Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Marzec 28, 2024, 11:30:01


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: [1] |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Ateizm  (Przeczytany 12427 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
wiki
Gość
« : Luty 21, 2011, 09:43:59 »


Przeczytałam bardzo dobrą wypowiedź czym jest i powinien być ateizm, wypowiedź ta zrobiła na mnie spore wrażenie i trudno mi się z nią nie zgodzić.
Po przemyśleniu tej wypowiedzi wstyd mi jest, że sama często emocjonalnie reagowałam na próbę udowodnienia mi że wiara jest czymś wspaniałym.
Owszem może być bardzo wspaniałym tylko czas zrozumieć, że dla jednego w istocie tak jest a dla innego to tylko męka.
Sama nie uważam się za ateistę, ale też nie uważam się za człowieka wierzącego.


"Na forum portalu Racjonalista niektórzy uważają siebie za ‘prawdziwych’ lub 100-procentowych ateistów. W tym kontekście słowo ‘prawdziwy’ źle mi się kojarzy, bo z ‘prawdziwym’ Polakiem. Zastanawiam się, na czym może polegać wyjątkowość tych przymiotów? Wg mnie nie można trochę odrzucić boga, trochę odrzucić istnienie duszy i trochę odrzucić transcendencję. Dla mnie albo się jest ateistą, albo się nim nie jest. Ateiście zbędny jest bóg, a bardzo często jest zmuszany do podejmowania rozmowy o nim, paradoksalnie przez osoby, które nazywają siebie ateistami, tymi prawdziwymi. Skupiając się za często na religii, czyni się tę dziedzinę niejako wiodącą na forum racjonalistów. To prowokuje zadanie pytań – czy na pewno tzw. prawdziwi ateiści rozumieją czym jest ateizm i dlaczego stali się ateistami? Czy mówią o religii, bo w tym temacie nadal czują się jak ryba w wodzie?

Mój światopogląd kształtował się w innych warunkach niż większości uczestników forum, bo nie miałam podstaw religijnych, lecz od razu wychowywana byłam bez boga i takie niereligijne podstawy przekazałam swoim dzieciom i jak widzę, te podstawy owocują, i mam nadzieję, że zostaną przekazane przez nie następnemu pokoleniu. Nie wydaje mi się, iż w związku z tym jestem bardziej prawdziwym ateistą i bardziej niereligijna niż inni ateiści. Na pewno nie miałam nigdy wątpliwości, iż światopogląd mój jest właściwy. Siłą rzeczy nie miałam rozterek, bo mój umysł nastawiony był na racjonalne myślenie od zawsze. Nie wiem dlaczego nie chciałam poznać religii, z którą przecież stykałam się od zawsze, gdyż wyznawali ją niemal wszyscy dookoła, a w domu, w pewnym momencie, babcia podjęła nawet próbę nawrócenia małej wnuczki na katolicyzm, wnuczki bardzo opornej i kłopotliwie pytającej. Jak łatwo się domyśleć próba była kompletnie nieudana. Byłam otwarta na inne bajki, mimo, iż nie mogłam zrozumieć dlaczego w nich tyle okrucieństwa, jednak na tą jedyną – nie.

Mam świadomość, że nie mogę brać udziału w dyskusji, w której tematem wiodącym jest religia, a który to temat, jak już wspomniałam, staje się jednym z ulubionych na forum. I choć każdy ma prawo do rozmawiania o czym i kim chce to ja odczuwam boleśnie przymus i przesyt rozmawiania o bogu/religii przez ludzi niereligijnych i naprawdę nie rozumiem umiłowania dla tego tematu. Wyjaśniając, przesyt nie wynika z tego, że moja wiedza o religii jest uboga i dlatego ten temat może mnie nudzić. Przeciwnie, to argument przemawiający za wzbudzaniem we mnie ciekawości tym tematem i niekłamanym podziwem dla religioznawców, ale nie o nich piszę.

Uważam, że większość dawnych wierzących nie może uwolnić się od wiary. Zatem, czy mogą być już ateistami? Wg mnie oczywiście nie, co najwyżej mogą wciąż kroczyć drogą ku niemu i nadal funkcjonują w okowach wiary. Oczywiście ktoś może powiedzieć — idź sobie stąd i szukaj bardziej właściwego dla siebie miejsca w sieci. I może bym i poszła, ale gdy Racjonalistę odkryłam przestałam szukać innych. Zatrzymałam się tutaj, bo uznałam, iż najlepiej będę się czuć wśród swoich, wśród osób wolnych w myśleniu. Chciałabym być dobrze zrozumiana. Nie chodzi mi o zakazanie jakiegokolwiek tematu. Nie potrzebna jest cenzura, lecz dojrzałość. Mam wątpliwość czy niektórzy ateiści są na tyle dojrzali, by mogli z religią, a konkretnie z jej chorobliwą wręcz krytyką, wziąć rozwód? Uważam, iż zawartość ateizmu w ateizmie jest za mała, bo wciąż zanieczyszcza go religia, zwłaszcza katolicka. Zauważyłam, że osoby, które były w przeszłości religijne zbyt łatwo podejmują się oceniania ludzi religijnych. Przyznam, że nie rozumiem tego, bo by ocenić człowieka nie wystarczy poznać jego światopogląd. To stanowczo za mało. Ja jako osoba niewierząca jestem powściągliwa w ocenianiu innych. Ktoś może zarzucić mi, iż właśnie dokonuję takiej oceny innych użytkowników forum. Nie, to nie prawda. Ja jedynie dzielę się ze swoimi spostrzeżeniami.

Nie podoba mi się stosowanie przez ‘nowych’ ateistów tych samych metod argumentacji, a raczej pseudo argumentacji, które są charakterystyczne dla wypowiedzi wierzących wobec niewierzących. Wydawało mi się, że ateiści, którym udało się wyjść z religijnej matni, którzy nareszcie mogą oddychać pełną piersią i otworzyć rozum na wolne myślenie – nie zastosują tych samych mierników, gdy staną po drugiej stronie barykady, którą często nie tak dawno tworzyli. Byłam w błędzie, bo z nawykami nie tak łatwo walczyć.

Stanie się ateistą powinno zobowiązywać, wg mnie, do krytycznego spojrzenia na swoje postępowanie, do udowodnienia sobie, że jest się lepszym bez wiary, do jaśniejszego widzenia, do szacunku dla dzisiejszych przeciwników, a wczorajszych współwyznawców. Rozum trzeba umieć wykorzystać odrzucając złe wzorce. Ateiści, którzy byli np. katolikami powinni ze wszech miar dążyć, by nie przenosić cech tzw. ‘dobrego katolika’ czyli złego katolika do szeregów ateistów. Myślałam, że osobom, które były w przeszłości religijne łatwiej przyjdzie zmiana sposobu postrzegania innych, bo sami niesłusznie mogli być nierzadko utożsamiani z ludźmi niemyślącymi, zabobonnymi, ślepo wierzącymi etc.. I to oni najbardziej powinni wiedzieć, iż agresja słowna, jest złą metodą udowadniania, iż religia nikomu nie jest potrzebna. Nie wystarczy powiedzieć, że religia jest głupia i kto w nią wierzy jest też głupi, że ksiądz kłamie, że papież nie jest autorytetem etc., bo nie chodzi o wyzwalanie agresji w rozmówcy, lecz o zasianie w nim wątpliwości, by zadawał coraz więcej pytań, a być może z czasem zrozumiał, iż z religią błądził. Nawet jeśli nigdy tego nie zrozumie to nie może to być powodem złości ateisty. Byli katolicy powinni wiedzieć jak do katolików dotrzeć. Burdy słowne nie powinny być kluczem do tego.

