Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Kwiecień 25, 2024, 01:53:55


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: 1 [2] |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: 100% - owa pewność  (Przeczytany 20064 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Fair Lady
Gość
« Odpowiedz #25 : Czerwiec 20, 2012, 20:15:09 »

Baba z wozu KONIU lzej! Tyle pamietam jeszcze z ... religiii:)Mrugnięcie


edit: czy "kij" koniowi, spytam Lucka tak slicznie na polski ... tlumaczy;)
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 20, 2012, 20:16:04 wysłane przez Fair Lady » Zapisane
arteq
Gość
« Odpowiedz #26 : Czerwiec 20, 2012, 21:38:33 »

Dowody jakieś? Konkret. Kto , kiedy i gdzie napisał (oprócz Ciebie) ,że "dawanie wolności" równa się brakowi odpowiedzialności ? Czy to zresztą argument, czy opinia ? To, że taki "argument" podnoszą miliony nic nie znaczy, gdyż wystarczy jeden, który powie SPRAWDZAM i pokaże ,że jest inaczej, a Twoja argumentacja może się sprowadzić wyłącznie do stwierdzenia ,ze  "z tego co mi wiadomo to .."
Wiesz, miałbym zdecydowanie więcej szacunku dla osoby która rzetelnie stwierdziłaby "cóż, zawaliłem sprawę, zakończyło się rozstaniem/rozwodem..." niż właśnie dorabianie teorii do faktów - "tak, daliśmy sobie wolność", "przyszła pora na kolejny etap..." - tak często słyszane na tym forum w podobnych dyskusjach. Co by nie mówić rozstanie z osobą której wcześniej się mówiło "chcę z Tobą być", "kocham Cię" czy "jesteś moim światem" jest porażką i tyle. I nie boję się sprawdzania tego, bo po odkopaniu większej czy mniejszej ilości warstw - tłumaczeń zawsze dochodzimy finalnie do tego co napisałem nieco wyżej. Potem możemy zastanowić się dlaczego nie wyszło - i znowu - kto sobie życzy może powiedzieć sprawdzam - i zawsze wcześniej czy później dojdziemy to punktu gdzie moje "katolskie" wytyczne po prostu zostały złamane, ale oczywiście nie przeszkadza to licznym forumowiczom wyśmiewanie ich...

Zapewne chodzi Ci o jedynie słuszne  w Twoim mniemaniu kryterium stabilnego związku  małżeńskiego. Czy to kryterium by upadło, gdyby się okazało, że bez instytucji małżeństwa i bez wspólnego łoża da się wypracować "stabilny, długoletni związek z wzajemnością " ?
Być może i są takie przypadki, lecz baaardzo nieliczne, wyjątkowe. Jeżeli kobieta nie zabiła w sobie kobiecości (ewentualnie ktoś jej w tym nie pomógł) - to do pełni szczęścia potrzebuje ZAWSZE maksymalnej stabilizacji, pewności. Takie poczucie pewności daje jej silne uczucie, zaufanie i małżeństwo, związek na "bilet MPK" niestety takiej stabilizacji jej nie zapewni. Każdy mądry, odpowiedzialny i kochający mężczyzna po prostu to wie - to ABC kobiecej psychiki i udanych związków. Takze dla dzieci - idealnym miejscem rozwoju jest scementowana, kochająca się rodzina.

Otóż zanotuj sobie, iż istnieją relacje ludzkie po rozwodach ,które są stabilne, opierają się na zaufaniu ,są długoletnie i są z wzajemnością. I jeszcze coś . Te realacje opierają się na odpowiedzialności. Jakieś zarzuty do takich związków Arteq ?
Ależ to żaden argument, bo w takim razie co stało się ze stabilnością, zaufaniem i długoletniością w poprzednim/poprzednich związkach? I skoro raz/kilka razy nie wyszło, to skąd wiadomo, że tym razem wyjdzie? Statystyki - więc namacalny dowód - przeprowadzane w USA wyraźnie podają, że każdy kolejny związek jest statystycznie mniej trwały, im więcej rozstań tym większe prawdopodobieństwo, że właśnie w ten sposób skończą się kolejne związki.
East, dlaczego mam bardziej wierzyć Tobie/Twoim zasadom skoro (jak się domyślam) nie zapewniły trwałości poprzedniego związku, niż moim które to zapewniają? Skoro nawet statystyki potwierdzają moje poglądy/zasady/wytyczne...
Widzisz, wbrew głoszony tutaj wszem i wobec poglądom, ja swoje życie traktuję bardzo serio - jako coś niepowtarzalnego. Gdy zakładasz, że nie będziesz miał  kolejnej "próby" (jak w grze komputerowej) to tym samym poprzeczka jest bardzo wysoko, znacznie wyżej niż - "jakby co to zacznę sobie od nowa ten level". Takie podejście skłania do traktowania wielu rzeczy bardziej poważnie - w tym i związków, daje siły aby walczyć o nie, zmieniać się dla drugiej osoby, rezygnować z egoizmu...

Czy powyższe odpowiedzi Ciebie zadowalają ?
Nie padły odpowiedzi. Oczywiście nie musisz odpowiadać na zadane pytania - ale nie twierdź wówczas, że takowej odpowiedzi udzieliłeś.

związkiem/małżeństwem - czyli "niepotrzebne skreślić" ? Czy napisałeś tak zamiennie. To akurat ważne dla klarowności dalszej wypowiedzi w której już ani słowem nie ma o związku (zależy też jaką definicję związku przyjąć ), zaś pojawiło się słowo ŚLUB.
Dla mnie poważnym związkiem, jego finalizacją jest właśnie ślub. Czyżbyś nigdy nie brał ślubu?

Ten magiczny "ślub" wg Ciebie to najważniejsze kryterium związku ?
Zamiast słowa "magiczny" używam sakramentalny. Ślub sam w sobie nie daje nam licencji na szczęście - do niego winien dążyć każdy poważny, wypełniony miłością związek, ślub jest uroczystym przypieczętowaniem pragnień, deklaracji, słów, zapewnień...
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 20, 2012, 21:38:51 wysłane przez arteq » Zapisane
Fair Lady
Gość
« Odpowiedz #27 : Czerwiec 20, 2012, 21:47:23 »

arteq cyt
Cytuj
Jeżeli kobieta nie zabiła w sobie kobiecości (ewentualnie ktoś jej w tym nie pomógł) - to do pełni szczęścia potrzebuje ZAWSZE maksymalnej stabilizacji, pewności. Takie poczucie pewności daje jej silne uczucie, zaufanie i małżeństwo, związek na "bilet MPK" niestety takiej stabilizacji jej nie zapewni. Każdy mądry, odpowiedzialny i kochający mężczyzna po prostu to wie - to ABC kobiecej psychiki i udanych związków.

Kiedys o tym tlumaczu ze skandynawskich sag wspominalam, wiec (Astre nie lubi) pozwole sobie na malutka dygresje.
Dziwi mnie np. zdanie "zyc po polsku"//po paalsk// ... na kocia lape,...
Kiedys pytalam o to, dlaczego tak nazywacie wolny zwiazek i dotarlam do historii przedwojennej, gdy glod i bieda wypychaly ludzisk z kraju i wtedy laczyli sie, aby BYC co widac u tamtejszych budzilo wstret.
Dzis u nas jest odwrotnie.
Jak to mowia "karta po polnocy sie odwraca"Mrugnięcie
Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #28 : Czerwiec 20, 2012, 23:18:08 »

Wiesz, miałbym zdecydowanie więcej szacunku dla osoby która rzetelnie stwierdziłaby "cóż, zawaliłem sprawę, zakończyło się rozstaniem/rozwodem..." niż właśnie dorabianie teorii do faktów - "tak, daliśmy sobie wolność", "przyszła pora na kolejny etap..." - tak często słyszane na tym forum w podobnych dyskusjach.
To znaczy, że Tobie chodzi, aby przyznawać Tobie racje ?
Ma być tak, jak Ty sprawę widzisz, czy o co Ci chodzi ?
Ludzie lubią szukać winnych , dopatrywać się winy u kogoś, albo u siebie, bo z założeń nic nie wyszło. A może to założenia były błędne , co ? Nie, no przecież jak to, obiecałeś/aś, do grobowej deski małżeństwo !!! . A przecież tu nie o instytucje i słowa chodzi, a o relację międzyludzką , tą poza słowami, tą wyrażoną czynami . Nie obietnicami, ale sprawdzeniem się w życiu. I tutaj krk nie ma monopolu na prawdę.

Cytuj
Co by nie mówić rozstanie z osobą której wcześniej się mówiło "chcę z Tobą być", "kocham Cię" czy "jesteś moim światem" jest porażką i tyle.

To bzdurne wyobrażenia wpojone do umysłu i tyle. W toku życia one są weryfikowane i wychodzi ,że ani nie ma i nigdy nie było tego, który kocha, czy chce lub nie chce, ani MOJEGO świata nie ma. Po prostu świat jest, beze mnie/Ciebie. To nawet nie jest uczciwe zawłaszczać kogoś do swojego świata, albo świata poza tym kimś nie widzieć.
Natomiast więź , oraz odpowiedzialność nigdy nie wygasają do końca i dopiero po rozwodzie cała prawda o tym się ujawnia. Albo ten związek widać, albo tak na prawdę zawsze był fikcją.

Cytuj
I nie boję się sprawdzania tego, bo po odkopaniu większej czy mniejszej ilości warstw - tłumaczeń zawsze dochodzimy finalnie do tego co napisałem nieco wyżej.
To tylko Ty tak widzisz, bo inaczej postrzegać nie potrafisz. Będziesz widział to, co chcesz zobaczyć z powodu swoich przekonań, oczekiwań i wyobrażeń. Każde słowo zinterpretujesz na swoje kopyto. No czy nie tak to działa ? Ludzie mają jakieś powody, przedstawiają sytuację i pewnie spotkałeś się ze skrajnie odmiennymi sytuacjami,  ale dla Ciebie to wszystko jedno i tylko potwierdza ZAWSZE ( o!!! ) to co miałeś na myśli ? Gratuluje samozadowolenia.
Cytuj
Potem możemy zastanowić się dlaczego nie wyszło - i znowu - kto sobie życzy może powiedzieć sprawdzam - i zawsze wcześniej czy później dojdziemy to punktu gdzie moje "katolskie" wytyczne po prostu zostały złamane
Arteq a to już co innego. Jeśli mowa o KATOLICKICH WYTYCZNYCH to zapewne masz racje, ze zostały złamane. Ty jedynie się pod nie podpiąłeś , utożsamiłeś się z nimi , bo wszak piszesz MOJE . Od razu więc napisz, że nie chodzi o ludzi, tylko o "Twoje katolickie wytyczne" i będzie sprawa jasna.

Cytuj
ale oczywiście nie przeszkadza to licznym forumowiczom wyśmiewanie ich...
Niektórzy je wyśmiewają, choć to strata energii .

Cytuj
Zapewne chodzi Ci o jedynie słuszne  w Twoim mniemaniu kryterium stabilnego związku  małżeńskiego. Czy to kryterium by upadło, gdyby się okazało, że bez instytucji małżeństwa i bez wspólnego łoża da się wypracować "stabilny, długoletni związek z wzajemnością " ?
Być może i są takie przypadki, lecz baaardzo nieliczne, wyjątkowe. Jeżeli kobieta nie zabiła w sobie kobiecości (ewentualnie ktoś jej w tym nie pomógł) - to do pełni szczęścia potrzebuje ZAWSZE maksymalnej stabilizacji, pewności. Takie poczucie pewności daje jej silne uczucie, zaufanie i małżeństwo,
oj nie mów hop.
Znam osobiście kobietę, która najlepiej i najpewniej czuje się, kiedy liczy na siebie. Mężczyzna nigdy nie będzie dość dobry, by sprostał małżeńskim oczekiwaniom więc .... wiadomo. Co nie przeszkadza jej utrzymywać normalne stosunki z mężczyznami-nie-mężami. Nawet tu na forum pewnie znajdą się Panie, którym małżeństwo nie gwarantuje żadnej stabilizacji ani pewności.
Co więcej, długoletnie związki pozornie "niestabilne" okazują się bezcenne, bo są w pełni altruistyczne. Sytuacja jest czysta, bo nie otrzymujesz pomocy, zrozumienia, zaufania i uczucia w zamian ZA COŚ ,gwarantowanego przysiągą lub papierkiem, lecz po prostu bez żadnego oczekiwania wzajemności. W takich związkach po latach nie musisz się zastanawiać czy możesz jeszcze na niego/nią liczyć, bo to się po prostu wie.

