Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Maj 01, 2024, 23:08:09


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: 1 2 3 4 5 6 7 [8] 9 |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Z zycia KK w Polsce.  (Przeczytany 99569 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
zodiakus71
Gość
« Odpowiedz #175 : Listopad 16, 2011, 16:24:02 »

Jeśli to co mówi facet z filmiku jest choć w małej części prawdą to jest tylko objawem chorego państwa i urzędników sprawujących władzę w państwie . Trudno mieć pretensje do Kościoła i księży , że korzystają skoro państwo daje . To tak jak z niepłaceniem podatków , pobieraniem rent przez ludzi zupełnie zdrowych , nie zawieranie związku małżeńskiego i pobieranie dzięki temu zasiłku jako samotna matka i inne możliwości jakie daje nam aparat państwowy. Za czasów komuny państwo nie dotowało kościoła prawie wcale , nie było takiej opcji . Skoro obecne państwo chce dotować no cóż głupotą by było nie skorzystać .
« Ostatnia zmiana: Listopad 16, 2011, 19:05:05 wysłane przez zodiakus71 » Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #176 : Listopad 16, 2011, 16:41:44 »

Artku, tak wlasnie tam pisze. Sluchajac go, mozna dojsc do wielu przemyslen, jesli ktos chce. Ja np. nie chce. Zodiakus71 ma racje. Jak sie daje,
to bierz, jak beda bic to uciekaj.
Zapisane
arteq
Gość
« Odpowiedz #177 : Listopad 16, 2011, 22:10:25 »

Rafaelo, nie widzę na tym filmiku symptomów opętania jako takiego. To, że ktoś dał taki opis to jeszcze o niczym nie świadczy.
Zapisane
VulkanVIV
Gość
« Odpowiedz #178 : Listopad 17, 2011, 08:36:35 »

Co do Pana na tym filmiku w ciekawy sposób przedstawia swoje zdanie w moim mniemaniu. JA i tak będę szedł swoją ścieżką no ale jak widzę taki paradoks jak księżą itp zbierają NA BIEDNYCH POKRZYWDZONYCH .. to ja pytam gdzie tu logika wśród ludzi? Paradoks ?! świątynie za grube pieniądze wyrastają a w około biedne rozpadające się domy ? Ja jestem tylko zdziwiony ludzką głupotą.. na marginesie pokazałem filmik mamie ... zero logiki analizy wręcz ślepe bronienie kościoła.
SKORO kościół wykorzystuje słabość państwa i urzędników to z racji wartości jakich broni prezentuje  z tych pieniędzy stworzył by świetne warunki dla potrzebujących.... a jak jest ?

PS. o szkole że to kościół wymyślił ;] AMEN
Zapisane
arteq
Gość
« Odpowiedz #179 : Listopad 17, 2011, 09:48:26 »

KRK nie ma przed sobą innej opcji niż powrót do korzeni - do prawdziwej, żywej wiary. Docelowo zostaną prawdziwi księża i prawdziwi chrześcijanie, nie ma innej opcji. To już zaczeło się dziać, na szczęście. Widać to po pustoszejących kościołach, aktach apostazji. Dla mnie smutne jest, że ludzie którzy uważają się za bystrych stawiają znak równości pomiędzy księdzem a Bogiem i mówią wtedy - odejdę, bo ten ksiądz... Przecież w dzisiejszych czasach praktycznie w każdym domu jest auto - nie pasuje ten ksiądz, to 10 minut jazdy dalej jest inny. Niektórzy tak robią - widzę w "swoim" kościele sporo osób z sąsiedniej parafii, wyrażając w ten sposób protest. Czasami wydaje mi się, że w ramach KRK działają 2 kościoły - Kościół (jako wspólnota prawdziwych chrześcijan) i kościół jako hierarchia, przypominająca niekiedy strukturę firmy. Widzę jednak zmiany, powolone, ale mam nadzieję, że przyśpieszą. Cieżar na szczeście powoli się przenosi z kościoła na Kościół.
Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #180 : Listopad 17, 2011, 15:31:35 »

Masz racje, zaczelo sie to dziac. Prawdziwi wyznawcy nie opuszcza swojej wiary. Jednak jesli nie dociera do wladz ze dosc juz tego co znieksztalcilo
kosciol, calkiem normalnie przestaja brac udzial w tej maskaradzie. Cos co sie rodzi, przychodzi na swiat w bolach, tak tez zaczelo sie w KK.
Zycze pomyslnego porodu, a zmiany musza nastapic nie ma innego wyjscia.
Pozdrawiam serdecznie. Rafaela
Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #181 : Listopad 23, 2011, 14:43:51 »

                                                                        Co będzie z Funduszem Kościelnym?

mp / ms | EKAI | 21 Listopad 2011 | Komentarze (1)

- Najlepszy system to taki, który daje ludziom możliwość w sposób wolny zadecydować, czy chcą wesprzeć Kościół, którego są członkami. A realizowane jest to często przez odpis części podatku. Abp Stanisław Budzik, szef Kościelnej Komisji Konkordatowej deklaruje, że Episkopat jest gotów do rozmów z rządem w sprawie przekształceń Funduszu.
Fundusz Kościelny został powołany na mocy art. 8 ustawy z dnia 20 marca 1950 r. o przejęciu przez Państwo dóbr martwej ręki, poręczeniu proboszczom posiadania gospodarstw rolnych i utworzeniu Funduszu Kościelnego jako formy rekompensaty dla kościołów za przejęte przez państwo nieruchomości ziemskie.

Dołącz do nas na Facebooku

Fundusz ten – w świetle ustawy – miał być funduszem rekompensacyjnym, działającym w ten sposób, że za przejęte dobra Kościół otrzymuje pieniądze na konkretne cele. Nigdy to nie zostało zrealizowane. W okresie komunistycznym Fundusz służył głównie na finansowanie działalności wymierzonej przeciwko Kościołowi, m.in. na wspomaganie księży patriotów. Po 1989 r. zasady działania Funduszu zostały zmienione, a większość jego wydatków obejmuje dopłaty do składek emerytalnych duchownych różnych wyznań. Jego budżet nie odnosi się w żaden sposób do wielkości dóbr zabranych Kościołowi, lecz stanowi wyłącznie wyraz uznaniowości ze strony państwa.

Ks. prof. Walencik wykazuje, że nieprawdą jest jakoby Kościołowi został zwrócony cały majątek na skutek działalności Komisji Majątkowej. Komisja ta zwracała wyłącznie nieruchomości, które zostały zabrane z pogwałceniem PRL-owskiego prawa. Roszczenia kościelnych osób prawnych zgłoszone do komisji opiewały na blisko 100 tys. ha, a Komisja Majątkowa zwróciła tylko nieco ponad 65 tys. ha. - A co z roszczeniami, które nie zostały w ogóle zgłoszone do Komisji Majątkowej? – pyta retorycznie.

Kto pyta nie błądzi - odpowiedz na pytania naszych użytkowników

Wyjaśnia ponadto, że przez lata wysokość budżetu Funduszu Kościelnego była niedoszacowana. Po zamknięciu Komisji Majątkowej i odliczeniu tego, co zwrócono, budżet Funduszu Kościelnego powinien wynosić nie 90 mln, ale około 200 mln zł. rocznie. Państwo polskie jest więc nadal wiele winne Kościołowi.

Fundusz Kościelny stanowi obecnie wyodrębnioną pozycję budżetu państwa w części: wyznania religijne oraz mniejszości narodowe i etniczne. Dysponentem jest minister właściwy do spraw wyznań religijnych oraz mniejszości narodowych i etnicznych – obecnie Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji.

Środki Funduszu, stosownie do art. 9 ust. 1 ustawy z 20 marca 1950 r. i rozporządzenia Rady Ministrów z 23 sierpnia 1990 r. w sprawie rozszerzenia celów Funduszu Kościelnego, teoretycznie mogą być przeznaczane na wspomaganie działalności charytatywnej, oświatowo-wychowawczej i opiekuńczo-wychowawczej, a w tym domy opieki społecznej, specjalistyczne zakłady dla głęboko upośledzonych dzieci i dorosłych, domy starców, domy samotnej matki, schroniska dla bezdomnych i jadłodajnie, oraz zakłady wychowawcze i specjalnej troski bądź domy dziecka prowadzone przez kościelne osoby prawne.

Dotacje z Funduszu mogą być ponadto udzielane na remonty i konserwację zabytkowych obiektów o charakterze sakralnym, ale tylko na podstawowe prace zabezpieczające.
Zgodnie z ustawą z 13 października 1998 r. o systemie ubezpieczeń społecznych Fundusz Kościelny finansuje składki na ubezpieczenie emerytalne, rentowe i wypadkowe duchownych, nie podlegających tym ubezpieczeniom z innych tytułów, w wysokości 80 proc., a za członków zakonów kontemplacyjnych klauzurowych i misjonarzy w okresach pracy na terenach misyjnych w 100 proc. Zatem każdy duchowny (który nie jest zatrudniony na umowę o pracę) sam płaci 20 proc. składki emerytalnej, a 80 proc. dopłaca do niej Fundusz Kościelny.

Według rzecznika ZUS z Funduszu Kościelnego finansowane są składki za 23 tys. duchownych różnych wyznań i 1,5 tys. alumnów, którzy mają finansowaną tylko składkę zdrowotną. Obejmuje to ok. 40 proc. duchownych katolickich, których w Polsce jest w sumie 52,5 tys. Wedle danych z 2009 r. jest w Polsce 24 tys. 455 księży diecezjalnych, 5 tys. 687 zakonnych, 1 tys. 149 braci zakonnych oraz 21 tys. 338 sióstr zakonnych.

Duchowni, którzy są zatrudnieni na podstawie umowy o pracę (np. jako katecheci, wykładowcy, kapelani np. więzienni, szpitalni, wojskowi, dziennikarze), sami opłacają składki emerytalne. W przypadku innych opłaty te pokrywane są z Funduszu Kościelnego. W 2011 r. na fundusz przekazano 89 mln zł, czyli 0,03 proc. budżetu państwa. W ostatnich latach Fundusz swe środki niemal w całości przeznacza na dopłaty do składek ubezpieczeniowych osób duchownych.

Warto zaznaczyć, że składki te płacone są od najniższego ustawowo obowiązującego wymiaru wynagrodzenia. W wyniku tego duchowni – za których składki opłaca Fundusz – otrzymują najniższe możliwe emerytury, w wysokości kilkuset złotych miesięcznie. Nie starcza to nawet na zaspokojenie ich najbardziej elementarnych potrzeb, nie mówiąc już o opiece niezbędnej w przypadku osób przewlekle chorych. Wszystkie diecezje zatem zmuszone są do finansowego wspomagania swych księży emerytów. Np. archidiecezja poznańska wspomaga każdego z księży emerytów (żyjących samodzielnie) kwotą 650 zł. miesięcznie, do czego dochodzi zwrot połowy wydatków na lekarstwa oraz równowartość stypendiów mszalnych, o ile ich stan zdrowia nie pozwala na sprawowanie mszy św.

Ks. prof. Walencik zaznacza, że jeśliby duchowni płacili składki na ZUS adekwatne do wysokości ich rzeczywistych zarobków, ich emerytury znacznie by wzrosły.

Ponadto stosownie do ustawy z 27 sierpnia 2004 r. o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych składki na ubezpieczenie zdrowotne duchownych oraz alumnów wyższych seminariów duchownych i teologicznych, z wyłączeniem duchownych będących podatnikami podatku dochodowego od osób fizycznych lub zryczałtowanego podatku dochodowego od przychodów osób duchownych, są finansowane także z Funduszu Kościelnego.

Jak mogłoby zatem dokonać się postulowane przez stronę kościelną przekształcenie Funduszu Kościelnego?

Ks. Walencik podkreśla, że jeśli istnieje wola polityczna pełnego uregulowania spraw finansowych Kościoła, to drogą ku temu jest realizacja przepisu art. 22 konkordatu. Dodaje, że nie trzeba renegocjować konkordatu, ale wystarczy go wypełnić. Winno to nastąpić na drodze współpracy komisji konkordatowych: państwowej i kościelnej. W wypracowaniu takich rozwiązań winien uczestniczyć także nuncjusz apostolski. - Wszystkie te strony winny przystąpić do odpowiednich negocjacji, by wypracować nowy, całościowy model finansowania związków wyznaniowych w Polsce – konstatuje ekspert.
Dodaje, że konkordat przewiduje możliwość dwojakich rozwiązań w tym zakresie. Może być to „umowa parcjalna” między Polską a Stolicą Apostolską nt. kwestii finansowych, bądź ustawa krajowa. W tym drugim wypadku negocjacje z rządem mogą być prowadzone przez Konferencję Episkopatu z upoważnienia Stolicy Apostolskiej. Wówczas – po podpisaniu odpowiedniej umowy między przedstawicielami KEP upoważnionymi przez Stolicę Apostolską a rządem – sprawy finansowe dotyczące Kościoła mogłyby zostać uregulowane w formie ustawy uchwalonej na podstawie tej umowy.