Czasem wydaje się, iż racjonaliści postępują irracjonalnie. Sami uważają swój umysł za otwarty, nie chcą zamykać się w jakichkolwiek ramach, a innych za wszelką cenę chcą podporządkować sobie. Nie tędy droga, bo nie każdy może być racjonalistą. Są ludzie, dla których świat ma sens tylko z bogiem i bezdyskusyjnie stanowią oni większość. Uważam, iż bycie ateistą zobowiązuje do kultury. Sama staram się być odpowiedzialna za wypowiadane słowa, szanuję każdą inność, także światopoglądową. Wiem na czym polega tolerancja i ogromnie się cieszę, że coraz więcej osób, zwłaszcza młodych jest tolerancyjnych. Ateizm jest domeną ludzi światłych, którzy nie boją się pytać i poszukiwać w nauce odpowiedzi. Nie będę rozpisywała się nad istotą ateizmu, bo nie mam wątpliwości, iż wszyscy na Racjonaliście wiedzą co termin ten oznacza. Dobrze, że jest takie miejsce w sieci, w którym możemy rozmawiać o świecie w różnych aspektach. Wg mnie konstruktywna rozmowa rodzi potrzebę szanowania przeciwników o odmiennych poglądach. Przecież światopogląd ateisty jest często kontrowersyjny, a chcemy by go szanowano. Tłumaczenie typu ‘oni mnie nie szanują’ albo ‘oni nie chcą słuchać żadnych prawd’, albo ‘traktuję ich tak jak oni mnie’ etc. wg mnie nie przystoi ludziom na poziomie, a sadzę, że wszyscy albo większość z nas za takich siebie uważa. Rozumem, że dyskusje mogą wyzwolić emocje, ale jeśli nie są wynikiem burdy słownej, prowokowania, lecz wymiany poglądów to są pożądane, bo dyskusję wzbogacają. Jednak nie wydaje mi się, iż dobrą formą rozmowy są próby ośmieszania rozmówców, co niestety nie jest wcale takie rzadkie."

http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,7442

mam nadzieję, że ta wypowiedź otworzy nam oczy na innych i pozwoli stać się bardziej tolerancyjnymi.

Pozdrawiam:)


Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #1 : Luty 21, 2011, 11:43:24 »

Super wypowiedz. Zyczylabym sobie aby ludzie wiecej zdawali sobie sprawe z wlasnych przekonan i wypowiedzi skierowanych do innych osob.Roznego rodzaju naciski slowne czesto doprowadzaja do skrajnosci wlasnych uczuc i przekonan co nie zadko sa prawdziwa trucizna dla innych forumowiczow 
i  otoczenia.

Ateizm w Polsce
Z Wikipedii, wolnej encyklopedii

ATEIZM W POLSCE

Ateizm w Polsce – początki ateizmu na ziemiach polskich wiążą się z osobą Kazimierza Łyszczyńskiego, skazanego w 1688 roku (wyrok wykonano w rok później) na karę śmierci za prace nad dziełem De non existentia Dei[1].

W XVIII wieku otwarte głoszenie poglądów ateistycznych należało do rzadkości, podobnie sytuacja przedstawiała się w czasach zaborów, aczkolwiek pewna część inteligencji otwarcie przyznawała się do ateizmu (m.in. Wacław Nałkowski, Gabriel Narutowicz i Maria Skłodowska-Curie wraz z mężem). W okresie międzywojennym ateizm był poglądem mało rozpowszechnionym, nawet wśród antyklerykalnej i laickiej inteligencji, o czym świadczy choćby fakt, że w II Rzeczypospolitej nie powołano – tradycyjnie zrzeszającego ateistów – wolnomularstwa wielkowschodowego.

Po II wojnie światowej światopogląd ateistyczny był propagowany przez władze państwowe, co przejawiało się m.in. w usunięciu choćby fakultatywnego odwołania do Boga z oficjalnych przysiąg państwowych (wojskowej, poselskiej), prześladowaniu duchownych (jak np. bezprawny areszt kardynała Stefana Wyszyńskiego i zabójstwo księdza Popiełuszki przez Służbę Bezpieczeństwa) czy szykanowaniu członków PZPR biorących regularny udział w praktykach religijnych. W PRL działało też – wspierane przez władze – Stowarzyszenie Ateistów i Wolnomyślicieli. Z drugiej strony wielu zdeklarowanych ateistów było zaangażowanych w działalność opozycji demokratycznej (Jacek Kuroń, Adam Michnik).

Po 1989 roku ateizm nie cieszył się początkowo popularnością z uwagi na fakt, iż był kojarzony z ustrojem socjalistycznym. Obecnie jednak sytuacja ta ulega zmianie i coraz więcej Polaków deklaruje się jako ateiści[2]. Ateiści zaznaczyli jednak swoją obecność w życiu publicznym III Rzeczypospolitej m.in. podczas debaty nad preambułą do Konstytucji.


Silny ateizm jest terminem używanym zazwyczaj do opisywania ateistów zgadzających się z twierdzeniem "bogowie nie istnieją". Słaby ateizm odnosi się z kolei do każdego typu ateizmu i nonteizmu, który nie spełnia w pełni tego stwierdzenia. Ze względu na elastyczność pojęcia "bóg", dana osoba może być silnie ateistyczną w przypadkach niektórych bogów, pozostając jednocześnie słabym ateistą w innych kategoriach. Np. wszyscy katolicy są silnymi ateistami w stosunku do Brahmy i Thora[1].

Wiele osób opisujących się jako agnostycy odróżnia swój pogląd nie tylko od silnego ateizmu, ale także słabego, mimo że agnostycyzm spełnia jego kryteria. Zasadność tego podziału jest też podważana z drugiej strony. W Bogu urojonym Richard Dawkins zamiast dzielić ludzi na kategorie, opisuje ich wedle tego, jak bardzo prawdopodobne jest dla nich istnienie boga. Tak więc w skali od na pewno istnieje, do na pewno nie istnieje teizm znalazłby się na początku, agnostycyzm w środku, zaś silny ateizm na końcu. Trzeba jednak zauważyć, ze sam Dawkins, nie twierdzi, że bóg na pewno nie istnieje, lecz że prawie na pewno nie istnieje, w związku z czym mówi o sobie, że jest "de facto ateistą", a nie "silnym ateistą". Twierdzi też, że naprawdę silnych ateistów prawie nie ma, gdyż jest to postawa skrajna i w gruncie rzeczy nienaukowa[1].


