Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Kwiecień 26, 2024, 21:39:26


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: [1] |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Hominidy  (Przeczytany 14644 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« : Sierpień 29, 2009, 19:53:48 »

Yeti w Bhutanie
Opublikowano: 16.08.2008 | Kategoria: Ezoteryka


Sonam Dorji ze wsi Singyar opowiada o swym spotkaniu z Yetim (za: AP/Saurabh Das).

W jednym z najbardziej tajemniczych krajów świata żyje jedno z najbardziej tajemniczych ziemskich stworzeń, przez wielu uznawane za mit. Według wielu mieszkańców tego kraju, Yetiego wciąż można spotkać na dawnych ścieżkach. Jest on częścią przyrody, ich życia oraz dziedzictwa. Obserwacje stworzenia wzbudzały niepokój we wioskach, zaś niektórzy uznawali Yetiego za demona lub zwiastuna śmierci.

Pamięta ciemny sosnowy las i odciski stóp, a także przerażenie, kiedy istota zaczęła wyć. Równie dobrze pamięta historie z dzieciństwa o bestii, która zamieszkiwała wysokie partie gór i jaki strach wzbudzała w wiosce każda relacja o jej zaobserwowaniu.
...

http://wolnemedia.net/?p=5877
« Ostatnia zmiana: Listopad 06, 2011, 20:39:42 wysłane przez Dariusz » Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
chanell

Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 72
Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 3453



Zobacz profil
« Odpowiedz #1 : Wrzesień 11, 2009, 09:43:35 »

Hey !! mam ciekawostkę Uśmiech
http://facet.interia.pl/ciekawostki/news/odkryli-kolejny-dowod-na-istnienie-yeti,1365938,4824
Zapisane

Na wszystkie sprawy pod niebem jest wyznaczona pora.

            Księga Koheleta 3,1
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #2 : Wrzesień 11, 2009, 13:00:30 »

Cytat: cytat ze wskazanego przez Chanel artkułu
Ostatnio coraz liczniejsze są doniesienia o zaobserwowaniu yowie, australijskich yeti.

Chyba coś zaczyna być na rzeczy, bo mam wrażenie, że rzeczywiście coraz częściej pojawiają się doniesienia o różnych tego typu "odkryciach".
Moze wreszcie coś się wyjaśni w tych dziwnych sprawach.
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #3 : Styczeń 06, 2011, 17:49:56 »

Archeolog na tropach yeti
mwmedia 05.01.2011 16:23



Amerykański archeolog David Hatcher Childress twierdzi, że yeti, to nie mit, tylko realnie istniejące stworzenia. Childress zwany jest Indiana Jones, bo od ponad 30 lat osobiście wyprawia się w trudno dostępne miejsca.

...

http://niewiarygodne.pl/kat,1017181,title,Archeolog-na-tropach-yeti,wid,13008919,wiadomosc.html?ticaid=6b8da


Yowie, yeti z Australii
mwmedia 20.04.2010 14:00


Wielu kryptozoologów twierdzi, że w Australii żyje nieznany nauce reliktowy hominid (fot. mwmedia)

Wielu kryptozoologów twierdzi, że w Australii żyje nieznany nauce reliktowy hominid. Australijskie yeti nazywane są yowie - anglosascy przybysze mówią o nim od ponad 200 lat.

Czasopismo Canberra Times doniosło 25 marca 2008 r. o kolejnym przypadku sfotografowaniu yowie, czyli australijskiego yeti. Fakt wykonania zdjęć oraz przebadania włosów domniemanego yowie ujawnił myśliwy Paul Compton, który jest przekonany, że to tajemnicze człekopodobne stworzenie żyje w regionie Glen Innes. Compton nie tylko sfotografował yowie, ale też zebrał włosy tego stworzenia i wykonał odlewy śladów jego stóp.

Myśliwy, na krótko przed Bożym Narodzeniem 2007 r., wybrał się wraz z nastoletnim synem na północny zachód Glen Innes. Ta kryptozoologiczna miniekspedycja spędziła na odludziu tydzień i wykonała ponad 900 zdjęć. Dwie fotografie wywołały zaskoczenie: widać na nich jakąś ciemną, człekopodobną sylwetkę. Paul Compton jest pewny, że utrwalił w kadrze yowie.

- Teren jest tam trudnodostępny, wiele skalnych osuwisk, połamanych drzew. Jeżeli yowie żyje w Australii, to tylko w takich miejscach - oświadczył w wypowiedzi dla mediów Paul Compton. - Sfotografowałem yowie, gdy zobaczyłem ruch w miejscu, gdzie zostawiałem przynętę dla tej istoty. Były to kotlety w woreczku z folii zawieszone na gałęzi drzewa. Już po kilku dniach yowie połakomił się na kotlety i zostawił tylko rozpruty woreczek.


(fot. mwmedia)

Myśliwy sfotografował człekopodobne stworzenie z odległości ok. 35 m.

- Powiedziałem potem synowi, by stanął w tym samym miejscu, co yowie, a ja pozostałem tam, gdzie robiłem zdjęcia - wyjaśnia szczegóły Paul Compton. - Dzięki temu ustaliłem, że to tajemnicze stworzenie poruszające się w pozycji wyprostowanej, jak człowiek, miało nieco ponad 135 cm wzrostu.

1/3

...

http://niewiarygodne.pl/kat,1017181,title,Yowie-yeti-z-Australii,wid,12190804,wiadomosc.html



EDYCJA:

Bigfoot pod jabłonką
21 lip 2011



Coś wielkiego żyje w lasach Chatham (stan Illinois). W miasteczku ludzie opowiadają sobie o dziwnych odgłosach jakie słyszeli w lesie, o wyciu, zawodzeniu i o śladach wielkich stóp odciśniętych w podmokłym gruncie.

Od czerwca tego roku ślady Bigfoota widziano już sześciokrotnie. W jednym przypadku ślady zostawione przez nieznane stworzenie zabezpieczyła policja. 15 czerwca (2011 r.) matka Michaela Patricka nieoczekiwanie znalazła wyraźnie odciśnięty ślad Bigfoota pod swoją jabłonką rosnącą przed jej domem. Dom stoi na uboczu i matka z synem przez wiele lat słyszeli dziwaczne odgłosy dochodzące z lasu. Takie odgłosy słyszeli także w przeddzień znalezienia tropu Bigfoota pod drzewem. Ich sąsiad ma owczarka niemieckiego, który nie czuje strachu przed żadnym żywym stworzeniem. W nocy, w której rozlegały się dziwne odgłosy pies nieoczekiwanie przestał ujadać i skomląc schował się w budzie. Na drugi dzień pies ani na moment nie odpuszczał nogi swego pana. Przestraszony Michael Patrick zadzwonił po policję, która spisała protokół, zmierzyła odciśnięte ślady i obiecała zainteresować się sprawą.

Policjant który przybył na wezwanie Patricka, zapisał w swoim protokole, że ślad mierzył sobie 45 cm długości i ponad 20 cm szerokości. Przy czym słynny także z wielkości swojej stopy koszykarz NBA – Shaquille o’Neil – ma stopę mierzącą sobie „tylko” 38 cm długości, a w ogóle średnia długość ludzkiej stopy to 25 cm. Tak więc chyba każdy, kto znalazłby taki sam odcisk stopy jak ten pod jabłonką matki Patricka, byłby takim znaleziskiem trochę zaniepokojony.



Michael Patrick zamieścił zdjęcia odciśniętej stopy na FB i już wkrótce zainteresowało się nimi kilku znawców życia i zwyczajów Bigfoota. Jednym z nich okazał się być Stan Courtney – ekspert w dziedzinie – który ma w swojej kolekcji



wiele
zdjęć śladów zostawionych przez Bigfoota a także przeprowadził kilkaset wywiadów z ludźmi, którzy mieli spotkanie z tajemniczym kryptydem.

Courtney po zbadaniu wszystkich okoliczności sprawy doszedł do wniosku, że tym co zwabiło Bigfoota na posesję jego matki była właśnie jej jabłonka, którą potraktował jako dar. Michael Patrick szybko przypomniał sobie, że każdego roku z drzewa znikały owoce, ale tylko na pewnej wysokości. Był on jednak przekonany, że to sprawka szopa pracza. Bigfoot traktujący jabłonkę jako dar – zazwyczaj zostawia swój własny prezent, którym jest martwe zwierzę lub dziwnie wyglądający bukiet kwiatów. Na drugi dzień wstrząśnięty Patrick znalazł pod jabłonką dzikiego królika z urwaną głową. Głowa nie była odcięta czy odgryziona lecz wyrwana z ciała dzikiego królika jakąś nieludzką siłą.



