal plebs z okrzykami i glupio kroczacych. Bohaterowie swiecili jak gwiazdy na niebie wsrod chmur..."
Cale miasto patrzylo, jak Argo powoli znikal im z oczu.

To prawdziwa historia, a nie zaden mit. Kto jest wrazliwy moze nawet uslyszec jak nawoluja sie bohaterowie wyprawy.
Zapisane
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #522 : Kwiecień 30, 2012, 21:13:55 »

Zachęcam każdego do pisania  w tym temacie. Duży uśmiech
Książki Dänikena czytałem wszystkie (wydane w Polsce), również i tą o Argonautach.

Post o kosmicznym runie oparty jest natomiast na przemyśleniach Roberta Charroux, konkurenta E.v. Dänikena.
Napisał on także jak Erich wiele ciekawych książek dotyczących również tematów poruszanych na naszym forum.

 



« Ostatnia zmiana: Kwiecień 30, 2012, 21:16:15 wysłane przez janusz » Zapisane
Fair Lady
Gość
« Odpowiedz #523 : Kwiecień 30, 2012, 21:20:07 »

Ale ja mam dedykacje! To byl jeden z wykladow i stalam w kolejce po wpis Ericha. Mam! Wiem, ze ma wrogow i jego sily tez nie starcza juz na wszystko, wygrzebalam z biblioteczki zakurzona (!) ksiazeczke o tych Argonautach i tam ... jego dedykacja dla mnie...
Takie niby byle co, a cieszy!;)


P.S. Janusz, o tych znakach ukrytych szukaj u Goya, mial jakies przeslanie. //Maja ubrana i rozebrana to sciema// Byl zatrudnionym na dworze, ale wiem, ze to ON wlasnie kodowal swoje dziela a po co???
Zapisane
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #524 : Kwiecień 30, 2012, 21:38:39 »

E.v. Däniken będzie w tym roku we Wrocławiu, więc mam szansę załapać się na jego autograf. Mrugnięcie
Jeśli dobrze pamiętam to o Goyi coś już tutaj było, ale oczywiście poczytać jeszcze więcej o jego tajemnicach nadal warto.
« Ostatnia zmiana: Maj 02, 2012, 22:18:16 wysłane przez janusz » Zapisane
Strony: 1 ... 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 [21] 22 23 24 25 26 27 28 29 |   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Strona wygenerowana w 0.059 sekund z 20 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

pegasus swietadynastiatoftegard zoo-cassmitha radarodzicowsp289 equestrian-world