==========================================


1. Co dobrego daje ateizm?

     Ateizm daje to, co odbiera religia: wolność myślenia, swobodę dyskusji, racjonalizm, głęboką duchowość, niezależność od autorytetów, możliwość rozwinięcia własnej koncepcji życia, powstrzymywanie się od narzucania innym własnych poglądów.
     Ateizm to czyste, nieskażone religijnymi iluzjami spojrzenie na świat; to poszukiwanie prawdy, od której oddalają się ludzie religijni, utwierdzający się w swych mitologicznych i baśniowych przekonaniach.

2. Dlaczego nie wierzysz w Boga?

     Często teiści pytają mnie, dlaczego nie wierzę w Boga, skoro nikt nie wykazał jego nieistnienia, a więc - w sensie ścisłym - nie mogę wiedzieć, że Bóg nie istnieje.
     Otóż nie wierzę dlatego, że brak pewności co do nieistnienia X nie jest wystarczającą przesłanką, aby zakładać istnienie X. Ów brak pewności wprawdzie nie wyklucza wiary w istnienie X, natomiast w żadnym wypadku do takiej wiary nie zmusza. Natura wiary jest bowiem taka, że może pojawiać się ona tylko tam, gdzie nie ma pewności, ale to nie znaczy, że musi się pojawiać - brak pewności równie dobrze może rodzić niewiarę.
     Natomiast warto pytać, czy lepiej uzasadniona jest wiara, czy niewiara, ale dla takiego uzasadnienia konieczne są dowody. Negatywne zdania egzystencjalne (czyli: X nie istnieje) są zdaniami niedowodliwymi, dlatego do tej pory nie wykazano nieistnienia nie tylko żadnych bogów, ale również krasnoludków, Baby Jagi czy głyna mglącego (wymyśliłem przed chwilą tę istotę, ale założę się o każde pieniądze, że nikt z czytających te słowa nie potrafi udowodnić jej nieistnienia).
     Ciężar dowodu leży więc po stronie teisty. To teista - jeśli zależy mu na racjonalnym uzasadnieniu swego stanowiska - powinien wykazać, że Bóg istnieje, natomiast ateista może poprzestać na wskazywaniu braków w dowodach teisty. A ponieważ obalono wszystkie znane rozumowania, które w intencji ich autorów miały dowodzić istnienia Boga, więc nie widzę powodów, aby zakładać jego istnienie.
     Jednak w przeciwieństwie do osób religijnych, nie jestem sztywno przywiązany do własnych poglądów w tej kwestii. Akceptuję wszelkie próby racjonalnego wykazania istnienia Boga (bogów) i z zainteresowaniem się im przyglądam. Jeśli któraś z takich prób się powiedzie, nie pozostanie mi nic innego, jak przyjąć do wiadomości fakt, że Bóg istnieje. Nie znaczy to jednak, że zacznę go wielbić, oddawać mu cześć lub żyć zgodnie z jego nakazami - bo mój ateizm jest również wyborem moralnym.

Rozmowa ateisty z wierzącym nie ma sensu, bo wiadomo, że jeden drugiego nie przekona.

     Przekonywanie moich rozmówców nie jest dla mnie sprawą najważniejszą - nie jestem propagandystą, nie jestem kapłanem, nie jestem łowcą dusz. Chodzi mi natomiast o rozbudzenie refleksji tam, gdzie zamiast krytycznego poszukiwania prawdy króluje samopotwierdzenie i obrona zdobytych pozycji.
     Nie znajdziemy prawdy, jeśli nie będziemy poddawać własnych poglądów surowym testom, a takim testem jest dyskusja z ludźmi, którzy myślą inaczej niż my. Jeśli w wyniku takiej konfrontacji zostaniemy wyprowadzeni z jakiegoś błędu - jest to również nasze zwycięstwo. Dlatego nie wierzę, że ktoś, dla kogo prawda i dobro są cennymi wartościami nie widzi potrzeby rozmowy, podczas której jego przekonania mogą zostać wystawione na próbę.



Scaliłem posty
Darek
« Ostatnia zmiana: Luty 21, 2011, 20:39:33 wysłane przez Dariusz » Zapisane
ptak
Gość
« Odpowiedz #2 : Luty 21, 2011, 12:08:59 »

Zgadzam się z powyższym.
Jednak poza wyznawaną wiarą lub w przypadku braku tejże wiary, tak naprawdę ważne są tylko chwile, gdy dotykasz własnej duszy. Gdy czujesz jej esencję, która poraża Cię swym autentyzmem i pięknem. Gdy wiesz ponad wszelką wątpliwość, że owa ulotność i niepowtarzalność stanowi całą prawdę, jest jedynym sensem, jedynym uzasadnieniem twojego istnienia.
Gdy czujesz całym sobą, że istnieje coś, co wymyka się wszelkim opisom i zasadom. To jest jak olśnienie, objawienie, czyste odczucie świadomości. Jakiś pojedynczy obraz, dźwięk, myśl, impuls poraża Cię…
… i wiesz, że cała reszta zwana życiem jest nieistotna, jest trwaniem dla owych pojedynczych dotknięć. Jest to jak zbieranie rozsypanych po Wszechświecie pereł. Zbieranie własnej istoty.
Chwile te są <święte> i zmieniają na zawsze.   

I pojmujesz już istotę chaosu, gdzie spotkanie dowolnego elementu w dowolnym miejscu jest jednakowo prawdopodobne. Dlatego wszystko jest możliwe i w tym tkwi cały potencjał, w tym zawiera się wolność. A w niej jesteś TY… pierwotna przyczyna… i ostateczność…
Czyste istnienie. To więcej niż życie i śmierć.
Dziś znów poczułam siebie. Lecz nie potrafię tego wyrazić bo ja jestem tym wyrazem. I Ty…
Czy poczujemy kiedyś to samo?

Z Bogiem czy bez Boga, każdy niesie swoją <samotność>…


Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #3 : Luty 21, 2011, 12:30:43 »

Ptaszku, bardzo mi sie podoba Twoja wypowiedz, ale Twoje ostatnie zdanie zrobilo na mnie smutne
wrazenie "Z Bogiem czy bez Boga, każdy niesie swoją <samotność>…"

Tylko osoba bez zadnej wiary, niesie swoja samotnosc sama. Jak dlugo ma mamy rodzine, przyjaciol
i swojego aniola ktory jest zawsze z nami , na samotnosc nie ma ani miejsca ani czasu.

Pozdrawiam serdecznie. Rafaela



Zapisane
wiki
Gość
« Odpowiedz #4 : Luty 21, 2011, 12:38:11 »

 Dziękuję Rafaelo za uzupełnienie historyczne:))

Cytuj
Tylko osoba bez zadnej wiary, niesie swoja samotnosc sama. Jak dlugo ma mamy rodzine, przyjaciol
i swojego aniola ktory jest zawsze z nami , na samotnosc nie ma ani miejsca ani czasu.

zgadzam się z tym stwierdzenie. Choć czasem czuję się samotna, zaraz po tym przychodzi świadomość, że to nie prawda:)


z wikipedi

Ateizm – pogląd odrzucający wiarę w Boga jako sprzeczną z rozumem i nienaukową; tłumaczy zjawiska świata bez odwoływania się do przyczyn nadnaturalnych; jako składnik refleksji filozoficznych łączy się ze stanowiskiem racjonalistycznym i materialistycznym.


nie wiem czy coś takiego w czystej postaci jest w ogóle możliwe, a nawet jeżeli tak to nie przez całe życie.

cytaty znanych osób:

"Ateista podobnie jak chrześcijanin, utrzymuje, że wiemy, czy bóg jest czy go nie ma: chrześcijanin twierdzi, że wiemy, iż bóg jest, ateista – że wiemy, iż go nie ma. Tymczasem agnostyk zawiesza sąd, utrzymując, że nie ma dostatecznych podstaw, by przyjąć lub zaprzeczyć istnieniu boga."