Ludzie w Chatham nie mają powodów by nie wierzyć, że w ich lasach grasuje jakaś wielka bestia, jednak póki co nie czują przed nią strachu. Matka Patricka nadal pracuje wokół swojego domu bez nerwowego spoglądania na las i kryjące się w nim tajemnice. Niektórzy uważają, że ślad pod jabłonką zostawił niedźwiedź, lecz w Illinois nie ma tych wielkich zwierząt. Zresztą sam odcisk niewiele przypomina niedźwiedzią stopę. Od czerwca nie znaleziono następnych śladów Bigfoota, ale każdy wie, że coś nie z tej ziemi żyje w lasach Chatham…

na podst. „The State Journal-Register”

http://nowaatlantyda.com/2011/07/21/bigfoot-pod-jablonka/
« Ostatnia zmiana: Listopad 06, 2011, 20:58:19 wysłane przez Dariusz » Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #4 : Wrzesień 06, 2011, 22:11:10 »

Wielka zagadka Śnieżnych Ludzi
piątek, 30 lipca 2010 00:00



Czy legendy o rosyjskich Śnieżnych ludziach, bliskich kuzynach Bigfoota, Yetiego i całej gamy innych podobnych stworzeń mają jakieś odbicie w rzeczywistości? A może to jedynie swego rodzaju archetyp, wbudowany w człowieka mechanizm strachu przed owłosionymi wielkoludami pozostały po dawnych czasach? Wszelkie dywagacje i teorie nie wytrzymują jednak starcia z relacjami świadków. Owym niezbyt przyjemnym spotkaniom ze śnieżnymi czy też leśnymi ludźmi towarzyszy paraliżujący człowieka strach. Skąd pochodzą? Kim albo czym są? I czy mogą być niebezpieczne?
___________________
Wadim Czernobrow, Parallelnyje miry

Tak się oto zaczęło. Gdzieś tu dopadł pierwszego, zaledwie metr od miejsca, gdzie w dziwnych i tajemniczych okolicznościach zginął drugi. Miejsce śmierci trzeciego nie było widoczne. Ostatnia czwarta z ofiar prawie zdążyła wyrwać się śmierci, przebiegła jeszcze 7 km, po czym coś strasznego dopadło ją na dwieście metrów od najbliższych zabudowań. Na ciałach nie było widać oznak przemocy. Na twarzach ofiar zamarł jednak grymas przerażenia, a to oznaczało, że ten ktoś lub to coś, co ich zabiło było przerażające. Zostało także dużo śladów. Były to bardzo dziwne ślady...

Już któryś raz zadawałem sobie pytanie, czy warto w to w ogóle wierzyć. Po pierwsze, wszystko wyglądało na scenariusz fantastycznego nierealnego filmu, a po drugie w większości opowieści o śnieżnych ludziach słyszało się, że ci uciekają od ludzi, a tu pierwszy raz słyszy się nawet nie o napadzie, a o brutalnej masakrze. Po trzecie, znaleźliśmy się tu z zupełnie innych powodów i nagle wśród zaśnieżonych szczytów Półwyspu Kolskiego spotkała nas sensacyjna nowość. Droga wiodła stromo w dół ku dolinie Sejdoziero, dokąd fatalna czwórka próbowała uciec.

Jeszcze dwieście lat temu szamani miejscowych Saamów wierzyli, że jest to miejsce zakazane dla zwykłych śmiertelników, że to kraina śmierci. Na granicy między naszym światem, a tym drugim musiał znajdować się strzegący przejścia strażnik. Do dziś Sejdoziero i Łowoziero znane są z częstych doniesień o niezwykłych zjawiskach.



Śmierć na Rewdińskiej Przełęczy

O spotkaniach z miejscowymi małpoludami opowiadali mi tu wszyscy - od myśliwych po rybaków, jednak na początku dopatrywałem się w tym „rybackich opowieści", jednak mój sceptycyzm nagle ustąpił po spotkaniu z kierowniczką Łowozierskiego Muzeum, Galiną Kulinczenko. Jakiś czas wcześniej wybrała się ona z rodziną na drugą stronę jeziora, jednak „gospodarz" tego miejsca nie pozwolił im nawet oddalić się daleko od łódki i musieli natychmiast wracać. Od napotkanego właściciela łodzi usłyszałem jeszcze jedną historię. Jego przyjaciel podczas ostatniego pobytu w tajdze zauważył w pobliżu brzegu (myślę, że nie pierwszy raz w życiu) duże, a nawet możemy powiedzieć, że masywne, ślady bosych stóp mierzące 35-40 cm. Potem dodał do tego kilka innych historii, które normalnie nie miałyby żadnego znaczenia. Wszystkie jednak koncentrowały się na jednym obszarze.

Jednak dotrzeć tam nie było łatwo, a myśliwi, dowiadując się o celu wyprawy, odmawiali przyjęcia roli przewodników. Doradzali także, że przez dwa dni „gospodarz" mógł się oddalić i przepaść w lesie. Strach miejscowych myśliwych przed nim do tej pory nie osłabł. Opowiadano nawet, że parę lat temu, po pokrzepieniu się trunkiem, zebrali się, aby zapolować na „gospodarza", wytropili go, jednak podchmielenie szybko minęło i choć śnieżny człowiek był przed nimi, nikt nie zdecydował się, aby pociągnąć za kurek.

Była jednak sprawa, której żaden rewdiński rybak ani myśliwy nie zaprzeczał. Wszyscy, których spotkaliśmy w tajdze czy we wsi mówili jednym głosem, że czterech ludzi, którzy zginęli całkiem niedawno na przełęczy zostało zabitych przez Śnieżnego człowieka, którego nazywano tu „gospodarzem lasu". Dowody? Rybacy znaleźli na brzegu ślady stworzenia, które stało się w ogóle dość aktywne. Wcześniej bowiem przegnało z lasu grupę mężczyzn, którzy najprawdopodobniej poszli złą drogą i dotarli do miejsca, w którym być nie powinni.

W zimie na początku 1998 r. na wyspie Koldun, „gospodarz" przyprawił niemal o zawał serca piątkę młodych pijących, chodząc wokół chaty, w której się zgromadzili i waląc pięściami w ściany.


Rosyjski poszukiwacz małpoludów, Igor Burcew, trzyma w ręku gipsowy odlew odcisku stopy tajemniczego stworzenia. Jedna z ostatnich eskapad Burcewa do obwodu kemerowskiego mająca odkryć istnienie Śnieżnego człowieka, nie przyniosła żadnych skutków.

Latem jeden z miejscowych drwali nieomal znalazł się w objęciach włochatego kolegi, a dokładniej koleżanki. Ścinał duże drzewo, kiedy poczuł nagle na ramieniu czyjąś dłoń, a gdy się odwrócił ujrzał wielki owłosiony tors. Podniósł następnie wzrok i stał z nim wbitym w postać. To, że był to osobnik płci żeńskiej, drwal dostrzegł, kiedy był nieco z boku. Stworzenie jednak nie lubiło najwyraźniej długiego milczenia i rzuciło go w krzaki. Biedak nie szczędząc stóp pobiegł do łodzi, odpalił silnik a oddech złapał dopiero z daleka od brzegu, gdzie wkrótce uświadomił sobie, że właściwie stworzenie spotkał przypadkiem i nie stało się nic strasznego. Wrócił zatem do wsi Łowoziero, wziął aparat i ruszył ponownie na spotkanie z dziwną istotą, powoli przedzierając się przez gąszcz. Kiedy wreszcie nagle napotkał swą znajomą, stracił całą odwagę i znowu uciekł do łodzi. Gdy stworzenie pojawiło się przed nim ogarnęła go krótkotrwała panika i strach, które wspominał z takim samym wstydem, jak i zdumieniem.

Ale do czasu przykrego incydentu z czwórką nie słyszano, aby Śnieżni ludzie dopuszczali się czegoś podobnego. Morderstw Śnieżny człowiek do tej pory się nie dopuszczał. Ani w Jakucji, w Tienszanie, na Kaukazie ani w Tybecie nie odnotowano takich przypadków. Miejscowi opowiadają, że Yetiemu zdarza się kraść zwierzęta a nawet porywać młode dziewczęta ale nie po to aby je zjadać ale w zgoła innych celach. Nie zdarzyło mi się natrafić na materiały, które opisywały by fatalne skutki spotkania ze Śnieżnym człowiekiem.

O możliwej przyczynie ataku „gospodarza" powiedział mi pewien myśliwy z Rewdy. Nieco wcześniej, jak mówił, jego przyjaciel zastawił sidła. Coś się w nie złapało, ale było to coś „silniejsze od niedźwiedzia", rozdarło żelazną pułapkę i uwolniło się. Być może chłopcy przypadkowo stanęli na drodze rozsierdzonego rannego małpoluda? Według słów stróża z górskiej kopalni jeden z zabitych miał być synem myśliwego.

- W ogóle to znałem go dobrze, jego rodzinę - moich sąsiadów...

Po chwili namysłu dodał:

- Ich zabił strach!

Tylko czy to możliwe? Przecież nie było śladów morderstwa. Trudno powiedzieć, jaki to strach, ale można wyobrazić sobie jaki, kiedy widzi się myśliwych trzęsących się od słów opowieści o spotkaniach ze „śnieżnym". No, ale jak on tego dokonał? Hipnozą? Na dystans?

- Nie wiem, nie wiem, ale to dzieło jego rąk - oświadczył.  