Cytuj
związek na "bilet MPK" niestety takiej stabilizacji jej nie zapewni. Każdy mądry, odpowiedzialny i kochający mężczyzna po prostu to wie - to ABC kobiecej psychiki i udanych związków. Takze dla dzieci - idealnym miejscem rozwoju jest scementowana, kochająca się rodzina.
Dobrze, jeśli oboje partnerzy mają taki sam punkt widzenia i wtedy małżeństwo kwitnie, jest sielanka i ogólne szczęście choć ... z maleńkim zgrzytem. To , że Wy tak postrzegacie rzeczywistość nie uprawnia do użycia słowa KAŻDY.
Wiadomo jaki jest promowany usilnie model rodziny. Patologią jest to, że kategoryzuje się to jako jedynie słuszny model. Kiedyś nawet karano podatkiem bykowym mężczyzn wolnych po 35 rż. Bo model musiał być utrzymany. Jest to swoista urawniłowka. Dziś na parę les, albo homo patrzy się jak na jakieś wynaturzenia, a niektórzy nawet bogobojni katolicy pałają żądzą wymordowania takich .. co nie przeszkadza im brać udziału w marszu ochrony życia oczywiście Mrugnięcie
Naturalnie  to są skrajności, ale nie zapominajmy ,że presja i oczekiwanie społeczne rodzą się w tzw dobrych domach o tradycyjnym modelu rodziny.
Podtrzymywanie tych tradycyjnych modeli też ma swoje wymierne ekonomiczne korzyści więc nie dziwota, iż jest podtrzymywane ochoczo zarówno przez religie (taca) jak i dostawców. W rodzinie tradycyjnej, jak zauważyłeś Artku , kobieta oczekuje stabilizacji, pewności i bezpieczeństwa. To takie ABC, które dobrze odrobili wszelcy handlarze. Uwicie gniazdka kosztuje, autko by się przydało, ciepełko , wygody, pełne wyposażenie kuchni domowej (a nie ta jedna patelnia i niezbędnik jeszcze z wojska kawalera Mrugnięcie ) , wyprawki szkolne, wakacje dla dzieci, choinka na święta i worek prezentów ....
Toż cała gospodarka na tym stoi.

Cytuj
Otóż zanotuj sobie, iż istnieją relacje ludzkie po rozwodach ,które są stabilne, opierają się na zaufaniu ,są długoletnie i są z wzajemnością. I jeszcze coś . Te realacje opierają się na odpowiedzialności. Jakieś zarzuty do takich związków Arteq ?
Ależ to żaden argument, bo w takim razie co stało się ze stabilnością, zaufaniem i długoletniością w poprzednim/poprzednich związkach?
Hejże, hola, zaraz. Nie było mowy o tym ,że stary związek w zapomnienie, a nowy związek cacy. Akurat ta wypowiedź dotyczyła starego związku po rozwodzie. Nie wszystko jest czarno-białe Arteq. Są rozwiedzeni, którzy na sobie wzajemnie mogą polegać dalej jak na przysłowiowym Zawiszy, tylko tyle, że pewne sfery życia nie są już wspólne. Niemniej jest więcej więzi, które łączą niż te ,które dzielą. Właściwie to nawet nie ma tego co dzieli, bo wszystko jest czyste i klarowne.
Cytuj
I skoro raz/kilka razy nie wyszło, to skąd wiadomo, że tym razem wyjdzie? Statystyki - więc namacalny dowód - przeprowadzane w USA wyraźnie podają, że każdy kolejny związek jest statystycznie mniej trwały, im więcej rozstań tym większe prawdopodobieństwo, że właśnie w ten sposób skończą się kolejne związki.
Masz na myśli małżeństwa ?
Jeśli tak, to widać, że z samą instytucją małżeństwa coś jest nie tak Mrugnięcie

Cytuj
East, dlaczego mam bardziej wierzyć Tobie/Twoim zasadom skoro (jak się domyślam) nie zapewniły trwałości poprzedniego związku, niż moim które to zapewniają?
To nie jest kwestia wiary lub niewiary. Wierz sobie i bądź szczęśliwy, ale nie wytykaj innym, że są gorsi bo im nie wierzysz. Nie wierz, nie musisz.

Cytuj
Skoro nawet statystyki potwierdzają moje poglądy/zasady/wytyczne...
Jeśli chodzi o małżeństwa być może potwierdzają ,ale "związek" to znacznie szersze pojęcie.

Cytuj
Widzisz, wbrew głoszony tutaj wszem i wobec poglądom, ja swoje życie traktuję bardzo serio - jako coś niepowtarzalnego. Gdy zakładasz, że nie będziesz miał  kolejnej "próby" (jak w grze komputerowej) to tym samym poprzeczka jest bardzo wysoko, znacznie wyżej niż - "jakby co to zacznę sobie od nowa ten level". Takie podejście skłania do traktowania wielu rzeczy bardziej poważnie - w tym i związków, daje siły aby walczyć o nie, zmieniać się dla drugiej osoby, rezygnować z egoizmu...
Wiesz , z Twojego punktu widzenia racja . Życie jest poważne, rola męża to coś zaje.. poważnego, poprzeczka wysoko, wymagania i oczekiwania niebotyczne ... klasyczne więzienie . Utożsamienie na maxa i do oporu. Nie dziwi zatem, że szukasz potwierdzeń własnej postawy na forach w taki sposób, aby wykazywać ,że inni się mylą.
Nie ma nawet sensu ... tego dalej ciągnąć



Cytuj
Czy powyższe odpowiedzi Ciebie zadowalają ?
Nie padły odpowiedzi.
Klasyczne. Nie padły odpowiedzi ... takie jakich oczekujesz, należałoby dodać. Racja.

Cytuj
związkiem/małżeństwem - czyli "niepotrzebne skreślić" ? Czy napisałeś tak zamiennie. To akurat ważne dla klarowności dalszej wypowiedzi w której już ani słowem nie ma o związku (zależy też jaką definicję związku przyjąć ), zaś pojawiło się słowo ŚLUB.
Dla mnie poważnym związkiem, jego finalizacją jest właśnie ślub. Czyżbyś nigdy nie brał ślubu?
Dla Ciebie ten ślub stał się nawet ważniejszy, niż ten związek ... ale to tylko ocena.
Cytuj
Ten magiczny "ślub" wg Ciebie to najważniejsze kryterium związku ?
Zamiast słowa "magiczny" używam sakramentalny. Ślub sam w sobie nie daje nam licencji na szczęście - do niego winien dążyć każdy poważny, wypełniony miłością związek, ślub jest uroczystym przypieczętowaniem pragnień, deklaracji, słów, zapewnień...
[/quote]
Pieczęć, sakrament, świętość ... boski szczyt. A później wszystko podporządkowane temu. Za każdą cenę ?
Zresztą , to nie jest ważne. Zaprogramowane ludzkie życie też moze być szczęśliwe.
Powodzenia.
Zapisane
arteq
Gość
« Odpowiedz #29 : Czerwiec 21, 2012, 20:30:55 »

East, właśnie takiej reakcji/odpowiedzi się spodziewałem i takich "argumentów".

To znaczy, że Tobie chodzi, aby przyznawać Tobie racje ? Ma być tak, jak Ty sprawę widzisz, czy o co Ci chodzi ?
Nie, chodzi o to aby po prostu widzieć związek przyczynowo-skutkowy zamiast dorabiać wygodne teorie.

A może to założenia były błędne , co ? Nie, no przecież jak to, obiecałeś/aś, do grobowej deski małżeństwo !!! . A przecież tu nie o instytucje i słowa chodzi, a o relację międzyludzką , tą poza słowami, tą wyrażoną czynami . Nie obietnicami, ale sprawdzeniem się w życiu. I tutaj krk nie ma monopolu na prawdę.
East, traktuję Cię poważnie a rozmawiasz ze mną jak z idiotą - ślub to przypieczętowanie i sakrament a nie automat do wyręczania nas.

Cytuj
Co by nie mówić rozstanie z osobą której wcześniej się mówiło "chcę z Tobą być", "kocham Cię" czy "jesteś moim światem" jest porażką i tyle.
To bzdurne wyobrażenia wpojone do umysłu i tyle. W toku życia one są weryfikowane i wychodzi ,że ani nie ma i nigdy nie było tego, który kocha, czy chce lub nie chce, ani MOJEGO świata nie ma. Po prostu świat jest, beze mnie/Ciebie. To nawet nie jest uczciwe zawłaszczać kogoś do swojego świata, albo świata poza tym kimś nie widzieć.
Sorry, ale kompletnie tej wypowiedzi nie rozumiem - jakaś kakofonia. Kto twierdził, że miłość to więzienie drugiej osoby. Zniknij Ty to zniknie i TWÓJ świat. Mówię o wyżynach miłości - gdy czasem łapiemy się na tym, ze stanowimy jedno, tak jesteśmy powiązani duchowo, czasami i fizycznie.
Czy bzdurą jest dotrzymywanie danego słowa/obietnic? a od kiedy?

Natomiast więź , oraz odpowiedzialność nigdy nie wygasają do końca i dopiero po rozwodzie cała prawda o tym się ujawnia. Albo ten związek widać, albo tak na prawdę zawsze był fikcją.
Ależ tak, przygasają a czasami wygasają - po rozwodzie/rozstaniu. Chyba że mylisz więź z powiązaniami...
Osoba która kochasz jest dla Ciebie najważniejszą, pragniesz jej dobra, jej szczęścia, chcesz dać siebie całego... East, nie da się służyć dwóm panom... Czyżbyś swój czas dzielił równiutko pomiędzy obie panie? (byłą i obecną?). A ewentualnie jak są dzieci z pierwszego związku? Czyż codziennie układasz je do snu, całujesz w czoło? Czyż rozstając się z ich matką nie stawiasz wyżej swojego dobra/pragnień niż ich?

Cytuj
I nie boję się sprawdzania tego, bo po odkopaniu większej czy mniejszej ilości warstw - tłumaczeń zawsze dochodzimy finalnie do tego co napisałem nieco wyżej.
To tylko Ty tak widzisz, bo inaczej postrzegać nie potrafisz. Będziesz widział to, co chcesz zobaczyć z powodu swoich przekonań, oczekiwań i wyobrażeń. Każde słowo zinterpretujesz na swoje kopyto. No czy nie tak to działa ? Ludzie mają jakieś powody, przedstawiają sytuację i pewnie spotkałeś się ze skrajnie odmiennymi sytuacjami,  ale dla Ciebie to wszystko jedno i tylko potwierdza ZAWSZE ( o!!! ) to co miałeś na myśli ? Gratuluje samozadowolenia.
Samozadowolenia? A niby z czego? Z nieszczęścia/tragedii i łez innych? Ciebie napawa to radością? Nie? To dlaczego uważasz, że może napawać innych?

Arteq a to już co innego. Jeśli mowa o KATOLICKICH WYTYCZNYCH to zapewne masz racje, ze zostały złamane. Ty jedynie się pod nie podpiąłeś , utożsamiłeś się z nimi , bo wszak piszesz MOJE . Od razu więc napisz, że nie chodzi o ludzi, tylko o "Twoje katolickie wytyczne" i będzie sprawa jasna.
East, a Ty z żadnymi wcześniej opisanymi, stosowanymi przez innych wartościami się nie utożsamiasz? Uczciwość, prawdomówność, wierność - toż to funkcjonowało i było opisane zanim się urodziłeś? Więc są Twoje czy też nie Twoje?

oj nie mów hop. Znam osobiście kobietę, która najlepiej i najpewniej czuje się, kiedy liczy na siebie. Mężczyzna nigdy nie będzie dość dobry, by sprostał małżeńskim oczekiwaniom więc .... wiadomo. Co nie przeszkadza jej utrzymywać normalne stosunki z mężczyznami-nie-mężami. Nawet tu na forum pewnie znajdą się Panie, którym małżeństwo nie gwarantuje żadnej stabilizacji ani pewności.
Po pierwsze nie myl braku zaradności z poczuciem oparcia, stabilności. Po drugie to  bardzo chętnie porozmawiałbym z tą kobietą, bo skoro jak ognia unika pomocy innych, oparcia w mężczyźnie najprawdopodobniej ma to podłoże przeżytego zawodu - gdy ktoś ją poharatał emocjonalnie, ktoś komu zaufała, komu zawierzyła, w kim pokładała nadzieje.