    * Autor: Bertrand Russell

Ateistą jestem z powodów moralnych. Uważam, że twórcę rozpoznajemy poprzez jego dzieło. W moim odczuciu świat jest skonstruowany tak fatalnie, że wolę wierzyć, iż nikt go nie stworzył!

    * Autor: Stanisław Lem

Jestem głęboko wierzącym ateistą.

    * Autor: Albert Einstein

Kiedyś chciałem zostać ateistą, ale... oni nie mają żadnych świąt!

    * I once wanted to become an atheist, but I gave up – they have no holidays.(ang.)
    * Autor: Henny Youngman

W obliczu ogromu zła na świecie, byłoby bluźnierstwem posądzać Boga o istnienie.

    * Autor: Tadeusz Kotarbiński



więcej :

http://pl.wikiquote.org/wiki/Ateizm

Pozdrawiam:)
« Ostatnia zmiana: Luty 21, 2011, 12:52:43 wysłane przez wiki » Zapisane
ptak
Gość
« Odpowiedz #5 : Luty 21, 2011, 12:54:20 »

Rafaelo, mówimy o różnym rozumieniu samotności. Dlatego wzięłam ten wyraz w cudzysłów.
Nawet nie wiem jak opisać tę samotność, o której wspominam. To czuje tylko dusza na najgłębszym swoim poziomie, chociaż podejrzewam, że jeszcze głębiej jest zjednoczenie, unifikacja ze wszystkim. Ale to być może znajdziemy na końcu drogi, jeżeli takowa istnieje. 

Owszem, czasami są takie chwile, że odczuwamy jedność z całym stworzeniem, jakby następowało jakieś przebicie. Na ogół jednak sami niesiemy siebie. I dlatego tak ważne jest mieć obok kogoś, kto chociaż w minimalnym stopniu potrafi współuczestniczyć w owym przeżywaniu. Komu możemy podarować cząstkę swego świata, chociaż i tak świat ten będzie inaczej odebrany.
Dlatego tak ważna jest miłość, tylko ona ma moc wnikania i przenikania… moc łączenia...

Pozdrawiam serdecznie  Uśmiech
Zapisane
ptak
Gość
« Odpowiedz #6 : Luty 22, 2011, 21:06:48 »

Witaj Janie,
Dziękuję za miłe słowa i  przepiękny wiersz Kamila Baczyńskiego. Wielki to był i niedościgniony poeta. Wraz z nim, jakby Światło spłynęło na Ziemię, by nadać sens i rozświetlić ów czas, mroczny czas II wojny światowej, czas zagłady.
Jednak miłości nie potrafią zagłuszyć wybuchy bomb, ona rozkwita nawet na zgliszczach. I to jest najpiękniejsze przesłanie Światła. To daje ludziom nadzieję i siłę na dalsze trwanie, na przetrwanie najczarniejszych godzin. 
Pozdrawiam  Uśmiech

I jeszcze raz niech przemówi Kamil...

Miłość


O nieba płynnych pogód,
o ptaki, o natchnienia.
Nie wydeptana ziemia,
nie wyśpiewane Bogu
te drzewa, te kaskady
iskier, ten oddech nieba,
w ramionach jak w kolebach
zamknięty. Jak cokoły
drzewa z szumem na poły;
serca jak dzbany łaski,
takie serca jak gwiazdki,
takie oczu obłoki,
taki lot - za wysoki.
Słońce, słońce w ramionach
czy twego ciała kryształ
pełen owoców białych,
gdzie zdrój zielony tryska,
gdzie oczy miękkie w mroku
tak pół mnie, a pół Bogu.
Twych kroków korowody
w urojonych alejach,
twe odbicia u wody
jak w pragnieniach, w nadziejach.
Twoje usta u źródeł
to syte, to znów głodne,
i twój śmiech, i płakanie
nie odpłynie, zostanie.
Uniosę je, przeniosę
jak ramionami - głosem,
w czas daleki, wysoko,
w obcowanie obłokom.
8 IX 42 r.


« Ostatnia zmiana: Luty 24, 2011, 01:32:05 wysłane przez ptak » Zapisane
wiki
Gość
« Odpowiedz #7 : Czerwiec 05, 2011, 07:38:30 »

bardzo ciekawy art z racjonalisty na temat jak doszedłem do ateizmu

żródło:

http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,1853



"Od czasu do czasu spotykam się z pytaniem jak dotarłem do ateizmu? Ciekawe — jak też ktoś może zostać ateistą? Temu pytaniu nieodmiennie towarzyszy ukryte przekonanie, że ateista był wcześniej wierzącym i do ateizmu doszedł w drodze studiów i poszukiwań. Istotnie ateistą nie zostaje się w wyniku ceremonii ateistycznego chrztu, ani ciągu rytualnych zabiegów mających na celu internalizację irracjonalnych odruchów. Oczywiście dzieci ateistów bardzo często są ateistami, ale rzadko w wyniku ateistycznej indoktrynacji. Co więcej mam wrażenie (nie znam żadnych badań na ten temat, więc to tylko wynik luźnych obserwacji), że zdarzająca się czasem silna ateistyczna indoktrynacja, przynosi skutki odwrotne od zamierzonych i prowadzi do poszukiwania wiary. Wielopokoleniowy ateizm wydaje się być najsilniej utrwalony tam, gdzie religijnej indyferencji towarzyszy wciąganie w zainteresowanie nauką.

Na pytanie jak zostałem ateistą odpowiadałem już setki razy (ostatnio jadę mantrą, że było to już tak dawno, na samym początku kształtowania się własnej osobowości i nawyków samodzielnego myślenia, że już nie pamiętam). Coraz częściej jednak kusi mnie odpowiedź pytaniem na pytanie: a jak pan/pani dotarł do wiary w katolickiego boga?

Zupełnie nie chodzi mi tu o stary dowcip z pytaniem, czy pan jest wierzący, który zgodnie z podszeptem mędrców rozwijamy na drugim etapie pytaniami o UFO, krasnoludki i wiarę w dobrą wróżkę. Nie, chodzi mi o uczciwe pytanie o wiarę rzymsko-katolicką w odróżnieniu od wiary luterańskiej czy kalwińskiej, prawosławnej, czy którejś geograficznie bardziej oddalonej.

No właśnie, wiara geograficznie bliska i geograficzne odległa. Wiara, nawet jeśli określa się jako katolicka, czyli powszechna, jest zawsze lokalna. Każda (niemal) wiara aspiruje do uniwersalności, ale ma konkurentów posiadających równie mocne dowody na to, że to oni są uniwersalni. Tak więc pytanie o to, jak ktoś doszedł do swojej wiary w boga jest nietaktowne, zgoła aroganckie, do wiary w boga się nie dochodzi, ona na człowieka spływa zanim się człowiek obejrzy.