Czas było wracać. Nie rozwiązując sprawy małpoluda do końca, wracaliśmy znajomą ścieżką obok kamienia z napisem „Sasza". Przystanęliśmy, aby pogadać z miejscowymi rybakami.

- Czy jesteście z Moskwy? Słyszeliście, że Yeti zabił tu Saszę...?  

Trochę geografii


Rzekomy odcisk stopy Śnieżnego Człowieka znaleziony w pobliżu wsi Szotogorka (obwód archangielski) przez lokalnego myśliwego (za: Kp.ru)

Po powrocie do Moskwy zająłem się lektura, która miała wyjaśnić mi, kto lub co stoi za relacjami o spotkaniach ze Śnieżnymi ludźmi. Często słyszałem pogłoski o śladach Yetiego. Sam widziałem nawet w 1999 r. jego domniemane tropy (w obwodzie magadańskim). Często do naszej grupy dochodziły bowiem podobne relacje (np. w 1985 r. z Kaukazu, z obwodu murmańskiego z okresu 1998-2000 a nawet moskiewskiego z lat 1996-2001). Przypadek z Rewdy był jednak pierwszym bezpośrednim zetknięciem się z nieznanymi dotąd zdarzeniami, które kazały zastanowić się nad potencjalnym niebezpieczeństwem ze strony tych istot.

W Rosji nazywa się ich Śnieżnymi ludźmi, w Himalajach znani są jako Yeti, w Australii jako Yowie, w Ameryce Północnej jako Sasquatche lub Bifgooty. Mogą być wszystkim. Powstało na ten temat wiele teorii. Zastanawiające jest, że relacje na ich temat pochodzą z wielu miejsc na świecie. Chyba tylko na Antarktydzie żadnego nie widziano. Najwięcej relacji pochodzi z USA, Indii, Chin, Australii - czyli największych terytorialnie krajów, no i oczywiście z największego z największych, czyli Rosji.

 Widuje się je u nas m.in. na Półwyspie Kolskim, w Karelii, na Północnym Kaukazie, w Republice Komi, w Jakucji oraz Tien - Szanie. Relacje nadchodzą jednak nawet z takich miejsc, jak Twer, Nowogród, Saratow czy nawet okolice Moskwy. Miejscem, na które zwrócono najwięcej uwagi był jednak Las Małowiszerski (obwód nowogrodzki), Las Kołogrowski (region Kostromy), wąwóz Gołosowoj (Kołomenskoje, Moskwa), Jezioro Swietloje (obwód murmański), okolice Jaskinii Aguj a także wiele innych miejsc. [Ostatnie wyprawy wiązały się z próbą znalezienia podobnych istot w obwodzie kemerowskim, jednak nie przyniosły one żadnych rezultatów.]  

Rzeczy, które chcielibyśmy wiedzieć

Natychmiast do głowy przyszło mi kilka pytań, z którymi zmierzyć musi się każdy, kto zapoznaje się z tym materiałem. Kim są w ogóle Śnieżni ludzie i gdzie zamieszkują, skoro mają status istot mitycznych? Jak długo udało im się pozostać w izolacji? Czy możemy wierzyć wszystkim relacjom świadków i czy mają one jakąś wartość dla nauki? Czy są to stworzenia niebezpieczne? I czy kryptozoologia odniesie kiedyś sukces łapiąc lub lokalizując takowego? Nikt jednak nic nie wie. Pojawiło się jednak kilka wersji.

1) Kuzyn. W małpoludach niektórzy dostrzegają przodków lub kuzynów człowieka. Biolodzy jednak sugerują ostrożność, a hipoteza ta nie wydaje się być z wielu przyczyn realna.


W.B.Sapunow prezentuje ślady zębów Śnieżnego człowieka pozostawione na drzewie gdzieś w Karelii

2) „Odpychający typ". Proewolucyjne stanowisko zajął biolog dr Walentin Borysowicz Sapunow, kryptozoolog z Petersburga (autor wydanej w Polsce książki pt. „Między człowiekiem a zwierzęciem"), który starał się połączyć teorię Darwina (stopniowe przechodzenie od jednego do drugiego typu z wieloma punktami przejściowymi) z punktualizmem (według którego nowe gatunki pojawiają się nagle, w formie ostatecznej). Tam gdzie pojawia się nisza do zamieszkania i gdzie istnieją dwa gatunki, zaczyna się między nimi rywalizacja. Ludzkość mogła zepchnąć małpoludy (nazywane dziś Leśnymi czy Śnieżnymi ludźmi) do odległych miejsc. Nie oznacza to jednak, że nie są oni z nami spokrewnieni. Według Sapunowa stworzenia te mogły stać się bardziej niewykrywalne, mogły wykształcić u siebie pewne interesujące właściwości, ale ludzkość przewyższyła ich dzięki swej wynalazczości, tworząc ostatecznie zorganizowane społeczeństwo z rozwiniętą nauka i techniką (Сапунов В. "Леший; экология, физиология, генетика, 1996, s. 10-17).

Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #5 : Wrzesień 06, 2011, 22:11:24 »

3) Nieszczęśnicy. Moskiewski historyk, Aleksander Biełow przedstawił zebrane i przeanalizowane przez siebie fakty sugerujące, że za obserwacje małpoludów odpowiadają przypadki zdegradowanych obywateli (bezdomnych, zbiegów, dezerterów, pustelników, szaleńców), którzy nie tylko zdziczeli w odosobnieniu, ale zdołali nawet wydać na świat potomstwo. W głuszy nie wszyscy z pewnością by sobie poradzili, jednak jeśli przeżyłby nawet niewielki odsetek tych ludzi, mogłoby to odpowiadać za obserwacje małpoludów.

4) Obce formy życia. Tą wersję lansują amerykańscy badacze, którzy dostrzegli ponoć związek z częstotliwością obserwacji UFO a spotkań z Bigfootem. Według innych, UFO przywozi Sasquatche na Ziemię. Problem jednak z... dowodami.

5) Chronomiraże. Być może gdzieś innych wymiarach, w przeszłości lub w przyszłości, żyją włochaci ludzie, którzy zawsze pozostają ulotni... jak cała idea chronomiraży.

6) Obywatele świata równoległego. To wariacja poprzedniej hipotezy.

7) Owoce wyobraźni. Nie trzeba tu wiele wyjaśniać. Sceptycy zawsze znajdą odpowiedni powód, aby śmiać się z uczestników wypraw mających odkryć nowe gatunki.

Borys F. Porszew zgromadził pokaźną ilość relacji wskazujących na to, że hominidy (jak się również nazywa tajemnicze małpoludy) towarzyszą człowiekowi od dawna. Historia jednego z nich pojawia się już w eposie o Gilgameszu. Jest on w stanie nawet pokazać na sporządzonych mapach, jak stopniowo ograniczany był zasięg występowania tego typ stworzeń, spychanych przez człowieka ku górom. Porszew twierdzi także, że Śnieżny człowiek nie jest tak do końca śnieżny. Unika spotkań z człowiekiem i tylko od czasu do czasu zapędza się w miejsca wyżej położone. Żyje jednak na mniejszych wysokościach. No i raczej nie jest człowiekiem.



Jarosław K. Gołowanow, dziennikarz, po zapoznaniu się z pracami Porszewa postanowił poszukać w relacjach charakterystycznych detali dotyczących wyglądu tych istot, a dokładniej: wzrostu, budowy, emitowanych dźwięków, zapachu a także pory dnia, w której doszło do spotkania. Tak pisał o swych wnioskach: „Pojawiła się przede mną wizja całkiem realnego stworzenia, z własnym charakterem, środowiskiem i zwyczajami" - pisał w artykule dla Komsomolskiej Prawdy z 1998 r.

Oczywiście mieszkańcy rejonów, w których widuje się te stworzenia posiadają własną wersję odnośnie ich pochodzenia. Oto, co powiedział badaczowi małpoludów, Michaiłowi Siergiejewiczowi Jelcynowi (żadna rodzina z tym Jelcynem) instruktor wspinaczki z Kurgan-Tjube nt. ich lokalnego Yetiego: „Nie wiem, czy to gatunek. W naszym regionie występują ich dwa rodzaje: strażnik gór i latający-znikający. Pierwszy jest strażnikiem natury i odstrasza kłusowników. Drudzy mają formę dającą się porównać z relacjami o UFO, choć legendy mówią o ich zdolności do zmiany kształtów. Mogą oni wpływać na ludzką psychikę, robiąc z nią co chcą. Kiedy zobaczyłem jednego z nich po raz pierwszy, dało się to odczuć. Dał mi jakoś do zrozumienia, że nie zrobi mi krzywdy."

Kim lub czym są zatem te stworzenia, biorąc pod uwagę pewne charakterystyczne cechy w relacjach o spotkaniach z nimi? Te z kolei towarzyszą człowiekowi od dawna. Nie da się ukryć, że muszą się one jakoś rozmnażać. Gdzie są zatem ślady po minionych pokoleniach?

