Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Kwiecień 25, 2024, 12:13:31


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: [1] 2 |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Góry Sowie  (Przeczytany 17506 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
east
Gość
« : Wrzesień 01, 2011, 20:56:15 »

@janusz
Cytuj
Poszukiwania Himlera sprowadziły go pod Ślężę, którą nazwał swoją ukochaną górą. Ezoterycy niemieccy twierdzili, że pod nią znajduje się potężna komnata ukrywająca cudowny kamień oraz jedno z wejść do krainy bogów, Szambali. Twórca zakonu SS aby dostać się do tajemnej komnaty postanowił rozebrać całą górę. Mieli uczynić to ''zatrudnieni'' do niewolniczej pracy więźniowie z okolicznych obozów. Przegrana wojna uchroniła Ślężę przed szaleńczymi pomysłami władców ciemnej mocy.

Może i Ślężę uchroniło, ale Góry Sowie w sąsiedztwie są całe poryte kompleksem Riese. Drążenie korytarzy we Włodarzu, Osówce ,Rzeczce, Jugowicach ,wszędzie pozostawiło niezatarte ślady aktywności chorych hitlerowskich umysłów. Byłem tam tego lata, widziałem, dotknąłem historii. Oni na prawdę mogliby rozebrać Ślężę.

Cytuj
Ezoterycy niemieccy twierdzili, że pod nią znajduje się potężna komnata ukrywająca cudowny kamień oraz jedno z wejść do krainy bogów, Szambali

Co nie jest bezpodstawne całkiem biorąc pod uwagę tajemnicze podziemia kościółka na Ślęży.
A poza tym  ... faktycznie Ślęża ma jakąś moc. Przyciąga Harmonię Kosmosu, a także ludzi harmonicznych, którzy po prostu czują dobrą energię Góry przechadzając się jej szlakami. Jakaż wtedy energia się dobra wyzwala i zostaje na długie miesiące. Wiem coś o tym Uśmiech
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 01, 2011, 20:58:15 wysłane przez east » Zapisane
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #1 : Wrzesień 01, 2011, 21:51:43 »

Cytat: east
Może i Ślężę uchroniło, ale Góry Sowie w sąsiedztwie są całe poryte kompleksem Riese. Drążenie korytarzy we Włodarzu, Osówce ,Rzeczce, Jugowicach ,wszędzie pozostawiło niezatarte ślady aktywności chorych hitlerowskich umysłów. Byłem tam tego lata, widziałem, dotknąłem historii. Oni na prawdę mogliby rozebrać Ślężę.

Miałem możliwość zwiedzania korytarzy, sztolni uczynionych przez nazistów w Kolcach. Niezapomniane wrażenia. Dziś już wszystko podobno zamknięte na "trzy spusty".
Dziś stukam się w czoło, że odważyłem zagłębić się w te "czeluście" i nie zabłądziłem. Duży uśmiech
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
east
Gość
« Odpowiedz #2 : Wrzesień 02, 2011, 09:55:37 »

A swoją drogą, pomijając ideologię nazistowską, to Niemcy mieli po prostu jaja i żelazną konsekwencję. Teraz  mało kto jest w stanie przeskoczyć urzędnicze bariery, a nawet jak juz się uda i coś tam się rozbabrze w ziemi , to zaraz się okazuje brak kasy, chęci, jakieś knowania i naciski w efekcie czego robota stoi i zamiast realnych efektów w postaci datowań ( gdzie są wyniki próbek spoiwa tajemniczych fundmentów odkrytych pod kościółkiem na Ślęży panie profesorze ?) mamy wielką kupę... gruzu.

Przypomina mi się w tym momencie historia z  wymazanym z kart historii Polski królem, który wspierał powstanie Słowian przeciw Chrześcijanom. Czy to nie działo się również w okolicy Ślęży właśnie ?
http://interia360.pl/artykul/zapomniany-krol-polski,45188

Nie może dziwić zatem , że do dziś poprawność i usłużność wobec dawnego/obecnego najeźdźcy rzuca odważnych odkrywców historii na kolana. Wypierają się oni swoich odkryć, aby nie wymazano ich z kart historii (z uczelni, z zusu itd )

Dlatego do dzisiaj nie rozwiązana pozostaje zagadka Ślęży, a w tym tajemniczych, słowniańskich murów pod Kościołem - a swoją drogą, jakaż to symbolika.

Nasza uwaga kieruje się ku odległemu Egiptowi, ku tajemnicom światowego spisku Illuminatów czy innych Chazarów, podczas, gdy na własnej, słowniańskiej ziemi mamy spisek wszechczasów - wymazane karty historii, ukryte dziedzictwo, krwawą okupację, która dziś białe szaty nosi i buduje betonowe posągi (w Świebodzinie) przybranemu władcy - Kościołowi, bo nie wierzę, aby Chrystus pragnął takiego uwielbienia.

Zapisane
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #3 : Wrzesień 13, 2011, 20:51:06 »

Ruszyła eksploracja w kompleksie Riese
pon., 2011-09-12 19:56

<a href="http://www.youtube.com/v/yKNZU-GvaHI?version=3&amp;amp;hl=pl_PL" target="_blank">http://www.youtube.com/v/yKNZU-GvaHI?version=3&amp;amp;hl=pl_PL</a>

W kompleksie Riese znajdującym się w Górach Sowich rozpoczęto nową eksplorację. Przeryte przez Niemców góry nadal skrywają wiele tajemnic. Do dzisiaj nie wiadomo, co tam się produkowało albo raczej, po co kuło się w litej skale.

