Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Kwiecień 28, 2024, 21:45:49


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: [1] 2 |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Dlaczego w dzisiejszych czasach sa ludzie bezdomni zyjacy na ulicy.  (Przeczytany 24751 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Rafaela
Gość
« : Styczeń 15, 2009, 15:03:16 »

Czesto spotykamy na ulicy ludzi w roznym wieku zebrzacych o pare groszy. Myslimy sobie: wez sie do roboty, leniwiec, durnowaty, pomylony  itp.

Przyszedl czas ze poznalam zycie i zadalam sobie pytanie co sie stalo w duszy tego czlowieka ze zszedl na taka droge, czesto droge bez wyjscia.
Czy naprawde nie bylo nikogo kto mogl mu podac reke, pomodz w ciezkiej chwili. Jak musial stracic nadzieje ze zszedl , czy zostal stroncony na
zycie bez dachu nad glowa. Co mysli taki czlowiek o milosci, o ludziach ktorzy chodza kolo niego, ida do pracy, maja rodzine itp....
Taka sytuacja dopada ludzi z roznych klas, dlaczego tak sie dzieje. Czy mozna im pomodz?
Zapisane
Dariusz
Gość
« Odpowiedz #1 : Styczeń 15, 2009, 18:03:32 »

Tacy ludzie byli "zawsze". Co powoduje, że wybierają taką wersję życia. Przede wszystkim chyba ich wcześniejszy plan. A bardziej przyziemnie, samo życie. Ich stosunki todzinne, ich nałogi itp., itd..
Zapisane
zuza
Gość
« Odpowiedz #2 : Styczeń 15, 2009, 18:57:32 »

Też tak myślę. Są tacy, dla których bezdomność to własny wybór, takiej własnie filozofii życia, a u innych wpływają rózne czynniki, również bezrobocie...
Zapisane
arteq
Gość
« Odpowiedz #3 : Styczeń 15, 2009, 19:08:57 »

Zdziwilibyście się jak niewiele trzeba aby ze Spokojnego i ustandaryzowanego zycia znaleźć się na ulicy. Nie bójcie się - spróbujcie porozmawiać z bezdomnym którego zobaczycie...
Zapisane
Mora
Gość
« Odpowiedz #4 : Styczeń 15, 2009, 19:14:13 »

Tacy ludzie po prostu się załamują tracą "coś" i lądują na ulicy. Jest też odsetek biednych który będzie zawsze z powodu systemu państwa brak pracy, domu, urzędowe sprawy itd. pozbawiają takich ludzi czegokolwiek a jeżeli taki człowiek nie ukończył szkoły to tym bardziej wyrzucają ze społeczeństwa.
Zapisane
Blad
Gość
« Odpowiedz #5 : Styczeń 15, 2009, 22:43:51 »

Wszyscy macie rację ale zapominacie o ludziach bezdomnych z wyboru. Sami dokonali takiego wyboru, np porzucając rodziny (bo wydawało im sie że robili im krzywdę - przykład) lub po prostu wybrali wolność. Co z tego że nie maja samochodu, telefonu komórkowego, wykwintnego jedzenia? to wszystko jest niczym względem wolności. Bardzo czesto wpływ tego środowiska prowadzi do uzależnienia od alkoholu, lecz są ludzie którzy opierają sie temu. Kiedys pracowałem z takimi ludzmi, wielu z nich odmawiało pobytu w ośrodkach, za dużo zakazów i nakazów. Sami wybrali miejsce gdzie chca być.
Zapisane
sarah54
Gość
« Odpowiedz #6 : Styczeń 15, 2009, 23:52:38 »

Off-topic.
Z zasady nie płacę żebrakom- wszyscy tak samo mówią i nie wiem, który kłamie.
Ale czasem daję pieniądze muzykom, za ich pracę i piękno wzruszenia.
« Ostatnia zmiana: Styczeń 15, 2009, 23:53:01 wysłane przez sarah54 » Zapisane
arteq
Gość
« Odpowiedz #7 : Styczeń 16, 2009, 09:16:05 »