Wiarygodność relacji

Istnieje cała masa obserwacji tych stworzeń pochodząca z różnych krajów świata. Jedna rzecz jest warta uwagi. Jeśli przykładowy Yeti byłby owocem naszej wyobraźni czy też stworzeniem legendarnym lub współczesnym bohaterem fikcyjnym, być może relacje o nim zmieniałyby formę. Tymczasem tak się nie dzieje. Stworzenia te, czymkolwiek są, spotyka ignorancja ze strony świata nauki. Dziś nawet najbardziej szacowny naukowiec nie byłby w stanie przekonać, że istnieją ogrodowe chochliki czy wróżki, choć na dobrą sprawę jeszcze kilka wieków temu w nie wierzono. Dziś nikt ich już nie widuje, ale z przypadkami małpoludów jest inaczej. Śnieżnych ludzi widywano i widuje się nadal to tu, to tam.

Oto jedna z obserwacji, jaką otrzymałem od pana Jelcyna: „Piątka ludzi zdecydowała się poświęcić lato na poszukiwanie reliktowych hominidów, a także zbadanie ich środowiska i zachowań. Kilkakrotnie słyszeliśmy głośne krzyki dochodzące znad brzegów jeziora. Nie mógł być to niedźwiedź albo pantera, które wydają charakterystyczne dźwięki. Kilkakrotnie natrafialiśmy na gigantyczne ślady. Nie mogliśmy wykonać gipsowych odlewów, wzięliśmy za mało materiału. Kilkakrotnie w nocy na zboczach gór widziana była także wielka postać mierząca ok. 2.5 m. wzrostu."

Wielu uważa, że relacje o spotkaniach z tymi istotami ograniczają się jedynie do Himalajów czy Kaukazu, ale pojawiają się nawet opowieści pochodzące z gęsto zaludnionego rejonu moskiewskiego. Pierwsza relacja pochodziła z 1924 r. Mieszkanka jednej z dacz obserwowała parę nagich owłosionych ludzi uciekających przed pociągiem. Był to widok dość niezwykły, na jaki w Moskwie nie mogła sobie pozwolić. W rejonie Podolska nowożeńcy obserwować mieli samicę Śnieżnego człowieka przemykającą między snopami i znikająca w lesie. W listopadzie 1993 r. mieszkaniec Dymitrowa, Witalij Dobrenko, zaobserwował w lesie wielkie ślady pozostawione w śniegu. Kiedy spojrzał dalej, ujrzał dwumetrową postać porośniętą futrem, która powoli się od niego oddalała.

To tylko niektóre z wielu opowieści. Czy warto w nie wierzyć? Oczywiście można dopatrywać się w nich pewnych mankamentów, ale z drugiej strony, ludzie relacjonujący o podobnych spotkaniach zdają sobie sprawę z tego, że narażają się na śmiech, szczególnie jeśli chodzi o dzikie małpoludy w pobliżu stolicy...

Czy są niebezpieczne?


Bigfoot uchwycony na kontrowersyjnym filmie autorstwa R.Pattersona i R.Gilmina z 1967 roku.

Nie trzeba mówić, że nikt tego nie wie. Z pewnością miłośnicy przyrody, nawet jeśli okazałoby się, że istnieje jakieś niebezpieczeństwo z nimi związane, byliby przeciwni ingerencji w ich środowisko.

W legendach na temat Śnieżnych ludzi i ich kuzynów przejawiają się niekiedy piękne opowieści o ostrzeżeniach przed niebezpieczeństwem, jakich udzielały one zwykłym ludziom. Wśród innych legend znajdziemy także tę o wielkim uczuciu, jakie połączyło chińskiego rolnika z małpokształtną istotą, która go... porwała.

W 1997 r. w górskim rejonie Shennongjia w Chinach znaleziono liczne tajemnicze ślady, które pociągnęły za sobą zorganizowanie ekspedycji naukowej. W kraju tym znajdywano także inne ślady bytności tych stworzeń, takie jak strzępy futra [mające należeć do Yerena – kuzyna Śnieżnego człowieka z Państwa Środka – przyp.INFRA].

W 1997 r. pojawiła się nowa historia. Mieszkańcy północno-wschodniej części regionu Xinciang stali się świadkami obserwacji dwumetrowej istoty. Według informacji uzyskanych od mieszkańca jednego z odległych rezerwatów o nazwie Altan Shan, jest to zwierzę, które w przeciwieństwie do innych bestii nie atakuje człowieka, ale lubi brodzić w głębokim śniegu zostawiając potężne ślady. Jest dzikie, nieco ociężałe, ale pokonywanie przeszkód przychodzi mu z łatwością.

W popularnej prasie pojawiło się do tej pory wiele poruszających historii, w których małpolud a to uratował skazanego na śmierć himalaistę czy żołnierza, a to wyprowadził z lasu zagubione dzieci... Czy są to rzeczywiste historie, czy też może wyrażają one jedynie odwieczne ludzkie pragnienie dotyczące istnienia szlachetnych i wspaniałomyślnych zwierząt, nie przejawiających brutalnych praw, jakimi rządzi się natura.

Wśród swej korespondencji odnalazłem relację z wyprawy, kierowanej przez Igora Tacla, do dorzecza rzeki Guary w Tadżykistanie. Moją uwagę zwrócił fragment, napisany przez W.E. Kanjukę, który opisuje rozwścieczonego hominida: „14.09.1987 roku około 1 w nocy, podczas swego dyżuru zauważyłem sylwetkę człowieka, znajdującego się 8-10 metrów od ogniska, który wyraźnie przyglądał się członkini ekspedycji L. Rudenko siedzącej na pieńku i dorzucającej drewno do ognia. Sylwetka raz przysiadała oraz wstawała wyprostowana. Obudziłem L. Agrońskiego aby wspólnie prowadzić obserwację kiedy nagle usłyszałem wrzask L. Rudenko i zobaczyłem jak leży na plecach zakrywając twarz rękoma. Relacjonowała później, że hominid uderzył ją grubym konarem w głowę i złapał za plecy. Po lewej usłyszeliśmy oddalający się odgłos łamanych gałęzi. Szok i przerażenie Rudenko były na tyle silne, że następnego dnia musieliśmy ją odesłać do Duszanbe”. Czołowi kryptozoolodzy z Moskwy, których poprosiłem o skomentowanie tego wydarzenia wyrazili wątpliwości czy rzeczywiście był to reliktowy hominid. Tymczasem mój dobry znajomy S.Grinkin, który wielokrotnie podróżował w tamte rejony potwierdził, że faktycznie wśród miejscowych krążą pogłoski o chuligańskim zachowaniu włochatych człekokształtnych...

Czemu są nieuchwytne?



Doświadczenie i wyposażenie ludzkich myśliwych sprawiają, że tylko część zwierząt jest w stanie przed nimi się schować, albo dzięki swym niezwykłym zdolnościom, albo nieprzyjaznemu środowisku, które zamieszkują. Mogą się zatem ukryć, ale nie jest tak zawsze. Z Bigfootem jest jeszcze inaczej. Może jest on bardziej utalentowany niż inne zwierzęta? Trudno powiedzieć z racji tego, że nic o nim nie wiemy.

W 1996 r. swą dziwną przygodę zdecydowała się opowiedzieć przyrodniczka Aleksandra Telegina. W czasie wyprawy do lasu zaobserwowała jednego ze Śnieżnych ludzi, który starał się ukryć za skalnym występem. Ludzie z plecakami szli szlakiem, którego charakterystyka sprawiała, że niemożliwym było natrafienie na nim na cokolwiek, tym bardziej na zwierzę i nie zauważenie tego. Wkrótce turyści napotkali wielki kamień, który jak uznano, dopiero co niedawno oderwał się od ściany. Wszyscy minęli go, jednak Telegina wróciła się po upuszczoną chusteczkę zauważając, że... głaz zniknął. Z drugiej strony widać było szybko oddalającego się małpoluda.

Wiele ludzi zwraca uwagę na psychiczne aspekty spotkania z hominidami. O ich quasi-hipnotyzerskich zdolnościach mówią świadkowie z Półwyspu Kolskiego, okolic Archangielska, Kaukazu i Pamiru.

Bigfoot na razie skutecznie umyka tropicielom, ale wielu z nich nabrało już w tej sprawie doświadczenia. Od czasu do czasu słyszy się o wyprawach mających na celu złapanie jednego z osobników. Na jesieni 1998 r. władze rejonu Shennongjia (prowincja Hubei) ogłosiły, że wypłacą pół miliona yuanów temu, kto schwyta dzikiego człowieka żywcem. 50 tysięcy obiecano za martwą sztukę, 10 tysięcy za zdjęcie albo kłaczek futra - donosiła ITAR-TASS. Był tylko jeden warunek - przed wyruszeniem na łowy należało zakupić od władz specjalną „kartę", za którą oprócz pozwolenia otrzymywało się m.in. mapę z zaznaczonymi siedliskami Wielkich Stóp.

Mimo wszystkich tych zabiegów, zarówno ze strony naukowców, jak i entuzjastów czy myśliwych, Bigfoot wciąż w jakiś sposób umyka... 