- Podkreślam, że strona kościelna zgadza się na przekształcenie Funduszu, gdyż jego funkcjonowanie było niezgodne z literą prawa. Zamiast służyć Kościołowi, przez całe lata służył walce z Kościołem – wyjaśnia z kolei abp Stanisław Budzik, przewodniczący Kościelnej Komisji Konkordatowej.

Abp Budzik dodaje, że w niemal każdym z demokratycznych krajów europejskich został przyjęty określony sposób finansowania Kościoła, umożliwiający realizację jego celów wobec społeczeństwa. - Najlepszy system – zdaniem arcybiskupa – to taki, który daje ludziom możliwość w sposób wolny zadecydować czy chcą wesprzeć Kościół, którego są członkami. A realizowane jest to często przez odpis części podatku.

- Nie chcemy obowiązkowego podatku kościelnego, jak w np. Niemczech - deklaruje abp Budzik. - Chcemy natomiast zachować to, co w tradycji polskiej zawsze istniało, czyli dobrowolne ofiary na Kościół.

- Chodzi o to, by obywatel, a zarazem wierny Kościoła, mógł zadecydować o tej małej cząstce swego podatku, którą mógłby odpisać na rzecz wybranego związku wyznaniowego. Jest to rozwiązanie istniejące już w Europie i z tych dobrych doświadczeń można by skorzystać – konstatuje przewodniczący Kościelnej Komisji Konkordatowej.

http://religia.onet.pl/publicystyka,6/co-bedzie-z-funduszem-koscielnym,23134,page1.html

.....................................................................

                                                                                        Pieniądze w parafii

Dyskusja na temat finansów Kościoła wywołuje niepotrzebne emocje, nie tylko zresztą w Polsce. „Benzyną” najczęściej dolewaną do ognia jest niewiedza i rodzące się z niej mity oraz stereotypy. Przyjrzyjmy się zatem niektórym faktom
Czym innym są finanse Kościoła jako instytucji, czym innym jest indywidualny zarobek księdza, a czym innym jest budżet każdej parafii. Ten ostatni interesuje ludzi chyba w największym stopniu, bo to głównie na nich spoczywa odpowiedzialność za utrzymanie kościołów i kaplic.

Cena czy inwestycja?

Ks. Alfred Szkróbka przez kilkadziesiąt lat pełnił funkcję proboszcza średniej wielkomiejskiej parafii. – Głównym źródłem zasilającym kasę parafialną jest coniedzielna taca – mówi. – Można powiedzieć, że średnio jedna złotówka przypada na parafianina, który w niedzielę uczestniczy we mszy św. Jeśli więc w danej wspólnocie do kościoła przychodzi 2 tys. osób, tyle samo pieniędzy jest w kasie parafialnej. Trzeba jednak pamiętać, że mniej więcej zbiórka z jednej niedzieli w miesiącu przeznaczana jest na cele Kościoła powszechnego czy też Kościoła diecezjalnego. Trzeba przecież wspomagać wydział teologiczny, seminarium duchowne, instytucje archidiecezjalne, media i misje.

Dołącz do nas na Facebooku

– Ja nawet zaryzykuję twierdzenie, że takie zbiórki miały miejsce częściej niż raz w miesiącu – twierdzi ks. Gerard Gulba, który zarządzał wielotysięczną parafią w centrum dużego miasta. – Sprawą, która przez lata spędzała mi sen z oczu, było opłacenie katechetek. W naszej parafii było wtedy aż siedem pełnych etatów, więc jeśli do comiesięcznego uposażenia doliczy się jeszcze koszty ubezpieczenia, potrzebne były specjalne kolekty na rzecz katechizacji.

Ks. Gulba jest pewny, że dzisiaj przerzucenie kosztów katechizacji na parafie byłoby obciążeniem nie do uniesienia. – Sam się dziwię – wspomina – że wtedy daliśmy radę. Ale ludzie doskonale wyczuwali potrzebę katechizacji. Wśród nich byli rodzice czy dziadkowie dzieci w wieku szkolnym, którzy życzyli sobie wychowania katolickiego, a pozostali parafianie zdawali sobie sprawę, że ludzie po dobrej formacji religijnej o wiele rzadziej trafiają do więzienia, rzadziej kradną czy stosują przemoc. Katechizacja jest więc dobrą inwestycją państwa na przyszłość, a nie zbędnym balastem.

Kto pyta nie błądzi - odpowiedz na pytania naszych użytkowników

– Oprócz katechizacji, która przez lata obciążała parafie do granic możliwości, w dalszym ciągu mamy do czynienia z ciężarem etatów – twierdzi ks. Szkróbka. – Niektórzy formułują czasem nawet roszczenia, że na cmentarzu przydałby się stróż, a w domu parafialnym kawiarnia z prawdziwego zdarzenia. O ile można sobie pozwolić na podobne pomysły w dużej parafii, o tyle małe wspólnoty coraz częściej nie mogą związać końca z końcem.

Oprócz etatów obciążających parafialne budżety (np. kościelnego czy organisty) księża proboszczowie najczęściej wyliczają koszta: mediów (woda, prąd), ogrzewania, wywozu śmieci z cmentarza, ubezpieczeń.

– Nie wyobrażam sobie w dzisiejszych czasach jakichś wielkich inwestycji – mówi ks. Gulba. – Ceny materiałów i usług są tak horrendalne, że niezbędna jest daleko idąca ostrożność. – Do inwestycji trzeba było się przygotowywać przez dłuższy okres – dodaje ks. Gulba. – Na malowanie czy remont figur najczęściej zbieraliśmy przez długie lata.
„Codzienna Orkiestra Kościelnej Pomocy”

Ks. Zenon Drożdż o swoim budżecie mówi, że dopinany jest na bieżąco. – Księża nie mają wielkich oszczędności, muszą nieraz długo oszczędzać na remonty czy ewentualne zabezpieczenie nagłych napraw –mówi. – Niekiedy też, szczególnie jeśli mamy do czynienia z wielkim remontem, parafie przez jakiś czas muszą spłacać zaległe płatności.

Ks. Drożdż zwraca też uwagę na społeczne znaczenie parafii. O ile, jego zdaniem, cała Polska zachwyca się jednorazową akcją „Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy”, o tyle należałoby też oddać hołd „Codziennej Orkiestrze Kościelnej Pomocy”, która działa we wszystkich parafiach całej Polski. – W wielu miejscach przed laty wybudowano np. domy katechetyczne – mówi. – Dzisiaj nie zawsze mogą one służyć katechezie, ale niejednokrotnie wykorzystywane są przez różne grupy. U nas jest np. grupa „Sanis” dla starszych, schorowanych i niedowidzących – mogą u nas owocnie spędzić czas. Niekiedy Kościół wspomaga nawet konkretne szkoły, bo niektóre zajęcia odbywają się w kościelnych budynkach. Wreszcie należy tu wspomnieć o szerokiej działalności charytatywnej – dostarczamy pomieszczeń, szukamy wolontariuszy, którzy roznoszą żywność zapewnioną z pomocy unijnej.

Ks. Gulba wspomina o parafialnej ochronce, która przez dziesięciolecia wychowała wiele pokoleń dzieci z rodzin patologicznych. – Czasem można było liczyć na jakieś dofinansowanie – mówi. – Ale główny ciężar finansowania tego rodzaju inicjatywy spoczywał na parafianach. Niektórzy dobrodzieje co jakiś czas zabezpieczali mały posiłek, a wolontariusze każdego dnia odrabiali z dziećmi zadania i prowadzili działalność wychowawczą, ale rachunki za gaz, wodę i prąd trzeba było płacić samemu. Kiedy pojawiła się konieczność wymiany dachu, też nie można było liczyć na żadne dofinansowanie.

– Do tego dochodzą ogromne wydatki związane z dofinansowywaniem wyjazdów wakacyjnych – dodaje ks. Drożdż. – Każdego lata pojawiają się oazowicze czy ministranci, którzy potrzebują na rekolekcje. Niekiedy także parafie organizują wyjazdy. Niemal każdego dnia do probostw pukają też indywidualni parafianie, którzy nagle znaleźli się w trudnej sytuacji i trzeba im pomóc.

O organizowaniu takiej pomocy mogą tylko pomarzyć parafie biedne, których nie brakuje w wielu zakątkach Polski. – Jeśli jest się proboszczem w miejscowości, gdzie kiedyś ludzie pracowali w PGR-ze, a dzisiaj klepią biedę, nie można nawet marzyć o wielkiej działalności charytatywnej – mówi anonimowy ksiądz z zachodu Polski. – Organizujemy wprawdzie doraźną pomoc, ale głównie dzięki zasobom Caritas i innych organizacji. My staramy się jedynie dbać o kościelne budynki, by nie popadły w ruinę. Ludzie są u nas biedni.
To wszystko już było

Księża pamiętający czasy socjalizmu ze smutkiem wsłuchują się dziś w postulaty niektórych polityków. – Do dziś pamiętam kontrole państwowych urzędników – wspomina ks. Gulba. – Mimo że w wielu przypadkach ze strony indywidualnych osób spotykała nas życzliwość, generalnie mieliśmy do czynienia z opresyjną działalnością państwa, które także na drodze finansowych uregulowań próbowało podzielić duchowieństwo i za pomocą ulg skłonić je do lojalności wobec władzy ludowej.

– Nasze podatki płacimy także za osoby, które są wrogami Kościoła – dodaje ks. Drożdż. – Tam, gdzie są zameldowane, proboszcz jest zobowiązany zapłacić za nie podatek, bo jego wielkość naliczana jest nie od liczby osób, które chodzą co niedzielę do kościoła – nawet nie od liczby ochrzczonych – ale od liczby wszystkich mieszkańców parafii, również tych niewierzących.

Ks. Szkróbka wspomina czasy, kiedy księża nie mogli się ubezpieczyć. – W szpitalu czy przychodni trzeba się było leczyć prywatnie – mówi. – Nie było problemu z usunięciem zęba, ale już poważniejsze leczenie stawało się ogromnym wyzwaniem finansowym.

Dla wielu więc obserwatorów życia publicznego w Polsce pomysły polityków zmierzające do obciążania Kościoła na rzecz państwa są kuriozalne i nie mają logicznych podstaw. Sprawą oczywistą jest, że Kościół katolicki, jak każda inna wspólnota czy instytucja, potrzebuje do pełnienia swojej misji oprócz wolności także środków materialnych.

Jak wynika z ustaleń KAI, po 1918 r. Kościół posiadał 868 majątków o łącznej powierzchni 204640 ha. Ten stan posiadania w okresie międzywojennym wzrósł – głównie na skutek zwrotu części zagarniętych dóbr – do 382833 ha ziemi w 1939 r. Nieruchomości kościelne stanowiły 9,6 proc. ziemi w kraju.

Komunistyczne konfiskaty

Na skutek zmian terytorialnych po II wojnie światowej Kościół utracił bezpowrotnie dobra na terenach zagarniętych przez ZSRR. Na pozostałym obszarze władze przystąpiły do konfiskaty po kilku latach, chcąc w pierwszym rzędzie rozprawić się z konkurencyjnymi nurtami politycznymi. Mianowany przez Sowietów tzw. Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego ograniczył się do przejęcia lasów stanowiących własność instytucji kościelnych. Atak nastąpił w końcu lat czterdziestych. Pierwszym krokiem była likwidacja dzieł charytatywnych. Ustawa z 28 października 1948 r. o zakładach społecznych służby zdrowia upaństwowiła kościelne szpitale. 8 stycznia 1951 r. przejęto kościelne apteki. 23 stycznia 1950 r. poddano pod państwowy zarząd majątek Caritas.
20 marca 1950 r. Sejm przyjął „ustawę o przejęciu przez państwo dóbr martwej ręki, poręczeniu proboszczom oraz Funduszu Kościelnym”. Stanowiła ona, że upaństwowieniu bez odszkodowania podlegać będą grunty rolne Kościoła i innych związków wyznaniowych. Wyjątkiem miały być gospodarstwa proboszczowskie o powierzchni do 50 ha oraz do 100 ha na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Ponadto Episkopatowi, który podpisał porozumienie z rządem 14 kwietnia 1950 r., udało się wynegocjować pozostawienie po 5 ha dla każdego domu zakonnego, po 50 ha dla biskupów diecezjalnych oraz po 50 ha dla seminariów. Wyłączone spod konfiskaty miały być też budynki kościelne.