Po upadku III Rzeszy Niemcy wysadzili kompleks. Do dzisiaj można tam znaleźć baraki wysadzone jakby wczoraj, dosłownie dachy leżą na ziemi z kupą gruzu. Część kompleksu jest zalana, są zresztą trasy udostępnione do zwiedzania i po części pływa się łódkami... czytaj resztę artykułu na innemedium.pl

http://zmianynaziemi.pl/wideo/ruszyla-eksploracja-w-kompleksie-riese
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 13, 2011, 20:51:59 wysłane przez Dariusz » Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
songo1970

Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 22
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 4934


KIN 213


Zobacz profil
« Odpowiedz #4 : Wrzesień 14, 2011, 11:56:56 »

...a więc może mamy na terenie Polski jakąś broń jądrową, i nawet o tym nie wiemy? Mrugnięcie
Zapisane

"Pustka to mniej niż nic, a jednak to coś więcej niż wszystko, co istnieje! Pustka jest zerem absolutnym; chaosem, w którym powstają wszystkie możliwości. To jest Absolutna Świadomość; coś o wiele więcej niż nawet Uniwersalna Inteligencja."
greta
Gość
« Odpowiedz #5 : Wrzesień 14, 2011, 13:09:25 »

Nie powiedzialabym,ze nie.Wrecz przeciwnie.Tak sie zlozylo,ze moj maz pracowal w transporcie.Mieszkalismy w Walbrzychu a obok naszego miasta jest inne Swidnica.I wlasnie tam,Rosjanie mieli swoje miasto.Kupa zolnierzy z rodzinami,cale ich dzielnice,nie ma co mowic.
Pewnego dnia gdy moj maz jechal wlasnie do tego miasta o 4 rano,zobaczyl jak do lasy zrobiono droge i wjezdzaly tam ciezkie samochody okryte plandekami.Co na nich bylo niestety nie wiadomo.Gdy moj maz wracal poznym popoludniem,chcial zobaczyc co tam sie dzialo,jechal pomalu ale niestety w tym miejscu gdzie to sie dzialo byl las,zadnej drogi,nic.Jak to zrobili diabli wiedza,ale nie zostalo zadnego sladu po tym transporcie.

Tak wiec nie bylabym pewna,co my u siebie mamy.
Zapisane
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #6 : Wrzesień 14, 2011, 19:22:17 »

Czytałem gdzieś, że w tych górach może być ukryta "bursztynowa komnata". Chyba w okolicach Walimia.
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
east
Gość
« Odpowiedz #7 : Wrzesień 14, 2011, 20:29:18 »

Ludwikowice ?
Tak się dziwnie i "przypadkowo" złożyło, że Leszek na swoim forum również, niemal równocześnie z tym o czym piszemy, wrzucił swój materiał

http://forum.swietageometria.info/index.php/topic,538.new.html#new

Są tam zdjęcia, które sugerują, że .. ale sami zobaczcie Uśmiech
Zapisane
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #8 : Wrzesień 14, 2011, 20:32:16 »

Ciekawe, jednak może lepiej zapodaj i u nas te fotki z odpowiednim komentarzem. >Leszek< zapewne nie będzie miał nic przeciw. Duży uśmiech
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 14, 2011, 20:33:33 wysłane przez Dariusz » Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
east
Gość
« Odpowiedz #9 : Wrzesień 14, 2011, 20:38:28 »

ok




Nic nie dzieje się przypadkiem Uśmiech
Zapisane
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #10 : Wrzesień 14, 2011, 20:44:09 »

Chyba wybiorę się do Kolc i porobię tam troszkę fotek
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
PHIRIOORI
Gość
« Odpowiedz #11 : Wrzesień 14, 2011, 22:15:53 »

Czytałem gdzieś, że w tych górach może być ukryta "bursztynowa komnata". Chyba w okolicach Walimia.

To zamieszczam link do utworzonego wątku o Burszt.Kom.
http://www.cheops.darmowefora.pl/index.php?topic=7253.0

Ale ten wątek też zmierza w ciekawą stronę...
Zapisane
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #12 : Wrzesień 29, 2011, 21:49:11 »

W jednym z wątków >east napisał:

Cytat: east
Widziałem jaskinie jakie ludzie budowali Agarthanom na Śląsku. Wolfsberg, Olbrzym, Osówka, po to, aby ci żyli bliżej nas. Korytarze w skałach, które świetnie izolują przed wpływem fal Schumanna ( które to zasilają ludzkość ale niekoniecznie ich). Tylko, że używali do tego celu hitlerowskiej machiny (może w zamian za broń i technologie ), która z kolei wyzyskiwała tysiące niewolników podbitych narodów aż do ich biologicznej śmierci - trzy miesiące. Tyle wynosił efektywny czas życia więźnia. Ale w trakcie wojny przybywało ich tysiące nowych. Aż do konca ,do maja 45 r prace trwały bez ustanku. Ostatniego dnia więźniów zamknięto w obozach, a Niemcy wycofali się bez jednego strzału, bez niszczenia czegokolwiek. Dlaczego ? Może po to, aby przekazać to dzieło innym ludobójcom tym razem ze Wschodu. Tamci jednak nie zamierzali tego ciągnąć, lub też zrezygnowali ostatecznie - może dlatego, że nie dostali w zamian czego chcieli a może po prostu z ludzkiego powodu, że po Niemcach się brzydzili Mrugnięcie Ale niczego nie zniszczyli, zostawili prawie tak jak było -  może tylko  część zamaskowali, a i  nawet dziś wokół tych budowli krąży tajemnica. Można to zwiedzać, ale nie eksplorować, tak jakby ktoś lub coś utrzymywało część umowy w mocy. Ze strachu ?