Sarah, kiedys też "tak" miałem, ale doszedłem do wniosku, ze w ten sposób usprawiedliwiam lęgnące się wyrzuty sumienia czy jakąś niechęć która próbowała się we mnie rodzić. Zawsze znajdzie się jaiś wykręt: "pewnie kłamie i wyłudza", "mógłby znaleźć sobie jekieś zajęcie" czy tez zasłyszane "a mi to nikt nie daje"...
Oczywiście, że pewien odsetek stanowią oszuści, niestety na szybko cięzko zweryfikować który z nich kłamie, dlatego wolę "stracić" te 1-2 PLN niz zostawić potrzebującą osobę bez pomocy.
Pewnym wyzwaniem była dla mnie sytuacja żebrających Cyganek z małymi dziećmi [jakoś nigdy nie widziałem mężczyzn to czyniących] tym bardziej, że z relacji koleżanki pracującej w gastronomii - wieczorem te same osoby w lokalu nie wyglądały jakby brakowało im środków, ale wyjściem z sytuacji było przekazywanie tym ludziom pożywienia [na które deklarowały tę "zbiórkę"] - po oczach w chwili wręczania widać wszystko - czy potzrebują czy kłamią... a dzieciom - łakocie...
Zapisane
Septerra
Gość
« Odpowiedz #8 : Styczeń 16, 2009, 09:58:06 »

Mój przyjaciel nakręcił film na ten temat ostatnio, możecie sobie obejrzeć http://rapidshare.com/files/183938078/FILM.wmv.html Wywiad z dodatkiem dobrej poezji i pięknej muzyki.
Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #9 : Styczeń 16, 2009, 11:00:42 »

Tacy ludzie po prostu się załamują tracą "coś" i lądują na ulicy. Jest też odsetek biednych który będzie zawsze z powodu systemu państwa brak pracy, domu, urzędowe sprawy itd. pozbawiają takich ludzi czegokolwiek a jeżeli taki człowiek nie ukończył szkoły to tym bardziej wyrzucają ze społeczeństwa.
Zauważcie , że  przywykliśmy myśleć o bezdomnych  jak o ludziach nieszczęśliwych, gdzie  nieszczęście to utrata stanu posiadania . ŻADNA z tych rzeczy utraconych , czy brak wykształcenia nie są powodem by czuć się nieszczęśliwym.
Tylko i wyłącznie utożsamianie się z tymi dobrami , takimi nas czyni.
Nieszczęśliwy bezdomny to człowiek , który myśli kategoriami utraty , który zazdrości tym co mają czując własną niezdolność do postarania się o powiększenie stanu posiadania . Tacy ludzie, identyfikujący się z tym , jak zaszufladkowało ich społeczeństwo noszą w sobie ogromny bagaż win. O podtrzymanie tego stanu dba ich egotyczny umysł.

Dobrze o tym wiedzą medytujący buddyści. Oni sami z własnej woli pozbawiają się wszystkiego co materialne, udają się do jaskiń i tam w samotności i ubóstwie medytują próbując osiągnąć nirvanę, stan nie-umysłu.  Wspominam o tym tylko dlatego żeby pokazać pewien stereotym postrzegania bezdomnego oraz to jak oni sami siebie postrzegają. Bezdomność to jest stan umysłu .