Konfiskowano jednak zazwyczaj wszystko. Zabrano Kościołowi do 150 tys. ha. W dwa lata później skonfiskowano majątek fundacji i stowarzyszeń religijnych. W kolejnych latach władze odbierały budynki w ramach np. „laicyzacji szkolnictwa”.
Do dnia dzisiejszego – w świetle szacunków – Kościół odzyskał niecałe 20 proc. zagarniętych nieruchomości.

http://religia.onet.pl/publicystyka,6/pieniadze-w-parafii,23035,page1.html


« Ostatnia zmiana: Listopad 23, 2011, 14:47:48 wysłane przez Rafaela » Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #182 : Listopad 23, 2011, 14:54:08 »

                                                                  "To kłamstwo, że Kościół nie płaci podatków"

rm / pm | EKAI | 17 Październik 2011 | Komentarze (17)


Kłamstwem w kampanii wyborczej było twierdzenie, że Kościół nie płaci podatków. Proboszczowie płacą podatek od liczby osób mieszkających na terenie parafii, nawet tych niewierzących - powiedział biskup Henryk Tomasik, odnosząc się do wypowiedzi Janusza Palikota.
Biskup radomski tłumaczył m.in. kwestie finansów Kościoła w cotygodniowej audycji „Kwadrans dla Pasterza” na antenie Radia Plus Radom.

Bp Tomasik stwierdził, że ostatnie wybory parlamentarne stawiają duże znaki zapytania i zmuszają nas do odpowiedzi na następujące pytanie: jakiej chcemy Polski, co ma być fundamentem życia społecznego, politycznego i gospodarczego oraz polskiej kultury. Stwierdził, że podczas wyborów nie powinna nas charakteryzować tylko postawa negacji.

Dołącz do nas na Facebooku

- Tak było teraz, w postawach wielu ludzi, także młodych. To był wybór protestu, który w dużym stopniu zdecydował o obecnym układzie sił w parlamencie - mówił biskup. - Zastanawia fakt, że bardzo łatwo Polakom można coś zasugerować, że można nawet posłużyć się kłamstwem - dodał, wskazując na hasła przedwyborcze np. o potrzebie opodatkowania Kościoła, który ich rzekomo nie płaci. - Wszyscy księża proboszczowie i wikariusze płacą podatki - tłumaczył bp Tomasik. - Jest to podatek zryczałtowany w zależności od mieszkańców przebywających na terenie parafii. To paradoks, że za osobę, która domaga się opodatkowania księży, proboszcz płaci podatek. Nawet gdyby połowa mieszkańców była niewierząca, to i tak parafia zapłaci podatek za wszystkich. To przykład, jak na kłamstwie można budować program wyborczy - powiedział biskup radomski.

Kto pyta nie błądzi - odpowiedz na pytania naszych użytkowników

Jednocześnie wyraził zaniepokojenie, że wszyscy w małym stopniu próbują dociekać prawdy. Z przykrością stwierdził też, że za mało jest dzisiaj refleksji nad wartościami i normami moralnymi, które powinny być priorytetem w dzisiejszym życiu społecznym.

Bp Tomasik mówił także, że potrzebne jest pogłębienie rozumienia Kościoła. Powiedział, że poważnym błędem, który popełniają dziennikarze i politycy oraz my sami, jest utożsamianie Kościoła z osobą księdza. - Kościół tworzą wszyscy wierni, świeccy i duchowni. Dlatego też stowarzyszenia i ruchy katolickie powinny dynamiczniej uczestniczyć w tworzeniu środowiska chrześcijańskiego. To jest zadanie Klubów Inteligencji Katolickiej, Akcji Katolickiej, czy Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. Te organizacje mają bardzo ważny cel - kształtowanie życia społecznego w duchu katolickiej nauki społecznej. W pewnych sytuacjach te organizacje powinny być bardziej aktywne i pomagać innym w rozumieniu roli katolika w życiu i pomagać w kształtowaniu poczucia odpowiedzialności za ojczyznę - podkreślił bp Henryk Tomasik.
...................................................
                                                     Zasady zarządzania dobrami materialnymi Kościoła

st / pm | EKAI | 14 Październik 2011 | Komentarze (Cool

Episkopat Polski postanowił utworzyć zespół, który opracuje zasady zarządzania finansami Kościoła w Polsce. Poinformował o tym biskupów zgromadzonych na Zebraniu Plenarnym Konferencji Episkopatu Polski w Przemyślu biskup tarnowski, Wiktor Skworc.
Bp Skworc w wypowiedzi dla KAI przypominał, że sprawa ta była już poruszana w sierpniu w Częstochowie na zebraniu biskupów diecezjalnych, gdyż to właśnie biskup diecezjalny jest odpowiedzialny za administrowanie majątkiem diecezjalnym. W Przemyślu poinformowano ogół konferencji episkopatu, że istnieje wola uporządkowania pewnych spraw.

Dołącz do nas na Facebooku

- Jeśli weźmiemy do ręki uchwały II Synodu Plenarnego, to nie znajdziemy tam ani słowa na temat spraw finansowych Kościoła - administracji majątkiem kościelnym. Trzeba opracować jakiś aneks, który byłby wskazaniem dla całej Polski - mówił bp Skworc.

Kto pyta nie błądzi - odpowiedz na pytania naszych użytkowników

– Jeżeli chcemy jakiejś reformy finansów Kościoła w Polsce, to musimy je uporządkować. Posłuży to przejrzystości, ukazaniu finansów kościelnych zarówno na poziomie parafialnym jak i diecezjalnym. Przecież ci, którzy powierzają nam swoje ofiary mają prawo do tego, żeby wiedzieć jak są one administrowane, ja są wykorzystywane przez Kościół dla celów duszpasterskich! – powiedział biskup tarnowski. Zauważył zarazem, że wielu księży już to robi, zarówno proboszczów jak i biskupów – i wierni mają już wiele informacji na ten temat, dotyczy to zwłaszcza działalności charytatywnej.

Biskupi utworzą zespół, który opracuje wskazania, które po zatwierdzeniu przez Konferencję Episkopatu Polski będą obligatoryjne dla całego Kościoła w Polsce. Biskup tarnowski zaznaczył, że będzie to wymagało trochę czasu. Zespół ma wypracować dokument, który będzie dla biskupów diecezjalnych punktem odniesienia, żeby – jak się wyraził bp Skworc „te sprawy były jasne, żebyśmy nie potykali się ciągle o dziedzictwo PRL”.

- Chodzi też o to, żeby przełamać pewne mity, bo powtarzanie plotek o bogactwie Kościoła nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. My biskupi wiemy, z jakimi problemami borykają się diecezje i parafie. Dobrze, żeby tę rzeczywistość także od strony finansów poznali wierni i wszyscy obywatele naszego kraju. Bo przecież sprawy te nie są nikomu zastrzeżone. Możemy o tym mówić, sprawy jasno przedstawiać i o nich informować – podsumował sprawę bp Skworc.
.........................................................

Ile dajemy na tacę?

MW | KAI | 10 Listopad 2011 | Komentarze (48)

Ile dajemy na tacę?

Miesięcznie średnio 18,9 zł, czyli o 1,3 zł mniej niż trzy lata temu - wynika z najnowszych badań przeprowadzonych przez CBOS. Wzrósł odsetek osób, które nie wspierają finansowo parafii, do której należą.

Fot. Getty Images/FPM
W 2008 r. było to 20, obecnie 25 proc. ankietowanych pytanych przez CBOS o troskę o materialne potrzeby Kościoła. 57 proc. respondentów podała konkretną kwotę przeznaczaną miesięcznie na Kościół, 25 proc. badanych przyznało, że nie składa żadnej ofiary na tacę.

Dołącz do nas na Facebooku

Ankietowani przeznaczają na ofiarę od złotówki do 300 zł miesięcznie – średnio 18,9 zł. Wysokość datków na Kościół zależy od zaangażowania w praktyki religijne oraz od poziomu wykształcenia, sytuacji materialnej i zawodowej. Spośród osób, które zadeklarowały konkretne kwoty, stosunkowo najwięcej przeznaczają na tacę prywatni przedsiębiorcy, dalej gospodynie domowe, pracownicy usług, praktykujący kilka razy w tygodniu, osoby w wieku od 35 do 44 lat, zadowolone ze swojej sytuacji materialnej, o miesięcznym dochodzie od 751 zł do 1000 zł, o lewicowych poglądach, legitymujące się wyższym wykształceniem (średnio odpowiednio od 29,6 do 24,9 zł na miesiąc). Więcej na tacę przeznaczają mieszkańcy średnich i dużych miast.

Z badań wynika również, że ok. 95 proc. badanych deklaruje się jako katolicy, 92 proc. to osoby wierzące, a więcej niż połowa praktykuje regularnie. Powodzeniem cieszą się inicjatywy parafialne: pielgrzymki krajowe (najwięcej, bo 27 proc. ankietowanych) i zagraniczne, imprezy kulturalne i sportowo-turystyczne), a z formy pomocy korzystają dwie piąte badanych, także niewierzący i niepraktykujący.

Kto pyta nie błądzi - odpowiedz na pytania naszych użytkowników

Do nieodpłatnej pracy na rzecz parafii przyznaje się 31 proc. ankietowanych. Od 2005 r. zmalał odsetek praktykujących w lokalnej parafii, przybyło zaś osób, uczestniczących w praktykach religijnych poza swoim kościołem parafialnym. Od trzech lat nie zmieniła się grupa niepraktykujących – deklaruje tak 15 proc. badanych, o 5 proc. więcej niż w roku 2005. Okazuje się, że lokalna parafia jest centrum życia religijnego dla mieszkańców wsi i małych miast oraz dla osób często i regularnie praktykujących, w wieku minimum 65 lat, rolników, emerytów oraz o najniższych dochodach.

W różnych kościołach praktykują mieszkańcy największych miejscowości, przedstawiciele kadry kierowniczej i specjaliści wyższego szczebla, osoby z wyższym wykształceniem, młodzież studiująca i ucząca się. Najczęściej są to osoby nieregularnie praktykujące religijnie. Nieco ponad trzy czwarte ankietowanych nie ma wpływu ani aspiracji, by współdecydować o sprawach parafii. Zainteresowanych jest tym 12 proc. ankietowanych.
...

Mysle ze najpierw trzeba przeczytac wszystkie tematy ktore dzisiaj wstawilam. Jest to interesujace, jaki punkt widzenia ma kosciol na sprawy
dochodow, podatkow i kosztow. Cisnie sie pytanie, czy tak jest naprawde?.

Pozdrawiam serdecznie. Rafaela

                     .

« Ostatnia zmiana: Listopad 23, 2011, 15:00:13 wysłane przez Rafaela » Zapisane
Betti
Gość
« Odpowiedz #183 : Listopad 23, 2011, 21:25:06 »

Tak rozliczają księży za granicą
Hierarchowie Belgii zarabiają nawet 37 tys. zł. Jednak większość księży na świecie musi się zadowolić pensją poniżej średniej krajowej i niską emeryturą. Czy zapowiedź premiera upodobni nasz system finansowania Kościoła do światowych standardów?

Opłacanie i opodatkowanie duchownych jest zróżnicowane w poszczególnych krajach. Księża dostają od kilkuset do 8,4 tys. euro (37 000 zł) miesięcznie. Ale już emerytury mogą być kilka razy niższe.
Belgia
W Belgii księża otrzymują od państwa pensję, a jej wysokość zależy od stanowiska. Najniższą 1600 euro pobierają proboszczowie, diakoni oraz księża i osoby laickie pomagające w parafiach. Wynagrodzenie rośnie wraz ze stopniem w hierarchii, ale jest zwykle niższe niż osób zatrudnionych poza prawem wyznaniowym. Nie dotyczy to hierarchów Kościoła, którzy zwykle zarabiają więcej niż osoby świeckie oraz duchowni innych wyznań. Biskupi otrzymają do 8400 euro brutto miesięcznie.

Państwo opłaca duchownym również emerytury. Ich wysokość jest równa ostatniej pensji.
Czechy
W Czechach emerytury duchownych wylicza się w ten sam sposób, co emerytury wszystkich obywateli. Nie istnieje żaden specjalny fundusz dla księży-emerytów.

Duchowni w Czechach są traktowani jak pracownicy sfery budżetowej, ale ich zarobki są nieco niższe od urzędników i wynoszą obecnie około 70 proc. średniej krajowej (ok. 16 tys. koron, czyli 2750 zł). Stąd też księża otrzymują niższe emerytury.
Hiszpania
W Hiszpanii składki emerytalne księży opłaca Kościół, potrącając im je z pensji.

Kościół otrzymuje z budżetu ok. 12 mln euro miesięcznie. Pieniądze te są przeznaczane na podstawowe potrzeby związane z utrzymaniem diecezji. Reszta środków pochodzi przede wszystkim z bezpośrednich ofiar wiernych. Od 2007 r. istnieje możliwość przekazania na Kościół 0,7 proc. podatku dochodowego. Według Centrum Studiów Socjologicznych (CIS) średnio co roku ok. 30 proc. podatników przekazuje swoje 0,7 proc. na Kościół katolicki, co daje ok. 150 mln euro rocznie.