Co więcej, długoletnie związki pozornie "niestabilne" okazują się bezcenne, bo są w pełni altruistyczne. Sytuacja jest czysta, bo nie otrzymujesz pomocy, zrozumienia, zaufania i uczucia w zamian ZA COŚ ,gwarantowanego przysiągą lub papierkiem, lecz po prostu bez żadnego oczekiwania wzajemności. W takich związkach po latach nie musisz się zastanawiać czy możesz jeszcze na niego/nią liczyć, bo to się po prostu wie.
Kolejny raz ślub sprowadzasz do poziomu zużytego papierka - śmiecia. Dla mnie ślub to sakrament, przypieczętowanie uczuć, miłości, obietnic. Jeżeli coś się zszargało to potem ciężko zrozumieć ile może to nieść w sobie piękna...

Dobrze, jeśli oboje partnerzy mają taki sam punkt widzenia i wtedy małżeństwo kwitnie, jest sielanka i ogólne szczęście choć ... z maleńkim zgrzytem. To , że Wy tak postrzegacie rzeczywistość nie uprawnia do użycia słowa KAŻDY. Wiadomo jaki jest promowany usilnie model rodziny. Patologią jest to, że kategoryzuje się to jako jedynie słuszny model. Kiedyś nawet karano podatkiem bykowym mężczyzn wolnych po 35 rż. Bo model musiał być utrzymany. Jest to swoista urawniłowka. Dziś na parę les, albo homo patrzy się jak na jakieś wynaturzenia, a niektórzy nawet bogobojni katolicy pałają żądzą wymordowania takich .. co nie przeszkadza im brać udziału w marszu ochrony życia oczywiście Mrugnięcie
East, w kwestii postrzegania przez "nas", jak wynika z treści postrzegania nieobiektywnego już Ci podawałem przykłady - SUCHE STATYSTYKI. Myślę, że punkt widzenia polegający na wierności, miłości, dotrzymywaniu danego słowa, odpowiedzialności za inną osobę winni przejawiać wszyscy.
W kwestii związków "homo" - czy Ci się podoba czy nie to niestety jest to wynaturzenie - jeżeli nie wierzysz to popatrz na... naturę. Natura propagująca wyginięcie poszczególnych gatunków zwierząt z wyższych rzędów w przeciągu jednego pokolenia jest czy nie jest w zgodzie z sobą? I nie myl tutaj tolerancji z akceptacją/podzielaniem poglądów.

Naturalnie  to są skrajności, ale nie zapominajmy ,że presja i oczekiwanie społeczne rodzą się w tzw dobrych domach o tradycyjnym modelu rodziny.
East, a teraz sobie odpowiedz - czy wolałbyś aby Twoje ewentualne dziecko/dzieci stworzyły heteroseksualny związek - i doczekały by się dzieci a Ty wnuków czy wręcz przeciwnie?

Podtrzymywanie tych tradycyjnych modeli też ma swoje wymierne ekonomiczne korzyści więc nie dziwota, iż jest podtrzymywane ochoczo zarówno przez religie (taca) jak i dostawców. W rodzinie tradycyjnej, jak zauważyłeś Artku , kobieta oczekuje stabilizacji, pewności i bezpieczeństwa. To takie ABC, które dobrze odrobili wszelcy handlarze. Uwicie gniazdka kosztuje, autko by się przydało, ciepełko , wygody, pełne wyposażenie kuchni domowej (a nie ta jedna patelnia i niezbędnik jeszcze z wojska kawalera Mrugnięcie ) , wyprawki szkolne, wakacje dla dzieci, choinka na święta i worek prezentów ....
NIe rozumiem sugerowanego związku, bo napisałeś ni nie ni  więcej niż to, że tradycyjny model rodziny = pogoń za pieniądzem/galopujący konsumpcjonizm. Aha, czyż osoby w związkach homo nie posiadają mieszkań, samochodów??? Otóż East "tradycyjne katolickie" rodziny nie gonią za pieniądzem, mają świadomość że konsumpcjonizm jest ślepym zaułkiem, hołdują innym wartościom.

Hejże, hola, zaraz. Nie było mowy o tym ,że stary związek w zapomnienie, a nowy związek cacy. Akurat ta wypowiedź dotyczyła starego związku po rozwodzie. Nie wszystko jest czarno-białe Arteq. Są rozwiedzeni, którzy na sobie wzajemnie mogą polegać dalej jak na przysłowiowym Zawiszy, tylko tyle, że pewne sfery życia nie są już wspólne. Niemniej jest więcej więzi, które łączą niż te ,które dzielą. Właściwie to nawet nie ma tego co dzieli, bo wszystko jest czyste i klarowne.
Gonisz już w piętkę, bo skoro nawzajem na sobie mogą polegać jak na - ho, ho - Zawiszy, więcej jest więzi które łączą niż dzielą, wszystko jest takie czyste, piękne - to po jaką cholerę się rozstawali??? Rozwaliłeś mnie tym dupochronem, w ten sposób usypiasz sumienie? że wcale jej nie skrzywdziłeś, że nawet rzucając ją/się wykazałeś się daleko idącym współczuciem, pomocą... miłością (?) East, jedyne wytłumaczenie takiego poglądu oznaczałoby, że musiałeś być strasznym draniem, skoro rozstanie się to była dla niej szczęście czy ulga...



Cytuj
I skoro raz/kilka razy nie wyszło, to skąd wiadomo, że tym razem wyjdzie? Statystyki - więc namacalny dowód - przeprowadzane w USA wyraźnie podają, że każdy kolejny związek jest statystycznie mniej trwały, im więcej rozstań tym większe prawdopodobieństwo, że właśnie w ten sposób skończą się kolejne związki.
Masz na myśli małżeństwa ? Jeśli tak, to widać, że z samą instytucją małżeństwa coś jest nie tak Mrugnięcie
Nie, nie z istotą małżeństwa - z ludźmi East, z ludźmi...


Cytuj
East, dlaczego mam bardziej wierzyć Tobie/Twoim zasadom skoro (jak się domyślam) nie zapewniły trwałości poprzedniego związku, niż moim które to zapewniają?
To nie jest kwestia wiary lub niewiary. Wierz sobie i bądź szczęśliwy, ale nie wytykaj innym, że są gorsi bo im nie wierzysz. Nie wierz, nie musisz.
Ależ tak naprawdę to nawet nie jest kwestia wiary lecz faktów i dowodów. I nie wiem w którym to momencie wytknąłem innym, że są gorsi - ich zasady na których się opierają i poglądy są znacznie mniej trafne...

Cytuj
Skoro nawet statystyki potwierdzają moje poglądy/zasady/wytyczne...
Jeśli chodzi o małżeństwa być może potwierdzają ,ale "związek" to znacznie szersze pojęcie.

[
Wiesz , z Twojego punktu widzenia racja . Życie jest poważne, rola męża to coś zaje.. poważnego, poprzeczka wysoko, wymagania i oczekiwania niebotyczne ... klasyczne więzienie . Utożsamienie na maxa i do oporu. Nie dziwi zatem, że szukasz potwierdzeń własnej postawy na forach w taki sposób, aby wykazywać ,że inni się mylą.
Nie ma nawet sensu ... tego dalej ciągnąć
Tak rola męża i ojca to coś baardzo odpowiedzialnego i niesamowicie budującego. To odpowiedzialność za życie i szczęście innych, to radość z dawania innym szczęścia, to w końcu odpowiedzialność za kształtowanie nowego człowieka - czyż może być większa odpowiedzialność i radość zarazem? Nie rozumiem gdzie Ty w tym widzisz więzienie? no chyba, że nie potrafisz sprostać tej roli - to wtedy fakt - wspólne życie to więzienie, a slub - zbędny papierek.
Co do teorii o szukanie przez mnie potwierdzeń włąsnej postawy na forach i to przez wykazywanie ich błędów - większej bzdury nie słyszałem dawno. Myślisz, że więcej znaczyłoby np. pochlebstwo zasłyszane ewentualnie na forum od uśmiechu i przytulenia dziecka? Albo od jego słów "jesteś super tatą"? Dlaczego myślisz - wmawiasz mi, że mógłbym mieć spokój sumienia gdybym stosował się do porad z forum, ale powodowałoby to smutek na twarzy bliskich niż gdy - tak jak jest teraz - stoję w opozycji od wielu stwierdzeń i opinii "uduchowionych" z tego forum, lecz widzę uśmiech i blask w oczach żony i dzieci? Że nie zgadzając się z Waszymi teoriami nie musiałem dawać żonie "wolności" i tego, że pomimo, że ja zostawiłem to wspaniałomyslnie pozwalam jej na sonie polegać?

Co do opowiedzi na postawione pytania East, to nie oczekuję odpowiedzi zgodnie z moim życzeniem - jak to sugerujesz. Oczekuje po prostu JAKIEJKOLWIEK odpowiedzi. Żeby nie być gołosłownym - wskaż mi gdzie padła odpowiedź (nie musisz jej udzielać, ale nie twierdź wówczas, że takowej udzieliłeś) czy brałeś ślub? Bo ja jedynie widziałem kiwnięcie/unik mający sprawiać wrażenie udzielonej odpowiedzi. Jeżeli się mylę - zamieść stosowny cytat.
Zapisane
Fair Lady
Gość
« Odpowiedz #30 : Czerwiec 21, 2012, 22:21:31 »

Cytuj
cyt arteq
Osoba która kochasz jest dla Ciebie najważniejszą, pragniesz jej dobra, jej szczęścia, chcesz dać siebie całego...

To nie pisz osoba, lecz "slubna". Bo chyba o tym to cale gadanie.

edit:

arteq Twe slowa :

... i żyli długo i szczęśliwie.  - z happy endem

... władowali się w niezłe bagno z którego juz nie wyszli... ku przestrodze innych.  - mniej cukierkowa ale bliższa rzeczywistości.

krócej się nie da.

//watek wyjscie z OOBE//
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 21, 2012, 22:26:12 wysłane przez Fair Lady » Zapisane
arteq
Gość
« Odpowiedz #31 : Czerwiec 21, 2012, 22:54:43 »

byłaby to nieścisłość, bo zanim została ślubna już ją przecież kochałem...
Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #32 : Czerwiec 22, 2012, 10:33:09 »

East, właśnie takiej reakcji/odpowiedzi się spodziewałem i takich "argumentów".
geniusz z Ciebie Chichot
Cytuj
Nie, chodzi o to aby po prostu widzieć związek przyczynowo-skutkowy zamiast dorabiać wygodne teorie.
Czy ktoś Tobie zarzuca, że Twoja ideologia krk jest dla Ciebie wygodną teorią ? Dla wielu ludzi wiele różnych ścieżek i argumenty czyjeś dla Ciebie mogą nie mieć żadnej wartości, ale i odwrotnie, weź to łaskawie pod uwagę podczas ferowania ocen.

Cytuj
East, traktuję Cię poważnie a rozmawiasz ze mną jak z idiotą - ślub to przypieczętowanie i sakrament a nie automat do wyręczania nas.
j/w , weź łaskawie pod uwagę, że nie dla każdego pieczątka (taka czy inna) to szczyt marzeń czy wyrocznia boska. Kult pieczątek powinien raz na zawsze odejść do lamusa Duży uśmiech

Cytuj
Cytuj
Co by nie mówić rozstanie z osobą której wcześniej się mówiło "chcę z Tobą być", "kocham Cię" czy "jesteś moim światem" jest porażką i tyle.
To bzdurne wyobrażenia wpojone do umysłu i tyle. W toku życia one są weryfikowane i wychodzi ,że ani nie ma i nigdy nie było tego, który kocha, czy chce lub nie chce, ani MOJEGO świata nie ma. Po prostu świat jest, beze mnie/Ciebie. To nawet nie jest uczciwe zawłaszczać kogoś do swojego świata, albo świata poza tym kimś nie widzieć.
Sorry, ale kompletnie tej wypowiedzi nie rozumiem - jakaś kakofonia.
To, że nie rozumiesz jeszcze nie oznacza, że nie ma sensu Mrugnięcie .Nieszkodzi.