W tym temacie aż prosi się , by o zdanie zapytać jakiegoś bezdomnego .
Człowiekiem , który utracił wszystko i między innymi o tym  stanie bezdomności wspomina w swojej książce "Potęga Teraźnijdzości " jest Eckhart Tolle .Już we wstępie opisał swoją historię, która zaczyna się od nieudanej próby samobójstwa. Po niej utracił wszystko. Sam pisze " Nadszedł w końcu czas, kiedy na płaszczyźnie fizycznej wszystko, ale to wszystko utraciłem. Nie łączyły mnie żadne związki z ludźmi , nie miałem pracy , domu, ani tożsamości społecznej. Prawie dwa lata przesiedziałem na ławkach w parku , czując niesłychanie silną radość.. "
Dlatego to , co dalej napisał o  przywiązaniu do materii jest tym bardziej godne uwagi :
" (..) aspektem bólu emocjonalnego , nieodłącznie wpisanym w działanie egotycznego umysłu, jest głęboko zakorzenione poczucie braku pełni :  niedostatku . Jedni uświadamiają je sobie , inni żywią je bezwiednie. U tych pierwszych przejawia się ono jako dojmujące wrażenie, ze na coś nie zasługują, albo do czegoś nie dorastają.  U tych drugich daje znać o sobie tylko pośrednio, w formie silnego łaknienia, pragnienia czy tęsknoty. Jedni i drudzy nierzadko poddają się przymusowi, który okazuje im ulegać zachciankom ego i gonić za czymś , z czym na krócej lub dłużej będą mogli się utożsamić żeby wypełnić odczuwaną wewnątrz pustkę Zabiegają więc o dobra materialne, pieniądze , sukcesy, władzę, uznanie lub przywileje, a wszystko głównie po to, żeby mieć o sobie lepsze wyobrażenie, poczuć się kiś pełniejszym,  niż dotąd . Lecz nawet jeśli udaje im się osiągnąć zamierzony cel wkrótce stwierdzają, że pustka jest tam  gdzie była wciąż tak samo bezdenna . I dopiero wtedy mają naprawdę wielki kłopot bo już nie mogą dłużej robić sobie złudzeń. A raczej owszem, mogą i nawet robią, ale z oraz większym trudem.
Dopóki twoim życiem kieruje umysł egotyczny, nie możesz poczuć się naprawdę swobodnie; nie możesz osiągnąć spokoju ani spełnienia – chyba ,że na tę krótką chwilkę, która następuje tuż po zaspokojeniu kolejnej zachcianki. Ponieważ ego jest wtórnym poczuciem „ja”, musi utożsamiać się z czymś zewnętrznym . Potrzebuje nieustannej ochrony i dożywiania, Najczęściej spotykane przedmioty utożsamienia to dobra materialne wykonywana praca pozycja społeczna i uznanie, wiedza i wykształcenie wygląd zewnętrzny, rzadkie umiejętności związki z ludźmi , własna przeszłość i dzieje rodziny , systemy wierzeń. Kategorie na których ego opiera swoją tożsamość niejednokrotnie miewają charakter zbiorowy: polityczny , narodowy, religijny itd., Ale żaden z tych punktów odniesienia nie jest Tobą.
W żadnej z wymienionych rzeczy nie zdołasz odnaleźć swojej tożsamości
. Sam się z czasem o tym dowiesz, Najpóźniej w chwili gdy poczujesz zbliżanie się śmierci, Śmierć polega na złuszczeniu wszystkiego, co nie jest Tobą . Sekret życia tkwi w tym, żeby „umrzeć  zanim umrzesz” – i stwierdzić, że śmierci nie ma ."


Niektórzy bezdomni mogą stać się tak jak Eckhart Tolle najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Bezdomność to stan umysłu , a nie ducha, czy świadomości.
Zapisane
Septerra
Gość
« Odpowiedz #10 : Styczeń 16, 2009, 14:43:20 »

Czasem mam ochotę wziąć gitarę, kawałek ubrania, kocyk i po prostu...iść...
Zapisane
Blad
Gość
« Odpowiedz #11 : Styczeń 16, 2009, 19:41:28 »

Czasem mam ochotę wziąć gitarę, kawałek ubrania, kocyk i po prostu...iść...

Ja tak żyłem pare lat. Włuczyłem się po całej Polsce a najwięcej czasu spędziłem w Karkonoszach i Bieszczadach.
« Ostatnia zmiana: Styczeń 16, 2009, 19:43:14 wysłane przez Blad » Zapisane
Septerra
Gość
« Odpowiedz #12 : Styczeń 16, 2009, 23:53:39 »

Chylę czoło przed Tobą. Niewielu potrafi.

Lecz mimo wszystko wróciłeś do 'normalnego' życia... Rodziny, znajomych? Może odnalazłeś nowe życie?
Mam nadzieję, że uchylisz rąbka swojej historii.

Niektórzy popatrzyliby i pomyśleli: głupiec. Mi to imponuje, ta pewność siebie w dążeniu do własnego szczęścia, własnego życia, po swojemu, nie takiego, jakiego oczekują inni... Odnalazłeś to szczęście wtedy? Czasem gdy osiągamy marzenia, okazuje się, że nie było warto... myślę , że może czasem marzenia powinny pozostać marzeniami... nawet jeśli całe życie dążylibyśmy do ich spełnienia w szczęściu.
Zapisane
arteq
Gość
« Odpowiedz #13 : Styczeń 17, 2009, 01:57:12 »

Błą, jakoś Cię nie widziałem...  Mrugnięcie
Zapisane
Blad
Gość
« Odpowiedz #14 : Styczeń 17, 2009, 20:23:27 »

Chylę czoło przed Tobą. Niewielu potrafi.