Pensje wypłacane są przez kurie, które pokrywają najniższą składkę ubezpieczenia społecznego, co uprawnia księży do korzystania ze służby zdrowia, ale nie daje im prawa do zasiłku chorobowego
Francja
We Francji, gdzie od 1905 r. obowiązuje ścisły rozdział religii od państwa, dochody kościelne pochodzą wyłącznie z datków wiernych. Według dziennika "Le Figaro" średnia pensja księży, w tym biskupów, wynosi ok. 950 euro miesięcznie, czyli mniej niż płaca minimalna (blisko 1100 euro), przy czym duchowni mają zapewnione mieszkanie, ale muszą płacić za wyżywienie.

Księża katoliccy - podobnie jak duchowni innych wyznań, np. islamscy imamowie czy mnisi buddyjscy - podlegają od 1979 r. państwowemu systemowi emerytalnemu. Stworzono oddzielną kasę ubezpieczeń dla duchownych. Oprócz bardzo niskiej kwoty państwowej emerytury (350-650 euro) księża otrzymują specjalny dodatek, wypłacany bezpośrednio przez diecezje. W otrzymują ok. 880 euro miesięcznie (2010).
Niemcy
Składki na ubezpieczenie społeczne i emerytalne księży i pastorów płacą Kościoły. Składki trafiają na kościelne fundusze emerytalne, niezależne od państwowego systemu emerytalnego.

Kościoły opłacają uposażenia i emerytury księży i pastorów wyłącznie z własnych środków. Głównym źródłem dochodów jest dobrowolny podatek kościelny, pobierany od członków wspólnoty religijnej.

Obecnie w większości z 16 niemieckich krajów związkowych wynosi on 9 proc. podatku dochodowego, a w Bawarii i Badenii-Wirtembergii - 8 proc. Aby go nie płacić, trzeba wystąpić ze wspólnoty kościelnej, tracąc możliwość między innymi prawo do sakramentów.
Wielka Brytania
W Wielkiej Brytanii duchowni traktowani są jako osoby pracujące na własny rachunek i rozliczają się z przychodów jako indywidualni podatnicy. Kościół nie otrzymuje żadnych subwencji od państwa.

Z pensji automatycznie potrąca się im składkę na ubezpieczenie społeczne. Duchowni na ogólnych zasadach korzystają z ulg podatkowych. Opłacani są poniżej średniej krajowej, na poziomie nieco wyższym niż dwukrotna wysokość ustawowej płacy minimum.

Przychód z pogrzebów, ślubów, zbiórek itd. z poszczególnych parafii trafia do diecezji i przeznaczany jest głównie na fundusz płac. Jeśli duchowny osiąga dodatkowe dochody np. z nauczania czy publicystki, to musi to wykazać w swym corocznym zeznaniu podatkowym.
Stany Zjednoczone
W USA duchowni różnych wyznań otrzymują emerytury państwowe oraz kościelne, korzystają także z rozmaitych indywidualnych planów emerytalnych.

Księża katoliccy w USA, jak wszyscy obywatele, płacą podatki na federalny fundusz ubezpieczenia społecznego (Social Security) i z tego tytułu mają prawo do państwowej emerytury.

Ponieważ jak na warunki amerykańskie jest ona niewielka - wynosi niecałe 1000 dolarów miesięcznie - księża otrzymują też emeryturę z kościelnego funduszu emerytalnego. Jej wysokość zależy od diecezji, ale średnio wynosi 2000 dolarów miesięcznie. Na fundusz składają się sami księża w toku swej pracy duszpasterskiej oraz Kościół.

Poza emeryturą z Social Security zdecydowana większość pastorów otrzymuje emerytury z planów emerytalnych swoich Kościołów.

Włochy
Konferencja Episkopatu Włoch płaci duchownym od 883 do 1376 euro.

Pensje księżom są wypłacane z funduszu, zgromadzonego dzięki zasadzie "8 promili". Są to odpisy od podatku w tej wysokości, deklarowane przez obywateli na utrzymanie Kościoła katolickiego. Co roku włoski Kościół otrzymuje blisko miliard euro.

Dodatkowo budżety księży są zasilane dobrowolnymi składkami wiernych zbieranymi w oddzielnym funduszu. Z niego jednak finansuje się jedynie 5 proc. wynagrodzeń duchownych.

Poza tym księża płacą składki na przyszłą emeryturę, które gromadzi specjalny fundusz. Prawo do świadczenia nabywa się po ukończeniu 68. roku życia.
http://finanse.wp.pl/gid,14008524,galeria.html
« Ostatnia zmiana: Listopad 23, 2011, 21:25:28 wysłane przez Betti » Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #184 : Grudzień 01, 2011, 08:58:42 »

                                     
                                            Kto usunął drugie przykazanie?

Dawid Wielgus | Racjonalista | 20 Czerwiec 2011 | Komentarze (164)
 

Przetrząsając wszystkie myśli w mojej głowie, nie jestem w stanie dokładnie podać daty, kiedy po raz pierwszy spotkałem się z zagadnieniem aborcji drugiego przykazania. Jak to możliwe? Bałwochwalstwo w Kościele!

Gorliwy katolik nigdy w to nie uwierzy, prędzej wyzwie nas od heretyków niż dopuści do siebie myśl, że Kościół i wierni szafarze słowa objawionego mogliby dokonać jakiejkolwiek manipulacji i nakazać czcić bałwany. Tylko protestanci mogli coś tak bluźnierczego wymyślić. Trudno nawet dziś, w XXI wieku mówić o tym otwarcie w Polsce. Wszak przecież często słyszy się o cudownych dokonaniach wszechmocnych figurek.

Zanim jednak zarzucimy Kościołowi wyrzucenie drugiego przykazania Dekalogu do śmietnika, mocą jego świętego autorytetu otrzymamy apologetyczną ripostę, która w polemice według ks. Andrzeja Siemieniewskiego brzmi:

Dołącz do nas na Facebooku

"KG: Jeśli ktoś może mi odpowiedzieć, dlaczego w Kościele katolickim usunięto drugie przykazanie 'nie czyń sobie żadnej podobizny rzeźbionej...', a dziesiąte przykazanie rozbito na 9 i 10, byłbym wdzięczny.

Ks. AS: Ciekawe, jak autor doszedł do tego, jak należy dzielić owe przykazania? W tekście hebrajskim pisano 'ciurkiem', to znaczy bez podziałów: słowa i zdania jedno za drugim. Dlatego sprawa podziału na osobnych 10 przykazań zależy do pewnego stopnia od czytelnika. Toteż zanim przejdziemy do odpowiedzi na pytanie 'dlaczego usunięto...', prosimy bardzo o odpowiedź: 'na jakiej podstawie sam autor pytania dzieli owych 10 przykazań?' Ze swojej strony zapewniam, że sposoby dzielenia tekstu Wj 20,1-17 były rozmaite, także wśród Izraelitów. Kościół jako Ciało Chrystusa ma potrzebny autorytet, aby takiego podziału dokonywać. Wypada nam więc zapytać, na jaki autorytet powołuje się autor pytania?"
Wszystko jasne? No chyba niezupełnie, widać bardzo dyplomatyczną odpowiedź strażnika wiary, pełną niejasności i uników. Powoływanie się na rzekomy autorytet i odpowiedź pytaniem na pytanie.

Cóż, należy zatem sięgnąć do początków, do samych korzeni, by przekonać się jak wygląda prawda. Ostatecznego podziału całej Biblii na wersety dokonał w 1555 r. Robert Estienne (Robertus Stephanus) podczas podróży z Paryża do Lyonu, by ułatwić i uprzyjemnić wiernym czytanie i odnajdywanie poszczególnych fragmentów. To nic, że księga ta już od kilkuset lat była zakazana do czytania dla parafian. W końcu dlaczego motłoch miał mieć dostęp do słów samego Boga.

Wracając do podziału z 1555 r., to teoretycznie dopiero od tejże chwili można było dokonać manipulacji w rozdzielaniu owych przykazań przez kler. Oficjalnie zrobił to jednak kardynał Pietro Gasparri (1852-1934) w 1917 roku. Był wykładowcą Prawa Kanonicznego i sekretarzem Komisji Kodyfikacyjnej.

Katechizm kardynała Gasparriego rozdz. IV, cz. I, art I, pkt 199:

"Czemu tedy Bóg w Starym Testamencie zabronił rzeźb i obrazów?

Bóg w Starym Testamencie nie zabronił rzeźb i obrazów bezwzględnie, lecz nie pozwolił ich używać do nabożeństwa sposobem pogańskim, aby nie doznała uszczerbku cześć Boga prawdziwego skutkiem oddawania czci Boskiej obrazom".

Póki co kult obrazów i relikwii ma się dobrze...

Autor korzystał z książki „Polemiki z protestującymi protestantami" ks. Andrzeja Siemieniewskiego

http://religia.onet.pl/racjonalisci,39/kto-usunal-drugie-przykazanie,352,page1.html

...................................................................


« Ostatnia zmiana: Grudzień 01, 2011, 09:02:38 wysłane przez Rafaela » Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #185 : Grudzień 01, 2011, 12:47:36 »

Cytuj
"Czemu tedy Bóg w Starym Testamencie zabronił rzeźb i obrazów?

Bóg w Starym Testamencie nie zabronił rzeźb i obrazów bezwzględnie, lecz nie pozwolił ich używać do nabożeństwa sposobem pogańskim, aby nie doznała uszczerbku cześć Boga prawdziwego skutkiem oddawania czci Boskiej obrazom".

Nie tylko, że nie pozwalał używać swoich wizerunków do nabożeństw, ale nawet sam (jego Syn) nie napisał tego co mówił, pozwalając aby czynu in-formacji dokonali uczniowie Jezusa. Wszak Biblia to również rodzaj wizerunku
Zapisane
ptak
Gość
« Odpowiedz #186 : Grudzień 01, 2011, 12:58:07 »

Cytat: east
Nie tylko, że nie pozwalał używać swoich wizerunków do nabożeństw, ale nawet sam (jego Syn) nie napisał tego co mówił, pozwalając aby czynu in-formacji dokonali uczniowie Jezusa. Wszak Biblia to również rodzaj wizerunku

Jeżeli na samym początku był tylko Bóg, to wszystko, co potem zaistniało jest jego
produktem/rozmnożeniem. Tym samym można uznać, że wizerunkiem. Jesteśmy jego wizytówką.

A że czcimy bałwany? A czy bałwany mogą czcić nas?  Duży uśmiech
Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #187 : Grudzień 01, 2011, 13:52:13 »

Dobrym pytaniem, byłoby czy ten Bóg tylko dał pierwszą iskrę ( np zestaw praw fizyki, pierwsza cząstka ) , a potem się już działo na zasadzie skutku i przyczyny ( i oto pojawił się w końcu człowiek), czy też akt stwarzania toczy się nieustannie na każdy możliwy sposób - a zatem i pomalowana deska może być czymś świętym. Tym bardziej żywe drzewo oraz ten człowiek, który się do deski modli.
Zapisane
ptak
Gość
« Odpowiedz #188 : Grudzień 01, 2011, 14:04:10 »

Wydaje mi się, że bez względu na początek, wciąż zachodzi akt kreacji.
Poprzez każdą świadomą istotę oraz przejaw intencji i wolnej woli.

Należałoby się również zastanowić, czy istnieje cokolwiek, co nie posiada
chociażby w minimalnym zakresie świadomości?
Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #189 : Grudzień 01, 2011, 14:21:18 »

                                 W kościele zawisł obraz z proboszczem i jego gosposią

Dziennik Polski  PAP/Dziennik Polski | dodane (01:25)

Proboszcz z Tenczynka (gm. Krzeszowice) ks. Stanisław Salawa zlecił namalowanie do kościoła obrazu, na którym znalazł się bł. Jan Paweł II w towarzystwie kilku duchownych z diecezji, samego proboszcza, jego gosposi i kilku mieszkańców - informuje "Dziennik Polski".

Obraz zawisł w prezbiterium. Parafianie są oburzeni. Uważają, że ksiądz sobie z nich kpi. Ludzie ubolewają, że w innych parafiach śmieją się z nich, że modlą się do gospodyni proboszcza, a ona rządzi w parafii. Ks. Stanisław Salawa twierdzi, że na obrazie są ludzie zasłużeni dla Kościoła.

http://wiadomosci.wp.pl/wid,14039030,wiadomosc.html?ticaid=1d7af
Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #190 : Grudzień 01, 2011, 14:34:47 »

Wydaje mi się, że bez względu na początek, wciąż zachodzi akt kreacji.
Poprzez każdą świadomą istotę oraz przejaw intencji i wolnej woli.