Cytuj
Kto twierdził, że miłość to więzienie drugiej osoby.  Mówię o wyżynach miłości - gdy czasem łapiemy się na tym, ze stanowimy jedno, tak jesteśmy powiązani duchowo, czasami i fizycznie.
Czy bzdurą jest dotrzymywanie danego słowa/obietnic? a od kiedy?
Miłość ogólnie, jako energia nie jest więzieniem. Kochanie wg swoich wydumanych kryteriów miłości już może być więzieniem, ale tylko wtedy, gdy druga osoba upiera się przy swoich, diametralnie różnych kryteriach. Jak trafi "swój na swego" to problemów nie widać. I bardzo dobrze, ze jesteś szczęśliwy.
Cytuj
Zniknij Ty to zniknie i TWÓJ świat.
..a kiedykolwiek był mój ?

Cytuj
Natomiast więź , oraz odpowiedzialność nigdy nie wygasają do końca i dopiero po rozwodzie cała prawda o tym się ujawnia. Albo ten związek widać, albo tak na prawdę zawsze był fikcją.
Ależ tak, przygasają a czasami wygasają - po rozwodzie/rozstaniu. Chyba że mylisz więź z powiązaniami...
Nie o powiązaniach mowa, a o więzi, która już nie jest więzieniem. Więzi czystej, ludzkiej miłości bezwarunkowej. Bez warunków posiadania czy opieczątkowania. Bez warunku "i że Cię nie opuszczę" - bo to śmieszny warunek. Jak można w ogóle tak warunkować uczucie ? Albo warunkować uczucie przysięgą wiernosci ? Czujesz idiotyzm tego ? Jak miłość jest to nie ma w ogóle mowy o opuszczaniu albo zdradzie. No, a kiedy się zdarzy coś takiego, to albo nie było miłości, albo, jak nawet jest , to teraz decyzja co zrobić należy do pary. Przysięga zamienia się w przekleństwo. I robi się wieeeelkie halo bo przecież obiecałeś/aś  ... buuuu .wrrrrrr.... taki/taka owaki/owaka i lecą inwektywy i przerzucanie się winami itd itp ... nooooo oczywiście, jeśli miłość zawsze była i jest , to taka sytuacja nie nastąpi, tylko po co te pieczątkowanie ? Ludzie sobie porobili rytuały jakieś , aby ego miało pożywkę.
Cytuj
Osoba która kochasz jest dla Ciebie najważniejszą, pragniesz jej dobra, jej szczęścia, chcesz dać siebie całego..
.
Nie możesz nikomu dać siebie Duży uśmiech .. ale to temat na inną dyskusję ..

Cytuj
East, nie da się służyć dwóm panom... Czyżbyś swój czas dzielił równiutko pomiędzy obie panie? (byłą i obecną?)
Arteq nikomu nie służę i dla zaspokojenia Twojej ciekawości, nie ma żadnej nowej Pani. Formalne rozwiązanie więzi nie zwalnia od odpowiedzialności, ponieważ jesteś odpowiedzialny za wszystko, co spotykasz na swojej drodze. To są te powiązania rzeczywiste , prawdziwe, choćby poprzez to, że się wydarzają w Twoim życiu. Bo życie jest jak pajęcza sieć wzajemnych powiązań. Niektóre powiązania są silniejsze, bo są najbliżej miejsca sieci w której się objawiła taka a nie inna ludzka forma.

Cytuj
. A ewentualnie jak są dzieci z pierwszego związku? Czyż codziennie układasz je do snu, całujesz w czoło?
Nie ma takiej sytuacji, ale przez jakiś czas była. Zdarzyło się odebrać poród nie swojego dziecka (asystować).  Wszystkie dzieci są nasze i to nie jest truizm. Miłość do każdego dziecka to coś najbardziej czystego i pozbawionego dzielenia na moje/nie moje. Bez względu na to "czyje" to generalnie ludzie są skłonni przyjąć na siebie odpowiedzialność za małego, zagubionego człowieczka tak, jakby było własne. Przynajmniej jest taka nadzieja, że większość ludzi by to uczyniła tak naturalnie, bez przymiotnikowania i zaimkowania.

Cytuj
Samozadowolenia?
Samozadowolenia w sensie zadowalania, utwierdzania się we własnych wyobrażeniach, a nie że radości z cierpień innych. O to nie ma podejrzenia.

 
Cytuj
East, a Ty z żadnymi wcześniej opisanymi, stosowanymi przez innych wartościami się nie utożsamiasz?
O i tu się robi interesujaco. Tak, utożsamiałem się, a właściwie utożsamiono mnie - każdego zresztą  - w toku wychowania przez rodziców, szkołę , kolegów, społeczeństwo. Narosło mnóstwo mniemań , wyobrażeń i rzekomo jedynie słusznych wartości. I to wszystko się teraz rozpuszcza. Są tylko właściwe działania TERAZ.
Cytuj
Uczciwość, prawdomówność, wierność - toż to funkcjonowało i było opisane zanim się urodziłeś? Więc są Twoje czy też nie Twoje?
Tak, pewne zachowania , te właściwe , zawsze funkcjonowały, ale one nie są MOJE. Wynika to między innymi z tego co piszesz, że były zanim się urodziłem. I nie chodzi tylko o te wymienione enumeratywnie przez Ciebie. Żadne nie są i nie były moje. Czy ktoś je produkuje, wymyśla, nadaje im ważność , decyduje o ich zawartości i momencie pojawienia się zanim wystąpią ?
Nie. Właściwe działania działania się po prostu czyni, tak jak w przykładzie z maleńkim dzieckiem zagubionym w tłumie. Nie porywasz go dla siebie i wiadomo, że nie jest Twoje, ale zajmujesz się tak , jakby było, bo się pojawiło na drodze ,bo nie da się przejść obojętnie.

Cytuj
Po pierwsze nie myl braku zaradności z poczuciem oparcia, stabilności.
Ależ małżeństwo nie oznacza zawsze stabilności. Z ręką na sercu, Arteq , napisz ile znasz małżeństw które się szarpią i drą codziennie koty, w których czasami nawet przemoc zawita nie przywołując już gorszych zachowań. Policyjne statystyki pełne są danych o przemocy w rodzinie. Małżeństwo tu ani żadne sakramenta nie pomagają. Ludzie wiążą się ze sobą , a potem trudno się z tego wyplątać, a wręcz koszty rozwodów - te zdrowotne, moralne, finansowe - przewyższają ludzkie możliwości więc wybiera się chorą "stabilizację" niż powrót do życia.
Cytuj
Po drugie to  bardzo chętnie porozmawiałbym z tą kobietą, bo skoro jak ognia unika pomocy innych, oparcia w mężczyźnie najprawdopodobniej ma to podłoże przeżytego zawodu - gdy ktoś ją poharatał emocjonalnie, ktoś komu zaufała, komu zawierzyła, w kim pokładała nadzieje.
Hej, nie przyjdzie Ci do głowy, że kobieta sama może być oparciem dla mężczyzny i nie potrzebuje macho , aby ją wspierał ? Nawet nie będąc w żadnym związku ludzie mogą być dla siebie wzajemnie oparciem i wsparciem. Tym bardziej cennym jeśli nie rodzi to wzajemnych zobowiązań ,oczekiwań czy wyobrażeń. Natomiast pieczątka ślubna ... kiedy jest oparcie w innych, to po co dodatkowo to komplikować nabijając statystyki pasterzom owieczek ?
Zaufania nie należy utożsamiać z podpisywaniem aktów małżeństwa. I argumentacja, że "skoro ufa, to czemu się boi podpisać" jest odwracaniem kota ogonem. To komunistyczne stawianie sprawy , że jak nie ma niczego do ukrycia to czemu nie zgadza się na przetrzepanie mu komputera, domu, prywatnego życia, ujawnienia przekonań i zasobności portfela ...  widzisz absurdalność takiego rozumowania Arteq  ?

Cytuj
. Dla mnie ślub to sakrament, przypieczętowanie uczuć, miłości, obietnic. Jeżeli coś się zszargało to potem ciężko zrozumieć ile może to nieść w sobie piękna...
Wybacz , nie było celem by szargać Twoich świętości. Było przedstawienie innego punktu widzenia, ot wszystko.

Cytuj
Myślę, że punkt widzenia polegający na wierności, miłości, dotrzymywaniu danego słowa, odpowiedzialności za inną osobę winni przejawiać wszyscy.
Nic na siłę i nie pod przymusem czy też groźbą społecznego ostracyzmu, ale generalnie zgoda.
Cytuj
W kwestii związków "homo" - czy Ci się podoba czy nie to niestety jest to wynaturzenie - jeżeli nie wierzysz to popatrz na... naturę. Natura propagująca wyginięcie poszczególnych gatunków zwierząt z wyższych rzędów w przeciągu jednego pokolenia jest czy nie jest w zgodzie z sobą? I nie myl tutaj tolerancji z akceptacją/podzielaniem poglądów.
Chodzi o to, aby nie robić z tego wielkiego halo. Jeśli ludzie próbują szczęścia w tym , co określasz jako wynaturzenie, to widać potrzebują takich doświadczeń. Komu co do tego jeśli nie krzywdzą przy tym innych ?
 Czy "homosie" będą chadzać za rączkę po ulicy w świetle dnia, czy ukrywać się po nocach to i tak tego nie zmienisz, że faktem są takie związki. Życie samo zweryfikuje, natura upomni się o "swoje". Kreowanie się na moralnego naprawiacza świata to budowanie kolejnego wynaturzenia nie istniejącego w Naturze.

Cytuj
East, a teraz sobie odpowiedz - czy wolałbyś aby Twoje ewentualne dziecko/dzieci stworzyły heteroseksualny związek - i doczekały by się dzieci a Ty wnuków czy wręcz przeciwnie?
Duży uśmiech Nie wiem. Nie wiem co bym wolał, ponieważ nie projektuję przyszłości dziecka wg swojego widzimisię . Odpuszczam wyobrażenia i naciski na syna. Czym innym jest ukazywanie możliwości jakie niesie życie, tych harmonicznych zwłaszcza, a czym innym walka z wiatrakami i wywijanie szabelką, bo nie chciałbym tego czy chciałbym tamto. Wychowanie w Naturze działa tak, że maluchy patrzą na to, jak się zachowują rodzice, a nie na to, czego oni oczekują po dzieciach. Szkoda pary na walkę z wiatrakami. Krocz dobrą ścieżką, a o morale dziecka się martwić nie będziesz. Jedynym właściwym działaniem jest to, by więź ojcowska była podtrzymywana.

Cytuj
NIe rozumiem sugerowanego związku, bo napisałeś ni nie ni  więcej niż to, że tradycyjny model rodziny = pogoń za pieniądzem/galopujący konsumpcjonizm. Aha, czyż osoby w związkach homo nie posiadają mieszkań, samochodów??? Otóż East "tradycyjne katolickie" rodziny nie gonią za pieniądzem, mają świadomość że konsumpcjonizm jest ślepym zaułkiem, hołdują innym wartościom.
Nie był to zarzut do rodzin takich czy innych, a do systemu, który siłą rzeczy wprowadzając model rodziny opiera się na plemiennych archetypach. Moje plemię ważniejsze niż Twoje. Ludzie tak tego nie chcą postrzegać, no ale nie mają wyjścia, bo System się opiera na rywalizacji. Nie jest to wina ludzi o tym, czy innym światopoglądzie.
Cytuj
Gonisz już w piętkę, bo skoro nawzajem na sobie mogą polegać jak na - ho, ho - Zawiszy, więcej jest więzi które łączą niż dzielą, wszystko jest takie czyste, piękne - to po jaką cholerę się rozstawali???
Nie podejrzewałem CIę o brak wyobraźni, a jednak .....
Ludzie się rozstają z powodu różnych okoliczności życiowych nie do pogodzenia ze "starym" związkiem. Panuje przekonanie, że takie rozstanie wymaga co najmniej wojny rodzinnej, kupy niepotrzebnych stresów, rozpraw sądowych ciągnących się latami, szafowania dziećmi , że to niszczy wszystkie więzi , a jeśli tego nie chcecie, to znaczy, że rozwód nie jest potrzebny. Arteq ,znów przejawiasz kupę wyobrażeń oraz myślenie czarno-białe. Albo-albo. Obudź się wreszcie.