Lecz mimo wszystko wróciłeś do 'normalnego' życia... Rodziny, znajomych? Może odnalazłeś nowe życie?
Mam nadzieję, że uchylisz rąbka swojej historii.

Niektórzy popatrzyliby i pomyśleli: głupiec. Mi to imponuje, ta pewność siebie w dążeniu do własnego szczęścia, własnego życia, po swojemu, nie takiego, jakiego oczekują inni... Odnalazłeś to szczęście wtedy? Czasem gdy osiągamy marzenia, okazuje się, że nie było warto... myślę , że może czasem marzenia powinny pozostać marzeniami... nawet jeśli całe życie dążylibyśmy do ich spełnienia w szczęściu.
Czy wwtedy odnalazłem?? wtedy byłem szczęsliwy. potem nastąpił stan wojenny, który dużo pozmieniał, chociaż dalej zyłem daleko od ludzi (mieszkałem i prowadziłem studenckie schroniska turystyczne w górach i na mazurach, takie o prymitywnych warunkach, bez prądu, normalnej toalety i wielu przysług tego świata) tam poznałem moją zonę, dzieci, wróciłem do miasta i tak juz zostalo. a czy znalazlem szczęście? wiesz prawdziwe szczęscie jest wtedy kiedy możesz je dzielić. Brakuje mi bardzo tamtego życia, gitara strasznie się zakurzyła. ale mam nadzieje że wrócę. Może w inne góry, inne państwo, ale przecież wszystko rządzi się tymi samymi prawami.
Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #15 : Styczeń 26, 2009, 14:48:42 »

To , co odnalazłeś kiedyś dalej w Tobie jest .. Tak na prawdę możesz w każdej chwili teraźniejszej odnaleźć tamtego siebie - w sobie .. aż do czasu, gdy zadzwoni telefon wciągając CIę na powrót w czas zegarowy i płynącą przestrzeń , w niekończący się korowód myśli o przyszłości , planów - w całą tę "zabawę " ... ale gdzieś tam, wewnątrz siebie , w tym bezczasie , w nieumyśle , wciąż jesteś samotnym , ubogim , bezdomnym i szczęśliwym wędrowcem .
Ja też tak mam ..
" gdzie ta keja
a przy niej ten jacht
gdzie ta koja
wymarzona w snach ..
gdzie te wszystkie sznurki od tych szmat ,
gdzie ta brama , na szeroki świat ..."
Zapisane
ptak
Gość
« Odpowiedz #16 : Styczeń 26, 2009, 15:04:44 »


… i chyba każdy z nas tak ma. Czasami lub nawet i często konfrontujemy się z sobą samym, tym wolnym i szczęśliwym człowiekiem, co mieszka w środku … i przestrzeń tam inna, żagli białych pełna … i pieśń tęskna pobrzmiewa …

… a tu teatr cieni w jaskini Platona …
ech …  Uśmiech
Zapisane
Lucyna D.
Gość
« Odpowiedz #17 : Styczeń 26, 2009, 15:07:52 »

Z tymi żebrakami ja też stale miałam dylematy. Były okresy, że każdemu dawałam, nawet pijakowi. No ale to jest jakby podtrzymywanie ich status quo. A przecież nie zależy nam na tym, nie? Mamy w kraju opiekę społeczną i różne organizacje pomocowe, w tym spore fundusze i zapasy żywności na walkę z biedą. Ale sęk w tym, że oszustów jest faktycznie dużo, a spora część oficjalnej pomocy trafia i tak do tych, którym się nie należy (wyłudzaczom i wygodnickim). Wielu naciąga budżet państwa (czyli wszystkich pracujących) także w ten sposób, że np. idzie na emeryturę i jednocześnie pozostaje na etacie. Niby to prawnie dozwolone, ale czy to w porządku?
Z kolei wiele biednych rodzin, które faktycznie biedne są, wstydzi się pójść do opieki społecznej po pomoc, czy też w ogóle do ludzi.
Jeśli chodzi o Cyganów, to część sobie radzi - np. handluje - niestety, często jednak w niedozwolonych miejscach. Inna część żebrze i trudno mi mieć dla tego zrozumienie. Tak samo nie mam zrozumienia dla wagabundów, którzy sobie wymyślili, że wyjdą z systemu, ale by przeżyc - żebrają.
Jest jeszcze problem - całkiem realny - młodych ludzi (i nie tylko), których rodzina wyrzuca z domu. Osobiście znam dwa takie przypadki  - homoseksualista słyszący został wyrzucony z domu, gdy związał się z głuchym partnerem; i dziewczyna głucha, która została wyrzuconaz domu, gdy skończyła 18 lat i zawodówkę. Homoseksualista szczęśliwie trafił do domu partnera, a dziewczyna? Trafiła w czyjeś męskie ramiona i ostatecznie znalazła się we Francji. Ale nie każdy ma gdzie trafić.
Zapisane
Mora
Gość
« Odpowiedz #18 : Luty 02, 2009, 03:33:58 »