Należałoby się również zastanowić, czy istnieje cokolwiek, co nie posiada
chociażby w minimalnym zakresie świadomości?

Dokładnie w 100% sie z Tobą zgadzam.
I nie rozumiem w takim razie czemu się ludzie burzą , że nie chcą się modlić do gospodyni proboszcza. Modlą się już do syna cieśli, a w  czym gosposia miałaby być gorsza ?
Zapisane
ptak
Gość
« Odpowiedz #191 : Grudzień 01, 2011, 14:42:25 »

                                 W kościele zawisł obraz z proboszczem i jego gosposią

Dziennik Polski  PAP/Dziennik Polski | dodane (01:25)

Proboszcz z Tenczynka (gm. Krzeszowice) ks. Stanisław Salawa zlecił namalowanie do kościoła obrazu, na którym znalazł się bł. Jan Paweł II w towarzystwie kilku duchownych z diecezji, samego proboszcza, jego gosposi i kilku mieszkańców - informuje "Dziennik Polski".

Obraz zawisł w prezbiterium. Parafianie są oburzeni. Uważają, że ksiądz sobie z nich kpi. Ludzie ubolewają, że w innych parafiach śmieją się z nich, że modlą się do gospodyni proboszcza, a ona rządzi w parafii. Ks. Stanisław Salawa twierdzi, że na obrazie są ludzie zasłużeni dla Kościoła.

http://wiadomosci.wp.pl/wid,14039030,wiadomosc.html?ticaid=1d7af

Nie rozumiem tych parafian. Wszak powinni cieszyć się z wyniesienia „zwykłego człowieka” na ołtarze.
Czy już tak została ograniczona ich świadomość, że owieczka nie dopuszcza nawet myśli
o równości z pasterzem oraz własnej świętości?
Implant o niezasługiwaniu i istnieniu różnych odcieni bieli śniegu (niezbędnego do lepienia bałwanów)
tworzy bałwanową hierarchię na ścianach kościołów. I jak się tu sprawiedliwie modlić?  Duży uśmiech
Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #192 : Grudzień 01, 2011, 15:39:43 »

@Ptak
Cytuj
I jak się tu sprawiedliwie modlić?

A jak się przy tym nie zacieszać  Duży uśmiech ?
Zapisane
janneth

Skryba, jakich mało


Punkty Forum (pf): 23
Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 1642



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #193 : Grudzień 05, 2011, 23:53:01 »

A jak się przy tym nie zacieszać  Duży uśmiech ?

W odniesieniu do poniższego też bym mogła o to zapytać  Uśmiech

<a href="http://www.youtube.com/v/abGqYUd4c-g" target="_blank">http://www.youtube.com/v/abGqYUd4c-g</a>
Zapisane

The Elum do grieve
The oak he do hate
The willow do walk
if ye travels late.
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #194 : Grudzień 06, 2011, 10:07:08 »

                                                 Święty Mikołaj (kultura masowa)

Ujednoznacznienie Ten artykuł dotyczy postaci baśniowej. Zobacz też: św. Mikołaj z Miry.
Święty Mikołaj jako przyjaciel dzieci
Święty Mikołaj w Sanoku

Święty Mikołaj – postać starszego mężczyzny z brodą ubranego w czerwony strój, który wedle różnych legend i bajek w okresie świąt Bożego Narodzenia rozwozi dzieciom prezenty saniami ciągniętymi przez zaprzęg reniferów. Według różnych wersji zamieszkuje wraz z grupą elfów Laponię lub biegun północny.

Dzięki sprawnej promocji praktycznie zastąpił on w powszechnej świadomości tradycyjny wizerunek świętego Mikołaja biskupa.

Obecnie powszechna forma tej postaci wywodzi się z kultury brytyjskiej i amerykańskiej, gdzie jest jedną z atrakcji bożonarodzeniowych. W większej części Europy, w tym w Polsce, dzień Świętego Mikołaja obchodzony jest tradycyjnie 6 grudnia jako wspomnienie świętego Mikołaja, biskupa Miry. Rankiem tego dnia dzieci, które przez cały mijający rok były grzeczne, znajdują prezenty, ukryte pod poduszką, w buciku lub w innym specjalnie przygotowanym w tym celu miejscu (np. w skarpecie).

Na skutek przenikania do europejskiej tradycji elementów kultury anglosaskiej (w szczególności amerykańskiej) także w Europie święty mikołaj utożsamiany jest coraz częściej z Bożym Narodzeniem i świątecznymi prezentami.

Adres świętego mikołaja[edytuj]
Oficjalny urząd pocztowy św. mikołaja w mieście Drøbak, na południu Norwegii

Listy z życzeniami do świętego mikołaja dzieci mogą wysyłać na adresy trzech urzędów pocztowych:

    do Drøbak w południowej Norwegii:

        Julenissen’s Postkontor, Torget 4,
        1440 Drøbak, Norwegia

    do Rovaniemi w Finlandii:

        Santa Claus, Arctic Circle,
        96930 Rovaniemi, Finlandia

    do Kanady:

        Santa Claus, North Pole,
        Canada, H0H 0H0

 Kochani, jesli ktos ma inne adresy do Swietego Mikolaja to prosze o podanie.

Zycze Wszystkim slicznego dnia i zawiadamiam ze Sw.Mikolaj ma duzo pracy az do Sw.Bozego Narodzenia.

Rafaela
Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #195 : Grudzień 12, 2011, 23:34:17 »

                                                  Czy chrzest może być szkodliwy?

Robert Prochowicz | Racjonalista | 9 Grudzień 2011 | Komentarze (40)

Chrzest jest w Polsce wielowiekową tradycją. Jednakże świat się zmienia, społeczeństwo się laicyzuje i wielu obojętnych religijnie rodziców w Polsce zaczynają nachodzić wątpliwości, co do celowości przestrzegania tej tradycji.
Targani wątpliwościami rodzice zadają sobie często takie oto pytanie "Dlaczego właściwie mamy tego nie zrobić? Przecież polanie wodą główki dziecka nie zaszkodzi mu!". Pomijając już aspekt higieniczno-biologiczny (czy ktoś bada wodę w chrzcielnicach?) można wymienić kilka argumentów dowodzących, że chrzest nie jest wcale taki nieszkodliwy.

Statystyki i wpływ Kościoła na politykę

Odsetek 95% katolików w Polsce podawany swego czasu przez GUS jest oficjalną wykładnią. Na jej podstawie mogą być podejmowane istotne decyzje.

Dołącz do nas na Facebooku

Główny Urząd Statystyczny nie zbiera samodzielnie danych statystycznych na temat liczby członków wyznań religijnych w Polsce — dane te są co roku dostarczane przez związki wyznaniowe w postaci dobrowolnej ankiety wyznaniowej. Jeśli chodzi o Kościół katolicki to tego typu dane statystyczne są zbierane, analizowane i przesyłane do GUS przez Instytut Statystyczny Kościoła Katolickiego. ISKK jednakże nie dostarcza GUS-owi danych o liczbie aktualnych członków Kościoła, a o liczbie osób ochrzczonych. Taka informacja jest zresztą zawsze podana małym drukiem pod tabelą w roczniku statystycznym. Nie jest więc ważne, czy dana osoba rzeczywiście jest osobą wierzącą i czy przestrzega w swym życiu zaleceń Kościoła. Ważne jest tylko to, czy była w dzieciństwie ochrzczona przez swych rodziców. Co istotne, nawet formalne wystąpienie z Kościoła nie gwarantuje, że nie będzie się policzonym w tych statystykach — nie wiemy czy ISKK uwzględnia apostatów (osoby występujące z Kościoła) w swych kalkulacjach.

Wszelkie badania, zarówno kościelne jak i świeckie, wskazują na powolny lecz postępujący proces laicyzacji społeczeństwa polskiego. W ciągu ostatnich 20 lat dwukrotnie (z 20 do 40%) wzrósł odsetek osób w wieku 18-24 lat, które w kościele bywają tylko kilka razy w roku. Mimo wszystko podawany co roku przez GUS odsetek katolików w Polsce pozostaje na stałym poziomie 90-95%. A wszystko dlatego, że liczba ta jest oparta na liczbie ochrzczonych, a nie wierzących.

Kto pyta nie błądzi - odpowiedz na pytania naszych użytkowników

Może nadszedł już czas, aby osoby nie czujące związku z religią katolicką przestały podtrzymywać katolicką tradycję chrztu? Wspierając ją osoby te zasilają fikcyjny odsetek 95% katolików w Polsce — ta liczba odbija się nam potem czkawką, gdy zżymamy się na polityków, którzy podejmują decyzje pod dyktando hierarchów kościelnych.

Problematyczne wystąpienie z Kościoła (apostazja)

Rodzice chrzczący dzieci czasem wychodzą z założenia, że dziecko kiedyś samo dokona wyboru. Mówią: "My je tylko ochrzcimy, ale nie będziemy zbytnio narzucać się z wiarą. Jeśli będzie chciało, to w przyszłości samo zdecyduje: zostać czy wystąpić z Kościoła". Niestety, kwestia wyjścia z Kościoła nie jest w naszym kraju uregulowana w sposób bezsporny. Nie jest ona uregulowana przez prawo świeckie, a sam Kościół w sposób jednoznaczny nie stwierdza czy jest to możliwe. Teoretycznie dokument Konferencji Episkopatu Polski z dnia 27-09-2008 pt. "Zasady postępowania w sprawie formalnego aktu wystąpienia z Kościoła" odnosi się do tej kwestii. Jest jednak pewne ale...
Kanonista P. Steczkowski z Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie opublikował w wydawnictwie Annales Canonici (2/2006) artykuł o wystąpieniu z Kościoła aktem formalnym. Stwierdza on, iż sformułowanie „wystąpienie z Kościoła katolickiego aktem formalnym" nie może oznaczać nic innego jak tylko specyficzną formę zerwania przez wiernego pełnej wspólnoty z Kościołem katolickim. Nie jest bowiem możliwe wyłączenie z Kościoła w sensie obiektywnym, ze względu na nieodwracalne ontologiczne skutki sakramentu chrztu. Ksiądz Steczkowski pisze też, że nawet po wystąpieniu z Kościoła aktem formalnym osoba taka nadal podlega prawu kanonicznemu, gdyż jest związana z Kościołem w sposób niepełny. Stanowisko to zostało potwierdzone wielokrotnie przez innych oficjeli Kościoła.

Mamy więc sytuację, gdzie prawo świeckie nie reguluje kwestii występowania z Kościoła, a sam Kościół nie pozwala całkowicie odciąć się od swej „pępowiny". Czyż w tej sytuacji nie byłoby najrozsądniej pozostawić decyzję o chrzcie samemu dziecku, gdy dorośnie? Po co ryzykować, że kiedyś to dziecko będzie miało do nas pretensje, że zapisaliśmy je do organizacji, z której nie ma wyjścia?

Wychowanie, które następuje po chrzcie

Rodzice czasem chrzczą dziecko pod ogromnym naciskiem rodziny. Mówią sobie: "ochrzczę je, żeby się odczepili, a później będę już wychowywał/a je zgodnie z własnymi przekonaniami. A następnego dziecka nie ochrzczę już na 100%". Takie podejście jest błędne. Siła i skuteczność nacisków rodziny po pierwszym „sukcesie" nie słabnie, a wręcz rośnie. Jeśli rodzice raz się ugną, to stworzą precedens i przy następnej okazji będzie jeszcze trudniej oprzeć się kolejnym, analogicznym naciskom. Wysłanie dziecka na religię, I Komunia, bierzmowanie, chrzest kolejnego dziecka — rodzina będzie już wiedziała, że taką osobę można przekonać, „przetłumaczyć", wymusić na niej decyzję. Rodzicom będzie się bardzo trudno racjonalnie wybronić, dlaczego wtedy się zgodzili, a teraz mówią „nie".

A co to oznacza dla dziecka? Ano oznacza to, że często obojętni religijnie rodzice wtłaczają swe dziecko w krąg 95% polskich katolików. Powielają schemat, któremu sami ulegli. Dziecko takie już od małego będzie straszone wizjami piekła i nieba, będzie uczone, że urodziło się z piętnem grzechu, będzie trawione nieracjonalnymi wyrzutami sumienia. Pierwsza spowiedź to czasem jedno z najbardziej traumatycznych wspomnień z dzieciństwa. Takie wychowanie i takie idee pozostawiają nieusuwalne ślady w psychice człowieka. Jakże trudno, nawet zatwardziałym ateistom, oduczyć się okrzyku „o Jezu!" w krytycznych sytuacjach. A wszystko to przez nieopatrznie wypowiedziane „no dobrze, ochrzcijmy je".