Cytuj
Rozwaliłeś mnie tym dupochronem, w ten sposób usypiasz sumienie?
To tylko Ty tak widzisz, żal mi Ciebie. Jesteś niereformowalny Duży uśmiech Teraz wytaczasz argumenty sumienia (tonący brzytwy się chwyta). Macasz, mój drogi, macasz na ślepo. Sumienie , nawet jakby miało tu coś do gadania, o dziwo nie burzyło się wcale. Właściwe postępowanie świadczy o dojrzałości, a ciskanie się , powolywanie się na zagłuszanie sumienia i dupochrony to dziecinne, wiesz ... młodyś jeszcze ... przejdzie Ci to wzburzenie.

Cytuj
że wcale jej nie skrzywdziłeś, że nawet rzucając ją/się wykazałeś się daleko idącym współczuciem, pomocą... miłością (?) East, jedyne wytłumaczenie takiego poglądu oznaczałoby, że musiałeś być strasznym draniem, skoro rozstanie się to była dla niej szczęście czy ulga...
Ooooo hehehe . Nie znasz sytuacji a już oceniłeś. Jakie to katolickie. Przyjmij do wiadomości, że po rozwodzie ludzie ze sobą mogą przebywać w jednym pokoju i nie rzucać się sobie do gardła, mogą się do siebie uśmiechać, pomagać sobie na co dzień w drobnych ,życiowych sprawach, mogą się nawet troszczyć o wspólne dzieci. Czy drań byłby dopuszczany do dziecka przez zranioną do żywego kobietę ? Znowu trzepiesz wyobrażenia w głowie.
Popatrz, doprowadziłeś do sytuacji w której pisze się historia easta Duży uśmiech . Ale może to i dobrze, bo Twoje 100% przekonania się kiedyś pokruszą.
Popiszmy teraz o Twojej sytuacji.

Cytuj
Cytuj
Masz na myśli małżeństwa ? Jeśli tak, to widać, że z samą instytucją małżeństwa coś jest nie tak Mrugnięcie
Nie, nie z istotą małżeństwa - z ludźmi East, z ludźmi...
Nie Artku z instytucją małżeństwa, ponieważ statystyki odnoszą się do liczby zerwanych małżeństw pierwszych i kolejnych, a nie do przyczyn tego zerwania (ludzkich przyczyn). Ludzie o tyle dają ciała, że popełniają ciągle te same historie, jakby mieli klapki na oczach. Ta instytucja sama w sobie niczego nie daje, wiedzą to już po pierwszym razie, a jednak ciągle w to wchodzą. To jak ośli upór trzymania się wprogramowanych wyobrażeń. Przy czym przedstawia się statystyki jako przestrogę w domyśle wskazując na winę ludzką. Znamienne .
Cytuj
Cytuj
East, dlaczego mam bardziej wierzyć Tobie/Twoim zasadom skoro (jak się domyślam) nie zapewniły trwałości poprzedniego związku, niż moim które to zapewniają?
To nie jest kwestia wiary lub niewiary. Wierz sobie i bądź szczęśliwy, ale nie wytykaj innym, że są gorsi bo im nie wierzysz. Nie wierz, nie musisz.
Ależ tak naprawdę to nawet nie jest kwestia wiary lecz faktów i dowodów. I nie wiem w którym to momencie wytknąłem innym, że są gorsi - ich zasady na których się opierają i poglądy są znacznie mniej trafne...
Tylko według Ciebie, ponieważ używasz dowodów wybiórczo na poparcie własnego pomysłu na życie i w sumie tylko po to, aby siebie sam utwierdzić w słusznej swojej postawie. Nie widać, abyś kogoś swoim przykładem oświecił czy też argumentami skłonił do wejścia na "jedynie słuszną drogę" więc daruj sobie . Niech moc będzie z Tobą Duży uśmiech


Cytuj
Tak rola męża i ojca to coś baardzo odpowiedzialnego i niesamowicie budującego. To odpowiedzialność za życie i szczęście innych, to radość z dawania innym szczęścia, to w końcu odpowiedzialność za kształtowanie nowego człowieka - czyż może być większa odpowiedzialność i radość zarazem? Nie rozumiem gdzie Ty w tym widzisz więzienie? no chyba, że nie potrafisz sprostać tej roli - to wtedy fakt - wspólne życie to więzienie, a slub - zbędny papierek.
Nie pręż się tak Artek bo pękniesz zaraz Duży uśmiech . Życie jest przepiękne i bogate w doświadczenia. Nie życzę Tobie rozczarowań , trwaj w przekonaniu szczęścia i radości, to fajny czas teraz dla Ciebie. Lecz nie oceniaj innych obrzucając winą, że nie sprostali, że nie potrafią , że coś tam coś tam, bo nie znasz sytuacji i nie jest to miejsce aby opisywać ze szczegółami przebrzmiałą historię ( z której obie strony dziś się na te wspomnienia uśmiechają, jak na wspomnienie fajnego filmu).

Więzieniem jest ignorancja (zakochanie się w wyobrażeniach, przekonaniach i mniemaniach), a nie wspólne życie, bo jak wcześniej zostało napisane , na prawdę fajnie, że Ci się układa szczęśliwie. Nie odbieraj pisania tu jako atak na Ciebie , bo tak nie jest.

Z tej strony wyobrażenia się rozwiały  i to może się stać wkrótce powszechne zjawisko i tylko po to jest pisanie z Tobą, żeby pokazać, że to nie jest tragedią .

Cytuj
Co do teorii o szukanie przez mnie potwierdzeń włąsnej postawy na forach i to przez wykazywanie ich błędów - większej bzdury nie słyszałem dawno.
Tu na forum budujesz swój wizerunek jako czyściutkiego, nieskalanego osobnika. Jesteś tu więc z jakichś powodów i jest Ci to potrzebne (albo uważasz, że promocja własnej postawy jest potrzebna innym) . Nie ma wnikania w Twoje życie prywatne w przeciwieństwie do stawianych przez Ciebie pytań i drążenie tematów u innych. Ale skoro się wydarzyło tak to padają odpowiedzi. Ta dyskusja jest dowodem na Twoje zaangażowanie w forum co nie jest bzdurą.

Cytuj
Myślisz, że więcej znaczyłoby np. pochlebstwo zasłyszane ewentualnie na forum od uśmiechu i przytulenia dziecka? Albo od jego słów "jesteś super tatą"?

Nie nie myślę .... Duży uśmiech  To o czym piszesz nie dotyczy forum i nie padło tutaj żadne gdybanie co jest ważniejsze, a co mniej ważne. Nie wiadomo po co to napisałeś, ale jak już musisz ...
Pewnie, że radość dziecka jest bezcenna Chichot

Cytuj
Dlaczego myślisz - wmawiasz mi, że mógłbym mieć spokój sumienia gdybym stosował się do porad z forum, ale powodowałoby to smutek na twarzy bliskich niż gdy - tak jak jest teraz - stoję w opozycji od wielu stwierdzeń i opinii "uduchowionych" z tego forum, lecz widzę uśmiech i blask w oczach żony i dzieci? Że nie zgadzając się z Waszymi teoriami nie musiałem dawać żonie "wolności" i tego, że pomimo, że ja zostawiłem to wspaniałomyslnie pozwalam jej na sonie polegać?
Nie myślę ....Mrugnięcie
Ani przez chwilę nie było wejścia w Twoje życie ani narzucanie Tobie jak masz postępować a jak nie masz. Dyskusja jest o tym, że masz 100% pewność wobec swojej nieprzejednanej postawy w konfrontacji z innymi userami. Twoja rodzina nie ma tu nic do tego tematu. Na prawdę świetnie, że jesteś szczęśliwy.
I na tym można by chyba zakończyć ten topik , chyba, że coś ważnego jeszcze ktoś chciałby dorzucić ?
Zapisane
Fair Lady
Gość
« Odpowiedz #33 : Czerwiec 22, 2012, 11:06:06 »

Czytam dyskusje easta i artqa z uwaga. Zdaje mi sie, ze obaj maja racje.
Problem zas ma swe korzenie w polityce i swiadomosci socjalnej stada.
Obserwujac zwyczaje rodzinne zwierzat to zwiazki sa w wiekszosci polygamiczne. Rzadko partnerzy dobieraja sie raz na cale zycie, chodzi o ciagly doplyw swiezej energii, krwi, genow. O te wlasnie kombinacje.
Uczucia to najlepsza z manipulacji, jaka nam wszczepiono do programu.
Ale cos zaczyna drgac, zauwazylam wsrod znajomych dawno nie widzianych wlasnie duzy procent zwiazkow rozwiedzionych i nowopowstalych, jakby jakas fala przeleciala. Malo kto wybral droge samotnika-eremity.
Natura juz tak porobila, ze po to laczymy sie, aby miec dzieci. Znam tez takich, ktorzy tych dzieci miec nie moga, niestety jest tego coraz wiecej, taki zwiazek tez bedzie inaczej wygladal. Bo do spelnienia potrzebna jest realizacja w nastepnym pokoleniu, dziedzictwo.
Facet jest OPIEKUNEM (bo juz dawno nie wierze w bociany) dzieci, ktore mysli ze sa jego.
Tyle tu watkow o hybrydach, eksperymentach genetycznych, laboartoriach, Sumerach, a jak malo wiemy sami o sobie.
Zapisane
arteq
Gość
« Odpowiedz #34 : Czerwiec 22, 2012, 13:50:10 »

Czy ktoś Tobie zarzuca, że Twoja ideologia krk jest dla Ciebie wygodną teorią ? Dla wielu ludzi wiele różnych ścieżek i argumenty czyjeś dla Ciebie mogą nie mieć żadnej wartości, ale i odwrotnie, weź to łaskawie pod uwagę podczas ferowania ocen.
Owszem, na tym forum wielokrotnie mówiono mi, że to przyzwolenie na robienie wody z mózgu, ciemnogród, naiwność, pozwalanie na poddajanie jakiejś energii - ale wszak nie o tym, i w zaden sposób mi to nie przeszkadza. Nie żądam aby ktoś uznał teorię krk w tym zakresie jako obowiązującą bo... ja tak powiedziałem. Namawiam jedyne do przyjrzenia się temu i realnej oceny, sprawdzenia jak ta teoira ma się w praktyce jakie owoce daje - to chyba nawet pożadane, prawda? Ty masz swoje teorie, ja swoje - dyskutujemy czyje i ewentualnie dalczego dają lepsze efekty.

Widzę, że - nie wiem na ile świadomie - odsuwasz dyskusję własnie od zasad/wytyczny krk w kwestii związków i ich owoców na rzecz ślubów. I po cichu w miejsce zasad/wytyczny wstawiasz słowo ślub, a następnie śmiało jedziesz dalej mówiąc, że slub nie daje gwarancji.
Tak zgadzam się z tym - slub nie daje gwarancji, zwiększa natomiast szanse i wprowadza domieszki cementujące i porawiające jakość związku. Ja widzę ślub jako kolejny etap w poważnym związku, w związku w którym ludzie mówią do siebie - tak, chcę być z tobą, chcę z Tobą dzielić swoje zycie, chcę Cię uszcześliwiać. Slub także jako kolejny etap w zaleceniach/teorii krk na temat związków. Slub w końcu - chociaż winno byc na początku - jako sakrament poprzez który działa Bóg i mnie umacnia. Oczywiście nie wymagam abyś i Ty traktował ślub jako sakrament, ale postaraj się chciaż na tyle obiektywności aby sprawdzić jak to wygląda w rzeczywistości. W każdym związku (poznawaniu się przed ślubem) przychodzi czas gdy należy podjąc kolejny krok lub grzecznie podziękować, gdy jesteś niedojrzały z jakiś względów nie pchaj się na siłę (np. pomieszkiwanie na "próbę"). Jeżeli w ramach danego etapu nie sięgamy po relacje zarezerwowane dla kolejnych - wzrastamy.
Kiedyś było coś takiego jak "narzeczeństwo" czyli okres w którym ludzie podejmowali finalną decyzję bazując na wcześniejszych dobrych rokowaniach i nawet gdy jednak stwierdzili, że "nie" to wychodzili z tej relacji wzomcnieni i mądrzejsi. Ale teraz poprzestawiano kolejność, w imię zrywania "więzów krępujących wolność".
A rzeczywistosć jest taka, że wśród par które uznały za stosowne aby podzielać teorię krk:
+ wzięły ślub kościelny
+ uczestniczą w nabożeństwach
+ razem się modlą
odnotowywany jest 1 rozwód na ~1700 (słownie: jeden tysiąc siedemset)

To nie wiara, to nie "bo tak i już" to FAKT.
Chętnie zapoznam się ze statystykami (rozpadów) przytoczonymi przez Ciebie jak to wygląda w przypadku "wolnych" związków. Wolę takie podejście w dyskusji niż uniki w stylu "ależ sobie wierz", "miej swoje poglądy", "gratuluję samozadowolenia" czy ironiczne "geniusz z Ciebie" gdy brakuje merytorycznych argumentów.

weź łaskawie pod uwagę, że nie dla każdego pieczątka (taka czy inna) to szczyt marzeń czy wyrocznia boska. Kult pieczątek powinien raz na zawsze odejść do lamusa Duży uśmiech
Ależ biorę, jednak patrzę na owoce. I widzę, że jest to często motto dla osób dla które wcześniej z niej raczyły skorzystać, a jej wartość zaniżają od chwili... gdy zaczła ich uwierać.