Czym się kierowali nie podejmując kontynuacji dzieła nazistów, trudno powiedzieć.Być może masz rację, że nie otrzymali tego co chcieli.
Jednak z tą możliwością zwiedzania troszkę sprawa się zmieniła. Do lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku można było zwiedzać niemalże bez ograniczeń, jednak po tym okresie sytuacja się diametralnie zmieniła. Wejścia do sztolni, bunkrów (czy czym one tam były) w większości chyba przypadków zostały zabezpieczone.
I tu nasuwa się kolejne pytanie.
Niemce przeminęły, ruskie odeszły (a za ich "panowania" można było zwiedzać bez ograniczeń), kto więc macza palce w ograniczaniu dostępu do wiedzy o tym procederze?
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
east
Gość
« Odpowiedz #13 : Wrzesień 30, 2011, 13:28:42 »

Na zamku Książ (część Riese ) istnieją głębokie podziemne korytarze, w których oficjalnie PAN zamontowała jakieś niezwykle czułe urządzenia do sejsmicznych pomiarów i dlatego niby są to miejsca wyłączone z ruchu turystycznego. Tylko dlaczego przewodnik mówił mi, że wszystkie prace na Zamku muszą być konsultowane z USA ?
Podobno widział na własne oczy pismo - już nie pamiętam od jakiej amerykańskiej instytucji - żądające od PAN dokumentacji prac w podziemiach.
Zapisane
greta
Gość
« Odpowiedz #14 : Grudzień 04, 2011, 18:49:32 »

http://facet.interia.pl/obyczaje/historia/news/ostatnia-tajemnica-gontowej,1728317,7530

Bardzo ciekawy material dotyczacy m.in.odkrytych nowych korytarzy w pazdzierniku.
Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #15 : Grudzień 04, 2011, 20:32:38 »

Rzeczywiście bardzo ciekawy.

Cytuj
Dlaczego tak pracowicie odcięli do niej dostęp? Wkrótce się dowiemy...
Jeśli to ruscy spowodowali zawały w tej sztolni i to z taką precyzją i uporem (nie interesując się sprzętem z pozostałych sztolni w Gontowej), to moim zdaniem nie po to, aby się ktoś niepowołany do niej nie dostał, tylko raczej by się ktoś/coś stamtąd nie wydostał/o.

cyt "Po przedstawieniu jej obcej istocie w masce jej następne wspomnienie dotyczy zabrania jej do dużego podziemnego pomieszczenia. Na to, że była pod ziemią, wskazywały surowe skalne ściany, które widziała idąc do tego pomieszczenia pod eskortą dwóch istot. W tym czasie mieszkała dokładnie naprzeciw kompleksu FEMA mieszczącego się po drugiej stronie ulicy, który miał dość rozległą część podziemną.
http://www.cheops.darmowefora.pl/index.php?topic=7038.msg88160;topicseen#msg88160

Czy ktoś ma jeszcze dziwne wrażenie, że te dwa tematy się jakoś ze sobą łączą ?
Czyżby u nas te kompleksy z jakichś powodów zostały poburzone ?
« Ostatnia zmiana: Grudzień 04, 2011, 20:43:00 wysłane przez east » Zapisane
greta
Gość
« Odpowiedz #16 : Grudzień 05, 2011, 17:54:17 »

Na stronie www.zenobiusz.worldpress.com sa bardzo ciekawe wiadomosci dotyczace m.in.Prawdziwych demonow nazizmu oraz spotkanie z demonem wlasnie w kompleksie Riese,naocznego swiadka tamtych dni.

Polecam.
Zapisane
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #17 : Styczeń 25, 2012, 22:23:34 »

Trzecia Rzesza i kosmici
25 sty 2012



Niezwykłe, jarzące się kolorowo światło pojawiło się nad Czernicą – niewielką miejscowością niedaleko Jeleniej Góry. Światło zatoczyło kilka nieregularnych kręgów i z impetem runęło w orne pole. Wkrótce na drodze z Jeleniej Góry, pojawiły się ciężarówki wypełnione wojskiem. SS-mani sprawnie otoczyli cały teren, który okazał się być częścią majątku ziemskiego należącego do rodziców Ewy Braun – najbliższej przyjaciółki führera. Wszystko to wydarzyło się latem 1937 roku.



Obiekt, który spadł na ziemię, okazał się dyskiem o średnicy 7,6 m i wysokości 3,8 m. Masywna kopuła – która wg świadków zdarzenia przypominała niemiecki hełm – otoczona była niewielką metalową krawędzią, nadającą pojazdowi wygląd z jakim kojarzą nam się dziś latające spodki. Dookoła kopuły znajdowało się 6 okrągłych reflektorów, przypominających bulaje na statku pasażerskim, które z pewnością spełniały dużo ważniejszą rolę niż tylko oświetlenie. Pojazd miał kolor metaliczno szary, bez połysku. Na jego burcie namalowano znak przypominający literę „T” zamkniętą cudzysłowem.

Po otwarciu luku wejściowego na szczycie kopuły, znaleziono się w okrągłej kabinie, w której siedziało trzech przybyszów z obcej planety. Jeden z nich był już martwy, drugi – ranny w katastrofie – zmarł kilka godzin później a trzeci z nich żył jeszcze przez półtora miesiąca. Obcy byli raczej niscy, ledwie sięgając metra wzrostu. Ich ciała były szare, oczy ciemne – jakby okryte przeciwsłonecznymi okularami a dłonie miały tylko po 4 palce.

Rozbity spodek zawieziono do Jeleniej Góry i umieszczono go w tajnym ośrodku badawczym w Górach Sowich. Zarzucono pierwotne plany przewiezienia go w inne miejsce w obawie, że pozaziemski statek kosmiczny wybuchnie. W Górach Sowich Niemcy zbudowali potężny, ściśle tajny kompleks, który składał się z wielu podziemnych hangarów połączonych ze sobą tunelami.



Z pogłosek o tym co działo się w laboratorium po przewiezieniu tam latającego spodka i jedynego ocalałego przybysza z obcej planety wynika, że potrafiono się z nim porozumieć i uzyskać od niego szereg informacji. Obcy skarżył się nieustannie na rozmaite dolegliwości, ale niemieccy lekarze nie potrafili mu pomóc i zmarł on niespełna miesiąc po przybyciu na Ziemię.

Przyznał, że pochodzi z planety zwanej przez astronomów 78 mu-1, leżącej 73 lata świetlne od Ziemi. Wyjawił także, że jego pobratymcy budują tajną bazę na Ziemi w kanadyjskiej Arktyce. Niemieckim inżynierom nie udało się jednak uzyskać żadnych konkretnych informacji na temat technologii wykorzystanych do budowy międzyplanetarnego pojazdu.