Oczywiście jedną z możliwości jest poddanie obserwacji całej planety odpowiednim instrumentom, przez co Śnieżny człowiek nie miałby się gdzie schować. Choć brzmi to nieco naiwnie, podjęto już pewne działania w tym kierunku, choć dość skromne. Od 2001 roku w Ameryce realizowano jest projekt „Wireless Wilderness", który pozwala użytkownikom Internetu na podglądanie, co dzieje się w głuszy. Być może gdzieś kiedyś przemknie Bigfoot? Realizatorem była amerykańska grupa jego poszukiwaczy o nazwie BFRO.

Mimo to wydaje się, że prawdopodobieństwo schwytania Śnieżnego człowieka, czy też jego innego kuzyna nie wzrasta, choć z drugiej strony nie można niczego odrzucać. Wiadomo, że w przeszłości pojawiały się przypadki schwytania tego rodzaju istot, choć nigdy z jakichś względów nie udało się zaprezentować ich nauce. Wracając do kilku punktów, w których zaprezentowaliśmy możliwe scenariusze dotyczące pochodzenia małpoludów, musimy uświadomić sobie, że niektóre z nich nie spełnią się nigdy, inne stawiają wysokie wymagania naszej wiedzy i umiejętnościom. Jak na razie nie jesteśmy też w stanie odpowiedzieć na pytanie, jakie stawiają przed nami spotkania ze Śnieżnymi ludźmi. 

http://infra.org.pl/kryptozoologia/tajemniecze-hominidy/981-wielka-zagadka-nienych-ludzi
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #6 : Październik 11, 2011, 19:56:59 »

Orang pendek, orang kardil czyli w poszukiwaniu sumatrzańskiego hominida
10 paź 2011



Tajemnicze stworzenie żyje w indonezyjskim parku narodowym Kerinci Seblat i wiele wskazuje na to, że ma ono sporo wspólnego z na poły mitycznym bigfootem. Lub kto wie – być może nieznanym nam wciąż gatunkiem człowieka, który wymknął się w jakiś sposób ewolucji. Tubylcy nazywają go orang pendek czyli niski człowiek i jeśli wciąż istnieje miejsce na świecie, gdzie mógłby się on ukrywać skutecznie wymykając się cywilizacji, to park narodowy Kerincu Seblat na wyspie Sumatra wydaje się być do tego idealnym miejscem.

W poszukiwaniu orang pendeka wyruszyło już w przeszłości wiele ekspedycji i wszystkie wróciły z niczym. W tym roku rejon ten odwiedziły dwie angielskie ekipy naukowe z których jedna – wiedziona przez Dave Archera – penetrowała tereny wokół jeziora Gunung Tujuh a druga z dr. Chrisem Clarkiem obszar zwany „ogrodami”, gdzie pola uprawne tubylców mieszają się na przemian z dżunglą i coraz częściej obserwuje się tam przypadki pojawiania tajemniczego stwora. To co przyciąga go na te tereny najbardziej – to uprawy trzciny cukrowej – która jest jego przysmakiem, przez co widziało go na własne oczy coraz więcej świadków.



Ostatni raz widziano orang pendeka w kwietniu 2011 r. Swoim wyglądem przypomina człowieka, ale sięga najwyżej 1 metra wzrostu. Ma jednak szerokie i rozłożyste ramiona, które kołyszą się jak u małpy, gdy maszeruje on w pozycji pionowej. Orang pendek jest pokryty futrem rdzawego koloru. W kwietniu stanął on oko w oko z pracującym na polu wieśniakiem. Zaskoczony spotkaniem podniósł wysoko w górę ramiona i zaczął głośno pohukiwać, po czym zniknął w dżungli.

Jezioro Gunung Tujuh jest wypełnionym wodą kraterem dawno wygasłego wulkanu, tworząc odizolowaną od świata nieckę, którą nie tylko trudno jest przebyć, ale i zbadać, bo jest ona niezwykle trudno dostępna dla człowieka. Zazwyczaj naukowcy obierali sobie jakiś punkt obserwacyjny w dżungli i godzinami siedzieli w ukryciu obserwując teren w nadziei ujrzenia tajemniczego stworzenia. Wiedziano, że jest ono w pobliżu po znajdywanych przeżutych szczątkach imbiru i młodych pędach rośliny zwanej rattan, chętnie zjadanych przez orang pendeka. Niestety ze względy na padające tam często tropikalne deszcze nie dało się z takich przeżutych kawałków pobrać próbek DNA, aby ustalić genetyczną tożsamość stworzenia. Ustawiono także reagujące na ruch kamery w rozmaitych miejscach dżungli, wierząc że w taką fotograficzną pułapkę złapie się indonezyjski bigfoot. Nadzieje te okazały się jednak płonne.



Orang pendek żywi się także korą młodych drzew i wędrując przez dżunglę naukowcy natrafili na połamane i obgryzione z kory drzewko wskazujące na obecność stworzenia. Uważna analiza okolicy drzewka doprowadziła do odkrycia odcisku, który wypełniono szybkoschnącym cementem dentystycznym. Znaleziono także kilka włosów, które mogłyby należeć do orang pendeka. Odcisk okazał się być odciskiem dłoni, która miała okrągły kształt i wskazywała, że stworzenie ma krótkie palce, podobne do palców goryla. Na Sumatrze jednak nie mieszkają goryle a największą małpą są orangutany. Palce orangutanów są niezwykle długie.



Rozpoczęto intensywne poszukiwania kolejnych śladów stworzenia i zamiast nich natrafiono na świeży trop tygrysa a chwilę później na resztki dwóch rozszarpanych przez drapieżnego kota tapirów. To odkrycie nieco ostudziło ciekawość naukowców, którzy woleli nie wchodzić w drogę, być może jednemu z ostatnich okazów tygrysa sumatrzańskiego, będącego ginącym już gatunkiem. Podobno w tych lasach żyje inny drapieżny kot daleko bardziej niebezpieczny od tygrysa, którego tubylcy nazywają cigau, a który z opisu przypomina prehistoryczne tygrysy szablozębe.

W międzyczasie po rozmowach z tubylcami okazało się, że orang pendek nie jest jedynym tajemniczym stworzeniem człekokształtnym, zamieszkującym obszar Kerinci Seblat. Podobno w głębokiej dżungli żyje także orang kardil czyli „niewielki człowiek”, mniejszy od orang pendeka i w odróżnieniu od niego niepokryty futrem. Orang kardil są uznawani wśród tubylców za mistrzów w kradzieży jedzenia i są one także niebezpieczne, gdy stanąć z nimi w oko w oko, bo używają oni niewielkich bambusowych włóczni z zatrutymi grotami. Podobno jeden z chłopów złapał orang kardila na kradzieży ryżu i zabił go, gdy ten chciał uciec. Jednak on sam nie pożył długo, bo kilka dni później znaleziono go martwego a jego ciało jeżyło się od wielu wbitych w niego bambusowych włóczni z zatrutymi grotami. Do zdarzenia miało dojść w 1981 roku.

Opis orang kardila przypomina odkrycie uznanego za wymarły gatunku ludzi-hobbitów nazywanych Homo floresiensis o których już była mowa na NA. Czyżby więc gatunek tych ludzi przetrwał do naszych czasów? Od wielu lat nikt nie widział orang kardila, ale z drugiej strony dżungla w tej części Indonezji jest przepastna i może kryć w sobie niejedną tajemnicę.

Grupa badająca tereny nizinne również natknęła się na tygrysa, który pojawił się na skraju obozowiska. To postawiło wszystkich w stan alarmu. Jeden z sumatrzańskich chłopów doniósł, że ktoś włamał się do jego szopy, gdzie przechowywał trzcinę cukrową i ze sposobu włamania a także chaotycznej kradzieży łodyg można było wywnioskować, że złodziejem był orang pandek, szukający łatwego do zdobycia pożywienia. Stworzenie powoli traci swój strach przed ludźmi i przypadki zaobserwowania jego obecności są coraz częstsze, co daje nadzieję na jego sfotografowanie i opisanie. Póki co rozstawione w różnych miejscach doliny kamery nie sfotografowały niczego interesującego poza ptakami, owadami czy tapirami.



Wyprawa w poszukiwaniu orang pendeka i tym razem wróciła z niczym o ile nie okaże się, że znalezione obok odcisku dłoni włosy, zawierają DNA tajemniczego stworzenia. Jest jednak pewne, że jest ono czymś więcej niż tylko legendą czy mitem i że rzeczywiście nieznane stworzenie kryje się w gęstej dżungli indonezyjskiego parku Kerinci Seblat. Kolejna wyprawa już czyni przygotowania aby wyruszyć w sumatrzańską dżunglę w 2012 roku.

http://nowaatlantyda.com/2011/10/10/orang-pendek-orang-kardil-czyli-w-poszukiwaniu-sumatrzanskiego-homonida/
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #7 : Październik 29, 2011, 22:19:32 »

Syberyjska konferencja odkrywa prawdę o istnieniu Yeti
pon., 2011-10-17 11:27

<a href="http://www.youtube.com/v/yc0axi0Kxpc?version=3&amp;amp;hl=pl_PL" target="_blank">http://www.youtube.com/v/yc0axi0Kxpc?version=3&amp;amp;hl=pl_PL</a>

Mityczny Yeti, człekokształtna małpa rzekomo zamieszkująca góry w Azji podobno istnieje naprawdę. Tak przynajmniej twierdzi zespół naukowców zebrany w Rosji. Grupa międzynarodowych ekspertów po obradach na konferencji w Tashtagolu na terenie Rosji poinformowała, że są niepodważalne dowody na istnienie Yeti w Górach Shoria.