Wierność swoim przekonaniom

Chrzest może być szkodliwy nie tylko dla dziecka, ale i dla rodziców. Przyjrzyjmy się ceremonii w trakcie której kapłan pyta rodziców:

- Prosząc o Chrzest dla Waszego dziecka przyjmujecie na siebie obowiązek wychowania go w wierze, aby zachowując Boże przykazania, miłował Boga i bliźniego, jak nauczył nas Jezus Chrystus. Czy jesteście świadomi tego obowiązku?

Rodzice powinni razem odpowiedzieć:

— Tak, jesteśmy tego świadomi. Lub: — Jesteśmy świadomi.

Kolejne pytanie kapłana jest skierowane do rodziców chrzestnych:

— A wy, Rodzice chrzestni, czy jesteście gotowi pomagać rodzicom tego dziecka w wypełnianiu obowiązku?

Rodzice chrzestni (lub chrzestny) odpowiadają:

— Jesteśmy gotowi.

Jeśli osoba obojętna religijnie bierze udział w takiej ceremonii to powinna uświadomić sobie, co w jej trakcie mówi i obiecuje. A jeśli już w tym momencie wie, że tych obietnic nie ma zamiaru dotrzymać to tego typu deklaracje wygłaszane pod chrzcielnicą można nazwać krzywoprzysięstwem. Świadome i publiczne krzywoprzysięstwo z jakim mamy tu do czynienia może podkopywać samoocenę takiej osoby. Snu z powiek to zapewne nikomu nie spędzi, ale niesmak pozostanie. Wierność swoim przekonaniom i umiejętność omijania kompromisów były zawsze cenionymi cechami. Giordano Bruno spłonął za to na stosie, ale w dzisiejszych czasach aż takie poświęcenia nie są konieczne. Czyż nie jest warto zachować czyste sumienie i z podniesionym czołem zapłacić za nie drobną cenę w postaci ewentualnego spięcia z rodziną i otoczeniem? Jakie cechy i wzorce chcemy przekazywać swoim dzieciom?

http://religia.onet.pl/publicystyka,6/czy-chrzest-moze-byc-szkodliwy,23714,page1.html
 
Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #196 : Styczeń 03, 2012, 23:01:15 »

                                                       Blog Roku 2011 - blogi religijne

Martyna Wnęk | Onet | 23 Grudzień 2011 | Komentarze (4)

Wytropiliśmy dla Was dziesięć blogów, które poruszają temat religii, wiary i duchowości. Wśród autorów m.in. ojciec czwórki dzieci, były dominikanin, Szymon Hołownia i o. Leon Knabit. Bez niepotrzebnego nadęcia opowiadają o tym co ich porusza, wkurza i zachwyca. Będzie o seksie, Afganistanie i teologii dziecięcej. Serdecznie zapraszamy.
Blog Roku 2011 – zgłoś swojego bloga i wygraj nagrody

1.O. Leon prawdę Wam powie

„Mamusia i Tatuś” - tak mówi o swoich rodzicach o. Leon Knabit, benedyktyn z Tyńca. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że brat ma ponad 80 lat. Pełen ciepła i życzliwości, nie boi się poruszać trudnych dla Kościoła tematów: homoseksualizm, aborcja, czy zapłodnienie in vitro – te problemy nie są mu straszne. A wszystko przystępnie i na temat.

2.Blogiem dookoła świata

Jeśli chcecie się dowiedzieć jak wygląda cmentarz w Watykanie, co to jest pigułka z krzyżykiem albo co jedzą żołnierze w Afganistanie to ten blog jest dla Was. Zaciekawieni? No właśnie, dyrektor Religia.tv, ks. Kazimierz Sowa nie zanudzi Was teologiczną paplaniną tylko zabierze w podróż dookoła doczesnego świata.

3.Teologia dziecięca

Tomasz Dekert - doktor religioznawstwa, ojciec dwóch synów i dwóch córek. Na blogu tłumaczy swoim pociechom zawiłości teologii. Przebrniemy tu przez animowane opowieści biblijne, no i zakochamy się w wypowiedziach małej Marianki i Jagody. Dobry humor gwarantowany!

4.Z punktu widzenia

Komentować sprawy Kościoła ma chyba prawo jak nikt inny, wywodzi się bowiem ze środowiska duchownych. Filozof, publicysta i co najważniejsze były dominikanin, Tadeusz Bartoś, wprawionym okiem obserwuje relacje państwo - Kościół. Krytycznie wobec niektórych zjawisk, ale zawsze na poziomie.

5.Videoblog o. Franciszka i o. Leonarda

Wyróżnieni w konkursie Blog Roku 2010 przez ostatnich 12 miesięcy nie próżnowali. Blogowali ze wzmożoną siłą, aby znowu znaleźć się polecanej dziesiątce. A videoposty jak zwykle okraszone pozytywnymi i ciepłymi wibracjami, które płyną do nas z ekranu monitora.

6.Kościół, seks, moralność

Związany z „Tygodnikiem Powszechnym” dziennikarz Artur Sporniak z zacięciem godnym Sherlocka Holmesa tropi etyczny wymiar nauki Kościoła. Bloguje o stosunkach przerywanych, kryzysie małżeństwa i życiu erotycznym Polaków, a robi to w sposób godny pozazdroszczenia.

7.Osobowość dygresyjna w rozkwicie

Tego pana nikomu nie trzeba przedstawiać. Wprowadzał już sacrum w przestrzeń handlową, był prowadzącym znanego programu o talentach (bynajmniej nie tych biblijnych) a ostatnio także współautorem książki, m.in. o kasie i rock&rollu - niech jednak nie zmyli Was tytuł. Bloger Szymon Hołownia. Nic dodać, nic ująć.

8.Stukam.pl

Ks. Artur Stopka dość często stuka w swoją klawiaturę i trzeba przyznać, że wychodzi mu to świetnie. Autor snuje historie niczym pajęczą nić, a jego blog czyta się jak dobrą książkę. Bez zadęcia i niepotrzebnego pouczania. Zawsze pro-katolicku.

9.Rozważania z dachu

Refleksyjne teksty, pięknie zilustrowane zdjęciami autora. Coś dla duszy i dla ciała. Metafizyczny blog o duchowości i wierze. Głębokie przemyślenia skromnego człowieka.

10.Przyjazny blog ks. Karola

Rzeczywiście jest przyjaźnie, dostajemy fragment Biblii na każdy dzień, z merytorycznym komentarzem i ogromnym zaangażowaniem. Pasji blogowania można ks. Karolowi tylko pozazdrości, posty pojawiają się bowiem prawie codzienne.

Blog Roku 2011 – zgłoś swojego bloga i wygraj nagrody

http://religia.onet.pl/kraj,19/blog-roku-2011-blogi-religijne,27799.html

 
« Ostatnia zmiana: Styczeń 03, 2012, 23:02:56 wysłane przez Rafaela » Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #197 : Styczeń 07, 2012, 22:39:21 »

                                                                 Episkopat pomoże o. Rydzykowi

Sobota, 7 Styczeń 2012 375 Komentarze

O. Tadeusz Rydzyk nie będzie musiał samotnie zmagać się z KRRiT, która niedawno uznała, że w multipleksach cyfrowej telewizji naziemnej nie ma miejsca dla Telewizji Trwam. Sprawa zaniepokoiła bowiem Konferencję Episkopatu Polski, która domaga się, by media katolickie były traktowane na równi z innymi.
Niedawno KRRiT odmówiła przyznania Fundacji Lux Veritatis koncesji na nadawanie programów Telewizji Trwam poprzez multipleksy cyfrowej telewizji naziemnej. Decyzja ta wzbudziła wiele kontrowersji, a niektórzy biskupi już ogłosili, że katolicka telewizja o. Rydzyka padła ofiarą nieuczciwego traktowania.

    „Decyzję KRRiT przyjmujemy z wielkim bólem i wstydem, gdyż dyskryminuje ona katolickie media. Jednocześnie apelujemy do Krajowej Rady (której siedziba znajduje się w budynkach należących do Episkopatu Polski), aby pozytywnie ustosunkowała się do próśb tysięcy Polaków i przyznała Telewizji Trwam miejsce na multipleksie” - powiedział „Naszemu Dziennikowi” bp Edward Frankowski.
Bp Frankowski dodał, że Radio Maryja i Telewizja Trwam, głosząc Objawienie Boże, pomagają wielu Polakom. Usunięcie tych mediów z przestrzeni publicznej byłoby więc „katastrofą, niesprawiedliwością i klęską dla katolików w Polsce”.
Postanowienie KRRiT zaniepokoiło również wielu innych kapłanów katolickich, o czym świadczy reakcja Konferencji Episkopatu Polski, która ogłosiła, iż zbada sprawę Telewizji Trwam. Sekretarz generalny KEP ks. bp Grzegorz Polak zaznaczył, iż Kościół katolicki nie domaga się żadnych przywilejów dla mediów katolickich. Chce jedynie, by były one traktowane na równi z innymi stacjami.

Źródło: „Nasz Dziennik”
http://www.gadu-gadu.pl/episkopat-pomoze-o-rydzykowi

...................................................................................

                                                 Telewizja Rydzyka nie dostała koncesji

Czwartek, 5 Styczeń 2012 261 Komentarze

Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji odrzuciła wniosek TV Trwam o koncesję naziemnej telewizji cyfrowej. Oznacza to, że stacja ojca Rydzyka może zniknąć z kablówek - poinformowała "Rzeczpospolita".

Fundacja Lux Veritatis starała się o koncesję na multipleksach cyfrowej telewizji naziemnej dla telewizji Trwam. Koncesja daje prawo do nadawania programu w technologii cyfrowej, która w od sierpnia 2013 roku zastąpi tradycyjną telewizję analogową. Brak koncesji dla stacji ojca Rydzyka oznacza, że widzowie telewizji Trwam nie obejrzą jej w kablówkach.

KRRiT odrzuciła wniosek toruńskiej fundacji. Rzeczniczka Rady Katarzyna Twardowska wyjaśniła:

    Przy podejmowaniu decyzji dotyczącej przyznania koncesji brane pod uwagę było kryterium zapewnienia widzom różnorodnej oferty programowej. Ważnym kryterium było również zapewnienie powodzenia finansowego przedsięwzięcia, jakim jest uruchomienie nadawania przez wszystkie podmioty, które otrzymały koncesję.

Jednak Krajowa Rada nie chce zdradzić szczegółów odmowy wydania koncesji TV Trwam. Fundacja Lux Veritatis także odmówiła komentarza w tej sprawie. Wicedyrektor stacji ojciec Jan Król zapadł się pod ziemię - dowiedzieli się dziennikarze "Rzeczpospolitej", którzy poprosili o odniesienie się do decyzji KRRiT.

   Jest niedostępny i będzie niedostępny prawdopodobnie przez miesiąc - poinformowano gazetę w fundacji.

Źródła: rp.pl, tvn24.pl
http://www.gadu-gadu.pl/telewizja-rydzyka-nie-dostala-koncesji

...........................................................................

Przebadano słuchaczy Radia Maryja

Piątek, 30 Grudzień 2011 159 Komentarze

Kim są osoby słuchające Radia Maryja? "Gazeta Wyborcza" podaje, że wiele z nich to mieszkające na wsi emerytki i rencistki z wykształceniem podstawowym. Jednak aż jedna trzecia odbiorców toruńskiej rozgłośni posiada wykształcenie średnie lub wyższe. Co ciekawe, wśród słuchaczy Radia Maryja nie brakuje Polaków, którzy podczas ostatnich wyborów parlamentarnych i prezydenckich opowiedzieli się za PO.

Z przeprowadzonego przez CBOS badania wynika także, iż 25 proc. odbiorców toruńskiej rozgłośni uważa, że im i ich rodzinom „żyje się co najmniej dobrze”. Niespodzianką może być fakt, iż w drugiej turze ostatnich wyborów prezydenckich ponad jedna trzecia słuchaczy Radia Maryja poparła Bronisława Komorowskiego.

Pracownicy CBOS stwierdzili jednak, że odbiorcy radia o. Tadeusza Rydzyka mają w sobie średnio znacznie więcej zaufania do Jarosława Kaczyńskiego niż członkowie tzw. „zwykłej populacji”. Poziom ufności tej ostatniej w słowa prezesa PiS określać ma wskaźnik „-1,47”, podczas gdy średnią intensywność przekonania słuchaczy Radia Maryja o wiarygodności Kaczyńskiego oddawać ma wskaźnik „+1,99”.

Podczas ostatnich wyborów parlamentarnych aż 70 proc. odbiorców toruńskiej rozgłośni poparło kandydata PiS, jednak 14 proc. oddało swój głos na osobę wystawioną przez PO.

Badanie przeprowadzono na grupie, składającej się z 3145 dorosłych Polaków.