Rozbity dysk wizytował osobiście nie tylko Hitler ale także Göering i Werner von Braun – twórca rakiety V-2 a także przyszły ojciec amerykańskiego programu kosmicznego.



Hitler był głęboko przekonany, że jego naukowcy będą w stanie odtworzyć pozaziemskie technologie i dostarczą Trzeciej Rzeszy broń dającą Niemcom totalną przewagę nad światem. Wydarzenie w Czernicy stało się zalążkiem mitu o Wunderwaffe, za pomocą której Niemcy mieli wygrać tą wojnę.

Na szczęście do tego nie doszło. Rosjanie idąc na Berlin usiłowali przejąć tajny, podziemny kompleks, ale Niemcy zdążyli wysadzić go w powietrze wraz ze wszystkimi ukrytymi tam tajemnicami. Swojego szczęścia próbowali także Polacy, ale również bez powodzenia. Dlatego o niezwykłych spotkaniach trzeciego stopnia w Czernicy wciąż wiemy bardzo niewiele.

http://nowaatlantyda.com/2012/01/25/trzecia-rzesza-i-kosmici/
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
songo1970

Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 22
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 4934


KIN 213


Zobacz profil
« Odpowiedz #18 : Styczeń 26, 2012, 09:31:35 »

..czyli wynika, że Nowa szwabia to baza kolegów z 78 mu-1, a nie samych nazistów,-
chyba że ci ostatni budowali się obok? Duży uśmiech
« Ostatnia zmiana: Styczeń 26, 2012, 09:32:04 wysłane przez songo1970 » Zapisane

"Pustka to mniej niż nic, a jednak to coś więcej niż wszystko, co istnieje! Pustka jest zerem absolutnym; chaosem, w którym powstają wszystkie możliwości. To jest Absolutna Świadomość; coś o wiele więcej niż nawet Uniwersalna Inteligencja."
arteq
Gość
« Odpowiedz #19 : Styczeń 26, 2012, 09:51:37 »

Na ostatniej fotce - ta puszka po piwie, jakim?
Widać rodzimi "archeolodzy" jużtam byli i spenetrowali... :] 
Tak jak w "Seksmijsji" po znalezieniu butelki po mózgotrzepie - "nasi tu byli..."
Zapisane
imperator
Gość
« Odpowiedz #20 : Luty 15, 2012, 13:46:53 »

DOLNY ŚLĄSK to naprawdę potężna skarbnica tajemnic. Tutaj praktycznie każde miasto i  wieś  kryje jakąś niesamowitą historie.  Korzystając z okazji ,serdecznie zapraszam do Kamiennej Góry. Małego miasteczka położonego pomiędzy Wałbrzychem i Jelenią Górą . Miasteczka  do tej pory  nie docenianego a kryjącego pod swą powierzchnią równie ciekawe tajemnice. To tutaj mieściły się podziemne kompleksy zbrojeniowe, całe szpitale , koszary, podziemna linia kolejowa i podziemna autostrada ciągnąca się aż pod zamek Książ. Co najważniejsze zainstalowano tu tajne biura konstrukcyjne ARADO. To tu pracowano nad - latającymi skrzydłami i elementami do V . Dzięki  zaangażowaniu wielu ludzi i urzędu miasta udało się odrestaurować i udostępnić część kompleksu . Oficjalne otwarcie 28 kwiecień . Jest to obecnie  najnowocześniejszy  kompleks turystyczny  w Polsce. Naszpikowany efektami świetlnymi i audiowizualnymi , posiadający masę ciekawych eksponatów min. rakiety V -1 , V- 2 czy enigma. Mieszkam tu od urodzenia!!!!!!!! Zapewniam że warto to zobaczyć. Kampania reklamowa już powolutku ruszyła.
 http://turystyka.interia.pl/polska/news/zaginione-laboratorium-hitlera,1758833,3575

Oficjalna strona : http://arado.umkg.pl/

« Ostatnia zmiana: Luty 15, 2012, 15:11:08 wysłane przez imperator » Zapisane
chanell

Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 72
Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 3453



Zobacz profil
« Odpowiedz #21 : Luty 15, 2012, 21:56:43 »

Bardzo to ciekawe ,mam nadzieję że zdasz relację z wystawy ? Uśmiech A może jakieś zdjęcia zapodasz ?
« Ostatnia zmiana: Luty 15, 2012, 21:57:19 wysłane przez chanell » Zapisane

Na wszystkie sprawy pod niebem jest wyznaczona pora.

            Księga Koheleta 3,1
janusz


Wielki gaduła ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #22 : Luty 16, 2012, 00:12:44 »

Militarne Sekrety - ''Wielkiej Budowy'' - O tym powinniśmy też wiedzieć Szok

 

Góry Sowie nazywane są Górami Śmierci. W centrum Głuszycy (niem. Nieder Wüstegiersdorf) do dzisiaj można znaleźć pod małym zalesionym wzniesieniem szczątki ludzkie. Na takie miejsca można natknąć się na całym terenie tzw.''robót podziemnych''. Aby w pełni zrozumieć warunki życia na terenie „Wielkiej Budowy'' musimy zrozumieć, że do wykonywania prac ''zatrudniano'' niewolników z najcięższych założonych tutaj obozów pracy. Dzień powszedni więźnia był niekończącą się męką i katorgą, pasmem cierpień i zwierzęcej wręcz egzystencji. Wszystko to w warunkach urągających wszelkim ludzkim uczuciom. Z dostępnych wspomnień świadków tamtych wydarzeń można spróbować odtworzyć wygląd takiego „normalnego" dnia na budowie. Najlepiej określić by ją można stwierdzeniem - budowy z potu, krwi i łez.