Konferencja została zorganizowana przez Gubernatora obszaru Kemerovo na dalekim wschodzie. Znajduje się on prawie 5000 km od Moskwy. W wydarzeniu brali udział specjaliści z USA, Kanady, Szwecji, Estonii i Rosji.

W trakcie konferencji potwierdzono, że Yeti jest najczęściej widywany w Himalajach, czyli w centralnej Azji. Region Kemerovo miałby mieć populację Yeti szacowaną na około 30 osobników. Władze twierdzą, że od lat terroryzują one mieszkańców wiosek. Niektórzy, z kryptozoologów a raczej hominologów ( poszukiwaczy zaginionych plemion humanoidalnych) twierdzą, że Yeti żyjące tam mogą być potomkami Neandertalczyków, którzy przetrwali tam mimo wyginięcia w Europie.



Yeti kradną bydło. Raisa Sudochakova, 82 letnia mieszkanka powiedziała, że widziała wysoką istotę pokrytą długimi brązowo szarym włosami, jak niedźwiedź. Jak twierdzi pani Raisa nie mógł to być niedźwiedź, bo po całym życiu spędzonym na Syberii umie to odróżnić. Poza tym stworzenie chodziło wyprostowane niemal jak człowiek. Eksperci twierdzą, że byłą to obserwacja młodego osobnika Yeti.

Naukowcy, jak twierdzą, są teraz w 95% pewni istnienia tego mitycznego gatunku człekokształtnego. Są w posiadaniu próbek sierści i mają wiele raportów o spotkaniach z tymi istotami. To, czego brakuje to kompletny szkielet, jego brak a także brak jakichkolwiek elementów układu kostnego jest najsilniejszym argumentem przeciwko istnieniu tego mitycznego gatunku.

 
Źródło: http://climbing.about.com/b/2011/10/13/yeti-evidence-found-in-russia.htm

http://innemedium.pl/wideo/syberyjska-konferencja-odkrywa-prawde-o-istnieniu-yeti
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #8 : Listopad 06, 2011, 20:36:12 »

Rosja: Analiza włosów śnieżnego człowieka
czwartek, 03 listopada 2011 00:00

Zdjęcie obok: Włos śnieżnego człowieka znaleziony w Jaskini Azaskiej, fot. Konstanty Niegowicyn/Komsomolskaja Prawda

Według informacji rosyjskiego hominologa, włosy znalezione w czasie październikowej ekspedycji do Górskiej Szorii przypominają budową domniemaną sierść hominidów z innych części Rosji oraz z Ameryki Północnej. To jeden ze śladów bytności tych istot znaleziony w Jaskini Azaskiej, która ma stanowić dla nich schronienie. Śnieżny człowiek to rosyjski odpowiednik reliktowych hominidów znanych w innych częściach świata jako Bigfoot, Sasquatch, Yeren lub Yeti...
____________________
INFRA

Analiza włosów znalezionych w czasie październikowej wyprawy w poszukiwaniu śnieżnego człowieka w region Górskiej Szorii (na południu obwodu kemerowskiego w południowo-zachodniej Syberii) wykazała ich podobieństwo z próbkami sierści nieznanych nauce hominoidów z innych części świata - twierdzi Walentyn Sapunow, rosyjski hominolog. Nie zgadza się z tym inny ekspert i lider licznych ekspedycji w poszukiwaniu śnieżnych ludzi, Igor Burcew, który twierdzi, że na wnioski jest zbyt wcześnie.

Członkowie ekspedycji, w skład której wchodzili uczeni z kilku państw (Estonii, Kanady, Rosji, Szwecji i USA) wybrali się do Jaskini Azaskiej, która ma stanowić dom dla stworzeń zwanych przez Rosjan „śnieżnymi ludźmi”, a przez dr Borysa Porszniewa – prekursora badań w tym kierunku, „reliktowymi hominidami”. Oprócz wyprawy zorganizowano także konferencję z udziałem władz, która była pierwszym od pół wieku przypadkiem zaangażowania się państwa w badania nad śnieżnymi ludźmi. Wcześniejsza oficjalna ekspedycja Akademii Nauk ZSRR w region Pamiru miała miejsce w 1958 roku.

W czasie wyprawy w Jaskini Azaskiej odnaleziono m.in. odcisk stopy przypisywany śnieżnemu człowiekowi, do którego przyczepione były włosy. W niedużej odległości znajdowało się także „posłanie” zawierające wciąż świeże paprocie. Włosy (odnalezione przez Anatolia Fokina z Kirowa) zostały następnie poddane analizie pod mikroskopem elektronowym w Sankt Petersburgu.

Walentyn Sapunow – genetyk i biochemik, który od wielu lat zajmuje się kwestią istnienia śnieżnych ludzi powiedział:


Jaskinia Azaska w Górnej Szorii, gdzie znaleziono ślady i włosy śnieżnego człowieka.

- W Sankt Petersburgu włosy przebadano pod mikroskopem. To bardzo skomplikowana, ale i efektowna metoda. Po spryskaniu specjalnym roztworem zbadano ich kolejne warstwy i dało nam to możliwość porównania ich z włosami innych gatunków zwierząt – powiedział Sapunow.

Kiedy wykluczono, że próbka pochodzi od niedźwiedzia lub innego powszechnego w tym rejonie zwierzęcia, sierść znalezioną w Jaskini Azaskiej porównano do włosów śnieżnych ludzi znalezionych m.in. na Uralu, w rejonie leningradzkim a także w Kalifornii (gdzie istoty te znane są jako „Bigfoot”). Okazało się, że wszystkie próbki są do siebie podobne pod względem budowy.

- Sądząc po wynikach, widzimy morfologiczne podobieństwo włosów śnieżnych ludzi zamieszkujących różne terytoria – mówi Sapunow, autor wydanej w Polsce ksiązki „Między człowiekiem a zwierzęciem”, która poświęcona jest badaniom nad reliktowymi hominidami. – Są one podobne, tak jak w przypadku każdych innych osobników tego samego gatunku. Inny może być kolor włosów. Te znalezione przeze mnie w rejonie leningradzkim i zebrane z drzewa zniszczonego przez śnieżnego człowieka, miały biały kolor. Istoty te często odłupują korę, aby wyciągać stamtąd larwy owadów i pozostawiają na niej włosy. Tak było w przypadku pewnej jednostki wojskowej z Karelii, skąd w 1989 r. doszły do mnie relacje o spotkaniach ze śnieżnym człowiekiem, który był tam nazywany „Wielkim białym”. Byłem tam na trzykrotnych ekspedycjach. Stworzenie było widziane przez wielu, niektórzy próbowali je tropić, ale zawsze uciekało.


Walentyn Sapunow przy drzewie, na którym ślady pozostawił śniezny człowiek (zdjęcie archiwalne)

Igor Burcew, który kierował ostatnią ekspedycją mówi jednak, że jest zbyt wcześnie na wnioski odnośnie znalezionych próbek sierści i należy dokonać dokładniejszej analizy wewnętrznej struktury włosów.

W konferencji-ekspedycji, która miała miejsce między 5 a 8 października 2011 wzięli udział także goście z zagranicy, a wśród nich m.in. Jeff Meldrum – profesor anatomii i antropologii z Idaho State University oraz dr John Bindernagel – kanadyjski biolog i badacz tamtejszych reliktowych hominidów. Organizatorem było Międzynarodowe Centrum Hominologii kierowane przez Igora Burcewa, które wspomógł gubernator obwodu kemerowskiego Aman Tulejew, senator Siergiej Szatirow oraz władze regionu tasztagołskiego, gdzie leży Górska Szoria (zwana także niekiedy „Górną Szorią”).

Choć śnieżni ludzie znani są z legend zamieszkującego ten region ludu Szorów, pierwsze współczesne relacje na temat spotkań z nimi pojawiły się miedzy 2008 a 2009 r., kiedy myśliwi donosili o spotkaniach z dużymi dwunożnymi ssakami w niedostępnych rejonach okręgu tasztagołskiego. Z zainteresowania sprawą władz skorzystali rosyjscy badacze, którym obiecano powstanie w Kemerowie centrum badań nad śnieżnymi ludźmi.