To, że nie rozumiesz jeszcze nie oznacza, że nie ma sensu Mrugnięcie .Nieszkodzi.
yhym... tak samo jak nie oznacza, że jednak ma sens...

Nie o powiązaniach mowa, a o więzi, która już nie jest więzieniem. Więzi czystej, ludzkiej miłości bezwarunkowej. Bez warunków posiadania czy opieczątkowania. Bez warunku "i że Cię nie opuszczę" - bo to śmieszny warunek. Jak można w ogóle tak warunkować uczucie ? Albo warunkować uczucie przysięgą wiernosci ? Czujesz idiotyzm tego ? Jak miłość jest to nie ma w ogóle mowy o opuszczaniu albo zdradzie.
Nie warunkujemy przecież uczucia, tylko to własnie uczucie kieruje naszymi zachowaniami. Odwraczas kota ogonem i wytykasz wtedy idiotyzmy. Jeżeli jest prawdziwe, sprawdzone, mocne uczucie i chcemy nadal je pielęgnować to takie czyny, słowa deklaracje są wynikiem niniejszego uczucia, nie odwrotnie. Dlaczego wobec tego sugerujesz, że uważam inaczej?
Przypomina mi to argumentrację Thotala gdy usiłował dowieść, że dekalog jest szkodliwy, niewskazany. Pisał wtedy, że dekalog jest "nie halo", bo człowiek nie widzi słowa "nie", a gdy to własnie słowo zabrać z dekalogu to nawołuje on do nieetycznego zachowania...
Zadam jeszcze raz pytanie (ok, możesz znowu uciec przed nim) - skoro było wszystko ok, idealnie, wspaniale, miłość kwitła - to dlaczego nastąpiło rozstanie?

Przysięga zamienia się w przekleństwo. I robi się wieeeelkie halo bo przecież obiecałeś/aś  ... buuuu .wrrrrrr.... taki/taka owaki/owaka i lecą inwektywy i przerzucanie się winami itd itp ... nooooo oczywiście, jeśli miłość zawsze była i jest , to taka sytuacja nie nastąpi, tylko po co te pieczątkowanie ? Ludzie sobie porobili rytuały jakieś , aby ego miało pożywkę.
Tak, jak zawsze gdy kreowaliśmy się na kogoś kim nie jeteśmy, roztaczaliśmy dookoła siebie blask, rozdawaliśmy obietnice bez pokrycia - wydmuszki. Gdy życie powiedziało - sprawdzam - prawda wyszła na jaw.

nikomu nie służę i dla zaspokojenia Twojej ciekawości,
Proszę nie zarzucaj mi ciekawości jako takiej. Chodzi mi o stosowanie swoich poglądów we własnym życiu, efekty tego.

Nie ma takiej sytuacji, ale przez jakiś czas była.
Według mnie dziecko cały czas potrzebuje ojca, oczywisćie tak samo jak matki. I ocywiście nie chodzi o niańczenie, ale o relacje, uczenie sie dziecka tychże - z ksiązek tego nie wyczyta. Musi być ciągły (nie mylić z cyklicznym) kontakt - sam zresztą o tym pisałeś - "dzieci biorą przykład z rodziców". O tym równiez myślę mówiąc o odpowiedzialności.

Wszystkie dzieci są nasze i to nie jest truizm. Miłość do każdego dziecka to coś najbardziej czystego i pozbawionego dzielenia na moje/nie moje.
Alez jest to truizm, aby tego dowieść zadam kilka pytań:
- ile czasu spędzasz z dzieckiem laszego sąsiada? tyle samo czasu co ze swoim? nie? to skąd taka gradacja? to dlaczego jedne dzieci są bardziej "swojsze" niż inne?
- kiedy wobec tego byłes ostatnio w domu dziecka - wszak zgodnie z teorią - to i Twoje dzieci, dlaczego się nimi nie zajmujesz/częściej?

O i tu się robi interesujaco. Tak, utożsamiałem się, a właściwie utożsamiono mnie - każdego zresztą  - w toku wychowania przez rodziców, szkołę , kolegów, społeczeństwo.
Czyli teraz już nie utożsamiasz się z żadnymi? Jeżlei jednak z niektórymi sioę utożsamiasz, to dalczego zwalasz to na działanie innych osób?

Z ręką na sercu, Arteq , napisz ile znasz małżeństw które się szarpią i drą codziennie koty, w których czasami nawet przemoc zawita nie przywołując już gorszych zachowań. Policyjne statystyki pełne są danych o przemocy w rodzinie. Małżeństwo tu ani żadne sakramenta nie pomagają. Ludzie wiążą się ze sobą , a potem trudno się z tego wyplątać, a wręcz koszty rozwodów - te zdrowotne, moralne, finansowe - przewyższają ludzkie możliwości więc wybiera się chorą "stabilizację" niż powrót do życia.
Mnóstwo niestety. Już mówiłem, że slub/małzeństwo rozumiany jako świstek papieru niczego nie gwarantuje - i takie podejście jest sprzeczne z teorią/zaleceniami krk. Możemy przeanalizaować ileś z tych małżeństw i jestem pewien, że znajdziemy spore odstępstwa od zaleceń o których mówię - przestawianie kolejności relacji, etapów.
Zapisane
arteq
Gość
« Odpowiedz #35 : Czerwiec 22, 2012, 13:50:35 »

Hej, nie przyjdzie Ci do głowy, że kobieta sama może być oparciem dla mężczyzny i nie potrzebuje macho , aby ją wspierał ? Nawet nie będąc w żadnym związku ludzie mogą być dla siebie wzajemnie oparciem i wsparciem. Tym bardziej cennym jeśli nie rodzi to wzajemnych zobowiązań ,oczekiwań czy wyobrażeń.
Alez oczywiście, że przyszło. Przecież nie muszę daleko szukać - żona jest dla mnie oparciem, lecz za właściwie uważam aby to na mnie głównie spoczywał "ciężar" zapewnienia rodzinie stabilizacji i oparcia - mężczyznom wychodzi to o wiele lepiej bo są... stworzeni do ojcowania (nie mylić z wyłącznie posiadaniem dzieci), tak samo jak kobieta stworzona jest do matkowania (nie utożsamiać wyłącznie z macierzyństwem), wnoszenia ciepła - ma do tego wrodzone predyspozycje i praktycznie żaden mężczyzna nie będzie tego w stanie robić tak dobrze, co oczywiście nie oznacza, że ma nic nie robić w tym kiernku. KAŻDA relacja rodzi zobowiązania - rózny jest tylko ich wydźwięk i zakres, bo każda relacja w jakioś sposób oddziaływuje na Ciebie.

Zaufania nie należy utożsamiać z podpisywaniem aktów małżeństwa. I argumentacja, że "skoro ufa, to czemu się boi podpisać" jest odwracaniem kota ogonem. To komunistyczne stawianie sprawy , że jak nie ma niczego do ukrycia to czemu nie zgadza się na przetrzepanie mu komputera, domu, prywatnego życia, ujawnienia przekonań i zasobności portfela ...  widzisz absurdalność takiego rozumowania
. East, w takim razie na zasadzie równości argumentów należy stwierdzić tak samo, że Twoje rozumowanie jest równie absurdalne. W swojej powyższej wypowiedzi wprowadziłeś uogólnienie na znacznie szerszy obszar, a przeciez są bardzo liczne prawidłowości, że to co się sprawdza w pewnym obszarze nie musi sprawdzać sie na całości bądź w innym - i to się zwykła z góry okreslać (np. zalej diesla benzyną...). Dlatego liczne sytuacje mozna sprowadzić do absurdu - i tak własnie zrobiłeś starajac sie dowieść że nie mam racji. Oczywiście zakłądałem Twój tok rozumowania na zasadzie równości argumentów, więc skoro tutaj otrzymałem remis, szukałem dalej... i znalazłem - tam gdzie ktoś nie chce dać słowa/podpisać się pod propagowanym rozwiązaniem/wiząc za nie odpowiedzialności w lwiej części przypadków... naciąga i często ma tego świadomość, wielokrotnie tego doświadczałem na własnej skórze... często mnie to bawiło i często dzięki temu "wygrywałem" z konkurencją na polu zawodowym - oni obiecywali ale nie chcieli przelać tego na pismo, ja równiez obiecywałem, ale nie było najmniejszego problemu ze złożeniem podpisu... Często argumentacja rozzłoszczonej konkurencji była jak Twoja powyższa...

Wybacz , nie było celem by szargać Twoich świętości. Było przedstawienie innego punktu widzenia, ot wszystko.
Ależ nawet sobie nie pomyślałem o jakimkolwiek szarganiu.

Nic na siłę i nie pod przymusem czy też groźbą społecznego ostracyzmu, ale generalnie zgoda.
EAst, nikt na mnie nie wymagał żadnych deklaracji w temacie ślubu. Zrobiłe to bo chciałem, bo tak pragnąłem całym sobą bo tak czułem w końcu bo... byłem swiadomy, że uczciwie przeszedłem tę drogę, byłem także świadom niezbezpieczeństw, trudności i się ich nie bałem. Dlatego deklaracje skałdałem z wieką radoiścią, pewnosćią i spokojem.

Chodzi o to, aby nie robić z tego wielkiego halo. Jeśli ludzie próbują szczęścia w tym , co określasz jako wynaturzenie,
Proszę East, bez takich zabiegów "co Ty określasz jako..." - nie musisz byc tak wspaniałomyślny... nie chowaj się, krótko - ty uważasz to za wynaturzenie czy też nie?

Komu co do tego jeśli nie krzywdzą przy tym innych ?  Czy "homosie" będą chadzać za rączkę po ulicy w świetle dnia, czy ukrywać się po nocach to i tak tego nie zmienisz, że faktem są takie związki. Życie samo zweryfikuje, natura upomni się o "swoje". Kreowanie się na moralnego naprawiacza świata to budowanie kolejnego wynaturzenia nie istniejącego w Naturze.
Alez nie zabraniam im chodzić, trzymać sie za ręce - nie wyzywam ich, nie patrzę z pogardą - toleruję to ale nie pochwalam, bo mam odmienne zdanie które mogę mertorycznie zaargumentować. Natomiast nie mam ambicji na naprawiacza moralności jak raczyłeś wypowiedzieć się.

Cytuj
East, a teraz sobie odpowiedz - czy wolałbyś aby Twoje ewentualne dziecko/dzieci stworzyły heteroseksualny związek - i doczekały by się dzieci a Ty wnuków czy wręcz przeciwnie?
Duży uśmiech Nie wiem. Nie wiem co bym wolał, ponieważ nie projektuję przyszłości dziecka wg swojego widzimisię .
Mieć pogląd a narzucać go to są odmienne sprawy. Proszę, nie uciekaj za "nie wiem".