Tryb życia obozowego został podporządkowany jednemu celowi - potrzebom organizacji wykonywanych robót. Dzień powszedni na budowie, w  przybliżeniu, wyglądał następująco: rozpoczynał się zazwyczaj o godzinie czwartej rano, dosyć brutalną pobudką, na którą składały się krzyki i bicie. Więźniowie byli następnie wyganiani na plac apelowy, gdzie stali niezależnie od pogody do godziny szóstej rano. W tym czasie obozowi kapo przygotowywali wszystkie bloki do apelu porannego. Komanda robocze formowani: były zgodnie z przysłanym na dany dzień zapotrzebowaniem od konkretnej  firmy. Szeregi więźniów wyrównywano krzykiem i biciem. W końcu nadchodził czas apelu. Rozpoczynało się doprowadzone do absurdu kilkakrotne liczenie, ostateczne równanie szeregów, co trwało aż do pojawienia się na placu Lagerfihrera. Na jego widok Lageraltester  podawał komendę: Achtung, Mtitzen  abl,  Augen  rechts!  Potem składał  meldunek. Lagerfuhrer jeszcze raz przeliczał szeregi i w końcu podawał komendę -Ahmarsch! Lageraltester rozkazywał: Rechts mu! Auegen links' Gleischrirtt marsch! Apel był skończony.

Po dotarciu na miejsce, poszczególne komanda  rozpoczynały najczęściej 10 - cio lub 12 - sto godzinny dzień pracy. Należy w tym miejscu dodać, że długość dnia roboczego na różnych odcinkach budowy nie była taka sama. O ile komanda pracujące  na  powierzchni obowiązywał 12-sto godzinny dzień pracy, o tyle komanda drążące podziemia pracowały tylko 8 godzin (ale za to na trzy zmiany). Na powierzchni pracowano na jedną zmianę. Do pracy chodziło się codziennie, oprócz niedziel, kiedy to więźniowie stali cały dzień na Apelplatzu. Dla wielu było to bardziej męczące niż sama praca. Pogoda panująca danego dnia nie miała najmniejszego znaczenia.  Jak wspomina Abram Kajzer:
Cytuj
„Dzisiaj była straszna burza. Stojąc od czwartej do szóstej rano na apelu, pod gołym niebem, przemokliśmy do suchej nitki. Łudziliśmy się, że nie pójdziemy do pracy. Błagaliśmy o to w duchu Boga, ale to nic nie dało. Deszcz lał przez cały dzień. Ociekające pasiaki przylgnęły nam do ciał. Przestało skutkować bicie majstra i wachy. Nikt nie był zdolny poruszyć łopatą lub kilofem. Rozeszliśmy się na wszystkie strony. Każdy krył się w lesie, pod drzewem i szczękał zębami".

Od godziny siódmej do dwunastej trwała nieprzerwana praca, której towarzyszyło ciągłe poganianie i pokrzykiwanie majstrów z OT. Ci ostatni, jak zeznają więźniowie, niewiele różnili się okrucieństwem od esesmanów i kapo. Od godziny dwunastej do trzynastej trwała przerwa na obiad. Składał się z zabarwionej wody o jakimś nierozpoznanym smaku. Komanda „spożywały" zupę, a następnie szybko powracały na miejsce pracy. Ta trwała już do zmroku. Słaniające się na nogach szeregi niewolników wracały do obozu w zupełnych ciemnościach. Jeszcze przy bramie trzeba było sprężyć krok, aby nie zginąć od ciosu pałką, zadanego przez wściekłego kapo. Obok bramy stał bowiem Lagerfuhrer i razem z Lageralteste liczyli swoich „poddanych". Na miejscu czekała na nich, jak zawsze, wodnista zupa i kawałek chleba z trocin. Wreszcie, około godziny dwudziestej trzeciej, zmordowani ludzie padali, jak kłody, na wytarte sienniki, aby zapaść w kamienny sen. Nazajutrz czekał ich kolejny dzień pracy, męki, a być może... śmierci.
Aby w pełni zrozumieć warunki życia na terenie „Wielkiej Budowy", musimy jeszcze dowiedzieć się o kilku (z pozoru mało istotnych) rzeczach, a mianowicie: jak więźniowie byli ubrani, co jedli, gdzie lub raczej jak mieszkali. Jeżeli chodzi o ubiór więźnia, to nie było tutaj jakichś specjalnych norm. Więźniowie w przeważającej części byli ubrani w drelichowe spodnie i bluzy w niebiesko-białe pasy. Pod spodem nosili cienkie kalesony i koszule, najczęściej pełne pcheł i wszy, za „posiadanie" których groziła notabene kara śmierci. Na nogach nosili drewniane trepy, a co szczęśliwsi mieli nawet czapki. Ubiory takie noszono przez cały okrągły rok - zarówno upalnym latem, jak i mroźną zimą. Możemy sobie tylko wyobrazić, jak straszne męki przechodzili więźniowie, przebywający w tych kilku podartych łachmanach na trzydziestostopniowym mrozie. Abram Kajzer wspomina:
Cytuj
„Dziś był wyjątkowo mroźny dzień. Nic mogłem dać sobie rady przy pracy. Nie mogę też chodzić. Stopy pieką jak przypalane żywym ogniem. Chodzę boso. Moje drewniane trepy są całkiem zdarte, pasiasta bluza za ciasna, toteż w odstępach między guzikami prześwieca gołe ciało smagane przez mroźny wiatr. Drżę z głodu i zimna".