Zobacz także:
Skomentuj na INFRA FORUM
Śnieżny człowiek: Co mówią świadkowie?
Koszmary Szorii
Wielka zagadka śnieżnych ludzi
Rosyjskie małpoludy
_____________________
INFRA

Źródła:
1) Korespondencja własna
2) Within a Hair of Bigfoot, Ria Novosti (29/10/11)
3) L. Maksimienko, В Академии наук ученые закончили первое исследование шерсти кузбасского йети, Komsomolskaja Prawda (27/10/11)
4) Międzynarodowe Centrum Hominologii

http://www.infra.org.pl/kryptozoologia/tajemniecze-hominidy/1175-rosja-analiza-wosow-nienego-czowieka
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #9 : Grudzień 29, 2011, 21:18:18 »

Władze oficjalnie poinformowały o schwytaniu yeti! Zobaczcie niezwykły film
niewiarygodne.pl 29.12.2011 16:03


Czy tym razem coś jest na rzeczy, a może ktoś znów robi sobie głupie żarty? (fot. PD)

O słynnym monstrum, który zamieszkuje rzekomo Nepal, Indie czy Syberię znów jest w ostatnich tygodniach bardzo głośno. Kilka dni temu brytyjscy naukowcy wypowiedzieli się w kwestii słynnego palca przechowywanego przez dziesięciolecia w jednej z placówek muzealnych na Wyspach, który uznawany był za część kończyny małpoluda, a już napływają następne sygnały na temat legendarnego stwora. Kolejne w tym tygodniu doniesienia pochodzą z Rosji. Czy tym razem coś jest na rzeczy, a może ktoś znów robi sobie głupie żarty?

Ostatnie informacje na temat schwytania domniemanego yeti poruszyły opinię publiczną w Rosji. Autorami sensacji mieli być przedstawiciele Departamentu Granicznego Federalnego Biura Bezpieczeństwa w Republice Inguszetii, którzy mieli zastawić zasadzkę na owianego legendą "grubego zwierza".

Na temat włochatej bestii rozpisywała się m.in. znana rosyjska agencja prasowa Interfax. Jej dziennikarze informowali o dwumetrowym monstrum, które zostało zauważone przez myśliwego. Zwierzę miało poruszać się na dwóch kończynach i przypominać niedźwiedzia lub małpę. Całe zajście z jego udziałem zostało zaś uwiecznione na filmie. Na krótkim klipie widać jak niezidentyfikowany stwór chwyta owcę i oddala się z nią w głąb lasu. Krótko po tym, przedstawiciele służby granicznej mieli znaleźć "bestię" w wydrążonej w lesie dziurze.

(Tu film, który aby móc zamieścić czy obejrzeć należy się pierwej zarejestrować)

"Powiem Wam coś. To zwierzę wygląda jak goryl. Wydaje nam się, że jest to samica, ale taka naprawdę duża. Tyle że goryle poruszają się zwykle także przy użyciu przednich kończyn, a ta istota stoi pionowo, tak jak człowiek. Do tego ryczy i wydaje dziwne dźwięki" - powiedział minister Bagaudin Marshani, który w Republice Inguszetii odpowiada za politykę społeczną oraz rozwój pracy. "Niektórzy mówią, że to yeti, a inni, że po prostu wielka małpa, ale mówiąc szczerze, nigdy w życiu nie widziałem podobnej istoty".

1/2

...

http://niewiarygodne.pl/kat,1017181,title,Wladze-oficjalnie-poinformowaly-o-schwytaniu-yeti-Zobaczcie-niezwykly-film,wid,14123470,wiadomosc.html



Mieli w rękach dowód na to, że yeti istnieje! Co się z nim stało? >>

Włochate legendy wiecznie żywe. Na tropie Wielkiej Stopy >>
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
east
Gość
« Odpowiedz #10 : Grudzień 29, 2011, 21:32:49 »

@Darek
Ale w tym samym artykule czytamy "
Jak się tłumaczył potem minister Bagaudin Marshani, jego słowa zostały źle zinterpretowane przez dziennikarzy - poinformował serwis pravda.ru. Polityk przyznał, że yeti uwiecznione na filmie to naturalnych rozmiarów lalka, która ma się stać atrakcją turystyczną dla rodzin odwiedzających w okresie świąteczno-noworocznym lasy Inguszetii. Przyznał też, że poza pluszową małpą wzięta przez dziennikarzy za yeti, w plenerze pojawią się także dziadek mróz oraz mówiące zwierzęta, m.in. wilk i wiewiórka. "
http://niewiarygodne.pl/kat,1017181,page,2,title,Wladze-oficjalnie-poinformowaly-o-schwytaniu-yeti-Zobaczcie-niezwykly-film,wid,14123470,wiadomosc.html

To sprytna reklama.Pewnie opłacona, ale znając życie zwróci się wielokrotnie Mrugnięcie
« Ostatnia zmiana: Grudzień 29, 2011, 21:33:01 wysłane przez east » Zapisane
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #11 : Grudzień 29, 2011, 21:36:21 »

Niech chłopaki zarabiają, nawet w ten sposób. Mrugnięcie

EDYCJA:

Tajemnica lasów Shennongja
5 lis 2010



Chiny są pełne opowieści na temat tajemniczych stworzeń żyjących w najbardziej niedostępnych rejonach Kraju Środka. Do nich z pewnością należy Bigfoot znany od dawna jako Yeti i nazywany przez tubylców Ohydnym Śnieżnym Człowiekiem. Yeti żyje głównie w Himalajach i Tybecie, ale wygląda na to, że ma swojego kuzyna w innych partiach Chin, którego określa się słowem Yeren lub Dziki Człowiek.



Dziki Człowiek ma zamieszkiwać dziewicze lasy Shennongja w prowincji Hubei i wielu mieszkańców okolicznych wiosek utrzymuje, że widziało Yerena na własne oczy. Jego twarz ma być owłosiona, oczy są niemalże czarne i sprawiają wrażenie dwóch czarnych dziur. Yeren ma wielki nos, jest kudłaty a jego twarz przypomina twarz małpy ale także i twarz ludzką. Z oficjalnych dokumentów wynika, że Yerena widziało ponad 400 osób a jeden z poszukiwaczy tajemniczego stworzenia, odnalazł w lesie aż 19 śladów jego obecności – Yerena tropi on już od 1994 roku.

Yeren nie jest jedyną legendą tej puszczy. W 1922 roku, okazało się, że żyje tam także rzadka odmiana… niedźwiedzia polarnego. Badania naukowe to potwierdziły, ale także wykazały, że jest to jednak biała wersja azjatyckiego niedźwiedzia czarnego. Nie były to niedźwiedzie albinotyczne a białe – tak samo jak białe są niedźwiedzie polarne.(!) Białe niedźwiedzie to nie jedyna niespodzianka na jaką natrafiono w tym lesie, bo przy okazji odnaleziono także białe węże, białe serau, białe małpy i białe szczekające jelenie – mundżaki. Naukowcy próbują zrozumieć jakie czynniki występujące w tym rejonie sprawiają, że futro wielu zwierząt staje się białe. Cokolwiek by to nie było, dokonuje zmian genetycznych powodujących z kolei zmianę ubarwienia zwierząt i tworzenie się ich nowych, endemicznych podgatunków.



Nie odnaleziono jednak dotychczas mitycznego tygrysa maltańskiego, który także ma zamieszkiwać te lasy. Tygrys nie ma oczywiście nic wspólnego z wyspą Maltą oprócz ubarwienia, bo zamieszkujące Maltę koty mają najczęściej ubarwienie błękitno-popielate. Takie kolory miał mieć także żyjący w lasach Shennongja tygrys, ale wciąż nie ma na jego istnienie 100% ewidencji. Jednak to co jest, zupełnie wystarcza aby uznać Shennongja za miejsce absolutnie niezwykłe i jedyne w swoim rodzaju.

http://nowaatlantyda.com/2010/11/05/tajemnica-lasow-shennongja/
« Ostatnia zmiana: Grudzień 30, 2011, 13:55:56 wysłane przez Dariusz » Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #12 : Styczeń 02, 2012, 21:22:44 »

Słynny film z Yeti okazał się mistyfikacją
sob., 2011-12-31 17:48

<a href="http://www.youtube.com/v/UUnS4XUZ5Tk?version=3&amp;amp;hl=pl_PL" target="_blank">http://www.youtube.com/v/UUnS4XUZ5Tk?version=3&amp;amp;hl=pl_PL</a>

Kilkanaście dni temu cały świat obiegła sensacyjna informacja. Rosjanie złapali żywego Yeti. W internecie pojawił się film przedstawiający jakieś dwunożne stworzenie, które posilało się na zabitym zwierzęciu. Widać jak podchodzi człowiek i odstrasza stworzenie strzałami w górę.

Do zdarzenia miało dojść w Inguszetii, czyli na południu Rosji. Film znalazł się we wszystkich mediach na całym świecie, bo był konkretnym dowodem na istnienie kryptohumanoida.

Po filmie przyszła depesza agencyjna stwierdzająca, że schwytano żywego Yeti i stanie się atrakcją w lokalnym ogrodzie zoologicznym. Wszystko brzmiało i wyglądało tak nieprawdopodobnie jak polowanie na dziki urządzone przez niezapomnianego Pawlaka z "Samych Swoich". Tak jak tam dzik okazał się pastowaną świnią tak i tu Yeti okazał się po prostu oszustwem.