A jednak wydaje się, że namówienie rozmówcy do pełnego partnerstwa i analizy jak doszedł do swojej wiary w boga, w zamian za moją relację jak doszedłem do ateizmu, wydaje się uczciwym handlem. Zakładamy, że dla obydwu stron jest to ciekawe, że naprawdę chcą się dowiedzieć jak to było i nie zamierzają zadowolić się byle jaką odpowiedzią. Dla wierzącego taka analiza drogi do wiary może okazać się zgoła trudniejsza. Większość (polskich) ateistów to ateiści pierwszej generacji, którzy wchodzili na tę drogę jako istoty świadome, często dojrzewające lub dojrzałe. Ateiści opowiadają zazwyczaj o spotkaniach z żywymi ludźmi lub autorami książek; ateizm jest przygodą intelektualną, powiązaną z poszukiwaniem własnego ja, moich relacji ze światem, z innymi ludźmi, z nauką. Daje się o tej przygodzie opowiedzieć.

Ateizm jest trudny, nie ma papieża, nie ma katechizmu, nie ma duchownych, którzy mogliby autorytatywnie odpowiedzieć na nasze dylematy. Masz problem, musisz zacząć szperać, szukać odpowiedzi, ważyć odpowiedzi, do których doszli inni i decydować w oparciu o (zawsze niepełne) własne rozeznanie.

Pytanie o drogę do jakiegoś wyznania (w szczególności, jeśli pytamy kogoś, kto nigdy wyznania nie zmieniał) to pytanie najpierw o lojalność i bazującą na lojalności tożsamość, a dopiero potem o refleksję dotyczącą owego przypisania.

Lata temu przyjaciel (człowiek ogromnej wiedzy i wielkiej inteligencji)zapewnił mnie w takiej rozmowie, że gdyby urodził się w dowolnym miejscy na ziemi, najprawdopodobniej doszedłby do chrześcijaństwa.

Mój gwałtowny protest przyjął z pogodną pokorą, dorabiając do swojej teorii dodatkowe założenia dotyczące wykształcenia, względnej tolerancyjnego środowiska i swobodnego dostępu do informacji. Do największych spięć między nami dochodziło, gdy zaczynałem przekonywać, iż religia jest bardziej tradycją niż refleksją. Nie chciał się z tym pogodzić, chociaż oczywiście zdawał sobie sprawę z tego, że jest to wyjątkowo niewygodny argument.

Pytanie o to, jak pan/pani doszedł do swojego boga, wydaje się być pytaniem o podkategorię. W każdej religii każda jednostka korzysta z pewnego marginesu swobody i jednak wybiera. Ten jednostkowy bóg jest efektem mieszanki tradycji rodzinnej iśrodowiskowej oraz osobowości i to zarówno jej elementów nabytych, jak i wrodzonych.

Warto zwrócić uwagę na opowieści ateistów o ich wierzących rodzicach. Krytyczny stosunek do religii przodków wydobywa w tych relacjach bardziej zróżnicowany obraz wierzących krewnych. Ich opowieści o zachowaniach dziadków i rodziców stanowią fascynujący materiał ukazujący jak ta sama religia i to samo środowisko odmiennie wpływa na jednostki.

Wiele miejsca poświęcamy w Racjonaliście islamowi i często spotykają nas dość prymitywne zarzuty o „wrzucaniu wszystkich do jednego worka". Obserwując bardzo różne środowiska, czy to Afganistanu czy Pakistanu, czy Arabii Saudyjskiej, Egiptu czy Gazy, widzimy niesłychane różnice zachowań nie tylko wynikające z faktu przynależności do różnych grup wykształcenia i dochodów, ale ze względu na odmienne typy osobowości.

Ateiści z muzułmańskiego świata opisują swoje związki emocjonalne z rodzinami i próbują zrozumieć motywy babek, które zmusiły do obrzezania wnuczki, matek, które wydały za mąż zaledwie jedenastoletnią siostrę, która potem popełniła samobójstwo, ojca zmuszającego kochaną córkę do zamążpójścia za jakiegoś dalekiego kuzyna, bicie dzieci, bicie kobiet, wszystko to nieustannie usprawiedliwiane religią właśnie.

W tych relacjach ateistów o swoich rodzinach znajdujemy nieprawdopodobne świadectwo pokazujące głęboką prawdę słynnego określenia Stevena Weinberga, że „niezależnie od religii dobrzy ludzie robią dobre rzeczy a źli złe, ale trzeba religii, żeby dobrzy ludzie robili złe rzeczy".

Z tego nacisku religii skłaniającej do robienia rzeczy złych cześć wiernych wyłamuje się. Obserwując ten świat używam tu czasem określenia „pięknie wierzący" — ludzie których prywatny Bóg różni się od tego, który rządzi motłochem. Tych „pięknie wierzących" spotykamy pod każdą szerokością geograficzną i w każdym wyznaniu. Tu pytanie jak pan/pani doszedł do swojego Boga staje się nagle ze wszech miar uzasadnione.

Krytyka religii nie traci swojego ostrza w obliczu „pięknie wierzących". Nie ma niczego zdumiewającego w fakcie, że ta sama religii może jednych motywować do nienawiści, a drugich do aktów altruizmu, że mogą to być ci sami ludzie zachowujący się inaczej wobec różnych grup. Jednak ci, „pięknie wierzący" to jeszcze inny gatunek, to ci, którzy posiadają zdolność sprzeciwienia się złu wewnątrz własnej grupy, to ci, których własne normy moralne są silniejsze od grupowych.

Pytanie o drogę do ateizmu i pytanie o drogę do swojego, prywatnego Boga przestają być standardowe i stają się nagle podobne w swej istocie. Teraz pytamy o to, jak drugiemu człowiekowi udało się wyrwać z pęt nałożonych przez kulturę i z reguły zaciskanych przez najbliższych. Obserwacja zdumiewająca i potwierdzająca podstawowe wnioski psychologii ewolucyjnej o ewolucyjnym pochodzeniu moralności — „pięknie wierzący" wydają się pojawiać w najbardziej nieprawdopodobnych miejscach, niezależnie od wykształcenia i sił nacisku środowiska. Oczywiście to wyrwanie się z pęt w świecie, w którym kontrola społeczna przenika każdą sekundę życia, jest znacznie trudniejsze i często wymaga większego heroizmu. A przecież, czy to w Ruandzie czy w innych strasznych miejscach na świecie, byli ludzie, którzy w momencie próby umieli ryzykować życie, żeby pozostać wiernym sobie i ratować innych.