Więźniowie, ryzykując nierzadko życiem, próbowali radzić sobie na różne sposoby. Pod bluzę wpychali papier z worków po cemencie, zaś na nogach obwiązywali sobie drutem kolczastym kawałki desek, aby tylko nie chodzić boso. Nie ma chyba gorszej tortury, niż chodzenie przemrożonymi stopami po ostrych odłamkach skalnych lub stanie cały dzień w lodowatej wodzie potoku, przy jego regulacji. Jeżeli chodzi o wyżywienie, to nic różniło sic ono specjalnie od Jadłospisu" stosowanego we wszystkich innych obozach. Na śniadanie podawano jedynie miskę kawy zbożowej, na obiad kolorową wodę o smaku, np. grochówki, w której pływały kawałeczki rozgotowanych ziemniaków lub brukwi. Często też dodawano odrobinę nadpsutego końskiego mięsa.  Na kolację więzień  otrzymywał  ponownie zupo-podobną wodę i około 250 gramów chleba (kilogramowy bochenek przypadał na czterech więźniów) z odrobiną margaryny  i  kiełbasy. Całkowita wartość kaloryczna tych wszystkich potraw nie przekraczała 400 kalorii, tak więc więźniowie wykonujący pracę przewidzianą dla dobrze odżywionego siłacza, padali jak muchy z głodu i wyczerpania. Znane są przypadki, że więźniowie próbowali jeść korę z drzew  (trawę jedzono regularnie), co chyba dobitnie świadczy o straszliwym głodzie jaki panował na budowie. Jakby tego było mało, to przywiezionym na budowę więźniom nie zapewniono żadnych, nawet elementarnych, warunków higieny. Więźniowie nie mieli się gdzie myć, chodzili zawszeni i zapchleni Nie ma się zatem co dziwić, że w końcu na Baustelle(obóz) wybuchła epidemia tyfusu, która pochłonęła około 7 tys. Ofiar.
Cytuj
„Natychmiast zasnął i prawie natychmiast się obudził.. Cały bok, na którym leżał, palił go i swędział opuchnięty pulchnymi bąblami. Nad siennikiem ujrzał coś co przypominało opar unoszący się nad mokradłem. Zjawisko to wywoływały dziesiątki tysięcy, a może miliony skaczących pcheł".

O zdrowie więźnia nikt się nie troszczył. Obozowe rewiry były najczęściej umieralniami, do których znoszono najsłabszych muzułmanów. Po kilku dniach jechali oni do krematorium w KL Gross Rosen lub trafiali do któregoś z masowych grobów, jakże licznych na terenie budowy. Najczęstszym powodem śmierci było wyczerpanie. Wielu umierało na gruźlicę, zapalenie płuc, biegunkę głodową czy też zwykłe przeziębienie, które w warunkach obozu najczęściej kończyło się w krematorium. Nikt nie przejmował się ciężkimi uszkodzeniami ciała więźniów, do jakich dochodziło w trakcie pracy. Jeżeli ktoś nie miał siły, aby stawić się do pracy, to po prostu dobijano go, bowiem nie przedstawiał już żadnej wartości jako robotnik. Należy tu dodać, że wartość siły roboczej firmy przeliczały w markach - 5 RM za robotnika wykwalifikowanego i 4 RM za zwykłego pracownika fizycznego. Opłatę firmy wnosiły do Głównego Urzędu Administracyjno-Gospodarczego Rzeszy. Poniżej przedstawiam raport lekarza obozowego AL Riese. Mowa jest w nim o stanie służby zdrowia na terenie „Wielkiej Budowy" zimą 1945 roku. Wynika z niego jasno, że Niemcy zdawali sobie sprawę z katastrofalnych warunków sanitarnych, które panowały na budowie, lecz nie robili nic, aby stan ten uległ zmianie:

LagerArzt AL Riese - Wustegiersdorf 26.01.45 r.
SS Standortarzt Gross Rosen
Wpłynęło 06.02.45 r.
Dot.: Raport o służbie zdrowia w AL Riese w okresie od
26.12.44 do 25.01.45 r.
Odn. rozkaz lekarza garnizonowego SS, Az.:49/9.44/Dr.E. do
lekarza garnizonowego SS Gross Rosen
I.   Obsada wojskowa
l/wielkość obsady wojskowej   7/192/681
2/liczba chorych na rewirze w opisanym okresie   23
3/liczba żołnierzy leczonych ambulatoryjnie   135
II.   Więźniowie
l/liczba chorych w szpitalu w opisanym okresie   7 140
2/obłożenie szpitala w dniu 25.01.45   3 496
3/więźniowie leczeni ambulatoryjnie   29 750
4/liczba lekarzy   63
5/liczba pielęgniarzy   56
6/liczba lekarzy-więźniów   60
7/liczba pielęgniarzy-więźniów   66
8/przeciętne obłożenie szpitala   3216

Ale to jeszcze nie wszystko. Koszmar nie kończył się bowiem na tym, że więźniowie chodzili prawie nadzy, głodni do nieprzytomności, brudni i schorowani. Musieli jeszcze stawić czoła jednej przeszkodzie - okrucieństwu i zwykłemu sadyzmowi majstrów z OT, esesmanów, kapo oraz każdego, kto miał jakąkolwiek władzę nad nimi. Ta właśnie przeszkoda była najtrudniejsza do pokonania. Do historii przeszły już nazwiska takich sadystów, jak np. SS Unterscharfuhrer Liidecke, który zabijał więźniów młotkiem czy też Maxa Krause - zwanego „Krwawym Maxem". Jego ulubionym „orężem" była gumowa pałka. Wielkim okrucieństwem odznaczał się także kierownik Oberhahn, który rozkazywał wyganiać prawie nagich więźniów do bezsensownego przerzucania zwałów śniegu z miejsca na miejsce. Wielu, bardzo wielu, przypłaciło ten „pomysł" życiem.
Nie sposób wymienić tutaj każdego, znęcającego się nad więźniami i dokonującego potwornych, a zarazem bardzo wymyślnych zbrodni. Świadek - T. Moderski - wspomina, że widział, jak dwóch esesmanów założyło się o to, czy uda im się jednym uderzeniem siekiery przeciąć więźnia na pół (!!!). Zwycięzca miał otrzymać skrzynkę wódki. Więźniów zabijano drewnianymi styliskami łopat, duszono poprzez stawanie na kołku przyłożonym do szyi, zakłuwano bagnetami, topiono w beczkach i zbiornikach przeciwpożarowych lub po prostu kończono ich życie strzałem w tył głowy. Według świadków i istniejących dokumentów dziennie umierało około 50 więźniów. Możemy więc sobie wyobrazić, jakim piekłem była sowiogórska budowa. Dokładna liczba ofiar przedsięwzięcia budowlanego Olbrzym nie została ustalona. Przypuszcza się, że zginęło około 40 tyś. więźniów, jednak ich liczba może być znacznie większa. Do dziś pozostaje niewyjaśniony los około 20 tyś. więźniów, których skreślono z ewidencji KL Gross Rosen w grudniu 1944 roku i rzekomo wysłano w rejon AL Riese, dokąd nigdy nie dotarli. Jak zeznaje Jan Nowak:
Cytuj
„(...) wydawało mi się rzeczą dziwną, że w ciągu jednego dnia zniknęło tylu więźniów, więc zwróciłem na to uwagę przyjmującemu meldunki esesmanowi, na co ten odparł, że meldunek jest prawdziwy. Wydarzenie to było szeroko komentowane przez esesmanów, że ilość więźniów zmniejszyła się o taką wysoką liczbę".