Naturze działa tak, że maluchy patrzą na to, jak się zachowują rodzice, a nie na to, czego oni oczekują po dzieciach.
W wątku o homoseksualiźmie - o ile dobrze pamietam - miałes nieco odmienne zdanie... :]

Krocz dobrą ścieżką, a o morale dziecka się martwić nie będziesz. Jedynym właściwym działaniem jest to, by więź ojcowska była podtrzymywana.
To oczywiste, dziecko wyczuje fałsz, jest bacznym obserwatorem. Co do więzi - uważam, że podtrzymywanie to zbyt mało - kojarzy mi się z zastojem.

[
Nie był to zarzut do rodzin takich czy innych, a do systemu, który siłą rzeczy wprowadzając model rodziny opiera się na plemiennych archetypach. Moje plemię ważniejsze niż Twoje. Ludzie tak tego nie chcą postrzegać, no ale nie mają wyjścia, bo System się opiera na rywalizacji. Nie jest to wina ludzi o tym, czy innym światopoglądzie.
Tak dla mnie zabrzmiało... dlatego uznałem za stosowne aby wskazać, że są rodziny ze światopoglądem i to stosowanym który nie daje się ponieść konsumpcjonizmowi.

Ludzie się rozstają z powodu różnych okoliczności życiowych nie do pogodzenia ze "starym" związkiem. Panuje przekonanie, że takie rozstanie wymaga co najmniej wojny rodzinnej, kupy niepotrzebnych stresów, rozpraw sądowych ciągnących się latami, szafowania dziećmi , że to niszczy wszystkie więzi , a jeśli tego nie chcecie, to znaczy, że rozwód nie jest potrzebny. Arteq ,znów przejawiasz kupę wyobrażeń oraz myślenie czarno-białe. Albo-albo. Obudź się wreszcie.
No właśnie, ta wspaniała zasłona "różne", widzisz mnie to nie zadowala - to zdawkowe "różne", interesują mnie konkretne przypadki a nie uogólnienia, bo na konkretnych przypadkach można prowadzić wartościową dyskusję i obserwować pewne zależności. East, obudziłem się i kolejn raz się pytam - skoro było tak wspaniale, miłość, poleganie na sobie, odpowiedzialność, pomoc to dlaczego się rozpadają? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że dla... przyjemności.

To tylko Ty tak widzisz, żal mi Ciebie.
Aby stwierdzić, że TYLKO ja musiałbyś znać zdanie wszystkich pozostałych osób które zetknęły się z tą sytuacją - nawet z opowieści - to tak na marginesie. Nie żałuj mnie, nie trzeba.

Jesteś niereformowalny Duży uśmiech
Tak, odnośnie pewnych sytuacji zdecydowanie tak, i wiele trudu poświęciłem aby tego dokonać.

Teraz wytaczasz argumenty sumienia (tonący brzytwy się chwyta). Macasz, mój drogi, macasz na ślepo. Sumienie , nawet jakby miało tu coś do gadania, o dziwo nie burzyło się wcale. Właściwe postępowanie świadczy o dojrzałości, a ciskanie się , powolywanie się na zagłuszanie sumienia i dupochrony to dziecinne, wiesz ... młodyś jeszcze ... przejdzie Ci to wzburzenie.
Nie East, dawałem wiele argumentów-faktów, ponieważ sumienie jest dla mnie ważne wtraciłem i ten aspekt. O sumienie tzreba dbać i je pielęgnować, bez trudu można je znieczulić, próbować znarkotyzować... dupochronami. Nie jestem również East tonącym - mój związek jest stabilny. I co oznacza "właściwe"? Według mnie "właściwe" oznacza odpowiedzialne, dotrzymujące danego słowa, troszczące się o innych. Nie wiem czy młody czy też nie - 36 lat, od 18 w związku z tą samą osobą, od 13 w małżeństwie, dzieci. Jeżeli mogę przewidzieć zachowanie ludzi, ich postawy, reakcję w zależności od danego bodźca... to chyba jakieś tam doświadczenie zyciowe mam.

Ooooo hehehe . Nie znasz sytuacji a już oceniłeś. Jakie to katolickie. Przyjmij do wiadomości, że po rozwodzie ludzie ze sobą mogą przebywać w jednym pokoju i nie rzucać się sobie do gardła, mogą się do siebie uśmiechać, pomagać sobie na co dzień w drobnych ,życiowych sprawach, mogą się nawet troszczyć o wspólne dzieci. Czy drań byłby dopuszczany do dziecka przez zranioną do żywego kobietę ? Znowu trzepiesz wyobrażenia w głowie.
Oczywiście, że nie znam jak Ty, dlatego wyraziłem sie w trybie PRZYPUSZCZAJĄCYM, zostawiając pole na przedstawienie realnego oglądu sytuacji, ale Ty napisałeś, że stwierdziłem i tyle. Napiszę po raz ostani - bo robi się nużące - skoro było i... jest tak rózowo to po co był rozwód? hmmm... kiedyś było to praktykowane aby zachować metraż bądź wydębic dodatkowe kartki...


Popatrz, doprowadziłeś do sytuacji w której pisze się historia easta Duży uśmiech . Ale może to i dobrze, bo Twoje 100% przekonania się kiedyś pokruszą. Popiszmy teraz o Twojej sytuacji.
Przeciez ciągle piszę - przedstawiając swoje poglądy odnoszę do swojego życia.

z instytucją małżeństwa, ponieważ statystyki odnoszą się do liczby zerwanych małżeństw pierwszych i kolejnych, a nie do przyczyn tego zerwania (ludzkich przyczyn).
Małzenstwa tworzą ludzie, nieprawdaż? I to oni podejmuą decyzję o ich zawarciu jak też i rozerwniu.

Ludzie o tyle dają ciała, że popełniają ciągle te same historie, jakby mieli klapki na oczach.
To nie klapki, to hołdowanie tym samym zasadom, które są nieodpowiednie i tyle. Ale zamiast pochylić się nad tym, wyciągnać wnioski, wolą wierzyć, ze są nieomyli i wina leży dookoła tylko nie w nich...

Tylko według Ciebie, ponieważ używasz dowodów wybiórczo na poparcie własnego pomysłu na życie i w sumie tylko po to, aby siebie sam utwierdzić w słusznej swojej postawie. Nie widać, abyś kogoś swoim przykładem oświecił czy też argumentami skłonił do wejścia na "jedynie słuszną drogę" więc daruj sobie . Niech moc będzie z Tobą Duży uśmiech
tylko mnie i tych 1699 ostających się... Nie mam ciśnień aby oświecać na tym forum kogokolwiek, te miejsca są już dawno pozajmowane i aż kotłuje się na nich - dużo mniej stołków niż chętnych. Nikogo nie "łowię". "Niech moc będzie z tobą" - kolejny zabieg, w miejsce argumentów mających potwierdzić Twoją tezę.

Nie pręż się tak Artek bo pękniesz zaraz Duży uśmiech .
Nie rozumiem na czym miałoby polegac jakieś moje domniemane prężenie...

Nie życzę Tobie rozczarowań , trwaj w przekonaniu szczęścia i radości, to fajny czas teraz dla Ciebie. Lecz nie oceniaj innych obrzucając winą, że nie sprostali, że nie potrafią , że coś tam coś tam, bo nie znasz sytuacji i nie jest to miejsce aby opisywać ze szczegółami przebrzmiałą historię ( z której obie strony dziś się na te wspomnienia uśmiechają, jak na wspomnienie fajnego filmu).
Rozczarowania były i będą, takie jest zycie, ale są to rozczarownia na innym tle. Widzisz, zachowanie - cios poniżej pasa, bo - nie znasz sytauacji, a z drugiej strony to nie miejsce aby opisywać. Oczywiśćie masz prawo do prywatności, nie będę ciągnał za język. Z twojej strony to żaden argument, lecz po prostu nieczyste zagrani. Żaden argument, a używasz tego w funkcji faktu, który przeświadcza o wszystkim. 

Jesteś tu więc z jakichś powodów i jest Ci to potrzebne (albo uważasz, że promocja własnej postawy jest potrzebna innym) . Nie ma wnikania w Twoje życie prywatne w przeciwieństwie do stawianych przez Ciebie pytań i drążenie tematów u innych. Ale skoro się wydarzyło tak to padają odpowiedzi. Ta dyskusja jest dowodem na Twoje zaangażowanie w forum co nie jest bzdurą.
Nie promuję siebie, to takze zajęte miejsca. Co do wnikania w zycie prywatne - często słyszę jako jedyny dowód/argument do głoszonych teorii, że to np. wiedza wewnętrzna czyli coś ultra prywatnego, więc jedynym sposobem aby to sprawdzić jest zachowanie danej osoby, jak to ma się w odniesieniu do jej życia i wtedy - stop, prywatność. Nie rozumiem róznież wybiórczości tejże ochrony prywatności - bez ogórdek wypowiadacie się na temat intymnych odczuć, przeżyć, myśli, a odniesienie tego do postaw życiowych to juz naruszenie prywatności.
Wiesz co myśle East, nie ma wnikania z dwóch powodów: po pierwsze zanim kogoś o coś zapytam sam przedstawiam jak to u mnie wygląda (np. pytałem sie z czego ogólnie utrzymuje się Lucyna (a nie np. w jakiej wysokości na przychody) to sam powiedziałem z czego ja żyję, po drugie podejrzewam, że przeczucie mówi Wam, że nie łgam, nie kreuję sie na kogoś kim nie jestem, więc po pierwszych próbach sprawdzań odpuszczono...

Dyskusja jest o tym, że masz 100% pewność wobec swojej nieprzejednanej postawy w konfrontacji z innymi userami.
Tytuł jest ironicznie tendencyjny... stara sie od razu ustawić mój wizerunek na przygotowanym skrzetnie miejscu...
Co do ścierania się teorii - np. pamiętam jak byłem jednym z nielicznych którzy wprost mówili - obietnice  pch & spółka to sciema, manipulowanie i oszustwo. Ależ wtedy zawrzało, że nie mam racji, że to pomówienia, że się czepiam... potem np. dyskusja z Kotem, że nie ma szans aby nibiru (grzecznie zakładając, że jeżeli jest) przyleciała od jowisza w tym przedziale czasowym... też się miotał, dowodził...
Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #36 : Czerwiec 22, 2012, 15:57:30 »

@Arteq
Cytuj
Dlatego liczne sytuacje mozna sprowadzić do absurdu - i tak własnie zrobiłeś starajac sie dowieść że nie mam racji.
Jak jest zaufanie to jest . Jak go nie ma to go żaden podpis nie wymusi. To nie jest absurd, a fakt.

Cytuj
często mnie to bawiło i często dzięki temu "wygrywałem" z konkurencją na polu zawodowym - oni obiecywali ale nie chcieli przelać tego na pismo, ja równiez obiecywałem, ale nie było najmniejszego problemu ze złożeniem podpisu... Często argumentacja rozzłoszczonej konkurencji była jak Twoja powyższa..
O tak , ale adekwatność  Twojej argumentacji jest powalająca i faktycznie przypomina  zalewanie diesla benzyną Mrugnięcie Z kim konkurujesz - ze mną teraz ? a w związku to z kim się konkuruje ? Raczej nie z żoną, no chyba, że byłeś szybszy i wygrałeś z konkurencja Mrugnięcie  (żarcik ).

Cytuj
Proszę East, bez takich zabiegów "co Ty określasz jako..." - nie musisz byc tak wspaniałomyślny... nie chowaj się, krótko - ty uważasz to za wynaturzenie czy też nie?
Nie uważam ... w ogóle nie ma oceniania takich ludzi (homosiów). Życie wyleczyło easta z ocen, choć niekiedy się jeszcze zdarza Mrugnięcie

Cytuj
Mieć pogląd a narzucać go to są odmienne sprawy. Proszę, nie uciekaj za "nie wiem".
Szczerze, "nie wiem" , ponieważ nie mam już poglądów. Rozpuszczają się wraz z tym, który je miał. Kiedyś w wątku o homoseksualiźmie jakieś poglądy miałem, bo byłem JA . Dziś to już nie ma znaczenia. Przychodzą myśli na poruszane kwestie, piszą się odpowiedzi. Dziecko patrzy , jest odpowiednia reakcja,jakieś zachowanie. Nie ma w tym JA-który-wie-lepiej. A kiedy nie wiem to nie wiem. Interpretuj to sobie jak zechcesz.