Pytanie o to jak pan/pani doszedł do swoich przekonań otwiera drogę do pytania, na które nikt z nas przed testem nie zna odpowiedzi — jak zachowalibyśmy się w momencie próby? A przecież w kwestiach moralności wszystko inne jest (niemal) tylko teorią. "


Pozdrawiam Uśmiech

Zapisane
songo1970


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 22
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 4934


KIN 213


Zobacz profil
« Odpowiedz #8 : Czerwiec 05, 2011, 08:00:02 »

Można by zadać pytanie w świetle tego art.- czy ateizm jest równoznaczny z nie wyznawaniem lub przynależeniem do jakiejś konkretnej religi?., bowiem jedno nie jest jednoznaczne z drugim. Ja os. nie widzę nic niezwykłego w ateizmie- to też pewna droga, ale naprawdę inspirują mnie ludzie tacy jak Dawkins,-
bowiem w skrócie- o czym „chłop” rozprawia przez większą część swego życia skoro przedmiot jego badań nie istnieje? Duży uśmiech
Poza tym udowodnienie nie istnienia Boga jest równoznaczne z udowodnieniem że istnieje, no i jeszcze cytat z samego mistrza D.

Cytuj
Richard Dawkins:

...cóż, mogłoby tak być, gdyby wcześniej, gdzieś we wszechświecie cywilizacja biorąca początek z darwinowskiej ewolucji nauczyła się skomplikowanej technologii i stworzyła formy życia. Mogliby wtedy zasiać je na naszej planecie. To jest bardzo, bardzo prawdopodobne, myślę nawet, że można by to udowodnić. Wchodząc w szczegóły biochemii czy biologii molekularnej możemy odnaleźć ślady ‘inteligentnego projektanta’. To byłaby istota o wyższej inteligencji z jakiegoś miejsca we wszechświecie. Tak, ale ta istota też musiałaby w jakiś sposób powstać, poprzez proces, który dałoby się wyjaśnić. Tak, życie nie może się zacząć spontanicznie.

pozdr. Uśmiech
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 05, 2011, 08:00:17 wysłane przez songo1970 » Zapisane

"Pustka to mniej niż nic, a jednak to coś więcej niż wszystko, co istnieje! Pustka jest zerem absolutnym; chaosem, w którym powstają wszystkie możliwości. To jest Absolutna Świadomość; coś o wiele więcej niż nawet Uniwersalna Inteligencja."
wiki
Gość
« Odpowiedz #9 : Czerwiec 05, 2011, 08:36:46 »

Człowiek wnikliwie wpatrywał się w swoje równania
i rzekł, że wszechświat miał swój początek.
– To była eksplozja – rzekł.
Wybuch nad wybuchami – i tak oto narodził się wszechświat.
– I ciągle się rozszerza – rzekł.
Obliczył nawet długość jego żywota:
dziesięć miliardów obrotów Ziemi dokoła Słońca.
Na całym globie zagrzmiały wiwaty;
wszyscy dostrzegli w obliczeniach naukę.
Nikt nie pomyślał, że postulując początek wszechświata,
człowiek odwzorował jedynie składnię swojego języka;
zwykłą składnię, której dla stwierdzania faktów potrzeba
początków – jak narodziny, rozwinięć – jak dorastanie,
i zakończeń – jak śmierć.
Wszechświat miał swój początek
i wszechświat się starzeje, zapewnił nas,
i wszechświat umrze, tak jak wszystko,
i jak on sam umarł, gdy już znalazł matematyczny obraz
składni swojego języka.
Inny język
Czy wszechświat naprawdę miał początek?
Czy teoria Wielkiego Wybuchu jest prawdziwa?
To nie są pytania, chociaż brzmią podobnie.
Czy język, w którym stwierdzanie faktów wymaga początków,
rozwinięć i zakończeń, jest jedynym istniejącym językiem?
Oto prawdziwe pytanie.
Istnieją inne języki.
Istnieje na przykład taki, który postuluje, by faktami były
różne stopnie natężenia.
W tym języku nic się nie rozpoczyna i nic nie kończy;
i tak narodziny nie są wyraźnym, osobnym wydarzeniem,
lecz jedynie szczególnym rodzajem natężenia;
i tak też jest z dorastaniem i tak jest ze śmiercią.
W tym języku człowiek wodzi wzrokiem po swoich równaniach
i odkrywa,
że wyliczył już tyle stopni natężenia, by z przekonaniem
stwierdzić,
iż wszechświat nigdy nie miał początku
i nigdy nie będzie miał końca,
przechodził za to, i przechodzi nadal, i będzie przechodził
przez nie kończące się fale natężenia.
Człowiek taki nie zawahałby się orzec, że cały wszechświat
jest jednym wielkim rydwanem natężenia,
w który można wsiąść
i ruszyć w podróż pośród zmian bez końca.
Oprócz tego wysnułby wiele innych wniosków,
a być może nawet by mu przez myśl nie przemknęło,
że obrazuje jedynie
składnię swojego języka

bardzo dobrze napisane, zawsze uważałam, że język rozumnie i porozumienie to 3 różne rzeczy ba nawet w rozmowie pomiędzy 2 osobami są 3 rozumienia Uśmiech

jest to cytat z Castanedy

Pozdrawiam:)
Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #10 : Czerwiec 05, 2011, 09:53:35 »

Bardzo ciekawe spostrzezenia. W roznym wieku mojego zycia, zastanawialam sie czy Bog istnieje naprawde.
Trudno mi bylo myslec ze nie istnieje, bo swiat tyka jak bardzo dobry zegar. Mimo ze ludzie systematycznie rujnuja
swoje srodowisko, to pory roku sa zawsze w czasie. Przyroda sie odnawia, powietrze sie oczyszcza i woda jest dostarczana z gory. Przezywamy te pory roku na codzien, we wspomnieniach i zyczymy na przyszly czas pieknej pogody.
Kiedy duze miasto tetni zyciem w ciagu dnia, z upalu nie mozna wprost wytrzymac- przychodzi wieczor z przyjemnym chlodem, a potem noc rozpoczyna swoja prace. Kiedy slonce wschodz, nasz swiat jest swiezy i piekny. Kiedy ludzie wstaja rano do pracy z ochota witaja swiezy poranek. Na swiecie pracuje wiele sil, o ktorych czlowiek w zyciu codziennym nawet
nie mysli o tym. Wszystko ma swoja przyczyne i cel- i tak jest dobrze.Moim zdaniem, Bog istnieje.......
Zapisane
wiki
Gość
« Odpowiedz #11 : Czerwiec 05, 2011, 10:43:29 »

Rafaelo można powiedzieć też , że są to siły przyrody czymkolwiek tak na prawdę są....

sama tez często zastanawiam się czy bóg istnieje ( pomimo przeczytania książek Walscha, pomimo że wychowana byłam zgodnie z religia katolicką) nie mogę jeszcze na 100% stwierdzić czy bóg jest czy nie. czasem wydaje mi się, że jest innym że już nie....
W tej chwili nie szukam go, więc wydaje mi się że go nie ma, może po śmierci go znajdę ,a może tam już nic nie ma.....

w każdym razie do szczęścia  w tej chwili jest mi on nie potrzebny Uśmiech

Pozdrawiam Uśmiech
Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #12 : Czerwiec 05, 2011, 11:14:49 »