Jan Nowak dodał jeszcze, że z fragmentów rozmów podsłuchanych wśród SS "wywnioskował, iż transportu tego pozbyto się poprzez wprowadzenie go do jakiegoś tunelu i wysadzenie wejścia.
Z kolei Pan Czesław S. z Bytomia tak wspomina swój pobyt w Górach Sowich w latach wojny:

„Byłem więźniem komanda Wustewaltersdorf. Lagerfuhrerem był niewysoki oficer SS, z którego twarzy nie schodziło rozbawienie. Jeździł zawsze po terenie budowy na koniu z małokalibrowym karabinkiem w ręce i strzelał śrutem do więźniów, którzy na uboczu załatwiali swoje potrzeby fizjologiczne. Kiedyś był zapalonym myśliwym i teraz tak sobie polował. Moim hauptkapo był Wilhelm Weiss, który wiele mi pomógł i był moim przyjacielem. W obozie był też jego syn, ale Weiss nikomu nie mówił, kto nim jest. Starał się go chronić za wszelką cenę. Pracowałem przy drążeniu tuneli. Nie mogłem chodzić po całym terenie budowy, ale i tak widziałem jej ogrom. Mnóstwo wejść do sztolni przy drogach prowadzących poziomo wzdłuż pasma górskiego, na kilku poziomach. Urobek wywożono lorami z podziemi. Lory toczyły się same w dół i nabierały niebezpiecznej szybkości. Toteż przy każdym wózku był hamulcowy. Byli to żydowscy chłopcy w wieku 13-16 lat. Przy wielu lorach były zepsute hamulce i hamowali wsuwając kij między koła a podwozie lub po prostu butami. Codziennie było kilka wykolejeń i często hamulcowi ginęli pod zwałami kamienia, ciężko rannych zaś dobijano. Ja też przez pewien czas byłem hamulcowym. Była to najlżejsza praca. W podziemia puste lory ciągnęły lokomotywy. W pobliżu wejść do drążonych korytarzy stały potężne kompresory tłoczące powietrze do sztolni. Od nich odbiegały grube rury. Hałas był okropny. Wewnątrz, mimo urządzeń ssących i tłoczących powietrze, widoczny w świetle lamp kamienny pył wdzierał się do płuc i wywoływał paroksyzmy kaszlu. Z głównych korytarzy odchodziły boczne. Często u sufitu korytarza wiercono otwory, a stamtąd nowe korytarze prowadziły w głąb góry. Można było do nich wejść po drabinie albo od wejścia, z innego poziomu. Na przodku praca wyglądała następująco: robiliśmy dziury długimi świdrami oraz przy pomocy młotów pneumatycznych. Nadzorowali to włoscy strzelniczy z firmy Ghiseri. My borowaliśmy kilka, czasem kilkanaście otworów. Włosi umieszczali ładunki. Strzelano, potem wchodzili ładowacze. Najpierw długimi tykami stukali w sklepienie, aby strącić luźno wiszące kamienie. Często nie tylko ogromny głaz, ale cały wyrąbany wybuchem przodek zawalał ładowacza. Dwa razy widziałem jak ogromna niczym świątynia hala zawalała się grzebiąc ludzi. Urobek ładowaliśmy na lory i wierciliśmy dalej. Całe ciało wibrowało. Z podziemi wychodziliśmy jak pijani, na całym ciele kamienny pył, w oczach, w ustach, w nosie, w płucach. Na plecach i w pachwinach mieliśmy rozległe zapalenia. Wielu nie wytrzymywało tego wszystkiego i każdego dnia nieśliśmy po pracy do obozu kilka trupów. Każdego dnia schodziły z gór żałobne karawany. Przy wejściu do obozu „przybijaliśmy" drewniakami. Szlaban otwierał śliczny, żydowski chłopiec w czyściutkim, uszytym na miarę pasiaku. Stało ich tam zawsze kilku. Wszyscy byli piękni, z długimi włosami, starannie uczesani. Obok szlabanu stała wartownia, a w niej roześmiani esesmani. Młodzi, wypasieni, rumiani... Potem ci rumiani zniknęli i zastąpili ich starsi, często inwalidzi... Esesmani wylewali ze swoich menażek nadmiar jedzenia do stojącego obok baraku administracyjnego korytka, do którego pchali się zgłodniali więźniowie. Niemcy śmiali się, że jesteśmy gorsi niż świnie, kiedy wybieraliśmy resztki do ust. Głód skręcał wnętrzności. Rzeczywiście, ginęły w nas resztki człowieczeństwa. Jednej nocy nie pozwolono mi usnąć, rzężący w agonii sąsiad w końcu umarł. Cały czas, w wyniku ciasnoty, był do mnie przytulony. Kiedy ucichł, ściągnąłem z niego podarty koc, aby trochę się ogrzać. Wtedy zobaczyłem wystający mu spod pachy kawałek chleba, którego nie zdążył przed śmiercią zjeść. Chleba przesiąkniętego przedśmiertnym potem, obrzydliwego ale chleba... Tak, aby nikt mnie nie ubiegł, wyciągnąłem mu ten kawałek chleba i skrycie połykałem dużymi kęsami. Obrzydzenie przyszło potem. I wstyd, że byłem jak ta hiena cmentarna... Mówiłem o Wilhelmie Weissie. Kiedyś kapo Kula kazał mu bić własnego syna. To znaczy kapo tylko domyślał się, że to jego syn. Weiss bił mocno, żeby nie zastąpił go inny kapo. Starał się bić syna tak, żeby mu niczego nie uszkodzić. Zresztą tam ciągle bili. Bił mnie też kapo Schranck, którego nazywano szafą. To było po tym, jak chciałem zabić kapo Kulę i wykoleiłem na niego lorę z kamieniem. Ale udało mu się wyżyć. Spod ręki kapo Schrancka mało kto wychodził żywy. Kiedyś do wyładowywania cementu Schranck ustawił małego chłopca. To było ponad siły tego dziecka. Kiedy wypadł mu worek i wysypał się cement, kapo krzycząc, że to sabotaż, zerwał z chłopca ubranie. Więźniowie rozrobili cement z piaskiem i wodą. Chłopca zaczęto okładać szybko schnącą zaprawą. Przedtem zbito go do nieprzytomności. Schranck wygładzał zaprawę na żywym ciele. Zabawę przerwał przybyły nagle oficer SS, zanim „plastyk" doszedł do głowy. Krzyczał na esesmanów, że zabawiać to się mogą po pracy, przejechał pejczem po nagle pokornej gębie Schrancka. Chłopiec zmarł w drodze do obozu. Kiedyś kapo Schranck załatwiał się w krzakach i wypatrzył go jadący na koniu Lagerfuhrer - myśliwy. Strzelił do gołego tyłka, ale śrut trafił Schrancka w jądra. Kapo zwijał się 7 bólu na trawie. Lagerfuhrer okazał się litościwy dla swego ulubionego kapo. Nie dobił go, jak to miał w zwyczaju, ale kazał go zanieść do izby chorych i tam wykastrować... Co ładniejszy żydowski chłopak za olbrzymie szczęście poczytywał sobie być wybranym na kochanka jakiegoś funkcjonariusza obozowego. Przeważająca część funkcyjnych więźniów miała swego młodego przyjaciela. Bywało, że cały harem. Po znudzeniu się jednym wymieniali na innego swoje, jak mówili, „pupki". Tylko jeden nie poddał się. Na niedwuznaczną propozycję napluł w twarz samemu blokowemu. Widzący to apelowy zaproponował chłopcu, że zrobi go kapo. On odmówił. Kazano więc wychłostać opornego. Bił go stary kapo, niegdyś dyrektor węgierskiego banku. Kapo był chudy, a chłopak jak na swoje 14 lat wyjątkowo dobrze rozwinięty i muskularny. I w końcu 14-latek wpadł w szał i pobił bijącego. Rzucili się na niego inni kapo i zabiliby chłopaka, gdyby nie przeszkodził temu Wilhelm. Pod koniec 1944 roku racje żywnościowe zmniejszyły się tak, że ludzie zaczęli częściej umierać. A w 1945 roku to się nasiliło. Niemcom o to chodziło. Szkoda było na nas kul".