Co odróżnia to oszustwo od innych to fakt, że zostało ono przeprowadzone przez lokalne władze a ich celem było rozruszaniem miejscowej turystyki. Zamieszanie wokół Yeti zrobiło się jednak tak duże, że przyznano się do mistyfikacji.

http://innemedium.pl/wideo/slynny-film-yeti-okazal-sie-mistyfikacja
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #13 : Styczeń 22, 2012, 13:49:00 »

Ucumar
10 sie 2010

Dwóch argentyńskich hodowców krów, pospiesznie zaganiało swoje zwierzęta z pastwiska. Pośpiech ten był wskazany, bo zmrok zapadał szybko a krowy pozostawione bez opieki stałyby się łatwym celem dla żyjących w tej okolicy pum. Gauchos zaganiali kolejne zwierzęta, gdy w jednym z zakątków pastwiska usłyszeli podejrzany hałas. Obaj jednocześnie skierowali w to miejsce latarki, w których świetle nieoczekiwanie rozjarzyły się na zielono olbrzymie oczy.

Widok ten był tak nieoczekiwany, że ludzie zastygli ze zdumienia i strachu. Pierwszy zmysły odzyskał starszy z nich i wypalił w stronę tajemniczego stworzenia ze swojego sztucera. Strzał okazał się celny i na miejscu zabił stwora o zielonych oczach. Kiedy obaj hodowcy podeszli bliżej, żeby mu się lepiej przyjrzeć, zdali sobie sprawę, że nigdy wcześniej nie widzieli czegoś podobnego. Stworzenie wyglądem przypominało małpę, ale także człowieka. Było pokryte krótką, czarną sierścią i posiadało nieproporcjonalnie wielkie siekacze.



W okolicy Cerro El Creston – bo tam miało miejsce całe wydarzenie – od lat opowiadano sobie legendy o argentyńskiej odmianie Bigfoota, którą tu zwano Ucumar. Ucumar miał nocą zakradać się do ludzkich gospodarstw skąd zabierał kury, które później zabijał i zjadał. Wszystko więc wskazywało na to, że ofiarą kuli ze sztucera jest właśnie to legendarne stworzenie. Gauchos którzy upolowali Ucumara byli ludźmi prostymi i nieco zabobonnymi. Obawiając się zemsty ze strony pozostałych hominidów, odcięli stworzeniu głowę (aby nie być prześladowanym przez ducha stworzenia), wraz z ciałem zapakowali w folię i wrzucili w czeluść stromego kanionu, 15 km. od farmy. Zanim to zrobili zmierzyli długość zwierzęcia, które było wysokie na 70 cm., a ich sąsiad telefonem komórkowym zrobił zdjęcie odciętej głowie. Gauchos uznali, że ich ofiarą stał się jakiś młody i nierozważny Ucumar, który musiał oddalić się od swoich rodziców.

Cała ta historia powoli zaczęła nabierać rozgłosu i w końcu hodowca – 79 letni, żwawy staruszek, któremu czasem pomagał w pracy przy bydle jego kuzyn – doczekał się wizyty policyjnego weterynarza. Ten na podstawie opowieści i zdjęcia, próbował rozwikłać całą zagadkę. Hodowcy upierali się, że postawa Ucumara była jak najbardziej ludzka i miał on ręce i nogi zbudowane podobnie jak u człowieka. Oczywistą sensację wzbudzała także wielkość siekaczy. Weterynarz nie znał żadnego gatunku małpy, która miałaby takie uzębienie. Na dodatek w okolicach Cerro El Creston nigdy nie widziano żadnych małp, jedynie – jak głosi legenda – mięsożerne Ucumary.



Policyjny weterynarz mógł całą sprawę pozostawić swojemu losowi, lecz zagrała w nim ambicja detektywa i po krótkiej rozmowie ze swoim przełożonym, do pomocy w odzyskaniu wyrzuconego ciała zwierzęcia, przysłano mu pluton wojska. Kanion okazał się tak stromy, że samo zejście na jego dno zajęło aż 7 godzin, ale wyrzucone szczątki Ucumara udało się odnaleźć.

Ich analizy dokonało konsylium weterynarzy i lekarzy, którzy zgodnie uznali, że z całą pewnością nie jest to hominid a małpa. Nadal panują rozbieżności co do tego jaka to mogłaby być małpa i jedyne wytłumaczenie jest takie, że małpa musiała być najwyraźniej jakąś mutacją. Jednak miejscowi w Cerro El Creston i tak wiedza swoje i wierzą, że był to Ucumar.

http://nowaatlantyda.com/2010/08/10/ucumar/
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #14 : Luty 01, 2012, 23:33:18 »

Kontrowersje wokół Yeti
20 lis 2011

Biolog John Bindernagel ogłosił, że znalazł w syberyjskiej tajdze ślady legendarnego Yeti. Wśród ewidencji zebranej przez Bindernagela, są zdjęcia pokazujące poskręcane gałęzie drzew, z których Yeti buduje dla siebie prymitywne schronienie przypominające wielkie gniazdo. Bindernagel, wraz z niewielką grupą naukowców, badał dzikie syberyjskie ostępy w rejonie Kemerowa. Oprócz schronień Yeti naukowcy zdobyli także kilka włosów kryptyda i oświadczyli, że mają 95% pewności, że Yeti istnieje naprawdę.



Poskręcane gałęzie drzew wg większości uczestników wyprawy z pewnością nie były robotą człowieka lub innego zwierzęcia. Podobne „gniazda” krewniaka Yeti – Bigfoota – widziano także w Stanach. Tworzą one zazwyczaj coś na kształt niedbale ułożonego półkola. W podobny sposób budują swoje tymczasowe schronienia małpy człekokształtne, takie jak np. goryle. Budując swoje schronienie Yeti zazwyczaj skręca młode drzewko w spiralę. Zwykle robi to tuż przy powierzchni ziemi, ale często zdarza się, że ukręca w ten sposób wierzchołki drzew. Wg naukowców jest to także dowód na to, że za takim traktowaniem drzew nie stoją żartownisie czy oszuści, bo tylko ktoś niezwykle zwinny i o ogromnej sile mógłby wdrapać się i ukręcić te drzewa. To jednak z kolei tworzy pytanie o to, jak naprawdę dużym stworzeniem może być Yeti. Amerykański Bigfoot jest często oceniany na 3 metry wysokości i ponad 300 kg żywej wagi. Jeśli tak wielkie stworzenie właziłoby na wierzchołek drzewa to jego gałęzie byłyby o wiele bardziej zniszczone i połamane. Takich śladów nie znaleziono na syberyjskich drzewach.

Inny uczestnik syberyjskiej wyprawy – Sharon Hill – ma jednak wiele wątpliwości co do śladów jakie znaleziono w czasie wyprawy. Uważa ona, że drzewa ukręcono celowo, przy użyciu narzędzi, których ślady zostały na korze drzew i wszystkie dowody na istnienie Yeti to ściema. Wszystkie rzekome ślady Yeti znaleziono w bardzo niewielkiej odległości od szlaku po jakim się poruszano. Hill sądzi, że to zbyt wygodne, aby mogło być prawdziwe. Inny uczestnik ekspedycji – Meldrum – również podziela jej zdanie i oświadczył, że cała rosyjska wyprawa została zorganizowana wyłącznie dla rozgłosu i z nauką nie miała nic wspólnego. Meldrum nie podpisał oświadczenia o znalezieniu bezdyskusyjnych dowodów na istnienie Yeti w syberyjskiej tajdze.

http://nowaatlantyda.com/2011/11/20/kontrowersje-wokol-yeti/
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #15 : Marzec 03, 2012, 22:24:33 »

Twarz Bigfoota
3 gru 2010

We wtorek, 12 października 2010 roku, Todd Standing wyruszył na 5-dniową ekspedycję w niedostępny region Gór Skalistych (na skraju Parku Narodowego Kootney and Banff), gdzie udało mu się kilkakrotnie sfotografować Bigfoota.



Podczas tej wyprawy, która wiodła przez najdziksze i niedostępne górskie tereny, Toddowi przytrafiły się rozmaite sytuacje (lub przygody – jak kto woli), które opóźniły jego powrót. Z tego powodu wyruszyła w góry grupa ratunkowa aby go odnaleźć. Trzy dni później Todd odnalazł się sam, tłumacząc swoje opóźnienie ciężkimi warunkami w dzikich górach a także bezpośrednim spotkaniem z grizzly. Ekspedycja ta przyniosła niezwykły efekt w postaci kilku spotkań z legendarnym Bigfootem, co uwiecznione zostało tak na filmie jak i fotografiach.

http://nowaatlantyda.com/2010/12/03/twarz-bigfoota/
Zapisane

Pozwól sobie być sobą, a innym być innymi.
Strony: [1] |   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Strona wygenerowana w 0.126 sekund z 19 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

equestrian-world faon swietadynastiatoftegard pegasus zoo-cassmitha