Cytuj
East, obudziłem się i kolejn raz się pytam - skoro było tak wspaniale, miłość, poleganie na sobie, odpowiedzialność, pomoc to dlaczego się rozpadają? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że dla... przyjemności.

Nie ,nie dla przyjemności. Z konieczności, ale to historia już przebrzmiała.
I naprawdę po co to tutaj wałkować ? Sprawa zakończona. Można jedynie powiedzieć o wnioskach na przyszłość. Obecnie wiele spraw rzekomo niewzruszonych (a w tym związków) będzie się rozpadało. Stały na wyobrażeniach ,a te są przecież iluzjami. Są też i tacy, którzy tego nie zobaczą i może oni są na prawdę szczęśliwsi ? Kto wie ... Kiedy opierasz się na obietnicach i własnych przekonaniach to nie masz innego wyjścia jak brnąć w to do końca. Uczucie przy tym może wydawać się autentycznie prawdziwe, a może nawet być prawdziwe. Chyba wszystko inne to iluzja.

Cytat: east  Czerwiec 22, 2012, 11:33:09 : Jesteś niereformowalny  Duży uśmiech
Cytuj
Tak, odnośnie pewnych sytuacji zdecydowanie tak, i wiele trudu poświęciłem aby tego dokonać.

Teraz by się nie opłacało ugiąć pod naporem rzeczywistości ,a ta jest niestety zmienna. Na każdym życie przetestuje to jak dalece jest w stanie się poświęcić . JA byłem nieudolny, popełniałem błędy, się ryzykowało w życiu podpisami, raz się było nad a raz pod wozem , ale to już minęło .. .teraz napór znacznie zelżał bo nie ma już na kogo napierać Mrugnięcie
Cytuj
O sumienie tzreba dbać i je pielęgnować, bez trudu można je znieczulić, próbować znarkotyzować... dupochronami.
Wyobrażenia Arteq, wyobrażenia ... ...

Cytuj
I co oznacza "właściwe"? Według mnie "właściwe" oznacza odpowiedzialne, dotrzymujące danego słowa, troszczące się o innych.
Właściwe to takie jak piszesz. Odpowiedzialnie i w trosce o innych to znaczy też czasami, aby poświęcić o wiele więcej ... czasami poświęcasz dosłownie, siebie. I bez żalu Chichot . Się okazuje, ze to było i jest właściwe Duży uśmiech

Cytuj
Jeżeli mogę przewidzieć zachowanie ludzi, ich postawy, reakcję w zależności od danego bodźca... to chyba jakieś tam doświadczenie zyciowe mam.
Tak, postawy osób o tzw silnych charakterach da się przewidzieć w zależności od bodźca. Pociągnij za sznureczek, a rączka się podniesie. Tyle, ze to się nudzi z czasem i przychodzi opamiętanie, bo samemu się robi dokładnie to samo.

Cytuj
skoro było i... jest tak rózowo to po co był rozwód? hmmm... kiedyś było to praktykowane aby zachować metraż bądź wydębic dodatkowe kartki...
Kiedyś za komuny było faktycznie praktykowane z metrażami Duży uśmiech .. ale nie tutaj, nie w tym przypadku. Jest osobne życie, osobny metraż Chichot
Cytuj
Oczywiśćie masz prawo do prywatności, nie będę ciągnał za język
Kiedyś być może, jak się spotkamy to sobie przy browarku omówimy to i owo, a tymczasem, choćby ze względu na prywatność drugiej połówki język nie da się pociągnąć do zwierzeń tu na forum Duży uśmiech
Zapisane
arteq
Gość
« Odpowiedz #37 : Czerwiec 22, 2012, 18:31:40 »

Wydaje mi się, że wiem już wszystko co wiedzieć winienem...
reszta jak w Dwa Teatry...
idealnie...
Zapisane
Przebiśnieg
Gość
« Odpowiedz #38 : Czerwiec 22, 2012, 19:05:28 »

arteq
Cytuj
Wydaje mi się, że wiem już wszystko co wiedzieć winienem...
reszta jak w Dwa Teatry...
idealnie...
Wydaje mi się że nie.
East bardzo się starał naprawdę bardzo.
Lecz śmiem twierdzić, że jak każdy człowiek tzw ,,wierzący"  dawno już wiesz co wiedzieć powinieneś.
Reszta zgodnie z maximą i to nie przekręconą czy złamaną Twojego kościoła arteq:
,,Wiedza jest dla wybranych"
Nie będę Ci mówił atreq kto w/g kościoła jest wybrany bo wydaje mi się że wiesz.
Co do małżeństwa to czysta kpina.
Jeżeli dwoje ludzi decyduje się być razem, tworzyć razem, pracować razem, współpracować ze sobą to nie muszą temu nikomu innemu poza sobą udowadniać
Po za tym to nie bóg stworzył człowieka tylko człowiek boga
Władza, biznes, dużo by wymieniać - opłacało się - ot po prostu
Więc jak fikcja, która jest bóg może kogoś lub coś połączyć.
Bezpieczeństwo?
Też kpina bo wystarczy zerknąć na statystki rozwodów. - skutek fikcji
Od siebie mogę z całą pewnością dodać, że małżeństwo to jeden z elementów tzw sieci pająka (pisałem w innym poście)
Więc jako taki działa zgodnie z mechanizmami sieci czy jak to zwie Fair Lady centrali.
Uruchamia się tzw kod własności (skutek fikcji) i wszelkie z tym związane ,,dodatki"
Często można zaobserwować jak w miarę udany wcześniej związek dwojga ludzi zmienia się niekorzystnie. (skutek fikcji)
Najlepiej funkcjonują te tzw ,,dobre partie" choc i tam ostatnio rożnie się dzieje
Co do pracy jakiej wykonał east.
Na podstawie wniosków z doświadczeń east jest troszkę na innym poziomie niż każdy tzw wierzący.
Dlaczego.
Mógłbym dużo napisać o zakodowanej podświadomości, ale już napisałem
Mógłbym spróbować coś jeszcze dodać, ale to inna częstotliwość nie będę mówił lepsza gorsza powiem inna.
Pewność, że działacie na innych falach wynoszę z wielu kontaktów z tzw wierzącymi.
Różnicę widać nawet wśród tych ludzi, którzy mają bardzo zbliżone predyspozycje.
Interpretacja tego co się dzieje energetycznie wokół nas przez widzących świat energii wierzących jest przynajmniej dla mnie powalająca.
Można było by podyskutować, gdyby nie fakty 10 na 10
Np zastanawiającym jest fakt przeróżnych dolegliwości, chorób, które są udziałem widzących wierzących.
Oczywiście dobrą lub bardzo dobra kondycja tych niewierzących kiedyś była ,,zasługą" diabła.
Podsumowując moim skromnym zdaniem wiele z tego co napisał east napisał po próżnicy, gdyż nie odbierze się nowych fal starym niedostrojonym odbiornikiem
Więc dalej się skoncentrujemy na channelingach pisanych w formie kazania lub na krytyce dla krytyki, na czym to jeszcze hm może obronie swoich racji etc etc
pa Duży uśmiech

« Ostatnia zmiana: Czerwiec 22, 2012, 19:10:37 wysłane przez Przebiśnieg » Zapisane
arteq
Gość
« Odpowiedz #39 : Czerwiec 23, 2012, 22:51:54 »

Statystyki - oczywiście, na nie się powoływałem przecież... 1 rozwód na 1700 wśród tych mniej rozwiniętych duchowo, bo praktykujących katolików :]

Prawda jest taka, że wbrew temu co tutaj piszecie świat aktualnie zmierza po równi pochyłej - to też znajdziesz w statystykach. Przyczyny są bardzo proste - coraz więcej osób wierzy że są boscy, wszystko im wolno i wszystko im się należy, a do swoich często płaskich moralnie czynów dorabiają teorie, a osoby doskonale to dostrzegające określa się mianem niewystarczająco rozwiniętych aby poznać się na tych wspaniałych, uduchowionych wywodach. Cóż kolejny raz jako żelazny argument w podobnych okolicznościach słyszę, że jestem "troszeczkę na innym" (oczywiście gorszym/niższym) poziomie duchowym. I jak rozumiem nie mam się nawet po co pytać - sokoro ktoś jest na wyższym poziomie to dlaczego nie jest bardziej otwarty na uczucia innych i zamiast trwałego szczęścia musi "dawać wolność"...

Więc ja sobie zostanę w trwałym i szczęśliwym małżeństwie (które dla niektórych jest kpiną), a wy wspaniałomyślnie porzucajcie się, o przepraszam - uszczęśliwiajcie się dając sobie wolność.
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 23, 2012, 22:53:14 wysłane przez arteq » Zapisane
Fair Lady
Gość
« Odpowiedz #40 : Czerwiec 23, 2012, 22:57:52 »

Miedzy rozwodem, sakramentem, a wolna wola jest jeszcze cos takiego co ja nazywam partnerstwo.
Zapisane
arteq
Gość
« Odpowiedz #41 : Czerwiec 23, 2012, 23:06:07 »

partnerstwo to małżeńskie przedszkole...
Zapisane
Fair Lady
Gość
« Odpowiedz #42 : Czerwiec 23, 2012, 23:37:47 »

To rownowaga. 50 na 50. Tao.

edit:
Ale niektorzy mysla, ze maja 51% .."akcji" Chichot
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 23, 2012, 23:38:40 wysłane przez Fair Lady » Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #43 : Czerwiec 24, 2012, 00:04:25 »


Prawda jest taka, że wbrew temu co tutaj piszecie świat aktualnie zmierza po równi pochyłej - to też znajdziesz w statystykach.
Ktoś CI nieźle wkręca. Prawdy ostateczne nie istnieją, są tylko interpretatorzy Mrugnięcie  Czyżbyś nie wiedział, że to od Instytutu ,który wypuszcza badania zależą "prawdy" statystyczne ?
Cytuj
(..) coraz więcej osób wierzy że są boscy, wszystko im wolno i wszystko im się należy, a do swoich często płaskich moralnie czynów dorabiają teorie, a osoby doskonale to dostrzegające określa się mianem niewystarczająco rozwiniętych aby poznać się na tych wspaniałych, uduchowionych wywodach.
Tak, wiara w SIEBIE jakimkolwiek nie objąć to JA przymiotnikiem prowadzi do paranoi Mrugnięcie

Cytuj
Cóż kolejny raz jako żelazny argument w podobnych okolicznościach słyszę, że jestem "troszeczkę na innym" (oczywiście gorszym/niższym) poziomie duchowym. I jak rozumiem nie mam się nawet po co pytać - sokoro ktoś jest na wyższym poziomie to dlaczego nie jest bardziej otwarty na uczucia innych i zamiast trwałego szczęścia musi "dawać wolność"...

Nie gorszym ,ale innym, Arteq. Niby deklarujesz że tak potrafisz czytać ze zrozumieniem, a jednak nie .. Duży uśmiech
Nic nikt nie musi. Życie dzieje się. Iluzją jest dawanie, branie, dotrzymywanie obietnic i nawet TY ,który się uważasz za KOGOŚ.
Ale ... nawet to nie ma znaczenia .. , po prostu dzieje się  Duży uśmiech

Cytuj
Więc ja sobie zostanę w trwałym i szczęśliwym małżeństwie (które dla niektórych jest kpiną), a wy wspaniałomyślnie porzucajcie się, o przepraszam - uszczęśliwiajcie się dając sobie wolność.
I to jest , na reszcie, stwierdzenie godne rozpoznania Chichot
Tak jest , niech będzie tak, jak jest, jak rzekomo ma być !
Zapisane
Przebiśnieg
Gość
« Odpowiedz #44 : Czerwiec 24, 2012, 10:32:39 »

Cytuj
Więc ja sobie zostanę w trwałym i szczęśliwym małżeństwie (które dla niektórych jest kpiną), a wy wspaniałomyślnie porzucajcie się, o przepraszam - uszczęśliwiajcie się dając sobie wolność.
I to jest , na reszcie, stwierdzenie godne rozpoznania Duży uśmiech
Tak jest , niech będzie tak, jak jest, jak rzekomo ma być !
A ja zostanę przy piwku ładnie tu zostało opisane więc nie ma co dodawać Duży uśmiech
Zapisane
Strony: 1 [2] |   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Strona wygenerowana w 0.113 sekund z 17 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

patologiczni loki quieronovelas catziee gry