Czytaj więcej na stronach „Gazety Wyborczej”
http://www.gadu-gadu.pl/przebadano-sluchaczy-radia-maryja
« Ostatnia zmiana: Styczeń 07, 2012, 22:48:55 wysłane przez Rafaela » Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #198 : Styczeń 14, 2012, 18:44:14 »

                                                 „Wyciszeni”. Skandale w cieniu polskiego Kościoła

Maria Rąbek | Onet Religia | 13 Styczeń 2012 | Komentarze (1)

Sprzeniewierzyli się Bogu, skusiło ich bogactwo i sława. Ich spektakularne odejścia odbyły się w atmosferze skandalu. Oto najbardziej kontrowersyjni kościelni hierarchowie, którzy odeszli w niesławie.

„Wyolbrzymiana jest moja rola i rola agentów”

Sprawa związana z oskarżeniami o. Konrada Hejmy poruszyła całą Polskę. W kwietniu 2005 roku Leon Kieres, prezes Instytutu Pamięci Narodowej, ogłosił, że w latach 70. i 80. ksiądz Hejmo, funkcjonujący w aktach pod pseudonimami "Hejnał" i "Dominik", był tajnym informatorem Służb Bezpieczeństwa. Nikt nie spodziewał się, że bliski współpracownik Jana Pawła II, który w najbardziej krytycznych momentach informował o stanie jego zdrowia, mógł dopuścić się tak haniebnego czynu. Kiedy spogląda się na zapis dokonań księdza sprzed feralnego wiosennego dnia, trudno uwierzyć, że mógł działać na szkodę Kościoła.

Dołącz do nas na Facebooku

Dominikanin kształcił się w Krakowie – w Studium Generalnym Ojców Dominikanów. „Posłał mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie, abym uciśnionych odzyskał wolnymi”, czytamy na jego obrazku prymicyjnym. Z Krakowa przeniósł się do Warszawy, gdzie studiował w Prymasowskim Studium Życia Wewnętrznego. Jako duszpasterz pracował w Poznaniu, szefował miesięcznikowi „W drodze”, a także pełnił funkcję głównego duszpasterza akademickiego. Uwielbiany przez młodych ludzi, szanowany przez swoich współpracowników wspinał się po szczeblach kościelnej hierarchii. Z polecenia samego kardynała Stefana Wyszyńskiego pracował w Rzymie w Radiu Watykańskim, a następnie został szefem Ośrodka dla Pielgrzymów Polskich w Corda Cordi. Nobilitacją była dla niego nominacja na asystenta audiencji generalnych Jana Pawła II. Później angażował się w życie polskich emigrantów we Włoszech, a także regularnie współpracował z Radiem Maryja.
Kiedy usłyszał, że podejrzewa się go o współpracę z SB, tłumaczył, że to działanie będące częścią większej operacji mającej na celu zszarganie pamięci Jana Pawła II i jego otoczenia. – To jest większa robota, ja jestem dopiero jej początkiem. Teraz donoszą mi dobrze poinformowani księża z Warszawy, że szykuje się jeszcze jedna wielka afera, której celem ma być zburzenie wielkiego mitu Jana Pawła II. Trudno mi powiedzieć, kto za tym stoi, ale to ma zdaje się związek ze wszystkimi wyborami, które się zbliżają. Chodzi nie tylko o wybory parlamentarne i prezydenckie, ale także wybory nowego szefa IPN – oświadczył o. Hejmo.

Jednak zdaniem przedstawicieli IPN-u dominikanin współpracował z funkcjonariuszem wydziału XIV Departamentu I MSW, Andrzejem Madejczykiem, o pseudonimie „Lakar” przez co najmniej 13 lat (1975 – 1988). Przedstawiciele IPN-u twierdzili również, że posiadają materiały poświadczające współdziałanie o. Hejmo z IV Departamentem MSW, a po wyjeździe do Watykanu z I Departamentem.

O. Hejmo od początku temu zaprzeczał, twierdząc, że Andrzej Madejczyk rzeczywiście go odwiedzał, udawał polskiego uchodźca z Kolonii i za każdym razem nagrywał ich rozmowy na taśmy, ale dominikanin nie wiedział, że wykorzystuje je w niepożądany sposób. Przyznał, że nigdy nie miał dostępu do ważnych dokumentów kościelnych, które mogłyby się przydać SB, a także, że do momentu oskarżeń o pracę w SB, nie miał pojęcia, kim jest Madejczyk. – Odwiedzał mnie często z rodziną, wypytywał o różne rzeczy, a nawet kładł na stole magnetofon i zmuszał mnie do zwierzeń przy posiłkach. Kiedy mówiłem mu, żeby wyłączył magnetofon, on tłumaczył, że ma słabą pamięć i dlatego nagrywa moje wypowiedzi. Kiedyś zajrzałem na jego kartkę i tam były pytania, które mi zadawał, i jego notatki, to wyglądało jak ordynarny donos, teraz dopiero to sobie uświadamiam - mówił w wywiadzie dla PAP.

Sprawa ta powróciła w 2008 roku za sprawą publikacji „Moje życie i mój krzyż. Nie lękam się prawdy”, wywiadu-rzeki z duchownym, który przeprowadzili Andrzej Gass i Stefan Budzyński. Znowu rozpętała się burzę, ale na krótko. Okazało się bowiem, że opinia publiczna nie bardzo interesuje się już tym tematem.

O. Hejmo w wyjaśnieniu pisał: „Wyolbrzymiana jest moja rola i rola agentów, jakbyśmy mieli naszym działaniem przyczynić się do zagłady części ludzkości, a moje nagromadzone przez 27 lat luźne rozmowy, listy, spotkania przy kawie, nagrania przemówień, opracowania biurowe, miały zaszkodzić komukolwiek, a zwłaszcza Kościołowi, którego bramy piekielne i tak nie przemogą, choćby istniały kilometry takich "Teczek". Kto nigdy nie załatwiał spraw kościelnych w czasie panowania reżimu komunistycznego, ten nie zrozumie po ludzku takich raportów. Rzecz zadziwiająca, że najpierw dokonano bezprawnego zgilotynowania mnie, bez procesu, bez uwzględnienia moich praw ludzkich, bez wysłuchania drugiej strony, bez postawienia mi konkretnych zarzutów, niby za „donoszenie na Ojca Świętego”, żeby się lepiej nagłośniło, a potem zrobiono sąd ostateczny, za drobne informacje obiegowe, za plotki, nikomu nie przynoszące szkody, za rozmowy z urzędnikami PRL-u, którzy byli często również pracownikami SB, za rachunki niewiadomego pochodzenia”.
Jednocześnie prosił Boga, żeby – jeśli jego działanie nawet nieświadomie mogło zaszkodzić wizerunkowi Kościoła – przebaczył mu grzechy: „Nie byłem nigdy świadomym donosicielem, z zamiarem szkodzenia, tak osobom prywatnym, moim Współbraciom zakonnym, Hierarchii kościelnej, czy tym bardziej Kościołowi Świętemu. Wszelkie wypowiedzi, skrzętnie zarejestrowane przez agentów PRL-u, dotyczące osób z imienia, z okresu kilkunastu lat mojej pracy, są zwyczajnym, normalnym, dzieleniem się na temat spraw bieżących, znanych obiegowo, prawie wszystkim. Dlatego nie mają znamienia zdrady tajemnicy, co najwyżej są dowodem na, nie zawsze opanowane, gadulstwo i naiwną otwartość wobec ludzi. Gdyby jednak ktoś czuł się pokrzywdzony lub obrażony moimi wypowiedziami, najpierw błagam Pana Jezusa Miłosiernego o miłosierne przebaczenie, a następnie, z głębokim żalem, przepraszam wszystkich Współbraci w wierze i tych, którym moje słowa lub postawa utrudniły wejście do Wspólnoty Dzieci Bożych”.
Dziś media żyjące kilkudniowymi aferami, zapomniały o. Hejmo. Nie pojawia się w mediach, stroni od kontaktu z dziennikarzami, bo jak sam mówi, ma dość zgiełku. Winny czy niewinny? Na to pytanie będzie musiał odpowiedzieć sobie sam. Ale nie tylko on, bo w złym świetle postawieni zostali także inni hierarchowie.
Grzech w Pałacu Biskupim

To właśnie za sprawą tak zatytułowanego artykułu, który opublikował 22 lutego 2002 roku dziennik „Rzeczpospolita” cała Polska dowiedziała się o tym, że zwierzchnik poznańskiego kościoła, abp Juliusz Paetz molestował kleryków i młodych księży. Sprawa była tym bardziej szokująca, że według ustaleń dziennikarzy hierarchowie kościelni o całej sprawie mieli wiedzieć już od końca 1999 roku, kiedy to grupa kleryków z poznańskiego Seminarium Duchownego poinformowała "górę"o przypadkach molestowania seksualnego, którego miał się dopuszczać.

Na oficjalną reakcję czekać trzeba było kolejne dwa lata. Dopiero wtedy grupa duchownych i świeckich związanych ze środowiskiem poznańskiego Kościoła wysłała do obradujących w Rzymie delegatów KEP list opisujący niepokojące praktyki purpurata, które, w ich mniemaniu, szkodzić miały całej diecezji poznańskiej.

Na reakcję oskarżonego nie trzeba było czekać. Po zwołanym przez niego nadzwyczajnym zgromadzeniu dziekanów archidiecezji poznańskiej powstało oświadczenie biorące w obronę arcybiskupa „szkalowanego przez pewne osoby”. Była to kropla, która przelała czarę goryczy. Przez kilka lat Kościół w Poznaniu podzielony był na dwa obozy – obrońców godności i czci kleryków, którzy byli ofiarami molestowania i tych, którzy za wszelką cenę chcieli całą sprawę wyciszyć i przywrócić Paetzowi dobre imię.

Pierwszym pokrzywdzonym z powodu afery, oprócz upokorzonych młodych kapłanów, stał się redaktor „Przewodnika Katolickiego”, jednego z najbardziej poczytnych magazynów katolickich. Ks. Jacek Stępczak podpadł sympatyzującym z abp. duchownym odmową publikacji na łamach „Przewodnika” oświadczenia broniącego arcybiskupa. Za swą niesubordynację miał nie tylko stracić pracę. Ta odważna decyzja diametralnie zmieniła jego życie. Jego zwierzchnicy postanowili, że nieugięty duchowny swą decyzję przemyśleć powinien podczas posługi duszpasterskiej w Diecezjalnym Seminarium Misyjnym "Redemptoris Mater" w Kitwe w Zambii. Miesiąc później skruszony Stępczak wystosował oświadczenie, w którym odcinał się od swojego poprzedniego zachowania. Zbyt późno – oświadczenie wysłane zostało już z Afryki.

Na początku 2002 r. poważana i ciesząca się nieposzlakowaną opinią Wanda Półtawska, wieloletnia przyjaciółka zasiadającego wtedy na Stolicy Piotrowej papieża Jana Pawła II zawiadomiła go o problemach w łonie polskiego kościoła. Papież dał najwyraźniej wiarę słowom Półtawskiej, bo w kilka miesięcy później do Poznania przybyła z Watykanu specjalna komisja, która na miejscu miała ocenić powagę sytuacji.

W tym czasie aferą na Ostrowie Tumskim żyła już cała Polska. Media prześcigały się w insynuacjach, publikowaniu opinii, stanowisk i petycji. Na łamach „Gazety Wyborczej” Paetza w obronę wzięło poznańskie środowisko artystów, biznesmenów i naukowców. Wśród obrońców był m.in. najbogatszy Polak Jan Kulczyk, z którym arcybiskup miał liczne kontakty towarzyskie. Ówczesny arcybiskup znany był bowiem z tego, że lubił brylować na salonach, pojawiać się na wernisażach i premierach. Nawet po rezygnacji z funkcji nie umiał cofnąć się do drugiego szeregu. Wielu katolików oburzyła jego obecność na obchodach 60. rocznicy Poznańskiego Czerwca jako honorowego gościa koncelebrującego jubileuszową mszę. Równie źle przyjęte było przez opinię publiczną jego wylewne pożegnanie z kończącym pielgrzymkę do Polski papieżem Benedyktem XVI.

Ostatecznie w marcu 2002 Paetz złożył rezygnację z piastowanej funkcji. Została ona przyjęta przez Watykan. Wielu zarzucało wówczas papieżowi i polskiemu episkopatowi, że sprawa nigdy nie została wyjaśniona i że nikt skutecznie nie umiał pomóc poszkodowanym przez Paetza młodym kapłanom. Arcybiskup senior nie pozwala jednak o sobie zapomnieć, a jego obecność w mediach nie wróży nigdy niczego dobrego dla Kościoła.