Na dwa dni przed wkroczeniem Sowietów Niemcy opuścili teren budowy, pozostawiając własnemu losowi tysiące konających więźniów. Dla nich to właśnie, tuż po wyzwoleniu, utworzono na terenie Głuszycy kilka szpitali. Akcję tę przeprowadzili zdrowsi więźniowie. Do niesienia pomocy lekarskiej przystąpiono bezpośrednio na miejscu pobytu chorych, gdyż stan kilkuset osób uniemożliwiał ich przetransportowanie. W utworzonych szpitalach jeszcze do początku 1946 roku przebywało 600 chorych.




 


« Ostatnia zmiana: Luty 16, 2012, 00:15:16 wysłane przez janusz » Zapisane
imperator
Gość
« Odpowiedz #23 : Luty 16, 2012, 11:04:02 »





chanell….. jasne że zdam relacje.  Mam nadzieje że faktycznie będzie to tak wyglądało  jak zapowiadają operatorzy obiektu. Ponoć oprócz ciekawych eksponatów  , największą atrakcją będzie żywa inscenizacja. To znaczy ……. wchodząc do podziemi , zaczynając zwiedzanie ,przenosisz się całkowicie w tamtejsze realia . Przy wejściu witają cię strażnicy z psami.  Środek kompleksu tętni życiem. Statyści przebrani za robotników przymusowych wykonują swoją prace. Po drodze napotykasz wartowników, żołnierzy , odpoczywających , jedzących i palących papierosy. W biurach  konstrukcyjnych przy deskach kreślarskich krzątają się inżynierowie. W tle leci klimatyczna marszowa muzyczka. Ponoć w największej hali ma czekać najciekawsza niespodzianka. Odgrywana  scenka budowy V -7 …. latającego dysku !!!!!!!  ( oczywiście makieta w skali 1:1 ) Wycieczki oprowadzać będzie przewodnik  przebrany za jednego z robotników. Oprócz suchych faktów będzie również opowiadał o życiu codziennym toczącym się w podziemiach.  Zapowiada się fajnie, jak to jednak będzie wyglądało w rzeczywistości zobaczymy !
« Ostatnia zmiana: Luty 16, 2012, 12:03:08 wysłane przez imperator » Zapisane
chanell

Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 72
Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 3453



Zobacz profil
« Odpowiedz #24 : Luty 16, 2012, 11:32:39 »

imperator
Cytuj
Kiaro….. jasne że zdam relacje.

hm........czyżbym zmieniła nik  Duży uśmiech

ale dzięki .....czekam na relację Mrugnięcie
Zapisane

Na wszystkie sprawy pod niebem jest wyznaczona pora.

            Księga Koheleta 3,1
Strony: [1] 2 |   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Strona wygenerowana w 0.129 sekund z 19 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

masterjayz-games watahanowiu ganghg smallskill siri-ya-ny