  Encyklopedia (Nowa encyklopedia powszechna, red. Barbara Petrozolin-Skowrońska, PWN, Warszawa 1995, Tom I, str. 258 lub Encyklopedia PWN na stronie http://encyklopedia.pwn.pl/4327_1.html )  podaje „ATEIZM [gr.], światopogląd negujący istnienie Boga (bogów), niewiara (…), indyferentyzm (…); rozróżnia się: 1) ateizm dogmatyczny, kategorycznie zaprzeczający istnieniu Boga (bogów), 2) ateizm sceptyczny, zakładający niemożność udowodnienia jego istnienia (bliski agnostycyzmowi), oraz 3) ateizm praktyczny, negujący ważność samego problemu istnienia Boga”

Wiecej: http://www.eioba.pl/a/1wl/znaczenie-wyrazu-ateizm#ixzz1OOJu2JRf

Można by dodać jeszcze kilka punktów i tak sobie rozprawiać na każdy z nich wchodząc w nieskończone polemiki z teistami Mrugnięcie
Gdybym miał określić swój światopogląd w tej kwestii to ująłbym go tak. Istnieje tylko świadomość wszędzie ,zawsze. Z niej wszystko jest "zrobione", z niej wydzielone i podług jej prawideł zorganizowane. Prawidła te , w moim przekonaniu mają naturę kwantową, nieoznaczoną, splątaną. Dowodem jej istnienia jestem ja oraz "inni ja", którzy mnie zewsząd otaczają, dowody są w nas, w naszej geometrycznej budowie, czy w biologicznych funkcjach (jako w niebie tak i na ziemi ) . Świadomość posługuje się językiem rezonansu, fal , w swej istocie jest ona castaniedowym "wielkim rydwanem natężeń ". Jestem jej integralną częścią,choć zarazem wąziutkim pasmem "natężenia".
Dowody na takie podejście istnieją w nauce, a w praktyce również są z powodzeniem wykorzystywane np w leczeniu.
Ateiści żądają na wszystko dowodów, ale nie potrafią zaprzeczyć istnieniu świadomości w nich samych, chociaż również nie potrafią sformuować czym ta świadomość jest. Nie da się jej istnienia zaprzeczyć, bo to tak, jakby zaprzeczyć istnienia siebie - a przecież istniejemy -,ale jednocześnie nie ma jak jej umiejscowić, albo tez w całości ogarnąć. Ma ona zarówno "boskie" atrybuty, takie jak Inteligencja i celowość,wola działania , a jednocześnie pozwala się badać i odkrywać swoje mechanizmy więc jest bliska ateistycznemu poznaniu.

Zapisane
Kiara
Gość
« Odpowiedz #13 : Czerwiec 05, 2011, 11:19:19 »

Dla mnie ( Bóg - Stwórca Wszechrzeczy) istniał , istnieje i istniał będzie zawsze , co do tego ja nie mam żadnych wątpliwości.

Tylko Kim , czym jest On dla Człowieka? To inna sprawa.
On jest bezgraniczna i bezwarunkową MIŁOŚCIĄ ( na każdym poziomie rozwoju Człowieka odbieraną i interpretowaną przez niego inaczej. Zawsze na miarę jego osobistego rozwoju ( a każdy jest inny ) więc odbiory i odczucia są inne mierzone osobistą miarą.

Jednak do istnienia świata i zaświatów niezbędna jest miłość , bez niej nastąpiło by unicestwienie życia.

Rzec można gdzie jest miłość gdy tyle zła? Ale również rzec można , gdzie jest światło gdy jest noc?
A przecież są zwierzęta nocne i rośliny nie potrzebujące światła dziennego , czyli jest życie ( oparte na miłości) zapewniającej im ich warunki życia niezbędne dla ich ewolucji i istnienia.

Tak samo jest ze światami w  których rożny stopień miłości ( ciepła , jasności i wibracji) zapewnia im egzystencję do momentu podjęcia przez nich samych decyzji o wejściu w wyższą jasność , większe ciepło.

Miłość to akceptacja istnienia tej odmienności , danie jej prawa do bycia w swojej przestrzeni ale również ochrona przestrzeni odmiennej.

Gdyby Stwórcy nie było w naszym świecie istniejące zło ( niskie wibracje , których jest więcej od dopuszczalnej niezbędnej normy potrzebnej Człowiekowi do doświadczeń odczuwania osobistego dobra i zła)  doprowadziły by ziemie do unicestwienia.
Czyli pogrążenia w zimnie , ciemności i destrukcji.

Na szczęście tak się nie dzieje , stało się inaczej ( nie ma zapowiadanych kataklizmów globalnych  i wojny światowej , nie ma bezwolnych zaczipowanych  Ludzkich robotów!) czyli Stwórca Wszechrzeczy jest.

MIŁOŚĆ kreuje istnienie i rozwój wedle swojej miary wartości.


Kiara Uśmiech Uśmiech
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 05, 2011, 11:24:55 wysłane przez Kiara » Zapisane
Kahuna
Gość
« Odpowiedz #14 : Czerwiec 05, 2011, 21:34:40 »

East,wlasciwie to moge uznac Ciebie za swojego brata i czlowieka
gleboko wierzacego,bo oto w Swoich postach dotyczacych naszego
istnienia,rzeczywistosci i powiazan swiata materialnego z niematerialnym,
bazujesz na teoriach nowszych i juz udowadnianych,w/g mnie,opisujacych
istote Boga lub Jego atrybuty.Wystarczy w miejsca terminow takich jak:
wyzsza jazn,pole swiadomosci,kwantowosc i interferencyjna zaleznosc jednych
od drugich wpisac slowo Bog.. i juz jestesmy u zrodla.Nie wiem czemu wspolczesni
badacze boja sie uzywac tego slowa i choc nie wierza w Boga,to rowniez nie sa 100%-ymi ateistami.
Dla mnie Bog = Wszystko we Wszystkim,Jednia - wiec gdzie jest problem..?Nie widze.
Pozdrawiam.
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 05, 2011, 21:57:35 wysłane przez Kahuna » Zapisane
ptak
Gość
« Odpowiedz #15 : Czerwiec 05, 2011, 21:51:29 »

Kahuna, bo to wszystko przez tych bogów, przez małe „b”.   Mrugnięcie
Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #16 : Czerwiec 06, 2011, 10:03:06 »

Kahuna, bracie , nie używam pojęcia Boga, ponieważ słowo "Bóg" dzieli ludzi na ateistów i wierzących, ale masz rację, przy odrobinie wyobraźni można wszystkie pojęcia Nim zastąpić Uśmiech Tylko, że wielu ludziom Bóg załatwia sprawę i zwalnia z dociekań. Bo jeśli coś dzieje się z woli Boga to nie dyskutuje się i nie bada się tego, tylko się temu poddaje no bo jakże to przystoi  -badać Boga ?
Może to wyglądać na świętokradztwo jakieś Mrugnięcie
Dlatego wolę inne określenia, te bardziej dostępne wolnej myśli ,nieopatentowane jeszcze przez religie Uśmiech

pozdr
Zapisane
ptak
Gość
« Odpowiedz #17 : Czerwiec 07, 2011, 13:31:03 »

A jeśli <Bóg>, to taki kosmiczny super DEMON?