W 2007 r. wybuchła bowiem następna afera. Na kartach książki „Księża wobec bezpieki” ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski oskarżył go o współpracę ze Służbami Bezpieczeństwa PRL. W tym samym mniej więcej czasie gazety doniosły o sprawie luksusowego apartamentu w najbardziej prestiżowej dzielnicy Wiecznego Miasta, którego właścicielem jest Paetz. To właśnie w tym mieszkaniu udało mu się znaleźć schronienie przed wścibskimi dziennikarzami i oskarżeniami, które będą go prześladować do końca życia.
Immunitet zamiast celibatu

O kontrowersyjnych hierarchach przypominamy nie bez powodu. Okazuje się, że wciąż, mimo skandali, które towarzyszą odejściom z Kościoła, wielu z nich decyduje się właśnie na ten krok, budząc ogromne zainteresowanie dziennikarzy. Sejm VII kadencji obfituje w niezwykłe osobistości. Byli sportowcy, celebryci, biznesmani, transseksualista. Do tej egzotycznej grupy zaliczyć też można bez wątpienia Romana Kotlińskiego, milionera, byłego księdza, zaciekłego krytyka kościoła. Kotliński wszedł do parlamentu z list Ruchu Palikota. Od momentu ogłoszenia wyników wyborów biografią Kotlińskiego zaczęły interesować się najpoważniejsze tytuły w kraju. Co o nim wiadomo? Najwięcej o jego życiu dowiedzieć się można z autobiograficznej książki „Byłem księdzem. Prawdziwe oblicze Kościoła katolickiego w Polsce”. Początkowo wydana była w nakładzie 10 tys. egzemplarzy. Do dziś sprzedano aż 600 tys. sztuk, a jej autor wydał dwie kolejne części pod wiele mówiącymi tytułami „Byłem księdzem. Część 2. Owce ofiarami pasterzy” i „Byłem księdzem. Część 3. Owoce zła”.
Kotliński opisuje nie tylko swoją młodość, ale przede wszystkim lata spędzone w Łódzkim Wyższym seminarium Duchownym oraz 3 lata posługi kapłańskiej, którą pełnił w parafiach w Ruścu, Aleksandrowie Łódzkim i Ozorkowie. Czas ten wspomina jednoznacznie - źle. W książkach znaleźć można opisy nadużyć, patologii mających według niego drążyć archidiecezję włocławską. Kotliński ujawnił w nich również wiele szczegółów z prywatnego życia księży. Od kiedy w 1996 r., po zaledwie trzech latach bycia duchownym, Kotliński odszedł z Kościoła, stał się jego nieprzejednanym wrogiem. Oprócz wspomnianych książek poseł Kotliński zaangażował się w wiele antyklerykalnych inicjatyw. Założone przez niego w końcu lat 90. Stowarzyszenie Odnowy Kościoła Rzymsko-Katolickiego na rzecz Osób Poszkodowanych przez Duchownych, skończyło swoją działalność, zanim w ogóle ją zaczęło. Z jego inicjatywy powstała też Antyklerykalna Partia Postępu RACJA, której przez moment przewodniczył.
W 2011 roku wszedł na pierwszym miejscu na listy wyborcze Ruchu Palikota. W Łodzi głosowało na niego ponad 17 000 osób. Według politologów gros elektoratu Kotlińskiego stanowią ludzie przyciągnięci przez jego jawnie antykościelną postawą. Najskuteczniejszą trybuną, na której (przed objęciem mandatu poselskiego) wygłaszał swoje poglądy, jest bez wątpienia gazeta „Fakty i Mity”, której od 2000 roku szefuje. Na łamach tego mocno lewicowego pisma publikują m.in. Janusz Palikot, Wanda Nowicka czy Maria Szyszkowska. „FiT” jako pierwsze doniosły o aferze seksualnej z abp. Paetzem w roli głównej. Opublikowały też wywiad z zabójcą księdza Jerzego Popiełuszki, Grzegorzem Piotrowskim.

Według materiałów ujawnionych przez IPN pod koniec lat 80. Roman Kotliński miał być tajnym i świadomym współpracownikiem Służb Bezpieczeństwa. Zwerbowany podczas studiów w Seminarium Duchownym młody kleryk pod pseudonimem TW „Janusz” donosić miał na łódzki Kościół. Poseł zdecydowanie zaprzecza tym pogłoskom, a działalność Instytut nazywa patologią.
Kościół w sprawie księdza-apostaty milczy lub wypowiada się niepochlebnie. Ksiądz Waldemar Kullbat porównał „FiT’ do innych słynnych pism antyklerykalnych, takich jak hitlerowski "Der Stürmer" czy bolszewicki "Bezbożnik". Samego Kotlińskiego, on i inni wypowiadający się na jego temat księża nazywają frustratem i buntownikiem. Wydaje się jednak, że zważywszy na pełnioną obecnie przez Kotlińskiego funkcję państwową Kościół coraz częściej zmuszany będzie do zajęcia stanowiska w sprawach poruszanych przez słynnego apostatę z immunitetem.

Oprócz barwnej przeszłości i radykalnych poglądów poseł Kotliński znany jest jeszcze z jednej rzeczy. Jak się okazało, należy on do grona najzamożniejszych parlamentarzystów. Z majątkiem szacowanym na 15 mln wyprzedza nawet swojego partyjnego szefa Janusza Palikota. Kotliński posiada między innymi pokaźnych rozmiarów dom oraz ośrodek wypoczynkowy wart 5 mln złotych. Źródłem dochodów byłego księdza jest głównie działalność wydawnicza.
Jezus i mateńka

Historię Betanek z Kazimierza Dolnego zna chyba każdy. Bunt, widzenia, ekskomunika, eksmisja – to właśnie te słowa najczęściej pojawiały się w kontekście tej sprawy. Jeden z najdotkliwszych konfliktów w łonie polskiego Kościoła katolickiego miał dwóch głównych bohaterów; przełożoną klasztoru siostrę Jadwigę Ligocką i byłego franciszkanina o. Romana Komaryczko. Ta dziwna para poznała się w latach 90., kiedy oboje studiowali na KUL. Połączyła ich fascynacja mistycyzmem i charyzmatycznymi ruchami religijnymi. Zakonnik nad swoje codzienne obowiązki przedkładał wizyty w kierowanym przez Ligocką domu sióstr Betanek w Kazimierzu Dolnym. Podobno jeździł tam, by pomagać przyjaciółce w „weryfikacji duchowej” nowicjuszek. Owa weryfikacja polegała, według słów dziewcząt, które przez nią przeszły, na intensywnym dotykaniu ciała kobiet. Praktyki te miały w opinii ojca Romana wzniecić żarliwą wiarę oraz przywiązanie do Kościoła i Boga. Mimo zakazu przebywania na terenie klasztoru wydanego przez ojców franciszkanów, ten dalej jeździł do Kazimierza pod pretekstem przeprowadzania praktyk energoterapeutycznych.

Wykluczony w końcu ze zgromadzenia za niesubordynację zakonnik, na stałe osiadł w rządzonym przez Ligocką domu zakonnym, gdzie za jej aprobatą kontynuował swoje działania. O tym okresie wiadomo bardzo niewiele. Jedynych świadectw dostarczyły Betanki, które zdecydowały się uciec z opanowanego przez duet przyjaciół domu. Według nich w kaplicy klasztornej odprawiano celebrowane w dziwnych, nieistniejących językach nabożeństwa, siostra przełożona decydowała niepodzielnie o życiu zgromadzenia na podstawie rzekomych objawień, a ojciec Roman, jako równoprawny przywódca, w najlepsze oddawał się swoim lubieżnym praktykom. W tym trwającym kilka lat okresie siostry odcięte zostały od świata. Zerwały kontakt z rodzinami, żyły w przekonaniu, że Jan Paweł II nie umarł, poddawane były przez ojca Romana „praniu mózgu”. Betanki zwracały się do swej przełożonej per mateńko, a do księdza per Jezus. Wszystko przybrało znamiona sekty. Sprawa miała bardzo głośny finał. Zmanipulowane zakonnice w 2006 r. zbuntowały się przeciwko decyzjom Episkopatu i Watykanu. Zostały wykluczone z zakonu i w 2007 r. zmuszone, na oczach milionów Polaków, do opuszczenia klasztoru.

Kazimierz Dolny opuścił również Komaryczko. Co stało się z nim później? Wykluczony z zakonu zachował święcenia kapłańskie. Już w 2008 roku władze diecezji łomżyńskiej, której podlega kapłan, skierowały go do posługi duszpasterskiej w parafii św. Rocha we wsi Długosiodło. Kontrowersyjny ksiądz, „ten od Betanek”, nie tylko spełniać miał obowiązki wikariusza, ale również uczyć religii w tamtejszej szkole. Krótko po ujawnieniu tej informacji, do wsi przyjechał prokurator. Poszukiwał on Komaryczki w sprawie ciążących na nim zarzutów. Zarzucono mu m.in. naruszenie miru domowego oraz domniemanego molestowania seksualnego i aktów przemocy, jakie miały mieć miejsce w zakonie betanek w Kazimierzu. Mimo ciążących na księdzu zarzutów ani dyrekcja szkoły, ani władze kościelne nie widziały w dopuszczeniu „Jezusa” do kontaktu z dziećmi niczego złego.

- Oto facet założył niemalże sektę w Kościele, przeciwstawiał się temu, co mówi Watykan, a teraz jest wikarym, jakby nic się nie stało - komentował całą sprawę Szymon Hołownia. Jedyną konsekwencją, jaka spotkała Komaryczko to wyrok 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata za bezprawne przebywanie w domu zakonnic w Kazimierzu Dolnym.

Ta historia jeszcze długo zostanie w pamięci. Zapomnieć będzie tym trudniej, że już niedługo odbędzie się premiera opartego na wydarzeniach w zakonie filmu Barbary Sass „W imieniu diabła”. Tymczasem ksiądz sprawę uważa za przebrzmiałą i żyje tak, jakby w przeszłości nie stało się nic poważnego, wciąż wierząc, że walczył w słusznej sprawie.

Wyciszeni

Te cztery przypadki odejść z Kościoła to tylko niewielki odsetek. Zdecydowana większość jest zazwyczaj wyciszana, by opinia publiczna nie miała szansy wygłoszenia swojego zdania na ten temat. Pisząc o apostatach, trudno nie wspomnieć o skandalicznym rozstaniu księdza Tomasza Węcławskiego (zanegował boskość Jezusa, dziś jest cenionym teologiem i wykładowcą na UAM-ie, przejął nazwisko żony – Polak) czy Stanisława Wielgusa (zarzuty o współpracę z służbami PRL, afera TW Greya rzuciły cień na jego postać, dlatego zrezygnował z pełnionej funkcji, przeniósł się do Lublina i wycofał z życia publicznego). Dziś bohaterowie sensacji żyją z dala od zgiełku. Sporadycznie pojawiają się w mediach, bo chcą o wszystkim zapomnieć. I choć czasem zdarza im się powracać w niezręczny sposób, akcentując swoją obecność na rozmaitych uroczystościach, nie myślą o tym, by znów trafiać na rozkładówki gazet.

http://religia.onet.pl/publicystyka,6/wyciszeni-skandale-w-cieniu-polskiego-kosciola,28016,page1.html

« Ostatnia zmiana: Styczeń 14, 2012, 18:53:38 wysłane przez Rafaela » Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #199 : Styczeń 27, 2012, 13:22:46 »

                                                                     Świecka muzyka w Kościele? Dziwisz mówi "nie"

GK | TVN 24 | 25 Listopad 2011 | Komentarze (1)
 

Metropolita krakowski kard. Stanisław Dziwisz poinformował w liście do muzyków kościelnych, że "kościół to nie jest miejsce na muzykę świecką".

Kardynał Dziwisz, Fot. Michał Łepecki / Agencja Gazeta
Choć wierni pozytywnie odbierają odejście od sztywnych zasad liturgii to zdaniem kard. Dziwisza koncerty muzyczne w świątyniach sprawiają, że "nieuszanowana jest sakralność miejsca".

Dołącz do nas na Facebooku

- Chcę także jasno powiedzieć, że nie jestem przeciwny koncertom muzyki kościelnej w naszych kościołach, ale zdecydowanie mówię "nie" dla praktyk wykorzystywania sakralnego miejsca do celów niezgodnych z zamierzeniem - powiedział kardynał.

Dla wiernych takie rozwiązanie oznacza nie tylko odejście od "rockowych mszy świętych", ale wycofanie koncertów muzyki klasycznej w świątyniach. Jak to przyjmują księża? - pytają dziennikarze TVN24.

http://religia.onet.pl/kraj,19/swiecka-muzyka-w-kosciele-dziwisz-mowi-nie,23203.html
Zapisane
Strony: 1 2 3 4 5 6 7 [8] 9 |   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Strona wygenerowana w 0.181 sekund z 19 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

hobbit doggis world-anime lolwfpolska nawijka