A to artykuł który znalazłem.


Imię, które brzmi: Nikt



Uderza w głowę widok człowieka, który grzebie w śmietniku. Uderza w głowę widok człowieka, który nie ma gdzie żyć, nie ma dla kogo żyć, nie ma po co żyć. Wyłania się definicja bezdomnego. Cholernie newralgiczna i przygnębiająca.

Gdy patrzę przez okno w moim mieszkaniu, widzę fragment miasta z ładną architekturą. Ludzie wychodzą do pracy lub na spacer. Parkują swoje samochody. Gdy patrzę przez inne okno, widzę małe podwórze. Brak zieleni (wiosną też), a jeśli nawet – to zdeptana i brudna. Pety po papierosach, gołębie, mieszkańcy, którzy wyprowadzają tu swoje pieski, śmietnik. Każde podwórze kryje swoje tajemnice – może dlatego takie przestrzenie są często wykorzystywane przez pisarzy na potrzeby swoich kryminałów. Ale obrazek, który tu często widzę, nie ma nic wspólnego z kryminałem: taka rzeczywistość jest bardziej przerażająca. Przychodzi bezdomny mężczyzna…

BÓL PATRZENIA

Wychodzę na to podwórze. Jeszcze przed wyjściem na zakupy zamierzam wyrzucić śmieci. Zamyślony podchodzę do mężczyzny, który stoi przy koszu. Zatrzymuję się. Przeszywa mnie niespodziewany dreszcz. Człowiek w bardzo starych, brudnych ubraniach wyjmuje ze śmietnika kawałek bułki z masłem, ale gdy zauważa mnie, rzuca ją w kierunku gołębi. Widok jest przerażający: jego dłonie są czarne od brudu, długa broda, porwana czapka na głowie; i oko – mężczyzna ma tylko jedno oko! Obok niego stoi znaleziony na innym śmietniku wózek, w którym wozi puszki, butelki, żelastwo, miedź. I ten nieprzyjemny zapach ubrań – łachmanów. I jego ciała.

Robi mi się bardzo nieprzyjemnie z tego powodu, że chcę wyrzucić tu śmieci. Ale robię to. Mężczyzna bacznie mnie obserwuje. Zabrzmi to enigmatycznie: nie czuję w nim życia. Boję się zacząć rozmowę. Obok nas przechodzi matka z dzieckiem. Kobieta odwraca głowę, stara się nie zauważyć nas.

Głos bezdomnego brzmi upiornie. Ni to szept, ni to brzęczenie, ni to stękanie. Mam wrażenie, że mężczyzna cierpi na raka krtani, lub że od dawna nie używał mowy. Pytam, czy jest głodny; na co on nie odpowiada. Obserwuje mnie. Ponawiam pytanie, po czym proponuję, by podejść do najbliższego sklepu, gdzie kupię coś do jedzenia. Nim mężczyzna wykona jakikolwiek ruch , mija kilka minut. To bardzo długo. Nabieram pewności siebie. Chwyta swój wózek. Ruszamy.

Dowiaduję się, że ma na imię Zbigniew. Każde zdanie, jakie wypowiada, wymaga od niego wiele energii. Idziemy bardzo powoli, a mijający nas od czasu do czasu ludzie oglądają się za nami, lub po prostu mijają nas szybko. Mam wrażenie, że niektórzy z nich wstrzymują oddech.