Bo co/kto  kryje się pod pojęciem Bóg?
W starym Testamencie jest to mściwy, zazdrosny Jahwe (wg Kiary, Enki).  Mrugnięcie Chrześcijaństwo ma go za jedynego Boga, choć jedynym nie jest.
Mamy jeszcze cały panteon bogów pomniejszych. Całą boską rodzinę. Niektórzy nawet są obecnie wcieleni na Ziemi (jakąś tam swoją cząstką). Jednego nawet kocham, choć to ponoć sama destrukcja wg znawców tematu.  Duży uśmiech

Ale, czy Bóg w sensie miłości (jak go chce widzieć człowiek) kazałby siebie wielbić, kochać i każdą myślą trwać przy nim? Toż to czysta kradzież energii. A zabranianie wiary w innych bogów, to pozbywanie się konkurencji do naszej, jakże życiodajnej energii. 

Wniosek?

Bóg, bogowie, to istoty tak samo materialne jak my i jak my potrzebujące energii. A że potrafili oni poprzez swoją przewagę technologiczną potworzyć na Ziemi kulty z sobą w roli głównej, zatem mogą swobodnie na nas pasożytować.
Prawdziwy BÓG nie potrzebowałby naszej energii, bo przecież wszędzie jej w bród.  No i on sam jest niezmierzoną energią, każdym jej rodzajem i przejawem. A my w nim rosnąc w siłę, nadajemy swoistego kolorytu. Sądzę, że ilość energii od samego początku jest taka sama. Zachodzi jedynie jej różnicowanie. I to jest dziełem każdej świadomej istoty. 

Tak więc, zamiast modlić się do demonicznego Boga Jahwe i słać mu nieprzerwanie energię, zostawmy ją sobie, stawiając na własne możliwości. Jednak bez ich uświadomienia i akceptacji oraz pracy nad własną transformacją nigdy nie dokopiemy się do ukrytej w nas boskości.
Uzależnienie od wiary w różne bóstwa i demony pogrąża nas jedynie w ignorancji.
Warto zdać się na siebie.

Bo tak jak źródło tryska z głębi ziemi, tak i z nas może trysnąć. Tylko, że to wewnętrzne Źródło jest przenicowanym Wszechświatem w nas.
Pragnienie w końcu każdego zmusi do napicia się krystalicznej wody. Bez demonicznych odbić w jej gładkiej i czystej tafli. Bo tam już nie sięgają wzburzenia umysłu oraz jego twory.

TAM cisza, spokój i bezmiar NAS…  Uśmiech
Zapisane
songo1970


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 22
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 4934


KIN 213


Zobacz profil
« Odpowiedz #18 : Czerwiec 07, 2011, 13:34:12 »

A jeśli <Bóg>, to taki kosmiczny super DEMON?

w tym wypadku sam został bym ateistą Duży uśmiech
Zapisane

"Pustka to mniej niż nic, a jednak to coś więcej niż wszystko, co istnieje! Pustka jest zerem absolutnym; chaosem, w którym powstają wszystkie możliwości. To jest Absolutna Świadomość; coś o wiele więcej niż nawet Uniwersalna Inteligencja."
Kiara
Gość
« Odpowiedz #19 : Czerwiec 07, 2011, 13:55:29 »

"W starym Testamencie jest to mściwy, zazdrosny Jahwe (wg Kiary, Enki)......"

Nie zupełnie tak Ptaku , nie zupełnie. Enki przywłaszczył sobie tylko JHVH  "podpiął się" pod tą wielkość i wiedzę i przewartościował ją negatywnie.
Identycznie jak dawną swastykę ( wir)  zrobili hitlerowcy , została zbezczeszczona , odwrócona i zdeprawowana ta  bardzo stara wiedza.

Kiara Uśmiech Uśmiech   
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 07, 2011, 20:22:56 wysłane przez Kiara » Zapisane
ptak
Gość
« Odpowiedz #20 : Czerwiec 07, 2011, 14:40:41 »

"W starym Testamencie jest to mściwy, zazdrosny Jahwe (wg Kiary, Enki)......"

Nie zupełnie tak Ptaku , nie zupełnie. Enki przywłaszczył sobie tylko JHVH  "podpoił się" pod tą wielkość i wiedzę i przewartościował ją negatywnie.
Identycznie jak dawną swastykę ( wir)  zrobili hitlerowcy , została zbezczeszczona , odwrócona i zdeprawowana ta  bardzo stara wiedza.

Kiara Uśmiech Uśmiech   

Kiaro, z fragmentu innej Twojej wypowiedzi wynikało, że Enki to Jahwe, stąd moje odniesienie.

Cyt. „Jezeli przyjmujemy ze Enlil-Jezus to brat Enkiego to Enlil- Jezus napewno nigdy by nie zniszczyl czlowieka zadnym potopem ,to nie ten system wartosci.Czyli nie Enlil tylko Enki -Jahwe zadal ukarania czlowieka smiercia bo to on w rzeczywistosci wprowadzil krwawa ofiare ,jak rowniez jedzenie zabijanych zwierzat.”

To w końcu jak to jest z tym starotestamentowym Bogiem? Odwzorowany w Biblii został JHVH, czy podpięty pod niego Enki?

Edit:
No i kim jest w takim razie JHVH? Czy to Myśliciel PAN?
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 07, 2011, 14:50:33 wysłane przez ptak » Zapisane
songo1970


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 22
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 4934


KIN 213


Zobacz profil
« Odpowiedz #21 : Czerwiec 07, 2011, 16:11:06 »

proponuje małą klasyfikację pojęć, bo też się kręcimy w kółko, a nie ma pewności co kto ma na myśli pisząc o Bogu,-

1. Bóg – w ujęciu religijnym(KRK)
2. Bóg/bogowie – w ujęciu kosmologicznym, siewcy życia, czyli wyższe/starsze cywilizacje kosm.
3. Bóg/jednia – jako źródło/stwórca, pierwsza istota na poziomie pustki
4. Bóg/bogowie – istoty astralne/demony
5. Bóg/bogowie – w ujęciu mitologicznym(greckim, rzymskim)

do poprawki, uzupełnienia.. Mrugnięcie
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 07, 2011, 16:11:27 wysłane przez songo1970 » Zapisane

"Pustka to mniej niż nic, a jednak to coś więcej niż wszystko, co istnieje! Pustka jest zerem absolutnym; chaosem, w którym powstają wszystkie możliwości. To jest Absolutna Świadomość; coś o wiele więcej niż nawet Uniwersalna Inteligencja."
east
Gość
« Odpowiedz #22 : Czerwiec 07, 2011, 21:29:17 »

songo dokonałeś właśnie tego ,czego się obawiałem kilka postów wyżej. Ująłeś to świetnie w punktach .
Jak z Twojej klasyfikacji pojęciowej wynika "Bóg" dzieli ludzi podług, na przykład, definicji czy ujęć do widać choćby w poprzednich postach naszych Pań.

Dlatego, z całym szacunkiem, ja  odrzucam to pojęcie. Wolę zanurzyć się w to, czemu nie zaprzeczy nawet ateista - w świadomość. Ją można bowiem badać.
Zapisane
Strony: [1] |   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Strona wygenerowana w 0.061 sekund z 20 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

wild-reign madex magicalespackluporum companions managerzuzlowy