BYĆ WSZĘDZIE, BYĆ NIGDZIE

To niewiarygodne, jak wiele może zrobić człowiek za bochenek świeżego chleba i pęto kiełbasy. Panu Zbigniewowi trzęsą się ręce, gdy je. W torbie, którą mu dałem, znajdują się inne produkty: wędliny, bułeczki, słodycze. Gdy siada na chodniku, z kieszeni w jego palcie wypada twarda jak kamień kromka chleba. Znalazł ją na jednym ze śmietników.

Mówi bardzo niewyraźnie. Mam wielkie problemy, aby go zrozumieć. Chcę się dowiedzieć jak najwięcej o jego życiu, ale rozmowa nie jest łatwa. Powoli dowiaduję się, że kiedyś pan Zbigniew miał żonę i dzieci. Ona zginęła w wypadku samolotowym lub samochodowym. O dzieciach już dawno nie słyszał. I trafił na ulicę. Nie pytam o szczegóły – uważam, że nie wypada. Pytam, gdzie przebywa na co dzień. Odpowiada:

– W Katowicach było źle, bo duże miasto, ale mało wolnych miejsc. Tu (w Bytomiu) jest dużo pustych budynków.

Tak, tu w mieście jest wiele pustostanów. Pan Zbigniew „pomieszkuje” w nich. Jak się okazuje całe jego życie znajduje się w wózku, który ciągnie ze sobą z jednego miejsca w drugie. Ma w nim znalezione na śmietnikach ubrania i jakieś drobne rzeczy, o których nie chce mówić. Jest stałym bywalcem dworca, a nawet kościołów. Przychodzi tam pomodlić się, ale też posiedzieć – jest tam trochę cieplej niż na dworze. Zwłaszcza zimą. To najtrudniejszy okres dla bezdomnych.

Pan Zbigniew boi się zimy. Kiedyś spał na przystanku. Był mroźny wieczór. Podszedł do niego policjant i go zbił. W wyniku tego zdarzenia stracił lewe oko. Kilka miesięcy później widział go, jak wraz z rodziną spacerował ulicą Strzelców Bytomskich.

– Dla niego ja byłem nikim, bo nie miałem domu. Ja chcę mieć tylko jakiś pokój własny. Chcę być tylko tam, a nie wszędzie.

Znowu długie milczenie. Z panem Zbigniewem spędzam około godziny; pod sklepem spożywczym, znosząc nieprzyjemne spojrzenia przechodniów. Bezdomny powoli wstaje. Do wózka wkłada zakupy. Nie uśmiecha się, nie zdradza żadnych emocji. Rusza przed siebie. Kuśtyka. Myślę sobie, że życzenie mu wszystkiego dobrego byłoby czymś niestosownym.

PKP BYTOM I CICHA WALKA

Dworzec PKP w Bytomiu nie należy ani do przyjemnych, ani do nieprzyjemnych. Gdy się go porównuje z katowickim, wydaje się nawet bezpieczny. Na pewno jest tu zimno. Nieustanne przeciągi, zacieki, (sporadycznie) puszki po piwie i potłuczone butelki sprawiają, że nie chce się tu długo czekać na pociąg.

Podchodzę do okienka. Pani w kasie natychmiast pyta:

- Jaki bilet?

Odpowiadam, że nie o bilet mi chodzi, ale o bezdomnych, czy tu przychodzą, jak często?

Mówi, że nocują tu każdej nocy. - Przychodzą z torbami, których strzegą jak ognia. Nigdy nie widziałam, aby łączyli się w grupy: zawsze solo.

Przeprasza mnie za nietrafne sformułowanie. Nie widziała nawet, aby kiedykolwiek ze sobą rozmawiali. Śpią na zimnej posadzce – na tutejszym dworcu nie ma przecież ławek. Czasami kładą na nią jakiś znaleziony gdzieś materiał. Ale bardzo rzadko. Kasjerka tylko raz w życiu widziała tu bezdomną kobietę – zawsze mężczyźni.

Pytam, czy zauważyła, aby kiedykolwiek przejawiali agresję, byli wulgarni czy też nieprzyjemni. Odpowiada przecząco. - Oni nawet między sobą nie rozmawiają. Z nikim nie rozmawiają. Kto pierwszy, ten lepszy. Jeśli któryś z nich „zajął jakieś miejsce”, gdzie zamierza spać, to już tej nocy nikt inny nie ma prawa zająć tego miejsca. Ale taka „cicha walka” odbywa się każdej nocy.

Pytam, czy kojarzy bezdomnego mężczyznę, który stracił oko. Nie kojarzy.

Do okienka podchodzą podróżni z bagażami. Opuszczam dworzec. Z otwartego okna w przejeżdżającym samochodzie wydobywają się słowa piosenki: „Zaopiekuj się mną”. Z nieba spadają płatki śniegu.

Autor: Alan Misiewicz
Źródło: Wiadomości24.pl
Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #19 : Luty 02, 2009, 21:19:05 »

Dziekuje ci bardzo za ten artykol. Jak wyglada opieka dla takich ludzi ze strony miasta, kosciola, panstwa, sluzby zdrowia. Wiadomo, nie sa to
tylko ludzie ktorzy byli w zyciu leniwi. Bezdomnym byc, jest to okropna sytuacja za ktora sie kryja niejednokrotnie wstrzasajace historie losowe, rodzinne itp. Ja wiem ze nie wszystkim mozna pomodz, bo nie wszyscy beda tez tego chcieli. Jednak przynajmniej raz w tygodniu dobrze by bylo
aby mogli sie wykompac, aby ich zobaczyl lekarz, aby otrzymali czyste ubrania, czy tez mogli wyprac to co maja.Kiedy przychodza zimne dni, aby bylo udostepnione jakies pomieszczenie do przespania. Mysle ze duzo mozna by bylo zrobic, gdyby sie znalezli ludzie o duzym sercu i bez checi
bezinteresownej pracy dla tych biedakow. Mysle ze z tej grupy bezdomnych napewno mozna by niektorym pomodz wrocic do normalnego zycia, gdyby otrzymali odpowiednia pomoc psychologa, socjologa itp....
Zapisane
Dariusz
Gość
« Odpowiedz #20 : Luty 02, 2009, 21:42:54 »

Tak Rafaelo, ale nie w tym systemie.
Zapisane
Lucyna D.
Gość
« Odpowiedz #21 : Luty 02, 2009, 21:57:47 »

W każdym większym mieście są noclegownie, Caritasy, kuchnie dla bezdomnych itp. Sęk w tym, że w tych przybytkach obowiązują pewne reguły, których nie wszyscy chcą przestrzegać.
Zapisane
Dariusz
Gość
« Odpowiedz #22 : Luty 02, 2009, 22:16:45 »

Słyszałem też (zaznaczam, że tylko słyszałem) iż nie zawsze też mogą się czuć bezpiecznie )w tych miejscach).
Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #23 : Luty 02, 2009, 22:44:06 »

Z tym bezpieczenstwem to jest tak wszedzie, trzeba tez wiedziec ze w duzej mierze sa to ludzie chorzy, zlamani psychicznie i pierwsze co to jest slowo NIE. Ja zdaje sobie sprawe z calej tej sytuacji ze nie jest to latwe jednak sece boli kiedy sie na tych ludzi patrzy. Czesto kiedy sie z nimi rozmawia, to mozna stwierdzic ze najblizsibz jakimi zyl totalnie go zawiedli, czesto sa to ludzie o bardzo dobrym sercu, zagubieni, opuszczeni, bez nadziei. Smutne to bardzo, ale najczesciej sa to mezczyzni.
Zapisane
Lucyna D.
Gość
« Odpowiedz #24 : Luty 02, 2009, 22:47:36 »

Cytuj
Czesto kiedy sie z nimi rozmawia, to mozna stwierdzic ze najblizsibz jakimi zyl totalnie go zawiedli, czesto sa to ludzie o bardzo dobrym sercu, zagubieni, opuszczeni, bez nadziei. Smutne to bardzo, ale najczesciej sa to mezczyzni.

Zwykle jest tak, że mają oni swoją opowieść, a ich krewni mają swoją.
A że są o dobrym sercu? Każdy człowiek z gruntu ma dobre serce.
A że to głównie mężczyźni? Są słabsi psychicznie od kobiet.
Zapisane
Strony: [1] 2 |   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Strona wygenerowana w 0.195 sekund z 17 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

pifpaf zabojcy devilssoldiers mexicas kalinowatyper